Chronić życie nie narodzonych!
[wersja robocza - 1994]
SPIS TEŚCI
Wstęp
I. Początek życia ludzkiego.
II. Fizyczne i psychiczne następstwa "sztucznych poronień".
III. Ciąże "niechciane". Prawo do szczęścia. Wskazania do "przerwania ciąży".
IV. Pomoc potrzebującym. Adopcja. Antykoncepcja.
V. Prawo. Karalność. Referendum.
VI. Aspekt demograficzny.
VII. Stanowisko Kościoła.
VIII. Manipulacje w massmediach. Jak prowadzić dyskusję?
Bibliografia.
Wstęp. Spis treści.
Fakt funkcjonowania w naszym prawie ustawy umożliwiającej bezkarne pozbawianie życia nie narodzonych dzieci oraz to, że olbrzymia ich liczba jest mordowana każdego dnia skłania już od kilku lat grupy katolickich polityków do podejmowania starań o przywrócenie prawnej ochrony ich życia. Starania te spotykają się z wielkim oporem i sprzeciwem ze strony lewicowych polityków i przytłaczającej części massmediów.
Ogromne zamieszanie pojęciowe powstałe w tej dziedzinie za przyczyną proaborcyjnej propagandy skłoniło mnie do napisania niniejszych rozważań.
Skupiłem się tylko na samym przedstawieniu >logikiprowadzonych na pielgrzymkach czy lekcjach religii. W pracy niniejszej bardzo szeroko korzystałem z materiałów będących w dyspozycji Krucjaty Modlitwy w Obronie Poczętych Dzieci z Krakowa.
Rozdział I
Początek życia ludzkiego. Spis treści.
Ustalenie faktu, kiedy rozpoczyna się życie ludzkie ma dla naszych rozważań fundamentalne znaczenie. Z chwilą gdy stwierdzimy istnienie życia ludzkiego musimy też przyznać mu wszystkie prawa przynależne człowiekowi.
Współczesne nauki bio-medyczne jednoznacznie upatrują początkową chwilę ludzkiej egzystencji w momencie zapłodnienia, gdy łączy się męska i żeńska komórka rozrodcza. Zjawisko to nazywamy poczęciem. "Dziecko rozpoczyna życie jako pojedyńcza komórka, mniejsza od kropki na końcu tego zdania i ledwo widoczna gołym okiem. Komórka ta powstała z połączenia dwóch komórek rozrodczych, żeńskiej komórki jajowej (ovum) i komórki męskiej - plemnika." (Geraldine Lux Flanagan, "Dziewięć pierwszych miesięcy życia", Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa, 1973 r., s.19.) Każda z tych komórek wnosi po 23 chromozony (23 od matki i 23 od ojca). W nich zapisana jest informacja genetyczna określająca cechy tego człowieka. Wiele z nich ujawni się dopiero po latach w dorosłym życiu. "Zostają zdeterminowane ogólne kształty charakterystyczne dla Homo sapiens, jak również płeć i indywidualne cechy somatyczne: kolor oczu, włosów i skóry, rysy twarzy, budowa ciała, tendencja do wysokiego lub niskiego wzrostu, otyłość lub astenia, krzepkie zdrowie lub skłonność do pewnych chorób. Dziecko dziedziczy niewątpliwie również predyspozycje do takiego czy innego temperamentu i inteligencji. Przy tak znacznej liczbie genów łączących się podczas jednoczenia się rodzicielskich komórek rozrodczych istnieje, rzecz jasna, możliwość powstania wielu odmian odbiegających od dotychczasowych wzorców rodzinnych. Każde dziecko stanowi unikalną indywidualność, nie naśladuje w każdym szczególe ani rodziców, ani też dalszych przodków." (tamże s.26) O tym, że życie człowieka rozpoczyna się wraz z zapłodnieniem możemy przeczytać w podręczniku do biologii dla klasy VII szkoły podstawowej. "Życie dziecka nie zaczyna się w chwili jego przyjścia na świat, ale już w momencie zapłodnienia" (Cezary W. Korczak, Lech Zdunkiewicz, "Biologia i higiena człowieka. Podręcznik dla klasy siódmej szkoły podstawowej", wyd. trzecie, Warszawa, Wydaw. Szkolne i Pedagogiczne, s.104). Dla wielu zapewne powaga szkolnego podręcznika może okazać się niewystarczająca. Dlatego też przytoczę teraz wypowiedzi wybitnych uczonych, lekarzy i biologów potwierdzających naukowy fakt początku ludzkiego życia wraz z zapłodnieniem. "Przyjęcie za pewnik faktu, że po zapłodnieniu powstała nowa istota ludzka nie jest już sprawą upodobań czy opinii. Ludzka natura tej istoty od chwili poczęcia do starości nie jest metafizycznym twierdzeniem z którym można się spierać, ale zwykłym faktem doświadczalnym" (prof. Jerome Lejeune, genetyk, cyt. za: "Wiedza i życie" nr 11/1986, s. 8). "Życie człowieka zaczyna się w chwili zapłodnienia. Nazwijmy ją chwilą zero. Owa zapłodniona komórka - zygota - jest rozmiarów małego łepka od szpilki (...) W kropelce znajduje się ukryta moc kształtująca postać ludzką w wytyczonym kierunku jej indywidualnego rozwoju (...) Już w pierwszej sekundzie po nastaniu chwili zero zostało ustalone, że: osiągniesz 176 cm wzrostu, włosy twoje będą ciemne i kręcone, wargi wąskie, podbródek z dołeczkiem, nos nieco zadarty: że jesteś dziewczynką lub chłopcem" (prof. Włodzimierz Fijałkowski, ginekolog-położnik, "Dar rodzenia", Warszawa, 1983, s. 58). "Początkiem rozwoju osobniczego (człowieka) nazywa się zazwyczaj moment zapłodnienia, który następuje wkrótce po zaplemnieniu, a polega to na przeniknięciu pojedyńczego plemnika do jaja i utworzeniu się w wyniku tego zygoty" (prof. N. Wolański, "Rozwój biologiczny człowieka", Warszawa, PWN, 1983 r. s.589). "Życie człowieka rozpoczyna się w momencie poczęcia tj. zapłodnienia, i kończy się w momencie śmierci" (prof. Rudolf Klimek, ginekolog-położnik, "Przyszłość i medycyna czyli rozmowy o życiu", Warszawa-Kraków, PWN, 1988 r. s.259). Prof. P.F. Freyberg specjalista od psychologii prenatalnej (przedurodzeniowej), przewodniczący Międzynarodowego Towarzystwa Psychologii Prenatalnej, tak mówi o dziecku w łonie matki: "które jest od pierwszych chwil swego istnienia konkretną osobą, nową osobowością. W życiu płodowym ma miejsce taka sama sytuacja uczenia się, zdobywania doświadczenia jak w życiu poza łonem matki. Człowiek a więc płód ludzki są całościami niepodzielnymi!" (cyt. za "Dziennik Polski", 4 II 1986). Wypowiedzi tego typu można by jeszcze długo przytaczać. Wynika z nich jednoznacznie, że współczesna nauka (biologii i medycyna) jednoznacznie widzą w zapłodnieniu początek osobniczego życia istoty ludzkiej. Człowiek, który zaistniał w chwili złączenia się rodzicielskich komórek rozwija się dalej, wykształca wszystkie narządy i umiejętności potrzebne mu w przyszłości. Rozwój technik biomedycznych umożliwia nam dokładne poznanie i śledzenie rozwoju dziecka w okresie życia wewnątrzłonowego.
Dziecko powoduje zmiany w organiźmie matki. Już 5-dniowy zarodek daje sygnał (chemiczny) macicy, która reaguje na jego przyjęcie i wyzwala zmiany hormonalne, mięśniowe i in. To właśnie dziecko powiększa piersi swej matki, przygotowując ją do karmienia, zmiękcza kości miednicy przygotowując je do porodu. Dziecko wreszcie "ustala" termin własnych urodzin. W ten sposób dostosowuje ono organizm matki do swoich potrzeb. Warto dodać, że w ogóle w okresie ciąży dziecko dominuje fizjologicznie, jest aktywne. W drugim tygodniu po zapłodnieniu (matka może nawet jeszcze nie wiedzieć że jest w ciąży!) powstaje rurkowate serce. Po kilku dniach zaczyna ono pulsować. EKG 7-tygodniowego płodu wykazuje funkcjonalnie kompletny system! W 8 tygodniu (dziecko mierzy wtedy ok 2 cm) układ nerwowy osiąga taki stopień rozwoju, że może być włączony w reakcje mięśniowe serca. Podobnie i inne narządy - żołądek w drugim miesiącu produkuje już kilka soków trawiennych, płuca ćwiczą ruchy oddechowe, nerki również zaczynają w tym czasie funkcjonować. Kształtujące się funkcji poszczególnych narządów jest od początku porządkowane i integrowane przez mózg. W 13 dniu dostrzegalne są zawiązki układu nerwowego. W 20 dniu można zaobserwować zawiązki mózgu i rdzenia kręgowego. W 33 dniu można zobaczyć formującą się korę mózgową. 7 tygodniowy płód posiada konfigurację mózgu podobną do dorosłego i wysyła impulsy koordynujące pracę innych organów. Pierwsze odruchy nerwowe zaobserwowano w 42 dniu życia. W 40 dniu zanotowano pierwsze fale mózgowe (odkryto je w 1969). W 1964 r. odkryto, że we wczesnym okresie życia zapis EEG ma indywidualny układ, możliwy do odróżnienia od innych! Wykazano, że mózg 4-miesięcznego płodu ma możliwość reagowania stanami świadomości podobnymi do stanów snu i czuwania u człowieka dorosłego (po podawaniu mu chemicznych substancji rozbudzających lub usypiających). Jeszcze kilkadziesiąt lat temu te wszystkie fakty pozostawały nam nieznane. Niemalże każdy dzień przynosi nam nowe informacje dotyczące rozwoju człowieka przed narodzeniem. Potwierdzają one naukowo, że człowiekiem jest się od chwili poczęcia. Po ok. 6 miesiącach liczba zwojów nerwowych i wyposarzenie mózgu w substancje szarą osiąga maksimum. Do końca życia już ich nie przybywa, a zniszczone nie są regenerowane. Komórki nerwowe pełnie dojrzałości osiągają dopiero w 4 miesiące po urodzeniu. Dojrzewanie mózgu trwa dużo dłużej i trwa do ok. 18 roku życia. Widzimy zatem wyraźnie, że poród nie stanowi jakiejś granicy dla rozwoju układu nerwowego. Od samego poczęcia dziecko wykazuje różnorakie formy aktywności. W 6 tygodniu dostrzegamy pierwsze ruchy. Na ultrasonografie można zobaczyć jak 11 tygodniowe dziecko potrafi skakać, zginać kolana itp. Już w 12 tygodniu (jego wzrost wynosi wtedy ok. 20 cm, a waga ok. 150 g.) dziecko może kopać, obracać stopą, zginać przegób, obracać głowę, zwierać i rozwierać palce u rąk i nóg, zamykać i otwierać oczy i usta. Aktywność dziecka wzrasta angażując wyodrębniające się grupy mięśniowe. Jest to swoisty trening tych sprawności ruchowych, które będą przydatne w dalszym życiu (ssanie kciuka, nabieranie i "oddychanie" wodami płodowymi ćwiczące mięśnie oddechowe - 11 tydzień życia). Ruchy swego dziecka kobieta zaczyna odczuwać, gdy jest ono odpowiednio duże (ok. 30 cm długości i ok. 500 g wagi). 10 tygodniowy płód posiada już pełni wykształcone linie papilarne! Równie wcześnie wykształcają się poszczególne zmysły. Zaczątki oka można zaobserwować bez mikroskopu już w 3 tygodniu. Rozwój soczewki kończy się ok. 7 tygodnia, szczyt swej dojrzalości osiąga w 8 miesiącu. 3 miesięczne dziecko reaguje emocjonalnie (poprzez przyspieszenie akcji serca) na zmianę oświetlenia. Płód odwracał główkę gdy w jego pobliżu umieszczano jasne źródło światła. W 3 tygodniu można zaobserwować pęcherzyki słuchowe, a w 37 dniu ucho wewnętrzne kończy swoje formowanie. Płód zaczyna reagować na dźwięki między 4 a 5 miesiącem życia. Od 7 miesiąca dziecko uczy się rytmu serca swej matki. Kubki smakowe różnicują smaki już w 3 miesiącu życia. W 14 tygodniu dziecko zaczyna połykać wody płodowe, gdy doda się do niej substancji o nieprzyjemnym smaku połykanie ustaje! I odwrotnie, gdy dodano glukozy dziecko piło więcej! Dziecko odczuwa też i reaguje na ból i niewygodę! Pierwsze oznaki pamięci występują w 7-8 miesiącu ciąży. "Przeżycia z okresu ciąży i porodu znajdują odzwierciedlenie w pewnych upodobaniach jak i objawach nerwicowych, np. klaustrofobii (lęk przed przebywaniem w zamkniętej przestrzeni jako efekt opóźnionego, długo trwającego porodu) lub agorofobii (lęk przed otwartą przestrzenią, wysokością jako >zejście (Dorota Kornas-Biela, "Rozwój dziecka nie narodzonego", w: "W obronie poczętego", Pelplin, 1991, s.36). Między matką a dzieckiem wytwarza się specyficzna więź psychiczna. Dzięki postępowi psychologii prenatalnej możemy obserwować i badać ten związek. Stany emocjonalno-psychiczne wpływają na rozwój płodu. Dzieci matek przeżywających długotrwałe stresy mają często niską wagę, częściej pojawiają się zaburzenia układu pokarmowego itp. Transmisja emocji matki do dziecka odbywa się na drodze neurohormonalnej. "Dzieci nieślubne są szczególnie podatne na ryzyko, gdyż stres, jaki matka przeżywa w związku z ciążą, jest dodatkowym czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo m.in. poronienia lub urodzenia dziecka martwego." (D. Kornas-Biela, dz. cyt. s.40/41). "Z drugiej strony dziecko przejawia zachowania świadczące o jego odrębności, indywidualności. Gdy matka przybiera niewygodną dla niego pozycję zmienia ułożenie swego ciała, gdy matka układa się do snu dziecko wcale nie musi zasnąć razem z nią." (Żelisława Golańska, "Różowokremowy świat" w: "Czas krakowski", 17 V 1991) Dziecko potrafi zapamiętać rytm serca i głos matki. Po narodzeniu dzięki temu potrafią ją bezbłędnie odróżnić.
Mimo tak przekonujących materiałów wiele osób wysuwa liczne zastrzeżenia wobec tezy, że życie zaczyna się wraz z poczęciem. Twierdzą oni, że płód przed narodzeniem nie jest człowiekiem. Trudności tego typu nie są zazwyczaj podnoszone przez uczonych. Wysuwane są zwykle przez osoby zainteresowane legalnością "aborcji", a więc pragnące ukryć prawdę o życiu nie narodzonego dziecka, o jego człowieczeństwie.
Określenie początku życia jest szczególnie potrzebne dla prawodawstwa, gdzie zachodzi potrzeba prawnego określenia od kiedy mamy do czynienia z istotą ludzką. Konsekwencją przyjęcia takiego a nie innego momentu za zerową chwilę ludzkiej egzystencji jest przyznanie tej istocie praw przynależnych człowiekowi. Równa się to pozbawieniu tych praw istotę przed tym momentem.
Istnieje wiele tzw. kryteriów według których powinno się ustalać początek życia.
1) Kryterium narodzin. Według zwolenników tego stanowiska za istotę ludzką należy traktować dziecko od chwili narodzenia. Absurdalność takiego poglądu łatwo i wyraźnie można dostrzec obserwując zjawisk przedwczesnych porodów. Wcześniak 6 czy 8 miesięczny nie różni się niczym (za wyjątkiem miejsca przebywania) od dziecka jeszcze nie narodzonego. Różne traktowanie wcześniaka i zaawansowanego w rozwoju płodu jest nielogiczne bo de facto oba nie różnią się niczym! Wprowadzenie takiego rozróżnienia byłoby aktem dyskryminacji ludzkiego dziecka przed narodzeniem, dyskryminacji ze względu na miejsce przebywania.
2) Kryterium zdolności do samodzielnego życia. W myśl tej opinii za człowieka należy traktować płód, który może samodzielnie przeżyć poza łonem matki. Taki pogląd budzi wiele zastrzeżeń. Zdolność do przeżycia jest uzależnione od poziomu techniki bio-medycznej, odpowiednich inkubatorów i innych aparatów wspomagających nie do końca rozwinięte narządy przedwcześnie narodzonego dziecka. W tej dziedzinie obserwujemy niebywały rozwój. W angielskim szpitalu Bristol Maternity Hospital w 1980 r. przeżyło 29% żywo urodzonych dzieci w 22 do 27 tygodniu ciąży. W 1982 r. przeżyło już 43%, a w 1984 już 74%! W grudniu 1983 r. przyszła na świat w Cincinati, w 20 tygodniu ciąży Melissa Cameron. Mimo tak wczesnego urodzenia dziecko przeżyło! Od tamtego czasu medycyna poczyniła znaczny krok naprzód. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie można było marzyć o utrzymaniu przy życiu tak małych dzieci. Nie można zatem uzależniać czyjegoś człowieczeństwa od aktualnego poziomu rozwoju techniki medycznej. Zastosowanie najnowszych zdobyczy techniki medycznej pozwalają nawet na uratowanie nienarodzonego dziecka, którego matka zmarła! 3 sierpnia 1993 r. w Highland General Hospital w Oakland (Kalifornia, USA) urodził się chłopiec w 104 dni po śmierci matki, która będąc w 17 tygodniu ciąży została postrzelona w głowę. W następstwie tego nastąpiła śmierć mózgu. Na życzenie rodziny postanowiono utrzymać dziecko przy życiu. Lekarze podłączyli organizm matki do specjalnej aparatury dostarczającej dziecku tlenu. Inne urządzenie dostarczało mu pokarmu. Wreszcie po ponad trzech miesiącach zdecydowano się wydobyć dziecko na zewnątrz. Był to już drugi podobny przypadek w historii. Pierwszy wydarzył się w 1989 r. w Vermont, wtedy to poród nastąpił w 107 dniu po śmierci mózgowej matki. Dziwi mnie, że mimo takich faktów są tacy, którzy utrzymują, że płód jest częścią organizmu matki. "Traktując wreszcie zdolność do samodzielnego istnienia jako cechę definicyjną człowieka, możnaby z powodzeniem zakwestionować prawo do życia na przykład nowo narodzonego dziecka, osoby sparaliżowanej czy żyjącej jedynie dzięki podłączonej do niej aparaturze medycznej (na przykład - dzięki sztucznemu płuco-sercu lub tak zwanej sztucznej nerce). Streszczając: zdolność do życia nie może być miarą człowieczeństwa, bo jest tylko miarą osobniczej żywotności dziecka, miarą zdolności lekarzy, opieki pielęgniarskiej oraz wyposażenia szpitala, w którym przychodzi ono na świat." (Janusz Gula, "Problem człowieczeństwa człowieka nie narodzonego", w: "W obronie człowieka nie narodzonego", Rzym, 1986 r. s.18)
3) Kryterium neurologiczne. Zwolennicy takiego poglądu początku człowieczeństwa dopatrują się w chwili zaistnienia sprawnie funkcjonującego mózgu. Stanowisko to ma ciekawe pochodzenie. Bierze się ono z kryterium śmierci człowieka jakim jest śmierć mózgu. Do ustalenia tego faktu stosuje się różne, nie tylko mózgowe testy. Działanie mózgu traktują zwolennicy tego kryterium, jako przejaw człowieczeństwa. Embrion staje się człowiekiem, gdy jego mózg odpowiednio się rozwinie i zacznie działać. "Jeżeli o początku ludzkiego osobowego życia ma decydować to samo kryterium, które rozstrzyga o jego końcu, to stan człowieka, który rzekomo jeszcze nie zaczął być człowiekiem (osobą) powinien być analogiczny do stanu człowieka, który jako osoba przestał już (rzekomo) istnieć" (tamże, s.19). "Otórz zgodnie z neurologicznym kryterium śmierci do uznania kogoś za zmarłego - inaczej mówiąc, już za nie-osobę - nie wystarcza stwierdzenie braku elektrycznej mózgowej aktywności. Izoelektryczny wykres EEG o tyle stanowi (...) probierz śmierci, o ile towarzyszą mu (...) inne znamiona śmierci, głównie areflekscja, brak spontanicznego oddechu i spontanicznej akcji serca. Z tego względu do zakwestionowania człowieczeństwa embrionu nie może wystarczyć tylko test mózgowy. Ażeby nie być osobą płód ponadto winien przynajmniej nie reagować na bodźce, nie oddychać i jego serce nie powinni bić. Tymczasem serce człowieka zaczyna bić już na początku 4 tygodnia życia." (tamże, s.20). Podobnie jak i w poprzednim kryterium jego zwolennicy pośrednio uzależniają moment początku życia od stanu techniki pomiarowo-badawczej. W latach 50-tych aktywność mózgową płodu obserwowano dopiero ok. 7 miesiąca ciąży, obecnie w 6 tygodniu. Nikt nie może zaręczyć, że ta granica nie zostanie przesunięta "do dołu" w miarę rozwoju urządzeń badawczych. Pochodną tego kryterium jest upatrywanie początku człowieczeństwa w fakcie pojawienia się świadomości. Ta zaś pojawia się wraz z mową, mniej więcej w rok po urodzeniu dziecka (zob. Jean Toulat, "Sztuczne poronienie. Wyzwolenie czy zbrodnia", s.42)
4) Kryterium implantacji. Według niektórych obliczeń od 20% do 50% poczętych istot ma ginąć nie dotrwawszy do stadium implantacji (zagnieżdżenia się w śluzówce macicy) co następuje zwykle między 6 a 7 dniem po zapłodnieniu. Ci, którzy są zwolennikami tego kryterium twierdzą, iż niepodobne jest aby prawie połowa istot ludzkich ginęła tak wcześnie, dlatego początek życia ludzkiego umieścili w momencie implantacji po której ilość samoistnych poronień znacznie spada. Abstrahując od zagadnienia, czy dane te są wiarygodne (możliwość rozpoznawanie tak wczesnych poronień samoistnych jest znikomo mała) możemy generalnie stwierdzić, że dla pytania "czy jest to życie ludzkie" zagadnienie małej czy dużej śmiertelności w tym etapie życia nie ma większego znaczenia.
5) Kryterium genetyczne. Początkiem osobniczego życia jest moment połączenia się rodzicielskich komórek rozrodczych. W tej chwili nowy osobnik nabywa właściwy wyłącznie dla gatunku homo sapiens kod genetyczny. Dalszy jego rozwój jest tylko realizacją tego kodu. Każdy, kto zostaje poczęty przez ludzkich rodziców staje się z tą chwilą człowiekiem! Pogląd taki jest zgodny z obecnym stanem nauki. Istnieje jednak pogląd, uznający pozornie kryterium genetyczne, faktycznie jednak odrzuca go. Jest to tak zwana zasada potencjalności. Głosi on, że embrion jest człowiekiem, ale potencjalnie. Unicestwienie takiej istoty jest złem, ale dużo mniejszym niż zgładzenie rozwiniętego człowieka. We wszelkich sytuacjach konfliktowych ta zasada występuje przeciwko poczętemu życiu, bo człowiek "potencjalny" jest mniej ważny od "rzeczywistego". Zasada ta, mimo swej sugestywności, jest bardzo nieprecyzyjna i niewiadomo kiedy człowiek "potencjalny" staje się "realnym". Wydarzenie tego przejścia trzeba zatem umieścić w którymś momencie - implantacji, narodzin itp. Wracamy zatem do poprzednio rozważanych sytuacji.
Plan, który istnieje w zarodku nie jest planem zewnętrznym, ale jest nierozerwalnie związany z tym, co aktualnie tworzy. Plan ten przenika materię aż do poziomu atomowego. Gdy ktoś buduje dom według jakiegoś projektu, to po ukończeniu budowy może ten projekt wyrzucić. Embrion jednak nie jest "projektem", jest "domem" w miniaturze. Potrzebuje on tylko tlenu i pokarmu aby osiągnąć odpowiednie rozmiary. To nie jest potencjalny człowiek, ale człowiek z ogromnym potencjałem. "Człowieczeństwo jest kwestią posiadania zdolności do życia rozumnego i wolnego, a nie stopniem ich rozwoju; ta zaś zdolność występuje już od chwili poczęcia" (Tomasz Niemirowski, "Czy władza państwowa powinna zabronić i karać przerywania ciąży?", w: "Słowo Powszechna", nr 22/1991) Zasada potencjalności związana jest z pokutującym jeszcze biologicznym prawem Haeckla. Ernst Haeckel (1834-1919), biolog wyznający materializm i ewolucjonizm twierdził, że płód od chwili zapłodnienia do narodzin powtarza etapy rozwoju gatunków w procesie ewolucji. Najpierw bytuje jako pierwotniak potem stopniowo "przepoczwarza się", "ewoluuje" na wyższe piętra rozwoju aby na końcu stać się człowiekiem. Prawo to zostało obalone przez innego niemieckiego embriologa Eryka Blechsmidtsa (zm. 1992 r.) Udowodnił on, że człowiek rozwija się nie aby być człowiekiem, ale jako człowiek. Rozwój człowieka od zapłodnienia jest procesem swoistym. "Płód nie rozwija się, by stać się człowiekiem, ale rozwija się jako człowiek. Człowiek nie staje się człowiekiem, lecz jest nim od samego początku. Do jego człowieczeństwa i jego osoby nie dochodzi w miarę upływu lat nic istotnie nowego" Prawo Haeckla okazało się fatalną pomyłką. "Błędem jest stwierdzenie, które często można usłyszeć, że dziecko w jednym ze swoich wczesnych stadiów rozwoju było rybą, żabą albo nawet ptakiem. Na pytanie: w jakim momencie rozwoju stajemy się ludźmi - musimy odpowiedzieć: jesteśmy ludźmi od momentu zapłodnienia. Ale mamy wspólne cechy ze wszystkimi żywymi organizmami - mamy wszyscy wspólne pochodzenie. Jednak od pierwszego dnia naszego istnienia było nam sądzone tworzyć organizm wielokomórkowy - jajo dzieliło się. W czwartym tygodniu pojawiły się cechy wspólne wszystkim kręgowcom. Mniej więcej po upływie siedmiu tygodni nie było już wątpliwości, że rozwijamy się w istotę ludzką. I chociaż pierwsze fazy rozwoju pod wieloma względami przypominają fazy rozwojowe innych rodzajów, to jednak rozwój ten był określony już od pierwszej chwili. (...) Podobieństwo zarodka człowieka i ryby polega na tym, że jako kręgowce, w początkowych stadiach rozwoju mają jednakowe charakterystyczne cechy pierwotne, ale służą im one na różne sposoby." (Lenart Nilssen, Axel Ingelman-Sundberg, Clares Wirsén, "Życie przed narodzeniem. Fotodokumentacja rozwoju życia ludzkiego w łonie matki." Kršćanska Sadašnjost, Zagreb i Instytut Rodziny, Warszawa. 1985 r. s. 50/51)
Celowo tyle miejsca poświęciłem zagadnieniu początku ludzkiego życia, gdyż jest to zagadnienie o fundamentalnym znaczeniu dla dalszych rozważań. Wiedza o tym że, życie ludzkie rozpoczyna się z chwilą zapłodnienia nie pochodzi z religii, nie została wzięta z Objawienia, ale mówią nam o niej najnowsze osiągnięcia nauk bio-medycznych. (Chińczycy liczą wiek dziecka od poczęcia - przy narodzeniu liczy ono 9 miesięcy).
Skoro życie ludzkie zaczyna się w momencie zapłodnienia, płód ludzki nie jest częścią organizmu matki i od samego początku żyje swoim własnym życiem, jako niepowtarzalna istota, to unicestwienie nie narodzonego człowieka jest taką samą zbrodnią jak zamordowanie człowieka już narodzonego! To tych stwierdzeń będziemy często powracać w dalszych rozważaniach.
Rozdział II
Fizyczne i psychiczne następstwa "sztucznych poronień". Spis treści.
Zabicie dziecka przed narodzeniem nazywa się często "przerwaniem ciąży", "aborcją" lub "spędzeniem płodu". Nazwy te zaciemniają rzeczywistość, która się za nimi kryje - pozbawienie życia niewinnej istoty ludzkiej. Zwolennicy tego procederu często celowo stosują nazewnictwo mające za cel ukrycie biologicznego faktu, że przed narodzeniem płód jest istotą ludzką dlatego mówią "tkanka ciążowa", "zlepek komórek", "galaretowata masa" czy "produkt ciążowy" a zamordowanie nie narodzonego dziecka określa się mianem "przywrócenia miesiączki". Często można spotkać w prasie anonse ginekologów "przywracam miesiączkę techniką próżniową". Prawda jest jednak inna, a za tymi pokrętnymi eufemizmami kryje się okrutne morderstwo dokonane na małym dziecku, które już czuje zadawany mu ból!
Zabójstwa tego dokonuje się na wiele różnych sposobów. Najczęściej stosowana metoda polega na tym, że "aborcjonista wprowadza do wnętrza macicy >łyżkę<(kuretę) stalowy nóż w kształcie pętli. Wyskrobuje on tym narzędziem łożysko i ćwiartuje wraz z dzieckiem na kawałki, a następnie usuwa je i zbiera do naczynia." (Barbara i Jack Willke, "Aborcja, Pytania i odpowiedzi", Wyd. Stella Maris, Gdańsk, 1990 r., s.88/89) Po 12 tygodniu ciąży, gdy dziecko jest już bardziej rozwinięte "potrzebne jest narzędzie przypominające kombinerki (...), ponieważ kości i czaszka dziecka są już częściowo zwapnione. Nie stosuje się znieczulenia wobec dziecka. Aborcjonista wprowadza narzędzie do macicy, chwyta nogę lub inną część, a następnie obracając wyrywa ją z ciała dziecka. Czynność tę powtarza raz po razie. Kręgosłup musi zostać rozłamany, a czaszka zmiażdzona, aby ich usunięcie stało się możliwe. Funkcja pielęgniarki polega na selekcjonowaniu części ciała dziecka, w celu upewnienia się, że wszystko zostało usunięte." (Willke, dz. cyt., s. 89) Inną często stosowaną metodą jest wyssanie urządzeniem podobnym w działaniu do odkurzacza. Końcówka takiej pompy próżniowej (ok. 30 razy silniejsza od domowego odkurzacza) jest wprowadzana do wnętrza macicy. Ssąc rozrywa dziecko na kawałki a zmiażdżone kawałki są usuwane na zewnątrz. Wyjątkowo okrutny jest zabójstwo poprzez wprowadzenie do wód płodowych stężony roztwór soli, który obok zatrucia organizmu dziecka także "wypala" jego skórę. Agonia dziecka przy tej metodzie może trwać nawet do kilku godzin. Następnego dnia matka rozpoczyna poród i rodzi martwe dziecko. Czasami stosuje się substancje zwaną prostaglandyną. Jest to hormon powodujący natychmiast przedwczesny poród. Z reguły urodzone w ten sposób dzieci są zbyt małe aby przeżyć. Usunięcie dziecka przez interwencje chirurgiczną to po prostu wcześnie wykonane cesarskie cięcie. W jego wyniku dziecko wraz z lożyskiem zostaje usunięte. Sposób te stosuje się w celu przerywania późnych ciąży. Blisko 100% dzieci "usuniętych" tą metodą zwykle jeszcze żyje i dlatego często aborcjonista pozbawia je życia poprzez utopienie w wiadrze lub przecięcie pępowiny - wtedy następuje uduszenie dziecka. Znane są przypadki uratowania dzieci usuniętych w ten sposób przez inne osoby z personelu szpitalnego. Wszystkie te metody powodują śmierć dziecka w okrutnych mękach. Musimy sobie bowiem uświadomić, że w tym czasie dziecko już odczuwa i reaguje na ból. Nerwy czuciowe twarzy pojawiają się u 4 tygodniowego płodu. Reakcje czuciowe ust można zaobserwować w 7 tygodniu życia. W 11 tyg. twarz oraz wszystkie części kończyn są czułe na ból. Reakcje dziecka najwyraźniej można zaobserwować oglądając słynny film "Niemy krzyk". Film ten przedstawia "zabieg" przerwania 12 tygodniowej ciąży za pomocą pompy ssącej. Dziecko możemy oglądać na ekranie ultrasonografu. Widać na nim wyraźnie jak dziecko usiłuje uciec przed końcówką ssącą, jego tętno podwaja się. Kiedy wreszcie jego ciało zostało pochwycone a ciało zostaje pokawałkowane szeroko otwiera usta jakby chciało krzyczeć z bólu - stąd tytuł filmu "Niemy krzyk".
Warto jeszcze zająć się tak zwanymi "środkami wczesnoporonnymi". Pierwszym z nich jest wkładka wewnątrzmaciczna tzw. spirala. Uniemożliwia ona zagnieżdżenia się embrionu, czyli de facto powoduje wydalenie i unicestwienie życia ludzkiego w 6 do 8 dniu życia. Nie jest to zatem, jak utrzymują niektórzy, środek antykoncepcyjny (gdyby był takowym uniemożliwiałby tylko zapłodnienie) lecz środkiem powodującym śmiertelne poronienie w początkowym etapie życia nowej istoty ludzkiej.
Kolejnym takim środkiem jest pigułka RU 486. Jest to substancja powodująca wydalenie zagnieżdżonego zarodka. Kobieta zażywa ten preparat gdy spostrzega brak miesiączki. Dziecko ma już wtedy dwa do trzech tygodni - zazwyczaj bije już jego serce!
Zwłoki zamordowanych w wyniku "przerwania ciąży" zazwyczaj są po prostu wyrzucane do kubła na śmieci i trafiają do kanalizacji lub są palone wraz ze śmieciami. Tylko we Włoszech prawo nakazuje pogrzebać również i te szczątki ludzkie. ". Przytoczę fragment artykułu Odpady porodowe" za tygodnikiem "Forum" (23 VIII 1984). "Postęp w służbie urody: można uniknąć wysuszonej skóry, zmarszczek, blizn i niepożądanej siności policzków. Przeciwdziała im biostymulująca terapia za pomocą zamrożonych wyciągów z łożyska i komórek embrionów - żywych oczywiście, gdyż tylko takie komórki zawierają aktywne składniki biochemiczne." Wiosną 1981 r. "Francuska służba graniczna zatrzymała samochód-chłodnię, jadący przez Szwajcarię do Francji. Celnicy ujrzeli makabryczny widok: Ładownia była wypełniona zamrożonymi płodami ludzkimi. Na kwicie dostawczym napisano >odpadyhandlu, udało się znaleźć ginekologa, który za ciężkie pieniądze dostarczał płody do fabryki chemicznej. Zakład wytwarzał półprodukty potrzebne do wyrobu mydeł i kosmetyków. Lekarz oświadczył z dumą, że jest specjalistą od przerywania ciąży aż do siódmego miesiąca. Im bardziej rozwinięty płód, tym lepszą uzyskuje się cenę. (...) Pewien lekarz z Bostonu, który dobrowolnie zgłosił się do dziennikarzy angielskich objaśnił tę praktykę jeszcze dokładniej. >W USA jest tak wielki popyt na płody, że musimy nakłaniać kobiety do sztucznych poronień kusząc je pieniędzmi i wywierając presję moralną<. Czynią to na jego zlecenie płatni pomocnicy, w tym także pielęgniarki: nalegają tak długo, aż kobieta ciężarna zdecyduje się na przerwanie ciąży. Wybiera się kobiety w trudnej sytuacji materialnej lub psychicznej. (...) Płody w wcześniejszych stadiach również pozostawia się przy życiu i odsprzedaje na >wszelki możliwe doświadczenia<. (...) W Helsinkach i w Cleveland (USA) w późnych latach siedemdziesiątych odgławiano płody liczące od 12 do 21 tygodni, by przyłączyć do odpowiedniej aparatury i studiować określone procesy przemiany materii. W fachowych pismach medycznych naukowcy podawali, że płody były martwe, wymieniając jako przyczynę ustanie pracy serca. Mniej więcej w tym samym czasie naukowcy odkryli możliwości zużytkowania niepotrzebnego narybku ludzkiego w wojskowych zakładach badawczych: testowano na nim nowe bronie bakteriologiczne. (...) Pewien angielski profesor z Cambridge wyspecjalizował się w doświadczeniach na płodach liczących od 18 do 28 tygodni. Pochodzą one z jednej z klinik londyńskich. Zarówno sam naukowiec, jak i kierownictwo kliniki nie widzą w tym żadnego problemu: >Płód liczący poniżej 28 tygodni uchodzi za zwyczajną tkankę<- oświadczył dyrektor szpitala."
"Przerwanie ciąży" oprócz tego, że jest zabójstwem, nie jest obojętne dla zdrowia kobiety. Zawsze zostawiają jakiś ślad na ciele lub psychice kobiety.
"Powikłania dzielimy na bezpośrednie, wczesne, późne i odległe. Do powikłań bezpośrednich należą urazy mechaniczne powodujące uszkodzenie macicy, czasem również innych narządów miednicy małej. W wielu przypadkach stają się one przyczyną krwotoku zagrażającego niekiedy życiu matki." (prof. Włodzimierz Fijałkowski, "Ku afirmacji życia", Wrocław, 1993 r. wyd 2, s.273) "Powikłania wczesne to przede wszystkim zapalenie narządu rodnego. Wydawałoby się, że upowszechnienie leczenia antybiotykami powinno usunąć wynikające stąd zagrożenia. Niestety, wzrosła odporność wielu szczepów bakteryjnych na stosowane leki i nierzadko dochodzi do ostrych stanów zapalnych miednicy i przypadków z pozostawieniem nie poddających się leczeniu następstw. Powikłania późne dają o sobie znać po dłuższym lub krótszym czasie. Jest to najliczniejsza grupa następstw. Należy do nich częstsze występowanie ciąży pozamacicznej. Główną przyczyną są przebyte zapalenia przydatków macicy, zwłaszcza jajowodów, z czym wiąże się >zabłądzenieSztuczne poronienieiu z tą, jaka występuje po przebyciu poronienia samoistnego. Jeśli weźmiemy pod uwagę znaczny wzrost poronień samoistnych po uprzednim przerwaniu ciąży, wydłuża się łańcuch następstw tak dalece, że można zagubić istotną przyczynę leżącą u podłoża wielu nieszczęść, którym trudno zaradzić albo nawet w ogóle nie można zapobiec." (Tamże, s.273\274) Około 75% kobiet, które leczą się z powodu niepłodności nie może zajść w ciąże z powodu powikłań jakie nastąpiły po przerwaniu pierwszej ciąży. Niepłodność występuje u co siódmej kobiety po przerwaniu pierwszej ciąży, a u co dziesiątej po przerwaniu jednej z następnych. W 1974 r. Czechosłowacki minister zdrowia stwierdził, że aż 25% kobiet, które przerwały pierwszą ciążę pozostaje bezpłodnymi. (zob. Willke, dz. cyt. s.111) Wśród tej grupy obserwuje się 500% wzrost przypadków ciąży pozamacicznej. (zob. Willke, dz. cyt. s.113) W ciągu jednego roku ok 500 tyś. kobiet trafia do szpitali z powodu komplikacji wywołanych sztucznym poronieniem.
Aborcja bezwzględu czy jest legalna czy nie zawsze pozostaje niebezpieczna dla zdrowia kobiety. Od 3 do 6 na 1000 poddających się aborcji kobiet w Polsce umiera (statystyki te są skrzętnie skrywane), śmiertelność wzrasta aż do 15,6% przy przerywaniu ciąży co najmniej 20-to tygodniowej! W USA dla kobiety "bezpieczniej" jest urodzić dziecko niż je zabić. Na 10000 porodów 1,84 kończy się śmiercią matki, podczas gdy na 10000 aborcji aż 7,7 powoduje śmierć kobiety!
Następstwa psychiczne mogą wystąpić dużo, dużo później. "Powikłania odległe nie znają granic czasu i mogą ujawnić się nieoczekiwanie nawet w późnej starości. Przede wszystkim chodzi tu o zaburzenia w sferze psychiki. Najczęściej występują objawy nerwicowe o charakterze lękowo-depresyjnym. (...) Ustrój ludzki został wyposażony w takie >wewnętrzne receptory<, które skutecznie opierają się wszelkim próbom racjonalizacji i usprawiedliwiania dokonanych posunięć. Nie na wiele się zdają wyjaśnienia przygotowane na własny użytek, takie np.:>Musiałam tak zrobić... zresztą to jeszcze nie człowiek<. Nie zmienia to faktu, że w ustroju kobiety zostało zniszczone poczęte życie ludzkie i zdarzenie to utrwala się w najgłębszych pokładach psychiki. Nie łudźmy się, że jest to tylko efekt czyjejś sugestywności. Myśl ta obecna jest wciąż i powraca potem uporczywie nawet wówczas, gdy nikt do tej sprawy nie nawiązuje, a nawet stara się pomóc w zapomnieniu." (Włodzimierz Fijałkowski, dz. cyt. s.275/276) Badania w Klinice Uniwersyteckiej w Würzbergu (Niemcy) wykazały, że 77% kobiet po sztucznym poronieniu cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. W połowie lat 80-tych w Związku Sowieckim przeprowadzono badania i stwierdzono, że na 138 badanych kobiet u 47 ujawniła się głęboka, długo trwająca nerwica depresyjna z myślami samobójczymi. Tu właśnie dotykamy zjawiska, które jest nazywane "Syndromem postaborcyjnym". Przejawia się tym, że pamięć o zbitym dziecko nie ginie. W czasie ciąży, chodźby kilku tygodniowej wytwarza się specyficzna, rozwijająca się więź psychiczne między matką a jej dzieckiem. Gwałtowne przerwanie tego procesu daje takie opłakane następstwa. Myśl o utraconym dziecku często powraca. Kobiety zastanawiają się, jak wyglądałoby to dziecko, jaki by miało kolor włosów czy oczu. Czują wyraźnie, że straciły coś więcej niż zwykłą tkankę. Częstym objawem jest tzw. dziecko fantomowego (urojonego). "Kobietę może zbudzić płacz jej nieżyjącego dziecka, albo że całkiem na jawie odczuje potrzebę kupienia mu śpioszka czy jakiejś zabawki. Nieraz pamięta o tym, ile lat miałoby dziecko w danym momencie, do której klasy by już chodziło, wyobraża je sobie wśród dzieci bawiących się na podwórku." (Jacek Salij OP, "Syndrom postaborcyjny", w: "Tygodnik >Solidarność<", 7 II 1992 r.) Te myśli czasami prowadzą do samobójstw. "Jeden z raportów podaje, że dwie nieletnie matki po sztucznym poronieniu próbowały dokonać samobójstwa dokładnie w tym dniu, kiedy ich dzieci miałyby się urodzić." (Willke, dz. cyt. s.134) Raport amerykańskiej organizacji "Anonimowy Samobójca" (działającej na podobnych zasadach jak znany u nas ruch "Anonimowych Alkoholików"), opracowany na podstawie obserwacji poczynionych podczas dyżurów "telefonu zaufania" głosi co następuje: "Spośród wszystkich przeżyć emocjonalno-psychicznych, których doświadczają, żadne nie przynosi tyle bólu i wielkich stresów jak poaborcyjna świadomość i odczuwanie tego, co teraz wiedzą i identyfikują z pięcio lub dziesięciokrotnie większą ostrością niż jakiekolwiek inne odczucie. Te kobiety mówią nam zawsze to samo >O, mój Boże, jestem zbrodniarką. Musiałam być totalnie zła, aby to zrobić. Czuję się taka samotna, taka porzucona.kształty tańczące na krawędzi ich świadomości.wdą, tak długo jak to jest możliwe, ale podświadomość wypycha ją na powierzchnie, przechodzą więc psychiczne piekło. Nawet w wieku 87 lat mogą przechodzić krytyczne momenty, gdyż zimna rzeczywistość i nieubłagane poczucie winy pustoszy ich psychikę i ciska do ciemnej >studni (Willke, dz. cyt. s.136) Wiele osób twierdzi, że to poczucie winy zostało wywołane przez zaszczepioną etykę chrześcijańską. Przeczą jednak takiej interpretacji fakty. Ok. 80% cierpiących na ten syndrom amerykanek nie należy do żadnego Kościoła. "W Japonii, gdzie aborcja jest legalna i akceptowana (...)(od 1948 r. - W.O), gwałtownie rośnie popularność zwyczaju przeprowadzania ceremonii Mizuyo Kuyo polegającej na oddaniu czci bogowi Jizo. Bóg ten stał się świętym patronem niemowląt zmarłych z głodu, na skutek aborcji lub dzieciobójstwa. Kupowane w tym celu małe figurki dzieci są przystrajane na cześć bóstwa. Następnie w świątyniach buddystycznych odprawiany jest rytuał smutku i pojednania." (Willke, dz. cyt. s.140) Japonia nie jest krajem chrześcijańskim, lecz badania tam przeprowadzone wykazują, że olbrzymia większość kobiet dokonujących przerwania ciąży nie tylko ma poczucie winy, ale przyznaje się do winy. Zaledwie 8% ankietowanych kobiet (z tych, które "przerwały ciążę) nie uznawało tego za zło, 73,1% kobiet wstydziło się tego czynu i wykazywało reakcje lękowe. Co ciekawsze podobne objawy zaobserwowano u ich mężów! Pamięć o zabitym dziecku nie ginie. Jest ciągle jak gdyby wyrzutem sumienia będącym raną, raną zadaną macierzyńskiej naturze kobiety. Można oszukiwać innych, samą siebie, ale własna natura oszukać się nie da i ona upomnie się kiedyś o swoje podeptane prawa. Zaiste prawdą jest to, że "jest łatwiej >wyskrobać (Willke, dz. cyt. s.144) "Rozpowszechniona coraz bardziej negatywna postawa wobec macierzyństwa narasta właśnie wśród kobiet, które dokonały przerwania ciąży. Do macierzyństwa własnego i cudzego. Normalnie dziecko apeluje w kobiecie do jej najlepszych uczuć, wyzwala postawę akceptacji i opiekuństwa, macierzyństwo zaprzeczone niszczy jakieś warstwy kobiecości jako takiej - można już wówczas mówić o zmianie osobowości." (Wanda Półtawska, "Wpływ przerywania ciąży na psychikę kobiety", Kraków, r. ??, s.7) U tych kobiet "jest jakby zawiść, także wydaje się, że fakt, iż wiele kobiet to samo czyni - przynosi jakąś ulgę: >nie ja jedna<, lub usprawiedliwienie:>wszystkie to robią<. Jak gdyby ciężar wspólnej winy wydawał się mniejszy czy lżejszy do zniesienia." (tamże,) Złagodzenie i osłabienie tego bólu może złagodzić urodzenie dziecka. Różne są sposoby leczenia syndromu postaborcyjnego, ale wspólne dla nich jest: 1) uznanie swojej winy współudziału z zamordowaniu swojego dziecka, 2) uzewnętrznienie tego bólu, 3) zaakceptowanie samej siebie, przebaczenie sobie. Na Manhattanie w Nowym Jorku funkcjonuje specjalna klinika (prowadzona przez dr Philipea Mango) zajmująca się leczeniem poaborcyjnych zaburzeń psychicznych. Zwolennicy dokonywania aborcji utrzymują, że przerwanie ciąży przyniesie kobiecie "wyzwolenie" i rozwiąże jej problemy. Pomijając fakt, że jest to zamordowanie bezbronnego i niewinnego człowieka to takie rozwiązanie trudności z jakimi boryka się matka przynosi szkody dużo większe. Lekarstwo staje się gorsze od choroby, a "wyzwolenie" przynosi niewyobrażalną katastrofę.
Rozdział III
Ciąże "niechciane". Prawo do szczęścia. Wskazania do "przerwania ciąży". Spis treści.
Przerwanie ciąży jest zabiciem samoistnego i niepowtarzalnego człowieka. Prawo do życia każdej istoty ludzkiej zawiera się w prawach człowieka. Zabójstwo niewinnego człowieka jest zatem złem w każdej sytuacji. Skoro płód ludzki jest człowiekiem to "przerwanie ciąży" jest złem, zamordowaniem człowieka. Prawo do życia nie zostało wymyślone przez jakąś religie, czy ideologie - wzięte zostało z naturalnego prawa moralnego możliwego do rozpoznania dla każdego człowieka. Jest ono powszechnie uznawane - tylko nieliczne zbrodnicze jednostki łamią to prawo. Wielu zwolenników dokonywania "sztucznych poronień" uzasadnia swoją postawę rzekomym twierdzeniem jakoby "niewiadomo było kiedy rozpoczyna się życie". Pomijając fakt, że taka opinia jest niezgodna z obecnym stanem nauki należałoby ich zapytać dlaczego domagają się uśmiercania płodu w sytuacji, gdy nie wiedzą na pewno, że to nie jest człowiek! Myśliwy na polowaniu nie może strzelać do poruszającego się krzaku dopóty nie upewni się na pewno, że nie ma w nim człowieka.
Nawet gdyby życie ludzkie nie rozpoczynało się w momencie zapłodnienia to również w tej sytuacji pozbawienie życia płodu byłoby złe moralnie. "Mimo to niepodobna przeczyć, że jest on (płód ludzki - W.O.) organicznym tworem ludzkim mającym ze swej anatomicznej wewnętrzną relację do >bycia człowiekiem<. Z tego tytułu uczestniczy on w moralnej godności człowieka i nienaruszalności jego życia. To właśnie relacyjne przyporządkowanie płodu do bycia człowiekiem sprawia, że wychodzi on poza granice przedmiotów moralnie obojętnych i nabywa cechy dobra moralnego. Unicestwienie tego dobra w akcie przerwania ciąży oznacza tedy zło moralne." (Ks. Tadeusz Ślipko SI, "Zarys etyki szczegółowej", Kraków, 1982 r., t.1, s.245) Wiele jest przyczyn dla których kobiety decydują się na zabicie swego dziecka. Do tak dużej liczby "sztucznych poronień" (jeszcze do niedawna każdego roku w Polsce zabijano od ok. 300 do ok. 500 tyś. nienarodzonych dzieci) dochodzi dlatego, że kobiety (i nietylko) zbyt mało wiedzą o rozwoju wewnątrz łonowym dziecka, o tym czym jest aborcji i jakie ona niesie konsekwencje. Wątpię, czy znalazła by się jakaś normalna kobieta, która skazałaby na śmierć swoje dziecko, gdyby dane jej było posłuchać bicia jego serca, lub mogła go oglądać na ekranie ultrasonografu. Niestety powszechna nieznajomość tych faktów powoduje brak świadomości tego, że dziecko przed narodzeniem też jest człowiekiem.
Jego prawo do życia przegrywa często w konfrontacji z innymi mniej ważnymi dobrami kobiety (pieniądz, wygoda, zdrowie itp.). Do tego dochodzi zwykle nacisk aby "pozbyć się ciąży" ze strony ojca dziecka, rodziny, koleżanek z pracy itp. Osamotniona kobieta często ulega takim w takich sytuacjach. Wiele kobiet niezdecydowałoby się na zabicie własnego dziecka, gdyby znalazły choć minimalne oparcie w ojcu dziecka czy otoczeniu. Znaczną rolę w tym zjawisku odgrywają utarte poglądy i stereotypy społeczne na wielkość rodziny (lansowany całymi latami przez komunistów model rodziny 2 + 1, maksimum 2 + 2). Analiza sytuacji kobiet zgłaszających się w celu "pozbycia się" swego dziecka wskazuje, że najbardziej zagrożone jest życie trzeciego dziecka. Sytuacje tę pogłębia brak prawnej ochrony życia dziecka nienarodzonego ze strony społeczeństwa. Często słyszy się, że "przerywane" są ciąże niechciane i że nie można zmuszać kobiety do urodzenia niechcianego dziecka bo i tak ono będzie niekochane i nieszczęśliwe. W obronie takiego stanowiska często wykrzykuje się slogan "każde dziecko to chciane dziecko". Pozornie wygląda on poprawnie, ale gdy się zastanowić, to dochodzimy do wniosku, że takie sformułowanie jest niepełne. Pełna wersja tego hasła powinna brzmieć "każde dziecko to chciane dziecko, a jak nie chciane to zabić"! "Od kiedy czyjekolwiek prawo do życia jest zależne od tego, czy go ktoś >chce (Willke, dz. cyt. s.145) Zwolennicy dopuszczalności aborcji często pokazują dzieci nieszczęśliwe, bezdomne czy porzucone w domach dziecka. Twierdzą oni, że lepiej byłoby nie dopuścić do ich urodzenia się, niżby miały żyć w nędzy i być "nieszczęśliwe". Podstawowa słabość takiego rozumowania polega na fakcie, że nie można przewidzieć które z tych dzieci będzie niekochane i nieszczęśliwe w przyszłości. Ponadto twierdzę, że dużo większym złem jest pewne pozbawienie go życia teraz, niż tylko hipotetyczne nieszczęścia w przyszłości. Wybitni znawcy zagadnienia aborcji J. i B. Willke tak odpowiadają na stwierdzenie że "skutkiem niechcianych ciąż są niechciane dzieci!: Nie, wcale nie w większym procencie od tych dzieci, które były chciane od samego początku. Przypomnij sobie, jak było na początku, gdy stwierdziłaś, że jesteś w ciąży. Czy każda ciąża była zaplanowana, czy też zdarzyło się, że była niespodzianką? Czy za każdym razem byliście szczęśliwi w pierwszym czy drugim miesiącu? Bądźcie uczciwi. Czy w pierwszych kilku tygodniach lub miesiącach wasze ciąże naprawdę były >chcianeucilibyście któreś z nich? Czy zgodzilibyście się na zabicie ich? Zmieniliście swoje zdanie prawda? Większość rodziców może powiedzieć, że prawdziwie niechciana ciąża wyrosła na szczerze kochanego i chcianego syna lub córkę. Jeśli zezwolimy na aborcję z tego powodu, że ciąża jest niechciana, będziemy zabijać wiele dzieci, które w czasie i w dzieciństwie na pewno byłyby najdroższe, bardzo chciane i bardzo kochane. Jeśli ostatecznym werdyktem byłby osąd >ja ciebie nie chcę<, dokonany we wczesnych stadiach ciąży, a aborcja bez przeszkód, spory procent osób, czytający niniejszą książkę nigdy by się nie urodził." (Willke, dz. cyt. s.147) "Jest zupełnie oczywiste, że matki, które sądziły, że >najgorszą rzeczą jaka tylko mogła się im zdarzyć (Willke, dz cyt. s.148) "Kiedyś znalazłam się na rozdrożu, po urodzeniu dwójki dzieci zaszłam po raz trzeci w ciążę i byłam bliska decyzji usunięcia. Na szczęście do zabiegu nie doszło. (...) dzisiaj mój trzeci syn jest dorosłym mężczyzną i najbardziej udanym dzieckiem z mojej trójki. Zajmuje wysokie stanowisko, najbardziej się o mnie troszczy i wszystko wskazuje, że wiele jeszcze w swoim życiu osiągnie. Gdybym pozbawiła go kiedyś życia nie zaznałabym tej radości, którą mi sprawia." (Wanda C. list do redakcji "Gazety krakowskiej" opublikowany 6 I 1989 r.)
Złudnym jest mniemanie, że aborcja wyeliminuje zjawisko znęcania się nad dziećmi. "Dzieje się jednak odwrotnie. W latach sześćdziesiątych w Nowym Jorku ilość przypadków znęcania się nad dziećmi wynosiła ok. 5000 przypadków rocznie. Aborcje zalegalizowano tam w 1970 roku. Już w 1970 roku odnotowano ponad 25000 takich przypadków. (...) Ilość przypadków znęcania się nad dziećmi w całych Stanach Zjednoczonych w 1973 r. oszacowano na 167000. (...) Już w roku 1979 liczba ta wynosiła 711142, a w 1982 roku 929000." (Willke, dz. cyt. s.152/153) Wyniki niektórych badań przyniosły zadziwiające rezultaty. "Przeprowadzono badania standaryzacyjno-statystyczne na Uniwersytecie w Południowej Kalifornii (...). Prof. Edward Lenoski przebadał 674 kolejne przypadki znęcania się nad dziećmi, które były pacjentami tego centrum medycznego. Był on pierwszym badaczem, który systematycznie odwiedzał rodziców i badał, w jakim stopniu chcieli i planowali oni ciążę. Ku swemu zdziwieniu stwierdził, że wśród tych, nad którymi się znęcano zaplanowanych i upragnionych było 91% dzieci - w porównaniu do 63% w ogólnonarodowej grupie kontrolnej. Zauważył też, że matki maltretowanych dzieci zaczynały się ubierać w sukienki ciążowe średnio w 114 dniu ciąży, podczas gdy w grupie kontrolnej dopiero w 171 dniu, a ojcowie nadawali swoje imię chłopcom w 24% przypadków, gdy w grupie kontrolnej liczba ta wynosi 4%" (Willke, dz. cyt. s.151/152) Według interpretacji J. Walsha rodzice tych dzieci "wzrastali we wrogim środowisku i nimi samymi poniewierano. Kiedy ich dziecko nie jest w stanie sprostać ich nierealnym, neurotycznym oczekiwaniom i wymaganiom oraz potrzebom emocjonalnym, rodzice ci reagują z taką samą gwałtownością, jakiej sami doświadczali jako dzieci." (Willke, dz. cyt. s.152) Inaczej do tego zagadnienia podszedł psychiatra Phillip Ney. "Podczas pracy na University of British Columbia opublikował wyniki badań na ten temat. Jego analizy jednoznacznie wskazują na fakt, że aborcja (akceptując brutalne zabijanie nie urodzonych) obniżyła u rodziców psychiczny próg wrażliwości, skutkiem czego częściej postępują oni brutalnie oraz znęcają się nad już urodzonymi dziećmi." (Willke, dz. cyt. s.154)
Innym sloganem proaborcyjnego lobby jest twierdzenie, że "kobieta ma prawo do decydowania o swoim losie". Owszem, kobieta ma do tego prawo, ale w kontekście "aborcji" ten argument jest nielogiczny bo decyzja o poddaniu się "aborcji" nie dotyczy tylko kobiety, ale i jej dziecka - odrębnej i niezależnej istoty. Wolność jednostki jest ograniczona prawami innych. Kobieta nie jest panią życia i śmierci kogokolwiek. Dotyczy to również jej nie narodzonego dziecka.
Czasami daje się słyszeć taki argument: "nie można zmuszać kobiety do macieżyństwa". Owszem. Jednak to decyduje się przed poczęciem dziecka. Z tą chwilą, gdy do tego doszło obiektywnie rozpoczęło się jej macierzyństwo. Gdy kobieta stoi przed dylematem "przerwać", czy nie ciążę to jej problem nie sprowadza się do roztrzygnięcia być matką czy nie, bo ona faktycznie jest matką nie narodzonego dziecka. Rozwiązanie tego dylematu ogranicza się do decyzji czy zostanie szczęśliwą matką urodzonego dziecka, czy też zabije swoje dziecko stają się nieszczęśliwą matką zamordowanego człowieka.
Zwolennicy dopuszczalności przerywania ciąży (moralnej i prawnej) wyróżniają szereg sytuacji w których można by "usuwać" ciążę. Nazywają je "wskazaniami". Są to zwykle sytuacje psychologicznie trudne dla kobiety. Rozwiązaniem tych trudności ma być zabicie dziecka.
1) Najczęściej pojawiają się tzw. "wskazania społeczne" (ponad 95% wszystkich przypadków aborcji). Oznaczają one złe warunki finansowe, mieszkaniowe rodziców itp. Uznanie takiego kryterium za dopuszczalne byłoby postawieniem rzeczy ponad człowiekiem! W żadnym przypadku nie można powiedzieć, że jakikolwiek stan materialny jest przeszkodą dla urodzenia dziecka. Kobiety zabijające swoje dzieci w Zachodniej Europie żyją w nieporównanie lepszej sytuacji materialnej niż kobiety w innych częściach świata. Bieda jest pojęciem względnym. Obserwacje poczynione przez psychologiczne przychodnie preabortywne pokazują, że np. złe warunki mieszkaniowe podają kobiety mieszkające w lepiankach jak i w willach. Niejasność tego kryterium powodowała, że praktycznie we wszystkich przypadkach, gdy ktoś chciał pozbyć się dziecka mógł się na nie powołać.
2) Innym "wskazaniem" do "przerwania ciąży" ma być fakt, że powstała ona w wyniku przestępstwa (gwałt, kazirodztwo). Zgwałcona kobieta, która w jego następstwie zaszła w ciążę może nie chcieć urodzić tego dziecka. Utrudnianie jej "pozbycia się następstwa czynu przestępczego" może być odbierane jak wręcz nieludzkie. Jednak życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia bez względu w jakich warunkach to nastąpiło. Godność tego życia i jego prawa nie zostały zredukowane na skutek okoliczności w jakich ono się poczęło. Domaganie się karania śmiercią dziecka za winę (często tylko podejrzenie) jego ojca jest nieporozumieniem. Szok związany z gwałtem i tak nie ustąpi po przerwaniu ciąży będzie on ciążył na tej nieszczęsnej kobiecie bez względu czy zaszła w ciążę czy nie. Po co zatem domagać się pogorszenia stanu kobiety (syndrom postaborcyjny)? Poczęcie w wyniku gwałtu jest rzadkim zjawiskiem. Według amerykańskich badań do poczęcia w wyniku gwałtu dochodzi w od 6 do 17 przypadkach na tysiąc (Willke, dz. cyt. s. 159). W 1992 r. zanotowano w Polsce 1919 gwałtów. Ile nastąpiło w ich wyniku poczęć tego nie wiemy, ale nawet jeżeli każdy gwałt zakończył się poczęciem to i tak liczba tych poczęć jest znikomo mała w porównaniu do ogółu dokonywanych zabójstw na nie narodzonych dzieciach. Jeżeli kobieta rzeczywiście nie chce wychowywać tego dziecka może go przecież oddać do adopcji innej rodzinie, która przyjmie go z radością.
3) Kolejnym wskazaniem jest zagrożenie życia i zdrowia kobiety w wyniku kontynuowania ciąży tzw. "wskazania lekarskie (medyczne)". Zagrożenie życia lub zdrowia matki może nastąpić lub nie. Jest to zdarzenie czysto hipotetyczne. Zabicie dziecka jest natomiast pewne i natychmiastowe. W tej dziedzinie życia, jaki i w innych zdarzają się pomyłki w diagnozie. "Trzej ginekolodzy orzekli niezależnie od siebie, ale całkiem zgodnie, że rodzice powinni pozbyć się dziecka ze względu na kilkakrotne naświetlanie brzucha matki promieniami Roentgena. (...) Rodzice, mimo roztoczenia przed nimi ponurych perspektyw, zdecydowali inaczej: przyjmują dziecko takim, jakim jest. Dziecko urodziło się zdrowe i w dalszym rozwoju nie ujawniło żadnych odchyleń od stanu prawidłowego." (Włodzimierz Fijałkowski, dz. cyt. s.318) "Źródłem wielkiej rozterki było doświadczenie, jakie spotkało panią docent kierującą kliniką leczenia cukrzycy. Matce, która urodziła już troje dzieci, zaleciła stanowczo pozbycie się czwartego dziecka ze względu na zaawansowaną postać cukrzycy. Orzekła nieuchronność poważnych powikłań w przypadku kontynuowania ciąży. Kobieta nie zastosowała się do narzuconych jej zaleceń i urodziła czwarte dziecko w dobrym stanie. Co więcej, stan jej zdrowia wyraźnie się poprawił." (tamże, s.319) Życie dziecka stoi w hierarchi dóbr wyżej niż zdrowie kobiety i dlatego nie można go poświęcać dla jego ochrony. "Niewątpliwie w pewnych tragicznych okolicznościach dochodzi do konfliktu między matką a jej płodem na gruncie niemożności zabezpieczenia obydwu podmiotom szansy zachowania życia np. w wypadku ciąży pozamacicznej. Ten wszakże konflikt jest wynikiem procesów biologicznym, nie zaś agresją (...) i dlatego nie stwarza podstawy dla ograniczenia aksjologicznego zakresu moralnej wartości przysługującej im egzystencji. Obiektywna wymowa poświęcenia płodu celem ratowania matki - niezależnie od motywów, które skłaniają do podjęcia tej decyzji - sprowadza się zawsze do aktu użycia człowieka jako środka dla realizowania dobra innego człowieka. Wracając do wspomnianego przykładu ciąży pozamacicznej usunięcie płodu jest dopuszczalne dopiero po stwierdzeniu jego śmierci. W obecnym stanie medycyny jest to już możliwe. Żywy płód w żadnym wypadku nie może być chirurgicznie usunięty." (T. Ślipko, dz. cyt. t.1, s.245) Lekarz nie może podjąć działań bezpośrednio prowadzących do śmierci dziecka. Lecząc kobietę może jednak stosować takie środki (gdy nie ma innych nieszkodliwych metod), których działanie może czasami (jako działanie uboczne) spowodować śmierć dziecka. Jednak jego śmierć nigdy nie może być celem tego działania, a możliwość wystąpienia skutków ubocznych są tylko tolerowane dla ratowania tak wielkiego dobra jakim jest życie matki.
"Wskazania medyczne" są bardzo pojemnym "workiem". Podręczniki wyszczególniające listę chorób będących podstawą do wydania takiego "wskazania" podają m.in. takie jak: zapalenie skóry, żylaki i ...nałogowy alkoholizm rodziców. Wskazania te są tak niejasne i dające się naciągać, że każdy, kto chce pozbyć się dziecka znajdzie jakiś do tego pretekst. W 1975 r. prof. Fijałkowski analizował 11 przypadków przerwań ciąży ze wskazań medycznych, w jednej z klinik ginekologicznych. "Przeprowadzona analiza pozwala na wyciągnięcie następujących wniosków: 1) na 11 przypadków zakwalifikowanych jako wskazania lekarskie, przynajmniej u 6 kobiet trudno dopatrzeć się zagrożenia zdrowia z powodu istniejącej lub przebytej choroby, u jednej sztuczne poronienie wykonano ze względu na rzekome zagrożenie dziecka; 2) jedna kobieta straciła życie na skutek przeprowadzonego >zbiegu<, przy czym sekcja zwłok ujawniła, że wada serca stanowiąca o wskazaniu sztucznego poronienia, nie spowodowała zaburzenia w krążeniu mającym uniemożliwić bezpieczne kontynuowanie ciąży. Nasuwa się wreszcie pytanie: Czy nie nazbyt pochopnie uważamy sztuczne poronienie za postępowanie zmierzające prostą drogą do >ratowania<życia matki przed zagrożeniem ze strony dziecka?" (Fijałkowski, dz. cyt. s.320) Zresztą rozwój medycyny praktycznie wyeliminował takie konfliktowe sytuacje. "Położnictwo współczesne nie zna takich sytuacji, w których matka miałaby być uratowana kosztem usunięcia dziecka. Nastąpił taki rozwój położnictwa, że każdą chorobę matki potrafimy leczyć z płodem. (...) Położnictwo współczesne nie zna takich sytuacji, w których matka miałaby być uratowana kosztem dziecka. Przerwanie wczesnej ciąży jest ciężkim szokiem hormonalnym o nieobliczalnych następstwach, bo z chwilą zajścia w ciążę cały ustrój kobiety nastawia się na prawidłowy czas trwania ciąży i nie ma takiej zgodności interesów jak między matką i płodem, który ona nosi." (Jolanta Massalska, "Człowiek, życie, miłość" w: "Tygodnik Powszechny", 18 VII 1976) "Ja nie znam takiej sytuacji, w której bym chodził i rwał sobie włosy z głowy: czy matkę ratować, czy dziecko. Wszyscy to ciągle powtarzają, ale to nie ma odbicia w rzeczywistości. To są po prostu fałszywe Wyobrażenia" (Włodzimierz Fijałkowski, tamże) Specyficzną odmianą "wskazań medycznych" są "wskazania psychiatryczne". Na ich temat tak pisał raport WHO (Światowej Organizacji Zdrowia). "Poważne zaburzenia umysłowe powstają znacznie częściej u kobiet z wcześniejszymi problemami umysłowymi. Dlatego te kobiety, dla których legalna aborcja jest uznawana za uzasadnioną z tzw. psychiatrycznych wskazań lekarskich, stanowią dokładnie tę samą grupę kobiet, u których pojawi się największe ryzyko wystąpienia postaborcyjnych zaburzeń psychicznych." (Willke, dz. cyt. s.131)
Kobieta, gdyby nawet kontynuowanie ciąży groziło jej śmiercią, nie może i nie powinna zabijać swego dziecka dla ratowania swojego życia. Wybitny polski moralista o. Jacek Woroniecki OP tak pisał o tym zagadnieniu: "Jak mężczyźnie, gdy zostanie powołany do walki z wrogiem, nie wolno dezerterować, lecz należy od niego wymagać mężnego przyjęcia śmierci w obronie dobra wspólnego - Ojczyzny - tak i kobiecie nie wolno dezerterować przed grozą śmierci wtedy, gdy ma przysporzyć Ojczyźnie nowego obywatela, pracownika i obrońcę. Macierzyństwo to front kobiety. (...) Jak nie wszyscy mężczyźni idą na wojnę i nie wszyscy na niej giną, tak i nie wszystkie kobiety giną przy połogu. I jak uciekać z pola bitwy przed wrogiem, aby ratować życie, jest hańbą dla mężczyzny, tak pozwalanie na zabicie własnego dziecka dla ratowania tegoż życia, jest hańbą dla kobiety. Kto wie nawet, co jest hańbą większą." ( O.Jacek Woroniecki OP, "Katolicka etyka wychowawcza", Lublin, 1986 r. t.II/1, s.214/215)
4) Następne w kolejności są tzw. "wskazania eugeniczne". Mówią one o tym, że jeżeli dziecko jest obarczone jakąś chorobą i urodzi się kalekie lub tylko może się takim urodzić (jak wiadomo i w tej dziedzinie diagnostyka jest omylna), to można taką ciążę usunąć bo każdy ma prawo do bycia zdrowym (dziecko chore nie będzie mogło z tego prawa korzystać) i szczęśliwym (rodzice i dziecko będą pozbawieni tego szczęścia). Bycie chorym, choćby nawet nieuleczalnie nikogo nie pozbawia godności ludzkiej i przez to samo nie ogranicza również jego prawa do życia. Medycyna powinna choroby leczyć, a gdy jest to niemożliwe łagodzić cierpienie. Popatrzmy do jakiego dochodzimy absurdu: medycyna zamiast starać się leczyć eliminuje choroby poprzez... zabicie pacjenta! Taki "humanitaryzm" nakazuje zabić takiego człowieka gdyż inaczej będzie cierpiał on albo jego bliscy! Klasyfikowanie i wartościowanie życia na lepsze i gorsze, bardziej i mniej ludzkie, warte i nie warte wiedzie obecnie wprost do eutanazji. W przeszłości doprowadziło do eksterminacji klas i narodów przez reżimy totalitarne.
"Prawo do bycia szczęśliwym" jest powiązane z "prawem do bycia zdrowym (normalnym)". "Prawa" te są tylko prawami pozornymi, gdyż w nich zbyt wiele zależy od tych czynników, które nazywamy "darem losu". "Z jakiego tytułu miałoby człowiekowi to >prawochce być szczęśliwym<, że>dąży do szczęścia<, ale z tego jeszcze nie wynika, że "ma prawo" być szczęśliwym. Wiele przecież rzeczy >chcemydążymy<, aczkolwiek w pełni jesteśmy świadomi, że żadnych w tym względzie>praw (ks.Tadeusz Ślipko SJ, "Granice życia", Warszawa, 1988 r. s.195) Zabicie dziecka z przyczyny dążenia do "szczęścia" świadczy tylko o tym, że rodzice kierują się egoizmem, wygodnictwem i są nie czuli na wartość życia. "Nieszczęsna kondycja życiowa głęboko upośledzonego płodu stanowi z całą pewnością jeden z wstrząsających przejawów trapiącego ludzkość wielopostaciowego zła. Niemniej jednak pamiętać należy, że to w upośledzonym płodzie uzewnętrzniające się nieszczęście uświadomić sobie mogą jego rodzice i inne osoby z otoczenia, natomiast nie zawsze i niekoniecznie, a raczej z zasady nie znajduje ono odzwierciedlenia w świadomościowych przeżyciach dotkniętych nim jednostek. Dzieje się z powodu wysokiej śmiertelności osób głęboko upośledzonych we wczesnym dzieciństwie, dalej ich ograniczonej pojemności intelektualnej umniejszającej zdolności dogłębnego odczucia własnej degradacji, owszem powodującej, że nie zdają sobie sprawy z własnego nieszczęścia potrafią one przeżywać nawet pewne stany życiowej satysfakcji (np. dzieci obarczone zespołem Downa). W perspektywie świadomościowej kryterium >szczęściara nader relatywną postać. Ich nieszczęście od tej strony widziane jest raczej projekcją odczuć doznawanych przez osoby normalne i dorosłe. Z tego też powodu w odniesieniu do świadomościowych stanów samych upośledzonych osób trudno nawet mówić o ich >szczęściunieszczęściu<. (Tamże, s.197) Z tego też powodu można powiedzieć, że bez porównania większym złem jest zabić upośledzone dziecko, pozbawiając go tych przeżyć, które są mu dostępne, niż pozwolić aby ono żyło w taki stanie. "A zresztą gdyby nawet świadczenia na rzecz upośledzonych nakładały znaczne ograniczenia na dążenie społeczeństwa do optymalnych warunków życia, mimo wszystko nawet wtedy nie stanowiłoby to z moralnego punktu widzenia wystarczającej racji do kwestionowania prawa do życia głęboko upośledzonych embrionów. Tam gdzie tego domagają się naczelne wartości moralne, do których zalicza się także życie ludzkie, także społeczeństwo jako całość zobowiązane jest do ponoszenia niezbędnych wyrzeczeń. Z drugiej strony trzeba mieć na uwadze moralny wymiar ofiary składanej przez zdrową część społeczeństwa na rzecz globalnie wziętych jego niesprawnych członków. Wyraża się w niej bowiem swoisty hołd składany człowieczeństwu i uznanie jego wyższości nad światem rzeczy nawet w sytuacji, kiedy to człowieczeństwo przybiera żałosną postać wynaturzonego jestestwa." (Tamże, s.204)
Kobieta mająca urodzić swe dziecko często może znajdować się w rzeczywistych tarapatach. Rozwiązanie tych problemów poprzez zabicie dziecka jest moralnie niedopuszczalne. Jest to rozwiązanie pozorne, które przynosi skutki gorsze od problemu, który miało rozwiązać. Te realne problemy i trudności mogą znaleźć inne rozwiązanie niż to, które podpowiadają orędownicy "przerywania ciąży".
Rozdział IV
Pomoc potrzebującym. Adopcja. Antykoncepcja. Spis treści.
Podstawową przyczyną tak dużej liczby zamachów na życie dziecka nie narodzonego jest brak należnego szacunku dla życia.
Wynika on z wielorakich przyczyn i ujawnia się na wiele sposobów. Przeciwdziałając tym przyczynom możemy wpływać na ograniczenie mordowania poczętych dzieci.
Pomoc materialną dla matek oczekujących dziecka, a będących w trudnej sytuacji materialnej udziela wiele organizacji kościelnych, społecznych, samorządowych i państwowych. Zawsze któraś z tych organizacji udzieli stosownej pomocy. Głód na szczęście jeszcze w Polsce nikomu nie grozi. Środki będące w dyspozycji tych organizacji są skromne i nie zapewnią one nikomu dostatniej egzystencji na długo. Niemniej jednak pozwalają przetrwać ten najtrudniejszy dla kobiety okres. W naszym kraju istnieje sieć Domów Samotnej Matki (głównie zorganizowane przez Kościół). Dysponują one w obecnej sytuacji wystarczającą liczbą miejsc aby udzielić schronienia potrzebującym matką, zwłaszcza tym młodym. Kobieta, która nie ma się gdzie podziać, a jest w ciąży może zgłosić się do takiego domu i tam urodzić swoje dziecko. Potem może je wychowywać lub oddać do adopcji. W Polsce jest prawie 2,5 mln bezdzietnych małżeństw (zjawisko to jest związane m.in. z niepłodnością występującą po przerwaniu ciąży). Ok. 50% z nich jest zainteresowanych zaadoptowaniem dziecka. W domach dziecka przebywa natomiast ok. 15 tyś. dzieci. Nie ma więc obawy, że któreś z "niechcianych" nie znajdzie miejsca u ludzi, którzy przyjmą go z otwartymi ramionami i kochającym sercem. Istnieje tylko problem aktualnego prawodawstwa, które utrudnia adopcje stawiając zbyt wiele przeszkód i trudności. Należy dążyć do zmiany tego stanu rzeczy.
Wiele osób (głównie nastawionych proaborcyjnie w polemice z koncepcją prawnej ochrony poczętego życia) twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem tego problemu będzie upowszechnienie antykoncepcji i wprowadzenie do szkół tzw. "oświaty seksualnej". Pozornie taka argumentacja może wydawać się poprawna gdyż środki antykoncepcyjne uniemożliwiając poczęcie ograniczą ilość "nieplanowanych i niechcianych" ciąż. Ostatecznie nie można zabić dziecka skoro się go nie poczęło. "Oświata seksualna" ma polegać (m.in.) właśnie na zaznajomieniu młodzieży ze sposobami i technikami antykoncepcyjnymi. Same zaś środki winny być łatwo dostępne i finansowane z funduszy publicznych jako środki "medyczne". Niestety. Takiemu rozumowaniu kłam zadają fakty. W krajach o rozwiniętej antykoncepcji nie zaobserwowano spadku aborcji, a wręcz przeciwnie nastąpił jej wzrost. W Wielkiej Brytanii, w 1967 r. a więc w dwa lata po zalegalizowaniu "aborcji" 7% poczętych dzieci zostało zabitych. W 1988 "przerwano" aż 20% wszystkich ciąż. W tym okresie antykoncepcja uległa znacznemu udoskonaleniu i spopularyzowaniu. W Holandii dokonuje się ok. 100 "aborcji" na tysiąc ciąż (dane te nie uwzględniają środków wczesnoporonnych). W Danii (kraj będący jednym z "prekursorów" tzw. "rewolucji seksualnej") 300, w Austrii - od 330 do 563. Bez wątpienia w tych krajach antykoncepcja jest szeroko rozpowszechniona. Szacunkowe dane pokazują, że w Polsce "przerywa się" 154 ciąże na 1000. (Dane te pochodzą z książki Eleonory Zielińskiej, "Przerywanie ciąży. Warunki legalności w Polsce i na świecie.", Warszawa, 1990 r. s. 204) Na podstawie statystyk nie można udowodnić tezy, że antykoncepcja eliminuje aborcję! Nawet gdyby potwierdzały one, to i tak nie można by zaaprobować antykoncepcji z przyczyn moralnych. Z badań na terenie Francji wynika, że kobiety, które stosują jedną z technik antykoncepcyjnych 7 razy (!) częściej przerywają ciążę niż kobiety, które nie godzą się na antykoncepcję. Grupa lekarzy z "Centre d'Etudes Leannec" już w początku lat 60-tych wykazała korelacje między antykoncepcją a aborcją. W Japonii Tatsuo Honde stwierdził, że przy antykoncepcji 6 razy (!) częściej dochodzi do "przerwania ciąży".(zob. Wanda Półtawska, "Wpływ przerywania ciąży na psychikę kobiety", r.?? s.7) Może to wyglądać paradoksalnie, ale chcąc zwalczać aborcję należy zwalczać równocześnie antykoncepcję. Wyjaśnienie tego zjawiska jest bardzo proste. W istotę posługiwania się antykoncepcją wpisana jest logika przeciwna życiu, negatywnie nastawienie do samej tylko możliwości poczęcia dziecka. Ta logika występuje przeciwko dziecku, gdy do jego poczęcia dojdzie. Jego życie odbierane jest jako problem, przeszkoda na drodze do "szczęścia". Dlatego to tak dużo dzieci pada ofiarą swych rodziców stosujących antykoncepcję, nie godzących się i odrzucających możliwość prokreacji. Tak duża skala zjawiska staje się jasna, gdy uświadomimy sobie jak zawodne są te środki antykoncepcyjne. Dr Kirkman na łamach medycznego pisma "Lancet" (1990 r.) pisał, że "52% tych osób, które otrzymały prezerwatywy w naszej Klinice Planowania Rodziny doświadczyły jednego lub więcej przypadku pęknięcia lub zsunięcia się prezerwatywy w czasie trzech miesięcy poprzedzających przeprowadzone przez nas badania ankietowe. Jak można było przypuszczać osoby regularnie stosujące prezerwatywy informowały o większej ilości >przypadkówe środki okazjonalnie. Nie wierzę, że większość tych przypadków występuje na skutek zadrapań paznokciem, używania maści sporządzonych na podłożu tłuszczowym albo stosowania przeterminowanych prezerwatyw." Widać z tego jak znaczna jest zawodność tego środka (spirala i inne środki wczesnoporonne nie są środkami antykoncepcyjnymi). Środki chemiczno-hormonalne zapewniają bardzo wysoką "niezawodność" (ponad 90%), ale i one nie gwarantują 100% pewności i niezawodności niedostępnej ludzkim działaniom. Zresztą zważywszy na ich olbrzymią szkodliwość dla organizmu kobiety nikt normalny nie będzie zalecał ich stosowania. Osławiona "oświata seksualna" zachęca, propaguje nieodpowiedzialne zachowania seksualne. Pogłębia tylko tę "mentalność przeciwną życiu" (określenie Ronalda Raegana). Praktykowanie moralnie złych zachowań nie może być usprawiedliwione przez "dobrą" intencję uniknięcia większego zła, jakim jest zamordowanie nie narodzonego dziecka. Cel nie uświęca środków! Zło które popełniamy obciąża nas już teraz w chwili jego dokonania. Niewiadomo poza tym, czy w wyniku tego konkretnego aktu płciowego doszłoby do poczęcia dziecka czy nie. Niewiadomo zatem, czy to zło "mniejsze" ratuje nas od tego zła "większego".
Jak pokazują fakty antykoncepcja nie stanowi ochrony przed tym złem "większym". Wielką rolę może natomiast odegrać propagowanie metod naturalnej regulacji płodności. Metody te opierają się o dostosowanie się do naturalnego rytmu płodności kobiety. Powstrzymywanie się od współżycia w dni płodne, w celu uniknięcia poczęcia, jest moralnie dopuszczalne. Działania zgodne z naturą rytmu płodności nie powodują tej przeciwnej życiu mentalności. Faktem jest, że korzeniem licznych zamachów na życie poczętych dzieci są nieuporządkowane i nieodpowiedzialne zachowania seksualne, nie liczące się z prokreacyjną naturą tych działań. Propagowanie moralnego postępowania w tej dziedzinie i szacunku dla poczętego życia może wiele zdziałać dla obrony życia dzieci nie narodzonych. Propagowanie jednak naturalnych metod regulacji poczęć w obliczu polemiki wokół prawnej ochrony życia nie narodzonego niesie ze sobą jedno istotne niebezpieczeństwo. Metody te tyczą się życia seksualnego człowieka. Ustawa dotyka zagadnienia nienaruszalności życia ludzkiego. Cudzołóstwo jest czymś innym niż morderstwo. Moralne zachowanie się w względem VI przykazania nie może być ostatecznym lekarstwem na grzechy przeciw przykazaniu V! Mimo, że często występuje silny związek między tymi zjawiskami to nie należy ich ze sobą mieszać. Gdyż przeciwnicy takiego rozwiązania prawnego od razu wychwycą tę nieścisłość i będą wmawiać społeczeństwu (co zresztą nieustannie czynią), że ustawa "antyaborcyjna" jest ingerencją prawną w intymne i prywatne sfery ludzkiego działania. Podczas gdy w rzeczywistości celem tego prawa jest ochrona życia osobnego bytu ludzkiego, a nie prawne sankcjonowanie zachowań seksualnych. To są dwie różne rzeczywistości!
Zasadniczo nie należy łączyć "aborcji" i antykoncepcji, gdyż powoduje to tylko zamieszanie pojęciowe którzy wykorzystują to do swojej agitacji.
Wszystkie te "pozytywne" środki służące ratowaniu życia dzieci nie narodzonych (pomoc materialna, ukazywanie godności życia i in.) rozbijają się o wolę kobiet, są zbyt słabe, aby chronić dziecko. Gdy ona zechce je uśmiercić, to żaden z tych środków nie zdoła ją od tego odwieźć. Potrzeba zatem środka mocniejszego któryby dużo skuteczniej brał w obronę zagrożone życie człowieka nie narodzonego. Tym środkiem jest prawo.
Rozdział V
Praw, karalność, referendum. Spis treści.
Społeczeństwo za pomocą państwa i prawa winno chronić życie dzieci nie narodzonych. Przeciwko takiemu postulatowi jest wysuwanych szereg zastrzeżeń i trudności. Podstawowym jest stwierdzenie, że prawo nie powinno ingerować w tę sferę życia i pozostawić decyzję "sumieniu" kobiety.
Zadaniem państwa (m.in) jest obrona podstawowych dóbr swych obywateli takich jak: życie, zdrowie, własność, dobre imię itp. Wartości te zostały wzięte z etyki. Kodeks karny zatem jest w dużej mierze szczegółowym zapisem tego co jest złe, co godzi w dobro innego człowieka. Oczywiście, kodeks karny sankcjonuje tylko minimum moralności niezbędne dla ochrony podstawowych praw jednostki i niezbędnych dla funkcjonowania społeczeństwa w realizowaniu jego podstawowego zadania jakim jest troska o dobro wspólne. Życie człowieka jest takim podstawowym dobrem podlegającym ochronie ze strony państwa. Uchylanie się państwa od tego obowiązku jest zaprzeczeniem jego celu i istoty. Państwo które odmawia ochrony podstawowych dóbr swych członków traci racje bytu. Wyłączenie spod prawnokarnej ochrony życia dzieci nie narodzonych jest aktem dyskryminacji pewnej kategorii obywateli. Traktowanie ich w diametralnie inny sposób niż ludzi już narodzonych jest niesprawiedliwe i nielogiczne. Niesprawiedliwe bo odbiera ochronę nie narodzonym jaką cieszą się ludzie już narodzeni. Nielogiczne bo człowiek narodzony różni się naprawdę niewiele od już narodzonego (radykalnie widać to na przykładzie wcześniaków). Różni ich tylko rozmiar i miejsce przebywania (dziecko nie narodzone przebywa w łonie swej matki, urodzony - poza nim!) Ład moralny domaga się aby państwo realizowało swe naturalne obowiązki.
Nie można pozostawiać decyzji o życiu czy śmierci niewinnego człowieka w ręku kogoś innego, uzależniać czyjeś prawo do życia od decyzji jakiegokolwiek "sumienia". Życie człowieka jest zbyt wielką i cenną wartością aby prawo mogło być obojętne na jego pogwałcenie! Realizacja tych powinności ciąży na władzy, niezależnie jakiego by ona była rodzaju. Władza państwowa ze swej istoty musi respektować te powinności. W przeciwnym wypadku niszczy swój własny fundament i traci rację swego istnienia. W historii Europy państwa cywilizowane respektowały tę powinność. Dopiero w 1920 r. Rosja Sowiecka pod rządami Lenina złamała tę zasadę.
Jeszcze inni twierdzą, że ochrona prawna życia poczętego jest narzuceniem całemu społeczeństwu przepisów moralności pochodzenia religijnego. Postulat prawnej ochrony nie narodzonych nie pochodzi z takiej, czy innej religii, ale bierze swój początek z prawa naturalnego. Jest zawarty w istocie państwa i prawa. Skoro prawo ma chronić życia swych obywateli, a życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia (fakt naukowy!), to ta ochrona dotyczy również nie narodzonych dzieci. Kościół domaga się tylko aby państwo realizowało swoje naturalne powinności względem wszystkich obywateli, nie dyskryminując żadnego z nich. "Jako konsekwencja szacunku i opieki należnej dziecku, które ma się narodzić, począwszy od momentu jego poczęcia, prawo powinno przewidzieć odpowiednie sankcje karne za każde dobrowolne pogwałcenie jego praw." (Kongregacja Nauki Wiary, "Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania" >Donum vitae<, 1987 r.)
Inni wysuwają trudność, że prawo takie ogranicza prawo kobiety do dysponowani swoim ciałem. Skoro wykazano wcześniej, że płód ludzi nie jest częścią organizmu matki (zob. rozdz. I) dlatego taka ustawa nie ogranicza dysponowania kobiety swoim ciałem, ale chroni życie odrębnej istoty ludzkiej. Stosunki między matką i jej nie narodzonym dziecku winny być prawnie uregulowane, tak jak są uregulowane inne wzajemne relacje członków społeczeństwa.
Wielu przeciwników prawnokarnej ochrony poczętego życia twierdzi, że taka ustawa nic nie zmieni, aborcje będą i tak wykonywane w podziemiu, przez "niefachowe babki" w wyniku czego wiele kobiet umrze.
Przerwanie ciąży jest niebezpieczne bez względu na to, czy jest legalne czy nie! (zob rozdz. II) Dlatego też gdy po przywróceniu zakazu mordowania nie narodzonych spadnie ilość "aborcji" zmniejszy się również związana z nią liczba przypadków śmiertelnych. "Straszenie nas niefachowymi babkami wynika z przeoczenia psychologii kobiet decydujących się na zniszczenie ciąży. Zbyt pospiesznie troszczymy się o szpitalny komfort tych kobiet, zamiast więcej pomyśleć o tym, że może nie jednej z nich moglibyśmy pomóc do zaakceptowania swego macieżyństwa. Zbyt wiele w nas fałszywej i ciemnej wiary, że istnieją sytuacje, kiedy kobieta >musij fałszywej wiary problemem najważniejszym staje się zapewnienie kobietą, które >musząch w roli straszaka w różnych dyskusjach na temat legalizacji poronień. (...) Owe niefachowe babki była to pozostałość z czasów, kiedy różne potrzeby lekarskie w niektórych środowiskach - zwłaszcza na wsi i wśród biedoty miejskiej - załatwiano sobie we własnym zakresie: funkcjonowali wówczas różni samorodni dentyści, nastawiacze złamanych kończyn, znachorzy itp. Dzisiaj już nie te czasy i nie ci ludzie. Nie ma już ani kandydatów do spełniania takich zadań ani chętnych do korzystania z ich usług. Doprawdy czas już najwyższy przestać straszyć się wzajemnie wyciągniętymi z lamusa widmem babek-aborterek. Możnaby co najwyżej rozważać problematykę ginekolgicznego podziemia, które zapewne powstałoby w wyniku uchylenia ustawy zezwalającej na przerwanie ciąży." (o. Jacek Salij OP, "W ćwierćwiecze ustawy o przerywaniu ciąży", Warszawa, 1980 r. s.47/48) "Obecne zgony matek spowodowane legalną aborcją, zastąpiły przypadki śmierci na skutek zabiegów nielegalnych. Zakaz aborcji, spowodowałby 90% spadek ilości sztucznych poronień i prawdopodobnie podobny spadek ilości zgonów na skutek aborcji. A poza tym, nigdy nie wróciłyby czasy >pokątnych skrobanek<. (...) Jeszcze przed legalizacją dr Kinsey w swoich badaniach wykazał, że>spośród nielegalnych zabiegów przerywania ciąży mniej niż 1% to samookaleczenia. Prawie wszystkie pozostałe były wykonane przez lekarzy.obecnie 90% wszystkich nielegalnych aborcji jest wykonywanych przez lekarzy.<(...) Lekarze, którzy dopuszczali się nielegalnej aborcji wpuszczali kobiety tylnymi drzwiami, brali od nich pieniądze i dokonywali>zabiegu<. Dzisiaj ten sam aborcjonista wpuszcza kobietę frontowymi drzwiami, bierze od niej pieniądze i dokonuje>zabiegurzeźnikówpokątnych skrobanekji. One po prostu wcale nie występują." (Willke, dz. cyt. s.181-183) Niedorzeczności jest zabiegać, aby zbrodnia dzieciobójstwa mogła dokonywać się w "higienicznych" warunkach. Byłoby to tym samym, co domaganie się aby płatny morderca i osoba która go wynajęła mogli spokojnie i bezpiecznie dokonać tego zbrodniczego czynu.
Niektórzy twierdzą, że ustawa ta, będzie nieskuteczna. Wszystkie "aborcje" ze sfery legalności przeniosą się do "podziemia", a ich globalna liczba nie zmieni się.
Taka opinia jest nieprawdziwa. Mamy dość dobrze udokumentowany wpływ legalizacji "aborcji" na wzrost ich liczby. W Anglii legalizacja nastąpiła w roku 1967. W 1968 było 22 tyś aborcji, w 1969 już 54 tyś. a w 1971 126 tyś. W USA (legalizacja 1973 r.) nastąpił wzrost od ok. 100 tyś. do 1,7 mln. w połowie lat osiemdziesiątych! Zwycięska Ameryka narzuciła Japonii prawo dopuszczające "aborcję" w 1948 r. W 1949 zarejestrowano 246 tyś. "zabiegów", w 1955 już 1,17 mln. czyli nastąpił wzrost o 924 tyś. W tym samym czasie ilość urodzeń żywych spadła o 965 tyś. Podobieństwo tych liczb nie wymaga komentarza. W Polsce w roku 1955 zanotowano przyrost naturalny 1.95% W 1969 spadł on do 0.82% "Na terenie Gdańska liczba kobiet, które zgłosiły się w 1967 roku do przerwania ciąży była 17 (siedemnaście) razy większa niż w 1956, czyli w roku wprowadzenia ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży." (Z. Łakomy, "Analiza uszkodzeń i powikłań doraźnych po sztucznym przerwaniu ciąży", w: "Ginekologia Polska", 1968 r., nr.39, s.863) Należy przypuszczać, że jak legalizacja aborcji spowodowała ich wzrost, tak wprowadzenie prawnej ochrony poczętego życia spowoduje ich spadek. Prawo ma olbrzymi wpływ na kształtowanie postaw i moralnych odczuć obywateli. To co dozwolone staje się dobre, a skoro jest dozwolone to można z tego korzystać i często się to robi! We współczesnej Europie mamy dwa przypadki delegalizacji "przerywań ciąży". Związek Sowiecki pod rządami Stalina w 1936 r. i Rumunia pod rządami Causescu w 1967 r. Dyktatorzy ci, zakazali "aborcji" powodowani nie szacunkiem dla życia, ale kierowali się swoimi imperialno-demograficznymi planami. Niemniej jednak dane z tych krajów pokazują jak wpływa delegalizcja "aborcji" na ich ilość. W 1936 roku Stalin zakazał "przerywania ciąży". "Kodeks restytuował odpowiedzialność kobiety ciężarnej poddającej się nielegalnemu zabiegowi, aczkolwiek w sytuacji, gdy to miało miejsce po raz pierwszy, kara miała charakter wyłącznie moralny (nagana społeczna), przy powtórnym przestępstwie tego typu stanowiła ją grzywna." (Eleonora Zielińska, "Oceny prawnokarne przerywania ciąży. Studium porównawcze", Warszawa, 1986 r. s.125) Mimo, że sankcje karne były symboliczne, to sam fakt zakazania tego procederu znacznie ograniczył ilość zabójstw nie narodzonych dzieci (3 razy w miastach i 4 razy na wsi) tak, że przyrost naturalny wzrósł dwukrotnie do końca lat 30-tych. Podobne zjawisko wystąpiło w Rumunii. "W Rumunii do roku 1966 roku zezwalano na wykonywanie sztucznych poronień. W tym okresie zaczął się spadek urodzeń w kraju. Aby nie dopuścić do kontynuowania tej tendencji przyjęto prawo zakazujące sztucznych poronień ze względów społecznych. Jednocześnie państwo przeznaczyło środki ekonomiczne na pomoc rodzinom z dziećmi. W rezultacie w 1967 roku przyrost naturalny gwałtownie wzrósł: współczynnik urodzeń wzrósł z 14,3% w 1966 roku do 27,4% w 1967." (M.S. Biednyj "Demografičeskije faktory zdorovija", Moskwa, 1984 r. s.105) Przykłady te nie są chwalebne, niemniej pokazują, że sam fakt zakazu "aborcji" poparty minimalną sankcją daje znaczące ograniczenie tego zjawiska.
Zmniejszenie tego zjawiska jest realne. Wzrost ilości "zabiegów" wykonywanych w "podziemiu" jest dużo mniejszy niż spadek "zabiegów" legalnych. "A jeśli kobiecie odmówi się aborcji w jednym miejscu (...), ona i tak zrobi to gdzieś indziej (legalnie albo nielegalnie)! Badania wykazują coś innego. Na ogólną liczbę 6298 kobiet podczas sześciu różnych badań, jedynie 13,2% poszło szukać aborcji gdzieś indziej. Badania nie wykazały problemów z przebiegiem ciąży i porodu oraz z >prawidłową akceptacją niemowlęcia." (Willke, dz. cyt. s.154) Zjawisko to tak analizuje prof. Fijałkowski: "Uciekanie się do aborcji jest nieszczęsną próbą rozwiązania jakiegoś konfliktu. Niestety, zawsze jest to rozwiązanie pozorne. Zazwyczaj myśl o zniszczeniu ciąży powstaje jako wyraz głębokiej sprzeczności pomiędzy pragnieniem macieżyństwa a jego odrzuceniem. Niejednokrotnie kobieta zwraca się do lekarza ze stanowczym żądaniem usunięcia ciąży, a jednocześnie w skrytości oczekuje, że jej żądanie nie zostanie przyjęte. Nieświadomie liczy na to, że lekarz jej odmówi, uzasadniając swą decyzję względami medycznymi. (...) Wiele kobiet chciałoby usilnie odwołać swoją decyzję jeszcze przed opuszczeniem gabinetu lekarskiego i ma głęboki żal, że jej nie przemyślana propozycja została tak łatwo usprawiedliwiona i potraktowana z taką usłużnością. Zamiast uczucia ulgi, wynosi ze sobą dokuczliwy ciężar." (Fijałkowski, "Ku afirmacji życia", dz. cyt. s.277/278) Widać zatem, że sankcja karna, utrudniając dostępność "aborcji", chroni również kobietę przed szkodliwymi następstwami "sztucznych poronień" i przed naciskiem ze strony lekarza (osiągają oni znaczne dochody z tego procederu) i ojca dziecka. Sankcja karna jest dla niej dodatkową ochroną i barierą!
Często słyszy się następujące stwierdzenie: "jestem przeciwko aborcji, ale i przeciwko karaniu." Kara jest logiczną i konieczną konsekwencją istnienia prawa. Bez niej prawo jest martwą, nic nie znaczącą deklaracją. To sankcja karna nadaje prawu moc w stosunku do tych, co nie chcą się mu podporządkować. Ciekawe, czy wyznawcy takiego poglądu opowiadają się również za zniesieniem sankcji karnych w przypadku morderstw, kradzieży, gwałtów itp? Aborcja jest zbrodnią jak każda inna i nie należy w tym wypadku robić wyjątków. Zniesienie zasady karalności za zamachy na życie płodu jest równoznaczne z pozbawieniem prawnokarnej ochrony jego życia.
W dyskusji nad przywróceniem prawnokarnej ochrony nie narodzonemu dziecku (pozbawiono go jej w 1956 r.) wiele osób domaga się aby ten problem rozstrzygnąć na drodze referendum "bo przecież mamy demokrację, a w niej o wszystkim decyduje większość obywateli".
Każda forma władzy (dyktatura, monarchia czy demokracja) powinna realizować swe naturalne zadania i wynikające z tego powinności. Prawo do życia wynika z natury. Nie zostało ono człowiekowi nadane przez państwo czy większość obywateli. Dlatego też władza państwowa (tu demokratyczna większość) nie może go tego prawa pozbawić. Gdy to czyni zdaje gwałt sprawiedliwość i wykracza poza zakres posiadanych kompetencji. Sam fakt takiego głosowania byłby uznaniem, że społeczeństwo ma władzę decydować o prawie do życia swych niewinnych współobywateli. Podczas, gdy w rzeczywistości takich uprawnień nie posiada. Demokracja w swej istocie nie uzurpuje sobie prawa do decydowania o dobru i złu. Nad tymi zagadnieniami nie głosuje się! Demokratyczna władza winna raczej uznane i rozpoznane dobro i prawdę uznać i uszanować. "Ojcowie Założyciele" demokracji amerykańskiej (Waszyngton, Jeferson, Frankilin i in.) rozumieli demokrację jako zabezpieczenie przed nadużyciami ze strony samowładnych tyranów. Pragnęli oni mieć wpływ na obsadzanie urzędników państwowych od prezydenta po prowincjonalnego szeryfa. Idea demokracji opiera się na zasadzie równości wszystkich ludzi i jednakowej godności wszystkich (z tego wynika zasada "jeden człowiek - jeden głos"). Deklaracja Niepodległości USA z 4 VII 1776 r. - leżąca u podstaw demokracji amerykańskiej głosi co następuje: "Uznajemy następujące prawdy za oczywiste: wszyscy ludzie stworzeni są równi; Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami; w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście; celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych." Z powyższego widać, że demokracja nie stawia się ponad dobrem i złem. Zakres jest stosowania ogranicza się niezbywalnymi prawami człowieka. Wśród nich fundamentalnym jest prawo do życia. Pomysł referendum jest zaprzeczeniem demokratycznych koncepcji równości i jednakowej godności wszystkich ludzi. Godzi on w samą istotę demokracji. "Godność ludzkiej osoby musi być uznawana za niezbywalną świętość, która nie służy ludzkim celom i nie ugina się pod ciosami aroganckiej większości ani też nie podlega błyskawicznym przemianom oficjalnej filozofii. Pewne prawdy muszą być przeto uznane za absolutne, jeżeli demokracje nie mają upaść na skutek własnej wewnętrznej słabości." (Michael Novak, "Liberalizm - sprzymierzeniec czy wróg Kościoła", Poznań, 1993 r. s.18) Demokracja wypowiadająca się za legalnością mordowania nie narodzonych dzieci traci rację swego istnienia i mandat do sprawowania rządów.
Przeciwnicy prawnokarnej ochrony poczętego życia postulują wyłączenie karalności w pewnych określonych przypadkach - pokrywają się one z listą tzw. "wskazań do przerwania ciąży" (zob. rozdz.III). Ich argumentacja jest nie do przyjęcia, gdyż postuluje prawną dyskryminację określonych grup ludzi.
Argumenty z rozdz. III przeciwko moralnej dopuszczalności "aborcji" ze względu na owe "wskazania" są aktualne w odniesieniu do zagadnienia prawnej ochrony. Można je tylko uzupełnić w przypadku ciąży pochodzącej z przestępstwa i zagrożenia zdrowia i życia matki.
1) Domaganie się możliwości zamordowania nie narodzonego dziecka gdy zostało ono poczęte w wyniku czynu zabronionego (gwałt lub kazirodztwo) jest niesprawiedliwe. Godność człowieka (a w związku z tym i obowiązek prawnej ochrony jego życia) nie jest uzależniona od okoliczności w jakich doszło do jego poczęcia. Na jakiej zasadzie można karać dziecko karą śmierci za czyny jego ojca? Zwróćmy uwagę, że gwałciciel (jeżeli będzie ujęty) jest sądzony, ma możliwość obrony, adwokata, odwołania się do sądu wyższej instancji itp. Takiej możliwości nie daje się nie narodzonemu dziecku! Ponadto jeżeli zostanie skazany to najwyżej na 10 lat więzienia (Art. 168 Kodeksu Karnego).
2) Sytuacja zagrożenia życia lub zdrowia matki jest tylko stanem hipotetycznym, że taka sytuacja może się wydarzyć. Abstrahując od możliwości pomyłki lekarskiej (lub fałszywej diagnozy spowodowanej widokami na korzyści materialne) należy stwierdzić, że życie dziecka stoi wyżej w hierarchii dóbr od zdrowia i w sytuacji konfliktowej jemu trzeba przyznać priorytet w ochronie. Gdy dochodzi do prawdopodobnego zagrożenia życia matki w następstwie ciąży to w tej sytuacji państwo ma możliwość (poprzez prawo pozytywne) domagać się od matki postawy heroicznej - narażenia swojego życia! Zwróćmy uwagę, że prawodawca domaga się takiego zachowania w wypadku wojny, gdzie żołnierz naraża swoje życie dla tak wielkiej wartości jaką jest ojczyzna. Taką wartością w naszych rozważaniach jest prawo do życia nie narodzonych. "Embrion czy płód może stworzyć ewentualny stan zagrożenia dla życia matki co najwyżej w wyniku biologicznego procesu poczęcia się i rozwoju, ale proces ten został wywołany działaniem rodziców bez jakiegokolwiek z jego strony udziału." (ks. Tadeusz Ślipko SJ, "Za czy przeciw życiu. Pokłosie dyskusji", Kraków-Warszawa, 1992 r. s.41) Płód napewno nie jest agresorem, gdyż ciąża jest stanem fizjologicznie normalnym dlatego nie można go zabić w obronie własnej.
3) Pomysł aby wyłączyć spod odpowiedzialności karnej te kobiety, które same "usunęły" ciążę jest zachętą do samodzielnego zabijania swych nie narodzonych dzieci.
Nie chodzi mi koniecznie aby wsadzać te nieszczęsne kobiety do więzienia. Tam winni wędrować raczej ginekolodzy-aborterzy. Zależy mi raczej na obwarowaniu prawnej ochrony życia nie narodzonych taką sankcją jak to ma miejsce przypadku ludzi już urodzonych. W przeciwnym razie będzie to stan niesprawiedliwej dyskryminacji.
Poczęcie w wyniku gwałtu jest zjawiskiem bardzo rzadkim (zob. rozdz III). Nieczęsto też występują tak skrajne komplikacje (niemożliwe do wyleczenia przez obecną medycynę), aby przebieg ciąży prowadził do śmierci matki. Prawo jest tworzone do sytuacji ogólnych. Dołączanie do ustawy takiego rzadko pojawiającego się wyjątku jest zbędne. Gdyby doszło do zabójstwa w takiej sytuacji należy rozstrzygnięcie tego przypadku pozostawić sądowi i ogólnemu prawu o zbrodni w afekcie, stanie wyższej konieczności itp. Sąd uwzględniłby ewentualne okoliczności łagodzące i orzekłby o winie i karze. Obligatoryjne zwalnianie od kary w takich sytuacjach podważa zasadę ochrony życia ludzkiego. Stan taki powodowałby wzrost fikcyjnych gwałtów czy naciąganych orzeczeń lekarskich w sytuacjach gdy ktoś chce "pozbyć się" dziecka, a rzeczywiście nie zachodziłby przypadek uprawniający do "legalnej" "aborcji".
"Konsekwentnie należy również przyjąć zasadę pełnej ochrony płodu ludzkiego przed zamachami na jego życia, bez względu na to, kto jest sprawcą zabicia płodu. Płynie stąd postulat penalizacji (karalności - W.O.) wszelkich zamachów na życie płodu, a przede wszystkim zakaz wykonywania zabiegów przerywania ciąży. Kobieta, która nie chce dziecka, powinna takiego wyboru dokonać wcześniej, zanim zajdzie w ciążę. Skoro raz zostało poczęte, ma własne prawo do życia. Prawo karne powinno taką właśnie wartość propagować, przewidując zakaz zabijania płodu. (...) Uznanie płodu za autonomiczną wartość normatywną przesądza statuowanie odpowiedzialności karnej kobiety za zabicie własnego płodu. Inną sprawą od zasady odpowiedzialności karnej jest kwestia sankcji prawnokarnych za złamanie zakazu zabijania płodu ludzkiego. Jest to już oczywiście kwestia odpowiedniej polityki kryminalnej. Prawo karne wypracowało szereg instytucji, które przesądzając o winie nie nakazują obligatoryjnego nałożenia kary kryminalnej. Takie rozwiązanie mogłoby być przyjęte właśnie wobec kobiet spędzających płód." (Alicja Grześkowiak, "O potrzebie prawnokarnej ochrony płodu", w: "W obronie poczętego", Pelplin, 1991 r. s.229/230)
Wiele aktów prawa międzynarodowego (ratyfikowanych przez Polskę) domaga się szacunku i ochrony dla poczętego życia. Deklaracja a Genewsk ONZ z 1949 r. "Zachowam najwyższy szacunek dla życia od chwili jego poczęcia". Deklaracja Praw Dziecka ONZ z 1959 r. "Dziecko z powodu braku dojrzałości fizycznej i umysłowej, wymaga szczególnej opieki troski a także odpowiedniej opieki prawnej zarówno przed urodzeniem jak i po urodzeniu".
Działania zmierzające do przywrócenia prawnokarnej ochrony nie narodzonemu dziecku nie jest tylko polska specjalnością - jak usiłują twierdzić niektórzy. Po zjednoczeni Niemiec zaistniała konieczność ujednolicenia ustawodawstwa w zakresie "aborcji". Nowa ustawa dopuszczająca zabijanie nie narodzonych w określony przedziale czasowym i w określonych sytuacjach została odrzucona (wiosna 1993), jako niezgodna z konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał ten podał wytyczne jakie ma spełniać przyszła ustawa. Oto fragmenty tych wytycznych: "1. (...) Godność ludzka przysługuje już nie narodzonemu (...) Porządek prawny musi zapewniać podstawy jej rozwoju w związku z prawem do życia człowieka nie narodzonego. To prawo nie zależy od jego akceptowania przez matkę. 2. Ochrona prawna należy się człowiekowi nie narodzonemu także w stosunku do jego matki. Ochrona ta jest tylko wtedy możliwa, gdy prawodawca zabrania w sposób zasadniczy przerywania ciąży i nakłada na matkę obowiązek prawny donoszenia dziecka. Zasadniczy zakaz przerywania ciąży i obowiązek prawny donoszenia dziecka stanowią dwa ze sobą najściślej związane elementy. 3. Przerwanie ciąży w jakimkolwiek jej okresie musi być traktowane jako naruszenie prawa i w związku z tym prawnie zakazane. Prawo do życia człowieka nie narodzonego nie może być przekazane, nawet na czas ograniczony, do wolnej, nie określonej prawem decyzji matki bądź osoby trzeciej. 4. Zakres obowiązku ochrony prawnej poczętego ludzkiego życia - biorąc pod uwagę znaczenie i potrzebę ochrony podlegającego jej podmiotu prawnego - musi być ustalony z jednej strony w stosunku niego, a z drugiej w stosunku do podmiotu wchodzącego z nim w kolizję. Za podmioty prawne kolidujące z prawem do życia poczętego powinny być uważane - wychodząc od prawa kobiety ciężarnej do życia i nietykalności cielesnej oraz poszanowania godności ludzkiej - przede wszystkim jej prawo do życia i nietykalności oraz osobowości. W przeciwieństwie do tego, kobieta nie może jednak liczyć - w przypadku spowodowanego przerwaniem ciąży zabójstwa człowieka nie narodzonego - na chronioną prawem pozycję. 5. Aby wykonać swój obowiązek ochronny, państwo musi podjąć wystarczające kroki w celu osiągnięcia odpowiedniej i skutecznej ochrony, z uwzględnieniem przeciwstawnych sobie podmiotów prawnych. W związku z tym należy przygotować koncepcję ochronną, która łączy w sobie elementy prewencji i represji."
Prezydent USA Ronald Regan proklamując dzień 17 stycznia 1988 r. Narodowym Dniem Świętości Życia Ludzkiego powiedział: "Teraz przeto ja, Ronald Regan Prezydent Stanów Zjednoczonych, na podstawie autorytetu przypadającego mi z mocy Konstytucji oraz praw Stanów Zjednoczonych, niniejszym proklamuję niezbywalne człowieczeństwo każdego Amerykanina, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci oraz także proklamuję, decyduję i deklaruję, że zadbam o to aby Konstytucja oraz prawa Stanów Zjednoczonych były wiernie egzekwowane dla ochrony amerykańskich nienarodzonych dzieci."
Rozdział VI
Aspekt demograficzny. Spis treści.
Wśród argumentów zwolenników legalności "aborcji" często pojawia się postulat o konieczności ograniczenia liczby ludności gdyż rzekomo grozi nam przeludnieni. Powiadają oni że "nie wyżywimy się przy taki wzroście demograficznym." Jak za chwilę zobaczymy sprawy mają się zupełnie inaczej.
Postulowanie mordowania nie narodzonych dla rozwiązania problemów demograficznych jest moralnie nie do przyjęcia. Bez względu na to, czy dzieci rodzi się za mało, czy za dużo każdemu poczętemu życiu przynależy się z natury prawo do życia. Nie poruszyłbym w ogóle zagadnień demograficznych, gdyby nie były one podnoszone przez zwolenników legalnego "przerywania ciąży".
W Polsce żyje ok. 38,5 mln. (styczeń 1994) ludzi. Według obliczeń FAO Polska jest w stanie wyżywić od 80 do 100 mln. mieszkańców! Nasz kraj może pomieścić znacznie większą liczbę ludności. Gdyby gęstość zaludnienia u nas była taka jak w Czechach żyłoby nas 41 mln. w Niemczech - 71 mln. we Włoszech - 60 mln. we Holandii - 114 mln. w Wielkiej Brytanii - 73,8 mln. w Belgii - 101 mln. w Szwajcarii - 51,3 mln (większość obszaru tego kraju zajmują góry!) Wymienione kraje są dużo od nas bogatsze. Duża populacja nie stoi w sprzeczności z dobrobytem. Uwzględnijmy ponadto fakt, że kraje z którymi sąsiadujemy posiadają znaczny potencjał demograficzny: Niemcy - 80 mln. Rosja - 149 mln. Ukraina - 52 mln.
Obecnie występuje u nas bardzo niekorzystna sytuacja demograficzna. W 1993 r. urodziło się tylko ok. 107 więcej osób niż umarło. Jest to najmniejszy przyrost naturalny (O.28%) w powojennej historii Polski. Sytuację tę pogarsza ujemne saldo emigracji zagranicznej. W pięciu województwach (warszawskie, łódzkie, gdańskie, krakowskie, katowickie) liczba ludności zmniejszyła się! Od 1990 r. współczynnik reprodukcji ludności spadł poniżej 1. Oznacza to, że pokolenie w wieku rozrodczym wydaje z siebie mniej dzieci niż było by to potrzebne dla zastąpienia go przez now pokolenie. Chwilowo liczba urodzeń przewyższa liczbę zgonów, lecz w dłuższej perspektywie czasowej ilość ludności w Polsce będzie się zmniejszać. W miastach tak niski współczynnik reprodukcji utrzymywał się od dłuższego czasu. Tylko wyższy współczynnik na wsi ratował globalną sytuację. W ostatnich jednak latach obniżył się znacznie i nie jest w stanie skompensować rekordowo niskiego współczynnika reprodukcji w miastach.
Najwyższy przyrost naturalny był w Polsce w pierwszej połowie latach 50-tych (zob. wykres). To korzystne zjawisko zanikło pod koniec lat 50-tych. Spowodowane to zostało zalegalizowaniem przez reżym komunistyczny "aborcji" 27 IV 1956 r. Spadek przyrostu naturalnego nie nastąpił od razu, ale stopniowo, w miarę jak wzrastał i upowszechniał się deprawujący wpływ tej haniebnej ustawy na społeczeństwa. Ta "wyrwa" demograficzna widoczna na wykresie to skutek działania ustawy zezwalającej na mordowanie nie narodzonych dzieci. Szacuje się, że na mocy tej ustawy śmierć poniosło od 20 do 25 mln. nie narodzonych najmłodszych obywateli polskich. Z powyższych faktów wynik, że w interesie państwa i narodu leży zahamowanie procesu wyludniania się kraju (pierwsze symptomy tego zjawiska są już widoczne). Nawet gdyby racje moralne nie były wystarczające, to sytuacja demograficzna domaga się zakazania zabijania nie narodzonych. Samą tylko pro natalistyczną polityką społeczną (zasiłki, urlopy wychowawcze itp.) nie osiągnie się odwrócenie tej zgubnej dla naszego narodu sytuacji ludnościowej. Na początku lat 80-tych zastosowano takie środki. Owszem, nastąpił chwilowy wzrost liczby narodzin (na wykresie widać to jako niewielkie wahnięcie w górę). Jak twierdzą demografowie zjawisko to nie było spowodowane globalnym zwiększeniem się liczby dzieci w rodzinach, ale przyspieszeniem urodzenie kolejnego dziecka. Zmniejszenie tego czasu pomiędzy przyjściem na świat kolejnych dzieci był spowodowany właśnie tymi korzystnymi przepisami socjalnymi. Zjawisko to dotyczyło praktycznie tylko ludności miejskiej.
Na początku 1993 r. uchwalono i wprowadzono ustawę ograniczającą i utrudniającą zabijanie nie narodzonych dzieci. Pierwsze miesiące jej obowiązywania nie wskazują aby wpływała ona na wzrost liczby urodzeń. Jednak po tak krótkim czasie nie jesteśmy w stanie całościowo ocenić jej wpływu na zjawiska demograficzne. Wychowawczy wpływ prawa jest znaczny, ale zmiany nie następują z dnia na dzień. Stalinowska ustawa z 1956 r. potrzebowała kilku lat aby popsuć obyczaje i zdemoralizować znaczną część narodu. Proces naprawy będzie na pewno dłuższy i trudniejszy. Burzyć jest zawsze łatwiej niż budować. Ponad to aby prawo osiągnęło swój skutek musi być egzekwowane. Wstępne obserwacje dowodzą, że organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie kwapią się zbytnio do realizacji tej ustawy.
Argumentacja za zabijaniem nie narodzonych ma swój wymiar międzynarodowy. Od lat jesteśmy straszeni "bombą demograficzną". Aby ją "rozbroić" postuluje się rozpowszechnienie przerywania ciąży i inne środki ograniczania liczby ludności. Jan Bilewicz tak pisał o tym zagadnieniu: "Od czasu opublikowania książki Paula Ehrlicha The Population Bomb (Bomba demograficzna) w 1968 r. aż do końca lat 70. powszechnie uważano, że szybki przyrost naturalny w krajach mniej rozwiniętych (w dalszej części artykułu będziemy używać skrótu KMR) stanowi problem i to problem poważny. >Każdego roku produkcja żywności w krajach słabo rozwiniętych pozostaje coraz bardziej w tyle za szybkim wzrostem liczby ludności i ludzie idą spać znowu trochę bardziej głodni<- pisał Ehrlich. Katastroficzne prognozy przewidywały, że bez względu na środki, jakie zostaną podjęte w latach 70. i 80., setki milionów ludzi umrą z głodu. Ludzkość stoi także, udowadniano, w obliczu braku miejsca do życia i braku surowców. (...) To przekonanie stało się programem dla niektórych krajów zachodnich i międzynarodowych organizacji, takich jak Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (PPF) czy różne agencje ONZ. Uznano, że ludzie w KMR nie znają sposobów kontroli urodzin i dlatego Zachód jest upoważniony czy nawet zobowiązany do zmiany ich prokreacyjnych zasad. Zaczęto nakłaniać rządy KMR (uzależniając od tego pomoc gospodarczą) do wprowadzania programów kontroli urodzin. (...) Coraz więcej ekspertów stwierdza, że nie ma żadnej bomby, żadnej eksplozji ani żadnego kryzysu. Nowy prezes Banku Światowego powiedział o KMR: >Ubóstwa tych obszarów nie można przypisywać szybkiemu wzrostowi ludności. Przyczyny ubóstwa wykraczają daleko poza zmiany demograficzne<. Lord Peter Bauer z London School of Economics stwierdza, że szybki wzrost ludności nigdy nie przeszkadzał ani nie przeszkadza w rozwoju gospodarczym czy to na Zachodzie czy w KMR. Od połowy XVIII w. ludność świata zachodniego wzrosła więcej niż 4-krotnie. Realne dochody na głowę w tym czasie wzrosły 5-krotnie. Większość tego wzrostu dokonała się, kiedy liczba ludności wzrastała równie szybko czy nawet szybciej niż w większości KMR. (...) Wzrost ludności może wręcz sprzyjać rozwojowi gospodarczemu, powiększa się bowiem rynek zbytu, (...). Przy dużej gęstości zaludnienia lepiej wykorzystana jest infrastruktura, a także łatwiejszy jest dostęp do informacji. (...) Czy zagraża nam klęska głodu? Obecnie cierpi głód ludność głównie w krajach afrykańskich: w Etiopii, Ugandzie, Tanzanii i kilku innych. W żadnym z tych krajów klęska głodu nie jest spowodowana brakiem ziemi. Takie klęski nie zdarzają się np. w gęsto zaludnionych krajach Dalekiego Wschodu. Są one, twierdzi Lord Bauer, odbiciem skrajnego zacofania gospodarczego tych krajów co z kolei spowodowane jest niewłaściwą polityką, polegającą na wyrugowaniu prywatnego handlu, prześladowaniu produktywnych społeczności, zwłaszcza etnicznych mniejszości, konfiskatą mienia dokonywaną na szeroką skalę, przymusową kolektywizacją, ograniczeniem napływu kapitału i importu sprzętu rolniczego, konfliktami społecznymi. (...) Colin Clark, były dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa Uniwersytetu w Oxfordzie, ocenia, że świat może wyprodukować żywności dla 35,1 mld. ludzi (tzn. 7 razy więcej niż żyje obecnie), zapewniając każdemu dietę przeciętnego Amerykanina. (...) Raj Krishna, indyjski ekonomista, ocenia, że same Indie są w stanie wyprodukować taką ilość żywności, która wystarczyłaby na pokrycie potrzeb całego świata. Indie są już obecnie jednym z wielkich eksporterów żywności. (...) Czy zabraknie miejsca? Wszyscy ludzie obecnie żyjący na świecie mogliby zamieszkać na terytorium stanu Teksas. Gęstość zaludnienia nie przekroczyłaby gęstości miasta Chicago. Tylko 1% ogólnej powierzchni USA zajmują miasta, w całym świecie około 3%. Większość obszaru Afryki i Ameryki Łacińskiej, a także duża część Azji - to obszary słabo zaludnione. Nawet gdyby ludność świata wzrastała w obecnym tempie przez następne dwa wieki, ziemia nadal pozostałaby w większości pusta, a ludzkie osiedla zajmowałyby niewielką część powierzchni lądów. Czy zabraknie w niej surowców? Nic nie wskazuje na to, że wyczerpią się Świadectwo ostatnich setek czy może nawet tysięcy lat pokazuje, że dostępność surowców wzrastała szybciej niż ludności - czyli innymi słowy - ceny surowców spadały wraz ze wzrostem ludności. (...) Rozwój gospodarczy i ogólne szczęście narodów KMR nie jest kwestią ich liczebnej wielkości, ale osobistych, kulturowych i politycznych czynników. Zależeć będzie nie od liczby dzieci, ale od postaw ludzi i polityki rządów. Z pewnością musimy zabiegać o rozwiązanie problemów, na które trafimy. >Pojawienie się problemu i jego rozwiązanie, mówi znany ekonomista Julian Simon, jest dla nas znacznie korzystniejsze niż nie pojawienie się tego problemu. Gdyby 8 tyś. lat temu ludność nie wzrosła liczebnie, spowodowałoby to, że zbieractwo i łowiectwo nie stałoby się przeżytkiem, jedlibyśmy teraz na obiad korzonki, jagody i dzikie króliki." (Jan Bilewicz, "Co się stało z bombą demograficzną?", w: "Niedziela", 22 III 1992 r.)
Rozdział o demografii napisałem tylko dlatego, że przeciwnicy prawno-karnej ochrony nie narodzonych często twierdzą, że sytuacja ludnościowa wymaga aby "aborcja" była legalna. Fakty jednak dowodzą czegoś przeciwnego - sytuacja demograficzna jest katastrofalna. Sprzeciw wobec legalnego zabijania nie narodzonych ma swą przyczynę w przesłankach moralnych: każdy człowiek ma prawo do życia a państwo winno ochraniać to prawo. Argumenty demograficzne w debacie na temat "aborcji" mają drugorzędne znaczenie i najlepiej jest nie wikłać się w dyskusje nad nimi.
Rozdział VII
Stanowisko Kościoła. Spis treści.
Kościół od samego początku potępiał zabijanie płodów ludzkich. Już w II w. po Chr. znajdujemy na ten temat wzmianki. Jeden z najstarszych dokumentów chrześcijańskich "Didache" ("Nauka Dwunastu Apostołów") zawiera następujące stwierdzenie: "Nie będziesz zabijał płodu przerywając ciążę, ani nie zabijesz narodzonego dziecięcia". Pisarz chrześcijański Tertulian (przełom II i III wieku n.e.) twierdził: "Uniemożliwienie porodzenia jest przyspieszeniem zabójstwa. Nie ma różnicy, czy ktoś uśmierca już życie narodzone, czy dopiero rodzące się, przecież wszelki owoc istnieje już w nasieniu". Św. Bazyli pisał ">Dzielenie włosa na czworo ukarany za morderstwo". Penitencjarz Kanon Hibernensus (675 r.) za zabicie nie narodzonego dziecka przewidywał 7 lat niedopuszczania do sakramentów i publiczną pokutę o chlebie i wodzie. "W średniowieczu, aczkolwiek wielu ojców Kościoła, na skutek ogólnego przeświadczenia, że dusza ożywia płód dopiero po kilku tygodniach, przyjmowało dość łagodne rozwiązanie przypadków dotyczących pierwszego okresu ciąży, to jednak nie było wśród nich rozbieżności co do tego, że przerywanie ciąży, nawet w pierszych dniach, stanowi obiektywnie grzech ciężki. Stąd potępienie takich czynów było jednomyślne. Takie stanowisko Kościoła potwierdzają poza tym liczne dokumenty z tego okresu, jak również synody. Tak np. Synod Moguncki z roku 847, powołując się na poprzednie synody, przerywanie ciąży uważał nie tylko za ciężki grzech, lecz i za bardzo poważne przestępstwo, które domaga się najsurowszej pokuty. Papież Grzegorz III (731-741) wydał specjalny dekret o pokucie, która winna być nakładana na kobiety dopuszczające się spędzania płodu. Papież zaś Stefan V (816-817) (...), stwierdzał w jednym z listów, że >Kto by zgładził życie poczęte, jest mordercą<" (ks. Wojciech Góralski, "Ochrona dziecka nie narodzonego w świetle doktryny i prawa Kościoła", w: "W obronie poczętego", Pelplin, 1991 r. s.132/133) Pokuty nadawane za tego typu zbrodnie były zwykle bardzo ciężkie. "Papież Stefan III (752-753) pisał do biskupa Lamberta o pewnej Hildegardzie, która pokutowała już 7 lat za spędzenie płodu. Papież zalecał biskupowi, by nie był zbyt łagodny wobec tej kobiety. Sam zaś uważał siebie za miłosiernego, pozwalając jej - po siedmiu latach ekskomuniki i pokuty - na czterokrotne w roku przystępowanie do komunii św. w wielkie uroczystości. Lecz reszte życia, polecał papież, winna przestępstwa matka ma spędzić w klasztorze mniszek." (Tamże, s.142) Czasami można spotkać twierdzenie, że Kościół zabronił aborcji dopiero w 1869 r. W tym roku Papież Pius IX usunął z prawa kanonicznego rozróżnienie na płód uformowany i jeszcze nieuformowany. Bez względu na to, w jakim okresie zostanie zbite dziecko kara jest jednakowa - ekskomunika. Nauka taka jest z wielką mocą i stanowczością jest potwierdzana przez współczesne nauczanie Kościoła. Papież Pius XII w przemówieniu do położnych w Rzymie 29 X 1951 r. powiedział: "Wszelka istota ludzka, nawet dziecko w łonie matki, otrzymuje prawo do życia bezpośrednio od Boga, a nie od rodziców czy od jakiejś społeczności lub władzy ludzkiej. A więc żaden człowiek, żaden autorytet ludzki, żadna wiedza, żadne >wskazania 26 listopada tego samego roku do członków stowarzyszenia "Fronte della Famiglia" powiedział: "Jeśli dla prawa świeckiego lub kościelnego i dla pewnych konsekwencji cywilnych lub karnych może mieć znaczenie rozróżnienie między różnymi etapami rozwoju życia narodzonego albo jeszcze nie narodzonego, to w prawie moralnym we wszystkich tych przypadkach chodzić będzie o ciężki i niedopuszczalny zamach na nietyklane życie ludzkie." Sobór Watykański II w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym >Gaudium et spes"Należy więc z największą troską ochraniać życie od samego jego poczęcia; spędzenie płodu jak i dzieciobójstwo są okropnymi przestępstwami" (nr 51) Z powodu rozszerzania się tego zjawiska i licznych głosów domagających się zalegalizowania "aborcji" Kongregacja Nauki Wiary wydała specjalny dokument poświęcony temu zagadnieniu. Czytamy w nim m.in. "Poszanowanie życia ludzkiego narzuca się nie tylko chrześcijanom. Tego bowiem domaga się również sam rozum ludzki, gdy czym jest osoba ludzka i czym być powinna. (nr 8) (...) Ani do społeczeństwa, ani do władzy publicznej, niezależnie od jej formy, w żaden sposób nie należy rezerwowanie tego prawa dla jednych, a zawieszanie go dla drugich. Wszelka dyskryminacja tego rodzaju (...) jest zawsze niegodziwa. To bowiem prawo nie wypływa z czyjegoś uznania, lecz je poprzedza, domaga się aprobaty, zaprzeczając je zaś, narusza się ścisłą sprawiedliwość. (nr 11) Jeśli powodu do dyskryminacji życia ludzkiego upatruje się w różnych jego okresach, to jest on na równi z innymi pozbawiony słuszności. Prawo do życia w całości przysługuje nawet najbardziej upośledzonemu starcowi, nie traci go ten, kto cierpi na nieuleczalną chorobę, tak samo pozostaje w mocy dla dziecka dopiero co zrodzonego, jak i dla człowieka dojrzałego. Niewątpliwie wszelkie życie ludzkie domaga się poszanowania już od momentu poczęcia. Skoro tylko jajeczko ulega zapłodnieniu, rozpoczyna się życie, które nie należy już ani do ojca, ani do matki, ale do nowej żyjącej istoty ludzkiej, która rozwija się dla siebie samej. I nigdy nie stanie się ludzką, jeśli już wtedy nią nie była. (nr 12) (...) W przypadku zaś przerywania ciąży sam rezygnacja z karania wydaje się przynajmniej oznaczać, że prawodawca nie uważa już przerywania ciąży za przestępstwo przeciw życiu ludzkiemu, gdyż zabójstwo zawsze spotyka się z karą. (...) Życie jednak dziecka ma przewagę nad wszelką opinią i dla odebrania jemu życia nie można powoływać się na wolność myśli. (nr 20) (...) Prawo ludzkie niekiedy może zaniechać kary, lecz nie może uznać za uczciwe i sprawiedliwe tego, co przekracza prawo naturalne, ponieważ sama ta sprzeczność wystarczy, żeby jakieś prawo przestało być prawem. (nr 21) Cokolwiek prawa cywilne stanowią w tej sprawie, powinno być najzupełniej pewne, że człowiek nigdy nie może być posłuszny prawu, które samo w sobie jest niemoralne, a to zaistniałoby, gdyby prawo przyjęło zasadniczo godziwość spędzania płodu. Oprócz tego nie można być ani uczestnikiem na rzecz tego prawa, ani nawet oddać w tym celu swego głosu. Co więcej, nie wolno także współpracować w stosowaniu takiego prawa. Jest niedopuszczalne stawianie np. lekarzy i służby zdrowia w sytuacji bliskiej współpracy w przerywaniu ciąży; a przeto w konieczności wyboru między prawem Bożym a swoją sytuacją zawodową. (nr 22)" ("Deklaracja o przerywaniu ciąży", 1974 r.) Ta sama Kongregacja w "Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania" z 1987 r. stwierdza: "Jako konsekwencja szacunku i opieki należnej dziecku, które ma się narodzić, począwszy od momentu jego poczęcia, prawo powinno przewidzieć odpowiednie sankcje karne za każde dobrowolne pogwałcenie jego praw." Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. stwierdza: "Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa" (kan. 1398) Papież Jan Paweł II wielokrotnie zbierał głos w tej sprawie. W homilii podczas mszy św. w Waszyngtonie 7 X 1979 r. powiedział: "Będziemy zawsze stawać w obronie, kiedy życie ludzkie będzie zagrożone. Kiedy będzie atakowana świętość życia przed narodzeniem, będziemy się temu przeciwstawiać i głosić, że nikt nie ma władzy niszczenia nie narodzonego życia." Na Jasnej Górze 19 VI 1983 stwierdził: "Nigdzie indziej Bóg nie uobecnia się we właściwym sobie działaniu wobec człowieka tak radykalnie i nigdzie indziej nie ujawnia się wobec człowieka tak namacalnie, jak w stwórczym działaniu, czyli jako Dawca daru życia ludzkiego. Stąd stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności" W Radomiu 4 VI 1991 r. powiedział: "Do tego cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza się inny wielki cmentarz: Cmentarz nienarodzonych, cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby im zabrano życie zanim jeszcze się narodzą. A przecież już miały to życie, już były poczęte, rozwijały się pod sercem swych matek, nie przeczuwając śmiertelnego zagrożenia. A kiedy już to zagrożenie stało się faktem, te bezbronne istoty ludzkie usiłowały się bronić. Aparat filmowy utrwalił tę rozpaczliwą obronę nienarodzonego dziecka w łonie matki wobec agresji. (...) Korzeń dramatu - jakże bywa on rozległy i zróżnicowany. Jednakże i tutaj ta ludzka instancja, te grupy, czasem grupy nacisku, te ciała ustawodawcze, które >legalizująwolno zabijać<, a nawet>trzeba zabijać<, tam gdzie trzeba najbardziej chronić i pomagać życiu?"
9 VI tego samego roku w Warszawie wyraził swoją wdzięczność obrońcom życia: "Pragnę podziękować równocześnie wszystkim polskim duszpasterzom oraz wielu, bardzo wielu braciom i siostrą pośród polskiego laikatu, którzy wszystkie swoje siły doniosłej sprawie obrony życia nienarodzonych. Chodzi o przezwyciężenie wielkiego zła, które w związku z permisywną ustawą z roku 1956 legalizującą pozbawienie życia dzieci nienarodzonych rozprzestrzeniło się w polskim społeczeństwie. Dziękuję za inicjatywy parlamentarne, zmierzające do zabezpieczenia życia ludzkiego od chwili poczęcia w łonie matki. Jasne stanowisko praw jest nieodzowne, aby mógł dokonywać się również gruntowny proces nawrócenia. Trudno bowiem o właściwą działalność wychowawczą czy duszpasterską, gdy prawo temu przeszkadza. To, co >legalnemoralnie dozwolone<".
16 VIII 1993 r. w Denver w USA zaapelował: "Ameryko! Broń życia, abyś mogła żyć w pokoju i harmonii" To samo zapewne można odnieść do Kraju nad Wisłą.
Biskupi polscy wielokrotnie zabierali głos w sprawie niewinnej śmierci nie narodzonych dzieci. Tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego z 26 VIII 1956 r.zawiera zobowiązanie: "Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady! Przyrzekamy Ci z oczyma utkwionymi w Żłóbek Betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia." Wiele razy o tym bolesnym zagadnieniu mówił Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński.
"Wartość życia ludzkiego jest niezależna od stopnia rozwoju tego życia. Nawet przed narodzeniem istotowa wartość człowieka jest równie wielka jak po urodzeniu. (...) Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możność dysponowania i przesądzania o życiu ludzkim, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią." (Jasna Góra, 2 XII 1956 r.)
"Nieraz mówi się, że to jest zabójstwo. To jest więcej niż zabójstwo. Jest to ugodzenie w dar Boży, w dzieci Boże, a więc można powiedzieć, że jest to rodzaj bogobójstwa. Każdy, kto podnosi rękę na kształtujące się pod sercem matki dziecię, wyciąga dłoń przeciwko woli Boga i mocy Stwórcy, Ojca dziecięcia, które ma na sobie znamię dziecka Bożego. I chociaż człowiek Bogiem nie jest, ale możemy powiedzieć: jest synem Bożym. Ugodzenie więc w człowieka rodzącego się jest ugodzeniem w dziecię Boże. (...) Unikajmy złudzeń. (...) Nie ma spędzania płodu, jest zabójstwo! I jeżeli dzisiaj lekarze mówią Wam inaczej, to trzeba im powiedzieć >lekarzy, ulecz samego siebie<. Jeżeli dzisiaj niecne praktyki najrozmaitszych instytucji tak zwanego>świadomego macieżyństwau i dla Narodu polskiego. Zaznacza się tu wielka rozbieżność między nauką Ewangelii i wiarą naszego Narodu a praktyką moralną! Trzeba tę rozbieżność zlikwidować, by Naród nasz był obrońcą życia Narodu i to mocami Ewangelii." (Jasna Góra, 26 VIII 1974 r.)
"Tam, gdzie Bóg powiedział: żyj - tam człowiek nie ma prawa powiedzieć: umieraj; nie ma prawa przeciwstawiać się Bogu i przerywać dziejów, zapoczątkowanych przed wiekami dla nowego istnienia. Jest to uzurpacja i zuchwalstwo, a jeśli zostaje dokonane, jest zwykłą zbrodnią. Chociaż ludzie boją się tego określenia, w rzeczywistości jest to zabójstwo człowieka." (Warszawa, 9 III 1975 r.)
"Prawa człowieka nie są więc przez nikogo nadane. Nie są nadane przez rodziców, którzy działają wprawdzie na rzecz nowego życia, lecz nie mają prawa kłaść mu kresu. Wszelkie działania przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawić życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi mieć więc ona swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie, gdy przed nim staną ci, którymi posłużył się, aby je przekazać." (Warszawa, 11 I 1976 r.)
"Biskupi za mało mówią o przerywaniu ciąży! Jest to - sądzę - nie tylko jakaś satysfakcja, ale bolesny temat, którego tutaj nie zdołamy wyczerpać. Okazuje się, jak podstawowe prawa Boże, rządzące poczęciem, życiem, rozwojem i zadaniami człowieka, są nieśmiertelne; jak jedynym obrońcą człowieka we współczesnym świecie jest tylko Kościół Rzymsko-Katolicki. Dotąd nie mogliśmy liczyć nawet na współpracę lekarzy, chociaż niejednokrotnie do nich się odwoływaliśmy. Nie mogliśmy liczyć na współpracę polityków, nawet katolickich, którzy nie mieli odwagi stawiać spraw tych wyraźnie." (Warszawa, 22 I 1976 r.)
Metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła 10 II 1974 w Krakowie powiedział: "Największą tragedią naszego społeczeństwa, naszego narodu, jest śmierć ludzi, którzy się jeszcze nie narodzili, poczętych i nienarodzonych. Nie wiem, czym zapłacimy wobec historii za te straszliwe zbrodnie. Ale jest rzeczą oczywistą, że to nie może minąć bez konsekwencji. Tak jak nie minęły bez konsekwencji straszliwe grzechy narodu naszego w wieku XVIII - zapłaciliśmy za to - tak nie mogą zniknąć bez konsekwencji grzechy naszego stulecia, które się spełnia tak bezmyślnie i tak programowo."
W odezwie biskupów polskich w sprawie referendum nt. prawnej ochrony życia nienarodzonych. Tak czytamy: "Odwoływanie się w tym względzie do opinii publicznej obywateli wydaje się na pierwszy rzut oka uzasadnione: to my przecież decydujemy demokratycznie o tym, jakie mają być nasze prawa! W tym przypadku jest to jednak zapatrywanie z gruntu fałszywe. Istnieją bowiem prawa, których człowiek nie ustanowił i dlatego ich również zmieniać nie może. U podstaw wszystkich praw przyrodzonych człowieka znajduje się niezbywalne prawo do życia i to od chwili poczęcia. Ma ono swoje źródło w Bogu - Dawcy wszelkiego życia. Na temat tego prawa nie można proponować żadnego referendum. Do referendum można się uciekać tylko w obrębie praw stanowionych przez ludzi." (Warszawa, 2 V 1991 r.)
21 XI 1991 r. Episkopat Polski Wystosował "List pasterski o miłości małżeńskiej oraz o prawie wszystkich dzieci poczętych do życia" Czytamy w nim m. in. "Nie pozwólmy sobie narzucić lansowanego przez obrońców aborcji poglądu, jakoby dobro matki wymagało nieraz uśmiercenia jej dziecka. Ponieważ nawet w tych bardzo wyjątkowych przypadkach, kiedy ciąża zwiększa zagrożenie dla życia matki. mądry lekarz stara się uratować i matkę i dziecko - i zazwyczaj tak jest, że ratowanie matki zwiększa szanse na to, że również dziecko będzie żyło. Straszny byłby ten świat, gdyby solidarność z matką domagała się niekiedy zabicia jej dziecka, albo gdyby solidarność z dzieckiem musiała się niekiedy wiązać z bezdusznością wobec matki. Na szczęście jest odwrotnie. Komu naprawdę zależy na tym. aby ludzkie dzieci nie były zabijane, ten stara się zrozumieć różne dramaty, jakich może doświadczać matka poczętego dziecka i włącza się w konkretną pomoc takim matkom. Z drugiej zaś strony: Komu naprawdę zależy na dobru kobiety, ten będzie się starał jej pomóc nie przeciwko dziecku, ale wraz z nim. (...) Uważamy za rzecz oczywistą i wykluczającą wszelkie dwuznaczności i kompromisy, że dziecko poczęte powinno się cieszyć ochroną prawa. (...) Tysiące nieszczęśliwych kobiet, które zostały kiedyś namówione do uśmiercenia własnego dziecka i które do dziś nie mogą tego odżałować, są najbardziej miarodajnymi świadkami, że umożliwienie kobiecie aborcji jest najłatwiejszym sposobem odmówienia jej prawdziwej pomocy. (...) Domagamy się prawnej ochrony dziecka poczętego, bo prawo jest ważnym czynnikiem kształtowania społecznych postaw i obyczajów. (...) Otóż obowiązująca od ponad 35 lat ustawa aborcyjna dokonała i nadal dokonuje dosłownie spustoszeń w naszych poglądach i postawach. Najwyższy czas, żeby prawo, mające tak straszliwie negatywny wpływ na nasze społeczne postawy, zastąpić prawem dobrym, które będzie nam pomagało ukształtować postawy pozytywne wobec dziecka poczętego. (...) Fundamentem wszelkiej autentycznej demokracji jest uznanie najbardziej podstawowego prawa każdej istoty ludzkiej, mianowicie prawa do życia. Nie budujmy naszej demokracji na piasku subiektywnych ludzkich opinii. Jakże możemy stać się sprawiedliwym i demokratycznym społeczeństwem, jeżeli nasze prawa będą przeciwne nawet przykazaniu >Nie zabijajnsus społeczny co do spraw najbardziej elementarnych, a jego brak stanowi dla demokracji zagrożenie. Czyżby prawo do życia miało być wyłączone z tych spraw najbardziej elementarnych, które nie podlegają demokratycznemu głosowaniu? Czyżby to do ludzi należało decydowanie o tym, kto jest istotą ludzką? Czy demokratyczne głosowanie może rozstrzygnąć o tym, którym ludziom przyznać, a którym odmówić prawa do życia? Niechże się zastanowią różni >obrońcy demokracji<, czy legalność takiego bezprawia, że ludzie silni mogą bezkarnie zabijać ludzi słabych, nie uderza w same fundamenty demokracji?"
Stanowisko Kościoła warto znać choćby z tej przyczyny, że niektórzy twierdzą, iż dawniej Kościół dopuszczał przerywanie ciąży. Negatywne stanowisko w tej materii miało się pojawić dopiero w XIX w!
Np. Tadeusz Boy-Żeleński w "Piekle kobiet" przytacza rzekomą wypowiedz św. Augustyna "Nie jest dzieciobójczynią ta, która sprowadza poronienie, zanim dusza wstąpi w ciało". Tak o tym zagadnieniu pisał o. Jacek Salij OP: "Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zdania takiego św. Augustyn nigdy nie napisał." (Jacek Salij OP, "Pytania nieobojętne", >W drodze<, Poznań, 1986 r. s. 224)
Taką samą wartość posiada książka Jane Hurst "Historia aborcji w Kościele katolickim" wydana przez feministki polskie w 1991
Rozdział VIII
Manipulacje w massmediach. Jak prowadzić dyskusję. Spis treści.
Zwolennicy legalnego uśmiercania nie narodzonych posiadają przytłaczającą przewagę w dostępie do środków masowego przekazu. Swoją pozycję wykorzystują do "wyciszania" (tzn. do zatajania przed opinią publiczną) faktów niekorzystnych dla swoich poglądów. Taki stan rzeczy umożliwia im wpływanie na opinie poglądy społeczeństw w liczący się sposób. W swej walce propagandowej dopuszczają się wielu świadomych i celowych manipulacji. Wymownym świadectwem tych kłamstw jest relacja dr Bernarda Natansona - amerykańskiego żyda agnostyka. Był on jednym z założycieli organizacji (NARAL) powołanej do zmiany amerykańskiego ustawodawstwa chroniącego życie poczęte. "Byliśmy maleńką grupką z budżetem 7500 dolarów w pierwszym roku naszej działalności i (...) trzeba było wtedy dużej dozy zuchwałości, aby tylko mówić o zmianie ustawy zakazującej przerywania ciąży (aborcję). Gdyby przeprowadzono wówczas reprezentatywną ankietę, chyba 99,5% Amerykanów wypowiedziałoby się przeciwko nieograniczonej, legalnej aborcji. Ale my, ta niewielka grupa o maleńkim budżecie, licząca 4 zaangażowanych członków, osiągnęliśmy w krótkim czasie 2 lat to, że istniejąca od 140 lat ustawa zabraniająca aborcja w Stanie Nowy Jork została zniesiona i w ten sposób Nowy Jork stał się stolicą sztucznych poronień w Ameryce. Trzy lata później (1973 r - przyp. W.O.) przekonaliśmy Sąd Najwyższy i została podjęta haniebna decyzja, która zalegalizowała aborcję we wszystkich 50 stanach. Jak więc dokonaliśmy tego? Bardzo ważne jest (...) zrozumienie, jakie taktyki stosowano przy tym, gdyż te same taktyki z mniejszymi lub większymi zmianami stosuje się w całym zachodnim świecie. (...) Nasza grupa NARAL wiedziała w roku 1968, że starannie przeprowadzenie uczciwej ankiety co do opinii Amerykanów na temat przerywania ciąży oznaczałoby dla nas jasną, druzgoczącą klęskę. A więc zadziałaliśmy następująco: do środków masowego przekazu, a przez nie do społeczeństwa przekazywaliśmy liczby z objaśnieniem, że przeprowadziliśmy ankiety i że faktycznie 50 lub 60% Amerykanów jest za legalizacją przerywania ciąży. Była to naturalnie bardzo korzystna i przynosząca sukcesy >taktyka samospełniających się proroctw<. Bo gdy dostatecznie długo wmawiać amerykańskiej opinii publicznej, że wszyscy są za legalizacją aborcji, to z czasem automatycznie każdy był za przerywaniem ciąży. Niewielu ludzi chce należeć do mniejszości. Była to jedna z naszych bardzo skutecznych praktyk: stosowanie zmyślonych, dwuznacznych ankiet i chciałbym poradzić moim słuchaczom, żeby byli bardzo ostrożni i krytyczni w stosunku do wszystkich ankiet, o których czytają w prasie lub słyszą o 6 rano w wiadomościach telewizyjnych. Jest to, jak już powiedziałem, taktyka jeszcze dzisiaj stosowana przez ruchy na rzecz aborcji.
Wiedzieliśmy również, że jeśli dostatecznie udramatyzujemy sytuację, wówczas wzbudzimy dość sympatii, by >sprzedaćo przekazu, to liczba: 1 milion. A powtarzając wielokrotnie kłamstwo, dość często przekona się opinię publiczną. (...) Wiedzieliśmy także, że liczba kobiet zmarłych w USA rocznie podczas nielegalnych zabiegów zawierała się między 200 a 250. Liczba, którą stale powtarzaliśmy i przekazywaliśmy do publikacji, to 10000 (dziesięć tysięcy). Liczby te zaczęły formować świadomość społeczną w Ameryce i były one najlepszym środkiem, by przekonać amerykę, że trzeba znieść ustawy antyaborcyjne. (...) Jedną z taktyk, które stosowaliśmy, by przekonać opinię publiczną, było twierdzenie, że gdy zakazuje się aborcji, przeprowadza się dokładnie tyle samo sztucznych poronień, tyle, że nielegalnie. To po prostu nieprawda! (...) Przed dopuszczeniem aborcji mieliśmy 100000 sztucznych poronień, natomiast dziś (1982 r. - W. O.) mamy 1.55 mln I odwrotnie: gdybyśmy teraz zakazali aborcji, nie mielibyśmy już 1,55 mln, lecz doszliśmy z powrotem do 100000. (...) Od czasu legalizacji aborcji w Ameryce poczucie odpowiedzialności w dziedzinie seksu zmniejszyło się. Skok ze 100000 na 1,55 mln pokazuje jasno, że w USA stosuje się aborcję jako główny środek kontroli urodzin. (...) Były jeszcze dwie inne metody kluczowe, których używaliśmy w naszej propagandzie na rzecz aborcji. Jedną z nich było zaprzeczanie i ukrywanie wszystkich dowodów naukowych na to, że życie zaczyna się od poczęcia, że to, co się znajduje w macicy, jest człowiekiem, osobą, która wymaga wszelkiej możliwej ochrony i zabezpieczenia takiego, jakim my sami się cieszymy. Trzecią taktyką było zawładnięcie przez nas mass-mediów. Była to przypuszczalnie najważniejsza kluczowa metoda w całej kampanii." Autor tych słów jest obecnie gorliwym obrońcą życia nie narodzonych. Jest autorem słynnego filmu "Niemy krzyk" przestawiającego zabieg "przerwania ciąży". "Nakręciłem ten film, aby pokazać czym naprawdę jest przerywanie ciąży. Jestem odpowiedzialny za 75 tysięcy sztucznych poronień wykonywanych w prowadzonej przeze mnie klinice. Lecz obecnie nawróciłem się na stronę obrony życia. Nie jestem ciemniakiem ani człowiekiem prymitywnym. Nie jestem katolikiem ani protestantem. Jestem Żydem i w dodatku kompletnym ateistą. Moje nawrócenie nie jest podyktowane ani motywami religijnymi ani etycznymi: jest ono wyłącznie naukowe i technologiczne. Po prostu doszedłem do wniosku, że nie ma żadnej różnicy między 12-tygodniowym a 28-tygodniowym płodem. Powinny być traktowane kompletnie tak samo. Dokonanie zabiegu przerywania ciąży jest dzieciobójstwem. Zabijany płód doznaje takich samych cierpień jak dorosły torturowany skazaniec."
Dla zalegalizowania "aborcji" w USA posłużył przypadek Jane Roe (właściwie Norma McCorvey). Była w ciąży i twierdziła, że stało się to w wyniku zbiorowego gwałtu jakiego rzekomo padła ofiarą. Proaborcyjnie nastawieni prawnicy zajęli się tą sprawą doprowadzając do precedensowego orzeczenia Sądu Najwyższego legalizującego "aborcję". Przypadek ten oddziaływał na serca i emocje opinii publicznej gdy przedstawiano ją jako ofiarę prawa zakazującego "przerywania ciąży". We wrześniu 1987 r. wyznała jednak że 14 lat wcześniej kłamała. "Zaszłam w ciążę w wyniku miłości. Byłam za biedna aby wyjechać z Teksasu do innego stanu gdzie aborcja był już zalegalizowana. Twierdząc, że zostałam zniewolona w gwałcie zbiorowym sądziłam, że będę mogła uzyskać wyjątek w prawie Teksasu." Wypadek, tak bardzo rozdmuchany przez proaborcyjne media, a którym posłużono się do wymuszenia legalizacji "aborcji" okazał się fikcją, kłamstwem, które wstrząsnęło Ameryką. Ukazywanie ofiary gwałtu wzbudza litość. W połączeniu tego przypadku z odmową przez prawo danego kraju pozwolenia na zabicie poczętego w jego wyniku dziecka wywołuje u odbiorców poczucie, że prawo to jest okrutne i niesprawiedliwe. Uniemożliwia ono bowiem pokrzywdzonej ofierze "usunięcie następstw przestępstwa" którego padła ofiarą.
Niemalże w identyczny sposób chciano doprowadzić do zalegalizowania "aborcji" w Irlandii w 1992 r. Przypadek 14-letniej (podobno) zgwałconej irlandki posłużył za okazję do zmasowanego ataku polityków i mediów "europejskich" na irlandzkie prawo chroniące życie nie narodzonych. Tytuły prasowe krzyczały: "Europa nie może pozwolić" ("Gazeta Wyborcza" 21 II 1992), "Czy irlandzka tragedia otrzeźwi naszych dogmatyków?" ("Polityka" 29 II 1992) Jak Europa długa i szeroka dało się słyszeć okrzyk: >zabić to dziecko i zalegalizować aborcję w Irlandii<. Nikt z "autorytetów europejskich" nie stanął w obronie tego niewinnego dziecka. Nikt nie domagał się surowego ukarania sprawcy tego gwałtu. Nie dowiedzieliśmy się nawet, czy rzeczywiście doszło go gwałtu i czy komukolwiek prokuratura irlandzka postawiła taki zarzut. Gdy owa irlandka wyjechała do Anglii celem przerwania ciąży "Gazeta Wyborcza" (4 III 1992) artykuł i tym zatytułowała "Podróż do wolności". Mogliśmy w nim przeczytać: "Według najnowszych sądarzy, Iralandczycy, którzy dziewięć lat temu opowiedzieli się w referendum za zakazem aborcji, obecnie skłonni byliby głosować za legalizacją przerywania ciąży w szczególnych przypadkach, np. gdy jest ona skutkiem gwałtu lub kazirodztwa." W przeprowadzonym jesienią 1992 r. referendum w tej sprawie ponad 2/3 głosujących opowiedziało się przeciwko legalizacji "aborcji" w jakichkolwiek okolicznościach. Jacek Bartyzel tak pisał: "Dramat zgwałconej 14-letniej dziewczynki został z całym cynizmem wykorzystany przez mafię aborcyjną nie tylko do zamiaru unicestwienia jednego konkretnego życia, ale do akcji mającej na celu zmuszenie ostatniego w Europie państwa wiernego normom moralnym europejskiej cywilizacji do kapitulacji przed >nowoczesnąmieci." ("Oświecona zookrcja" w: "Nowy Świat" z 6 III 1992)
28 III 1991 r. "Gazeta Wyborcza" opublikowała wyniki "sondarzu" przeprowadzonego przez CBOS o zakazie "aborcji". Wynika z niego, że 59% Polaków jest z zezwoleniem na "aborcję" a 33 % przeciw, 8% nie miało w tej materii opinii. W kwietniu 1991 r. opublikowano wyniki konsultacji społecznych nad senackim projektem ustawy o prawnej ochronie życia poczętego. Zostały one przeprowadzone na życzenie Sejmu RP. Na ponad 1,7 mln osób biorących w nich udział 89% udzieliło poparcia senackiemu projektowi a tylko 11% wyraziło sprzeciw wobec tej ustawy. Przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu bp. Adam Lepa tak podsumował toczącą się w naszym kraju debatę o ochroni życia nienarodzonych: "Odnoszę raczej wrażenie, że jest to raczej ostra i hałaśliwa kampania propagandowa, prowadzona przede wszystkim w duchu proaborcyjnym. Powiem więcej: obecnie społeczeństwo nasze poddawane jest na tym odcinku bezwzględnym działaniom propagandowym z zastosowaniem niebezpiecznej zasady nie przebieraniu w środkach. Wszystko wskazuje na to, że jest to jeszcze jedna wielka manipulacja, obliczona na naiwność milionowych rzesz katolików w Polsce. Szczególnie niechlubną rolę spełniają tu niektórzy dziennikarze radia i telewizji, a także części prasy. Zrobili oni już wszystko, aby przekonać katolickie społeczeństwo, że obowiązuje w ich redakcjach klimat proaborcyjny. Stosuje się przy tym metody z dawnego, skompromitowanego przecież arsenału, jednakże w wyraźnie mniej subtelnej formie. Pokazuje się nam coraz grubsze nici, zakładając, że >ciemnogród katolicki (za "Nowym Światem" z 29 XII 1992)
Proaborcyjna propagadna kreuje swoisty obraz rzeczywistości odmienny od prawdziwego. Prowadząc dyskusję na ten temat nie możemy dać się złapać w pułapkę pojęć i poglądów wytworzonych przez tą propagandę. Od samego początku należy uważać, żeby używać takich sformułowań i tak prowadzić logikę dyskusji, aby nie dać się "złapać" na argumenty z ich pokrętnego rozumowania. Nie powinno używać się słów "aborcja", "zabieg" czy "przerywanie ciąży" ale zabójstwo, morderstwo, pozbawienie życia. Nie należy nigdy mówić, że jest się przeciwko aborcja ale za życiem. Nie jesteśmy za karaniem ale za prawną ochroną życia. Nie za "wprowadzeniem" prawnej ochrony ale za jej "przywróceniem". W odniesieniu do nie narodzonego nie mówić bezosobowo "płód" ale dziecko, >onoa, płatny zabójca. Nie należy dać się wciągnąć w dyskusje o rzekomych związkach tego problemu z antykoncepcją lub karą śmierci. Są to odrębne zagadnienia i nie należy ich mieszać. Należy ciągle podkreślać i nieustannie wracać do naukowo pewnego faktu, że życie zaczyna się w chwili poczęcia. Trzeba przypominać i ukazywać w jak okrutny sposób są pozbawiane życia nie narodzone dzieci i jak bardzo wtedy cierpią.
BIBLIOGRAFIA. Spis treści.
Carlo Casini, "Obrona życia w dzisiejszej Europie", Warszawa, 1992;
Alicja Grześkowiak, "Matka i jej dziecko. Macierzyństwo a prawo karne", Warszawa, 1992;
Janusz Gula, Tadeusz Styczeń SDB, "W obronie człowieka nie narodzonego", Rzym, 1986;
Norbert Martin, Renate Martin, "Ochrona życia nienarodzonego ze strony państwa" Warszawa 1992;
Kongregacja Nauki Wiary, "Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania", Rzym, 1987;
Abp. Kazimierz Majdański, Tadeusz Styczeń SDS, Andrzej Szostek MIC, "O cywilizację życia", Warszawa, 1992;
Paweł Milcarek, "Zagadnienie sztucznego poronienia", Warszawa, 1992;
"Nienarodzony miarą demokracji", red. Tadeusz Styczeń SDS, Lublin, 1991;
"O ochronie prawnej dziecka poczętego. Dysputa nad projektem." Warszawa, 1989;
Beata Ostrowicka, "Aborcja w świetle filozoficznych koncepcji życia", Kraków, 1992;
Papieska Rada D/S Rodziny, "W służbie życiu. (Instrumentum laboris)", Warszawa, 1991;
"Prymas Polski w obronie życia", Warszawa, 1982;
Jacek Salij OP, "W ćwierćwiecze ustawy o przerywaniu ciąży", Warszawa, 1980;
Michel Schooyans, "Aborcja a polityka", Lublin, 1991;
Michel Schooyans, "Medycyna i prawo sojusz czy zmowa w sprawie dziecka nie narodzonego?", Warszawa, 1992;
Tadeusz Ślipko SJ, "Za czy przeciw życiu. Pokłosie dyskusji", Kraków-Warszawa, 1992;
Święta Kongregacja do Spraw Wiary, "Deklaracja o przerywaniu ciąży", Watykan, 1974;
Jean Toulat, "Sztuczne poronienie. Wyzwolenie czy zbrodnia?", Paris, 1978;
"W imieniu dziecka poczętego", red. Jerzy Gałkowski i Janusz Gula, Rzym-Lublin, 1988;
"W obronie poczętego", red. Marian Kallas, Pelplin, 1991;
Barbara Willke, Jack Willke, "Aborcja. Pytania i odpowiedzi" Gdańsk, 1990;
* Kinga Wiśniewska-Roszkowska, "Ciąża - nowy człowiek. Radość czy tragedia?", Warszawa, 1991;