IV
- Chyba to nie jest odpowiednie.- Szepnęłam. Patrzyłam na swoje oblicze ze zdziwieniem.
- To nie jest odpowiednie.- Powtórzyłam patrząc z wyrzutem na Alice.
- Oj… nie przesadzaj. Trochę zmian ci nie zaszkodzi- odparła.
- To głupie - zaczęłam nagle po chwili ciszy.- Po prostu ubiorę stary sweter, do tego dżinsy i sprawa załatwiona. To przecież żadna ważna okazja. Nie ubiorę się jak na galę filmową tylko, dlatego że ty tego chcesz Alice.
-Nie rób z siebie dziecka. Co oni o nas pomyślą.?
- Raczej o mnie…!!- Krzyknęłam.- Wyglądam okropnie. Pomyślą, że jestem jakąś prostytutką czy coś w tym rodzaju.- Mówiąc to pokazałam długość spódniczki, w jaką się wcisnęłam.
- Wydaje Ci się…- zapewniła mnie. - Wyglądasz Super! Nawet zastanawiałam się czy by się nie ubrać tak samo.
- Bardzo proszę… ja tego nie założę.!!!- Warknęłam przez zęby w stronę Alice.
Aż odskoczyła.
- No dobrze… ściągaj to, znajdę dla ciebie coś odpowiedniejszego.
Uśmiechnęłam się z tryumfem.
10 minut później po skomplikowanych zabiegach kosmetycznych wyglądałam już cóż… w miarę jak to mogę nazwać normalnie.
Zamiast krótkiej obcisłej spódniczki założyłam sweter i dżinsy.
Lubię stawiać na swoim.
Pomimo miny Alice, powrócił mi dobry humor i gdy schodziłyśmy do salonu czułam, że cały czas się uśmiecham.
Wchodząc do holu poczułam dziwny, słodki zapach. Był daleko a jednak czułam go wyraźnie.
Spojrzałam na Alice jednak z jej twarzy nie mogłam niczego wyczytać.
W salonie na kanapie siedziała cała rodzina Cullenów. Edward miał na kolanach Renesme, która bawiła się kosmykami jego kasztanowych włosów.
Na mój widok uśmiechnęli się pogodnie.
Usiadłam obok Edwarda.
- Nadchodzą- szepnął mi po chwili do ucha.
Czułam ich zapach, słyszałam szmery suchych liści pod ich stopami a jednak nie potrafiłam ich dostrzec. Wiedziałam tylko, że są blisko.
Nagle Carlise wstał i podszedł do drzwi.
Widziałam jak Edward przytula Renesme do swojej piersi.