II. SZTUKA
ARCHAICZNA
Przed potopem.
Sumerowie
budują świątynie.
Rzeźba Sumeru
Przed potopem
Tytuł tego rozdziału nie jest wcale banalną przenośnią. Potop mezopotamski był wydarzeniem zanotowanym w starożytnych kronikach tego kraju. Wylewy Eufratu i Tygrysu były zjawiskiem częstym, ten jednak musiał przybrać olbrzymie rozmiary, skoro stał się dla starożytnych wydarzeniem tak pamiętnym, że został uznany za główną cezurę ich historii. O tysiąc lat młodsza „Lista królów" wprowadza podział na władców panujących przed potopem i po nim (por. s. 26).
Nie znaleziono jednak pewnych śladów tego kataklizmu, który musiał mieć widocznie zasięg lokalny. Rozwój cywilizacji nie tylko nie został przerwany, ale wydaje się, że nawet nie uległ zahamowaniu.
Z punktu widzenia współczesnego historyka ważniejszym od potopu wydarzeniem było oczywiście pojawienie się pisma, dzięki któremu możemy lepiej poznać życie tamtych czasów. Otóż najstarsze tabliczki pokryte pismem pochodzą 7 końca IV tysiąclecia p.n.e. .'Najdawniejsze kultury Międzyrzecza, o których w tym rozdziale będziemy mówić, są więc, według tradycji — przedpotopowe, a według dzisiejszych kryteriów naukowych — prehistoryczne, tj. pozbawione dokumentów pisanych. Mamy więc w pełni uzasadnione prawo potraktować je osobno.
Mówiliśmy już w poprzednim rozdziale o warunkach życia pierwotnych osadników i o tym, jak stopniowo, dzięki ich wytrwałej pracy, Międzyrzecze stało się najbardziej żyzną, obok Egiptu, krainą Bliskiego Wschodu. Fascynujące zmagania bezimiennych ludów z przyrodą ułożyły fundament, na którym następne pokolenia zbudowały jedną z największych kultur w starożytnych dziejach ludzkości. Rzecz prosta, naiwnością byłoby szukać w najstarszych zabytkach pierwiastków przyszłego rozkwitu. Kraj mógł zapewnić mieszkańcom środki do życia, a nawet dobrobyt, ale tylko przy wytężonej i zorganizowanej pracy; ich zdolności mogły się więc rozwinąć wcześniej i w wyższym stopniu niż w okolicach bardziej przyjaznych człowiekowi, gdzie życie nie stawiało tak wysokich wymagań.
Najstarsze kultury rolnicze powstały zapewne w górzystych okolicach dzisiejszej południowo--wschodniej Turcji i zachodniego Iranu; w VII i VI tysiącleciu p.n.e. pojawiają się w północnej Mezopotamii kultury Dżarmo i Hassuna. Znana jest już ceramika, z gliny buduje się domy, lepi figurki. Najważniejsze jednak jest pojawienie się rolnictwa, które wykorzystuje opady deszczowe. Na południu Międzyrzecza, gdzie uprawa ziemi wymagać będzie prac irygacyjnych, rolnictwo rozpowszechni się dopiero po upływie tysiąclecia.
O bardziej ambitnej sztuce możemy w zasadzie mówić dopiero ok. połowy VI tysiąclecia p.n.e. Wysiłki rolników doprowadziły już do pewnego polepszenia warunków życia, a tym samym pozwoliły im poświęcić część czasu na zajęcia nie związane bezpośrednio z produkcją żywności.
Już nieco wcześniej niektóre naczynia zdobione są nacięciami czy ornamentem malowanym, zawsze
6 — Sztuka Mezopotamii
80
81
jednak bardzo prostym. Teraz dopiero pojawiają się wyszukane motywy geometryczne, a przede wszystkim dekoracja figuralna (tzw. ceramika Sa-marra — od nazwy miejscowości nad środkowym Tygrysem). Pasy zapełnione krzyżykami, trójkątami, kwadratami i rombami w rozmaitych kombinacjach, zygzaki i meandry biegną dokoła naczyń różnych kształtów. Najciekawsze kompozycje spotykamy jednak na talerzach. Te starannie wykonane naczynia zdobione są, po raz pierwszy w dziejach Mezopotamii, wizerunkami ludzi i zwierząt. Przyglądając się im, nietrudno dojść do wniosku, że forma niefiguratywna wyprzedza tu sztukę przedstawiającą. Stylizacja panuje niepodzielnie: sylwetki układają się w motywy geometryczne, a wtórnie dopiero wyrażają jakąś treść, dosyć zresztą, nieuchwytną, być może nie tylko dla nas, ale i dla samych artystów. Tak np. cztery postaci kobiet z rozwianymi włosami układają się w kształt swastyki — pradawnego symbolu słońca (ii. 1). Te bardzo schematyczne sylwetki kobiet mają tylko po trzy palce u każdej ręki. Artysta o nastawieniu natu-rałistycznym nigdy by w ten sposób nie zdeformował rzeczywistych kształtów, nawet stosując uproszczenia. Malarz ceramiki Samarra natomiast sprowadza formę figuralna do znanych sobie motywów geometrycznych.
Co jednak najbardziej uderza w kompozycji tego malowidła, to nieodparte wrażenie ruchu wirowego, oddane przy tym w sposób bardzo prosty, przez rozwiane włosy postaci i biegnący wokół krawędzi talerza rząd zwierząt (chyba skorpionów), który zajmuje miejsce meandra czy innego ornamentu geometrycznego. Ruch, wyrażony tak sugestywnie, świadczy o wielkim wyczuciu plastycznym i zdol-
ności do komponowania form abstrakcyjnych. Sztuka istniała już wcześniej, tu jednak spotykamy dzieło sztuki.
Tendencje artystyczne malarzy ceramiki Samarra są jeszcze wyraźniej widoczne, gdy porównamy różne redakcje jednego motywu geometrycznego na dwu innych talerzach (ii. 2). Na pierwszym kwadrat i cztery trójkąty tworzą kształt zbliżony do krzyża maltańskiego. Kompozycja jest ściśle symetryczna i linearna, wewnątrz brązowych figur pozostawiono rzędy małych trójkącików w kremowym kolorze tła. Tylko cztery małe wizerunki węży przy krawędzi talerza odbiegają od ściśle geometrycznej dekoracji, która wygląda jak rysunek techniczny złożony z samych prostych linii. I oto — na drugim talerzu — kilkoma pociągnięciami pędzla artysta przekształca ten motyw w wizerunki czterech kozłów biegnących w kółko. Wystarczyło dodać malutkie ogonki i uproszczone w rysunku głowy, z ogromnie wydłużonymi rogami, aby nadać czterem trójkątom podobieństwo do zwierząt. Mało tego — rysunek rogów zamienia krzyż maltański w swastykę. Mamy więc znów ruch wirowy, wyrażony nie mniej przekonywająco niż na malowidle czterech kobiet i skorpionów, choć jeszcze prostszymi środkami.
Przykład dwóch wariantów krzyża maltańskiego, z których jeden jest czysto geometryczny, a drugi figuralny, był wielokrotnie przytaczany, jako że zestawienie jest uderzające, a pokrewieństwo oczywiste. Inna jednak sprawa, co jest wcześniejsze: forma abstrakcyjna czy przedstawiająca? Niekiedy można spotkać się z twierdzeniem, że sztuka Sa-roarra bardzo łatwo przechodziła od konkretu do abstrakcji. Taki sąd wynika jednak z estetyki na-
83
turalistycznej, do niedawna powszechnej, która uważała wizerunek przedmiotu za naturalną formę wypowiedzi plastycznej. Jest to założenie oparte na osobistych gustach, a nie na sprawdzonych faktach. Fakty zaś wskazują na coś zupełnie innego. Malarstwo ceramiczne tej epoki jest przeważnie abstrakcyjne, a jeśli występują w nim postaci zwierząt czy ludzi, to formą zawsze nawiązują do jednego ze znanych motywów geometrycznych.
Stawiano sobie, oczywiście, pytanie, w jakim stopniu motywy ceramiki Samarra są symboliczne i na ile wyrażają światopogląd ówczesnych artystów. Jak dotąd, nie znaleziono do nich klucza i warto się zastanowić nie tylko nad tym, czy znalezienie takiego klucza jest możliwe, ale nawet, czy w ogóle istniał. Niektóre wizerunki mogły naturalnie stanowić aluzję do wyobrażeń religijnych owych czasów. Jednakże nie możemy stwierdzić, czy istniał jakiś system znaków, mniej lub bardziej logicznie zbudowany. Ogromną rolę odgrywały zapewne podświadome skojarzenia, których artysta nie potrafiłby wyrazić słowami. I nic w tym dziwnego. Sztuka wszelkich czasów jest przecież niewyrażalna do końca w innym języku niż swoim własnym.
Zanim zajmiemy się następną epoką, przyjrzyjmy się jeszcze pierwszemu w dziejach Mezopotamii wizerunkowi twarzy ludzkiej. Ten częściowo plastycznie modelowany, a częściowo malowany wizerunek zdobi szyję naczynia znalezionego w Hassu-na (ii. 3). Resztę wazy pokrywa ornament geometryczny.
Pod koniec VI tysiąclecia p.n.e. tereny nad górnym Eufratem i Tygrysem były zapewne widownią obcego najazdu. Wprawdzie nic bliższego o tym nie
wiemy, ale nie ulega wątpliwości, że ludność, która wtedy się pojawia, nie ma nic wspólnego z poprzednią kulturą Hassuna. Tę nową ludność nauka poznała najpierw dzięki ceramice odnalezionej w Tell Halaf nad Chaburem (w Syrii), w ruinach o wiele późniejszego miasta. Stąd też jej kultura do dziś nazywa się kulturą Tell Halaf, mimo że odpowiednie warstwy archeologiczne tej miejscowości były całkowicie zniszczone i poza tysiącami małych fragmentów ceramiki niewiele tam odkryto. Później odsłonięte inne osady, lepiej zachowane, wszystkie w dorzeczach Wielkiego i Małego Zabu, Chaburu oraz Balichu. Nazwa jednak — choć przypadkowa — została.
Klasycznym stanowiskiem kultury Tell Halaf jest Arpaczija. Była to duża osada o brukowanych ulicach, złożona z domów dwuizbowych. Każdy dom składał się z okrągłej izby mieszkalnej, sklepionej w kształcie ula (podobne formy domów wiejskich spotyka się i dziś w północnej Syrii), oraz długiego prostokątnego pomieszczenia (rys. 2). Domy były lepione z gliny na kamiennych fundamentach, tu bowiem, w północnej Mezopotamii, kamienia nie brakowało. Niektóre z tych okrągłych domów odkrywcy uznali za świątynie, nie ma jednak na to wystarczających dowodów. Największy w Arpaczija tolos — bo tak nazywa się okrągłe budowle — ma dość znaczne rozmiary: grube na 2,5 m mury otaczają sklepione pomieszczenie o średnicy 10 m, do którego przylega przedsionek długości 19 m.
Ceramika kultury Tell Halaf różni się zasadniczo od wcześniejszej ceramiki Samarra, choć jest również w ogromnej większości zdobiona ornamentem abstrakcyjnym. Wzory często przypominają dekorację miedzianych naczyń, jakie znamy z Lurysta-
84
85
po-
2. Dom w Arpaczija (a — izba sklepiona, tolos, b mieszczanie rrostokatne), V tysiąclecie p.n.e.
nu, gdzie jeszcze do dziś zdobi się takie naczynia wybijanymi motywami kropek, kółek i linii. Ceramikę Tell Halaf pokrywają malowane ornamenty czarne lub czerwone na tle kremowym. Wypolerowana do połysku powierzchnia naczyń przydaje im dodatkowego efektu (ii. 4).
Podobieństwo do wyrobów metalowych nie jest zapewne przypadkowe. W tych właśnie czasach pojawiają się pierwsze narzędzia miedziane, co pozwala zaliczyć kulturę Tell Halaf do epoki chalko-litu, tzn. tego etapu w dziejach, w którym używano równocześnie miedzi i kamienia jako surowców. Stosunkowo niedaleko od jej centrum znajdował się nie zbadany dotychczas ośrodek wytopu miedzi koło Dijarbefeir. Jeśli przedmiotów z miedzi zachowało się bardzo mało, to przede wszystkim dlatego, że wielokrotnie je przetapiano.
Geometryczne elementy naczyń Tell Halaf są całkiem różne i o wiele bardziej skomplikowane od ornamentyki ceramicznej wcześniejszych kultur. Trójkąty i kwadraty tworzą motywy szachownicy lub tzw. podwójnej siekiery z dwóch zestawionych
szczytami trójkątów. Pojawiają się także wzory krzywolinijne: rozety, gwiazdki, kółka czy też bardzo interesujący motyw rybiej łuski. Nie brak również motywów figuralnych. Spotykamy np. zwinięte w kłębek węże, szeregi ptaków wypełniających pole trójkąta oraz pełne ruchu postaci stylizowanych byków, osłów czy jeleni. W kilku przypadkach spotyka się nawet przedstawienia ludzi. Warto zauważyć, że wiele scen ze zwierzętami nie pasuje do kształtu naczyń i śmiało można przypuścić, że są to kopie malowideł ściennych. Do niedawna takie przypuszczenie byłoby zbyt śmiałe, dziś jednak, po odkryciach w Catal Huyiik w południowej Ana-tolii, wiemy, że malowidła ścienne istniały na Bliskim Wschodzie już o wiele wcześniej, w VII tysiącleciu p.n.e., a związki kultury Tell Halaf z obszarami dzisiejszej południowej Turcji są dobrze znane.
Malarstwo przedstawiające jest jednak rzadkością w ceramice Tell Halaf. Ogromną większość naczyń zdobią motywy czysto ornamentalne, zwłasz • cza w późniejszych fazach rozwoju, kiedy to często spotykamy dekoracje naśladujące wyraźnie fakturę tkaniny. Jedynym motywem przedstawiającym, który występuje wielokrotnie w ciągu całego trwania tej kultury, jest bukranion, czyli głowa byka, zazwyczaj silnie stylizowana. Chodzi tu niewątpliwie o kult płodności, której byk, zapewne jeszcze dziki w tej epoce, był symbolem. Pod koniec okresu pojawiły się wielobarwne talerze, jeden z najpiękniejszych wytworów garncarstwa mezopotam-skiego. Były to naczynia luksusowe, podobnie jak wcześniejsze talerze Samarra o tym samym kształcie, tutaj jednak dekoracja jest czysto abstrakcyjna i zawsze ściśle symetryczna. Środek talerza zaj-
86
87
rnuje zwykle stylizowana rozeta, dookoła, której biegną pasy dekoracyjne (ii. 5).
W porównaniu z bujnym rozwojem malarstwa ceramicznego, Tzeźba przedstawia się bardzo skromnie. Znajdujemy tylko gliniane figurki kobiece o wydatnych kształtach. Podobne figurki spotykamy w wielu kulturach, bardzo nieraz odległych. Wszędzie są one wyrazem kultu bogini-mat-ki, który był wspólnym rysem wszystkich chyba pierwotnych religii. Zwróćmy uwagę na to, że głowa ilustrowanej tu figurki (ii. 7) potraktowana jest bardzo schematycznie, w przeciwieństwie do na-turalistycznej, a nawet przesadnie ukazanej anatomii ciała. Istnieją także figurki pozbawione głów. Wyraźna to wskazówka, że mamy przed sobą nie wizerunki konkretnych kobiet, ale obiekty kultu, symbolizujące te cechy, które mają zapewnić płodność.
W czasie, gdy na północy Mezopotamii rozwija się wybitna kultura Tell Halaf, na południu kraju, w późniejszym Sumerze, trwa uparta walka czło wieka z przyrodą. -Kultury Eridu i Hadżi Muham-rnad świadczą o osiągnięciach ludności, która przyszła na te bagniste wówczas tereny zapewne z Wyżyny Irańskiej, chociaż jej związki z północnymi sąsiadami, zwłaszcza z kulturą Tell Halaf, są bardzo silne. Każdy skrawek pola trzeba było osuszyć, a następnie zapewnić mu stałą irygację. Jeśli przypomnimy sobie, że brakowało tam całkowicie surowców do wyrobu narzędzi, łatwo zrozumiemy, że życie na Południu' było trudne. Wytrwała praca przyniosła jednak wkrótce owoce, ziemia Sumeru daje bowiem niesłychanie obfite plony, jeśli tylko dobrze ją uprawiać. Poprawa warunków życia spowodowała szybkie przeludnienie, a ponieważ pod-
stawą bytu było wówczas rolnictwo, nowe pokolenia nie znajdowały już dosyć ziemi uprawnej w ojczystych okolicach i musiały emigrować. Około 4300 r. p.n.e. ruch ludnościowy osiąga punkt kulminacyjny. Ludzie kultury al-Ubajd, która w tym czasie zajęła miejsce poprzednich (Eridu i Hadżi Muhammad), przesuwali się coraz dalej na północ, a ich charakterystyczna ceramika zastępuje wyroby kultury Tell Halaf.
Kultura al-Ubajd — pierwsza, która objęła całe Międzyrzecze — nie była bardzo wyszukana. Można śmiało powiedzieć, że w dziedzinie sztuki dawniejsza kultura Tell Halaf stała o wiele wyżej. Dekoracja ceramiczna jest wyłącznie jednobarwna, a jej geometryczne motywy, przejęte od kultur poprzednich, są o wiele mniej urozmaicone. Pokrywają tylko część naczynia, zazwyczaj przy wylewie, i są rozmieszczane mniej gęsto niż dawniej. Przedstawienia figuralne występują bardzo rzadko i są o wiele gorszej jakości. Gliniane figurki należą do zupełnie nowego typu, choć trudno im przyznać wielkie walory estetyczne, ,,bogini-matki" w ogóle się nie spotyka, pojawiają się natomiast wydłużone postaci mężczyzn i kobiet. Nogi tych figurek są ledwie zaznaczone, natomiast ręce wyraźnie się wyodrębniają. Kobiety trzymają niekiedy dzieci przy piersi. Głowy figurek nie są ludzkie, lecz jakby wężowe. Ta osobliwa forma wyraża zapewne nie znane nam pojęcia religijne.
O upadku cywilizacji nie można jednak mówić, mimo stosunkowo niskiego poziomu sztuki. Przeciwnie, jest to okres szybkiego rozwoju techniki ceramicznej i metalurgicznej, a przede wszystkim rozwoju monumentalnej architektury i niewątpliwie zaczątków organizacji politycznej. Widoczne obni-
88
89
żenię poziomu sztuki jest może właśnie odbiciem tych gwałtownych przemian.
Nie sposób zakończyć opisu tych czasów bez wspomnienia o peryferyjnym wprawdzie, lecz ważnym i interesującym ośrodku artystycznym, który współcześnie z kulturą al-Ubajd rozkwita w rejonie Suzy, w południowo-zachodnim Iranie, w sąsiedztwie Mezopotamii. Powstają tam wówczas naczynia, które można uznać za największe osiągnięcie ludów Bliskiego Wschodu w dziedzinie ceramiki. Wysokie kubki — charakterystyczne dla ceramiki tego stylu — pokryte jasnokremową angobą, zdobi zawsze jednokolorowa dekoracja o rzadkiej prostocie i elegancji. Na jednym z takich kubków widzimy bardzo zgeometryzowaną, stylizowaną postać koziołka. Ogromne zakręcone rogi zakreślają koło wokół abstrakcyjnego motywu. Wizerunek zwierzęcia jest tu tylko pretekstem dla formy, którą tworzy harmonijne połączenie koła z prostokątem. Powyżej tego głównego motywu biegnie wąski pas. Tu znowu dekoracja stosuje się do kształtu pola, jakie jej zakreślono. Wyżej jeszcze — rząd ptaków, o niebywale wydłużonych szyjach, jakby prowadził do wylewu, równoważąc poziome elementy kompozycji (ii. 8).
Stylizacja ceramiki z Suzy jest świetnym przykładem zarówno skłonności artystów Mezopotamii i krajów przyległych do geometryzowania moty-\vów ornamentalnych, jak i dobrego wyczucia formy, której przyporządkowywali tematykę nielicznych wizerunków. W późniejszych czasach malarstwo ceramiczne zaniknie. Artyści będą się wypowiadać w innych dziedzinach sztuki. Dążenie do doskonałości kompozycyjnej, widzenie formy plastycznej, pozostanie jednak trwałą cechą sztuki
tego kraju w ciągu całej jego historii. Ludy, które stworzyły ceramikę Samarra, Tell Halaf czy al--Ubajd, choć przybywały do Międzyrzecza z rozmaitych stron, przejmowały jednak od poprzedników "ich dziedzictwo artystyczne. Kolejne kultury tworzą wyraźny ciąg ewolucyjny. Tak samo będą wyglądać dzieje następnych tysiącleci.
Sumerowie budują świątynie
Jak już wiemy, całą południową Mezopotamię pokrywają grube warstwy gleb aluwialnych, naniesione przez rzeki. Babilońskie przysłowie mówi: „Czy włożyłbyś glinę do ręki tego, który rzuca?" Mieszkaniec innego kraju pomyślałby naturalnie o kamieniu, ale w Babilonii i Sumerze nie sposób go znaleźć. Na podmokłych bagnach, które stanowiły wówczas doliny Eufratu i Tygrysu, nie rosły żadne drzewa, z wyjątkiem palmy daktylowej. Nie ma też, oczywiście, mowy o złożach mineralnych. Jak w tych warunkach ludzie mogli budować domy, wyrabiać narzędzia i ozdoby, tworzyć sztukę? Okazało się, że znaleźli właściwe formy budynków i przedmiotów, dostosowane do miejscowych surowców.
Do wiązania prymitywnych szałasów dobrze nadawała się rosnąca obficie nad obydwiema rzekami trzcina. Jej wiązki ustawiano pionowo w ziemi, jak słupy, w dwóch równoległych rzędach, a następnie wiązano ich szczyty, otrzymując szereg łuków. Na tak utworzonym szkielecie można było rozpiąć maty. Powstawał w ten sposób podłużny, prostokątny dom. Jeszcze łatwiej było zbudować mniej-
90
91
sze chaty kwadratowe lub okrągłe. Jak wyglądał taki trzcinowy dom u Sumerów, możemy zobaczyć na reliefowej dekoracji naczynia alabastrowego z drugiej połowy IV tysiąclecia p.n.e. (ii. 9).
Architektura trzcinowa przechowała się do naszych czasów w południowej Mezopotamii, w bagnach Szatt al-'Arab (rzeki powstałej z połączenia Eufratu i Tygrysu), gdzie można spotkać imponujące wielkością i staranną konstrukcją domy wykonane w całości z trzciny (ii. 10).
Sumerowie szybko się przekonali, że pomazanie konstrukcji trzcinowej gliniastym błotem uszczelniało ją znakomicie. To z kolei nasunąć im musiało myśl wznoszenia budowli ulepionych całkowicie z gliny, co dało początek całej późniejszej architekturze Mezopotamii. Sklepienia w tym najwcześniejszym okresie występowały bardzo rzadko. Niektórzy starają się wytłumaczyć ich powstanie przypadkowym pożarem trzcinowo-glinianego domu, po którym wypalona glina utrzymałaby się sama, bez pomocy rusztowania. Do takich wyjaśnień, zazwyczaj nie sprawdzonych w praktyce, trzeba podchodzić z dużą ostrożnością. Z całą pewnością można natomiast przyjąć, że twórcza refleksja i cierpliwe ponawianie eksperymentów odgrywały we wczesnych dziejach Sumeru, jak i pierwotnych społeczeństw w ogóle, rolę nie mniejszą niż we współczesnej nauce i doprowadziły do odkryć tak samo fundamentalnych, a zarazem niemożliwych do osiągnięcia w drodze przypadku.
Jednym z podstawowych osiągnięć wczesnego okresu było wynalezienie w V tysiącleciu p.n.e. techniki wyrobu cegieł. Glinę ugniatano na kształt bochenkóxsr chleba (oczywiście, naszych bochen-,-ków, ponieważ starożytni znali chleb tylko w po-
staci placków) i ustawiano z nich ściany. Wkrótce wprowadzono dalsze ulepszenie: wyrób prostokątnych cegieł z formy, ok. 50 cm długości. Gdy takie cegły połączyć płynnym roztworem gliny, powstaje prawie jednolity mur. Cegła palona pojawia się później, używana więc była wyjątkowo tylko — jako okładzina najważniejszych budowli.
Charakter materiału decydował o kształtach budynków. Suszona cegła była krucha, łatwo się rozpadała pod wpływem deszczu i wiatru. Dom rzadko stał dłużej niż trwa życie jednego pokolenia. Gdy rozpadał się, wystarczyło wyrównać usypisko i zbudować następny dom, siłą rzeczy położony nieco wyżej. W ten sposób urosły wzgórza miejskie (telle), dobrze znane każdemu, kto zetknął się z archeologią starożytnego Wschodu. Często również usypywano sztuczne tarasy pod budowle, by zabezpieczyć je od powodzi i wody gruntowej.
Wobec kruchości cegły budowano ściany bardzo grube, aby nie zawaliły się pod ciężarem dachu. Pomieszczenia musiały być również wąskie. Rzadko stosowano przesklepienie budowli. Nic nie przeszkadzało natomiast temu, aby budowla była długa. Krótkie belki drewniane leżały przecież poprzecznie.
Można sobie wyobrazić, jak trudno w takich warunkach o piękną architekturę. Szare masywne ściany na zewnątrz, najczęściej ślepe, bo otwory osłabiają konstrukcję, wewnątrz ciasne pomieszczenia. Sumerowie znaleźli jednak sposoby ozdabiania najważniejszych budynków — świątyń i pałaców. Urozmaiceniem surowych ścian z gliny stały się nisze i występy, być może przejęte z pierwotnej architektury trzcinowej, w której wiązki trzciny, stanowiące szkielet szałasu, wystawały przed ścia-
92
93
nę z maty pomazanej gliną. Element ten był powszechnie naśladowany w budowlach z cegły (gdzie był już konstrukcyjnie niepotrzebny), ozdabiając fasady rytmicznymi szeregami zagłębień. Gdy na ścianę padało ostre słońce, dawały one efekty światłocieniowe, rozbijając martwą masę muru.
Łatwo się zorientować, że budowle wznoszone w ten sposób nie mogły przetrwać do naszych czasów. Wśród zwałów glinianego gruzu, powstałego z licznych następujących po sobie na tym samym miejscu budynków, archeolodzy odnajdują najczęściej tylko nikłe resztki fundamentów i ścian. Kto zna wspaniałości kamiennej architektury egipskiej, poczuje się zapewne rozczarowany. Zobaczymy jednak, że to, co daje się odczytać ze szczątków miast mezopotamskich, świadczy o nie mniejszym niż w Egipcie mistrzostwie i nie mniejszej monumentalności dzieł architektów Międzyrzecza.
Początki architektury w Mezopotamii omówimy tu na przykładzie reliktów głównie architektury sakralnej. Świątynie były bowiem najważniejsze w cywilizacji sumeryjskiej, budowano je najstaranniej i dzięki temu ich szczątki najlepiej się zachowały.
Najstarszymi ze znanych są świątynie w Eridu, wznoszone kolejno po sobie na tym samym miejscu w ciągu dwu tysięcy lat (odkryto tu osiemnaście kolejnych świątyń). Pierwsza, której plan możemy dokładnie odczytać, pochodzi z szesnastej warstwy, licząc od góry, z V tysiąclecia, a więc jeszcze z czasów przed przybyciem Sumerów (rys. 3). Swiątyńka ma tylko jedno prostokątne pomieszczenie o wymiarach 4X3 m, z głęboką na l m niszą naprzeciw wejścia, w której na postumencie stał posąg bóstwa. W połowie bocznych ścian występy
3. Przedsurneryjska świątynia w Eridu (a — posąg bóstwa,
b — część pomieszczenia przeznaczona dla. kapłanów, c —•
stół ofiarny, d — część pomieszczenia dostępna dla wiernych,
e — wejście). V tysiąclecie p.n.e.
muru dzieliły mieszkanie boga na dwie części. Wierni mogli zapewne przebywać tylko w części pierwszej, bliższej drzwi, którą stół ofiarny, przeznaczony do składania darów, odgradzał od części kapłańskiej z niszą i posągiem. Chociaż bóstwo zadowalało się, jak widzimy, nader skromnym „metrażem", to jednak świątynia zawiera już trzy zasadnicze części orientalnego sanktuarium — przedsionek, .„miejsce święte" i „święte świętych", jak
94
95
4. Młodsza świątynia w Eridu (a — podwyższenie na posąg
bóstwa, b — stół ofiarny, c — schody wejściowe). Koniec
IV tysiąclecia p.n.e.
nazwano je w słynnej świątyni Salomona w Jerozolimie, późniejszej prawie o cztery tysiące lat.
Na tym samym miejscu wyrosło jeszcze kolejno piętnaście nowych świątyń, gdy poprzednie z czasem popadały w ruinę. Każda następna stała nieco wyżej, na starych gruzach. W ten sposób tworzyły się coraz wyższe tarasy i można się zastanawiać, czy początki zigguratów, o których będzie za chwilę mowa, nie sięgają aż tej epoki. Sztuczne wzgórze, na którym stoi świątynia — bo tak właśnie najprościej można wytłumaczyć co to jest ziggurat — zaczęłoby się więc pojawiać w tej epoce w postaci niewielkiego podwyższenia. Młodsza świątynia siódmej warstwy (rys. 4), do której wchodziło się
po schodach, ponieważ taras był już dość wysoki, składała się z długiego na 10 m pomieszczenia, które miało na jednym końcu podwyższenie na posąg bóstwa, a na drugim stół ofiarny. Po bokach znajdowały się małe pokoiki na parterze i piętrze. Główna sala była jednak wyższa niż obie kondygnacje i miała' pod sufitem trójkątne okna, które oświetlały świątynię tak, jak okna rzymskich i chrześcijańskich bazylik, umieszczone nad nawami bocznymi, oświetlały nawę główną. Ściany zewnętrzne nie były gładkie, lecz przerywane regularnie rozmieszczonymi niszami, jak we wszystkich późniejszych świątyniach Mezopotamii.
Głębokie zniiany, jakie charakteryzują przejście od kultury al-Ubajd do kultury Uruk (od ok. pół. IV tyś. p.n.e.), wiąże się dziś na ogół z pojawieniem się w Mezopotamii Sumerów. Przyswoili oni sobie osiągnięcia wcześniejszej ludności, zwłaszcza w dziedzinie budownictwa, dostosowanego do miejscowych warunków. NawTet słownictwo związane z architekturą, podobnie jak z wieloma innymi dziedzinami, jest w języku sumeryjskim prawdopodobnie obcego pochodzenia.
Sumerowie nadali swej architekturze wymiary monumentalne. W mieście Uruk, siedzibie legendarnego bohatera Giigamesza, znajduje się najbardziej kompletny zespół świątyń, jaki udało się odnaleźć w Mezopotamii. Nie na próżno kultura całej epoki wczesnosumeryjskiej bierze w dzisiejszej nauce od tej miejscowości nazwę kultury Uruk. Układ świątyń, z których kilka wznosiło się w dzielnicy będącej później świętym okręgiem Eanna („Dom Nieba"), nie różni się zasadniczo od planów wcześniejszych sanktuariów Eridu, np. opisanej wyżej świątyni siódmej warstwy. Jest tylko uporządkowany,
7 — Sztuka Mezopotamii
97
96
a same budowle są większe. W wyniku tych przeobrażeń powstają klasyczne świątynie starosume-ryjskie. Klasyczne nie tylko dlatego, że typowe dla epoki. Sumerowie znaleźli jasną ł przemyślaną formę, zgodną z charakterem materiału i warunkami naturalnymi kraju.
5. „Świątynia wapienna" i pałac (?) w Uruk (a — sala tronowa [?], b — portyk, c — klatki schodowe, d — cella z posągiem bóstwa, e — nawa, / — podwórze). Koniec IV tysiąclecia p.n.e.
Najstarsza jest tu świątynia, której fundamenty, a może i ściany, wzniesiono z bloków wapienia. Była to jedyna kamienna (nie wiadomo jednak czy na całej wysokości) budowla kraju Sumerów. Każdy dosłownie kamień trzeba było sprowadzić z daleka. Możemy więc być pewni, że budowniczowie pragnęli swemu dziełu nadać szczególną trwałość. Plan „świątyni wapiennej" ma kształt wydłużonego prostokąta o wymiarach 30 X 70 m (rys. 5). Narożniki skierowane są dokładnie ku czterem stronom świata. Wewnątrz świątyni znajdowało się duże pomieszczenie w kształcie litery T. Zachowane szcząt-
ki drewnianego dachu pochodzą z późniejszego okresu, ale na pewno nawa była przekryta od samego początku. Świątynia zapraszała do wnętrza wieloma wejściami rozmieszczonymi symetrycznie po obu dłuższych bokach. Zarównp łatwy dostęp, jak i duża przestrzeń głównej nawy wskazują na to, że mogły się tu zbierać tłumy ludzi. Oczy wiernych stojących w wydłużonej nawie kierowały sią siłą rzeczy ku celli — małej izbie z wizerunkiem bóstwa, mieszczącej się za nawą poprzeczną. Po bokach celli znajdowały się połączone z nią dwa symetryczne pokoiki, być może siedziby bóstw podrzędnych lub „zakrystie", a wzdłuż nawy podłużnej, między wejściami, również symetryczne dwa szeregi pomieszczeń, których przeznaczenia (z wyjątkiem klatek schodowych prowadzących na dach) nie znamy.
Z glinianych modeli budynków sakralnych, zdobionych charakterystycznymi niszami na ścianach zewnętrznych, można wywnioskować, że świątynie miały znaczną wysokość. Przemawia za tym również grubość murów, nie jest więc wykluczone, że były one piętrowe. Ten ściśle symetryczny plan, w którym nie tylko każda izba, ale i każda nisza muru znajduje odpowiednik po drugiej stronie, powtarza się prawie we wszystkich świątyniach sta-rosumeryjskich. Tzw. świątynia D w Uruk miała jeszcze bardziej urozmaiconą sylwetę fasady: bardzo głębokie nisze tworzyły niemal pokoje z dodatkowymi wgłębieniami, nadającymi im kształt krzyża. Masa budowli była dzięki temu bardzo bogato rozczłonkowana i nabierała charakteru dekoracyjnego. Trzeba przy tym podkreślić, że ta dekoracja nie wynikała ze struktury budowli, lecz była dodatkiem z technicznego punktu widzenia niepo-
98
99
trzebnym. Taki niefunkcjonalny charakter ozdób architektonicznych stanowił jedną ze stałych cech całego budownictwa Mezopotamii.
Plan świątyni starosumeryjskiej przypomina do złudzenia młodsze o cztery tysiące lat kościoły chrześcijańskie: one również miewają wydłużoną nawę z poprzecznym transeptem na kształt litery T i prezbiterium na wprost nawy, z dwiema przyległymi doń zakrystiami. Oczywiście, nie może tu być mowy o zależności. Gliniane budowle Sumeru zni-knęły z powierzchni ziemi i nie miały bezpośrednich naśladownictw. Wytłumaczenia podobieństwa szukać zatem należy w podobnych funkcjach budowli. W obu przypadkach chodziło o wydzielenie miejsca ceremonii liturgicznych, w taki jednak sposób, aby jak największa liczba wiernych mogła się im przyglądać.
Budowle sumeryjskie musiały sprawiać wrażenie surowe i monotonne, mimo urozmaiconej gry światła i cienia na występach i niszach fasady. Niekiedy były pobielane, ale najwspanialsze efekty dawała kosztowna technika mozaikowa. Nie była to taka sama mozaika, jaką od czasów rzymskich stosuje się po dziś dzień, a więc wzory układane z kolorowych kostek. Sumerowie przygotowywali stożki z wypalonej gliny w kształcie gwoździ, których szerokie, płaskie główki malowali na różne kolory. Następnie powierzchnię, którą chcieli ozdobić mozaiką, powlekali grubą warstwą mokrej gliny i wciskali w nią owe gwoździe. Powstawały w ten sposób wzory geometryczne przypominające dywan.
W obrębie świętego okręgu Eanna najlepiej zachowały się elementy takiej dekoracji w budowli, której oryginalny plan (por. rys. 5) nie pozwala ustalić z pewnością, czy była to jeszcze jedna świą-
tynia, czy może pałac ensi — władcy miasta i jednocześnie najwyższego kapłana. W tej epoce byłoby całkiem naturalne, aby ensi mieszkał w obrębie sanktuarium.
Budowla składała się z trzech zasadniczych części — podwórza i dwóch prostopadłych względem siebie skrzydeł na platformach. Dwa pozostałe boki podwórza zamyka mur. Jedno skrzydło powtarzało układ dotychczas opisywanych świątyń, drugie natomiast składało się z niewielkiej sali, do której można wejść przez portyk złożony z ośmiu kolumn. Ci, którzy chcą tu widzieć pałac królewski, uważają, że była to sala tronowa. Portyk byłby w takim przypadku jej przedsionkiem. Od podwórza prowadziły do portyku boczne schody, a pośrodku podium znajdował się występ, na którym władca mógł ukazywać się zgromadzonym na podwórzu poddanym.
Trzeba przyznać, że trudno sobie wytłumaczyć kultową rolę podwórza i portyku, podczas gdy w pałacu byłyby one w pełni funkcjonalne, stanowiąc reprezentacyjną część rezydencji. Drugie skrzydło, które zawierało symetrycznie rozmieszczone pokoje po bokach wydłużonego podwórza, stanowiłoby wówczas część mieszkalną.
Wspomniane mozaiki pokrywały wszystkie ściany podwórza czarno-biało-czerwonym wzorem, naśladującym plecionkę. Podium przed portykiem ozdobiono szczególnie starannie, najbardziej jednak interesujące były kolumny. Ani wcześniej, ani później nie spotykamy podobnych w mezopotamskim budownictwie. Okrągłe, masywne słupy, o średnicy 2,5 m, pokryte były w całości czarno-białą mozaika, która nie tylko ukrywała suszone cegły trzonu kolumny, ale także umacniała ją i chroniła przed rozsypaniem (ii. 12).
100
101
6. „Biaia świątynia" w Uruk (a — rampa prowadząca na taras,
b — klatka schodowa, c — miejsce na posąg bóstwa, d —
ołtarz). Koniec IV tysiąclecia p.n.e.
Świątynie świętego okręgu Eanna nie były w Uruk jedyne. Tak zwana biała świątynia, poświęcona bogu nieba Ań, jest przykładem całkiem innego typu budowli, który rozwinie się wspaniale w następnych wiekach. Świątynia stoi na sztucznym wzgórzu o wysokości 12 m i nieregularnym zarysie. Ten, kto wspiął się po schodach na szczyt, stawał na tarasie przed „białą świątynią" (rys. 6), nazwaną tak od tynkowanych ścian, których uderzająca biel z daleka przyciągała uwagę na sume-ryjskiej równinie.
Naśladuje ona dawny typ sanktuarium, znany z Eridu (por. rys. 4): z trzech stron wchodziło się
do obszernego wnętrza, w którym znajdował się ołtarz i przedmiot kultu. Schody wewnątrz świątyni prowadziły jeszcze wyżej, na płaski taras dachu. Świątynia była niewielka, bo też tłumy nie były tu dopuszczane. Zapewne tylko władca i kapłani wspinali się na szczyt, aby zbliżyć się w ten sposób do boga. Już wówczas pojawia się idea, która wpłynie na kształt późniejszych zigguratów, tak typowych dla sakralnej architektury Mezopotamii. Sumerowie rozpoczynają ,,wspinaczkę do nieba" w przekonaniu, że im wyżej, tym bliżej bóstwa, tym łatwiej sig z nim porozumieć, a może nawet zaprosić do świątyni na Sztucznej górze, by zaskarbić sobie jego łaski.
Mieszkańcy Uruk stworzyli więc pod koniec IV tysiąclecia p.n.e. wielką architekturę, która miała im zapewnić przychylność bogów. Zyskanie ich łaskawości nie było dziedziną zastrzeżoną wyłącznie dla kapłanów, chociaż to oni właśnie wspinali się na sztuczną górę, na spotkanie z bogiem Ań. Jego świątynia była mała i mogła pomieścić tylko nielicznych, ale szczątki niżej położonych sanktuariów wskazują wyraźnie na tłumne uczestnictwo w obrzędach.
Zarówno monumentalnerfoudownictwo, jak też pochodzące z tego czasu pierwsze dokumenty pisane i pojawienie się tak charakterystycznych dla całej cywilizacji Mezopotamii pieczęci cylindrycznych z twardych gatunków kamienia, wskazują na szybki rozwój najstarszych miast i tworzenie się wysoko zorganizowanego systemu społecznego.
Pieczęcie, choć służyły prywatnym osobom, pozwalają zajrzeć w ten świat, wyrażają bowiem pojęcia religijne epoki. W układzie pasowym — który można było ciągnąć dowolnie długo, tocząc walec
102
103
pieczęci po miękkiej glinie — grawerzy starosume-ryjscy przedstawiają sceny związane najczęściej z cyklem mitologicznym bogini Inanny i jej ulubieńca, zmartwychwstającego pasterza Dumuzi. Oto bohater strzeże trzody, a obok pochylone górą wiązki trzciny symbolizują obecność bogini. Na odcisku innej pieczęci widzimy zwierzęta przed „drzewem życia" — symbolicznym motywem typowym dla plastyki sumeryjskiej, który odnajdzie się po kilku tysiącleciach w średniowiecznej sztuce Europy. Spotykamy również sceny ofiar, procesji, uczt, wszystkie wykonane w stylu pełnym świeżości i ostrej obserwacji. Reliefy na pieczęciach tego czasu są niewątpliwie najbardziej indywidualne. Już wówczas zaczyna się jednak pojawiać skłonność do uproszczeń i usztywniania formy ujętej w więzy heraldycznej symetrii.
Jak wyglądali bogowie czczeni w sanktuariach Uruk? Czy zawsze przedstawiano ich tylko pod postacią symbolu, jak Inannę na pieczęciach? Unikalny zabytek z tego okresu pozwala sądzić, że nadawano im również kształt człowieka. Słynna głowa ,,Damy z Uruk" (ii. 6), alabastrowa maska kobiety, o niezwykłej czystości modelunku i kompozycji, jest najpewniej fragmentem kultowego posągu jakiejś bogini, być może samej Inanny. Cała rzeźba musiała być wykonana w innym materiale, a tylko twarz w importowanym z daleka alabastrze, następnie malowana i inkrustowana. Wyglądała więc pierwotnie zupełnie inaczej niż dziś, w gablocie Irag Museum w Bagdadzie.
Rozwój sumeryjskich społeczności przekształcił z czasem samą strukturę miasta-państwa skupionego wokół świątyni. Na plan pierwszy wysunęła się władza królewska, krystalizowały się funkcje ka-
płanów. Teraz tłum już nie uczestniczy bezpośrednio w obrzędach przed obliczeni bóstwa. Sanktu-aJrium nie musi wiec być łatwo dostępne i przestronne. Świątynia staje się domem boga, na wzór zwykłego domu, zamkniętego przed oczyma niepowołanych. Jednocześnie wzrost władzy królewskiej i częściowe oddzielenie jej od funkcji kapłańskich sprawiają, że powstają osobne rezydencje poza obrębem świątyni. Kształtuje się również architektura obronna, na skutek ciągłych walk między miastamj.
Zanim omówimy sumeryjską architekturę sakralną w III tysiącleciu p.n.e., warto jeszcze wspomnieć o zwyczaju składania depozytów fundacyjnych, poprzedzającym wznoszenie świątyni. W narożnikach budowli umieszczano różnego rodzaju metalowe płytki lub gliniane tabliczki, które na ogół nosiły inskrypcję, informującą o tym, kto i komu świątynię zbudował (rys. 7). Umieszczanie depozytów fundacyjnych będzie powszechnie stosowane w budownictwie sakralnym Mezopotamii, a szczególne znaczenie nadadzą temu zwyczajowi władcy asyryjscy, którzy — restaurując dawne bądź też wznosząc na ich ruinach nowe świątynie — zadadzą sobie trud odszukania wcześniejszych depozytów, aby razem z nimi umieścić swoje własne.
Przyjrzyjmy się teraz świątyni sumeryjskiej z początku III tysiąclecia p.n.e. Dobrym przykładem może być świątynia w Nippur (rys. 8), poświęcona Inannie i prawdopodobnie jej partnerowi Dumuzi, symbolizującemu coroczne odradzanie się przyrody; uroczystości ku jego czci zabezpieczały, w wyobrażeniach wiernych, powrót życia na ziemię każdej wiosny. Główne pomieszczenie tej świątyni to dwie sąsiadujące ze sobą, bardzo małe celle. W każdej z nich znajdowało się wyobrażenie bóstwa i stół
104
105
Ni-wa-ar Me-er
sakkanakku
Ma-ri (ki)
bit
Nin-hur-sag
ib-ni
Niwar--Mer
władca
Mari (miasta)
świątynią
(bogini) Ninhursag
f-w-
zbudował
7. Depozyt fundacyjny świątyni w Mari. Koniec III tysiąc-
1 lecia p.n.e.
ofiarny, a dookoła biegły ławki przeznaczone na wotywne figurki modlących się ludzi. Każdy czciciel bóstwa starał się bowiem umieścić w świątyni swój wizerunek, aby być zawsze obecnym przed bogiem i nieustannie zanosić do niego modły, nie osobiście wprawdzie, ale za pośrednictwem posążku. W dodatkowym pomieszczeniu świątyni znaleziono w trzech miejscach zbiory takich figurek, zakopanych z oznakami uszanowania po śmierci ich ofiarodawców. Jak zobaczymy dalej, zwyczaj ten obdarzył nas bogatą kolekcją rzeźb nie tylko z Nippur.
Dwie maleńkie celle świątyni Inanny otaczały dosyć bezładnie zgrupowane izby i podwórka.
Główne wejście znajdowało się prawie 80 m od świętych przybytków, do których droga wiodła przez kolejne podwórza i korytarze. Podobnie w domu mieszkalnym pokoje pana domu bywały odizolowane od wejścia. ,
Okazalsze domy miały zabudowę wokół prostokątnego podwórza, na które otwierały się wszystkie pokoje. W ten sam sposób budowano również sanktuaria, które mogły co najwyżej różnić się staranniejszym wykończeniem. W Mari nad Eufratem odnaleziono pięć takich świątyń. Celle w tych budowlach nie mogą mieć ściśle określonego'miejsca, ponieważ każda świątynia jest inna. Zawsze jednak posąg bóstwa stał najdalej od wejścia i nie naprzeciw, tak że można go było zobaczyć dopiero stojąc we wnętrzu celli. Już z tego wynika, że wejście musiało znajdować się na skraju dłuższego boku prostokątnej celli i że posąg ustawiony był w miejscu, gdzie w domu mieszkalnym znajdowało się ognisko. Taki plan nazywamy planem na „osi łamanej", ponieważ kierunek wejścia jest prostopadły do kierunku modlitwy wyznaczonego przez posąg. Podobny układ świątyń znamy z Assur, przyszłej stolicy Asyrii.
Wspomniane budowle powstały już poza granicami Sumeru, na ziemiach zaludnionych m. in. przez plemiona semickie, pozostające pod przemożnym wpływem kultury sumeryjskiej. Później Asyria przechowa prastare tradycje budownictwa tej epoki, nie stroniąc jednocześnie od nowszych osiągnięć Południa.
Inna peryferyjna kultura rozwijała się w pierwszej połowie III tysiąclecia p.n.e. w dolinie Dijali — lewego dopływu Tygrysu. Była ona także zależna od sumeryjskiej, chociaż odrębna, jak przekonamy
106
107
8. Świątynia Inanny w Nippur (a — celle, b — posągi bóstwa, c — ławki na figurki wotywne, d — stoły ofiarne, e — podwórza, / — główne wejście). Początek III tysiąclecia p.n.e.
się jeszcze, omawiając rzeźby znalezione w tamtejszych świątyniach. Same świątynie były obronne, otoczone grubym owalnym murem. W miejscowości Chafadża, gdzie w latach trzydziestych naszego stulecia prowadzono wykopaliska, znajdowały się nawet dwa takie mury (ii. 11). Pod osłoną zewnętrznego mieściły się zabudowania gospodarcze, wewnętrzny chronił mieszkania kapłanów oraz samą świątynię wyniesioną na taras (do którego prowadziła rampa). Składała się ona tylko z małej celli, z wejściem — jak zwykle — na dłuższym boku. Samo sanktuarium nie różniło się od innych mu współczesnych.
Warowna budowla w Chafadży nie była jedyna, gdyż podobne rozwiązanie znajdujemy też w al--Ubajd na Południu. Nie ulega wątpliwości, że względy bezpieczeństwa odegrały decydującą rolę w ich ukształtowaniu.
Troska o bezpieczeństwo widoczna jest również w założeniach siedzib władców, które w tym czasie pojawiają się w miastach. Silnie umocniony był pałac królewski w Kisz, zespalający właściwie dwie budowle (rys. 9). Budynek starszy wzniesiony był wokół podwórza, podobnie jak zwykłe domy mieszkalne. Młodszy, z salą kolumnową i kolumnowym przedsionkiem, na wzór domniemanego pałacu
9. Pałac królewski w Kisz: I — starszy budynek, II — młodszy budynek (a — mury obronne, b — podwórze, c — główne wejście, d — sala kolumnowa, e — przedsionek). Około 2700 r.
p.n.e.
109
108
w Uruk ozdabiają mozaiki, wykonane już nie z gliny, lecz z płytek kamiennych.
Bardziej jeszcze wymowną ilustracją panującej w tej epoce niepewności i zagrożenia są mury, którymi otaczano ważniejsze miasta Sumeru. Wokół Uruk zachowały się potężne, grube na 5 m ceglane obwarowania, wzmocnione licznymi wieżami, które, według tradycji, wzniósł sam wielki Gilgamesz. Oto co o nich czytamy w słynnym eposie o sume-ryjskim bohaterze:
„Zbudował mury warownego Uruk oraz świętej Eanny, czystego sanktuarium.
Spójrz na zewnętrzny mur, którego szczyt. jest
jak z miedzi,
spójrz na wewnętrzny mur, któremu nie masz
równego.
Dotknij progu, który pochodzi z dawnych csa-
sów. [...]
Przejdź się po murach Uruk,
przyjrzyj się podstawie, obejrzyj murarkę.
Czyż mur nie jest z cegły palonej?
Czy to nie siedmiu mędrców kładło jego fundamenty?"
To wielkie przedsięwzięcie, datowane w przybliżeniu na rok 2700 p.n.e., świadczy o nieustannych walkach i zagrożeniu, w jakim przyszło żyć ludziom tej niespokojnej epoki.
Rzeźba Sumeru
Wspomnieliśmy już o tym, jak mieszkańcy Międzyrzecza rozumieli swoje miejsce na świecie. Uzależnieni od wyznaczonego przez bogów losu, starali się poznać jego wyroki i przez magię oraz mod-
litwę wpłynąć na ich zmianę, jeśli były nieprzychylne. Pobożność Sumerów nie miała w sobie nic z potrzeby duchowej, była celowym, praktycznym działaniem, obliczonym na doczesne korzyści. Co więcej, działanie to było niekiedy jedynym sposobem osiągnięcia tych korzyści.
O pomyślność państwa zabiegali kapłani. Zwykli ludzie mogli również, poprzez modły, osiągnąć to, czego pragnęli. Kłopot polegał na tym, że nie mogli przecież, jak kapłani, poświęcać całego czasu na zabiegi, które umożliwiłyby im pozyskanie przychylności bogów.
Jakaż jednak istniała różnica między człowiekiem z krwi i kości a jego wizerunkiem z kamienia lub gliny? Nie tylko Sumerowie, ale wszystkie ludy starożytne uważały tę różnicę za nieistotną. Wszyscy słyszeliśmy o sposobach, jakimi posługiwali się adepci czarnej magii: aby zaszkodzić człowiekowi, poddawali jego wizerunek odpowiednim zabiegom.
Posągi bogów starożytnych, wykonane ręką ludzką, odbierały same cześć boską. (I my dzisiaj potrafimy przywiązać się do fotografii kogoś bliskiego, choć przecież uważamy się za racjonalistów i wiemy, że fotografia to tylko kawałek papieru poddany procesom chemicznym.) Rozróżnienie przedmiotu i jego obrazu było dopiero osiągnięciem greckiej filozofii.
Sumeryjczyk przynosił więc do świątyni posążek, który wyobrażał jego samego. Ofiarodawca mógł oddać się spokojnie swoim codziennym zajęciom, pewny, że jego wizerunek jest nieustannie obecny w przybytku boga. Tak więc człowiek znalazł niezwykle prosty sposób na urzeczywistnienie swych pragnień.
110
111
e a, t-)
8
n es
_o
"o .* O
o
Dl
T3 (O
.X n)
3
'•Sl
a>
C o
6
D)
UJ
Przyjrzyjmy się wapiennemu posążkowi z Esz-nunny (dziś: Tell Asmar) z pierwszej połowy III tysiąclecia p.n.e. (ii. 13). Brodaty mężczyzna, odziany tylko w długą spódniczkę, stoi w postawie modlitewnej, z rękami złożonymi na piersi. Kształty ciała są uproszczone. Tors rozszerzający się lekko ku' górze — zupełnie gładki. Rzeźbiarz nie starał się oddać rzeczywistego modelunku ciała. Kanciaste, jakby przygarbione ramiona, spiczaste łokcie, stożkowata spódniczka nadają figurce proste, geometryczne kształty. Bardzo grube nogi zapewniają posążkowi statyczność. Cały wyraz tej rzeźby skupia się w głowie, osadzonej bezpośrednio na ramionach. Wielkie oczy, obwiedzione wypukłym wałkiem mającym wyobrażać powieki, bardzo wydatny nos i usta nadają obliczu wyrazistości. Prostokątna broda zakrywająca piersi jest przedstawiona jako zwarta, jednolita masa, którą podkreślają pionowe spirale loków.
Ta właśnie dążność do uproszczenia, niejako oderwania się od realnych kształtów człowieka, skłonność do geometryzowania form cechuje rzeźbę pierwszej połowy III tysiąclecia p.n.e. w dorzeczu Dijali. W położonych tam miejscowościach Tell Asmar, Chafadża, Tell Agrab znaleziono wiele posążków o podobnych cechach.
Zastanawiające jest to, że figurka, która przecież — jak mówiliśmy — wyobraża konkretną osobę, nie ma żadnych rysów indywidualnych. Jak więc można było ją rozpoznać stojącą wśród innych posążków na glinianej ławie przed obliczem bóstwa?
Istotnie, odwiedzający świątynię Sumerowie nie byli w stanie rozpoznać wśród licznych wotów wizerunków swoich znajomych. Ale też intencją PO-
12
r!>pw i
, *4<%,'rJ>>\.'';. *
j; ||fH; l '
sążków nie było naśladowanie czyjegoś wyglądu. Ustawiano je w świątyni po to, by znajdowały się w obecności boga i świadczyły przed nim nieustannie o pobożności adorantów, a bóstwo samo potrafiło rozpoznać swoich czcicieli.
Rzeźbiarz nie dążył do oddania podobieństwa, lecz czynności, -a więc modlitwy, to bowiem było najważniejsze. Stąd właśnie niesamowity wyraz ogromnych oczu i napięta, skupiona postawa. Kształt człowieka oddany jest w uproszczeniu, ponieważ ma wyrażać coś więcej niż wizerunek, mianowicie modlitwę, więź duchową z bogiem.
Henri Frankfort odnalazł w Tell Asmar kilkanaście posążków ukrytych w studzience w obrębie świątyni boga Abu. Złożono tam figurki, które nie były już potrzebne, aby zrobić miejsce dla następnych przed obliczem boga. Ofiarodawcy zapewne już nie żyli, nie było zatem powodu, by ich wizerunki nadal wstawiały się za nimi. Ich rola się skończyła.
W tej grupie znalazły się dwa większe (wys. 72 i 59 cm) posążki, przedstawiające, zdaniem odkrywcy — parę bogów, a zdaniem Andre Parrota — królową i króla miasta Esznunna (il. 14). Posążek męski zachowuje tę samą pozę, co wcześniej opisana postać adoranta. Zarówno strój, jak i odsłonięty tors przedstawione są w sposób uproszczony, za pomocą szerokich, jednolitych płaszczyzn. Zarysowany prostymi, zdecydowanymi liniami tors rozszerza się ku górze, gdzie przechodzi w szerokie barki i potężne ramiona, z którymi kontrastuje szczupłość przedramion i dłoni, przyciskających do piersi małe naczynie. Uwagę przykuwa przede wszystkim głowa, z ogromnymi, inkrustowanymi oczami. Stożkovait;j brodo i opadające na ramiona
113
pukle włosów przedstawiono w formie stopni. Spojrzenie utkwione jest w przestrzeń, chciałoby się powiedzieć — w niewidzialne. Wiemy jednak, że te rozwarte oczy wlepione były w posąg boga, w nieustannej prośbie o przychylność dla kraju (jeśli istotnie mamy do czynienia z posągiem królewskim).
Nieco niższy posążek „królowej" zdradza te same cechy stylistyczne. Strój jest oczywiście inny: długa suknia, przerzucona przez lewe ramię, odsłania prawą pierś i rękę. Dłonie i piersi są nieproporcjonalnie małe w stosunku do całej postaci. Tutaj również najważniejsza jest głowa, a właściwie tylko ogromne okrągłe oczy, bo nos i usta zaledwie zaznaczono.
Stoimy wobec sztuki religijnej. Spełniała ona ściśle określone, praktyczne cele, posługując się . w wotywnych figurkach adorantów przede wszystkim ekspresją oczu. Rzeźbiarz mało liczył się z proporcjami postaci ludzkiej, ze szczegółami budowy anatomicznej. To wszystko go nie interesowało. Posążki wykonywane były dla swej magicznej siły wzroku. Stąd uproszczenia, geometryzacja w kształtowaniu bryły, ważny był bowiem tylko wyraz modlitwy.
Nieco później, około połowy III tysiąclecia p.n.e., w tych samych miejscowościach doliny Dijali obserwujemy całkowitą zmianę stylu. Zamiast wielkich, jednolitych płaszczyzn, które nadają kształt rzeźbom z Tell Asmar, pojawia się modelunek bardziej szczegółowy, który uwydatnia przede wszyst-1 kim rysy twarzy i nadaje miękkość konturom ciała. Można sądzić, że niektóre z rzeźb powstałych w tym stylu są portretami. Głowa kobiety z Tell Agrab (ii. 15) przedstawia najwyraźniej określoną
osobę, którą można było bez* trudu rozpoznać. Jej dosyć tłusta twarz, duży perkaty nos oraz cofnięta dolna warga oddane zostały przez rzeźbiarza z dużym realizmem, który nie upraszcza ani nie idealizuje pospolitej urody modela. Inkrustowane oczy są po dawnemu dosyć duże, nie mają jednak w sobie nic z uduchowienia, ekstatycznego wyrazu i magnetycznej siły. Twarz jest uśmiechnięta, pogodna i odprężona. Wyczuwamy całkiem inny stosunek do bóstwa, wyzwolony od bojaźni. Potwierdzają to wrażenie inne rzeźby, np. głowa z Cha-fadży (ii. 16), równie realistyczna, jak opisana przed chwilą głowa kobiety, uśmiechnięta, z wyrazem dobrodusznego zaufania w oczach.
Henri Frankfort, odkrywca sztuki miast w dolinie Dijali uważa, że dwa etapy rozwoju, jakie można tam wyróżnić — najpierw sztukę o formach geometrycznych, potem realistyczną — charakteryzują rozwój sztuki sumeryjskiej w ogóle.
Inne jest zdanie drugiego znawcy sztuki Mezopotamii, Andre Parrota, według którego poza regionem Dijali nie spotyka się przejawów pierwszego stylu. Mielibyśmy więc do czynienia ze zjawiskiem lokalnym.
Zbyt mało jeszcze wiadomo o wczesnych epokach historii Międzyrzecza, aby natrafić na trop jakichś specjalnych warunków i okoliczności, które mogłyby inaczej ukształtować sztukę rejonu Dijali. Można natomiast przypuścić, że chociaż posługiwano się różnymi środkami wyrazu, to treść religijna była ta sama.
Jeśli można by określić jako realistyczne niektóre z kamiennych głów figurek ofiarowywanych świątyni, to jeszcze wcale nie znaczy, że naśladowanie rysów modela było normalnym dążeniem
115
114
rzeźbiarza. Wprost przeciwnie, ogromna większość zabytków wskazuje na wykonanie pobieżne i schematyczne. Nie może być wówczas mowy o portrecie.
Warto się przez chwilę zastanowić nad tym, jak powstawały te rzeźby. Wobec wielkiego zapotrzebowania, musiały istnieć całe warsztaty, które znajdowały się niewątpliwie w pobliżu sanktuariów i wytwarzały posągi seryjnie, na zapas, oferując je przybywającym do świątyni z bliska i z daleka. Nie każdy mógł zamówić specjalnie swój wizerunek i nie każdy z pewnością dbał o jego podobieństwo, nie było ono przecież ważne. Figurka miała modlić się w obliczu boga, który nie potrzebował rozpoznawać jej po rysach twarzy. Jeśli zatem napotykamy, rzadko zresztą, wśród figurek sumeryjskich adorantów niewątpliwe portrety, to jest to raczej wynik temperamentu oraz skłonności rzeźbiarza niż narzuconych mu przez klienta specjalnych wymagań.
Wbrew poglądom, z którymi i dziś jeszcze mo
żemy się zetknąć, estetyka naturalistyczna nie jest
bynajmniej powszechna, a sztuce krajów Bliskiego
Wschodu nawet zazwyczaj obca. W przypadku
sztuki Mezopotamii chodziło przede wszystkim
o przekazanie uczucia o charakterze religijnym
i temu celowi podporządkowany jest zarówno styl,
który nazwalibyśmy ekspresyjnym, jak i styl realistyczny. \
Sztuka religijna III tysiąclecia p.n.e. była na ogół anonimowa. Wyjątek stanowią rzeźby odnalezione w świątyni Isztar w Mari, które są podpisane imionami ofiarodawców. Zachowując ten sam ogólny charakter, niektóre z figurek wyróżniają się starannością wykonania, a niekiedy nawet indywidu-
alnym rysem, który pozwala mówić o portrecie. Jeśli spotykamy tam jednak portrety, to niewiele znajdziemy w nich wspólnego z pełnymi realizmu głowami z doliny Dijali. Cechy indywidualne przedstawionych postaci są tu podporządkowane cechom ogólnym. Wyczuwa się pewną idealizację, jakby upiększenie, zbliżenie do wzoru uznanego za piękny lub godny, odpowiadający dostojeństwu wyobrażonej postaci. Że tak być musiało, przekonuje nas nie tylko wygląd figurek, ale również podpisy na niektórych z nich. Dowiadujemy się, że mamy do czynienia z królami Mari, jak np. z patriarchalnym Lamgi-Mari, którego imię pozwoliło archeologom określić nazwę miasta, czy też z poważnym i natchnionym Iku-Szamaganem, którego wielkie inkrustowane oczy wpatrują się w oblicze boskie z wyrazem ogromnego przejęcia, a zarazem ufności, podkreślonym'jeszcze przez silnie zarysowane połączone brwi.
Przyjrzyjmy się jeszcze wizerunkowi intendenta pałacu w Mari, Ebih-ila (ii. 17). Inaczej niż we wszystkich rzeźbach, które poznaliśmy dotychczas, ten wysoki dostojnik dworski modli się w pozycji siedzącej.
Zwróćmy uwagę na strój Ebih-ila. Odziany on jest w spódniczkę, podobnie jak inne postaci, o których mówiliśmy, wyraźniej jednak niż w tamtych przykładach widoczna jest jej faktura. Bez wątpienia jest to kożuch barani, wywrócony włosem na zewnątrz i związany z tyłu w talii. Jakkolwiek mogłoby się to wydawać dziwne ze względu na gorący klimat, Sumerowie powszechnie używali tego stroju, zwanego później przez Greków kaunakes. Kożuch przedstawiano czasem w sposób umowny i schematyczny, jako piętrowo ułożone rzędy języ-
117
116
ków. Toteż do czasu odkryć w Mari uczeni sądzili, że spódniczka była zszywana z liści palmowych. Realistyczne przedstawienie ubioru na rzeźbach z Mari pozwoliło Parrotowi na stwierdzenie rzeczywistego stanu rzeczy.
W świątyni Isztar nie brak było także posążków ofiarowywanych przez kobiety i to kobiety wysokiego stanu, zapewne królowe. Tak na przykład ilustrowana tu ok. 20 cm wysokości licząca figurka damy (ii. 18) siedzącej na rzeźbionym tronie, owiniętej w długi płaszcz, a raczej — według naszych pojęć — w futro. Ciężki i niewygodny strój był niewątpliwie ubiorem ceremonialnym, bogatszym od sukien przerzucanych przez jedno ramię, jakie zwykle nosiły kobiety. Na głowie adorantka ma polos, czyli wysoki kołpak w kształcie walca, który jest jeszcze jedną (obok bogatego płaszcza i tronu) oznaką godności.
Wśród rzeźb wotywnych z Mari wyróżnia się figurka Urnansze (ii. 19) — wielkiej śpiewaczki dworskiej. Siedzi ona ze skrzyżowanymi nogami na poduszce, ubrana tylko w spódniczkę. Śpiewaczka, a niewątpliwie również tancerka, musiała odgrywać ważną rolę na dworze w Mari. Stąd jej obecność w świątyni Isztar, jej popisy artystyczne bowiem nie miały na celu jedynie zabawy, ale były także obrzędem religijnym. Wszak religia przenikała wszystkie dziedziny życia.
Wspomnijmy jeszcze o unikalnym posążku przedstawiającym obejmującą się parę (ii. 20) ubraną tak, jak poprzednio opisane figurki. Mimo że zaginęły głowy tych postaci, możemy być jednak pewni, że artysta nie odszedł od schematu frontalnie przedstawianej twarzy, a także wpatrzonych przed siebie oczu,
Posąg zarówno w Mezopotamii, jak i innych krajach starożytnego Wschodu — to postać zastygła w bezruchu, patrząca wprost przed siebie, wizerunek idealny w tym sensie, że nie przedstawia żadnej konkretnej chwili, jest jakby zawieszony w czasie. Sumeryjskie posążki adorantów wyobrażają stan modlitwy, a nie modlącego się właśnie w danym momencie człowieka. Mają go przecież zastępować we wszystkich okolicznościach — przez całe życie.
Inaczej rzecz się ma z płaskorzeźbą, ponieważ łatwiej przedstawić w niej kilka osób, można poka-zać także ich stosunki wzajemne, przedstawić akcję. Dlatego postaci płaskorzeźb sumeryjskich widzimy zawsze zwrócone nie ku widzowi, lecz jedne ku drugim. Płaskorzeźba — to na ogół sztuka opowiadająca, która nadaje się do wyobrażania wydarzeń historycznych, życia codziennego, w ogóle ludzkiej działalności.
Całe życie, a zatem i cała sztuka Sumerów regulowane były przez religię i o tym należy zawsze pamiętać, oglądając dzieła plastyki sumeryjskiej i zastanawiając się nad ich znaczeniem. Podobnie jak jedyną okazją uwiecznienia człowieka w rzeźbie było składanie ofiarnych figurek w świątyni, tak i sceny z życia, jeśli miały być godne przedstawienia w sztuce, dotyczyły prawie zawsze wydarzeń związanych z kultem religijnym.
W umyśle ówczesnego człowieka obok świata widzialnego i ponad nim, choć równie realnie, istnieli nie tylko bogowie, ale także cały świat fantastycznych stworów, o kształtach półludzkich, półzwie-rzęcych lub będących połączeniem kilku zwierząt. Wszystkie te orły o lwich głowach, byki z ludzkimi twarzami, lwy, węże, ptaki drapieżne kłębią się
119
118
na płytkach wotywnych, kamiennych naczyniach, insygniach władzy. Trudno ustalić, w jakiej mierze rozbudzona fantazja artystów opierała się na przeświadczeniu o rzeczywistości tego kreowanego przez nich świata potworów, a w jakiej mierze wyrażała treści symboliczne. Więcej powiedzą nam o sztuce i życiu Sumerów te płaskorzeźby, które wyobrażają ich samych. Przed nimi bowiem nie będziemy się gubić w nieznanych szczegółach religii, łatwiej zdołamy zrozumieć, jak Sumeryjczyk widział swój świat.
Spójrzmy na płytkę wotywna króla miasta Lagasz, imieniem Urnansze (ii. 21). Prostokątna płytka (wys. 40 cm) ma pośrodku okrągły otwór, którego przeznaczenie pozostaje niewiadome. Przedstawione postacie wydobyte są z jednolitego tła w płaskim reliefie i ustawione w dwóch pasach, które stanowią niezależne grupy. W każdej z nich występuje postać króla w towarzystwie swych dzieci. Nawet gdyby pominąć inskrypcję, która zajmuje całe prawie tło, nie byłoby wątpliwości, kto jest główną osobą w rozgrywających się scenach. Król jest prawie dwukrotnie wyższy od osób świty i on t£ż spełnia najważniejsze czynności. W górnej części płytki władca niesie na głowie kosz, zapewne inaugurując budowę świątyni, w dolnej siedzi z kubkiem w ręku, ucztując z okazji rozpoczęcia tej pracy ku chwale bogów. Stojące przed nim dzieci patrzą na ojca i króla z rękoma złożonymi na piersi. W tej pozie musi nas uderzyć ścisłe podobieństwo do posążków, o których niedawno mówiliśmy. Zdaje się nie ulegać żadnej wątpliwości, że z chwilą, kiedy człowiek nie spełnia żadrJej czynności, wyobrażony jest tak samo, jak w bezczaso-wej rzeźbie statuarycznej. Ponieważ jSdnak rysy
twarzy eyłyby trudne do odtworzenia en iace, rzeźbiarz zastosował powszechny w całej sztuce starożytnego Wschodu system, który moglibyśmy nazwać zasadą odrzutowania.
-^ Tors postaci przedstawiano frontalnie, podobnie jak na posążkach, natomiast głowa wygląda tak, jakby patrzyło się na posążek z boku, z tym ważnym wyjątkiem, że oko ukazane jest z przodu. Nogi, ustawione jedna za drugą, również widzimy z boku. Można więc powiedzieć, że artysta nie ogarniał modela jednym spojrzeniem. Osobno widział tors, osobno głowę, osobno oko i każdą stopę, a zawsze tak, by dana część ciała widoczna była najlepiej, nie w skrócie. Rzeźbiarz łączy w wizerunku jednej postaci dwa punkty widzenia: z profilu i en tace, przedstawiając obydwa na jednym planie, a więc w odrzutowaniu.
Taki sposób widzenia sprzeczny jest z przyzwyczajeniami opartymi na naturalistycznym odtwarzaniu rzeczywistości, tak do niedawna powszechnym w Europie. Nic więc dziwnego, że dawniejszym pokoleniom badaczy trudno było zrozumieć sztukę ludów, które tej estetyki nie znały, a w szczególności opisany sposób ukazywania postaci przez odrzutowanie — wspólny sztukom Mezopotamii, Egiptu i innych krajów Bliskiego Wschodu, jak również przedklasycznej Grecji — sposób syntetyczny i w gruncie rzeczy realistyczny, przedstawiający bowiem na jednym wizerunku pełnię wiedzy o wyglądzie człowieka. Dla nas, którzy przeszliśmy szkołę sztuki współczesnej, a zwłaszcza kubizmu, sposób kształtowania przez ludy starożytnego Bliskiego Wschodu jest bliższy i bardziej zrozumiały. Nietrudno przecież przytoczyć wiele obrazów współczesnych, dziś już klasycznych, które
120
121
stosują w gruncie rzeczy taką samą kompozycję, opartą na łączeniu w jednej płaszczyźnie kilku punktów widzenia danego przedmiotu (począwszy od Panien z Awinionu Picassa).
Przyjrzyjmy się teraz podobnej płytce — również z otworem w środku — która pochodzi mniej więcej z tej samej epoki, około połowy III tysiąclecia p.n.e., jest jednak bardziej prymitywna w wykonaniu (ii. 22). Już na pierwszy rzut oka stwierdzamy, że zastosowano tutaj tę samą, co w poprzedniej płaskorzeźbie, zasadę kompozycji pasowej, w sposób bardziej nawet rygorystyczny niż na płytce Urnansze. Taka kompozycja, która polega na przedstawieniu kilku związanych tematycznie scen jedna nad drugą, jest bardzo typowa dla sztuki su-meryjskiej. Na ilustrowanej tu płytce, pochodzącej z Chafadży, wyobrażono — zdaniem większości badaczy — obchody święta Nowego Roku, kiedy to decydowały się przyszłe losy ludzi. W górnym pasie widzimy scenę najważniejszą: ucztę związaną zapewne z rytuałem hierogamii — dorocznego związku króla i kapłanki, mającego zapewnić płodność ludzi, zwierząt oraz ziemi na cały nadchodzący rok.
Bardzo podobne obrzędy odnaleźć można u wielu ludów w różnych stronach świata. Czytelnicy, którzy znają Złotą gałąź Jamesa Frazera (tłumaczenie polskie ukazało się w 1962 roku), pamiętają zapewne opisy analogicznych obrzędów, np. w Afryce.
Na płytce z Chafadży widzimy z prawej strony siedzącego na tronie mężczyznę, który w jednym ręku trzyma gałązkę, symbol życia, drugą bierze od stojącego przed nim sługi naczynie do picia. Po drugiej stronie siedzi kobieta, również z takim na-
122
czyniem i gałązką, otaczają ją słudzy, a harfiarz uprzyjemnia ucztę muzyką. Niżej widzimy przygotowania do samej uczty, a więc ludzi niosących uwieszoną na drągu amforę, człowieka z pakunkiem na głowie, który pędzi zwierzę ofiarne. Jeszcze niżej — rydwan zaprzężony w cztery osły (Sumerowie nie znali jeszcze koni). Tak więc główna scena wyobrażona jest u góry, a w dolnych pasach mamy sceny wyjaśniające, które przedstawiają przygotowania do uroczystości.
Zauważmy, że mimo pewnej nieudolności i toporności stylu rzeźbiarz, zachowujący zresztą opisany wcześniej schemat postaci ludzkiej, starał się przedstawić ludzi w ruchu, zgodnie z wymogami akcji. Nie zawsze zręcznie: ramiona kilku postaci krzyżują się w nienaturalny sposób. Rzeźbiarz najwyraźniej nie umiał sobie dać rady z drugą ręką. Wspólny to kłopot dla wszystkich artystów starożytnego Wschodu, stosujących te same konwencje w płaskorzeźbie, gdy do torsu widzianego en face trzeba było doczepić ręce widziane z profilu, a tak należało czynić zawsze, gdy ręce miały być czymś zajęte.
Spójrzmy teraz na jedno z największych arcydzieł sztuki sumeryjskiej, „Stelę sępów" (ii. 23). Pomnik ten wzniesiono na rozkaz króla Eannatuma z Lagasz, na pamiątkę jego zwycięstwa nad sąsiednim miastem Umma. Król chciał więc głosić chwałę swego oręża. ^Zwycięstwo jednak, podobnie jak każde inne wydarzenie w życiu państwa lub życiu każdego człowieka, było dziełem bogów. Toteż pomnik historyczny, przedstawiający zwycięską kampanię, jest jednocześnie pomnikiem religijnym. Na drugiej stronie steli widzimy już nie króla i jego wojsko, ale boga, który niszczy nieprzyjaciół La-
123
gasz. Oczywiście, w pojęciu Sumerów oba tematy były jednakowo historyczne, przedstawiały bowiem wydarzenia, jakie — według nich — rozegrały się w czasie wojny.
Zgodnie ze zwyczajem, akcję przedstawiono w postaci kilku scen ułożonych pasowo jedna nad drugą. Widzimy więc przede wszystkim wspaniały obraz oddziału ciężkozbrojnej piechoty, który posuwa się naprzód po ciałach zabitych wrogów. Na czele kroczy sam Eannatum. Narzucił na siebie skórę barana, która ukośnie przykrywa spódniczkę również z baraniego kożucha. To dosyć grube ubranie sprawia, że i tak masywna postać króla przybiera formę wielkiej, ciężkiej bryły. Było to jednak konieczne, aby w zestawieniu z grupą żołnierzy władca — choć równego z nimi wzrostu — sprawiał wrażenie niezwyciężonej potęgi i siły.
Maszerujący żołnierze tworzą jeden zwarty prostokątny blok o symetrycznych podziałach oraz doskonałym wyrazie rytmu i proporcji. Dzięki temu płaskorzeźba jest jednym z najlepszych w sztuce sumeryjskiej przykładów ekspresji. Widzimy w niej nieodparcie zarówno ruch, jak i niepowstrzymaną siłę pancernej piechoty.
W niższym pasie widzimy samego Eannatuma na rydwanie, na czele lekkozbrojnej piechoty, którą tu przedstawiono inaczej. Zamiast zwartego bloku, który powstał przez zlanie się postaci wszystkich żołnierzy, mamy próbę perspektywy. Mimo że na płaskorzeźbie widać w rzeczywistości tylko dwa szeregi, a w sumie można się doliczyć jedynie siedmiu żołnierzy, rytmiczny układ postaci sprawia, że odbieramy wrażenie wielkiej masy wojska w zwartym szyku.
Inna scena wyobraża pole bitwy już po zakończeniu walki. Przed wojskiem Lagasz leżą tylko trupy rozszarpywane przez drapieżne ptaki, od których stela wzięła nazwę (ii. 24). Kolejny fragment arcydzieła, bardzo źle, niestety, zachowanego, przedstawia pogrzeb poległych i, niżej, egzekucję jeńców. Na drugiej stronie steli bóg Ningirsu, opiekun Lagasz, trzyma olbrzymią sieć, w której bezładnie stłoczeni są jeńcy.
Jeślibyśmy zadali sobie trud zastanowienia się, ilu właściwie żołnierzy przedstawia górny pas płaskorzeźby, to zrozumiemy od razu na czym polega jej ekspresja. Powierzchowny obserwator zadowoli się tym, że ponad tarczami widać dziewięć głów w hełmach. Jednakże niżej mamy tylko cztery tarcze, ale za to aż dwadzieścia cztery trzymane oburącz oszczepy. Ręce są przy tym ustawione jedne nad drugimi w ten sposób, że najniższe dłonie znajdują się tuż nad stopami. Nie zdołamy objaśnić tej sceny w sposób racjonalistyczny, na pewno też nie dojdziemy, ilu w końcu żołnierzy artysta chciał przedstawić.
Nie chodzi tu o nieznajomość perspektywy, gdyż na tej samej steli mamy przykład kompozycji o efekcie perspektywicznym. Rzeźbiarz chciał przedstawić potężną, zorganizowaną masę wojska ukrytą za tarczami i najeżoną oszczepami. Zrealizował zamierzenie znakomicie. Mało znajdziemy równie sugestywnych obrazów w sztuce. Twórca „Steli sępów" był prawdziwym i wielkim artystą; ani przez chwilę nie zastanawiał się nad problemem, który tutaj postawiliśmy tylko po to, by uzmysłowić czytelnikowi istotę plastycznego widzenia Sumerów. Podobnie jak w figurkach adorantów, tak i w płaskorzeźbie Sumerowie dążyli do pełni i głębi
124
125
wyrazu, nie zaś do naturalistycznej wierności. I na tym właśnie polega wielkość ich sztuki.
Rozkwit miast sumeryjskich, które wytworzyły w ciągu III tysiąclecia p.n.e. imponująco wysoką kulturę, znajduje w „Steli sępów" jedną z najdobit-niejszych ilustracji. Nieoczekiwane i sensacyjne odkrycie grobów królewskich w Ur ujawniło również materialne bogactwo i niezwykłe wyrafinowanie dworskiej sztuki Sumerów. W czasie wykopalisk angielskich, prowadzonych tu przez Wooleya (por. s. 17), natrafiono na wielkie grobowce podziemne, w których zostali pochowani władcy Ur w połowie III tysiąclecia p.n.e. Imiona tych królów, mianowicie Akalamduga, Meskalamduga i królowej Puabi, nie są znane listom dynastycznym. Otworzył się więc zapomniany już w starożytności rozdział dziejów.
Nie wiemy dlaczego zabijano w czasie obrządku pogrzebowego dziesiątki sług, żołnierzy, muzykantów i innych osób ze świty królewskiej, grzebiąc wraz ze zmarłym władcą nie tylko jego skarby, ale tych wszystkich, z którymi stykał się za życia, a nawet zaprzęgi rydwanów, które dowiozły zwłoki do grobu. Ta przerażająca, lecz — jak wskazują pozycje szkieletów — dobrowolna ofiara nie znajduje dotąd zadowolającego wytłumaczenia. W każdym razie wysoce prawdopodobna jest wiara w życie pozagrobowe u boku króla, który stawał się po śmierci bogiem.
Nas jednak interesują przede wszystkim skarby sztuki. Są to skarby również w sensie jubilerskim. Wszystko tu błyszczy złotem, srebrem, lapis-lazuli i innymi cennymi materiałami. Nie to jednak stanowi o ich wartości. Podobne nagromadzenie złota mogłoby sprawiać wrażenie barbarzyńskiego prze-
pychu, gdyby nie znakomita forma i zadziwiająca delikatność rzemiosła.
Mamy więc wspaniałe złote naczynia, o subtelnym, powściągliwym ornamencie, słynny hełm Meskalamduga, który oddaje w wytwornej stylizacji fryzurę władców sumeryjskich ze związaną z tyłu przepaską.
Spójrzmy jednak na bardziej urozmaiconą rzeźbę — liczącą prawie pół metra wysokości — przedstawiającą barana wspartego przednimi kopytami na kwitnącym krzewie (ii. 25). Możemy tu podziwiać całą biegłość artysty, który połączył złoto, la-' pis-łazuli, srebro, macicę perłową, kolorowe kamienie, aby stworzyć tę wysoce stylizowaną, hieratyczną rzeźbę, oddającą znany z gliptyki motyw zwierząt wspinających się na święte drzewo, nie wyjaśniony dokładnie, lecz o znaczeniu niewątpliwie religijnym.
Zwróćmy uwagę na pewien szczegół techniczny, mianowicie na sposób ukazania runa zwierzęcia w formie równoległych rzędów jak gdyby frędzli. Pamiętamy, że w identyczny sposób przedstawiano spódniczki Sumerów, które — jak dawniej sądzono — sporządzane były z liści palmowych. Przykład rzeźby barana z grobów w Ur potwierdza raz jeszcze, że Sumerowie odziewali się właśnie w skóry owcze.
Jakkolwiek wyroby ze szlachetnych metali były rzadkie, to jednak sumeryjskie brązy stanowiły bogatą i urozmaiconą dziedzinę plastyki i na nich właśnie uczyli się swego rzemiosła twórcy skarbów z Ur.
Wśród innych przedmiotów złożonych do grobów królewskich, na uwagę zasługują harfy zdobione z przodu głowami byków, wykonanymi ze złota
126
127
i lapis-lazuli, oraz mozaikami z macicy perłowej i kolorowych kamieni (ii. 26). Głowy tych byków, bardzo ekspresyjne, nie są bynajmniej wierne naturze. Obfite, skłębione brody, ufryzowane w pukle, dowodzą, że artysta miał co innego na celu niż sportretowanie zwierzęcia. Drewnianą obudowę instrumentu zdobiły w technice mozaikowej osobliwe sceny z pogranicza mitologii i bajki zwierzęcej. Widzimy np. słynnego Giłgamesza, który chwyta wpół dwa byki o ludzkich głowach. To jeszcze mitologia, ale już lew i pies, które niosą w przednich łapach naczynia stołowe, czy też osioł grający na harfie są swobodną fantazją artysty. W takt muzyki podskakuje niedźwiedź, do dziś dnia przysłowiowo niezgrabny tancerz, wreszcie człowiek-skorpion sprowadza nas znowu w świat wyobrażeń mitologicznych (ii. 27).
Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć o trudnym i pracowitym procesie rekonstrukcji znalezionych w grobach przedmiotów. Ich części drewniane, oczywiście, nie zachowały się. Pozostały po nich tylko puste miejsca w ziemi, którą zasypano grób. Dekoracja wykonana w trwalszych materiałach tkwiła natomiast jeszcze na swoim miejscu, często pokruszona na małe fragmenty. Gdyby je po prostu wydobyć z ziemi, niewiele powiedziałyby nam o pierwotnym układzie i prawdopodobnie nie wiedzielibyśmy wcale o istnieniu harfy. Jednakże badacze zdołali dostrzec w porę pionowy otwór w ziemi, pozostawiony przez ramię harfy, wypełnili go płynnym gipsem i w len sposób, po delikatnym usunięciu ziemi, otrzymali kompletny odlew instrumentu, do którego przylepiły się dekoracja mozaikowa i złota głowa byka, zdobiąca pudło rezonansowe. Podobnie zrekonstruowano wiele innych
przedmiotów, które dziś są ozdobą muzeów i źródłem badań naukowych.
Największe jednak odkrycie w grobach z Ur stanowi prawie nie naruszona płyta (ii. 30, 31) o wymiarach ok. 20X44 cm, wykładana z obu stron mozaiką, znana pod niewłaściwą nazwą „Sztandaru z Ur". Mozaika z lapis-lazuli, kornałiny i macicy perłowej układa się w kompozycję pasową, jaką znamy już z płaskorzeźby kamiennej. „Sztandar" wyobraża dwa aspekty życia ludzkiego. Na jednej stronie widzimy wojnę, druga symbolizuje pokój, ukazując najprzyjemniejsze zajęcie sumeryjskiego władcy — ucztę. Sceny następują po sobie w jednym ciągu, jak na taśmie filmowej. Zaczynając od lewego dolnego rogu, widzimy — na stronie przedstawiającej wojnę — rydwan zaprzężony w cztery onagry, który posuwa się z wolna w stronę pola bitwy. Ten sam rydwan powtarza się jeszcze trzykrotnie, w coraz większym rozpędzie tratuje nagich nieprzyjaciół. W następnym, wyższym pasie ukazano odzianych w skórzane płaszcze żołnierzy, którzy posuwają się w szeregu, a potem wiążą i prowadzą do niewoli pokonanych już wrogów. W najwyższym pasie król zsiada ze swego rydwanu, w otoczeniu świty przejmuje jeńców, których żołnierze doprowadzają przed oblicze zwycięskiego władcy.
Łatwo się zorientować, że stoimy wobec idealnego obrazu wojny: wróg nie stawia oporu, potęga królewskich rydwanów miażdży go bez trudu. Cała bitwa jest od początku triumfalnym pochodem zwycięzcy.
Druga strona „Sztandaru" wyobraża, jak rhówili-śmy, ucztę i przygotowania do niej. W kolejnych rejestrach tragarze niosą na plecach ładunek, utrzy-
8 — Sztuka Mezopotamii
129
128
mywany dzięki rzemieniowi założonemu na czoło, inni prowadzą onagry, woły i barany, niosą bukłaki z napojem i ryby. Wszystko to są łupy wojenne albo dary przeznaczone na ucztę. W górnym pasie władca siedzi z czarą w ręku, odziany w znaną nam już spódniczkę z baraniego kożucha, a przed nim zaproszeni goście. Wokół krzątają się słudzy, a śpiewaczka i muzyk z harfą — taką samą, jak odnalezione w królewskich grobach — umilają im wolny czas.
Nie wiadomo dokładnie, jakie było przeznaczenie „Sztandaru". W każdym razie w zależności od tego, którą stronę widz miał przed oczyma, oglądał przepych i bogactwo królewskiego dworu albo niezwyciężoną potęgę króla na wojnie. W odróżnieniu np. od „Steli sępów", nie ma tu postaci bogów. Mozaika poświęcona jest wyłącznie chwale królewskiej, a nie chwale bogów, których król był wysłannikiem na ziemi. Żeby użyć wreszcie współczesnego określenia — jest to wyraz propagandy państwowej.
„Sztandar z Ur" jest jedynym zabytkiem tego gatunku dobrze zachowanym, ale nie jest bynajmniej unikatem. Starsze od niego i wcale nie gorsze fragmenty kilku podobnych mozaik odnaleziono w Mari. Można częściowo zrekonstruować jedną z nich, która — jak wszystko wskazuje — przedstawiała sceny analogiczne. Zachowały się postaci żołnierzy, inaczej jednak odzianych niż sumeryjscy, mianowicie w osobliwe spiczaste berety, w tradycyjne spódniczki ze skóry i przerzucone przez ramię szerokie skórzane pasy nabijane gwoździami, spełniające tę samą rolę, co podobnie wykonane płaszcze żołnierzy z Ur. Można przypuszczać, że zwycięzcy należeli do innego ludu niż zwyciężeni. Fragmenty
postaci ćwiartujących woły pozwalają domyślać się przygotowań do uczty. W Mari znaleziono również drobne fragmenty innych mozaik, a jeśli przypomnimy sobie znakomite rzeźby adorantów, śmiało będziemy mogli powiedzieć, że odległe od Sumeru miasto nad środkowym Eufratem było w połowie III tysiąclecia jednym z kwitnących ośrodków kultury sumeryjskiej.
130