Rozdział 1
WPROWADZENIE
1.1 Nauka oraz jej podwaliny
„Pierwsza zasada, Clarice. Prostota. Czytaj Marka Aureliusza. Każdej szczególnej rzeczy zadawaj pytanie: Co to jest, samo w sobie, jaka jest tego natura...?” [1]
1.1.1 Szybki (krótki) przewodnik do nauki
Istotnie, przed wydaniem publikacji, powinniśmy jeszcze raz zastanowić się, dlaczego chcemy opublikować naszą pracę i dołączyć pewne rozważania filozoficzne dotyczące przygotowania i publikowania naszego artykułu. Może to nas zaskoczyć, że zaczynamy od mówienia na temat podstaw, lecz, w szczególności, mniej doświadczeni badacze zwykle próbują publikować swoje prace nie mając pojęcia, jaki temat naukowy ta praca przedstawia, gdzie oni widzą siebie w światowej nauce oraz komu ich praca ma być potrzebna. Wykorzystamy odpowiedzi na zadane pytania, aby uaktualnić i utworzyć swego rodzaju przepis tworzenia publikacji naukowych.
Czym jest nauka? - Najzwięźlejszą definicją tego pojęcia jest sformułowanie, że jest to zbiór obiektywnej wiedzy (informacji) otrzymanych na drodze systematycznych badań, które są prawidłowo opisane i mogą być powtórzone [2]. Innymi słowy, nauka jest nieustannie poszerzającą się ludzką wiedzą na temat naszego otoczenia oraz nas samych. Wiedza ta jest często niejasna lub niecałkowicie wyjaśniona i musi być wielokrotnie weryfikowana
i sprawdzana - „największą przeszkodą progresu w nauce jest złudzenie wiedzy” (Daniel Boorstin). To, co przyjmujemy za fakt jest często hipotezą z pewną dozą prawdy (dowodów), ale nie powinniśmy wdawać się w takie rozważania. Ważne do podkreślenia jest to, że nauka to nie tylko encyclopedia galactica, np. systematyczna lista faktów naukowych. Naukowcy także przyczyniają się nauce nowymi, doświadczalnymi systemami, które mogą nie mieć bezpośredniego zastosowania tak od zaraz.
Jakie są reguły w nauce? - Mimo, że nie ma oficjalnej listy praw w nauce, nauka posiada kilka podstawowych zasad. Zasadą pierwszą (niepisaną) pracy naukowej jest to, że wiedza naukowa musi być budowana na argumentach i dowodach, a nie na przekonaniach
i autorytetach. Drugą najważniejszą zasadą jest to, że badacz musi proponować (wysuwać) modele, które najlepiej odpowiadają rzeczywistości, a nie jego własnym aspiracjom (pragnieniom). Dla nauki, nawet najbardziej pesymistyczna prawda jest lepsza niż fikcja. Kolejną interesującą regułą jest to, że w nauce nie ma demokracji: wszyscy mogą się mylić,
a pojedyncza osoba może mieć rację tak długo jak jest w stanie jej dowieść. Badacze, którzy nie akceptują argumentów, lecz podążają za większością, często odkrywają, że środowisko było w błędzie. Innymi słowy, jeśli obecnie panująca wiedza jest niecałkowicie wyjaśniona
i niepewna, pluralizm (mnogość poglądów) oraz otwarta dyskusja, nawet spekulacja, musi być dozwolona [3]. Oczywiście, tak długo jak wiedza ta jest poparta wynikami i mocnymi argumentami, nauka nie powinna ograniczać możliwych rozwiązań i interpretacji niewyjaśnionego zjawiska: wszystko jest a priori (z założenia) możliwe; kwestia tylko na ile jest to prawdopodobne. Oczywiście, jesteśmy bardziej zainteresowani i polegalibyśmy na faktach, które są wysoce lub wielce prawdopodobne. Szóstą ważną regułą nauki jest to, że dowody naukowe muszą być budowane przede wszystkim na systematycznych badaniach - doświadczeniach badawczych [4]. Poza tym, wyniki doświadczeń badawczych muszą być ogłaszane w bezstronny, zrozumiały, konkretny, spójny, logicznie ułożony sposób, kładący nacisk na argumenty i dowody niż na osobiste wrażenia, czy aspiracje. Wielu ludzi wierzy, że badacze także muszą być zdolni do publikowania swoich wyników na podstawie nowej wiedzy w znany, wolny od uprzedzeń sposób, próbując zdobyć tak wielką liczbę słuchaczy jak to jest możliwe, a nie tylko pisać dla samych siebie. Ostatnią zasadą wartą wspomnienia jest to, że nauka nie ma ostatecznego celu ani ostatecznych teorii [5]. Nie ma żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o wyobraźnie, czy perfekcjonizm (doskonałość). Jeśli więc badacz myśli, że on/ona ma ostatnie słowo lub on/ona odkrył ostateczną teorię, on/ona może się rozczarować.
Jakie są cele nauki? - Zasadniczym celem pracy naukowej jest czynić odkrycia i wyjaśniać je. W większości (lub wszystkich) przypadkach, te odkrycia/wytłumaczenia pomagają polepszać warunki życia ludzkiego. Mimo, że wiele odróżnia badaczy czysto doświadczalnych od badaczy stosowanych, wszystkie wyniki, doświadczalne i stosowane mają ewentualne korzyści dla nich samych jak i dla społeczeństwa. W tym sensie, nauka jest stosowana orientacyjnie, kwestia tylko, czy użytkownicy zaczną czerpać z niej korzyści wcześniej, czy znacznie później. Jednakże, naukowcy pracujący nad pewnym teoretycznym lub praktycznym zagadnieniem, nie mogą być odpowiedzialni za brak ostatecznych bezpośrednich korzyści z ich pracy. Naukowcy potrzebują pewnego stopnia kreatywnej (twórczej) wolności - tak jak artyści.
Kim są naukowcy? - Naukowcami są ludzie, którzy prowadzą doświadczenia i badania
w celu wyjaśnienia istniejących zjawisk lub sugerują nowe drogi polepszania obecnych systemów. Mimo, że naukowcy posiadają jak wszyscy inni ludzie, wiele różnych cech
i zachowań, posiadają również cechy indywidualne odróżniające ich od innych. W zasadzie naukowcy kierowani są w swojej pracy przez trzy zjawiska psychologiczne: ciekawość, wyobraźnię i perfekcjonizm. Chcielibyśmy dodać do nich również entuzjazm (zapał), mimo, że ta cecha może czasem być kontrproduktywna.
Czy jesteś (urodzonym) naukowcem? - Możesz to naturalnie sprawdzić, jeśli posiadasz niektóre z wyżej wymienionych cech. Musisz być zdeterminowany [6], dlatego, że jest to biznes, w którym chcesz działać. Następnie musisz opisać wyniki swoich pomysłów i teorii
i opublikować je. Po jakimś czasie możesz zalogować się w przeglądarce (wyszukiwarce) informacji naukowych i sprawdzić, czy inni naukowcy korzystają z twoich prac. Im więcej cytowań swych prac znajdziesz, tym pewniejszy jesteś swego naukowego urodzenia.
Zasady nauki
|
Zauważcie, że niektóre z wyżej wymienionych zasad mogą spowodować u Was wrażenie, że nauka jest pewnego rodzaju religią, a naukowcy jej wyznawcami. Być może powinniśmy skupić się więcej na właściwej nauce światowej. Z tego powodu będziemy dalej mówić o badaczach (ludziach, którzy zawodowo przeprowadzają doświadczenia badawcze), grupach badawczych (grupach naukowców pracujących nad podobnymi zagadnieniami
i regularnie się spotykających podczas zjazdów naukowych i warsztatów), organizacjach naukowych (narodowych i międzynarodowych organizacjach wraz z ich członkami, strukturą, zasadami i kryteriami rozwoju), organizacjach badawczych (towarzystwa badawcze, instytucje i uczelnie), komercjalnych przedsiębiorstwach naukowych (wydawcy, „dostawców” informacji naukowych), publikacjach badawczych (artykuły i książki opublikowane przez wydawców naukowych).
1.1.2 Cel publikacji naukowej
Czy kiedykolwiek zapytaliście siebie samych, co jest istotą artykułu naukowego? Czy jest to jedynie raport o doświadczeniu lub, czy jest to wypracowanie bądź przewodnik dla kolegów z pracy, którzy chcieliby przeprowadzać podobne badania? W rzeczywistości artykuł naukowy jest po części tym wszystkim. Wygląda jak raport naukowy, ale zawiera również pewne niepowtarzalne partie - (beletrystyczne) części zbliżone do wypracowania lub artykułu z czasopisma nienaukowego. Jakkolwiek, w odróżnieniu od wypracowania, czy powieści, artykuł powinien podawać ściśle logiczną konstrukcję. W zasadzie, w każdym artykule naukowym mogą być wyróżnione trzy poziomy konstrukcji: makro (sekcje), mezo (paragrafy) oraz mikro (zdania). Większość czasopism wymaga ażeby autorzy precyzyjnie podali przynajmniej makrostrukturę [7], mimo, że obecnie, nawet makrostruktura (tzw. „logiczne przemieszczenie”) może być przedefiniowana i uzgodniona (zobacz także dodatek). Zwróćcie uwagę, że główny cel każdego artykułu jest taki sam - podanie nowych [8] danych oraz nowych pomysłów do wiadomości badaczy.
Ważny punkt 1 Celem artykułu naukowego jest podanie do wiadomości nowej, autentycznej wiedzy (nowe koncepcje, nowe dane), żeby czytelnicy mogli ją zastosować, zmodyfikować
i rozszerzyć.
Mimo, że badacze komunikują swoje pomysły na konferencjach, zjazdach oraz za pośrednictwem systemu oświatowego, ich wkład w naukę jest mierzony głównie liczbą opublikowanych prac naukowych. Wielu naukowców [9] w historii nauki, którzy nie opublikowali swojej pracy we właściwym czasie, nie jest z nią kojarzonych. Jest to dobrze zilustrowane maksymą publikować czy ginąć. Aforyzm publikować czy ginąć oddaje również konkurencyjny charakter pracy naukowej - odkrycia naukowe są wiązane z osobą, która pierwsza je opublikowała (w znanym czasopiśmie). I to jest nazwa gry.
1.1.3 Typy publikacji naukowych
Publikowanie swoich pomysłów/odkryć nie jest (przynajmniej nie powinno być) ostatecznym dążeniem badacza. Najważniejszą rzeczą dla naukowca jest poczynienie znacznego wkładu w naukę np. działania, wpływu. Działanie to może być oszacowane różnymi sposobami. Jedną z najlepiej znanych organizacji oceniających wpływ artykułów
i autorów jest Institute of Scietific Information [10] (http://scientific.thomson.com) w Filadelfii. ISI monitoruje około 8000 czasopism oraz ma zgromadzonych w swojej bazie danych, od zakończenia II Wojny Światowej, prawie 20 milionów publikacji naukowych. Inaczej mówiąc, ISI po prostu wprowadza artykuły do swojej bazy danych i liczy ile razy były one cytowane przez innych. Opierając się na tym prostym pomiarze, ISI sporządza listę najważniejszych autorów, czasopism i artykułów. Tak więc, prawdziwym mottem badacza powinno być: czyń działanie albo giń.
Gdy artykuł jest opublikowany, zaczyna zbierać punkty np. przez cytowanie. Jest to absolutny pomiar jego wpływu. Oczywiście, nie jest sprawiedliwe porównywanie ile razy cytowana była 15-letnia publikacja w stosunku do świeżej publikacji. Najbardziej obiektywnym pomiarem wpływu artykułu jest prawdopodobnie średnia roczna liczba odwołań do danej publikacji (Garfield, 1990), innymi słowy chodzi tu o relative impact factor (IF). Im wyższa liczba cytowań w ciągu roku, tym ważniejszy artykuł. Zauważcie także, że wszystkie artykuły znikają z list odnośników, co oznacza, że mają one swój „citation half-life”: liczba lat, w których pojedynczy artykuł naliczył 50 % cytowań w stosunku do całkowitej liczby cytowań (Garfield, 1990). W naukach przyrodniczych, „citation half-life” wynosi zwykle 3-10 lat, mimo, że większość publikacji będzie cytowana tylko w pierwszych kilku latach po opublikowaniu (lub wcale nie).
Ważny punkt 2 Najbardziej obiektywnym kryterium oceniania artykułu naukowego są liczba cytowań w ciągu roku oraz „citation half-life” danego artykułu.
Opierając się na tym jak często artykuł jest cytowany, możemy z grubsza wyróżnić pięć kategorii publikacji naukowych:
Artykuły „opublikowane i zapomniane” - Są to artykuły prawie nigdy nie cytowane. „Citation half-life” tych publikacji jest nieskończenie krótki, co oznacza, że nie cieszą się one zainteresowaniem, artykuł jest „niestrawny” lub po prostu nudny. W niektórych publikacjach po prostu temat nie pokrywa się z treścią, ale musi upłynąć trochę czasu, zanim środowisko naukowe wyrazi na to swoją opinię. Niektórzy mogą się oburzać, że takie artykuły są marnowaniem zasobów placówek naukowych itp., ale nie jest to do końca prawdą. Pewien odsetek artykułów „opublikowanych i zapomnianych” posiada wielki potencjał („drzemiące piękno”), ale są one zbyt nowatorskie, zbyt introspekcyjne bądź zbyt hipotetyczne. Konkretyzując, dobrze jest mieć listę pomysłów/odkryć, nawet, jeśli nie wiemy właściwie, co one znaczą i jak one mogą się przysłużyć do rozwiązywania problemów życia codziennego. Rzeczywisty problem tkwi w tym, że dwie-trzecie całkowitej liczby publikacji należy do artykułów „opublikowanych i zapomnianych” (zobacz także pracę Garfield (1979) i Latour (1987)).
Artykuły „dowodzące znanego” - Wiele publikacji naukowych jest bardzo dobrze napisanych, opierają się one na wspaniałych danych, a cały projekt wydaje się być świetnie zorganizowany i wykonany, lecz jednocześnie nie wnoszą one nic znacząco nowego (inni już wykonali tę pracę). Mogą być one nadal użyteczne, ponieważ podtrzymują znaną teorię
w bardziej „strawny” sposób lub są bardziej efektywne dzięki szerszemu wyobrażeniu. Zauważcie (zobacz ważny punkt 1), że artykuł powinien odnieść sukces w przekazaniu nowej wiedzy. Tak więc, jeśli autor myśli, że on/ona może wykonać lepszą pracę niż pierwotny autor, wówczas taki artykuł będzie mile widziany. Oczywiście, taki autor musi wówczas poszukać i potwierdzić oryginalną pracę, nawet, jeśli on/ona nie jest tego świadom (odrób pracę domową - przeszukaj literaturowe bazy danych).
Artykuły „obiecujące” - Są to artykuły ukazujące nowe odkrycia/pomysły, które są znaczące dla nauki doświadczalnej i stosowanej. Czasem, nawet niepoprawnie napisana publikacja może być obiecująca. W odróżnieniu od artykułów „opublikowanych
i zapomnianych” oraz „dowodzących tego, co już wiemy”, autorzy publikacji obiecujących demonstrują zarówno talent jak i oddanie nauce. Należy także wziąć pod uwagę, że grupy badawcze potrzebują zwykle kilku lat, aby opisać koncepcje zaprezentowane w publikacji, tak więc takie artykuły „obiecujące” mogą ostatecznie awansować na wyższą półkę.
Artykuły najczęściej cytowane - Artykułami najczęściej cytowanymi (Garfield, 1990) lub najczęściej pobieranymi (ściąganymi) są te artykuły, które nie tylko są „obiecujące”, ale również te, którymi środowisko naukowe się najchętniej interesuje i zwraca na nie uwagę. Takie publikacje zwykle odróżniają wiodących naukowców [11] od naukowców tuzinkowych. W wielu przypadkach, najczęściej pobierane artykuły nie muszą być wyjątkowej wysokiej jakości (nie muszą także być praktyczne dla życia codziennego), lecz niemniej jednak podają rozwiązania konkretnych zagadnień konkretnymi argumentami w konkretnym czasie, tak więc są źródłem natchnienia dla innym badaczy.
Artykuły przełomowe - Są to publikacje naukowe zwykle wnoszące częściową lub całkowitą zmianę ważnych teorii. Najsławniejszymi przykładami są tu cztery artykuły Einsteina, opublikowane prze niego w 1905 roku w Annalen der Physik, publikacja Watsona
i Cricka pt. A Structure for Deoxyribose Nucleic Acid [12] itp. Rewolucje w świecie nauki spowodowane artykułami takimi jak wyżej wymienione są niezwykle rzadkie, zarówno
w czasie i przestrzeni, ale nigdy nie wiadomo.
1.1.4 Typy czasopism naukowych
Tak jak naukowcy, również czasopisma naukowe dążą do przewodzenia w danej dziedzinie, co może być również mierzone za pomocą IF. Bazując na tym punkcie widzenia, można wyróżnić (przynajmniej) cztery grupy czasopism naukowych:
Czasopisma „najgorętsze” - Są to czasopisma, w których opublikowanie artykułu jest marzeniem każdego naukowca. Trudno jest określić czasopisma „najgorętsze” lub wyznaczyć granicę między czasopismami uznanymi i standardowymi, ale można z pewnością sporządzić listę [13] czasopism o najwyższych IF. Zgodnie z sciencewatch.com, tylko Nature (http://nature.com) oraz Science (http://sciencemag.org) są w centrum największego zainteresowania. Publikacje naukowe z różnych dziedzin opublikowane w tych dwóch czasopismach naukowych są cytowane, średnio, 50 razy na artykuł.
Czasopisma katalogowane przez ISI - ISI monitoruje czasopisma i, opierając się na pewnych kryteriach jakościowych, wybiera czasopisma, które będzie katalogować. Wyróżnić tu można trzy liczące się grupy czasopism: Arts & Humanities Citation Index, Science Ctation Index oraz Social Science Citation Index. Dla nauk przyrodniczych najważniejszą bazą danych jest Science Citation Index (SCI), która ma w swoim spisie około 5600 czasopism. Koleiną ważną bazą danych ISI jest Current Contects (CC) Connect (około 8000 czasopism), która jest nieco mniej globalna oraz mniej wyszczególniona niż ISI.
Inne czasopisma międzynarodowe - wiele czasopism nie jest katalogowanych przez ISI, lecz również oferuje szansę przekazania naszych pomysłów szerszemu gronu odbiorców.
W tym przypadku wystarczające jest, jeśli artykuł może być łatwo zlokalizowany i pobrany za pośrednictwem Internetu. Najlepiej znanymi witrynami z dostępem do czasopism elektronicznych są Elsevier's Science Direct (http://sciencedirect.com), Blackwell Synergy (http://blackwell-synergy.com), Springerlink (http://springerlink.com), Wiley Interscience (http://www3.interscience.wiley.com/), Cambridge (http://journals-cambridge.org), Oxford (http://oxfordjournals.org/) University Press. Zauważcie, że wiele czasopism zapewniających dostęp do elektronicznych wersji artykułów nie znajduję się w bazach danych CC, czy ISI
i vice versa. Tak więc, lepiej sprawdźcie czasopismo, do którego zamierzacie wysłać jakiekolwiek materiały.
Czasopisma lokalne - Żurnale, które nazywamy lokalnymi czasopismami są niedostępne dla szerszej rzeszy odbiorców bądź proces recenzji jest „zbyt łagodny”. Wiele czasopism, nawet, jeśli proces recenzji jest rygorystyczny, pozostaje lokalnymi, ponieważ publikacje są napisane nie po angielsku. Tak, w nauce również, globalizacja (czytaj amerykanizacja) ma miejsce. SCI jest wciąż najbardziej profesjonalną naukowo-mierzalną bazą danych na świecie.
Oczywiście wszyscy chcielibyśmy wysyłać nasze prace wyłącznie do czasopism katalogowanych przez ISI. Z drugiej jednak strony, wysyłanie względnie dobrych artykułów do czasopism, które nie są katalogowane przez ISI może okazać się dobrą inwestycją w to czasopismo. Pamiętaj, to nie ISI decyduje, które czasopismo jest najważniejsze tylko Ty. Wiele czasopism, które obecnie znajduje się w bazie danych ISI musiało przejść przez rygorystyczną ocenę zanim się tam znalazły.
1.2 Kto wykorzystuje naukę?
„Myślę, że ważnym jest oddzielenie oszustwa - określonych intencji do okłamywania - od złych praktyk naukowych, często będących wynikiem niedoświadczenia lub obecnego parcia do publikowania... Myślę, że oszustwo być może jest tylko małym problemem plamiącym naukę, złe praktyki naukowe są znacznie większym, ale zdecydowanie największy problem to brak nowych idei.” [14]
W 2005 roku trzej studenci przedłożyli abstrakt zatytułowany „Rooter: a methodology for the typical unification of access points and redundancy” w World Multi-Conference of Systemics, Cybernetics and Informatics. Abstrakt został przyjęty do ustnej prezentacji oraz wydrukowany i nikt by się nie skarżył, jeśli autorzy nie przyznaliby się, że wygenerowali owy abstrakt przy pomocy programu komputerowego [15], który bez problemu dobrał żargon naukowy i wyprodukował nonsensowny i zarazem gramatycznie poprawny artykuł (magazyn New Science, zeszyt 2496). Dzięki temu, ci trzej studenci, pośrednio, zdołali udowodnić, że obecnie publikowanych jest wiele bzdur. O wiele skrajniejszy jest przypadek Alana Sokala, który zdołał opublikować totalnie nonsensowny artykuł w poważnym czasopiśmie. Więcej na temat nadużyć wymyślnego żargonu naukowego można znaleźć w jego książce (Sokal
i Bricmont, 1998). Doprowadziło nas to do następnego tematu tego artykułu - szarej strony obecnych systemów naukowych.
Jak stoi w powyższym cytacie, mimo, że w nauce jest również wiele oszust i kłamstw, o wiele poważniejszym problemem dla nauki są tzw. „złe praktyki naukowe” albo szara strona pracy naukowej. Naszym zdaniem, są trzy główne powody dla większości szarej strony w nauce:
Śmiechu warte parcie do publikowania
Brak oceny pracy recenzentów
Modna podatność na trendy
Więcej na temat Alana Sokala: Alan Sokal, profesor fizyki NYU w późnych latach 90-tych napisał parodię postmodernistycznej krytyki nauki, znaną pod tytułem „Transgressing the boundaries: towards a transformative hermeneutics of quantum gravity?”. Została ona przedłożona do czasopisma badań kulturowych Social, bez informowania redaktorów, o tym, że była to parodia. Czasopismo opublikowało artykuł jako poważną publikację naukową, |
1.2.1 Śmiechu warte parcie do publikowania
W większości placówek akademickich, naukowcy są wciąż oceniani na podstawie ich twórczości (zamiast na podstawie ich działania). Ludzie są szacowani głównie na podstawie artykułów przez nich publikowanych. Parcie do publikowania wzrasta, więc codziennie. Ma to wiele negatywnych efektów, z których wymienimy trzy najbardziej znaczące:
Nadprodukcja - Wielu badaczy znajduje owocny temat, który jest bardzo chwytliwy i łatwo się publikuje, a następnie zamieszczają (bardzo) podobne artykuły w różnych czasopismach
w tym samym czasie, co jest znane w slangu naukowym jako efekt nadprodukcji (Newman, 2000). Pisanie wielu prac na ten sam temat może być mile widziane, ponieważ czyni to temat lepiej poznanym dla różnych zespołów badawczych, ale jeśli publikacje te są skrajnie podobne oraz zwłaszcza, jeśli nacisk kładziony jest na te same dane i wyniki, dla nauki jest to niekorzystne. W przypadkach ekstremalnych nadproduktywni autorzy zmieniają tylko tytuł artykułu plus kilka wierszy w tekście, a następnie wydają go w dwóch lub więcej czasopismach.
Lobby oraz samopublikowanie - Wielu redaktorów, członków rad redaktorskich, a nawet recenzentów są stronniczy w stosunku do prac, z którymi mają jakiekolwiek związki osobiste. Powoduje to czysty konflikt interesów. Skrajne przypadki samopublikowania: wiele czasopism (prawie wszystkie czasopisma na świecie) pozwalają na przyjmowanie prac, których współautorami są członkowie rad redaktorskich. Sytuacja taka jest negatywna zarówno dla redaktorów jak i dla czasopism. Jeśli redaktor publikuje jego/jej pracę
w czasopiśmie, w którego radzie redaktorskiej on/ona zasiada, artykuł taki nie koniecznie będzie pracą słabą. Lecz jak my możemy mówić o oczywistym konflikcie interesów?
Sztuczni współautorzy - W wielu przypadkach osoba podana jako współautor nie orientuje się w treści artykułu i może być niezdolna do obronienia jego zawartości lub do jego streszczenia. Oczywiste jest, że sztuczni autorzy są podawani dla zysku z opublikowania się. W zasadzie, wyróżnia się dwa typy sztucznych współautorów: (a) ci, którzy wykorzystują swoją pozycję i wspomagają swoich kolegów, aby ci w zamian dołączyli ich jako współautorów oraz (b) ci, którzy handlują autorstwem wśród samych siebie. Ci ostatni są mniej poważni i mogą być podsumowani jako: „Dołącz mnie do swojego artykułu, a ja dołączę ciebie do swoich artykułów, więc oboje zyskamy po dwa wpisy do SCI, zamiast po jednym dla każdego z osobna”.
Sztuczni współautorzy są problemem, który ma wiele efektów ubocznych, mimo, że nie wydaje się to aż tak poważne. Sztuczni współautorzy są, w rzeczywistości, pasożytami nauki pozbawionymi wartości moralnych. Jedni mogą się wykłócać, że jak długo główny autor jest autentyczny, wszyscy inni mogą być sztuczni, ale taka sytuacja jest bardziej groźna niż na to wygląda. Po pierwsze, jeśli autor utrzymuje pasożyty, oznacza to, że pasożyty będą się gnieździć w systemie naukowym. Po kilku latach, ciężko pracujący autorzy będą chcieli niezależnie ubiegać się o fundusze badawcze, a wtedy będą zmuszeni do współzawodnictwa
o nie z pasożytami, którzy (na papierze) mogą mieć takie same referencje. Drugim o wiele poważniejszym skutkiem jest to, że autor, który dopuszcza sztucznych współautorów pokazuje, że on/ona jest otwarta na handel odkryciami naukowymi.
Opinie w systemie naukowym są bardzo ważne. Znane są sytuacje, gdy autor jest skłonny do handlu odpowiedzialnością moralną dla zysku materialnego, wówczas całe zaufanie do takiego osobnika będzie stracone, a inni będą próbowali uniknąć z nim/nią współpracy. Najgorszym przypadkiem takiego scenariusza jest to, że autor zaakceptuje system jako właśnie taki i wówczas pewnego dnia będzie oczekiwał swojej kolejki bycia pasożytem innych kolegów.
Rysunek 1.1: Redaktorzy zwykle mają ostatnie słowo w systemie redaktorskim. Często nie muszą nikomu tłumaczyć się ze swojego postępowania, czy decyzji.
Ważny punkt 3 Czy jest ktoś, kto wystawia rachunki autorowi? Tylko autor publikacji może być osobą, która ma wpływ na zawartość intelektualną manuskryptu poprzez udział |
Naszym zdaniem, tylko autor publikacji może być osobą, która partycypuje (fizycznie oraz/lub mentalnie) jednocześnie w:
dziedzinowym/laboratoryjnym zbieraniu danych oraz/lub
obróbce danych i analizie statystycznej oraz/lub
pisaniu i edytowaniu pracy
Jeśli ktoś jest podany jako współautor, znaczy to, że on/ona poczynił znaczący wkład do zawartości intelektualnej manuskryptu. Badania naukowe nie są pracą rutynową [16], tak więc jeśli ktoś jest współautorem artykułu, powinno to również oznaczać, że on/ona włożył w tą publikację nieco swojej własnej kreatywności oraz autentycznych pomysłów/danych.
Z naszego doświadczenia wynika, że główny autor jest zwykle odpowiedzialny za wyprodukowanie około jednej do dwóch trzecich całej pracy, podczas gdy współautorzy są zaangażowani w końcową fazę tej twórczości. Więc, jeśli twój przełożony, głowa projektu lub inny zwierzchnik poprosi Cię o umieszczenie jego nazwiska na liście autorów, zawsze jest jeszcze trochę czasu, który może on poświęcić jako swój wkład do publikowanej pracy naukowej. Jakkolwiek, jeśli proszą oni o automatyczne umieszczenie ich nazwisk na liście autorów bez żadnego zaangażowania się, bądź pewny, że jest to złe i niemoralne.
1.2.2 Brak oceny pracy recenzentów
Ze względu na to, że recenzenci zwyczajnie nie są nagradzani lub nawet nie są wspominani za swoją pracę, zwykle wykonują swoje zadania powoli i niedbale.
W rzeczywistości recenzenci są proszeni o przeprowadzenie wysokiej jakości konsultacji bez czerpania za to żadnych zysków. W optymalnej sytuacji recenzent poświęci jeden dzień na przeczytanie artykułu oraz kilka dni na powtórne zbadanie odkryć w nim opisanych. Takie spożytkowanie czasu jest oczywiście luksusem, ponieważ nieliczni mogą sobie na ta pozwolić, tak więc recenzent zwykle ma skończoną pracę już po kilku godzinach. Ponieważ badacze publikują więcej i więcej jest, więc mniej i mniej czasu na przeprowadzenie właściwej recenzji. W rzeczywistości, wielu dobrych recenzentów musi odmawiać przeprowadzenia recenzji, ponieważ są przeładowani artykułami bądź też zgadzają się na przeprowadzenie recenzji, które są niekompletne lub powierzchowne (Moore, 2005). Recenzenci często sprawdzają i komentują tylko formę i styl artykułu, a nie jego zawartość intelektualną.
W chwili obecnej, większość czasopism przeznacza 3-6 miesięcy na recenzję, co nie oznacza, że recenzenci spędzili większość tego czas na czytaniu i myśleniu nad publikacjami. Na nieszczęście, gdy praca naukowa ląduję na biurku recenzenta, najpierw zbiera kurz przez jakiś czas. Ostatecznie, recenzent znajdzie czas na przeczytanie jej i wypunktowanie uwag (zwykle pół dnia). Często redaktor musi poszukać zastępstwa za danego recenzenta, ponieważ on/ona nie odpowiada na zapytania o recenzję. Ze względu na to, że recenzenci nie są nagradzani za swoją pracę [17], mogą oni mieć problem z uzasadnieniem czasowego nakładu pracy dla swoich pracodawców. W najgorszym przypadku, recenzenci mogą przysiąść nad artykułem lub dać mu złą opinię, ponieważ leży to w ich kompetencji. Redaktorzy oraz wydawcy nie mogą się skarżyć, ponieważ, nie oni są wynagradzani za tę pracę. W rezultacie, recenzenci nie czują odpowiedzialności za swoją twórczość.
Ważny punkt 4 Największym problemem wielu czasopism naukowych jest to, że proces recenzji jest powolny, nieudolny, niekonsekwentny, niereprezentatywny i stronniczy. Dzieje się tak po prostu, dlatego że recenzenci nie są nagradzani za swoją pracę bądź są oceniani za swoje osiągi. |
Ze względu na to, że wydawcy nie doceniają pracy recenzentów, są zmuszeni pracować ze słabymi lub opóźnionymi recenzjami. W większości przypadków, redaktor będzie zadowolony, jeśli on/ona otrzyma dwie kompletne recenzje. Może być łatwo pokazane, że decydowanie o artykule oparte na dwóch lub trzech próbach może doprowadzić do dość wątłej oceny. W rzeczywistości, dwie recenzje mogą nawet przeczyć sobie nawzajem. Aby zilustrować ten problem, użyjemy symulacji Monte - Carlo z różnymi liczebnościami prób. W tym przykładzie są cztery klasy artykułów: („1”) akceptowane
z drobnymi korektami, („2”) akceptowane z umiarkowanymi korektami, („3”) wymagające znacznej korekty, („4”) odrzucone. Teraz wyobraźcie sobie, że klasyfikacja ta opiera się na punktach ujemnych (0-100), gdzie artykuły z mniej niż 10-cioma punktami ujemnymi są klasyfikowane do („1”), mniej niż 40-toma do („2”), mniej niż 70-cioma do („3”), podczas gdy artykuły z liczbą punktów ujemnych równą lub większą od 70-ciu do („4”). Rysunek 1.2 pokazuje, że wynik symulacji Monte - Carlo korzysta z x=40, sx=20 oraz 2,3 lub 5 dla liczebności próby. Zauważcie teraz, że w przypadku tylko dwóch prób decyzja może różnić się od akceptowalnej przez umiarkowaną do odrzucającej (Rysunek 1.2a). My oceniamy, że jeśli dwie próby są brane pod uwagę, w około 30-50% przypadków decyzja będzie odmienna od oczekiwanej. Sytuacja jest nieco lepsza, gdy trzy próby są brane pod uwagę (tylko 30-40%) oraz o wiele lepsza, jeśli pięć prób jest branych pod uwagę (poniżej 20%). Wynik tego przykładu symulacji, oczywiście, zależy od tego, jakie są rozbieżności w ocenach recenzentów, ale mamy nadzieję, że zilustrowaliśmy problem.
Rysunek 1.2: Trzy symulacje decyzji recenzentów z różnymi próbami. Decydowanie
w oparciu o średnią z próby dwóch może doprowadzić do pewnych dziwnych wyników (a). Trzy próby są odrobinę lepsze, lecz wciąż trudne (b). Z pięcioma próbami (c) możemy być
o wiele bardziej zadowoleni. („1”) akceptowane z drobnymi korektami, („2”) akceptowane
z umiarkowanymi korektami, („3”) wymagające znacznej korekty, („4”) odrzucone.
1.2.3 Modna podatność na trendy
Ostatnim poważnym problemem z obecnym systemem naukowym jest łatwość, z jaką autorzy podążają za modnymi tematami lub stylami. Z jednej strony, jest pozytywnym uczenie się od uznanych badaczy. Z drugiej strony, ci, którzy imitują innych autorów zapominają, że w nauce musimy być ostrożni i krytyczni w stosunku do wszystkiego.
W rzeczywistości, wielu badaczy robi poważną karierę dowodząc czegoś, co nie działa lub jest nie ścisłe. Niektórzy autorzy widzą swoich zwierzchników jako Bogów nauki i ślepo powtarzają wszystko, co oni powiedzą lub napiszą. Ich osobowość jest zagubiona i stają się autorami drugoplanowymi. Inni autorzy myślą z kolei, że jeżeli podłapią „atrakcyjny” temat, wówczas zagwarantuje im to sukces w opublikowaniu ich artykułów (co jest często niestety prawdą). Forma nigdy nie powinna być ważniejsza niż zawartość.
Młodzi naukowcy, a zwłaszcza ci nie znający języka, zakładają, że najlepszą drogą do opublikowania artykułu jest naśladowanie ciężkich, trudno-zrozumiałych prac, które znajdują w wielu czasopismach i podręcznikach. Taka wiara opiera się na wielkim nieporozumieniu. Najważniejsze to, co czyni artykuły publikowalny w uznanych czasopismach to przede wszystkim - brzmienie, jasność, poprawna struktura, poprawnie udowodniony opis. Kolejnym pospolitym brakiem koncepcji wśród badaczy jest to, że będą oni robić wielką karierę naukową tak długo jak publikują, w Nature, w Science bądź podobnym czasopiśmie
o wysokim IF [18]. To jest raczej naiwny pomysł, który jest świetnie zaprezentowany przez Seglena (1997). Korelacja pomiędzy IF czasopisma, a aktualnym IF artykułów naukowców indywidualnych lub zespołów badawczych jest raczej kiepska. W rzeczywistości, publikowanie w czasopiśmie o wysokim IF nie koniecznie zwiększy IF artykułu (Seglen, 1997). Dlatego też, powinieneś skupić się na pisaniu dobrych artykułów, a nie na sposobach wydania ich w uznanych czasopismach za wszelką cenę.
1.2.4 Możliwe rozwiązania
Wszyscy wiemy, że problemy takie jak nadprodukcja, sztuczni współautorzy, samopublikowanie, powielanie innych oraz licho przeprowadzone recenzje nie znikną. Pytaniem jest, czy takie praktyki mogą być zredukowane lub nawet wyeliminowane? Możemy w takich sytuacjach spróbować pewnych mechanizmów obronnych. Na przykład, prostym rozwiązaniem problemu lobby lub samopublikowania będzie nie dopuszczenie redaktorów do manipulowania artykułami tam gdzie może być konflikt interesów [19]. Jakkolwiek, nie jest to takie proste jak może się wydawać, ponieważ badacze pracujący jako redaktorzy są głównie wolontariuszami bez jakiegokolwiek wynagrodzenia finansowego, co oznacza, że nie wielu ludzi będzie korygować czasopisma, jeśli będą odsuwani od obróbki artykułów, które mogą przynieść im jakieś korzyści.
Sztucznego parcia do publikowania, ze wszystkimi jego negatywnymi efektami ubocznymi, można w prosty sposób uniknąć przez wprowadzenie bardziej skomplikowanych kryteriów oceny. Jak już poprzednio nadmieniono, społeczeństwo powinno więcej myśleć
o jakości [20] niż ilości. Posiadanie nazwiska na 20-tu artykułach „opublikowanych
i zapomnianych” nie może być ważniejsze od opublikowania artykułu o wysokim IF.
W rzeczywistości, w wielu krajach, naukowe zespoły oceniające prace naukowe nawet nie rozpoznają, czy osoba jest autorem pierwszym, czy ostatnim danej publikacji.
Słabych lub opóźnionych recenzji można również uniknąć wynagradzając recenzentów za ich pracę. Nie koniecznie musi być to wynagrodzenie finansowe. Dla czasopism byłoby wystarczającym uczynienie spisu recenzentów i pracy przez nich wykonanej. W rzeczywistości, redaktorzy mogliby monitorować na ile autorzy są usatysfakcjonowani z pracy recenzentów i wtedy, opierając się na takich kryteriach, awansować wziętych opiniodawców na wyższych rangą lub ostatecznie przyznawać im swego rodzaju dyplomy bądź symboliczne nagrody. Recenzenci mogliby dołączać te informacje do swoich CV oraz wykorzystywać je do zdobycia większego uznania w swoim środowisku naukowym. Kolejnym (tanim) rozwiązaniem problemu stronniczych
i niereprezentatywnych opiniodawców mogłoby być poproszenie wszystkich członków wspólnoty o partycypowanie w ocenie wszystkich artykułów. Mogłoby to być zorganizowane poprzez systemy redaktorskie on-line, dzięki którym wszyscy recenzenci mogliby (w każdej chwili) sprawdzić wyniki oceny oraz wspólnie wypowiadać się o intelektualnej i fachowej jakości artykułu.
Czasopisma naukowe mogłyby nauczyć się wiele od encyklopedii takich jak np. Wikipedia. W Wikipedii (http://wikipedia.org) każdy zarejestrowany użytkownik może
w dowolnym czasie edytować dane hasło i prześledzić historię wszystkich poprzednich jego wersji. W ten sposób oszczędza się bardzo dużo czasu recenzentom, ponieważ nie muszą oni się sprawdzać, oraz również oszczędza się czasu autorom, ponieważ o wiele szybciej otrzymują oni opinię o swojej pracy. Obecnie autorzy mogą również publikować poprzez aplikację sieciową (http://writely.com).
W rzeczywistości, moglibyśmy zachęcać wszystkich autorów do publikowania artykułów także w sieci i wspierać inicjatywę zwaną archiwizacją wolnego dostępu. Obecnie autorzy muszą czekać o wiele za długo zanim ich praca zostanie opublikowana, natomiast czasopisma zabraniają im ujawniać wyników podczas tego okresu (np. na konferencjach). Nie jest to dobre dla postępu w nauce, ale jest pewien przebłysk światła na horyzoncie. Największą nadzieją dla naukowców - zwłaszcza w krajach rozwijających się - prawdopodobnie będzie wolny dostęp do publikowania (ang. OA (Open Access) Publishing), mimo, że wciąż są pewne niepewności wokół drogi do sfinansowania tego przedsięwzięcia.
Z innej perspektywy, OA Archiving [21] jest proste, tanie i zasadniczo „zwycięskie”. Głównymi korzyściami OA Archiving są:
Nic nie zmieni się dla wydawców, ponieważ nadal będą oni wydawać równolegle
z OA Archives (badany przypadek: archiwizowanie fizyki http://arxive.org zainicjowane w 1991 roku). Około 85 % wydawców zgodziło się na przyinstytucyjne archiwizowanie już opublikowanych prac w OA Archives włącznie z Elsevier oraz Nature.
Nic nie zmieni się dla autorów, ponieważ będą oni mogli nadal kontynuować publikowanie swoich prac w ich ulubionych czasopismach. Jakkolwiek, IF ich prac będzie ogromnie wzrastał, jeśli będą oni mogli archiwizować je w archiwach przyinstytucyjnych używając odpowiedniego free software, który pozwoli na ogólnodostępne wyszukiwanie artykułów we wszystkich archiwach. Odnotowano
5-cio krotny wzrost IF artykułów z OA w porównaniu z odpowiednikami nie z OA, ale bardziej szczegółowe badania są w trakcie realizacji (Harnad i Brody, 2004). Autorzy będą mogli mądrze publikować w jednym z wielu czasopism, które zgodzi się na OA Archiving ażeby mieć korzyści ze wzrostu IF. IF są matematyczne i bezstronne w stosunku do tego, czy źródła są drukowane, czy zamieszczone w sieci. OA Archives są również teraz dostępne przez różne wyszukiwarki sieciowe. Zobacz także Directory of Open Access Journals (http://doaj.org/).
Badania naukowe autorów danej instytucji mogą zyskać na wartości, dzięki organizowaniu przyinstytucyjnych OA Archives, które będą magazynować prace tej placówki. OA Archives wykorzystuje free software i współpracuje z wieloma organizacjami wspierającymi. Zauważcie: trzy ważne warsztaty nt. organizowania OA Archives odbyły się latem 2005 roku w Brazylii, Chinach i Indiach (Chan i Costa, 2005).
Jeśli instytucja nie jest w stanie utworzyć własnego archiwum przyinstytucyjnego, autorzy mogą archiwizować swoje badania w jednym z już utworzonych archiwów (np. Cogprints, Bioline International itp.). Nie jest ważne gdzie prace są archiwizowane, ze względu na to, że archiwa są ogólnodostępne. Jakkolwiek, tworzenie archiwów przyinstytucyjnych przynosi korzyści z promowania dorobku naukowego tegoż instytutu.
Im więcej archiwów powstanie, więcej światowych badań będzie bezpłatnie dostępnych na arenie międzynarodowej. Steven Harnad Z Cogprints przedstawia to tak: „Archive unto others as you would have them archive unto you” (Harnad i Brody, 2004). Dla rozwoju instytutów krajowych, główną korzyścią (jak również posiadanie dostępu do zwiększających się woluminów osiągnięć międzynarodowych) jest dzielenie się ich badaniami z państwami mającymi zbliżone priorytety badawcze oraz uczynienie ich badań „widzialnymi” na arenie międzynarodowej najwyraźniej ma korzyści (pokonanie informacyjnej luki Południe/Północ).
The UK Government Select Committee Report on Science Publishing [22] zakomunikowało: “Zalecamy, aby Rady Naukowe oraz inne oficjalne organizacje korzystające z dotacji nakazały swym badaczom przechowywanie ich artykułów przez miesiąc
w magazynach przyinstutycyjnych... jako warunek ich dotacji”, oraz US zaleciło, że publikacje z National Institutes of Health będą podobnie archiwizowane. Archiwizowanie już opublikowanych badań w ogólnodostępnych archiwach przyinstytucyjnych da wielkie korzyści nauce światowej przy wirtualnie zerowych kosztach. Może to być zrobione teraz, bez zmiany przyjętych praktyk publikowania. Dla rozwoju nauki krajowej oraz badań medycznych jest to oferta o ogromnych możliwościach. Możliwe, że Światowa Organizacja Zdrowia powinna rozważyć wsparcie tworzenia OA Archves publikacji medycznych, żeby wszystkie kraje rozwijające mogły czerpać korzyści z wolnego dostępu? Jest to tą niezwykłą rzeczą - prawdziwie zwycięską propozycją.
Zauważcie, że nie chcemy imputować, że wydawcy naukowi oraz agencje komercyjne powinny być zastąpione przez systemy quick-and-dirty [23]. Jakkolwiek, naszym głównym wrażeniem jest to, że czas od zbadania do zastosowania mógłby zostać skrócony z korzyścią dla wszystkich. Wydaje się, że najlepszą drogą do osiągnięcia tego celu jest zastąpienie tradycyjnych systemów redakcyjnych (tanimi) aplikacjami sieciowymi, które mogą przyspieszyć zarówno wydawanie jak i przekazywanie danych.
[1] Pierwsza prosta zasad Hannibal Lectara, która pomogła agentowi Clarice Starlingowi rozszyfrować sprawę seryjnych morderstw. Zaczerpnięte z „Milczenia owiec” Thomasa Harrisa.
[2] Chcielibyśmy podkreślić trzy słowa kluczowe z tej definicji, które będziemy ciągle powtarzać w tym artykule: obiektywność, systematyczność i powtarzalność.
[3] Dla przykładu: problem globalnego ocieplenia jest wciąż niecałkowicie wyjaśniony i niepewny - dlatego też, zalecane jest użycie różnych modeli do wyjaśniania tego zjawiska, a następnie uzupełniania ich.
[4] Doświadczenia są próbami, które są regularnie i starannie projektowanie i opisywane w (mniej lub więcej) kontrolowanych warunkach. Mogą to być doświadczenia fizyczne lub wirtualne, np. symulacje.
[5] Jest temu poświęcona cała książka (Weinberg, 1993).
[6] Dobrym punktem startowym do zrozumienia istoty nauki jest dzieło Carla Sagana.
[7] Powszechną formą jest: WMWiD - Wprowadzenie, Metodologia, Wyniki i Dyskusja (ang. IMRaD - Introduction, Methods, Results and Discution).
[8] Wyjątkami są artykuły przeglądowe, w których autorzy starają się uporządkować istniejące odkrycia.
[9] Szkolnym przykładem badacza, który zginął jest Christian Huygens, który być może był lepszym naukowcem od Descartesa, czy Newtona, ale nie rozważał poważnie publikowania swoich prac (Crump, 2002).
[10] Od roku 1992, ISI jest powiązana z Thomson Corporation, prywatnym przedsiębiorstwem. Wielu używa wciąż starej nazwy.
[11] Zobacz także http://in-cites.com w celu sprawdzenia rocznej analizy najczęściej cytowanych artykułów/naukowców oraz listę ISI najczęściej cytowanych badaczy na http://isihighlycited.com/.
[12] Jest to, jak dotąd, jeden z najbardziej cytowanych artykułów naukowych.
[13] Wejdź na http://sciencewatch.com ażeby zobaczyć aktualną listę „najgorętszych” czasopism.
[14] Alex McBratney, redaktor naczelny Geodermy, mówiący o oszustwach w książce Alfreda Harteminka
o Publikowaniu plamiącym naukę.
[15] Możesz wygenerować nonsensowne artykuły samodzielnie używając aplikacji on-line na http://pdos.csail.mit.edu/scigen/.
[16] Dla przykładu, techniczny pracownik laboratoryjny nie powinien prawdopodobnie zostać współautorem artykułu za rutynowe analizy laboratoryjne, dlatego że on/ona pracuje na pełnym etacie.
[17] Wiele przedsiębiorstw, nawet organizacji rządowych, nie jest zadowolona z faktu, że jej personel spędza opłacany czas na recenzji artykułów, za które tylko wydawca otrzymuje zysk finansowy.
[18] Impact factor (IF) danego czasopisma jest zdefiniowany jako stosunek cytowań do ostatnio cytowanych wiadomości opublikowanych w ostatnich dwóch latach lub, innymi słowy, średnia liczby cytowań w danym roku artykułu opublikowanego w tym czasopiśmie w ostatnich dwóch latach.
[19] Artykułów, których redaktorzy są współautorami lub artykuły z wydziałów/jednostek gdzie redaktorzy są zatrudnieni.
[20] Google dostarczają najwięcej pożytku dzięki genialnemu pomysłowi katalogowania stron na podstawie liczby razy ich wyświetleń.
[21] Archiwizowanie już opublikowanych i ocenionych prac naukowych w ogólnie dostępnych archiwach przyinstytucyjnych o minimalnych nakładach pieniężnych.
[22] Rekomendacje (opinie) na http://epublishingtrust.org.
[23] Zauważcie, że w przypadku OA Publishing są także dwie odrębne kategorie artykułów: wydrukowanych wstępnie (niesprawdzonych, niewydanych) oraz wydrukowanych ostatecznie (sprawdzonych, wydanych). Pozwala to naukowcom na zdobycie nowych prac bardo szybko, nawet takich o ograniczonej wiarygodności.
13