715


VI

Struktura społeczna i anomia1

Jeszcze do niedawna, szczególnie zaś w przeszłości, teorie psychologiczne i socjolo­giczne wadliwe działanie struktur społecznych chętnie przypisywały niedostatkom społecznej kontroli nad potężnymi popędami biologicznymi człowieka. Zakładany przez taką doktrynę obraz stosunków między jednostką a społeczeństwem jest równie klarowny, co wątpliwy. Mamy oto najpierw ludzkie popędy biologiczne zmierzające ku pełnej ekspresji, a dalej - porządek społeczny, który w swej istocie stanowi urządzenie służące do kierowania popędami, do społecznego przetwarzania napięć, zmuszające - używając słów Freuda - do „wyrzeczenia się zaspokojenia zmysłów". Uznaje się tym samym, iż nonkonformizm wobec wymogów struktury społecznej zakorzeniony jest w naturze pierwotnej2. Biologicznie zakorzenione popędy co jakiś czas przełamują kontrolę społeczną. Wynika stąd, że konformizm jest rezultatem uty­litarnej kalkulacji lub bezmyślnego uwarunkowania.

Wraz z postępem, jaki się ostatnio dokonał w naukach społecznych, owe koncep­cje uległy zasadniczej modyfikacji. Po pierwsze, nie wydaje się już tak oczywiste, iż człowiek przeciwstawia się społeczeństwu w nieustającej wojnie między popędem bio­logicznym a społecznym ograniczeniem. Wizerunek człowieka jako nieokiełznanego kłębka popędów zaczyna bardziej przypominać karykaturę niż portret. Po drugie, ana­liza zachowań odbiegających od przepisanych wzorców w coraz większym stopniu uwzględnia perspektywę socjologiczną. Jakakolwiek bowiem byłaby rola popędów biologicznych, pozostanie otwarte pytanie, dlaczego w różnych strukturach społecz­nych zachowania dewiacyjne występują z odmienną częstością, przybierają inne formy oraz przebiegają wedle odmiennych schematów! Musimy się jeszcze wiele nauczyć o procesach, dzięki którym struktury społeczne wytwarzają warunki, w jakich pogwał-

1 Opublikowane po raz pierwszy w 1938 r., wersja poszerzona i poprawiona została opublikowana
w The Family: Its Function and Destiny, R. N. Anshen (red.), New York 1949.

2 Patrz np.: Z. Freud Kultura jako źródło cierpień, w: Człowiek, religia, kultura, tłum. J. Prokopiuk,
Warszawa 1967, passim, a zwłaszcza s. 270, 283, 292; E. Jones Social Aspects ofPsychoanalysis, Lon­
don 1924, s. 28. O ile koncepcja Freuda jest odmianą doktryny „grzechu pierworodnego", o tyle inter­
pretacja proponowana w tym rozdziale stanowi doktrynę „grzechu o proweniencji społecznej".


198

Cz. II: VI. Struktura spoieczna i anomia


cenie kodeksu społecznego stanowi „normalną" - to znaczy oczekiwaną - reakcję1. Rozdział niniejszy jest próbą wyjaśnienia tego problemu. ;

. Ma on na celu prezentację systematycznego podejścia do analizy społecznych i kultu­rowych źródeł zachowań dewiacyjnych. Chcemy się przede wszystkim przekonać, w jaki sposób pewne struktury społeczne wywierają wyraźną presję na niektóre jednostki w spo­łeczeństwie, skłaniając je do podjęcia zachowań raczej nonkonformistycznych niż zgod­nych z przyjętymi wzorcami postępowania, i Jeśli się nam uda zlokalizować grupy szcze­gólnie podatne na owe naciski - możemy oczekiwać, że napotkamy w nich stosunkowo wysoką częstotliwość zachowań dewiacyjnych, nie dlatego, że członkowie tych grup cechują się określonymi skłonnościami biologicznymi, lecz dlatego, iż reagują oni nor­malnie na sytuację społeczną, w której się znajdują. Nasza perspektywa jest socjologiczna. Badamy różnice w częstościach zachowań dewiacyjnych, a nie rozmiary ich występowa­nia2?! Jeżeli nasze poszukiwania zostaną uwieńczone powodzeniem, to pewne formy zachowań dewiacyjnych okażą się równie normalne, jak zachowania konformistyczne, i wypadnie zakwestionować utożsamianie dewiacji z psychologiczną anormalnością.

Wzory celów kulturowych i norm instytucjonalnych

Spośród wielu elementów struktury społecznej i kulturowej dwa mają tu dla nas zna­czenie bezpośrednie. Choć w konkretnych sytuacjach występują one łącznie, dla celów analizy można je od siebie oddzielić. Element pierwszy składa się z kulturowo zdefinio­wanych zamierzeń i zainteresowań wytyczonych jako usankcjonowane cele dla wszyst­kich lub dla różnie umiejscowionych członków społeczeństwa. Cele są mniej lub bardziej zintegrowane - stopień integracji jest zagadnieniem empirycznym - i z grubsza uporząd­kowane w jakąś hierarchię wartości. Cele dominujące stanowią układ odniesienia aspi­racji, i z różnym natężeniem angażują emocje i znaczenie. Są to rzeczy „warte zabiegów".

1 „Normalnej" w znaczeniu psychologicznie oczekiwanej, jeśli nie zgoła uznanej kulturowo reak­
cji na określone warunki społeczne. W stwierdzeniu tym nie neguje się oczywiście roli biologicznych
oraz osobowościowych różnic wpływających na rozmiary występowania zachowań dewiacyj­
nych. Tyle tylko, że nie to zagadnienie jest tu obecnie rozpatrywane. W tym samym znaczeniu, jak
rozumiem, J. S. Plant (patrz Personality and the Cultural Patiem, New York 1937, s, 248) mówi o
„normalnej reakcji normalnych ludzi na nienormalne sytuacje".

2 Przyjęte tu stanowisko wnikliwie omówił E. Sapir (patrz Why cultural anthropology needs the psy-
chiatrist, „Psychiatry" 1938, 1, s. 7-12): „[...] problemy nauk społecznych różnią się od problematyki
zachowań indywidualnych nie w rodzaju, lecz w stopniu szczegółowości. Każde twierdzenie o zachowa­
niu, w którym nacisk położony jest - explicite lub implicite - na praktyczne, całościowe doświadczenia
określonych osobowości albo typów osobowości, należy do psychologii czy też psychiatrii, a nie do nauk
społecznych. Wszystkie twierdzenia o zachowaniu, w których się nie próbuje opisać dokładnie zachowa­
nia danej jednostki lub jednostek ani oczekiwanych zachowań fizycznie i psychicznie określonego typu
jednostkowego, lecz się abstrahuje od takowych celem wyraźnego wydobycia na jaw pewnych oczekiwań
względem tych aspektów indywidualnego zachowania, które wspólne są różnym ludziom jako wzorzec
międzyosobowy albo «społeczny», stanowią dane - jakkolwiek surowo wyrażone - z dziedziny nauk
społecznych". Wybrałem tutaj drugą perspektywę; chociaż będę miał sposobność wspominać o posta­
wach, wartościach i funkcji, czynił to będę z punktu widzenia sposobu, w jaki struktura społeczna sprzyja
ich występowaniu w określonych rodzajach sytuacji lub ich występowanie powściąga.


198

Cz. 11: VI. Struktura społeczna i anomia


cenie kodeksu społecznego stanowi „normalną" - to znaczy oczekiwaną - reakcję1. Rozdział niniejszy jest próbą wyjaśnienia tego problemu. ;

1 Ma on na celu prezentację systematycznego podejścia do analizy społecznych i kultu­rowych źródeł zachowań dewiacyjnych. Chcemy się przede wszystkim przekonać, w jaki sposób pewne struktury społeczne wywierają wyraźną presję na niektóre jednostki w spo­łeczeństwie, skłaniając je do podjęcia zachowań raczej nonkonformistycznych niż zgod­nych z przyjętymi wzorcami postępowania.iJeśli się nam uda zlokalizować grupy szcze­gólnie podatne na owe naciski - możemy^ oczekiwać, że napotkamy w nich stosunkowo wysoką częstotliwość zachowań dewiacyjnych, nie dlatego, że członkowie tych grup cechują się określonymi skłonnościami biologicznymi, lecz dlatego, iż reagują oni nor­malnie na sytuację społeczną, w której się znajdują. Nasza perspektywa jest socjologiczna. Badamy różnice w częstościach zachowań dewiacyjnych, a nie rozmiary ich występowa­nia7; Jeżeli nasze poszukiwania zostaną uwieńczone powodzeniem, to pewne formy zachowań dewiacyjnych okażą się równie normalne, jak zachowania konformistyczne, i wypadnie zakwestionować utożsamianie dewiacji z psychologiczną anormalnością.

Wzory celów kulturowych i norm instytucjonalnych

Spośród wielu elementów struktury społecznej i kulturowej dwa mają tu dla nas zna­czenie bezpośrednie. Choć w konkretnych sytuacjach występują one łącznie, dla celów analizy można je od siebie oddzielić. Element pierwszy składa się z kulturowo zdefinio­wanych zamierzeń i zainteresowań wytyczonych jako usankcjonowane cele dla wszyst­kich lub dla różnie umiejscowionych członków społeczeństwa. Cele są mniej lub bardziej zintegrowane - stopień integracji jest zagadnieniem empirycznym - i z grubsza uporząd­kowane w jakąś hierarchię wartości. Cele dominujące stanowią układ odniesienia aspi­racji, i z różnym natężeniem angażują emocje i znaczenie. Są to rzeczy „warte zabiegów".

1 „Normalnej" w znaczeniu psychologicznie oczekiwanej, jeśli nie zgoła uznanej kulturowo reak­
cji na określone warunki społeczne. W stwierdzeniu tym nie neguje się oczywiście roli biologicznych
oraz osobowościowych różnic wpływających na rozmiary występowania zachowań dewiacyj­
nych. Tyle tylko, że nie to zagadnienie jest tu obecnie rozpatrywane. W tym samym znaczeniu, jak
rozumiem, J. S. Plant (patrz Personality and the Cultwal Paltem, New York 1937, s. 248) mówi o
„normalnej reakcji normalnych ludzi na nienormalne sytuacje".

2 Przyjęte tu stanowisko wnikliwie omówił E. Sapir (patrz Why cultuml anthropology needs the psy-
chiatrist, „Psychiatry" 1938, 1, s. 7-12): „[...] problemy nauk społecznych różnią się od problematyki
zachowań indywidualnych nie w rodzaju, lecz w stopniu szczegółowości. Każde twierdzenie o zachowa­
niu, w którym nacisk położony jest - expticite lub implicite - na praktyczne, całościowe doświadczenia
określonych osobowości albo typów osobowości, należy do psychologii czy też psychiatrii, a nie do nauk
społecznych. Wszystkie twierdzenia o zachowaniu, w których się nie próbuje opisać dokładnie zachowa­
nia danej jednostki lub jednostek ani oczekiwanych zachowań fizycznie i psychicznie określonego typu
jednostkowego, lecz się abstrahuje od takowych celem wyraźnego wydobycia na jaw pewnych oczekiwań
względem tych aspektów indywidualnego zachowania, które wspólne są różnym ludziom jako wzorzec
międzyosobowy albo «spoteczny», stanowią dane - jakkolwiek surowo wyrażone - z dziedziny nauk
społecznych". Wybrałem tutaj drugą perspektywę; chociaż będę miał sposobność wspominać o posta­
wach, wartościach i funkcji, czynif to będę z punktu widzenia sposobu, w jaki struktura społeczna sprzyja
ich występowaniu w określonych rodzajach sytuacji lub ich występowanie powściąga.


Wzoiy celów kulturowych i norm instytucjonalnych

199


Są one podstawowym, choć nie wyłącznym składnikiem tego, co Linton nazwał „wzorami życia grupowego". I chociaż niektóre - nie wszystkie - cele kulturowe bezpośrednio się wiążą z biologicznymi popędami człowieka, nie są przez nie zdeterminowane.

Drugi element struktury kulturowej określa, reguluje i kontroluje przyjęte sposoby zdą­żania do owych celów. Każda grapa społeczna nieodmiennie kojarzy swe cele kulturowe z zakorzenionymi w obyczajach bądź instytucjach przepisami, wyznaczającymi dozwolone sposoby zmierzania do tych celów. Takie regulatywne wzorce nie muszą być tożsame z normami określającymi formę albo skuteczność działania. Wiele sposobów, które z punktu widzenia poszczególnych jednostek byłyby najbardziej skuteczne dla osiągnięcia pożądanych wartości - stosowanie pomocy, oszustwo, siła -jest wyłączonych z instytucjo­nalnego obszaru dozwolonych zachowań. Niedozwolone metody obejmują czasami takie, jakie byłyby przydatne dla samej grupy - na przykład eksperymenty medyczne czy socjo­logiczna analiza „świętych" norm -jako że kryterium przyzwolenia stanowi nie praktyczna skuteczność, lecz naładowane wartościami emocje (podtrzymywane przez większość członków grupy lub przez tych, którzy mogą lansować owe przekonania przy łącznym użyciu władzy i propagandy). We wszystkich wypadkach dobór środków wiodących do celów kulturowych ograniczony jest przez zinstytucjonalizowane normy.

Socjologowie powiadają często, że te urządzenia kontrolne tkwią „w obyczajach" albo oddziałują za pomocą instytucji społecznych. Takie eliptyczne stwierdzenia są oczywiście prawdziwe, zaciemniają jednak fakt, iż kulturowo znormalizowane prak­tyki nie są jednolite. Podlegają szerokiej gamie kontroli. Mogą stanowić wzory zacho­wań jednoznacznie nakazanych, preferowanych, pozostawionych własnemu wyborowi lub zakazanych. Owe warianty - z grubsza określane jako przepisanie, uprzywilejowa­nie, przyzwolenie i zakaz - muszą być naturalnie wzięte pod uwagę przy ustalaniu funkcjonowania społecznych czynników kontrolujących.

Co więcej, twierdzenie, iż cele kulturowe i zinstytucjonalizowane normy w kształto­waniu zachowań dominujących działają łącznie, nie oznacza, iż pozostają w ciągłym wza­jemnym związku. Kulturowy nacisk na pewne cele zmienia się niezależnie od stopnia nacisku kładzionego na zinstytucjonalizowane środki. Może w ten sposób powstać bardzo silny nacisk na wartość określonych celów przy stosunkowo niewielkim zainteresowaniu zaleconymi instytucjonalnie środkami do nich wiodącymi. Krańcowy przypadek tego typu występuje wtedy, kiedy rozpiętość środków alternatywnych określana jest przez normy proceduralne, a nie instytucjonalne. W takim hipotetycznym biegunowym przy­padku wszelkie sposoby rokujące osiągnięcie ważnego ponad wszystko celu byłyby dozwolone. Jest to jeden rodzaj kultury źle zintegrowanej. Drugi typ biegunowy wystę­puje w grupach, w których działania początkowo uznawane za instrumentalne prze­kształcają się w zachowania samowystarczalne, pozbawione dalszej celowości. Począt­kowe zamierzenia ulegają zapomnieniu, a staranne przestrzeganie przepisanych instytucjonalnie poczynań staje się rytuałem1. Konformizm jako taki staje się podstawową wartością. Kosztem elastyczności - równowaga społeczna jest na jakiś czas zapewniona.

1 Rytualizm ten może się wiązać z mitologią, która tak racjonalizuje owe praktyki, iż się wydaje, że zachowują one status środków; bez względu na mitologię - nacisk pada jednak na sztywny, zrytu-alizowany konformizm. Pełny rytualizm pojawia się zatem wtedy, kiedy racjonalizacje takie nie są już nawet przywoływane.


200 Cz. II: VI. Struktura społeczna i anomia

Ponieważ skala różnych zachowań dozwolonych przez kulturę jest mocno ograniczona, pozostaje niewiele miejsca na przystosowanie do warunków nowych. Powstaje społeczeń­stwo związane tradycją, „święte", nacechowane neofobią. Pomiędzy tymi typami krańco-wości lokują się społeczeństwa utrzymujące jaką taką równowagę między naciskami na cele kulturowe i zinstytucjonalizowane zachowania; stanowią one zintegrowane i stosun­kowo stabilne, aczkolwiek zmieniające się społeczeństwa.

Faktyczna równowaga pomiędzy tymi dwoma stanami struktury społecznej utrzymy­wana jest tak długo, jak długo jednostki poddane obu ograniczeniom kulturowym osiągają zadowolenie, to znaczy satysfakcję płynącą z realizowania celów oraz wynikającą bezpo­średnio z instytucjonalnie ulokowanych sposobów dążenia do nich. Liczy się tutaj produkt i proces, rezultat i działanie. Jeśli porządek współzawodnictwa ma być utrzymany - trwałe zadowolenie musi zatem wynikać zarówno z samego udziału w tym porządku, jak i z faktu prześcigania własnych rywali. Kiedy zainteresowanie przesuwa się wyłącznie na wynik współzawodnictwa, ci nieustannie ponoszący porażki mogą - co oczywiście jest zro­zumiałe - podjąć starania o zamianę reguł gry. Poświęcenia, które czasami - a nie nieod­miennie, jak zakładał Freud - pociągają za sobą konformizm, muszą być kompensowane uznawanymi społecznie nagrodami. Podział statusów społecznych na drodze współzawod­nictwa musi być tak zorganizowany, by dla każdej pozycji wewnątrz porządku rozdziel­czego istniały pozytywne bodźce do wykonywania zobowiązań nakazanych statusem. W innym wypadku, jak pokażemy niebawem, pojawiają się zachowania aberracyjne. W istocie nasza podstawowa hipoteza brzmi, iż, z socjologicznego punktu widzenia, zacho­wania aberracyjne wolno uznać za symptom rozziewu pomiędzy przepisanymi kulturowo aspiracjami a społecznie ustrukturowanymi możliwościami ich realizacji.

Spośród typów społeczeństw powstałych wskutek niezależnego od siebie działania celów kulturowych i zinstytucjonalizowanych środków zajmiemy się przede wszystkim pierwszym - społeczeństwem, w którym istnieje wyjątkowo silny nacisk na praktyki instytucjonalne. Stwierdzenie to należy rozwinąć, aby nie zostało źle zrozumiane. Normy kierujące zachowaniem istnieją w każdym społeczeństwie. Społeczeństwa różnią się jednak między sobą co do stopnia, w jakim czynniki kontrolujące, takie jak zwyczaje grupowe, obyczaje i instytucje są rzeczywiście zintegrowane z celami umiesz­czonymi w hierarchii wartości na wysokich pozycjach. Może istnieć tego rodzaju kul­tura, że skłania jednostki do zogniskowania ich emocjonalnych przekonań na zespole kulturowo uznanych celów, przy znacznie słabszym poparciu uczuciowym dla zaleco­nych sposobów ich osiągania. Przy takich zróżnicowanych naciskach na cele i środki instytucjonalne - te ostatnie mogą zostać tak wypaczone przez podkreślanie celów, iż zachowania wielu ludzi będą ograniczane wyłącznie względami praktycznej spraw­ności. W takiej sytuacji jedyne istotne pytanie brzmi: która z dostępnych metod daje, najbardziej pożądane wyniki w postaci osiągnięcia uznawanej kulturowo wartości1.!

1 Docenić można w tym względzie celowość parafrazy tytułu znanej książki R. Tawneya [The Acąui-sitive Society (Zachłanne społeczeństwo) - dop. tłum.] dokonanej przez E. Mayo (Humań Problems of an Industńal Civiiization, New York 1933, s. 153): „W rzeczywistości problem nie polega na chorobie zachłannego społeczeństwa - to problem zachłanności społeczeństwa chorego". Mayo rozważa proces, w którym bogactwo staje się podstawowym symbolem społecznych osiągnięć i traktuje je jako wyjście ze stanu anomii. Ja ze swej strony skupiam uwagę na społecznych rezultatach silnego nacisku na sukces


Wzory celów kultumwych i norm instytucjonalnych 201

W miejsce postępowania przepisanego instytucjonalnie, metoda praktycznie najsku­teczniejsza, dozwolona kulturowo lub nie, poczyna być wtedy wybierananajczęściej. W miarę, jak się ów proces pogłębia, społeczeństwo staje się niestabilne i pojawia się to, co Durkheim nazwał „anomia" (lub brakiem norm)1.

Przebieg procesu prowadzącego do anomii można z łatwością wyśledzić w wielu powszednich, ale pouczających, choć być może trywialnych zdarzeniach. Na przykład we współzawodnictwie sportowym, kiedy cel zwycięstwa zostaje pozbawiony swych instytucjonalnych ozdóbek, a sukces interpretowany jest raczej jako „wygranie gry" niż „zwycięstwo wedle reguł gry", nagrodę zyskuje pośrednio stosowanie metod niedo­zwolonych, lecz praktycznie skutecznych. Gwiazda piłkarskiej drużyny przeciwników zostaje ukradkiem pobita; zapaśnik unieszkodliwia swego rywala za pomocą pomysłowych, ale zakazanych sposobów; wychowankowie uniwersytetu potajemnie opłacają „studentów", których talenty ograniczają się do dziedziny sportu. Nacisk na cel tak bardzo osłabił satysfakcję płynącą z samego udziału we współzawodnictwie, że zadowolenia dostarcza jedynie pomyślny wynik. W ten sam sposób napięcie wywołane chęcią zwycięstwa w partii pokera usuwane jest przez rozdanie samemu sobie czterech asów lub - kiedy kult sukcesu rozkwita już naprawdę - przez odpowiednie przetasowa­nie kart w układanym pasjansie. Uczucie lekkiego speszenia w tym ostatnim wypadku i ukradkowość przestępstw publicznych wskazują jasno, że instytucjonalne reguły gry znane są tym, którzy ich unikają. Kulturowa (i indywidualna) przesada w nacisku na cel sukcesu skłania ludzi do wycofania emocjonalnego poparcia dla przepisów2.

Proces ten nie ogranicza się, rzecz jasna, do dziedziny współzawodnictwa sporto­wego - ono dostarczyło nam tutaj po prostu mikroskopowych obrazów społecznego makrokosmosu. Proces wyniesienia celu ponad wszystko inne powoduje dosłowną demoralizację, to znaczy deinstytucjonalizację środków, występuje w wielu3 grupach, w których te dwa składniki struktury społecznej nie są ściśle zintegrowane.

finansowy jako cel w społeczeństwie, które nie dostosowało swej struktury do konsekwencji owego nacisku. Pełna analiza wymagałaby jednoczesnego rozpatrzenia obu tych procesów.

{ Wskrzeszenie przez Durkheima terminu „anomia", który - o ile wiem - pojawił się po raz pierw­szy w tym samym mniej więcej znaczeniu w końcu szesnastego wieku, może się stać przedmiotem analizy dla badacza zainteresowanego historyczną filiacją idei. Podobnie jak wyrażenie „klimat opi­nii", które zyskało popularność w świecie akademickim i politycznym dzięki A. N. Whiteheadowi trzy wieki po tym, jak ukute zostało przez J. GIanviIIa, słowo „anomia", odkąd ponownie wprowadził je Durkheim, weszło ostatnio do potocznego użycia. Skąd ten rezonans we współczesnym społeczeń­stwie? Znakomity model analizy niezbędnej do udzielenia odpowiedzi na pytania tego rodzaju znaj­dzie czytelnik w artykule L. Sphzera «Miłieu» and «Ambiance»: an essay in historical semanńcs, „Philosophy and Phenomenological Research" 1942, 3, s. 1-42, 169-218.

- Nie wydaje się prawdopodobne, by się dało całkowicie wyeliminować raz zinternalizowane normy kulturowe. Jakiekolwiek byłyby ich pozostałości, powodować będą - przy pewnym stopniu ambiwalencji - napięcia i konflikty osobowościowe. Otwarte odrzucenie raz zinternalizowanych norm instytucjonalnych będzie się łączyć z częściowym, latentnym utrzymaniem ich emocjonalnych kore-latów. Poczucie winy, grzechu, wyrzuty sumienia to różne terminy używane w odniesieniu do owego nie rozładowanego napięcia. Symboliczne poparcie dla tych nominalnie odrzuconych wartości lub racjonalizacje ich zarzucenia stanowią subtelniejszy wyraz owych napięć.

3 Z przyczyn wspomnianych wyżej dzieje się tak w „wielu", nie wszystkich, grupach nie zinteg­rowanych. Tam, gdzie podstawowy nacisk przesuwa się na środki instytucjonalne, wynikiem jest zazwyczaj raczej rytualizm niż anomia.


202

Cz. II: VI. Struktura społeczna i anomia


Współczesna kultura amerykańska wydaje się zbliżona do typu biegunowego, w którym istnieje silny nacisk na pewne cele sukcesu, bez odpowiedniego podkreślania środków instytucjonalnych. Twierdzenie, iż nagromadzone bogactwo jest jedynym symbolem powodzenia, byłoby oczywiście równie fantastyczne, jak negowanie faktu, iż Amerykanie przypisują mu wysokie miejsce na swej skali wartości. Pieniądze zostały w dużej mierze uświęcone jako wartość sama w sobie, poza i ponad wydatkowaniem ich na artykuły konsumpcyjne czy użyciem do wzmocnienia władzy. „Pieniądz" jest szczególnie dobrze przystosowany do objęcia roli symbolu prestiżu. Jak zauważył Sim-mel, jest on wysoce abstrakcyjny i bezosobowy. Jakkolwiek zdobyty - oszustwem czy na drodze instytucjonalnej - może~ służyć do nabycia tych samych dóbr i usług. Anoni­mowość zurbanizowanego społeczeństwa w połączeniu z tymi osobliwościami pieniądza dopuszczają do tego, aby bogactwo, którego źródła mogą być nie znane społeczności, w której żyje plutokrata, lub - jeśli znane - z biegiem czasu usprawiedli­wione, odgrywało rolę symbolu wysokiego statusu społecznego. Co więcej, Ameńcan Dream nie zna ostatecznego, końcowego „stop". Miara „sukcesu" finansowego jest w sposób wygodny nieokreślona i względna. W każdej grupie dochodu - jak stwierdził H. F. Clark - Amerykanie pragną mieć około 25% więcej (oczywiście owo „tylko troszkę więcej", kiedy już zostanie zrealizowane, działa w dalszym ciągu). Przy takiej płynności zmieniających się standardów nie istnieje punkt graniczny; jakoś tak się dzieje, że jest on zawsze umieszczany „z pewnym wyprzedzeniem". Badacz społecz­ności, w której sześciocyfrowe roczne zarobki nie należą do rzadkości, przytacza pełne niepokoju słowa jednej z ofiar American Dream'. „Ponieważ zarabiam tylko tysiąc dola­rów tygodniowo, jestem w tym mieście społecznie lekceważony. To boli"1.

Twierdzenie, iż cel sukcesu finansowego zawarowany jest w kulturze amerykańskiej, oznacza tyle tylko, że Amerykanie bombardowani są ze wszystkich stron przykazaniami utwierdzającymi prawo lub - często - obowiązek utrzymania celu, nawet w obliczu powtarzającej się frustracji. Cieszący się społecznym prestiżem przedstawiciele społeczeństwa wzmacniają nacisk kulturowy. Rodzina, szkoła i miejsce pracy -najważniejsze placówki kształtujące cele i strukturę osobowości Amerykanów - łączą wysiłki w intensywnym treningu. Jest on niezbędny, jeśli jednostka ma utrzymać w nie naruszonym stanie nieuchwytny cel, który ciągle pozostaje poza jej zasięgiem, jeżeli ma być motywowana nie spełnioną obietnicą nagrody. Jak zaraz zobaczymy, rodzice służą za pas transmisyjny dla wartości i celów grupy, do której należą - przede wszystkim swej klasy społecznej lub klasy, z którą się sami identyfikują. Szkoły zaś są, oczywiście, ofic­jalnym pośrednikiem w przekazywaniu dalej dominujących wartości; przy czym w ogromnej części podręczników używanych w szkołach miejskich sugeruje się, albo otwarcie stwierdza, że „wykształcenie zapewnia inteligencję, a ta z kolei powodzenie w pracy i pieniądze"2. Kulturowe prototypy sukcesu, prawdziwe dokumenty zaświad­czające, iż Ameńcan Dream może zostać zrealizowany, jeśli się tylko ma wymagane zdolności, odgrywają podstawową rolę w tym procesie podporządkowywania ludzi w ten sposób, aby nadal utrzymywali swe nie spełnione aspiracje. Chciałbym w tym względzie

1 L. C. Rosten Hollywood, New York 1940, s. 40.

2 M. S. MacLean Scholars, Workers and Gentleman, Cambridge 1938, s. 29.


Wzory celów kulturowych i norm instytucjonalnych

203


zwrócić uwagę na następujące wyjątki z handlowego periodyku „Nation's Business", wybrane spośród wielkiej ilości podobnych materiałów znalezionych w środkach maso­wego komunikowania, które prezentują wartości kulturowe klasy biznesmenów.


Źródło'

„«Do takich zajęć trzeba się, kolego, urodzić lub mieć duże plecy»".

„Jest to odwieczny środek uśmierzający ambi-

cję

„Zanim się poddasz tej pokusie, zapytaj tych ludzi:

Elmera R. Jonesa, prezesa Wells-Fargo and Co., który rozpoczął życie jako biedny chłopiec i w pią­tej klasie porzucił szkołę, aby podjąć pierwszą pracę;

Franka C. Balia, amerykańskiego króla prze­tworów owocowych firmy Mason, który wziąwszy konia swego brata George'a, wyjechał (podróżując w zamkniętym wagonie towarowym) z Buffalo do Muncie w stanie Indiana, aby otworzyć tam mały interes - potem największy w swojej branży;

J. L. Bevana, prezesa Illinois Central Railroad, który w wieku dwunastu lat był chłopcem na po­syłki w biurze przewozowym w Nowym Orleanie".

Jego implikacje socjologiczne

Jest to opinia heretyka (być może wynikająca z trwałej frustracji), w której się odrzuca wartość pod­trzymywania jawnie nie realizowanego celu i, co więcej, kwestionuje prawomocność struktury spo­łecznej różnicującej do niego dostęp.

Kontratak, w którym się otwarcie stwierdza wartość kulturową podtrzymywania aspiracji w sta­nie nienaruszonym, nietracenia „ambicji".

Wyraźne określenie funkcji, jaką ma pełnić wymieniona niżej lista „sukcesów". Ludzie ci sta­nowią żywe świadectwo, iż struktura społeczna zezwala na zrealizowanie owych aspiracji, jeśli tylko człowiek jest cokolwiek wart. I odpowiednio -nieosiągnięcie celów świadczy wyłącznie o jednost­kowych, osobistych niedostatkach. Wywołana nie­powodzeniem agresja powinna być zatem kierowa­na do wewnątrz, nie na zewnątrz, przeciw samemu sobie, nie zaś przeciw strukturze społecznej, która zapewnia swobodny i równy dostęp do możliwości.

Prototyp sukcesu I: Wszyscy mogą słusznie żywić tak samo wysokie ambicje, ponieważ nieza­leżnie od tego, jak nisko znajdowałby się punkt wyjścia, prawdziwy talent jest w stanic dojść do szczytu. Aspiracje muszą pozostać nienaruszone.

Prototyp sukcesu IT: Bez względu na obecne rezultaty wysiłków, przyszłość pełna jest obietnic; zwykły bowiem człowiek może jednak zostać królem. Może się wydawać, że nagroda odwleka się bez końca, przyjdzie jednak wreszcie wtedy, kiedy własne przedsiębiorstwo stanie się „największe w swojej branży".

Prototyp sukcesu III: O ile współczesne trendy gospodarki amerykańskiej zdają się ograniczać mo­żliwości drobnego biznesu, o tyle nie ma przeszko­dy w wybiciu się w wielkich biurokratycznych organizacjach przedsiębiorstw prywatnych. Jeśli już nie można być władcą stworzonego przez siebie królestwa, można przynajmniej zostać prezesem jednej z demokracji gospodarczych. Bez względu na obecną pozycję, chłopca na posyłki czy urzęd­nika, spojrzenie należy kierować ku wyżynom.


Ustawiczna presja, ażeby utrzymać wysoki poziom ambicji, płynie więc z rozmai­tych źródeł. Literatura pełna napomnień jest olbrzymia, można więc wybierać - ryzy­kując wyłącznie posądzenie o zawiść. Popatrzmy tylko: wielebny Russell H. Conwell z jego przemówieniem Acres ofDiamonds, słuchanym i czytanym przez setki i tysiące ludzi oraz późniejszą książką The New Day czy Fresh Opportunities: A Book for Young

„NatiorTs Business", t. 27, nr 8, s. 7.


204 Cz. II: VI. Struktura społeczna i anemia

Men; Elbert Hubbard autor słynnego Message to Garcia, które wygłaszał jeżdżąc po całych Stanach Zjednoczonych; Orison Swett Marden, który w lawinie książek przed­stawił najpierw The Secret of Achievement, wysoko cenioną przez rektorów college'ów, następnie wyjaśnił proces Pushing to the Front, chwaloną przez prezydenta McKin-leya, i wreszcie, mimo tych demokratycznych dowodów uznania, naszkicował spo­soby, jakimi uczynić Eveiy Man a King. Symbolika zdobycia majątku króla ekono­micznej monarchii przez biedaka jest głęboko wpleciona w kanwę amerykańskiego wzorca kulturowego; swój ostateczny bodaj wyraz znalazła w słowach Andrew Car-negie, człowieka, który wiedział, o czym mówi: „W swoich marzeniach bądź królem. Powiedz sobie: «Moje miejsce jest na szczyciew"1.

Z owym stanowczym podkreślaniem konieczności utrzymywania wzniosłych celów idzie w parze presja w kierunku karania tych, którzy zawężają swoje ambicje. Przestrzega się Amerykanów, by „nie rezygnowali", ponieważ w słowniku kultury amerykańskiej, a także w leksykonie młodości, „nie istnieje takie słowo, jak «niepowodzenie»". Manifest kultury jest jasny: nie wolno dawać za wygraną, nie wolno zaprzestać starań, nie wolno pomniejszyć swych celów, jako że „zbrodnią jest cel mało znaczący, a nie porażka".

Kultura zaleca więc przyjęcie trzech jej zasad: pierwsza, wszyscy powinni zdążać do tych samych, istotnych celów, gdyż są dostępne dla wszystkich, druga, obecne, widoczne niepowodzenie jest tylko przystankiem na drodze do ostatecznego sukcesu, i trzecia, autentyczną porażką jest wyłącznie ograniczenie lub wyzbycie się ambicji.

Sparafrazujmy, z grubsza, język psychologii - owe zasady stanowią, po pierwsze, symboliczne, wtórne wzmocnienie bodźca; po drugie, poprzez bodziec skojarzony zapobiegają zagrażającemu wygaśnięciu reakcji; po trzecie, powodują wzrost siły motywacji wywołującej trwałe reakcje pomimo ciągłego braku nagrody.

Parafrazując zaś język socjologii - powyższe zasady u ludzi tak usytuowanych w społeczeństwie, iż nie mają pełnego i równego dostępu do możliwości, powodują po pierwsze, przemieszczenie krytycyzmu wobec struktury społecznej na siebie samego; po drugie, dzięki temu, że jednostki z niższych warstw społecznych identyfikują się nie ze swymi współtowarzyszami, lecz z tymi znajdującymi się na szczycie (do których się w końcu przyłączą), chronią strukturę władzy; po trzecie, pod groźbą ograniczenia uczestnictwa w społeczeństwie skłaniają tych, którzy działają nonkonformistycznie, do konformizmu wobec kulturowych nakazów nieograniczonej ambicji.

Wedle takich właśnie kategorii i dzięki takim procesom współczesną kulturę amery­kańską nadal cechuje silny nacisk na bogactwo jako na podstawowy symbol sukcesu, bez odpowiadającego mu podkreślenia dozwolonych dróg, którymi można zmierzać do tego celu. Jaka jest reakcja w takiej sytuacji? W jaki sposób nasze spostrzeżenia wiążą się z doktryną, wedle której zachowania dewiacyjne wywodzą się z popędów biologicz­nych? Krótko mówiąc: jaki jest wpływ kultury, w której nacisk na dominujące cele suk­cesu uniezależnia się coraz bardziej od odpowiedniego nacisku na zinstytucjonalizowane metody zmierzania do owych celów, na zachowania ludzi odmiennie ulokowanych w społecznej strukturze?

1 Por.: A. W. Griswold The American Cult ofSuccess, Yale University 1933 (praca doktorska); R- O. Carlson «Personality Schools»: A Sociological Analysis, Columbia University 1948 (praca magisterska).


Typy indywidualnego przystosowania

205


Typy indywidualnego przystosowania

Pozostawimy wzory kulturowe i zajmiemy się obecnie typami przystosowania jed­nostek w społeczeństwie - nosicielu kultury. Choć przedmiotem naszego zaintereso­wania nadal pozostaje kulturowa oraz społeczna geneza różnych częstości i rodzajów zachowań dewiacyjnych, nasza perspektywa przesuwa się z płaszczyzny wzorów war­tości kulturowych na sferę typów przystosowania do owych wartości wśród ludzi zaj­mujących odmienne pozycje w strukturze społecznej.

Rozpatrzymy pięć typów przystosowania, tak jak zostały one schematycznie przed­stawione w poniższej tabeli.

Typologia sposobów indywidualnego przystosowania1

Sposoby przystosowania

Cele kulturowe

Zin

itytucjonaiizowane środki

I

Konformizm

+

+

II

Innowacja

+

-

III

Rytualizm

-

+

IV

Wycofanie

-

-

V

Bunt2

+

±

(+) oznacza „akceptację", (-) „odrzucenie", (±) oznacza zaś „odrzucenie wartości panujących i zastąpienie ich wartościami nowymi"

Analizę sposobów, za pomocą których struktura społeczna skłania jednostki do takiego czy innego z owych zachowań, należy poprzedzić uwagą, że podejmuj^ącróżne rodzaje działalności, ludzie mogą się przerzucać z jednej możliwości do drugiej JKatego-

1 Nie brak jest typologii różnych sposobów reakcji na sytuacje frustrujące. Jednej dostarcza Freud
w pracy Kultura jako źródło cierpień, s. 250 i nast.; typologie pochodne, często różniące się w pod­
stawowych szczegółach, można znalzźć w pracy K. Homey Neurotyczna osobowość naszych czasów,
tłum. H. Grzegołowska, Warszawa 1976; w eseju S. Rosenzweiga The experimental measurement of
types of reaction to frustration, w: H. A. Murray et al. Explorations in Personality, New York 1938,
s. 585-599 oraz w pracach J. Dollarda, H. D. Lasswella, A. Kardinera, E. Fromma. Są to jednak -
zwłaszcza w typologii ściśle freudowskiej - podejścia, z punktu widzenia reakcji jednostkowych,
całkowicie nie uwzględniające miejsca jednostki wewnątrz struktury społecznej. K. Horney np., mimo
jej konsekwentnego zainteresowania „kulturą", nie analizuje różnic wpływu tej kultury na farmera,
robotnika i biznesmena, na ludzi z klasy niższej, średniej i wyższej, na członków odmiennych grup
etnicznych i rasowych itd. W rezultacie rola „niespójności w kulturze" nie jest rozważana w kontek­
ście jej zróżnicowanego oddziaływania na różnie ulokowane grupy. Kultura staje się czymś w rodzaju
płachty przykrywającej równo wszystkich członków społeczeństwa, bez względu na indywidualne
różnice w ich życiowych biografiach. Podstawowym założeniem naszej typologii jest twierdzenie, że
reakcje owe występują z różną częstością w rozmaitych .podgrupach społeczeństwa amerykańskiego
dlatego właśnie, że członkowie tych grup lub warstw na inne sposoby podlegają kulturowym bodź­
com i społecznym naciskom. Tę orientację socjologiczną można znaleźć w pracach Dollarda oraz -
mniej systematycznie - w dziełach Fromma, Kardinera i Lasswella. W sprawie problematyki ogólnej
patrz wyżej przyp. 2, s. 198.

2 Ta piąta odmiana występuje na wyraźnie innej płaszczyźnie niż pozostałe. Stanowi przejściową
reakcję, zmierzającą do zinstytucjonalizowania nowych celów i nowych metod, które mają się stać
wspólną własnością innych członków społeczeństwa. Chodzi tu więc raczej o usiłowania zmiany ist­
niejącej struktury kulturowej i społecznej niźli o ulokowanie tych wysiłków wewnątrz tej struktury.


206 Cz. II: VI. Struktura społeczna i anomia

rie te odnoszą się nie do osobowości, ale do ról społecznych odgrywanych w określonych rodzajach sytuacji. Stanowią typy mniej czy bardziej utrwalonych reakcji, a nie typy orga­nizacji osobowości. Rozważanie typów przystosowania w wielu naraz dziedzinach zacho­wań wymagałoby zbyt złożonej analizy, jak na ramy niniejszego rozdziału. Z tego powodu zajmiemy się przede wszystkim działalnością ekonomiczną, szeroko rozumianą jako „produkcja, wymiana, dystrybucja oraz konsumpcja dóbr i usług" w rywalizującym amerykańskim społeczeństwie, w którym bogactwo stało się symbolem.

Konformizm

W społeczeństwie ustabilizowanym typ przystosowania I - konformizm zarówno wobec celów kulturowych, jak i zinstytucjonalizowanych środków - jest relacją naj­bardziej typową i szeroko rozpowszechnioną. Gdyby tak nie było, równowaga i ciągłość społeczeństwa nie mogłyby zostać utrzymane. Sieć oczekiwań, którą wytwa­rza każdy porządek społeczny, podtrzymywana jest przez typowe zachowania jego członków, konformistyczne wobec ustalonych, choć może zmieniających się w dłuższych odcinkach czasu, wzorów kulturowych. W gruncie rzeczy dlatego tylko możemy mówić o zbiorowości ludzkiej jako o społeczeństwie, że zachowania zorien­towane są zazwyczaj na podstawowe wartości społeczne. Jeśliby nie istniał jakiś zbiór wartości podzielanych przez oddziałujące na siebie jednostki, to istniałyby stosunki społeczne -jeżeli można nazwać w ten sposób nie uporządkowane interakcje - lecz nie społeczeństwo. Zatem dzisiaj, w połowie wieku, wolno się odwoływać do Społeczeń­stwa Narodów przede wszystkim jako do figury retorycznej albo wyimaginowanego przedmiotu, ale nie do socjologicznej rzeczywistości.

Ponieważ zajmujemy się głównie źródłami zachowań dewiacyjnych i skoro prze­analizowaliśmy krótko mechanizmy powodujące, iż konformizm w społeczeństwie amerykańskim stanowi typową reakcję, wystarczy nam to obecnie, jeśli chodzi o ten rodzaj przystosowania.

Innowacja

Ogromny nacisk kulturowy na cel sukcesu zachęca do podjęcia tego sposobu przy­stosowania poprzez wykorzystanie instytucjonalnie zakazanych, lecz często skutecz­nych środków zdobycia przynajmniej oznak sukcesu - bogactwa i władzy. Reakcja ta występuje wtedy, kiedy jednostka bez zinternalizowania w równym stopniu norm instytucjonalnych kierujących sposobami i środkami prowadzącymi do jego osiągnię­cia przyswoiła kulturowy nacisk na cel.

Z psychologicznego punktu widzenia można się spodziewać, że wielkie emocjo­nalne zaangażowanie w cel wytworzy gotowość podjęcia ryzyka, i postawę taką mogą rzeczywiście przyjąć ludzie we wszystkich warstwach społecznych. Z punktu widze­nia socjologii pojawia się jednak pytanie, jakie cechy struktury społecznej predyspo­nują do tego typu przystosowania, powodując wystąpienie odmiennych częstości zachowań dewiacyjnych w różnych warstwach społecznych.


Innowacja

207


Presja w kierunku innowacji na samej górze drabiny ekonomicznej zaciera nie­rzadko różnicę pomiędzy działalnością kupiecką, która mieści się w ramach przyjętych zwyczajów, a oszukańczymi praktykami wykraczającymi poza te granice. Jak zauważył Veblen: „W konkretnych przypadkach niełatwo jest - czasami bywa to zupełnie niemożliwe aż do chwili orzeczenia sądu - ustalić, czy mamy do czynienia z godną pochwały znajomością kupiectwa, czy też z wykroczeniem podlegającym karze". Liczne pochwały pod adresem magnatów-rabusiów zaświadczają o tym, że his­toria wielkich fortun amerykańskich pełna jest prób wątpliwych instytucjonalnie inno­wacji. Wyrażany wielokrotnie prywatnie, a nierzadko i publicznie, niechętny podziw dla tych „sprytnych, bystrych i zwycięskich" ludzi jest produktem struktury kulturo­wej, w której przenajświętszy cel uświęca środki. Nie jest to zjawisko nowe. Nie zakładając, że obserwacje Karola Dickensa dotyczące Ameryki były _ całkowicie słuszne, i zdając sobie w pełni sprawę z tego, iż nie był on bynajmniej bezstronny, zacytujmy jego wnikliwe uwagi o amerykańskim

„[...] zamiłowaniu do «szykownego» postępowania. Pozłaca ono niejedno szachrajstwo i ordynarne nadużycie zaufania, niejedno sprzeniewierzenie na gruncie publicznym i prywatnym, i pozwala nie­jednemu szubrawcowi, aż nadto zasługującemu na stryczek, nosić głowę równie wysoko jak najlepsi. [...] Wartość zerwanej spekulacji czy bankructwa albo ocena łajdaka, któremu się powiodło, nie bywa szacowana podług złotej maksymy: «Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło». ale rozważa się ją pod kątem «szykowności». [...] Setki razy zdarzało mi się prowadzić następujący dialog:

Karykaturując w ten sposób konfliktowe wartości kulturowe, Dickens był oczy­wiście zaledwie jednym z wielu mędrców, bezlitośnie tropiących konsekwencje sil­nego nacisku na-sukces finansowy. Miejscowe głowy podjęły to zadanie w miejscu, w którym porzucili je cudzoziemcy. Artemus Ward poty wyśmiewał pewniki amery­kańskiego życia, póki nie wydały się dziwnie niespójne. „Filozofowie-prześmiewcy" Bill Arp i Petroleum VoIcano (później Vesuvius) Nasby oddali swój dowcip w służbę ikonoklazmu, z nieukrywaną przyjemnością burząc wyobrażenia na temat publicznych osobistości. Kiedy Josh Billings (i jego alterego Wuj Esek) zauważył, że zadowolenie jest rzeczą względną - ponieważ „największym szczęściem w świecie jest posiadanie tego, czego inni mieć nie mogą" - wypowiedział otwarcie to, czego wielu ludzi nie mogło otwarcie przyznać. Wszyscy oni dowodzili w ten sposób społecznych funkcji

1 Spostrzeżenia Dickensa pochodzą z jego Notatek z podróży do Ameryki, tłum. B. Czerwijowska, Warszawa 1978, s. 279.


208

Cz. II: VI. Stmktura społeczna i anomia


tendencyjnego dowcipu* - tak jak został on później zanalizowany przez Freuda w jego monografii Wit and Its Relation to the Unconscious - używając go jako „broni w ataku na to, co przed bezpośrednią obrazą osłaniane jest wewnętrznymi przeszkodami lub warunkami zewnętrznymi". Najcenniejszą bodaj dla naszych tu rozważań odmianę błyskotliwości umysłu zaprezentował jednak Ambrose Bierce, dowodząc, iż dowcip nie odciął się od swych etymologicznych źródeł i nadal oznacza władzę, dzięki której człowiek poznaje, uczy się i myśli. Typowo dlań ironiczny i wnikliwy esej na temat „przestępczości oraz metod jej korygowania" rozpoczyna Bierce spostrzeżeniem, że: „Socjologowie od dawna rozprawiają nad teorią, wedle której impuls do popełnienia przestępstwa stanowi chorobę, i większość głosów wydaje się być za - chorobą". Po tym wstępie opisuje sposoby, jakimi łobuz, któremu się powiodło, zyskuje społeczne przyzwolenie, a następnie analizuje rozbieżności między wartościami kulturowymi a stosunkami społecznymi.

„Dobry Amerykanin jest zazwyczaj bardzo niechętnie nastawiony wobec łobuzerii, lecz łagodzi swą surowość uprzejmą tolerancją okazywaną hultajowi. Wymaga jedynie, aby znał łobuzów osobiście. Wszyscy «oskarżamy» głośno złodziei, jeśli nie mamy zaszczytu znać ich bezpośrednio. Jeżeli ten honor mamy, cóż, to co innego - chyba że rzeczywiście pachną oni slumsem lub więzieniem. Wiemy, że są winni, ale widujemy ich, ściskamy im ręce, pijemy z nimi, a jeśli są akurat bogaci albo wielcy w jakiś inny sposób - zapraszamy ich do naszych domów i poczytujemy sobie za zaszczyt bywanie u nich. Nie «popieramy ich metod» - to powinno być jasne; tym samym są już dostatecznie ukarani. Pomysł, że drań choć za grosz dba o to, co o jego metodach myśli ktoś dlań uprzejmy i przyjazny, wydaje się wymyś­lony przez humorystę. Idea taka zrobiłaby prawdopodobnie fortunę w wodewilu na Marsie.

[Natomiast - R.K.M.:] Gdyby się odmówiło łobuzom społecznego uznania, byłoby ich o wiele mniej. Niektórzy zacieraliby jedynie staranniej swoje ślady na krętych ścieżkach nieuczciwości, innym jednak zadawałoby to tyle gwałtu ich świadomości, że wymieniliby minusy draństwa na te związane z życiem uczciwym. Człowiek niegodny niczego się tak bardzo nie boi, jak odmowy poda­nia mu uczciwej ręki, powolnego, nieuniknionego lekceważącego spojrzenia zimnych oczu.

Mamy bogatych hultai, ponieważ istnieją «szanowani» ludzie, którzy się nie wstydzą podania im ręki, pokazywania się z nimi, przyznania się do tego, że ich znają. W ten sposób potępienie ich stanowi zdradę; podniesienie alarmu, kiedy nas obrabowali, jest zeznaniem przeciw uczestnikom przestępstwa.

Można się uśmiechać do łobuza (większość z nas czyni to wiele razy w ciągu dnia), jeżeli się nie wie, iż jest draniem, i się nie mówiło, że nim jest. Lecz wiedząc o tym, lub powiedziawszy to przedtem, uśmie­chać się do niego - znaczy być hipokrytą, zwyczajnym obłudnikiem lub hipokrytą-pochlebcą, w zależności od życiowej pozycji łobuza, którego obdarzono uśmiechem. Zwykłych dwulicowców jest więcej niż hipokrytów-pochlebców, ponieważ więcej jest drani bez znaczenia niż tych bogatych i wybit­nych, chociaż każdy z nich otrzymuje mniej uśmiechów. Społeczeństwo amerykańskie będzie plądrowane tak długo, jak długo amerykański charakter pozostanie tym, czym jest; jak długo będzie tolerancyjny wobec łobuzów, którym się powiodło; jak długo amerykańska pomysłowość będzie dokonywać wyima­ginowanego rozróżnienia publicznego charakteru człowieka i jego charakteru prywatnego: kupieckiego i osobistego. Krótko mówiąc, amerykańskie społeczeństwo będzie grabione tak długo, jak długo będzie na grabież zasługiwało. Żadne ludzkie prawo nie może ani nie powinno kłaść temu kresu, ponieważ naru­szyłoby to prawo wyższe i bardziej uzdrawiające: «Jak zasiałeś, tak i zbierzesz*"1.

W języku polskim brak jest, chyba, terminu, który w pełni oddawałby wszystkie elementy angielskiego „wit": mądry, cięty, błyskotliwy umysł, staropolski „dowcip". W sformułowaniu „ten­dencyjny dowcip" {tendentious wit) chodzi o taką właściwość umysłu, która pozwala na - wprawdzie złośliwie i selektywnie - celne uchwycenie określonych cech przedmiotu lub sytuacji - przyp. tłum. 1 Dawno już powinna była zostać przeprowadzona analiza socjologiczna stanowiąca formalny, choć oczywiście pomniejszy odpowiednik Freuda analizy funkcji tendencyjnego dowcipu. Praca


Innowacja 209

Żyjąc w czasach, w których prosperowali amerykańscy magnaci-rabusie, Bierce nie mógł nie dostrzegać tego, co później nazwano „przestępczością białych kołnierzy­ków". Zdawał sobie jednak sprawę, że spośród tych wielkich i dramatycznych odchy­leń od norm instytucjonalnych występujących w najwyższych warstwach ekonomicz­nych nie wszystkie są znane, a prawdopodobnie także i na niższych szczeblach klasy średniej mniej dewiacji dobywanych jest na światło dzienne. Sutherland wielokrotnie wskazywał na obecność „przestępczości białych kołnierzyków" wśród biznesmenów. Stwierdził on, że duża liczba tego rodzaju przestępstw nie była ścigana, ponieważ ich nie ujawniono lub ze względu - jeśli przestępstwa zostały ujawnione - na „status społeczny biznesmena, tendencję przeciwną karaniu oraz pewną niechęć opinii publicznej wobec przestępców w białych kołnierzykach"1. Z badania, którym objęto tysiąc siedemset osób, głównie z klasy średniej, wynikało, że wśród cieszących się pełnym „szacunkiem" obywateli społeczności „przestępstwa prywatne" były powszechne. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent badanych przyznało się do popełnie­nia jednego - lub więcej - z czterdziestu dziewięciu wykroczeń przeciw prawu kar­nemu stanu Nowy Jork, przy czym każde z tych wykroczeń było wystarczająco poważne, by ściągnąć maksymalną karę w wysokości nie mniejszej niż jeden rok wię­zienia. Średnia liczba wykroczeń popełnionych w okresie dojrzałości - wyłączono tu wszystkie przestępstwa dokonane przez osoby w wieku poniżej szesnastu lat -wynosiła osiemnaście dla mężczyzn i jedenaście dla kobiet. Pełne 66% mężczyzn i 29% kobiet przyznało się do winy wobec jednego lub więcej zarzutów przestępstw, które, wedle prawa Nowego Jorku, stanowią podstawę do pozbawienia ich wszelkich praw obywatelskich. Wypowiedź pewnego duchownego dotycząca złożonych przezeń fałszywych zeznań w sprawie sprzedaży jakiegoś towaru może posłużyć do wyjaśnie­nia owych wyników: „Próbowałem najpierw prawdy, ale nie zawsze wiedzie ona do pomyślnych rezultatów". Opierając się na uzyskanych wynikach Wallerstein i Wyle stwierdzają skromnie, że „liczba aktów prawnie stanowiących przestępstwo znacznie przewyższa liczbę tych, które zostały odnotowane urzędowo. Zachowanie niezgodne z prawem nie stanowi anormalnej, społecznej czy psychologicznej manifestacji, jest to zjawisko w rzeczywistości bardzo powszechne"2.

doktorska J. Tandy (Crackerbojc Philosophers: American Humor and Satire, New York 1925), chociaż nie socjologiczna, dostarczyć tu może punktu wyjścia. W piątym rozdziale książki Intellectual America, New York 1941, słusznie zatytułowanym The łntelligentsia, O. Cargill czyni kilka zwięzłych spost­rzeżeń dotyczących roli dziewiętnastowiecznych mistrzów amerykańskiego dowcipu, lecz zajmują one, rzecz jasna, niewiele miejsca w tym grubym tomie poświęconym „pochodowi amerykańskich idei". Esej A. Eierce'a, którego tak obszernie cytowałem, znajduje się w The Collected Works of ..., t. 11, New York-Washington 1912, s. 187-198. Muszę jednak zaprotestować przeciw surowej i bardzo nie­sprawiedliwej ocenie Bierce'a przez Cargilla. Wydaje się, że jest to nie tyle ocena, co wyraz „uprze­dzenia", które - w ujęciu samego Bierce'a - jest jedynie „luźną opinią bez widocznych argumentów".

1 E. H. Sutherland White collar criminality, „American Sociological Review" 1940, 5, s. 1-12; id.
Crime and business, „Annals, American Academy of Political and Social Science" 1941, 217,
s. 112-118; id. Is «white collar crime» crime? „American Sociological Review" 1945, 10, s. 132-139;
M. B. Clinard The Black Market: A Study of White CollarCrime, New York 1952; D. R. Cressey Other
People's Money: A Study in the Social Psychology of Embezzlement, Glencoe 1953.

2 i. S. Wallerstein, C. J. Wyle Our law-abiding law-breakers, „Probation" April 1947.


210

Ci. II: VI. Struktura społeczna i anomia


Jednak bez względu na to, jak różne byłyby częstości zachowań dewiacyjnych w rozmaitych warstwach społecznych - a na podstawie wielu źródeł wiemy, że urzę­dowe statystyki przestępczości, zgodnie wykazujące większą ich częstotliwość w war­stwach niższych, nie są bynajmniej kompletne ani godne zaufania - nasza analiza dowo­dzi, że najsilniejsze naciski w kierunku dewiacji wywierane są na członków warstw niższych. Tego rodzaju przypadki pozwalają wydobyć na jaw mechanizmy socjolo­giczne wytwarzające owe presje. Wielu badaczy twierdzi, że wyspecjalizowane obszary występku i zbrodni stanowią „normalną" reakcję na sytuację, w której przyswojona została kulturowa wartość finansowego sukcesu, lecz dostęp do tradycyjnych, usank­cjonowanych środków osiągania sukcesu jest niewielki. Możliwości zawodowe ludzi na tych obszarach są w dużej mierze ograniczone do pracy fizycznej oraz pomniejszych zajęć umysłowych. Amerykańska postawa piętnująca pracę fizyczną, postawa, która -jak stwierdzono - charakteryzuje raczej jednolicie członków wszystkich klas społecz­nych1, oraz brak realistycznych perspektyw awansu poza ten szczebel rodzą wyraźną skłonność do zachowań dewiacyjnych. Status niewykwalifikowanej pracy i wynikający zeń niski dochód pieniężny nie są w stanie z łatwością współzawodniczyć - w katego­riach przyjętych wzorców wartości - z obietnicami władzy i wysokich zarobków płyną­cych ze zorganizowanego nierządu, oszustwa i zbrodni2.

Sytuacje te wskazują na dwie istotne dla naszych rozważań cechy. Po pierwsze, zachęty do sukcesu dostarczają ustalone wartości kulturowe i, po drugie, dostępne spo­soby zdążania do tego celu są przez strukturę klasową w dużej mierze ograniczone do zachowań dewiacyjnych. To właśnie połączenie nacisku kulturowego i społecznej struktury tworzy silną presję w kierunku dewiacji. Sięgnięcie po uznane metody „zdo­bywania pieniędzy" ograniczone jest przez strukturę klasową, która nie na każdym szczeblu jest całkowicie otwarta dla ludzi o dużych zdolnościach3. Pomimo utrzy-

1 National Opinion Research Center, National Opinion on Occupations (April 1947). Badanie to,
przeprowadzone na próbie ogólnokrajowej i dotyczące uszeregowania i oceny dziewięćdziesięciu
zawodów, przynosi wiele istotnych danych empirycznych. Ogromną wagę ma stwierdzenie, że pomimo
pewnej skłonności ludzi do umieszczania ich własnego zawodu i zawodów pokrewnych mu wyżej, niż
czynią to inne grupy, we wszystkich warstwach zawodowych istnieje podstawowa zgodność w zasze­
regowaniu zawodów. Trzeba jeszcze dalszych badań tego rodzaju, by można było naszkicować topo­
grafię kulturową współczesnych społeczeństw. (Patrz studium porównawcze na temat prestiżu przy­
znawanego najważniejszym zawodom w sześciu krajach rozwiniętych: A. Inkeles, P. H. Rossi National
comparisons of occupational prestige, „American Journal of Sociology" 1945, 61, s. 329-339).

2 Patrz J. D. Lohman The participant observer in community studies, „American Sociological
Review" 1937,2, s, 890-898 i W. F. Whyte Street ComerSociety, Chicago 1934. Proszę zwrócić uwagę
na końcowe wnioski Whyte'a (s. 273-274); „Mieszkańcowi Cornerville trudno jest wejść na drabinę
[sukcesu - R.K.M.], nawet na jej najniższy szczebel. [...] Jest Włochem, a ludzie z klasy wyższej
uważają Włochów za jednych z najmniej pożądanych imigrantów [...], atrakcyjnych nagród, tzn. pie­
niędzy i zasobów materialnych społeczeństwo dostarcza ludziom, którym się «powiodło». Nagrody te
są dla mieszkańców Cornerville dostępne jedynie poprzez awans w świecie gangów i polityki".

3 Liczne badania dowodzą, iż piramida wykształcenia działa w taki sposób, by dużej części
młodzieży niewątpliwie zdolnej, lecz ekonomicznie upośledzonej nie dopuścić do uzyskania
wyższego formalnego wykształcenia. Tę cechę naszej struktury klasowej z konsternacją odnotował
V. Bush w raporcie rządowym: Science: The Endless Frontier. Patrz także W. L. Warner, R. J. Havig-
hurst, M. B. Loeb Who Shali Be Educated?, New York 1944.


Innowacja

211


mującej się w USA ideologii klas otwartych1 osiągniecie sukcesu jest stosunkowo rzadkie i wyraźnie utrudnione dla ludzi mających niskie wykształcenie formalne i nie­wielkie zasoby ekonomiczne. Dominująca presja wiedzie do stopniowego osłabiania uznanych, lecz na ogół nieskutecznych wysiłków oraz do coraz częstszego stosowania sposobów niedozwolonych, ale za to mniej albo bardziej efektywnych.

Wobec jednostek ulokowanych na niższych szczeblach struktury społecznej kul­tura stawia wymagania nie do pogodzenia. Z jednej strony żąda się od nich, by poczy­nania swe orientowali na widoki wielkiego bogactwa - „Każdy człowiek może zostać królem" twierdzili i Marden, i Carnegie, i Long - z drugiej zaś, w poważnej mierze odmawia się im faktycznych szans osiągnięcia tego celu drogą instytucjonalną. Rezul­tatem owej niespójności strukturalnej jest wysoka częstotliwość zachowań dewiacyj­nych. Wraz ze wzrostem nacisku na osiągnięcie za wszelką cenę prestiżowych celów ogromnie chwiejna staje się równowaga pomiędzy kulturowo przepisanymi celami a środkami: Al Capone reprezentuje w tym kontekście triumf amoralnej inteligencji nad moralnie zalecaną „porażką", kiedy to kanały ruchliwości pionowej są zamknięte albo zawężone w społeczeństwie wysoko nagradzającym ekonomiczne bogactwo i awans społeczny wszystkich swych członków2.

Ten ostatni warunek ma podstawowe znaczenie; jeśli mamy zrozumieć społeczne źródła zachowań dewiacyjnych, należy rozpatrzyć - prócz skrajnego nacisku na suk­ces finansowy - również inne aspekty struktury społecznej. Wysokiej częstotliwości zachowań dewiacyjnych nie powoduje jedynie brak szans lub owo przesadnie wyso­kie wartościowanie pieniądza. Stosunkowo sztywna struktura społeczna, porządek kastowy może ograniczać możliwości w stopniu daleko większym, niż dzieje się to dzisiaj w społeczeństwie amerykańskim. Zachowania dewiacyjne występują na sze­roką skalę wtedy, kiedy system wartości kulturowych wynosi faktycznie ponad wszystko inne pewne wspólne cele sukcesu dla całego społeczeństwa, podczas gdy struktura społeczna rygorystycznie ogranicza albo całkowicie zamyka dostęp do uznanych sposobów osiągania tych celów znacznej części tego społeczeństwa. Innymi słowy, amerykańska egalitarna ideologia implicite neguje istnienie jednostek i grup nie biorących udziału we współzawodnictwie w dążeniu do sukcesu finanso­wego. Uważa się natomiast, że ten sam zestaw symboli sukcesu odnosi się do wszystkich. Zakłada się, że cele przecinają linie ugrupowań klasowych, nie będąc przez nie ograniczane, tymczasem w rzeczywistej organizacji społecznej dostęp do owych celów jest klasowo zróżnicowany. W takiej właśnie sytuacji największa ame­rykańska cnota - „ambicja" - prowadzi do głównej amerykańskiej wady - „zacho­wań dewiacyjnych".

1 Zmieniająca się rola historyczna tej ideologii stanowi pożyteczny przedmiot analizy.

2 Rola Murzyna stwarza w tym względzie niemal tyle problemów teoretycznych, co praktycz­
nych. Stwierdzono, że ludność murzyńska w dużej mierze przyswoiła sobie wartości kasty domi­
nującej: finansowego sukcesu i społecznego awansu, lecz „przystosowała się realistycznie" do
„faktu", iż awans społeczny jest obecnie prawie całkowicie ograniczony do przemieszczeń
wewnątrzkastowych. Patrz J. Dollard Caste and Class in a Southern Town, New York 1937, s. 66
i nast.; D. Young American Minority Peoples, New York 1937, s. 581; R. A. Warner New Haven Neg-
mes, New Haven 1940, s. 234. Patrz także dalsza dyskusja w tym rozdziale.


212

Cz. 11: VI. Struktura społeczna i anomia


Obecna analiza teoretyczna może posłużyć do wyjaśnienia różnych zależności między przestępczością a biedą1. „Bieda" nie jest bynajmniej odosobnioną zmienną, działającą wszędzie dokładnie w ten sam sposób; stanowi zaledwie jedną ze zbioru możliwych do zidentyfikowania, społecznych i kulturowych zmiennych niezależnych. Bieda jako taka i wynikające z niej ograniczenia możliwości nie wystarczają do wywołania zwracającej uwagę wysokiej częstotliwości zachowań przestępczych. Nawet osławiona „nędza w sercu obfitości" niekoniecznie musi prowadzić do takiego rezultatu. Kiedy jednak bieda i związane z nią niekorzystne położenie we współzawod­nictwie o wartości kulturowe zalecane wszystkim członkom społeczeństwa współwystępują z naciskiem kulturowym na sukces finansowy jako na cel dominujący, normalnym wynikiem takiej sytuacji jest wysoka częstotliwość zachowań przestęp­czych. Tak więc z surowych (ale niekoniecznie rzetelnych) statystyk kryminalnych wynika, że w południowo-wschodniej Europie bieda jest słabiej skorelowana z prze­stępczością, niż dzieje się to w Stanach Zjednoczonych. Ekonomiczne szanse życiowe ludzi biednych na tych obszarach Europy wydają się nawet mniej obiecujące niż w USA, zatem ani nędza, ani jej związek z ograniczeniem możliwości nie wystarczają do wyjaśnienia odmiennych zależności. Kiedy jednak rozpatrzymy pełny układ -bieda, ograniczone szanse oraz rozmieszczenie celów kulturowych - pojawia się pewna podstawa do wyjaśnienia silniejszej zależności pomiędzy nędzą a przestęp­czością w społeczeństwie amerykańskim niż w innych, gdzie sztywna struktura kla­sowa współwystępuje z klasowym zróżnicowaniem symboli sukcesu.

Ofiary owej sprzeczności pomiędzy kulturowym podkreśleniem ambicji finanso­wych a społecznymi barierami na drodze do pełnych możliwości nie zawsze świadome są strukturalnych źródeł pokrzyżowania ich aspiracji. Często zdają sobie one oczywiś­cie sprawę z rozbieżności między wartością jednostki a społecznymi nagrodami. Nie muszą jednak wiedzieć, jak się to dzieje. Ci, którzy odnajdują jej źródło w strukturze społecznej, mogą się wyalienować z tej struktury, stając się chętnymi kandydatami do przystosowania V (bunt). Inni jednak -jak się wydaje, dotyczy to ogromnej większości - mogą przypisywać swe trudności raczej źródłom mistycznym aniżeli socjologicz­nym. Jak bowiem zauważył Gilbert Murray, znakomity znawca starożytności i socjo­log mimo woli: „Społeczeństwo, w którym fortuny ludzi wydają się praktycznie naj­zupełniej niezależne od ich zasług i wysiłków, jest najlepszym polem pod zasiew zabobonu. Stabilne i dobrze rządzone społeczeństwo stara się zapewnić, by - mówiąc ogólnie - Cnotliwe i Pracowite Terminowanie wieńczyło w życiu powodzenie, Niego­dziwe i Bezczynne ponosiło porażkę. A w takim społeczeństwie ludzie skłonni są

1 Ten schemat analityczny może posłużyć do rozwiązania niektórych widocznych sprzeczności we wzajemnej relacji przestępczości i statusu ekonomicznego, wspominanych przez P. A. Sorokina. Powiada on (Contemporary Sociologicad Theońes, New York 1928, s. 560-561) na przykład; że „nie wszędzie ani nie zawsze większe rozmiary przestępczości występują wśród ludzi biednych [...], w wielu krajach biedniejszych mniej jest przestępstw niż w tych bogatszych. Postęp ekonomiczny w dru­giej połowie dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku nie spowodował spadku przestęp­czości". Najistotniejszy jest jednak fakt, że niski status ekonomiczny-jak wyłożono w tekście -pełni odmienne funkcje dynamiczne w różnych strukturach społecznych i kulturowych. Nie można więc oczekiwać korelacji liniowej między przestępczością a biedą.


Innowacja 213

przywiązywać wagę do racjonalnych i widocznych łańcuchów przyczynowych. Lecz w [społeczeństwie cierpiącym na anomię - R.K.M.] [...] zwykłe cnoty pilności, uczci­wości i łagodności wydają się niewiele warte"1. W takim społeczeństwie ludzie skłonni są do zwracania się ku mistycyzmowi - podkreślając działanie takich czynników, jak Los, Przypadek, Szczęśliwy Traf.

Rzeczywiście, w społeczeństwie amerykańskim zarówno osoby, którym się nad­zwyczajnie „powiodło", jak i te, które poniosły wyraźną „porażkę", nierzadko przypi­sują ów rezultat „trafowi". Na przykład zamożny biznesmen Julius Rosenwald oświad­czył, że 95% wielkich fortun było „wynikiem szczęśliwego trafu"2. W redaktorskiej nocie wyjaśniającej społeczne korzyści wielkiego indywidualnego bogactwa, czołowe czasopismo handlowe wymieniając czynniki sprzyjające ogromnym fortunom, uznaje zaś za konieczne dodanie szczęścia do mądrości: „Kiedy jeden człowiek zgromadzi kilka milionów dzięki mądrym inwestycjom - w wielu wypadkach, owszem, wspoma­ganym szczęśliwym trafem - nie oznacza to, że odbiera coś reszcie z nas"3. W bardzo podobny sposób robotnik wyjaśnia często status ekonomiczny jako rezultat przypadku. „Robotnik wszędzie dookoła siebie widzi doświadczonych i wykwalifikowanych ludzi bez pracy. Jeśli ma pracę, uważa to za szczęśliwy traf. Kiedy jest bezrobotny, pada ofiarą pecha. Dostrzega niewielki związek między wartością człowieka a jej konsek­wencjami [podkr. R.K.M.]"4.

Odwoływanie się do działania przypadku lub trafu pełni jednak odmienne funkcje, w zależności od tego, czy robią to ludzie, którzy osiągnęli podkreślane kulturowo cele, czy też ci, którzy ich nie zrealizowali. U tych, którym się powiodło, jest to bowiem ~ w sensie psychologicznym - rozbrajający wyraz skromności. W istocie powiedzenie, że miało się raczej szczęście, niż w zupełności zasługiwało na swój dobry los, nie ma nic wspólnego z pychą. W kategoriach socjologicznych doktryna trafu głoszona przez ludzi, którym się powiodło, pełni podwójną funkcję: wyjaśnia częstą rozbieżność pomiędzy zasługą a nagrodą, a jednocześnie chroni przed krytycyzmem strukturę społeczną, w któ­rej się dopuszcza wysoką częstotliwość owej rozbieżności. Jeżeli bowiem sukces zależy przede wszystkim od szczęścia, jeśli leży w ślepej naturze rzeczy, jeżeli „pada tam, gdzie chce" i nie sposób orzec, skąd nadchodzi, lub dokąd zmierza, to jasne jest, iż nie ma nań żadnego wpływu i że objawi się tak samo w każdej strukturze społecznej.

1 G. Murray Five Stages of Greek Religion,~New York 1925, s. 164-165. Rozdział: The Failure of
Nerve, z którego zaczerpnąłem ten wyjątek, z całą pewnością należy uznać za jedną z najbardziej
światłych i wnikliwych analiz socjologicznych naszych czasów.

2 Patrz cytat z wywiadu przytoczonego przez G. Meyersa w pracy History of the Great American
Fortunes, New York 1937, s. 706.

3 „Nation's Business", t. 27, nr 9, s. 8-9.

4E. W. Bakke The Unemployed Man, New York 1934, s. 14. Wskazuje on na strukturalne źródła robotniczej wiary w traf. „Jest nieco beznadziei w sytuacji, w której człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jego dobry lub zły los w przeważającej mierze znajduje się poza jego kontrolą i zależy od szczęśliwego albo nieszczęśliwego trafu". Jeśli robotnik zmuszony jest do przystosowania się do często nieprzewidywalnych decyzji kierownictwa, to ma poczucie lęku i niepewności pracy: oto kolejne źródło wiary w przeznaczenie, los, przypadek. Pouczające byłoby stwierdzenie, czy przeko­nania takie zostają osłabione, kiedy dzięki działalności robotniczych organizacji zostaje zmniejszone prawdopodobieństwo, że robotnicy nie będą mieli wpływu na swój własny los zawodowy.


214

Cz. //: VI. Struktura społeczna i anomta


Ludziom, którym się nie powiodło, a spośród nich zwłaszcza tym zyskującym nie­wielką nagrodę za swe zasługi i wysiłki, doktryna trafu w swej funkcji psychologicz­nej umożliwia zachowanie poczucia własnej wartości w obliczu porażki. Może rów­nież stanowić dysfunkcję, osłabiając motywację do dalszych wysiłków1. Jak wskazywał Bakke2, z socjologicznego punktu widzenia doktryna ta może odzwier­ciedlać niemożność zrozumienia zasad funkcjonowania społecznego oraz ekonomicz­nego systemu i może być dysfunkcjonalna, jeśli usuwa uzasadnienie działań w kie­runku zmian strukturalnych zmierzających do większej równości szans i nagród.

Taka orientacja na los szczęścia i ryzyko, wzmocniona napięciem sfrustrowanych aspiracji, może pomóc w wyjaśnieniu wyraźnego w pewnych warstwach społecznych zainteresowania hazardem - rodzajem działalności instytucjonalnie zakazanej lub co najwyżej raczej dozwolonej niż preferowanej czy przepisanej3.

U tych, którzy w celu wyjaśnienia rozbieżności między zasługą a nagrodą nie sto­sują doktryny trafu, może się pojawiać zindywidualizowana i cyniczna postawa wobec struktury społecznej. Najlepiej ilustruje ją frazes kulturowy: „Liczy się nie to, co umiesz, lecz to, kogo znasz".

Zatem w społeczeństwach takich jak amerykańskie ogromny nacisk kulturowy na sukces finansowy oraz struktura społeczna nadmiernie ograniczająca praktyczne możliwości odwołania się do uznanych środków tworzą napięcie skłaniające do poczy­nań innowacyjnych, które odbiegają od norm instytucjonalnych. W tym rodzaju przy­stosowania zakłada się jednak, że jednostki zostały zsocjalizowane w sposób niepełny, tak iż przy zachowaniu aspiracji do sukcesu porzucają środki instytucjonalne. Wśród tych, którzy w pełni zinternalizowali wartości instytucjonalne, podobna sytuacja pro­wadzi jednakże częściej do innej reakcji: cel zostaje porzucony, ale utrzymuje się kon­formizm wobec obyczajów. Ten typ reakcji wymaga dokładniejszego zbadania.

Rytualizm

Rytualistyczny rodzaj przystosowania łatwo jest określić. Polega on na odrzuceniu kulturowych celów wielkiego sukcesu finansowego i szybkiego społecznego awansu bądź też zaniżeniu ich do poziomu, na którym aspiracje jednostki mogą zostać zaspo­kojone. A jednak, chociaż zostaje odrzucony kulturowy wymóg dążenia do „wybicia się w świecie", choć horyzont zostaje zawężony, w dalszym ciągu — niemal przymu­sowo - przestrzegane są normy instytucjonalne.

1 W sytuacji krańcowej może to wywołać rezygnację i zachowania zrutynizowane (przystosowa­
nie III) tub fatalistyczną bierność (przystosowanie IV), o której za chwile.

2 E. W. Bakke {The Unemployed Man, s. 14) powiada, iż „w porównaniu z biznesmenem czy
przedstawicielem wolnego zawodu robotnik gorzej się orientuje w procesach, które sprawiają, że wie­
dzie mu się dobrze, lub że nie ma szans na powodzenie. Istnieje zatem więcej momentów, w których
wydarzenia zawdzięczają, jak się wydaje, swoje pojawienie się szczęśliwemu albo nieszczęśliwemu
trafowi".

3 Por. R. A. Warner New Haven Negroes i H. F. Gosnell Negro Politicians, Chicago 1935,
s. 123-125; w związku z tym ogólnym problemem obaj autorzy zwracają uwagę na ogromne zainte­
resowanie, jakim wśród mniej uprzywilejowanych Murzynów cieszą się „gry liczbowe".


Rytualizm

215


Pytanie, czy stanowi to autentyczną dewiację, jest pewnym wybiegiem terminolo­gicznym: Rytualizmu nie uważa się zazwyczaj za problem społeczny, ponieważ przy­stosowanie jest, w gruncie rzeczy, decyzją subiektywną i ponieważ zachowanie to jest instytucjonalnie dozwolone, choć kulturowo nie cenione. Przyjaciele przystosowanych w ten sposób ludzi mogą oceniać ich w kategoriach panujących wymogów kulturo­wych i „współczuć" im; w konkretnych przypadkach mogą uważać, że „stary Kowal­ski naprawdę popadł w rutynę". Bez względu na to, czy się je określa jako dewiację, czy nie, zachowanie takie stanowi wyraźne odchylenie od modelu kulturowego, w któ­rym ludzie zobowiązani są aktywnie dążyć, najlepiej za pomocą środków zinstytucjo­nalizowanych, do awansu w społecznej hierarchii.

Wolno oczekiwać, że ten typ przystosowania będzie dosyć częsty w społeczeń­stwie, w którym status społeczny jednostki jest w dużej mierze uzależniony od jej własnych osiągnięć. Jak bowiem często stwierdzano1, ta nieustająca, konkurencyjna walka wywołuje ostry lęk o status. Jednym ze sposobów uśmierzenia owych niepoko­jów jest trwałe zaniżenie poziomu własnych aspiracji, lęk powoduje bezruch lub ściś­lej - zachowanie zrutynizowane2.

Syndrom społecznego rytualisty jest zarówno znany, jak i pouczający. Jego filo­zofia życiowa wyraża się w wielu kulturowych frazesach: „Nie będę się wychylał"; „Grunt to działać bezpiecznie"; „Jestem zadowolony z tego, co mam"; „Nie mierz wysoko - nie spotka cię wtedy rozczarowanie". W tego rodzaju postawach przewija się taki oto wątek:

duże ambicje powodują frustracje i zagrożenie, podczas gdy mniejsze dają zado­wolenie i bezpieczeństwo. Jest to reakcja na sytuację, która się wydaje zagrażająca i budzi nieufność. Postawę taką można pośrednio odnaleźć u robotników z organizacji przemysłowej, którzy lękając się, iż zostaną „zauważeni" przez kierownictwo i że „coś się stanie", jeśli ich produkcja będzie na przemian wzrastała i malała, ostrożnie usta­wiają swoją wydajność na stałym poziomie3. Jest to punkt widzenia przerażonego urzędnika, fanatycznego biurokraty-konformisty siedzącego w okienku kasjera pry­watnego banku lub w głównym biurze przedsiębiorstwa robót publicznych4. Jest to, krótko mówiąc, sposób przystosowania ludzi na własną rękę poszukujących prywatnej ucieczki od niebezpieczeństw i frustracji, które wydają się im nieodłączne od współzawodnictwa o najważniejsze wartości kulturowe, ucieczki poprzez zarzucenie owych celów i tym silniejsze przywiązanie do bezpiecznej rutyny i norm instytucjo­nalnych.

1 Patrz np. H. S. SullWan Modem conceptions of psychiatry, „Psychiatry" 1940, 3, s. 111-112;
M. Mead And Keep Your Powder Diy, New York 1942, rozdz. 7; R. K. Merton, M. Fiske, A. Curtis
Mass Persuasion, New York 1946, s. 59-60.

2 P. Janet The fear of action, „Journal of Abnormal Psychology" 1921, 16, s. 150-160 oraz zna­
komita analiza F. L. Wellsa Social maladjmtments: adaptive regression, w: Handbook ofSocial Psy­
chology, C. A. Murchison (red.), Clark 1935, która blisko wiąże się z rozpatrywanym tu typem przy­
stosowania.

3 F. J. Roethlisberger, W. J. Dickson Management and the Worker, Boston 1934, rozdz. 18 oraz
s. 531 i nast.; w kwestii bardziej ogólnej patrz także wnikliwe, jak zwykle, uwagi G. Murraya Five
Stages of Greek Reiigion,
s. 138-139.

4 Patrz rozdz. VII, VIII i IX niniejszej książki.


216

Cz. łl: VI. Struktura społeczna i anomia


Wolno nam oczekiwać, że w "obliczu frustracji spowodowanych dominującym naciskiem na wysoko ulokowane cele kulturowe oraz niewielkimi możliwościami społecznymi Amerykanów z klasy niższej charakteryzować będzie przystosowanie II -„innowacja"; Amerykanie z klasy niższej-średniej będą natomiast szeroko reprezento­wani wśród ludzi, których cechuje przystosowanie III - „rytualizm". To bowiem właśnie w klasie niższej-średniej rodzice wywierają na dzieci ustawiczną presję w kie­runku podporządkowania się moralnym żądaniom społeczeństwa i tam również szanse powodzenia w dążeniach do awansu społecznego są mniejsze niż w klasie wyższej--średniej. Twardy trening konformizmu wobec obyczajów obniża prawdopodobień­stwo przystosowania II i zwiększa je w odniesieniu do przystosowania III. Surowy tre­ning powoduje, że wielu ludzi dźwiga ciężkie brzemię lęku. Wzorce socjalizacji w klasie niższej-średniej kształtują więc taką właśnie strukturę charakterologiczną, która najbardziej predysponuje do rytualizmu1, i w związku z tym w tej właśnie war­stwie schemat adaptacyjny III powinien występować najczęściej2.

1 Patrz np. A. Davis, J. Dollard Children ofBondage, Washington 1940, rozdz. 12: Child Training
and Claśs, który, chociaż traktuje o wzorach socjalizacji charakterystycznych dla Murzynów z klasy
niższej i niższej-średniej z głębokiego południa, stosuje się również, jak się wydaje - z drobnymi
poprawkami - do ludności białej. W tej kwestii patrz M. C. Erickson Child-rearing and social status,
„American Journal of Sociology" 1946, 53, s. 190-192; A. Davis, R. J. Havighurst Social class and
color differences in child-rearing,
„American Sociological Review" 1946, 11, s. 698-710: „[...] klu­
czowe znaczenie klasy społecznej dla badaczy rozwoju człowieka polega na tym, iż określa ona i sys­
tematyzuje różne środowiska socjalizujące dzieci z różnych klas". „Uogólniając wyniki przedstawione
w tabelach możemy powiedzieć, że dzieci z klasy średniej [autorzy nie rozróżniają warstw niższej-
-średniej i wyższej-średniej - R.KM.] wcześniej i konsekwentniej poddawane są wpływom, które
czynią z dziecka osobę uporządkowaną, skrupulatną, odpowiedzialną i uległą. W trakcie owego tre­
ningu popędy dzieci z klasy średniej ulegają przypuszczalnie silniejszej frustracji".

2 Hipoteza ta ciągle jeszcze oczekuje testu empirycznego, Badania w tym kierunku
zapoczątkowały eksperymenty dotyczące „poziomu aspiracji", w których analizuje się determinanty
kształtowania się i zmiany celu w określonych, eksperymentalnie obmyślonych sytuacjach. Istnieje
jednak podstawowa, nie przezwyciężona jak dotąd, przeszkoda w wyciąganiu wniosków z sytuacji
laboratoryjnej, przy stosunkowo słabym zaangażowaniu ego w doraźne zadania (rozwiązywanie labi­
ryntów na papierze, rzucanie kółkiem, problemy arytmetyczne itd.), wniosków, które by się stosowały
w wypadku silnego emocjonalnego zaangażowania w cele sukcesu w rutynie dnia codziennego. Eks­
perymenty te, powołując do życia grupy ukształtowane ad hoc, nie były również w stanie odtworzyć
silnych nacisków społecznych istniejących na co dzień. (Jaki eksperyment laboratoryjny odtworzy na
przykład swarliwe zrzędzenie współczesnej Ksantypy: „Nie masz ambicji, oto, co ci dolega; praw­
dziwy mężczyzna poszedłby i coś by zrobił"?). Spośród badań, które wyraźnie, choć w sposób ogra­
niczony wiążą się z omawianym tu zagadnieniem, można wymienić przede wszystkim artykuł
R. Goulda Some sociological determinants of goal strivings, .Journal of Social Psychology" 1941, 13.
s. 461-473; L. Festingera Wish, expectation and group standards asfactors influencing level ofaspi-
ration,
„Journal of Abnormal and Social Psychology" 1942, 37, s. 184-200. Podsumowanie badań
znajdzie czytelnik w pracy K. Lewina et al. Level of Aspiration, w: Personality and the Behavior
Disorders,
t. 1, J. McV. Hunt (red.), New York 1944, rozdz. 10.

Koncepcja „sukcesu" jako proporcji osiągnięć do aspiracji (proporcji systematycznie tropionej w eksperymentach nad poziomem aspiracji) ma, rzecz jasna, długą historię. G. Murray (Five Stages af Greek Religion, s. 138-139) zwraca uwagę na rozpowszechnienie tej koncepcji wśród myślicieli grec­kich czwartego wieku. W pracy Sartor Resarłus [(1835); wyd. polskie 1882, tłum. S. Wiśniowski] T. Carlyle powiada natomiast, że „szczęście" (zaspokojenie) może być wyrażone ułamkiem, którego licznik stanowią osiągnięcia, mianownik zaś aspiracje. Bardzo podobny pomysł analizuje W. James


Wycofanie

217


Należy jednak podkreślić jeszcze raz, jak to uczyniono na wstępie tego rozdziału, że analizujemy tutaj sposoby przystosowania do sprzeczności w strukturze kulturowej i społecznej: nie zajmujemy się charakterem czy też typami osobowości. Jednostki schwytane w sieć tych sprzeczności mogą wymieniać jeden sposób przystosowania na inny i faktycznie robią to. Na przykład niektórzy rytualiści tak drobiazgowo przestrze­gają przepisów instytucjonalnych, tak bardzo są nimi pochłonięci, że stają się biuro-kratami-wirtuozami, wykazującymi nadmierny konformizm dlatego właśnie, iż uprzed­nie nieprzestrzeganie przepisów (to znaczy przystosowanie II) zrodziło u nich poczucie winy. Dokonywane czasem przejścia od adaptacji rytualistycznej do dramatycznych, zakazanych rodzajów przystosowania są dobrze udokumentowane w klinicznych histor­iach chorób i często wnikliwie przedstawiane w powieściach. W wydłużonych okresach nadmiernego przystosowania nierzadko następują pełne buntu wybuchy1. Mimo iż psy-chodynamiczne mechanizmy tego typu adaptacji zostały dość dobrze opisane i odnie­sione do wzorów treningu i socjalizacji w rodzinie, potrzeba jeszcze wielu badań socjo­logicznych, aby wyjaśnić, dlaczego wzorce te są przypuszczalnie częstsze w określonych warstwach i grupach społecznych. W naszej obecnej dyskusji zarysowaliśmy wyłącznie analityczne ramy badań socjologicznych poświęconych temu zagadnieniu.

Wycofanie

O ile przystosowanie I (konformizm) jest najbardziej powszechne, o tyle przysto­sowanie IV (odrzucenie celów kulturowych i środków instytucjonalnych) stanowi

w The Principles ofPsychology, t. 1, New York 1902, s. 310. Patrz także F. L. Wells Social maladjust-ments,s. 879 i P. A. Sorokin Social and Cultural Dynamics, t. 3, New York 1937, s. 161-164. Krytyczne znaczenie ma tutaj pytanie, czy ową dobrze nam znaną intuicję da się poddać ścisłemu eksperymentowi, w którym wymyślona sytuacja laboratoryjna adekwatnie odtworzy istotne aspekty sytuacji rzeczywis­tego życia, czy też staranna obserwacja codziennych zachowań okaże się płodniejszą metodą analizy.

' E. Clark opisała ten proces z dużą dozą wrażliwości w powieści The BitterBox, New York 1946. Można w tym miejscu przytoczyć analizę E. Fromma z Ucieczki od wolności (tłum. O. Ziemilska, A. Zie-milski, Warszawa 1978, s. 164-185); nie oznacza to jednak, że przyjmujemy tu jego pojęcie „spontanicz­ności" i „wrodzonej skłonności ludzkiej do samorozwoju". Oto przykład trafnego sformułowania socjolo­gicznego: „Dopóki utrzymujemy, że [...] charakter «analny», typowy dla europejskich niższych klas średnich, jest efektem doświadczeń wczesnego dzieciństwa związanych z procesem wydalania, nie będziemy mieć żadnych prawie danych, które pozwoliłyby zrozumieć, dlaczego określona klasa miałaby się odznaczać właśnie «analnym» charakterem społecznym. Jeśli jednak potraktujemy tę cechę jako jedną z form powiązań człowieka z innymi ludźmi, wynikającą ze struktury charakteru i zrodzoną z doświadczeń ze światem zewnętrznym, uzyskamy klucz do zrozumienia, dlaczego cały sposób życia niższych warstw klasy średniej, ich ograniczoność, izolacja i wrogość, prowadzą do rozwoju tego rodzaju struktury charak­teru" (E. Fromm Ucieczka od wolności, s. 271). Oto zaś przykład wypowiedzi wywodzącej się z pewnego rodzaju współczesnego anarchizmu dobroczynnego, tutaj uznawanego za wątpliwy: „[...] w człowieku tkwią również pewne właściwości psychologiczne, które żądają usatysfakcjonowania [...]. Najważniejszą z nich jest, jak się wydaje, tendencja do wzrostu, do rozwoju i do realizowania potencjalnych możliwości, jakie człowiek posiadł w toku historii, np. zdolności do twórczego i krytycznego myślenia [...] Wydaje się także, że rezultatem tej powszechnej tendencji wzrostowej - będącej psychologicznym odpowiednikiem identycznej tendencji biologicznej - są takie specyficzne dążności, jak pragnienie wolności i nienawiść do przemocy, gdyż wolność jest podstawowym warunkiem „wzrostu" (ibid., s. 266-267).


218

Cz. II: VI. Struktura społeczna i anomia


prawdopodobnie reakcję spotykaną najrzadziej. Ludzie, którzy się w ten sposób przy­stosowują (lub nieprzystosowują), pozostają - ściśle rzecz biorąc - w społeczeństwie, ale do niego nie należą. Z socjologicznego punktu widzenia to autentyczni obcy. Nie podzielają wspólnego systemu wartości, mogą więc być uznani za członków społe­czeństwa (w odróżnieniu od ludności) jedynie w sensie formalnym.

Do kategorii tej należą niektóre poczynania adaptacyjne psychotyków, ludzi dot­kniętych autyzmem, pariasów, wyrzutków, włóczęgów, wagabundów, trampów, nałogowych alkoholików i narkomanów1. Zarzucili oni zalecane cele kulturowe, a ich zachowania nie odpowiadają normom instytucjonalnym. Nie znaczy to, by w niektó­rych przypadkach źródłem przyjętego przez nich sposobu przystosowania nie była ta sama struktura społeczna, którą w rzeczywistości odrzucili, ani by samo ich istnienie na danym obszarze nie stanowiło problemu dla członków społeczeństwa.

Z punktu widzenia społecznych źródeł owego sposobu adaptacji największe praw­dopodobieństwo jego wystąpienia istnieje wtedy, kiedy zarówno cele kulturowe, jak i praktyki instytucjonalne zostały całkowicie przyswojone przez jednostkę (nacechowane emocjonalnie oraz wysoko wartościowane), lecz dostępne środki instytucjonalne do suk­cesu nie prowadzą. Powoduje to podwójny konflikt: zintemalizowane zobowiązanie moralne do przyjęcia środków instytucjonalnych za własne jest sprzeczne z naciskami w kierunku odwołania się do sposobów niedozwolonych (dzięki którym cel może zostać osiągnięty), przy czym jednostka odcięta jest od środków, które są zarówno uznane, jak i skuteczne. Konkurencyjny porządek zostaje utrzymany, ale sfrustrowana i upośledzona jednostka - nie będąc w stanie stawić mu czoła - wypada z gry. Defetyzm, kwietyzm i rezygnacja znajdują wyraz w mechanizmach eskapistycznych, które prowadzą w osta­teczności do „ucieczki" od wymogów stawianych przez społeczeństwo. Jest to więc spo­sób adaptacji wywołany niepowodzeniami w osiąganiu celu uznanymi społecznie meto­dami oraz, ze względu na zintemalizowane zakazy, niemożliwością wykorzystania drogi zakazanej; proces ten ma miejsce wtedy, kiedy najwyższa wartość celu sukcesu nie została jeszcze odrzucona. Konflikt zostaje rozwiązany przez odrzucenie obu stymulujących ele­mentów: celów i środków. Ucieczka jest całkowita, konflikt wyeliminowany i jednostka staje się człowiekiem odspołecznionym.

Ten typ zachowania dewiacyjnego jest w życiu publicznym i obrzędowym jak najusilniej potępiany przez konwencjonalnych przedstawicieli społeczeństwa. W prze­ciwieństwie do konformisty, dzięki któremu się obracają tryby społeczeństwa, taki dewiant stanowi nieproduktywne obciążenie. W przeciwieństwie do innowatora, który jest przynajmniej „przebiegły" i aktywny, nie dostrzega on żadnej wartości w celu suk­cesu tak wysoko cenionym przez kulturę. W przeciwieństwie do rytualisty, który się przynajmniej stosuje do zwyczajów, ledwo ledwo zwraca on uwagę na praktyki insty­tucjonalne.

1 Jest to oczywiście twierdzenie o charakterze eliptycznym. Ludzie ci mogą się nadal orientować na wartości własnych ugrupowań wewnątrz szerszego społeczeństwa lub sporadycznie na wartości właśnie samego społeczeństwa konwencjonalnego. Mogą, innymi słowy, sięgać po inne sposoby przy­stosowania. Nietrudno jest jednak wytropić przystosowanie IV. Na przykład opis zachowań i postaw włóczęgi przez N. Andersona można z łatwością przełożyć na język naszego schematu analitycznego (patrz The Hobo, Chicago 1923, passim, a zwłaszcza s. 93-98).


Wycofanie

219


Społeczeństwo nie godzi się tak łatwo na takie odrzucenie swoich wartości. Zgoda oznaczałaby ich zakwestionowanie. Ci, którzy przestali uganiać się za sukcesem, są bezlitośnie prześladowani przez społeczeństwo domagające się, by wszyscy jego członkowie doń dążyli. I tak na przykład w sercu chicagowskiej dzielnicy lumpów i włóczęgów (Hobohemia) znajdują się stragany z książkami wypełnione towarem przeznaczonym do ożywienia obumarłych aspiracji:

„Księgarnia Gold Coast mieści się w suterenie starego domostwa, została wybudowana na tyłach ulicy, dzisiaj jest wciśnięta między dwa sektory handlowe. Przestrzeń na przodzie wypełniona jest półkami, dziwnymi afiszami i plakatami.

Plakaty reklamują takie książki, jakie przyciągną uwagę tych wyrzutków społeczeństwa. Czytamy tam: «[...] Tysiące ludzi mija codziennie to miejsce, lecz większości z nich nie powodzi się dobrze finansowo. Nie więcej niż dwa kroki za nimi zawsze kroczy komornik. Powinni być za to śmielsi, odważniejsi». «Przepychanie się do przodu» od młodości wysysa z nich soki życia i rzuca na śmiet­nisko ludzkich wraków. Jeśli chcesz uniknąć tego fatalnego losu, losu ogromnej większości ludzi, wejdź i kup egzemplarz książki The Law of Financial Success. Dostarczy ci to nowych pomysłów i ustawi na najprostszej drodze do sukcesu. Cena 35 centów.

Koło półek zawsze się kręcą ludzie. Kupują jednak rzadko. Dla lumpa cena sukcesu jest wygóro­wana, nawet wtedy, kiedy wynosi 35 centów"1.

O ile jednak w życiu codziennym dewiant jest potępiany, o tyle świat fantazji może mu dostarczać satysfakcji. Kardiner sformułował zatem przypuszczenie, że we współczesnej kulturze ludowej i masowej takie postaci podtrzymują „morale i poczu­cie własnej wartości dzięki widowisku przedstawiającemu człowieka, który odrzuca istniejące ideały i wyraża dla nich pogardę". Jego filmowym prototypem jest, oczy­wiście, włóczęga Charłiego Chaplina.

„To Pan Nikt, który jest doskonale świadom swojej znikomości. Jest zawsze pośmiewiskiem zwariowanego i oszałamiającego świata, w którym nie ma dla niego miejsca i od którego nieustannie ucieka w pełne samozadowolenia nieróbstwo. Jest wolny od konfliktu, ponieważ odrzucił pogoń za bezpieczeństwem oraz prestiżem i pogodził się z brakiem jakiegokolwiek tytułu do cnoty czy wyróżnie­nia. [Jest to dokładny portret charakterologiczny przystosowania IV - R.K.M.]. W świat zawsze się włącza jedynie przez przypadek. Napotyka w nim zło i agresję wobec słabych i bezradnych, z czym walczyć nie jest władny. Zawsze jednakże, wbrew sobie, zostaje mistrzem oszukanych i zniewolo­nych, nie dzięki swym zdolnościom organizacyjnym, lecz przez pospolitą i zuchwałą chytrość, za pomocą której odkrywa słaby punkt złoczyńcy. Pozostaje zawsze pokorny, biedny i samotny, z pogardą się odnosząc do niezrozumiałego świata i jego wartości. To postać naszej epoki, skonfun­dowana dylematem, czy dać się zmiażdżyć w walce o osiągnięcie społecznie przyjętych celów sukcesu z władzy (osiąga to tylko raz - w Gorączce złota), czy też popaść w beznadziejną rezygnację i od nich uciec. Włóczęga Charłiego przynosi nam wielkie pocieszenie dzięki temu, że jeśli tylko chce, to roz­koszuje się umiejętnością przechytrzania zgubnych sił zjednoczonych przeciw niemu i dostarcza wszystkim poczucia satysfakcji, iż ostateczna ucieczka od celów społeczeństwa w samotność jest aktem wyboru, a nie symptomem jego porażki. Mickey Mouse stanowi przedłużenie sagi Chaplina [podkr. R.K.M.T1.

Ów czwarty sposób przystosowania jest zatem metodą ludzi społecznie wydzie­dziczonych; jeżeli nie otrzymują żadnych nagród oferowanych przez społeczeństwo, to przeżywają również niewiele frustracji, oczekujących tych, którzy kontynuują zabiegi

1 H. W. Zorbaugh The Gold Coast and the Slum, Chicago 1929, s. 108.

2 A. Kardiner The Psychological Frontiers ofSociety, New York 1945, s. 359-370.


220

Ci. II: VI. Struktura społeczna i anomia


o te nagrody. Co więcej, jest to sposób adaptacji raczej indywidualny niż grupowy. Chociaż jednostki przejawiające ten rodzaj dewiacji ciążą czasem ku ośrodkom, gdzie mogą spotkać innych dewiantów i choć współuczestniczą czasem w ich subkulturze grupowej, ich adaptacja na charakter przede wszystkim prywatny i izolowany, a nie ujednolicony pod egidą nowego kodeksu kulturowego. Typ zbiorowego przystosowa­nia musimy jeszcze rozważyć.

Bunt

Ten rodzaj przystosowania wyprowadza ludzi na zewnątrz otaczającej struktury społecznej, aby tworzyli wizję i próbowali realizować strukturę nową, to znaczy zupełnie przekształconą. Zakłada to wyobcowanie z panujących celów i wzorców, które uznawane są za czysto arbitralne. Arbitralne zaś to, ściśle rzecz biorąc, takie, jakie nie są ani prawomocne, ani też nie są w stanie egzekwować posłuszeństwa, ponieważ równie dobrze sytuacja może wyglądać inaczej. Zorganizowane ruchy społeczne buntowników w społeczeństwie amerykańskim najwyraźniej zmierzają do wprowadzenia struktury społecznej, w której kulturowe wzorce sukcesu zostaną zasad­niczo przekształcone i zagwarantowana zostanie większa zgodność pomiędzy zasługą, wysiłkiem i nagrodą.

Zanim jednak zanalizujemy „bunt" jako sposób przystosowania, należy go odróż­nić od resentymentu, który - choć powierzchownie podobny - jest typem zasadniczo odmiennym. Pojęcie resentymentu, wprowadzone przez Nietzschego w określonym, szczególnym znaczeniu, rozwinął socjologicznie Max Scheler1. To złożone odczucie składa się z trzech powiązanych nawzajem elementów. Jest to, po pierwsze, rozpro­szone uczucie nienawiści, zawiści i wrogości; po drugie, poczucie niemożności aktyw­nego wyrażenia tych emocji wobec osoby albo warstwy społecznej, która je wywołuje, i po trzecie, nieustanne doświadczanie na nowo owej bezsilnej wrogości2. Najistot­niejszym elementem odróżniającym resentyment od buntu jest fakt, iż pierwszy z nich nie obejmuje autentycznej zmiany wartości. Resentyment przypomina schemat kwaś­nych winogron3; chodzi w nim wyłącznie o to, że pożądane, lecz nieosiągalne cele

1 M. Scheler Resentyment a moralność, tłum. J. Garewicz, Warszawa 1977. Praca ta wywarła duży
wpływ na rozmaite kola intelektualne. W artykule V. J. McGilla Scheler's theory ofsympathy and łove,
„Philosophy and Phenomenological Research" 1942, 2, s. 273-291 znajdzie czytelnik znakomitą
i wyważoną analizę eseju Schelera, wskazującą na niektóre jego ograniczenia i uprzedzenia, ujęcia
stanowiące prototypy koncepcji nazistowskich, jego orientację antydemokratyczną, a przy tym
genialne czasem intuicje. Patrz także opracowanie S. Ranulfa Mora! Indignańon and Middle-Class
Psychology: A Sociological Study,
Copenhagen 1938, s. 199-204, w którym autor słusznie krytykuje
pogląd Schelera, jakoby struktura społeczna odgrywała jedynie drugorzędną rolę w resentymencie.

2 M. Scheler Resentyment a moralność, s. 34—35.

3 Sformułowanie „kwaśne winogrona" (sour grapes) pochodzi z bajki La Fontaine'a o lisie, któ­
remu odmówiono tego przysmaku i który w związku z tym - w celu „ratowania twarzy" - utrzymuje,
że winogrona te są zgoła niesmaczne (kwaśne). Określenia „it is sour grapes on his part" używa się
do opisania postawy człowieka, który swoje niezadowolenie, rozczarowanie czy zawiść wobec
cudzych osiągnięć usiłuje zniwelować podważając ich wartość - przyp. tłum.


Bunt

221


w rzeczywistości nie reprezentują cenionych wartości - ostatecznie lis z bajki nie twierdzi, że nie lubi już w ogóle słodkich winogron, powiada tylko, że te oto konkretne winogrona nie są słodkie. Bunt, z drugiej strony, dotyczy autentycznej przemiany war­tości, kiedy to bezpośrednie lub zastępcze doświadczenie frustracji prowadzi do całkowitego odrzucenia wartości uprzednio cenionych - zbuntowany lis odrzuca po prostu powszechnie przyjęte upodobanie do słodkich winogron. W resentymencie potępia się to, czego się potajemnie pożąda; w buncie potępieniu podlega samo pożądanie. Mimo że są to zjawiska odmienne, w miarę jak się zaostrzają zaburzenia instytucjonalne, zorganizowany bunt może czerpać z wielkiego rezerwuaru ludzi pełnych uraz i niezadowolonych.

Kiedy system instytucjonalny postrzegany jest jako przeszkoda w realizowaniu uznawanych społecznie celów, sytuacja dojrzała jest do buntu jako reakcji adapta­cyjnej. Lojalność, aby się przekształcić w zorganizowane działanie polityczne, musi nie tylko zostać wycofana z panującej struktury społecznej, ale również przemiesz­czona na nowe grupy wyposażone w nowy mit1. Umiejscowienie źródła masowych frustracji w strukturze społecznej oraz zarysowanie struktury alternatywnej, która najprawdopodobniej nie będzie powodowała frustracji ludzi zasłużonych, stanowią podwójną funkcję mitu. Jest to statut działania. Funkcje przeciwstawnego mitu kon­serwatystów - naszkicowane krótko w poprzedniej części tego rozdziału - stają się w tym kontekście jeszcze wyraźniejsze: jakiekolwiek byłyby źródła masowej frus­tracji, nie tkwią one w podstawowej strukturze społeczeństwa. Frustracje owe -wedle mitu konserwatywnego - mogą leżeć w naturze rzeczy i występować w każdym systemie społecznym: „Okresowego, masowego bezrobocia i gospodar­czych depresji nie można zlikwidować za pomocą ustawodawstwa; to zupełnie jak człowiek, który jednego dnia czuje się dobrze, następnego zaś źle"2. Bądź też -zamiast doktryny nieuchronności, doktryna stopniowych, nieznacznych poprawek: „Kilka zmian tu i ówdzie i sprawy potoczą się tak gładko, jak tylko jest to możliwe". Albo - doktryna przemieszczająca wrogość ze struktury społecznej na jednostkę, której się „nie powiodło", jako że „w tym kraju każdy w istocie osiąga to, co sam na siebie sprowadza".

Oba mity, buntu i konserwatyzmu, zabiegają o „monopol wyobraźni", usiłując zde­finiować sytuację w ten sposób, aby popchnąć frustrata do lub od przystosowania V. Obiektem największej wrogości pośród zbuntowanych staje się przede wszystkim renegat, który - choć jemu samemu się powiodło - odrzuca panujące wartości. Nie tylko bowiem podważa wartości, jak czyni to grupa zbuntowana, ale stanowi również świadectwo, że została załamana jej jedność3. A jednak, jak często stwierdzano, to raczej zazwyczaj członkowie klasy wstępującej niż warstw najbardziej upośledzonych organizują ludzi pełnych uraz i zbuntowanych w grupę rewolucyjną.

1 G. S. Pettee The Process of Revoiution, New York 1938, s. 8-24, patrz zwłaszcza opis „mono­
polu wyobraźni".

2 Wiele frazesów ilustrujących mit konserwatywny można znaleźć w książce R. S. Lynd,
H. M. Lynd Middletown in Transition, New York 1937, s. 408.

3 Patrz wnikliwe spostrzeżenia G. Simmla Socjologia, tłum. M. Łukasiewicz, Warszawa 1975,
s. 270-276.


222 Cz. II: VI. Struktura społeczna i anomia

Skłonność do anomii

Analizowana przez nas struktura społeczna wywołuje skłonność do anomii oraz zachowań dewiacyjnych. W tego rodzaju porządku społecznym kładzie się nacisk na pokonanie własnych rywali. Póki odczucia podtrzymujące ten konkurencyjny system podzielone są na cały wachlarz zachowań, a nie ograniczone jedynie do ostatecznego rezultatu „sukcesu", wybór środków instytucjonalnych w dużej mierze pozostaje w obrębie kontroli instytucjonalnej. Kiedy jednakże nacisk kulturowy przesuwa się z satysfakcji płynących z samego współzawodnictwa na niemal wyłączne zaintereso­wanie jego rezultatem, wynikające stąd napięcie powoduje załamanie struktury regu-latywnej. Przy takim osłabieniu kontroli instytucjonalnej powstaje sytuacja zbliżona do tej, którą filozofowie-utylitaryści błędnie uznawali za charakterystyczną dla społeczeń­stwa: sytuacja, w której kalkulacja osobistego zysku i lęk przed karą stanowią wyłączne czynniki regulujące.

Owa skłonność do anomii nie oddziałuje równomiernie w całym społeczeństwie. W obecnej analizie próbowano wskazać warstwy najbardziej podatne na dewiacje i przedstawić niektóre mechanizmy wytwarzające owe naciski. Sukces finansowy został wybrany jako główny cel kulturowy tylko w celu uproszczenia problemu, choć w magazynie wspólnych wartości istnieją, rzecz jasna, cele alternatywne. Dla przykładu, osiągnięcia intelektualne i artystyczne dostarczają alternatywnych wzorów kariery nie przynoszącej wysokich nagród pieniężnych. System jest w pewnym stop­niu ustabilizowany, jeśli struktura kulturowa obdarza prestiżem owe alternatywy, struktura społeczna zaś zapewnia do nich dostęp. Potencjalni dewianci mogą nadal pozostawać konformistami ze względu na owe pomocnicze zespoły wartości.

Podstawowe skłonności do anomii utrzymują się jednak nadal i na nie się właśnie zwraca uwagę w przedstawionym tu schemacie analitycznym.

Rola rodziny

Podsumowując powyższe rozważania, trzeba na zakończenie powiedzieć coś o roli, jaką we wzorach zachowań dewiacyjnych odgrywa rodzina.

Jest ona oczywiście najważniejszym pasem transmisyjnym, który służy przekazy­waniu wzorców kulturowych następnemu pokoleniu. Do bardzo niedawna pomijano jednak fakt, iż rodzina przekazuje przeważnie część kultury, dostępną warstwie społecznej i grupom, w których się znajdują sami rodzice. Jest to więc mechanizm soc­jalizowania dziecka w kategoriach celów kulturowych i obyczajów charakterystycz­nych dla tego wąskiego kręgu grup społecznych. Socjalizacja nie jest też bynajmniej ograniczona do bezpośredniego treningu i podporządkowywania. Proces ten jest przy­najmniej w części mimowolny. Obok bezpośrednich zaleceń, nagród i kar, dziecko -obserwując codzienne zachowania i luźne rozmowy rodziców - wystawione jest na oddziaływanie społecznych prototypów. Dzieci nierzadko odkrywają i internalizują standardy kulturowe, jeśli nawet nie zostały one sformułowane explicite i nie sprowa­dzone do przepisów.


Rola rodziny

223


Schematy językowe stanowią wyraźny dowód (łatwy do zaobserwowania metodą kliniczną) na to, że w procesie socjalizacji dzieci odkrywają wzorce, które nie zostały sformułowane dla nich explicite przez starszych lub rówieśników i których dzieci nie potrafią same wyrazić. Powtarzające się błędy językowe dzieci są wielce pouczające. A więc, dziecko spontanicznie będzie używało takich słów, jak „mouses" czy „moneys", choć nigdy nie słyszało takich wyrażeń ani nie uczono go „zasad tworzenia liczby mnogiej". Albo - dziecko stworzy takie słowa, jak ,$alled\ „rasnned\ „sin-ged\ „hitted", chociaż w wieku trzech lat nie uczono go „zasad" odmiany czasowni­ków. Bądź też określi wybrany kąsek jako „goodef\ lepszy niż inny, mniej ulubiony, lub może - przez logiczne rozwinięcie - opisze go jako „goodest", najlepszy ze wszystkich. Dziecko odkryło oczywiście ukryte paradygmaty wyrażania liczby mno­giej, odmiany czasowników i stopniowania przymiotników. Świadczy o tym sama istota jego błędu i niewłaściwe zastosowanie paradygmatu1.

Można zatem hipotetycznie założyć, że dziecko jest równie żywo zajęte wynajdy­waniem i postępowaniem wedle ukrytych paradygmatów ocen kulturowych, klasyfiko­wania łudzi i rzeczy oraz kształtowania godnych szacunku celów, jak przyswajaniem orientacji kulturowej prezentowanej w ciągłym strumieniu nakazów, wyjaśnień i napo­mnień ze strony rodziców. Wydaje się, że oprócz ważkich badań psychologii głębi nad procesem socjalizacji istnieje potrzeba przeprowadzenia uzupełniającej, bezpośredniej obserwacji dyfuzji kulturowej wewnątrz rodziny. Niewykluczone, iż dziecko zacho­wuje w sobie ukryty paradygmat wartości kulturowych, który odkryło w codziennych zachowaniach swoich rodziców, nawet jeśli jest on sprzeczny z zaleceniami i napo­mnieniami formułowanymi przez nich explicite.

Równie istotna dla obecnych rozważań jest projekcja mdzicielskich ambicji na dziecko. Jak dobrze wiadomo, w obliczu osobistej „porażki" albo ograniczonego „suk­cesu" wielu rodziców tłumi swe początkowe cele wartości i odracza dalsze wysiłki, próbując zastępczo osiągnąć cel poprzez dzieci. „Oddziaływanie może nastąpić ze strony matki lub ojca. Nierzadko któreś z rodziców ma nadzieję, że dziecko osiągnie szczyty, których on lub ona osiągnąć nie zdołali"2. W przeprowadzonym niedawno badaniu organizacji społecznej osiedli mieszkaniowych stwierdziliśmy, że duża część białych i Murzynów o niskiej pozycji zawodowej pragnęła dla swych dzieci kariery związanej z wykonywaniem wolnego zawodu3. Gdyby powyższe odkrycie zostało potwierdzone w dalszych badaniach, miałoby to duże znaczenie dla rozpatrywanego tutaj problemu. Jeśli bowiem kompensacyjna projekcja ambicji rodzicielskich na dzieci jest rozpowszechniona, to znaczy to, iż właśnie rodzice najmniej zdolni do zapewnienia swym dzieciom swobodnego dostępu do możliwości - „nieudacznicy" i „frustraci" - wywierają na nie najsilniejszą presję w kierunku dużych osiągnięć. A jak widzieliśmy, ten syndrom wysokich aspiracji i ograniczonych w rzeczywistości szans

1 W. Stern Psychoiogy of Early Chddhood, New York 1924, s. 166; autor odnotowuje zjawisko
takich błędów (np. „drinked'\ zamiast „dranK"'), nie wyciąga jednak wniosków odnośnie do odkrycia
przez dzieci ukrytych paradygmatów.

2 H. A. Murray et al. Explorations in Personality, s. 307.

3 Ze studium społecznej organizacji społeczności planowanej: R. K. Merton, P. S. West, M. Jahoda
Patterns ofSocial Life (rps).


224

Cz. 11: VI. Struktura społeczna i anomia


stanowi właśnie wzorzec skłaniający do zachowań dewiacyjnych. Jeżeli mimowolna rola rodzinnej socjalizacji do zachowań dewiacyjnych ujęta ma być w perspektywie naszego schematu analitycznego, to pojawia się wyraźna potrzeba badań poświęco­nych kształtowaniu się celów zawodowych w różnych warstwach społecznych.

Uwagi końcowe

Powinno być dla wszystkich rzeczą oczywistą to, że powyższe rozważania nie miały charakteru moralizatorskiego. Jakiekolwiek byłyby odczucia czytelnika odnoś­nie do moralnej celowości skoordynowania celów i środków struktury społecznej, jasne jest, że niedoskonała ich koordynacja prowadzi do anomii. Jeśli jedną z najbar­dziej powszechnych funkcji struktury społecznej jest zapewnienie podstaw przewidy­walności i regularności zachowań społecznych, w miarę jak owe elementy struktury społecznej rozszczepiają się, staje się ono coraz mniej skuteczne. W sytuacji krańco­wej przewidywalność zostaje zminimalizowana i pojawia się stan, który słusznie można nazwać anomią lub kulturowym chaosem.

Esej ten - dotyczący strukturalnych źródeł zachowań dewiacyjnych - ma charak­ter zaledwie wstępny. Nie dokonałem tu szczegółowej analizy elementów struktural­nych, które skłaniają do określonej reakcji spośród dostępnych jednostkom umiesz­czonym w niestabilnej strukturze społecznej; pominąłem w dużej mierze (choć nie negowałem) wagę socjopsychologicznych procesów determinujących takie, a nie inne rozmiary owych reakcji; krótko jedynie rozważyłem społeczne funkcje spełniane przez zachowania dewiacyjne; nie poddałem szczegółowemu testowi empirycznemu mocy wyjaśniającej schematu analitycznego poprzez określenie grupowych różnic w zacho­waniach dewiacyjnych i konformistycznych; wspomniałem zaledwie o zachowaniach buntowników pragnących przemodelować system społeczny.

Takie i pokrewne problemy mogą być, jak myślę, z pożytkiem analizowane za pomocą tego schematu.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
715
714 715
715
715
715
I PKN 715-99
sciaga 715
715
Kaptan plus 715 WP
715
Seinfeld 715 The Cadillac(2)
715
2SA 715
Nuestro Circulo 715 SAN SEBASTIAN 1911 30 de abril 2016
715
other 715

więcej podobnych podstron