Mariola i Piotr WOŁOCHOWICZ
Jak w pełni wykorzystywać Boży dar płciowości? czyli
S E K S P O C H R Z E Ś C I J A Ń S K U
Cytaty biblijne wg Biblii Tysiąclecia, wyd. III, 1980 (tam gdzie zaznaczono BB: Biblia Brytyjska -- użyto tłumaczenia BiZTB, Warszawa 1975)
Fragmenty książki "Solomon on Sex" Josepha Dillowa użyte za zezwoleniem Nelson/Word Inc.
Ilustracje: Mirosław Andrzejewski
Wyrażam zgodę na druk książki
"Jak w pełni wykorzystywać Boży dar płciowości? -- czyli -- SEKS PO CHRZEŚCIJAŃSKU"
10 maja 1996
+ Kazimierz Ryczan, Biskup Kielecki
Seks po chrześcijańsku
WSTĘP
Jeszcze nigdy nie mówiło się tyle o seksualności, jak dziś. I jeszcze nigdy chyba ludzie nie byli z tego powodu tak sfrustrowani. Liczne dowcipy o tym, jak to jest cudownie przed i beznadziejnie po ślubie, o różnego rodzaju zdradach -- świadczą, jak fatalnie postrzegana jest instytucja małżeństwa. Przedstawienie np. w filmie pary małżeńskiej jako spełnionych, szczęśliwych i wiernych kochanków -- to właściwie jest nie do pomyślenia!
Ta książka ma pomagać małżeństwom w pełniejszym korzystaniu z Bożego daru płciowości i seksualności. Wiemy, że nie rozwiąże wszystkich problemów, ponieważ każdy człowiek jest inny i musi się dopasować do swojego własnego współmałżonka. Może jednak jej przeczytanie chociaż rozwieje pewne wątpliwości, jak otwarcie okien wniesie świeży powiew, trochę ożywienia i pobudzi do rozmowy. A właśnie z rozmowy wyniknąć może najwięcej.
PIOTR: Pamiętam nasze niekończące się rozmowy, ponad 15 lat temu, gdy byliśmy jeszcze narzeczonymi... Do późnego wieczora rozmawialiśmy na temat przeczytanych książek mówiących o płciowości: Ingrid i Waltera Trobischów, Włodzimierza Fijałkowskiego. Wspólnie, głośno czytaliśmy "Miłość i odpowiedzialność" Karola Wojtyły, nie tak łatwą wtedy do zdobycia.
"Być kobietą" Ingrid Trobisch przez wiele lat było jedyną chyba, chrześcijańską pozycją mówiącą o płciowości w sposób bezpośredni. Jak bardzo tamta książka była potrzebna -- świadczą jej liczne nielegalne wydania, które rozchodziły się błyskawicznie.
MARIOLA: Dziękuję Bogu za to, że ta prosta, ale przepiękna książka, gdzie nie ma mowy o "partnerach", ale o "mężu i żonie", była pierwszą z tej dziedziny, jaką dane mi było przeczytać (a raczej "pożreć" w jeden wieczór) i przez jej okulary dopiero patrzyłam na inne publikacje. Czytałam ją jeszcze jako uczennica szkoły średniej i to właśnie ona, obok książek prof. Fijałkowskiego, kształtowała moją świadomość w tej dziedzinie. Od kilku lat znamy Ingrid osobiście. Kiedy niedawno tę -- która wraz z mężem stała się pionierką w dziedzinie szczerego mówienia o płciowości w planie Bożym oraz prawdy o naturalnym planowaniu rodziny -- spytaliśmy, na co mamy zwrócić uwagę, pisząc książkę o seksualności w małżeństwie chrześcijańskim, odpowiedziała: "Chcę Wam dać tylko jedną radę, musi być napisana pięknie!" Staraliśmy się. Na ile nam się to udało -- oceńcie sami!
Tragiczne jest jednak, że chrześcijańskie pary często sięgają do literatury, która z Bożym planem ma niewiele wspólnego, wręcz niszczy ich małżeństwo i powoduje konflikty sumienia.
Nie tak dawno w pewnym popularnym piśmie kobiecym przeczytaliśmy: "Zdrada małżeńska od dawna nie stanowi już poważnego zagrożenia. Krótki gorący flirt może mieć wręcz terapeutyczne działanie. Bastion monogamii chwieje się, także jeśli chodzi o kobiety." Zgroza! Nie dlatego, abyśmy uważali, że istotnie bastion monogamii się chwieje, ale że takie rzeczy wciska się ludziom!
Jakie wnioski praktyczne mogą wynikać z przeczytania takiej tezy? Żeby może spróbować takiej "terapii"... A jak ktoś ceni wierność, to zasiewa mu się ziarno niepokoju: "Może ja jestem jakiś zacofany?"
Książka nasza skierowana jest do PAR MAŁŻEŃSKICH. Mogą po nią sięgać również narzeczeni, ale ci niech czytają ją dopiero bezpośrednio przed ślubem. Nie dlatego, aby nie gorszyć, ale, aby niepotrzebnie nie pobudzać.
(...)
Świat domaga się wciąż "więcej seksu", jednak ludzie nie wydają się być przez to bardziej szczęśliwi. My życzymy wszystkim wierzącym i niewierzącym, aby doświadczali może mniej "seksu", a więcej radości.
Autorzy
Gdzie jesteśmy? czyli
AKTUALNA SYTUACJA MAŁŻEŃSTW
"...podstawowym problemem współczesnego mężczyzny wydaje się być -- od jego 12-13 roku życia -- jak zdobyć jakąś kobietę do łóżka. Wreszcie dochodzi do ślubu. Pojawia się moment, kiedy problem znika. Aż wreszcie zmienia się jeden wyraz, a właściwie jedna litera:
Wie kriege ich eine Frau ins Bett?
Jak zdobyć jakąś kobietę do łóżka?
Wie kriege ich meine Frau ins Bett?
Jak zdobyć moją żonę do łóżka?
Dla wielu małżeństwo wydaje się być instytucją hamowania popędu seksualnego. To, co najpierw jest idealne, potem staje się normalne, neutralne i obojętne."
W ten sposób Harry Müller trafnie podsumował, co wynika z obrazu współczesnego świata odbijanego przez świeckie czasopisma. Czy pośród chrześcijan jest lepiej? Na temat współżycia w małżeństwie chrześcijańskim napisano już wiele mądrych dzieł. A jednak wiele małżeństw -- nie znajdując prostych, praktycznych wskazówek -- bardziej lub mniej, cierpi w tej dziedzinie, bądź też po prostu, przeżywa monotonię. Jednocześnie wiele osób żyje w ciągłym konflikcie sumienia, mając wątpliwości co do granic zachowań moralnie dobrych.
Wiele par -- stając na ślubnym kobiercu -- naiwnie sądzi, że skoro swą miłość budują na Chrystusie, to automatycznie stworzą dobre małżeństwo w każdej dziedzinie: CHRZEŚCIJANIN + CHRZEŚCIJANKA = AUTOMATYCZNIE DOBRE MAŁŻEŃSTWO.
Punkt wyjścia jest słuszny: "Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus" (1 Kor 3,11). Takie małżeństwa są o wiele bardziej trwałe niż inne, ale nie oznacza to szczęścia bez włożenia swojej pracy, swojego 100%. Tak jak w każdej innej dziedzinie, także i w płciowości! Być może przeżywasz z tego powodu frustrację: masz poczucie, że zawiodłeś, że może zawiedliście oboje. A być może rozwijacie się duchowo, ale czujecie, że intymność małżeńska kuleje?
A może nie jest dobrze ani z jednym, ani z drugim. Czy wiesz, że obie dziedziny mogą wpływać na siebie nawzajem? Znaczy to, że aby małżonkowie przeżywali w sposób satysfakcjonujący sferę seksualną -- niezbędne jest dobre porozumienie między nimi, w dziedzinie psychicznej i duchowej.
Dlatego mówi się, że seks jest jedynie "termometrem" tego, co się dzieje w małżeństwie. Czy termometr leczy? Nie. On tylko pokazuje, że coś jest nie w porządku.
Ale jednocześnie udana relacja seksualna bardzo pomaga samemu związkowi. Radość bliskości cielesnej nie pozostaje bez wpływu na dziedzinę duchową.
Zanim przejdziemy dalej -- zatrzymajmy się na chwilę nad terminologią. Chociaż w tytule celowo użyliśmy słowa SEKS -- aby dla każdego czytelnika było jasne o czym jest ta książka -- w tekście prawie go nie spotkacie. Bo SEKS dosłownie oznacza "płeć". Dlatego my mówimy raczej: "zbliżenie małżeńskie", "akt małżeński", "współżycie płciowe".
Z kolei słowo WSPÓŁŻYCIE ma swój źródłosłów w pojęciu "wspólne życie". Więc nie można mówić "życie seksualne", oddzielając sam akt fizyczny, bo wtedy -- rozważając inne aspekty funkcjonowania organizmu -- musielibyśmy mówić o życiu oddechowym, życiu pokarmowym i konsekwentnie o życiu moczopłciowym!
Wreszcie AKT MAŁŻEŃSKI -- piękne określenie, obecnie już niemal zapomniane, kojarzące się bardziej z dokumentem stwierdzającym zawarcie małżeństwa (czyli aktem ślubu). A przecież "małżeński" znaczy tyle co "mający miejsce w małżeństwie", "charakterystyczny dla małżeństwa". Pokazuje więc ramy, w jakich według zamysłu Stworzenia, ten akt się odbywa. A WIĘC TERAZ KONIEC Z SEKSEM! MOŻECIE O TYM ZAPOMNIEĆ!
W różnych opracowaniach piszących o seksualności bardzo często konkretne wnioski uzasadnia się słynnym raportem Kinseya. Otóż warto wiedzieć, że podstawowe wnioski Kinseya zostały niedawno obalone. Podważono tamte wyniki od strony metodologicznej: w szczególności okazuje się, że badania były niewiarygodne statystycznie! Najkrócej biorąc, respondenci Kinseya byli ochotnikami i rekrutowali się spośród czytelników pism erotycznych -- nie stanowili więc miarodajnej próby społecznej.
Pod koniec 1994 roku grupa uczonych z Uniwersytetu w Chicago opublikowała wyniki długofalowych badań socjologicznych na temat współżycia. Pragniemy teraz krótko przytoczyć kilka faktów będących rezultatem ich siedmioletniej pracy, które uwidaczniają jak nieprawdziwe są potoczne przekonania na temat zachowań seksualnych -- oparte właśnie na słynnym raporcie Kinseya z 1953 roku.
Wnioski uczonych z Chicago są następujące:
1. O płciowości mówi się za dużo i niezgodnie z prawdą, tworząc wiele mitów.
2. Nieprawdą jest, że popęd seksualny miałby być jednym z głównych motorów działania ludzkości.
To nieprawda, że człowiek potrzebuje dla pełnej satysfakcji przeżyć seksualnych z wieloma partnerami. Ponad 50% respondentów miało w całym życiu nie więcej niż kilku partnerów. Natomiast 70% dochowało wierności w małżeństwie.
Perwersyjne sposoby współżycia interesują zaledwie kilkanaście procent respondentów. Także tylko kilkanaście procent deklaruje, że w ciągu swego życia miało wielu partnerów. Skłonności homoseksualne dotyczą 1.3% mężczyzn i 2.7% kobiet. Kinsey podawał, że ponad 10% ma skłonności, zaś 40% ludzi wg niego miało takie doświadczenia. Okazało się także, iż najbardziej sfrustrowani ze swojej płciowości są... super-aktywni seksualnie klienci sex-shopów, natomiast najbardziej zadowoleni -- wierni monogamiści.
ŻONY! MĘŻOWIE! Biblia kieruje do żon oraz mężów obszerniejsze fragmenty, ale istnieje pewien tekst, dwa wersety z listu do Kolosan (3,18-19) -- które streszczają całą tą naukę. Pokazują samo sedno potrzeb męża i najtrafniej ujmują, czego potrzebuje żona: "Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!"
Odnosi się to doskonale do każdej dziedziny życia, a być może najbardziej do erotyki, będącej mechanizmem czułym i wrażliwym. Nazwiemy to sięgnięciem do korzeni. Wyobraźmy sobie kwiatek, który więdnie rosnąc na grządce. Opuszcza główkę i nic nie da podpieranie, jeśli nie podlejemy jego korzeni.
"Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu." Dlaczego Bóg nakazuje żonie odnosić się do męża z szacunkiem i uznać go za głowę? Bo dla mężczyzny bardzo trudno jest mieć poczucie własnej wartości i normalnie funkcjonować, jeśli żona nie okazuje mu należnego szacunku, dyktuje co ma zrobić, nie pozostawiając mu odpowiedzialności, ani nie wyrażając mu uznania. Uznanie zaś zakłada uległego ducha, który potrafi dostrzec wartość drugiej osoby.
"Sukces rodzi sukces" -- dlatego czasem nauczyciele stawiają piątkę trochę na wyrost, by uczeń zadowolony z osiągnięcia starał się o następne. I przeciwnie: słaba ocena -- zniechęca. Jednocześnie dla żony branie na swoje barki odpowiedzialności za rodzinę, jaką ma przed Bogiem mężczyzna -- niszczy ją i być może czyni niezdolną do normalnego funkcjonowania.
Czego więc najbardziej potrzebuje mąż? On potrzebuje, żeby żona pozwalała mu być mężczyzną.
Dlaczego wielu mężczyzn zdradza swoje żony? Czy myślisz, że dlatego, że znaleźli piękniejszą? Otóż często tak nie jest. On ucieka do innej, bo u tej drugiej znajduje uległość i uznanie, którego nie doświadcza ze strony żony. To go oczywiście nie usprawiedliwia -- grzech pozostaje grzechem -- ale uwidacznia, jak brak odczucia własnej wartości rodzi pokusę szukania jej gdzie indziej. Jeśli żona nie będzie go chwalić -- on może udowadniać, że coś osiągnął -- poprzez angażowanie się w kółku wędkarskim, straży pożarnej, klubie szachowym, gdziekolwiek, gdzie inni wyrażą mu podziw.
"Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!". Ruth Heil opisuje następującą historię:
"Oto siedzieli przede mną: dwoje młodych ludzi, będących małżeństwem od półtora roku:
ONA: Mieliśmy właśnie w domu gości, gdy wrócił z pracy mój mąż. Usłyszałam otwieranie drzwi i wyszłam ku niemu radośnie. Ale on wcale mnie nie zauważył. Przeszedł koło mnie tak, jak przechodzi się koło dobrze znanego mebla. Łzy stanęły mi w oczach.
ON: Ale zapewniam was, że naprawdę nie widziałem mojej żony. Przecież nie ma powodu do zranienia. Ja naprawdę nie chciałem jej przegapić! Ale ona tego nie chce pojąć.
ONA: Proszę, zobaczyć, tak jest zawsze. On nie rozumie dlaczego ja nie mogę z nim w ten sposób żyć. Stałam się dla niego taka oczywista.
ON: Ale przecież troszczę się o ciebie! Nawet robię zakupy, czego wielu mężów nie robi. Troszczę się również o nasze dziecko i bawię się z nim. Po pracy wracam do domu i razem z Tobą sprzątam. czego Ty byś jeszcze chciała?
ONA: Ja nie chcę Twojego troszczenia się, chcę żebyś mnie kochał.
ON: Ale przecież to robię!
ONA -- ma znów łzy w oczach...
Kiedy mężowie przychodzą do mnie po poradę -- jest to rzadkie, ale się zdarza -- wyliczają wszystko, co robią dla swojej żony. Gdy ich pytam, kiedy powiedzieli swojej żonie prawdziwy komplement, albo pogłaskali ją rano z miłością po włosach -- patrzą, jakbym spadła z Księżyca. "Przecież to banalne" -- mówią zwykle. Albo: "Przecież to głupie". Kiedy tak dalej ich cisnę i chcę wiedzieć, kiedy ostatni raz kupili jej kwiaty -- są czasami źli i informują mnie, że nie zapomnieli jeszcze nigdy o rocznicy ślubu. Można z tego odczytać jak odmienni są mężczyźni i kobiety w dziedzinie uczuć. Mężczyzna żeniąc się uważa, że w ten sposób dowodzi, że chce tylko i wyłącznie jej. A ponieważ nigdy tego literalnie nie odwołał -- to według niego jest to załatwione raz na zawsze.
Dlatego przestaje zalecać się i zabiegać o nią. Dla żony wesele jest początkiem drogi, na której powiedziała "tak" ukochanemu człowiekowi. I tego "tak" chciałaby dowiadywać się wciąż na nowo przez wypowiadane słowa i zachowanie męża. A to rozumie nie tylko jako codzienną pomoc w codziennych pracach, ale przede wszystkim jako ukierunkowanie na jej osobę.
W akcie stworzenia kobieta -- jak czytamy w Biblii -- brana jest z mężczyzny. Mężczyzna jest jej pewny. Ale kobieta potrzebuje stałego poczucia, że nie jest oddzielona, ale że należy do niego. Jest to dla niego często coś zupełnie obcego. Lecz jedynie w ten sposób może być sam ubogacony w małżeństwie, ponieważ wtedy jego żona będzie mu oddawać swe serce."
Dla kobiety więc "cały świat się wali", jeśli nie czuje jego miłości, albo mąż jest dla niej przykry. Jeśli natomiast mąż jest dla niej miły i sprawia, że żona jest radosna -- jest jej o wiele łatwiej wychodzić naprzeciw jego potrzebom.
Te potrzeby przedstawia powyższa ilustracja: ona, wtulona w ramiona swojego rycerza, który romantycznie, na rumaku wiezie ją do pałacu. Odzwierciedla to pragnienie czułości, bycia chronioną i wybraną. On zaś wyobraża sobie, że jest supermanem i czegóż to nie dokonuje... Czyli -- pragnienie być podziwianym za osiągnięcia.
Nie ma innej rady, jak po prostu zaspokoić sobie nawzajem te potrzeby. Niełatwe, co? Już św. Augustyn powiedział: "Jeśli będziesz starał się zaspokajać potrzeby drugiej osoby tak, jak swoje własne -- przejdziesz przez życie samotnie".
Kobiety a mężczyźni
Roger i Donna Vann dokonali zwięzłego zestawienia głównych różnic pomiędzy kobietą a mężczyzną:
|
MĘŻCZYZNA |
KOBIETA |
PODEJŚCIE DO WSPÓŁŻYCIA SEKSUALNEGO |
|
|
STYMULACJA PRZEZ |
|
|
POTRZEBY |
|
|
REAKCJE SEKSUALNE |
|
|
Czy zwróciłeś uwagę, że mężczyzna i kobieta inaczej podchodzą do seksualności, są inaczej ukierunkowani? Mężczyzna ukierunkowany jest na ciało i jedność cielesną. Współżycie jest dla niego czymś niezwykle ważnym, w danej sytuacji, inne potrzeby mogą zejść na drugi plan. Dla kobiety zaś, czasowo, inne rzeczy mogą mieć wyższy priorytet. Ktoś porównał, że dla męża akt małżeński jest szarlotką, natomiast dla żony tylko bitą śmietaną na szarlotce. Samym zaś ciastkiem, jest dla niej ogólne poczucie bycia kochaną i chronioną.
Ciekawa jest też różnica w bodźcach, na które reagują. Powszechnie wiadomo, że mężczyźni reagują wzrokowo. Kiedy rozejrzymy się po stanowiskach pracy, kabinach ciężarówek, szatniach, pakamerach -- widzimy ściany obwieszone zdjęciami częściowo, lub całkiem rozebranych pań (nie pochwalamy tego -- ale stwierdzamy fakt). Ale próżno by szukać, analogicznie zdjęć rozebranych mężczyzn w miejscu, gdzie pracuje kobieta. Taki "goły facet" nie jest dla niej specjalnie podniecający, raczej komiczny (nic nie ujmując męskości panów). Wielu chłopców korzysta z każdej okazji, by podglądać kobiety. Ale dziewczęta raczej nie tłoczą się przy dziurce od klucza lub okienku prysznica, by się napawać widokiem kąpiącego się mężczyzny.
Dlaczego tak jest? Bo Bóg stworzył mężczyznę, by reagował wzrokowo. Wystarczy, że rzuci okiem na te "gitarowe kształty" i już jest gotowy. W 100%! Kobieta zaś, aby zostać zachęcona do współżycia -- reaguje na głos, czułe słowa i dotyk. Magiczne słowo "kocham cię" działa na dziewczynę jak zaklęcie, ona wtedy czuje się bezpieczna, nie zdając sobie sprawy, że często za tymi słowami stoi nie tyle chęć troski i ochrony oraz poświęcenia ze strony chłopaka, lecz zwykle po prostu "pożądam cię".
Kiedy zastanawialiśmy się, dlaczego Bóg stworzył ich aż tak różnymi -- przyszło nam do głowy pewne wyjaśnienie. Jest to nasza prywatna hipoteza i możecie w nią wierzyć, lub nie. Otóż wyobraźcie sobie sytuację, kiedy małżonkom rodzi się pierwsze dziecko. Gdyby kobieta reagowała na bodźce wzrokowe -- bardzo długo miałaby ten wzrok utkwiony w maleństwie, bezbronnym i zależnym, a nie w mężu. Ale kiedy pochyla się nad kołyską w prześwitującej koszulce nocnej -- mąż widzi ją! Widzi! Więc reaguje, szepce jej miłe i czułe słowa (dalszego ciągu się domyślacie). W ten sposób Bóg zatroszczył się, aby rodziły się dalsze dzieci i ludzkość nie wyginęła...
Trochę się pośmialiśmy, ale zanim omówimy dokładniej wskazówki dla mężów i żon -- zajrzyjmy do Biblii. "Co? A cóż ma Biblia wspólnego z seksem?" -- zakrzykniecie -- "Nie mieszajmy Boga do takich spraw!". Zaraz, zaraz, chwileczkę! Przecież to On nas takim stworzył, On zaprojektował naszą budowę i sposób reakcji. My jesteśmy Jego wyrobem, każdy "egzemplarz" ma swoją niepowtarzalną unikalność. A któż zna swój "wyrób" lepiej, niż producent?
Co Pismo Święte mówi na temat płciowości? czyli
BOŻY ZAMYSŁ SEKSUALNOŚCI
Dobry producent dołącza do swego produktu dokładną instrukcję obsługi oraz gwarancję. Oznacza to, że masz obietnicę dobrego funkcjonowania sprzętu -- pod warunkiem, że stosujesz się do instrukcji obsługi. Wyrób "człowiek" też otrzymał instrukcję obsługi oraz gwarancję. Jest nią Pismo Święte, które przekazuje wszystkie podstawowe wiadomości o funkcjonowaniu człowieka, również o dziedzinie płciowości. A gwarancja jest dana do końca życia -- o ile tylko stosujesz się do Bożej instrukcji obsługi, a nie działasz wbrew zaleceniom Producenta. To nie musi koniecznie oznaczać tak ogromnych błędów, jak wbijanie gwoździ przy pomocy magnetofonu, ale pewnych subtelnych "niedopatrzeń" w instrukcji -- np. ze zdziwieniem wyczytaliśmy w instrukcji obsługi naszego odkurzacza, że nie wolno nim zbierać mąki ani gipsu. Nigdy byśmy na to sami nie wpadli!
Zajrzyjmy więc teraz do tej instrukcji obsługi, z której niewielkimi fragmentami zdążyliśmy się już zapoznać...
Podsumujmy: To Bóg zaprojektował akt małżeński. Z tych tekstów wynikają też jego dwa aspekty: miłość i płodność oraz dwa jego cele:
-- budowanie jedności małżeńskiej,
-- przekazywanie życia.
AKT MAŁŻEŃSKI JEST OBOWIĄZKIEM
1 Kor 7,3-5:
Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby -- wskutek niewstrzemięźliwości waszej -- nie kusił was szatan.
Słowo Boże mówi, że akt małżeński nie jest ewentualną możliwością, ale wzajemnym obowiązkiem. Być może uśmiechacie się teraz (słowo "obowiązek małżeński" potocznie często ma wymowę negatywną), ale to trzeba jasno zauważyć: "powinność" znaczy coś, co się należy. Dosłownie z greckiego: "spłacić dług".
Mężu! Twojej żonie należy się oddanie pełnej radości ze współżycia!
Żono! Twojemu mężowi należy się oddanie tego samego!
Co więcej, Bóg nakazuje regularność w pożyciu. Nie ma być ono karą, albo nagrodą, nie można go uzależniać od aktualnego humoru. Stwórca zabrania małżonkom unikać jedno drugiego. A modlitwa jest jedyną klauzulą, by na dłuższy czas oddalić się od siebie.
Jeśli pytamy małżonków, co stawało na przeszkodzie ich współżyciu -- spotykamy wiele wymówek, ale szczerze mówiąc nie spotkaliśmy jeszcze, żeby takim powodem była modlitwa!
TROSKA BOGA O MAŁŻEŃSTWO
Pwt 24,5:
Jeśli mąż dopiero co poślubi żonę, to nie pójdzie do wojska i żaden publiczny obowiązek na niego nie przypadnie, lecz pozostanie przez jeden rok w domu, aby ucieszyć żonę, którą poślubił.
Tekst pokazuje szczególną troskę Boga o małżeństwo: Pan daje specjalny rok po ślubie, by ucieszyć małżonkę. Czym oni mogli się zajmować przez ten czas? Chyba nikt nie ma wątpliwości, iż jednym z głównych zadań w ramach ucieszenia żony, było współżycie z nią!
Mężu! Zapewne jak wielu innych marzyłbyś dzisiaj o takim przepisie w prawie państwowym... Ale jego brak nie usprawiedliwia marnotrawienia tego czasu, jakim dysponujesz!
ŚWIĘTOŚĆ AKTU MAŁŻEŃSKIEGO
Hbr 13,4:
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg.
Małżeństwo ma być we czci pod każdym względem. Słowo Boże podaje tu dwie kategorie ludzi, których postępowanie zaprzecza świętości aktu małżeńskiego: cudzołożnicy i rozpustnicy. O ile znaczenie pierwszego określenia jest jasne, są różne zdania co do drugiego. "Rozpustnicy" (gr. PORNOS) może oznaczać współżycie przedmałżeńskie -- jako uderzające w świętość przyszłego małżeństwa albo używanie płciowości wprawdzie w małżeństwie, ale w sposób niezgodny z wolą Bożą.
Chociaż trudno to rozstrzygnąć definitywnie, wydaje się, że to drugie rozumienie tworzy pewną logiczną całość, właśnie odnoszącą się do osób będących w małżeństwie: przeciwko świętości małżeństwa można grzeszyć współżyciem poza nim (cudzołóstwo) albo jeżeli w zły sposób korzystamy z naszej płciowości w małżeństwie (rozpusta), np. przez perwersyjne zachowania wbrew naturze lub wykorzystywanie drugiej osoby, zamiast dawania jej miłości.
Z kolei "łoże" (gr. KOITE) oznacza dosłownie "łoże małżeńskie", ale także wprost "akt małżeński". Akt małżeński, odbywany przecież w łożu małżeńskim, ma być nieskalany (mówimy wtedy o tzw. 'czystości małżeńskiej'). W Bożym planie stworzenia człowieka, jedynym miejscem aktu współżycia płciowego jest małżeństwo, a jednocześnie przebieg tego aktu ma być zgodny z naturą i zachowywać ludzką godność obojga.
AKT MAŁŻEŃSKI MA BYĆ PEŁNY -- ZGODNY Z NATURĄ
Rdz 38,9-10:
Onan wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił i dlatego także zesłał na niego śmierć.
Jest bardzo ważne, aby dobrze zrozumieć istotę problemu. Otóż Onan miał spełnić prawo lewiratu -- wzbudzić potomstwo jakby "zamiast" zmarłego brata. Pozornie chciał tego dokonać, ale współżyjąc uprawiał coś, co dziś nazywa się stosunkiem przerywanym. Biblia Brytyjska tłumaczy to bardziej dosłownie: "niszczył nasienie swoje, wylewając na ziemię...".
Gdzie jest grzech zasługujący na śmierć? W niezgodnym z naturą uprawianiu współżycia! Onan mógł przecież po prostu odmówić ojcu, wtedy obowiązek ten przeszedłby na kolejnego krewnego. Ale on wolał skorzystać z przyjemności -- bo współżył, ale nie dać potomstwa -- bo wylewał nasienie. Tutaj jest istota grzechu: użycie seksualności w sposób niezgodny z wolą Bożą. W Bożym zamyśle akt płciowy dwojga osób ma się odbywać w małżeństwie i kończyć złożeniem nasienia w pochwie kobiety, zgodnie z naturą.
Dlaczego wiele par nie doświadcza w pełni radości ze współżycia? Czyli
PRZESZKODY W OSIĄGANIU MAKSIMUM SATYSFAKCJI
Przeszkody w radości, zwykle, można zakwalifikować do jednej z dwóch grup. Mogą to być niewiedza i zahamowania prowadzące ku fałszywym wyobrażeniom i niezdrowemu tabu, albo rozwiązłość -- grzechy wynikające z nieuznawania, że współżycie należy tylko do małżeństwa. Oznacza to, że u jednych łoże małżeńskie jest skalane przez zachowania niezgodne z modelem Bożym -- sięgają bowiem po zakazane owoce. Zaś inne małżeństwa nie korzystają ze wszystkiego, co Bóg zaplanował -- więc jakby tylko nadgryzają ciasteczka zamiast je zjadać.
Chcemy teraz omówić parę innych rzeczy, które często są tak oczywiste, że nie muszą figurować wprost w Bożej instrukcji obsługi dla tej dziedziny. Jeśli się zastanowić, można do nich dojść na "zdrowy rozsądek". Nawet małe dziecko wie, że nie można polewać wodą telewizora i że samoschód bez benzyny nie pojedzie.
Ale my, dorośli, nieraz dajemy się nabrać na tricki reklamowe, które rozbudzają w nas nierealne oczekiwania. Więc pierwsza z przyczyn, dlaczego wiele par nie doświadcza całej możliwej radości ze współżycia, to właśnie...
1. NIEREALNE OCZEKIWANIA
Przyznaj się, czy zdarzyło ci się być przez chwilę przekonanym, że wraz z umyciem włosów zachwalanym szamponem, będziesz od razu wyglądać tak samo pięknie i elegancko jak ta osoba na reklamie? Ale jednocześnie wiesz, że są to oczekiwania nierealne.
Kobiety nieraz wzdychają zachwycone idealnym pięknem modelki reklamującej np. krem w ilustrowanym piśmie. Ale trzeba wiedzieć (pisała o tym w książce "Być albo nie być Miss" Magdalena Jaworska), że do takiej reklamy wykonuje się dziewczynie kilkaset zdjęć i potem wybiera jedno, to najlepsze. Na innych pewnie brzuch ma fałdki, pokazują się dwie brody, albo widać krostę na twarzy.
MARIOLA: Kiedy miałam może trzy latka, moja rodzina przywiozła z Czechosłowacji nowość -- magnetofon. Pamiętam piękny dzień, kiedy ustawiono go nisko, na tarasie domu mojej Babci. Kiedy grała muzyka, przyszło mi do głowy, żeby skorzystać również z kręcących się szpul. Wyobraziłam sobie, że jeśli usiądę na jednej z nich, będę mogła kręcić się na niej, tak jak papierowe figurki stawiane na płytach z bajkami. Spróbowałam. Nie pamiętam już, czy moja karuzela kręciła się choć przez chwilę... Mimo, że byłam dzieckiem bardzo szczupłym i ważyłam niewiele, wiem tylko, że coś pękło, cenny magnetofon przestał działać, a mnie zdziwioną spotkała wielka bura. A wszystko przez to, że po prostu miałam nierealne oczekiwania.
Takie właśnie oczekiwania rozbudzają w nas środki masowego przekazu, a przede wszystkim filmy. W tym modelu "kobieta zawsze chce, a mężczyzna zawsze może". Możliwości mężczyzn są tam niczym nie ograniczone i wygląda na to, że cały świat nic innego nie robi, jak tylko kopuluje ze sobą przy każdej okazji. W związku z tym przeciętny małżonek może czuć się mało wartościowy, skoro nie zbliża się do żony przynajmniej raz dziennie (jeśli nie częściej). Od żony zaś oczekuje błyskawicznej reakcji, ponieważ na filmach po kilku pocałunkach następuje zwykle penetracja, a kobieta głośno sygnalizuje rozpływanie się w rozkoszy.
Nic bardziej błędnego, gdy chodzi o normalny rzeczywisty przebieg zbliżenia. Kobieta nie jest automatem, który funkcjonuje natychmiast po wrzuceniu monety. Pomiędzy ludźmi jest to o wiele bardziej skomplikowane. Nawet kiedy czytamy wywiady z gwiazdami porno -- aktorki jasno mówią, że nigdy nie przeżywają aktu ze swymi mężami w taki sposób, jak to udają na filmie. Wszystko to, zaplanował reżyser i jest po prostu wymyślone (sprawdźcie sami w wywiadach -- czytaliśmy m.in. wywiad z jedną z najsłynniejszych producentek filmów porno -- Teresą Orlowski).
Dla żony bowiem akt małżeński zaczyna się już rano, gdy mąż powie jej miłe słowo, zaś potem, aby być gotową do przyjęcia męża w penetracji potrzebuje zwykle od 1/2 do 2 godzin samych pieszczot wstępnych!
Również filmowa częstotliwość współżycia jest niezwykle wyolbrzymiona. Mieliśmy przywilej osobiście poznać prof. Rötzera, Mariola służyła wielokrotnie jako jego tłumaczka podczas wykładów w Polsce. Nauczając najnowocześniejszych metod obserwacji cyklu, demonstruje on swoje odkrycia i wszelkie prawidłowości, wyświetlając na rzutniku autentyczne zapisy cykli kobiecych (prof. Rötzer zebrał już przeszło 250 000 cykli z całego świata). Zawierają one kompletne dane, włącznie z dokładnie zaznaczonymi dniami odbytych zbliżeń małżeńskich. Było to dla nas zaskakujące odkrycie, że na przeciętnej karcie w okresie ok. 10 dni fazy niepłodnej po owulacji małżonkowie nie współżyli zwykle częściej niż trzy do czterech razy, choć oczywiście zdarzały się bardzo znaczne odchylenia.
Poza tym, wiele złego w tej dziedzinie, wyrządził również raport Kinsey'a. Jak już pisaliśmy w rozdziale 1 -- dziś wiadomo już, że badania nie były miarodajne, ale wiele błędnych przekonań utrwaliło się bardzo mocno w świadomości ludzi i może trwać długo, zanim zostaną wykorzenione. Wiadomo bowiem, że pojęcie o powszechności jakiegoś zjawiska -- w ogromnym stopniu kształtuje postawy. Bernard Nathanson w swojej broszurce "Wielkie oszustwo" pisze tak:
"Wiedzieliśmy, że staranne przeprowadzenie uczciwej ankiety badającej opinię Amerykanów na temat przerywania ciąży w 1968 roku, oznaczałoby dla nas druzgocącą klęskę. A więc zadziałaliśmy następująco: środkom masowego przekazu, a przez nie społeczeństwu, dostarczaliśmy informacje o wynikach przeprowadzonych ankiet -- jakoby 50-60% Amerykanów było za legalizacją przerywania ciąży. (...)
Sfałszowaliśmy więc liczbę nielegalnych zabiegów przerywania ciąży wykonywanych rocznie w USA. Wiedzieliśmy, że jest ich ok. 100 000 (sto tysięcy). Tymczasem liczba zabiegów, którą wielokrotnie podawaliśmy opinii publicznej i środkom masowego przekazu, wynosiła 1milion. (...)
Wiedzieliśmy także, że w wyniku nielegalnych poronień umiera w USA od 200 do 250 kobiet rocznie. Stale powtarzaliśmy jednak, że umiera ich 10 000 (dziesięć tysięcy). Liczby te zaczęły formować świadomość społeczną...".
Znamy również wszyscy psychiczną presję, jakiej może ulec np. załoga strajkującej kopalni, gdy wmawia im się, że inni dawno już strajk zakończyli. Podobnie więzień, któremu okupant wmawia, że jego przyjaciele dawno są aresztowani i wszystko wyśpiewali...
Ale po cóż szukać tak drastycznych przykładów? Każdy z nas uległ propagandzie, że coś jest absolutnie najlepsze i wręcz niezbędne do życia.
A często drugim powodem, dla którego układa się nie najlepiej jest...
2. NIEZNAJOMOŚĆ WZAJEMNYCH POTRZEB
Chrześcijańska autorka Linda Dillow pisze:
"Do doradcy małżeńskiego przyszła kiedyś kobieta, która wyznała, że przez dwadzieścia lat ani razu nie przeżyła orgazmu. Doradca zapytał, czy kiedykolwiek powiedziała mężowi, jak ma ją rozbudzać i stymulować seksualnie. Odpowiedziała: 'Ależ, oczywiście, że nie!' "
Nieznajomość wzajemnych potrzeb dotyczy zarówno ogólnych zasad funkcjonowania płciowości tak kobiety, jak i mężczyzny, ale też specyficznych potrzeb indywidualnych. O tych potrzebach, np.: gdzie i jak współmałżonek pragnie być pieszczony i w jaki sposób okazywać mu miłość -- trzeba sobie wzajemnie mówić. Tym bardziej, że oczekiwania mogą ulegać przemianom. To, co kiedyś sprawiało przyjemność, dziś może już być nawet przykre i na odwrót. Każdy z nas przeżył już zapewne zmiany własnych upodobań kulinarnych, był okres, kiedy Mariola gustowała w brzoskwiniach z puszki i nie znosiła budyniu, dziś jest na odwrót.
Wielu z nas -- dotyczy to szczególnie żon -- uważa, ze druga osoba sama domyśli się, czego potrzebujemy lub będzie to wiedziała instynktownie. Wiem, że niektórym żonom wydaje się, że kiedy jasno powiedzą czego pragną, to wtedy wszystko straci sens i urok. Ale to nie jest prawda. Często nie da się dobrze odgadnąć odczuć drugiej osoby.
Nawet współcześnie często oboje krepują się mówić i dlatego wiele razy akt małżeński przypomina nieme kino, choć już dawno jego era przeminęła. Ale niemy film przynajmniej miał tę zaletę, że co jakiś czas ukazywała się plansza z objaśnieniami lub dialogiem.
Nie sądzimy jednak by było ci łatwiej napisać współmałżonkowi o swoich potrzebach -- spróbuj mu to raczej powiedzieć i szczerze wyrazić swoje pragnienia. Czasami nie potrzeba mówić, wystarczy poprowadzić rękę małżonka w odpowiednie miejsce lub pomrukiwać potwierdzająco. Niestety, tak jak w każdej innej dziedzinie życia i tu potrzebny jest wysiłek. Ale czy nagroda za to nie jest naprawdę fascynująca?
Być super-kochankiem! Przecież super-kochanek to nie ten, który sam się rozładował, ale ten który sprawił prawdziwą radość współmałżonkowi. Wiadomo, że dla wielu mężczyzn zburzenie jakiejś konstrukcji, np. śniegowego igloo jest bardzo przyjemne, ale czyż nie o wiele bardziej satysfakcjonujące jest wielogodzinne budowanie tej konstrukcji?
Nawet małżonkowie, którzy naprawdę się kochają i pragną dla siebie jak najlepiej -- nic nie osiągną, jeśli nie wyjawią sobie nawzajem, czego pragną. Biblijna Pieśń nad Pieśniami pokazuje nam wspaniały przykład, jak małżonkowie rozmawiają podczas aktu szczerze i otwarcie (piszemy o tym bliżej w rozdziale 7, ale nie przeskakuj tam teraz, drogi Czytelniku, tylko kontynuuj czytanie po kolei).
Kolejne przyczyny dlaczego wiele par nie doświadcza całej możliwej radości ze współżycia, można ująć pod hasłem...
3. OSOBISTE PROBLEMY W DZIEDZINIE PSYCHICZNEJ
Najbardziej typowe są tu dwa problemy. Pierwszy z nich to lęk. Co ciekawe, okazuje się, że jest to częściej problem mężów! Otóż w czasie współżycia niektórzy mężczyźni boją się, że nie będą w stanie dokończyć stosunku i ta obawa mniej lub bardziej paraliżuje ich działanie. Wtedy z lęku przed niepowodzeniem mogą mieć rzeczywiście problemy bądź ze wzwodem, bądź z wytryskiem.
Drugi zaś problem nazwalibyśmy: rola widza. Nastawienie psychiczne, że podczas współżycia musi być osiągnięty sukces, nieco podobne do punktu poprzedniego, częściej jest problemem żon. Bywa więc, że żona nie angażuje się w całkowite oddanie się mężowi, lecz niepotrzebnie koncentruje się na obserwowaniu tego, co odczuwa, czy jest już wystarczająco rozbudzona, czy jeszcze nie.
Przypomina podobne nastawienie w innych dziedzinach. Częste są sytuacje, że np. matka, która nie mając problemu z karmieniem piersią swojego noworodka, dostaje polecenie, aby odciągać pokarm dla kontroli jego ilości. Wtedy zaś z powodu ogromnego napięcia i kurczowego nastawienia na sukces -- jest zwykle w stanie odciągnąć zaledwie połowę tego, co dziecko rzeczywiście z piersi wypije.
Bardzo ważne jest zrozumieć, że orgazm nie jest celem. Wielu seksuologów podkreśla jak złudne jest "polowanie na orgazm". Bywa tak, że kiedy wreszcie przestajemy się na nim koncentrować, a zaczynamy dawać miłość małżonkowi, to dopiero wtedy wreszcie sami zaczynamy coś przeżywać.
Pewnym szczególnym rodzajem takich obaw jest ...
4. ZBYT POWAŻNE TRAKTOWANIE CHWILOWYCH NIEPOWODZEŃ
Do niedawna uważaliśmy, że jakieś niepowodzenie, szczególnie mężczyzny, jest rzeczą powodującą raczej przygnębienie, rozdrażnienie, wymagającą pociechy i modlitwy. Ale ostatnio przeczytaliśmy w pewnej chrześcijańskiej książce wskazówkę, która zupełnie zmieniła nasz sposób myślenia. Brzmiała ona mniej więcej tak: "Jeśli coś nie wyszło, np. członek stracił wzwód -- po prostu pośmiejcie się z tego! Potraktujcie to jako dobry dowcip, a nie tragedię!". Oczywiście ważne jest, aby śmiał się przede wszystkim mąż...
Podobnie można mieć zakodowaną reakcję na innego rodzaju niepowodzenia, np. gdy się idzie, potknie i przewróci -- można lamentować, zrzucać winę na innych, można użalać się nad sobą -- jaka ze mnie pokraka albo wreszcie można też przyjąć postawę przeciwną i otrzepując się, po prostu się z tego śmiać. W którym z tych trzech wariantów wszystko prędzej wróci do normalności?
Wiele w naszej intymności małżeńskiej zależeć będzie od stylu życia i bycia. Zaś kolejna, nieco pokrewna przyczyna, to...
5. ZRZUCANIE WINY, MIŁOŚĆ WARUNKOWA
Kiedy akt małżeński nie prowadzi ku oczekiwanej radości, albo kiedy w trakcie coś "nie wyjdzie" i oboje małżonkowie mają poczucie niepowodzenia -- naturalną rzeczą jest szukanie winy. Ale "naturalną" to nie znaczy "dobrą". Najczęściej niestety jest to wzajemne oskarżanie się. O wiele łatwiej zauważyć i koncentrować się na wkładzie drugiej osoby w problem, niż spojrzeć najpierw na siebie.
Powstaje wtedy presja psychiczna: "To przez ciebie..." W efekcie nie rozwiązujemy problemu -- kiepska jakość przeżyć intymnych pozostaje, a w dodatku pojawia się bariera psychiczna między małżonkami. Osoba, którą tak oskarżono, czuje się mało wartościowa i traci wiarę w to, że kiedyś może być lepiej. Ale jeszcze gorszą sprawą jest wtedy zjawisko odrzucenia. Otóż wypominanie i zrzucanie winy w istocie jest postawą miłości warunkowej.
Jak wiadomo, postawę miłości wobec drugiego człowieka można zaklasyfikować do jednego z trzech rodzajów: miłość warunkowa ("jeżeli"), miłość ze względu na ("ponieważ") i bezwarunkowa ("pomimo"). Kiedy wobec niepowodzeń w pożyciu małżeńskim odwracasz się od współmałżonka -- to tak, jakbyś mówił: "Jeżeli nie będziesz spełniać lepiej swojej działki -- odrzucam ciebie", albo przynajmniej "Kiedyś było lepiej, ponieważ byłeś lepszym kochankiem". Tymczasem prawdziwa postawa miłości jest taka: "Kocham cię nadal i w pełni -- pomimo naszych problemów". Dopiero wtedy można zacząć od szukania swojego wkładu w problem, (a nie winy we współmałżonku) i po tym wspólnie zacząć rozwiązywać problem.
Walter Trobisch pisze:
"Europejczycy i Amerykanie przeceniają wartość romantycznej miłości. Jeżeli Afrykańczycy i Azjaci ostrzegają nas przed tym, powinniśmy ich słuchać. Pewien Hindus porównał miłość do garnka zupy, a małżeństwo do gorącej płyty kuchennej. Powiada on: 'Wy, Europejczycy, stawiacie gorący garnek na zimnej płycie i dlatego po pewnym czasie staje się on zimny. My zaś stawiamy zimny garnek na gorącej płycie, która go powoli ogrzewa'."
Zmniejszenie się uczucia zakochania, jakie przeżywaliśmy wcześniej, może być też przyczyną myśli typu: "Ja już ciebie mniej kocham" i w konsekwencji prowadzić do zachwiania relacji. Jest zupełnie naturalne, że ogień uczuć będzie przygasać, jak ognisko z suchych liści. Ale przecież możemy "dokładać do ognia" -- dbać o naszą miłość, zamiast popadać w panikę, że jej już nie ma.
Teraz przechodzimy do punktu szóstego, który brzmi...
6. NIETRAKTOWANIE WSPÓŁŻYCIA ZA PRIORYTET
Przykładowo: powodem trudności w przeżywaniu orgazmu przez kobietę może być lekceważenie (lub lenistwo) męża, który nie uwzględnia, że zanim rozpocznie swój właściwy stosunek (penetrację), powinien żonę najpierw rozbudzić (lepsze byłoby nawet określenie: roznamiętnić) przez delikatne i odpowiednio długie (także słowne) pieszczoty, aby była przygotowana do głębokiego przeżycia. Wielu mężów po prostu nie zdaje sobie z tego sprawy -- w dodatku często żona wstydzi się o tym powiedzieć. Tak więc ważne jest, by mąż interesował się, jaka jest natura przeżycia aktu miłosnego przez jego żonę, a z kolei żona -- by mówiła mężowi wszystko o swoich potrzebach.
Ponieważ w dobre współżycie trzeba włożyć pracę -- dla niektórych po prostu nie jest to warte wysiłku. Uciekają więc, albo w szybkie spełnienie, a nawet nieraz rezygnują zupełnie. Słyszeliśmy takie powiedzenie: "Niektóre kobiety nie płoną, bo poślubiły strażaka".
Jasne jest, że ta dziedzina jak każda inna potrzebuje kreatywności i odmiany (ale nie poza małżeństwem!). O. Józef Możdrzeń nazywa sprawę po imieniu i dosadnie, mówiąc:
"Przed aktem małżeńskim mąż powinien żonę przygotować, pieszcząc ją tak długo, aż będzie chciała już nie pieszczot, lecz jego samego. Ale również po stosunku, pomimo znużenia, nie powinien zaraz zasypiać. Jeżeli żona po stosunku nie może zasnąć, bo ją mąż roznamiętnił i zostawił, to co ona może wtedy przeżywać? Przecież może się buntować, mogą jej przychodzić najgorsze myśli -- co za cham! Swoje sobie zrobił, a mnie zostawił. (...) A moment, kiedy on odczuwa znużenie i senność, to jest początek czasu ofiary miłości. Nie wolno mu się od żony odsuwać. Chociaż u niego jest już niemoc płciowa, to czy tylko ten jeden członek ma do pieszczenia żony? Niczym już więcej żony pieścić nie może?"
Największą bolączką dla wielu małżeństw jest CZAS. Tu dopiero wychodzą na jaw nasze prawdziwe priorytety. Przecież w końcu zawsze mamy czas na to, co jest dla nas ważne! Jeśli nie masz czasu na współżycie w małżeństwie -- znaczy to, że nie jest ono dla ciebie wystarczająco ważne !!!
Nie mów więc nigdy: "Nie mam czasu na współżycie", ale powiedz uczciwie: "Współżycie nie jest dla mnie na tyle ważne, bym mu poświęcał więcej czasu". Zrób analizę swojego czasu. Czy nie poświęcasz go na coś innego? Czy może po prostu przecieka ci przez palce, bo nie planujesz?
Kolejną przyczyną trudności we współżyciu małżeńskim może być...
7. TRAKTOWANIE TEJ DZIEDZINY ZA NIECZYSTĄ
Małe dziecko odkrywa swoje ciało i nie ma w tym nic złego. Dlatego trzeba zrozumieć, że Bóg dał nam wszelkie odczucia seksualne, tak samo jak wszelkie inne dary. Oznacza to, że trzeba się z tym zaprzyjaźnić i być za to wdzięcznym. Często uważamy, że oglądanie intymnych części ciała należy wyłącznie do lekarza. Joyce i Clifford Pennerowie dają trafne porównanie: 5
"Wiele ankietowanych kobiet lepiej znało się na mapie Europy, niż na swojej anatomii seksualnej. To jasne. Za uczenie się geografii nie były karane."
Ok. 100 lat temu istniało przekonanie, że seksualność powinna być oddzielona od miłości. Niestety, wciąż jeszcze wiele osób uważa sferę płci za nieczystą. Takie przekonanie funkcjonuje również czasem w Kościele. Cytowany już Józef Możdrzeń SJ wspomina, jak pewien ksiądz go pochwalił: "Ojciec to tak ładnie umie mówić o tych świństwach!".
Można zrozumieć i tłumaczyć, że wzięło się to z bardzo surowo potraktowanej nauki o grzeszności współżycia przed ślubem, czyli "niezdrowego tabu". Jasne jest, że należy szczególnie dbać o czystość PRZEDmałżeńską. Pismo Święte podkreśla: "Córki posiadasz? Czuwaj nad ich ciałem" (Syr 7,24), ale jeśli potraktujemy to obsesyjnie, można przy okazji niechcący przenieść ochronny zakaz na czas małżeństwa.
Trzeba wiedzieć, że płciowość jest dobra i czysta sama w sobie -- jest przecież dziełem i pomysłem Boga dla naszej radości. Podobnie jak miód -- sam w sobie jest dobry i pożyteczny. Kiedy Bóg opowiadał Izraelitom o Ziemi Obiecanej -- jej dostatek opisywał jako kraj "mlekiem i miodem płynący".
Ale nawet co do miodu, Słowo Boże ostrzega, aby korzystać z niego we właściwym czasie i z umiarem: "Niedobrze za wiele jeść miodu" (Prz 25,27).
Czy Twój organizm funkcjonowałby dobrze, gdybyś przed obiadem zjadał miód lub słodycze? Zostawia się je na potem i doznajemy wtedy pełnej przyjemności, zarówno z obiadu jak i z deseru. Ale nie byłoby rozsądne całkowite rezygnowanie ze słodyczy tylko z tego powodu, że nie służy nam jedzenie ich przed obiadem. Postawa osoby, która uważa seksualność za "świństwo" przypomina człowieka, któremu wpojono, żeby w zimie nie chodził bez czapki, więc nosi ją również wtedy, kiedy jest całkiem ciepło.
W Piśmie Świętym miłość fizyczna małżonków jest najpiękniejszą ilustracją relacji, jaką Bóg pragnie mieć ze swoim ludem -- głębokiej i intymnej. I można to zrozumieć -- Bóg chce się z nami przenikać (por. J 15,1-11 o winnym krzewie), tak jak małżonkowie zbliżają się do siebie bardziej niż to można sobie wyobrazić.
My osobiście, żartobliwie mówimy, że akt małżeński jest jedyną sytuacją, podczas której odległość pomiędzy osobami jest ujemna. Wielu małżonków, gdy przy "odległości ujemnej" i zwiększającym się podnieceniu podczas aktu, zaczyna dyszeć albo jęczeć lub mieć grymas twarzy -- tłumi to.
A przecież takie reakcje zaprojektował i dał nam nasz Stwórca! Więc dlaczego mielibyśmy przed nimi uciekać lub je ograniczać, zamiast w pełni korzystać z Jego darów?
PIOTR: Niedawno prowadziliśmy w warszawskim diecezjalnym radiu "Józef" cykl audycji mających pobudzić młodzież do świadomie przemyślanych decyzji w dziedzinie płciowości i zachowania czystości przedmałżeńskiej. Zarówno my, jak i nasi rozmówcy robiliśmy to delikatnie i z godnością, choć szczerze i otwarcie. Audycja bardzo się podobała, ale znalazły się też głosy protestu, dlaczego poruszamy takie tematy w katolickim radiu, zamiast mówić np. o aniołach. Pewna słuchaczka skarżyła się, że musiała wyprosić wtedy z pokoju nastoletnią córkę, aby tego nie słuchała. Nie było to chyba rozsądne z jej strony, bo to właśnie była szansa, aby ta dziewczyna usłyszała o płciowości we właściwy sposób. Jeśli Mama jej to uniemożliwi i sama z nią też nie porozmawia -- wcześniej, czy później ta nastolatka usłyszy to z innej strony. A przecież w szkole rówieśnicy rozmawiają o tym w sposób wulgarny, a w klasach od VI podstawowej wzwyż niemal 100% zaczytuje się w pismach typu "Bravo", "Dziewczyna", "Popcorn". Można też mieć obawy, czy dziewczyna potem nie wniesie do współżycia małżeńskiego poczucia winy i nieczystości.
Następna możliwa przyczyna trudności w pełnym korzystaniu ze współżycia w małżeństwie, to...
8. MASTURBACJA
Nieprawdą jest, że masturbacja ustaje automatycznie wraz z rozpoczęciem współżycia seksualnego. Często jest ona jedynie zamaskowana: małżonkowie w praktyce jakby masturbują się dalej, tylko że w tym celu używają ciała współmałżonka. Czyli, że każde z nich szuka własnej przyjemności i zaspokojenia, zamiast otrzymać ją od współmałżonka. Czasem może to być bierne dopasowywanie się, aby móc samemu też coś przeżyć, podczas gdy współmałżonek realizuje swoje potrzeby po swojemu.
Szczególnie kobietom wcześniejsza masturbacja może przeszkadzać w osiągnięciu pełnego orgazmu pochwowego, a powodować pozostanie na poziomie płytkiego orgazmu łechtaczkowego. W książce "Być kobietą" Ingrid Trobisch wyjaśnia to następująco: 6
"... można osiągnąć orgazm przez pobudzanie łechtaczki. Kobiety opisują to jako powierzchowny nerwowy skurcz wynikający z ostrej kulminacji, która nie daje pełnego zadowolenia. Jest to odczucie powierzchowne, zewnętrzne, nie ogarniające całego ciała. Kobieta może je osiągnąć sama (masturbacja) albo dzięki partnerowi, co się nazywa głęboką pieszczotą (deep petting). Jeśli dziewczyna w wyniku jednego z tych dwóch sposobów przywyknie do orgazmu łechtaczkowego, jej seksualizm może się ograniczyć do tej formy rozkoszy fizycznej i w przyszłości nieraz z trudnością przyjdzie jej dojrzeć do przeżyć pochwowych."
Jeśli, Żono, jest to Twój problem -- to przede wszystkim nie koncentruj się na nim. Jeśli masturbacja, czy petting była kiedyś twoim udziałem -- odrzuć je, wyznaj grzech, odetnij się od tego. Proś Pana, aby cię uwolnił. Ale potem już nie obserwuj siebie badając -- czy ja się teraz przypadkiem nie masturbuję, bo inaczej ten balast będziesz wciąż ciągnęła za sobą.
Kolejna przyczyna niepowodzeń, to...
9. WSPÓŁŻYCIE PRZEDMAŁŻEŃSKIE
Pomiędzy dwiema osobami stającymi się jednym ciałem powstają więzi duchowe. Zjednoczenie dokonuje się bowiem na trzech poziomach: cielesnym, psychicznym i duchowym. Mówi o nich apostoł Paweł w 1 Tes 5,23: "...aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa". Także w Starym Testamencie dla Izraelitów było to nierozłączną całością. W wersecie Rdz 2,24 zwrot "stają się jednym ciałem" oznacza właśnie, że zjednoczą się w tych trzech sferach.
Utrata błony dziewiczej, poczęcie dziecka, zachorowanie na AIDS lub chorobę weneryczną (proszę wybaczyć takie zestawienie razem!), będzie przykładem takich konsekwencji w dziedzinie fizycznej. Są to rzeczy widzialne. Natomiast negatywne wspomnienia zakodowane w umyśle będą często dotyczyły naszej psychiki i często wyrażały się w emocjach.
Ale istnieje jeszcze jedna płaszczyzna -- złączenie na poziomie duchowym. Chyba tylko w ten sposób możemy wytłumaczyć tą niewidzialną nić, która powstaje między dziewczyną, a chłopakiem którzy współżyją. Pozornie wygląda, że silniej przeżywają to dziewczyny, a dla chłopaka pozostaje to tylko przygodą. Ostatnio jednak młodzi ludzie zapewniali nas, że to wcale nie musi być prawdą, bowiem chłopak może przeżyć to równie mocno, tylko tego tak nie widać na zewnątrz.
MARIOLA: Po jednej konferencji kursu przedmałżeńskiego w naszej parafii pewna narzeczona odprowadzała mnie do domu. Pytała mnie o zdanie na temat współżycia przed ślubem. Moje stanowisko było jasne, ale ona zaczepnie (widocznie żeby utwierdzić samą siebie w tym, że postępuje dobrze) powiedziała mi, że ksiądz, który zna doskonale ich oboje, powiedział im że nie zgrzeszą, jeśli będą współżyli, skoro i tak wkrótce się pobiorą (nie wiemy, co ksiądz mówił tak naprawdę, być może oni zrozumieli to tak, jak sami chcieli). Kilka tygodni później czekała na mnie po Mszy Św. aby oddać mi książki. Twarz miała spiętą, z oczu płynęły łzy. Spytałam, co się stało. "Jestem w ciąży. Co ja teraz zrobię -- przecież jeszcze się uczę! A co rodzina powie?" Nic już jej nie mówiłam, bo nie miało to najmniejszego sensu -- wzięłam ją w ramiona i przytuliłam. Ona potem miała żal do tego księdza i potrzebowała mu przebaczyć.
Można mieć wątpliwości, czy tych dwoje, potem jako małżonkowie, miało czas spokojnie i radośnie dopasować się do siebie, również w dziedzinie płciowości, skoro ona nie była nigdy "tylko" żoną, a od razu matką. Jej możliwości, kondycja i samopoczucie zniekształciły się przez przedślubne macierzyństwo.
W normalnym przypadku okres oczekiwania dziecka nie jest rezygnacją ze współżycia (zgodnie z zasadą, że co sprawia przyjemność matce, sprawia też i dziecku), ale w opisanym przypadku czas ten nie był poprzedzony spokojnym "dostrajaniem się", lecz pośpiesznym pokątnym współżyciem. I właśnie to, że współżycie przed ślubem pozbawione jest tego małżeńskiego poczucia bezpieczeństwa, wywołuje w wielu osobach złe nawyki.
Niejednej żonie, po tych pośpiesznych (z obawy przed ujawnieniem) stosunkach, pozostaje jednoznaczne skojarzenie współżycia z czymś szybkim, niecierpliwym, nerwowym, nie dającym odprężenia i pełnej satysfakcji.
Jeszcze gorzej jest, jeśli miało miejsce także współżycie z innymi osobami niż współmałżonek:
Mężowie często nie mogą się z tym pogodzić, wypominają to swoim żonom. I na odwrót -- żony często nie mają zaufania, myśląc: "skoro przed ślubem współżył z inną kobietą, może również zrobić to teraz".
Pozostają w naszej świadomości i podświadomości wspomnienia z tamtych "doświadczeń". Josh McDowell, w jednym ze swoich wykładów wygłaszanych w Polsce, podał przykład człowieka, który przyszedł do niego po pomoc ze słowami: "Nigdy nie jestem z żoną sam w łóżku!". Okazało się, że nie chodziło bynajmniej o jakiś seks grupowy! Po prostu z powodu współżycia przedmałżeńskiego podczas stosunków z żoną wciąż miał przed oczami ciała tamtych kobiet. Przypominał sobie ich pieszczoty i porównywał z nimi swoją żonę. Takie zachowanie wspomnień psychologia nazywa "prawem pierwszych połączeń".
Zaskakujące jest, że sytuacja, gdy współżyło się przed ślubem wyłącznie z przyszłym współmałżonkiem -- wcale nie jest nieszkodliwa. Chociaż może wydaje się być nieco lepsza, niż przytoczone przed chwilą, to jednak badania wykazują, że spośród ankietowanych kobiet zdecydowanie większy procent żon, które nie współżyły przed ślubem, odczuwa potem więcej satysfakcji po ślubie. Spośród tych, które miały "doświadczenia" mniejszy procent osiąga potem orgazm w trakcie zbliżeń małżeńskich. Tim i Beverly LaHaye podają wyniki takich badań wraz z następującą konkluzją: 8:
"Pytaliśmy jednak: 'Gdybyś miał ponownie przeżywać swoje życie, co zrobiłbyś inaczej?' Dotychczas najczęściej padającą odpowiedzią było: 'Nie uległbym presji do współżycia przedmałżeńskiego'."
Wspomnienia ze współżycia przed ślubem są jednymi ze szczególnych wspomnień, które wymagają uporządkowania przed Bogiem i uzdrowienia. Piszemy o tym w rozdziale 8: "Boże sanatorium dla miłości".
Inną przyczyną niepowodzeń mogą być po prostu...
10. KŁOPOTY W POROZUMIEWANIU SIĘ
Jakość współżycia seksualnego jest jedynie termometrem tego, co się dzieje w małżeństwie. Czy termometr leczy? Nie! On tylko pokazuje temperaturę.
Josh McDowell zwykł mówić: "Pamiętaj, że twoim najważniejszym organem seksualnym jest mózg." Tak więc jeśli pomiędzy małżonkami będzie istniał dialog, rozwiązywanie konfliktów -- które, nie oszukujmy się, są i zawsze będą się pojawiały na nowo -- oraz wola przebaczenia (uwaga -- przebaczamy naszą decyzją, WOLĄ (!) -- choć uczucia, emocje mogą mówić coś zupełnie innego), to będzie to miało błogosławiony wpływ na ich współżycie płciowe.
Drogi Bracie, droga Siostro, jeśli nie dzieje się obecnie między wami zbyt dobrze na płaszczyźnie psychicznej, to:
Nie załamuj się, bowiem małżeństwo, podobnie jak wiele innych rzeczy, podlega prawu falowania -- raz jest lepiej, raz gorzej i jest to normalne. Nie od razu uda się je wysupłać ze splątanych sieci, w które wpadło. Bądź cierpliwy i ufaj Bogu.
Regularnie czytaj Pismo Święte, zwracając uwagę na wersety mówiące o relacjach i komunikacji (np. Ef 4,29; Ef 5,21-33; 1 P 3,1-9; wiele tekstów w Księdze Przysłów).
Poszukaj możliwości uczestnictwa w seminarium na temat komunikacji w małżeństwie, bądź rekolekcjach dla małżonków. Tam przez wiele praktycznych ćwiczeń nauczysz się jak rozmawiać, czego nie mówić, itp. Właściwie nie ma par, które z takiego kursu wyjeżdżałyby niezadowolone. Ale szukaj tylko takich kursów, które są oparte na autorytecie Pisma Świętego, a nie na poglądach jakiegoś człowieka!
Nie zapomnij też kupić odpowiedniej lektury Pamiętaj jednak, że książki mogą jedynie wspomagać żywy kontakt z parą doradców, którzy mają okazję wam pomóc i indywidualnie ukierunkować. Jeśli nie znajdziecie doradców małżeńskich w swoim zasięgu -- a trzeba przyznać, że w Polsce jest to jeszcze na razie rzadkość -- poproście inne zaufane, dojrzałe małżeństwo. Zwierzcie się im, pomódlcie razem, a potem dzielcie się z nimi, jakie robicie postępy.
Pismo Święte używa w kilku miejscach słowa "poznać" na określenie zbliżenie między małżonkami. Np. Rdz 4,1 w dawnym tłumaczeniu brzmiało: "Adam poznał swoją żonę i ona poczęła". To dawne sformułowanie dotyka dokładnie sedna jednej z przyczyn, dlaczego może nie istnieć pełne seksualne spełnienie między mężem, a żoną. Otóż może się ono nie udawać, jeśli brak relacji pełnego poznania, przezroczystości, bycia więcej niż nagim (Rdz 2,25).
Jak dotąd najbardziej praktycznymi książkami na polskim rynku są niestety tylko tłumaczenia książek obcych. Dla żon najbardziej polecamy "Twórczą partnerkę" Lindy Dillow, a dla mężczyzn "Gdybyś tylko wiedział" Gary'ego Smalley'a 9. Warto zbierać się regularnie -- np. raz w tygodniu -- w grupie mężów lub żon i pomagając sobie tymi książkami rozważać co Pismo mówi do nas jako mężów, do nas jako żon.
Ponieważ najważniejszym organem seksualnym jest nasz umysł, musimy go odnowić i oczyścić. Dlatego następna przyczyna o jakiej powiemy, to...
11. OGLĄDANIE PORNOGRAFII I FILMÓW NAWET "TYLKO" EROTYCZNYCH
To, że pornografia niepostrzeżenie nas zalewa -- staje się sloganem banalnym i oczywistym. Wiemy, że jest zła, że degraduje człowieka, nikt z nas nie chciałby widzieć w "rozbieranym" filmie żony ani córki. Część chrześcijan daje się zwieść reklamie i zostaje wciągana w wir produkcji erotycznej, ale dla większości nie stanowi problemu przyjęcie faktu, że oglądanie pornografii nie przynosi chwały Bogu i że jest to po prostu grzech.
Pismo Święte mówi w 1 Kor 10,31: "Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie". A gdy oglądasz pornografię -- nie możesz powiedzieć, że czynisz to na chwałę Bożą. Gdyby Jezus stanął przy Tobie w postaci widzialnej (jest zresztą obecny i tak cały czas, tylko sobie tego często nie uświadamiasz!), to robiłbyś wiele rzeczy, ale nie oglądałbyś pornografii, prawda? Nie krzyknąłbyś: "Panie, dobrze, że jesteś! Mam ci coś ciekawego do pokazania!"
Ale są wierzący małżonkowie, od dawna chodzący z Panem chrześcijanie, którzy pytają nas, czy nie byłoby dobrze pooglądać sobie od czasu do czasu, tylko we dwoje, dla celów szkoleniowych -- jakiś film erotyczny (no, taki "łagodny"). Producenci filmów bardzo je polecają, twierdząc, że mogą wszystkim pomóc.
Nasza odpowiedź jest jasna: NIE! Nie wyniesiecie z tego "szkolenia" żadnych korzyści, a jedynie szkody. Musicie być bowiem świadomi, że:
Obejrzane obrazy będą trwały w twoim umyśle, albo przynajmniej w podświadomości i będziesz się starał świadomie lub nieświadomie je naśladować. A w rzeczywistości naśladować się tego nie da, bo każdy z nas jest indywidualnością, a nie maszyną do kopiowania czegoś innego. Żądałbyś więc od żony/męża kopiowania kogoś obcego. Nie możesz napatrzywszy się na lodołamacz, żądać od żaglówki, żeby nim była -- i na odwrót.
Jak już mówiliśmy, przedstawiany na filmach (zwłaszcza na tych "erotycznych") przebieg stosunku, jest fikcją nie mającą pokrycia w rzeczywistych reakcjach. Po co naśladować coś, co przedstawia nieprawidłowy przebieg stosunku?
Model pokazywany w filmach jest prawie w 100% po prostu grzechem -- współżyciem przed- lub pozamałżeńskim. Czy oglądałeś film o dobrym, kochającym się małżeństwie? Nie. Pikanteria zaczyna się dopiero wtedy, gdy pojawia się ktoś trzeci. Czy chcesz więc natchnienia do swojego małżeństwa szukać w grzechu rozwiązłości i cudzołóstwa?
Zbliżenie małżeńskie -- to coś o wiele więcej niż tylko kopulacja, technika, pozycje. To kontakt dwóch osób. A na filmie co widzisz? Wymyślne techniki, często nie do zrealizowania w naturze. Znasz zapewne takie programy nadawane w telewizji -- odzwierciedlające poglądy małej grupy ludzi, ale robiące dużo szumu. Pewnie często jesteś nimi zdegustowany. Żeby zmienić taki program trzeba by w jakiś sposób zmienić myślenie ludzi, którzy te programy tworzą. A bezcelowe, absurdalne byłoby usiłować wpływać na nie przez regulowanie guzikami i pokrętłem telewizora.
W Ewangelii Mateusza 5,28 Jezus powiedział: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa." Czyż tak nie jest? Gdy masz stosunek ze współmałżonkiem po obejrzeniu takiego filmu, czyż nie wyobrażasz sobie, że współżyjesz z tą postacią z filmu? A wtedy jest to tak, jak byś zdradzał swoją żonę/męża z tamtą osobą.
Pornografia zabija własną kreatywność. Jeżeli raz zaczniesz, ona będzie cię wciągać, bo odgrywanie tego, co było do tej pory, już nie wystarczy. Będziesz pragnął czegoś bardziej podniecającego, jak narkotyk. I nie będziesz twórczy, lecz odtwórczy. Podobny raczej do papugi, powtarzającej bezmyślnie coś, co słyszała, a nie do człowieka, który mówi sam to, co chce.
W raporcie z 1986 roku prof. Dolf Zillman i dr Jennings Bryant10 stwierdzają, że pary małżeńskie, które oglądają pornograficzne filmy i fotografie, często stają się niezadowolone z siebie nawzajem w ich pożyciu seksualnym. Szczególnie mężczyźni zaczynają postrzegać swe żony, jako mniej atrakcyjne i mniej warte szacunku.
Prof. Victor B. Cline -- psycholog kliniczny -- pisze o swoich doświadczeniach zawodowych: 11
"U moich pacjentów występowały niechciane odruchy seksualne, w następstwie których dopuszczali się oni takich praktyk, jak seksualne molestowanie dzieci, ekshibicjonizm, podglądanie aktywności seksualnej innych osób, sado-masochizm, fetyszyzm, gwałty, itd. Poza kilkoma wyjątkami, we wszystkich przypadkach pornografia w mniejszym lub większym stopniu spowodowała albo ułatwiła popadnięcie tych osób w seksualną dewiację, czy uzależnienie."
Dalej prof. Cline wymienia 4 charakterystyczne cechy syndromu wpływu pornografii:
-- efekt uzależnienia (niemożność obycia się bez pornografii),
-- efekt eskalacji (sięganie po coraz mocniejsze formy: "Jeśli mieli żony lub byli w wolnych związkach seksualnych z kobietami, wymuszali na partnerkach coraz bardziej dziwaczne i dewiacyjne zachowania seksualne"),
-- tracenie wrażliwości (akceptowanie coraz szerszego pola zachowań seksualnych),
-- tendencja do wcielania w życie (praktykowania oglądanych zachowań).
Nawet jeśli oglądanie pornografii należy u ciebie do przeszłości -- nadal możesz ponosić tego konsekwencje. To wszystko zostaje w twoim umyśle.
Mężu! Teraz ważne pytanie do ciebie jako mężczyzny, więc przedstawiciela tej grupy, która tworzy popyt na pornografię: Czy chciałbyś oglądać tego typu film, w którym występowałaby twoja córka? Czy chciałbyś, aby twoja żona występowała na ekranie nago kotłując się z innym mężczyzną, nawet jeśli "tylko" symulują stosunek? Odpowiedz uczciwie przed Bogiem, sam przed sobą i... wyciągnij wnioski!
PIOTR: My sami właściwie nie odważyliśmy się nigdy oglądać filmu pornograficznego, ale kiedyś "ze względów zawodowych" obejrzeliśmy kilka filmów erotycznych dostępnych w telewizji kablowej. Uważaliśmy, że jako doradcy małżeńscy powinniśmy zapoznać się z tym, co oglądają ludzie, którym radzimy. Nasze cele zdawały się być czyste, choć niezdrowa radość z otwartej furtki czaiła się w głębi. I wyobraźcie sobie, że chociaż było tego nie wiele -- wkrótce zauważyliśmy, że te filmy mają zły wpływ na nasze małżeństwo. Zrozumieliśmy, że był to grzech, wyznaliśmy go Panu, prosiliśmy o przebaczenie, odwracając się od tego całkowicie. Zniszczyliśmy przez podarcie i wyrzucenie wszelką literaturę tego typu. Potem prosiliśmy, aby Bóg zabrał z naszego umysłu wszelkie nieczyste obrazy, które tam mogły się zakotwiczyć.
W Pierwszym Liście Jana 1,9 mamy wspaniałą obietnicę: "Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości." Aby z niej skorzystać trzeba jednak naprawdę odwrócić się od grzechu.
Jeśli nie zamierzasz podrzeć i wyrzucić wszelkich pism pornograficznych albo jeśli wciąż zamierzasz oglądać filmy erotyczne -- nie zaczynaj nawet wyznawania tego grzechu. Lecz jeżeli nawet czujesz się słaby, ale szczerze i całym sercem chcesz zerwać z grzechem -- szukaj pomocy duszpasterskiej u duchownego w swoim kościele lub świeckich liderów prowadzących grupy.
Pewne chrześcijańskie małżeństwo zwierzyło się nam, że żonie współżycie nie sprawia przyjemności, chyba że obejrzy przedtem film erotyczny. Spytali nas, czy w takim celu nie byłoby to jednak dobre i uzasadnione. Domyślacie się, co im odpowiedzieliśmy. Zaczęliśmy w rozmowie z nimi szukać głębszej przyczyny czegoś, co jest korzeniem problemu. I korzeń taki się znalazł. A potem na ucho podaliśmy im pomysł, że jeśli rzeczywiście bardzo im to pomoże, to mogą przecież pożyczyć kamerę video i sfilmować siebie samych, albo zrobić sobie samym fotografię np. polaroidem, albo aparatem z samowyzwalaczem (ale uwaga: trzeba wtedy dysponować własną ciemnią, nie dawać do wywoływania do zakładu!).
UWAGA: Aby nie było niebezpieczeństwa wykorzystania kiedyś takich zdjęć przeciwko współmałżonkowi -- nie zachęcalibyśmy do tego małżeństw, które nie mają zbudowanej mocnej wzajemnej relacji oddania i lojalności.
Wielu chrześcijańskich mężów przez długi czas nie zdaje sobie sprawy, że nie tylko oni wpadli na pomysł robienia żonie pięknych pozowanych aktów. Niektórzy niepotrzebnie czują z tego powodu wyrzuty sumienia. Jedyne o czym musisz pamiętać, to staranne ukrycie tych fotografii przed wszystkimi innymi, poza Tobą i żoną.
PIOTR: Ale każdy musi to indywidualnie wyważyć. My, mając w sypialni duże lustro, podczas aktu małżeńskiego wolimy jednak w nie nie patrzeć, bo zakłóca to naszą intymność.
Posługiwanie się filmami erotycznymi jako "środkami" na rozbudzenie przypomina nam również uzależnienie się od tabletek przeczyszczających lub nasennych. Gdy się je zażywa, skutek zostaje chwilowo osiągnięty, ale przyczyna pozostaje. Wkrótce zaś bez tabletek nie można usnąć wcale.
Przeszkodą w przeżywaniu w małżeństwie pełni radości seksualnej może też być po prostu...
12. PRZEMĘCZENIE
Jeśli przez wiele dni byliście zaganiani i zapędzeni, niedosypialiście -- nie ma się co dziwić, że chcielibyście, ale nie macie siły. Organizm sam się broni przed dalszym wydatkowaniem energii... Przypomina to sytuację, gdy komuś coś smakuje i nakłada sobie na talerz więcej, niż może potem zjeść. W języku niemieckim funkcjonuje takie przysłowie: "Ma większe oczy niż żołądek". Można do tego zrobić prostą analogię.
Do współżycia płciowego potrzebna jest bowiem energia i to nie tylko na samo spełnienie, ale przede wszystkim na cierpliwe pieszczoty również potrzeba czasu i energii.
Kolejna możliwa przyczyna, to...
13. WCZEŚNIEJSZE MOLESTOWANIE SEKSUALNE
Jeżeli kiedyś byłaś/byłeś ofiarą molestowania seksualnego -- może to teraz owocować obrzydzeniem do współżycia, czy nawet do siebie samego. Bardzo często osoby takie czują się jakoś "brudne", chociaż nie było w tym ich żadnej winy -- padły ofiarą przemocy.
W rozdziale 8 podajemy wskazówki i kroki, jak uzdrowić twoje wspomnienia, jeśli to właśnie jest twoim problemem. Warto też sięgnąć po książkę Josha McDowell'a "Seks, wina, przebaczenie".
Inną kategorię przyczyn problemów z przeżywaniem seksualności rozpoczyna...
14. LĘK PRZED NIEPLANOWANYM POCZĘCIEM DZIECKA
Więcej piszemy o tym w rozdziale 5. Tutaj jedynie sygnalizujemy problemy. Nie ulega jednak wątpliwości, że paniczny lęk przed poczęciem dziecka, może odbierać pełnię radości ze współżycia. Ten lęk może mieć dwa źródła:
lęk przed dzieckiem (albo przed jeszcze jednym dzieckiem),
lęk przed tym, że zawiodą środki, które stosujesz, aby uniknąć poczęcia.
W pierwszym przypadku cała kwestia wynika z zaufania do Boga, a raczej z braku ufności. Bo jeśli masz dobrą relację z Nim -- nie ma się czego obawiać. Zakładamy, że robisz wszystko, co możliwe aby odczytywać Boży plan dla Twojej płodności i potrafisz obserwować cykl. Chociaż współczesny świat chce nam wmówić, że dziecko to jakieś potworne zagrożenie, najgorsze nieszczęście (ileż filmów buduje się wokół fabuły obawy bohaterów o nieplanowane poczęcie dziecka -- zwane jeszcze często "niepożądaną ciążą"...). Pamiętaj: właściwa postawa wobec dzieci jest wolna od lęku. Jest spojrzeniem naprzód z ufnością.
Nieco bardziej skomplikowany jest drugi problem. Jeżeli stosujecie środki antykoncepcyjne -- zupełnie naturalnym zjawiskiem jest pewna obawa, czy będą skuteczne. Każdy z nich ma bowiem jakiś słaby punkt: prezerwatywa może pęknąć lub spaść, krążek dopochwowy przesunąć się, pigułka nie powstrzymać owulacji, globulka plemnikobójcza może "nie wytłuc" wszystkich plemników, itd. Każda sztucznie budowana bariera może zawieść. Kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt ostatnich lat pokazuje, że próby stosowania coraz to bardziej wymyślnych środków nie dają wcale spodziewanych rezultatów.
Nie widać więc innego sposobu na pozbycia się lęku, jak porządne nauczenie się obserwacji cyklu i życie w zgodności ze swoim ciałem. Jeśli wiecie, czy danego dnia jesteście, czy nie jesteście płodni jako para -- nie ma problemu lęku. Po prostu wiemy, że np. owulacja już była i do końca cyklu mamy czas niepłodny. Albo wiemy, że teraz współżycie może prowadzić do poczęcia, więc nie podejmujemy go. Zresztą, żeby nie wiem jakie środki stosować, to jeśli miałoby się począć -- dziecko pocznie się właśnie wtedy, kiedy jest jajeczko.
Jeśli współpracujesz z Panem w tej dziedzinie -- robisz swoje 100% -- to nie musisz się bać, bo Bóg nie jest złośliwy. Ale jeśli zaniedbasz tę dziedzinę i nawet nie zadajesz sobie trudu, by wiedzieć, kiedy jajeczko jest a kiedy go nie ma -- sam sobie zgotujesz niepotrzebne stresy.
Następna przyczyna ma podobny korzeń, ale inne skutki...
15. UŻYWANIE ŚRODKÓW ANTYKONCEPCYJNYCH
Środki antykoncepcyjne są czymś dodatkowym, sztucznie wprowadzonym między męża i żonę -- często okazuje się, że małżeństwa je stosujące mają mniej radości ze współżycia. Potwierdzają to liczne źródła z całego świata, wywiady przeprowadzone z parami małżeńskimi stosującymi środki antykoncepcyjne. Na czym polegają zagrożenia? Otóż:
Pierwsza grupa przyczyn jest natury psychicznej: środki antykoncepcyjne mogą być barierą w pełnym otwarciu się. Przerywanie współżycia, by założyć globulkę dopochwową godzi w jego spontaniczność, a w dodatku wiąże dwoje przez ścisłe określenie czasu oczekiwanego wytrysku, który musi być "na zamówienie". Z kolei kobieta ubezpłodniona pigułką często czuje się wykorzystywana, a pozbawiona swojej właściwie jedynej cechy odróżniającej od mężczyzn -- możliwości macierzyństwa. Nordis Christenson pisze: 12
"Z własnego doświadczenia wiem, że stosowanie środków tłumi entuzjazm kobiety, przeszkadza jej w całkowitym oddaniu się podczas aktu i dlatego może zahamować jej rozwój seksualny. (...) Stosunki seksualne, jak cała nasza istota, powinny z biegiem lat rozwijać się, pogłębiać i dojrzewać. Czy nie jest tak, że antykoncepcja zatrzymuje ten rozwój, gdyż w stosunku płciowym jest czynnikiem nienaturalnym?"
Druga sprawa to wpływ na zdrowie. Przykładowo wiele kobiet relacjonuje, że od czasu, gdy zaczęły stosować pigułkę -- ich popęd seksualny zmalał prawie do zera. Inne -- stosujące chemiczne środki plemnikobójcze -- narzekają na podrażnienia w pochwie, grzybicę. Jeszcze inne -- z założonymi spiralami -- skarżą się na bolesne skurcze macicy i krwotoki. Trzeba wyraźnie powiedzieć: to nie są skutki uboczne, lecz cel działania środków antykoncepcyjnych. Celem spirali jest wywołanie stałego zapalenia śluzówki jamy macicy i skurczów. Działanie żrące jest celem globulki dopochwowej. Zatrzymanie owulacji z powodu rozregulowania hormonalnego jest celem pigułki antykoncepcyjnej.
Trzecia wreszcie sprawa, gdzie stosowanie antykoncepcji zabiera radość, to rzekome "uwolnienie się od czasu płodnego". Zrealizowanie celu stałej dostępności seksualnej wcale nie przynosi szczęścia. Łatwo dostępne współżycie traci na atrakcyjności i staje się rutyną. Natomiast kobiety najczęściej skarżą się, że zamiast wyzwolenia, czują się bardziej ograniczone i wykorzystywane. Problem "zabezpieczenia" spada tylko na nie. Przy metodach naturalnych mąż chociaż musiał okazać tyle szacunku, że respektował płodność. Poza tym psychologicznie łatwo zobaczyć, że coś, co jest dostępne cyklicznie, bywa bardziej cenione niż coś dostępne stale. W końcu w czasie ciąży -- gdy przecież "można" zawsze -- małżonkowie średnio wcale nie współżyją wiele częściej, niż zwykle!
MARIOLA: Kiedy są święta i chodzicie po rodzinie "od domu do domu", najpierw objadacie się ze smakiem. Potem trochę mniej, a na koniec, gdy ktoś pyta: "Może serniczka, albo makowczyka?" -- zaczyna ci się robić niedobrze. Czujesz, że już nie możesz patrzeć na słodycze! Potrzeba trochę odpoczynku od nich, abyś za jakiś czas znów mógł się cieszyć ich smakowitością. Podobnie jest ze współżyciem: "tort", który masz na co dzień, przejada się. My osobiście cieszymy się ze współżycia tym bardziej, im trudniej jest się na nie doczekać w płodnej fazie, kiedy nie współżyjemy.
Znane jest szereg świadectw małżeństw, które zamieniły stosowanie antykoncepcji na obserwację cyklu i bardzo to sobie chwalą. Oto kilka wypowiedzi z badań przeprowadzonych w Niemczech -- pośród osób reprezentujących bardzo różne środowiska i światopogląd:
Michaela (29 lat, aplikant): Słyszałam, że dla wielu Naturalne Planowanie Rodziny stanowi obciążenie, że przez pewien czas nie mogą współżyć. Również i u nas występują takie okresy. Z drugiej strony doświadczamy szczególnego czaru czekania na siebie nawzajem. Ta druga osoba jest przed Tobą, a jednak nie w całości osiągalna, to wzmaga pociąg, wzmacnia wzajemne przyciąganie. Ta druga osoba staje się atrakcyjniejsza, a seksualna codzienność bogatsza w bodźce.
Brigitte (35, lekarz ginekolog): Bardzo jest przy tym ciekawe, że nie tylko strach przed skutkami ubocznymi powoduje, że kobiety szukają innych dróg. Dla nich odgrywa ogromną rolę fakt, że przez całe lata były stale do dyspozycji i również w dziedzinę seksualną wkradło się wiele monotonii.
Jutta (39, nauczycielka): Mój ginekolog powiedział: 'Nie istnieje medyczne uzasadnienie, dlaczego nie toleruje pani pigułki (...)'. Wiem tylko, że miałam najgorsze 'przypadłości ciążowe' i grzybicę. W końcu wyszło na to, że z pigułką spaliśmy ze sobą mniej niż bez...
Karol (45, kierownik działu sprzedaży wysyłkowej): W porównaniu z czasem, kiedy używaliśmy prezerwatywy, mówię sobie: wolę rzadziej, ale za to lepiej.
jego żona Helga (36, gospodyni domowa) dodaje: I bardziej świadomie! Cała relacja między nami zmieniła się. Karol okazuje że mnie kocha, również w ten sposób, że czasem rezygnuje.
W Polsce metody naturalne często utożsamia się tylko z działalnością Kościoła Katolickiego. Wspomniane badania były prowadzone przez niewierzącego dziennikarza i bez udziału Kościoła!
Kolejna przyczyna barier w odbiorze aktu małżeńskiego, to...
16. WCZEŚNIEJSZA ABORCJA
Niechęć do zbliżeń małżeńskich bywa jednym z typowych objawów tzw. syndromu postaborcyjnego. Barbara i Jack Wilke piszą o nim: 14
"Kobieta (...) często staje się niesprawna seksualnie, być może nawet niezdolna do utrzymywania stałego związku...".
Związek przyczynowo-skutkowy takiego myślenia jest oczywisty. Jednak często nie tak łatwo tę przyczynę rozszyfrować. Drogę do wyjścia z problemu opisujemy w rozdziale 8.
* * *
W rozdziale tym omówiliśmy kilkanaście przyczyn, jakie mogą zmniejszać, czy zabierać małżonkom radość ze współżycia. Chcemy podkreślić, że omawialiśmy takie, które wynikają z niewiedzy, bądź pewnych zdarzeń przeszłych, bądź ograniczeń zewnętrznych, bądź złego myślenia. Nie analizowaliśmy powodów związanych ze świadomym i dobrowolnym trwaniem w grzechu.
Nie omawialiśmy wiec takich przyczyn, jak:
brak lojalności, np. zdrada;
brak otwartości, np. ukrywanie czegoś;
współżycie niezgodne z naturą, np. seks oralny, analny;
seksualne zachowania dewiacyjne, np. homoseksualizm;
nieposzanowanie godności, np. wymuszanie współżycia.
Oczywiście to wszystko będzie miało również wpływ na pożycie dwojga. Natomiast bliższe omawianie tej kategorii przyczyn wykracza poza ramy książki.
Jeśli jednak dotyczy to kogoś z Was, kochani, to mamy dla Was tylko dwa słowa: "Nawróćcie się!" Odwróć się od grzechu. Przeproś współmałżonka i poproś o wybaczenie. Wyznaj grzech Panu. A na koniec weź sobie do serca to, co powiedział Jezus w J 8,11: "Idź, a od tej pory już nie grzesz!".
I jeszcze jedna sprawa. Jeśli Twoim problemem jest coś z powyższej listy, albo jest to jakiś grzech, nazwijmy umownie "mniejszego kalibru", a jednak mimo najszczerszych wysiłków, modlitwy, postu, nie jesteś w stanie z nim zerwać...
...prawdopodobnie wtedy potrzebujesz szczególnego rodzaju posługi modlitewnej, tzw. modlitwy wstawienniczej (na jej temat nieco piszemy w rozdziale 8). Jest ona praktykowana np. w wielu wspólnotach chrześcijańskich, najczęściej o charakterze charyzmatycznym.
Często wystarcza wyrzeczenie się grzechu oraz posługa zespołu modlącego się. Mogą jednak istnieć przypadki trudniejsze, gdzie w problem grzechu oprócz wolnej woli człowieka są także bezpośrednio zaangażowane siły demoniczne. W książce "Uwalnianie ze złych mocy" Michael Scanlan i Randall Cirner piszą o takiej sytuacji: "Częstokroć zniewolenie ogranicza i hamuje wolę człowieka. W takim przypadku dana osoba (...) sama nie jest w stanie pokonać mocy złego ducha."
Wtedy potrzeba modlitwy o uwolnienie. Więcej na ten temat można znaleźć w cytowanej wyżej książce a także w broszurze Grahama Dow'a "Uwolnienie". Więc jeśli chociaż chcesz CHCIEĆ zerwać z grzechem -- wołaj do Pana!
P.S. Jeśli nie odnajdujecie się absolutnie w żadnym, z tych powodów, sprawdźcie, czy Wasze łóżko nie jest zbyt miękkie, czy nie jest to sprężynujący materac. Siadając czasem u kogoś na łóżku, nie mogliśmy się nadziwić, jak w ogóle możliwe są zbliżenia w tym małżeństwie.
Co różni męża i żonę? Czyli
PSYCHICZNE I FIZYCZNE RÓŻNICE MIĘDZY KOBIETĄ I MĘŻCZYZNĄ
"Logika męska" ma niewiele wspólnego z "logiką kobiecą". Podczas gdy dla mężczyzny 2+2 zawsze równa się cztery, to dla kobiety 2+2 równa się ok. 3.9 lub 4.1, w każdym razie coś między 3 a 5. Gdy dla mężczyzny najważniejsze może być tylko jedno -- dla kobiety równie dobrze mogą istnieć jednocześnie dwie lub trzy NAJWAŻNIEJSZE rzeczy.
I CO TERAZ Z NAMI BĘDZIE?
Podczas naszych obszernych wykładów na temat kobiecości i męskości słuchacze zwykle żywo potwierdzają te różnice. A pewnego razu młody człowiek zadał pełne troski pytanie: "Skoro kobieta i mężczyzna tak bardzo różnią się, to jak mogą się w ogóle porozumieć i stworzyć zgodne małżeństwo?"
Jest to oczywiście bardzo dobre i ważne pytanie. Musimy jednak uświadomić sobie, że Bóg nie pomylił się, stwarzając mężczyznę i kobietę w taki właśnie sposób -- aby się UZUPEŁNIALI.
Mają bowiem inne zadania do wykonania. Chociaż wpływy kulturowe odgrywają pewną rolę, jednak pod tą zewnętrzną warstwą odnajdziemy zawsze to samo: niezależnie od tego, czy było to kilka tysięcy lat temu, czy współcześnie; czy dotyczy to Polaków, Murzynów czy Hindusów. Doskonale ilustruje to legenda, zamieszczona w książce Waltera Trobischa "Miłości trzeba się uczyć". Otóż autor cytowanej tam legendy tak wyobraża sobie sytuację bezpośrednio po stworzeniu pierwszych ludzi:
"... Stwórca stworzył kobietę i dał ją mężczyźnie. Po tygodniu mężczyzna przyszedł i powiedział:
-- Panie, stworzenie, które mi dałeś unieszczęśliwia mnie, bez przerwy mówi i niemiłosiernie mnie dręczy, tak, że nie mam wytchnienia. Żąda, abym stale się nią zajmował i tak tracę czas. Krzyczy z byle powodu i żyje bezczynnie. Przyszedłem, aby ci ją oddać, ponieważ nie mogę z nią żyć.
-- W porządku -- odparł Stwórca i zabrał kobietę.
Po tygodniu mężczyzna wrócił i powiedział:
-- Panie, od chwili, gdy oddałem ci to stworzenie, moje życie jest szare. Stale o niej myślę -- jak tańczyła i śpiewała, jak zalotnie na mnie patrzyła kątem oka, jak się przekomarzała ze mną i tuliła się. Była piękna i delikatna w dotyku. Lubię słuchać jej śmiechu. Proszę, oddaj mi ją z powrotem.
-- W porządku -- odparł Stwórca i oddał ją.
Po trzech dniach mężczyzna przyszedł jednak z powrotem i powiedział:
-- Panie, nie rozumiem i nie mogę tego wytłumaczyć, ale po tych wszystkich doświadczeniach z tą istotą, doszedłem do wniosku, że mam z nią więcej kłopotów, niż radości. Błagam cię, zabierz ją z powrotem. Nie mogę z nią żyć!
-- Ale nie możesz żyć i bez niej i odparł Stwórca i odwrócił się do swojej pracy. Mężczyzna zdesperowany powiedział: "Co ja zrobię? Nie mogę żyć z nią i nie mogę żyć bez niej!"
Domyślamy się, że opowiadanie to napisał mężczyzna. Kobieta zapewne zrobiłaby to zupełnie inaczej...
Na koniec przytoczymy jeszcze refleksję z książki Anne Moir i Davida Jessela "Płeć mózgu":
"Trudno pojąć jaki plan miała natura, tworząc tę immanentną niezgodność pomiędzy dwiema płciami tego samego gatunku. Może gdybyśmy wszyscy myśleli i czuli podobnie, wkrótce byśmy się sobą wzajemnie znudzili. (...) Wiedza o tym, jak jesteśmy od siebie różni, może być pierwszym krokiem do zmniejszenia wzajemnej obcości. To, samo w sobie byłoby już rewolucją seksualną. I to wartą tego, by o nią walczyć."
My powiemy, że to nie "natura", ale Bóg miał plan. I możemy starać się ten plan nieco zrozumieć...
Więc: do zjedzenia obiadu potrzebny jest zarówno widelec jak i nóż, a nie dwa noże lub dwa widelce. Nie ma sensu jeść nożem, a kroić widelcem, ani spierać się, co z nich jest bardziej potrzebne. Tak więc niech mąż będzie wyrozumiały dla żony, a żona dla męża, aby nie ścierali się nawzajem i nie osłabiali swego małżeństwa, lecz budowali je przez korzystanie z darów, w jakie każde z nich zostało przez Boga wyposażone. "Bądźcie sobie wzajemnie ulegli w bojaźni Chrystusowej" mówi Ef 5,21!
Co można poradzić? Czyli
PARĘ PRAKTYCZNYCH RAD DLA MĘŻÓW I ŻON
Rozdział ten z pewnością nie jest wykładem systematycznym. Wiele sugestii, jak możecie polepszyć wasze współżycie małżeńskie, wynika już zresztą wprost z przeszkód omawianych w rozdziale 3, różnic kobiecość-męskość i wiedzy o płodności.
Punktem wyjścia są teksty biblijne omówione w rozdziale 2. Być może musisz zacząć właśnie od tego ostatniego: pod wpływem Słowa Bożego zmienić swoje nastawienie, bo nic nie poradzi nawet najbardziej troskliwy mąż, ani najbardziej oddana żona -- jeśli to drugie po prostu nie chce. Dzięki Bogu, że nasza wola należy do nas i postawa da się zmienić!
O czym więc będziemy mówić teraz? Najpierw chcemy podać kilka ogólnych wskazówek dla par małżeńskich -- o czym muszą pomyśleć, żeby zacząć pracować nad tą dziedziną. Przyda się też parę informacji i wskazówek nt. fizjologii. Kolejne dwa paragrafy to specjalne przesłania "stanowe": oddzielnie do mężów i do żon. Wreszcie na koniec kilka słów do świeżo poślubionych. Zaczynamy!
WSKAZÓWKI PODSTAWOWE
Chcemy Wam teraz, Kochani, podpowiedzieć parę uniwersalnych prawd o tym, czego potrzebujecie, aby akt małżeński dawał obojgu więcej radości i budował.
1. Czas
To może zaskakujące, ale właśnie nic innego jak zwykły brak czasu jest wrogiem nr 1 udanego współżycia. Jeśli zostawia się je na sam koniec, kiedy wszystkie inne sprawy są załatwione, to zmęczenie fizyczne skutecznie uniemożliwi ci radość. Być może będzie to coś prędkiego, powierzchownego -- zakładając, że pomimo zmęczenia nie zrezygnujecie ze współżycia.
PIOTR: Nam osobiście zdarzało się nieraz być tak zmęczonym, że wobec zbliżającego się końca czasu niepłodnego współżyliśmy "żeby się nie zmarnowało". Wiemy, że to nie tylko u nas tak bywa...
Pytanie o czas jest w gruncie rzeczy pytaniem o hierarchię wartości, bo przecież zawsze poświęcamy czas na to, co jest dla nas wystarczająco ważne. Więc zaplanujcie czas na współżycie! Zawczasu wyłączcie telewizor, żeby was nie wciągnęło oglądanie jakiegoś filmu. Także, gdy planujecie taki czas tylko dla siebie -- wyłączcie telefon.
2. Odpowiednie miejsce
Następną ważną rzeczą jest zapewnienie odpowiednio intymnego miejsca. Wiele par skarży się, że współżyją rzadko, bo "dorastająca córka za ścianą mogłaby usłyszeć", a nie przyjdzie im do głowy, żeby zaplanować czas w dzień, kiedy dzieci nie ma i miejsce jest do dyspozycji. Konieczne jest też poczucie bezpieczeństwa -- jeśli więc w pokoju w którym śpicie nie ma zamknięcia -- wpisz od razu w kalendarzu: "Kupić zasuwkę".
3. Dostępność i inicjatywa
Przemyślcie, jaka jest wasza postawa wobec "czynności" aktu małżeńskiego. Czy traktujesz go jako wspaniały przywilej i okazję do okazywania miłości, czy może czasem jako przykry obowiązek? A może manipulujesz nim jako karą i nagrodą?
4. Urozmaicenie i atrakcyjność
Kiedy już macie zaplanowany czas, zasuwkę w drzwiach i właściwą motywację -- pomyślcie, jak uczynić to współżycie innym niż zwykle, świeżym i atrakcyjnym (pewne szczegółowe wskazówki znajdziecie też w rozdziale 7). Wielu osobom nie chce się zainwestować we współżycie, bo to wymaga po prostu włożenia wysiłku. Wydają się więc być znudzeni, podobnie jak każdą inną monotonną czynnością w ich życiu.
Mężu! Czy przypadkiem nie pytasz żony: "Czy chcesz TO robić?". Niech ci się bynajmniej nie wydaje, że pieszczotliwość to jest proste przejście kolejnych punktów z listy czynności! Pamiętaj, że dobra inwestycja zawsze się opłaca, a w tej dziedzinie przeinwestowanie raczej nie grozi.
Tak jak, gdy idziesz w rozwiązanym bucie i nie zainwestujesz w zawiązanie sznurowadeł -- prędzej czy później się potkniesz, tak samo nie inwestowanie we współżycie, może potem nagle wybuchnąć poważnym problemem.
Jesteśmy przekonani, że gdy przyjadą do Was goście z daleka -- zadbasz, aby pobyt u ciebie był dla nich atrakcyjny. Rzucamy Wam więc wyzwanie: daj współmałżonkowi więcej troski niż obcym !
5. Otwarta rozmowa
Zadbajcie o właściwą komunikację między wami. Rozmawiajcie "przed", "w trakcie" i "po". Niech ten dialog spełnia dwie zasadnicze role:
pozwala wam na swobodne przekazywanie informacji, dzielenie się odczuciami, aby unikać błędów powodowanych niewiedzą o odczuciach drugiej strony;
prowadzi ku zbudowaniu, wzajemnej życzliwości i pomocy, docenieniu i chwaleniu siebie nawzajem.
* * *
MIĘSIEŃ KEGLA
Tak nazywa się mięsień łonowo-guziczny od nazwiska odkrywcy jego znaczenia. Jest to ten sam mięsień, który otwiera, a następnie zwiera cewkę moczową podczas oddawania moczu. Dr Kegel dokonał bowiem odkrycia, że utrzymywanie tego mięśnia w dobrej formie nie tylko znacznie polepsza trzymanie moczu (jeśli kobieta popuszcza go np. przy wysiłku lub kichnięciu), lecz jednocześnie jego pacjentki meldowały mu zaskoczone, że po pewnym treningu zaczynają po raz pierwszy w życiu przeżywać orgazm podczas współżycia z mężem. Ćwiczenie jest bardzo proste i możesz je wykonywać niezauważalnie dla nikogo, dosłownie wszędzie: podczas gotowania, czekania na przystanku, zmywania, czytania. Również w czasie zbliżenia małżeńskiego. Oto opis:
"Mięsień Kegla można wzmocnić 'podciągając' go -- jakby robiąc mocny wysiłek, by powstrzymać strumień moczu. Kobieta, która nie ma zadowalających przeżyć pochwowych, albo która nie jest w stanie doznawać orgazmu, powinna ćwiczyć to regularnie, trzymając przy tym lekko rozchylone nogi. Może to robić przez kilka minut wielokrotnie w ciągu dnia, nawet kiedy zajęta jest pracą domową. Albo może liczyć skurcze i zaplanować je powiedzmy na 300 dziennie, dzieląc na jednorazowe serie po 50."
Jak do tej pory nie stwierdzono żadnego innego przeznaczenia tego narządu, niż sprawianie przyjemności seksualnej. Tak więc to, że Bóg wyposażył kobietę w łechtaczkę, jest jeszcze jednym dowodem, że zaplanował, aby kobieta była aktywna, a nie pełniła tylko rolę naczynia na nasienie.
Poniżej widzimy cewkę moczową i następnie srom (przedsionek pochwy), a za nim odbyt. W przeciwieństwie do cewki moczowej, która normalnie jest z natury sterylna -- w pochwie znajdują się mikroorganizmy. Są to jednak pożyteczne bakterie (pałeczki Doederleina), które zakwaszają pochwę i dokonują w ten sposób jej samooczyszczania.
Zwykle ostrzega się dzieci, aby nie dotykały tych organów, a to ze względu na możliwość przeniesienia bakterii z okolic odbytu do pochwy (dlatego bardzo ważne jest, aby już małe dziewczynki uczyć mycia i wycierania się od przodu do tyłu, a nie na odwrót).
Pochwa jest bardzo elastyczna i może się zarówno znacznie rozciągać, jak i kurczyć, aby podczas aktu dopasować się do członka męża.
Bóg zatroszczył się o wszystko -- podczas podniecenia pochwa wilgotnieje. Pojawia się w niej płyn zwany lubricatio.
Dzieje się to niezależnie od woli kobiety i jest bardzo przydatne, aby ruchy członka w pochwie nie były nieprzyjemnym tarciem. Przy czym, jeśli chodzi o odczuwanie bodźców podczas aktu małżeńskiego: 2
"Ważne jest wiedzieć, że to nie ruchy w przód i w tył dają kobiecie najwięcej, ale łagodny nacisk na boki w kierunku ścianek pochwy, gdzie znajduje się cyfra 4 i 8 na tarczy zegara".
Pochwa podczas podniecenia usztywnia się, a najbardziej wrażliwa jest jej dolna część -- pierwsze 3 cm. Dlatego ani długość, ani grubość członka męża właściwie nie gra zupełnie roli.
Jeśli sięgnąć głębiej -- natrafiamy na szyjkę macicy. Jest to chrząstkowaty twór -- przewód o długości ok. 2.5 cm, który łączy pochwę z macicą. Przez cały cykl szyjka jest twarda i zamknięta, natomiast na kilka dni przed owulacją robi się miękka, otwiera, skraca, w dotyku przypomina płatek ucha. To właśnie w błonie śluzowej macicy znajduje się gruczoł wydzielający śluz. Zaś jeszcze głębiej znajdują się organy, których już zobaczyć nie możesz -- zaliczają się do narządów wewnętrznych.
Jajniki, kobiece gruczoły płciowe mają kształt migdałów i długość ok. 2.5 cm. Wytwarzają żeńskie hormony płciowe. Ale przede wszystkim w nich systematycznie dojrzewają komórki płciowe ("jajeczka"). W jajnikach znajdują się pęcherzyki Graafa -- które zawierają niedojrzałe komórki jajowe (tworzące się jeszcze zanim dziewczynka się urodzi). Tak Bóg wyposaża kobietę w zdolność bycia matką. Komórek jajowych jest bardzo dużo, ale w czasie od wystąpienia pierwszej miesiączki do menopauzy tylko kilkaset z nich osiągnie dojrzałość.
Żeńskie hormony płciowe to estrogeny i progesteron. Estrogeny wytwarzane są w jajnikach. Wpływają na rozwój żeńskich narządów płciowych. Przygotowują również drogi rodne kobiety do możliwości zapłodnienia.
Po owulacji -- uwolnieniu dojrzałej komórki jajowej -- również w jajniku, z pękniętego pęcherzyka Graafa tworzy się tzw. ciałko żółte. Powoduje ono wydzielanie drugiego hormonu -- progesteronu. W razie poczęcia progesteron chroni przebieg ciąży i nie dopuszcza do następnej owulacji. Raz w ciągu całego cyklu (ale, nie co miesiąc!) zostaje uwolniona dojrzała komórka jajowa. Ruchliwe strzępki lejkowatego ujścia jajowodu wychwytują ją.
Jajowody są to cienkie rurki o długości 10 do 12 centymetrów. Wewnątrz posiadają drobne rzęski, zdolne przesuwać komórkę jajową delikatnymi drganiami w kierunku macicy.
W jajowodzie, i tylko tam, może nastąpić zapłodnienie, czyli połączenie plemnika z komórką jajową. Zapłodniona komórka jajowa to najwcześniejsza faza zarodkowa nowej istoty ludzkiej. Zarodek wędruje do macicy i zagnieżdża się w jej błonie śluzowej.
Macica jest utworzona z mięśni gładkich, które umożliwiają jej znaczne zmiany wielkości (pod koniec ciąży pojemność macicy zwiększa się około 2000 razy).
Z dołu macica przechodzi w stożkowatą szyjkę, wsuniętą do pochwy. Tędy po zbliżeniu małżonków plemniki wędrują na spotkanie komórki jajowej.
Żono! Podziękuj Bogu już teraz za każdy fragment swego ciała, także swoich narządów płciowych! A także -- jeśli jeszcze nigdy tego nie zrobiłaś -- mamy dla ciebie zadanie: obejrzyj sama siebie w lusterku i pozwól dokładnie obejrzeć mężowi swój "ogród" (to określenie z biblijnej Pieśni nad Pieśniami, oznaczające właśnie żeńskie narządy płciowe).
ANATOMIA NARZĄDÓW PŁCIOWYCH MĘŻCZYZNY
Jądra -- męskie gruczoły płciowe -- znajdują się w luźnym woreczku skórnym, który nazywamy moszną. Pan Bóg nie przypadkiem umieścił je na zewnątrz, ponieważ do prawidłowego rozwoju znajdujących się wewnątrz komórek nasiennych konieczna jest temperatura niższa od panującej wewnątrz ciała. Utrzymaniu właściwej temperatury pomaga zdolność kurczenia się i rozkurczania worka mosznowego (jądra obniżają się nieco, kiedy jest ciepło, kiedy zaś jest zimno, odpowiednie mięśnie kurczą się i podciągają jądra bliżej ciała). Worek mosznowy chroni również jądra przed możliwością ich ucisku wewnątrz jamy brzusznej. Mężczyźni nie powinni więc chodzić w zbyt obcisłych slipach i opinających spodniach: może to nawet doprowadzić do czasowej niepłodności, gdyż oprócz ucisku zostaje sztucznie podniesiona temperatura jąder.
Jądra od pierwszych chwil swego istnienia wydzielają męskie hormony płciowe, które nazywamy androgenami. Najważniejszy z nich -- testosteron, produkowany jest w jądrach i w korze nadnerczy. Pobudza on i podtrzymuje funkcjonowanie całości narządów płciowych, warunkuje cechy męskie, przede wszystkim budowę ciała i charakterystyczną barwę głosu.
Plemniki (męskie komórki rozrodcze) są produkowane od czasu dojrzewania praktycznie do śmierci u zdrowego mężczyzny. Plemnik ma długość około 0.05-0.06 mm. Składa się z dużej, spłaszczonej główki i długiej wici służącej do poruszania się. Chromosomy -- materiał genetyczny zawarty w główce, umożliwia przekazywanie dziecku cech dziedzicznych.
Plemniki powstają w kanalikach nasiennych, a następnie są przesuwane do kanalików prostych, które łączą się, tworząc silnie poskręcany przewód najądrza. Tam mogą długo przebywać, nabywając dojrzałości i stąd wędrują do nasieniowodu.
Nasieniowody mają długość ok. 40 cm. Kolejno przechodzą z najądrzy przez kanały pachwinowe z powrotem do jamy brzusznej, okrążają pęcherz moczowy, wnikają do gruczołu krokowego (prostaty) i wreszcie wchodzą do kanału zwanego cewką moczową, który przebiega przez członek.
Płyn nasienny to wydzielina pęcherzyków nasiennych i gruczołu krokowego. Jego zadaniem jest zabezpieczenie plemników przed szkodliwym działaniem kwaśnego moczu i kwaśnej wydzieliny pochwy. Także uzdalnia plemniki do ruchu oraz zawiera materiał odżywczy dla nich.
Nasienie (sperma) powstaje w czasie wytrysku (ejakulacji), gdy doprowadzone przez nasieniowód plemniki mieszają się z płynem nasiennym. Chociaż u mężczyzny zarówno mocz jak i sperma wydostają się na zewnątrz przez tą samą cewkę moczową -- jednakże nigdy nie mieszają się ze sobą. Umożliwiają to specjalne nerwy uruchamiające blokadę.
Członek (prącie), przez który przechodzi cewka moczowa, zbudowany jest z trzech ciał jamistych. Ich znaczna elastyczność umożliwia powiększanie się i usztywnianie wskutek wypełnienia się krwią podczas podniecenie seksualnego, co nazywamy wzwodem lub erekcją. Zakończenie prącia -- żołądź, osłonięta fałdem skórnym, napletkiem -- jest bardzo wrażliwa na bodźce dotykowe.
Mężu! Może ty też cierpisz na kompleks, że twój "przyrząd" nie jest zbyt duży? W świadomości wielu ludzi tkwi wciąż fałszywe przekonanie, że im większy członek, tym większa przyjemność. Nic podobnego! Faktem zaś jest, że zwykle mały członek powiększa się stosunkowo więcej, niż taki, który w stanie spoczynku jest wyjściowo większy. Dla żony nawet najbardziej "mikroskopijny" członek nie jest przeszkodą -- bo to, czy przeżyje prawdziwą przyjemność zależy przede wszystkim od tego, czy czuje się bezpieczna. Dla żony to nie penetracja decyduje o przyjemności, ale "roznamiętnienie" przez czułe słowa, głaskanie piersi i zewnętrznych organów płciowych!
IMPOTENCJA?
Impotencją nazywamy niemożność dokonania wzwodu lub utrzymania go. Powszechnie błędnie się zakłada, że mężczyzna jest prawie zawsze tak naładowany, że stale będzie mógł współżyć. Jeśli czasami w dzień lub nocy masz erekcję bez twojej woli, niezamierzoną -- to jest raczej nieprawdopodobne, abyś był impotentem. Częściej przyczyna kryje się w sferze psychiki, lub po prostu zmęczenia. Rzeczywista impotencja fizyczna -- gdy potrzeba pomocy lekarza -- jest bardzo rzadka.
Jeśli więc macie kłopoty -- przede wszystkim niezastąpiona będzie rola żony jako osoby "budującej", a nie krytykującej. W Afryce zdarzyła się następująca historia:
"Do misjonarki, która jest jednocześnie pielęgniarką, przychodzi małżeństwo. Żona skarży się, że nie udaje im się, bo mąż stał się impotentem. "Prosimy, niech nam Siostra da jakieś lekarstwo".
Misjonarka czuje się trochę bezradna. Ale potem nalewa jakiś płyn do małej buteleczki od leków. Daje ją żonie z zaleceniem: "Niech pani to wciera w odpowiednie miejsce u męża, co najmniej raz dziennie" -- poleca zachęcająco. "Jak się skończy, proszę przyjść po więcej leku."
Mijają dni. Wreszcie oboje zjawiają się znów na oddziale dla chorych. Opowiadają promieniejąc: "To lekarstwo naprawdę zadziałało! Już go nie potrzebujemy, ale przyszliśmy Pani podziękować."
W buteleczce znajdowała się oliwka dla niemowląt! Tym, co pomogło, była cierpliwa, pełna miłości pieszczota!
SPECJALNIE DO ŻON...
Droga Siostro w Panu! Kilka zdań specjalnie do ciebie!
Ciesz się z aktu małżeńskiego, ale skoncentruj się na "dawaniu", a więcej na tym zyskasz, niż przez obserwowanie siebie i wymagania. Nie wyklucza to jednak Twojej aktywności w meldowaniu aktualnych odczuć i potrzeb. Pamiętaj, spełnienie współżycia nie przyjdzie samo! Niech twoje ręce również nie próżnują -- pieść męża, a jednocześnie sama możesz pomagać sobie w ostatniej fazie, kurcząc regularnie uda, "dopasowując się" do męża i do tego, co się dzieje, abyś mogła przeżyć to, co Bóg przygotował. Zdecyduj się wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekaj, aż twój mąż to zrobi. Zacznij już dziś!
Abyś mogła się nastawić na potrzeby Twojego męża -- najpierw musisz uświadomić sobie jedną rzecz: seksualna tożsamość jest częścią naszej osobowości. Dla mężczyzny w małżeństwie ma to szczególne znaczenie, bo podczas gdy kobieta odnajduje potwierdzenie siebie poprzez macierzyństwo, a nawet przez sam cykl owulacyjny -- mąż znajduje swoją tożsamość głównie przez stosunek płciowy. I dla niego niezwykle ważne jest poczucie, że on "może". Ankietowani mężczyźni twierdzili również, że jeśli "potencjalnie" nie będą mogli spłodzić dziecka, to nie czuliby się mężczyznami.
Oddawanie się z radością mężowi jest jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą(!) rzeczą, jaką możesz zrobić, aby czuł się kochany. Przygotuj się więc psychicznie, aby być dla niego możliwie dostępną, na ile tylko pozwoli na to cykl i wasze plany w stosunku do płodności.
Nie obawiaj się na zapas, że mąż, gdy zauważy twoją "dostępność", będzie chciał bez przerwy współżyć. Często mężowie naciskają na żony tak bardzo jedynie dlatego, że one za bardzo opierają się w tej dziedzinie. Taki mąż czuje się wtedy zagrożony i stara się wykorzystać każdą okazję, podobnie jak dzieje się to z ludźmi, którzy cierpieli głód i teraz starają się najeść "na zapas". Doskonale ujmuje ten problem Linda Dillow, wymieniając trzy elementy twórczego podejścia do relacji intymnej:
Całkowita dostępność
"Kiedy się jest na diecie, jedyną rzeczą, o której się myśli, jest jedzenie. Tak samo jest z seksem. Kiedy mężczyzna obawia się, że zostanie odrzucony, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że pochłoną go myśli o tym, czego nie może otrzymać. Gdy mężczyzna wie, że jego żona jest dla niego całkowicie dostępna, jego pożądanie z czasem maleje, wyrównuje się. To może wymagać czasu, ale gdy mężczyzna przekona się, że jego żona jest chętna do kochania się, to jego silne, uporczywe dążenie do współżycia zostanie zastąpione usposobieniem bardziej spokojnym, stabilnym, nacechowanym miłością i czułością."
Pozytywna agresja
"...gdy zaczęła prowokować męża w trakcie oglądania telewizji, powiedział: 'Proszę, pozwól mi najpierw skończyć oglądać ten program'."
Gotowość do dawania
"Pracowicie przygotowujesz prezenty pod choinkę. Dzieci są już wreszcie w łóżkach, a ty masz okazję zrobić coś, co jest dla ciebie tak ekscytujące! Jesteś całkowicie pochłonięta owym zajęciem, gdy wchodzi mąż z tym wyjątkowo jednoznacznym błyskiem w oczach. W tym momencie możesz powiedzieć: 'Och! Kochanie, nie dzisiaj!', albo zdecydować się, że będziesz gotowa kochać mężczyznę, którego dał ci Bóg. Twoją pierwszą reakcją może być: Och, nie!'. Możesz jednak przez akt swojej woli natychmiast zmienić ją na: 'Och, tak!'. Jeżeli będziesz nadal myślała o świątecznych prezentach, w czasie gdy on będzie cię w szaleńczy sposób całował, to nic z tego nie będzie. Staraj się myśleć o kochaniu męża i poproś Boga, aby napełnił cię szczerym pragnieniem współżycia. Jestem przekonana, że seksualne reakcje kobiety w większości zależą od jej umysłu! Skup się na tym, jak wspaniałe jest jego ciało i jakim przywilejem jest kochanie się z nim, a myśli o świątecznych prezentach, czy o każdej innej sprawie znikną same!"
Błogosław! Zdecyduj się i -- podobnie zresztą jak w innych dziedzinach -- błogosław, abyś i ty odziedziczyła błogosławieństwo (1 P 3,9). To znaczy: mów mężowi, jakim jest wspaniałym kochankiem i zachęcaj go -- a wtedy pomożesz mu takim się stać! on tej pochwały nie tylko bardzo łaknie, ale naprawdę potrzebuje!
Czy wiesz, że akt małżeński ma również wymiar zdrowotny? Kiedy oddajesz się mężowi -- twoje ciało otrzymuje błogosławieństwo zdrowia. Bowiem nasienie męża ma własności dezynfekujące. Bóg zaplanował, żeby akt małżeński "pielęgnował" pochwę. Jest to również dobra kuracja napotna w przypadku zaczynającego się przeziębienia.
A na koniec, droga Siostro, niech ten pisany z przymrużeniem oka list, pochodzący z książki J. Dillow'a -- będzie dla ciebie rachunkiem sumienia, czy nie odrzucasz swego męża:
"Do mojej kochanej żony"
W ostatnim roku próbowałem się zbliżyć do ciebie przeszło 300 razy, aby zjednoczyć się w miłości. Udało mi się jedynie 36 razy (...). Potem zestawiłem powody, dla których nie udało się:
że dzieci się obudzą 27 razy
że już za późno 23 razy
że jest za gorąco 16 razy
że jest za zimno 5 razy
że jeszcze za wcześnie 15 razy
udawałaś, że śpisz 46 razy
okno było otwarte, sąsiedzi mogli usłyszeć 9 razy
bolały cię plecy 26 razy
bolała cię głowa 18 razy
bolał cię ząb 13 razy
wyśmiałaś mnie 6 razy
nie byłaś w nastroju 36 razy
za bardzo się objadłaś 10 razy
dziecko płakało 17 razy
za długo oglądałaś telewizję 17 razy
ja za długo oglądałem telewizję 15 razy
miałaś na twarzy maseczkę kosmetyczną 11 razy
za ścianą nocowali goście 11 razy
koniecznie musiałaś iść do łazienki 19 razy
A Z TYCH 36 RAZY WIELE BYŁO NIE TAK, JAK BYM TEGO PRAGNĄŁ:
7 razy nie przestałaś oglądać telewizji
16 razy mówiłaś, żebym się pospieszył i było po wszystkim
6 razy musiałem cię budzić, że już po wszystkim
1 raz poruszyłaś się i bałem się, że cię skrzywdziłem
6 razy cały czas żułaś gumę
KOCHANIE, NIE DZIW SIĘ, ŻE MOGĘ BYĆ NERWOWY !
Twój kochający mąż
SPECJALNIE DO MĘŻÓW...
Zgodzisz się chyba, drogi Mężu, że to nie sztuka zaspokoić samego siebie -- prawdziwy sukces to zaspokojenie żony pieszczeniem tak, aby potem, gdy połączą się wasze ciała -- ona osiągnęła to, czego pragnie. Jeśli więc zdecydowałeś się oddawać powinność żonie, a nie sobie samemu, to pamiętaj:
Bądź dla niej czuły i miły już od rana. Chociaż sam tego może już nie potrzebujesz -- obejmuj ją długo i czule, kiedy np. wychodzisz do pracy lub na miasto. Nie szczędź na to czasu: warto zainwestować nie tylko 3 sekundy, ale półtorej minuty, a wieczorem zwróci ci się to z nawiązką. Ważne! Obejmuj ją zawsze, a nie tylko wtedy, gdy niedługo macie w planie współżycie.
Podziwiaj głośno jej urodę i ciało -- nawet jeśli ma tam jakieś braki -- przez takie błogosławienie naprawdę staje się piękniejsza.
Bądź delikatny! Gdy pragniesz zbliżenia -- nie pytaj nigdy prostacko w stylu: "Czy chcesz TO robić?"
Zadbaj o higienę i atrakcyjność. Wydaje się, że tym co najbardziej odpycha i zniechęca żonę jest brudny i nieogolony mąż. To szokujące, ale w dzisiejszych czasach ci sami mężowie, którzy przed randką przesiadywali w wannie -- po kilku latach przestają się myć. Żona może nie zwrócić uwagi na inne niezręczności, jeśli mąż jest czyściutki i umyty. A już szczególnie ważne jest mycie zębów -- dziś wiemy, że 3 minuty po posiłku i to natychmiast, a dodatkowo jeśli je się słodycze między posiłkami. Nie wyobrażasz sobie też jak drapiesz, gdy jesteś nieogolony! A skóra żony na piersiach jest jeszcze bardziej delikatna i czuła na to. Niezwykle ważne jest umycie Twojego męskiego "przyrządu" -- pod skórką gromadzą się bowiem bakterie i żona może dostać zapalenia, potem leczenie jest trudne i nieprzyjemne. Tak więc członek powinien być myty codziennie, a poza tym, wraz z całym kroczem zawsze przed stosunkiem. Izraelitom Bóg nakazywał obrzezanie, bo nie mieli możliwości zachowania higieny.
Staraj się być romantyczny. Nawet jeśli uważasz, że to głupie albo, że zupełnie nie leży w twojej naturze -- wiedz, że Twoja żona tego potrzebuje. Uwaga! Od dziś nie ma wykrętu, że nie wiecie, co w praktyce ta romantyczność oznacza. Podajemy wam praktyczne wskazówki opracowane na podstawie książki "Solomon on Sex" Jody'ego Dillow'a: 12
Romantyczność zawiera element czegoś zaskakującego. A więc musi być to jakiś pomysł, o którym potem będziecie długo pamiętać, że to naprawdę było coś nieoczekiwanego. Może jakiś szczególny prezent, może zaplanowanie czasu we dwoje, a może specjalna muzyka...
Koniecznym składnikiem romantyczności jest randka -- wasze bycie we dwoje. Czy zapraszasz swoją żonę regularnie na randki? Ale randka nie jest wtedy, gdy wychodzisz z żoną, bo nie ma nic ciekawego w telewizji, lecz gdy specjalnie zapraszasz żonę, a wcześniej umawiasz opiekunkę do dzieci. Jesteście sami, tak jak przed ślubem. Wtedy nie patrzyłeś czy jest coś w telewizji! Randka jest tylko we dwoje.
Romantyczność jest: paradoksalna, nierozsądna i niepraktyczna. Zwykle uważamy, że wszystko powinno być praktyczne, a to zabija romantyczność, więc nie mów -- "już jesteśmy na to za starzy", "nie stać nas na to", "może najpierw ważniejsze rzeczy". Nie chodzi o bycie nierozsądnym, ale żeby sobie czasem na to pozwolić.
Mężu! Nie kupuj więc żonie w prezencie nowej deski do prasowania, chociaż stara jest bardzo zniszczona, kup jej perfumy, kwiaty doniczkowe, kasetę, bieliznę lub inną rzecz, na którą was normalnie nie stać. Odwagi! Bóg to błogosławi: "Jeden jest hojny, a stale bogaty, a nad miarę skąpy zmierza do nędzy" (Prz 11,24).
Romantyczność zawiera w sobie kreatywność, pomysłowość. Bądź twórczy i pomysłowy również w łóżku!
Uświadom sobie, jakie jest znaczenie współżycia dla twojej żony. Tim i Beverly LaHaye wymieniają, czym jest akt małżeński dla kobiety:
spełnia jej kobiecość
zapewnia ją o miłości męża
zaspokaja jej potrzeby seksualne
prowadzi do odprężenia jej systemu nerwowego
jest najbardziej pasjonującym doświadczeniem życia.
Czy pragniesz, aby twoja żona była zaspokojona w tych pięciu dziedzinach? Jeśli tak, to zdecyduj się zainwestować swój wysiłek i czas.
Aby twoja żona była w stanie w pełni ci się oddawać, musi szczególnie mieć zaspokojoną potrzebę miłości. Dla męża najbardziej naturalne będzie okazywanie namiętności i pożądania. Żonie jest to potrzebne, ale jako element składowy pewnej całości. Mówiliśmy o romantyczności i czułości. Poza tym na pełnię tego, czego pragnie żona, składać się będą wyrażanie miłości przez przebywanie razem, nie tylko fizycznie, ale także rozumienie jej uczuć.
Zdecyduj się poświęcać czas swojej żonie. Afrykański doradca małżeński, Jean Banyolak pisze:
"Najczęstszym błędem w fazie przygotowania jest czynienie jej zbyt krótką. (...) Pół godziny przygotowania to absolutne minimum. Im dłużej ono zajmuje, tym bardziej wdzięczna będzie żona. Nawet cała godzina, to nie za dużo i nie za długo dla niej. Generalnie można powiedzieć, że czas przygotowania nigdy nie jest za długi. Może być tylko za krótki."
Rod Boreham, analizując co powinien zrobić w dziedzinie współżycia kochający mąż, dochodzi do czterech punktów, które można ująć w skrócie tak:
Rozpoznaj, jakie są potrzeby twojej żony i zdecyduj się zaspokajać je przed swoimi.
Podczas każdego aktu małżeńskiego staraj się najpierw sprawić, aby żona przeżyła orgazm.
Komunikuj jej swoje potrzeby, stwórz atmosferę do szczerej rozmowy.
Pamiętaj, że to żona dysponuje twoim ciałem, więc nie odmawiaj jej bez istotnej przyczyny, a jednocześnie daj jej wolność, gdy ona nie jest w stanie tobie się oddać.
RACHUNEK SUMIENIA DLA MĘŻÓW
Przejrzyj teraz, drogi Mężu, poniższą listę wypowiedzi żon, które dają tu wyraz swemu zranieniu. Może sam zauważysz coś, co powinieneś zmienić. Możesz też delikatnie podpytać żonę, co do poszczególnych punktów.
Oto typowe zastrzeżenia żon co do realiów współżycia w małżeństwie:
zbyt szybko
zbyt rutynowo
mąż przechodzi do sprawy bez przygotowania i stworzenia nastroju
zbyt obciążona pewnymi praktykami
za mało romantyczności
za mało pomysłowo
w dzień -- zbyt "bezdusznie"
negatywne wypowiedzi typu: "no, kiedyś byłaś szczuplejsza"
zbyt milcząco
za mało wczuwa się w moje odczucia
jest za ciemno
jest zbyt zajęty sobą, lub naśladowaniem czegoś z filmu
robi głupie uwagi o płciowości, które uważam za niewłaściwe
każe się obsługiwać, nie słuchając czego ja pragnę
przez cały dzień jest niemiły, a potem oczekuje współżycia
Drogi Mężu -- faza zalotów nie skończyła się. Wraz ze ślubem ona się dopiero ZACZĘŁA! Twoja żona ich potrzebuje.
Pytania
1. Jasne, że współżycie poza małżeństwem jest grzechem. Ale czy wobec tego wszystko co się dzieje w małżeństwie jest dobre i dozwolone przez Boga?
To jest jedno z najczęściej zadawanych nam pytań. Ludzie bywają zagubieni w tym "co wolno", a "czego nie wolno". Często chcą nawet tylko dostać konkretną odpowiedź i przyjąć na zasadzie autorytetu a nie przekonania, aby tylko uspokoić swoje sumienie. Niejednokrotnie tak formułują problem:
Jeżeli małżonkowie stosują określone pieszczoty (które być może w innym małżeństwie byłyby zbyt "śmiałe"), czy wystarczy oparcie się na własnym przekonaniu i obopólnej zgodzie, czy też Bóg jasno je określił w Piśmie Świętym?
Jakie pieszczoty między mężem i żoną są grzechem i czy w ogóle są takie? Jeśli tak, to gdzie jest granica między pieszczotami dozwolonymi, a niedozwolonymi?
Przede wszystkim trzeba mieć jasną, pozytywną wizję płciowości. Z niej dopiero będzie wynikać rozwiązanie konkretnych problemów. Co byłoby więc najważniejsze? Naszym zdaniem potrzeba uznać, że:
Seksualność jest dobra -- jest zamysłem Boga dla ludzi. Dlatego małżeństwo powinno w pełni korzystać z tego daru i nie mieć zahamowań.
Nasze ciała są święte. "Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?" (1 Kor 3,16). Nie powinno być barier polegających na traktowaniu jakiś części ciała jako nieczyste i wyłączone ze współżycia.
Wszelkie formy pieszczot są dozwolone -- o ile nie przeczą równej godności osób. To się nazywa zasada personalistyczna, nie używania osoby. Jakie zachowania mogłyby przeczyć godności?
Zasadniczo, gdy dzieje się jedna z dwóch rzeczy: albo jeśli ktoś usiłuje coś wymusić bez zgody drugiego, albo jeśli jest to coś szkodliwego, a nie budującego (np. perwersyjne zachowania, nawet jeśli współmałżonek jest gotów się na nie zgodzić).
Wszelkie zachowania mają być zgodne z naturą -- fizjologiczną budową i funkcjonowaniem organizmu człowieka (np. seks analny, czy oralny nie jest). Słowo Boże kontynuuje w 1 Kor 3,17: "Jeśli kto zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście."
Ma być to pełny stosunek -- zakończony złożeniem nasienia w pochwie, tak jak to Bóg zaprojektował. Może się zdarzyć "wypadek przy pracy", np. wytrysk na zewnątrz, gdy małżonkowie tego nie zamierzali. Problem jest dopiero, gdy planujemy, bądź dopuszczamy. Przypomnijmy, że Mt 5,27-28 -- grzech jest nie tylko w tym, co robimy, ale w tym na co się wewnętrznie godzimy.
2. Jeśli małżonkowie nie współżyją w okresie płodnym, to jaka jest granica pieszczot ustalona przez Boga?
Seksualność jest darem ku budowaniu małżeństwa. Więc trzeba zapytać się: czy te pieszczoty nas budują, czy frustrują? Jeżeli np. za bardzo rozbudzamy się i potem nie dopełniamy współżycia -- to będzie to raczej obciążeniem niż radością.
Niektórzy proponują takie określenie fazy płodnej: "Bądźcie znów narzeczonymi". Jest w tym wiele racji -- jeśli chodzi o postawę jakby zdobywania drugiej osoby. Z drugiej jednak strony naturalne jest, iż małżonkowie nadal śpią razem w łóżku, czy nie wstydzą się swej nagości (co nie jest planem dla narzeczonych). Mogą także mogą czynić pewne gesty o wymiarze seksualnym, których by nie robili jako narzeczeni.
3. Mamy nietypowy problem: moje potrzeby są większe niż męża. Kiedy ja go pragnę, on często unika współżycia. Czy ze mną jest coś nie w porządku? Co radzicie?
Wydaje się, że nie jest to aż tak rzadki problem... Przede wszystkim bądź pewna, droga Siostro, że z Tobą wszystko jest w porządku. Jesteś normalna i nie ma tu nic niepokojącego. Ale musisz się z tym liczyć, że może nie być ci łatwo.
Być może powodem mniejszego zainteresowania twojego męża jest po prostu jego fizyczne przemęczenie. Jest też pewne niebezpieczeństwo, że kiedy ty będziesz na niego nalegać, on będzie jeszcze bardziej unikał współżycia -- ponieważ będzie się obawiał czy da radę, skoro to nie od niego wyszła chęć. To odrzucenie może również i w Tobie spowodować poczucie małej wartości.
Spróbuj dać mu odprężenie i kusić go mniej agresywnie, aby z góry się nie wycofywał. Porozmawiaj z mężem, że tego potrzebujesz. Ale z miłością, a nie presją. Postarajcie się rozpoznać przyczynę i jakoś razem pokonać ten problem.
Uwaga: nie jest dobrym rozwiązaniem, że i Ty zrezygnujesz, bo wtedy zaprzeczacie Bożemu nakazowi z 1 Kor 7,3-5
34