ANTOLOGIA LIRYKI MŁODEJ POLSKI
WSTĘP, WYBÓR I OPRACOWANIE
IRENEUSZ SIKORA
WSTĘP
MŁODA POLSKA, CZYLI O NARODZINACH NOWOCZESNEJ LIRYKI
Niektóre tendencje nowszej literatury (a nawet sztuki) tam właśnie, na przełomie XIX i XX wieku mają swój początek.
Maria Podraza - Kwiatkowska, 1985
Ewolucja liryki Młodej Polski. Wprowadzenie historycznoliterackie
przygotowanie młodopolskiego przełomu (1880 - 1890)
Liryka okresu MP, której oficjalny historycznoliteracki kształt wyznaczany jest na rok 1890, wydaje się być tym rodzajem literackim, który najtrafniej uchwycił swoiste cechy epoki i najwierniej utrwalił jej typ emocjonalności, wrażliwości i świadomość literacką.
Owa era wyjątkowo intensywnego rozwoju poezji miała swoje przyczyny. Pierwsza z nich było to, że to właśnie poeci najwcześniej przyswoili sobie zdobycze formalne nowej zachodnioeuropejskiej sztuki i równie szybko wprowadzili je do literatury rodzimej. Drugą przyczyną była podrzędna pozycja, jaką zajmowała liryka w poprzedniej epoce. Teraz, prawem reakcji, poezja wysunęła się na pierwszy plan.
Masowe ujawnianie zdobyczy tematycznych i formalnych nastąpiło około roku 1890, kiedy to pojawili się czołowi poeci pokolenia MP.
Lektura ich lirycznego dorobku i refleksja nad zawartymi tam przeświadczeniami, uświadomiła badaczom tej literatury, że źródeł jej artystycznej i światopoglądowej odrębności należy szukać nie tylko w recepcji wzorów zachodnioeuropejskich. Równie ważna była sytuacja pokolenia, które bezpośrednio, niejako na własnej skórze, doświadczyło skutków kryzysu pozytywistycznej filozofii, ideologii społecznej i estetyki, a także koncepcji literatury, jej celów i społecznych powinności.
Lata 1880 -1890, a więc lata poprzedzające młodopolski przełom w literaturze, to okres biologicznego, duchowego i literackiego dojrzewania młodego pokolenia, a jednocześnie czas gwałtownych dyskusji nad polskim modelem pozytywizmu. Dyskusje te nazwano „przełomem antypozytywistycznym”.
Wielokierunkowa krytyka prowadzona zarówno przez samych pozytywistów, jak i ich przeciwników [w tym przedstawicieli pokolenia MP] doprowadziła do zakwestionowania pozytywistycznego optymizmu poznawczego, koncepcji harmonijnego ewolucyjnego rozwoju świata i społeczeństwa, postaw racjonalistycznych, doktryny tendencyjności w literaturze. Przeświadczenia te, skonfrontowane z wynikami rozwijających się nauk ścisłych, z rzeczywistością społeczną rozdzieraną sprzecznościami i antagonizmami klasowymi, z dorobkiem pozytywistycznej literatury tendencyjnej , okazały cała swą iluzoryczność, a wręcz fałszywość.
Dla pokolenia MP, a zwłaszcza jego najstarszych przedstawicieli będących świadkami, obserwatorami, a czasem tez uczestnikami tego przełomu , załamanie podstaw myśli pozytywistycznej stało się niezwykle ważnym przeżyciem, kształtującym - wraz z innymi czynnikami - ich światopogląd i specyficzny rodzaj uczuciowości.
Lata 80. XIX wieku to również czas poetyckiego startu wielu młodopolskich twórców: u schyłku omawianego dziesięciolecia publikują swe pierwsze utwory m.in.: Antoni Lange, Wacław Rolicz - Lieder, Franciszek Nowicki, Zenon Przesmycki - Miriam, Kazimierz Przerwa - Tetmajer, Jan Kasprowicz, Andrzej Niemojewski. Pobieżna nawet lektura tych pierwocin poetyckich pozwala zauważyć, ze nowość, odmienność tej liryki manifestowała się wyłącznie w sferze postaw społecznych [a więc w zaangażowaniu w sprawy narodowe i społeczne, proteście przeciwko lojalizmowi i politycznemu „rozsądkowi” starych]. Poetyka natomiast zbliżona była do pozytywistycznej: styl wypowiedzi oparty był na przytoczeniach, parafrazach, kontrastach, trybie rozkazującym, pytaniach retorycznych, itp., na zdecydowanym przeciwstawianiu sobie „młodych” i „starych”. Ta wczesna liryka młodopolskiej generacji nazwana została „poezją przełomu antypozytywistycznego” [określenie M. Podrazy - Kwiatkowskiej].
W zupełnie innych kategoriach należy rozpatrywać debiut Wacława Rolicz - Liedera oraz Jana Kasprowicza.
Wacław Rolicz - Lieder, autor wydanych 1 889 r. Poezji Iod początku wyraźnie manifestował swą artystyczną odrębność. Sięgał do rodzimej tradycji romantycznej oraz prekursorsko do nowatorskich propozycji zawartych w twórczości symbolistów francuskich. Zatarg z krytyką literacką, która wyśmiała jego wiersze spowodował, że ten nadwrażliwy i słaby psychicznie debiutant wszystkie pozostałe swoje zbiory i rękopisy wydawał z adnotacją zakazującą przedruki i sprawozdania. Sprawiło to, że jego twórczość była wówczas praktycznie nieobecna i nie współtworzyła młodopolskiej rewolucji literackiej. Było to szkodą głównie dla tego poety, który bodajże najlepiej upowszechnił w swojej liryce zdobycze francuskiego symbolizmu, łączonego później z elementami poezji staropolskiej.
Poezje Jana Kasprowicza z 1888 r. wprowadziły ówczesnych czytelników w krąg tradycji literackiej dotychczas nieobecnej w dziejach liryki polskiej. Typ wykształcenia i osobowość twórcza poety sprawiły, że sięgnął on po wzory literackie z kręgu naturalizmu niemieckiego, umieszczając w debiutanckim zbiorze i tomach następnych liczne cykle opisowych i narracyjnych wierszy naturalistycznych o tematyce chłopskiej. Najważniejszy z nich, cykl czterdziestu sonetów Z chałupy, składa się na wielostronny obraz wsi kujawskiej. Została ona ukazana w socjologicznym i obyczajowym kontekście, bez ukrywania konfliktów wewnętrznych jakie się w niej pojawiały. Obraz ten prezentuje ktoś, kto z jednej strony nie jest kimś wyodrębnionym z tej społeczności, ale z drugiej strony posiada wiedzę zdecydowanie wyróżniającą go spośród innych jej członków. Kasprowicz nie wrócił w późniejszych latach do naturalistycznej konwencji literackiej. Pozostała ona odosobniona, choć ciekawą próbą artystyczną.
Te dwie tak odmienne przykłady wczesnej liryki młodopolskiej już u schyłku lat 80. Zapowiadały rywalizację i współistnienie dwóch wzorów literatury obecnych w dojrzałym okresie MP: jednego - przyjmującego na siebie powinności społeczne wynikające z sytuacji narodu pozdawanego niepodległości [model „romantyczno-służebny”], i drugiego - nie przyjmującego do wiadomości zobowiązań pozaartystycznych, nastawionego na unowocześnienie i europeizację literatury polskiej [model „europejsko-wyzwolony”]. Liryka polska lat 1890 -1918 to obszar ścierania się tych dwóch przeciwstawnych modeli.
pod znakiem estetyzmu (1890 - 1907)
Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie.
Stanisław Przybyszewski, 1899
Kryzys w obozie pozytywistów, załamanie postaw filozoficznych i światopoglądowych oraz wzorów poprzedniej epoki zostały odebrane przez starszą część pokolenia MP w kategoriach bez mała katastroficznych.
Kasprowicz, Przesmycki, Lange, Niemojewski, Nowicki, Przerwa- Tetmajer, Przybyszewski, wychowanie w atmosferze pozytywizmu, odebrali jego upadek, jako zupełną utratę wiary w naukowe i filozoficzne pewniki. Przerodziło się to w powszechne przekonanie o bankructwie dotychczasowej, a nawet wszelkiej nauki, filozofii i moralności.
Kryzys pozytywizmu stał się dla pierwszej, starszej generacji młodopolskiej podstawowym przeżyciem pokoleniowym, a więc wydarzeniem, które w sposób decydujący określiło ich oblicze ideowe, światopogląd i typ emocjonalności.
Poczucie rozczarowania filozoficzno-moralnego, niewiara i nieufność wobec dotychczasowych dogmatów, przekonanie o bankructwie wszelkich ideałów, melancholia, smutek, nuda i zwątpienie złożyły się na zjawisko tzw. buntu modernistycznego, którego składnikiem najbardziej narzucającym się współczesnym odbiorcom stał się dekadentyzm.
Termin ten, wywodzący się od francuskiego słowa decadence [schyłek, chylenie się ku upadkowi] oznaczał w warunkach polskich nie tyle prąd czy kierunek literacki [jak we Francji], lecz przede wszystkim postawę niewiary w dalszy rozwój kultury, przekonanie o jej niedalekim zmierzchu i nieuchronnym upadku. Postawa ta wyrażała się w lekceważeniu norm życia towarzyskiego i w „nowej” moralności erotycznej, odrzuceniu konwencjonalnego mieszczańskiego stroju itp.. były to zachowania, które określić można mianem młodopolskiej „kontrkultury”.
Z tego punktu widzenia postrzegane i interpretowane pierwsze poetyckie tomiki Langego, Niemojewskiego, Nowickiego, Przerwy - Tetmajera i innych poetów debiutujących w pierwszym dziesięcioleciu MP są w dużej części artystycznym opisem i utrwaleniem tego pokoleniowego przeżycia i jego światopoglądowych skutków.
Najtrafniej problematykę tę wyraził Kazimierz Przerwa- Tetmajer w swoich zbiorach wierszy [Poezje seria III ukazały się w roku 1898]. W wielu cyklach swoich utworów zamanifestował:
bezdogmatyzm swój i całego pokolenia,
rozczarowanie światem,
marzenia o unicestwieniu,
wyzwolony z konwenansów erotyzm,
fascynacje krajobrazem,
zachwyt dla sztuki jako jedynej wartości, która jako jedyna nie została objęta wszechogarniającym dekadenckim zwątpieniem.
Odrębność poezji MP wynikała w równie ważnym stopniu z intensywnej i twórczej recepcji doktryn filozoficznych dwóch niemieckich myślicieli - Fryderyka Nietzschego oraz Artura Schopenhauera.
Z obszernego dorobku Nietzschego wybrano te wątki myślowe, które sprowadzały się do namiętnej i gwałtownej krytyki moralności współczesnej, zakwestionowania etyki chrześcijańskiej i fascynacji sztuką.
W filozofii Schopenhauera szczególnie przyciągał poetów pesymistyczny pogląd na świat wyrażający się w przekonaniu, że życie człowieka określa bezrozumny popęd działający bez celu i nie dający się nigdy zaspokoić. Życie pojmowano jako nieustanna mękę, z której wyzwolenie przynieść mogą jedynie dwie rzeczy: współczucie dla cierpienia innych ludzi oraz sztuka, której kontemplacja uniezależnia od działania popędów i woli. Pesymizm Schopenhauera i wysoka pozycja sztuki w jego doktrynie , zdecydowały o ogromnej popularności tego filozofa w latach 1890 - 1907 i przenikaniu elementów jego systemu do liryki młodopolskiej.
Równie ważnym czynnikiem współtworzącym artystyczną odrębność pierwszego nurtu w ewolucji liryki MP było przejęcie dzięki szybkim i kompetentnym tłumaczeniom, i wprowadzenie do twórczości zdobyczy poetyckich francuskiego symbolizmu, impresjonizmu i parnasizmu.
Tłumaczami z francuskiego byli np. Lange, Trzeszczkowska, Przesmycki, a tłumaczono m.in. Baudelaire'a, Maeterlincka.
Po nich zaczęto tłumaczyć pisarzy francuskich współtworzących właściwy symbolizm: wiersze Paula Vorlaine'a, Jeana Artura Rimbauda, Julesa Laforgue'a, Stephana Mallarmego, Emila Verhaerena, Alberta Samaina, Maurice'a Maeterlincka i innych. Tłumaczyli: Przesmycki, Lange, Ostrowska, Zawistowska, Stanisław Korab-Brzozowski. Przetłumaczono m.in. Popołudnie fauna, Niemoc, Sztuka poetycka, Statek pijany, Po potopie, Cieplarnie
Dużą rolę odegrały też tłumaczenia wiersz parnasistów francuskich: Leconte de Lisle'a, Teodore de Banaville'a, Teofila Gautiera, Jose Marii de Heredii. Przełożono np.: Sztukę, Sen kondora, Wygnanie bogów, Skok z trampoliny.
Baudelaire, symboliści i parnasiści fascynowali poetów MP nie tylko swa wirtuozerią formalną, dbałością o piękno wysłowienie poetyckiego, mistrzostwem wersyfikacyjnym, dekadenckim upodobaniem od obrazów zła, brzydoty, perwersji (Baudelaire) lub wyrafinowanym opisem piękna dawnych kultur i starożytnych dzieła sztuki (parnasiści).
W równym stopniu istotne okazały się teorie artystyczne. Określały one rangę utworu wyłącznie w kategoriach estetycznych, nie zaś użyteczności, funkcji społecznej lub obywatelskiego czynu twórcy. Poezja francuska tej doby stała się swego rodzaju wzorem dla liryki młodopolskiej w jej próbach uwolnienia się od społecznych zobowiązań i zbudowania rodzimej poezji realizującej hasło „sztuki dla sztuki”.
Ideowe i artystyczne poszukiwania poetów pokolenia MP dość wcześnie znalazły wsparcie w wypowiedziach krytycznych o charakterze programowym. Z psychologii jednostki twórczej Stanisława Przybyszewskiego i Forpoczty Cezarego Jellenty, Wacława Nałkowskiego i Marii Komornickiej łączyło przekonanie o kryzysie mieszczańskiej kultury, rozpadzie dotychczasowego światopoglądu i konieczności pojawienia się jednostek, które swą twórczą wrażliwością i typem osobowości zdecydowanie wyrastać będą ponad przeciętność. Owego wyższego człowieka autorzy dostrzegali we współczesnym intelektualiście, twórcy, człowieku sztuki, artyście. Stąd już wiodła prosta droga do młodopolskiej apoteozy [lubię to słowo ] poety i poezji, której nie można poddać sprawdzianom użyteczności i społecznego zaangażowania.
O wiele większą rolę odegrała jednak dyskusja o sztuce narodowej z 1898 roku. Zwolennicy ideałów społecznych i estetycznych poprzedniej epoki - Marian Zdziechowski i Stanisław szczepanowski występowali przeciwko dominacji tendencji dekadencko-pesymistycznych. Zaniepokoił ich przede wszystkim kosmopolityzm programu modernistycznego, nadmierne ich zdaniem uleganie zachodnioeuropejskiej tradycji literackiej, rezygnacja z pozytywistycznych ideałów naukowych, z przekonań narodowych i odrzucenie społecznych zobowiązań literatury polskiej rozumianych na sposób romantyczny. „Zbłąkani” moderniści powinni powrócić do źródeł rodzimej kultury poprzez całkowita rezygnację z obcych inspiracji Lu przeprowadzenie radykalnej Dezynfekcji prądów europejskich - jak głosił w tytule swego wystąpienia Stanisław Szczepanowski.
W obronie młodego pokolenia wystąpił na łamach krakowskiego „Życia” Artur Górski, w cyklu krytycznoliterackich artykułów pt. Młoda Polska. Górski podsumowując blisko dziesięcioletni okres działalności swojego pokolenia , wysunął na pierwszy plan hasło niezależności sztuki i pierwszorzędnego znaczenia indywidualności artysty, przy okazji niejako odrzucając oskarżenia o brak patriotyzmu, wskazując także na niekompetencje mieszczańskiego odbiorcy i jego nieumiejętność oceny nowatorskich wartości artystycznych. Obronę młodopolskiej twórczości z jej prawem do niezależności i eksperymentu zamknął Górski nieco zaskakująco. Dokonał bowiem apoteozy Adama Mickiewicza - przedstawił go jako moralny i artystyczny wzór dla młodego pokolenia. Było to o tyle dziwne, że mistrzem dla młodopolskich poetów był Juliusz słowacki jako autor Genezis z Ducha i Króla Ducha, dramatów mistycznych, a więc przedstawiciel aspołecznego, indywidualistycznego i uniwersalistycznego nurtu w polskim romantyzmie.
Rolę prawdziwie estetycznego manifestu liryki młodopolskiej z lat 1890 -1907 odegrało dopiero wystąpienie Stanisława Przybyszewskiego z 1899 roku, niedługo po objęciu przez niego redakcji krakowskiego „Życia”. W swym Confiteor ogłosił przede wszystkim nieskrępowane prawo artysty do wyrażania prawdy w dziele sztuki oraz konieczność uwolnienia jej od wszelkich związków z życiem zbiorowym i społecznych powinności prawdziwa sztuka - według Przybyszewskiego - jest celem sama w sobie. Tak określona sztuka zajęła najwyższe miejsce w hierarchii wartości, zyskując rangę filozoficzno- religijną. W ten sposób artysta został jej kapłanem i otrzymał prawo do niczym nieskrępowanej artystycznej ekspresji.
U schyłku pierwszego dziesięciolecia MP poetyckiej można było mówić nie tylko o ostatecznym ukształtowaniu nowego wzorca liryki, ale i o jego szerokim spopularyzowaniu i pewnego rodzaju dominacji. Na ów wzorzec w sferze światopoglądowej złożyły się: dekadenckie rozczarowanie światem, pesymizm, zwątpienie w jakiekolwiek wartości oprócz sztuki, a w sferze poetyki: łączenie symbolicznego niedomówienia i sugestii z impresjonistyczną nastrojowością lub też z parnasistowską wirtuozerią formalną.
Powielanie tego typu konwencji poetyckiej przez kolejnych debiutantów [Adamowicza, Butrymowicza, Biedera, Leszczyńskiego, Mirandolę] można by wytłumaczyć ich niesamodzielnością twórczą. Również debiut młodego Staffa Sny o potędze (1901) był w dużym stopniu tego powtórzeniem. O atrakcyjności tego wzorca lirycznego świadczy również fakt, że uległ mu poeta o ukształtowanej wydałoby się osobowości twórczej: Jan Kasprowicz. Po swoich utworach w duchu naturalistycznym rozpoczął pisanie utworów o charakterze modernistycznym . Jego zbiór Krzak dzikiej róży (1898) ukazał nowego Kasprowicza - symbolistę i impresjonistę. Na początku nowego wieku poszedł jednak Kasprowicz jeszcze dalej, w kolejnych swoich hymnach zwrócił się ponownie ku zagadnieniom etycznym i społecznym, tym razem jednak ukazywanym z perspektywy religijno- metafizycznej, a ubranej w płaszcz poetyki ekspresjonistycznej. Wszystko to zapowiada przemiany liryki polskiej po roku 1907, jej zwrot w stronę szeroko rozumianego „zaangażowania”.
Estetyczna zasada „sztuki dla sztuki” znalazła swoja realizację także w dwóch artystyczno- literackich czasopismach młodopolskich. Krakowskie „Życie” (1897 - 1900), redagowane kolejno przez Szczepańskiego, Górskiego i Przybyszewskiego, mimo krótkiego istnienia zasłużyło się w walce o wyzwolenie literatury i sztuki z obowiązków społecznej służby i patriotyczno- obywatelskich powinności. Warszawska „Chimera” (1901 - 1907)Przesmyckiego była pismem, którego twórca i redaktor naczelny z niezwykłą konsekwencją gromadził wyznawców „sztuki dla sztuki”. Program pisma sformułował Miriam w swych wystąpieniach z 1901 roku pt. Walka ze sztuką i Los geniuszów, w których wskazał, ze prawdziwa sztuka musi być atendencyjana, wyraża ona Absolut- ideę najwyższą, tworzona jest przez wielkie indywidualności twórcze, zaś konflikt miedzy artystą i społeczeństwem jest odwiecznym prawem sztuki. Upadek „Chimery” w 1907 roku w praktyce oznaczał schyłek estetyzujących tendencji w liryce MP, konieczność przemyślenia jej dorobku i ponownego samookreślenia się wobec rzeczywistości historycznej. Rewolucja 1905-1907 nie dała się bowiem przesłonić estetycznymi hasłami.
w stronę zaangażowania (1907-1918)
Rewolucja jest to stan, w którym się dokonywa rewizja życia u podstaw i gwałtownie się wyłaniają nowe wartości. Literatura zaś wzorować się może na rewolucji tylko o tyle, o ile sobie przez dany jej przykład przypomni swoje własne zadania.
Karol Irzykowski, 1908
Rewolucja 1905-1907, której celem było zniesienie ucisku narodowego, uzyskanie autonomii, przywrócenie języka polskiego w szkołach i urzędach, poprawa warunków ekonomicznych i której główną siłą był proletariat Królestwa Polskiego(zaboru rosyjskiego) - ponownie postawiła w centrum uwagi społeczeństwa polskiego sprawę niepodległości narodu i zagadnienie emancypacji społecznej i politycznej klasy robotniczej i chłopskiej. Wydarzenia polityczne tych lat uważnie obserwowane przez środowiska artystyczne, zmusiły większość inteligencji twórczej, a szczególnie pisarzy do zrewidowania własnych postaw społecznych , światopoglądowych i artystycznych. Niemożliwe stało się kontynuowanie postaw niezaangażowania sprawy społeczne.
Dokonana przez rewolucję „rewizja życia u podstaw” doprowadziła w stosunkowo krótkim czasie do powrotu do swoiście rozumianej formuły „zaangażowania” i „służebności”. Najłatwiej dałoby się to zauważyć w podjęciu tematyki rewolucyjnej przez wybitnych poetów przełomu modernistycznego: w wierszach Mirandoli, Orkana, Kasprowicza, Staffa, Przerwy- Tetmajera. Niedawne wydarzenia rewolucyjne zostały przedstawione w nich w sposób jednoznacznie pochwalny, jako zapowiedź nie tylko odzyskania niepodległości, ale i sprawiedliwej przebudowy świata. Znacznie ciekawszym z artystycznego punktu widzenia sposobem reakcji na te wydarzenia był niewielki zbiór utworów Kasprowicza O bohaterskim koniu i walącym się Domie, pisany prozą poetycką, w którym za pomocą ironii, groteski i sarkazmu pokazana jest krytyka i rozczarowanie wobec cywilizacji i kultury mieszczańskiej początków XX wieku, a zwłaszcza wobec moralności filistra. Nie ma tu bezpośrednich rewolucyjnych realiów i postaci, jest za to rezygnacja z dotychczasowego języka na rzecz zbliżenia się języka poetyckiego do mowy codziennej.
Schyłek pierwszego dziesięciolecia XX wieku przynosi zmiany zmierzające do przezwyciężenia nieaktualnych już postaw dekadentyzmu i modernizmu. Jest to czas publikowania programów pochwalających odrodzenie moralne, aktywizm życiowy i szeroko rozumiany „czyn”.
Ośrodkiem poetyckiej reakcji przeciwko schyłkowym wzorcom literatury dekadencko-pesymistycznej stał się Lwów, gdzie na początku XX wieku wchodziła do literatury polskiej tzw. Druga formacja pokolenia MP [pisarze urodzeni w latach 1870-1880], wnosząca swymi pierwszymi książkami poetyckimi apoteozę czynu, pochwałę postawy aktywnej wobec życia, kult siły i duchowej równowagi.
Tendencje te najlepiej uwidoczniły się w debiutanckich tomach Leopolda Staffa, Bronisławy Ostrowskiej, Józefa Jedlicza, Józefa Ruffera i innych. Poetyckim obrazowym ich odpowiednikiem stawał się najczęściej opis burzy, szalejącego żywiołu, walki, dążenie do jakichś pozytywnie wartościowanych ideałów, np. Życia, Słońca, Boga, Miłości [z reguły pisanych wielką literą].
Młodsza część generacji MP za patronów literackich i filozoficznych wybrała sobie F. Nietzschego oraz H. Bergsona. Nietschem interesowano się już wcześniej, tym razem jednak wyszukuje się w jego dziełach wszystkie te wątki, które proponują drogę wyjścia z pesymizmu poprzedniej epoki, a więc zasadę duchowego opanowania własnych słabości, kult silnych indywidualności i wiarę w życie będące wartością najwyższą. Dla tej generacji poetów szczególnie interesujące okazały się Bergsonowskie przeciwstawienie intuicji rozumowi i uznanie poznania intuicyjnego za jedynie prawdziwe oraz pojmowanie życia jako nieustannej, twórczej zmienności.
Objawieniem literackim dla tej części poetów MP stała się twórczość poetycka Walta Whitmana, amerykańskiego poety doby romantyzmu, autora jedynego zbioru wierszy Źdźbła trawy. Whitman- piewca amerykańskiej demokracji, prostych ludzi, urody życia i braterstwa, w kilkunastu poematach napisanych wierszem wolnym zawarł swoją filozofię utożsamiania się z naturą, akceptacji życia we wszelkich jego przejawach, apoteozy miłości, człowieka, przyrody i krajobrazu.
Podobne wartości odnajdywano u znanego symbolisty belgijskiego Emila Verhaerena. Po zerwaniu z dekadenckim nurtem Młodej Belgii stał się on z jednej strony poetą nowoczesnej cywilizacji, pracy i wysiłku człowieka narzucającego swa wole przyrodzie, z drugiej zaś - sielskich uroków wsi belgijskiej.
Kolejnym dziełek, które wywarło ogromny wpływ na poetów MP były Kwiatki św. Franciszka z Asyżu. Znane z anonimowego tłumaczenia z 1892, zostały ponownie przełożone przez Leopolda Staffa w 1910. Poetów MP zafascynowały zarówno walory literackie dzieła, jak i wpisane weń treści światopoglądowe. Twórcza recepcja filozofii Biedaczyny z Asyżu , dokonana głównie przez środowisko lwowskie - Kasprowicza, Ludwika Marię i Leopolda Staffa, Ruffera - doprowadziła do stworzenia postawy franciszkańskiej w literaturze. Jej podstawowym wyznacznikiem stały się: ewangeliczne ideały miłości, przebaczenia i miłosierdzia, zjednoczenie człowieka z naturą, pochwała życia ludzi ubogich i prostych żyjących w bezpośrednim z nią kontakcie, zainteresowanie dla prymitywnych form sztuki religijno-ludowej [zwłaszcza jej naiwności i artystycznej prostoty],wręcz utożsamianie przeżycia o charakterze religijnym z aktem twórczym. Świadectwem przenikania tej postawy do literatury stała się liryka Kasprowicza - Hymn św. Franciszka z Asyżu, Księga ubogich, Mój świat.
Nieco odmienna była postawa franciszkańska w twórczości Leopolda Staffa. Autor Ptakom niebieskim i Gałęzi kwitnącej „wtopił” niejako przemyślenia św. Franciszka we własny światopogląd poetycki, eksponując w nim postawę akceptacji dla najdrobniejszych przejawów życia, radości, miłości i zachwytu dla świata, przy czym postawa owej zgody z bytem często wyrażana była w poetyce dalekiej od prostoty i naiwności.
Niezwykle ciekawą próbą poetyckiej asymilacji wątków franciszkańskich stała się twórczość Ludwika Marii Staffa. , którego wiersze publikowane wcześniej w czasopismach, zebrane zostały w tomiku Zgrzebna kantyczka i ogłoszone dopiero po jego śmierci [1914 - miał 24 lata]. Szczególnie cenne jest tu konsekwentne wprowadzanie przez poetę nowego bohatera literackiego: ludzi biednych, prostych, „nieudaczników życiowych”, których doznania, przeżycia i marzenia tworzą prymitywistyczno - naiwną wizje świata, ukazaną bez ironicznego dystansu i szyderstwa.
Pod wpływem liryki Whitmana i Verhaerna, filozofii św. Franciszka, zainteresowań dla sztuki prymitywnej ukształtował się gdzieś między 1908 a 1914, tzw. Poetyka codzienności. Zmierzała ona do maksymalnego uproszczenia języka poetyckiego, zbliżenie go do mowy potocznej, wprowadzenie realiów życia powszedniego oraz bohatera o naiwnej wyobraźni i mentalności. Tendencje takie twórczo rozwijali poeci młodszej generacji MP - L. M. Staff, Miłaszewski, Szczęsny, Maykowski - poprzedzając w ten sposób poetykę niezwykle popularną w okresie dwudziestolecia międzywojennego, a związaną z twórczością Skamandra.
Zasadniczo odmienny był nurt młodopolskiego neoklasycyzmu zapoczątkowany przez Leopolda Staffa. Gałąź kwitnąca, Uśmiechy godzin, W cieniu miecza, Łabędź i lira wyznaczają - obok tomów poetyckich W. Kościelskiego, L. H. Morstina - okres tzw. Odrodzenia klasycznego w liryce polskiej. Wyrażało się ono w zwrocie do starożytnej tradycji literackiej i kulturalnej, w akceptacji racjonalistycznej wizji świata i człowieka przedstawionego na tle realiów antycznych, w kształtowaniu poetyki opartej na zasadach konstrukcji, ładu, dyscypliny artystycznej i harmonii.
Propagatorami takich „wiecznych” wartości stały się u schyłku młodopolskiej epoki dwa pisma: lwowski kwartalnik „Lamus” (1908-1913) i krakowski miesięcznik „Museion” (1911-1913). Program umiłowania dla klasycznych wzorów piękna w kulturze narodowej realizowano w praktyce redakcyjnej poprzez odwołanie się do antyku i renesansu, przekłady z literatury greckiej i rzymskiej, zainteresowanie klasycyzmem francuskim, studia o Szymonowiczu i Kochanowskim oraz drukowanie klasycyzujących wierszy młodopolskich. Na łamach tych pism swoje „antyczne” cykle liryczne publikował Leopold Staff.
Liryka polska lat 1907-1918 zareagowała na zmieniona sytuację społeczną i historyczną w sposób właściwy dla sztuki słowa - dokonała gruntownej wymiany swych postaw światopoglądowych i poetyk artystycznych. Oznaczało to w praktyce odejście od modernistycznej koncepcji „sztuki dla sztuki” i akceptację swoiście rozumianego zaangażowania.
Ogromną rolę w dokonaniu tego wewnętrznego przekształcenia odegrały krytycznoliterackie polemiki Stanisława Brzozowskiego i Karola Irzykowskiego oraz działalność satyryczna Tadeusz Boya - Żeleńskiego i Adolfa Nowaczyńskiego.
MP z jej okresu zdobywczego, modernistycznego, potraktowana została jako całość zamknięta i dojrzała do oceny: szczególnie ostrej krytyce poddane zostało młodopolskie oderwanie od zagadnień życia zbiorowego, pokonanie absolutnej autonomii sztuki, mit o wyjątkowej pozycji artysty w społeczeństwie. Owe obrachunki zapoczątkowali twórcy skupieni wokół krakowskiego pisma satyrycznego „Liberum Veto” (1903-1905).
o wewnętrznym zróżnicowaniu liryki młodej polski
kierunki i style
SYMBOLIZM jest nazwą kierunku literackiego, którego precyzyjny opis nie jest sprawa łatwą ze względu na to, że przejawiając się szeroko w literaturach narodowych, w każdej z nich przyjmował inną postać.
Teoria estetyczna symbolizmu wyrastała z filozoficznego założenia, ze świat otaczający człowieka jest jedynie symbolem (znakiem) prawdziwego bytu idealnego. Zadaniem poezji jest dotarcie do jego istoty nie poprzez bezpośredni opis czy narrację, lecz za pośrednictwem symbolu i innych chwytów poetyckich, które stopniowo, nie wprost, odsłaniać mają metafizyczne tajemnice świata lub też zagadki ukryte w psychice człowieka. Oparty na takich założeniach język poetycki symbolizmu musiał być całkowicie odmienny od języka potocznego i niejednokrotnie daleki od reguł logiki i racjonalnej motywacji. Jego aluzyjność i wieloznaczność wynikała najczęściej z posługiwania się odległymi skojarzeniami metaforycznymi i obrazowymi.
Symbolizm, choć nigdy nie był propagowany jako oficjalny program szkoły poetyckiej lub grupy literackiej w okresie MP, stał się jedną z najbardziej rozpowszechnionych wówczas technik artystycznych.
Przykłady utworów: Anioł Pański Przerwy-Tetmajera, Deszcz jesienny Leopolda Staffa, Emir Rzewuski Micińskiego, Powinowactwo Cieni i Kwiatów o Zmierzchu Wincentego Koraba- Brzozowskiego, Białe łabędzie Butrymowicza, Próżnia Stanisława Koraba- Brzozowskiego, Mgły jesienne Rolicz - Liedera.
IMPRESJONIZM wyrastał z nieco odmiennych, bo nie bezpośrednio literackich inspiracji. Jego źródłem były odkrycia formalne w malarstwie francuskim (E. Manet, C. Monet, A. Sisley, P. A. Renoir) ostatniego trzydziestolecia XIX wieku, wyrażające się w studiach światła i koloru, wyjściu w plener i zasadzie subiektywnego utrwalania niepowtarzalnych wrażeń jednostkowych. Impresjonizm nie funkcjonował w liryce okresu jako samodzielny prąd, istniał jednak powszechnie jako określenie charakterystycznej poetyki. Jej łatwym do rozpoznania wyznacznikiem były: prezentacja świata zewnętrznego jako subiektywnego wyobrażenia podmiotu lirycznego, nieokreśloność jego doznań, utrwalenie wrażeń ulotnych i trudnych do sprecyzowania. W obrazowaniu poetyckim impresjonizm spowodował takie następstwa stylistyczne jak: ilościowe zwiększenie relacji o kolorze i oświetleniu, wzbogacenie słownictwa w tym zakresie, tentację do wzbogacania brzmieniowych walorów wypowiedzi. Impresjonizm poetycki owe rejestracje ulotnych wrażeń i przeżyć umieszczał z reguły na tle krajobrazowy. W przypadku wierszy młodopolskich były to ja częściej: jeziora, Tatry, Morze Śródziemne, wieczorne i nocne pejzaże wsi polskiej.
PARNASIZM polski sytuował się w opozycji do symbolizmu i impresjonizmu. Pierwotnie był to kierunek poezji francuskiej drugiej połowy XIX wieku, będący bezpośrednią reakcją na romantyczny kult wybitnej jednostki. Jego niewątpliwą zasługą było sformułowanie i teoretyczne uzasadnienia hasła „sztuki dla sztuki”. Sam termin wprowadził jeszcze Wiktor Hugo, a uprawomocnił Teofil Gautier, uważany za prekursora kierunku. Doktrynę estetyczną kierunku sformułowali już pisarze współtworzący właściwą grupę literacką Parnasu [m.in. L. de Lisle, T. de Banville, V. Laprade]. Jej istotą był protest przeciwko liryzmowi osobistemu w poezji, postulat poezji erudycyjnej, uczonej, obiektywnej i bezosobowej, elitaryzm i kunsztowność wypowiedzi, łącząca się koncepcja poety- rzemieślnika, a nie wizjonera czy wieszcza.
W Polsce nie pojawił się nigdy tekst krytycznoliteracki, który można by uznać za manifest polskiego parnasizmu, samym zaś terminem posługiwano się dość swobodnie jako synonimem „artystostwa” czy „estetyzmu”.
W poezji MP za parnasistów uznano: Z. Przesmyckiego - Miriama, A. Langego, K. M. Górskiego, z pewnymi zastrzeżeniami K. Zawistowską, L. Rydla i braci Brzozowskich.
Łączyło tych poetów przekonanie o wysokim posłannictwie sztuki, kult wypracowanej i wyrafinowanej formy, skłonność do rzadkich i trudnych struktur gatunkowych i wersyfikacyjnych, a także poszukiwanie inspiracji tematycznych w literaturze, mitologii i sztuce antycznej.
EKSPRESJONIZM jest kierunkiem , który w postaci stereotypowej i programowo określonej ujawnił się w literaturze polskiej dość późno, bo u schyłku I wojny światowej w wypowiedziach Stanisława Przybyszewskiego na łamach poznańskiego pisma „Zdrój” [Powrotna fala. Naokoło ekspresjonizmu i Ekspresjonizm, Słowacki i „Genezis z Ducha”]. Za pierwsze zjawiska o charakterze preekspresjonistycznym w literaturze MP można uznać dwa zbiory hymnów Kasprowicza wraz z jego dramatami poetyckimi Na Wzgórzu Śmierci i Uczta Herodiady, a po nich tom wierszy Micińskiego W mroku gwiazd oraz sporą liczbę utworów Komornickiej drukowanych w czasopismach młodopolskich.
U podstaw tego kierunku tkwiło filozoficzne założenie, że świat ma budowę dwoistą, a jego istotą jest stała walka ducha i materii, dobra i zła, ciemności i jasności, wolności i podporządkowania. Wobec tak postrzeganej rzeczywistości poeta powinien zajmować postawę aktywną, stając w obronie wartości pozytywnych. Obrona wartości moralnych i aktywizm wyraźnie odróżniają ekspresjonizm od symbolizmu, impresjonizmu i parnasizmu.
Styl młodopolskiej liryki ekspresjonistycznej charakteryzuje hiperbolizacja języka, gigantyzm obrazowania, kontrastowanie, symbolika i metaforyka czerpana z różnorodnych kręgów kulturowych (synkretyzm), wykorzystanie fantastyki, karykatury i groteski.
Młodopolski ekspresjonizm ukształtował się w dużym stopniu pod wpływem literatury niemieckiej przełomu wieków.
NEOKLASYCYZM zwany był też „odrodzeniem klasycznym”. Owo odrodzenie wiązać należy częściowo z powstaniem tzw. „szkoły romańskiej” w liryce francuskiej schyłku XIX wieku i jego oddziaływaniem na niektórych twórców polskich. Szczególnie widać to w twórczości poetyckiej Leopolda Staffa. To właśnie Staff dokonał neoklasycznej rekonwalescencji liryki MP, nasycając ją racjonalistyczną wizją świata, stoicką koncepcją życia, wyrażaną w tradycjonalistycznej poetyce, opartej na regułach ładu, harmonii i dyscypliny artystycznej. Staffowskie dążenie do zobiektywizowania języka liryki i zwrot w stronę tradycji antycznych znalazły wsparcie w twórczości poetów skupionych wokół „Museionu” [Morstin, Kościelski, Kozicki, Dębicki, Leszczyński, Mieczysławski, Konopacki), choć żaden z nich nie odegrał większej roli w dziejach dwudziestowiecznego polskiego neoklasycyzmu.
Zainteresowanie realiami zwyczajnego życia doprowadziło do wykrystalizowania się w drugim dziesięcioleciu XX wieku tzw. POETYKI CODZIENNOŚCI . Historycy literatury wiążą to także z poetyckimi dokonaniami Leopolda Staffa. Już bowiem w tomie Dzień duszy (1903) pojawił się utwór Zycie bez zdarzeń, wiersz zaskakująco odmienny od dotychczasowych modernistycznych pejzaży duszy i marzeń o mocy, gdyż programowo wręcz eksponujący nowy temat - zwyczajne , pospolite życie pozbawione niezwykłości i nowy rodzaj wzruszenia lirycznego - zachwyt nad codziennością ,zwykłością i szarością Zapoczątkował on nurt antymodernistycznych poszukiwań twórczych poszukiwań twórczych w liryce Staffa. Nurt współtworzony przez Jana Kasprowicza w Księdze ubogich (1916) i Moim mieście (1926) oraz przez poetów mniej znanych, S. Maykowskiego, A .Szczęsnego i LM. Staffa. Dzięki dokonaniom twórczym tych pisarzy nastąpiło odejście od dominującej wówczas podniosłej filozoficznej problematyki(zagadnienie celu i sensu istnienia, granic ludzkiego poznania itp.) i zwrot w stronę prozaicznej codzienności z jej pozornie mało ważnymi sprawami i mało efektownymi bohaterami (ludzie samotni ,biedni, niechciani i niekochani; staruszkowie, dzieci, zwykli mieszkańcy miasta).
Nowa tematyka przyniosła również zmianę języka poetyckiego ,zmierzającego konsekwentnie ku prostocie (ograniczenie metaforyki, stosowanie składni języka potocznego ,stylizacje prymitywistyczno- folklorystyczne).
Poezja dnia codziennego znalazła w okresie dwudziestolecia międzywojennego świetnych kontynuatorów w osobach Gałczyńskiego i Tuwima.
postawy
Najczęściej spotykaną postawą w MP był DEKADENTYZM. Punktem wyjścia była dla niego świadomość bankructwa filozoficznych, społecznych i estetycznych ideałów pozytywizmu, przekonanie o kryzysie moralności i zmierzchu kultury europejskiej. Powszechne wówczas poczucie kryzysu wszelkich wartości motywowało pojawienie się jednostki o specyficznym typie osobowości, ogarniętej „chorobą wieku”, „newrozą”, której najbardziej charakterystycznymi objawami były: nuda, zwątpienie, szyderstwo, przeczenie. Sztandarowym wyrazicielem poglądów młodego pokolenia stał się Kazimierz Przerwa - Tetmajer. Przeżycie dekadentyzmu zarejestrowane zostało przez poetów epoki MP w dwojaki sposób: w wierszach, które nazwać można programowymi [odnotowano w nich cały przewód myślowy dekadenckiego poglądu na świat](Koniec wieku XIX K. Przerwy - Tetmajera, Młode lata J. Stena) i w utworach będących zapisem typowych dla tej postawy stanów uczuciowych: melancholii, apatii, zniechęcenia, pożądania nirwany i śmierci, marzeń anarchistycznych i katastroficznych( Rozmyślania A. Langego, Na rozdrożu M. Komornickiej). Światopogląd dekadencki doprowadził do wytworzenia w liryce modernistycznej specyficznej poetyki, najpełniej wyrażającej się w pesymistycznym wizerunku podmiotu lirycznego, kreowanej sytuacji lirycznej, scharakteryzowanej już uczuciowości i wyobraźni.
POSTAWA AUTOTEMATYCZNA ograniczała się wyłącznie do literatury i była wyrazem ogólnej tendencji epoki do uzyskania autonomii sztuki w społeczeństwie i prób wywalczenia niezależności artysty. Zawarte w utworze literackim komentarze na temat samego twórcy, jego duchowego posłannictwa, procesu twórczego i dzieła ogarnęły w zasadzie całość zjawisk literackich MP. W dramacie i prozie fabularnej przejawiła się poprzez umieszczanie akcji w środowisku artystyczno - literackim (Karykatury, Próchno), w liryce natomiast przez tworzenie wierszy o roli poezji, utworów na temat poetów, wierszy będących swoistymi programami literackimi (Sztuka poetycka, Poeta, Poeci idealiści, I ciągle widzę ich twarze). Niezwykle rozpowszechnionym przejawem autotematyzmu stały się liczne utwory o utworach, a zwłaszcza sonet o sonetach, publikowane w takiej ilości, iż badacze poezji tej epoki Pisza wprost o zjawisku młodopolskiej sonetomanii.
POSTAWA SZYDERCZA ściśle wiąże się z intensywnym rozwojem młodopolskiej satyry i nazwiskami Jana Lemańskiego, Adolfa Nowaczyńskiego, Tadeusza Żeleńskiego - Boya, Benedykta Herza i In. Łącząca bardzo różnych twórców postawa niezgodna przejawy ówczesnej obyczajowości i literatury nie zawsze dotyczyła tych samych zagadnień.
Lemański, Nowaczyński, Herz na różny sposób w satyrze wierszem i prozą zwracali się przeciwko filistrowi (wrogowi młodego pokolenie i jego sztuki, człowiekowi uosabiającemu najgorsze cechy mieszczaństwa - obojętność na dobro ogółu, brak wyższych aspiracji, pogardę sztuki, bezideowość).
Nowaczyński z upodobaniem i złośliwością wyśmiewał galicyjskie (krakowskie) mieszczaństwo i biurokracje. Zwracał się również przeciwko martyrologiczno-cierpiętniczej , ukształtowanej przez romantyzm, mentalność całego społeczeństwa polskiego pogrążonego w rozpamiętywaniu własnych nieszczęść narodowych.
Młodopolscy szydercy z równą siła i konsekwencja zwrócili się przeciwko własnemu środowisku i twórczości, gdy tylko weszła ona w fazę pełnej dojrzałości, a następnie samo powieleń i artystycznych autoplagiatów.
Przedmiotem ironiczno- szyderczych ataków Boya, Leszczyńskiego, Mirandoli, Orkana stała się cyganeria młodopolska i jej mitologia „kapłaństwa sztuki”, zdezaktualizowane konwencje artystyczne, mody literackie.
Niezwykle ciekawym świadectwem przemian w świadomości literackiej MP było pismo satyryczne „Liberum Veto”, wychodzące we Lwowie i Krakowie w latach 1903-1905.
POSTAWA NEOROMANTYCZNA rozumiana jest jako kontynuacja idei, postaw, gestów i zachowań ukształtowanych w twórczości wielkich romantyków, dl których ojczyzna i naród były wartościami najważniejszymi. Liryka lat 1890-1918 przedstawia obraz nieco zaskakujący, bowiem przy bliższym i bezstronnym oglądzie okazuje się ciekawą pod względem artystycznym kontynuatorka romantycznych wzorców. Mamy tu przegląd różnie manifestujących się artystycznie postaw patriotyczno-narodowych: wiersze Langego Ojczyźnie i Listopad Daniłowskiego są próbą obrachunku z historycznym i społecznym sensem powstań narodowych, utrzymaną w stylu romantycznej retoryki; wiersz Kasprowicza, zaczynający się od słów „Rzadko na moich wargach…”, to jedno z najbardziej przejmujących osobistych patriotycznych wyznań; wzywające do walki wiersze Tetmajera, Żuławskiego i Słońskiego. Nawet u Rolicza- Liedera , twórcy będącego wręcz uosobieniem modernistycznego estetyzmu, znaleźć można wiersze traktujące o problematyce historycznej i narodowej.
POSTAWA SPOŁECZNA ujawniała się w twórczości wielu poetów młodopolskich. Była przejawem zwrotu w stronę spraw polskiej zbiorowości i wyjścia jedynie estetyczne odczuwanie świata. W praktyce oznaczało to nie tylko wprowadzenie tematyki społecznej do ówczesnej liryki, ale również konieczność wyraźnego światopoglądowego opowiedzenia się twórcy wobec opisywanej w utworach, nie zawsze idyllicznej rzeczywistości. Postawa bezkompromisowego demaskowania zła i krzywdy z jednoczesnym wskazaniem na ich społeczne źródła, najpełniej wyraziła się w twórczości pisarzy pochodzenia chłopskiego, którzy mimo szybkiego awansu społecznego, kulturowego i inteligenckich profesji nie zapominali o swoich związkach z rodzimym środowiskiem.
Tematyka chłopska zdominowała pierwsze tomiki Kasprowicza. Chłopskiej doli sporo wierszy poświęcił Orkan pewna liczbę tego typu utworów można znaleźć u Jedlicza. Krzywda społeczna i wyzysk proletariatu znalazły swego obrońcę w osobie Niemojewskiego.
Sporadycznie w stronę problematyki społecznej zwracali się Tetmajer, Lange, Nowicki.
POSTAWA REWOLUCYJNA powiązana była bezpośrednio z ideologią socjalistyczną i narodzinami partii politycznych opierających swoje programy działania na tych właśnie doktrynach ideowych [np. PPS, Wielki Proletariat].
Obok wierszy anonimowych twórców pojawiały się u schyłku lat 80. pierwsze utwory pisane przez popularnych później poetów [Kasprowicz, Lange, Nowicki], ale dopiero wydarzenia rewolucyjne lat 1905-1907 spowodują poszerzenie kręgu piszących na ten temat i powstanie sporej liczby wierszy bezpośrednio inspirowanych owymi wypadkami. Dla kilkunastu wybitnych poetów rok 1095 stanie się okazja do artystycznego wyrażenia swych radykalnych przekonań za pośrednictwem środków wyrazu dalekich od symbolizmu czy impresjonizmu.
tematy
PEJZAŻ
Poeci przełomu wieku XIX i XX poszukiwali takiego rodzaju pejzażu, krajobrazu, którego istotę określić można by w kategoriach dynamizmu, monumentalności i wzniosłości, ale też nieograniczoności, bezkresu, nieskończoności.
Kwintesencja pierwszego rodzaju krajobrazu stały się Tatry i stad też wzięła się popularność tematyki tatrzańskiej w poezji młodopolskiej. Innym tego powodem była specyficzna sytuacja Galicji, w której Zakopane odgrywało rolę nie tylko regionalnego, ale ponadzaborowego centrum kulturalnego.
Drugi rodzaj odnajdywano w krajobrazie morza, oceanu, falujących przestrzeni wodnych i w rodzimych pejzażach nizinnych, ukazywanych w różnych porach roku, ze szczególnym upodobaniem do jesieni i lata.
Konstrukcja młodopolskiego pejzażu poetyckiego najczęściej nie miała na celu zadziwienia wiernie odtworzonym szczegółem krajobrazowym, ale przede wszystkim zmierzała do jego emocjonalnego nacechowania, a z reguły do przekształcenia przestrzeni realnej w pejzaż wewnętrzny, będący odpowiednikiem psychicznych przeżyć podmiotu lirycznego.
EROTYKA
Tematyka erotyczna, miłosna w liryce tego okresu spotkała się z krytyka i oburzeniem, a niejednokrotnie z zarzutami o deprawację moralną, propagowanie wyuzdania i pornografii. Modernizm utożsamiony został z pornografią i wyuzdaniem, a poeci zostali uznani za gorszycieli niewinnej młodzieży. Wydaje się, że to nieporozumienie tkwiło w zupełnie odmiennej na tle dotychczasowej tradycji obyczajowej i literackiej propozycji normy intymności erotycznej, wynikającej z ówczesnych koncepcji miłości, a sprowadzającej się za Schopenhauerem do popędu seksualnego jako jednej z elementarnych sił rządzących zachowaniami człowieka.
Istota owej zmiany było nie tylko sugerowanie, ale i pokazywanie - obok duchowej - również zmysłowej strony miłości. Erotyczne zbliżenie przestano opisywać w języku wysoce zmetaforyzowanych aluzji. To odrzucenie erotycznego konwenansu, apoteoza nagości i seksualnej rozkoszy przeprowadzone zostały tyleż przez mężczyzn, co przez liczne w okresie MP poetyzujące kobiety.
FOLKLOR
Zainteresowanie folklorem było przejawem szerszego zjawiska społeczno-kulturowego i ideologicznego, zwanego ludowością młodopolską jego istota było przejmowanie i przyswajanie wybranych treści kultury chłopskiej przez inteligencję celem nadania kulturze narodowej odrębności i polskiej specyfiki. Najpowszechniej przejawiało się to w twórczości wysokoartystycznej, która wykorzystywała fabuły, wątki, motywy, realia, gatunki i formy wypowiedzi charakterystyczne dla ludowej twórczości oralnej. Poeci tego okresu szczególnie upodobali sobie polską pieśń ludową, powtarzając nie tylko jej schematy fabularne, ale i wzorce rytmiczne, wersyfikacyjne i stroficzne, sięgając też czasem do stylizacji gwarowej.
KULTURA WSCHODU
Jedna z cech charakterystycznych poezji młodopolskiej jest częstość sięgania po motywy czerpane z filozofii, literatur i kultur Wschodu. Fascynacje Orientem w kulturze przełomu wieków przebiegały w dwojaki sposób: bezpośredni, poprzez popularyzatorską i przekładową działalność pisarz [np. Lange, Żuławski), i pośredni, poprzez szeroką recepcję myśli filozoficznej Schopenhauera. Lektura dzieła tego niemieckiego filozofa Świat jako wola i wyobrażenie oraz jego ogromna popularność sprawiły, że orientalizm młodopolski z dużym uproszczeniem da się sprowadzić do indianizmu. U wielu pisarzy pojawiały się watki, pojęcia i kategorie czerpane z dwóch podstawowych systemów filozoficzno-religijnych: buddyzmu i wedyzmu.
BIBLIA
Motywy czerpane z Biblii stanowiły skróty metaforyczne trudne do zastąpienia. Liryka MP jest dowodem kulturowej żywotności tych wzorów i kontynuacji tradycji stanowiących o europejskości naszej literatury. Znajomość Biblii służyła poetom przede wszystkim do werbalizacji własnej postawy religijnej. Często jednak przywoływana była jako uniwersalny poetycki szyfr dla wyrażenia przeżyć uniwersalnych, postaw i zagadnień etycznych i metafizycznych.
W liryce tego okresu szczególne zainteresowanie okazywano wielkim biblijnym grzesznikom, Kainowi, Judaszowi, Ewie, Salome, Magdalenie. Ogromną fascynacje wzbudzały również tajemnica zła i postaci je uosabiające - szatan, Lucyfer; oraz temat apokaliptycznej wizji końca świata i Sadu Ostatecznego.
ANTYK
W literaturze europejskiej przełomu wieków konkurowały ze sobą dwie wizje kultury antycznej: parnasistowska - przedstawiająca statyczna, harmonijną i beznamiętną Grecję marmurowych posągów i idealnego arkadyjskiego pejzażu, ożywionego czasami idyllicznymi igraszkami faunów i nimf, oraz Nietzscheańska - wizja Grecji mrocznej, heroicznej i dynamicznej, której sztuka powstała z potężnych konfliktów i z przejawiania się irracjonalnych sił z trudem opanowywanych przez ład estetyczny. MP odwoływał się w znacznym stopniu do wzorca parnasistowskiego, czasami go nieco dynamizując. Modernistycznej fazie MP właściwa była stała się dekadencka interpretacja antyku w poezji, sprowadzająca się do ukazywania starożytnej przeszłości jako świata ideałów i wartości niemożliwych do zrealizowania tu i teraz oraz symboliczna trawestacja i interpretacja mitów antycznych jako uniwersalnych wzorów ludzkiego losu. Natomiast heroiczno-aktywistyczna wizja antyku znalazła swe znakomite realizacje nie w poezji okresu, lecz w dramatach Wyspiańskiego.
język liryki młodej polski
M. Podraza-Kwiatkowska jako pierwsza dokonała wstępnej typologii najbardziej charakterystycznych „języków” w liryce przełomu wieków, wyróżniając język poetycki magiczno-inkantacyjny (magicznych formuł i zaklęć), charakterystyczny dla Micińskiego, odwołujący się do słów egzotycznych lub obcych, rzadko występujących w naszym języku.
Odmiana filologiczna, znamienna dla poetów „słowiarzy” zafascynowanych morfologia i semantyka języka, opierała się na tworzeniu wyrazów nowych, na odszukanych znaczeniach wyrazów starych, na wyrazach odmłodzonych przez dodanie nietypowych przyrostków.
Typ trzeci wiąże się z powszechną wówczas tendencją do uzyskania stylu wysokiego, nasyconego w dużym stopniu nazwami osób z wyższych sfer, wyszukanych zapachów, klejnotów i minerałów, stylu dyskretnie archaizowanego i często opartego na inwersji składniowej.
Z językoznawczego punktu widzenia styl twórczości poetyckiej MP charakteryzuje się powszechną tendencja do archaizacji. Archaizowano na różne sposoby: poprzez środki fonetyczne, archaiczną ortografię, archaizmy fleksyjne czy składniowe.
Innym powszechnym zabiegiem była stylizacja gwarowa. Poeci nasycali teksty dialektyzmami, tzn. formami fonetycznymi, fleksyjnymi, słowotwórczymi i leksykalnymi typowymi dla gwar, ze szczególnym uprzywilejowaniem gwary podhalańskiej.
Ówczesne próby ustalenia nowej konwencji poetyckiej najsilniej wyraziły się w tendencjach do tworzenia różnorodnych neologizmów, zwłaszcza słowotwórczych i leksykalnych.
WIERSZE
kierunki i style
SYMBOLIZM
ANIOŁ PAŃSKI - k. Przerwa - tetmajer
Na Anioł Pański biją dzwony,
niech będzie Maria pozdrowiona,
niech będzie Chrystus pozdrowiony...
Na Anioł Pański biją dzwony,
w niebiosach kędyś głos ich kona...
W wieczornym mroku, we mgle szarej,
idzie przez łąki i moczary,
po trzęsawiskach i rozłogach,
po zapomnianych dawno drogach,
zaduma polna, Osmętnica... Idzie po polach, smutek sieje, jako szron biały do księżyca... Na wód topiele i rozchwieje, na omroczone, śpiące gaje, cień, zasępienie od niej wieje, włóczą się za nią żal, tęsknica... Hen, na cmentarzu ciemnym staje, na grób dziewczyny młodej siada, w świat się od grobu patrzy blada...
Na Anioł Pański biją dzwony, niech będzie Maria pozdrowiona, niech będzie Chrystus pozdrowiony... Na Anioł Pański biją dzwony, w niebiosach kędyś głos ich kona...
Na wodę ciche cienie schodzą, tumany się po wydmach wodzą, a rzeka szemrze, płynie w mrokach, płynie i płynie coraz dalej... A coś w niej wzdycha, coś zawodzi, coś się w niej skarży, coś tak żali... Płynie i płynie, aż gdzieś ginie,. traci się w górach i w obłokach, i już nie wraca nigdy fala, co taka smutna stąd odchodzi, przepada kędyś w mórz głębinie i już nie wraca nigdy z dala...
Na Anioł Pański biją dzwony, niech będzie Maria pozdrowiona, niech będzie Chrystus pozdrowiony... Na Anioł Pański biją dzwony, w niebiosach kędyś głos ich kona...
Szare się dymy wolno wleką nad ciemne dachy, kryte słomą - wleką się, snują gdzieś daleko, zawisną chwilę nieruchomo i giną w pustym gdzieś przestworzu... Może za rzeczną płynąc falą polecą kędyś aż ku morzu... A mrok się rozpościera dalą i coraz szerzej idzie, szerzej, i coraz cięższy, gęstszy leży, zatopił lasy, zalał góry, pochłonął ziemię do rubieży, na niebie oparł się ponury...
|
Na Anioł Pański biją dzwony, niech będzie Maria pozdrowiona, niech będzie Chrystus pozdrowiony... Na Anioł Pański biją dzwony, w niebiosach kędyś głos ich kona...
Idzie samotna dusza polem, idzie ze swoim złem i bólem, po zbożnym łanie i po lesie, wszędy zło swoje, swój ból niesie i swoją dolę klnie tułacza, i swoje losy klnie straszliwe, z ogromną skargą i rozpaczą przez zasępioną idzie niwę... Idzie jak widmo potępione, gwiżdże koło niej wiatr i tańczy - w którą się kolwiek zwróci stronę, wszędzie gościniec jej wygnańczy - nigdzie tu miejsca nie ma dla niej, nie ma spoczynku ni przystani... Idzie przez pola umęczona, łamiąc nad głową swą ramiona...
Na Anioł Pański biją dzwony, niech będzie Maria pozdrowiona, niech będzie Chrystus pozdrowiony... Mgły jesienne - W. Rolicz - lieder
I dobre słońce wdzięcznie przyswiecało zbiorom; Dziś rżyska ostre kolą, a na rżyskach głusza Siedzi w płachcie i długi wzrok rzuca ku borom.
Chciałbym wody zaczerpać ze zmysłowej studni, Wylegać się u źródeł na rozkoszy darni... Za późno! nad źródłami wiatr północny dudni, Żuraw sterczy jakoby komin po piekarni.
Więc mi straszno; lecz czasem, kiedy noc spoziera W me oczy, sny zlatują - o, smutna ułudo! - O biodro namiętności myśl się ma ociera, Jak Arabka brązowa o rumackie udo.
|
Zawistowska Kazimiera - Mniszki
Idą ciche, powiewne przez jasne przestrzenie,
Przez łąk szmaragd sycony złocistymi skrami,
Przez biel sadów... tak idą białymi parami
Jak stężałe w powietrzu modlitewne pienie.
Idą senne jak duchów zakwefione cienie
I tuląc wiotkie dłonie jak konchy perłowe
Sypią wokół okrągłe ziarna różańcowe -
Na zasiane fiołkami sypią traw zielenie.
W skrach słonecznych te mrokiem wybielone ręce
W jakiejś pieśni świetlanej akordy się wiążą...
I zda się, że tak idąc, wiedzą, kędy dążą...
Oczy mniszek rozwarte, jasne i dziecięce,
Lotne stopy prowadzą, skrzydlate zachwytem,
W Atlantydy kraj śniony, przepojon błękitem.
Tadeusz Miciński - Emir Rzewuski
Hiacynty wystrzeliły nad grobem Jezusa:
Maria z Magdali!
Nepenthesy czarne nad grobem Jezusa:
Mahomet-Ali!
Róże się krwawią nad grobem Jezusa:
Katarzyna z Sieny!
Paprocie tajne nad grobem Jezusa:
z ksiąg Awiceny!
Nenufary ciche nad grobem Jezusa:
mniszki śnią mękę!
Niebo wieczorne nad grobem Jezusa:
kometa Enke!
Ogrody pustyń nad grobem Jezusa:
Maria z Magdali.
Tarcze zagasłe nad grobem Belusa:
Mahomet-Ali.
Sfinksy olbrzymie wśród gór Edypa:
człowiek wybrany!
Nad Gopłem czarna opuszczona lipa:
wieszcz obłąkany!
Upiorna zorza nad oceanem,
okręt wśród lodu!
Na świecie idę - w kraju nieznanym
wódz bez narodu!
IMPRESJONIZM
WIDOK ZE ŚWINICY DO DOLINY WIERCHCICHEJ -K. Przerwa-tetmajer
Taki tam spokój... Na gór zbocza
światła się zlewa mgła przezrocza,
na senną zieleń gór.
Szumiący z dala wśród kamieni
w słońcu się potok skrzy i mieni
w srebrnotęczowy sznur.
Ciemnozielony w mgle złocistej
wśród ciszy drzemie uroczystej
głuchy smrekowy las.
Na jasnych, bujnych traw pościeli
pod słońce się gdzieniegdzie bieli
w zieleni martwy głaz.
O ścianie nagiej, szarej, stromej,
spiętrzone wkoło skał rozłomy
w świetlnych zasnęły mgłach.
Ponad doliną się rozwiesza
srebrzystoturkusowa cisza
nieba w słonecznych skrach.
Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną -
patrzę w dolinę, w dal:
i jakaś dziwna mię pochwycą
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal...
Leśmian Bolesław -
W odmetach wieczoru
Słońce, zagrzęzłe w odmętach wieczoru,
Spoza chat czubów i przyłbicy młyna
Jeszcze się resztą świateł przypomina
Upatrzonemu wśród sadów jezioru...
Jezioro barwnym powleka się mrokiem,
Co, rozwidniając, nie widzieć pozwala...
Z wędrownym błyskiem spotyka się fala
Pod umówionym w głębinie obłokiem.
Obłok swój bezruch kojarzy z fal ruchem...
Fala swe rysy i szczerby i sznury
Przesuwa z wolna za wiatru podmuchem
Przez jego piętra z ognia i purpury...
Purpura łamie błękitów przegrody
I w nieprzejrzyste rozżarza się złoto
Poprzerywane plam czarnych ślepotą,
Jakby tan nagła nieobecnosć wody
Ujęła barwom podłoża dla czaru...
Drzewa wraz z brzegiem i garścią gołębi
Odbite chwiejnie, spragnione bezmiaru
Do zaniedbanej powracają głębi
Z której powstały -- i nadal w niej kwitną.
Zieleń ich możesz nazywać błękitną --
I purpurową i złotą.... W wód cieniu
Jest nią i nie jest, posłuszna imieniu
Które jej nadasz, muśnięty fal wzrokiem.
Woda pod światło drzew liście kołysze
Wsłuchane w szmer swój nad wodą i w ciszę
Pod umówionym w głębinie obłokiem.
Po jego piętrach, od podstaw do szczytów
Wspak odwróconych w kształt sprzecznej ruiny,
Duch, wzwyż stąpając, wciąż schodzi w głębiny,
Z państwa purpury w świat zgasłych błękitów.
I, schodząc, barwy odmienia bez końca:
To -- purpurowy, to -- czaaary, to -- złoty,
Posłuszny zejściu swojemu w ciemnoty
Wód, zapatrzony w przeróżną śmierć słońca.
Śmierć, co zagrzęzła w odmętach wieczoru,
Spoza chat czubów i przyłbivy młyna
Jeszcze się resztą świateł przypomina
Tobie i twemu wśród sadów jezioru...
Leopold Staff -
MELODIE ZMIERZCHÓW
Autorowi Melodii mgieł K. Tetmajerowi
Porzućmy groty głuche, gdzie dzień nas zepchnął złoty,
Na świat biegnijmy, chyże na ziemię zwróćmy loty!
Zapada jasne słońce. Szybko jak błyskawice
Lećmy dłoniami mroku zakrywać słońcu lice.
W przepaści je zepchniemy, na złoty pył potłuczem
I wzlecim popod niebo żurawi ciemnych kluczem.
Potem się rozpierzchnijmy na wszystkie świata strony
I cicho rozwiewajmy zmierzchowych szat welony.
Obleczmy w czarny jedwab jeziora szybę gładką,
Biegnijmy czoła szczytów obrzucać cieniów siatką.
A gdy spotkamy słońca promień lub blask zbłąkany,
Tropmy go przez gór grzbiety, lasy i śpiące łany;
A gdy ścigany w wody zwierciadło ciemne wpadnie,
Gońmy go wśród fal cichych i w muł zagrzebmy na dnie;
Gdy w jar się skryje, wpędźmy w najgłębsze go szczeliny
I zasnuwajmy szarą tkaniną pajęczyny.
Lećmy, wiotkie i ciche, w sioła, w uśpione chaty,
Z serc ludzkich smutków gorzkich wykradać plon bogaty
I po błękitów bladej rozrzućmy je roztoczy,
Aż od nich całe nieba sklepienie się zamroczy.
Potem, znużone, senne, milcząco i powoli
Połóżmy się, by spocząć, w bruzdy zoranej roli
I patrzmy, jak noc idzie siać ziarna gwiazd złociste,
Z których dla marzycieli wzrosną snów kwiaty czyste.
PARNASIZM
LANGE- RYM
(Do jednej pani, która ganiła moje rymy zbyt proste)
Władysławowi Reymontowi
I
A więc nie lubi pani mych rymów, zbyt prostych?
Wolałabyś, by pieśń ma dźwięczała niezwykle,
Świecąc jako potrójnie złocony akrostych -
Rymy powiązanymi w niespodziane cykle.
Prawda, rym jest dla pieśni, czym dla mózgu czerep,
Co myśl okrywa ludzką, jak perłę szczeżuja,
Rym to niebo i słońce, to piekło i ereb:
W nim muzyka istnienia jakby echem buja.
Im melodia bogatsza, pierś oddycha szerzej -
I promienistsze barwy w rymów hiacyncie -
A pieśniarz, mknąc ku górze do niebieskich wierzej,
Zda się wołać słuchaczom: Płyńcie za mną, płyńcie!
Bo rym, gdy z niespodzianych, rzadkich sylab splecion,
Zda się, że treść natury lepiej uwypukli!
Jak potęgę wzburzonych fali morskiej wrzecion
Gromada nimf, złocistych od złocistych pukli.
II
Tak! rym czasem ma szczęki kutych w ogniu żelaz,
A czasem niby echo jakichś wspomnień rajskich;
Czasem, zda się, jak bogów pełna Anafielas -
Lub samotna pustynia proroków hebrajskich.
Są rymy, które dzwonią jak rycerski brzeszczot,
Są rymy, które huczą jak miedziane gongi,
Które tchną pocałunków zapachem i pieszczot;
Są, zda się, marmurowe jak greckie posągi,
Są rymy tak szalone jak skoczne fandango;
Są, w których grób uśmiechu ślad ostatni zatarł;
Są, które pachną piżmem, żywicą, hidrangą,
Są, rzekłbyś, jako bogów widomy awatar.
Rym to wszystko: melodia, zapach i koloryt,
Myśl, forma, bicie serca. Słuchaj ty, co śpiewasz:
Niechaj z tych rond i ballad, sonetów, rifiorit
Dusza wytryska, ale rymu nie lekceważ!
Tracisz mocy połowę, myśl od rymu dzieląc,
Bo czemuż zielenieje w rymie pól aksamit?
Huczy wicher, żeś gotów w duszy swej się przeląc?
Czemu przeszłość w nim żyje, jak w twierdzach piramid?
Przeto, że treść i forma są jak brat ze siostrą:
Niech ci żadne nie będzie jako pan lub Murzyn,
I kiedy razem skrzydła ku niebu rozpostrą,
Niech płyną jak dwa duchy dwu bliźniaczych drużyn.
Wiem! Kocham rym jak słodki upojenia kielich,
Potężny jako włócznia, cenny jako szmaragd,
Jasny jak kryształ, rzewny jako pieśni El...ych,
A tęczami płonący jak strugi katarakt.
Świat rymów jest tak dla mnie jak gotycki kościół,
Którego szczyt niebieskich - rzekłbyś - sięga posów;
Żyłem w nim, ale duch mój na dwoje się rozciął
I słucham teraz nowych niespodzianych głosów.
III
Pierś mi strawił zatruty mego wieku rozczyn -
Duch zmęczony, że sam by pragnął siebie przerość,
Tęskni dziś za spokojem zapomnianych wioszczyn,
Gdzie, pod lip starych cieniem, kwitnie złota szczerość.
Znudziły mnie zawroty tej abrakadabry -
Prostoty chcę, zieleni śród lasów i opól;
Nęcą mnie kraśne maki i niebieskie chabry,
Szmery wód, ciche szumy rokicin i topól.
I chciałbym ksiąg zapomnieć, których czar mnie urzekł,
I stanąć odrodzony śród zielonych muraw,
I usiąść nad strumieniem w kole dobrych wróżek
Lub ulecieć nad pola jak swobodny żuraw.
I chciałbym, zapomniawszy pieśni kłamnych syren,
Wsłuchać się w tajemnice borów Zendawesty,
I jak jaskółka spadać na prostaczy świren,
Lub kwitnąć jak na piaskach nadwiślańskich rdesty.
I tak chciałbym, z nieziemskich odrodzony przyczyn,
Pojąć pieśń, którą śpiewa dziś stuleciu ziemia,
Którą pszczół roje brzęczą śród gryk i koniczyn,
I którą szumią ludzkie ule i żeremia.
Bo wierzę, że w tych szumach żyje boża czeladź
Kwiatów, ptaków, motyli - i chciałbym balsami
Zapach łąk w serce przelać - i z wolna się wcielać
W treść istot, z którą w końcu duch się utożsami.
Chciałbym, by światło błysło w moich oczach ślepych,
Bym je zamknął na fałszu uwodzące złoto,
Bym, pojąwszy natury prostotę i przepych -
Jak ona lśnił przepychem naraz i prostotą.
IV
Niech mi nikt nie zarzuca, że pieśń moja pełza,
I żem opuścił rymów tęczowe Dżennaty,
Lecz moja dłoń pegaza swego sama kiełza:
Szukam ciszy, bo w ciszę duch mój nie bogaty.
Kochałem perły rymów. Poznałem najrzadsze
Klejnoty mowy bogów i najsłodszy zapach
Ich kwiatów. Po czarownym pieśniarzy teatrze
Wędrowałem swobodnie, jak po znanych mapach.
Ale dzisiaj już rymy dobieram najprostsze,
Po Edenie płaczący, jak po synach Rizpah -
Bo serce mi przebiło długich zwątpień ostrze
I spoglądam w tę stronę, gdzie odrodzeń wyspa.
Więc nie dziw się, że u mnie nie napotkasz częstych
Rymów, wyświątecznionych w brylantach i perłach:
Są, którzy gonią rzadkie rymy. Lecz drwię z tych,
Co to czynią. Jam pielgrzym, co wchodzi na Gierłach,
Więc rzucam wszystek ciężar - i chcę na gołoledź
Szczytu gór iść swobodny - z jedną tylko cytrą,
A duch jakiś mi szepce: Poleć w górę, poleć!
I pożegnaj na wieki wszelką sztukę chytrą.
V
Tak, bo rym się bez trudu w poezję ularwi:
Poezja dziś z swych wyżyn zeszła w nędzę dolin,
A każda ciemna fala uda falę Narwi,
I dzisiaj sztuka rymów, to nuta mandolin.
Jest tralala na wszystko - formuły, algebra -
W legiony dziś się rozrósł wierszopisów szereg,
I rymy leją gładko, niby wodę z cebra,
A łatwo tak, jakby to był walc lub oberek.
Są i dziś, którzy pieśni podniósłszy chorągiew,
Niepamiętni światowych złoceń i uszerścień,
W leśnej głuszy słuchają śpiewu makolągiew,
Szukając gdzie natchnienia czarodziejski pierścień.
Chwała wam, o pieśniarze, bólu wychowańce,
Co bój toczycie z tłumem ciemnoty dziwożon
I znajdujecie w liliach jad, i krew w sielance;
Przed wami czcią przepełnion stoję i ukorzon.
Ale więcej jest takich, co jakoby chrząszcze
Brzęczą - rymy odwieczne przebrzmiałych kantylen,
Bo im już przerąbano od dawna te gąszcze,
Gdzie nad majakiem pieśni dzisiaj płacze sylen.
VI Nie lubię rzeczy łatwych. Lubię łamać granit,
Lubię słuchać, jak szumią oceanów larga,
Jak płaczą nad Tytanem chóry Oceanid,
Gdy Jowisz się nad nimi piorunami jarga.
Więc innej szukam drogi. Może pieśń upiększy
Rym, jaki nam gęślarze zostawili dzicy -
Pierwotni - lub ów pieśniarz najprostszy, największy,
Wojciech święty, co śpiewał o Bogarodzicy.
Albo śpiewać, jak niegdyś Imćpan Rey z Nagłowic,
Co nie znał rymów złotych ani dźwięcznych cytar,
Lecz duszę miał czującą i wzrok jak ostrowidz
I jędrnych słów na gładkość cukrzoną nie wytarł.
Lub dziwną stworzyć mowę: ni to wiersz ni proza -
I aby w tajemniczych prozy tej orkiestrach
Płynęła przeczuciowa mgieł mistycznych groza
I drgał podziw i zapał, śmiech i płacz, i przestrach.
Biały wiersz - cud nad cudy - lampa czarodziejska,
Heksametr, z ilionowych wzięty wykopalisk,
Jak pantera, wygięta w skok - strofa alcejska:
Oto, co dziś mnie nęci niby wzrok odalisk.
VII
A ty, wieszczu, nim przyjdzie dni twoich odwieczerz,
W górę płyń, jako czujny ideału żniwiarz -
I waż, czyli wyroczne słowa swe wyrzeczesz -
I czy nakazem bożym wolę swą ożywiasz.
A kiedy się zabłąkasz śród życiowych bezdróż -
Pogardę miej dla chwały, dla śmiechów i zniewag,
I z żadną tu na dole nicością się nie zdruż -
Spokojny, jako z siebie świat rodzący śpiewak!
Zawistowska Kazimiera -
Kleopatra
Piła dusze, jak perły w rubinowej czarze -
Antonia i Cezara dusze piorunowe -
A zdjęte im ze skroni przepaski laurowe
Przy heleńskiej, złocistej, wieszała cytarze.
Z orłów Romy służalcze poczyniwszy straże,
W szept peanów stroiła ich surmy bojowe -
Na zwycięskich sztandarów zwoje purpurowe
Kładła stopy, twą wargą pieszczone Cezarze?...
Wszystką rozkosz wyssawszy, wszystką słodycz ziemi,
Jak kwiat słońcem przesycon w dzień lata upalny,
Kleopatra oczyma śledzi znużonemi
Śmierć Antonia i tryumf Oktawia brutalny...
A jej piersi królewskie, głośne wieszczów pieniem
Szmaragdowym, śmiertelnym, oplótł gad pierścieniem.
EKSPRESJONIZM
Miciński Tadeusz -
Msza żałobna
Idę nad brzegiem zamarzłego morza
[o Matko Święta, zmiłuj się nad nami] -
wydęte - głuche - lodowe bezdroża
[o Matko Święta, zmiłuj się nad nami] -
z czarnych rozpadlin wylatuje śnieg -
i z dzikim świstem uderza na brzeg.
Tu skały groźne - tam oślizgłe jary -
kłębią się - wyją - na powietrzu mary;
wody rzegocą głucho pod stopami -
[o Matko Święta, zmiłuj się nad nami].
Ja niegdyś Roger - król Normanów -
z pychy sławiony i czarnego męstwa -
wielem dokonał przy woli szatanów,
wieże na gwiazdach budując i księstwa -
Choremu niosę grzechów odpuszczenie,
ale z mej duszy któż mię wyratuje?
słyszę w głębinach niepojęte drżenie -
morze swój kaftan szalonego pruje.
Na turni kościół, a w podziemiach blask -
słyszę anielski śpiew i lodów trzask.
Wejdę na chwilę pomodlić się Bogu -
wściekły mię wicher odtrąca od progu;
ale przez okno widzę złoty tron -
w światłach tęczuje mi lecący szron -
a w tęczach widzę rozśpiewany chór -
na tronie rycerz - mój pośmiertny wtór.
Włos czarny mu w połowie zakrył trupią twarz -
z sześciorga skrzydeł płynie krew do czasz.
Na harfie niemej gra - szatański zawtórzył śmiech
tej męce. Rzekłem: pieśń Twoja odpuszcza Ci grzech.
Z gór się olbrzymich bory łamały wśród łkań -
rzekłem: rycerzu, ty się zorzą stań.
Tysiące nad nim złotych rozbłysnęło piór,
księżyc, jak kielich czerwony wśród chmur.
Drzewa szły za nim - i krze - i ptastwo - i mogilny głaz -
i aniołowie w blasku swych nieziemnych kras -
i czarne smugi dziko rozkrakanych wron -
w pustym kościele ktoś uderzył w dzwon.
[O czarna męko moja, o morze - wyjące pod krami - !...]
rzekłem, odchodząc: duchy, pokój z wami.
NEOKLASYCYZM
LEOPOLD STAFF
PRZEDŚPIEW
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.
POETYKA CODZIENNOŚCI
KASPROWICZ - KSIĘKGA UBOGICH III
Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata
Przed chatą mały ogródek,
A w nim - o ludzie zmęczeni! -
Czuwa nad naszym spoczynkiem
Rząd pewnych siebie jasieni.
Rozłożył swoje korony -
O ludzie, nękani strachem! -
Nad zrębem naszego domu,
Nad domu naszego dachem..
Nie ma tu nic szczególnego...
Droga się snuje pod płotem -
Skąd ona i dokąd wiedzie,
Prawie nie myślę o tem...
Bo na cóż taka świadomość,
O ludzie, zbytnio ciekawi!? -
Poranek zeszedł nad drogą,
Droga się w blaszkach pławi!
Ach! dokąd wy tak spieszycie,
O ludzie, tęsknotą gnani?
Tu las jest, tu potok szumi,
Wyzwolon z głaźnej otchłani...
Nie ma tu nic szczególnego...
Dzwon się odezwał z wieży,
W czerwcowych omżach południa
Łąka rozkwitła leży.
Pozbywa się moje serce -
O ludzie, żyjący nadzieją! -
Wszelakiej skazy, gdy widzę,
Jak trawy śmiać się umieją.
Gdy stojąc w progach tej chaty -
O ludzie, żądni bogactwa! -
Wyciągam ręce i zgarniam
Skarby bożego władztwa...
Nie ma tu nic szczególnego...
Bo jakiż cud tu być może,
Gdzie w wieczór na górskich szczytach
Żagwią się ognie boże?
Zagasły!... Że zgasły tak prędko -
O ludzie, żywota chciwi! -
l że zagasnąć musiały,
Nikt tu się temu nie dziwi.
Z głębin tych mroków błękitnych -
Walczący z chwiejnością ludzie! -
Przypływa ku mnie dziś pewność
O cudzie i o nie-cudzie...
Nie ma tu nic szczególnego,
Żadnych tu dziwów świata:
Fundament z skalnych odłamów,
Z płazów świerkowych chata.
POSTAWY
POSTAWY MODERNISTYCZNE
DEKADENCKA
K. PRZERWA - TETMAJER
KONIEC WIEKU XIX
Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może
równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?
Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,
którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.
Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,
co się zabija, kiedy otoczą go żarem?
Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny
może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?
Rezygnacja?... Czyż przez to mniej się cierpieć będzie,
gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny?
Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,
kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?
Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie.
co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.
Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.
AUTOTEMATYCZNA
K. PRZERWA - TETMAJER
EVVIVA L'ARTE!
Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!
Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!
Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!
Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l'arte!
SZYDERCZA
Żeleński Tadeusz Boy
Spowiedź poety
Kiedy za oknem śnieg prószy
Lub szemrzą jesienne deszcze,
Naówczas w głąb własnej duszy
Chmurni wpatrują się wieszcze.
Myśl ich szybuje skrzydlata
Hen, nad wszechbytu gdzieś progiem,
A duch wyniosły się brata
Z sobą jedynie i z Bogiem.
Rozwiej się jakaś otwiera
Nad niebios błękity szersza -
A skutek: u Gebethnera,
Po kop. pięćdziesiąt od wiersza.
I mnie, choć biorę mniej siono,
Zdarza się w nocy czy za dnia,
Ze lica żarem mi spłoną,
Gdy duch sam siebie zapładnia;
Ze lecę w nieziemskie kraje
Ze skrzydeł dwojgiem u ramion,
I krótko mówiąc, doznaję
Natchnienia klasycznych znamion.
Lecz, ach, gdy pruję powietrze,
W sferyczną wsłuchany ciszę,
I duch mój zwolna na wietrze
Nad jaźnią mą się kołysze,
Gdy spojrzę z kresów wieczności
Na moją nędzę przyziemną,
Gorzki żal w piersi mej gości
I w oczach od łez mi ciemno.
Im bliżej mi już do granic
Przelotnej ziemskiej pielgrzymki,
Tym bardziej w sercu mam za nic
Te moje mizerne rymki;
Młodości rozmach bezczelny
W chłodną rozwagę się zmienia
I w duszy, przedtem tak dzielnej,
Lęgną się hydry zwątpienia;
Myśli w pytajnik się piętą
I w głowie zamęt mi czynią,
Czy jestem bożym poetą,
Czy tylko zwyczajną świnią?...
Czy jestem tańczącym faunem
Na gaju świętego zrębie,
Czy tylko cyrkowym klaunem,
Co sam się pierze po gębie?...
Czym owoc duszy mej rodził
W żywota pobożnych mękach,
Czym tylko figlarnie chodził
Po jasnym świecie na rękach?...
Czy, jak mi radził pan Galie,
Byłem jak Byron i Dante,
Czy tylko w pustoty szale
Składałem śpiwki galante?...
I duch mój sztywne ramiona
Pręży w mrok szary i mglisty,
I w piersiach łka coś i kona,
I chwytam za papier czysty.
Po głowie mi się coś roi,
W sercu coś kwili, coś gęga,
I śnię już w tęsknocie mojej,
Ze się coś "serio" wylęga.
Ale na próżno się silę,
Czas trawię na wzlotów próbę,
Na papier płyną co chwilę
Słowa niechlujne i grube.
Wdzięczą się do mnie tak świeże,
Jak piersi młodych dziewczątek,
I chęć obłędna mnie bierze
W mych natchnień wcielić je wątek.
Szeregiem mienią się długim,
Niby błyszczące klejnoty,
I chciałbym, jedno po drugim,
Na łańcuch niżąc je zloty.
Kuszą mnie czarem niezdrowym:
Im które z nich jest plugawsze,
Tym bardziej w kształcie spiżowym
Chciałbym je zakuć na zawsze.
I patrzę na swoje płody,
I żądzą przewrotną płonę,
I ryczę jak Orang młody,
Gdy gwałci polską matronę.
Próżno się kajam i bronię,
Dręczony pokus torturą,
Próżno w dróg mlecznych ogonie
Oczyścić chciałbym me pióro,
Archanioł, co z mieczem stoi
Przy świętym poezji chramie,
Nie wpuszcza piosenki mojej
I mówi: "Pójdziesz, ty chamie!"
I tak się tułam po świecie,
I żal, i smutek mnie dławią,
Żem jest jak nieślubne dziecię,
Z którym się grzeczne nie bawią...
Trudno, choć dola ma twarda,
W bezsilnej miotać się złości:
Zostaje dumna pogarda
Lub apel do potomności;
A jeślim gwary ojczystej
Choć jeden przysporzył klawisz,
Ty mnie od hańby wieczystej,
O mowo polska, wybawisz!
postawy neoromantyczne
PATRIOTYCZNO-NARODOWA
TA, CO NIE ZGINĘŁA - e. słoński
1
Rozdzielił nas, mój bracie,
zły los i trzyma straż -
w dwóch wrogich sobie szańcach
patrzymy śmierci w twarz.
W okopach pełnych jęku,
wsłuchani w armat huk,
stoimy na wprost siebie -
ja - wróg twój, ty - mój wróg!
Las płacze, ziemia płacze
świat cały w ogniu drży...
W dwóch wrogich sobie szańcach
stoimy ja i ty.
2
Zaledwie wczesnym rankiem
armaty zaczną grać,
ty świstem kul morderczym
o sobie dajesz znać.
Na nasze niskie szańce
szrapnelów rzucasz grad
I wołasz mnie i mówisz:
To ja, twój brat... twój brat!
Las płacze, ziemia płacze,
w pożarach stoi świat,
a ty wciąż mówisz do mnie:
To ja, twój brat... twój brat!
3
O, nie myśl o mnie bracie,
w śmiertelny idąc bój,
I w ogniu moich strzałów,
jak rycerz mężnie stój!
A gdy mnie zdala ujrzysz,
od razu bierz na cel
I do polskiego serca
moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
I co noc mi się śni,
że TA, CO NIE ZGINĘŁA,
wyrośnie z naszej krwi.
SPOŁECZNA
J. KASPROWICZ
SONETY. Z CHAŁUPY
I
Chaty rzędem na piaszczystych wzgórkach;
Za chatami krępy sad wiśniowy;
Wierzby siwe poschylały głowy
Przy stodołach, przy niskich obórkach.
Płot się wali; piołun na podwórkach;
Tu rżą konie, ryczą chude krowy,
Tam się zwija dziewek wieniec zdrowy
W kraśnych chustkach, w koralowych sznurkach.
Szare chaty! nędzne chłopskie chaty!
Jak się z wami zrosło moje życie,
Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy...
Dziś wy dla mnie wspomnień skarb bogaty,
Ale wspomnień, co łzawią obficie -
Hej! czy przyjdzie czas, co łzy te spłoszy?!...
XV
Miała rolę, sprzedali jej rolę -
Były czasy gradu i posuchy,
Kubę dawno zamknął grób już głuchy,
A skąd płacić, gdy pustki w stodole?
Pożegnała ze łzami swe pole,
W służbę poszły nieletnie dziewuchy,
I na plecach kawał starej pstruchy,
Tak na wiatr się puściła - na dolę.
Wędrowała od wioski do wioski:
Tu się najmie do żniwa, tam pierze,
Pokąd lata, pokąd siły świeże...
Ale starość spada funt po funcie:
Trza pójść w żebry, trza żyć z łaski boskiej...
I dziś zmarłą znaleźli na - gruncie.
REWOLUCYJNA
Leopold Staff
GNIEW SPRAWIEDLIWY
1
Gniew, który wstrząsnął krwawy tron białego cara,
Wyrok swój przeciw niemu zwrócił jak miecz srogi!
Na głowach miast zakwitły czerwone pożogi
I w dłoni buntu pieni się Wolności czara.
Anioły oszalałe, z krzykiem, z dzwonów trwogi
Wylatują i spełnia się od wieków: kara!
Po stuletnim letargu budzi się ofiara,
Krwią ulice rumienią się i domów progi.
Idą cyklopy pracy, którym tłum na imię,
Czynić czarnymi dłońmi swe dzieło olbrzymie,
Parną krwią ociekają ich ściśnięte pięście.
Rzucili, co kochają, i z niemą rozpaczą
Nad bezlitością własnych rąk w sercu swym płaczą,
Ginąc, jakby im nigdy nie śniło się szczęście.
2
O, bracie robotniku, z młotem i w fartuchu!
Wulkanem są warsztaty i kopalnie ciemne.
Gniotące jarzmo pracy i złoto nikczemne
Brzemieniem na twej myśli leżały i duchu.
Lecz dusza twa u słońca była na podsłuchu
I zaraźliwe światło wniosła w twe podziemne
Nory, i rozpętała twe dłonie najemne...
Zbledli, którzy trzymali ciebie na łańcuchu!
Ramię twoje, nabrzmiałe siłą w żarach hucisk,
Wznieś i sądź krwi wyrokiem niewolę i ucisk,
I tych, co gnuśność swoją tuczyli twym potem.
Za dłoń chwytają ciebie i uściskiem bratnim
Zwą uścisk ten. Wiedz! Dierżą ją skurczem ostatnim
Strachu, widząc, że groźnym uzbrojona młotem!
3
Jak Mojżesz, za ognistym światła idąc słupem,
Grozisz wzniesioną dłonią ciemności potędze,
Siejąc wkoło sieroctwa i wdowieństwa nędze
I bruki miast okropnym zaścielając trupem.
A śmierć w swej zaczajonej, podstępnej włóczędze
Odchodzi z co dzień nowym, ciągle świeżym łupem.
Jakże potwornym pochód swój płacisz okupem,
Który los w przeznaczenia czarnej pisze księdze.
O, gorzkie, opłakane, niecofnione żniwo!
Jak straszne soki poją grozę sprawiedliwą!
Krwawym winem nasiąka twa czerwona chusta!
Ale wołałeś: "Wolność!" I gdy w przyszłość nową
Łódź nas powiezie, będzie-ć to najświętsze słowo,
Jak złoty obol kładzion umarłemu w usta.
TEMATY
KRAJOBRAZ
Stanisław Wyrzykowski Ponad przepaście
Ponad przepaście świerki się pną,
Jak srebrne tarcze jeziora lśnią, |
MIŁOŚĆ
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Lubię, kiedy kobieta...
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskonczone przestrzenie nieziemskiego świata.
FOLKLOR
ŚWIDRYGA I MIDRYGA - BOLESŁAW LEŚMIAN
To nie konie tak cwałują i uszami strzygą,
Jeno tańczą dwaj opoje - Świdryga z Midrygą.
A nie stęka tak stodoła pod cepów bijakiem,
Jak ta łąka, źgana stopą srożej, niż kułakiem!
Zaskoczyła ich na słońcu Południca blada
I Świdrydze i Midrydze i tańcowi rada.
Zaglądała im do oczu chciwie, jak do żłobu.
"Który w tańcu mię wyhula, bom jedna dla obu?" -
"Moja będzie - rzekł Swidryga - ta pierś i ta szyja!" -
A Midryga pięścią przeczy: "Moja lub niczyja!"
Ten ją porwał za dłoń jedną, a tamten za wtórą.
"Musisz obu nam nastarczyć, skąpico-dziewczuro!"
A ona im prosto w usta dyszy bez oddechu,
A ona im prosto w oczy śmieje się bez śmiechu.
I rozdwaja się po równu, rozszczepia się żwawo
Na dwie dziewki, na siostrzane - na lewą i prawą.
"Dosyć ciała dwoistego mamy tu na łące!
Tańczże z nami południami, dopóki jarzące!
Jedna dziewka rąk ma czworo i cztery ma łydy !
Niech upoją nas do reszty twe słodkie bezwstydy!"
Nasrożyli się do tańca, jak gdyby do boju -
Przysporzyli kwiatom zgiełku, łące - niepokoju.
Więc Świdryga pląsał z prawą, więc Midryga - z lewą,
Ten obcasem kurz zamiatał, a tamten - cholewą.
Na odsiebkę, na odkrętkę i znów na odwrotkę -
Podeptali macierzankę, błyszczkę i tymotkę!
Jeden wrzeszczał: "Konaj żywcem!", a drugi:
"Wciornaści!" Tańcowali aż do zdechu i aż do upaści !
Aż poczuli, że dziewczyna życie w tańcu traci,
I umarła jednocześnie we dwojej postaci.
"Pochowajmy owo ciało nie bardzo samotne,
Bo podwójne w tańcowaniu. a w śmierci dwukrotne.
Pochowajmy na cmentarzu, gdzie za drzewem - drzewo.
Zmówmy pacierz obopólny - za prawą i lewą."
W dwóch ją trumnach ułożyli, ale w jednym grobie -
A już huczy echo ziemne - tańczą trumny obie!
Tańczą, ciałem nakarmione, syte i hulaszcze,
Ukazując co raz w tańcu nie domkniętą paszczę.
Tańczą, skaczą i wirują, klepką dzwonią w klepkę,
Na odkrętkę, na odwrotkę i znów na odsiebkę!
Aż się kręci razem z nimi śmierć w skocznych lamentach,
Aż się wzdryga wnętrznościami przerażony cmentarz!
Aż się w sobie zatraciło błędne tańca koło,
Aż się stało popod ziemią huczno i wesoło!
Aż zmąciły się rozumy Świdrydze-Midrydze,
Jakby wicher je rozhulał na wiatraka śmidze!
I rozwiała się w ich głowach ta wiedza pomglona,
Gdzie jest prawa strona świata, a gdzie lewa strona?
W jakiej trumnie lewa dziewka. w jakiej prawa leży?
I która z nich i do kogo po śmierci należy?
Tak im w oczach opętanych świat się cały miga,
Że nie wiedzą, kto Świdryga, a kto z nich Midryga?
Jeno ujrzą otchłań śmierci czarną od ogromu:
"A bądźcie tu. ludzie dobrzy, jak u siebie w domu!
Jedna trumna dla jednego, dla drugiego - druga,
W jednej wieczność prawym okiem, w drugiej lewym mruga !"
Obłąkani nad przepaścią poklękali wzajem
I na klęczkach zatańczyli tuż, tuż nad jej skrajem.
Tańcowali na czworakach, tańcowali płazem,
Tak i nie tak - i na opak - razem i nie razem!
Aż wwichrzeni w mrok dwóch trumien, jak dwa błędne wióry,
Powpadali w otchłań śmierci nogami do góry!
WSCHÓD
Przerwa-Tetmajer Kazimierz
Dusza ma, która więcej w wnętrzu swoim tworzy...
Dusza ma, która więcej w wnętrzu swoim tworzy,
niż z zewnątrz siebie bierze: coraz niżej tonie
w jakieś bezdenne głębie, coraz szersze błonie
widzi przed sobą puste, głuche i bez zorzy.
Gdy dusza ma w te głębie pogrąży się bez dna,
gdy wejdzie na te błonia bez czasu, bez końca:
słucham, ale głos żaden uszu mych nie trąca,
patrzę, lecz bezmiesięczna mi noc i bezgwiezdna.
Dusza ma leci kędyś poza obręb bytu,
w jakąś rozwiej przestrzenną, cichą i zamgloną:
Nirwana świat mi szarą okrywa zasłoną
i wszystko się pogrąża w otchłaniach niebytu.
BIBLIA
STANISŁAW KORAB-BRZOZOWSKI
Modlitwa
O Boże, dodaj Ty mi sił i męstwa!
Przede mną przepaść czarna śmierci zieje;
Duch mój upada i dusza się chwieje
Na widok podłych szatanów zwycięstwa.
Boże, ja Ciebie nie uwielbiam słowy,
Które powtarza co dzień ludzi rzesza;
Mnie w twych świątyniach kapłan nie rozgrzesza,
I przed posągiem nie uchylam głowy:
Lecz Ty wiesz Panie, że się modlę Tobie
Modłą gorącą, choć bez słów pacierza,
Na skrzydłach dusza ma do Ciebie zmierza,
Za Tobą tęskni w życia zimnym grobie!
Ty wiesz, o Boże, że ja kocham ludzi,
Że dla nich spłonąć jam gotów w ofierze,
Jak męczennicy natchnieni w Twej wierze;
Wiesz, że cierpienie męstwa nie ostudzi!
Lecz Ty wiesz także, jak me cierpi serce,
Gdy nikt nie wierzy w miłość i ofiarę;
Wiesz, ile cierpię, gdy goryczy czarę,
Śmiechem zaprawną, podają szyderce!
ANTYK
Nimfa
Kazimiera Zawistowska
Sącząc wodę z warkoczy, z łóz nadbrzeżnych wstaje
I w brzóz idzie uśpione, białopienne gaje,
Lotną stopą z ziół rośnych chłodne krople strąca,
W tył rozkosznie podana pod falą miesiąca.
I biódr nagość owiwszy w mgielny zwój puszysty,
Ku gwiazdom ócz ciekawych zwraca ametysty.
Cała w przędzy srebrzystej rozwłóczonych cieni,
Gra na siatce drgających, miesięcznych promieni.
Cały dźwięków różaniec — wszystkie szmerne gwary,
Drżą na strunach tej śpiewnej, miesięcznej cytary...
A w gaju białopiennym, pod tych dźwięków mocą,
Jakieś białe sny wstają, bielą ciał migocą —
I białe rozkwitają na opalu wodach,
Wszystkie nimfy, uśpione w heleńskich ogrodach.
11 | Strona