Rozdział l
Król spojrzał na swoją stolicę z okna wieży i westchnął. Achaszwerosz był królem, który miał problem. Posiadał władzę i bogactwa, rządził całym znanym światem oraz stu dwudziestoma siedmioma zamieszkującymi go narodami. Nie odpowiadała mu jednak ta forma ograniczonej monarchii, która istniała w jego królestwie. Nie cierpiał słuchać tych pouczeń o obowiązkach króla wobec jego poddanych. Jakże tęsknił za władzą absolutną, jaką mieli Sancheriw i Newuchadnecar, którzy traktowali swoich poddanych jak niewolników i mogli robić z nimi cokolwiek chcieli. Nie mówiąc już o ich bogactwie! Jego zaś minister finansów co rusz obcinał wydatki na prywatne potrzeby władcy, dowodząc, że skarb narodowy jest własnością poddanych, a król jest tylko jego strażnikiem. Jakże wspaniale byłoby mieć władzę faraona i wiedzieć, że wszystkie bogactwa poddanych mu narodów są jego własnością, a on może z nimi robić, co mu się podoba. Minister finansów nie był jednak jedynym, który drażnił króla. Cokolwiek król chciałby zrobić, musiał zawsze pytać któregoś z ministrów o radę lub zgodę. Za każdym razem, gdy chciał przeprowadzić jakieś drastyczniejsze posunięcie, od razu przypominano mu o prawach kraju. Marzył więc o dniu, w którym nie musiałby już więcej martwić się o ministrów i prawa, o dniu, gdy będzie mógł swobodnie wydawać swój królewski sąd.
Babilońska stolica, która rozciągała się przed nim w całej swej królewskiej chwale, zaczęła być dla niego symbolem jego ograniczeń. Dlaczego musiał trzymać swój dwór tutaj, w tym mieście, tylko dlatego, że jego królewscy poprzednicy postępowali w ten sposób? Z całą pewnością król tak wspaniały jak on ma prawo założyć nową, piękną stolicę, gdzie zbuduje ogromny pałac, godzien tak wybitnego władcy.
Lecz Achaszwerosz nie należał do ludzi, którzy by pozwolili, żeby takie przeszkody go powstrzymały. Bądź co bądź urodził się jako zwykły człowiek i własnym wysiłkiem zdobył tron Persów i Medów. Nie było to łatwe zadanie. Dzięki własnemu bogactwu udało mu się opłacić wielkie armie i kupić sobie wpływy w różnych środowiskach. Samo jednak podbicie narodów nie czyni nikogo królem. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo wybuchu rewolucji, jeżeli ludzie uznają, że rządzi nimi osoba, która nie ma kwalifikacji, by nosić koronę królewską. Sięgnął po koronę tak niedawno, że zbyt wielu ludzi pamięta jego proste pochodzenie. To właśnie z tego powodu poślubił Waszti, księżniczkę wywodzącą się z rodziny Newuchadnecara. Jej królewskie pochodzenie legitymizowało jego rządy, a także nadawało mu rozgłos, którego potrzebował, równocześnie jednak
zaostrzało problem, z którym musiał się uporać. Achaszwerosz chciał, by zapomniano wreszcie, że jest samozwańcem, który nikomu nie zawdzięczał swojego tronu, pragnął też uzyskać zgodę na nieograniczone sprawowanie władzy. Jednak królowa stanowiła ciągłe przypomnienie o zasadach obowiązujących władcę, którego pozostawanie na tronie zależało od poparcia poddanych.
Achaszwerosz nie widział żadnych powodów, dla których nie miałby zrealizować wszystkich swoich ambicji i planów osiągnięcia pełni władzy. Wprowadzał w życie zamiar usunięcia wszystkich przeszkód zalegających na jego drodze. Stolica królewska została przeniesiona do miasta Szuszan. Słychać było liczne pomruki niezadowolenia, a niektórzy nawet ośmielili się dziwić, jak ten prostak zamieniony w króla miał czelność przenieść stolicę z miejsca, w którym panowali przed nim tak wspaniali i wielcy władcy. Ludzie nie zatracili także umiejętności pojmowania przyczyn królewskich działań. Bardzo dobrze rozumieli znaczenie faktu, że nie zdobył on tronu babilońskiego za zgodą poddanych, lecz dzięki własnym wysiłkom, a teraz będzie nimi rządził jak niewolnikami ze swojej nowej, perskiej stolicy.
Minęły dwa lata rządów Achaszwerosza, wypełnionych planowaniem osiągnięcia celu - zdobycia absolutnej władzy. W trzecim roku panowania wyjawił swoim zaufanym ministrom mistrzowski plan.
— Ogłoście wielkie święto dla wszystkich oficerów i sług mojego królestwa. Niech w jednej chwili dotrą zaproszenia do wszystkich książąt i ministrów, których wybrałem, jak również do moich dzielnych żołnierzy i lojalnych sług.
— Wasza Wysokość - zapytał jeden z ministrów - a co z dostojnikami i książętami wszystkich krajów? Czy oni nie mają otrzymać zaproszeń?
— Dostojnicy i książęta owszem! Są oni zwykłymi sługami, to nie ja wywyższyłem ich do ich pozycji. Dlaczegóż nie miałbym wymienić wicekróla największego z moich krajów na jednego z ministrów, którego sam wyznaczyłem na to miejsce w chwili przejmowania tronu!
— Lecz poddani w krajach nie zrozumieją tego, Wasza Wysokość, będą głęboko dotknięci, że nie są reprezentowani podczas święta.
— Nie bądź głupcem! Oczywiście, że zamierzam zaprosić tych dostojników. Lecz dopiero po tym, gdy najniższy rangą żołnierz z mojej armii i najprostszy sługa w moim pałacu otrzymają już swoje zaproszenia. Dopiero wtedy posłaniec dostarczy zaproszenia butnym cudzoziemcom, którzy wciąż mają czelność z czcią mówić o wcześniejszych królach. Niech się duszą w swoich wspomnieniach o przeszłych władcach. Nauczą się teraz, że tylko ci, którzy swoją pozycję zawdzięczają mojej łasce, mają jakiekolwiek znaczenie w tym królestwie.
Teraz, gdy zaproszenia zostały rozesłane, król skupił się na problemie sfinansowania uroczystości.
— Ma to być najwspanialsze święto, jakie świat kiedykolwiek widział! Na niczym nie wolno oszczędzać, efekt ma być oszałamiający!
— Jeśli Wasza Wysokość pozwoli - z wahaniem przerwał minister finansów - przypomnę, że jesteśmy już bardzo blisko wyczerpania budżetu na królewskie uroczystości.
— Ty i twój przeklęty budżet! - zagrzmiał król. - Mówisz o nim, jakby to były twoje prywatne pieniądze albo pieniądze ludu. Gdyby nie moje potężne podboje, skarb świeciłby już pustkami. To moje srebro i złoto zalega królewski skarbiec i zamierzam go użyć tak, jak mi się podoba! Tak ogromna ilość pieniędzy zostanie przeznaczona na tę uroczystość, że nikt nigdy nie zapomni, że to do mnie należą wszystkie skarby królestwa. Do mnie i nikogo innego poza mną!
Wszyscy oczekiwali, że przygotowywana uroczystość potrwa jeden, może dwa dni. Achaszwerosz miał jednak inne plany. Postanowił wywrzeć niezatarte wrażenie na swoich poddanych, ukazując ogromny przepych i potęgę swej władzy oraz to, że sprawuje wyłączną pieczę nad bogactwem królestwa. Dopiero po stu osiemdziesięciu dniach ukazywania majestatu swojej władzy pozwolił zakończyć uroczystość.
Lecz krótko przed samym jej końcem król zapowiedział kolejną, dla wszystkich mieszkańców stolicy, Szuszan. Każdy został zaproszony, bez względu na pozycję i warstwę społeczną, z której pochodził, ponieważ wszyscy jednakowo niewolniczo poddani byli królowi, który dzierżył absolutną władzę.
— Uroczystość ta będzie trwała tylko siedem dni - rozkazał król - lecz ma się odbyć na dziedzińcu ogrodów mojego pałacu.
— Ależ to będzie śmiertelna obraza dla perskich zwyczajów! - odważył się powiedzieć oficjalny doradca królewski. - Perscy królowie nigdy nie pozwalali, by ktokolwiek, kto nie należy do arystokracji i dostojników, wszedł na królewski dziedziniec!
— Właśnie dlatego organizuję uroczystość w tym miejscu. Mieszkańcy Szuszan, w którym ustanowiłem stolicę mojego królestwa władzy absolutnej, tak samo zasługują, by wejść na moje dziedzińce, jak ludzie szlachetnie urodzeni. Nadszedł czas, by książęta tych ziem zrozumieli, że są sługami nie bardziej ważnymi od najniższego z poddanych. Dopiero wtedy przestaną mi doradzać, bym ukrócił swoją władzę i pozwolą, bym rządził tym królestwem jak to się należy potężnemu królowi.
Wspaniałe namioty wkrótce zostały rozpostarte na otwartym dziedzińcu pałacowym. Ich ściany były uczynione z białych tkanin, z pięknych lnów i błękitnych draperii. Coście sadzani byli na złotych i srebrnych łożach, zdobionych wspaniałym haftem i drogimi kamieniami.
Wyjątkowy sposób zorganizowania tej uroczystości przeszedł wszelkie wyobrażenie. Dekret królewski zniósł potrzebę przestrzegania skrupulatnej perskiej etykiety dworskiej, dzięki czemu nie obowiązywał nakaz czekania z pierwszym toastem na bardziej nobliwych gości. Najlepsze wina płynęły obficie i nikt nie musiał się spieszyć w obawie, iż jego sąsiad czeka, by użyć tego samego kielicha -każdy z gości otrzymał osobną złotą butlę z winem, a do tego złoty puchar.
Gdy tylko przygotowania zostały ukończone, królowa Waszti oświadczyła, że ona również zorganizuje uroczystość. Reakcja króla była kolejnym ogniwem w jego zawikłanej strategii i podzielił się on myślami ze swoimi najbliższymi doradcami:
- Niech Waszti zrobi swoją uroczystość. Lecz nasza królewska zgoda oparta jest na dwóch warunkach. Może zaprosić tylko kobiety oraz zorganizować uroczystość tylko w moim królewskim pałacu, a nie w jej komnatach królowej. Wystarczająco dużo już wycierpiałem z powodu ogólnego przekonania, że zawdzięczam mój tron jej królewskiej krwi. Choć prawdą jest, że fakt, iż była ona babilońską księżniczką, pomógł mi uciszyć obawy ludzi w związku z moim prostym pochodzeniem. Dawno już jednak przerosłem potrzebę takiego wsparcia. W grę wchodzi teraz władza absolutna i należy umniejszyć ważność Waszti. Pozwalając jej na zorganizowanie uroczystości podobnej do mojej, na którą zaprosiłaby dostojników i szlachetnie urodzonych, oraz na to, by zabawiała się we własnej części pałacu, służyłoby jedynie wzmocnieniu wrażenia, że to ona jest właściwym władcą, a ja tylko jej towarzyszę. Należy jej więc pozwolić, by zorganizowała tylko takie przyjęcie, które jasno pokaże, że jest królową jedynie dzięki łasce mojego majestatu.
Waszti, jako przeszkoda w jego nienasyconej żądzy władzy, dręczyła umysł króla przez cały tydzień trwania uroczystości, aż w końcu siódmego dnia postanowił on zwierzyć się z kłopotu swoim zaufanym doradcom, by pozbyć się go raz na zawsze. Siedmiu dworzan zasiadło przed nim, gotowych spełnić każde życzenie króla -Mehuman, Bizta, Charwona, Bigta, Awagta, Zetar i Karkas. Do nich teraz zwrócił się podchmielony król.
— Sprowadźcie natychmiast Waszti na moją ucztę, abym mógł pokazać wszystkim narodom i książętom jej wyjątkową urodę. Ci głupcy - książęta z Indii i Etiopii, którzy mają czelność rozpowiadać, że poślubiłem Waszti tylko ze względu na jej królewskie pochodzenie, nigdy nie widzieli, jak piękną jest kobietą. Uświadomią sobie teraz, że tak potężny król, jak ja, nie potrzebuje podobnego wsparcia, niech wiedzą, że poślubiłem ją tylko z powodu jej nadzwyczajnej urody. Musicie się jednak upewnić, że nie przyjdzie tutaj w swojej królewskiej koronie. Pozwolę jej założyć koronę dopiero gdy będzie już w mojej obecności, ponieważ jest królową tylko dzięki mojej łasce.
Waszti miała jednak inne plany.
— Wynoście się stąd, bezczelni szubrawcy! - wykrzyknęła w stronę dworzan, którzy przybyli, by niespodziewanie zabrać ją z towarzystwa jej dostojnych gości. - Czy jestem byle konkubiną, by król wysyłał sługi po mnie?! Czy Achaszwerosz zapomniał już, w jaki sposób stał się tak potężnym królem? Królewska krew Newuchadnecara, która pulsuje w moich żyłach, jest fundamentem jego tronu, a ja nie pozwolę, żeby mnie znieważał w ten sposób! Przekażcie królowi, że królowa Waszti odmawia pojawienia się przed nim i przed jego gośćmi.
Gdy zaskoczeni goście zaczęli szeptać w podnieceniu o tym, w jaki sposób królowa okazała swoją niezawisłość, dworscy urzędnicy musieli wykonać przykry obowiązek przekazania królowi odpowiedzi Waszti.
— Bezczelna kobieta! Jak ona śmie sprzeciwić się mojemu rozkazowi! Zapłaci za to własnym życiem!!!
Podobnie jak przed chwilą gości Waszti, tak teraz innych zaszokował nieoczekiwany zwrot zdarzeń. Tu i ówdzie można było usłyszeć głos w obronie królowej, lecz przytłaczające było współczucie dla tego tak gościnnego króla, który został znieważony przez nieposłuszną żonę. Nieposłuszeństwo małżeńskie jednak martwiło króla dużo mniej niż ktokolwiek mógłby sądzić po jego pełnym wzburzenia krzyku. Jego prawdziwy gniew dotyczył sposobu, w jaki królowa przekreśliła wszystkie jego plany umocnienia władzy i Achaszwerosz wyjawił powód swojej wściekłości jednemu z zaufanych dworzan:
— Straciłem fortunę na zorganizowanie tych uroczystości, aby wpoić moim poddanym obraz absolutnego władcy. Pełny sukces był już na wyciągnięcie ręki, a ta złośliwa kobieta zrobiła tę oburzającą scenę i publicznie obaliła moje roszczenia. Żadna kara nie może być przesadna za taki akt zdrady!
Bardzo szybko rozniosła się po pałacu wieść o uczynku Waszti i wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na proces, podczas którego zostanie osądzona za bunt wobec króla.
Gdy król rozpoczął przygotowania do osądzenia Waszti, jego miłość do królowej przezwyciężyła jednak gniew, zaczął więc szukać sposobu jej uniewinnienia. Gdy zebrał się specjalny sąd królewski rozpatrujący wszystkie przestępstwa przeciw koronie, król szybko rozkazał jego rozwiązanie.
— Królowa Waszti nie musi być sądzona przed królewskim sądem - wytłumaczył - nie jest ona bowiem oskarżona o zbrodnię poddanego przeciwko swojemu władcy. Jako królowa szlachetnej krwi może zostać oskarżona jedynie jako żona, która nie była posłuszna swemu mężowi. Dla rozpatrzenia takiego oskarżenia wystarczy lokalny sąd.
Po dokładnym przestudiowaniu listy wszystkich możliwych sędziów, król zwołał razem siedmiu książąt Persji i Medii. Książęta Karszena, Szetar, Admata, Tarszisz, Meres, Marsena i Memuchan stale przebywali z królem i dzięki temu z wyrazu jego twarzy mogli się domyśleć, jaki wyrok powinni wydać, by go zadowolić.
— Książęta Persji i Medii! - zwrócił się do nich. - Z kilku powodów wy właśnie zostaliście wybrani, by sądzić królową. Po pierwsze, królowa ma być sądzona tylko przez ludzi tak dostojnego, jak wy, stanu. Wszyscy, przez wiele lat, byliście odpowiedzialni za sprawiedliwość w królestwie, dzięki czemu posiadacie niezbędne doświadczenie, by sądzić w tak poważnej sprawie. W końcu, król pragnie utrzymać całą tę sprawę w jak największej dyskrecji, nie ma również potrzeby, by wzywać sędziów, którzy nie byli obecni na uroczystości i nie są świadomi zajścia.
W tym miejscu król spojrzał srogo na każdego ze swoich siedmiu sędziów i zakończy) pouczeniem:
— Muszę podkreślić, że macie osądzić nie tylko prawny, lecz także moralny aspekt wydarzenia. Królowa okazała nieposłuszeństwo swojemu mężowi, co jest bardzo poważnym przestępstwem w naszej społeczności. Musicie jednak wziąć pod uwagę okoliczności łagodzące. Wiecie przecież, jak skromne są nasze perskie kobiety. Rzadko kiedy widać którąś poza obrębem jej domostwa, a nawet tam jest ubrana ze skromnością. Poproszenie perskiej kobiety, by pojawiła się nieodpowiednio ubrana przed zgromadzeniem mężczyzn, jest wręcz dopraszaniem się nieuniknionej odmowy. Bardzo proszę, abyście mieli to na uwadze, rozpatrując winę królowej Waszti.
Sędziowie dyskutowali ze sobą przez chwilę, po czym jeden z nich, Memuchan, poprosił o pozwolenie na zadanie pytania.
— Jeśli Wasza Wysokość pozwoli, chciałbym zapytać o coś w związku z jednym ze stwierdzeń Waszej Wysokości. Jestem pewien, że będziemy w stanie dojść prawdy w naszym osądzie. Powiedziano nam, że wybór Waszej Wysokości dotyczący nas związany był z chęcią zachowania dyskrecji. Pytam się jednak, jak Wasza Wysokość ma zamiar utrzymać całą sprawę w tajemnicy, jeżeli królowa Waszti pyszniła się swoją przekorą przed wszystkimi księżniczkami Persji i Medii, a jej bunt odbije się echem w całym królestwie! Oczywiste jest, że księżniczki tam obecne nie zaczną od razu buntować się wobec swoich mężów. Ale moja żona oznajmiła mi dziś, co powiedziała królowa Waszti o tym, że Wasza Wysokość tron zawdzięcza jedynie jej królewskiej krwi. To samo usłyszano już we wszystkich księstwach twojego królestwa i z pewnością rzuci to cień na królewskie pragnienie absolutnej władzy. My wszyscy wiemy, że taki król, jak Wasza Wysokość, ma prawo do swojej władzy dzięki dokonanym podbojom. Niestety, Wasza Wysokość
— wykroczenie Waszti to nie jest tylko prywatna sprawa pomiędzy Persem i jego nieposłuszną żoną. Jej czyn był buntem, który wpływa na pozycję króla i z tego powodu jest bardzo poważnym problemem dla całego królestwa.
Nawet gdybyśmy sądzili tę sprawę jako domowy problem, Waszti popełniła niewybaczalne przestępstwo. Kobiety naszego królestwa nie będą znały szczegółów jej odmowy. Zwyczajnie dojdą do wniosku, że odmówiła jakiejś drobnej prośbie męża. Gdy ich właśni mężowie będą je o coś prosić, również odmówią, twierdząc, że przecież królowa Waszti sprzeciwiła się znacznie drobniejszej prośbie o wiele potężniejszego męża. Kończąc, jeśli pozwolimy, by wykroczenie Waszti pozostało bez kary, będziemy winni zawstydzenia wszystkich mężczyzn królestwa w oczach ich żon. Wyrok ten ściągnie również gniew książąt i dostojników wobec dążenia króla do władzy absolutnej.
Zaskoczony tym nagłym sprzeciwem dla planu uratowania ukochanej żony przed śmiercią król zastanowił się chwilę, by porównać wagę swej miłości do Waszti z szalą ambicji zdobycia absolutnej władzy. Ledwo sprytny Memuchan spostrzegł, że król pogodził się z faktem, że Waszti musi zostać potępiona, podjął dalszą przemowę:
— Jeżeli Wasza Wysokość pozwoli, ośmielę się zasugerować, w jaki sposób można zdobyć władzę absolutną mimo przykrości z Waszti. Zgromadzenie ministrów musi zostać pozbawione władzy wydawania i potwierdzania ustaw. Wtedy król będzie rządził za pomocą dekretów. Jego rozkaz stanie się automatycznie prawem kraju, bez jakiegokolwiek potwierdzania przez ministrów, jak również zostanie to zanotowane w wiecznej księdze praw państwa. Ten śmiały ruch ustanowi władzę absolutną dla korony, jak to się należy tak potężnemu królowi.
— Mądrze radzisz, lecz jak do tej pory nie powiedziałeś, w jaki sposób twój plan łączy się z Waszti oraz w jaki sposób mamy ocalić honor mężów mojego królestwa.
— Aby z mocą wprowadzić nowy system rządów - kontynuował Memuchan - król powinien wybrać istotną i dobrze znaną sprawę na swój pierwszy dekret. Sugeruję, aby był to dekret odbierający Waszti pozwolenie na przychodzenie przed oblicze króla w celu ubłagania go. Takie postanowienie zapewni szerokie poparcie dla królewskiego prawa do niezależnego sądu, jak również odbuduje szacunek dla mężczyzn królestwa. Gdyby Waszti została zgładzona bez takiego wcześniejszego dekretu, kobieca niesubordynacja mogłaby i tak wzrosnąć. Kobiety mogłyby powiedzieć, iż król nie mógł jej nakłaniać, by przyszła przed jego oblicze, i dlatego skazał ją na śmierć. Waszti z tego powodu stałaby się męczennicą sprawy kobiecej równości i niebezpieczną inspiracją dla ducha wszystkich żon. Teraz jednak, gdy wszystkie krańce królestwa usłyszą, że król zakazał Waszti pokazywać się przed sobą, wszystko zostanie naprawione. Wszyscy wywnioskują z tego, że Waszti zrozumiała swój błąd i próbowała przyjść przed oblicze króla i błagać o wybaczenie. Będzie jasne, że zakazano jej tego dekretem królewskim, a jej śmierć stanie się dla wszystkich żon wielką lekcją o niebezpieczeństwie płynącym z przeciwstawienia się woli męża.
— Lecz cóż się stanie, gdy Waszti już nie będzie? - zapytał król. — Czy z następną królową nie będę miał takich samych kłopotów?
— Następna królowa, Wasza Wysokość - uśmiechnął się Memuchan - musi zostać wybrana ze względu na jej osobiste zalety, a nie pochodzenie. A ponadto nie ośmieli się sprzeciwiać woli króla, ponieważ odstraszy ją los Waszti.
Plan Memuchana został przedstawiony książętom i dostojnikom królestwa, a oni zgodzili się zrezygnować ze swojej władzy ustawodawczej na rzecz monarchii absolutnej. Uwagę króla dzierżącego upragnioną władzę zwróciły dwie rzeczy, które pogorszyły się w związku z czynem Waszti. Pierwszy kłopot pojawił się w sferze polityki. Językiem oficjalnym królestwa był dotąd perski, jako język kraju panującego. Cała korespondencja urzędowa musiała być prowadzona w języku perskim, a w szkołach wszystkich krajów nauczano tego języka jako obowiązkowego. Lecz zgodnie z nowym charakterem władzy, Persja nie była już krajem panującym, lecz to sam król był jedynym władcą. Persowie byli takimi samymi poddanymi, jak reszta mieszkańców królestwa, więc nie było już powodu, by ich język dominował. Dlatego wydany został dekret królewski regulujący tę sprawę:
„Król Achaszwerosz, potężny władca stu dwudziestu siedmiu narodów, w dzisiejszym dniu wydał dekret, że od tej chwili każdy naród może zwracać się
do króla w swoim własnym języku oraz pisać do niego swoim własnym pismem". Pierwszy użytek z nowej władzy nie ograniczył się jednak tylko do sfery polityki. Król był zdecydowany, aby silniej podkreślić władzę i godność mężczyzny w jego domostwie, bo chciał całkowicie zatrzeć wrażenie, jakie wywarł czyn Waszti. Doda) więc do pierwszego królewskiego dekretu następujące słowa:
„Ponadto król rozkazuje, że od tej chwili nie jest wystarczające, by kobieta po prostu szanowała i słuchała swojego męża. Ma ona być traktowana jako własność męża, a on ma prawo karać ją wedle swej woli. Mężczyzna ma być władcą absolutnym w swoim domostwie".
Rozdział II
— Och, Waszti była królową, która wiedziała, jak nosić koronę z godnością. Jakim sposobem uda mi się kiedykolwiek znaleźć kobietę tak samo piękną i dobrze urodzoną?
Upłynęło już wystarczająco dużo czasu, aby gniew Achaszwerosza umilkł, a wspomnienia o nieżyjącej królowej stały się znów miłe jego sercu. Zwrócił się do towarzyszących mu młodych sług i podzielił się z nimi innymi jeszcze obawami dotyczącymi nowej królowej.
— Nawet jeśli uda mi się znaleźć osobę tak piękną i dostojną jak Waszti, jaką będę miał pewność, że nie sprowokuje mnie ona do wydania takiego samego dekretu, przez co zdobędę we wszystkich królestwach sławę mordercy żon? Czy taka obawa nie stanie na przeszkodzie młodym dziewczętom w chęci poślubienia mnie?
Królewscy słudzy czuli się zobowiązani zaradzić królewskiemu zmartwieniu.
— Król nie powinien mieć żadnych oporów w szukaniu nowej żony. Jeżeli poszukiwania zostaną przeprowadzone w całym królestwie, z całą pewnością znajdzie się dziewica, która urodą dorówna królowej Waszti. Nie trzeba zwracać żadnej uwagi na jej pochodzenie, gdyż tak potężny król jak Achaszwerosz nie potrzebuje królewskiej krwi, by potwierdzić swoje prawo do tronu.
— Nie powinno być zmartwieniem króla, czy taka piękna dziewczyna będzie chciała zostać królową, jeżeli żadna z kobiet, które zgłoszą się dobrowolnie, nie spełni oczekiwań, król musi wydać rozkaz o zebraniu wszystkich pięknych dziewcząt królestwa. Należy zwrócić szczególną uwagę, by wyznaczyć do tego celu nowych urzędników odpowiedzialnych za to zadanie, aby bogaczom utrudnić przekupywanie ich, by pominęli ich córki.
— Nie powinien się także król obawiać o to, czy nowa królowa będzie dumną kobietą, która zbuntuje się w taki sam sposób, jak jej poprzedniczka. Niech wszystkie kandydatki zostaną oddane pod opiekę twojego dworzanina Hegaja, zarządcy domu kobiet. Niech żadnej nie będzie wolno przynieść ze sobą własnych
pachnideł i niech będą zależne od maści dostarczonych przez sługi. Dzięki temu przyszła królowa nauczy się posłuszeństwa wobec sług króla i nie ośmieli się okazać takiego oburzenie, jakie okazała Waszti, gdy została wezwana przez królewskich dworzan.
Pomysł przedstawiony przez Memuchana oraz innych dostojników spodobał się królowi, który natychmiast wykorzystał swoją nową władzę, by wydać odpowiedni dekret. Już wkrótce uruchomiono całą machinę poszukiwań nowej królowej.
W innej części Szuszan mieszkał Żyd o imieniu Mordechaj. Pochodził on z pokolenia Binjamina, a także był potomkiem króla Szaula. Wiele lat temu przybył do Persji, razem z dostojnymi mężami z pokolenia Jehudy, którzy zostali wygnani z Jerozolimy przez króla babilońskiego Newuchadnecara razem ze swoim władcą Jehonanem, królem Judy. Razem z Mordechajem mieszkała jego piękna kuzynka Hadasa, zwana także Ester. Jej rodzice zmarli, gdy Ester była jeszcze bardzo mała, Mordechaj zaopiekował się nią jak córką.
Gdy usłyszał o dekrecie króla, mówiącym o nakazie zebrania wszystkich dziewcząt, postanowił chronić swoją podopieczną przed splugawieniem przez tego pogańskiego władcę. Ukrył ją przed szpiegami królewskimi, lecz uświadomił sobie, że odkrycie tego może oznaczać dla niego utratę życia. Zbyt długo mieszkał w Szuszan, by mógł udawać, że nie wie o królewskim dekrecie i wydarzeniach dziejących się w stolicy. Jako jedyny opiekun dziewczyny z całą pewnością on, nie kto inny, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za chowanie takiego klejnotu przed królem, szczególnie że jest on z rodu królewskiego, a przez to godzien, by przedstawić swoją podopieczną jako kandydatkę na żonę monarchy. Bez wątpienia jego występek będzie potraktowany z większą surowością, ponieważ jest przybyszem z obcej ziemi i winien jest królowi wdzięczność za jego gościnność.
Wszystkie te rozważania nie zmieniły postanowienia Mordechaja. Zarówno pokusa sławy, jak i zagrożenie śmiercią nie wystraszyły jednak Mordechaja i nadal ukrywał on Ester. Jego wysiłki nie zdały się jednak na nic. Ester została w końcu znaleziona i doprowadzona do pałacu królewskiego, pod opiekę Hegaja, podobnie jak i reszta kobiet.
Ester nie była jednak traktowana w taki sam sposób, jak inne. Jej obawy, że razem z Mordechajem zostaną surowo ukarani za sprzeciwianie się dekretowi króla okazały się nieuzasadnione. Ku jej zaskoczeniu stało się wręcz odwrotnie - spotkała się ze specjalną uwagą. Jej uroda tak zawładnęła Hegajem, że był pewny, iż to właśnie ona zostanie wybrana tą jedyną i już teraz zaczął ją traktować jak przyszłą królową.
— Niech ta nowa dziewczyna natychmiast rozpocznie nakładanie zimowych maści, mirry i olejków! - rozkazał Hegaj jednemu z usługujących.
— Ależ zima już dawno się rozpoczęła, mój panie! - odparł służący. A przecież nigdy nie zaczynamy nakładania maści w środku sezonu. Mój pan sam pouczył nas, że zanim dziewczyna będzie mogła się pokazać królowi, jej uroda i zdrowie muszą zostać sprawdzone pod względem wpływu, jaki wywiera na nie każda z czterech pór roku. Każdej z młodych dam zapewniliśmy olejki i mirrę, aby wmasowywać ciepło w ich ciała podczas sześciu zimnych miesięcy, a także perfumy, by umniejszyć dokuczliwość sześciu ciepłych miesięcy. Nigdy wcześniej nie pozwalaliśmy, by dwunastomiesięczny okres przygotowań rozpoczął się, gdy sezon już trwa.
— Ta młoda dama jest wyjątkiem od tej zasady - odpowiedział Hegaj. - Więcej nawet - chcę, aby otrzymała specjalne podarki oraz aby siedem służek było przy niej, tak jak jest to zwyczajem w przypadku królowych. Ona, razem ze swoimi służkami, ma otrzymać najlepsze pokoje w domu kobiet oraz najwspanialsze jedzenie. Któregoś dnia przekonasz się, że się nie myliłem.
Ester była wyjątkowo tajemniczą młodą damą. Pomimo wszystkich względów, jakimi ją obdarzano, odmawiała wyjawienia Hegajowi z jakiej rodziny oraz z jakiego narodu pochodzi. Bardzo dobrze pamiętała wskazówki, jakich udzielił jej Mordechaj, gdy ukrywała się przed szpiegami króla: „Moja droga Ester! Jeżeli kiedykolwiek zabiorą cię do pałacu, musisz uczynić wszystko, nawet narażając swe życie, aby nie zostać żoną tego pogańskiego króla. Nigdy im nie mów, kim jesteś, dzięki czemu będą podejrzewać, że jesteś czyimś niechcianym dzieckiem, odrzuconym przez matkę i podrzuconym do mojego domu. Godność króla nie pozwoli mu poślubić kogoś o tak podejrzanym pochodzeniu, a ty zostaniesz odesłana".
Jeszcze większe zdziwienie budził sposób, w jaki Ester reagowała na wyjątkowe traktowanie jej przez Hegaja, który odnosił się do niej jak do przyszłej królowej. Cały czas zachowywała się jak więzień czekający na ogłoszenie wyroku za to, że unikała wypełnienia dekretu królewskiego ukrywając się przed urzędnikami króla. Każdego dnia Mordechaj przychodził na dziedziniec przed domem kobiet i pytał o los Ester.
— Po co on przychodzi każdego dnia?! - ze złością pytał Hegaj. - Za każdym razem pyta, co zostało postanowione, jakbym cię tu trzymał jak jakiegoś przeklętego przestępcę. Ja traktuję cię tu jak królową, lecz wy oboje zachowujecie się, jakbym planował cię ukarać i odesłać stąd w niesławie. Wszystko to jest częścią buntu, który rozpoczęłaś odmawiając mi wyjawienia, z jakiej rodziny pochodzisz. Myślę, że powinnaś się zacząć zastanawiać nad byciem bardziej skłonną do współpracy, jeśli drogie ci jest twoje bezpieczeństwo.
Ester zignorowała narastające niebezpieczeństwo wywołane jej milczeniem, lecz z niepokojem obserwowała mijanie dni, nie wnoszące niczego nowego do jej sytuacji. Wszystkie jej nadzieje, że zostanie odrzucona jako kandydatka nie nadająca się na królową zaczęły się z wolna ulatniać, gdy zbliżał się ustalony termin jej spotkania z królem. Każdego dnia widziała, jak kolejna z dziewcząt opuszczała dom kobiet, by udać się na spotkanie z królem. Zauważyła, że wszystkie one pięknie się uśmiechały, mimo że wiele z nich zostało sprowadzonych do pałacu siłą oraz że wszystkie, za wyjątkiem jednej, spędzą resztę swego życia jako
królewskie konkubiny. Król przemyślnie polecił, aby każda z kandydatek w dni spotkania otrzymała dowolny prezent, jaki jej się zamarzy, dzięki czemu z radością będzie wyczekiwała tego dnia.
Gdy nadeszła kolej Ester, odmówiła wybrania jakiegokolwiek prezentu jako dodatku do tych, które wmusił jej Hegaj. Głęboko w swym sercu Ester wiedziała, że mogła ofiarować królowi znacznie więcej niż zdrowie i urodę, których wymagano od wszystkich kandydatek. Była córką cadyka, a jej wyjątkowe zalety tak rozkwitły pod okiem wspaniałego opiekuna, że z całą pewnością nadawała się na królową. Lecz nie królową dla tego poganina! Do tej pory żadna groźba nie zdołała jej zastraszyć i żadne podarki nie zachwiały jej odmowy bycia zbrukaną przez króla. Ten upór tak rozwścieczył Hegaja, że przez chwilę kusiło go, by zgładzić Ester za jej niesubordynację. Ponownie jednak urok Ester pokonał jego gniew i Hegaj rozkazał tylko, by zaprowadzono ją do komnat królewskich.
l stało się, że w miesiącu tewet, w siódmym roku władania Achaszwerosza, Ester tak bardzo spodobała się królowi, że pokochał ją bardziej niż którąkolwiek ze swoich żon i konkubin i wybrał właśnie ją spośród wielu kandydatek. Osobiście włożył koronę na jej głowę, ogłosił ją swoją żoną i posadził na tronie, który zwolniła Waszti.
Król był ogromnie dumny ze swojej nowej żony, znajdując w niej każdą zaletę, o której marzył. Zaniepokoiła go tylko odmowa Ester w sprawie ujawnienia jej pochodzenia, Achaszwerosz postanowił dociec prawdy.
— Moja droga Ester - powiedział - ogłaszam wielką uroczystość, która będzie znana jako „uczta Ester". Wszyscy moi książęta i słudzy zostaną zaproszeni do uczestniczenia w niej, a ty zostaniesz tym bardzo uhonorowana. Jednak to wstyd, aby książęta nadal szeptali, że jesteś tylko podrzutkiem bez wiadomego pochodzenia. Może wykorzystasz tę sposobność, by ukrócić plotki i oficjalnie wyjawić tajemnicę swego urodzenia?
Gdy król zobaczył, że honor ani duma nie są w stanie wpłynąć na wyjawienie przez nią sekretu, spróbował innej taktyki.
— Ustanawiam zmniejszenie wysokości podatków w całym królestwie - usłyszała Ester pewnego dnia - a także nakazuję, by rozesłano wspaniałe podarki królewskie! Jaka szkoda, że nie znamy kraju pochodzenia naszej nowej królowej, gdyż z pewnością jego mieszkańców obsypałbym najwspanialszymi darami!
Zirytowany, że nie potrafi poruszyć Ester nęcąc ją zaszczytami mającymi przypaść w udziale jej i jej narodowi, król zwrócił się do swoich zaufanych doradców o pomoc.
— Być może królowa lęka się wyjawiać swoje pochodzenie - zasugerował jeden z nich. - Może obawia się przyznać do skromnego rodu, bo sądzi, że ryzykowałaby stratę tronu na rzecz jednej z pozostałych kandydatek.
— A więc odeślę wszystkie te młode dziewczęta, które nie zostały mi jeszcze przedstawione, aby Ester nie miała już więcej powodu obawiać się konkurencji. Ponadto ustanowię Mordechaja, w którego domu została znaleziona, sędzią
w bramach miasta. Być może skłoni to Ester do przyznania, że jest jej krewnym, w nadziei, że zdobędzie on jeszcze większe zaszczyty.
Uroczystość została zorganizowana, narody zamieszkujące państwo Achaszwerosza obdarowane, młode kobiety odesłane do domów, a Mordechaj wyznaczony sędzią
— lecz Ester wciąż milczała. Jak była posłuszna nakazowi Mordechaja, gdy była pod jego opieką, tak pozostała milcząca nawet wówczas, gdy zasiadła na królewskim tronie.
— A niech to diabli wezmą, Teresz! - powiedział Bigtan do drugiego wartownika. - Mam już dość wystawania tu przez cały dzień pilnując pałacu. Na pewno istnieje jakiś milszy sposób służenia królowi, dlaczego więc utknęliśmy tutaj?!
— Nie zapominaj, co powiedział kapitan, gdy nas wyznaczał na to stanowisko - odpowiedział Teresz. - Wygłosił tak wspaniałą i wzruszającą przemowę o tym, jak wielkim zaszczytem jest otrzymać stanowisko, które wymaga zaufania oraz przebywania w takiej bliskości króla i jakiej to wymaga odpowiedzialności, bo chodzi przecież o królewskie bezpieczeństwo.
— Pewnie, pewnie - odparował Bigtan - ale spójrz tylko na tego nowego, Mordechaja. Nagle, ni z tego ni z owego, król wyznacza nowego sędziego, by siedział tu, w bramie pałacu. Siedzi tu sobie wygodnie, podczas gdy my musimy w kółko chodzić tam i z powrotem, przez cały dzień. Co to za sprawiedliwość królewska?
Dzień w dzień Teresz i Bigtan rozważali swoje żale, narzekali na króla i stawali się coraz bardziej rozgoryczeni. Doprowadziło to w końcu do tego, że w ich głowach zaświtała myśl o zemście.
— Wreszcie zdobyłem tę truciznę! - wyszeptał Teresz do swojego wspólnika. - Mówią, że nie ma sposobu, aby dokonać zamachu na tak potężnego i świetnie chronionego władcę. O tym się przekonamy! Jedna kropla tego w winie, a będziemy mieli naszą słodką zemstę.
Gdy spiskowcy zastanawiali się nad najdogodniejszą chwilą na dokonanie królobójstwa, Mordechaj spieszył do Ester, by przekazać jej ważną wiadomość dla króla.
— Powiedz Achaszweroszowi, że jego życie jest w niebezpieczeństwie. Tych dwóch zdrajców, Bigtan i Teresz, planuje go zabić!
— W jaki sposób odkryłeś ich spisek?
— Moja droga, gdy Bóg chce, aby ktoś wiedział, ma sposoby, by mu objawić wszystko. Król aż oniemiał, gdy Ester przybiegła do niego mówiąc, że ma dla niego wiadomość, od której zależy jego życie.
— Mordechaj, który siedzi w bramach królewskich, odkrył spisek przeciwko życiu Waszej Wysokości. Bigtan i Teresz, dwaj zaufani strażnicy, przygotowali zabójczą truciznę, a teraz rozważają, jaka chwila jest właściwa, by dodać truciznę do królewskiego wina.
— Trudno mi uwierzyć takiemu oskarżeniu przeciwko ludziom, którzy zawsze służyli mi tak lojalnie. Natychmiast zarządzę dochodzenie w tej sprawie.
Minęło ledwie parę minut, a specjalni królewscy agenci przeszukali kwatery Bigtana i Teresza. Znaleziono truciznę i niedoszli królobójcy zostali powieszeni.
— Mordechaj dokonał wielkiej rzeczy dla dobra królestwa - oświadczył król Achaszwerosz swojemu kronikarzowi. - Taki czyn jednak wymaga lepszego miejsca niż kroniki historyczne królestwa, ponieważ chciałbym mieć zapis, który przypominałby mi o moim osobistym długu wdzięczności wobec niego za to, że uratował mi życie. Chciałbym, abyś od razu, teraz, w mojej obecności, zapisał całe wydarzenie w mojej prywatnej kronice.
Rola Mordechaja w uratowaniu życia królowi została w pełni opisana, a wkrótce, wraz z upływem czasu, w pełni zapomniana. Gdy król uzmysłowił sobie, że dobrze byłoby wynagrodzić osobę, która go uratowała, przypominał sobie jedynie to, że Ester przyniosła mu ową ważną wiadomość o niebezpieczeństwie. Wynagrodzić Ester nie było jednak sprawą prostą, gdyż już mogła się ona cieszyć wszelkimi przyjemnościami, jako królowa. Pomyślał wtedy, że Ester byłaby z pewnością zadowolona, gdyby król okazał swą przychylność tym, którzy przyczynili się do wyniesienia jej na tron królewski. Bądź co bądź to dzięki królewskim urzędnikom, którzy nakłonili go do zebrania wszystkich dziewcząt, a przez to umożliwili Ester, by została wybrana na następczynię Waszti. Zdecydował więc, że okaże swoją wdzięczność dla Ester wynagradzając i wynosząc najważniejszego spośród dostojników, czyli Mehumana, znanego także pod imieniem Haman.
Rozdział III
l został wezwany Haman, syn Hamdaty, potomka Agaga, króla Amalekitów, przed oblicze króla, bo miano mu oznajmić o jego awansie.
— Zostałeś dziś wyniesiony na bardzo wysokie stanowisko, ponieważ twoja rada umożliwiła wybranie królowej, która uratowała moje życie z rąk spiskowców.
— Z największą radością będę służył Waszej Wysokości - powiedział Haman w niskim ukłonie - na nowym stanowisku tak samo lojalnie, jak na dotychczasowym. Będzie to hołd dla proroczej mądrości Jego Wysokości, że postanowił wybrać mnie w związku ze sprawą Bigtana i Teresza. Bo przecież to właśnie ja powiadomiłem królową Ester o spisku.
Król tak był tym poruszony, że postanowił uhonorować Hamana każdym możliwym zaszczytem. Przenosił go z urzędu na urząd, jak tylko pozwalał na to zwyczaj królewski. Wkrótce stał on wyżej, niż wszyscy inni królewscy ministrowie, ciesząc się pełnią władzy i chwały przynależnej premierowi królestwa.
Zdobycie władzy przez Hamana było zarówno pełne, jak i szybkie. Już tylko król stał ponad nim i to właśnie on wciąż poszukiwał nowych sposobów uhonorowania swojego ulubionego ministra. Został wydany dekret, że wszyscy królewscy poddani mają się kłaniać Hamanowi. Rychło rozszerzono go, aby obejmował
także tych, którzy znajdowali się na terenie pałacu. Oficjalni doradcy Achaszwerosza ostrzegali go, iż jest wielkim uchybieniem dla korony, aby na terenie pałacu kłaniano się komukolwiek oprócz samego króla, lecz on nalegał, by dzielić się swoją chwałą z Hamanem.
Tego samego dnia, gdy dekret wszedł w życie, do Mordechaja podeszła grupa królewskich sług.
— Zauważyłem, że nie ukłoniłeś się Hamanowi, gdy przed chwilą wchodził do pałacu
— powiedział jeden z nich. - Dlaczego odmawiasz wypełniania rozkazów króla?
— Czy nie widzisz - dołączył się inny - jaką zdobył władzę i bogactwo? To nie budzący wątpliwości znak, że jest on pod specjalną opieką gwiazd i bogów, którzy chcą, abyśmy go szanowali i traktowali jak boga.
— Powinniście więc zrozumieć, dlaczego nie mogę mu się kłaniać. Jestem Żydem i wierzę w Boga jedynego, którego nikt nie jest w stanie zobaczyć, w Boga, który stworzył niebo i ziemię. Moja religia zabrania mi kłaniać się przed zwykłym stworzeniem z krwi i kości, bez różnicy, jak ważna byłaby to osoba. Dziwię się jednak, że w ogóle mnie o to pytacie. Wszyscy wiecie dobrze, że prawo perskie odmawia Żydom przywileju bycia uważanymi za sługi króla. Nigdy nawet nie pomyślałem o tym, że dekret wydany przez króla, odnoszący się do poddanych jego królestwa, miałby mnie również dotyczyć.
Dla większości ludzi, którzy tam byli, religijne przyczyny były wystarczającym i zrozumiałym wytłumaczeniem zachowania Mordechaja, niektórzy jednak podejrzewali istnienie innych powodów jego odmowy. Gdy ich wielokrotne rozmowy z Mordechajem nie zmieniały jego postępowania, zaczęli się obawiać, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za niedopilnowanie, by przestrzegał on królewskiego nakazu. Poszli więc do Hamana z pewną sugestią.
— Mordechaj powiada, że z powodów religijnych nie może ci się kłaniać. Lecz możliwe, że ukrywa prawdziwe motywy - osobistą zazdrość i nienawiść. Niech więc zostanie sprawdzony. Następnym razem, gdy będziesz przechodził przez dziedziniec, skieruj się bezpośrednio w stronę Mordechaja. Zwykła kultura wymaga od niego, by w takim przypadku ukłonił się. Jakaż religia mogłaby zabronić okazywania odrobiny szacunku? Jeżeli odmówi ukłonienia się, będzie to znak, że chce on celowo cię obrazić i zasługuje na surową karę.
Po chwili Haman wyszedł i skierował się w stronę Mordechaja. Szedł prosto na niego, a jednak Mordechaj nawet nie drgnął. Wściekły z powodu nieposłuszeństwa Mordechaja i pewny, że to nie religia, lecz zazdrość była przyczyną takiego zachowania, Haman rozpoczął obmyślanie zemsty.
— Widzę, że Mordechaj jest moim osobistym wrogiem - mówił sam do siebie - Przekonał on jednak większość królewskich sług, że to religia jest odpowiedzialna za ten brak posłuszeństwa. Muszę więc wyrównać swoje rachunki nie bezpośrednio z Mordechajem, lecz z całym jego narodem.
Przez całą drogę powrotną do domu obmyślał szczegóły planu zniszczenia wszystkich Żydów, a gdy docierał do swojej posiadłości, wszystko było już postanowione i pozostało jedynie wyznaczenie daty sprzyjającej dokonaniu zbrodni. Wiedział dokładnie, w jaki sposób określić właściwy dzień - nie po raz pierwszy miał wybrać dobrze wróżącą datę dla jakiegoś znaczącego czynu. Wyjął przybory do rzucania losów i przygotował się do wybrania daty w sposób, w jaki zawsze to robił.
— No, zobaczmy - powiedział do siebie. - Dziś jest trzynasty dzień miesiąca nisan. Najpierw rzucę losy, aby przekonać się, jaki dzień miesiąca jest najlepszy dla powodzenia moich planów związanych z Żydami. Jeśli szczęście mi dopisze, losy wskażą jutrzejszą datę, dając mi sygnał, abym natychmiast zrealizował swoje zamiary.
Losy odrzuciły jednak datę czternastego nisan. Wziął głęboki oddech i spróbował jeszcze raz. Piętnasty... szesnasty... siedemnasty... nie ma szczęścia! Zdenerwowany zaczął mruczeć pod nosem, gdy losy odrzucały kolejno wszystkie pozostałe dni w miesiącu nisan. Przełknął ślinę i rozpoczął rzucanie losów dla dni następnego miesiąca- ijar. Pierwszy... drugi... trzeci... nigdy jeszcze los aż tak nie odmawiał mu szczęścia! Czwarty... piąty... szósty... ten miesiąc zaczyna być tak samo nieużyteczny, jak i poprzedni. Pocieszał się, że los musi wskazać przynajmniej jeden dzień w miesiącu i wpadał w coraz większą wściekłość, gdy z każdym rzutem ten dzień, w którym dokona swojej słodkiej zemsty, oddalał się. Dziesiąty... jedenasty... dwunasty... Haman zaczynał tracić cierpliwość. Gdy losy w końcu wskazały na trzynasty dzień miesiąca, Haman zaniepokoił się, że był to ostatni dzień z możliwych.
— Być może ten miesiąc nie jest szczęśliwy - stwierdził. Rzucę los, by sprawdzić, czy miesiąc ijar jest faktycznie najlepszy, czy też może inny miesiąc będzie szczęśliwszy.
Gdy losy odrzuciły miesiąc ijar, ulga, że jego podejrzenia były usprawiedliwione, zmieszała się w Hamanie z frustracją, że będzie musiał czekać jeszcze jeden miesiąc. Pot wystąpił mu na czoło, gdy rzucał losy dotyczące następnego miesiąca - siwan. Lecz ten miesiąc także został odrzucony i Haman począł się zastanawiać, czy przypadkiem jakaś sita nie drwi sobie z niego. Tamuz... aw... elul... i znowu odrzucone. Tiszri... cheszwan... kislew... Haman zaczął sobie przypominać to, co kiedyś usłyszał - że Żydzi mają jakąś ochronę z nieba. Szybko jednak odrzucił te rozpraszające go myśli i skupił się na rzucaniu losów. Tewet... szwat... Haman uzmysłowił sobie, że pozostał mu już tylko jeden miesiąc. Gdy los wskazał w końcu adar jako właściwą porę, Haman połączył wyniki obu losowań i zdecydował, że trzynasty dzień miesiąca adar będzie datą zniszczenia Żydów. Wprawdzie Żydzi zyskali jedenastomiesięczne odroczenie wyroku, ale Haman był zdecydowany, że kiedy nadejdzie ten właściwy dzień, jego zemsta będzie wszechogarniająca.
— Losy w końcu wybrały właściwą datę - powiedział do swojej żony Zeresz. — Pozostało mi teraz jedynie przekonać króla, aby wydał pozwolenie na unicestwienie Żydów trzynastego adar.
— Lecz król nigdy nie zgodzi się na coś takiego - zaoponowała Zeresz - Żydzi są powszechnie poważani jako mędrcy i z pewnością nie będzie chciał ich stracić. Poza tym, żaden król nie pozwoli, by cały naród został wymordowany, nie ważne, kim by byli.
— Uważasz mnie za głupca? Wytłumaczę królowi, że moi ludzie pragną zorganizować religijną krucjatę przeciwko pewnemu nie określonemu plemieniu. Gdy tylko zdobędę królewską pieczęć, podpiszę wyrok na Żydów, a król nawet nie będzie tego świadomy.
Haman nie musiał długo czekać, by pozwolono mu stawić się przed obliczem króla. Achaszwerosz był bardzo zaciekawiony, co jest przyczyną prośby o audiencję, bo Haman określił ją jako sprawę najwyższej wagi dla korony.
— Cóż to za pilna sprawa? - zapytał swojego premiera.
— Jest pewien naród -zaczął Haman- rozproszony pośród mieszkańców wszystkich krajów królestwa Waszej Wysokości. Jest to lud tak tajemniczy, że jego nazwa nie jest nawet znana królowi. Ich prawa różnią się od praw innych narodów, ponieważ ich religia upiera się nie tylko przy odmiennych wierzeniach, ale także przy odmiennym zachowaniu, pożywieniu a nawet ubiorze. Nie przestrzegają oni królewskich dekretów, również tych dotyczących spraw finansowych, choć ich religia nie doznałaby żadnego uszczerbku, gdyby ich przestrzegali. Dają oni demoralizujący przykład innym narodom, gdyż można ich znaleźć wszędzie. Nie ma najmniejszej korzyści dla Jego Wysokości w tym, by pozwalać tym ludziom trwać przy takich praktykach, ponieważ zniszczenie, które sieją, znacznie przewyższa korzyści, które się od nich czerpie.
Mamy tylko jedno wyjście. Musimy wyeliminować religię, która wypacza ten naród. Należy ich zmusić, aby odrzucili wiarę, która tak odróżnia ich od reszty narodów. W królestwie są lojalni patrioci, gorliwie służący Waszej Wysokości i tak przepełnieni pragnieniem wzięcia udziału w religijnej krucjacie, że są nawet skłonni zapłacić dużą sumę za ten przywilej. Dzięki temu królestwo zostanie oczyszczone z wielkiego niebezpieczeństwa a król nie poniesie żadnych kosztów, lecz nawet skarbiec królewski wzbogaci się o dziesięć tysięcy talentów srebra, ofiarowanych przez tych wybranych do wypełnienia tak wspaniałego dzieła.
— Niech ci lojalni poddani zatrzymają swoje srebro! - wykrzyknął król. — Skarbiec królewski z dumą pokryje wszystkie koszta związane z wypełnieniem przez nich tak ważnego dla królestwa czynu!
Ściągając z palca królewski pierścień Achaszwerosz kontynuował:
— Oto jest pierścień królewski. Upoważniam cię, abyś z jego pomocą poświadczył wszystkie dokumenty niezbędne do zrealizowania twojej niezwykle ważnej misji nawrócenia tego rozproszonego narodu!
Gdy Haman podchodził do króla, by odebrać pierścień, pomyślał o długiej rodzinnej tradycji nienawiści wobec Żydów. Jego amalekiccy przodkowie już dawno temu próbowali zniszczyć Żydów, gdy ci stali się narodem. Od tego czasu byli zaprzysięgłymi
wrogami. Pewnego razu żydowski król Szaul o mato nie wytracił jego narodu, lecz przodek Hamana - Agag, został oszczędzony na wystarczająco długi czas, aby zasiać nasienie przetrwania Amalekitów. Teraz nadeszła jego kolej, by zniszczyć Żydów, a pierścieniem, który właśnie miał odebrać, przypieczętuje ich los.
Gdy tylko, kłaniając się, wyszedł sprzed oblicza królewskiego, trzymając w ręku drogocenny sygnet, wezwał pisarzy do swoich komnat. W towarzystwie dwóch spośród swoich najbardziej zaufanych, przepełnionych duchem patriotyzmu powierników przystąpił do dzieła.
— Za chwilę napiszecie dwa listy historycznej wagi, które Jego Wysokość, w swojej wielkiej mądrości, uważa za niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa poddanym królewskim we wszystkich krajach. Muszę was jednak ostrzec, że jeden z tych listów jak tak tajny, że ujawnienie komukolwiek jego treści ściągnie pewną śmierć z rąk królewskiego kata.
Wkrótce pisarze byli już zajęci przepisywaniem pierwszego z listów. W wielkiej komnacie panowała atmosfera nerwowego podniecenia, gdyż każdy z nich dzielił się ze swoim sąsiadem niepewnością, jaki jest powód pisania tych listów. Większość z pisarzy od niedawna zajmowała swe stanowiska, gdyż aż do zajścia z Waszti wszystkie pisma były sporządzane w języku perskim i potrzebnych było tylko kilku pisarzy. Teraz jednak listy króla do zarządców, gubernatorów i władców poszczególnych krajów musiały być pisane w języku danego kraju i używanym tam pismem, l dlatego obok znających etiopski i macedoński siedzieli ci, którzy potrafili pisać po hindusku i grecku.
Gdy zakończyli zapisywanie pierwszego listu, nowy pisarz macedoński zwrócił się do perskiego weterana, aby sprawdzić poprawność zapisu, l przeczytał na głos: „Do Gubernatora Macedonii, pozdrowienia i pokój od Jego Królewskiej Wysokości, Achaszwerosza, Króla Persji i Medii, panującego nad stu dwudziestoma siedmioma krajami. Niech będzie wiadome wszystkim poddanym waszego kraju, że trzynastego dnia miesiąca adar wszyscy oni muszą być przygotowani do operacji wojskowej, której charakter zostanie dokładnie przedstawiony w późniejszym terminie".
— Być może to dlatego, że jestem tu nowy, ale cóż takiego tajemniczego jest w tym liście i dlaczego jego treść jest tak dziwna?
— Sza! - wyszeptał Etiopczyk siedzący za nim. — Premier wzywa nas do słuchania! — Teraz, gdy wszyscy ukończyliście już zapisywanie pierwszego listu - mówił Haman
— przedstawię wam moje instrukcje dotyczące drugiego listu. Jak wszyscy zauważyliście, treść pierwszego listu, która zostanie ogłoszona publicznie, nie podaje przyczyny ani celu przygotowań wojskowych. Ten, który zaraz będziecie pisać, bardzo jasno wskazuje potrzebę wymordowania wszystkich Żydów zamieszkujących królestwo, młodych i starych, kobiet i dzieci, w jednym dniu.
Pośród zaskoczonych pisarzy zapadła grobowa cisza. Patrzyli jeden na drugiego, z trudem przyjmując do siebie, że oto za chwilę napiszą wyrok śmierci dla całego
narodu. Na wielu twarzach widać było uśmiechy, a nawet dało się słyszeć jakieś wiwaty. Z kilku miejsc doszedł jednak nieśmiały pomruk protestu.
— W tym pomieszczeniu znajduje się kilku przyjaciół Żydów - wyszeptał Hamanowi do ucha jeden z jego popleczników.
— Jestem całkowicie świadomy faktu, że Żydzi mają dobrych przyjaciół na wysokich stanowiskach - zapewnił go Haman. - l gdyby dowiedzieli się o tym dekrecie, zaczęliby błagać króla o jego unieważnienie. Właśnie z tego powodu nakazałem, aby drugi list pozostawał zapieczętowany aż do trzynastego dnia miesiąca adar, dzięki czemu nikt się wcześniej nie dowie, jaki los czeka Żydów. Jedynym zagrożeniem dla tego planu jest, że któryś z pisarzy może wyjawić naszą tajemnicę, lecz będą oni zbyt przestraszeni, by mi się sprzeciwić.
— Zagłada Żydów - ogłosił gniewnym głosem - jest postanowieniem Jego Wysokości, króla, aby zlikwidować ich jako zagrażającym bezpieczeństwu i moralności wszystkich poddanych. Wasz drugi list będzie zawierał szczegółowe wskazania i instrukcje odnoszące się do ostatecznego rozwiązania problemu żydowskiego. Gdy już skończycie i zamkniecie pismo, na jego wierzchu macie dopisać: „Nie otwierać z rozkazu królewskiego aż do trzynastego adar".
Haman zwrócił się do jednego ze swoich zaufanych pułkowników i podał mu pierścień królewski.
— Każdy z tych listów ma być opatrzony pieczęcią, a drugie listy mają być zapieczętowane także na wierzchu. Pośpiech i dyskrecja mają pierwszorzędne znaczenie dla powodzenia naszego planu. Trzeba natychmiast rozesłać posłańców do wszystkich ziem królestwa, aby listy dotarły tam, zanim pojawi się choćby cień możliwości, że król pozna ich treść. Gdy już się znajdą w rękach zarządców i gubernatorów, nawetjego Wysokość nie będzie mógł ich odwołać, gdyż dokument przypieczętowany królewskim sygnetem jest nieodwoływalny. Lecz aby się upewnić, że król nie dowie się o wszystkim zbyt szybko, wstrzymaj się tylko z dostarczeniem listów miejscowemu gubernatorowi Szuszan, zanim nie odjadą wszyscy posłańcy.
— Czy możemy jednak polegać na władcach krajów, że postąpią zgodnie z naszym planem, by zgładzić cały naród? - zastanawiał się pułkownik.
— Zająłem się już tym - zapewnił go Haman. — Każdemu z posłańców nakazano, aby poinformował zarządcę lub gubernatora, do którego się udaje, że list taki został przesłany tylko do niego. Wywnioskuje on z tego, że król skupił swoją uwagę na Żydach tej konkretnej krainy, będzie więc bardzo się starał wypełnić dokładnie wszystkie rozkazy i uporać się z lokalnym problemem. Nie mając żadnego pojęcia o wszystkim, Żydzi nie będą mieli czasu, by przedstawić swoje prośby u króla czy choćby ratować się ucieczką. We wszystkich krajach będą oni łatwym celem dla naszych sprzymierzeńców, kierujących poddanymi króla w wypełnianiu rozkazów. Bądź co bądź te dokładnie zapieczętowane listy wyraźnie nakazują poddanym, aby „zniszczyć, zabić i doprowadzić do śmierci wszystkich Żydów, zarówno młodych, jak i starych, małe dzieci i kobiety, w jednym dniu, trzynastego adar, oraz by zająć ich własności jako łup".
Wkrótce po odesłaniu ostatniego gońca Haman udał się do króla, aby się przekonać, czy nie dotarły do niego jakieś informacje o tym, w jaki sposób go oszukał.
— Właśnie doszło do mnie - zaczął król - że list noszący na sobie królewską pieczęć został ogłoszony na głównym placu przez gubernatora Szuszan. Moi słudzy donieśli mi, że wśród mieszkańców powstało zamieszanie i niepokój, gdyż nikt nie wie, dlaczego ma być przygotowany zbrojnie w trzynastym dniu adar. Być może ty potrafisz wytłumaczyć mi tę tajemnicę?
— Oczywiście, Wasza Wysokość - odpowiedział Haman uspakajającym tonem.
— W dniu dzisiejszym król pozwolił, aby jego pieczęć znalazła się na dokumencie, który zapewni mu chwalebne miejsce w historii ludzkości. Ci niebezpieczni ludzie, których król zdecydował się uwolnić od ich wypaczającej religii, muszą zostać zaskoczeni, jeśli nasza misja nawrócenia ich ma się powieść. Z tego powodu rozesłane zostały listy, aby dać sygnał naszym patriotom w krajach, że mają być gotowi na konkretny dzień. Gdy ta wielka chwila nadejdzie, zaczną działać, aby szybko wypełnić swoją misję i zmusić to buntownicze plemię, by żyło i wierzyło jak wszystkie inne narody w królestwie.
Król uśmiechnął się uspokojony i podniósł swój puchar wina, by wznieść toast za mądrość Hamana i pomyślność jego patriotycznej misji.
Rozdział IV
— Co się stało?
— Dlaczego Mordechaj zwołał zebranie wszystkich Żydów na głównym placu?
— Dlaczego ostatnio zachowywał się tak dziwnie?
Gdy tłum na placu rósł, fale ciekawości rozbijały się o brzeg tajemnicy. Nagle zapadła cisza, gdy dostojny starzec, ubrany w pokutny wór i obsypany popiołem, kroczył w stronę środka placu.
— Moi bracia! - rozpoczął Mordechaj. — Niebo objawiło mi pewne przerażające wieści, którymi muszę się z wami podzielić. Mamy zostać ukarani za grzechy, które popełniliśmy kłaniając się obrazowi Newuchadnecara oraz korzystając z zakazanego pożywienia w czasie uroczystości króla Achaszwerosza. l dlatego w Niebie postanowiono, że wydany został dekret w tym królestwie, który wzywa do uśmiercenia każdego Żyda!
Wprawdzie nikt nie uświadamiał sobie jeszcze skali niebezpieczeństwa, jednak słowa Mordechaja sparaliżowały słuchających w przepełnionym przerażeniem oczekiwaniu. Starsi Żydzi, którzy towarzyszyli Mordechajowi, gdy wypędzano ich z ziemi Jehudy, zapłakali na myśl, że po raz drugi w życiu ma na nich spaść taka katastrofa. Inni spoglądali w przyszłość, niecierpliwie czekając dnia, gdy siedemdziesiąt lat wygnania babilońskiego upłynie i będą mogli wrócić do Jerozolimy i odbudować Bet Hamikdasz, tak jak obiecali prorocy. Teraz jednak zaczęli się wątpić, czy ich marzenia się spełnią. Wszyscy wpatrywali się w twarz Mordechaja z nerwowym niepokojem, a on mówił dalej:
— Rozdarłem swe szaty i przywdziałem wór pokutny, i posypałem głowę popiołem. Każda moja godzina wypełniona jest skruchą i modlitwą do Boga, w którego mocy są serca królów.
— Król? Cóż król ma z tym wspólnego?
— Powiedz nam, Mordechaju, o jakim niebezpieczeństwie mówisz? Mordechaj uciszył tłum gestem rąk i podniósł głos, aby wypowiedzieć prorocze słowa:
— Za jedenaście miesięcy nasi wrogowie planują zgładzić każdego Żyda w królestwie. Mężczyzn i kobiety, dzieci i starców.
Głosy niedowierzania mieszały się z płaczem i okrzykami przerażenia, które ustąpiły dopiero, gdy ludzie zauważyli, że Mordechaj chce mówić dalej.
— List noszący królewską pieczęć, który widzicie rozwieszony na tym placu, mówi tylko pół prawdy. Gubernator Szuszan, podobnie jak gubernatorzy, zarządcyi książęta krajów całego królestwa, otrzymali od króla także drugi list, który jest zapieczętowany i któremu towarzyszy rozkaz, by otworzyć go dopiero trzynastegodnia adar. Ten list, moi drodzy bracia, ogłasza wyrok śmierci na nas i nasze rodziny.
— Jakże król mógł uczynić coś takiego?
— I cóż mamy robić?
— To nie król jest winien - wyjaśnił Mordechaj. — Został oszukany przez antysemitę, przez Amalekitę - Hamana. Wciąż jednak nie wszystko stracone. Jeżeli szczerze pożałujemy naszych grzechów, wyrazimy skruchę i będziemy się modlić do Boga, On nas uratuje, tak jak zawsze ratował naszych przodków. Nie polegajmy jednak sami, to rozpowiedzieć wśród wszystkich naszych sąsiadów i znajomych, że prawdziwym celem gotowości wojskowej, o której wspomina list, jest zagłada Żydów. Wiadomość ta dojdzie w końcu do króla i być może znajdzie on sposób na to, by unieważnić ten straszliwy dekret.
Prorocze słowa Mordechaja bardzo szybko roznosiły się po krajach i wielki smutek zagościł w żydowskich społecznościach, gdy przybywali posłańcy z królewskimi listami. Wszędzie można było usłyszeć płacz, jęk i zawodzenie w modlitwie, gdy poszczące postacie odziane w wory pokutne, pokryte popiołem żałowały swych grzechów.
Lecz mimo iż najdalej mieszkający Żyd usłyszał przerażające wieści, ściany pałacu wydawały się nieprzeniknione dla nich. Zaufani Hamana dbali o to, by nikt nie zbliżył się do króla z taką wiadomością. Mordechaj wiedział, że jedyną nadzieją jest dotarcie do króla lub przynajmniej do królowej. Postanowił zaryzykować. Doszedł aż do bram pałacu, ubrany w swój pokutny wór. Stanął, czekając na reakcję straży.
l nie musiał długo czekać. Mordechaj był dobrze znanym gościem na terenie pałacu i teraz, swoją odmową wejścia, zaskoczył strażników. Bądź co bądź, wór pokutny nie był najwłaściwszym strojem w bramach królewskich. Kilka podekscytowanych służek pobiegło natychmiast do królowej Ester, aby powiadomić ją o przedziwnym zachowaniu Mordechaja.
— Zanieście natychmiast jakieś szaty Mordechajowi - drżącym głosem zarządziła Ester. - Niech je zarzuci na wór pokutny, dzięki czemu będzie mógł wejść na teren pałacu!
Lecz Mordechaj odsunął ofiarowane mu szaty i zwrócił oczy do Nieba.
— Miłosierny Boże! Nie przerwę nawet na chwilę mojej skruchy i noszenia wora pokutnego, modlitwy i błagań, gdyż wiem, że tylko Ty jesteś moim ratunkiem, a ufać krwi i kościom to marność.
Gdy Ester usłyszała o odmowie Mordechaja, wezwała swojego najbardziej zaufanego powiernika, Hatacha, którego wyznaczył król na jednego z jej dworzan.
— Mordechaj na pewno musi chcieć wyjawić mi jakąś niezwykle ważną rzecz - powiedziała. — Masz pójść do niego i tak długo badać przyczyny jego tajemniczego pojawienia się, póki nie dowiesz się, co zaszło.
Na dziedzińcu Matach spotkał Mordechaja, który gorączkowo przekazał mu wszystkie wieści. Powiedział mu o nienawiści Hamana, która zaczęła się od tego, że nie chciał mu się kłaniać. Następnie opowiedział o podstępie Hamana, czyli o rzekomej wielkiej sumie srebrnych talarów, które chcieli ofiarować patrioci za przywilej nawrócenia jakiegoś tajemniczego plemienia. Podał mu następnie list i powiedział:
— Pieniądze, o których mówił ten łotr, miały pochodzić z łupów, jakie zbiorą mordercy. Zaoferował on więc jedynie udział należny koronie za tego typu zdobycze. Haman umieścił bowiem królewską pieczęć na dokumencie, który sprowadza śmierć na wszystkich Żydów. Pokaż to pismo królowej Ester, jest to odpis listu wysłanego do władców i zarządców wszystkich krajów. Powiedz jej także, że został wysłany również drugi, zapieczętowany list, a zawiera on dokładne instrukcje, by zabić każdego Żyda w trzynastym dniu adar. Nie ma czasu do stracenia, musi ona natychmiast udać się do króla, by błagać w imieniu jej narodu. Gdy Ester ochłonęła po usłyszeniu słów Hatacha, poprosiła, aby dopilnował przekazania jej odpowiedzi Mordechajowi.
— Nie idź jednak sam, Hatachu - ostrzegła go królowa. — Szpiedzy Hamana nabiorą podejrzeń. Wyślij innego posłańca, aby powiedział Mordechajowi, że nie mogę teraz zobaczyć się z królem. Wszyscy słudzy króla oraz mieszkańcy krajów wiedzą, że każdy mężczyzna bądź kobieta, którzy pojawią się na wewnętrznym dziedzińcu królewskim, zostaną zgładzeni. Prawo to nie ma względu na to, kim jest ta osoba ani jak ważną sprawę ma do załatwienia. Natychmiast wymierzana jest kara śmierci. Tylko w jednym wypadku człowiek taki zostaje oszczędzony - gdy król podniesie swoje złote berło. Nawet jeśli miałabym tyle szczęścia, że moje życie zostałoby oszczędzone, gdybym zjawiła się przed królem bez zaproszenia, skąd jeszcze wzięłabym odwagę, by błagać o życie także i dla mojego narodu?
Powiedz Mordechajowi, że gdyby nie było innego sposobu, uczyniłabym ten krok, nie bacząc na osobiste zagrożenie. Lecz istnieje inny, znacznie bezpieczniejszy sposób, bym mogła stanąć przed królem. Minęło już trzydzieści dni od czasu, kiedy po raz ostatni zostałam wezwana do króla. Z całą pewnością lada dzień zostanę wezwana znowu. Jeżeli tylko zaczekamy trochę, będę miała możliwość pojawienia się przed królem na jego zaproszenie, a wtedy znacznie łatwiej będzie mi prosić go w naszej sprawie.
Mordechaja wzburzyła przekazana mu odpowiedź Ester i kazał jej powiedzieć bardzo gorzkie słowa:
— Twoje wyniesienie na tron było wydarzeniem niezwykłym i bez wątpienia sprawił to Bóg w jakimś konkretnym celu. Niebezpieczeństwo, w jakim znaleźli się teraz Żydzi, jasno pokazuje, że celem tym było danie ci możliwości wpłynięcia na króla. Okazji tej nie można jednak odsuwać na później. Gdy wyznaczona godzina uratowania Żydów nadejdzie, nic temu nie przeszkodzi. Jeśli zawiedziesz w wypełnieniu przeznaczonej ci w tym zbawieniu roli, nasz miłosierny Bóg znajdzie inny sposób. Z całą pewnością nie pozwoli, by los Jego narodu zależał od kaprysu kobiety. Lecz ty i dom twojego ojca będziecie straceni, gdyż gdy przeminie cel, dla którego zostałaś wywyższona na ten tron, nie będziejuż potrzeby, abyś choćby minutę dłużej była królową. Nie łudź się, że możesz josiągnąć to wybawienie w parę dni, gdyż zostałaś wyniesiona przez Boga na tronwłaśnie dla tej chwili.
W słowach Mordechaja Ester nie usłyszała nagany, lecz utwierdziły ją one w jej postanowieniu i z uśmiechem odesłała mu ostateczną odpowiedź:
— Teraz, gdy upewniłam się o ratunku dla mojego narodu, bez względu na to, co mi się przytrafi, jestem gotowa wystawić się na prawie pewną śmierć, aby móc wypełnić rolę, jaką mi wyznaczył Bóg w wybawieniu Żydów, którego On dokona. Proszę cię jednak, abyś zebrał wszystkich Żydów Szuszan i abyście pościli przez trzy dni dla pomyślności mojej misji. Przez trzy dni i trzy noce niech Żydzi nie spożywają żadnego jedzenia i powstrzymają się od napojów. Ja i moje służki też będziemy pościć. Mając taką skruchę i modlitwę za wsparcie mogę śmiało stanąć przed królem, nie mając nic więcej do stracenia, ponad moje życie.
Mordechaj przychylił się do prośby Ester i trzydniowy post został zarządzony dla wszystkich Żydów stolicy.
Rozdział V
Trzeciego dnia postu Ester włożyła swoje królewskie szaty i przygotowała się na rozstrzygające spotkanie z królem. Bóg sprawił, że Achaszwerosz, wbrew swemu zwyczajowi przebywania w prywatnych komnatach, zasiadł na królewskim tronie w domu królewskim, gdzie udawał się tylko wtedy, gdy miał sądzić poddanych. Tron ten tego dnia zwrócony był w stronę wewnętrznego dziedzińca, skąd właśnie nadchodziła Ester. Mimo osłabienia trzydniowym postem, godność i majestat Ester wzbudzały uczucie bojaźni w każdym, kto ją teraz ujrzał.
Gdy tylko weszła na dziedziniec i zwróciła się twarzą w kierunku domu króla, bo myślała, że tam przebywa Achaszwerosz, król natychmiast ją dostrzegł. Nadeszła rozstrzygająca chwila.
Achaszwerosz był wstrząśnięty jej widokiem, gdy stała tak, zwracając się w stronę pustych komnat królewskich, pokornie czekając, aż wyciągnie on swoje berło. Podziw dla jej skromności jeszcze przewyższał miłość wypełniającą mu serce. Nigdy nie było jego intencją, aby zakaz dotyczący nieproszonych gości obejmował także jego ukochaną królową i był głęboko wzruszony, że Ester jest tak skromna, iż uważa, że i ona musi uzyskać pozwolenie. Spojrzał na swoją dłoń i ze zdziwieniem zauważył, że dzierży złote berło, którego nigdy nie miał ze sobą, gdy siedział w tym miejscu. Król skierował berło w stronę Ester i nakazał, by podeszła bliżej i wyjaśniła powód swej niespodziewanej wizyty. Był pewien, że przybyła, by zapobiec jakiejś szkodzie albo ubiegać się o jakąś nagrodę. Poczekał aż Ester podeszła i dotknęła wierzchołka berła, a następnie zapytał:
— Czymże jest to, co cię martwi, królowo Ester, albo to, o co chcesz poprosić? Jestem gotów podarować ci choćby połowę mojego królestwa!
— Jeśli król się zgodzi - odpowiedziała z ulgą Ester - chciałabym zaprosić Waszą Wysokość oraz Hamana na ucztę, którą przygotowałam.
Gdy tylko król wydał rozkazy, aby natychmiast sprowadzić Hamana i spełnić prośbę królowej, Ester szybko przebiegła w myślach swój plan, który miał na celu odsunięcie w czasie ostatecznej konfrontacji z wrogiem jej narodu. Świadoma, że może być przez króla podejrzewana o osobistą nienawiść do Hamana, Ester pragnęła okazać, że wielce go szanuje i występuje przeciwko niemu tylko dlatego, że pragnie ratować swój naród. Obawiała się także, że przebiegły Haman mógłby przekonać króla o swojej niewinności i lojalności. Przygotowując odpowiednią oprawę chciała, by konfrontacja nastąpiła we właściwej chwili, gdy zaskoczony Haman nie będzie się w stanie obronić, a król, podochocony winem, będzie w nastroju, w którym z łatwością zechce wydać wyrok ostry i szybki.
W czasie uczty król, zwracając się do Ester, ponowił swoją propozycję:
— Wszystko, czego pragniesz, choćby to miało być pół królestwa, zostanie ci dane.
— Pragnę tylko, Wasza Wysokość, sprawić ci przyjemność - Ester odpowiedziała z miłością - Tylko jeśli ja i moja prośba zasługują na łaskawość króla odważę się prosić o cokolwiek. Lecz ponieważ Wasza Wysokość nalega, abym wyraziła jakieś życzenie, proszę, aby król przybył jutro ponownie na ucztę, razem z Hamanem.
Haman opuścił przyjęcie rozpromieniony tryumfem i prawdziwie szczęśliwy, po raz pierwszy od chwili, gdy rozpoczął swoją zawrotną karierę. Każdy z poprzednich sukcesów zatruwała mu ambicja osiągnięcia jeszcze większej chwały. Teraz jednak, gdy królowa zrównała go z samym królem, poczuł wreszcie, że osiągnął szczyt swej potęgi.
Samozadowolenie prześladowcy jej narodu nie uszło uwagi Ester. Miała nadzieję, że wynosząc go na szczyt jego powodzenia, tym łatwiej go strąci.
Radość Hamana nie trwała długo. Gdy doszedł do bram pałacu zobaczył, że jego najgorszy wróg - Mordechaj, trwał tam, zupełnie ignorując jego osobę. Nie tylko nie wstał, aby okazać mu szacunek, lecz nawet nie znać w nim było najmniejszej oznaki strachu, że mógłby za swoje nieposłuszeństwo utracić życie. To już nie ten naród ani jego religia tak drażniły Hamana, lecz ten właśnie człowiek. Gnany wściekłością zawrócił do pałacu, aby prosić króla o głowę Mordechaja. Powstrzymał się jednak. Postanowił rozmówić się ze swoją rodziną i przyjaciółmi przed podjęciem tak poważnego kroku.
W domu podzielił się swą rozterką z żoną, Zeresz, oraz zaufanymi przyjaciółmi: - Oto ja - bogaty i potężny człowiek, mający kilku synów, lekceważony jestem przez jakiegoś Żyda o marnym pochodzeniu. Nie tylko król wyniósł mnie ponad swoje sługi i książąt, lecz także królowa okazała mi, jak ważny jestem, zapraszając mnie jednego, abym towarzyszył królowi podczas uczty, którą przygotowała. Jest to niechybnie znak, że uważa mnie ona za tak znamienitego, jak cała reszta ministrów razem wzięta. Zaprosiła mnie ponownie na jutro, bym towarzyszył królowi na kolejnej uczcie, gdzie ma przedstawić jakąś ważną osobistą prośbę. Królowa z pewnością sądzi, że mam większy wpływ na króla niż ona sama i chce, abym wstawił się za nią przed Jego Wysokością.
Jednak cała ta chwała jest niczym w porównaniu z obrazą, jakiej doznałem od Mordechaja, który mnie lekceważy. Ten uparty Żyd zasługuje na najcięższą karę za okazywanie wzgardy księciu tak potężnemu, jak ja. Czyż jednak mam przyznać przed całym światem, że zachowanie jakiejś mało znaczącej osoby tak bardzo mnie zirytowało, że żądam dla niej śmierci?
Frustracja Hamana jeszcze bardziej pogłębiła jego gniew, lecz żona i przyjaciele wkrótce przynieśli mu ulgę, podsuwając plan rozwiązania jego problemu. Zaproponowali taki sposób przeprowadzenia egzekucji Mordechaja, aby nie ucierpiała na tym reputacja Hamana.
-Zbuduj szubienicę wysoką na pięćdziesiąt łokci, tutaj, na terenie twojej posiadłości. Wcześnie z rana zapewnij sobie pozwolenie królewskie na natychmiastowe powieszenie buntownika Mordechaja na tej szubienicy. Każdy rozumie, że gdy król pragnie dać swoim poddanym lekcję dyscypliny, wybierze do tego jakiegoś mało znaczącego buntownika i powiesi go na możliwie wysokim i dobrze widocznym miejscu, wcześnie z rana, aby każdy mógł go zobaczyć i wziąć jego przykład do serca. Z tego powodu będzie dla wszystkich jasne, że Mordechaj nie został powieszony z powodu popełnienia jakiegoś przestępstwa wobec ciebie, gdyż osądzeni przestępcy są wieszani późnym popołudniem, po posiedzeniach sądu, a także na niższych szubienicach. Dzięki temu pozbędziesz się swojego znienawidzonego wroga bez żadnego uszczerbku reputacji. No i z lekkim sercem będziesz mógł towarzyszyć parze królewskiej podczas uczty.
Haman był tak podekscytowany pomysłem, że natychmiast zlecił wykonanie szubienicy i niecierpliwie czekał na nadchodzący ranek, kiedy będzie mógł w końcu zemścić się na Mordechaju.
Rozdział VI
Tej nocy król nie umiał zasnąć. Wciąż powtarzał sobie w myślach słowa ukochanej żony Ester i nie mógł zrozumieć jej dziwnego zachowania.
— Tak ogromne wysiłki - myślał sobie - z całą pewnością muszą oznaczać, że chce ona przedstawić jakąś niezwykle ważną prośbę. Jej upieranie się, że prośba ta dotyczy czegoś, co powinienem uczynić sam z siebie oznacza, że muszę mieć jakieś zobowiązanie wobec jednego z poddanych. Lecz nic nikomu nie jestem winien, chyba że jakiś nie spełniony dług wdzięczności wobec jakiegoś zapomnianego poddanego...
Nie mogąc zasnąć z powodu kołaczących myśli i wyrzutów sumienia, że mógłby zapomnieć o kimś, król rozkazał, by przyniesiono mu jego osobistą kronikę. Oficjalna księga historii królestwa, spisana dla przyszłych pokoleń, była pod opieką premiera, a Haman już dawno zmienił w niej historię o Bigtanie i Tereszu, aby zgadzała się z jego własną wersją. Lecz ta osobista kronika była prywatną własnością Achaszwerosza i pilnie jej strzeżono. Gdy sekretarz królewski zaczął czytać o knowaniach Bigtana i Teresza, król nagle mu przerwał.
— Kogo wymienia kronika jako osobę, która przekazała królowej wiadomość o spisku tych dwóch zamachowców chcących mnie otruć?
— Mordechaja, Wasza Wysokość - odpowiedział czytający.
— Ten złodziejski łotr Haman! - rozzłościł się król. - Oszukał mnie, sprawiając, że uwierzyłem, iż kilka lat temu on sam uratował mi życie. Wykorzystał to, że zapomniałem o tej sprawie. Cała władza i splendor, który z powodu tego wydarzenia złożyłem na Hamana, należą się Mordechajowi. Lecz być może Mordechaj otrzymał już odpowiednie wynagrodzenie lub stanowisko w chwili, gdy przekazał informację o spisku?
— Nie, Wasza Wysokość - zapewnił go sługa. - Nie ma żadnego zapisu, który mówiłby o jakiejkolwiek nagrodzie, a i my nie przypominamy sobie o żadnym wyróżnieniu dla Mordechaja za uratowanie życia Waszej Wysokości.
Właśnie w tej chwili król usłyszał odgłos kroków na dziedzińcu i wykrzyknął zdziwiony:
— Co robi ten ktoś na dziedzińcu o tak wczesnej godzinie? Niech ktoś pójdzie sprawdzić, kto to!
Przybysz czynił ostatni przegląd swego planu i układał w myśli słowa, jakimi poprosi króla o prawo do powieszenia Mordechaja jeszcze tego poranka, gdy przerwał mu królewski posłaniec.
— Jego Wysokość prosi, abyś wszedł, Wasza Dostojność.
Achaszwerosz przyglądał się nieufnie człowiekowi stojącemu przed nim. Najbardziej wstrząsające było dla niego to, że Haman wystrychnął go na dudka, a on jeszcze go wywyższył do tak znaczącej pozycji. Król postanowił zawstydzić Hamana. Gdy poprosi premiera o radę w wyborze odpowiednich zaszczytów, jakimi ma zamiar kogoś uhonorować, z pewnością pomyśli, że dotyczy to jego osoby, a wtedy...
Lecz król spostrzegł, że Haman miał zamiar coś powiedzieć, więc szybko mu przerwał:
— Później przejdziemy do twojej prośby. Teraz chciałbym się zająć sprawą, którą tylko ty możesz przeniknąć swoją wielką mądrością. Jest pewien człowiek, któremu chciałbym okazać swoje wielkie uznanie i dlatego proszę cię, abyś doradził mi właściwy sposób, w jaki król ma potraktować osobę, którą chce uhonorować.
Haman był tak podekscytowany możliwością wymienienia zaszczytów, które, jak sądził, miały jemu przypaść w udziale, że natychmiast zapomniał o właściwym celu swojej wizyty i pozwolił wyobraźni podyktować odpowiedź:
— Nie ma większego honoru, Wasza Wysokość - Haman rozpoczął jak najbardziej dyplomatycznie - niż powszechna świadomość, że król czerpie radość z obdarowania swojego sługi. Należy zwrócić baczną uwagę, aby w odpowiedni sposób nagłośnić całą sprawę. Widownia będzie pod należytym wrażeniem tylko wtedy, gdy zorganizuje się wielką paradę z licznym udziałem książąt. Niech więc książęta ubiorą tego człowieka w królewskie szaty i usadzą go na koniu, na którym sam król jechał w dniu swojej koronacji. Następnie powinien być poprowadzony główną aleją stolicy przez dostojnego księcia, który będzie ogłaszał: „Oto w jaki sposób traktuje się człowieka, któremu król pragnie okazać wdzięczność!"
Oczami wyobraźni Haman widział już siebie jaśniejącego w królewskich szatach, dumnie jadącego na królewskim koniu, wokół zaś książąt i tłum wiwatujący na jego cześć. Został jednak bardzo brutalnie przywołany do rzeczywistości przez króla wydającego rozkaz:
— Pośpiesz się i przygotuj szaty królewskie i konia, dokładnie tak jak mówiłeś, i obdarz wszystkimi tymi tak pięknie odmalowanymi honorami Żyda Mordechaja, który siedzi przy bramie pałacu.
Gniew króla wobec Hamana za oszukanie go zmienił się teraz w furię, gdy Achaszwerosz przejrzał jego pragnienie sięgnięcia aż po koronę królewską. Sprzeciwił się więc wysłuchaniu choćby słowa protestu.
— Ty sam, osobiście, masz ubrać Mordechaja w królewskie szaty, posadzić go na koniu i prowadzić go ulicami miasta ogłaszając, że jest on człowiekiem, któremu król pragnie okazać wdzięczność i szacunek. Gdyż to on był tym, który odkrył spisek na moje życie i ocalił mnie. Ostrzegam cię, abyś nie pominął nawet najdrobniejszego szczegółu z twojego opisu honorów, gdyż Mordechaj zasługuje na każdy. A teraz zejdź mi z oczu!
Sparaliżowany nagłym obrotem wydarzeń, Haman kilka następnych godzin spędził w oszołomieniu. Oto on, premier kraju i drugi po królu, został zmuszony, by prowadzić, jak jakiś niewolnik, konia, na którym siedział jego największy wróg! Idąc ulicami miasta z trudem mógł uwierzyć, że to jego własny głos ogłaszał: „Tak będzie traktowany człowiek, któremu król pragnie okazać wdzięczność i honor!", a mówił o tym samym Mordechaju, który miał zawisnąć tego ranka na wysokiej szubienicy.
Gdy parada dobiegła końca a Mordechaj powrócił do bramy pałacu, Haman dowlókł się ciężkim krokiem do domu w żałobnym nastroju i okryty hańbą. Ponownie zebrał rodzinę i zaufanych przyjaciół, których miał nadzieję przekonać, że jeszcze nie wszystko stracone.
— Myślicie pewnie - powiedział im - że wasza rada spotkała się z odmową, że król nie tylko sprzeciwił się, bym powiesił Mordechaja, ale ponadto zmusił mnie, bym go uhonorował w dowód jego niewinności. No cóż, nie było aż tak źle. Po prostu miałem pecha wyznaczając właśnie ten dzień na powieszenie Mordechaja, gdy król zapragnął spłacić jakiś stary dług wdzięczności wobec niego. Teraz, gdy dług ten został spłacony, jestem pewien, że uda mi się przekonać króla, że ten Żyd zasługuje na to, by być powieszonym za nieprzestrzeganie królewskiego dekretu nakazującego kłaniać się mej osobie.
Jednak żona Hamana i jego przyjaciele nie podzielali tej pewności.
— Mylisz się, jeśli uważasz, że twoje niepowodzenie było dziełem przypadku
— ostrzegli go. - Nad Żydami czuwa Opatrzność, która kieruje ich przeznaczeniem, i jeżeli będziesz nasilał swój atak na Mordechaja, zostaniesz poniżany przed nim jeszcze bardziej. Spójrz tylko, jak twoja porażka, którą spowodował twój własny czyn, czyli to, że przyszedłeś do króla tego ranka, stała się rzeczywistością jeszcze zanim Mordechaj ucierpiał w jakikolwiek sposób z twojego powodu. Powinno stać się dla ciebie oczywiste, że modlitwy Mordechaja zwyciężyły. Twoją jedyną nadzieją jest czekać, aż ten Żyd zmniejszy czujność, nie będzie się modlił z taką intensywnością i pokutował. Dopiero wtedy ponownie będziesz miał szansę zdobycia nad nim przewagi.
Właśnie gdy Haman miał odpowiedzieć, weszła grupa dworzan.
— Jeszcze chwilkę! - Haman odesłał ich na zewnątrz i zwrócił się do domowników i doradców, by przedstawić swój ostateczny argument przeciwko ich słowom: - Mimo wszystko uważam, że im prędzej pozbędę się tego nieprzyjemnego Żyda, Mordechaja, tym bardziej bezpieczny będę. Nie spocznę, dopóki nie zobaczę go dyndającego na szubienicy na naszym dziedzińcu. Muszę spróbować najszybciej, jak to tylko możliwe, zdobyć królewskie pozwolenie na jego egzekucję.
Zeresz i inni doradzający mu nigdy już nie mieli okazji dokończyć swoich ostrzeżeń. Urzędnicy królewscy mający rozkaz doprowadzenia Hamana jak najszybciej, słysząc, że rozmowa się przeciąga, nalegali, aby ją przerwać, i zabrali Hamana na ucztę Ester.
Rozdział VII
— Cóż jest twoją prośbą, Ester? - zapytał król podczas drugiego dnia ucztowania. - Jesteś moja ukochaną królową i możesz prosić o najbardziej drogocenną rzecz dla siebie. Jeżeli chcesz prosić o coś dla kogoś innego, to również będzie ci dane. Nawet pół mojego królestwa może być twoje, abym tylko zaspokoił twoje pragnienie.
— Jeżeli tylko znalazłam łaskę w oczach króla - odpowiedziała Ester - i jeżeli spodoba się to Waszej Wysokości, proszę, aby moje życie zostało mi darowane, a także życie mojego narodu. Zostaliśmy zaprzedani złemu człowiekowi, aby zostać zamordowani, zniszczeni i zgładzeni. Ten podły wróg odczuwa głęboką osobistą nienawiść do mnie i pragnie się mnie pozbyć poprzez zagładę całego mojego narodu. Wasza Wysokość został oszukany, sprawiono, abyś wierzył, że wmieszane w to jest jakieś tajemnicze plemię, lecz w rzeczywistości chodzi o mój własny naród. Ten niegodziwy morderca przedstawił swój spisek królowi jako patriotyczną wyprawę, by nawrócić niewierzący naród, podczas gdy tak naprawdę zaplanował jego całkowitą zagładę. Gdyby tylko namówił króla na sprzedanie mnie i mojego narodu w niewolę, zachowałabym milczenie zamiast prosić Waszą Wysokość o unieważnienie dekretu wydanego w Twoim, królu imieniu, bez Twojej wiedzy o właściwych ofiarach. Lecz gdy tak całkowicie wprowadził w błąd Waszą Wysokość w każdym jednym aspekcie swojego spisku, poczułam, że muszę wyjawić jego prawdziwe intencje. To nie mój naród zagraża twemu królestwu, jak to ów człowiek przedstawił królowi, lecz to ten nikczemny spiskowiec jest śmiertelnym zagrożeniem dla państwa.
Kroi był całkowicie zaskoczony oskarżeniami Ester i zwrócił się do sług z prośbą o wytłumaczenie:
— Kimże jest człowiek, który ośmiela się knuć takie spiski i jakie motywy nim kierują?
— Tym przeciwnikiem i wrogiem jest nikt inny jak Haman! - wykrzyknęła Ester. Osobista nienawiść do mnie i mojego narodu popchnęła go do zaplanowania zagłady!
Haman poczuł więzy zaciskające się wokół niego i desperacko zaczął poszukiwać sposobu, by się uratować. Gdyby tylko mógł być sam z królem, z pewnością udałoby mu się go przekonać, że skazanie przez niego Żydów nie było oparte na osobistej nienawiści, lecz na patriotycznym obowiązku usunięcia niebezpieczeństwa z królestwa. Lecz przedstawienie takiego argumentu w obecności królowej mogłoby wywołać jedynie jeszcze ostrzejszy atak gniewu. Mógłby nawet znieść gniew samej królowej, przekonując ją, że ten spisek nigdy nie miałby miejsca, gdyby jej żydowska tożsamość była powszechnie znana. Lecz wypowiedzenie tych słów w obecności króla byłoby potwierdzeniem, że to osobiste, a nie narodowe korzyści stały za wszystkimi planami.
Gdy król we wściekłości wybiegł z komnaty, by ochłonąć w pałacowym ogrodzie, dla Hamana zaświtała iskierka nadziei. Natychmiast skoczył do łoża, na którym
siedziała Ester, aby błagać ją o swoje życie. Właśnie w tej chwili wrócił król i widząc go, jak opadał na łoże obok Ester, podejrzewał najgorsze:
— Czy nie wystarczy, że planowałeś zamordować Ester wraz z jej narodem, lecz teraz poniżasz się do takiego aktu podłego morderstwa, właśnie tutaj, w miejscu tradycyjnego azylu w królewskim pałacu?!
Haman zakrył swoją twarz dłońmi w ostatniej desperackiej próbie złagodzenia królewskiego gniewu. Lecz zanim zdążył zrobić cokolwiek, usłyszał głos Charwony, jednego z królewskich dostojników.
— To nie jedyna zdrada, której jest winny. Gdy dziś udaliśmy się do jego posiadłości, by przyprowadzić go na tę ucztę, usłyszeliśmy, jak omawiał ze swoją rodziną i przyjaciółmi plany powieszenia Mordechaja. Jaki inny powód mógłby mieć, by zabić Mordechaja, jeśli nie fakt, że Mordechaj uratował życie króla przed zamachem uknutym przez Bigtana i Teresza na Waszą Wysokość, z którymi prawdopodobnie był w zmowie? W tym samym czasie, gdy Mordechaj był oprowadzany po ulicach, ubrany w królewskie szaty i ogłaszany człowiekiem, któremu król okazuje honor, Haman publicznie pokazywał szubienicę wznoszącą się na pięćdziesiąt łokci i przechwalał się, że powiesi na niej królewskiego wybawcę.
Słowa te były wystarczające, by przypieczętować los Hamana. Gniew króla nie ustąpił aż do chwili, gdy królewski rozkaz przeprowadzenia egzekucji został wypełniony, a Haman zawisł na szubienicy, którą przygotował dla Mordechaja.
Rozdział VIII
Gdy Hamana powieszono, król przekazał jego majątek Ester na znak, że Haman nie został zgładzony jako buntownik przeciwko królowi - wówczas jego posiadłości przeszłyby na własność skarbu - lecz z powodu jego knowań przeciwko królowej i je j narodowi. Mordechaj stał się teraz bardzo ważną osobistością w królestwie, od czasu gdy Ester ujawniła pokrewieństwo, jakie ją z nim łączy. Wolno mu było odwiedzać króla w każdej chwili, bez uzyskiwania zaproszenia. Pierścień, który dotychczas nosił Haman, został złożony w ręce Mordechaja, a Ester ustanowiła go zarządcą majątku po Hamanie. W ten sposób bogactwa i honory, którymi tak się chlubił Haman, cudownym zrządzeniem stały się udziałem Mordechaja.
Ester martwiła się jednak, że król zbytnio skupił swą uwagę na majątku Hamana i nagrodzeniu Mordechaja, a nie uzyskała jeszcze odpowiedzi w sprawie prośby o unieważnienie spisku Hamana przeciwko jej narodowi.
Z tego, jak troszczył się o to, by okazać jej swoją przychylność, wyciągała wniosek, że Achaszwerosz pragnie sprawić jej przyjemność także innymi gestami. Przedstawiła więc królowi swoją prośbę, podkreślając jej sprawiedliwy charakter, korzyści dla króla, a także znaczenie tej prośby dla niej, jego ukochanej królowej. Pozostawał problem znalezienia takiego sposobu zażegnania niebezpieczeństwa wynikającego z listów Hamana, by nie łamać prawa, które stanowi, że dekret
podpisany przez króla jest nieodwołalny. Ester odrzuciła możliwość wysłania kolejnego listu. Wydało się jej to niewłaściwe z dwóch powodów. Po pierwsze rozniosło się już, że to Żydzi mają być celem zbrojnych przygotowań. Antysemici już zaczęli im się naprzykrzać, rozgłaszając rzekomą potrzebę natychmiastowego działania. Po drugie, w dniu, gdy zostałyby otwarte oba listy, nie można by być pewnym, że lokalni władcy nie zdecydują się przestrzegać nakazów pierwszego listu. Zaproponowała więc, aby natychmiast odwołać zapieczętowany list i jasno okazać, że Żydzi wrócili do łask. Nie było potrzeby martwić się o złamanie uświęconej nieusuwalności królewskiego dekretu, gdyż król dowiedział się, że został oszukany co do treści listu. Odwołanie dekretu, który był pomyłką, nie powinno zagrozić trwałości zasady nieusuwalności dekretów.
Król jednak nie przyjął jej rozumowania. Zaproponował, by jednak wysłać drugi list, który wytłumaczy dwa poprzednie. Zapieczętowany list przeznaczony będzie do odczytania w tym samym dniu, co drugi z poprzednich listów, i będzie zawierał wyjaśnienie, że „zniszczenie Żydów", o którym mówi pierwszy, ma oznaczać „zniszczenie przez Żydów ich wrogów". Czytający oba listy w najgorszym przypadku pomyśli, że wyznaczono datę zarówno dla Żydów, jak i dla ich wrogów, na zbrojne załatwienie porachunków, bez ingerencji władz. Razem z drugim, zapieczętowanym listem, zostanie posłany jeszcze jeden, otwarty, w którym zostanie wytłumaczona owa gotowość wojskowa, o której mówił pierwszy list. To Żydzi byli tymi, którzy mieli się przygotować do zbrojnej konfrontacji ze swoimi wrogami trzynastego dnia adar. Plan ten pozwoli usunąć zarówno obecne, jak i przyszłe niebezpieczeństwo wobec Żydów. Doręczenie pierwszego listu uciszy pogłoski, że owa gotowość była sygnałem do antysemickich rozbojów. Gdyby pierwszy zapieczętowany list, otwarty trzynastego adar, zachęcił władze do wszczynania działań skierowanych przeciwko Żydom, przypomną sobie egzekucję Hamana, która w nie budzący wątpliwości sposób będzie łączona z jego planami przeciwko Żydom, i z pewnością będą się obawiali, że i ich mógłby spotkać podobny los. Dlatego z pewnością władcy krajów będą woleli ukryć jego treść, aby nikt się o niej nie dowiedział.
Król pozwolił, by Mordechaj i Ester napisali drugi list, tak by był jak najbardziej korzystny dla Żydów. Mordechaj zaczekał jednak, aż posłańcy, którzy rozwieźli pierwszy, otwarty list, powrócą, ponieważ pragnął zapewnić wiarygodność drugiemu listowi, wysyłając go za pośrednictwem tych samych ludzi. Dwudziestego trzeciego dnia miesiąca siwan królewscy pisarze zostali wezwani, aby napisać list w różnych językach i wszystkimi rodzajami pisma, jakich używano w królestwie. Mordechaj zarządził, aby listy przesłano nie tylko do wszystkich zarządców, książąt i gubernatorów, lecz także do wszystkich przywódców społeczności żydowskich we wszystkich stu dwudziestu siedmiu krajach państwa. Miało to być wskazaniem, że drugi list zastępował pierwszy, gdyż byli wśród przedstawicieli władz tacy, którzy otrzymywali drugi list, a nie otrzymali wcześniej żadnego innego. Mordechaj wprowadził w liście Hamana kilka drobnych zmian, które wprawdzie nie odmieniały zasadniczo jego treści, ale stanowiły istotne wskazówki dla czytającego. Haman napisał, iż zagłada Żydów ma nastąpić trzynastego adar, a po niej wolno będzie grabić żydowskie majątki,
gdyż chciał przekazać mordercom zapewnienie, że w dniu wyznaczonym na zabijanie nie muszą się przejmować łupieniem, bo jeszcze z nim zdążą. Mordechaj chciał jednak, aby Żydzi nie brali łupów, ponieważ chciał udowodnić, że kieruje nimi jedynie chęć obronienia siebie. Z tego powodu zmienił nieco treść, by z niej wynikało, że zarówno obrona, jak i ewentualne branie łupów może się odbyć tylko w tym jednym dniu, z czego Żydzi mieli zrozumieć, że mają się wystrzegać grabieży. Haman próbował także oszukać każdego władcę sugerując, że tylko dla jego własnego kraju został wydany taki dekret, ponieważ obawiał się, że wizja ludobójstwa i całkowitej zagłady narodu mogłaby ich zbytnio przerazić. Mordechaj napisał jasno i wyraźnie, że zagrożenie dotyczy wszystkich Żydów królestwa. Posłańcy byli zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że w chwilę po powrocie mają wyruszyć znowu z listami. Mordechaj zadbał, aby nie było żadnej zwłoki, w przeciwnym razie bowiem mogłoby się to roznieść po mieście i antysemici w Szuszan mogliby próbować wpłynąć na króla.
Teraz, gdy machina ratowania Żydów została puszczona w ruch, Mordechaj pozwolił sobie wreszcie na luksus publicznego pokazania, że w cudowny sposób Bóg wywyższył Żydów, l spacerował po stolicy w swoich królewskich szatach. W białych i błękitnych szatach, ozdobiony złotą koroną i ubrany w najlepsze lny i purpurę, wzbudzał powszechną życzliwość i szacunek. W każdym zakątku królestwa, gdzie dotarły listy, Żydzi cieszyli się i świętowali. Wielu spośród nie-Żydów postanowiło nawet przejść na judaizm, czując wielką bojaźń.
Rozdział IX
Dzięki drugiemu listowi Żydzi byli bezpieczni aż do trzynastego adar. Gdy nadszedł ten dzień, otworzone zostały wszędzie dwie zapieczętowane koperty i nadzieje antysemitów na zgładzenie Żydów zostały przekreślone Bożą interwencją. W dużych, okolonych murami miastach, gdzie przestrzegania prawa pilnowali królewscy oficerowie i armia, Żydzi zbierali się w gotowości do walki, lecz nie było to potrzebne - nie spotkali się z żadnym atakiem. Mieszkańcy obawiali się występować przeciwko nim, gdyż z odczytanego im pierwszego, otwartego listu wiedzieli tylko, że król zapewnił im prawo do zgładzenia swoich wrogów. Zarządcy, książęta i gubernatorzy znali treść listu Hamana i wiedzieli, że pozwalał on na wszczęcie walki przeciwko Żydom. Jednak ich obawa przed Mordechajem, którego prestiż i władza nieustannie rosły, sprawiła, że woleli odsunąć wskazania listu i stanąć po stronie Żydów. Antysemici, którzy otwarcie wyrażali swe poglądy, zostali zgładzeni, a ci, których serca wypełniała nienawiść, byli jedynie godni pożałowania. Mimo to, w samym tylko Szuszan zostało zgładzonych pięciuset takich zacietrzewionych antysemitów, pośród których znalazło się dziesięciu synów Hamana.
Mimo tak wielkiego zwycięstwa, posłuszni wskazaniom Mordechaja Żydzi nie wzięli żadnych łupów.
Gdy relacja z bitwy, która rozgorzała w stolicy, dotarła do króla, powiedział do Ester ze zdziwieniem:
— Żydzi zabili pięciuset mężczyzn w Szuszan, razem z dziesięcioma synami Hamana. Nigdy nie przypuszczałem, że było aż tylu zaciekłych i wojowniczych antysemitów w samej tylko stolicy! Mogę sobie jedynie wyobrazić, ilu ich jeszcze jest w reszcie królestwa oraz jak wielkie niebezpieczeństwo groziło twojemu narodowi. Powiedz mi, o co jeszcze chciałabyś poprosić, a otrzymasz to.
— Jeżeli tylko znajdzie to łaskę w oczach Waszej Wysokości - odpowiedziała Ester - jakiś odstraszający przykład powinien być dany w Szuszan, aby dowiedzieli się o tym wrogowie Żydów w całym królestwie. Dzisiejszego dnia moi bracia pokonali swoich przeciwników w stolicy, włączając w to synów Hamana. Niech jutro będzie im wolno zniszczyć wrogów w miastach w pobliżu stolicy, a także powiesić ciała dziesięciu synów Hamana.
Król dał swe pozwolenie i synowie Hamana zawiśli na szubienicy. Czternastego dnia adar Żydzi zabili trzystu dalszych wrogów i ponownie powstrzymali się od brania jakichkolwiek łupów.
Pośród nie okolonych murami miast i wsi, gdzie nie było oddziałów królewskiej armii, które mogłyby wesprzeć Żydów, byli oni zmuszeni walczyć o swoje życie, l zatryumfowali nie tylko nad swoimi wrogami -zgładzili także wszystkich znanych potomków Amaleka. W sumie w czasie walk Żydzi zgładzili siedemdziesiąt pięć tysięcy wrogów, l podobnie jak w Szuszan, nie skalali swojego zwycięstwa braniem łupów.
Radujący się zwycięstwem Żydzi organizowali uroczystości w dzień po tryumfie. W mniejszych miastach nie otoczonych murami uroczystości te odbywały się czternastego dnia adar, a w Szuszan, gdzie walki trwały przez dwa dni, piętnastego adar. Jednak w miastach warownych Żydzi nie widzieli potrzeby organizowania wielkich uroczystości, gdyż chronieni przez królewskie oddziały wojskowe nie musieli podejmować prawdziwej walki. Ponieważ władze tych miast ukryły treść listu Hamana ze strachu przed Mordechajem, wielu Żydów nie wiedziało, że w cudowny sposób zostali uratowani od zagłady. Myśleli, że plotki zapowiadające antysemickie listy, które wcześniej do nich docierały, rozpuszczane były przez samego Hamana, albo że król listy te dawno odwołał, zażegnując wszelkie niebezpieczeństwo jeszcze przed nadejściem trzynastego dnia adar. Z tego powodu duża liczba Żydów nie świętowała cudu ocalenia, nie stanowiło to jednak żadnego problemu dla żydowskiego prawa - potraktowano te uroczystości jako prywatne, a nie dotyczące całego narodu.
Mordechaj pragnął jednak, aby prawda dotarła także do Żydów mieszkających w obwarowanych miastach, aby pokazać im, w jak cudowny sposób zostali uratowani. Napisał więc listy skierowane do wszystkich Żydów królestwa, szczegółowo opisujące wydarzenia. Pisał o tym, że pierwsze listy, wysłane przez Hamana, mimo jego zgładzenia wciąż były ważne trzynastego dnia adar i tylko cudowne wyniesienie do władzy Mordechaja sprawiło, że królewscy zarządcy i gubernatorzy unieważnili je. l dlatego Żydzi mieszkający w obwarowanych miastach także mają obowiązek świętowania swojego cudownego ocalenia. Jednak aby podkreślić różnicę, ich uroczystości powinny
mieć miejsce piętnastego dnia adar, podczas gdy w nie otoczonych murami miastach i wsiach miały się one odbywać czternastego dnia adar.
Mordechaj rozumował w następujący sposób: listy Hamana spowodowały, że wrogowie Żydów nie ograniczyli swych napaści do jednego dnia. Gdyby tego dnia jakiś Żyd uciekł, mógł zostać złapany następnego. Natomiast drugie listy, mówiące o prawie Żydów do samoobrony, ściśle wyznaczały jedyną możliwą datę - trzynastego adar, a Ester potrzebowała specjalnego, dodatkowego pozwolenia na działania w Szuszan drugiego dnia, czternastego adar. Było więc oczywiste, że Żydzi będą w wielkim niebezpieczeństwie czternastego, gdyż wojska królewskie nie były w stanie ich obronić. W dniu tym wrogowie Żydów mogli być pewni swobody w korzystaniu z postanowień dekretu. W miastach pozbawionych murów problem został rozwiązany już czternastego, gdyż poprzedniego dnia zwyciężono wszystkich wrogów. Mordechaj zarządził więc, aby czternasty adar był dniem wyznaczonym na uroczystość. Lecz w miastach otoczonych murami właśnie na czternastego adar przypadło największe niebezpieczeństwo i dopiero gdy dzień ten dobiegł końca, zostało ono zażegnane, bo stało się jasne, że władze ukryły treść listu Hamana i antysemicka tłuszcza nic o niej nie wie. Dla żydowskich mieszkańców tych miast to piętnasty adar był dniem wytchnienia i Mordechaj doszedł do wniosku, że ten dzień powinien zostać ustanowiony świętem.
Postanowiono, iż święto ma polegać na radowaniu się, urządzaniu przyjęć, obdarowywaniu przyjaciół prezentami oraz wspomaganiu ubogich. Ponieważ miesiąc adar w cudowny sposób został przemieniony z czasu tragedii w czas radości, trzeba świętować radośnie. Aby nie ustanawiać nowego święta dla Żydów, Mordechaj zarządził, by dawanie jałmużny było przejawem święta, którego istotą było wznoszenie się ponad ziemskie sprawy.
List Mordechaja dokładnie opisał intencje Hamana. Iskrą, która rozpaliła go, nie była osobista nienawiść do Mordechaja, lecz przedwieczna nienawiść jego amalekickich przodków do Żydów. Cud jego upadku był tym większy, że data, którą wyznaczył Haman, była wyjątkowo niekorzystna dla Żydów. Wprawdzie początkowo planował on zniszczyć Żydów jedynie w sensie duchowym, to jednak gdy losy wskazały tak szczęśliwy układ, zdecydował się na całkowitą fizyczną zagładę. Cud Boga przekreślający wróżby gwiazd był jeszcze wspanialszy przez to, że zdarzył się dokładnie w wyznaczonym na zagładę dniu. Odmowa króla, by unieważnić listy Hamana, oraz pomysł, by wysłać drugi zapieczętowany list, spowodowały konieczność publicznego powieszenia Hamana, aby strach padł na władze i zarządców krajów i nie ważyli się oni pójść za wskazaniami pierwszego listu. Te dni radości i świętowania mają być nazwane „Purim", na pamiątkę rzucanych losów, oraz by przypominało, że zły los, który podyktowały gwiazdy dla Żydów, w tych dniach obrócił się w szczęście i radość. Słowa Mordechaja wszyscy Żydzi przyjęli jako zobowiązanie na siebie i na przyszłe pokolenia. Zgodzili się przestrzegać dwóch osobnych dni Purim oraz czytać Megilę, a nawet ustanowili warunek, że żadne z przyszłych pokoleń nie może odstąpić od tych dni świętowania.
Potem nastał czas wysiłków Ester, aby umieścić Megilę pośród innych Świętych Ksiąg. Wielu mędrców sprzeciwiało się temu, jak również ustanowieniu Purim jako stałego święta. Ester użyła wszystkich swoich wpływów, aby Megila została uznana, i nalegała na mędrców, aby potwierdzili, że ma ona swoje miejsce pośród Pism. W sprawie ustanowienia święta Purim Ester dowodziła, że ustanowienie nowego święta jest zakazane tylko w przypadku, gdyby intencją było zrównanie go w ważności z już istniejącymi świętami Tory. W związku z tym, że prosiła ona jedynie o to, by zostało ono ustanowione tylko jako ślub dobrowolnie przyjęty przez Żydów, nie różniło się ono od czterech postów, które Żydzi przyjęli na siebie jako dodatek do świąt ustanowionych przez Torę. )ej argumenty zostały w końcu przyjęte przez mędrców. Megila stała się częścią Świętych Pism a Purim oficjalnym świętem.
Rozdział X
Mordechaj cieszył się wielkim uznaniem jako królewski premier. Jego zwycięstwa wojenne przyniosły królowi wiele posiadłości, z których mógł pobierać podatki i daniny, a były to nie tylko ziemie sąsiadujące z królestwem, lecz także wiele odległych wysp. Wszystkie bohaterskie czyny Mordechaja a także jego wielka chwała zostały opisane w kronikach historycznych królów Persji i Medii. Wprawdzie był on premierem całego ogromnego królestwa, lecz również specjalną funkcję ministra spraw żydowskich sprawował z takim oddaniem dla swego narodu, że cieszył się jego niesłabnącą wdzięcznością.
Zwycięstwo Mordechaja nad Hamanem, a także jego wyniesienie i powierzenie mu tak wielkiej władzy było wypełnieniem obietnicy zawartej w Psalmie 37: „sprawiedliwi odziedziczą ziemię i zamieszkają w niej na zawsze".