2200


Rozdział 1: Choćbyś nie wiem jak się starał...

Zapowiadało się na jeden z tych dni. Nic konkretnie nie wskazywało na jeden z tych dni, jednak czekając na pozostałych w gabinecie dyrektora wiedział, że dzień obierał zdecydowanie niekorzystną trajektorię.

- Napijesz się w międzyczasie herbaty? - zapytał dyrektor.

- Odniosłem wrażenie, że to nie będzie towarzyska wizyta.

- Z doświadczenia wiem, że każda okazja jest dobra, by napić się herbaty - wzruszył ramionami Albus Dumbledore.

- Dlaczego zawsze, gdy częstujesz mnie herbatą, czuję się jak gdybym miał być przesłuchiwany? - Severus spojrzał na niego mrocznie.

Niestety nie dane mu było usłyszeć odpowiedzi, gdyż w drzwiach gabinetu pojawiły się trzy oczekiwane osoby. Albus uśmiechnął się do każdego z osobna i skinął na trzy puste krzesła przy biurku. Severus spojrzał wilkiem. Marzył jedynie o uwolnieniu się od nich wszystkich i powrocie do swojego gabinetu. Spochmurniał jeszcze bardziej kiedy wybuchła sprzeczka o to, kto ma być tym pechowcem skazanym na zajęcie miejsca obok niego.

- Dzień dobry Minerwo, Hermiono, Ronie - przywitał ich Albus, gdy tylko usiedli. - Cieszę się, że dołączyliście do nas, mimo że nie powiadomiłem was o tym spotkaniu wcześniej.

- Severusie - rzekła grzecznie Hermiona i usiadła obok niego chcąc udobruchać Rona, który spiorunował Snape'a wzrokiem i usadowił się obok niej.

Severus również skinął nie siląc się na słowa. Na Rona nawet nie zwrócił uwagi, co nawet chłopakowi odpowiadało. I tak przy każdej okazji uparcie się starał go ignorować. Severus zerknął na dyrektora i z irytacją stwierdził, iż on i Minerwa wdali się w dyskusję o nowych pierwszoroczniakach. Niecierpliwiąc się coraz bardziej i chcąc mieć owo spotkanie za sobą tak szybko jak to możliwe, Severus postanowił im przerwać.

- Albusie, teraz jesteśmy już wszyscy, chyba że zaprosiłeś jeszcze kogoś, o kim nie raczyłeś nam powiedzieć.

Dumbledore przyglądał mu się przez chwilę, a następnie rozejrzał i zamrugał, jakby zaskoczył go fakt, że istotnie, wszyscy już byli obecni.

- Cóż, więc jesteście. Skoro tak, może zaczniemy?

Severus z trudem powstrzymał się od przewrócenia oczami.

- Mam dla was wieści, które zdejmą wam z serca pewien ciężar - Albus przerwał, spojrzał znacząco wpierw na Hermionę i Rona, następnie jego spojrzenie spoczęło na Severusie. Mężczyzna zaniepokoił się lekko. - Albo możliwe, że dodadzą kolejny.

Kiedy Hermiona i Ron wymienili zdezorientowane spojrzenia, Severus skupił się na niemej konwersacji, którą Albus odbywał z Minerwą. Oni coś knują, pomyślał. Miał niejasne podejrzenie, że jego życie skomplikuje się o wiele bardziej niżby mu to odpowiadało.

- Harry się odnalazł - oświadczył Albus, kiedy jego byli uczniowie ponownie na niego spojrzeli.

- Naprawdę? Gdzie? - wytrzeszczyła oczy Hermiona.

- Ruszajmy po niego! Gdzie jest? - Ron poderwał się z krzesła zanim nawet zaczął mówić.

Tu chodzi o Pottera. Podejrzenie nasiliło się.

- Chwileczkę, chwileczkę. Niech się wszyscy uspokoją. Proszę cię, Ron, usiądź. Sytuacja jest troszkę bardziej skomplikowana - dyrektor zaczerpnął łyk herbaty, czekając cierpliwie aż Ron usiądzie.

- Jeżeli chodzi o miejsce: obecnie przebywa on w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w Nowym Jorku. Jednakże - uniósł dłoń kiedy Ron zaczął się wiercić i sprawiać wrażenie jakby za chwilę miał się z miejsca Aportować we wspomnianym mieście. - Nie możemy po prostu wdepnąć w jego życie i przywlec go tu z powrotem. Ze wszystkich raportów wynika, że stracił pamięć.

- Co?! - wykrzyknął Ron. - Stracił pamięć? Jak to możliwe?

- Podczas bitwy z Voldemortem, Harry odniósł urazy na ciele i umyśle. Kiedy powrócił do Dursleyów nie wiedzieliśmy jak rozległe były to urazy. Kiedy odszedł, straciliśmy z nim kontakt. Z winy jego ciotki, nie wątpię. Jakkolwiek by nie było, od tamtej chwili starałem się zlokalizować jego miejsce pobytu, wysyłając moich zaufanych współpracowników w poszukiwaniu go.

- Utrata pamięci wyjaśnia dlaczego w ciągu tych ostatnich pięciu lat nie byliśmy w stanie go odnaleźć - wyjaśniła Minerwa, spoglądając to na Rona to na Hermionę. - Przebywając w świecie mugoli nie miał kontaktu ze światem czarodziejskim. Szanse na to, by został zauważony przez kogoś z naszych były niewielkie.

- Wysyła pan kogoś, by sprowadził go z powrotem? - spytała Hermiona, uciszając Rona, wyglądającego jak gdyby miał popaść w apopleksję, jeżeli natychmiast nie ruszy w kierunku Nowego Jorku.

Zanim dyrektor odpowiedział na pytanie Hermiony nastąpiła kolejna z tych niemych rozmów między nim a Minerwą.

- W pewnym sensie. Nie możemy zwyczajnie uprowadzić Harry'ego z jego obecnego życia. Ktoś musi udać się do Stanów Zjednoczonych, zdobyć jego zaufanie i dowiedzieć się czy istnieje szansa, by odzyskał pamięć.

- Ja pojadę! - zaoferował się Ron, gdy tylko Dumbledore skończył mówić.

- Obawiam się, że to niemożliwe, Ron. Twoje umiejętności aurorskie przydadzą się w sprawie, która jest w pewien sposób powiązana z tą. - Dumbledore spojrzał na Severusa, który żywił nadzieję, iż jego część w tym wszystkim w końcu nadeszła. Chciał w końcu powiedzieć to, co musiał, a debatę nad tym jak najlepiej poradzić sobie z najnowszą sytuacją Pottera pozostawić reszcie.

- Ostatnio wyczułem subtelne uaktywnianie się Mrocznego Znaku - rzekł Severus bez ogródek.

Hermiona sapnęła, a Ron wytrzeszczył oczy.

- Przecież Voldemort nie żyje! - zaprotestował.

- Niektórzy śmierciożercy uniknęli pojmania po śmierci Voldemorta - Severus przerwał i spojrzał im w oczy. - Lucjusz Malfoy uciekł.

Ron zaklął, wzajemna wrogość momentalnie zapomniana w obliczu większego zła.

- Ten bydlak. Stara się wskrzesić Voldemorta?

- Nie - potrząsnął głową Severus. - Stara się zostać kolejnym Czarnym Panem. Usiłuje wykorzystać moce, którymi władał Voldemort. Mroczny Znak jest symbolem Czarnego Pana, nie osobistym standardem Voldemorta.

- Trzeba schwytać Lucjusza - rzekła Minerwa, nachylając się i spoglądając znacząco na Rona. - To właśnie moment, w którym wkraczasz ty, jako auror.

- Co to ma wspólnego z Harrym? - spytał Ron.

- Aby utwierdzić swoją pozycję jako Czarnego Pana, Lucjusz musi zabić Pottera - odpowiedział Severus zastanawiając się jak Weasley, będąc aurorem, może być tak tępy i wciąż pozostawać przy życiu. - Jeżeli zwycięży tam, gdzie zawiódł Voldemort, jeżeli zdoła zabić `Chłopca Który Przeżył', zwolennicy Czarnej Magii przybędą do niego tłumnie, czy będzie, czy też nie będzie w pełnym posiadaniu mocy, którą niegdyś dzierżył Voldemort.

- Chce pani powiedzieć, że mam walczyć z Lucjuszem Malfoyem? - zapytał Ron z niedowierzaniem, spoglądając od jednego profesora do drugiego.

- Nie, Ron. Jako auror, musisz go odnaleźć. Nie wiemy gdzie przebywa ani jak wielu zwolenników już zdobył - odrzekł Albus.

- Chce pan, żeby Harry wrócił i pokonał Lucjusza Malfoya - Hermiona spojrzała na dyrektora przebiegle.

- Jedynie częściowo, Hermiono. Jeżeli uda się odnaleźć Lucjusza zanim przejmie kontrolę nad mocą Voldemorta, moc Harry'ego nie będzie potrzebna. Ron i kilkoro innych, którym możemy całkowicie zaufać wystarczy by się nim zająć. Jeżeli jednak stanie się on nowym Czarnym Panem zanim go odnajdziemy, będziemy potrzebować Harry'ego by go pokonał, tak samo jak potrzebowaliśmy go do pokonania Voldemorta.

- Więc ja znajduję Lucjusza, a ktoś inny znajduje Harry'ego? Taki jest plan? - zapytał Ron.

- W zasadzie tak - przytaknął dyrektor.

- Zdaje mi się, że w tym momencie ty wkraczasz do akcji, co Miono? - Ron wyszczerzył do niej zęby.

- Niezupełnie - odpowiedziała Minerwa zerkając jeszcze raz na Dumbledore'a. - Hermiona będzie potrzebna tutaj, by zająć wakat nauczycielski w Hogwarcie.

- Co? Dlaczego, pani profesor? - Hermiona gapiła się na nią.

- Granger ma uczyć? Bez doświadczenia? Jakiego przedmiotu będzie uczyć? - Severus sceptycznie uniósł brew.

Dumbledore i McGonagall wymienili kolejne znaczące spojrzenie. To spojrzenie było inne od pozostałych znaczących spojrzeń, które dotąd wymieniali. Wydawało się jakby ciągnęli losy które z nich ma to powiedzieć. Ale skąd ta trwoga? Jedynym powodem do lęku mogłoby być...

- Nie.

Wszystkie oczy spoczęły na Severusie.

- Nie, Albusie. Nie. Absolutnie nie.

- A więc, Severusie - zaczął dyrektor, który widocznie wyciągnął pechowy los.

- Dlaczego? - Severus mógł przemilczeć niezdobycie stanowiska nauczyciela obrony przed czarną magią, ale niech to diabli jeżeli będzie siedział cicho i patrzył jak jego obecne stanowisko jest wręczane Hermionie Granger. - Po tych wszystkich latach, po wszystkim co przeszliśmy, zamierzasz mnie zwolnić? Nagle stałem się mniej godny zaufania?

- Profesorze Dumbledore, z pewnością nie zamierza pan zastąpić profesora Snape'a mną? - wtrąciła się Hermiona, usiłując zapobiec nadchodzącej kłótni.

Niestety, Ron nie był w stanie trzymać ust na kłódkę i jedynie zaostrzył problem. Uśmiechając się złośliwie do Severusa rzekł do Hermiony:

- No nie wiem, Hermiono. Byłabyś dobrym mistrzem eliksirów, a i uczniowie w końcu by się czegoś nauczyli.

- Ty, Weasley, nie mów o uczeniu się czegokolwiek, albowiem cierpisz na poważny niedobór doświadczenia w tej dziedzinie - warknął Severus.

- Nie chcę odbierać Severusowi posady! Nie jestem nawet wykwalifikowana w tym kierunku - wtrąciła szybko Hermiona nie chcąc rozpętać awantury.

- Severusie, Albus nie kwestionuje twojej lojalności czy zdolności nauczycielskich - rzekła McGonagall odciągając jego uwagę od Rona. - Nawet nie powiedział, że cię zwalnia. Gdybyś tylko...

- Ty też w tym jesteś, Minerwo? - spytał gorzko Severus.

- W czym? Severusie, nikt nie próbuje się ciebie pozbyć!

- To pani tak uważa - wymamrotał pod nosem Ron.

Severus obrócił się do Rona.

- Ron! Nie wierzę! - warknęła Hermiona.

- Co? Nie mogę być szczery?

- Severusie, naprawdę, gdybyś się tylko uspokoił i dał nam wyjaśnić - spróbowała znowu Minerwa.

Albus Dumbledore siedział cicho, a kłótnia stawała się coraz głośniejsza i bardziej zażarta. W końcu, kiedy wydawało się, że Hermiona spoliczkuje Rona, a Severus wstanie i wyjdzie, dyrektor uniósł ręce.

- No dobrze, wystarczy - powiedział surowo, głosem na tyle ostrym by efektywnie powstrzymać krzyki.

- Ron, proszę, przestań zrażać do siebie Severusa. To w niczym nie pomoże. Hermiono, uspokój się i nie martw. Jesteś więcej niż wykwalifikowana by uczyć eliksirów przez ten rok czy dwa kiedy Severusa nie będzie - kontynuował Albus, upewniwszy się, że cisza potrwa dłużej niż chwilę.

- Nie będzie? - wtrącił się oburzony Severus. - Dokąd się wybieram? Nie byłem świadom moich planów wakacyjnych - dokończył sarkastycznie.

- Severusie, proszę - westchnął dyrektor. - Nie zostaniesz zwolniony. Hermiona również nie zastępuje cię na stałe. Po prostu jest misja, której chcę abyś się podjął, a jako że obejmuje ona opuszczenie Hogwartu na jakiś czas, potrzebuję kogoś, kto będzie uczył twojego przedmiotu.

- Masz dla mnie misję? - Severus wyglądał sceptycznie. - Dlaczego więc po prostu nie powiedziałeś, zamiast ogłaszać nagły awans Granger?

- Przepraszam za to, Severusie. Nigdy nie zamierzałem mówić ci o tym w ten sposób - Albus rzucił lekko poirytowane spojrzenie Ronowi, który miał dość taktu by wymamrotać ponure „Przepraszam, profesorze.”

Severus piorunował go wzrokiem jeszcze przez chwilę, a potem westchnął. To i tak nie ma znaczenia. Dumbledore w końcu zawsze osiąga to, czego chce. Równie dobrze mogę to po prostu zrobić i skończyć z tym. - Więc cóż to za misja, Albusie?

- To naprawdę proste - odpowiedział Dumbledore, a jego optymistyczny ton spowodował, iż Severus natychmiast zaczął mieć się na baczności. - Musisz po prostu ochraniać Harry'ego i pomóc mu odzyskać pamięć.

Severus wytrzeszczył oczy. On mnie nienawidzi. Ten człowiek całkowicie i kompletnie mną gardzi.

- Pan chyba żartuje! - sprzeciwił się Ron. - Wysyła pan Snape'a by zdobył zaufanie Harry'ego? Snape'a?

- Po raz pierwszy zgadzam się z tobą w zupełności, Weasley - wymamrotał Severus złowrogo.

Przez krótką chwilę dyrektor żałował, że nie ma nic mocniejszego niż herbata na ukojenie nerwów.

- Severusie, Ron, spójrzcie na to tak. Czy Harry będzie tu w Hogwarcie, czy w świecie mugoli, Lucjusz będzie wysyłał swoich zwolenników jego śladem. Ktoś musi być w stanie go przed nimi ochronić. Jako że Severus był śmierciożercą, będzie wiedział jeżeli któryś z nich znajdzie się w pobliżu. Pomimo swojego talentu do eliksirów, Severus jest również jednym z najpotężniejszych czarodziejów w tej szkole. Jeśli ktoś może chronić Harry'ego gdy będzie najbardziej bezbronny, tą osobą jest Severus.

- Tu nie chodzi tylko o ochronę Pottera, Albusie. Chcesz żeby ufał osobie, którą wyślesz, na tyle, by pozwolił jej się do siebie zbliżyć. Chcesz żeby ta osoba była w stanie odświeżyć Potterowi pamięć o tym, kim był przed pokonaniem Voldemorta. I wydaje ci się, że ja jestem taką osobą? - Severus potrząsnął głową w całkowitym osłupieniu. - Na wszystkie świętości, Albusie, co z tobą? Na wypadek gdybyś zapomniał, ja i Potter czujemy do siebie odrazę.

Ron spojrzał na Snape'a z ukosa i nie mógł się powstrzymać od wymamrotania „Nie tylko Potter.” Hermiona rzuciła mu mordercze spojrzenie. Severus, mimo iż usłyszał, zdecydował się zignorować uwagę.

- Harry nie będzie pamiętał ani ciebie ani nienawiści, którą do ciebie czuje - zauważyła McGonagall.

- Ale ja będę pamiętał!

- Severusie... - rzekł cicho Albus.

- A w ogóle to jak mam się do niego zbliżyć? - spytał Severus. - Nie oczekujesz chyba, że podejdę do niego i wcisnę mu jakiś tekst o tym, jak to chcę być jego przyjacielem.

- Harry jest studentem trzeciego roku na uniwersytecie - rzekł Dumbledore.

- No to co?

- Więc wszystko, co musimy zrobić to zapisać cię tam jako studenta i zaaranżować to tak, żebyś był jego współlokatorem - rzekł niezwykle zadowolony z siebie Dumbledore.

- Na wypadek gdybyś nie zdawał sobie sprawy, Albusie, nie jestem już dwudziestolatkiem. Nie będę pasował do tego uniwersytetu - Severusowi przyszło do głowy, że dyrektor może być bliżej emerytury niż pierwotnie uważał.

- Nonsens - Dumbledore machnął ręką. - Wielu mugoli po trzydziestce uczęszcza do college'u.

Severus rozejrzał się za jakimś innym rozsądnym argumentem. Ten plan miał tyle nieprawidłowości, że mógł jedynie zawieść. Jednak nie tak prosto będzie o tym przekonać Albusa Dumbledore.

- Ja nawet nie wyglądam jak mugol, Albusie. Nie mogę się pokazać w moich hogwarckich szatach. Poza tym, nie wiem nic o mugolach ani ich życiu.

Dyrektor uśmiechnął się. Ten problem miał proste rozwiązanie.

- Nie martw się, Severusie. Z pomocą naszej czwórki - Dumbledore wskazał na zgromadzone osoby - nie powinniśmy mieć żadnych kłopotów z przebraniem cię za mugola.

- Ja pochodzę z mugolskiej rodziny, Severusie. Wiem jak wygląda odpowiedni strój ucznia mugolskiego college'u - dodała szybko Hermiona.

- Tak, Snape, nie martw się - powiedział Ron z uśmieszkiem, który dał Severusowi do zrozumienia, iż istotnie powinien się martwić. Bardzo. - Ja i Miona w kilka chwil sprawimy, że będziesz wyglądał i zachowywał się jak mugol.

Severus odwrócił się do Dumbledore'a z wyrazem skrajnego przerażenia na twarzy. Albus zwyczajnie się uśmiechnął i położył dłoń jego ramieniu.

- Nie martw się, stary przyjacielu. Minerwa i ja również tu będziemy, aby się upewnić, że nie będą się zachowywać zanadto skandalicznie - rzekł pokrzepiająco Dumbledore.

Severus znał dyrektora wystarczająco dobrze, by wiedzieć, co w jego opinii składało się na skandaliczne, a co nie. Z jękiem, mistrz eliksirów opadł bezwładnie na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. Pokręcił głową, jak gdyby w zaprzeczeniu tego wszystkiego. Tak, istotnie. Dzisiaj był zdecydowanie jeden z tych dni.

Rozdział 2: Mimo wszystko ten świat jest mały

- Wygląda na to, że to jeden z najgorszych dni w moim życiu - wymamrotał Harry wpatrując się w trzymany w dłoniach list.

- Nie jest najgorzej - zapewnił Kevin, klepiąc go po ramieniu. - Przecież nie musisz wracać do domu ani nic z tych rzeczy.

- Zgadza się, Harry, przesadzasz odrobinkę - dodał Ben, zerkając na list. - Poza tym, mój rozbestwiony przyjacielu, współlokator to jeszcze nie tragedia.

Harry odwrócił się i spojrzał wilkiem na Bena.

- Oczywiście, dla ciebie to żadna tragedia. Mieszkałeś z Kevinem przez ostatnie trzy lata.

- Tak to jest kiedy się ma powodzenie - westchnął Kevin dramatycznie i objął Harry'ego ramieniem. - Ale naprawdę, Harry, czy to aż taki problem? Bo w końcu będziesz z nim mieszkał przez zaledwie trzy semestry.

- Trzy semestry to wieczność, jeżeli spędzasz je z kimś, kogo nienawidzisz - burknął Harry, składając list i wciskając go do kieszeni.

Dzień zaczął się całkiem przyjemnie. Po spakowaniu wszystkiego załadowali bagaże do Toyoty Bena i ruszyli leniwym tempem spod jego domu w północnej części stanu do campusu. Trzy godziny później, po krótkim przystanku w McDonald's dotarli na uniwersytet. Spotkali tam Kevina, który dopiero co wrócił z Pensylwanii. By choć trochę ułatwić rozpakowywanie, cała trójka udała się wpierw do swoich dormitoriów, by otworzyć drzwi. Tam właśnie Harry znalazł Ten List. Od administracji college'u, która z przykrością informowała go, iż z powodu chwilowego przepełnienia zmuszeni są przydzielić mu współlokatora, który również jest na trzecim roku, lecz przeniósł się z innej uczelni na drugi semestr.

- To po prostu niesprawiedliwe - wymamrotał Harry, kiedy szli z powrotem do samochodów po swoje bagaże. - Dlaczego teraz, po tylu latach? Na dodatek w samym środku roku! Czy ten cholerny idiota nie mógł poczekać przynajmniej do następnego roku?

- Harry...

- Wiem, wiem - odrzekł Harry. - Jestem wdzięczny za to, że miałem ten pokój tylko dla siebie przez tak długi czas. Tylko, że... Dorastając nigdy nie miałem niczego swojego. To zawsze były jakieś obdarte rzeczy z drugiej ręki, po kuzynie. W końcu się doczekałem i poczułem smak posiadania, to wszystko. Nie chcę z tego rezygnować.

- Rozumiemy - rzekł cicho Kevin.

I rozumieli. Na pierwszym roku Kevin, jego współlokator Ben i mieszkający obok Harry zostali najlepszymi przyjaciółmi. Podczas pierwszych kilku miesięcy Kevin i Ben dowiedzieli się, jak wyglądało dotychczasowe życie Harry'ego, które spędził u krewnych w Anglii. Wiedząc, iż nigdy więcej nie chciał tam wracać, na zmianę zapraszali go do siebie na wakacje, za co chłopak był im niewymownie wdzięczny. Wiedzieli, ile dla niego znaczył fakt posiadania swego własnego miejsca, które mógł nazywać domem. Wymieniając znaczące spojrzenia za plecami Harry'ego obiecali sobie, że zrobią, co w ich mocy, by się upewnić, że nowy współlokator nie przysporzy mu zbyt wielu stresów.

Po drodze pozdrawiali znajomych i obiecywali, że wpadną w odwiedziny, kiedy tylko się rozpakują. Kiedy dochodzili do samochodów wpadli na Cate, czwartego członka ich grupy. Dźwigała, jak się zdawało, całą zawartość swojego domu poupychaną po plecakach, torbach i walizach.

- Hej, Cat! - zawołał Kevin. - Przyjechałaś tu tylko na jeden semestr, wiesz?

Potrząsnęła głową, by pozbyć się długiej kurtyny czarnych włosów wpadających jej do oczu i spojrzała na niego groźnie.

- Dzięki za pomoc, Ramsey.

- Ben jest na psychologii, panno Taylor, nie ja. A co za tym idzie, nie wierzę, że moja pomoc byłaby mile widziana - odpowiedział Kevin i roześmiał się.

Cate wywróciła oczami, po czym spojrzała na pozostałą dwójkę.

- O co chodzi Harry? Wyglądasz na strasznie zdegustowanego.

- Jestem strasznie zdegustowany.

- Dowiedział się, że będzie miał współlokatora - rzekł Ben, widząc, że Harry nie ma ochoty na rozmowę.

Cate skrzywiła się.

- Oj, rozumiem. Cóż, spójrz na to z innej strony. Nie może być gorszy od Sarah.

- Znowu się wam nie układa? - spytał Ben.

- Żebyś mógł powiedzieć „znowu” musiałoby się nam kiedykolwiek układać - zauważyła Cate mocując się z bagażem. - Lepiej zaniosę to na górę, zanim ona opanuje cały pokój. Harry, zaproś swojego współlokatora dziś na kolację.

- Dlaczego? - zamrugał Harry.

- Nie będzie znał nikogo, prawda? - uśmiechnęła się. - Poza tym, może się okazać słodki.

Kevin jęknął, a Ben wywrócił oczami.

- Znowu na polowaniu, Cat?

- Ha ha. - Spojrzała na Harry'ego. - Poważnie, Harry. Przyprowadź go. Będzie ciekawie.

- W porządku - westchnął. - Myślę, że nie zaszkodzi. Wiesz, jeżeli potrzebujesz pomocy - wskazał na jej torby - daj nam moment, a pomożemy ci. Ja nie mam wiele do dźwigania.

- Dzięki, Harry, ale nie martw się. Dam sobie radę. Do zobaczenia na kolacji, chłopaki. Powodzenia, Harry.

Wymienili zdezorientowane spojrzenia, kiedy odeszła.

- Czy ona o niczym innym nie myśli? - zadumał się Ben.

- To dziewczyna. Kto wie, o czym one myślą - odrzekł Kevin. - Chodźcie, zanieśmy nasze rzeczy. Chyba wolisz być tam zanim zjawi się twój współlokator, prawda?

Wyjęcie bagaży z samochodów zajęło tylko kilka minut. W drodze do dormitoriów Kevin i Ben byli solidnie obładowani, mimo, że nie mieli takiej ilości bagaży co Cate. Harry zaoferował im pomoc, jako, że miał ze sobą jedynie torbę na ramię i niewielką walizkę. Obaj odmówili, czy to dlatego, że chcieli zrobić wrażenie na spotykanych dziewczętach, czy też chcąc dociec, który więcej udźwignie.

Zbliżając się do swego pokoju Harry poczuł zaniepokojenie. Ben i Kevin postanowili najpierw zostawić swoje rzeczy u siebie, więc czekał na nich pod ich pokojem, co chwila zerkając nerwowo na swoje drzwi. Dlaczego jestem tak cholernie zdenerwowany? - pomyślał z irytacją. - To tylko współlokator, a ja zachowuję się, jak gdyby to miało być jakieś przełomowe wydarzenie. Nie będę przecież musiał się z nim zadawać, jeśli go nie polubię. Jeżeli byłem w stanie ignorować Dudley'a przez te wszystkie lata, mogę równie dobrze ignorować swojego współlokatora przez trzy semestry. Harry westchnął, zniecierpliwiony. Co im zajmuje tak cholernie dużo czasu? Mieli po prostu odłożyć bagaże, a nie rozpakowywać je. Zaczął rozglądać się po korytarzu, nie zobaczył jednak żadnej nowej twarzy. Albo już wszedł, albo jeszcze nie przyjechał.

Ben i Kevin w końcu się pojawili.

- To jak, Harry, gotów, by rozpocząć pierwszy dzień reszty twojego życia?

- Dzięki, Ben, naprawdę mnie pocieszyłeś - warknął Harry. Powoli podszedł do drzwi, dotknął klamki, odwrócił się, wymamrotał - „No to chodźmy” - i otwarł drzwi na oścież.

Pokój był pusty.

Harry odetchnął z ulgą i wszedł do środka. Za nim weszli Kevin i Ben.

- Co za ulga - oświadczył, po czym położył bagaż na swoim łóżku.

- Wiesz przecież, że nasz pokój jest zaraz obok - zaczął Ben, sadowiąc się na łóżku obok walizki Harry'ego. - Jeżeli zacznie się robić nieprzyjemnie, zawsze możesz wpaść.

- O każdej porze dnia i nocy - obiecał Kevin.

- Dzięki, chłopaki.

- Pomóc ci przy rozpakowywaniu? - zapytał Ben widząc, że Harry otwiera walizkę i zaczyna z niej wyciągać ubrania.

- Niewiele tego - odrzekł Harry, kręcąc głową. - Nie zajmie mi dużo czasu. Włącz telewizor* czy coś.

- Że co? - Kevin uśmiechnął się złośliwie . - Jesteś w Ameryce, człowieku! Mów po angielsku.

- Mówię po angielsku - prychnął Harry.

- Kevin, wydaje mi się, że słowo, o które ci chodzi to „amerykański”.

- Zmieniasz specjalność, doktorze Freud? - odrzekł sarkastycznie Kevin.

- Błagam, ty zwyczajnie nie wiesz, jakim językiem mówisz - powiedział Ben.

- Coś insynuujesz, Collins?

- Jedynie stwierdzam, że możesz być ciut zdezorientowany.

- Zdezorientowany? No proszę, znowu komentujesz mój stan psychiczny. - Kevin wywrócił oczami.

Harry zaśmiał się i zaczął odkładać ubrania na miejsce. Gdy tylko odwrócił się do nich tyłem, Ben mrugnął do Kevina, który wyszczerzył zęby w odpowiedzi. Udało im się odwrócić uwagę Harry'ego od nieprzyjemnych spraw chociaż na moment.

Gdy rozpakowywanie i udawana sprzeczka dobiegły końca, Harry usiadł między przyjaciółmi i spojrzał na zegarek.

- Przypuszczam, że wkrótce się zjawi.

- Harry, naprawdę nie powinieneś się tym tak przejmować - rzekł Kevin.

- Bardzo prawdopodobne, że trafi ci się ktoś taki jak ty - przytaknął Ben.

- Cichy, pilny, mądrzejszy od nas, i do tego Brytyjczyk.

- Brytyjczyk? Wydaje ci się, że ten świat jest aż tak mały? - Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- No dobrze - poprawił Kevin. - Może i nie będzie Brytyjczykiem, ale wiesz co mam na myśli.

- Zaufaj nam, Harry. Nie ma się czym martwić.

Ich optymizm był zaraźliwy. Harry doszedł do wniosku, iż rzeczywiście mogą mieć rację. Możliwe, że się nawet zaprzyjaźnią. Nie miał nic przeciwko powiększeniu grona swoich przyjaciół. W dzieciństwie praktycznie nie miał ich wcale.

- Naprawdę tak myślicie?

- My to wiemy. Za miesiąc będziemy tu siedzieć razem z tym nowym gościem i śmiać się z tego. Powiemy mu jak się martwiłeś, że się wam nie ułoży i jak ci ulżyło, kiedy się jednak ułożyło; jak to świetnie, że przyjechał i że się zaprzyjaźniliśmy.

- A kto wie, może będzie przystojny i Cate w końcu znajdzie chłopaka - dodał z uśmiechem Ben. - Będziemy jedną wielką wesołą paczką.

Harry odwzajemnił uśmiech. Mają rację. W końcu nieborak nie może być aż taki zły.

Jak na zawołanie rozległo się pukanie. Uśmiech Harry'ego lekko zbladł. Chłopak spojrzał na przyjaciół. Niepokój powrócił ze zdwojoną siłą. Przez chwilę Harry nie był w stanie niczego z siebie wydusić. W końcu Ben dźgnął go łokciem.

- Proszę - odchrząknął Harry.

Drzwi otworzyły się.

O. Mój. Boże. - przemknęło Harry'emu przez głowę. Kevin rozdziawił usta, a Ben momentalnie znieruchomiał. Po dobrej chwili w głowie Harry'ego uformowała się nowa myśl: To tyle, jeśli chodzi o ich cholerny optymizm.

W drzwiach stał jego nowy współlokator i spoglądał z niechęcią na ich niedowierzające twarze. Starszy od nich, blisko czterdziestki, wyglądał jak gdyby przyjechał na koncert rockowy, a nie na uniwersytet. Ubrany był na czarno: skórzane spodnie, wysokie skórzane buty, skórzany płaszcz i koszulę z długim rękawem. Niesamowicie jasna karnacja kontrastowała zarówno ze strojem, jak i z długimi czarnymi włosami. Oczy również miał czarne, zimne i surowe. W lewej brwi tkwiła srebrna obrączka, uszy również zawierały po parę kolczyków, prawe zdobiło kilka srebrnych obrączek. Był wysoki i szczupły, z wystającymi kośćmi policzkowymi i ostrym orlim nosem. Cienkie usta wykrzywiał nieprzyjazny grymas. Wciąż wpatrywali się w siebie nawzajem.

Tym razem to Kevin dźgnął Harry'ego, kiedy już udało mu się zamknąć usta.

- Cz-cześć - wyjąkał Harry. - Jesteś moim nowym współlokatorem?

Mężczyzna przeszył go wzrokiem.

- Tak by się wydawało - odrzekł głosem zimnym jak cała jego powierzchowność. Pod warstwą sarkazmu i chłodu Harry wychwycił brytyjski akcent.

Mylili się co do nie przejmowania się, ale mieli rację co do brytyjskiego pochodzenia, dumał Harry. Może ten świat jednak nie jest taki wielki. Mając świadomość, że nie ma żadnej lepszej opcji, Harry postanowił ich przedstawić:

- Nazywam się Harry Potter. To są Kevin Ramsey i Ben Collins.

Mężczyzna spojrzał na nich, po czym jego spojrzenie ponownie spoczęło na Harrym. Przez chwilę chłopakowi zdawało się, że dostrzegł w tych oczach nienawiść, jednak po chwili znikła i Harry doszedł do wniosku, iż musiało mu się przywidzieć. Bo w końcu jak mógłby mnie nienawidzić, jeżeli widzi mnie po raz pierwszy w życiu? Przyglądali się sobie jeszcze przez chwilę, po czym mężczyzna odpowiedział niechętnie:

- Severus Snape.

Harry zamrugał. Było to dziwne imię, naprawdę dziwne, jednak jego chłodne, syczące brzmienie pasowało do mężczyzny. Nastał kolejny nieprzyjemny moment wpatrywania się w siebie nawzajem. Następnie Severus wyniosłym krokiem wszedł do pokoju i ruszył w kierunku drugiego łóżka, na które po chwili rzucił swoją torbę.

Niemożliwe, żeby nic więcej ze sobą nie przywiózł, pomyślał Harry. Prawda?

Severus odwrócił się od łóżka i spojrzał w oczy Harry'emu oraz jego przyjaciołom.

- Macie zamiar spędzić resztę popołudnia gapiąc się na mnie, czy może planujecie zająć się czymś bardziej konstruktywnym?

- Przepraszam. Po prostu nie byłem przygotowany na to, że będę miał współlokatora - odrzekł zgodnie z prawdą Harry, ocknąwszy się, podczas gdy jego speszeni przyjaciele wymamrotali przeprosiny.

- Rozumiem.

- Jesteś Brytyjczykiem - rzekł Kevin bez zastanowienia.

Spojrzenie Snape'a skoncentrowało się na Kevinie z prędkością atakującego węża. Chłopak przełknął nerwowo i cofnął się.

- A co ta jakże skrupulatna obserwacja ma do rzeczy?

Ben przyszedł Kevinowi z pomocą:

- Razem z Harrym zastanawialiśmy się, jaki będzie jego nowy współlokator. Brytyjskie pochodzenie to jedna z cech, o których pomyśleliśmy.

Snape odwrócił się w stronę swojego łóżka kręcąc głową, jak gdyby miał do czynienia z grupą kompletnych idiotów. Harry i jego przyjaciele wymienili niedowierzające spojrzenia. Kevin lekko zbladł. Zerknął na zegarek i rzekł do przyjaciół:

- Cóż, obiad jest za godzinę. Ben i ja musimy się jeszcze rozpakować - zerknął na Snape'a. - Spotkamy się w kafeterii, dobrze?

Harry skrzywił się, mimo, że zdawał sobie sprawę, iż chwila, w której będzie zmuszony zostać sam na sam ze Snape'em w końcu nastąpi. Zastanawiam się co Cate sobie o nim pomyśli, przyszło mu do głowy.

- Dobrze. Więc do zobaczenia.

Ben rzucił mu dzielny uśmiech, a Kevin poklepał po ramieniu. Następnie obydwaj praktycznie wybiegli z pokoju. Harry westchnął spoglądając za nimi. Również miał ochotę uciec. Drzwi zamknęły się, a Harry miał wrażenie, iż to zamyka się wieko jego trumny. Wziął głęboki wdech i odwrócił się. Snape stał tam wpatrując się w niego. Twarz mężczyzny nie wyrażała niczego.

Myliłem się. To nie jest jeden z najgorszych dni w moim życiu. To jest najgorszy dzień mojego życia.

Rozdział 3: Kwestia przypadku

Płacą mi za to zdecydowanie za mało, rozmyślał mrocznie Severus, kiedy krępująca cisza między nim, a Potterem przeciągała się w nieskończoność. Szkoda, że nie mogę po prostu rzucić na niego zaklęcia przywracającego pamięć. Z pewnością ograniczyłoby to czas, w którym muszę znosić to jego gapienie.

Charakter misji został ustalony zanim nawet zdążył opuścić Hogwart. Wtedy właśnie Severus musiał cierpieć upokorzenia związane z, jak to wesoło określił Albus, „transformacją z czarodzieja w mugola”. Wnioskując z reakcji potterowego fanklubu przed kilkoma minutami, Severus miał poważne podejrzenie, że owa transformacja nie była do końca skuteczna. Kolczykowa porażka, jak ją sobie w duchu określał, wprawiła go w skrajnie parszywy nastrój. Sądząc po tym, jak upłynęły pierwsze minuty jego studenckiego życia, w ciągu najbliższych kilku miesięcy nastrój ten raczej się nie poprawi.

Jakoś zniósł to, że cała czwórka zdecydowała, iż aby być przekonującym mugolem musi mieć kolczyki w uszach. Jednak jego tolerancja szybko się ulotniła, gdy Dumbledore zasugerował kilka kolejnych, gdzie „kilka” było pojęciem względnym. A kiedy Weasley z uśmieszkiem oznajmił, że Severus powinien mieć również przekłutą brew, mistrz eliksirów dostał szału. Atak trwał jedynie kilka sekund do momentu, w którym Dumbledore, kierujący się mylną filozofią „im więcej, tym lepiej”, poklepał go po ramieniu i stwierdził, że w ten sposób będzie o wiele bardziej przekonujący. A skoro dyrektor zapalił się do pomysłu, Severus musiał przetrwać również i to.

Potem nastąpiła lekko krępująca godzina paradowania w jednym niedorzecznym stroju za drugim, w celu uzyskania aprobaty Minerwy McGonagall oraz Hermiony Granger. Albus był zwolennikiem co krzykliwszych zestawień, które nazywał kolorowymi, na szczęście jednak McGonagall i Granger wykazały się zdrowym rozsądkiem pozwalając mu się przyglądać, lecz ingerować już nie. Po niecałej godzinie kobiety dokonały wyboru, a Severus desperacko zatęsknił za „kolorowymi” strojami. Nie miał nic przeciwko ubieraniu się całkowicie na czarno, jednak wolał nie dociekać, dlaczego upierały się, by założył spodnie ze skóry.

Więc oto stał pośrodku czegoś, co w Hogwarcie uchodziłoby za dosyć sporą szafę, a co mugole widocznie uznawali za miejsce odpowiednie dla dwóch osób. Zmuszony do mieszkania z kimś, kogo absolutnie nienawidził. Bez nadziei na wyjazd, dopóki Potter nie zdecyduje się sobie przypomnieć, kim jest lub dopóki Weasley nie znajdzie Lucjusza. Żadna z opcji nie wydawała się zbyt prawdopodobna, biorąc pod uwagę, iż obydwie wymagały użycia mózgu.

Cisza trwała i trwała, a Severus zaczął się zastanawiać, czy aby Potter nie zapomniał również mowy. Oczywiście sam mógł coś powiedzieć, jednak od chwili przyjazdu w głowie dźwięczały mu ostatnie słowa Dumbledore'a. Zdawało mu się nawet, że dyrektor rzucił na niego jakiś czar, który uniemożliwiał ich zapomnienie: „Zapamiętaj, Severusie. On musi ci najpierw zaufać. Bądź delikatny.” Zdając sobie sprawę, że jego definicja delikatności diametralnie się różni od definicji Dumbledore'a, Severus stwierdził, iż na razie pozostawi podtrzymywanie konwersacji w rękach Pottera. Oczywiście, by mógł uwolnić się od tej jakże idiotycznej misji i wrócić do Hogwartu, ta konwersacja musiała się najpierw w ogóle odbyć.

W końcu zdecydował, że to on będzie musiał coś powiedzieć. Coś co najmniej neutralnego. Już układał sobie w myśli komentarz, kiedy Potter rzekł z wahaniem:

- Więc... skąd jesteś?

- Anglia.

Niemal uśmiechnął się złośliwie na widok irytacji na twarzy chłopaka.

- Która część?

- Najprawdopodobniej żadna z tych, o których zdarzyło ci się słyszeć. Wioska, z której pochodzę to bardziej zgrupowanie domków, niż prawdziwa wieś. Nie znajdziesz jej na mapie.

Dyskutowanie o swoim życiu prywatnym, czy przeszłości z kimkolwiek, a szczególnie z Potterem dorównywało owym „dyskusjom”, które Voldemort tak lubił odbywać ze swoimi śmierciożercami. Jednak Severus wiedział, że aby misja odniosła skutek w stosunkowo niedługim czasie, on sam musi być co najmniej minimalnie rozmowny.

Nastąpiła kolejna chwila nieprzyjemnej ciszy, po której Severus poddał się i wrócił do rozpakowywania torby. Co oni sobie wyobrażają? Myślą, że ilu par tych cholernych spodni będę potrzebował? Takie myśli formowały się w głowie Severusa, kiedy wyciągał z torby jedną parę spodni za drugą. Było ich w sumie pięć. Po chwili dogrzebał się jeszcze kilku koszul, swetra i piżamy. Wszystkie czarne i z długim rękawem. Przynajmniej pomyśleli o zakamuflowaniu Mrocznego Znaku. Był zadowolony, że jego wizażyści mieli dość rozsądku, by zaopatrzyć go w tuszujące stroje, jako, że nie miał ochoty nikomu tłumaczyć, czym jest ten Znak.

Na jego nieszczęście, w torbie zostało jedynie kilka par skarpetek i bielizny, różdżka i szczotka do włosów. Tak to jest, kiedy pozwalasz, by ktoś spakował twój bagaż za ciebie.

- Nie chcę być nieuprzejmy, ale czy nic innego ze sobą nie wziąłeś? - zapytał nagle Potter.

Severus spojrzał na niego.

- To za mało?

Potter pokręcił głową.

- Powinieneś przynajmniej mieć ze sobą książki.

- Książki? - Severus uniósł brew.

- Tak, książki! Bez nich nie dasz rady.

- Czy coś stoi na przeszkodzie, abym pożyczył książki od ciebie? - zapytał Severus zastanawiając się, dlaczego Potter robi z tego taki problem. Powinieneś być wdzięczny, że przestał się ciebie bać, stwierdził nieproszony głosik w jego głowie. Severus jednak nie był pewien, czy się z nim zgadza. W Hogwarcie zastraszanie Pottera stało się pewnego rodzaju hobby, którego teraz musiał się wyrzec. A robił to z bólem serca.

- Cóż ci dadzą moje książki, jeżeli chodzisz na inne zajęcia?

Najwyraźniej administracja nie poinformowała Pottera, że będą uczęszczać na te same zajęcia. Zrzucił płaszcz, by sobie ułatwić dostanie się do kieszeni przyciasnych spodni. Jakimś sposobem zdołał z niej wydobyć poskładaną karteczkę. Rozłożył ją i podał Potterowi.

Młodzieniec zawahał się przez chwilę, obserwując jak Severus mocuje się ze spodniami, po czym wyciągnął rękę po świstek. Przyjrzał się mu i przeniósł zdezorientowany wzrok na Severusa.

- Jesteś na wszystkich moich zajęciach? Wszystkich?

- Tak.

- Ale... jak to możliwe? Kevin i Ben raz tego próbowali, ale nie udało im się załatwić nawet jednych wspólnych zajęć. - Potter spoglądał to na Severusa, to na karteczkę. W końcu oddał mu ją.

Gdy stało się jasne, iż oczekiwał wyjaśnienia, Severus po prostu wzruszył ramionami i rzekł:

- Może to zwykły przypadek.

Przez ułamek sekundy mężczyzna zobaczył przebłysk czegoś w jego oczach, który zniknął zanim Snape zdołał go zidentyfikować. Potter przeczesał dłonią włosy, wzdychając. Gest ten odsłonił bliznę na jego czole.

Zastanawiam się, co Potter wie o pochodzeniu tej blizny. Chłopak albo został telepatą, albo poczuł jego spojrzenie. W każdym razie spojrzał mężczyźnie w oczy i rzekł cicho:

- To stało się, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, wypadek samochodowy. Moi rodzice zginęli, a mnie pozostała blizna oraz, jak mi się wydawało, wieczność w domu siostry mojej matki i jej rodziny.

Była to doskonała okazja, by dowiedzieć się, co Potter rzeczywiście wie o sobie, a co mu się jedynie wydaje, że wie.

- Z twojego tonu wnioskuję, iż nie przepadasz za rodziną swojej matki?

- Delikatnie ujmując. W dniu, w którym skończyłem osiemnaście lat, wyjechałem. Na znak tego jak bardzo ich nienawidzę, zdecydowałem się postawić między nami cały ocean - odrzekł Potter, z lekką nutką urazy w głosie.

- Więc to dopiero twój pierwszy raz z dala od nich?

Co pamiętasz z tych siedmiu lat, kiedy przebywałeś w Hogwarcie? Daj mi jakąś wskazówkę, Potter, bo inaczej nie będę w stanie ci pomóc.

Potter wzruszył ramionami. Widocznie nie czuł się skrępowany dzieląc się szczegółami swojego prywatnego życia z nowopoznaną - przynajmniej według niego - osobą.

- W szkole średniej mieszkałem w internacie, jednak co lato musiałem wracać do domu.

- To było takie miejsce, jak to? - zapytał Severus tak niedbale, jak tylko potrafił.

Potter pokręcił głową.

- Nie. Stąd nie muszę wracać. Wakacje zawsze spędzam z Kevinem lub Benem. A tam musiałem wracać.

- Więc dlaczego wtedy też nie jeździłeś do przyjaciół?

- Ja nie... To pewnie zabrzmi dziwnie, ale nie pamiętam szkoły średniej zbyt dobrze - odpowiedział Potter. - Jakbym przespał cały ten czas lub coś w tym stylu. Dursleyowie powiedzieli, że to przez ten wypadek.

- Nadal odczuwasz skutki wypadku, po którym masz tę bliznę? - zapytał Severus, starając się, by nie zabrzmiało to zbyt ciekawsko.

- Nie, nie tego - odrzekł Potter kręcąc głową. - Najwyraźniej miałem jakiś wypadek w dniu ukończenia szkoły średniej. Dursleyowie nie mówili wiele na ten temat, jednak wnioskuję, że byłem dość poważnie poszkodowany. Musiałem być chyba ranny w głowę, ponieważ nic nie pamiętam. Cokolwiek się stało, spowodowało, że wspomnienia odnośnie sporej części mojego życia ograniczają się do mglistych obrazów i odczuć.

Tu dzieje się coś więcej niż się spodziewałem, pomyślał Severus, przyglądając się uważnie Potterowi.

Coś się wydarzyło podczas tej walki z Voldemortem lub zaraz po niej. Ale co? Co przeoczyłem?

Severus był przy konfrontacji Harry'ego i Voldemorta pięć lat temu. Do czasu, gdy opadł przysłowiowy pył, całkiem sporo czarodziejów odniosło obrażenia, również Harry Potter i Severus Snape. Przez tydzień po tym, Severus był pogrążony w leczniczym śnie, więc nie pamiętał tych dni zbyt dobrze. Kiedy się przebudził, uczniów już nie było, a Hogwart był na powrót w stosunkowo jednym kawałku.

Kiedy zapytał, co się działo po bitwie, Dumbledore opowiedział mu dosyć skrótowo o tym, kto przeżył, a kto nie oraz co się obecnie działo w czarodziejskim świecie. O Harrym Potterze usłyszał jedynie tyle, że został ranny i że okoliczności zmusiły go do powrotu do Dursleyów. Miał tam zostać, aż wydobrzeje. To był ostatni raz, kiedy Severus słyszał cokolwiek o słynnym Chłopcu, Który Przeżył, do momentu, w którym otworzył drzwi tego dormitorium jakieś pół godziny temu.

- Severusie? Severusie, wszystko w porządku?

Potter coś mówił, coś, co brzmiało podejrzanie jak jego imię. Severus zamrugał, wynurzając się ze wspomnień i skupił wzrok na chłopaku.

- O co chodzi, P...

Przyjaciele nie mówią sobie po nazwisku. Pamiętaj Severusie; starasz się z nim zaprzyjaźnić.

- ...Harry?

Imię zabrzmiało obco, kiedy je wypowiedział. Muszę przestać o nim myśleć jako o „Potterze”. Inaczej nie da rady.

- Czy wszystko w porządku? Przez chwilę wyglądałeś, jakbyś miał zemdleć - zapytał Harry z troską w głosie. Severusowi chciało się śmiać. O ironio; Potter zatroskany jego zdrowiem. Poczekaj tylko, aż sobie przypomnisz, Harry. Wtedy moje zdrowie nie będzie cię obchodziło.

- Ta rozmowa o wypadkach przywołała kilka wspomnień o moim własnym - odpowiedział Severus. - Również niezbyt przyjemnych.

Prawie zaniemówił ze zdziwienia, kiedy Harry uśmiechnął się do niego.

- Wygląda na to, że jednak mamy ze sobą coś wspólnego, prawda?

- Co takiego? - zapytał Severus z ciekawością.

- Obaj przeżyliśmy straszne wypadki.

Obaj przeżyliśmy jeden i ten sam straszny wypadek, Harry. Przez chwilę, ta wrogość, którą zawsze odczuwał w stosunku do chłopaka znikła. Nie był pewny dlaczego, może poprzez fakt, iż Harry nigdy wcześniej się do niego nie uśmiechał. Niezależnie od przyczyny, pozwoliło mu to rzec, z lekkim uśmieszkiem:

- Nie zapominaj o brytyjskim pochodzeniu.

Harry rozdziawił usta ze zdumienia, a następnie roześmiał się. Severus pozwolił sobie na leciutki uśmiech. W żadnym wypadku nie jest to moja ulubiona misja, pomyślał Severus. Jednak możliwe, że mimo wszystko mi się uda.

Poprawiając okulary, które przekrzywiły się podczas napadu śmiechu, Harry zerknął na zegarek, a następnie rzekł do Severusa:

- Jesteś głodny?

Niezbyt, ale, jako, że twoje bezpieczeństwo jest dla mnie priorytetem, muszę chodzić wszędzie tam, gdzie ty. Na chwilę ogarnęła go fala irytacji, ponieważ niańczenie Pottera ograniczało jego wolność. Po chwili jednak kazał sobie dorosnąć i dać spokój.

- Trochę - skłamał.

- Zjadłbyś dziś z nami? Obiecałem Benowi i Kevinowi, że spotkam się z nimi w kafeterii. Jesteś jak najbardziej mile widziany.

- Jak by nie było, przydałby mi się ktoś, kto by mnie oprowadził - odpowiedział Severus. - Dobrze, przyłączę się do was.

Harry wyszczerzył zęby.

- Świetnie. Chodź. Po drodze wskażę ci budynki, w których będziemy mieć zajęcia.

Tak więc oficjalnie rozpoczynam swoją rolę jako „student”. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz, Albusie. Bo ja nie mam najmniejszego pojęcia.

***

- Dlaczego jest kolejka przed wejściem? - zapytał Severus z irytacją, kiedy stanęli przed kafeterią.

- To jest kolejka do kafeterii. - Harry spojrzał na niego zdezorientowany.

- Chcesz powiedzieć, że musimy czekać, by dostać się do środka? - W kolczyku odbiło się światło, kiedy Severus uniósł brew.

- I aby dostać jedzenie. W twoim poprzednim college'u było inaczej?

Myśląc o Hogwarcie, w którym wystarczyło usiąść, a jedzenie samo się pojawiało, Severus warknął:

- Tak. Jedzenie samo do ciebie przychodziło, bez żadnego piekielnego czekania.

W drodze do kafeterii przydarzył mu się niefortunny wypadek z śmiercionośnym ustrojstwem, które Harry nazywał windą. Od tamtej chwili Severus był w niezbyt dobrym humorze. Do tego ludzie dziwnie mu się przyglądali, co wcale nie poprawiło mu nastroju. Stojąc, w jak mu się wydawało nieskończenie długiej kolejce, marzył jedynie o powrocie do dormitorium. Do diabła z ochroną Pottera.

Odwrócił się do Harry'ego, który wpatrywał się w niego z podziwem.

- Trochę mi żal, że nie poszedłem do twojej szkoły.

Severus powstrzymał się od uwagi odnośnie tego, jak to Harry poszedł do jego szkoły i odrzekł jedynie:

- Zwykle też podejmujesz decyzje żołądkiem, czy zdarza ci się to po raz pierwszy?

Harry spojrzał na niego z oburzeniem.

- Nie myślę żołądkiem!

- Czyżby, więc lenistwo?

- Och, zamknij się - wymamrotał Harry. - Tobie też, jak widzę, czekanie niezbyt odpowiada.

Severus rzucił mu nieprzyjazne spojrzenie. Nie spodobało mu się, że chłopak kazał mu się zamknąć. Ciekawe, czy poza Hogwartem też mogę odejmować punkty Gryffindorowi?

***

Dziesięć minut później, wyłonili się z kolejki z tacami w rękach. By uniknąć wybrania czegoś obrzydliwego, zwyczajnie wziął to samo, co Harry. Nie dość, że nazwy potraw były amerykańskie, to na dodatek mugolskie. Severus nie miał pojęcia, co połowa z nich oznaczała. Harry podszedł do lady ze szklanymi kubkami, stojącymi przy różnych maszynach. Severus podążył za nim.

- Chcesz coś do picia? - zapytał Harry biorąc kubek i podstawiając go pod jeden z dozowników.

Severus patrzył, jak Harry stawia na tacy szklankę z jakąś dziwaczną cieczą z bąbelkami. Napój przypominał eliksir na tyle, że zaintrygowany mężczyzna spytał:

- Co to jest?

- Cola. - Harry spojrzał na niego pytająco. - Nigdy nie piłeś wody sodowej?

- Zwykle pijam herbatę - odrzekł Severus przyglądając się szklance. Nic, co przypomina eliksir nie może być aż tak ohydne, pomyślał, lekceważąc fakt, iż istotnie, istniały również obrzydliwe eliksiry. - Ale myślę, że to również mogę wypić.

Severus wziął kubek i podstawił go pod dozownik. Nic się nie stało.

- Wydaje mi się, że wylałeś resztę - powiedział i spojrzał na Harry'ego przez ramię. Chłopak spoglądał na niego jak na wariata.

- Musisz nacisnąć - odpowiedział po chwili i gestem pokazał mu jak.

- Rozumiem - odrzekł Severus zwięźle i postąpił zgodnie z instrukcjami.

Początkowo podobało mu się, jak napój się pienił, jednak zmienił zdanie, kiedy przelał się poza brzeg kubka wprost na jego dłoń. Prychając, czekał, aż piana zniknie i dopiero wtedy dolał do pełna. Postawił kubek na tacy tak gwałtownie, że znowu się rozlało, następnie podniósł ją i spojrzał na Harry'ego.

- Cholerny, durny mugolski wynalazek - wymamrotał pod nosem i otrząsnął rękę.

- Co powiedziałeś? - zapytał Harry, spoglądając na niego z zaciekawieniem.

Severus obrzucił Harry'ego groźnym spojrzeniem i przeklął swoją nieostrożność.

- Mówiłem do siebie, nie do ciebie.

Wciąż spoglądając na Severusa, jak gdyby ten stracił rozum, Harry skinął na lewo.

- Chodźmy usiąść. Kiedy staliśmy w kolekcje widziałem pozostałych.

Podążając za Harrym do stolika, Severus miał okazję przyjrzeć się minom jego przyjaciół. Kevin był lekko zalękniony, Ben zaskoczony, a siedząca z nimi dziewczyna bezceremonialnie się na niego gapiła.

- Cześć - przywitał ich Harry, stawiając tacę na stoliku, odsuwając krzesło i wskazując na puste miejsce obok.

Severus milcząco przyjął zaproszenie, decydując, że o wiele zabawniej będzie, jeżeli pozostawi wszelkie wstępy w rękach chłopaka.

- Kevina i Bena już znasz - rzekł Harry, spoglądając na niego, następnie wskazał na dziewczynę, która, zauważył Severus z irytacją, wciąż się na niego gapiła. - A to jest Cate Taylor. Cate, to jest Severus Snape.

- Miło cię poznać - powiedziała Cate z uśmiechem, który momentalnie sprawił, iż Severus zaczął się mieć na baczności. Nie uspokoił go również widok pozostałych wywracających oczami poza zasięgiem jej wzroku.

- Tak, mnie ciebie również - rzekł, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.

- O, jesteś Brytyjczykiem! - Oczy jej zabłysły.

Severus starał się powstrzymać od uśmieszku, kiedy zobaczył, że Kevin się wzdrygnął.

- Zgadza się.

- Skąd jesteś?

Co jest z tymi ludźmi? - pomyślał Severus z irytacją. Dlaczego wszyscy muszą wiedzieć skąd jestem?

- Z Anglii - odpowiedział i zdał sobie sprawę, iż słyszy echo. Uniósł brew i spojrzał na Harry'ego. Chłopak jedynie uśmiechnął się pod nosem.

- Widzę, że dobrze wam się układa - rzekł Ben, spoglądając to na jednego, to na drugiego.

- Tak - rzekł Kevin ostrożnie. - Dopiero co się poznaliście, a już mówicie równocześnie.

- Och, zamknij się - burknął Harry. - Po prostu... już to dzisiaj przerabialiśmy.

Uśmieszek Severusa trochę zbladł, kiedy odwrócił się w stronę swojej tacy i zobaczył, że Cate nadal mu się przygląda. Czy ta mugolka ma jakiś problem? Postanowił ją całkowicie ignorować i zajął się jedzeniem oraz napojem, który wciąż syczał. A czemuż by nie, do diabła? Severus podniósł szklankę do ust i upił łyk. Zaczął się krztusić prawie natychmiast.

***

Harry obejrzał się, zaskoczony. Ujrzał zgarbionego i kaszlącego Severusa oraz pochyloną w jego kierunku Cate.

- Co się... Och, daj mi to - powiedział, po czym wyjął szklankę z dłoni Severusa. Niewiele brakowało, a napój wylałby się.

Chłopak odstawił szklankę i zawahał się. Czy powinien go dotykać? Po chwili jednak wyciągnął rękę i poklepał mężczyznę po plecach. Severus spojrzał na niego załzawionymi oczami, zaskoczony.

- Wszystko w porządku? - zapytał Harry. - Co się stało?

- Ja... - urwał Severus i zakaszlał. Zaczerpnął powietrza i spróbował ponownie. - Ta cholerna woda sodowa.

- Co?

Atak powoli ustawał.

- Jak ty to pijesz? - zapytał Severus ocierając oczy, kiedy już mógł oddychać bez krztuszenia się.

- Co? - Harry wpatrywał się w niego. - Wodę sodową? Myślę, że sprawniej niż ty.

- Zapewniam cię, iż nigdy nie zamierzałem jej pić przez nos - wymamrotał cicho Severus, obrzucając go nieprzyjaznym spojrzeniem.

Harry nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Severus obrzucił go zjadliwym spojrzeniem i wbił widelec w swoje jedzenie. Nigdy, w całym moim życiu, nie spotkałem tak dziwacznego osobnika, myślał Harry, starając się opanować atak śmiechu. Jakby przyleciał tu z innej planety, a nie tylko z innego kraju. Najpierw ta winda, potem woda sodowa... Nie mógł mi się trafić normalny współlokator. O nie. Musieli mi przydzielić najbardziej zrzędliwego i antypatycznego człowieka, jaki kiedykolwiek przyszedł na świat. I który na dodatek wydaje się nie mieć zielonego pojęcia, jak w tym świecie funkcjonować. Harry przestał się śmiać i spojrzał na pozostałych. Cate odchyliła się do tyłu, a Kevin i Ben jedynie wpatrywali się w Severusa, który z kolei kompletnie ich wszystkich ignorował.

- Hej, Kevin - powiedział w końcu Harry, by przerwać niezręczną ciszę. - Następnym razem, gdy będziesz się starał załatwić wspólne zajęcia, poradź się Severusa. Wszystkie lekcje mamy razem.

Kevin wytrzeszczył oczy.

- Poważnie? Jak to zrobiłeś, chłopie? - zapytał, wpatrując się w Severusa, który w końcu, aczkolwiek niechętnie, spojrzał na niego.

- Nic nie zrobiłem - odpowiedział zwięźle.

- Ależ szczęście, co? Wszystkie zajęcia z Harrym. Nie zgubisz się, kiedy będziesz szukał sal - kontynuował Kevin, kiedy zorientował się, że Snape nie zamierza na niego warczeć.

Chwileczkę. On wiedział. Ta nagła świadomość uderzyła Harry'ego i sprawiła, że nie dosłyszał odpowiedzi mężczyzny. Severus wiedział, że będzie miał ze mną zajęcia. Zaabsorbowany nowym współlokatorem, Harry nie zwrócił uwagi, kiedy ten wspomniał o pożyczeniu jego książek. On to powiedział, nie ja. Ale skąd wiedział, że będzie mógł je wszystkie ode mnie pożyczać, i że nie musi kupować własnych? Nagle ogarnęło go przeczucie, że dzieje się tutaj coś dziwnego. Spojrzał na Severusa podejrzliwie i spostrzegł uśmiechniętą Cate, która starała się wciągnąć mężczyznę do rozmowy.

Na chwilę zalała go fala irytacji. Dlaczego ona przyczepia się do każdego faceta, jaki się napatoczy? A już szczególnie do tego. Dopiero, co go poznała. Nie zaszkodziłoby trochę zaczekać zanim zacznie go podrywać. Westchnął i zdał sobie sprawę, że irytacja szybko przeradza się w zazdrość. To głupie. Dlaczego miałbym być zazdrosny? Przecież ona mnie w ogóle nie interesuje. Ten dzień musi mi się dawać we znaki.

- W porządku, Harry? - zapytał Ben. - Blado wyglądasz.

- To nic, tylko ból głowy - odpowiedział pocierając czoło.

Harry spoglądając na Bena nie zauważył, że Severus bardzo uważnie mu się przygląda. Później zapytam o to Severusa. Nie będę przecież robił tutaj sceny. Poza tym, najprawdopodobniej istnieje ku temu logiczne wytłumaczenie. Ktoś, kto przydzielał mu pokój i rozkład zajęć, pewnie o tym wspomniał, pomyślał Harry, odwracając się od Bena i sięgnął po widelec. Przecież nikt by tu nie knuł żadnych spisków.

***

- Muszę się przyznać, iż cieszę się, że to się już skończyło - oznajmił Severus, kiedy godzinę później wchodzili do swojego pokoju.

- Nie lubisz ich? - zapytał Harry z zaciekawieniem i zamknął drzwi.

- Nie znam ich dostatecznie dobrze, by stwierdzić, czy ich lubię, czy nienawidzę - odpowiedział mężczyzna i usiadł na łóżku, krzywiąc się na dźwięk, jaki przy tym wydały jego spodnie. - Ta twoja przyjaciółka chyba coś do mnie miała.

- Dlaczego tak twierdzisz?

- Bez przerwy się na mnie gapiła.

- A szczególnie, kiedy wstawałeś - wymamrotał pod nosem Harry.

- Co powiedziałeś?

- E... nic. - Harry zaczerwienił się.

Oczy Severusa zwęziły się w szparki.

- Wyjaśnij mi łaskawie, co ta uwaga miała znaczyć.

- Ja... ee.. po prostu myślę, że to przez te spodnie.

- O czym ty mówisz?

- Nigdy nie twierdziłem, że ją rozumiem. Najwyraźniej te spodnie ją rozpraszały - wymamrotał Harry, drapiąc się po głowie i wpatrując w podłogę.

Wyglądało na to, iż nic więcej nie da się z niego wydusić. Severus zdecydował, że napisze wymowny list odnośnie doboru garderoby do swoich współpracowników.

- Czy głowa wciąż ci dokucza? - zmienił temat.

- Tylko trochę - odrzekł Harry z zaskoczeniem.

- Często cię boli?

- Co jakiś czas dopadają mnie bardzo silne bóle. - Harry potrząsnął głową. - Ten jest zwyczajny.

Severus pokiwał głową i wyjrzał za okno. Było już ciemno.

- Kiedy mamy pierwsze zajęcia, jutro?

- Z samego rana, o ósmej - skrzywił się chłopak.

- Jeżeli nie czujesz się najlepiej, może powinieneś się wcześnie położyć?

- Myślę, że powinienem zasnąć przed dwudziestą drugą - zgodził się Harry. - I tak zwykle wcześnie się kładę. A ty?

- Ja również, chyba, że mam dużo pracy albo czytam szczególnie zajmującą książkę. - Severus wzruszył ramionami. - Dzisiaj nie zamierzam długo siedzieć.

Podczas, gdy mężczyzna rozpakowywał swój skąpy dobytek, Harry włączył telewizor. Przez chwilę Severus stał z rękami pełnymi spodni i oglądał. Słyszał jak dzieci z mugolskich rodzin opowiadają o takich rzeczach jak telewizory, jednak osobiście żadnego nie widział. Do tej chwili. Otrząsnął się i wrócił do swojego zajęcia. Później sobie pooglądasz, zganił się w duchu. Dość już mu dałeś powodów do podejrzeń; nie musi widzieć, że gapisz się w tę maszynę jak idiota.

Pół godziny później Harry poszedł wziąć prysznic, a Severus wyszedł na zewnątrz. Po opuszczeniu pokoju zbliżył się z odrazą do windy. Było za wysoko, żeby iść schodami i Severus żałował, że nie może po prostu aportować się na dół. Kilka krótkich, monotonnych chwil później opuścił windę i wyszedł na dwór.

Powietrze było chłodne, lecz po tylu latach spędzonych w lochach nie tęsknił za kurtką. Na terenie kampusu przebywali ludzie, więc ruszył w kierunku małego parczku. Właśnie tam, pod drzewem i poza zasięgiem wzroku mugoli, usłyszał pohukiwanie sowy. Gdy spojrzał do góry w gąszcz gałęzi, ptak upuścił kopertę. Severus złapał ją i wyszeptał: „Niedługo wrócę”. Sowa najwyraźniej nigdzie się nie spieszyła. Z listem w dłoni ruszył z powrotem do dormitorium.

Gdy doszedł na miejsce okazało się, że Harry'ego nadal nie ma. Usiadł więc na łóżku, złamał pieczęć, wyjął list i rozłożył go.

Severusie,

Pragnę ponownie Ci podziękować za to, iż zgodziłeś się podjąć tego zadania. Naprawdę nie miałem lepszego kandydata. Wiem, że to dla Ciebie trudne, znając Twoje zdanie o mugolach, a w szczególności o Harrym Potterze. Nie zapomnę tego.

Zapewne będziesz zadowolony, gdy Ci powiem, że Hermiona radzi sobie zdumiewająco dobrze w nowej roli. Nie obawiaj się jednak, po Twoim powrocie do Hogwartu, stanowisko będzie na Ciebie czekało. Hermiona przejmie wtedy pozycję profesora od mugoloznawstwa. Uważam, że fakt, iż dorastała w mugolskiej rodzinie bardzo jej się przyda. Może podzielisz się z nią doświadczeniami, kiedy wrócisz, jako, że minęło sporo czasu odkąd miała z nimi kontakt.

Wkrótce po Twoim wyjeździe, Ron wyruszył na poszukiwania Lucjusza Malfoya. Będzie ze mną w stałym kontakcie. Będę Ci przekazywał wszelkie nowiny. Ciebie również proszę, byś był ze mną w kontakcie odnośnie postępów z Harrym. Wysyłam do Ciebie dwie sowy, jedna z nich przyniesie mi Twoją odpowiedź, natomiast druga pozostanie z Tobą w razie nagłego wypadku.

Życzę Ci powodzenia. Jeżeli ktoś może pomóc Harry'emu, to jesteś nim właśnie Ty.

Albus Dumbledore

P.S. Minerwa pyta, jak Ci się podobają spodnie. Razem z Hermioną kupiły jeszcze kilka par, trochę bardziej kolorowych, niż te poprzednie. Zostaną do Ciebie wysłane mugolską pocztą.

Severus z groźną miną poskładał list i włożył go do swojej torby. Rozejrzał się za kawałkiem papieru i jakimś przyborem do pisania. Znalazł je na biurku Harry'ego. Zerkając na drzwi pośpiesznie napisał odpowiedź.

Albusie,

Z tego, co dowiedziałem się od Pottera o jego przeszłości, wynika, iż jedynie mgliście pamięta on, że uczęszczał do jakiejś szkoły średniej z internatem. Przypomina sobie, że zdarzył się jakiś wypadek, który według niego spowodował utratę pamięci. Albo tak mu powiedzieli jego krewni. Z tego, co mówił wnioskuję, iż jest ona spowodowana pewnego rodzaju zaklęciem, a nie urazem. Osobiście również niewiele pamiętam z tego, co wydarzyło się w ciągu tych ostatnich chwil z Voldemortem. Jedynie ból i jaskrawe zielone światło. Czy to możliwe, żeby Voldemort rzucił na niego jakąś klątwę? Sprawdziłbym to, jednak w chwili obecnej nie mam dostępu do ksiąg. Jeżeli masz jakiekolwiek teorie odnośnie tego, jakiego rodzaju mogło to być zaklęcie lub informacje o przebiegu bitwy, proszę, przekaż mi je.

Z pewnością ucieszy Cię fakt, iż z Potterem wszystko w porządku. Nie jestem wniebowzięty, gdy muszę spędzać z nim dłuższe okresy czasu, jednak jak do tej pory nie naszła mnie ochota, by go zabić, mimo, iż bardzo się tego obawiałem.

Nie cierpię tych spodni. NIE przysyłaj mi ich więcej. Są zdecydowanie za ciasne i najwyraźniej „rozpraszają” jedną z przyjaciółek Pottera. Jeżeli któreś z Was miałoby ochotę mi coś przysłać, przyślijcie herbatę. Ci mugole mają jedynie obrzydlistwo zwane wodą sodową.

Potter wkrótce wróci, więc lepiej będzie jak już skończę. Kiedy tylko dowiem się czegoś nowego, dam Ci znać.

Severus Snape

Severus poskładał list i włożył go z powrotem do koperty. Wykreślił z niej swoje imię i nad nim napisał imię Dumbledore'a. Gdy wrócił do parczku, sowa wciąż tam czekała. Co więcej, w międzyczasie dołączyła do niej inna sowa, najprawdopodobniej ta, o której wspominał Dumbledore. Przekazał jej list i poinstruował, by doręczyła go bezpośrednio do dyrektora. Potem wrócił do dormitorium. Gdy otworzył drzwi, Harry siedział już przy biurku.

- Zastanawiałem się gdzie się podziewasz - przywitał go chłopak.

- Musiałem wysłać list - odrzekł Severus.

Na twarzy Harry'ego pojawił się uśmieszek.

- Na pewno nie wyszedłeś, by potajemnie spotkać się ze swoimi wielbicielkami?

- Co ty bredzisz? - Severus spojrzał na niego groźnie.

Harry wytrzeszczył oczy udając niedowierzanie.

- Chcesz powiedzieć, że nie zauważyłeś, w jaki sposób wszyscy ci się przyglądali?

- Nie dostrzegłem żadnego uwielbienia w tych wszystkich głupkowatych spojrzeniach - odpowiedział Severus chłodno.

- Mówisz poważnie, prawda?

- A wyglądam jakbym żartował?

- Severusie... Większość osób, które się w ciebie wpatrywały to kobiety - wyjaśnił powoli Harry, trochę niepewny, czy jego współlokator nie urwie mu za to głowy.

- A w całej tej swojej przydługiej wypowiedzi dążysz do..?

Harry załamał ręce, sfrustrowany.

- Podobałeś im się! Olbrzymia sala pełna dwudziestokilkuletnich dziewczyn i nagle wchodzisz ty, powolnym krokiem, w tych spodniach...

- Czemu wszyscy tak się czepiają tych spodni?! - Severus miał już dość spodni. - Chcesz kilka par? Mam ich całą stertę, a wkrótce będę miał ich jeszcze więcej, dzięki moim zidiociałym współpracownikom.

- Zakładam, że nie spoglądałeś w lustro odkąd je założyłeś - odrzekł Harry oschle.

- A co to ma do rzeczy? - warknął Severus.

Harry tylko uniósł brew i odwrócił się z powrotem do biurka. Ten nieznośny bachor! - pomyślał Severus, patrząc wilkiem na plecy chłopaka. Jak on śmie... Kiedy będzie już po wszystkim... Był tak zirytowany, że nie potrafił wymyślić stosownej groźby. Z braku innych środków zaradczych, mężczyzna chwycił piżamę i wypadł z pokoju.

Po kilku minutach odnalazł łazienkę. Wszedł i zamknął się w kabinie, by się przebrać. Kilka obitych łokci później wynurzył się z łazienki w piżamie. W jednej ręce niósł ubrania, w drugiej buty. Wykorzystując fakt, iż pomieszczenie było puste, Severus zrezygnował z prysznica i zaaplikował sobie zaklęcie lub dwa, które dały ten sam skutek w zdecydowanie krótszym czasie.

- Uwinąłeś się - zauważył Harry, kiedy Severus wrócił.

Mężczyzna zignorował go i odłożył ubrania. Następnie zerknął na zegar i stwierdził, że pora spać. A nawet gdyby nie, to sen jest jedynym sposobem, żeby od niego uciec. Podniósł kołdrę i wsunął się do łóżka.

- Och, daj spokój - rzekł Harry, spoglądając na niego z rozbawieniem. - Nie możesz się na mnie wściekać o to, że wszystkie dziewczyny zakochały się w tobie od pierwszego wejrzenia. Jeżeli już, to ja powinienem się wściec na ciebie, ponieważ teraz już nie mam szans na randkę z kimkolwiek.

Severus prychnął, odwrócił się do ściany i naciągnął kołdrę na głowę. Niestety, mimo, że nie widział Harry'ego, to wciąż czuł na sobie spojrzenie tych zielonych oczu.

- Mówię serio, teraz nikt nie ma z tobą szans. Szczególnie, jeżeli zamierzasz nosić te spodnie codziennie - kontynuował Harry, szczerząc zęby w uśmiechu, teraz, gdy Severus nie mógł go zobaczyć.

- Potter - warknął Severus, zamykając oczy. - Zamknij się.

Usłyszał śmiech. Nie był to jednak gorzki śmiech, do jakiego był przyzwyczajony ze strony chłopaka. Nie był też podszyty lękiem, który, jak Severus dobrze wiedział, nękał Harry'ego każdego dnia w Hogwarcie. Autentyczny serdeczny śmiech.

- No dobra, przestanę - oświadczył wspaniałomyślnie Harry, a po krótkiej pauzie rzekł:

- Dobranoc, Severusie.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której Severus stoczył debatę z samym sobą. Potem, bardzo cicho, odpowiedział:

- Dobranoc, Harry.

Rozdział 4: Mogłem się tego spodziewać

Pierwszy tydzień college'u okazał się być najbardziej męczącym i frustrującym w całym jego życiu. Gdyby wspomniał o tym Harry'emu, dowiedziałby się, że chłopak podziela jego zdanie. I nie chodziło wcale o to, że lekcje sprawiały mu trudność. Chociaż nie raz Severus musiał nadwyrężyć swoją cierpliwość i samokontrolę, by na widok przejawów głupoty niektórych mugoli nie opuścić z obrzydzeniem sali. Jeżeli chodzi o czuwanie nad Harrym, to raczej życie towarzyskie było największą przeszkodą.

Od pierwszego dnia było widać, że Severus ani trochę nie pasuje do roli mugola. Nie dość, że nie posiadał wiedzy na temat mugolskiej technologii, to na dodatek nie znał zbyt dobrze kultury. Byłoby mu znacznie łatwiej, gdyby nie musiał stale przebywać w obecności mugoli. A tak, rzadko zdarzały mu się chwile, w których mógł przestać udawać i po prostu się odprężyć. Mieszkał z Harrym Potterem, nieświadomym istnienia kogokolwiek poza mugolami. Chłopak najzwyczajniej w świecie uważał się za jednego z nich, czym wcale nie ułatwiał Severusowi życia.

Mężczyzna odetchnął z ulgą w sobotnie popołudnie, kiedy Harry poszedł pomóc Benowi w odrobieniu pracy domowej z historii. Po raz pierwszy w tym tygodniu został sam i był świadom, iż owa samotność potrwa dłużej niż godzinę. Jak dotąd nikt nie próbował odebrać Harry'emu życia, więc Severusa nie martwiło, że chłopak chwilowo przebywał poza zasięgiem jego wzroku. W końcu dzieliła ich jedynie cienka ściana, a miał pewność, że wyczułby gdyby jakiś śmierciożerca pojawił się w pobliżu.

Przez brak prywatności Severus nie był w stanie napisać do Dumbledore'a nic oprócz tamtego jednego listu. Wydawało mu się, że było to wieki temu, a w rzeczywistości minęło raptem kilka dni. Dumbledore w odpowiedzi na pierwszy list Severusa stwierdził, iż możliwe, że chłopak został przeklęty. Obiecał również przyjrzeć się sprawie bliżej, oraz, że sporządzi jasny i zwięzły opis tego, co wydarzyło się po bitwie z Voldemortem. Na końcu poprosił Severusa, by informował go o wszystkim na bieżąco. Mężczyzna podkradł Harry'emu kolejny kawałek papieru i wziął do ręki przybór do pisania, który chłopak nazywał długopisem. Usiadł na łóżku i zaczął pisać spóźnioną odpowiedź.

Albusie,

Odpisałbym Ci wcześniej, jednak niesamowicie trudno tutaj o chwilę prywatności. Obecnie Potter jest u przyjaciela w pokoju obok, więc uznałem to za właściwy moment, by opisać Ci jak się sprawy mają. Wprawdzie uważam, iż mógłbym zawrzeć wydarzenia tego tygodnia w jednym zdaniu, to myślę, że jeżeli ja musiałem przecierpieć to osobiście, Ty możesz przecierpieć przynajmniej moją relację z tego. Jakkolwiek dokładna może Ci się ona wydawać, to zapewniam Cię, iż nie jest nawet w połowie tak straszna jak to, przez co byłem zmuszony przejść.

Zacznę więc od poniedziałku. Mogłem się spodziewać, że ten dzień źle się zacznie. Nie mogło być inaczej. Nie mogę określić lekcji z mugolami i Potterem jako `dobry początek dnia'.

***

- Cóż, obleję ten przedmiot - wymamrotał Harry, gdy pierwszego dnia zajęć opuszczali budynek nauk ścisłych.

Severus zerknął na niego, by się upewnić czy chłopak mówi poważnie. Mówił.

- Czy wykaz zagadnień był dla ciebie zbyt skomplikowany?

- Nie. Ale zajęcia będą - odpowiedział Harry piorunując mężczyznę wzrokiem.

- Dlaczego wybrałeś chemię, jeżeli nie czujesz się na siłach, by ją zrozumieć?

- To część ogólnego kryterium edukacyjnego - wyjaśnił Harry. - Muszę zaliczyć jakiś przedmiot ścisły.

- Zdajesz sobie sprawę, że oprócz chemii istnieją inne przedmioty ścisłe?

- Na innych zajęciach nie było już miejsc, a ja muszę ten przedmiot zaliczyć w tym roku - odrzekł Harry ignorując złośliwą uwagę. - Próbowałem to zaliczyć na pierwszym roku, ale musiałem zrezygnować po tym, jak oblałem pierwszy sprawdzian. Miałem nadzieję, że będę mógł wybrać coś innego, ale oczywiście nie mogę.

To, że Harry nie miał talentu do chemii nie było dla Severusa wielkim zaskoczeniem. Chłopak zawsze był kiepski z eliksirów. Po tym jak przejrzał podręcznik Harry'ego przed zajęciami był pewien, że z tym przedmiotem problemów mieć nie będzie. Jedyne co odróżniało mugolską chemię od eliksirów to związki chemiczne oraz rezultat zmieszania ich ze sobą. Oto okazja, by odświeżyć mu pamięć, zdał sobie sprawę Severus. Przez siedem lat chodził na eliksiry. Może pomagając nauczyć go chemii mogę mu pomóc odzyskać wspomnienia? Zamierzał spróbować wszystkiego, co mogłoby przyspieszyć jego powrót do Hogwartu. Wolał nie liczyć na Weasleya.

- Mogę ci pomóc.

- Ty możesz mi pomóc w nauce chemii? - Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Oczywiście że mogę ci pomóc w nauce chemii, niedouczony bachorze - warknął Severus. Chłopak znieważył umiejętność, która odróżniała Severusa od reszty czarodziejów, przez co duma mężczyzny wzięła górę nad jego zdrowym rozsądkiem. - Nie uczyłem jej przez te wszystkie lata jedynie po to, by móc posłuchać swego własnego głosu.

Wrogi ton mężczyzny i oburzenie Harry'ego prawie spowodowały, że chłopak nie zrozumiał.

- Co się... Jesteś nauczycielem? - zapytał przystając. Severus, mimo woli, zatrzymał się i odwrócił.

Spośród wszystkich idiotycznych, po trzykroć przeklętych rzeczy, akurat to, pomyślał z irytacją mężczyzna. Mógłby udawać greka, jednak nie sądził, że Harry uwierzy. Zdecydował więc powiedzieć prawdę.

- Tak.

- Profesorem chemii?

- Czy ze słuchem również masz problemy?

- Przestań mnie obrażać! - zażądał Harry gniewnie, a kilka osób obejrzało się za nimi z zaciekawieniem. - Jestem po prostu zaskoczony - wyjaśnił zniżając głos. - Po co więc tu jesteś? Po co chodzisz na te wszystkie zajęcia, jeżeli zrobiłeś doktorat z chemii?

Severus nie wiedział czym był ów doktorat i nie zamierzał o to pytać. Był raczej zdumiony, że Harry mu się postawił. A dlaczego nie miałby mi się postawić? Nie jest już dzieckiem. Do tego nie wie, kim jestem.

- Wiedzy nigdy za wiele - odrzekł zwięźle.

Ruszyli dalej w pełnej napięcia ciszy.

- Nie chciałem cię urazić. Po prostu nie podejrzewałem, że okażesz się być profesorem - westchnął w końcu Harry.

Czyżby przepraszał?

- Nie powinieneś osądzać ludzi zbyt pochopnie - poradził Severus.

Głos mężczyzny był tak samo chłodny i sarkastyczny jak zwykle, jednak Harry wychwycił w nim nutkę goryczy. Dodała ona owemu stwierdzeniu głębi, której chłopak nie był w stanie pojąć. Był jednak pewien, że Severus miał na myśli coś więcej niż fakt, że Harry nie uwierzył w to, iż jest on profesorem.

- Tak, chciałbym żebyś mi pomógł - powiedział Harry. Wiedział, że Severusowi nie spodobałoby się gdyby go wypytywał o życie prywatne.

Mężczyzna zerknął ponownie na chłopaka i po chwili skinął głową.

***

Mogłem się tego spodziewać. W końcu uczyłem go eliksirów przez siedem lat. Przez chwilę żywiłem jednak nadzieję, iż będzie się w stanie czegoś nauczyć, jeżeli to nie ja będę go uczył. Musiałem chyba stracić rozum. To w końcu Potter.

W poniedziałek po południu odbyły się pierwsze zajęcia laboratoryjne. Myślałeś, że na tym się skończy, Albusie? Dla własnego dobra wolałbym, by tak się stało. Jako, że zgodziłem się pomóc temu idiocie w nauce, dostąpiłem wątpliwego zaszczytu bycia jego laboratoryjnym partnerem.

***

- Skoncentrujesz się na tym, co mamy do zrobienia, czy zamierzasz nadal tak stać i gapić się na mnie? - zapytał Severus z irytacją.

Pięć godzin po tym, jak zaproponował Harry'emu pomoc z chemii, Severus zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie stracił rozumu, kiedy mu ją oferował. Byli w laboratorium od godziny, a mężczyzna już zdążył stracić cierpliwość. Na początku zajęć profesor rozdał studentom zadania i pozwolił im wybrać sobie partnera na bieżący semestr. Były to pierwsze zajęcia, a co za tym idzie, niezbyt skomplikowane. Severus przewidywał, że wykonają zadanie w jakieś dziesięć minut. Jednakże zapomniał, że jego partnerem jest Harry Potter. I jak się można było spodziewać chłopak sknocił wszystko na samym początku.

Przez ostatnie dziesięć minut mężczyzna starał się nie wrzeszczeć na niego i kiedy chłopak pocił się nad prostym równaniem, Severus zdecydował się zmieszać substancje chemiczne po raz chyba czwarty. Przebywanie w laboratorium działało niezwykle kojąco na jego nerwy. Podobnie jak odważanie i mieszanie poprawnych ilości każdej substancji, a następnie łączenie ich ze sobą i uzyskiwanie oczekiwanego rezultatu. Zapachy były trochę inne, jednak czynności stosunkowo te same i Severus zatracił się w nich. Gdy po pięciu minutach podniósł wzrok, spostrzegł, że Harry wpatruje się w niego.

- A więc? - warknął, gdy chłopak wciąż się na niego gapił.

W końcu Harry potrząsnął głową.

- Wybacz. Przez chwilę ujrzałem cię, jak stoisz w ciemnym lochu, ubrany w ciemne szaty i warzysz różne dziwaczne eliksiry, zupełnie jak ci średniowieczni czarodzieje w baśniach - uśmiechnął się chłopak nieśmiało. - Pasowałbyś tam, profesorze Snape.

Severus spojrzał na niego zdumiony. Po raz pierwszy od wielu lat zabrakło mu słów. Nie przyszła mu do głowy żadna cięta odpowiedź ani sarkastyczna uwaga. Przez chwilę nie mógł wydać z siebie głosu, jednak po chwili wykrztusił:

- Harry...

- Wiem, wiem, do pracy. - Harry zerknął na swoje obliczenia, w których nie widział żadnego sensu, a następnie na mężczyznę. - Hej, Severusie - rzekł z uśmiechem. - Przestań się na mnie gapić i zabieraj do roboty!

***

Przez moment myślałem, że sobie przypomniał. Myślałem, że wrócę do domu. Może nawet podświadomie sobie przypomniał. Tak czy inaczej, przez krótką chwilę wiedział, kim jestem.

Chciałbym Ci coś zasugerować. Uczyń mugoloznawstwo przedmiotem obowiązkowym. Wiesz, co to komputer? Potrafisz pisać na klawiaturze? Bo mugole potrafią, Albusie. A we wtorkowy wieczór udowodniłem ponad wszelką wątpliwość, że ja tego najzwyczajniej w świecie nie potrafię.

***

- Severusie? - Harry odwrócił się do niego na swoim krześle obrotowym. Mężczyzna siedział właśnie na łóżku, czytając podręcznik filozofii. Na dźwięk swojego imienia podniósł głowę i wygiął brew we właściwy sobie sposób, co, jak Harry zdążył się już przekonać, oznaczało: „czego chcesz?”. - Chciałbyś wpisać do komputera sprawozdanie z wyników naszych badań laboratoryjnych, czy ja mam to zrobić?

Sprawozdanie z wczorajszych zajęć trzeba było oddać jutro. Co dziwne, po tych zajęciach Severus zmiękł i przez resztę dnia był, przynajmniej w stosunku do Harry'ego, niemalże kontaktowy. Po tym jak chłopak powiedział mu o średniowiecznym czarodzieju, mężczyzna spoglądał na niego w sposób, którego Harry za żadne skarby nie potrafił rozszyfrować. Oczywiście następnego dnia, od samego rana, Severus był na powrót humorzasty i sarkastyczny, co, jak się domyślił chłopak, było jego naturalnym zachowaniem.

Severus podszedł do Harry'ego, a ten odwrócił się z powrotem do komputera.

- Spójrz - rzekł chłopak wskazując na monitor. - Już opisałem, co robiliśmy, jednak nie jestem pewien, czy moje wyniki są poprawne. - Harry wręczył mu kartkę, którą Severus szybko przejrzał.

- To jest poprawne - rzekł spoglądając nieufnie na komputer. - Więc mam po prostu... wpisać... te wyniki?

Harry przytaknął i ustąpił mu miejsca. Severus usiadł, położył kartkę przed sobą i spojrzał na klawiaturę. Widział jak Harry używa komputera i z tego, jak szybko mu szło pisanie, wywnioskował, iż to nic trudnego.

- Jest we właściwym miejscu? Mam po prostu zacząć pisać? - upewnił się Severus.

Harry przytaknął i dodał:

- Tak.

Severus przyjrzał się ekranowi. Każda część była podpisana, więc, jako że zamierzał wpisać wyniki, spojrzał na klawiaturę i zaczął.

w...

Nie, chwileczkę. To powinno być z wielkiej litery. Rozejrzał się po klawiaturze i ujrzał klawisz o nazwie `Caps Lock'. Domyślił się, że oznacza to wielką literę i nacisnął. W porządku.

W... Y... N...

Jakoś mi się nie wydaje, że one wszystkie powinny tak wyglądać. Nacisnął klawisz ponownie.

w... y...

Jasna cholera. Nacisnął klawisz jeden raz.

W...

Nacisnął go po raz kolejny i kontynuował.

y... n... i... a...

Skrzywił się na widok pomyłki. Jak mam się tego pozbyć? O, jest. 'Delete'. Nacisnął klawisz i spojrzał na ekran wyczekująco. Nic się nie wydarzyło. Chyba jest zepsuty. Nie, chwilę. Ten. Z myślą, że to nie zaszkodzi nacisnął 'Backspace' i z zadowoleniem zauważył, że „a” znikło. W porządku.

k... i...

No. Zastanawiając się jak zejść do następnej linijki, Severus rozejrzał się po klawiaturze. Zobaczył klawisz ze strzałką w dół i nacisnął go. Nic się nie stało. W mężczyźnie narastała frustracja. Najwyraźniej klawiatura była zepsuta.

- Harry, obawiam się, że twój komputer jest zepsuty. Niektóre z tych przycisków nie działają. Jak przenieść migającą kreseczkę niżej, jeżeli strzałka w dół nie działa? - zapytał i obrócił się do chłopaka.

Zamrugał.

Harry wpatrywał się w niego z wyrazem absolutnego przerażenia na twarzy. Mógł być ku temu tylko jeden powód. Pamięć musiała mu wrócić. Severus przygotował się na wybuch, który niewątpliwie musiał nastąpić, kiedy Harry go rozpozna.

- Co ty do jasnej cholery robisz? - wrzasnął Harry.

Severus westchnął z irytacją. No i mamy.

- Zapewniam pana, panie Potter, że nie jestem z mojego pobytu tutaj ani trochę bardziej zadowolony niż pan...

- Po prostu daj mi to przepisać - rzekł chłopak, chwytając oparcie krzesła i odsuwając je od komputera. - No już, wstawaj.

Pomimo że nie oczekiwał ciepłego przyjęcia, nie oczekiwał również tak nerwowego i niespokojnego zachowania. Gdy zaczęło się zanosić na to, że Harry własnoręcznie zwlecze go z krzesła, mężczyzna wstał i cofnął się od biurka. Chłopak pospiesznie usiadł i spojrzał na niego groźnie.

- Może moglibyśmy...

- Gdzie, do jasnej cholery, uczyłeś się pisać na komputerze? - wykrzyknął Harry.

Severus również spiorunował go wzrokiem.

- To chyba oczywiste, że nigdy się tego nie uczyłem. W przeciwieństwie do ciebie, nie wychowywałem się w mugolskim domostwie.

Harry już otwierał usta, żeby dać jakąś ciętą odpowiedź, lecz zamiast tego zamrugał i rzekł:

- Po raz drugi słyszę jak używasz tego słowa. Co to znaczy?

- Ja nigdy... co?

- Mugolski. Użyłeś tego słowa podczas swojego pierwszego dnia tutaj, a teraz znowu - powiedział chłopak. - Teraz, kiedy o tym pomyślę, za każdym razem użyłeś go w odniesieniu do maszyn. To jakiś nowy rodzaj angielskiego slangu?

- Co się tu przed chwilą wydarzyło? - zapytał Severus. Czuł się, jak gdyby został zesłany do Azkabanu, nie wiedząc za co, ani że proces już się odbył.

- Znasz to uczucie mdłości i skrajnego zdenerwowania którego doznaje się, kiedy ktoś drapie paznokciami po tablicy? - zapytał Harry.

- Tak, znam ten dźwięk - odrzekł ostrożnie Severus.

- Tak się właśnie czuję, kiedy wiedzę jak piszesz na komputerze - oświadczył chłopak i powrócił do wcześniejszego tematu. - Więc co oznacza słowo „mugolski”? I co miałeś na myśli mówiąc, że nie jesteś zadowolony z pobytu tutaj?

Severus zmarszczył brwi.

- Mugol.. to określenie... Amerykanina.

- Przecież ja nie dorastałem w Ameryce. Również wychowywałem się w Anglii.

- Musiałem cię źle zrozumieć - skłamał Severus. Świetna robota, Snape. Nie bez powodu trafiłeś do Slytherinu, ty skończony idioto. Może byś łaskawie skorzystał z tego sprytu, który dostrzegła w tobie Tiara Przydziału, zamiast plątać się i popełniać te wszystkie idiotyczne błędy

- Wyjaśnijmy sobie - zmienił temat Severus. - Cały ten hałas był o to, że nie potrafię pisać na komputerze?

- Całą noc by ci zajęło napisanie jednego cholernego akapitu, nie mówiąc już o dwóch - zauważył Harry. - Więc nigdy wcześniej nie korzystałeś z komputera?

- Nie. Kiedy chodziłem do szkoły nie wymagano tego.

- Powiem ci co zrobimy. Będę za ciebie wszystko pisał w tym semestrze, w porządku? Nie zabierze mi to wiele czasu. Po prostu dasz mi swój ostateczny szkic, pisany ręcznie, a ja go wklepię w komputer.

Severus spoglądał na niego przez chwilę, po czym skinął głową.

- W ramach zapłaty za pomoc z chemią, w porządku, profesorze?

Jeżeli po tym wszystkim kiedykolwiek wrócimy do Hogwartu, on już nigdy nie będzie mnie szanował. Wątpię, czy w ogóle będę w stanie go zastraszyć.

***

Wszystko się sypie, Albusie. Tak bardzo się staram wpasować w to środowisko, że wszystko knocę. Któżby przypuszczał, że mugole to aż tak diabelnie skomplikowany gatunek? Ja z pewnością nie.

Podejrzewam, że każdego dnia czeka mnie tu nowa gigantyczna wpadka. A tak przy okazji, to jeżeli od czwartku ktoś zaplątał się w pobliże mojego gabinetu i zdawało mu się, że czuje spaleniznę, to prawdopodobnie ją czuł.

***

Nie dam rady się z tego wykpić, pomyślał Severus, spoglądając na zwęgloną pozostałość po czymś, co było niegdyś mikrofalówką. W tle wył alarm.

W swoim czasie wydawało mu się, że to świetny pomysł. Po tym, jak Harry z Benem poszli pomóc Cate w zadaniu domowym, Severus otworzył drzwiczki stojącej w pokoju lodóweczki i wyjął jedną z tych 'błyskawicznych pizz', za którymi Harry tak przepadał. Postanowił spróbować. Kilka razy miał okazję obserwować jak chłopak korzysta z mikrofalówki i uznał, że nie może to być nazbyt skomplikowane. Jednak, wspominając ten komputerowy incydent sprzed dwóch dni, Severus doszedł do wniosku, że mógł się tego spodziewać.

Wszystko szło dobrze, gdy rozpakowywał i wyjmował pizzę z opakowania. Jedynie część związana z użyciem mikrofalówki odmówiła współpracy. Najpierw nie mógł dociec, jak to coś otworzyć. Nacisnął kilka przypadkowych przycisków, w międzyczasie przeklinając mugoli i ich głupotę oraz fakt, że niczego nie potrafią porządnie podpisać. Już miał szukać czegoś do podważenia drzwiczek, gdy natrafił na właściwy przycisk i ustrojstwo otwarło się. Umieścił pizzę wewnątrz, zamknął drzwiczki i wcisnął start. Nic się nie stało.

Zaczął już popadać we frustrację z powodu mugolskich wynalazków i tego, że nie działały. Podejrzewając, iż Harry potajemnie używał czarów, by uruchomić urządzenie, Severus wyciągnął różdżkę i wycelował w mikrofalówkę.

- Po prostu wystartuj, do cholery - syknął, wymachując różdżką odrobinę - jak się po chwili przekonał - zbyt żywiołowo.

Błysk, huk i kłąb dymu. Na domiar złego rozległ się alarm. To niewątpliwie przyciągnie uwagę. Nienawidzę mugoli. Nie mając wyboru, Severus machnął różdżką, odsyłając resztki mikrofalówki do swoich kwater w Hogwarcie. Zajmie się nimi po powrocie. Kolejnym machnięciem różdżki pozbył się dymu oraz smrodu płonącego metalu. Odkładał ją właśnie na dno torby, kiedy drzwi otwarły się z hukiem i do pokoju wpadł Harry.

- Na co ty jeszcze czekasz? Ruszaj się, w budynku wybuchł pożar - wykrzyknął chłopak, chwytając go za nadgarstek i ciągnąc w kierunku drzwi.

- W budynku wybuchł pożar?

- Tak! - Harry usiłował przekrzyczeć wycie. - Jak myślisz, skąd ten alarm?

Severus wzruszył ramionami i pozwolił Harry'emu wyprowadzić się korytarzem na zewnątrz, gdzie zebrała się reszta mieszkańców. Najprawdopodobniej zostaliby rozdzieleni w tym tłumie, gdyby Severus nie chwycił chłopaka za ramię.

- Nie chcę cię stracić z oczu - rzekł głośno.

Mała cząstka jego umysłu obawiała się, iż to zasadzka Lucjusza Malfoya mająca na celu wywabienie Harry'ego na zewnątrz. Ta większa podejrzewała, że to jednak sprawka mikrofalówki.

W końcu odnaleźli Kevina, Bena i Cate.

- Dasz wiarę? - wykrzyknął Kevin. - Zastanawiam się, co jest przyczyną.

- Najprawdopodobniej ktoś palił i uruchomił detektor dymu - rzekła Cate.

Stali tam przez godzinę, aż zjawiła się straż pożarna i orzekła fałszywy alarm. Gdy tylko wrócili do pokoju, Harry rozejrzał się i wybuchnął:

- Ktoś ukradł mikrofalówkę!

- Co? - zapytał Severus, udając Greka.

- Spójrz. - Chłopak wskazał miejsce, w którym zwykle stała. - Nie ma jej!

- Nędzne kreatury - warknął Severus. - Tak wykorzystywać sytuację.

- Czasem nie rozumiem ludzi - przytaknął Harry. - Jak mogli zabrać coś, co do nich nie należy?

- Nie wiem, Harry - odrzekł Severus z niewinną miną. - Po prostu nie wiem.

***

Przestroga dla nieszczęśników, którzy będą mieli nieprzyjemność zetknąć się ze światem mugoli: magia i mugolska technologia wzajemnie się wykluczają i nie należy ich łączyć.

Tak właśnie wyglądał mój tydzień, jak do tej pory. Wysadzania sprzętów Pottera w powietrze nie nazwałbym dobrym początkiem, ale możliwe, że to jedynie mój punkt widzenia. Wyświadcz mi przysługę, dobrze, Albusie? Idź do Gringotta i wypłać trochę pieniędzy z mojego rachunku, w mugolskiej walucie. Chcę sobie kupić nowe ubrania, w których nie będę się tak wyróżniał. Ponadto czuję się w pewien sposób zobowiązany, by kupić Potterowi nową mikrofalówkę.

Nienawidzę mugoli, Albusie. Naprawdę ich nienawidzę.

Severus Snape

***

Severus złożył list, wygrzebał kopertę z biurka Harry'ego, zaadresował ją i wsunął list do środka. Będę się musiał wymknąć wieczorem, żeby to wysłać. Zdecydował jednak, że będzie się tym martwił później. Poskładał kopertę i wsunął ją sobie do kieszeni. Następnie położył się. Może drzemka dobrze mi zrobi. Po chwili zapadł w sen.

Ból. O bogowie, ten ból. Nie pamiętał już od jak dawna go czuł. Może całą wieczność. Uświadomił sobie, że ktoś krzyczy. A może był to jego własny krzyk. W każdym razie śmiech nie należał do niego. Słyszał krzyki kilku osób, jednak nie był w stanie rozróżnić słów. Jedyne, czego był pewien to fakt, że umrze. Nie potrafił sobie jednak przypomnieć dlaczego. Miał tylko nadzieję, że było warto.

- Severusie? Hej, obudź się, Severusie!

Severus otworzył oczy, obudzony przez Harry'ego, który nim potrząsał. Przez chwilę był zdezorientowany. Zastanawiało go, dlaczego chłopak nad nim stoi. Był przekonany, że on nie żyje. Po chwili usiadł i rozjaśniło mu się w głowie.

- Miałeś koszmar, prawda? - zapytał Harry, powalając Severusa swoją bystrością.

Mężczyzna tylko spojrzał na niego.

- Ja też je czasami miewam. Nigdy ich w pełni nie pamiętam, zawsze są mętne. Pamiętam z nich jedynie intensywny lęk. W takie noce, gdy boję się ponownie zasnąć, czasem wstaję i spoglądam w lustro. Bardzo często widziałem w nim taki sam wyraz twarzy, jak przed chwilą u ciebie.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie ze zrozumieniem, po czym Harry potrząsnął głową.

- Właściwie to chciałem spytać, czy nie chciałbyś dziś wieczór z nami wyjść.

- Wyjść?

- Tak. To nasza pierwsza sobota po wakacjach. Zwykle chodzimy do baru.

- My? - powtórzył Severus, zirytowany faktem, że nie był w stanie z siebie wydusić czegoś bardziej elokwentnego.

- Kevin, Ben, Cate i ja. Nie martw się, nie będziesz przeszkadzał. Chcę żebyś też przyszedł - dopowiedział pospiesznie chłopak, widząc, że mężczyzna chce odmówić.

Cóż, raczej nie mam wyboru, pomyślał Severus. Czuł się trochę skrępowany tym, że Harry zadaje sobie tyle zachodu. Wolałby, żeby nigdzie nie szli, wiedział jednak, że nie mógł tego chłopakowi zabronić. Oczywiście nie zamierzał też puszczać go samego.

- W porządku. Pójdę.

No bo co może się wydarzyć w mugolskim barze?

Rozdział 5: Różowy Flaming

Jakąś godzinę po tym, jak Harry go obudził i zaproponował wypad do baru, Severus podążał zatłoczonym nowojorskim chodnikiem za grupką przyjaciół. Był lekko poirytowany. Jedyną dobrą stroną sytuacji było to, iż udało mu się dyskretnie przekazać sowie list do Dumbledore'a. Reszta wieczoru nie zależała od niego, lecz Severus zadowolił się myślą, że mimo iż musi strzec Harry'ego przed możliwymi niebezpieczeństwami, ma również doskonałą okazję zobaczyć, jak chłopak robi z siebie idiotę. A miał przeczucie, że w połączeniu z towarzystwem przyjaciół i alkoholem taka ewentualność jest całkiem prawdopodobna.

Z tymi mugolami jest coś nie tak, pomyślał Severus mijając kolejny sklep, nad którym wisiała tablica z jaskrawo migającym neonem: "Dziewczyny! Dziewczyny! Dziewczyny!". Nie rozumiem tych ludzi. Severus spostrzegł grupę młodych mężczyzn wchodzącą do owego sklepu. Zastanowiło go, jak studenci byli w stanie się czegokolwiek nauczyć, jeżeli to miasto tak bardzo ich rozpraszało. Odwrócił się i wpatrzył w tył głowy Harry'ego. Zastanawiam się, czy zdarzało mu się bywać w owych lokalach, przyszło mężczyźnie do głowy i skrzywił się z obrzydzeniem. Jak gdyby mnie to interesowało. Może sobie bywać gdzie mu się podoba, tak długo, jak nie robi tego wtedy, gdy ja go pilnuję. Uznając sprawę za załatwioną, Severus odegnał od siebie myśli o wszystkich tych nieprzyzwoitych miejscach oraz o ludziach, owe miejsca odwiedzających i skupił się na drodze. Skoncentruję się na trasie. Ktoś musi być w stanie odnaleźć drogę powrotną, kiedy reszta będzie zbyt pijana, by normalnie funkcjonować.

Bar nazywał się Różowy Flaming. Dojście do niego zajęło im piętnaście minut. Severus nie pojmował dlaczego wybrali właśnie ten, skoro po drodze minęli z tuzin innych, położonych bliżej uniwersytetu. Wszedł za pozostałymi do środka, postanawiając zapytać o to Harry'ego później.

Wewnątrz było tłoczno, a pod sufitem unosiła się niemal namacalna chmura dymu. Severus przystanął na moment, by rozejrzeć się z obrzydzeniem. Spostrzegł, że odłączył się od reszty. Miał wielką chęć, by obrócić się na pięcie i wyjść na zewnątrz, gdzie przynajmniej dało się normalne oddychać. Stłumił ją jednak, westchnął z irytacją i zaczął przepychać się w kierunku stolika, który zajął Harry i pozostali. Gdy w końcu do niego dotarł wszyscy już siedzieli. Czuł się trochę nieświeżo po całej tej przepychance z mugolami.

- Zastanawiam się, gdzie jest toaleta - wymamrotał, zajmując miejsce obok Harry'ego.

Chłopak najwyraźniej to dosłyszał, ponieważ wyciągnął rękę i wskazał w kierunku odległego zakątka za barem. - Jest tam.

- Dzięki - odrzekł sucho Severus.

- Pójdziemy po drinki zanim zjawi się zespół? - spytał Kevin, spoglądając na towarzyszy.

Nie ma mowy, że będę się tam pchał po raz drugi, pomyślał mrocznie Severus. Po chwili dotarło do niego, co powiedział Kevin. Zespół? O nie. Tylko tego brakowało. Bandy pijanych mugoli podrygujących przy swojej paskudnej muzyce. Czy mogło być gorzej?

- Dobry pomysł - odrzekł Ben, a Cate i Harry pokiwali głowami. Dlaczego mnie to nie dziwi? - pomyślał Severus, przyglądając się im. Gdy są razem, wydają się tak nieznośnie rozochoceni.

Harry zwrócił się do Severusa, który miał minę człowieka zagniewanego na cały świat.

- Co byś chciał? Przyniosę ci.

- Nie, dziękuję. Nie mam zwyczaju pić - odpowiedział, kręcąc głową.

- Daj spokój, wyluzuj się - Harry wyszczerzył się do niego, przez co mężczyzna spochmurniał jeszcze bardziej.

- Zapewniam, że nawet, gdy nie mam zamiaru upijać się do nieprzytomności, ja i alkohol to nie jest bezpieczna mieszanka. - Severus uniósł brew na widok spojrzenia, które wymienili Kevin i Ben.

Najwyraźniej Harry też je zauważył.

- No, teraz dałeś im zachętę, by cię upili, Severusie. Ale naprawdę...

- Moja... - Severus powstrzymał się od użycia słowa 'mugolska' - amerykańska waluta jeszcze nie dotarła z Anglii.

- Więc tym się tak przejmujesz? - Harry klepnął go w ramię i mężczyzna spojrzał na niego groźnie. - Nie ma sprawy, w takim razie ja zapłacę.

- To nie będzie konieczne.

- To co zwykle? - Harry wstał i rozejrzał się po twarzach zgromadzonych. Pokiwali głowami i chłopak ruszył do baru z szerokim uśmiechem.

- Zdajesz sobie sprawę, że zamierza ci coś kupić? - rzekł Ben do Severusa.

- Lepiej się módl, żeby to nie było jakieś dziwactwo - poradził Kevin.

- Powiedziałem mu...

- Nieważne, co mu powiesz, Severusie - wtrąciła Cate. - To Harry. Zrobi jak zechce, bez względu na to, co mówisz. Szczególnie, kiedy już sobie coś umyśli.

- Nie wydaje mi się, żeby wlewanie mi do gardła alkoholu zaliczało się do rzeczy, nad którymi powinien się namyślać - burknął Severus. Wciąż jest gryfonem w każdym calu, niezależnie od tego, czy zdaje sobie sprawę z istnienia świata czarodziejów, czy nie.

- Jak wam się układa? - zapytał Ben.

Severus nie odezwał się, jedynie rzucił mu wymowne spojrzenie, więc Kevin podjął urwany wątek.

- Zdaje się, że radzicie sobie całkiem nieźle.

Severus wyobraził sobie lekcję eliksirów sprzed lat - Harry'ego wpatrującego się beznadziejnie w swój kociołek, podczas gdy on sam z niego drwił, ze świadomością, że kiedy tylko się odwróci, chłopak spiorunuje go wzrokiem.

- Tak - odrzekł Severus, wracając do rzeczywistości. - To prawda.

Cate uśmiechnęła się.

- Zaczynasz go lubić, prawda?

- Zupełnie jak tran - odrzekł Severus głosem jak zwykle oschłym i sarkastycznym.

Nastąpiła chwila ciszy, podczas której inni usiłowali dociec, czy Severus chciał ich przyjaciela obrazić, czy był po prostu sobą. Gdy Harry powrócił do stolika z naręczem butelek cisza nadal trwała. Chłopak przyjrzał się im ciekawie, rozdając napoje. Gdy postawił butelkę przed Severusem, mężczyzna uśmiechnął do niego się ironicznie.

- Dokuczasz im, Severusie?

- Nie byłbym sobą, gdybym tego nie robił - droczył się mężczyzna. - Zdaje się, że mówiłem ci, iż nie chcę niczego.

- Po prostu mi zaufaj, profesorze - odpowiedział Harry, siadając.

Severus prychnął, podczas gdy pozostali wymienili zaskoczone spojrzenia.

- Jesteś profesorem? - zapytała Cate, przyglądając mu się uważnie.

Harry już miał jej odpowiedzieć, lecz ugryzł się w język, gdy Severus kopnął go pod stołem.

- Pomaga mi w chemii - powiedział zamiast tego i wbił w Severusa pytające spojrzenie.

Mężczyzna potrząsnął głową tak lekko, że mogło się wydawać, iż zwyczajnie odgarnia włosy wpadające mu do oczu. Wziął do ręki butelkę, którą chłopak przed nim postawił i zapytał:

- Co to właściwie jest?

- Alkohol - opowiedział Harry z powagą.

- Bałwan - warknął Severus, zdjął kapsel i powąchał.

- Zamierzasz kupić nową mikrofalówkę, Harry? A może chcesz poczekać, aż ten, kto ją ukradł, zostanie schwytany? - zapytał Kevin.

- Myślałem że nie będziemy wspominać straty mej drogiej przyjaciółki - rzekł Harry tragicznie.

- Masz jakieś podejrzenia co do winnego?

Harry pokręcił głową.

- Nie mam pojęcia, kto mógłby ją ukraść. Przecież nie była jakoś specjalnie bajerancka.

Severus poczuł coś na kształt poczucia winy.

- To moja wina, że ją skradziono. Nie zamknąłem drzwi jak należy, kiedy się ewakuowaliśmy.

- To nie twoja wina, Severusie - zapewnił go Harry. - Nie winię cię. Wiesz o tym, prawda?

- Masz do tego pełne prawo.

- Ale nie winię - powiedział chłopak z naciskiem. - Mogę sobie kupić nową, to nic wielkiego.

- Odniosłem wrażenie, że takie urządzenia są dosyć drogie.

- To prawda, Severusie - odpowiedział Ben.

Zastanawiam się, czy zakup mikrofalówki jest tak samo skomplikowany, jak jej użytkowanie, pomyślał Severus i skupił się na swojej butelce.

- Zawsze możemy ci kupić nową - zaoferowała Cate. - Wiesz, jako taki spóźniony prezent świąteczny czy coś.

- Uzupełnianie braków w moim wyposażeniu nie należy do was. Poza tym, mam pieniądze.

- Wiem, ale szkoda by było je tracić na coś takiego.

Severus już prawie zebrał się na odwagę, by spróbować swojego drinka, lecz nagle coś mu przyszło do głowy i butelka zatrzymała się w połowie drogi do ust.

- Czy Dursleyowie dają ci pieniądze?

Biorąc pod uwagę wszystko, co wiedział na temat Dursleyów, nie wydawało się to zbyt prawdopodobne. Nie potrafił jednak wymyślić lepszej przyczyny wiecznie wypchanego portfela chłopaka. Wiedział też, że Harry nigdzie nie pracował, no chyba że w minionym tygodniu miał urlop.

Harry wpatrywał się w niego przez moment, a następnie parsknął śmiechem.

- Żartujesz? Dursleyowie mieliby mi coś dać? Prędzej mi kaktus wyrośnie.

- Więc nie płacą ci za to, żebyś tu przebywał?

- Dobry boże, oczywiście że nie! - wykrzyknął Harry. - Skąd ci to przyszło do głowy?

- Jesteś młody, a to miejsce musi sporo kosztować - wyjaśnił mężczyzna. - Pomyślałem więc, że...

- Harry miał bogatych rodziców - przerwał mu Kevin.

- Nie, nie byli bogaci ani nic w tym rodzaju - zaprzeczył chłopak i trzepnął Kevina, po czym zwrócił się do Severusa. - Gdy skończyłem osiemnaście lat bank powiadomił mnie, że zostałem upoważniony do odbioru spadku. Nie miałem pojęcia, że w ogóle jakiś na mnie czeka. Dursleyom się to ani trochę nie spodobało. Byli zdania, że to im się on należy, jako swego rodzaju rekompensata za użeranie się ze mną.

- Na początku miałem zamiar po prostu wziąć pieniądze i wynieść się stamtąd. Ale gdy to przemyślałem doszedłem do wniosku, że moi rodzice chcieliby, abym poszedł na studia i został kimś. Wybrałem więc tutejszy college i w ten sposób mogłem spełnić życzenie moich rodziców, a zarazem wynieść się od Dursleyów.

- Nie daj się zwieść jego fałszywą skromnością. Po prostu lubi udawać, że ledwo wiąże koniec z końcem, podczas gdy w rzeczywistości jest naprawdę nadziany. - Cate uśmiechnęła się ironicznie do Harry'ego.

- Och, zamknij się. Wcale nie jestem - zaprzeczył chłopak.

- Jasne, jasne. - Kevin machnął ręką na jego protesty. - A co z tamtym dniem kiedyśmy...

Reszta rozmowy nie dotarła już do świadomości Severusa. Dzieje się coś dziwnego. To, czego się dowiadywał o Harrym, nie zgadzało się z tym, co już wiedział. Dlaczego Lily i James mieliby mu zostawiać pieniądze w mugolskiej walucie? Przecież zakładali, że syn pójdzie w ich ślady i będzie członkiem społeczeństwa czarodziejów. Nie wiedzieli, że Voldemort ich zabije, zmuszając ich syna do życia z Dursleyami. Nie mieli podstaw by podejrzewać, że będzie kiedykolwiek potrzebował mugolskich pieniędzy. Mimo to, według Harry'ego, rodzice zostawili mu pokaźną sumkę, która czekała na niego w banku. Dokładnie w chwili, w której jej potrzebował, zdał sobie sprawę Severus, kiedy nieświadomie pociągnął łyk z butelki wciąż trzymanej w dłoniach. Był tak zagubiony w myślach, że nawet nie poczuł palącego płynu w gardle.

Co ciekawe, chłopak miał dość pieniędzy, by przyjechać tu do szkoły i żyć samodzielnie bez żadnego wsparcia, poza tym, które pozostawili mu rodzice. To zwyczajnie nie miało sensu. Ceny zmieniają się wraz z upływem lat, a o ile dobrze pamiętał, ani Lily, ani James nie byli jasnowidzami. Jak to możliwe, że zostawili mu wystarczającą ilość pieniędzy? I jakiż to szczęśliwy zbieg okoliczności, że dał radę opuścić Anglię zanim Lucjusz... Potok jego myśli urwał się i w głowie zakiełkowała teoria spiskowa.

Harry stawia czoła Voldemortowi i pokonuje go. W jakiś sposób Czarnemu Panu udaje się przed śmiercią zmodyfikować chłopakowi pamięć, lecz nie rozumiem w jakim celu, Severus zaczął wyliczać fakty. Albus odsyła rannego Harry'ego, by zamieszkał z Dursleyami. To był według niego najmniej sensowny kawałek układanki. Mieszkając pod jednym dachem z Harrym przez siedem lat, Severus był dobrze poinformowany o tym, jak bardzo Dursleyowie nienawidzili i znęcali się nad osieroconym siostrzeńcem. Nawet gdyby nie dowiedział się tych rzeczy w Hogwarcie, w czasie ostatniego tygodnia Harry opowiedział mu o sobie dosyć, aby sam mógł się domyślić, że wujostwo go nienawidziło. Więc dlaczego Albus go tam odesłał, jeżeli wiedział, że zawsze go źle traktowali? Dyrektor zawsze wydawał się odrobinę szalony, jednak nie aż tak, by uwierzyć, że Dursleyowie zatroszczą się o rannego chłopaka.

Więc zostaje tam odesłany na dostatecznie długi czas, by osiągnąć pełnoletniość. Wtedy otrzymuje ten tajemniczy spadek i opuszcza kraj. Mija pięć lat, podczas których nikt w czarodziejskim świecie nie wie gdzie chłopak się znajduje. Severus przez chwilę zastanawiał się nad tą pozorną niespójnością. Przecież tę jego bliznę trudno przeoczyć. Każdy żyjący czarodziej czy czarownica, którzy by ją zobaczyli, wiedzieliby od razu, że to Harry Potter. Więc jak to możliwe, że żył w tak zatłoczonym miejscu, w którym niewątpliwie mieszka ktoś należący do czarodziejskiego świata, a jednak ani jedna osoba go nie rozpoznała? Na chwilę odłożył tę nową zagadkę na bok, zdając sobie sprawę, że wszystko nabierze sensu, o ile tylko da się to odpowiednio poukładać. Wrócił więc do wspominania wydarzeń, które go tutaj doprowadziły.

Pojawiają się pogłoski, że Lucjusz Malfoy postanowił zostać kolejnym Czarnym Panem. Nagle Albus wie dokładnie, gdzie Harry się znajduje. Nie tylko, że jest w takim i takim państwie czy mieście, ale zna dokładne położenie pokoju, który chłopak zamieszkuje. Zostaję tu przysłany z tym kretyńskim planem ochrony i przywrócenia mu pamięci. Po wyliczeniu wszystkich znanych mu faktów, w Severusie narastało podejrzenie, że cokolwiek się działo, Albus tkwił w samym tego środku. Ten człowiek nigdy nie robi niczego bez szczególnej przyczyny. Możliwe że było to spowodowane wieloletnią znajomością z Albusem, jednak w tym momencie Severus zyskał absolutną pewność, że w jakiś sposób Harry przybył do Nowego Jorku właśnie z woli dyrektora. Co się dzieje, Albusie? Co robisz? I jaka jest w tym moja rola?

- Severusie? Czy wszystko w porządku?

Severus zamrugał i wrócił do rzeczywistości, zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, ile czasu upłynęło, ani jak długo błądził myślami wpatrując się w czoło Harry'ego.

- Myślałem.

- O czym? O tajemnicach wszechświata? - zapytał Ben.

- Światło się świeciło, ale nikogo nie było w domu - zauważył uczynnie Kevin.

Całkowicie ignorując Kevina, Severus tylko pokiwał głową i rzekł do Bena:

- Tak, coś w tym rodzaju.

- Więc smakuje ci drink? - zapytał Harry.

- Hmmm? - Severus zerknął na butelkę, którą wciąż trzymał w dłoni i z zaskoczeniem stwierdził, że jest prawie pusta. Nawet nie pamiętam, kiedy to wypiłem. - A... tak, cóż... - Pomyślisz o tym później. Na razie skup się na tym, by się jeszcze bardziej nie ośmieszyć.

- Więc jak? Tańczymy? - zapytał Kevin, rozglądając się i zwracając uwagę mężczyzny na fakt, że zespół już przyjechał i zaczął grać.

Na wypadek, gdyby Kevin był pod złudnym wrażeniem, że Severus jest rozrywkową osobą, z którą można miło spędzać czas, zasyczał:

- Ja z pewnością nie.

- Może wszyscy pójdziecie, a ja po prostu przesiedzę ten kawałek? - rzekł Harry ze śmiechem.

- Też mi niespodzianka - wymamrotał Ben, podnosząc się z krzesła. - Zatańczysz, Cate?

- O tak, teraz chcesz ze mną tańczyć - odrzekła, również wstając. - Ale wiem co będzie, kiedy dojrzysz jakąś ładną dziewczynę.

- To samo, co wtedy, gdy ty wypatrzysz jakiegoś faceta? - odciął się Ben, kiedy oddalali się od stolika.

- Przyjdź do nas, kiedy zmienisz zdanie, Harry - zaprosił Kevin i zwrócił się do Severusa. - Spróbuj w niego wlać jeszcze kilka drinków. Wtedy zatańczy - doradził Kevin i podążył za Benem oraz Cate.

- Rozumiem, że nie tańczysz?

Harry pokręcił głową.

- Nie. Usiłuję oszczędzić innym uciechy oglądania jak robię z siebie idiotę.

- Jesteś pewien, że wyświadczasz nam tym przysługę?

- Och, zamknij się - Harry pociągnął z butelki. - Przypuszczam, że chciałbyś mnie zobaczyć, gdy robię z siebie głupka.

Severus przechylił głowę na bok.

- A czym to się różni od twojego normalnego wyglądu?

- Dlaczego nie pójdziesz zatańczyć? - zapytał Harry, patrząc na niego wilkiem.

- Próbujesz się mnie pozbyć?

- Gdzie słowem kluczowym jest 'próbowanie' - wymamrotał Harry.

- To ty mnie zaprosiłeś - zauważył Severus, pozwalając, by w jego głosie zabrzmiała nutka oburzenia. - Zrobiłeś to z grzeczności, prawda?

- Nie, chciałem żebyś przyszedł - Harry pospiesznie przeprosił, myśląc iż zranił uczucia Severusa.

- Pan, panie Potter, jest dosyć łatwowierny - odpowiedział Severus i zaczerpnął łyk.

- Dlaczego nie chciałeś, żebym im powiedział, że jesteś profesorem? - zapytał Harry, nie dając się sprowokować.

- Na wypadek, gdybyś nie zauważył, nie mam zwyczaju wystawiać mojego życia osobistego na widok publiczny - odrzekł oschle Severus.

- To przyjaciele, Severusie, nie obcy.

- To twoi przyjaciele, Harry, nie moi - powiedział Severus z naciskiem.

- Mogliby być również twoimi przyjaciółmi - sprzeczał się Harry. - Lubią cię.

Gdy Severus parsknął z niedowierzaniem, Harry dodał: - Naprawdę. Kevin i Ben uważają, że jesteś zabawny, a Cate... cóż... Cate bardzo cię lubi.

- Nie jestem tu, by wygrywać konkursy popularności.

- Cóż, oni naprawdę cię lubią.

Po chwili ciszy, Severus zdecydował się zapytać. W końcu był ciekaw.

- Dlaczego przychodzicie do tego miejsca? Mogliście przecież wybrać inne, bliżej uniwersytetu.

Harry spojrzał na niego z ukosa.

- Wyśmiejesz mnie.

- Mógłbym cię wyśmiać już teraz, nie potrzebuję do tego specjalnych powodów - zauważył bezceremonialnie Severus. - To coś, co naprawdę pragnąłbym zrozumieć. Masz moje słowo, że nie będę się z ciebie wyśmiewał.

Severus obserwował debatę rozgrywającą się w oczach chłopaka. Po chwili chęć, by odpowiedzieć szczerze, zwyciężyła.

- Rozejrzyj się. Wszędzie są flamingi, widzisz?

Dopóki Harry tego nie wspomniał, Severus nie zwracał zbytniej uwagi na wystrój baru. Teraz za wskazaniem chłopaka rozejrzał się i zauważył małe różowe lampki w kształcie ptaków zwisające z sufitu. Ściany pokrywały zdjęcia i obrazy flamingów.

- Tak - odpowiedział wolno Severus, zastanawiając się, dokąd to wszystko zmierza.

- Po prostu lubię flamingi - powiedział Harry, wpatrując się z zakłopotaniem w stół.

Gdy zaryzykował i zerknął na Severusa, zobaczył, że czarnowłosy mężczyzna wpatruje się w niego, jak gdyby stracił rozum. - Flamingi są egzotyczne - uzupełnił. - Weźmy na przykład gołębie. Gdziekolwiek byś nie poszedł, znajdziesz gołębie. Flamingów nie znajdziesz nigdzie. Żyją sobie w jakimś tropikalnym raju, w świecie tak kompletnie różnym od tego, przygnębiającego i martwego, z którego pochodzę ja. - Harry wyciągnął rękę i wskazał dokoła baru. - To był zwykły przypadek. Znalazłem to miejsce, kiedy przyjechałem do Nowego Jorku. Jednak gdy zajrzałem do środka, zobaczyłem te wszystkie flamingi i to wesołe, żywe miejsce. Wtedy poczułem, że dokonałem właściwego wyboru przyjeżdżając do tego miasta. Są wyjątkowe, Severusie. Dlatego właśnie je lubię.

Mężczyzna przyglądał mu się przez chwilę, rozważając to, co powiedział, oraz to, czego nie powiedział. Jesteś tak blisko świata, którego poszukujesz, gdybyś tylko go sobie przypomniał. Świata, zamieszkiwanego przez stworzenia, które sprawiłyby, że nawet twoje flamingi wydałyby ci się przyziemne. - Lubisz flamingi? - zapytał z ironią.

- Tak - zaśmiał się Harry i pokiwał głową. - Tak, lubię.

Severus uniósł kącik ust w leciutkim uśmiechu i podniósł butelkę.

- Za flamingi.

Harry wyszczerzył zęby i stuknął swoją butelką w butelkę Severusa.

- Flamingi.

Mężczyzna właśnie opróżniał butelkę, gdy poczuł w przedramieniu ukłucie bólu. Gdy nie ustawało, Severus poderwał się gwałtownie i z wysiłkiem uwolnił butelkę z zaciśniętej dłoni.

- Severusie? - zapytał Harry, zauważając napięty wyraz twarzy.

- Zaraz wracam - odrzekł napiętym głosem i ruszył pospiesznie w kierunku toalet.

Gdy już znalazł się w środku, stwierdził z ulgą, iż nie ma tam nikogo. Oparł się rękami o umywalkę i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Przestań. Po prostu przestań, myślał zaciskając palce na krawędziach umywalki. Niech cię diabli, Lucjuszu. Ta twoja gra źle się skończy. Dla nas wszystkich.

Mroczny Znak nadal go palił. Mimo że nie była to przeszywająca agonia, do której był przyzwyczajony, bolało go niewątpliwie. Ból nie był mu obcy; w rzeczywistości był z nim w zażyłych stosunkach podczas licznych okazji, zarówno jako śmierciożerca, jak i były śmierciożerca. Jednak ból Mrocznego Znaku sięgał głębiej niż zwyczajny fizyczny ból. Miał swoją psychologiczną stronę, która zapewniała, że nawet jeżeli nosiciel znaku odczuje jedynie lekkie ukłucie w ramieniu, jego umysł nie ucieknie torturze.

- Nie jesteś jeszcze dostatecznie potężny, Lucjuszu - wysyczał Severus, piorunując wzrokiem swoje odbicie. - Nie możesz nas jeszcze zaatakować, a do czasu, gdy zyskasz moc, on sobie przypomni. Przysięgam.

Severus nie opuścił toalety, nawet kiedy ból odszedł. Stał tam nadal ściskając umywalkę, aż palce mu zbielały. Czy nie dość już przeszliśmy? - rozmyślał mrocznie, wpatrując się w swoje nawiedzone ciemne oczy. Dlaczego, Lucjuszu? Wydaje ci się, że co przez to osiągniesz? Czego tak zawzięcie szukasz, że jesteś skłonny ożywić coś, co powinno pozostać pogrzebane?

Odbicie nie udzieliło mu żadnych odpowiedzi. Gdy upewnił się, że ból chwilowo minął, oraz że jego oddech powrócił do normy, Severus powoli puścił umywalkę i cofnął się parę kroków. W lustrze mógł dojrzeć, że jego skóra przybrała niezdrowy szary odcień, a włosy poprzyklejały się do twarzy. Ciekawe czy uwierzą, że zrobiło mi się niedobrze. Zdając sobie sprawę, że nie może się ukrywać w toalecie przez całą noc, Severus odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się gwałtownie zaskoczony widokiem Harry'ego w drzwiach.

- Czy wszystko w porządku? - zapytał chłopak, ostrożnie zbliżając się do Severusa.

Jak długo tam stałeś? Słyszałeś coś?

- Przyszedłeś sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku?

- Nie było cię przez jakiś czas. I ten twój wyraz twarzy - Harry urwał, przyglądając mu się uważnie. - Wyglądałeś, jakby ci było niedobrze.

- Bo było. Jak widzisz, teraz już czuję się lepiej.

Harry spoglądał na niego z lekkim niedowierzaniem. - Jesteś pewien?

- Tak, całkiem pewien. - Daj spokój, Harry. Nie drąż tematu. Severus odgarnął włosy z oczu i podszedł do chłopaka. - Możemy wracać do twoich... ach, to znaczy naszych przyjaciół?

- Zatańczysz? - spytał Harry, gdy wracali do stolika.

- A ty?

- Myślę że muszę wypić jeszcze kilka drinków, zanim osiągnę ten etap.

- Zapewniam pana, panie Potter, że to odczucie jest bardziej niż obopólne. Chyba najlepiej będzie, jeżeli pozostaniemy trzeźwi i będziemy uważać, by pozostali nie wpakowali się w zbyt wielkie kłopoty?

Harry wyszczerzył do niego zęby. - Fenomenalna wymówka, znaczy się, pomysł. Jeżeli zapytają...

- Robimy to dla ich własnego dobra.

- Co ja bym bez ciebie zrobił? - zapytał beztrosko Harry, kiedy zajmowali miejsca przy stoliku.

No nie wiem, Harry. Kontynuował swoje stosunkowo niewinne życie, bez kłopotów, które są nieodzowną częścią statusu 'Chłopca, Który Przeżył'? - pomyślał ze smutkiem Severus. Nie miał ochoty współczuć Harry'emu Potterowi. Nie mógł jednak nie zauważyć, że chłopak był teraz wolny od mroku i śmierci, które deptały mu po piętach w świecie czarodziejskim. Ciesz się życiem, Harry Potterze. Prędzej czy później będziesz musiał sobie przypomnieć, kim jesteś. I nie podziękujesz mi wtedy za odebranie ci szansy na normalne życie, za ponowne obarczenie ciężarem. Co byś beze mnie zrobił, Harry? Bądź szczęśliwy. Żyj. Bo w końcu nawet flamingi umierają.

Rozdział 6: Zaufanie

- Co zrobiłaś?!

- Mógłbyś o pół tonu ciszej? - wymamrotała Cate, pocierając czoło. - Kiepsko się czuję.

- Ani o ćwierć - warknął z oburzeniem Harry. - Co, do diabła, się z tobą dzieje?

- A co się dzieje z tobą? - odparowała Cate. - Dlaczego tak to wyolbrzymiasz?

- Bo on jest moim współlokatorem! - wykrzyknął Harry w taki sposób, jakby to było oczywiste.

- A co to ma do rzeczy? - zapytała z irytacją i westchnęła. - Mogłam poczekać, aż przejdzie mi kac albo wcale ci nie mówić. Nie mogę uwierzyć, że tak się o to wściekasz.

- „Wściekam się” ponieważ jest tu zaledwie od tygodnia, a ty już się do niego dobierasz!

- Nie dobierałam się do niego!

- Więc jak to inaczej określisz?

- Głupie posunięcie z mojej strony. Teraz najprawdopodobniej mnie nienawidzi.

- Święta racja, to było głupie.

- Wiesz co? - Spiorunowała go wzrokiem. - Nie mam teraz do tego głowy, ponieważ właśnie mi pęka. Kiedy odzyskasz zdrowy rozsądek, będę czekać. - Otwierając drzwi rzuciła: - Czasami cię nie rozumiem, Harry. Naprawdę. - To rzekłszy wyszła i niemal wpadła na Kevina. - Wybacz, Kevin - wymamrotała, odchodząc.

- O co poszło? - spytał Kevin, zamknął drzwi i usiadł obok Harry'ego.

- Widziałeś Severusa?

- Hę? Nie, dlaczego? Zginął gdzieś?

- Nie było go, gdy się obudziłem, a potem przyszła Cate i powiedziała mi o... - urwał i pokręcił głową, sfrustrowany.

- O czym?

- Pocałowała go. Zeszłej nocy, kiedy wszyscy troje byliście pijani i ledwo trzymaliście się na nogach.

- Naprawdę? Kiedy to się stało? - Kevin rozdziawił usta.

- Po powrocie z baru. Poprosiłem Severusa, żeby ją odprowadził do jej pokoju. Ja sam podtrzymywałem was i nie chciałem wlec się kolejnym korytarzem, bo darliście się wniebogłosy. I tak już dość hałasu narobiliście.

- Ale jak to się stało?

- Cate twierdzi, że pocałowała go zanim weszła do swojego pokoju. Potem straciła przytomność.

- A Severus nic ci nie powiedział, kiedy wrócił?

- Nie. - Harry pokręcił głową. - Był w złym humorze, ale myślałem, że to dlatego, iż źle się czuł - skrzywił się Harry. - Widać było inaczej.

- Hola, Harry, o co właściwie chodzi? Jesteś o niego zazdrosny? - spytał Kevin.

- Że co?

- Cóż, tak się zezłościłeś o ten pocałunek, więc pomyślałem, że może jesteś zazdrosny. - Kevin przyjrzał mu się uważnie. - Harry, jeżeli ją lubisz, powinieneś jej o tym powiedzieć.

- Nie lubię jej - powiedział chłopak z naciskiem.

- Więc w czym problem?

- Dopiero tu przyjechał. Nie potrafiła poczekać miesiąca zanim zaczęła się do niego przystawiać?

- Może bała się, że ktoś ją wyprzedzi.

- Może nie przyjechał tutaj, by znaleźć dziewczynę - zauważył Harry. - Są ludzie, którzy uczęszczają do college'u, by pogłębić swoją wiedzę.

Przez parę chwili siedzieli, wpatrując się w siebie nawzajem. - Nie wiem co powiedzieć - wyznał w końcu Kevin. - Wiem, że jesteś bardzo opiekuńczy w stosunku do swoich przyjaciół. Może powinieneś go poszukać i porozmawiać z nim.

- Nie wiem nawet gdzie go szukać. Może być wszędzie.

- Między innymi przed tobą - oznajmił sarkastyczny głos od strony wejścia.

Kevin i Harry spojrzeli z zaskoczeniem na drzwi. Oparty o framugę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, stał Severus i spoglądał na niego beznamiętnie.

- Uch, cóż, to ja może poszukam Bena - wydukał Kevin i pospieszył do wyjścia. Severus nie zszedł mu z drogi, więc chłopak wymamrotał „przepraszam” i wyminął go. Gdy wyszedł, Severus i Harry spojrzeli na siebie.

- Czy coś się stało, Harry?

Harry zaczął gestykulować.

- Tak. Nie. Nie wiem.

Severus zamknął drzwi i usiadł na łóżku.

- No dalej. Mów.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wczoraj o Cate?

- Nie byłem świadom, iż muszę zdawać ci sprawozdanie z każdego mojego czynu. - Severus uniósł brew.

- Cate jest moją przyjaciółką, Severusie!

- Zapewniam cię, iż nie mam zamiaru stawać między tobą a twoimi przyjaciółmi, nie zamierzam też wiązać się z twoją przyjaciółką Cate. Wierz mi lub nie, ale byłem raczej niechętnym uczestnikiem wczorajszej sceny - wyjaśnił Severus chłodno. - Nie musisz prezentować swojej opiekuńczej natury w jej obronie.

- Wygląda na to, że słyszałeś jedynie koniec rozmowy. - Harry potarł skroń. - Nie kwestionowałem twoich intencji, Severusie, tylko jej.

- Co? - zamrugał.

- Przyszła tu rano opowiedzieć co się stało. Nawrzeszczałem na nią, nie wiem właściwie dlaczego. Kevin usłyszał i przyszedł spytać co się dzieje.

- Więc prezentujesz swoją opiekuńczą naturę w mojej obronie? - spytał Severus z niedowierzaniem. To był zabawny widok, Harry broniący jego honoru przed Cate. Lecz w końcu, pomyślał, spójrz co się stało, kiedy go nie było.

- Tak, coś w tym rodzaju - zaśmiał się Harry z zażenowaniem.

Severus wpatrywał się w niego przez chwilę i potrząsnął głową. - Od czasu do czasu, panie Potter, udaje się panu mnie zaskoczyć.

* * *

- Hej, Harry, pożyczyłbyś mi swoją czarną koszulę? Tę ze smokiem? - spytał Ben, kiedy razem z Harrym wracali do dormitoriów.

- Jasne. A po co ci ona?

- Mam dzisiaj randkę.

- Poważnie? - Harry wytrzeszczył oczy.

- No dzięki, Harry - skrzywił się Ben. - Dobrze wiedzieć, że twoim zdaniem nie potrafię sobie znaleźć dziewczyny.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi. - Harry wywrócił oczami. - Więc kim ona jest?

- To Sarah, mamy razem amerykanistykę.

- Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek o niej wspominał.

- To było bardzo spontaniczne - odparł Ben, wzruszając ramionami.

- Chcesz po nią iść już teraz?

- Tak właśnie zamierzałem.

- Czy Kevin już wie?

- Nie. Nie widziałem go od rana. Miał się iść z kimś uczyć.

- Myślisz, że ma na boku kogoś, o kim nam nie wspomniał? - wyszczerzył się Harry.

- Kto go tam wie, możliwe. - Ben zerknął na niego. - Dlaczego ty się z nikim nie umawiasz?

- Och, nie wiem. Brak zainteresowania, brak czasu. Wybierz sobie.

- Wiesz, Harry, że nie obrazimy się, jeżeli będziesz czasem spotykał się z kimś innym. Nie pomyślimy sobie, że nas opuszczasz - powiedział poważnie Ben.

- A, więc o to chodziło, prawda? - jęknął Harry. - Taka sztuczka, żebym zaczął opowiadać o swoim życiu seksualnym.

- Nie, naprawdę potrzebuję koszuli. Ale pomyśleliśmy, że taka rozmowa się przyda.

- My? Znaczy kto? - Harry spiorunował go wzrokiem.

- Kevin, Cate i ja.

- Przynajmniej Severus nie spiskuje przeciwko mnie - wymamrotał Harry.

- Nie spiskujemy, Harry. Po prostu chcemy, żebyś był szczęśliwy.

- Jestem szczęśliwy. Może z waszej strony to było altruistyczne posunięcie, ale Cate najprawdopodobniej przytakiwała wam jedynie dlatego, by dopaść Severusa sam na sam.

- A ty wciąż o tym? - westchnął Ben. - To był tylko pocałunek. I miał miejsce trzy tygodnie temu.

- Co nie znaczy, że się nie wydarzył.

- Ona go lubi, Harry. A kto wie, może gdyby nie siedział cały czas z tobą, on też zacząłby ją lubić.

- Tu nie chodziło o mnie, prawda? Chodziło o nich. - Harry lekko się rozzłościł. - On nie jest nią zainteresowany. Nikim nie jest zainteresowany, nieważne czy tu jestem, czy mnie nie ma. Jestem jego przyjacielem, Ben. Nie opuszczę go tylko dlatego, że jedna z moich przyjaciółek ma ochotę go pomolestować.

- Dobrze, nie chcę się o to kłócić - Ben podniósł ręce na znak, że się poddaje. - Ale powiedz mi coś?

- Co takiego?

- Czy to dlatego, że jesteś nią zainteresowany?

Harry zatrzymał się, a Ben zrobił to samo. - Nie interesuje mnie nic więcej poza przyjaźnią z nią - powiedział szczerze, spoglądając Benowi w oczy. - Przyjaciele są dla mnie ważniejsi niż wszystko inne. Pozwól, że wyjaśnię sprawę z Severusem. Jest moim przyjacielem i nie chcę, żeby ktokolwiek mu dokuczał lub wprawiał w zakłopotanie. Rozumiesz to?

- Rozumiem, Harry. Po prostu nie chcę, żebyś całe życie spędził sam, z obawy, że moglibyśmy być źli, jeżeli spotkasz się z kimś innym. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, Harry i chcemy, żebyś był szczęśliwy.

- Jestem szczęśliwy.

- W porządku. Chodźmy po moją koszulę.

- Chciałeś powiedzieć moją koszulę. Ty ją jedynie pożyczasz - poprawił go Harry.

Ruszyli dalej, a po chwili Ben zapytał:

- A właściwie to gdzie ten stary czort? Nie widziałem go cały dzień.

- Nie wiem. Wyszedł rano mamrocząc coś o sprawunkach. Od tamtej pory go nie widziałem.

- Martwisz się? - zapytał Ben, zaskoczony nutką niepokoju w głosie Harry'ego.

- Zwykle nie wychodzi sam - odrzekł Harry usprawiedliwiająco.

- Harry, on jest starszy niż my, potrafi się o siebie zatroszczyć. Poza tym, z pewnością ma jakieś życie poza graniem twojego cienia - westchnął Ben. - Czasem za bardzo się przejmujesz.

- Nie ma to jak kiedy ktoś cię dobije za bycie miłym - burknął Harry.

Ben uśmiechnął się chytrze, kiedy dotarli do drzwi. Gdy Harry je otworzył i wszedł do środka, przyjaciel szepnął mu do ucha:

- Niespodzianka.

Harry wytrzeszczył oczy. W pokoju siedzieli Kevin i Severus, ten drugi z podręcznikiem przed nosem. Pomiędzy nimi, na biurku, stała najdziwniejsza mikrofalówka, jaką Harry w życiu widział. Na górze i po bokach urządzenia wymalowano krajobraz jakiejś tropikalnej wyspy, wraz z całym stadem flamingów. Nie mogąc wykrztusić słowa, Harry spoglądał to na wyszczerzonego Kevina, to na Severusa, który wygiął wargi w leciutkim uśmiechu.

- No i? Podoba ci się? - zapytał Ben, mijając go i zajmując miejsce obok Kevina.

- Ty też..?

- Tak, też w tym siedzę - przytaknął Ben. - Z samego rana Kevin i Severus poszli ją kupić, a ja miałem trzymać cię z dala od pokoju.

- Proszę, powiedz, że ci się podoba - odezwał się Kevin. - Spędziliśmy kilka godzin przeczesując Manhattan wzdłuż i wszerz, by ją znaleźć. Nogi mi odpadają. Flamingi to pomysł Severusa, więc jeśli ci się nie podobają, miej pretensje do niego.

Severus wziął do ręki podręcznik. - „Ze względów bhp, zakazuje się trzymania psów, kotów czy innych zwierząt w domu akademickim.” - przeczytał i zamknął książkę. - Kevin wspomniał o tej niedogodności, kiedy chciałem sprowadzić żywego flaminga. Mam nadzieję, że ten substytut cię zadowoli.

- Jeśli zaczniesz płakać to cię trzepnę - oznajmił Ben, kiedy Harry nadal milczał. Poskutkowało: chłopak zaczął się śmiać.

- Nie zamierzam płakać - zaprotestował, kiedy już skończył się śmiać. - Po prostu... nigdy bym się tego nie spodziewał. Dziękuję wam, wam wszystkim. To jedna z najmilszych rzeczy jakie dla mnie kiedykolwiek zrobiono. Jest cudowna, naprawdę cudowna - przerwał. - Skąd wzięliście na to pieniądze? Musiała kosztować fortunę.

- Dzięki uprzejmości Banku Snape - odpowiedział Kevin, wskazując na Severusa.

- Severusie, ty..?

- Wciąż nie znam tego miasta zbyt dobrze, więc poprosiłem ich o pomoc - wyjaśnił krótko Severus. - Cieszę się, że ci się podoba.

- Kto ma ochotę na pizzę? - spytał Kevin wstając. - Przez to przeczesywanie miasta w poszukiwaniu firmowych mikrofalówek nie mieliśmy czasu zjeść. A muszę przyznać, że nie ma tak szerokiego asortymentu mikrofalówek, jak się spodziewałem.

- Pewnie! Jakie miejsce masz na myśli? - spytał Ben.

- Czekaj, a twoja randka? - zaprotestował Harry.

- Masz randkę? - gwizdnął Kevin. - A dlaczego dowiaduję się o tym ostatni?

- Daj spokój, Harry! - zaśmiał się Ben. - Naprawdę uwierzyłeś w te brednie?

- Co? - Harry zamrugał. - Znaczy, że ty...

- Tak, nie mam randki. Po prostu potrzebowałem wymówki, by cię tu ściągnąć - rzekł Ben. - Bo naprawdę, chyba byś nie uwierzył gdybym chciał pożyczyć od ciebie podręcznik do historii?

- Już prędzej niż w to, że masz randkę - zaśmiał się Kevin. - Och, wspaniale. Harry, jesteś taki łatwowierny.

- Wcale nie! Dlaczego wciąż to powtarzacie?

- Jesteś łatwowierny, Harry - oświadczył niespodziewanie Severus. - Zaprzeczaniem nie zmienisz faktu.

- Przyznając przed samym sobą, że masz problem czynisz pierwszy krok w kierunku jego rozwiązania - ciągnął Kevin.

- Och, zamknij się. To co, idziemy?

- Tak. Chodź Ben, weźmiemy płaszcze - rzekł Kevin i wyciągnął Bena na korytarz.

- Zaraz was dogonimy! - zawołał za nimi Harry, po czym odwrócił się do Severusa, który wpatrywał się w niego w uniesioną brwią. - Idziesz z nami?

- Jakże bym mógł przepuścić taką okazję - odrzekł oschle mężczyzna, wyjmując płaszcz.

Harry podszedł do mikrofalówki i pogładził ją palcami. Usłyszał szelest skóry, kiedy Severus się ubierał.

- Podoba ci się? - zapytał mężczyzna z lekką nutką niepewności.

- Podoba - odrzekł Harry, spoglądając na niego z uśmiechem. - Nie musiałeś...

- Może i nie - powiedział Severus, wzruszając ramionami i podał chłopakowi płaszcz. - Chodźmy. Pozostali czekają.

Harry wziął od niego okrycie i założył je. - Severusie?

- Hmmm?

- Dziękuję ci.

Spoglądali na siebie przez chwilę, a następnie Severus zapytał ostrożnie: -Nie zamierzasz mnie przytulić, prawda?

- Nie wiem - zachichotał Harry. - To raczej w stylu Cate, nie w moim. Nie chcę włazić na jej teren.

- Nie wyobrażasz sobie jak ubolewam nad faktem, że nie zamierzasz mnie napastować w korytarzu - rzekł oschle Severus.

- No cóż, jeżeli aż tak ci przykro z tego powodu, mogę zrobić wyjątek - rzekł Harry, mrugając do niego. - Po prostu jej o tym nie powiemy.

- To będzie nasz mały sekret - zgodził się Severus, kiedy wychodzili z pokoju. Harry zamknął drzwi.

- Co za sekret? - usłyszeli z tyłu głos Kevina.

- Nasz skandaliczny romans - odpowiedział Harry.

- To tyle, jeżeli chodzi o tajemnice - rzekł Severus, wywracając oczami.

- Ach, młodzieńcza miłość - westchnął Kevin dramatycznie, rzucając się w ramiona Bena, który pokręcił głową z rozbawieniem. - Czyż to nie wzruszające?

- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo - wymamrotał Severus, a Harry szturchnął go łokciem. - Możemy już iść? Czy może zamówimy sobie pizzę tu w korytarzu?

- Dobra, psuj nam zabawę - dąsał się Kevin, gdy ruszyli w dół korytarza.

- Zawsze możemy kupić błyskawiczne pizze i urządzić imprezę w naszym pokoju - zaproponował Harry.

- Ojojoj, Severusie. Wygląda na to, że mikrofalówka ukradła ci miłość Harry'ego - rzekł Ben teatralnym szeptem.

- Może będzie skłonna się podzielić - odrzekł Severus śmiertelnie poważnym tonem.

Nastąpiła cisza, po której wszyscy wybuchnęli śmiechem. Severus prychnął i pokręcił głową. Czyżbyś się dobrze bawił? - wykrzyknął cienki głosik w jego głowie. Zamknij się, odwarknął Severus. Nie widzę nic złego w korzystaniu z tej sytuacji. Głosik miał jednak ostatnie słowo. Niesamowite. Któż by pomyślał, że po tylu latach Severus Snape mógłby dorosnąć?

* * *

- Co to takiego? - spytał Harry, wskazując na pokaźne pudło, które Severus wnosił do pokoju.

- Coś, czego się od dawna obawiałem - wymamrotał mężczyzna, szarpiąc się z pakunkiem ze skwaszoną miną. - Miałem nadzieję, że się zawieruszyło gdzieś po drodze.

-Severusie, przecież dopiero połowa lutego - rzekł Harry, zerkając na adres na pudle. - Trochę czasu musi upłynąć zanim przesyłka dotrze tu z Anglii.

- Czy „miałem nadzieję, że się zawieruszyło” zabrzmiało jak „obawiałem się, że się zawieruszyło”? - warknął Severus.

- Więc co w niej jest?

- Możesz mi podać nożyczki? - poprosił Severus, obrzucając paczkę wrogim spojrzeniem.

Harry przytaknął i podał mu je. Mężczyzna rozciął taśmę i otworzył pudło. - Oto co w niej jest.

- Więcej spodni. - Harry wybałuszył oczy.

- Tak, w zachwycająco krzykliwych kolorach, a co jedne to bardziej ohydne - zauważył z niesmakiem Severus, sięgając do środka i wyjmując parę fioletowych skórzanych spodni.

- Tamte nie są takie najgorsze - sprzeciwił się Harry. - Co powiesz o tych?

Severus wpatrywał się z przerażeniem w parę jaskrawopomarańczowych spodni, które chłopak trzymał w ręku. - Myślę, że najlepiej będzie je od razu wyrzucić.

- Och, przestań, przymierz je - zaproponował Harry z uśmieszkiem.

- Ani myślę.

- No dobrze, to chociaż te! - wykrzyknął triumfalnie, odrzucając pomarańczowe spodnie i chwytając żółte.

- Gdzie, do wszystkich diabłów, udało im się znaleźć takie spodnie? - jęknął Severus. Gdy tylko tam wrócę, to cię zamorduje, Minerwo.

- No, Severusie, przymierz!

- Wykluczone.

- Dlaczego?

- Jeżeli przypadły ci do gustu, to sam je przymierz. - Severus wskazał mu pudło. - A właściwie, to możesz sobie je wszystkie wziąć. Szczególnie te tęczowe. Kto przy zdrowych zmysłach by takie założył?

- Kevin? - zaśmiał się Harry.

- Dość tego. - Severus spiorunował go wzrokiem, a chłopak wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. - Idziemy na zakupy, w tej chwili.

- Na zakupy?

- Tak, zakupy. - Severus skrzywił się. - No wiesz, udamy się do sklepów w celu nabycia towarów.

- Wiem, co to zakupy. Czemu się na nie wybieramy?

- Żeby kupić jakieś spodnie. Męczyłem się w tym paskudztwie przez miesiąc. - Severus wskazał na dżinsy Harry'ego. - Chcę normalnych spodni.

- Zrujnujesz swój wizerunek niegrzecznego chłopca, Severusie.

- Moje co?

Harry zachichotał i ku jeszcze większej irytacji Severusa, wypakował resztę spodni. Mieszanina kolorów przyprawiała mężczyznę o mdłości. Nienawidzę mugolskich strojów. Wyjął z szafy swoją torbę i zaczął w niej grzebać w poszukiwaniu sakiewki z pieniędzmi, przysłanymi przez Albusa.

- Widzę, że masz tu mnóstwo listów - zauważył Harry, zerkając do torby.

- Moi współpracownicy odczuwają nieodpartą potrzebę korespondowania - odrzekł Severus, wyławiając z torby sakiewkę.

Liczył pieniądze i wspominał chwilę, w której je otrzymał oraz objaśnienia Harry'ego, odnośnie ich przeliczania.

- Co to jest? - zapytał niespodziewanie Harry.

Severus zerknął w jego stronę i w dłoni chłopaka ujrzał swoją różdżkę. Jasna cholera. - Pamiątka z domu - odrzekł wymijająco, usiłując wyrwać mu różdżkę.

Harry uniknął chwytu i Severus skrzywił się w oczekiwaniu na jakiś potężny wybuch. Ku jego uldze, nic się nie stało, skupił się więc na Harrym, który przyglądał się uważnie różdżce.

- Oddaj mi to z łaski swojej - zażądał Severus.

- Wiesz, co mi to przypomina? - zapytał chłopak, obracając przedmiot w palcach.

- Nie mam pojęcia. - Odłóż to. Nie wiem, jak ci wyjaśnię to co się stanie, jeżeli nadal będziesz nią tak wymachiwał.

- Różdżkę. No wiesz, taką czarodziejską z fantastycznych powieści.

- Tak, wiem, co to różdżka - warknął Severus nerwowo. Mogę mu ją odebrać. Jedno małe zaklęcie...

Harry wycelował w niego różdżką i uśmiechnął się pod nosem.

Severus zamarł. Wyobraził sobie, że Harry wymachuje różdżką dostatecznie mocno, by zareagowała. A widział, co się dzieje, kiedy czarodziej próbuje użyć różdżki innego czarodzieja. Jak zamierzasz to wyjaśnić pozostałym? Że po prostu sobie siedzieliśmy, ty zacząłeś wymachiwać „pamiątką”, a moja głowa nagle eksplodowała?

- Jesteś pewien, że nie jesteś prawdziwym czarodziejem?

- Co? - zapytał z zaskoczeniem mężczyzna.

- No nie wiem - rzekł Harry, kręcąc głową. - Czasem po prostu staje mi przed oczami obraz ciebie w czarnych szatach, trzymającego tę rzecz. Co to naprawdę jest, Severusie?

- Oddaj mi to, a ci powiem - rzekł mężczyzna, wyciągając dłoń.

Severus mógł przysiąc, że serce zamarło mu na chwilę, dopóki Harry nie oddał różdżki. Westchnąwszy z ulgą, Severus spojrzał na niego groźnie. - To różdżka - rzekł zimno, celując w pierś Harry'ego. - A ja rzeczywiście jestem czarodziejem. Czarodziejem, którego rozgniewałeś. Na twe nieszczęście, teraz, kiedy już poznałeś moją tajemnicę, muszę cię zabić.

Harry wytrzeszczył oczy i przełknął ciężko, cofając się o krok. - P-przepraszam, Severusie...

Severus prychnął i wrzucił różdżkę z powrotem do torby.

- Co to ja mówiłem odnośnie ciebie i łatwowierności?

Harry zabulgotał dziwnie i otrząsnął się. - Ty durniu! - warknął. - Na śmierć mnie wystraszyłeś!

Witaj w klubie. - Byłem aż tak przekonujący?

- Gdybyś widział swój wyraz twarzy, kiedy to mówiłeś - powiedział Harry, oddychając głęboko.

- Wierzysz w czary? - zapytał Severus z zaciekawieniem.

- Czasami - odrzekł chłopak z powagą. - A może to po prostu pobożne życzenia. Wierząc że w naszym świecie istnieje magia, mam wrażenie, że jest mniej przyziemny, wiesz?

- Rozumiem - odrzekł Severus, zerkając na łóżko. - Więc jak, idziemy na te zakupy?

- A ubierzesz jedne ze swoich nowych spodni?

- Ubiorę, jeżeli ty też ubierzesz - zadrwił Severus.

- W porządku - zgodził się Harry.

- Co? Nie, nie mówiłem poważnie.

- Umowa to umowa.

- Harry, nie zamierzasz chyba... - urwał i pokręcił głową, gdy Harry wyswobodził się ze swoich dżinsów i założył skórzane spodnie.

- No. - Harry przyjrzał się sobie zapinając guzik. - Jesteś wyższy, więc są na mnie odrobinkę za długie. Ale poza tym pasują. Jaki kolor wybierasz?

- Chyba żartujesz.

- Te fioletowe mi się podobają. Załóż je.

- Wykluczone.

- No, Severusie - nalegał Harry. - Będziemy do siebie pasować.

- Fiolet i pomarańcz ani trochę do siebie nie pasują.

- Wystarczająco - rzekł Harry, rzucając mu ciuch. - Załóż je i idziemy. Chcesz kupić inne spodnie, prawda?

Nie wierzę, że to robię - pomyślał, zakładając fioletowe paskudztwo. Severus miał na sobie czarną koszulę, więc Harry wygrzebał taką samą z szuflady i założył. - No i gotowe. Chodźmy.

Mężczyzna w milczeniu podążył za Harrym na korytarz, wsuwając do kieszeni trochę pieniędzy. Kevin wyjrzał ze swojego pokoju, wlepił w nich wzrok i gwizdnął donośnie, kiedy go mijali. - Mój boże! Hej, Ben! Wyłaź i spójrz na to! - wykrzyknął.

Ben wyłonił się z pokoju i szczęka mu opadła. Harry wyszczerzył zęby. - Co..? Czy wy dwaj przypadkiem nie prowadzicie dziś parady gejów?

- Severus ma ich więcej. Prawdę mówiąc, to jest jedna tęczowa para, którą mógłbyś założyć - zasugerował Harry. - Może obaj takie ubierzecie i dołączycie do nas? Idziemy na zakupy.

- Nie, Kevin! - Ben na próżno usiłował chwycić swego współlokatora.

- Daj spokój, Ben. Wyluzuj. Baw się! Co innego poza przesiadywaniem w pokoju masz do roboty? - zapytał Kevin.

Ben bezgłośnie otwierał i zamykał usta kilka razy, następnie westchnął. - Och, w porządku. Masz jakieś niebieskie, Severusie?

***

Jak mogłem być tak głupi, by uwierzyć, że to się już nie powtórzy, pomyślał Severus zaciskając pięści, podczas gdy Mroczny Znak na jego przedramieniu płonął żywym ogniem. Było gorzej niż prawie dwa miesiące temu w barze. Na szczęście Harry był u Bena, a Kevin pracował nad jakimś szkolnym projektem. W samotności Severus zwinął się w kłębek na łóżku i zacisnął mocno powieki. Znak nadal płonął.

Jest coraz bliżej. Odczuwam to już prawie tak jak za życia Voldemorta. Severus był półprzytomny, zdawało mu się, iż dygocze, a pot spływa mu po twarzy. Poczuł ostre ukłucie bólu i starał się jak mógł, by nie krzyknąć. Nie mogą usłyszeć. Nie będzie wytłumaczenia. Żadnego wiarygodnego wytłumaczenia. Oooch, bogowie. Przestań Lucjuszu.

Severus nie miał złudzeń - to nie był przypadek. Znał Lucjusza i wiedział, że gdy przyszło do okrucieństwa i nienawiści, najprawdopodobniej przerastał on samego Voldemorta. A ten ból był przeznaczony specjalnie dla niego. Jeżeli któryś z pozostałych śmierciożerców w ogóle coś czuł, to było to jedynie lekkie mrowienie. Dla niego był ostrzeżeniem. I obietnicą.

To nie będzie trwać wiecznie, Lucjuszu. Weasley cię znajdzie. A kiedy to się stanie, osobiście cię zabiję. Obiecuję. Ból nie słabł. Severus zacisnął pięści jeszcze mocniej, nie zdając sobie sprawy, iż paznokcie wrzynają mu się w dłonie. Był w końcu Severusem Snapem. I nie ważne jak ciężko będzie, on to wytrzyma. Nie ma wyboru.

***

- Gdzie jedziemy? - zapytał Severus, wpatrując się w Harry'ego z niedowierzaniem.

- Baltimore - powtórzył Harry.

- Dlaczego?

- Bo to ferie wiosenne. Dormitoria będą zamknięte, a my musimy wyjechać. Co roku ja, Kevin, Ben i Cate spędzamy ten tydzień w innym mieście. W zeszłym roku to był Boston, dwa lata temu Pittsburgh - wyjaśnił Harry.

Utrudniaj mi zadanie, Harry. Severus przyjrzał się swoim dłoniom, na których widniały ledwo już widoczne ślady w kształcie półksiężyców, pamiątka po zeszłotygodniowym incydencie ze Znakiem. - Chcesz żebym z wami jechał?

- No pewnie. Bez ciebie nie będzie zabawy.

- Zabawa i ja wzajemnie się wykluczamy - burknął Severus.

- Powtarzaj to sobie, a my będziemy ci powtarzać, że to nieprawda - rzekł Harry, wywracając oczami. - Prędzej czy później dotrze do ciebie, że się mylisz. Jesteś teraz częścią naszej paczki. Naszym przyjacielem, mimo że temu zaprzeczasz. Przywyknij do tego.

„Naszym przyjacielem”. Oczywiście, że tak. Ale tylko do chwili, w której sobie przypomnisz tego podłego bydlaka, profesora Snape'a, byłego śmierciożercę. - Pojadę, nie musisz się produkować. Wiedziałeś, że się zgodzę, prawda?

- Miałem przeczucie - odrzekł Harry, uśmiechając się lekko. - Pójdę powiedzieć pozostałym i pomóc im skombinować środek transportu.

Severus upewnił się, że Harry opuszcza pokój i zerknął na swoją torbę. To zły pomysł. Bardzo zły. Wziął kawałek papieru i nabazgrał krótką wiadomość do Dumbledore'a, na którego był trochę zły. Nieważne jak wiele listów ci wysyłam, nie ważne ile pytań zadaję, ani ile razy je zadaję, nie chcesz mi powiedzieć, co się dzieje. Miałeś skompletować dokładne sprawozdanie o następstwach bitwy z Voldemortem. Ile to może trwać, Albusie? Dlaczego zatajasz przede mną te informacje? Co przede mną ukrywasz? Niezależnie od przyczyny, wiedział że musi wierzyć, iż dyrektor ma w tym wyższy cel. Na jego nieszczęście, życie nauczyło go, by nie ufać nikomu poza sobą.

Albusie,

Najnowszym szalonym pomysłem Harry'ego i spółki jest wyjazd na tydzień do Baltimore, miasta położonego wiele mil stąd, podczas - jak oni to nazywają - „ferii wiosennych”. Udaję się tam z nimi. Mam co do tego złe przeczucie, Albusie. Coś się wydarzy. Czuję to. A nie jestem pewien, czy dam sobie z tym radę.

Severus Snape

Severus poskładał list, wsunął go do kieszeni i wyszedł. Na pobliskim drzewie czekała sowa pocztowa, jakby spodziewając się, że będzie jej potrzebował. Severus dał jej list i kazał się pospieszyć, a następnie wrócił do dormitorium.

Severus i Harry spędzili godzinę na pakowaniu, decydując co zabrać, a co zostawić. Następnie poszli pomóc Benowi i Kevinowi w tym samym. Lęk przed jutrzejszym dniem ciążył Severusowi cały wieczór, sprawiając iż był on tak posępny i poirytowany jak nigdy, odkąd przybył do Nowego Jorku. Nie mógł spokojnie spać tej nocy, dręczony okropnymi koszmarami, w których widział różne możliwości i konsekwencje na jakie byłby narażony, gdyby nie dał rady ochronić Harry'ego.

Następnego ranka Severus, w paskudnym nastroju, pomagał pakować bagaże do samochodu. Jechali minivanem Cate, gdyż jedynie tam było dość miejsca dla całej piątki oraz bagaży. Wszyscy prócz Severusa byli podekscytowani wycieczką, co nie umknęło uwadze Harry'ego. Co kilka minut chłopak zerkał w jego stronę, myśląc że Severus tego nie zauważa, co tylko potęgowało jego niepokój. Ciekawe czy byłby pan tak radosny i roześmiany, panie Potter, gdyby pan wiedział, iż to może być pański ostatni dzień wśród żywych?

Z każdą sekundą złe przeczucie nasilało się. Kątem oka ujrzał coś białego i natychmiast sięgnął do torby po różdżkę. Gdy lepiej się przyjrzał okazało się że to sowa. Oddalił się więc od innych i podszedł do drzewa, na którym siedziała. Podniósł kawałek papieru, który upuściła.

Ufam Ci.

Przełknął ciężko, wsunął karteczkę do kieszeni i wrócił do pozostałych, czując na sobie ciężar odpowiedzialności.

- Gotowi? - spytał Harry, rozglądając się.

- Wycieczka! - ryknęli równocześnie Kevin i Ben.

- O niczym nie zapomnieliście?

Wszyscy pokręcili głowami.

- W porządku. To jedziemy.

Severus wsiadł jako ostatni. Znalazł się na tylnym siedzeniu z Harrym. Mam nadzieję, Albusie, że twoje zaufanie ma solidne podstawy, pomyślał mężczyzna, zerkając na Harry'ego, który śmiał się z czegoś, co mówił Kevin. Proszę, nie pozwól bym poniósł klęskę. Tylko nie to. Gdy Cate wyjeżdżała z parkingu, Severus poczuł mrowienie w przedramieniu.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bushings DF 2200 SERIES
EV FC 2200 2199 v1 m56577569830612388
(jednostronne)2200 MGR PR 86052705797
2200
2200
2200
2200, Pomoc dla chomików
2200
2200
2200
(dwustronne)2200-MGR-PR-86052705797, Studia, Prawo
2200 MGR PR 86010400195id 29607 Nieznany
APR-2200, Instrukcje, aplisens,
Bushings DF 2200 SERIES
EV FC 2200 2199 v1 m56577569830612388
WORLD 2200

więcej podobnych podstron