MATURA - Język polski - 2 cz


Bolesław Prus „Kamizelka”

Streszczenie:

Narrator kupił kamizelkę u handlarza staroci. Była to kamizelka urzędnika, który umarł na gruźlicę. Narrator był sąsiadem urzędnika i jego żony i postanowił opowiedzieć ich historię. Cofając się do chwili kiedy sprowadzili się oni do mieszkania na przeciwko. „Byli to ludzie młodzi, ani ładni ani brzydcy, w ogóle spokojni”. Pan był urzędnikiem i często do późna w nocy pracował siedząc przy biurku, obok niego zazwyczaj siedziała żona i szyła. Oprócz szycia udzielała lekcji dorabiając do pensji męża. Nie byli oni bogaci ale bardzo się kochali. Co niedziele wychodzi na spacer trzymając się za rękę. Dziwnym zbiegiem okoliczności urzędnik zachorował na gruźlicę. Lekarz pocieszał go ale choroba postępowała dalej a on opadał z sił. Wkładając kamizelkę widział ze staje się ona coraz luźniejsza a on coraz bardziej chudnie. Nie chcąc martwić żony poluźniał pasek tak aby kamizelka sprawiała wrażenie ciaśniejszej a on zdrowszy. Przed śmiercią powiedział prawdę żonie że poluźniał kamizelkę żeby jej nie niepokoić, choć nie mógł o własnych siłach wstać z łóżka po tych słowach uwierzył że będzie jeszcze zdrowy. Potem długo jeszcze oboje siedzieli przytulając się do siebie. Nowela kończy się tym jak narrator mówi o tym ze przy kamizelce pracowały dwie osoby: „Pan - co dzień posuwał sprzączkę, ażeby uspokoić żonę, a pani co dzień - skracała pasek, aby mężowi dodać otuchy”. W ten sposób rozwiązuje się „sekret kamizelki”.

Opracowanie:

W noweli poznajemy dwoje ludzi, którzy darzą siebie bezgraniczną miłością. To w jej imię posługują się podstępem, warto zauważyć, że wzajemne okłamywanie jawi się jako wartość pozytywna. Więzi małżeńskie oparte na bezwarunkowym uczuciu ukazane są jako wartość najcenniejsza w życiu, być może nawet pokonującą śmierć „Czy znowu zejdą się kiedy oboje, ażeby powiedzieć sobie cały sekret o kamizelce?” Od początku czytelnik zna finał historii małżeństwa. Podczas lektury uświadamiamy sobie, że najważniejsza nie jest fabularnie przedstawiona walka ze śmiercią. Właściwym tematem staje się bowiem „egzamin serca” jaki stoi przed bohaterami, dodajmy że zdali go oni wzorowo. Czytelnik (ma naśladować idealnego odbiorcę, czyli autora) oglądając rozgrywające się wypadki doznaje przeżyć typu metafizycznego, doznaje swoistego katharsis.

Bolesław Prus “Lalka”

“Lalka” jest jedną z trzech, obok “Faraona” i “Emancypantek”, jego najważniejszych powieści. W nich najpełniej wyraził swoje pozytywistyczne poglądy, które sprowadzają się do stwierdzenia, iż pisarz poprzez dzieło powinien prezentować postawę obywatelską, a tym samym kreować bohaterów reprezentujących ludzi czynu i pożytecznej, przede wszystkim w kategoriach społecznych, pracy. Ukazywać człowieka sukcesu, bogacącego się, dostarczającego dóbr materialnych społeczeństwu i narodowi, dbającego o innych, przede wszystkim o tych, którzy są od nich zależni. Prus będąc zwolennikiem prozy realistycznej, stronił od literatury tendencyjnej, a wyrazem tego jest “Lalka”.

Kompozycja powieści

Osią kompozycyjna jest miłość Wokulskiego do Izabelli. Wokół wątku miłosnego autor koncentrycznie rozbudował akcję utworu, konsekwentnie stosując “technikę nawarstwaiania motywów”. Taka budowa fabuły dała Prusowi możność ukazania różnorodnych środowisk, konfliktów, sytuacji i związanych z nimi osób.

Obok narracji odautorskiej, bezpośredniej, mamy do czynienia z narracją pośrednią (pamiętnik Rzeckiego).

“Lalka” to powieść dwutomowa składająca się z 37 tytułowanych rozdziałów, z których każdy stanowi zamknięta całość fabularną. Wśród nich 9 rozdziałów to “Pamiętnik starego subiekta” (t.I: rozdz.3, 10, 20, 21; t.II: rozdz.7, 8, 9, 14, 16)

Akcję powieści, czasowo i problemowo, otwiera rok 1878, a kończy 1879. Pamiętnik Rzeckiego opowiada przede wszystkim o przeszłości i sięga do lat trzydziestych (dzieciństwo subiekta), a poprzez wspomnienia ojca do okresu jeszcze wcześniejszego - “czasów napoleońskich”.

Stanisław Wokulski

Główny bohater “Lalki” reprezentuje idealistów epoki pośredniej, z pogranicza romantyzmu i pozytywizmu. Od wczesnej młodości życie nie szczędziło mu cierpień, krzywd i poniżenia. Wybitnie zdolny został przez własnego ojca (szlachcica) zmuszony do upodlającej pracy w jadłodajni Hopfera. Tu jednak zetknął się ze studentami akademii medycznej, którzy zaszczepili mu romantyczny rewolucjonizm. To z kolei pchnęło go do powstania styczniowego. Otrzeźwiał na Syberii, zrozumiał, że idee romantyzmu przebrzmiały. Na wygnaniu zetknął się z wybitnymi uczonymi (Czerski, Czekanowski, Dybowski) i dzięki nauce poczuł się wreszcie człowiekiem wolnym. Szanowano go i podziwiano, a jego wynalazki znalazły uznanie w petersburskich towarzystwach naukowych. Pełen nowych sił i optymizmu powrócił do kraju, by mu służyć swą wiedzą. Tu jednak spotkało go rozczarowanie, nie zapomniano, że był subiektem. Z głodu i nędzy postanowił ożenić się z bogatą kupcową i u boku zazdrosnej i ograniczonej żony spędził 4 lata. Czterdziestopięcioletniego kupca z apatii wyrwała miłość, którą pojmował na sposób romantyczny. Obiektem uczuć była panna Izabella. Mając świadomość dzielącej go od ideału różnicy społecznej, całą energię wykorzystywał, by zbliżyć się do ukochanej. Postanowił wzbogacić się (narażał życie, by zarobić 300 tysięcy rubli), przyjął sposób życia sfer arystokratycznych (kupno klaczy wyścigowej, pojedynek z Krzeszowskim, udział w rautach, konieczność eksponowania blichtru zamożności, nauka j. angielskiego). Jednak zaślepienie miłosne nie zabiło w nim człowieka myślącego, dlatego też miłości towarzyszy rozdarcie wewnętrzne. Bezustannie walczy w nim pozytywista z romantykiem, społecznik ze skrajnym indywidualistą, idealista z racjonalista. Potrafił krytycznie ocenić wartość klasy do której popychało go uczucie. Jednak miłość spowodowała katastrofę. Kiedy zrezygnował z walki o uczucie panny Izabelli, zrezygnował też z egzystencji w społeczeństwie, które go nie rozumiało i odepchnęło. Stwarzając pozory samobójstwa (wysadzenie kamienia w ruinach zasławskiego zamku), testamentem pożegnał się z przyjaciółmi. Z wielu niedomówień można wnioskować, że wybrał pracownię Geista (uczonego dziwaka, który w Paryżu pracował nad wynalezieniem metalu lżejszego od powietrza) jako już jedyny życiowy cel.

Izabela Łęcka

Pochodzi ze starej, arystokratycznej rodziny, która stoi na krawędzi bankructwa. Jest niezwykle piękna, o posągowej urodzie. Wychowana w typowy dla arystokracji sposób: w świecie "wiecznej wiosny", w salonach, na królewskich dworach, na balach i rautach, otoczona tłumem wielbicieli, którzy liczą na olbrzymi posag. Kiedy majątek wyczerpuje się, ojciec usilnie namawia ją, by wyszła za mąż za człowieka, którego stać na zapewnienie jej życia godnego arystokracji. Taki trafia się w osobie Wokulskiego. Początkowo Izabella nie jest w stanie zaakceptować związku z mężczyzną niższego stanu. Ze wstrętem wyobraża sobie siebie, jako "kupcową". Nie potrafi docenić poświęcenia, nie mówiąc o miłości do Wokulskiego. Ale charakter Łęckiej wyklucza miłość do kogokolwiek. Jak pisze J. Bachórz: "... jej oziębłość uczuciowa pochodzi w jakiejś mierze z wychowania w takiej sferze towarzyskiej, w której miłość uważano za niestosowność: tu »usta jadły, żołądki trawiły, a buciki rozmawiały o uczuciach lodowatych serc i marzeniach głów niezawrotnych«". Owszem, potrafi kokietować mężczyzn, flirtować z nimi, zabawiać ich rozmową, ale żadnemu nie potrafi okazać uczuć. Potrzebę kochania realizuje, poprzez "romans" z zimną rzeźbą Apolla, który jest niejako odbiciem jej samej. Kiedy okazuje się, że ożenek z Wokulskim jest konieczny ze względów finansowych, przyjmuje jego oświadczyny (głównie ze względu na prośby ojca). Jednak nawet wtedy nie potrafi być z nim szczera. Jej sytuację i charakter świetnie obrazuje legenda o księżniczce i złotej szpilce, opowiedziana przez Węgiełka w rozdziale Lasy, ruiny i czary (rozdz. VI, t. II).

Izabella Łęcka to jedna z największych femme fatale w polskiej literaturze. Tragizm tej postaci polega na tym, że nie zdaje sobie sprawy ze zła, jakie wyrządza innym i sobie samej.

Ignacy Rzecki

Pochodził z niższej warstwy społecznej, wychowany w duchu patriotycznym, czym dał wyraz uczestnicząc w powstaniu węgierskim 1848 walcząc "o wolność waszą i naszą". Jest człowiekiem starej daty: gorącym bonapartystą i zapatrzonym w przeszłość romantykiem. Jego kalkulacje polityczne są dość naiwne, wierzy w rychłą wojnę, która przyniesie Polsce niepodległość, nadal po 1871 roku jest zapatrzony we Francję. Pracuje jako subiekt w sklepie Mincla, a potem Wokulskiego, przyjaźni się bardzo z przełożonymi. Pracuje z wielkim uczuciem, przy tym jest niezwykle skromny i oddany swojemu zajęciu, jednak zupełnie nie umie poradzić sobie w życiu. Nie umie dojść do wniosku, że jego życiowe ideały legły w gruzach. Ostatecznie umiera w wielce symbolicznej scenie w swoim miejscu pracy, które tak ukochał. Przez zamieszczenie w powieści "Pamiętnika starego subiekta" staje się drugim pierwszoplanowym narratorem utworu.

Arystokracja

* Tomasz Łęcki - ojciec Izabeli. Jest typowym arystokratą i w takim duchu wychował córkę. Jego postępowanie jest dowodem totalnej nieodpowiedzialności ze strony arystokracji. Posiadał kiedyś spory majątek, ale strwonił go na zagraniczne wojaże i wystawne życie. Bankructwo nie skłoniło go jednak do zmiany postępowania. Żyje beztrosko z dnia na dzień. Zamiast ograniczać wydatki, zaczął wyprzedawać pozostałe mu jeszcze dobra (rodzinne srebra, kamienicę). Jego wysokie mniemanie o sobie nie przeszkadza mu wykorzystywać Wokulskiego. Liczy na wysokie profity z założonej przez Stanisława spółki. Nie ma zielonego pojęcia o interesach, a duże zyski (jałmużna od Wokulskiego) traktuje jako dowód swojego biznesowego geniuszu. Córka jest dla niego niemal przedmiotem transakcji - chce wymienić ją na bogatego zięcia, który jest w stanie zapewnić mu dostatnie życie.

* Julian Ochocki - pochodzi z arystokracji, jest kuzynem Izabeli Łęckiej. Wyróżnia się na tle swej klasy społecznej pragmatycznymi zainteresowaniami - swoistym wręcz niezwykłym kultem nauki i techniki, czemu daje wyraz prowadząc różnorodne badania. Żyje w przeciwieństwie do Ignacego Rzeckiego przyszłością, marzy o dokonaniu epokowego wynalazku, który zrewolucjonizuje świat: powstaniu wielkiej machiny latającej. Rozbudza w Wokulskim jego dawne zainteresowania, a po jego powrocie z Paryża jest urzeczony pracą i wizją Geista. Jest typowym pozytywistą, człowiekiem przesiąkniętym zachodnimi ideami, które jednak nie mogą się ziścić w polskich warunkach.

* baronostwo Krzeszowscy - małżeństwo żyjące w separacji, której powodem była prawdopodobnie tragiczna śmierć córeczki. Baronowa, której udało się zgromadzić dość pokaźny majątek, mieszka w kamienicy Łęckich, mimo, że nie czuje się tam dobrze (dokuczają jej sąsiedzi, lekceważy dozorca). Ma sentyment do mieszkania, gdyż znajduje się tam ulubiony pokój córki, który pozostał niezmieniony od jej śmierci. Jest zgryźliwą histeryczką, niemal nigdy nie opuszcza mieszkania, dręczy służbę, a jej ulubionym zajęciem jest pisanie złośliwych anonimów. W końcowej części utworu baronowa kupuje kamienicę i usuwa z niej większość lokatorów. Baron z kolei to lekkoduch, wydający krocie na karciane długi i wyścigi konne. Ruina finansowa zmusza go w końcu do pogodzenia się z żoną i zamieszkania razem.

* Członkowie spółki Wokulskiego - Prus zaludnił ową spółkę galerią barwnych postaci, których czytelnik zwykle nie zna nawet z imienia. Należą do nich: hrabia "Anglik" - zmanierowany starzec, który, podporządkowując się ówczesnej modzie, mówi po polsku z angielskim akcentem, okraszając każdą wypowiedź mnóstwem anglicyzmów, czy książę, wiecznie mówiący o "nieszczęśliwym kraju".

Mieszczaństwo

* Żydzi - należą do nich kupcy Szlangbaumowie i doktor Szuman. Właśnie oni w finale powieści przejmują sklep i oszczędności Wokulskiego. Żydzi w powieści Prusa to naród niezwykle przedsiębiorczy, aktywny i rozwijający się. Mimo że w większości są z pochodzenia Niemcami, to angażują się w powstaniu styczniowym. Szczególną postacią jest Szuman, lekarz i przyjaciel Wokulskiego. Prus włożył w jego usta słowa krytyki, jak i pochwały społeczności polskich Żydów. Również na przykładzie sytuacji Żydów chciał pokazać Prus klęskę pozytywistycznego ideału tolerancji.

* Minclowie - to rodzina reprezentująca solidne mieszczaństwo pochodzenia niemieckiego. Utrzymują się, prowadząc sklep galanteryjny, którego obroty systematycznie powiększają, z pokolenia na pokolenie. Kiedy ostatni z Minclów umiera, jego majątek przejmuje żona, która z kolei wnosi sklep w posagu Wokulskiemu. Ciepło wspomina ich Rzecki w swoim pamiętniku, który pracował u nich jako subiekt.

Inni bohaterowie

* Prostytutka Marianna - Wokulski poznaje ją w kościele w czasie wielkosobotniej kwesty. Postanawia pomóc, dlatego też znajduje jej uczciwą pracę i opłaca mieszkanie. Dzięki temu sprowadza ją na dobrą drogę. W końcowej części powieści wychodzi za Węgiełka.

* Bracia Wysoccy - jeden z nich wegetuje w ubogim domku na warszawskim Powiślu. Wokulski ofiarowuje we mu pieniądze i daje pracę. Drugiemu załatwia przeniesienie do pracy na kolei w Skierniewicach, co okazuje się brzemienne w skutkach, gdyż Wokulski próbuje popełnić samobójstwo ratuje mu życie Wysocki

* Węgiełek - parobek z Zasławia, marzący o nauce w stolicy. Wokulski poznaje go, gdy, na spacerze z Izabelą, oprowadza ich po ruinach zamku w Zasławiu. Przyciąga jego uwagę, gdy opowiada legendę, o "księżniczce ze złotą szpilką". Stanisław ofiarowuje mu pieniądze i zapewnia kwaterę w Warszawie, co umożliwia młodemu chłopakowi zdobycie zawodu. Później, gdy ten chce żenić się z byłą prostytutką Marianną, Wokulski finansuje ich wesele.

* Geist - dawny wielki profesor, obecnie szaleniec opętany wizją stworzenia metalu lżejszego od powietrza. Wokulski spotyka go podczas wyprawy do Paryża. Próbuje przekonać Wokulskiego do swego projektu, wykłada swoją życiową filozofię, gdzie ludzkość podzielona jest na ludzi prawdziwych i bestie w ludzkiej skórze, a wynalazki przynosiły zło tylko dlatego, że dostawały się w ręce niewłaściwych ludzi. Wokulski od tego momentu będzie miał dylemat czy pracować z Geistem czy starać się o pannę Łęcką. Prototyp tej postaci znajduje się we wcześniejszej, niedokończonej powieści Prusa Sława.

Eliza Orzeszkowa „Gloria Victis”

Tytułowy utwór jest opowieścią o walce powstańczego oddziału z rosyjskim wojskiem, co jednak zaskakuje historie tę snuje wiatr, który powraca po długiej nieobecności na Polesie litewskie. Leśne kwiaty i drzewa opowiadają mu historię zbiorowej mogiły powstańczej sprzed półwiecza. Głównym bohaterem opowiadania jest Marian Tarłowski, który przybył na Polesie wraz ze swoją siostrą Anielą. Mieli oni uczyć w szkole i wspólnie prowadzić badania przyrodnicze. Oboje zaprzyjaźnili się z Jagminem, a pomiędzy Anielką i nowym przyjacielem zrodziła się nawet miłość. Młodzi bohaterowie wstąpili do oddziału powstańczego. Pewnego majowego dnia przyszła wiadomość o nieuchronnie zbliżającym się odejściu. Anielka pożegnała brata bez popadania w rozpacz, by ten mógł poświęcić się walce bez dodatkowych utrudnień. Jagmin odszedł nie wyznając miłości ukochanej „usta pragnęły powiedzieć więcej, lecz w tej godzinie wyrocznej…nie mogły”.

Dzięki dowódcy Trauguttowi oddział Mariana i Jagmina staczał zazwyczaj potyczki zakończone sukcesem. Podczas jednej z nich młody przyrodnik uratował życie swemu dowódcy. Pasmo sukcesów zostało zakłócone wiadomością przyniesioną przez pana Kaliksta, że nadciągają liczne wojska nieprzyjaciela. Chociaż oddział miał czas na to by się wycofać, Traugutt podjął decyzję o stawieniu czoła najeźdźcy, gdyż ”Ci, co zginą, będą siewcami, którzy sami siebie rzucą w ziemię, jako ziarno przyszłych plonów. Bo nic nie ginie”. Bitwa trwała wiele godzin, po obu stronach ginęli żołnierze. Ranny został także Marian, którego przyjaciele zanieśli do namiotu. Rosjanie napadali na polowy namiot wiedząc, że znajdują się tam tylko lekarze i ranni. W ten sposób dokonali mordu na bezbronnych. Jagmin przybył z odsieczą , ale sam także poległ.

Po latach Aniela przyszła na zbiorową mogiłę, w której spoczął jej brat i ukochany i „u stóp pagórka twarzą padła”. Opowiadanie kończy wiatr, który „leciał i leciał, niosąc i niosąc w przestrzeń, w czas, w pamięci, w serca, w przyszłość świata triumfem dalekiej przyszłości rozbrzmiewający okrzyk:

„Gloria victis!”, który oznacza po łacinie „Chwała zwyciężonym”

Maria Konopnicka „Mendel Gdański”

Mendla Gdańskiego poznajemy jako jest 67-letniego Żyda, który od przeszło dwudziesty lat prowadzi swój warsztat introligatorski. Wie wszystko, co dzieje się dookoła niego, żadne bowiem nawet najmniejsze wydarzenie nie umknie jego bystrym oczom. Wszyscy mieszkańcy nie tylko się znają, ale przede wszystkim żyją „w atmosferze wzajemnej życzliwości”. Tytułowy bohater jest szanowanym członkiem lokalnej społeczności. Zegarmistrz przez okno śle mu powitanie a sąsiadka przyrządza posiłki. Samotnie wychowuje Jakuba - syna wcześnie zmarłej córki. Ich spokojne życie burzy przygoda wnuka. Pewnego dnia wraca on zdyszany do domu bez swej nowej czapki. Pytany o powód przerażenia odpowiada, że jakiś chłopiec wołał za nim „Żyd, Żyd”. Mendel tłumaczy wnukowi, że bycie uczciwym Żydem jest piękną rzeczą, dodatkowo przekonuje go, że „w to misto się urodził, toś nie obcy, toś ty swój tutejszy, to ty masz prawo kochać to miasto, póki ty uczciwie żyjesz”.

W mieście zaczynają się jednak szerzyć wieści o pogromie Żydów. Tytułowy bohater w rozmowie z zegarmistrzem przekonuje o swym przywiązaniu do Polski i miasta, w którym urodził się i spędził całe życie. Tutaj pracował uczciwie zdobywając szacunek mieszkańców. Zegarmistrz całą płomienną mowę kwituje jednym stwierdzeniem „ Żyd zawsze Żydem” i nie ukrywa swego poparcia dla mającego się wkrótce, odbyć bicia tej nacji. Mendel próbuje dowieść, że jest tak samo „swój” jak jego rozmówca. Dowodem ma być chociażby jego imię „ja nie tylko nazywam się Mendel ja jeszcze nazywam się Gdański (…). To taki człowiek…,co z gdańska pochodzący jest”.

Argumenty Mendla nie przekonały zegarmistrza. Główny bohater nie stracił jednak jeszcze wiary w ludność, jest przekonany, że przerażające pogłoski, „nie ludzie powiadają, lecz wódka, szynk, złość i głupota”. Następnego jednak ranka do mieszkania Żyda wpadł młody student i ostrzegł go, aby ten uciekał bo „biją Żydów”. Namowy studenta i Janowej - sąsiadki (proponowała mu ona ustawienie w oknie chrześcijańskiego krzyża) nie skutkują. Mendel nie wstydzi się swojego pochodzenia i staje dumny w oknie swojego mieszkania trzymając wnuczka za rękę. W tłumie pełnych nienawiści ludzi rośnie agresja, gdyż odwaga Mendla została odczytana jako zniewaga. Nagle ktoś rzucił kamieniem i ranił w głowę Jakuba. Ciemiężonych Żydów zasłonił swoim ciałem student, jego zdecydowana postawa ostatecznie spłoszyła grupę łobuzów.

W finale noweli widzimy Mendla, który odprawia modły żałobne nad samym sobą, bez względu na fakt, że jego wnuk przeżył dramatyczne zdarzenie, w Żydzie „umarło serce do tego miasta”.

Henryk Sienkiewicz, „Potop”

Streszczenie najważniejszych wydarzeń

1. W roku 1654 Bogdan Chmielnicki poddał się Rosji. Stało się to przyczyną polsko-rosyjskiej wojny. W tym samym roku na Białoruś i Litwę wkroczyły dwie ogromne rosyjskie armie. Sienkiewicz, z uwagi na carską cenzurę nie może mówić o wojnie tej wprost, dlatego nazywa ją bądź wojną z Septentrionami bądź wojną z Chowańskim.

2. Przedstawiciel majętnego rodu na Żmudzi, Herakliusz Billewicz, przekazał w testamencie całą swoją majętność wnuczce Aleksandrze, która została oddana pod opiekę szlachcie laudańskiej. Na jej męża wyznaczył Andrzeja Kmicica, jemu też zapisał w spadku wieś Lubicz. Nastaje rok 1655.

3. Kmicic przedstawia się Aleksandrze w Wodoktach i uderza do niej w konkury. Panna odwzajemnia uczucie.

4. Pobyt szlachty w Lubiczu. Oddaje się ona pijatykom i rozpuście, powodując dewastację starego dworku.

5. Towarzystwo Kmicica sprowokowało zatargów karczmie, w wyniku którego wybiła ich okoliczna szlachta. Kmicic z zemsty podpala domy Butrymów, mieszkańców Wołomontowicz, a ich samych morduje. Przerażona Oleńka ukrywa Kmicica przed ścigającymi go Butrymami. Po zażegnaniu niebezpieczeństwa zrywa zaręczyny i wypędza go.

6. Niezrażony Kmicic porywa Oleńkę, której tymczasem oświadczył się Wołodyjowskiego. Zdołał on zranić Kmicica w pojedynku, jednak widząc jego uczucie do dziewczyny, postanowił pomóc mu odzyskać dobrą reputację i zrehabilitować swe warcholstwo.

7. Nadeszła wiosna roku 1655. Dowodzeni przez Wittenberga Szwedzi najeżdżają Polskę, wykorzystując jej zaangażowanie w walkę z Rosją. W pierwszej kolejności szwedzkie wojska uderzają na Wielkopolskę. Szwedom towarzyszy Hieronim Radziejowski, podkanclerzy koronny skazany na wygnanie za warcholstwo i intrygi przeciwko Janowi Kazimierzowi. W 1652 roku zbiegł do Szwecji, gdzie pałając żądzą zemsty, namówił Szwedów do napaści na Polskę.

8. Pod Ujściem ma miejsce kapitulacja - Krzysztof Opaliński, wojewoda poznański, wraz z Radziejowskim i Wirtzem przekazuje we władanie szwedzkiemu królowi Wielkopolskę.

9. Jan Kazimierz, gdy nie udało mu się zwołać pospolitego ruszenia, sam wyrusza pod Kraków, którego obronę powierzył Stefanowi Czarnieckiemu.

10. W Kiejdanach odbywa się uczta, w której bierze udział Kmicic, który jest stronnikiem Radziwiłła. Zagłoba wraz z braćmi Janem i Stanisławem Skrzetuskimi dotarł na Litwę. Pragną pod wodzą Janusza Radziwiłła, wielkiego hetmana litewskiego, stanąć w obronie kraju.

11. Do kompanii przyłącza się w Upicie Michał Wołodyjowski. Oleńka wraz ze stryjem Tomaszem Billewiczem przebywa w Kiejdanach. Kmicic, który uważa Radziwiłła za obrońcę kraju, przysięga mu wierność.

12. Kmicic, oszukany przez hetmana, przyłączył się do zdrajcy. Hetman aresztował pozostałych oficerów i skazał na śmierć. Wtedy Kmicic prosił o łaskę dla nich i uzyskał zapewnienie hetmana, że zostaną jedynie internowani. Do Birżów eskortowani byli przez Rocha Kowalskiego. Na szczęście dzięki przebiegłości i sprytowi Zagłobie udaje się ich uratować. Okazało się, że wbrew obietnicom hetmana mieli zostać rozstrzelani przez komendanta miasta.

13. Kmicic chciał zabrać Billewiczów do Kiejdan. Oleńkę uratował Wołodyjowski, nakazując przy tym rozstrzelanie Kmicica, uznanego za zdrajcę. W ostatniej chwili Zagłoba uratował mu życie, który dzięki przejętym listom dowiedział się o wstawiennictwie Kmicica za skazanymi oficerami.

14. Bogusław Radziwiłł gości w Pilwiszkach AndrzejaKmicica. Podczas tego pobytu Kmicic zdaje sobie wreszcie sprawę z przewrotności Radziwiłłów. Usiłował porwać Bogusława, lecz raniony cudem uniknął śmierci.

15. Ciężko rannym Kmicicem opiekuje się Soroka. Ukrywa go w leśnej chacie smolarzy, należącej do Kiemliczów. Pan Andrzej przeżywa duchowy przełom, na jego znak przybiera nowe nazwisko - Babinicz.

16. Kmicic wypowiada listownie służbę Januszowi Radziwiłłowi. Wówczas bracia oczerniają go rozgłaszając, że miał zamiar porwania króla i przekazania go Szwedom. Kmicic poinformował w innym liście Wołodyjowskiego na temat zdrady Radziwiłłów.

17. Kmicic wyrusza do Jana Kazimierza na Śląsk. Udało mu się podsłuchać prowadzoną po niemiecku rozmowę dowódcy szwedzkich wojsk Wrzeszczowiczem i barona Lisoli dotyczącą planu zdobycia Częstochowy i zagarnięcia jasnogórskiego skarbca. Dzięki zdobytym informacjom Kmicic ostrzega o ataku przeora klasztoru na Jasnej Górze, księdza Kordeckiego.

18. W dzień 8 listopada szwedzkie wojska przybywają pod klasztorne mury. Szwedami dowodzi wspomniany Wrzeszeczowicz. Stara się on bezskutecznie namówić zakonników na otwarcie bram klasztoru. Mnisi podejmują decyzję o obronie Jasnej Góry. Postanawia im w tym pomóc Babinicz.

19. Dziesięć dni później, 18 listopada, pod klasztor przybywają Szwedzi pod wodzą Millera. Jednak mimo kilkakrotnego szturmu nie zdobywają klasztoru. Babinicz odznacza się wielką dzielnością i męstwem, a także przywódczymi zdolnościami. Zyskuje sobie tym uznanie księdza Kordeckiego.

20. Do obrońców przybywa poseł z ostrzeżeniem o ściągniętych z Krakowa działach burzących. Babinicz przekrada się nocą do obozu wroga i wysadza prochem kolumbrynę. Zostaje jednak złapany. W niewoli torturuje go zdrajca Kuklinowski. Bracia Kiemliczowie pomagają mu uciec.

21. Po ostatnim szturmie przypuszczonym 25 grudnia, wojska szwedzkie zarządzają odwrót. Wówczas przeor klasztoru, myśląc, że Babinicz zginął, ujawnił jego prawdziwe nazwisko.

22. Kmicic spotyka się z królem Janem Kazimierzem i donosi mu o zaistniałych wypadkach. Król, choć nie do końca ufa jego doniesieniom, powraca do kraju. Rozgrywa się bitwa, w której przed szwedzką niewolą ratują króla górale. Ciężko ranny Babinicz, postanawia wyznać swoje prawdziwe nazwisko.

23. Przebywający w Tykocinie Janusz Radziwiłł, zostaje oblężony przez Sapiehę, pod którego wodzą walczą Zagłoba i Wołodyjowski. 31 grudnia Radziwiłł umiera.

24. Chan tatarski przysyła z pomocą Rzeczypospolitej swój oddział, wedle rozkazu króla dowództwo nad Tatarami obejmuje Kmicic.

25. Anusia Borzobohata, dwórka księżnej Wiśniowieckiej, wpada w oko Zamojskiemu, planuje jej uprowadzenie.. Kmicic udaremnia te plany i zawozi dziewczynę do Białej. Stamtąd Anusię odesłano do Grodna. Jednak po drodze wpadła w ręce Bogusława Radziwiłła, który umieścił ją w Taurogach razem z Oleńką.

26. Soroka zostaje podstępnie schwytany przez Sakowicza. Zostaje skazany na śmierć na palu. Kmicic bezskutecznie zabiega o jego uwolnienie. Zbuntowane oddziały Radziwiłła postanawiają wobec tego zaatakować Bogusława.

27. Poczynania szwedzkiej armii najpierw u ujścia Sanu do Wisły, później w Jarosławiu, w bitwie pod Warką i w Warszawie, która została zdobyta. Dopiero po Prostkami Czarniecki odciął Szwedom możliwość dotarcia do obozu Karola Gustawa.

28. Zakochany Bogusław zabiega o względy przetrzymywanej w Taurogach Oleńki. Z kolei, kiedy Radziwiłł wyjechał walczyć z Sapiehą, swoje zakusy wobec Anusi Borzobochatej stara się zrealizować pan Sakowicz.

29. Kmicic prowadzi wojnę podjazdową z wojskami znienawidzonego magnata Radziwiłła. Kmicicowi udaje się pokonać Bogusława w pojedynku. Puszcza go jednak wolno, ze strachu o życie ukochanej Oleńki.

30. Tomasz Billewicz, stryj Oleńki, dowodzący na Żmudzi oddziałem zbrojnym, pomaga w ucieczce obu pannom. Odwozi Anusię i Oleńkę do Wołmontowicz.

31. Sakowicz, poszukujący oddziału Billewicza, przechwytuje list, z którego dowiaduje się o miejscu pobytu panien. Postanawia zaatakować Wołmontowicze. W decydującej chwili na pomoc Kmicic. Nie może jednak powrócić i zostać z ukochaną, gdyż ma rozkaz walczyć z Rakoczym na południu Polski.

32. Zamierzająca wstąpić do zakonu Oleńka, przypadkiem spotyka w Lubiczu ciężko rannego Kmicica. Brał on udział w węgierskiej wojnie z 1657 roku. Oleńka przebacza umierającemu, ale nie chce mieć z nim nic wspólnego.

33. Wołodyjowski przywozi królewski list rehabilitujący Kmicica. Zostaje on odczytany w Upicie, podczas mszy. Oleńka, dowiedziawszy się o tym, prosi ukochanego Kmicica o przebaczenie za jej niesłuszną surowość.

PROBLEMATYKA POWIEŚCI

Powieść ukazywała się w odcinkach w latach 1884 - 1886. Drukowały ją jednocześnie trzy czasopisma: krakowski "Czasie", warszawskie "Słowo" i wielkopolski "Dziennik Poznański". Dzięki temu nową powieść mogli czytać mieszkańcy wszystkich trzech zaborów. W październiku roku 1886 ukazało się książkowe, sześciotomowe, wydanie "Potopu".

Kompozycja powieści

Przedstawione w utworze wydarzenia toczą się w latach 1655 - 1656. Utwór jest dzięki temu scalony kompozycyjnie, a i ma informacyjno-poznawczy charakter. Dzięki takiemu skondensowaniu wydarzeń akcja ma odpowiednie tempo, a wydarzenia są bardziej urealnione. Bardzo ważnym motywem powieści jest podróż. Wszyscy bohaterowie, a zwłaszcza Kmicic, wciąż się przemieszczają. Dzięki temu społeczna panorama powieści jest znacznie poszerzona. Przedstawione wydarzenia historyczne toczą się w kilku miejscach, a bohaterowie biorą w nich czynny udział.

Fabułę spajają powiązane ze sobą i wzajemnie się przeplatające dwa wątki:

- polityczno-historyczny, w skład którego wchodzi opis przebiegu potopu szwedzkiego. Na jego tle ukazany jest moralny rozkład moralny polskiego społeczeństwa i jego stopniowe odradzanie się.

- wątek romansowy, miłosny, skomplikowany na zasadzie trójkąta: para zakochanych (Kmicic, polski oficer i Oleńka), której na przeszkodzie staje ten trzeci (Bogusław Radziwiłł) - porywa on Oleńkę i przetrzymuje ją. Przeszkodą dla szczęścia zakochanej pary są też porywcze charaktery i polityczne zawirowania.

Powieść rozpoczyna wątek romansowy. Początkowo sprawy idą pomyślnie, jednak stosunki między Oleńką a Kmiciem stopniowo pogarszają się. Porywczy Kmicic bliski jest moralnego upadku. Chwilowo ratuje się od tego służbą u Janusza Radziwiłła. Stanowi to pierwszy zwrotny punkt w jego historii.

Mniej więcej wtedy zarysowuje się historyczno-polityczny wątek. Od tego momentu oba wątki będą się rozwijać równolegle. Moralny upadek Andrzeja Kmicica symbolizuje upadek moralny społeczeństwa Rzeczpospolitej. Wraz z odnową bohatera, poprawia się kondycja całego narodu, aż na końcu powieści zbiegną się ze sobą rehabilitacja Kmicica z moralnym odrodzeniem polskiego narodu.

Szybka akcja powieści trzyma uwagę czytelnika w napięciu, czemu służą wprowadzone do fabuły nagłe zwroty akcji, niespodziewane katastrofy i ich zaskakujące rozwiązania. Taki schemat powieści nawiązuje do wzorców Waltera Scotta, do którego twórczości nawiązywał Sienkiewicz. Są to: ucieczki i porwania, pojedynki i rozmaite fortele oraz zawieszanie danego wątku w punkcie kulminacyjnym. Dynamiczna budowa utworu powiązana została z trzema rozwiązaniami kompozycyjnymi, takimi jak kontrast, stopniowanie, zaskakujące rozwiązania. Bardzo istotny walor powieści stanowi narracja. Dominuje rola wszechwiedzącego narratora, który opisuje świat przedstawiony z punktu widzenia człowieka XIX wieku, ale pojawia się również szereg odmiennych ujęć, dlatego obok dystansu epickiego, można wyróżnić relacje subiektywne i oceniające, elementy szlacheckiej gawędy czy pamiętnika, stylizowane sprawozdania kronikarskie i historyczne, oceniające spojrzenie badacza.

Tło historyczne powieści

Napisanie powieści poprzedziły bardzo dokładne studia Sienkiewicza nad historia potopu szwedzkiego. Pisarz zapoznał się z kronikami, opracowaniami historycznymi, listami i pamiętnikami, a także herbarzami. W powieść wpleciona została autentyczna mowa Zamoyskiego, skierowana do jasnogórskich zakonników, a także oryginalne listy braci Janusza i Bogusława Radziwiłłów. Obrazy awantur i bójek, sceny pojedynków i opisy bitew zaczerpnął autor z "Pamiętników" Jana Chryzostoma Paska. Sienkiewicz wzorował się też na jego języku i stylu, stosując w powieści staropolskie zwroty.

Pisarz wiernie trzymał się tu źródeł historycznych i dlatego "Potop" stanowi jedną z najlepszych powieści historycznych.

Andrzej Kmicic, główny bohater "Potopu", był postacią na poły historyczną. W swych "Pamiętnikach" Pasek wspomina o pułkowniku Samuelu Kmicicu, służącym w 1658 roku w litewskim wojsku pod rozkazami Sapiehy. Wpadł w niewole rosyjską, skąd został uwolniony przez Czarnieckiego. Reszta opisanych w powieści wydarzeń z jego życia, to literacka fikcja.

Społeczeństwo polskie XVII wieku przedstawione w powieści:

Magnateria

Do warstwy magnackiej należą w powieści bracia Bogusław i Janusz Radziwiłłowie, a także Hieronim Radziejowski i Krzysztof Opaliński. Ci przedstawiciele tej grupy w swych działaniach kierują się głównie dobrem własnych rodów, lekceważąc sprawy narodowe. Dla własnej korzyści, czy przez osobistą urazę, oddają kraj we wrogie ręce, jak Kiejdany czy Ujście, nie mówiąc o całej Wielkopolsce. Okazują się dumnymi egoistami i samowolnymi warchołami.

Do magnaterii należą także Zamoyski, Lubomirski, czy Sapieha. Reprezentują oni prawdziwie patriotyczne postawy i dobro ojczyzny przedkładają nad własne korzyści. Oczywiście postaci te nie są idealne i mają rozmaite przywary.

Szlachta

Warstwa ta nie stawia najeźdźcy żadnego oporu, pokornie się poddaje i szybko odnajduje się w nowym położeniu. Po ogłoszeniu przez Opalińskiego kapitulacji Wielkopolski, szlachta wiwatuje na cześć szwedzkiego króla. Szlachta bez sprzeciwu płaci Szwedom podatki i podporządkowuje się rozkazom wrogich komendantów. Zdradza ojczyznę, znęcona obietnicami stanowych przywilejów. Stryj Oleńki, Billewicz stwierdza, że "Pana i pod obcym panowaniem znaleźć można." Poza tym szlachta skłonna jest do warcholstwa, wszelkich awantur i bijatyk. Ciążą na niej rozboje, gwałty i morderstwa. Każdego z żołnierzy Kmicica skazywały sądy, ale sądownictwo było tak słabe, że pozostawali bezkarni. Uogólniając warstwę tę charakteryzuje niekarność i buta, lekkomyślność i egoizm, interesowność, polityczna bezmyślność i zaślepienie oraz krótkowzroczność, a także uległość wobec magnaterii oraz częsta obojętność na potrzeby ojczyzny. Oczywiście znajdą się pośród tej warstwy prawe jednostki, zdolne do wielkich poświęceń w imię ojczyzny, oddane krajowi, jak Skrzetuski, rozpaczający na wiadomość o poddaniu Wielkopolski.

Ludność wiejska i mieszczańska

Lud w powieści Sienkiewicza jest bezimienny, ale zawsze gotowy i chętny do walki. Cechuje go wierność wobec króla, zapał i patriotyzm. Lud bierze na swoje barki brzemię obrony kraju przed Szwedami. Na terenie całego kraju toczy się walka partyzancka i podjazdowa, w którą angażują się mieszkańcy całej Polski, np. Tatrzańscy górale ocalają życie króla, młody chłopak pańszczyźniany, Michałko, prowadzi polską chorągiew do miejsca pobytu Szwedów, bierze też udział w bitwie, w której dowodzi swej odwagi i męstwa. Przyczyną oporu ludności jest też zwiększony ucisk ekonomiczny stosowany przez najeźdźców i dodatkowe obciążenie pracą. Lud woli cierpieć kary i więzienie, czy nawet śmierć, byle nie przysporzyć Szwedom potęgi. Sienkiewicz tylko wzmiankuje kwestie ucisku ludu, przy okazji ślubów Jana Kazimierza, kiedy to król przyrzekł poprawić po wojnie sytuację pospólstwa.

Naród w powieści początkowo ukazany jest negatywnie. Sienkiewicz wskazuje na moralny upadek społeczeństwa, czego dowodem jest zdrada, zaprzedanie się klasy rządzącej wrogom i rezygnację z obrony kraju. Cudzoziemiec Wrzeszczowicz ocenia Polskę i Polaków następująco: "Jest li na świecie taki drugi kraj, gdzieby tyle nieładu i swawoli dopatrzeć można (...). Któryby w świecie naród nieprzyjacielowi do zawojowania własnej ziemi pomógł? Który by tak króla opuścił... Jeno szaleni, swawolni, źli i przedajni te ziemię zamieszkują."

Na szczęście następuje zwrotny punkt w postawie narodu, odradza się on i podźwiga. Taka zmiana zadziwia Szwedów, którzy najpierw nie napotykali żadnego oporu.

Życie obozowo-rycerskiego w powieści

"Potop" w dużej mierze jest powieścią wojenną. Sporo miejsca zajmują w utworze opisy dotyczące rycerskiego, obozowego życia. Ukazane są rycerskie cnoty, pospolite ruszenie, szyk bojowy chorągwi, rozmaite turnieje i pojedynki, plastyczne i szczegółowe opisy bitew i walk.

Natomiast mało jest powiedziane w powieści na temat stosunków społecznych oraz kulturalnego życia Polaków.

Pojawiają się nieliczne sceny obrazujące obyczajowe i domowe życie. Hulaszcze zabawy i uczty w szlacheckich dworkach (np. znakomicie przedstawiona uczta w dworze w Kiejdanach), czy też rozboje i bitki w karczmach.

Najważniejsi bohaterowie

Andrzej Kmicic jest typowym przedstawicielem siedemnastowiecznej szlachty. Pochodził ze zubożałego szlacheckiego rodu. Jego moralny upadek i późniejsza duchowa przemiana symbolizuje losy ojczyzny. Wraz z rehabilitacją Kmicica, triumfuje naród. Szlachcic ten to wesoły, odważny człowiek i porywczym usposobieniu i silnym temperamencie. Równocześnie zdolny do wielkich uczuć i szlachetnych porywów serca. Jednak jego awanturniczość i skłonność do bitek zyskuje mu złą opinię. Życie na pograniczu przyzwyczaiło go do bezkarności i ryzyka. Lubi hulanki i swawole w dobrym towarzystwie. Przez swoje zachowanie w Wołmontowiczach, Upicie i Lubiczu, traci serce Oleńki, dobre imię i zaufanie otoczenia. Popada w kolizję z prawem przez porwanie narzeczonej. Dzięki otrzymaniu listów hetmańskich ma szansę zmienić swoje życie. Najwyższy dowódca powierza mu sprawę formowania oddziałów zbrojnych, co pozwala mu uniknąć odpowiedzialności karnej i zrehabilitować się. Składa przysięgę wierności Radziwiłłowi i oddaje się pod jego rozkazy, gdyż wierzy w jego dobre zamiary. Ten błąd sprawia, że przyjaciele i ukochana dziewczyna uważają go za zdrajcę. Było to przykładem jego naiwności, jednak gdy przejrzał na oczy, zupełnie zmienił nastawienie. Podczas pobytu w Pilwiszkach uświadomił sobie swój błąd i chciał się zemścić na Radziwille. Rozumiejąc zdradę, jaką popełnił, postanawia pod zmienionym nazwiskiem zrehabilitować się. Przyjąwszy nazwisko Babinicz przestrzegł wojska konfederackie o zdradzieckich planach Radziwiłła. Udało mu się też ocalić starostę Łuszczewskiego. Pomaga księdzu Kordeckiemu w obronie jasnogórskiego klasztoru, następnie ratuje w Tatrach króla. W walce ze Szwedami dowodzi oddziałem Tatarów. Ratuje Wołmontowicze, a później walczy z Rakoczym. Przeszedł całkowitą przemianę w szlachetnego, wiernego ojczyźnie i królowi rycerza. Dobro ojczyzny przedkładał nad własne szczęście i życie.

Oleńka Billewiczówna pochodziła ze szlacheckiego rodu. Dumna, stateczna i poważna panna, potrafiąca odpowiednio się zachować nawet w złych chwilach. Oleńka uosabia kobietę idealną, będącą wzorem patriotki, tak samo wiernej ojczyźnie, jak cnocie. Oleńka Billewiczówna to „anioł” wzbogacony rysem patriotyzmu. Dziadek Herakliusz Billewicz zobowiązał ją, by wyszła za Andrzeja Kmicica. Kawaler początkowo przypadł jej do gustu, lecz gdy poznała jego awanturniczy charakter, odprawiła go „na wieki”. Później odkryła, że Kmicic był w dodatku poplecznikiem Radziwiłłów. Porwana przez księcia Bogusława dzielnie broniła swojej czystości. Dzięki jej uczciwemu i nieustępliwemu charakterowi wszystko skończyło się dobrze: Kmicic, aby na nią zasłużyć, poświęcił się dla ojczyzny i z hulaki zmienił się w patriotę. Panna, gdy dowiedziała się o wszystkim, wypowiedziała słynną kwestię: „Jędruś! Ran twoich niegodnam całować!”.

Stanisław Wyspiański „Wesele”

Bezpośrednim impulsem do napisania dramatu było autentyczne wesele poety, Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, młodszą siostrą żony Włodzimierza Tetmajera. Wesele urządzono w domu Tetmajerów 20 listopada 1900 r.

Ślub inteligenta z wiejską dziewczyną był jednym z serii związków zawieranych zgodnie z młodopolska „chłopomanią” według której małżeństwo takie traktowano jako szansę odrodzenia społeczeństwa końca XIX w.

Szczególne spotkanie pochodzących z różnych środowisk gości weselnych miało miejsce w listopadzie (miesiącu rocznicy powstania), a Kraków (miasto artystów cieszący się swobodą tworzenia) biesiadowało z galicyjską biedotą, w której żyły tradycje chłopskiego udziału w zrywach zbrojnych (powstanie kościuszkowskie)

Kompozycja i przebieg wydarzeń

Nastrojowo-symboliczny, pełen aluzji dramat składa się z trzech aktów podzielonych na 105 scen. Akcja rozgrywa się w Bronowicach, w wiejskiej izbie, w listopadową noc. Autor bardzo dokładnie prezentuje w didaskaliach scenerię zdarzeń.

Akt I można określić jako komedię realistyczną, dwa następne mają charakter symboliczny, wizyjny. Obok 28 postaci autor umieścił 7 „osób dramatu”, rozszerzających akcję o plan symboliczny. Są to: Chochoł, Widmo, Stańczyk, Hetman, Rycerz Czarny, Upiór, Wernyhora. Choć postaci literackich nie można całkowicie identyfikować z ich pierwowzorami, należy pamiętać, że Wyspiański świadomie wykorzystał cechy i rysy autentycznych osób przy konstruowaniu bohaterów „Wesela”. I tak:

Gospodarz to Włodzimierz Tetmajer (malarz i pisarz), -- Gospodyni, siostra Panny Młodej - Anna Mikołajczykówna, żona Tetmajera, -- Poetą jest Kazimierz Przerwa-Tetmajer (jeden z najbardziej popularnych poetów Młodej Polski), -- Dziennikarzem - Rudolf Starzewski (redaktor naczelny „Czasu”), -- Radczynią - Antonina Domańska (spokrewniona z Rydlami autorka powieści dla młodzieży, m.in. „Paziów króla Zygmunta), -- Zosia, Maryna i Haneczka to kuzynki Rydla. Podobnie swoje pierwowzory mają przedstawiciele wsi: Klimina, Kasper, Jaśko, Wojtek i Marysia.

Akt I - Goście weselni, jakby dla odpoczynku od gwaru weselnego, zatrzymują się i wymieniają uwagi na różne tematy. Wszystkie rozmowy toczą się na tle muzyki, cechuje je sztuczna układność i wyraźnie widoczna różnica zainteresowań. Krótkie spotkania służą konfrontacji postaw, poglądów i charakterów i pozwalają określić występujące osoby.

Czepiec w rozmowie z Dziennikarzem zdaniem „Cóż tam, panie, w polityce?” przywołuje krąg pierwszoplanowych zagadnień. Dziennikarz nie daje się wciągnąć w dyskusję („Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna byle polska wieś spokojna”), nie uważa chłopa za odpowiedniego partnera do takich rozmów. Czepiec, zorientowawszy się w sytuacji, przypomina o znaczeniu chłopów podczas powstania kościuszkowskiego, a także o tym, że panowie nie umieją wykorzystać patriotycznych tradycji chłopskich.

Zosia i Haneczka, młodziutkie, pełne radości życia dziewczyny, prezentują młode pokolenie, które garnie się do ludu.

Jasiek i Kasper to prości i szczerzy parobcy prezentujący dowcip, wigor i zdrowy rozsądek charakterystyczny dla ludu.

Wyniosła i dumna Radczyni traktuje środowisko wiejskie z pobłażaniem. Jej pytanie skierowane do Kliminy: „Cóż ta, gosposiu, na roli? Czyście sobie już posiali?” i krótką odpowiedź chłopki: „Tym ta casem się nie siwo” - przytacza się jako dowód zupełniej nieznajomości realiów życia wiejskiego prezentowanej przez inteligencję.

W kolejnych scenach poznajemy szczęśliwego, radosnego i rozkochanego w pięknej żonie Pana Młodego oraz hożą, pełną rozsądku oraz naiwnej prostoty Pannę Młodą.

Młoda i inteligentna Maryna, w odpowiedzi na zaloty pustego, znużonego powodzeniem u kobiet Poety, cynika pełnego niewiary w życie i sztukę, krótko stwierdza: „Przez pół drwiąco, prze pół serio bawi się pan galanterią”.

W połowie aktu na wesele przychodzi Żyd. Jego rozmowa z Panem Młodym to pierwsza poważniejsza dysputa, sygnalizująca istotne i bolesne różnice między poszczególnymi grupami społecznymi. Określenie stosunku inteligencji do mniejszości narodowych mianem przyjaciół „co się nie lubią” oraz ocena chłopskiego stroju Pana Młodego - „Pan się narodowo bawi”, wnosi do dramatu poważną nutę.

Zmianę nastroju pogłębi pojawienie się Racheli, rozpoetyzowanej córki Żyda. Jej rozmowa z Panem Młodym, sugestie, że scenerię własnego wesela wykorzysta jako motyw poetycki oraz wyznanie młodzieńca: „od miesiąca chodzę boso, od razu się czuję zdrowo, chadzam boso, z gołą głową; pod spód więcej nic nie wdziewam, od razu się lepiej miewam - dają obraz rzeczywistego stosunku inteligencji do chłopów. Ich zainteresowanie wsią ma czysto zewnętrzny charakter, pozbawione jest autentycznego zaangażowania.

Pomimo upływających godzin tempo prowadzonych rozmów nie słabnie, ale stają się coraz poważniejsze. Obecni na weselu artyści rozmawiają o sztuce, o swoich marzeniach twórczych. Poeta zwierza się Gospodarzowi z projektu dramatu „groźnego, szumnego, posuwistego”.

Rozmowę przerywa pojawienie się Czepca i Ojca. Kiedy z kolei w rozmowie z nimi Poeta określa się jako „żurawiec”, przelotem tylko bywający w kraju - chłopi współczują mu takiego stosunku do życia, instynktownie wyczuwając, że jest w charakterze Poety jakaś skaza utrudniająca mu osiągnięcie szczęścia. Czepiec radzi z prostotą: „Weź pan sobie żonę z prosta, duza scęścia, mała kosta”.

Niespodziewanie następuje kolejna zmiana nastroju. Wybucha kłótnia o dług, który Czepiec winien zwrócić Żydowi. Przy okazji o swoje upomina się Ksiądz. Gospodarz, świadek sporu, przypomina „rok czterdziesty szósty”, krwawą rzeź dokonaną przez chłopów na szlachcie. Słowa Pana Młodego, który zna wydarzenia tamtych czasów, ale nie chce o nich pamiętać, świadczą, że zdaje sobie sprawę z konfliktów istniejących pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi. „Jak to się zmieniają ludzie” - konkluduje Pan Młody - „jak się wszystko dziwnie plecie; myśmy wszystko zapomnieli: o tych mękach, nędzach, brudzie; stroimy się w pawie pióra”.

Powagę sytuacji rozładowuje pojawienie się Jaśka i Kaspra, którzy z buta i pewnością siebie komentują swobodne zachowanie miejskich panienek.

Na zakończenie aktu Poeta, zgodnie z sugestiami Racheli, prosi nowożeńców o zaproszenie na wesele stojącego w sadzie chochoła. Młodzi przystają na sugestię, traktując to jako doskonałą zabawę, a nawet dodają: „Sprowadź jeszcze, kogo chcesz, ciesz się z nami, ciesz godami”.

Pojawiające się w II akcie „Osoby Dramatu” mają związek z poruszanymi wcześniej motywami i wątkami. Rozmowy z nimi ukazują w innym świetle bohaterów dramatu, ukazują ich ukryte marzenia, lęki, kompleksy i przypominają bolesne wydarzenia z przeszłości.

O północy przybycie nowych „gości” oznajmia Chochoł.

Widmo ukazuje się Marysi. Zazwyczaj odczytywane jest jako zjawa młodo zmarłego malarza Ludwika de Laveaux, z którym zaręczona była trzecia z sióstr Mikołajczykówien, pierwowzór Marysi.

Kolejne zjawy wydobywać będą „co się komu w duszy komu gra, co kto w swoich widzi snach”.

Dziennikarzowi - Stańczyk, błazen ostatnich Jagiellonów, uznany za symbol stronnictwa konserwatywnego skupionego wokół dziennika „Czas”, redagowanego przez Starzewskiego. Spotkanie głęboko porusza Dziennikarza, wlewa mu „jad goryczy w krew”, przypomina o trwającej niewoli narodowej, o niemocy trawiącej zarówno społeczeństwo jak i jego samego.

Do Poety, postaci niewątpliwie tragicznej, przychodzi Rycerz, Zawisza Czarny, bohater napisanej przez Kazimierza Przerwę-Tetmajera fantazji dramatycznej; wzór minionej chwały i mocy narodowej.

Hetman - Branicki, warchoł, symbol zdrady narodowej i szlacheckiej nawiedza Pana Młodego.

Upiór - Szela, chłopski przywódca krwawych rzezi galicyjskich z 1846 r. pojawia się Dziadowi (przedstawicielowi biedoty wiejskiej).

Szczególną rolę odgrywa jednak Wernyhora. Ukazuje się nie jednej tylko osobie i wywiera zasadniczy wpływ na dalsze wydarzenia. Wernyhora, na pół legendarny Kozak, wróżbita z XVIII w. przybywa z rozkazem porywającym lud do powstania. Gospodarz otrzymuje odpowiednie polecenie i złoty róg, którego głos ma być znakiem do ataku. Gospodarz powierza go jednak Jaśkowi, który ma również zwołać chłopów . Wymownym, materialnym znakiem bytności Wernyhory jest złota podkowa.

Akt III rozgrywa się przed świtem, zmęczeni goście snują się po izbie. Pośród nich uwagę zwraca odrażająca postać, Nosa, dekadenta, człowieka pełnego niewiary i zniechęcenia, który tłumi swe żale i bóle alkoholem.

Pośród toczących się leniwie rozmów uwagę zwraca dialog toczący się pomiędzy Panną Młodą a Poetą. Jagusia opowiada sen w którym diabły wiozły ją do Polski. Naiwna dziewczyna dopytuje „a kaz tyz ta Polska, a kaz ta?”, na co Poeta wskazuje jej serce i wyjaśnia: „A to Polska właśnie”.

Wśród gości pojawia się Kuba i uświadamia Czepcowi powagę wizyty Wernyhory. Ten na próżno próbuje dobudzić Gospodarza i decyduje sprowadzić uzbrojonych chłopów. Kiedy zaś spotyka się z niedowierzaniem inteligencji grozi: „Panowie, jakeści som, jeźli nie pójdziecie z nami, to my na was - i z kosami!”. Gotowy do czynu Czepiec próbuje zmobilizować Pana Młodego i Poetę. Pana Młodego zachwyca jedynie piękno świtu i nie zważa na powagę sytuacji. Otrzeźwiały Gospodarz przypomina sobie wydarzenia nocy, a nastrój podniecenia udziela się pozostałym gościom bronowieckim. Wszyscy oczekują obiecanego znaku, nadsłuchują tętentu koni i nieruchomieją.

Niespodziewanie w drzwiach staje Jasiek. Okazuje się, że zgubił złoty róg, kiedy pochylił się po czapkę z pawich piór. Znieruchomieli goście nie dają się rozbudzić, przerażonemu Jaśkowi. Chochoł rozpoczyna śpiew: „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór: czapki wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się ino sznur, ostał ci się ino sznur” w takt którego bohaterowie rozpoczynają somnabuliczny, powolny taniec.

Trudno o jednoznaczną interpretację sceny kończącej dramat. Słomiany chochoł raz nazywany jest „głupim śmieciem”, kiedy indziej Rachel mówi: „nie przeziębi najgorszy mróz, jeźli kto ma zapach róż; owiną go w słomę zbóż”, co wskazywałoby optymistyczną interpretacje, zgodnie z którą autor wyrażałby nadzieję, że społeczeństwo polskie „ocknie się ze snu spowodowanego wieloletnią niewolę.

Obraz społeczeństwa polskiego w „Weselu” Dramat jest utworem opartym na autentycznych wydarzeniach i prezentuje bohaterów nie tylko posiadających swoje pierwowzory w rzeczywistości, ale i osadzonych w konkretnych realiach epoki. Wyspiański zaprezentował jednak niepełny obraz społeczeństwa polskiego. Ograniczył się do ukazania chłopów i inteligencji widzianych w kontekście walki narodowowyzwoleńczej oraz modnej w Młodej Polsce ludomanii. Inteligenci i artyści przedstawieni zostali jako grupa skłonna do wpadania w usypiające samozadowolenie, bierna, bezradna wobec rzeczywistości i narodowej niewoli, nie umiejąca podjąć wyznaczonego jej przez historię zadania - przewodzenia narodowi (obalenie mitu o przywódczej roli inteligencji). Chłopi wykazują patriotyzm i szczery zapał do walki, brak im jednak przywództwa (obalenie mitu racławickiego kosyniera - wybawcy). „Wesele” jako dramat neoromantyczny Wyspiański w pełni wykorzystuje nowe tendencje charakterystyczne dla sztuki przełomu wieków: symbolizm i impresjonizm, zarazem jednak w sposób świadomy nawiązuje do romantycznej ideologii i poetyki (tj. charakterystycznego dla tej epoki sposobu konstruowania dzieła literackiego)

Odwołania do konkretnych dzieł literackich, np. „Dziadów” cz. II i III A. Mickiewicza, „Snu srebrnego Salomei” J. Słowackiego. Kontynuacja treści patriotycznych (utwór wzywa do czynu zbrojnego, nowością jest sugestia, że żadna z grup społecznych nie nadaje się do pełnienia roli przywódczych) Zasygnalizowanie w dramacie problemu odnalezienia się w rzeczywistości artysty i przyjęcie przez niego odpowiedzialności za duchowe przewodnictwo narodowi. Obecność fantastyki, scen wizyjnych; przeplatanie się scen realistycznych z fantastycznymi.

Zwrot ku ludowości, fantastyka i duchowość ludowa.

Adam Mickiewicz "Romantyczność"

Methinks, I see... where?

- In my mind's eyes.

Shakespeare

Zdaje mi się, że widzę... gdzie?

Przed oczyma duszy mojej.

Słuchaj, dzieweczko!

- Ona nie słucha-

To dzień biały! to miasteczko!

Przy tobie nie ma żywego ducha.

Co tam wkoło siebie chwytasz?

Kogo wołasz, z kim się witasz?

- Ona nie słucha..-

To jak martwa opoka

Nie zwróci w stronę oka,

To strzela wkoło oczyma,

To się łzami zaleje;

Coś niby chwyta, coś niby trzyma;

Rozpłacze się i zaśmieje.

"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!

Ach! i po śmierci kocha?

Tutaj, tutaj, pomaleńku,

Czasem usłyszy macocha!

Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!

Już po twoim pogrzebie!

Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!

Czego się boję mego Jasieńka?

Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!

Twoja biała sukienka!

I sam ty biały jak chusta,

Zimny, jakie zimne dłonie!

Tutaj połóż, tu na łonie,

Przyciśnij mnie, do ust usta!

Ach, jak tam zimno musi być w grobie!

Umarłeś! tak, dwa lata!

Weź mię, ja umrę przy tobie,

Nie lubię świata.

Źle mnie w złych ludzi tłumie,

Płaczę, a oni szydzą;

Mówię, nikt nie rozumie;

Widzę, oni nie widzą!

Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?

Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.

Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku?

Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!

Mój Boże! kur się odzywa,

Zorza błyska w okienku.

Gdzie znikłeś? Ach! stój, Jasieńku!

Ja nieszczęśliwa".

Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,

Bieży za nim, krzyczy, pada;

Na ten upadek, na głos boleści,

Skupia się ludzi gromada.

"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -

Tu jego dusza być musi.

Jasio być musi przy swej Karusi.

On ją kochał za żywota!"

I ja to słyszę, i ja tak wierzę,

Płaczę i mówię pacierze.

"Słuchaj dzieweczko - krzyknie śród zgełku

Starzec i na lud zawoła -

"Ufajcie memu oku i szkiełku,

Nic tu nie widzę dokoła.

Duchy karczemnej tworem gawiedzi,

W głupstwa wywarzone kuźni.

Dziewczyna duby smalone bredzi,

A gmin rozumowi bluźni".

"Dziewczyna czuje - odpowiadam skromnie-

A gawiedź wierzy głęboko;

Czucie i wiara silniej mówi do mnie

Niż mędrca szkiełko i oko.

Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,

Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.

Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!

Miej serce i patrzaj w serce!"

Opracowanie utworu:

Romantyczność jest utworem składającym się z dwóch części. W pierwszej pokazane zostały losy Karusi, dziewczyny, która straciła swego ukochanego i która twierdzi, że - mimo upływu dwóch lat od jego śmierci - widzi swego Jasieńka i w środku dnia na ulicy z nim rozmawia. Ta obyczajowa scenka stanowi pretekst do pokazania odmiennych postaw bohaterów wobec tego, co się dzieje i poszukiwania odpowiedzi na pytania o drogi dochodzenia do prawdy. Część druga ma zatem charakter refleksyjno-polemiczny i odzwierciedla konflikt dotyczący interpretacji rzeczywistości, jaki zaistniał pomiędzy romantykami a klasykami.

Dzień, miasteczko i zbiegowisko ludzi. Zainteresowanie budzi dziewczyna, która twierdzi, że rozmawia z duchem - zmarłym przed kilku laty Jasieńkiem. Dla Karusi jest środek nocy, wydaje się jej, że jest sama z Jasieńkiem w domu, że może usłyszeć go macocha. Mówi do niego o tym, jak się boi i jak trudno jej żyć teraz samej. Słyszy nawet pianie kura i widzi w okienku błysk zorzy. Zebrani ludzie widzą dziewczynę, która straciła zupełnie kontakt z otaczającym ją światem, która mówi do kogoś, kogo nie widać i nie reaguje zupełnie na zadawane jej pytania (dwukrotne aż powtórzenie słów „Ona nie słucha” podkreśla jej zamknięcie na świat realny). Tak opisuje się jej zachowanie:

To jak martwa opoka

Nie zwróci się w stronę oka,

To strzela wkoło oczyma,

To się łzami zaleje;

Coś niby chwyta, coś niby trzyma;

Rozpłacze się i zaśmieje.

Tragedia bohaterki jest przejmująca. Prosta dziewczyna z ludu okazuje się osobą nieprzeciętnie wrażliwą, a przez to niezwykle samotną. Silne przeżycia sprawiły, że nie jest w stanie funkcjonować w normalnym świecie, świat ten jest dla niej groźny, wrogi, nikt z jej otoczenia nie potrafi jej zrozumieć:

Źle mnie w złych ludzi tłumie,

Płaczę, a oni szydzą;

Mówię, nikt nie rozumie;

Widzę, oni nie widzą!

Wypowiedzi Karusi oddają stan, w jakim dziewczyna się znajduje: gwałtowność słów, emocjonalność wypowiedzi, zdania pytające i wykrzyknikowe, rozbita składnia wyrażają jej przeżycia i podkreślają chaotyczność jej myśli.

Zgromadzony lud, który obserwuje zachowanie dziewczyny, wprawdzie kochanka Karusi nie widzi, ale głęboko wierzy, iż może ona zobaczyć ducha osoby zamarłej:

„Mówicie pacierze! - krzyczy prostota

Tu jego duch być musi.

Jasio być musi przy swej Karusi,

On ją kochał za żywota!”

Z opinią tłumu zgadza się narrator Romantyczności:

I ja to słyszę, i ja tak wierzę,

Płaczę i mówię pacierze.

Od razu jednak jego pogląd skontrastowany jest z wypowiedzą starca, który krzyczy do ludu:

Ufajcie memu oku i szkiełku,

Nic tu nie widzę dokoła.

Starzec, którego postać utożsamiano z Janem Śniadeckim, astronomem i matematykiem, autorem potępiającej romantyzm rozprawy O pismach klasycznych i romantycznych, jest racjonalistą, uważa, że tylko rozum orzeka o prawdzie i wobec tego rzeczywistość powinniśmy poznawać w sposób naukowy. On jako jedyny ze zgromadzonych nie wierzy w to, co mówi Karusia i traktuje ją oraz tych, którzy uważają, że mówi prawdę, w sposób pogardliwy:

Duchy karczemnej tworem gawiedzi,

W głupstwa wywarzone kuźni.

Dziewczyna duby smalone bredzi,

A gmin rozumowi bluźni.

Poglądom starca zaprzecza narrator-poeta - nie prosty człowiek z ludu, ale również osoba wykształcona, intelektualista. Wyraża on przekonanie, że do prawdy dochodzi się drogą intuicji, a narzędziem poznania jest ludzka dusza:

„Dziewczyna czuje - odpowiadam skromnie -

A gawiedź wierzy głęboko;

Czucie i wiara silniej mówi do mnie

Niż mędrca szkiełko i oko.

Nie znaczy to bynajmniej, że Mickiewicz zaprzecza wartości nauki i jej osiągnięciom. Poeta rozróżnia bowiem „prawdy martwe” i „żywe”. Słowa skierowane do starca:

Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,

Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.

Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!

świadczą jedynie o tym, że „szkiełko i oko” nie może być ostateczną miarą poznawania świata. Narzędzia nauki służą do poznawania „prawd martwych”, natomiast „czucie i wiara” otwierają nowe perspektywy, poszerzają horyzont poznawczy człowieka. To do postawy poety odnoszą się słowa będące cytatem z Hamleta Szekspira umieszczone jako motto utworu:

Zdaje mi się, że widzę… gdzie?

Przed oczyma duszy mojej

On bowiem wierzy, iż można widzieć „przed oczyma duszy”, co więcej - według poety - postrzeganie świata w sposób wyłącznie rozumowy nie pozwoli nam zrozumieć spraw najważniejszych. Wyznaje pogląd, że istnieje inna rzeczywistość, wobec której doświadczenie i rozum stają się po prostu bezradne. Stąd też jego wezwanie:

Miej serce i patrzaj w serce!

To aforystyczne sformułowanie dobitnie kończące utwór jest programową wypowiedzią Mickiewicza, wyrazem pewnego widzenia rzeczywistości, nowego, romantycznego odczuwania świata. Tytuł utworu - Romantyczność podkreśla, że poeta próbuje objaśnić czytelnikowi znaczenie tego słowa. Umiejscowienie zaś utworu w całym zbiorze zaraz po Pierwiosnku, czyli wierszowanej dedykacji Ballad i romansów ma również niebagatelne znaczenie. Na sam początek wysuwa bowiem poeta wyznanie nowej wiary, która przenikać będzie cały tomik. Nic dziwnego zatem, że utwór wydrukowany w tomiku, od którego liczy się polski Romantyzm, jest traktowany jako utwór programowy, manifest, polemika z zakresu teorii poznania, głos w sporze o sposób poszukiwania prawdy o świecie.

Mickiewicz nie ogranicza się tylko do wypowiedzenia nowatorskich poglądów, swoją wypowiedź ujmuje w charakterystyczny dla Romantyzmu gatunek - balladę. Zwraca uwagę dramatyzm tej scenki, nie ma tu żadnego wprowadzenia, od razu znajdujemy się w środku wydarzeń. Pełne ekspresji wypowiedzi dziewczyny (dialogizacja to ważny czynnik służący dramatyzacji ballady), jej niejasne dla otoczenia zachowanie, wprowadzenie elementów fantastycznych wiążą się ściśle z charakterem ballady jako gatunku. Jest jednak także balladowa epickość - narrator obserwuje wydarzenia i relacjonuje czytelnikowi, pozwalając sobie również na sformułowania bardziej liryczne. Ważną cechą utworu jest także ludowość: na miejsce akcji wybiera poeta maleńkie miasteczko i bohaterką utworu czyni prostą dziewczynę z ludu, wprowadza także element ludowej wiary w świat nadprzyrodzony. Prosty język, ludowa składnia i wyrażenia gwarowe („Dziewczyna duby smalone bredzi”) łączą się w sposób oczywisty ze światem bohaterów utworu. We właściwy Romantyzmowi sposób konstruuje również poeta bohatera, którym jest nieszczęśliwie kochająca dziewczyna, nierozumiana przez otoczenie, samotna, funkcjonująca na skraju choroby psychicznej. Wszystkie te elementy współtworzą nowatorstwo utworu Mickiewicza.

Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”

Streszczenie:

Księga I

Akcja rozgrywa się w Soplicowie, pomniejszej miejscowości nadniemeńskiej. Po latach nauki do dworu wraca Tadeusz, bratanek gospodarza - Sędziego. Oglądając dom spotyka nieznane sobie dziewczę. Po krótkich powitaniach odbywa się uczta, na której Tadeusz mylnie rozpoznaje w Telimenie, swojej ciotce, ową młodą panienkę i zaczyna z nią romansować.

Księga II

Następnego dnia odbywa się polowanie na zająca, mające na celu rozsądzenie sporu o to, czyj chart jest lepszy w szczuciu - Asesora czy Rejenta. Tymczasem do zamku, o który toczy się spór między Soplicami a dawnymi właścicielami Horeszkami, przybywa „ostatni z Horeszków”, czyli Hrabia. Jest on gotów sprzedać zamek Soplicom, ale po rozmowie z Gerwazym - sługą Horeszków, zmienia zdanie. Klucznik opowiada mu bowiem o smutnych dziejach rodu, którego ostatni przedstawiciel - Stolnik, został zamordowany przez brata Sędziego - Jacka Soplicę.

Hrabia szybko jednak zapomina o danym słowie i postanawia dołączyć do polujących. W drodze do lasu spotyka w sadzie nieznane dziewczę - Zosię, ale nawiązanie rozmowy uniemożliwia mu Ks. Robak.

Polowanie nie zakończyło się sukcesem - żaden z psów nie przyniósł zająca. Wszyscy zgromadzeni udają się na śniadanie. Nieustanne kłótnia, zwłaszcza Asesora z Rejentem, denerwują Telimenę, dlatego też proponuje ona grzybobranie.

Księga III

Hrabia podążający do dworku po raz kolejny spotyka Zosię, tym razem w ogrodzie. Ze spotkania wynosi mylne i negatywne wrażenie, że jego „piękna nieznajoma” zajmuje się hodowlą kur w gospodarstwie. Dołącza więc czym prędzej do zbierających grzyby w pobliskim gaiku.

Tymczasem znudzona Telimena udaje się do swojego ulubionego zakątka lasu, który zwie Świątynią Dumania. Podąża tam za nią Sędzia, który chce porozmawiać o planach ożenienia Tadeusza z Zosią, której opiekunką jest Telimena. Z oczywistych powodów plan ten rozgniewał ją. Ostatecznie decyduje się nie przeszkadzać, ale zabrania Sędziemu namawiać. Całą scenę obserwuje i szkicuje Hrabia, który po odejściu Sędziego przynosi rysunki i rozmawia z Telimeną. Dołącza do nich Tadeusz, który otrzymuje potajemnie od Telimeny kartkę i klucz, jak się okaże do jej sypialni.

Podczas upływającego w miłej atmosferze obiadu przybywa gajowy z wieścią o grasującym w pobliżu niedźwiedziu. Jednomyślnie zaplanowane zostaje na dzień jutrzejszy polowanie.

Księga IV

Wszyscy od rana zbierają się na polowanie. Tylko Tadeusz zaspał. Obudzony przez nieznajomą udaje się pod karczmę Jankiela, gdyż tam mieli zebrać się myśliwi. Tymczasem w karczmie trwa agitacja polityczna Ks. Robaka - mówi on przede wszystkim o konieczności zorganizowania powstania i przyłączenia się do wojsk Napoleona. Widząc przejeżdżającego szybko Tadeusza podąża za nim.

Tymczasem młodzieniec dogania polujących, ale po nieudanych ich strzałach zostaje razem z Hrabią zaatakowany przez zwierzę. Ze stoickim spokojem obaj oddają strzały, ale obydwa okazują się być niecelne. Z pomocą przybywa im Ks. Robak, który ze strzelby Gerwazego powala niedźwiedzia i szybko znika. Na zakończenie łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu.

W drodze powrotnej Asesor i Rejent zaczynają spierać się o to, który z nich zabił zwierzę, ale spór szybko rozwiązuje Gerwazy. Kłótliwość dwu urzędników prowokuje Wojskiego do opowiedzenia historii o Domejce i Dowejce. Rozbawieni myśliwi wracają do dworu, podśmiewając się po równo z Asesora, jak i z Rejenta.

Księga V

Tymczasem w domu Telimena zajmuje się przygotowaniem uczty i podejmuje decyzję o przedstawieniu Zosi przybyłym gościom. Pierwsi zjawiają się Tadeusz i Wojski. Młodzieniec zobaczywszy Zosię poznaje, jak bardzo się omylił. Cały wieczór pozostaje markotny i kłóci się z Telimeną. Zostają jednak pogodzeniu przez mrówki, które obeszły zrozpaczoną Telimenę w Świątyni Dumania i trzeba było jej przyjść z pomocą.

Wieczerza przebiega jednak w niezbyt przyjemnej atmosferze. Tadeusz porównując Zosię z Telimeną, dostrzega wyraźne braki w urodzie tej ostatniej. Przy podziale łupów w Hrabim, który otrzymał skórę zwierzęcia i uważa to za akt litości ze strony Sopliców, odżywają dawne urazy. Chwilę potem pojawia się Klucznik Gerwazy, aby nakręcić stojące w jadalni zegary. Jego hałaśliwe zabiegi denerwują Podkomorzego - wywiązują się spory między Hrabią i Gerwazym a resztą zgromadzonych, które omal nie przeradzają się w bójkę. Gerwazy i dziedzic Horeszków oddalają się, aby ułożyć plan zbrojnego odzyskania zamku.

Księga VI.

Następnego dnia rano Sędzia wystosowuje skargę na Gerwazego i Hrabiego, z którą wysyła do zamku Protazego. Chwilę później we dworze pojawia się Ks. Robak i nakazuje szybkie zakończenie sporu, gdyż ważniejsza jest teraz sprawa narodowa. Sędzia zgadza się zaprzestać sporów, ale pod warunkiem, że to Hrabia go pierwszy przeprosi. Dość zadowolony Bernardyn udaje się do zamku, gdzie spotyka Protazego. Obaj dowiadują się, że Hrabia wyjechał do Dobrzyna.

Narrator daje w tym momencie opis zaścianka Dobrzyńskich, wśród których najwięcej ceniony jest „Maciek nad Maćkami”. Do niego udaje się poselstwo Horeszków. Tymczasem reszta szlachty zaściankowej gromadzi się pod domem Maćka.

Księga VII

W domu Maćka trwa narada - głos w sprawie przyłączenia się do Napoleona zabierają kolejno Bartek Prusak, Maciek Chrzciciel, Buchman i Jankiel. Zebrani nie mogą dojść do porozumienia. Gdy spór się zaostrza przybywa Gerwazy, który przepędza Jankiela próbującego ostudzić przedwczesne zapędy szlachty. Proponuje działanie doraźne - atak na Soplicę. Zyskuje niemal powszechną aprobatę. Sprzeciw podnosi jedynie Bartek Prusak i Maciek. Ten ostatni nazywa zebranych głupcami i wypędza ze swojego domu. Nieco zbici z tropu szlachcice być może zastanowiliby się nad sensownością swojego czynu, ale obrady przerywa pojawienie się Hrabiego w zaścianku.

Księga VIII

Tymczasem w Soplicowie zgromadzeni goście podziwiają pojawienie się komety. Podkomorzy wróży z tego powodu nieszczęścia powołując się na przypadki z historii. Sędzia żegna gości, gdyż przybył do niego ktoś z prośbą o wizytę. Tadeusz nie zamierza jednak pójść spać, gdyż chce wcześniej porozmawiać z Sędzią. Przez dziurkę od klucza widzi, jak stryj płacze i ściska się z Bernardynem. Ten postanowił bowiem ujawnić swoją tożsamość bratu, gdyż udaje się na trudną misję - musi uspokoić wzburzoną przez Gerwazego szlachtę. Po wyjściu Bernardyna do pokoju wchodzi Tadeusz i informuje stryja o panach wyjazdu. Dochodzi między nimi do sprzeczki, gdyż upór synowa zaczyna drażnić Sędziego.

Po wyjściu komnaty stryja spotyka Tadeusz Telimenę i zrywa z nią związek. Dochodzi między nimi do ostrej wymiany zdań. Załamany swoją sytuacją postanawia popełnić samobójstwo. Przeszkodzi mu w tym Hrabia rozpoczynając zajazd od schwytania Tadeusza.

Następnie dziedzic Horeszków przybywa do dworu i bierze w niewolę mieszkańców, choć ze względu na damy obiecuje nie dopuścić do rozlewu krwi. Rzeczywiście, jedyna rzeź jaka ma miejsce to „mord” na zwierzęta gospodarskich potrzebnych do wyprawienia uczty. Posiłek jest suto zakrapiany alkoholem, co sprawia, że niedługo potem agresorzy zapadają w głęboki sen.

Księga IX

Następnego dnia budzą się związani i zakneblowani, gdyż z pomocą Soplicy przybyła okoliczna szlachta i wojsko rosyjskie pod dowództwem Majora Płuta i kapitana Rykowa. Sędzia stara się załatwić sprawę polubownie jednak Płuta nie chce się zgodzić - w końcu żąda 1000 rubli za głowę.

Spór przerywa pojawienie się Ks. Robaka, który w wyjątkowo dobrym humorze proponuje wydanie uczty z okazji powstrzymania samowoli szlacheckiej. Płut zgadza się ochoczo i podchmielony zaczyna nagabywać Telimenę, za co zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. Rozpoczyna się regularna bitwa z Moskalami, gdyż towarzyszący Bernardynowi Maciek Dobrzyński i Mickiewicz uwolnili zakutą w dyby szlachtę, a żołnierzy rosyjskich spili. Bitwa przebiega bardzo chaotycznie, co daje przewagę stronie polskiej, gdyż Rosjanie nie mogą oddawać regularnych serii z broni. Najdzielniej broni się mały oddziałek Rykowa, ale i on dzięki fortelowi Wojskiego (przewrócenie na Rosjan wysokiej, drewnianej sernicy) zostaje pokonany. Resztce żołnierzy proponuje się zaprzestanie walk, co teza chwilę ma miejsce i tym samym kończy się „ostatni zajazd na Litwie”.

Księga X

Po skończonej bitwie nad Soplicowo nadciąga silna burza. Daje to czas mieszkańcom na dogadanie się z Rykowem, który obiecuje nie zdawać relacji o przebiegu zajazdu. Trwają również przygotowania do wyjazdu najzagorzalszych uczestników na emigrację. Kapitan martwi się jednak, czy Płut zechce milczeć, ale wtedy Gerwazy przyznaje się do zabicia Majora. Zostaje mu to wybaczone, gdyż był to czyn pro publico bono (dla dobra publicznego).

Również Tadeusz zmuszony jest wyjechać. Przedtem jednak Sędzia informuje go, że nie ma już przeszkód dla zawarcia jego małżeństwa z Zosią. Następuje scena pożegnania, w której dostaje on od panny na drogę obrazek ze św. Genowefą i relikwie św. Józefa (patrona narzeczonych). Następują niejako wstępne zaręczyny. W ślady młodych idzie też druga para - Hrabia i Telimena.

Na emigrację nie może się udać ciężko ranny Ks. Robak. Czując, że niedługo mrze dokonuje on spowiedzi przed Gerwazym i Sędzią. Opowiada historię swojej miłości do Ewy i sporu ze Stolnikiem. Podkreśla własne krzywdy i to, że nie był w zmowie z Moskalami. Opowiada także, jak ciężkim życiem żołnierza, a potem emisariusza starał się zmazać grzech na nim ciążące. Gerwazy wybacza mu i informuje, że również Stolnik przed śmiercią mu przebaczył, gdyż uczynił w jego kierunku znak krzyża. Wiadomość ta niezwykle cieszy umierającego. W chwilę później posłaniec przynosi wiadomość o wypowiedzeniu wojny Rosji przez Napoleona. Uspokojony zupełnie Jacek umiera.

Księga XI

Do Soplicowa zjechali żołnierze polscy walczący z Napoleonem, w tym m.in. gen. Dąbrowski. Następnego dnia ma odbyć się wielka uroczystość: potrójne zaręczyny, dlatego też Wojski w roli kuchmistrza dwoi się i troi.

Świętowanie rozpoczyna się od uroczystej mszy z okazji obchodów dnia Najświętszej Panny Kwietniowe. Po nabożeństwie Podkomorzy dokonuje publicznej ekspiacji i nobilitacji Jacka Soplicy, ujawniając szczegóły jego losów oraz fakt przyznania mu pośmiertnie orderu kawalera Legii Honorowej. Następnie Sędzia zaprasza wszystkich na zaręczyny.

Tymczasem we dworze za pomocą Wojskiego udaje się rozwiązać spór Asesora z Rejentem, którzy od tej pory zostają bliskimi przyjaciółmi. Stało się tak, gdyż wyrok był korzystny dla obydwu stron - Sokół i Kusy werdyktem Wojskiego wspólnie i w tym samym czasie dopadli szaraka.

Natomiast zgromadzeni w salonie goście podziwiają piękną parę narzeczonych - Tadeusza i Zosię. Gdy jeden z pułkowników zaczyna szkicować pannę Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita się serdecznie. Za chwilę pojawia się druga para narzeczonych - Asesor i Tekla Hreczeszanka, zaś na trzecią parę próżno goście czekają - Rejent szuka zgubionego pierścionka ślubnego, a jego narzeczona robi toaletę.

Księga XII

Wojski pełni obowiązki marszałka dworu dbając, aby nikomu w niczym nie uchybiono. On też dyryguje podawaniem posiłków, które wykładane są w jego niezwykłym serwisie. Pytany o sceny umieszczone na zastawie opowiada historię sejmiku polskiego. W trakcie trwania posiłku pojawia się Maciek Dobrzyński, który wnosi lekki niepokój - krytykuje bowiem naiwną wiarę w pomoc Napoleona, wskazując jednocześnie na konieczność posiadania wodza Polaka. W tym jednak momencie pojawia się trzecia para - ubrany z francuski Rejent i pięknie wystrojona Telimena. Widząc to Maciek szepcze do Rejenta: „Głupi” i bez pożegnania, cichaczem wraca do swojego zaścianka. Tymczasem dostrzegłszy tę parę Hrabia robi wyrzuty Telimenie. Ta zaś odciągając go na stronę mówi, że jeżeli poślubi ja dziś, to porzuci Rejenta, jeżeli nie, to niech obieca nie przeszkadzać jej zamęściu.

Z kolei Tadeusz z Zosią decydują się uszlachcić swoich poddanych, czyniąc z nich, ku powszechnej radości, równoprawnych obywateli. Następnie Zosia zwraca się z prośbą do Jankiela, aby zagrał coś z okazji jej zaręczyn. Rozpoczyna się niezwykły koncert: Żyd gra Poloneza Trzeciego Maja, znaną piosenkę żołnierską oraz „Mazurka Dąbrowskiego”. Po ucichnięciu muzyki Podkomorzy rozpoczyna poloneza.

Utwór kończy się radosną ucztą, której autentyczność zaświadcza narrator słowami:

„I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,

A com widział i słyszał, w księgi umieściłem”.

Bohaterowie:

Jacek Soplica vel Ksiądz Robak - wbrew formule tytułowej jest to główny bohater utworu. Członek rodu Sopliców, brat Sędziego i ojciec Tadeusza. W młodości był hulaką i zawadiaką. Niestety, zakochawszy się w córce Stolnika Horeszki - Ewie, nie dostał zgody na małżeństwo z nią. W przypływie chwilowej złości zabija Stolnika, czym przekreśla swoje szanse na szczęście. Posadzony o spisek z Moskalami, udaje się na emigracją, aby nie dać się zrusyfikować. Uznany za zdrajcę postanawia odpokutować swoje grzechy poprzez wierną służbę ojczyźnie - najpierw jako żołnierz, a następnie jako emisariusz. Powraca na Litwę w mnisim habicie jako Ksiądz Robak, aby pozyskiwać ludzi „dla sprawy”.

Jacek jest uznawany za przykład bohatera romantycznego, który przechodzi głęboką przemianę wewnętrzną, dzięki której dokonuje rehabilitacji swojej osoby i zmazuje plamę mordu z rodu Sopliców.

Tadeusz Soplica - bohater tytułowy. Syn Jacka z jego nieudanego i krótkiego małżeństwa. Wcześnie osierocony przez matkę i niejako opuszczony przez ojca, od wczesnego dzieciństwa wychowywany jest przez Stryja. Poznajemy go jako prawie dwudziestolatka, gdy powraca ze szkoły z Wilna. Włączony przez ojca w plan pogodzenia zwaśnionych rodów bierze za żonę Zosię, córkę dawnej miłości Jacka.

Sędzia - głowa rodu Sopliców, młodszy brat Jacka. Wzorowy gospodarz, który przestrzega i pilnuje dawnych obyczajów i zasad grzeczności. Dzięki temu jego Soplicowo słynie jako ostoja polskości. Jako zagorzały tradycjonalista ma wielu przyjaciół (dworek jego słynie z gościnności), ale i wrogów (szlachta z Dobrzynia, Gerwazy i Hrabia). Ostatecznie jednak udaje mu się zjednać sobie powszechną sympatię.

Woźny Protazy Brzechalski - wierny sługa Sopliców. W utworze ma swój odpowiednik w rodzinie Horeszków w postaci Gerwazego. Jest to sympatyczny starzec, podobnie jak Sędzia wierny tradycji, a zwłaszcza prawu. Jest to zrozumiałe z racji urzędu, który pełni i który chce pełnić nadal, mimo podeszłego wieku. Z tego względu jest niezwykle dumny z misji dostarczenia skargi Sędziego do zamku. Jest ogromnym formalistą - np. gdy Gerwazy nakazuje mu wydać akt własności zamku na nazwisko Hrabiego twierdzi śmiało, że akt ten nie będzie miał mocy prawnej, gdyż narzucony został przemocą.

Podkomorzy - przyjaciel Sędziego. Przybył do jego domu, aby rozsądzić spór o zamek. Jest przedstawicielem dość nielicznej w utworze magnaterii. Z racji pełnienia wysokiego urzędu, zawsze sadzany jest najwyżej przy stole. Równy Sędziemu w hołdowaniu obyczajom i tradycji. Jak informuje nas narrator jest to „ostatni, co tak poloneza wodzi”.

Wojski Hreczecha - przyjaciel domu. Pod nieobecność Sędziego pełni obowiązki gospodarza. Postać niezwykle sympatyczna i posiadająca wiele talentów: jest wodzem polowań i najlepszym graczem na rogu, marszałkiem dworu i kuchmistrzem, a także wielkim znawcą historii Polski i zapalonym gawędziarzem. Dzięki niezwykłemu sprytowi potrafi rozstrzygnąć wiele spraw - chociażby spór o Kusego i Sokoła, czy przechylenie szali zwycięstwa na korzyść Polaków podczas bitwy z Moskalami.

Rejent Bolesta - gość w domu Sędziego. Jest to urzędnik odpowiedzialny za sporządzanie aktów notarialnych - być może jego obecność również związana jest ze sporem o zamek. Rejent to miłośnik polowań - właściciel charta imieniem Kusy i strzelby Sagalasówki. Toczy nieustanny spór z Asesorem, który udaje się zażegnać dopiero w końcowej części utworu. Jest przedstawiany z dużą sympatią. Ostatecznie to on pada ofiarą „łowów” Telimeny.

Asesor - sługa carski, pełniący obowiązki doradcy sędziego i komisarza nadzorującego policję. Toczy ciągły spór z Rejentem o to, który z nich jest lepszym myśliwym (jest właścicielem charta Sokoła). Postać raczej niezbyt znacząca, występując głównie w związku z budowaniem komizmu. Początkowo wielbiciel wdzięków Telimeny, w końcowych partiach utworu poślubia córkę Wojskiego Teklę Hreczeszankę.

Jankiel - właściciel pobliskich karczm. Jest przykładem jednego z bardziej pozytywnych przedstawień Żyda w literaturze polskiej. Jest to Żyd w dużym stopniu zasymilowany - zachowujący odrębność religijną, ale będący wielkim patriotą. Jako w pełni świadomy obywatel robi „dla sprawy” o wiele więcej, niż niektórzy Polacy. Aktywnie współpracuje z Księdzem Robakiem. Jako jeden z nielicznych sprzeciwia się atakowi na Soplicę. W finalnej części utworu jest bohaterem jednej z bardziej znanych scen poematu, nazywanej koncertem Jankiela . Poprzez dobór utworów, które wygrywa na cymbałkach przypomina wydarzenia z historii Polski.

Maciek nad Maćkami - senior rodu Dobrzyńskich. Zwany przez bliskich Zabokiem, Kurkiem na kościele, Królikiem i Maćkiem nad Maćkami. Postać niezwykłą - wypowiada się rzadko, ale niezwykle mądrze. Rady jego cenią sobie wszyscy - Sędzia sadza go przy stole między najważniejszymi osobami. Potępia pomysł zajazdu na Soplicę, choć pomaga Robakowi uwolnić agresorów. Ma bardzo wyraźne poglądy polityczne - przestrzega przed bezkrytyczną wiarą w pomoc Napoleona, czym mąci nastrój ogólnej wesołości.

Postaci z kręgu rodu Horeszków:

Telimena - daleka krewna Sopliców, ale przyjaciółka rodziny Horeszków, sytuuje się pomiędzy dwoma rodami. W utworze ukazana jest jako ok. trzydziestoletnia kokietka, uwodząca kolejno, lub równocześnie, Tadeusza, Hrabiego i Asesora, aby w końcowej scenie wyjść za Rejenta. O tym, że jest to małżeństwo z konieczności lub z rozsądku świadczy fakt, iż gotowa jest zerwać zaręczyny z Bolestą, jeżeli Hrabia obieca się z nią ożenić. Nie jest ona jednak napiętnowana przez narratora - pokazuje on także, że potrafi współczuć, kiedy biegnie powstrzymać Tadeusza przez samobójstwem. Ostatecznie zgadza się także na małżeństwo młodzieńca z Zosią.

Opiekunka Zosi ukazana jest jako osoba światowa - młodość spędziła w Petersburgu, hołdująca modom, co na wsi daje czasem efekt komiczny. Z natury jest dość podobna do Hrabiego, ale o wiele bardziej racjonalnie myśląca w kwestiach miłosnych.

Hrabia - ostatni z Horeszków, choć, jak mawia Gerwazy, „po kądzieli”. Toczy z Sędzia spór o zamek. Jego rozchwiana natura jest w pewnej części parodią skrajnie romantycznej postawy, opartej nie na filozofii, ale na upodobaniach i modach. Wiele jego decyzji budzi się pod wpływem impulsu i jest podyktowane przez żądną wrażeń wyobraźnię. Przez innych odbierany jest niekiedy jako dziwak. Jednak naiwność i zmienność jego charakteru wraz z biegiem utworu maleją - w ostatnich scenach pojawia się on jako zasłużony w boju pułkownik wojsk polskich. Jak przystało na typ romantyka kocha się ciągle i nie zawsze stale: kolejno fascynują go Zosia, Telimena, a w końcu Podkomorzanka. Początkowo wrogo nastawiony do Sędziego za namową Gerwazego urządza zajazd. W partiach finalnych utworu zapanowuje jednak między nimi zgoda.

Stolnik Horeszko - nieżyjący już potomek Horeszków w prostej linii. Zginął z rąk Jacka Soplicy, którego uczynił sobie wrogiem poprzez podanie mu „czarnej polewki”. Przedśmiertnie jednak dostrzega niewłaściwość swojego postępowania i przebacza zabójcy. Z relacji Gerwazego dowiadujemy się, że był to bogaty magnat, przeciwnik konfederacji targowickiej. Zaplanował małżeństwo swojej córki, którego owocem jest Zosia - jest wiec jej dziadkiem.

Zosia - córka Ewy Horeszko i Wojewody. Wcześnie osierocona przez rodziców, którzy zmarli na zesłaniu na Sybirze. Zaopiekował się nią anonimowo Jacek Soplica dając w opiekę Telimenie. Powziął bowiem plan wyswatania dziewczyny z Tadeuszem, co ostatecznie udaje się wcielić w życie. Mieszka w dworku Sopliców, gdzie rozkwita i pięknieje. Nie jest postacią dynamiczna ani zbyt aktywną - narrator udziela jej głosu zaledwie cztery razy.

Gerwazy Rębajło - stary Klucznik, wierny sługa Horeszków, pod tym względem odpowiednik Protazego. Początkowo postać negatywna - to za jego sprawa Hrabia nie chce oddać zamku i decyduje się najechać na Soplicę. Robi to jednak Gerwazy nie ze złej wole, ale dlatego, że poprzysiągł umierającemu Stolnikowi zemstę na Soplicach. W utworze pojawia się z nieodłącznym mieczem zwanym Scyzorykiem, który dopiero pod koniec przekazuje następcy. W ostatnich scenach zmienia się ocena tej postaci - wybaczając Jackowi, zyskuje w ocenie czytelnika. W scenie poprzedzającej ucztę zaręczynową pokazany jest jako dobrotliwy staruszek, pogodzony z dawnym wrogiem - Protazym. Do końca wierny Hrabiemu i Zosi, gotów jest oddać za nich życie. Obdarowuje panienkę skarbami rodzinnymi Horeszków, których strzegł pilnie dla potomków Stolnika.

Jacek Soplica - ksiądz Robak jako bohater romantyczny

Jak zgodnie orzekli badacze, to właśnie Bernardyn jest główną postacią Pana Tadeusza. Przede wszystkim dlatego, iż jego biografia jest najpełniejsza, najbardziej dynamiczna oraz dlatego, że zespala on wszystkie wątki (najmniej wątek sporu o zamek, choć to przecież on przyczynia się do śmierci właściciela budowli, a więc zapoczątkowuje całą historie). Na uznanie Jacka za głównego bohatera wpływać może także fakt, iż w rękopiśmiennej redakcji tytuł poematu miał brzmieć „Żegota”, a wiemy, że w utworze takim mianem określa się właśnie brat Sędziego. Jak słusznie zauważa Alina Witkowska (A. Witkowska, Romantyzm , Warszawa 2, s.) ma on niejako „dwie biografie”. Trzymając się tego podziału wskazać można zmianę, jaka zaszła w psychice bohatera.

Pierwszy życiorys odnosi się do młodego Jacka Soplicy. Jest to typowy szlachcic paliwoda, który, jak go określa Gerwazy:

sam nic nie posiadał prócz kawałka roli,

Szabli, i wielkich wąsów od ucha do ucha.

Dla konstrukcji charakterystyki bohatera romantycznego, którego kreacją jest w Panu Tadeuszu Jacek, znamienny jest fakt, że w tym czasie przeżywa on pierwszą prawdziwą miłość, którą zapałał do córki Stolnika Ewy Horeszkówny. Jest to iście romantyczne uczucie, gdyż, mimo że wzajemne, nie doczekało się szczęśliwego spełnienia, bowiem Jacek obawiał się dostania od ojca ukochanej „czarnej polewki”, a ją samą wydano za maż za Wojewodę. Nie zmieniło to jednak w niczym uczuć szlachcica, o czym może świadczyć fakt, iż interesował się dalszymi losami ukochanej, aby ostatecznie zaopiekował się jej córką, czyli Zosią.

W tym okresie życia głównego bohatera akcentuje się takie cechy jego charakteru jak: porywczość, butę, hardość, a przede wszystkim wybujałą dumę i ambicję. Wszystkie one wpędziły go z kolei w poczucie pychy, które potęgowała świadomość ogólnego szacunku, jaki wzbudzał. Dlatego też tak ciężko było mu znieść upokorzenie, którego doznał ze strony Stolnika. Poczuł się, co również znamienne dla bohatera romantycznego, odrzucony i niedoceniony. To właśnie urażona ambicja i chwilowe załamanie oraz rozgniewanie popchnęły go do zbrodni. Przy czym dla sprawiedliwej oceny postępowania należy dodać, że było to morderstwo w afekcie, a nie zaplanowana z zimną krwią zbrodnia. Jednakże na zawsze odmieniło losy Jacka - uznany za zdrajcę, postanawia wyjechać.

Gdy po wielu latach powraca w rodzinne strony jest już zupełnie inną osobą. Zazwyczaj do określenia charakteru tej zmiany używa się terminu ekspiacja, czyli oczyszczenie. Jacek wstępuje na drogę ekspiacji przyjmując: mnisi kaptur (wyrzeczenie się miłości) oraz imię Robaka (niszczenie w sobie pychy). W osobie Ks. Robaka niemal nie można się doszukać podobieństwa z Wąsalem. Takie odczucia ma również Gerwazy, który po ujawnieniu tożsamości przez Jacka mówi takie słowa:

Prawda! prawda! więc to ty? i tyżeś to, Jacku

Soplico? pod kapturem? żyłeś po żebracku!

Ty, którego pamiętam, gdy zdrowy, rumiany,

Piękny szlachcic, gdy tobie pochlebiały pany,

Gdy za tobą kobiety szalały! Wąsalu!

Nie tak to dawno! takeś zestarzał się z żalu!

Rzeczywiście jest Jacek starszy i nie chodzi tu tylko o wiek. Jest starszy, gdyż jest bogatszy w doświadczenia. Zupełnej zmianie ulega przez to jego system wartości. O ile kiedyś sprawy osobistego szczęścia były najważniejsze, o tyle teraz pracuje na rzecz ogółu, całego kraju. Uczuć patriotycznych nie odmawiano mu także w młodości, ale teraz znamienna jest pokora, z jaką spełnia swą misję - dawny Jacek Soplica nie omieszkałby pysznić się swoimi osiągnięciami. Właśnie pokora, tak jak kiedyś duma i wybujała ambicja, charakteryzuje teraz tego bohatera.

Zmiana tak wielka, jaka zaszła w tej postaci jest najważniejszą cechą, pozwalającą traktować go, jak bohatera romantycznego. Czyni tym samym jego biografię niezwykłą i wyjątkową. Przy czym znamienny jest tu również rys charakterystyczny dla polskiego romantyzmu, który, głównie z uwagi na sytuację polityczną kraju, miał specyficzny charakter. Rysem tym jest charakter owego oczyszczenia Jacka. Odbywa się ono bowiem na drodze służby ojczyźnie. Jacek zmazuje swoje grzechy, a więc złe czyny jednostkowe, działalnością emisarską, a więc na rzecz ogółu. W tym kontekście jego losy parabolizują się w przestrogę i naukę, jakiej udziela Mickiewicz Polakom. Przecież młody Soplica to typowy przykład zepsucia polskiej szlachty, którego rezultatem było osłabienie a ostatecznie rozbiór kraju. Wskazuje jednak poeta, że nie wszystko jest jeszcze stracone i że winy swoje można odkupić ciężka pracą na rzecz ojczyzny. Jest więc Jacek przykładem przede wszystkim polskiego bohatera romantycznego.

Juliusz Słowacki „Kordian”

Streszczenie:

PRZYGOTOWANIE

Przygotowanie ma miejsce w nocy 31 grudnia 1799 roku, przy chacie Twardowskiego w Górach Karpackich.

Na miejscu zlatują się czarownice i diabły - sam Szatan, Mefistofeles, Astarot i inni. Szatan mówi, że nadchodzi wielka chwila dla pewnego narodu (chodzi tu o Polaków). Mefistofeles radzi, aby stworzyć temu narodowi przywódców. Na scenie pojawia się kocioł, z którego wyłaniają się po kolei stwarzani przez Szatana przywódcy powstania listopadowego. Nagle na scenie pojawiają się aniołowie, którzy przepędzają zgromadzenie czarownic i diabłów.

PROLOG

Występują w nim trzy osoby, które prezentują różne koncepcje literatury narodowej. Pierwsza - poezję mesjanistyczną niosącą sen i pociechę (program mający odpowiednik w twórczości poetów emigracyjnych skupionych wokół Mickiewicza), druga - krytykuje ją (zgodnie z zasadami realizmu politycznego głoszonego po ukazaniu się Mickiewiczowskich "Ksiąg pielgrzymstwa.."), trzecia - przepędza zwaśnionych i zapowiada poezję, która "uśpionych" porwie do działania.

Akt I

Scena I

Kordian, 15-letni chłopiec, rozmawia przed swoim domem ze sługą Grzegorzem. Wspomina samobójczą śmierć swojego przyjaciela i wygłasza monolog, w którym porównuje stan swojej duszy do jesiennej przyrody, która go otacza. Grzegorz snuje trzy opowieści: Pierwsza opowieść - bajka O Janku, co psom szył buty. Druga opowieść - wspomnienia Grzegorza o słynnej bitwie pod piramidami podczas egipskiej wyprawy Napoleona w latach 1789-1799.Trzecia opowieść - historia Kazimierza, młodego oficera oddziałów polskich, które pod wodzą Napoleona brały udział w wyprawie moskiewskiej 1812 r.

Scena II

Kordian i Laura rozmawiają, przechadzając się po ogrodzie. Kordian jest zakochany w starszej od siebie Laurze. Kobieta jednak odnosi się do niego z pewnym odcieniem szyderstwa. Kordian daje jej wiele dowodów swojej miłości, Laura jednak pozostaje wobec niego zimna, nie rozumie go, uważa za szaleńca.

Scena III

Jest noc, Laura siedzi sama w pokoju przy lampie. Czyta wiersz Kordiana i ma wyrzuty sumienia z powodu tego, że źle go potraktowała podczas przechadzki po ogrodzie. Wypatruje Kordiana przez okno, ale widzi jedynie pędzącego konia bez jeźdźca. Wtedy do jej pokoju wpada Grzegorz, krzycząc “Panicz się zastrzelił!”

Akt II - Rok 1828. Wędrowiec

Kordian podróżuje po Europie. Odwiedza po kolei:

• Londyn - Kordian siedzi pod drzewem w James Parku (park wokół pałacu Św. Jakuba ) i rozmawia z Dozorcą, przekonuje się, że światem rządzą pieniądze.

• Dover - siedzi nad morzem i czyta fragmenty tragedii Szekspira p.t. Król Lear, uświadamia sobie przepaść pomiędzy literaturą a rzeczywistością. (scena w Dover - swoisty hołd złożony przez Słowackiego angielskiemu dramaturgowi)

• Włochy - Kordian nawiązuje romans z Wiolettą. Kochanka zapewnia go o swoim głębokim uczuciu. Okazuje się jednak, że zależy jej tylko na klejnotach, jakimi obdarowywał ją Kordian. Postanawia wyruszyć z nim w nieznane tylko ze względu na to, że jego koń jest podkuty złotymi podkowami. Gdy w drodze okazuje się, że koń zgubił podkowy, Wioletta opuszcza Kordiana.

• Watykan - Kordian rozmawia z papieżem. Przynosi mu garść ziemi z Polski,

“ziemi, kędy dziesięć tysięcy wyrżnięto

Dziatek, starców i niewiast”.

Papież nie rozumie losu Polaków, radzi im być posłusznym carowi i się modlić. Audiencja w Watykanie kompromituje w oczach Kordiana autorytet moralny Kościoła

• Mont Blanc - Kordian wygłasza swój słynny monolog, w którym stawia się w pozycji człowieka mającego nieograniczone możliwości; mówi:

“Jam jest posąg człowieka na posągu świata”.

Słowami “Polska Winkelriedem narodów!” przyrównuje rolę Polski w historii Europy do roli legendarnego bohatera szwajcarskiego Winkelrieda, który w bitwie z Austriakami miał chwycić kopie rycerzy i skierować je wszystkie na siebie. Podobnie Polska ma spełnić ofiarę wobec innym narodów, ale ofiara ta ma polegać nie na biernym cierpieniu (jak w III części Dziadów), ale na walce czynnej. Chmura unosi Kordiana do Polski.

Akt III - Spisek koronacyjny

Cały akt III ma miejsce w Warszawie w czasie koronacji Mikołaja I na króla Polski i kilka dni po tym wydarzeniu.

Scena I

Scena I rozgrywa się na Placu Zamkowym, gdzie wystawiono ozdobne rusztowanie z okazji koronacji cara Mikołaja I. Ludzie różnego stanu komentują wydarzenia, związane z koronacją. Scena ta dobrze oddaje nastroje, jakie panowały w społeczeństwie polskim w związku z koronacją.

Scena II

Koronacja Mikołaja I w katedrze. Ciekawostka: Jest to najkrótsza scena w dziejach polskiego dramatu, zawiera jedną kwestię cara: “Przysięgam”.

Scena III

Car wychodzi z katedry do ludu zgromadzonego na Placu Zamkowym. Podczas uroczystości ma miejsce nieprzyjemny incydent: książę Konstanty podczas rozganiania tłumu potrąca kobietę z dzieckiem na rękach, dziecko ginie, upadłszy na bruk. W czasie uroczystości jakiś nieznajomy odśpiewuje pieśń.

Scena IV

Scena ma miejsce w podziemiach kościoła św. Jana, w miejscu pochówku królów. Zbierają się tam spiskowcy pod przywództwem Prezesa (historycznie ta postać odpowiada Janowi Ursynowi Niemcewiczowi). Hasło do wejścia do podziemi brzmi “Winkelried”. Jeden z uczestników spisku, Podchorąży, zachęca innych spiskowców do zamachu na cara, powołując się na krzywdy, jakich doznała Polska od Rosji. Prezes i ksiądz są temu przeciwni. W pewnym momencie do podziemi chce wejść człowiek, nie znający hasła. Zostaje zabity, spiskowcy kopią mu grób. Spiskowcy postanawiają głosować nad propozycją zamachu na cara, wysuniętą przez Podchorążego. Przytłaczającą większością (5 do 150) projekt zostaje odrzucony. Podchorąży jest bardzo rozczarowany wynikiem głosowania. Zrywa maskę z twarzy i okazuje się, że to Kordian. Rozgoryczony wybiega z podziemi, zapewniając, że sam zabije cara, skoro jego towarzysze nie chcą mu w tym pomóc.

Scena V

Sala koncertowa w Zamku Królewskim, w dali widać wejście do sypialni cara. Kordian (wyznaczony do nocnej warty) próbuje dojść do drzwi, aby dokonać zbrodni, ale Strach i Imaginacja (projekcja duszy bohatera, w której odbywa się walka między obowiązkiem moralnym, nałożonym przez sumienie, i instynktem samozachowawczym)) nie pozwalają mu. Pada zemdlony pod drzwiami. Car budzi się i widząc Kordiana rozkazuje rozstrzelać go, jeśli tylko nie jest obłąkany.

Scena VI

Kordian znalazł się w szpitalu wariatów, aby zgodnie z decyzją cara zostało orzeczone, czy jest on przy zdrowych zmysłach. Szpital odwiedza Doktor. Wręcza Dozorcy dukata, który z woli Doktora zaczyna się palić - świadczy to o szatańskiej mocy przybysza. Doktor siada przy łóżku Kordiana i rozmawia z nim. Przyznaje się, że wyszedł z sypialni cara przed północą, czyli przed pojawieniem się pod jej drzwiami Kordiana. Doktor rozmawia najpierw z Kordianem na tematy filozoficzno-teologiczne, a potem pokazuje mu dwóch wariatów: jednego który twierdzi, że jest krzyżem na którym umarł Chrystus i drugiego, który ma ciągle podniesioną rękę, ponieważ myśli, że podtrzymuje nią sklepienie niebieskie, przez co ocala świat przed zagładą. Doktor pragnie w ten sposób zasugerować Kordianowi, iż jego idea ma tę samą wartość co urojenia chorych. Nagle do szpitala wpada książę Konstanty z żołnierzami i nakazuje wyprowadzić Kordiana na śmierć.

Scena VII

Plac Saski. Car i Wielki Książę Konstanty robią przegląd wojsk. Żołnierze przyprowadzają do nich Kordiana. Wielki Książę rozkazuje żołnierzom ustawić piramidę z karabinów zakończonych bagnetami, a Kordianowi wsiąść na koń i przeskoczyć ową piramidę. Konstanty obiecuje Kordianowi, że jeśli mu się to uda, to daruje mu życie. Kordianowi udało się tego dokonać. Car mimo to rozkazuje żołnierzom rozstrzelać go.

Scena VIII

Kordian wtrącony do więzienia czeka na egzekucję. Rozmawia w celi z Księdzem i Grzegorzem. Grzegorz modli się za swego pana i obiecuje nazwać swojego wnuka jego imieniem. Ksiądz zaś obiecuje zasadzić w swoim ogrodzie różę i też nazwać ją imieniem Kordiana. Wiedząc, że ludzie będą pamiętać o nim po śmierci, Kordian uspokaja się. Oficer przychodzi oznajmić mu, że zostanie rozstrzelany.

Scena IX

Rozmowa cara i Wielkiego Księcia Konstantego w Zamku Królewskim. Istotą tej rozmowy jest spór dotyczący pozycji Wielkiego Księcia (carskiego brata) jako władcy Królestwa, lecz zapleczem tego sporu są zadawnione antagonizmy w rodzinie cesarskiej dotyczącej następstwa po Aleksandrze I, ojcu cara i Konstantego. Pretekstem do rozpoczęcia rozmowy jest prośba Konstantego o ułaskawienie Kordiana. Ostatecznie car pod naciskiem brata ustępuje i każe napisać ułaskawienie. Konstanty daje je Adiutantowi i rozkazuje jak najszybciej zawieść je na miejsce egzekucji.

Scena ostatnia (X)

Plac Marsowy, Kordian stoi przed plutonem egzekucyjnym. Adiutant jedzie na Plac Marsowy z ułaskawieniem dla Kordiana, ale oficer dający rozkaz do wystrzału nie widzi go. Podnosi w górę rękę na znak przygotowania się żołnierzy do wystrzału. W tym momencie dramat się urywa - nie wiadomo, czy adiutant zdążył na czas z ułaskawieniem, nie wiadomo, czy Kordian ostatecznie przeżył, czy został zabity.

Charakterystyka Kordiana

Tytułowy bohater dramatu Juliusza Słowackiego był przez polskich pisarzy romantycznych stawiany za wzorzec idealnej postaci. Kordian to typ człowieka przechodzącego proces zmian, dojrzewającego, dynamicznego. Towarzyszymy mu od piętnastego roku życia do momentu, gdy władze carskie wydają na niego wyrok śmierci. Przez cały ten czas możemy obserwować jego zachowania i zmieniający się światopogląd.

W pierwszym akcie, gdy ma piętnaście lat, Kordian jawi się jako nadwrażliwy poeta i marzyciel. Ma dość swojego ciężkiego życia, przepełnionego smutkiem i żalem spowodowanym nieszczęśliwą miłością. Podobnie jak bohaterowie romantyzmu europejskiego, Kordian odczuwa przemożną nudę egzystencjalną. Nic nie sprawia mu przyjemności, wszystko go nuży, jest pozbawione sensu. Bohater ma dość świata, ale nie potrafi go zmienić, jest bierny. Marzy mu się dokonanie bohaterskiego czynu, który uczyniłby wszystko lepszym, nadał sens istnieniu, lecz nie wiedział jak to zrobić. Odczuwał powszechną wówczas przypadłość zwaną chorobą wieku (Weltschmerz), na którą cierpiał również Werter Goethego. Podobnie jak najsłynniejszy bohater romantyczny, Kordian nieszczęśliwie zakochany (w starszej od siebie Laurze) postanowił targnąć się na własne życie strzelając sobie z pistoletu w pierś.

W akcie drugim Kordian jest już zdrowy, ma dwadzieścia lat i podróżuje po Europie. Wciąż jest wielkim pesymistą, a jego poglądy polityczne i światopoglądowe ulegają weryfikacji w zderzeniu z rzeczywistością. Co krok przeżywa kolejne rozczarowania, a jego chłopięce ideały, w które wierzył, ulatują w niepamięć. W Londynie przekonuje się, że pieniądze są w stanie zapewnić zaszczyty i schronienie przed prawem. W Anglii dowiedział się również, że poetyckie uniesienia najczęściej są pozą, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. We Włoszech przekonał się, że miłość romantyczna to ułuda, fałsz, że można ją kupić. W Watykanie przekonał się, iż papiestwo potępia dążenia Polski do niepodległości i zaleca posłuszeństwo wobec cara. Kordian przekonał się na własne oczy, że to pieniądz, a nie miłość rządzi światem. Wszystkie te doświadczenia spowodowały przełom w życiu głównego bohatera.

Nastąpił on dokładnie na szycie Mont Blanc. Odnalazł wówczas sens i cel swojego życia - przewodzić Polsce w drodze do wolności. Przeszedł mentalną przemianę z romantycznego pesymisty w wielkiego wojownika o wolność narodu. Sformułował również wtedy swoje hasło Polska Winkelriedem narodów (Arnold Winkelried to narodowy bohater Szwajcarii, który poświęcił własne życie, umożliwił rodakom zwycięstwo w bitwie pod Sempach w 1386 roku. Kordian postanowił wówczas zabić cara i ponieść tego srogie konsekwencje, ale przez to oswobodzić Polskę z niewoli.

W trzecim akcie bohater ponownie się rozczarował. Ponieważ nikt nie zamierzał pomóc mu w realizacji zamachu na cara, postanowił działać sam. Jednak, gdy miał doskonałą okazję zgładzić władcę Rosji nie zrobił tego. Nie pozwoliły mu na to jego własne ograniczenia. Okazał się zbyt słaby psychicznie i zbyt silny moralnie, by zabić drugiego człowieka. Schwytany i osadzony w domu wariatów doczekał się tam wyroku śmierci.

Bohater Słowackiego jest pozornie silny, dojrzały i dobrze zorganizowany, lecz to tylko pozory. Kordian dowodzi, że w pojedynkę nie można oswobodzić ojczyzny, zmienić świata. Postać ta jest dowodem na to, że owszem są potrzebne do tego celu jednostki wybitne, ale muszą mieć one pełne wsparcie narodu.

Do najważniejszych postaci realistycznych, poza Kordianem, należą:

Grzegorz - sługa Kordiana, opiekujący się nim na dworku. Ten stary, bardzo mądry człowiek i doświadczony przez życie człowiek był silnie związany z tytułowym bohaterem. W czasach młodości walczył u boku Napoleona w Egipcie, a także w kampanii rosyjskiej. Widząc zagubienie w oczach Kordiana opowiedział mu trzy niezwykłe historie. Pierwsza ukazywała losy biednego Janka, który trafił na dwór króla, a dzięki swojej ciężkiej pracy (szył doskonałe buty dla psów) zyskał sympatię władcy i szybko awansował, aż stał się panem. Pozostałe dwie opowieści były relacjami z wypraw wojennych Grzegorza. Jedna opowiadała o walkach pod egipskimi piramidami, a druga o bohaterskim czynie pana Kazimierza, który w wojnie przeciwko Baszkirom rzucił się w pojedynkę na ich przywódcę i odciął mu głowę jednym ruchem szabli. Grzegorz w ten niezwykły sposób usiłował naprowadzić Kordiana na właściwą drogę życiową. Nie tylko zachęcił młodzieńca do działania, ale pobudził w nim uczucia patriotyczne. Stary sługa był do końca ze swoim panem. Zrozpaczony Grzegorz odwiedził Kordiana w więziennej celi i pożegnał go.

Laura - pierwsza miłość w życiu młodziutkiego Kordiana. Ponieważ była od niego starsza nie traktowała go poważnie. Towarzyszyła mu w pieszych i konnych wycieczkach i spacerach. Nie zwracała uwagi ani na jego uczucia, ani na wyraźne sygnały o samobójstwie, które jej dawał. Zachwycała się jego wierszami miłosnymi. Gdy wreszcie zrozumiała, że młodzieniec może targnąć się na własne życie z jej powodu, było już za późno.

Wioletta - piękna kobieta poznana przez Kordiana we włoskiej willi. Postać ta miała uświadomić tytułowemu bohaterowi dramatu, że nie ma prawdziwej miłości. Uosabiała ona wszystkie kobiety (i nie tylko), dla których najwyższą wartością w życiu jest bogactwo, wygoda i zaspakajanie własnych potrzeb. Przekonana, że Kordian jest zamożnym mężczyzną zapewnia go o swojej dozgonnej i niepodważalnej miłości. Całkowicie zmienia swoje zdanie, gdy bohater oznajmia jej, że jest bankrutem. Zrozpaczona Wioletta mówi mu wtedy: Przegrałeś moje serce razem z klejnotami! (...)

Papież - ukazany został bardziej jako polityk niż Ojciec Święty. Kordian zjawił się na audiencji u głowy Kościoła z nadzieją, że dostanie błogosławieństwo dla siebie i całego narodu polskiego. Okazało się jednak, iż papież zalecał Polakom poddanie się carowi. Chociaż zawiadywał wszystkimi katolikami, to w tej sytuacji sympatyzował z prawosławną Rosją. Jego postać dopełniał Luterek, czyli mówiąca po łacinie papuga.

Prezes - postać wzorowana na Juliana Ursynie Niemcewiczu. Starszy, siedemdziesięciodziewięcioletni mężczyzna, miał stać na czele wielkiego spisku koronacyjnego, a okazało się, że miał bardzo konserwatywne i antyrewolucyjne poglądy. Człowiek ten przewidywał, iż konsekwencje dla Polski za zabicie cara mogą być jeszcze gorsze niż życie pod jego berłem. Przekonywał również, że w historii naszego kraju nigdy nie doszło do królobójstwa, a z tradycją nie należy się spierać tylko ją szanować i kultywować.

Tragizm i klęska Kordiana

Do klęski tytułowego bohatera dramatu Juliusza Słowackiego przyczyniło się wiele czynników. Przede wszystkim fakt, iż Kordian w pojedynkę chciał oswobodzić Polskę. Utwór przekonuje o tym, że do tego celu konieczne jest zaangażowanie całego narodu. Osamotniony Kordian nie miał na to najmniejszych szans, przez co postrzegany był jako szaleniec, a nie bohater. Poza tym o klęsce zadecydowały również jego indywidualne cechy charakteru.

Był on człowiekiem o słabej psychice, niedojrzałym, nadwrażliwym, ze zbyt wybujałą wyobraźnią. Kordian okazał się być również bardzo naiwny, zwłaszcza wtedy, gdy twierdził, że zabicie cara będzie równoznaczne z oswobodzeniem Polski. Bohater dramatu Słowackiego nie posiadał określonego planu politycznego, nie wiedział co robić dalej, gdy zrealizuje swój plan. Skupił się na poświęceniu swojego życia w ofierze za wolność narodu, co było zupełnie niepotrzebne.

Kordian skompromitował się tak naprawdę, ponieważ nie udało mu się zrealizować swoich idei. Zamach na życie cara miał być początkiem nowej historii wolnego narodu polskiego, ale przez to, że nie potrafił złamać etosu rycerskiego, nic z tego nie wyszło. Jego hasło: Polska Winkelriedem narodów okazało się pustym frazesem, nierealną ideą.

Na klęskę Kordiana miały również wpływ czynniki zewnętrzne. Po pierwsze bierność ludu wobec sprawy niepodległościowej. Po drugie „spisek polityczny oparty tylko na naiwnym programie zemsty na osobie cara jest według poety czynem szatana, zaś wydarzenia w Polsce w roku 1829 - splotem intryg szatańskich, stąd wpływ wysłannika piekieł na przebieg wydarzeń - pisze Teresa Nowacka.

Ocena powstania Listopadowego w Kordianie

Dyskusja nad przyczynami klęski powstania była jednym z głównych tematów polskiej literatury polistopadowej. "Kordian", trzeci z kolei utwór dramatyczny Słowackiego, tym przede wszystkim różni się od poprzednich, że dotyczy współczesnych autorowi wydarzeń.

Obrona: wskazanie wielkości i szlachetności idei, romantycznego patriotyzmu powstańców, uznania przez nich wolności ojczyzny za najwyższą wartość.

Oskarżenie (wskazanie źródeł klęski):

Polskie społeczeństwo w Kordianie

Stosunek Słowackiego do narodu polskiego nie jest jednoznaczny. Z jednej strony widzimy w Kordianie krytykę postawy tłumu, który niezdolny do zorganizowania się przygląda się bezczynnie temu jak jego ojczyzna jest rozdzierana przez zaborcę. Widać to doskonale w scenie I aktu II, kiedy to zgromadzeni na placu przed Zamkiem Królewskim rodacy ze zniecierpliwieniem oczekują na koronację cara na króla Polski. Niektórzy z nich zdobywają się na krytykę tego wydarzenia, ale większość jest mu przychylna, ponieważ podoba im się oprawa artystyczna. Wielu z Polaków dało skusić się na tańce i pijaństwo na ulicach Warszawy, które towarzyszyły koronacji.

Z drugiej strony Słowacki dał jasno do zrozumienia, że tylko razem z ludem można zrzucić carskie jarzmo. W utworze możemy odnaleźć wspaniałych Polaków-patriotów, jak na przykład Grzegorz. Dla takich ludzi jak on warto było walczyć o wolną ojczyznę.

Słowacki jasno dał do zrozumienia, że to nie społeczeństwo było winne upadkowi powstania listopadowego, ale jego przywódcy, którzy nie mieli zamiaru angażować ludu do walki. Widział on drzemiący w Polakach potencjał, dzięki któremu możliwe będzie odzyskanie niepodległości.

Eliza Orzeszkowa „Nad Niemnem”

Tom III

Rozdział I

Rozdział ten zaczyna się od opisu charakteru i dziejów Andrzejowej Korczyńskiej. Przed trzydziestoma laty wyszła ona za mąż z wielkiej miłości za Andrzeja, gdy zaś po krótkim małżeństwie została wdową, ani na moment nie zniosła żałoby i nie chciała myśleć o małżeństwie. Była osobą bardzo dystyngowaną, pochodziła z wyższych sfer i o ile w większości spraw rozumiała się z mężem świetnie, o tyle jego zbratania się z ludem chłopskim zrozumieć nie mogła. Po śmierci męża wszystkie uczucia przelała na syna Zygmunta, który rósł chowany pod kloszem, miał osobistych nauczycieli i był bardzo rozpieszczany przez matkę.

Andrzejowa święcie wierzyła w ogromny talent malarski syna, jednak do tej pory Zygmunt nie osiągnął wielkich sukcesów na gruncie malarskim. Już od dwóch lat mieszkał wraz z matką i żoną Klotyldą w Osowcach. Andrzejowa z przerażeniem patrzyła na odtrącanie Klotyldy przez Zygmunta i co chwila odkrywała, że on jej nie kocha. Zygmunt zaś rzeczywiście był Klotyldą znudzony i zachowywał się wobec niej bardzo chłodno, mimo (a może właśnie dzięki) jej ogromnemu w nim zakochaniu i dziecięcej wręcz szczebiotliwości.

Po zjedzonym z matką i Klotyldą śniadaniu Zygmunt pogrążył się w lekturze. Nagle zauważył leżący na stole trzeci tom Musseta - ten sam, który ofiarował był Justynie. Zygmunt gorączkowo szukał w książce odpowiedzi na swój list, który wysłał do Justyny, albo choćby na znaczące podkreślenie jakiegoś miejsca w książce. Nic jednak nie znalazł i oznajmił Klotyldzie, że jedzie do Korczyna porozmawiać o interesach z Benedyktem. Klotylda jednak domyśliła się, że pojechał zobaczyć się z Justyną.

Rozdział II

Witold i Justyna wracają z Bohatyrowicz do Korczyna i rozmawiają o zmianach, jakie zaszły w życiu i światopoglądzie Justyny. Witold natyka się na swojego zdenerwowanego ojca narzekającego na chłopa, który nieumiejętnie posługując się żniwiarką - popsuł ją. Młody Korczyński załagodził sytuację, pouczył chłopa, jak powinno się z maszyną obchodzić i pocieszył, że jutro razem ją naprawią. Benedykt podziękował synowi za pomoc, ale skrytykował jego ideały, uważając je za zupełnie nieprzystające do życia. Ojciec z synem bardzo się pokłócili i rozstali w gniewie.

W samym Korczynie zaś bawił Kirło, wychwalający Różyca - jego charakter, serce, nazwisko, koligacje arystokratyczne i zwłaszcza majątek. Witold spytał się Justyny, czy ma zamiar wyjść za te “dziurawe sito”, dziewczyna dała odpowiedź wymijającą.

Do dworu korczyńskiego przybyła Elżusia oznajmiając w imieniu ojca, że bardzo chętnie będzie widzieć Justynę i Witolda na swoim weselu. Rodzeństwo stryjeczne zostało zaproszone do zagrody Fabiana, który przyjął ich z wielką grzecznością i gościnnością. W tym czasie był u Fabiana narzeczony Elżusi, Franciszek Jaśmont z małżonkiem matki Jana - panem Starzyńskim. W międzyczasie przybył do Fabiana także Michał, adorator Antolki z wiadomością, że Janek na spotkanie nie przyjdzie, ponieważ przedłużyło mu się koszenie siana i będzie nocował na łące. Na wieść o tym Justyna bardzo posmutniała.

Po powrocie do Korczyna Witold miał rozmowę z Benedyktem. Ojciec prosił syna, aby uprosił u Darzeckiej darowanie Benedyktowego długu. Witold jednak nie zgodził się, ponieważ wiązałoby się to z zyskiwaniem przychylności Darzeckich, których młodzian nie szanował. Korczyńscy po raz kolejny się pokłócili i czuli się wobec tej sytuacji bezradni - nie potrafili znaleźć wspólnego języka, nie potrafili się porozumieć.

Zygmunt przyjechał do Korczyna i przyszedł do pokoju Justyny. Spytał się jej, czy rzeczywiście ma zamiar wyjść za mąż za Różyca i wyznał jej miłość, padając do nóg i chcąc całować ręce. Zaproponował jej zamieszkanie w Osowcach i bycie jego muzą. Justyna cofnęła się przed nim i bardzo się oburzyła na taką propozycję. Przekonywała Zygmunta, że to, co do niej czuje, to nie jest miłość, ale jedynie romans, i że nie ma zamiaru unieszczęśliwiać jego żony, Klotyldy oraz poniżać się przez ciągłe oszukiwanie innych i samej siebie. Oświadczyła mu, że teraz przedmiotem jej marzeń jest ktoś inny. Na pytanie Zygmunta, czy jest to Różyc, odpowiedziała: “Być może”.

Zagniewany Zygmunt odjechał z Korczyna i od razu po powrocie poszedł zobaczyć się z matką. Przeprowadził z nią długą rozmowę, w której próbował ją przekonać do sprzedania Osowiec i wyjechania wraz z nim za granicę. Andrzejowa nie mogła wierzyć własnym uszom - jej syn zachęcał ją, aby porzuciła tę ziemię, która od lat była w posiadaniu jej rodziny, którą ona tak bardzo kochała. Andrzejowa z przerażeniem odkryła, że jej syn nikogo tak naprawdę nie kocha - ani Klotyldy, ani Justyny, tylko ciągle goni za nowymi wrażeniami. Jeszcze boleśniejsze było dla niej, gdy Zygmunt oświadczył, że jego zdaniem owa “żałoba narodowa”, ciągłe wspominanie dziejów przeszłości jest głupstwem, że należy patrzeć w przyszłość i korzystać ze zdobyczy cywilizacji. Gdy Zygmunt otwarcie przyznał, że jego zdaniem jego ojciec był szaleńcem, Andrzejowa nie wytrzymała i kazała mu wyjść z pokoju. Potem długo płakała i biła się w piersi za to, że rozpieszczając własne dziecko wychowała je tak, że teraz nie szanuje ono tego, co szanował i za co zginął jego ojciec.

Rozdział III

W domu Fabiana panowało ogromne ożywienie, związane z przygotowaniami do wesela Elżusi. Zebrała się ogromna liczba ludzi, także Justyna jako pierwsza druhna, Witold z Marynią Kirlanką i długo przekonywana do przyjścia Marta. Wesele przebiegało w atmosferze zabawy i radości. Marta po dwudziestu trzech latach po raz pierwszy widziała Anzelma i rozmawiała z nim przyjaźnie, podobnie jak z resztą Bohatyrowiczów. Ze wzruszeniem przypominała sobie “stare czasy”, kiedy to często bywała w zaścianku. W pewnym momencie na weselu pojawiła się spóźniona Jadwiga Domuntówna z dziadkiem. Wystroiła się bardzo - specjalnie dla Janka. Janek jednak nie zwracał na nią uwagi i prawie całe wesele rozmawiał z Justyną. Widząc parę szeptającą do siebie i zachwyconą sobą, rzuciła między nimi kamieniem. Reszta towarzystwa oburzyła się, ale Janek załagodził sytuację twierdząc, że Jadwiga tylko dla żartu kamieniem w niego rzuciła.

Janek tłumaczył się Justynie ze swojego związku z Jadwigą. Mówił, że nigdy między nimi nic nie było, tylko ona swoim kochaniem bardzo go dręczyła. Może gdyby nikogo innego w życiu nie spotkał, to by się z nią ożenił, ale teraz sytuacja przedstawiała się trochę inaczej…

Fabian zaś prosił Witolda o wielką przysługę. Jego adwokat w procesie z Benedyktem przegapił termin złożenia apelacji, w związku z czym Bohatyrowiczowie przegrali i musieli teraz zapłacić olbrzymią kwotę tysiąca rubli. Było to ponad ich możliwości finansowe. Fabian przyznał się, że rzeczywiście niesłusznie się z Korczyńskim procesował i był zbyt hardy, ale znalazł mapę, na której wyraźnie jest nakreślone, że ziemia o którą się kłócili do Bohatyrowiczów należy. Fabian zwrócił uwagę Witoldowi, że zgoda między zaściankiem a dworem byłaby korzystna dla wszystkich - Benedyktowi nie zabrakłoby rąk do pracy, a Bohatyrowicze by na tym zarobili. Witold mimo początkowej niechęci do rozmowy z ojcem na ten temat obiecał pomóc.

Rozdział IV

Był późny wieczór, Benedykt nie spał w swoim gabinecie, rozmyślając nad listem, otrzymanym przed chwilą od Dominika. Witold przyszedł do niego porozmawiać na temat prośby Bohatyrowiczów. Przekonywał ojca, że Bohatyrowicze nie są tacy źli, że Benedykt niesprawiedliwie ich ocenia i że pragną oni zgody z nim. Wyłożył ojcu także swoje przekonania dotyczące konieczności panowania zgody między ludźmi, braterskiej pomocy i solidarności. Benedykt nazywał Witolda wariatem, ale przypomniał sobie, że w młodości był takim samym jak on, że jemu przyświecały takie same ideały, tylko twarde życie wyparło je z jego świadomości. Nazwał Witolda “powracającą falą” - ta fala, która uniosła kiedyś jego i jego braci do wzięcia udziału w powstaniu, teraz powraca w pragnieniu budowania wspólnego dobra przez jego syna. Obiecał, że Bohatyrowiczom dług daruje, bo rzeczywiście nie są w stanie oni wypłacić aż tak dużej kwoty. Ojciec i syn pogodzili się, padli sobie w ramiona i postanowili pojechać następnego dnia razem na Mogiłę powstańczą.

Witold wrócił na wesele w domu Fabiana i oznajmił wszystkim radosną nowinę. Wesele dobiegało już końca. Jadwiga pogodziła się z Jankiem, nawzajem życzyli sobie szczęścia. Potem Janek z Justyną udali się nad Niemen, gdzie podziwiali piękne widoki i przyrzekli sobie być razem.

Rozdział V

Następnego dnia przyjechał do Korczyna Kirło z żoną z wiadomością, że Różyc prosi o rękę panny Justyny. Pani Emilia, Teresa oraz Kirłowie zachwycali się przyszłym mężem i szansą, jaka wynika z owego ożenku dla Justyny. Justyna jednak, ku zdziwieniu wszystkich, oświadczyła, że nie może wyjść za Różyca, ponieważ od wczoraj jest zaręczona z Jankiem Bohatyrowiczem, kocha go i wie, że jest kochana. Większość zgromadzonych była oburzona, Benedykt jednak zgodził się z wyborem Justyny, a Kirłowa nawet ten wybór pochwaliła.

Marta zaś przyszła do Benedykta z prośbą, aby pozwolił jej zamieszkać z Justyną u Bohatyrowiczów, ponieważ jest już stara i może w Korczynie niepotrzebna. Benedykt zdecydowanie zaprzeczył i powiedział jej, że bez niej nie poradziłby sobie w gospodarstwie i że jest mu niezbędna, że dzieci bardzo ją kochają i że życzy on sobie, by u niego została. Marta ucieszyła się na te słowa i postanowiła zostać w Korczynie.

Benedykt z Witoldem i Justyną udali się do chaty Anzelma i Jana. Jan przypadł do Benedykta i pocałował go w rękę. “Syn Jerzego?” Spytał się Benedykt. Z głębi chaty odezwał się głos Anzelma: “Tego sa… samego, który z bratem pańskim w jednej mogile spoczywa!

Stefan Żeromski „Ludzie bezdomni”

Streszczenie:

Tom pierwszy

Wenus z Milo

Jest upalne, wiosenne popołudnie. Tomasz Judym, od kilku miesięcy studiujący medycynę w Paryżu, spaceruje po mieście. Udaję się do Luwru, aby odpocząć od zgiełku ulicy i siada przed posągiem Wenus z Milo, podziwiając rzeźbę. W pewnej chwili dostrzega starszą damę w towarzystwie trzech młodych panien. Zaskoczony, przysłuchuje się ich rozmowie w języku ojczystym. Grzecznie proponuje paniom, że zaprowadzi je do sali z posągiem „Amor i Psyche”, który chcą obejrzeć. W ten sposób poznaje panią Niewadzką, jej wnuczki Natalię i Wandę oraz guwernantkę dziewcząt, Joannę Podborską. Judym jest wyraźnie ucieszony faktem, że na obczyźnie spotkał rodaczki, a jego uwagę zwraca panna Natalia. Następnego dnia spotyka się z nowymi znajomymi, by towarzyszyć im podczas zwiedzania Wersalu. Po wspólnej wycieczce dowiaduje się, że panie opuszczają Paryż.

W pocie czoła

Mija rok. Tomasz Judym w ostatnich dniach czerwca wraca do Warszawy. Po odpoczynku postanawia odwiedzić brata Wiktora, który wraz z rodziną mieszka przy ulicy Ciepłej. Młodzieniec z niechęcią patrzy na miejsca swojego dzieciństwa. W domu zastaje tylko ciotkę Pelagię, która informuje go, że Wiktor jest w pracy. Judym udaje się więc do fabryki cygar, gdzie pracuje bratowa Teosia. Następnego dnia wcześnie rano wraca na Ciepłą i odprowadza brata do fabryki. Z goryczą wspominają najmłodsze lata życia. Tomasz zwiedza hale produkcyjne, podziwiając pracę robotników. W jednych z nich rozpoznaje swojego brata.

Mrzonki

Latem Judym zostaje zaproszony na spotkanie warszawskich lekarzy w domu znanego w Europie doktora Czernisza. Tomasz postanawia wygłosić referat, który napisał podczas pobytu w Paryżu, zatytułowany: „Kilka uwag czy Słówko w sprawie higieny”. Praca poświęcona jest współczesnemu stanowi higieny i obojętności lekarzy wobec warunków życia i pracy najuboższych. Twierdzi, że lekarze leczą wyłącznie bogatych. Opinia młodzieńca wywołuje oburzenie zebranych. Lekarze nie zgadzają się z poglądami Judyma, lecz on z uporem broni swych racji. Doradzają mu więc działalność filantropijną, którą zdecydowanie odrzuca. Po kolacji Tomasz, zlekceważony przez wszystkich, opuszcza dom Czernisza. W drodze powrotnej do domu towarzyszy mu doktor Chmielnicki, który uważa, że medycyna jest po prostu interesem. Stwierdzenie młodszego kolegi, że kiedyś medycyna będzie wytyczała drogi życia masom i wówczas świat się odmieni, nazywa mrzonkami.

Smutek

Jest początek października. Tomasz udaje się na spacer w Aleje Ujazdowskie. Obserwując jesienny pejzaż, uświadamia sobie, że jego marzenia o walce z krzywdą społeczną pozostają wyłącznie marzeniami. Rozgoryczony patrzy na powozy, wiozące ludzi. W jednym dostrzega znajome z Paryża: Natalię, Wandę i Joasię. Podborska uśmiecha się do niego.

Praktyka

Judym, niezrażony odrzuceniem go przez środowisko lekarzy, otwiera prywatną praktykę. Rano pracuje w szpitalu, a wieczorem oczekuje na pacjentów w swym gabinecie. Przez pierwsze tygodnie nikt nie zgłasza się do niego. To pogarsza sytuację finansową lekarza. Dodatkowo musi pomagać rodzinie brata. W marcu spotyka doktora Chmielnickiego, który zachęca go do objęcia posady u doktora Węglichowskiego, dyrektora zakładu leczniczego w Cisach. Zrezygnowany Tomasz godzi się na spotkanie z Węglichowskim. Następnego dnia przyjmuje u siebie dyrektora. W trakcie rozmowy dowiaduje się, że Cisy należą do pani Niewadzkiej. Judym ostatecznie postanawia wyjechać z Warszawy i wspomina Joasię Podborską.

Swawolny Dyzio

Pod koniec kwietnia Judym opuszcza Warszawę. Przedział w pociągu dzieli z chudą damą i jej dziesięcioletnim synkiem, Dyziem. Dziecko jest nadzwyczaj pomysłowe i złośliwe. Z uporem dokucza współtowarzyszom podróży. Po południu Tomasz z uczuciem ulgi wysiada na stacji i kieruje się w stronę dorożki, która czeka na niego. Okazuje się, że Dyzio i jego matka jadą z nim do Cisów. Malec znów zaczyna dręczyć lekarza, nie zwracając uwagi na rozpaczliwe upomnienia matki. Rozgniewany Judym wymierza chłopcu kilka klapsów i postanawia dalszą drogę odbyć pieszo. W pobliskiej wsi wynajmuje wóz, lecz pijany chłop wywraca pojazd do rowu. Po perypetiach doktor dociera do zakładu leczniczego. Jest przekonany, że odnalazł miejsce, gdzie będzie mógł spłacić swój dług wobec społeczeństwa i pracować dla ludzi.

Cisy

Następnego dnia po przyjeździe do Cisów, Tomasz zwiedza miejscowość i składa pierwsze wizyty. Poznaje historię ośrodka, założonego przez męża pani Niewadzkiej. Zaczyna korespondować z jednym ze współwłaścicieli zakładu, Leszczykowskim.

Kwiat tuberozy

Po jakimś czasie, spędzonym przede wszystkim na poznawaniu Cisów, doktor Judym postanawia zwiedzić podlegający mu szpital. Przy kościele spotyka panny Orszeńskie i Joannę Podborską. Proboszcz zaprasza go i dziewczęta na śniadanie. Wizytę na plebanii składa również młody kuracjusz, Karbowski. Judym dostrzega uczucie, jakie łączy Natalię i Karbowskiego. Czuje żal i zazdrość na myśl, że piękna dziewczyna nigdy nie zwróci na niego uwagi.

Przyjdź

Z okna swojego mieszkania Tomasz Judym obserwuje budzącą się do życia po zimie przyrodę. Marzy o miłości.

Zwierzenia

Na kartach pamiętnika Joanna Podborska zapisuje swoje przemyślenia, uczucia, nastroje, opinie o innych ludziach i poglądy na różne sprawy czasów, w których żyje. Wspomina także dom rodzinny, naukę w Kielcach i pracę guwernantki w Warszawie.

Tom drugi

Poczciwe prowincjonalne idee

Judym rozpoczyna pracę w Cisach, która całkowicie go pochłania. Jest oszołomiony życiem w ośrodku. Otoczony kobietami, zmienia się w modnie odzianego i towarzyskiego franta. Szybko zyskuje powszechną sympatię i zaufanie. Na jednym z balów wykorzystuje fakt, że Karbowski opuścił zakład i okazuje swoje zainteresowanie Natalii. Dziewczyna nie odpowiada jednak na jego adorację. Jesienią lekarz zaczyna zajmować się urządzaniem szpitala. We wrześniu zaczynają chorować na malarię dzieci z folwarcznych czworaków. Wkrótce szpital jest przepełniony chorymi. Pewnego dnia pani Niewadzka wzywa Tomasza do siebie. Prosi, aby pomógł w zorganizowaniu małego szpitaliku w starej piekarni przy pałacu dla Podborskiej, by tam mogła zajmować się „brudasami”. Lekarz, słysząc te słowa, czuje niesmak.

Starcy

Każdego dnia w domu dyrektora Węglichowskiego spotykają się znajomi: Listwa, Chobrzański, Worszewicz, proboszcz, Judym oraz kilku kuracjuszy. Tomasz nie może porozumieć się z cisowskimi starcami. Pragnie wprowadzać kolejne ulepszenia i zmiany w ośrodku. W lutym do Cisów przyjeżdża komisja rewizyjna. Judym postanawia przedstawić swoją propozycję osuszenia stawów, lecz Węglichowski nie zgadza się na to. Podczas kolacji Krzywosąd oskarża młodzieńca o wykorzystywanie pieniędzy Leszczykowskiego. Zawstydzony Judym milknie. Po wyjeździe komisji czuje, że Węglichowski i administrator odnoszą się do niego z niechęcią. W pierwszych dniach marca Tomasz patrzy na brudną wodę w stawie. Podchodzą do niego dyrektor i Chobrzański. Judym nadal twierdzi, że osuszenie stawów jest konieczne dla zdrowia kuracjuszy i chłopów we wsi.

Ta łza, co z oczu twoich spływa…

Dzięki oszczędnościom, odłożonym przez Tomasza, Wiktor może wyjechać za granicę. W lutym rodzina Wiktora odprowadza mężczyznę na dworzec. Judym z żalem patrzy na rodzinne miasto i płacze.

O świcie

Wczesnym rankiem, w kwietniu, Tomasz Judym idzie z wizytami do chorych z pobliskich wsi. Po drodze spotyka Joannę Podborską, wracającą powozem z Woli Zameckiej. Nauczycielka informuje go, że Natalia Orszeńska bez zgody babki wyjechała z Karbowskim i poślubiła ukochanego. Następnie młodzi opuścili kraj. Joasia obwinia się, że nie potraktowała poważnie uczuć podopiecznej. Jest przekonana, że Judym był zakochany w dziewczynie i wiadomość o jej ślubie sprawiła mu przykrość. Młodzieniec zaprzecza z uśmiechem. Kiedy Podborska odjeżdża, lekarz uświadamia sobie, że to właśnie ją kocha.

W drodze

W czerwcu Wiktor, przebywający w Szwajcarii, przysyła do żony list z prośbą, aby wraz z dziećmi przyjechała do niego. Judymowa wyrusza w daleką drogę. Jest zagubiona i zrozpaczona. Przesypia stację, na której mieli wysiąść. Z opresji ratuje ją młoda para, jadąca do Włoch. Okazuje się, że to Karbowscy. Po kilku dniach podróży Teosia dociera na miejsce. Na dworcu na rodzinę czeka Wiktor. Mężczyzna prowadzi najbliższych do wynajmowanego mieszkania i udaje się do pracy. Judymowa płacze. W międzyczasie pozostawione bez opieki dzieci niszczą winorośl właściciela domu i rodzina musi opuścić mieszkanie. Wiktor oznajmia żonie, że zamierza jechać do Ameryki. Kobieta zaczyna rozumieć, że już nigdy nie wróci do Warszawy.

O zmierzchu

W życiu Judyma pojawiają się nowe uczucia. Z niecierpliwością oczekuje wieczorów, kiedy Joasia i Wanda spacerują po parku, by towarzyszyć im w przechadzkach. Marzy o nauczycielce, lecz na razie nie wyjawia jej swych uczuć, choć w myślach nazywa ją narzeczoną. Pewnego czerwcowego dnia spotyka ją na drodze do pobliskiej wsi. Podborska wyznaje, że widywała go czasami w Warszawie zanim poznali się w Paryżu. Tomasz prosi, by poczekała na niego. Wizyty u chorych przeciągają się do wieczora i z żalem sądzi, że ukochana wróciła do domu. W oddali dostrzega Joasię. Ruszają do Cisów. Judym wyznaje dziewczynie swą miłość, a Podborska zaczyna płakać. Wtedy całuje ją po raz pierwszy.

Szewska pasja

W czerwcu do zakładu przyjeżdżają kuracjusze i Krzywosąd odkłada szlamowanie stawów. Wkrótce robotnicy zaczynają chorować na febrę. Judym, zajęty miłością do Joasi, nie wie, że administrator kazał spuścić szlam do pobliskiej rzeczki, z której mieszkańcy czerpią wodę do picia. W pierwszej chwili na widok wybudowanej rynny ogarnia go wzburzenie, lecz po chwili uspokaja się, myśląc o ukochanej. Nagle dostrzega Węglichowskiego i Chobrzańskiego, stojących przy śluzie. Mężczyźni ignorują go. Wtedy, rozgniewany, mówi, że Cisy są kłamstwem dla kuracjuszy i on, jako lekarz, zabrania wrzucać szlam do rzeki. Dyrektor odpowiada, że nie ma wtrącać się do spraw, które go nie dotyczą. Tomasz nazywa go „starym osłem” i wrzuca Krzywosąda do stawu. Później odchodzi, głośno przeklinając.

Gdzie oczy poniosą

Wieczorem Judym otrzymuje od dyrektora zakładu wypowiedzenie pracy. Odczuwa głęboki żal, że musi opuścić Cisy i początkowo chce załagodzić konflikt. Przychodzi Joasia, której wyjaśnia, że wyjeżdża, ponieważ nie mógł inaczej postąpić. Następnego dnia opuszcza miejsce, które w ciągu ostatniego roku było jego domem. Na jakiejś stacji, gdzie czeka na przesiadkę, dostrzega dawnego znajomego z Paryża, inżyniera Korzeckiego. Mężczyzna wymusza na Tomaszu rozmowę i proponuje, by pojechał z nim do Zagłębia. Zrezygnowany doktor zgadza się. Po południu docierają na miejsce, a następnie jadą do kopalni. Doktor, pozostawiony samotnie w pokoju, usiłuje napisać list do narzeczonej. Nagle pojawia się Korzecki i lekarz niszczy list. Inżynier informuje go, że mógłby objąć posadę lekarza przy kopalni. Po kolacji zwierza się Judymowi ze swoich lęków.

Glikauf!

Następnego dnia Tomasz zwiedza miasto. Jest nieszczęśliwy i zagubiony. Udaje się na spotkanie z Korzeckim, który oprowadza go po kopalni. Judym obserwuje pracę górników. Mijający ich ludzie pozdrawiają się słowem „Glikauf!”. W pewnej chwili słyszy głos poganiacza, który mówi do konia, aby ciągnął wózek. Inżynier wyjaśnia mu, że kiedy zwierzę nie reaguje poganiacz okłada je batem. Doktor mówi, że takie rzeczy powinny być zabronione, a Korzecki dodaje, że nie ma już siły zabraniać.

Pielgrzym

W kilka dni później Korzecki i Judym składają wizytę inżynierowi Kalinowiczowi. Tomasz przysłuchuje się rozmowie przyjaciela z synem gospodarza domu, lecz w niej nie bierze udziału. Wciąż rozmyśla o Joasi, czeka na wiadomość od ukochanej. Za oknem szaleje burza. Korzecki przywołuje słowa wiersza Słowackiego o pielgrzymie, który nigdy nie miał swojego domu. Po kolacji zjawia się tajemniczy posłaniec z przesyłką dla Korzeckiego. Podczas drogi powrotnej inżynier ponownie recytuje wiersz Słowackiego.

Asperges me…

U Korzeckiego zjawia się syn sąsiadów, ubogich szlachciców, z prośbą, aby Judym odwiedził chorą matkę. Tomasz jedzie do Daszkowskich. Kobieta jest umierająca, lecz pragnie żyć, ponieważ ma dzieci. Lekarz patrzy na modlącą się kobietę i nagle ciszę rozdziera krzyk pawia. W drodze powrotnej ponownie słyszy krzyk ptaka.

Dajmonion

Tomasz rozpoczyna pracę jako lekarz fabryczny. Pewnego dnia, w sierpniu, otrzymuje list od Korzeckiego z cytatem z „Apologii Sokratesa”. Postanawia odwiedzić znajomego. Przed mieszkaniem inżyniera dostrzega tłum ludzi. Wchodzi do środka i widzi przyjaciela, leżącego na sofie z roztrzaskaną głową. Nagle do pokoju wchodzi jakiś młodzieniec. Judym przygląda się w milczeniu, jak nieznajomy siada przy samobójcy i szepcze jakieś słowa.

Rozdarta sosna

Do Sosnowca przyjeżdża Joasia. Razem z Niewadzką i Wandą wybiera się do Drezna na spotkanie z Karbowskimi. Tomasz wychodzi po nią na stację. Między narzeczonymi panuje dziwna atmosfera. Judym prowadzi Podborską do kopalni, a następnie pokazuje jej domy swoich pacjentów, stojące na obrzeżach miasta. Joasia opowiada o swoich marzeniach. Pragnie, aby wspólnie otworzyli szpitalik i stworzyli prawdziwy dom. Tomasz wysłuchuje jej w milczeniu. Potem wyjaśnia, że nie może jej poślubić, ponieważ musi spłacić dług wobec społeczeństwa i nie może myśleć o własnym szczęściu. Dziewczyna odpowiada, że go nie zatrzyma. Życzy mu szczęścia i samotnie idzie w stronę dworca kolejowego. Judym zostaje sam. Nienawidzi kopalni. Idąc przed siebie, dostrzega rozdartą sosnę. Upada na ziemię i wsłuchuje się w odgłos wybuchów dynamitu w kopalni i gwizd odjeżdżającego pociągu. Wydaje mu się, że słyszy jakiś płacz.

___________________________________________________________

Problematyka moralna Ludzi bezdomnych

Powieść Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni” ujmuje problematykę społeczną w kategoriach moralnych. Pisarz starał się ukazać źródła zła, wzbudzić niepokój i zmusić odbiorcę do myślenia o rzeczach, które działy się obok niego, lecz do tej pory były przemilczane przez literaturę.

Świat bohaterów powieści jest światem przepełnionym złem - światem, który obnaża w sposób przerażająco realistyczny nędzę życia klasy pracującej. Autor wiernie odtwarza warunki życia i pracy robotników z Warszawy, chłopów z Cisów oraz górników z Zagłębia. Jest to świat widziany oczami wykształconego lekarza, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, gdzie tkwią źródła zła. Domy tych ludzi przypominają nory, ich praca jest ponad siły, wyniszczająca organizmy. Umierają oni w wieku trzydziestu lat, fizycznie będąc już starcami. Zło nie kończy się w chwili ich śmierci - zostaje przekazane dzieciom, które powielają model biedy. Judym zna doskonale realia życia biednych, ponieważ sam wywodzi się z tej klasy. I tylko ten, który to przeżył i widział, potrafi w pełni zrozumieć krzywdę społeczną.

Żeromski wskazuje przyczyny tego zła. Mają one podłoże społeczne, historyczne i egzystencjalne. Nędza ludzi w dużej mierze wynika z obojętności klas posiadających. Warszawscy lekarze nie czują potrzeby podjęcia walki z chorobami ludzi ubogich, nie chcą podjąć próby polepszenia ich warunków bytowych. Są lekarzami ludzi bogatych, a swój zawód sprowadzają do korzyści materialnych. Zarząd zakładu leczniczego w Cisach nie widzi konieczności osuszenia stawów, które powodują malarię u chłopów z folwarcznych czworaków, ponieważ to pociągnęłoby za sobą dodatkowe koszty. Nie zwracają też uwagi na to, że szlam zostaje spuszczony do pobliskiej rzeczki, z której chłopi biorą wodę do picia.

Zło tkwi również w historii Polski - kraju pod zaborami. Losy Wacława, brata Joasi Podborskiej, umierającego na zesłaniu odzwierciedlają losy tych, którzy stawili opór zaborcy i zostali pozbawieni domu-ojczyzny. W życiu człowieka także tkwi zło - jest ono wypełnione cierpieniem i zakończone śmiercią, która jest nieuniknionym elementem ludzkiego losu. Śmierć zabiera panią Daszkowską, która pragnie żyć dla swoich dzieci. Samobójczą śmiercią kończy się życie Korzeckiego, który nie potrafił pogodzić się ze złem tego świata. Z tych przyczyn zła wynika system wartości, który uwidacznia się podczas rozmowy Korzeckiego z młodym Kalinowiczem. System, w którego centrum zawsze powinien stać człowiek. Najpełniej oddają go słowa wypowiedziane przez inżyniera:

„Złe niewątpliwie jest tylko jedno: krzywda bliźniego. Człowiek - jest to rzecz święta, której nikomu krzywdzić nie wolno. Wyjąwszy krzywdy bliźniego, wolno każdemu czynić, co chce. (…) Granica krzywdy leży w sumieniu, w sercu ludzkim. (…) Miłość między ludźmi należy siać jak złote zboże, a kąkol nienawiści trzeba wyrywać i deptać nogami. Czcij człowieka… - oto nauka. (…) Człowiek, który utożsamił się z prawdą, musi czuć radość, rozkosz, wtedy nawet, gdy został pobity”.

Pisarz podkreśla szczególnie ważne obowiązki moralne inteligencji. Jest to klasa o wyjątkowej pozycji społecznej, uświadomiona, znająca zdobycze nauki, co zobowiązuje ją do podjęcia walki z krzywdą społeczną. Joasia Podborska, przedstawicielka zubożałej szlachty, podejmuje próbę zadośćuczynienia krzywdom, wyrządzonym przez własną klasę. Wrażliwa na ludzkie nieszczęście, chce przeznaczyć swój pokój na szpitalik dla chorych na malarię dzieci. Judym, wywodzący się z nizin społecznych, czuje obowiązek spłacenia długu wobec swojej klasy. Właśnie z poczucia obowiązku rezygnuje z prywatnego szczęścia.

W centrum problematyki moralnej „Ludzi bezdomnych” pozostaje dochowanie wierności ideałom w obliczu obojętności i oporu środowiska i wobec tragicznego wyboru między osobistym szczęściem a podjęciem walki z krzywdą społeczną. Takim próbom zostaje poddany główny bohater utworu. Doktor Judym pozostaje nieugiętym, choć środowisko warszawskich lekarzy odrzuciło go i wykpiło projekt walki z nędznymi warunkami higienicznymi najuboższych.

Równie zdecydowanie stara się forsować swoje propozycje polepszenia warunków bytowych chłopów w Cisach. W chwili, kiedy widzi, że szlam ze stawów zatruwa wodę pitną we wsi, unosi się w gniewie i zaostrza konflikt z zarządem zakładu leczniczego. Czyni tak, ponieważ nie mógł postąpić inaczej. Zrywa zaręczyny z Joasią, poświęcając marzenia o rodzinie i szczęściu u boku ukochanej kobiety, gdyż jest świadomy, że z czasem zapomniałby o swoim obowiązku wobec biednych i stałby się zwykłym dorobkiewiczem, niewrażliwym na ludzką krzywdę.

Powieść Stefana Żeromskiego jest przykładem literatury moralistycznej. Uświadamia, że każdy człowiek jest osobiście odpowiedzialny za zło świata. Nie poucza, lecz zmusza do głębszego zastanowienia się nad pojęciem ludzkiej krzywdy i wyciagnięcia odpowiednich wniosków.

Ludzie bezdomni - interpretacja tytułu powieści

Tytuł powieści Stefana Żeromskiego można rozpatrywać w sensie dosłownym oraz metaforycznym.

W znaczeniu dosłownym, ekonomiczno-społecznym, ludzie bezdomni to ludzie, którzy nie mają własnego domu. Zagadnieniu temu pisarz poświęca wiele uwagi na kartach dzieła. Bezdomnymi są nie tylko główni bohaterowie utworu - Tomasz Judym i Joanna Podborska. Bezdomność dotyczy również ludzi z dalszego tła powieści, należący do klasy robotniczej, którzy żyją w tragicznych warunkach mieszkaniowych. Żeromski podkreśla ten fakt, określając ich mieszkania jako „nory” i „budy”. Wielu z nich, podobnie jak Wiktor Judym, zostaje zmuszonych do tułaczki po świecie w poszukiwaniu godziwej pracy. Znaczenie dosłowne tytułu dzieła jest jednocześnie oskarżeniem panującego porządku społecznego.

Bezdomność w powieści Żeromskiego posiada również znaczenie metaforyczne, rozpatrywane w kilku aspektach. Dom w dużej mierze to symbol stabilizacji życiowej, spokoju, ciepła i relacji rodzinnych, które chronią człowieka przed samotnością. To swoiste „miejsce człowieka na świecie”. W „Ludziach bezdomnych” zarówno główni bohaterowie, jak i wiele postaci drugoplanowych (Wiktor Judym, inżynier Korzecki, M. Leszczykowski) nie mają swojego miejsca na świecie.

Tomasz Judym dzięki wykształceniu wyniósł się nad poziom własnego środowiska i świadomie odrzucił dom rodzinny. Joasia Podborska po śmierci rodziców musiała opuścić dom, by pomóc braciom i zarabiać na własne utrzymanie. Wiktor na skutek buntu i własnej niepokorności został zmuszony do opuszczenia rodziny i Warszawy. Taki sens bezdomności, którą można określić jako bezdomność społeczną, został silnie zaakcentowany w utworze i miał różnorakie motywacje. Doktor Judym odrzucił możliwość stworzenia prawdziwego domu u boku ukochanej kobiety - domu, którego wartość cenił i za którym tęsknił. Jego decyzja miała źródło w potrzebie poświęcenia się dla wyższych idei, które były dla niego ważniejsze od własnego szczęścia.

Podborska również marzyła o domu, o czym świadczyły emocje, związane z powrotem do miejsc, w których dorastała i pożegnanie z nimi. Śmierć rodziców spowodowała, że została „wydziedziczona” i musiała mieszkać u obcych. Bezdomność społeczna dziewczyny wynikała niejako z twardego „prawa życia” - każde dziecko w pewnym momencie musi opuścić dom rodzinny, by o własnych siłach szukać swojego miejsca na świecie.

W „Ludziach bezdomnych” można odnaleźć również sens bezdomności nie wypowiedziany wprost ze względu na cenzurę. To bezdomność ludzi, którzy ze względów politycznych musieli opuścić ojczyznę - dobrowolnie jak Wiktor Judym lub z rozkazu władz jak brat Joanny, Wacław, umierający na zesłaniu.

O bezdomności ludzi bez państwa, szczególnie ważnej dla tych, którzy sami to przeżyli, pisał Żeromski we wspomnieniach o Marianie Abramowiczu, działaczu ruchu podziemnego, zesłanego do Wierchojańska:

„Gdy napisałem był opowiastkę o ludziach bezdomnych tego typu, a raczej o tym antropologicznym gatunku pod tytułem „Ludzie bezdomni”, otrzymałem daleką, ogólną drogą, fotografię Mariana Abramowicza i jego rodziny z Wierchojańska na Sybirze, w futrach reniferowych czy niedźwiedzich. Twarze tylko aryjskie wskazywały, że to nie są Eskimosi lub Jakuci. Na odwrocie wizerunku znalazłem napis: „Za „Bezdomnych” od bezdomnych podziękowanie i pozdrowienie. Była to w moim życiu pisarskim najzaszczytniejsza „recenzja” i najwyższa nagroda.”.

O takiej bezdomności mówi także Korzecki, recytując fragment wiersza Juliusza Słowackiego:

Żem prawie nie znał rodzinnego domu,

Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi

Przy blaskach gromu.

Bezdomność zestawiona z pielgrzymowaniem w czasach, kiedy Polska trwała w oczekiwaniu na odzyskanie niepodległości, miała specjalną polską wymowę. Topos pielgrzyma zyskał szczególne znaczenie dzięki utworowi Adama Mickiewicza: „Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”. Oznaczał pielgrzymowanie do ziemi świętej - wolności ojczyzny.

Dzięki takim postaciom, jak Korzecki, Leszczykowski czy też Wacław Podborski, Żeromski zasygnalizował bezdomność ludzi bez własnego państwa. Ostatecznie również Tomasz Judym dołączył do tego typu bezdomnych. Poczuwając się do odpowiedzialności za istniejące dokoła niego zło społeczne i wykazując chęci, aby z nim walczyć, zrezygnował z możliwości założenia rodziny i stworzenia domu z Podborską. Tym samym powtórzył gest mickiewiczowskiego Konrada Wallenroda, który odrzucił własne szczęście - dom-rodzinę na rzecz „domu-ojczyzny”. O bezdomności, wybranej przez głównego bohatera „Ludzi bezdomnych” pisał Ignacy Matuszewski:

„Problem bezdomności jakkolwiek umiejscowiony w przestrzeni i czasie, ma, prócz znaczenia lokalnego, ogólnoludzkie. „Bezdomnym” musi być każdy człowiek owładnięty jakąś altruistyczną ideą. Dlaczego? Bo największym wrogiem altruizmu i poświęcenia jest wrodzona człowiekowi potrzeba szczęścia osobistego, własnego gniazda, „domu”, którego umiłowanie działa z konieczności paraliżująco na rozwój uczuć antyegoistycznych. Ognisko rodzinne płonie często kosztem „ogniów idealnych”, ożywiających w pewnym okresie pierś każdej szlachetnej jednostki.”.

Metaforę bezdomności można odczytać także w sensie egzystencjalnym. Wynikała ona z poczucia wyobcowania, samotności, niemożności pogodzenia się ze złem oraz „niezakorzenienia” człowieka w świecie. Taki typ bezdomności odczuwał inżynier Korzecki, w którego osamotnieniu i lęku przed światem znalazły odbicie zagadnienia charakterystyczne dla dekadentyzmu. Ostatecznie bohater odrzucił świat, popełniając samobójstwo.

Tytuł powieści Stefana Żeromskiego można więc interpretować w różnoraki sposób. „Ludzie bezdomni” to nie tylko ci, którzy nie mają własnego domu - w znaczeniu potocznym, ale także ci, którzy nie mają ojczyzny oraz ci, którzy nie potrafią odnaleźć się w świecie.

Stefan Żeromski „Przedwiośnie”

Streszczenie:

Głównym bohaterem Przedwiośnia jest Cezary Baryka. Jego ojcem był Seweryn Baryka, urzędnik w naftowym rosyjskim mieście Baku. Seweryn ożenił się z Jadwigą Dąbrowską, którą poznał w Polsce. Jadwiga w młodości kochała się w Szymonie Gajowcu, pochodził on jednak z niższych sfer i dlatego młodzi nie mogli się pobrać.

Gdy Cezary miał 14 lat wybuchła I wojna światowa. Seweryn wyjechał na front, a pani Barykowa nie mogła sobie poradzić z rozwydrzonym synem. Trzy lata po wyjeździe Baryki przestały przychodzić listy od niego i słuch o nim zaginął.

W 1917 roku w Baku rozpoczęła się rewolucja. Cezary entuzjastycznie głosił poglądy rewolucjonistów, uczestniczył w pochodach. Zaniedbywał matkę, która sama musiała starać się o jedzenie. Barykowa przygarnęła do siebie księżną i księżniczki Szczerbatow-Mamajew. Kobiety miały ze sobą złoto, które jeszcze tej nocy zostało zabrane przez rewolucjonistów podczas rewizji w domu Baryków. Pani Barykowa została skazana na ciężkie roboty, które doprowadziły do jej śmierci.

W Baku rozpętała się wojna między Tatarami i Ormianami. Cezary został skierowany do grzebania trupów. Pewnego dnia w jednym z żebraków przebywających w mieście rozpoznał swojego ojca. Ojciec postanowił wrócić do Polski i namówił do tego Cezarego. Pojechali do Wołogradu, potem do Moskwy i Charkowa, gdzie czekali na pociąg do Polski. Stary Baryka w pociągu przedstawił synowi wizję szklanych domów, które rzekomo buduje się w Polsce. W trakcie podróży ojciec Cezarego zmarł; przed śmiercią polecił synowi, żeby skontaktował się w Warszawie z Szymonem Gajowcem. Cezary dotarł do Polski, a pierwsze, co zobaczył po przejściu przez granicę to nie czyste szklane domy, ale nędza, brud i ubóstwo.

Młody Baryka przyjechał do Warszawy, gdzie spotkał się z Gajowcem, który załatwił mu posadę. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. wstąpił do wojska, gdzie zaprzyjaźnił się z Hipolitem Wielosławskim, któremu uratował życie. W podzięce Hipolit zaprosił go na lato do swojego rodzinnego domu - Nawłoci koło Częstochowy. Zakochała się tam w nim Karolina Szarłatowiczówna, młodziutka kuzynka Hipolita oraz Wanda Okszyńska - nieśmiała i dziwna dziewczyna, posiadająca niezwykły talent do gry na fortepianie. Cezaremu spodobała się początkowo Karolina, ale później zwrócił uwagę na starszą od siebie Laurę Kościeniecką - „wdowę-narzeczoną”, która była właścicielką posiadłości w Leńcu i była zaręczona z niejakim Barwickim.

Laura zorganizowała dobroczynny bal, na który zaproszono także Cezarego. W czasie przymiarki balowego fraku doszło do pocałunku między Cezarym i Karoliną, co zauważyła zazdrosna Wanda.

Pewnego dnia Cezary został w Leńcu dłużej, po czym Laura postanowiła odwieźć go bryczką do Nawłoci. Tam porwani atmosferą chwili i namiętnością przeżyli chwile miłosnego uniesienia.

Na balu Cezary szukał wzrokiem Laury i wyszedł z nią do ogrodu, co widziała Karolina. Bardzo ją to zabolało i domyśliła się romansu Cezarego. Wkrótce Nawłocią wstrząsnęła śmierć Karoliny, która została otruta przez zazdrosną Wandę. Okszyńska wyparła się jednak wszystkiego i z braku dowodów nie poniosła konsekwencji swojego czynu.

Tymczasem kwitł romans między Czarkiem a Laurą. Podczas jednej ze schadzek Baryka spotkał w Leńcu Barwickiego. Doszło do awantury, podczas której Cezary uderzył szpicrutą rywala i samą Laurę. Po tym incydencie został wyrzucony z domu kochanki.

Dwa tygodnie później dowiedział się od Hipolita, że Laura poślubiła Barwickiego. Cezary postanowił wyjechać. Wrócił do Warszawy i zamieszkał u swojego kolegi, Buławnika. Skontaktował się z Gajowcem, który przedstawił mu swoją koncepcję naprawy Polski jako sumienną pracę nad wdrażaniem ideałów - patriotyzmu, rozwoju oświaty itd. Czarek nie identyfikował się z poglądami Gajowca. Wkrótce zetknął się z rewolucjonistą Antonim Lulkiem. Lulek zaprosił go na zebranie komunistów, z którymi Cezary nie do końca się zgadzał.

Chłopak dostał list od Laury i spotkał się z nią w Ogrodzie Saskim, okazało się jednak, że Kościeniecka chce pozostać wierna mężowi i nie ma zamiaru kontynuować ich romansu. W ostatniej scenie powieści widzimy Cezarego idącego na czele pochodu robotników, protestujących przeciw zduszeniu strajku. Idącym w pochodzie robotnikom drogę zastąpił kordon żołnierzy, a wtedy Cezary odłączył się od manifestacji i sam poszedł do przodu.

Ewolucja ideowa Cezarego Baryki

Cezary Baryka to postać złożona, dynamiczna, dojrzewająca na oczach czytelnika. Ważnym etapem jego ewolucji jest zmiana stosunku do rewolucji - od początkowego zachwytu po dostrzeżenie jej zagrożeń i niesprawiedliwości. Po raz pierwszy Cezary styka się z rewolucją w Baku - tutaj nagle pojawia się to dziwne i nieznane zjawisko. Młody zapaleniec początkowo łatwo daje się zwieść pięknym ideałom równości i sprawiedliwości klasowej. Staje się jednym z towarzyszy, uczęszcza na mityngi, egzekucje, oddaje nawet skarb zakopany przez ojca w piwnicy. Jego bezkrytyczna wobec bolszewików postawa powoli zmienia się, gdy Barykę dotykają „skutki uboczne” rewolucji - głód, konfiskata mienia i mieszkania. Ważna okazuje się tu rola matki, która od początku miała racjonalne podejście do idei komunistycznych:

Twierdziła, że kto by chciał tworzyć ustrój komunistyczny, to powinien by podzielić na równe działy pustą ziemię, jakiś step czy jakieś góry, i tam wspólnymi siłami orać, siać, budować - żąć i zbierać. Zaczynać wszystko sprawiedliwie, z Boga i ze siebie. Cóż to za komunizm, gdy się wedrzeć do cudzych domów, pałaców, kościołów, które dla innych celów zostały przeznaczone i po równo podzielić się nie dadzą.

Ale to nie mądre słowa matki wpłynęły na zmianę poglądów syna, ale jej zewnętrzna przemiana. Któregoś dnia Baryka doznał olśnienia, zobaczył matkę zmęczoną, zmizerniałą, chorą. Śmierć matki oraz okoliczności tej śmierci były jednym z czynników wstrząsających młodym rewolucjonistą. W momencie, kiedy Cezary nie zobaczył na palcu matki obrączki ślubnej, dostrzegł, że „uczciwość” rewolucjonistów pozostawia wiele do życzenia. Drugim ważnym momentem dla zmian światopoglądowych Baryki, była „rozmowa” z trupem pięknej Ormianki. Wtedy to idealistyczne patrzenie do rewolucyjne dokonania zmienia się na podejście realistyczne, trzeźwo oceniające efekty przemian. Młody buntownik zaczyna dostrzegać w swoich czasach i w rewolucji pełnię niesprawiedliwego okrucieństwa.

Powrót ojca oraz opuszczenie Baku nie stanowi dla Baryki końca jego konfrontacji z rewolucyjnymi ideami. Bardzo pragnie zobaczyć Moskwę, w której rewolucja była w przecież na zaawansowanym etapie. Jednak wizyta w tym mieście stała się dla chłopca rozczarowaniem, Moskwa była pod wieloma względami niedostępna dla obcych. W drodze do Polski młodzieniec ogląda uciekinierów z kraju ogarniętego rewolucją, ludzi, którzy wracają do ojczyzny, nie potrafi pogodzić się z okrucieństwem, z jakim strażnicy odnoszą się do tych biednych ludzi. Rozumiał, że można tak traktować znienawidzonych burżujów, ale nie zwykłych robotników. Podróż do Polski to również czas zapoznania się z ideą „szklanych domów”. Opowieść ojca o nowej „szklanej”, czystej cywilizacji - pozbawionej chorób i biedy, w której sprawiedliwość i równość jest czymś naturalnym, a nie wymuszonym - wywołuje niedowierzanie. Szybko zresztą okazało się, że to jedynie wymysł umierającego.

Kolejnym ważnym etapem w ideowej ewolucji Cezarego okazał się pobyt w Nawłoci , w majątku Hipolita Wielosławskiego, gdzie obserwuje sytuację zupełnie dla niego niepojętą: dwa światy - służba i panowie - żyją razem w całkowitej harmonii. Nawłoć to obraz sielankowej, idealnej wiejskiej miejscowości, gdzie czas upływa wolno na przyjemnościach, a służba właściwie stanowi część rodziny. Mimo to Cezary nie może pozbyć się wrażenia, że to tylko złudzenie. Zwraca się z takim ostrzeżeniem do „Jaśnie-Hipcia”:

Strzeż się, bracie! Pilnuj się! Za tę jedną srebrną papierośnicę, za posiadanie kilku srebrnych łyżek, ci sami, wierz mi, ci sami, Maciejunio i Wojciunio, Szymek i Walek, a nawet ten Józio - Józio! - wywleką cię do ogrodu i głowę ci rozwalą siekierą. Wierz mi! Ja wiem! Grube i dzikie sołdaty ustawią cię pod murem... Nie drgnie im ręka, gdy cię wezmą na cel! Za jedną tę oto srebrną cukiernicę! Wierz mi, Hipolit! Błagam cię…

Strachowi przed podobnymi zdarzeniami towarzyszy jednak współczucie dla nędznego życia chłopów. Cezary pragnie zamieszkać wśród ludzi z Chłodka, by lepiej poznać i zrozumieć ich życie i problemy. Nie może zrozumieć, dlaczego ci biedacy nie chcą rewolucji.

„Cóż za zwierzęce pędzicie życie, chłopy silne i zdrowe! Jedni mają jadła tyle, że z niego urządzili kult, obrzęd, nałóg, obyczaj i jakąś świętość, a drudzy po to tylko żyją, żeby nie zdychać z głodu! Zbuntujcież się, chłopy potężne, przeciwko swojemu sobaczemu losowi!”

Ostatnia część książki to opis pobytu w Warszawie. Tu na młodego zapaleńca mają wpływ dwie postaci: student-komunista Antoni Lulek oraz stary przyjaciel Szymon Gajowiec. Lulek optował za rewolucją, za zniszczeniem burżuazji i przejęciem władzy przez lud, natomiast Gajowiec pragnął powolnych, ale długofalowych przemian. Cezary nie umiał w pełni zgodzić się z żądnym z tych poglądów. Dostrzegał pilną potrzebę naprawy ojczyzny, ale znając z autopsji konsekwencje rewolucji, nie mógł się na nią zgodzić. Cezary dyskutował i z Gajowcem, i z komunistami, przeciwstawiając się obu opcjom ideowym, nie umiejąc jednocześnie stworzyć własnego, pozytywnego programu. Jego wypowiedzi w czasie konferencji komunistycznej świadczą o tym, że nie czuł się jeszcze na taką wypowiedź gotowy. Jego rozdarcie doskonale odzwierciedla złożoność opisywanej przez Żeromskiego sytuacji w pierwszych latach niepodległości Polski.

Ostatnia scena, tak niejednoznaczna, również potwierdza, że Baryka nie umiał dokonać wyboru między rewolucją a ewolucją, wciąż szukając nowego rozwiązania.

Koncepcje naprawy Polski

Koncepcja szklanych domów

Najpierw, zanim jeszcze Cezary ujrzał prawdziwą Polskę i jej problemy, zapoznał się z wizją swojego ojca, Seweryna Baryki, który opowiadał mu o Polsce jako o nowej cywilizacji szklanych domów. Seweryn opowiadał synowi o ich fikcyjnym krewnym i jeszcze bardziej fikcyjnych reformach, które wprowadził, aby zachęcić go do wyjazdu do kraju jego ojców.

W wizji starego Baryki podstawą nowej cywilizacji miały stać się wygodne, estetyczne mieszkania, dostępne dla wszystkich, nawet najbiedniejszych obywateli. Nowa technologia miała rozwiązać wszystkie ważne problemy społeczne i ekonomiczne. Budowa i obsługa szklanych domów dawałyby zatrudnienie każdemu człowiekowi zgodnie z jego zdolnościami. Dzięki pracy artystów i indywidualnym upodobaniom mieszkańców nowe osiedla byłyby nie tylko wygodne, ale i piękne, co sprawiałoby, że nawet bogaci ludzie chcieliby w nich mieszkać. Dzięki tym rozwiązaniom w sposób naturalny zapanowałaby w kraju upragniona równość i sprawiedliwość. Możliwość swobodnego rozwoju każdej jednostki i równe prawa doprowadziłyby do wygaśnięcia konfliktów, zapewniłyby poszanowanie ludzkiej godności.

Szkło tam gra główną rolę. Reforma rolna, którą właśnie tam przedsiębiorą i rozważają, chociażby jak najbiedniej wypadła, nie będzie papierową, teoretyczną, nieziszczalną, lecz rzeczywistą i skuteczną. Rozciągnie ona nowe szklane domy, rozrzuci je po szerokich pustkach, ugorach, polach, lasach dawnych latyfundiów. Trudniej będzie o światło i siłę elektryczną. Ale tego światła i tej siły będzie z miesiąca na miesiąc przybywać w miarę obwałowania szklanym murem rzeki Wisły. Siły i światła będzie taki ogrom, iż ono wszędzie dosięgnie. Zobaczymy wnet narzędzia do orki, siewu, żniwa i omłotu, poruszane przez tę moc błogosławioną.

(Przedwiośnie)

Ważnym elementem pomysłu naprawczego Seweryna Baryki jest proces powszechnej elektryfikacji. Każdy z domów podczas zimy ma być ogrzewany energią elektryczną, a latem ochładzany. W tej nowej cywilizacji każdy pracuje, co więcej każdy chce ciężko pracować, bo to czyni człowieka zdrowszym, wyrabia krzepę, hartuje, wzmaga apetyt, przynosi spokojny sen. Natomiast szklane domy, łatwe w utrzymaniu czystości, zapobiegną roznoszeniu niebezpiecznych chorób.

Koncepcja szklanych domów to mit o kraju szczęśliwym, nieobarczonym zewnętrznymi i wewnętrznymi konfliktami. To swoista legenda o społeczeństwie, w którym nikt nie uzurpuje sobie prawa do władzy, a każdemu wystarcza tylko to, co ma. To alternatywa dla krwawej rewolucji, oparta na długofalowych reformach prowadzących do powszechnego dobrobytu. Rewolucyjnemu niszczeniu i burzeniu Seweryn Baryka przeciwstawił wizję budowania, którego podstawą nie byłaby niczyja krzywda.

Młody Baryka nie dowierza opowieści ojca, od początku wyczuwa jej utopijność. Nie wierzy przede wszystkim w przemianę łotrów (czyli według haseł bolszewickich arystokracji, burżuazji, itp.) w dobrych, czystych i prawych obywateli idealnego (utopijnego) państwa.

Koncepcja Szymona Gajowca

Drugą koncepcją naprawy Polski przedstawia Baryce Szymon Gajowiec, wysoki urzędnik Ministerstwa Skarbu. Gajowiec to przedstawiciel projektu rządowego, realizowanego w odradzającej się po wielu latach niewoli niepodległej Polsce. Koncepcja Gajowca ma proweniencje pozytywistyczne i opiera się na prawie ewolucji. Mamy tu do czynienia z propozycją systematycznych reform w wielu dziedzinach życia państwa. Do najważniejszych zmian zaliczane są tu reformy walutowa i agrarna, a także reformy szkolnictwa, służby zdrowia oraz armii.

Gajowiec widział Polskę jako kraj różnych narodów, żyjących zgodnie na tym samym terenie, szanujących swoje odrębności oraz różnorodność, a jednocześnie wspólnie pracujących dla dobra Polski. Zgodnie z postulatami pracy u podstaw i pracy organicznej ubogie klasy miały dostępować awansu społecznego na drodze długotrwałego procesu edukacyjnego. Bardzo ważnym postulatem tej koncepcji - przeciwstawiającym ją wyraźnie propozycji komunistów - jest utrzymanie granic odrodzonego państwa. W tym sensie jest to również koncepcja patriotyczna. Wizja Gajowca, choć spotkała się ze sprzeciwem Baryki (zarzut powolności i braku realnych zmian), zdaje się wzbudzać sporo sympatii narratora, ponadto jest najbardziej racjonalna.

Koncepcja komunistyczna

Ostatnią propozycję naprawy państwa polskiego, a dokładniej polepszenia życia najniższej jego warstwy społecznej prezentuje Lulek - niewielki, chorowity student prawa, fanatyk komunizmu. Koncepcja Lulka jest wspierana przez warszawskich komunistów, natomiast wzór czerpie z rosyjskiej rewolucji bolszewickiej. Jej podstawowym hasłem jest równość klas społecznych, co w rzeczywistości sprowadza się do postulatu zniszczenia arystokracji i burżuazji i oddania władzy robotnikom. Ideały te były dla Lulka ważniejsze od narodowej przynależności. Panowanie proletariatu miało stać się prawem ponadnarodowym, nieważne były tu kwestie narodowościowe.

Argumentami przemawiającymi za rewolucją były zła sytuacja ekonomiczna oraz zdrowotna robotników. Baryka słusznie zauważył na zebraniu komunistów, ze oddanie władzy klasie, która znajduje się w tak kiepskim stanie, może skończyć się tragedią dla państwa. Nikt jednak nie chciał słuchać wypowiedzi młodego buntownika.

Stosunek autora powieści do tej koncepcji jest negatywny (od idei rewolucji odżegnywał się również w późniejszym artykule pt. W odpowiedzi Arcybaszewowi i innym) - Żeromski uwidocznił to m.in. w kontrastowym zestawieniu mizernej aparycji Lulka (chudy, mały, chorowity) z wielkimi ideami prężnie rozwijającej się rewolucji (siła, potęga, dobro). Sam Cezary wyśmiewa kolegę za to, że przyjechał po niego „burżuazyjną” karetą. Warto jednak dodać, że Przedwiośnie - jak zauważył Henryk Markowski - to jedna z niewielu książek, w których prezentuje się w sposób tak dokumentacyjny postulaty komunistów:

Ale docenić trzeba lojalność autora, dzięki której po raz pierwszy komuniści polscy przemówili z kart wielkiej literatury swym prawdziwym głosem.

(Henryk Markowski, W kręgu Żeromskiego, PIW, Warszawa 1977, s. 79-80.)

Witold Gombrowicz - Ferdydurke

Streszczenie:

Bohaterem Ferdydurke jest trzydziestoletni Józio, początkujący pisarz. Utwór rozpoczyna scena, w której Józio budzi się ze snu z poczuciem wewnętrznego rozdarcia - wydaje mu się, że - mimo swoich trzydziestu lat - ciągle jest „niewypierzonym chłystkiem”. Pojawia się wówczas profesor Pimko, który siłą narzuca mu rolę dziecka i zaciąga powtórnie do szkoły. Instytucja ta - jak się okazuje - ma za zadanie wpychać młodzież w stan ponownego zdziecinnienia, jej nadrzędną rolą jest „upupianie” uczniów, którym narzuca się „gębę” skromności, czystości i niewinności.

Józio musi zmagać się z absurdami staroświeckiego systemu wychowania, w którym nie ma miejsca na samodzielne myślenie, a tylko bezmyślne powtarzanie wyuczonych formułek. Szkolne schematy i bezmyślność nauczycieli obnaża zwłaszcza lekcja polskiego prowadzona przez profesora Bladaczkę, który każe uczniom bezsensownie, bo bez żadnych wyjaśnień, powtarzać słowa: „Słowacki wielkim poetą był”. Kolejna jest lekcja łaciny - równie nudna i niewnosząca niczego ważnego w życie uczniów, tak że klasie znów zaczęła grozić „powszechna niemożność”. Reakcją uczniów na takie postępowanie pedagogów okazuje się podział na dwa obozy: „chłopaków” i „chłopiąt”. „Chłopięta”, których przywódcą jest Pylaszczkiewicz, zwany Syfonem, podporządkowują się schematom narzucanym przez szkołę, „chłopaki” - przeciwnie - buntują się pod wodzą Miętalskiego (Miętusa). Dalej odbywa się „pojedynek na miny” - szlachetne i paskudne, dwóch przywódców, który kończy się przymusowym uświadamianiem, czyli „gwałtem przez uszy” dokonanym przez Miętusa na Syfonie.

W tym momencie pojawia się pierwsza dygresja w utworze. Pisarz wypowiada się w niej na tematy związane z samą twórczością, powstawaniem dzieła i odnoszeniem się przez pisarza do istniejących wzorców, a także jej odbiorem. Interesuje go również problem formy, zastanawia się, czy to my stwarzamy formę, czy przeciwnie to ona stwarza nas. Po tym wstępie rozpoczyna się opowiadanie Filidor dzieckiem podszyty - historia pojedynku dwóch profesorów: syntetyka Filidora i analityka Anty-Filidora, która kończy się stwierdzeniem, iż

Wszystko podszyte jest dzieckiem.

W kolejnym rozdziale wracamy do głównego nurtu narracji. Pimko zabiera Józia na stancję u państwa Młodziaków. Ma to być dom nowoczesny, hołdujący nowym prądom. Pimko uważa, że Młodziakowie nauczą Józia naturalności, czyli, że przestanie on w końcu udawać dorosłego. W młodość ma go ciągnąć nowoczesna pensjonarka - Zuta, córka Młodziaków. I początkowo - rzeczywiście - Józio jest dziewczyną zafascynowany. Za wszelką cenę próbuje przyciągnąć jej uwagę i przekonać Zutę, że on również jest nowoczesny. Im zresztą dłużej przebywa u Młodziaków przekonuje się czym tak naprawdę jest owa „nowoczesność” - najbardziej charakterystyczną jej cechą okazuje się swoboda obyczajowa i intelektualna ignorancja.

Józio zaczyna myśleć, że to wszystko, co widzi u Młodziaków też z pewnością jest jakąś pozą i że może rozbić tę przyjętą przez Młodziaków maskę. Zaczyna ich podglądać, później przeszukuje pokój Zuty. Kiedy znajduje w jej szufladzie plik listów miłosnych, wśród których są listy kolegi Józia ze szkoły Kopyrdy i profesora Pimki, rodzi się w jego głowie sprytny plan. W imieniu dziewczyny pisze dwa identyczne listy do Kopyrdy i Pimki i zaprasza ich obu do pokoju Zuty. Mają się tam dostać w nocy przez werandę. Przychodzą obaj, najpierw Kopyrda, później Pimko. Zaczajony za drzwiami Józio krzyczy, że w domu jest złodziej, aby zwabić do pokoju rodziców Zuty. Młodziakowie, widząc obu adoratorów (a szczególnie jednego dużo starszego), wpadają w gniew, zaczyna się bijatyka, w której stopniowo zaczynają brać udział wszyscy obecni. Wszyscy z wyjątkiem Józia, który wymyka się ukradkiem. Dołącza do niego Miętus (uwiódł właśnie służącą Młodziaków). Udają się na poszukiwanie prawdziwego parobka, którego odnalezienie jest marzeniem Miętusa.

Zgodnie z prawem symetrii - druga dygresja. Tym razem poświęcona oczekiwaniom pisarza wobec literatury. Mówi tu przede wszystkim o mękach złej formy, cierpieniach twórcy, wylicza powody tych cierpień, a także możliwości genezy dzieła. Po przedmowie następuje też drugie opowiadanie: Filibert dzieckiem podszyty. To nieprawdopodobna historia meczu tenisowego, w trakcie którego jeden strzał z pistoletu powoduje całą lawinę wydarzeń. W pewnym momencie mężczyźni zaczynają dosiadać kobiet jak koni. Filibert pyta zgromadzonych o to, czy ktoś chce obrazić jego żonę. Obrażana kobieta rodzi nagle dziecko, a Filibert nieoczekiwanie zostaje „podszyty dzieckiem”.

Józio i Miętus opuszczają Warszawę i udają się na poszukiwanie prawdziwego parobka. Spotykają chłopów zachowujących się jak psy, przed którymi ratuje ich ciotka Hurlecka. Zabiera chłopców do Bolimowa i cały czas traktuje Józia tak, jakby był ciągle dzieckiem. W Bolimowie spotykają jeszcze wuja Konstantego, kuzyna Zygmunta oraz młodziutką Zosię. Miętus widzi w końcu prawdziwego parobka o imieniu Walek i postanawia się z nim „pobratać”. Skłania parobka, aby ten uderzył go w twarz. Wujostwo zaczynają dostrzegać, że dzieją się u nich jakieś dziwne rzeczy.

Chłopcy postanawiają uciec w nocy z Bolimowa, Miętus upiera się jednak, aby koniecznie zabrać ze sobą Walka. Józio uważa, że zgodnie z tradycją powinien raczej porwać Zosię. Próba porwania Walka kończy się jednak przyłapaniem. Walek zostaje posądzony o kradzież i zdenerwowany wuj zaczyna „tresować” parobka w obronie „starego porządku”. Interwencja Miętusa przynosi nieoczekiwany obrót (Walek przypadkowo uderza w twarz Konstantego) i rozpoczyna się bunt chłopów - kolejna w powieści bijatyka. Józio ucieka na oślep, po drodze przyłącza się do niego ukryta w sadzie Zosia. W ten sposób ucieczka przeistacza się w niby-porwanie. Tak naprawdę to tylko pretekst, aby się wydostać z Bolimowa, później bohater chce ją porzucić. Ostatecznie jednak łączy ich pocałunek i okazuje się, że nie ma ucieczki od narzucanej nam formy „jak tylko w inną gębę”.

W ten sposób powieść dobiega końca: Koniec i bomba A kto czytał, ten trąba!

W. G.

Problem niedojrzałości w utworze

Ferdydurke jest także powieścią o niedojrzałości. Bohater powieści - trzydziestoletni mężczyzna mówi, że jest ciągle jeszcze „nieustalony” i „rozdarty”. […] z metryki, z pozorów wyglądałem na człowieka dojrzałego, a jednak nie byłem nim[…]

- sam stwierdza. Jest przerażony tą myślą, okazuje się, że nawet, kiedy przekroczył już „Rubikon nieuniknionego trzydziestaka” ciągle jest dzieckiem. Jakaś nieumiejętność uniemożliwia mu skutecznie porzucenie krainy Chłystków i wejście do krainy Dojrzałości. Uważał, że naturalna kolej rzeczy i w jego przypadku będzie następująca:

Gdy ostatnie zęby, zęby mądrości, mi wyrosły, należało sądzić — rozwój został dokonany, nadszedł czas nieuniknionego mordu, mężczyzna winien zabić nieutulone z żalu chłopię, jak motyl wyfrunąć, pozostawiając trupa poczwarki, która się skończyła. Z tumanu, z chaosu, z mętnych rozlewisk, wirów, szumów, nurtów, ze trzcin i szuwarów, z rechotu żabiego miałem się przenieść pomiędzy formy klarowne, skrystalizowane — przyczesać się, uporządkować, wejść w życie społeczne dorosłych i rajcować z nimi.

Tak się jednak nie stało, bohater trwa w stanie jakiegoś zawieszenia, nie przekracza progu dorosłości. Co więcej, zmuszony przez profesora Pimkę, wraca do szkoły, gdzie poddawany jest procesowi powtórnego zdziecinnienia, nazywanego „upupianiem”.

Książka Gombrowicza przedstawia zmaganie się dwóch sfer naszej osobowości: infantylności i dorosłości. Owa niedojrzałość objawia się nieuporządkowaniem i jest właściwa każdemu człowiekowi, z tym tylko, że niektórzy ukrywają ją skrzętnie pod pozorami dorosłości. Symbolem niedojrzałości jest w Ferdydurke „pupa”, jak również zieloność. „Upupianie”, czyli udziecinnianie, którym zajmuje się szkoła polega na narzucaniu uczniom „gęby” skromności, czystości i niewinności. Zadaniem pedagogów jest wydobycie z nich świeżości i naiwności młodzieńczej - „świeżej i dziecięcej pupy”. Taki cel ma również zabranie Józia na stancję do Młodziaków.

Józio prowadzi zaciętą walkę o samodzielność i dojrzałość, ponieważ problemem człowieka - według Gombrowicza - jest, jak się okazuje, nie tylko narzucana mu nieustannie coraz to nowa forma, z powodu której nie jest w stanie wyrazić siebie. Nie może tego uczynić również, a może przede wszystkim dlatego, że tylko to, co w nas jest już uładzone, dojrzałe, nadaje się do wypowiedzi, a cała reszta, czyli niedojrzałość nasza jest milczeniem. (fragm. Dziennika 1957-1961). Zdaniem Gombrowicza cały dorobek kulturalny ludzkości powstał dzięki skrywaniu niedojrzałości, ale ta cała powaga, mądrość, głębia, której wyrazem jest sztuka, filozofia, moralność, tak naprawdę kompromitują człowieka, ponieważ przerastają go, są od niego dużo dojrzalsze i wtrącają go w jakieś „wtórne zdziecinnienie”.

Epoka, w której żyjemy - czas gwałtownych przemian i rozwoju, jest także czasem, kiedy dotychczas ustalone formy pękają pod naporem życia. W komentarzu do Ferdydurke Gombrowicz pisze:

Człowiek jest dziś bardziej niż kiedykolwiek zagrożony sferą niższą, sferą nieposkromionych instynktów, zarówno własnych, jak i obcych. […] zakłócenie dotychczasowej hierarchii w jednostce i społeczeństwie sprawia, że ten ciemny ocean treści niedojrzałych, dzikich napiera coraz mocniej, wtrącając nas jak gdyby powtórny „okres dojrzewania” […]

Problem ten dotyczy także jego samego jako „dziecka epoki”. Stąd też problematyka niższości, niedojrzałości, infantylizmu fascynuje go tak bardzo. Do tego stopnia, iż mówi:

Potrzeba znalezienia formy na to, co w człowieku jest jeszcze niedojrzałe, nieskrystalizowane i niedorozwinięte, oraz jęk z powodu beznadziejności tego postulatu - oto naczelna emocja mojej książki. Pragnę wykazać, że kultura nasza jest jeszcze niepełna, niecałkowita, że jest to wątła budowa nad żywiołem anarchii, który raz po raz rozsadza układ konwencji kulturalnych.

Ferdydurke - Powieść groteskowa, awangardowa

W autokomentarzu do Ferdydurke Gombrowicz pisze:

Przed kilkoma dniami ukazała się moja książka pt. Ferdydurke. Ponieważ jest to utwór napisany w sposób dość oddalony od normalnej literatury, pragnąłbym zapobiec dezorientacji krytyki.

Pisarz śpieszy zatem wyjaśnić naczelne problemy swojego dzieła, które wyróżnia się na tle dotychczasowej tradycji powieściowej. Pierwsza powieść Gombrowicza należy bowiem do prozy awangardowej - decyduje o tym zwłaszcza nietypowa, przerywana fabuła, „rozmnożona” osoba narratora i zróżnicowanie powieściowego języka.

Gombrowicz zrywa w Ferdydurke z kanonem powieści realistycznej i większością panujących w niej zasad. Fabułę powieści łączy, co prawda, osoba narratora - Józia Kowalskiego, zachowana zostaje chronologia oraz ciąg przyczynowo-skutkowy wydarzeń, jednak opisywane zdarzenia są nielogiczne i absurdalne. A Józio? - ma jednocześnie trzydzieści i szesnaście lat i jest autorem Pamiętnika z okresu dojrzewania, czyli samym Gombrowiczem. Można powiedzieć, że narrator, choć w istocie jeden, uległ jakiejś multiplikacji. Struktura powieści też nie jest jednolita, rozbijają ją dwa opowiadania Filodor dzieckiem podszyty i Filibert dzieckiem podszyty poprzedzone dwiema przedmowami. O ile rozdziały, których bohaterem jest Józio (ze względu na kolejne niezwykłe zdarzenia), można traktować nawet jako powieść przygodową, to te wtrącone opowiadania są raczej parabolami streszczającymi sens Józiowych doświadczeń i pozwalającymi autorowi na prezentację własnych poglądów. A wszystko to ujęte w szczególnej ramie - zaskakującego, nieznaczącego nic tytułu i zakończenia wykpiwającego czytelnika owej książki.

Nowatorstwo pisarza przejawia się również w sposobie przedstawienia bohaterów, sytuacji, w których uczestniczą, a także języku, w jakim Gombrowicz nam to wszystko przekazuje. Postaci, miejsca i sytuacje nie są przez pisarza wieloaspektowo opisywane, są raczej pewnymi konstrukcjami, reprezentantami idei, postaw, procesów. Wszystkie niemal zdarzenia okazują się przejaskrawione lub wręcz kompletnie absurdalne. Także językowi, jakim przemawia autor daleko do typowości - bliższy jest on poezji niż prozie. W języku tym wiele jest komizmu, często pojawiają się zabawy słowem (np. „Niestety, tusza Profesorowej nie była dostateczna, by zatuszować fakt, który ukazał się zebranym w całej, niesłychanej jaskrawości […]”), ale najbardziej zaskakują słowa-hasła, którymi pisarz mówi o problemach społecznych i psychologicznych. „Gęba”, „pupa”, „łydka” - to słowa-klucze Gombrowiczowskiej powieści.

Naczelną kategorią, która ogarnia wszystkie warstwy i elementy utworu, w tym właśnie także jego język jest groteska. Groteskowa jest już początkowa scena, w której trzydziestoletni mężczyzna wbrew jego woli umieszczony w szkole, w raz z rozwojem akcji pojawiają się kolejne - sposób odnoszenia się Pimki do uczniów, pojedynek na miny, nowoczesny język Zuty, sposób zaprowadzania porządku w Bolimowie przez Hurleckiego, przemiana chłopów w psy itd. Za pomocą groteski Gombrowicz chce pokazać, jak niedorzeczne są formy narzucane ludziom przez społeczeństwo, próbuje obnażyć absurdy życia, poddaje dekompozycji wszystko to, co składa się na potoczny światopogląd.

Pisarz, owszem, odwołuje się w swoim utworze także do tradycji literackiej, ale tylko po to, aby ją sparodiować. Parodią W stronę Swanna Marcela Prousta jest początek powieści, który również zaczyna się od przebudzenia bohatera. Natomiast, kiedy po chwili zastanawiający się nad swoim życiem Józio mówi: W połowie drogi mojego żywota pośród ciemnego znalazłem się lasu”,

parafrazuje cytat z Boskiej komedii Dantego. Kolejne strony Gombrowiczowskiej prozy pełne są podobnych nawiązań: do Karpińskiego, Konopnickiej czy nawet średniowiecznych Kazań świętokrzyskich.

J. Błoński, podsumowując nietypowość Ferdydurke, twierdzi, że:

jej największym urokiem jest zupełna nieprzewidywalność. Roi się ona od niespodzianek - sytuacyjnych, osobowych, stylistycznych […] proponując kilka własnych lektur równocześnie, przedstawia się jako twór jednorazowy i jedyny w swoim rodzaju.

Tadeusz Borowski - Opowiadania

„Pożegnanie z Marią”

Rozdział I

Maria wraz z Tadkiem siedzą we wnętrzu swojego pokoju. W pokoju tym znajdują się różne rzeczy: talerze z niedojedzoną sałatą, kieliszki. Rozmawiają o poezji. Za oknem widać spalony dom, za spalonym domem jeździły skrzypiące tramwaje. W pokoiku obok słychać patefon. Nagle drzwi do tego pomieszczenia otwierają się. Wchodzi Tomasz z żoną. Mówi do Tadka, iż się nie stara, bo wódki nie ma, po czym odchodzi w kierunku drzwi. Za Tomaszem do kantoru wchodzą taneczne pary, po chwili jednak wychodzą.

Maria twierdzi, że musi iść, gdyż „kierownik prosił, żeby zaczynać wcześniej”. Uznaje, że weźmie ze sobą Szekspira, żeby zrobić go na wtorkowy komplet. Przechodzi do drugiego pokoju. Tu spotyka skrzypka, który usiłuje przygotować się do niedzielnego koncertu poetycko-muzycznego. Na krzesełku huśta się Apoloniusz., obok leży Piotr i dwie dziewczyny.

Do Marii podchodzi Żydówka. Mówi, iż od dawna nie było jej tak dobrze, jak tu, mimo że była śpiewaczką. Dziewczyna jest wystraszona, jej rodzina została „za murami”. Twierdzi, iż jej zdaniem po aryjskiej stronie też będzie getto. W drzwiach pojawia się Tomasz.

Na zewnątrz stoi furman z koniem. Tomasz z Tadkiem otwierają bramę. Na teren wjeżdża wóz napełniony różnymi przedmiotami, podjeżdża pod drewnianą szopę. Rzeczy, które znajdują się na wozie, należą do starszej kobiety. Mężczyźni rozładowują wóz.

Tadek zauważa Marię, podchodzi do niej i pyta, czy ta poczeka do południa. Ona jednak uznaje, że poradzi sobie sama z „rozlewaniem i rozwiezieniem”.

Rozdział II

Jest ranek. Nocą padał śnieg. Furman zdążył już posprzątać wapno z dołu i zawieźć na budowę. Żandarm nadal pilnuje starej szkoły, w której pojawiają się coraz to nowi, uwięzieni ludzie.

Potem następuje opis sklepiku paskarskiego - „był małą, zaciszną zatoką”. Przy ladzie spotykają się policjanci z chłopami i handlują ludźmi ze szkoły. Nocą policjanci wypuszczali przez okna budynku tych, za których otrzymali od niego pieniądze

(sklepikarz był pośrednikiem w wykupywaniu ludzi przez rodzinę czy znajomych).

Właścicielem firmy budowlanej jest Inżynier. Jego firma była bardzo dochodowa w czasie wielkiego głodu. Inżynierowi wiodło się dobrze, interes rozwijał się. Dobrze wiodło się też pracownikom Inżyniera. Często płacił on więcej, niż pozwalało ustawodawstwo okupacyjne. Przez trzy miesiące opłacał studia Tadkowi. Często było tak, iż furmani sprzedawali wapno na ulicy i dowozili na budowę niepełne metry. Początkowo Tadek również był nieuczciwy, jednak później zżył się z kierownikiem.

Bohaterowie mówią również o pani doktorowej. Niektórzy nazywają ją „Starą”. Jest to bardzo bogata przedwojenna właścicielka składów budowlanych. Inżynier jest z nią bardzo zżyty. Doktorowa siedzi w pokoju razem z Tadeuszem i kierownikiem. Rozmawiają Mówią również o urzędniczce w kantorze nasłanej przez Inżyniera do pilnowania kasy. Po sytuacji, kiedy zaginął tysiąc złotych, Inżynier stracił zaufanie do kobiety.

Kierownik przyprowadza do kantoru panią doktorową. Przychodzi również furman. Mówi o tym, iż wywożą Żydów, a później będą wywozić Polaków.

Podczas łapanki kierownik zamyka bramę na kłódkę. Przed łapankami ulice pustoszeją. Zbliża się właśnie jedna z nich, więc Tadek wraca do składu. Kierownik informuje go, że dzwoniła jego narzeczona i powiedziała, iż będzie trochę później, bo „wszędzie łapią”. Tadek rozmawia z kierownikiem o dostawach materiałów, o wierszach Tadka - czy zamierza je sprzedać. Wchodzi klient. Powiadamia mężczyzn o łapance, kupuje cement i grysik, po czym wychodzi.

Urzędniczka pyta Tadka, co kierownik zrobi z panią doktorową. Ten oznajmia, że stara ma za dużo pieniędzy, aby kierownik pozwolił jej odejść i prawdopodobnie kupi jej mieszkanie. Kobieta informuje Tadka, iż córka doktorowej jest w getcie i nie może stamtąd wyjść.

Rozdział III

Tadek wieczorami zostawał w składzie sam. Dookoła suszyły się okładki tomu poetyckiego, które wyciął Apoloniusz. Okładka była dwustronnie zdobiona, zrobiona przy użyciu nowej techniki powielaczowej. Sposób był dobry, ale okładki schły bardzo długo. Tadek zdjął je i schował pod drewniany tapczan, gdzie znajdowało się wiele innych rzeczy. Wieczorami Tadeusz sprzątał w pokoiku i czytając książkę, czekał na przyjście Marii.

Na podwórzu są jeszcze ludzie. Woźnica przenosi pakunki z szopy na platformę, wszystko to obserwuje Kierownik z panią doktorową. Rozmawiają. Kierownik twierdzi, iż wierzy, że przyjdzie taki czas, kiedy ludzie będą mogli spokojnie handlować.

Pod bramę podjechał potężny diesel z przyczepką, wysiadł z niego kierowca w niemieckiej furażerce. Twierdzi, że teraz będzie sprzedawał cement drożej, bo firma ma dobre obroty. Dwóch mężczyzn zaczyna wnosić worki z cementem do magazynu. Furman natomiast kończy ładować wóz. W środku są rzeczy cenniejsze, na wierzchu te mniej znaczące. Nagle pani doktorowa zauważa przechodzącego żołnierza, który pyta, czy to przeprowadzka. Stara przytakuje. Zaczynają rozmawiać. Żołnierz zagląda do pokoju, natomiast Kierownik wyjmuje z portfela pieniądze, daje szoferowi i umawia się na następny tydzień.

Kierownik rozmawia z Tadkiem. Twierdzi, ze łatwiej by było, gdyby posiadał własny skład. W tym czasie żołnierz przelicza pieniądze, żegna się i wychodził. Furman odjeżdża.

Nadchodzi wieczór, Ulica ożywa. Od sklepikarza wychodzą policjanci na służbę, traktor dostarcza cement do firmy. Tadek rozmawia z kierownikiem. Mówi, że boi się o Marię. Mężczyźni wychodzą razem do sklepu kupić coś na kolację. Łapanka trwa nadal. Są pogłoski, że zaczęto łapać Polaków. Sklepikarz pyta Tadka, czy pani doktorowa wyprowadza się. Ten odpowiada mu, że zmienia tylko miejsce zamieszkania. Powraca do getta, tam, gdzie jest jej córka.

Jest wieczór. Na ulicy odbywa się łapanka. Tadek spogląda do wnętrza jednego z aut i dostrzega tam stojącą obok jednego z żandarmów Marię. Kobieta podnosi ręce ku piersiom, jakby w geście pożegnania. Patrzy w twarz ukochanego i rozchyla wargi, jakby chciała coś powiedzieć. Samochód rusza. Narrator dowiedział się dużo później, iż jego ukochana została przewieziona do obozu nad morzem, gdzie została zagazowana w komorze krematoryjnej.

„U nas w Auschwitzu…”

Rozdział I

Narrator, Tadek, wraz z innymi wybrańcami (a było ich zaledwie dwudziestu) zostaje zabrany z obozu Birkenau na kursy sanitarne. Twierdzi, iż będą tam uczeni, jak pomagać chorym kolegom, będą poznawać anatomię człowieka oraz pobierać nauki o chorobach. Tadek wraz z kolegami idzie drogą do Oświęcimia. Następnie razem z przyjacielem Staszkiem zostaje przydzielony do jednego ze szpitalnych bloków.

Całe opowiadanie jest skierowane do Marii. Tadek obiecuje, iż jak już się nauczy, jak leczyć ludzi, pomoże ukochanej wyjść z choroby. Opowiada historię bardzo chorego prominenta, który leżał na jego bloku. Mężczyzna prosi Tadka, alby po śmierci spalono go osobno. Ten obiecuje mu pomoc, jednak mężczyzna zdrowieje i wraca do lagru. Przysyła Tadkowi kostkę margaryny. Rozdział kończy się stwierdzeniem, iż od prawie miesiąca narrator nie dostaje listu z domu.

Rozdział II

Narrator opowiada o obozie w Oświęcimiu, o którym więźniowie mówią z dumą „U nas w Auschwitzu…” Sam jest w Birkenau i obserwuje to, co dzieje się w obozie oświęcimskim. Nie ma tam apelów, warunki życia są lepsze, ludzie uśmiechają się.

Następnie narrator opowiada o widoku z okna we flegerni. Są tam białe ściany, betonowa podłoga, dużo trzypiętrowych prycz, a przez okno widać drogę do wolności, przez którą czasami przejeżdżają samochody. W pomieszczeniach tych jest również piec, włochate koce na pryczach oraz stół, na którym czasami leży obrus. Narrator mówi o tym niejako z dumą. Okno wychodzi na drogę brzozową, po której Tadek

przechadza się po apelach wraz z kolegami. Na jednym ze skrzyżowań znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca dwóch mężczyzn szepczących sobie coś na ucho oraz trzeciego - pochylającego się nad nimi. Płaskorzeźba ta to przestroga, że w obozie każdy może wiedzieć wszystko. Mężczyźni chodzą dumnie, są jedyną „piątką” normalnie ubraną, nie mają „pasiaków”.

Narrator wspomina swoją ukochaną. Mówi, że jej obraz rozmywa mu się w pamięci. Nie może sobie wyobrazić jej teraz - z obciętymi w włosami po tyfusie, leżącej na pryczy. Pamięta ich wspólne rozmowy wcześniej i mówi, że te listy, które pisze teraz, „to są moje z Tobą rozmowy wieczorne”. Tłumaczy Marii, dlaczego ludzie chwalą Auschwitz. Przeszli bardzo ciężką drogę, będąc w innych obozach. Teraz im dobrze, warunki są lepsze. I myślą, że w Birkenau jest źle. Boją się tego miejsca.

Rozdział III

Narrator opowiada o tym, jak czeka na rozpoczęcie kursów sanitarnych. Wraz z kolegami oczekuje przyjazdu flegerów, którzy mają ich nauczać. Jest tylko jeden mały, czarny kierownik kursów - Adolf.

Narrator opowiada, co jeszcze znajduje się na terenie obozu, tj. sala muzyczna, sala muzeum oraz biblioteka, nieudostępniona więźniom. Na piętrze natomiast znajduje się tzw. puff. Jest to pomieszczenie, gdzie mieszkają kobiety do towarzystwa. Jest ich dziesięć. Tadeusz opowiada o mężczyznach, którzy chodzą do tych kobiet. On nigdy ich nie odwiedził, więc opowiada jak to wygląda z zewnątrz. Mówi też o bloku dziesiątym, gdzie również przebywają kobiety. Tu podobno sztucznie się je zapładnia, bada rozwój tyfusu, robi się zabiegi chirurgiczne. Czasami bywa tak, iż mężczyźni włamują się do tych kobiet.

Następnie Tadek wspomina swoją ukochaną, opisuje sytuację, w której właśnie się znajduje - sytuację pisania listu. Wspomina ich wspólną miłość, mówi o tęsknocie.

Rozdział IV

Niedziela. Narrator przed południem idzie na spacer. Widzi dwie wystraszone kobiety w futrach i jednego mężczyznę prowadzonych przez esmana do aresztu. Posądzono ich o nielegalny handel. Tadek podejrzewa, że zostaną zwolnieni za parę tygodni, chyba że ktoś im udowodni czarny handel. Następnie snuje refleksję na temat śmierci - ludzie nie buntują się, idą na śmierć wtedy, kiedy im każą. Jedynym ratunkiem przed śmiercią jest liczba więźniów, bo wszystkich krematorium nie pomieści. Następnie Tadek mówi o meczu bokserskim, na który wybrał się po południu, oraz opowiada o koncercie.

Pod koniec opowiadania Tadek snuje refleksję na temat ludzi, którzy dają się oszukać, przekupić koncertami, zielonymi trawniczkami, meczami bokserskimi. Twierdzi, iż ci ludzie żyją w kłamstwie, bo tak naprawdę rzeczywistość, która ich otacza, to obóz. Namawia ukochaną, aby dobrze obserwowała to, co ją otacza, bo może kiedyś będzie musiała o tym opowiadać ludziom, którzy tego nie widzieli.

Rozdział V

Narrator opowiada o kursach. Przytacza historię swojego kolegi Witka i jego żony. Kiedyś na spacerze zaatakował ich pies esesmana, mężczyzna musiał bronić się pistoletem. Witek opowiada również o Pawiaku, gdzie był „oddziałowym czy kąpielowym”. Opisuje sposoby wyżywania się na ludziach, opisuje terror. Twierdzi, iż nie może zrozumieć, jak to możliwe, że człowiek tak bardzo potrafi znieczulić się na ludzkie nieszczęście. Zastanawia się, skąd wzięła się w ludziach fascynacja mordem. Następnie opowiada o obozie, w którym władza nie chciała, aby więźniowie byli głodni. Dlatego właśnie codziennie losowano tych, którzy mieli być rozstrzelani, ponieważ brakło dla nich jedzenia. Następnie narrator opowiada o kłótni Staszka z Doktorem podczas kursów.

Następuje refleksja na temat postępowania ludzi w obozach, na temat ich życia w tych trudnych warunkach.. Narrator twierdzi, że to może właśnie nadzieja na to, że uda się przeżyć, nakazuje ludziom tak postępować. Nadzieja na to, że kiedyś będą normalnie żyć.

Rozdział VI

Narrator mówi o kryminalistach, czyli „ochotnikach” do wojska, którzy od paru dni codziennie w godzinach południowych wymaszerowują na ulicę i śpiewają „Morgen nach Heimat”. Są oni w obozie niedługo, a już dopuścili się kradzieży, zdemolowali puff. Idą w rzędzie. Na końcu kolumny narrator zauważa Kurta - człowieka, który odnalazł Marię i nosił dla niej listy. Tadek zaprasza go na obiad. Podczas obiadu Kurt opowiada swoją historię, po czym wszyscy zaczynają rozmawiać o obozach, o życiu, o morderczej podróży pociągiem do Auschwitz. Tadek opowiada historię o Żydzie, który posłał swojego ojca do gazu. Następnie fleger przytacza historię o chłopcu, któremu robił opatrunki, a Kurt wspomina Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to na placu obok choinki powieszono dwóch ludzi, którzy chcieli uciec z obozu.

Rozdział VII

Refleksja nad sposobem traktowania ludzi w obozach - tu człowiek nie ma nic swojego, wszystko należy do Niemców. Ludzie są tylko po to, aby pracować, daje się im tylko tyle, aby mieli siłę, aby żyć. Narrator wspomina średniowiecze oraz ówczesną zmowę ludzi wolnych przeciw niewolnikom.

Narrator zastanawia się, co będzie z nami (Polakami), jeśli Niemcy wygrają…?? Nikt nie będzie wiedział o naszej ciężkiej pracy, nikt nie będzie wiedział, co tak naprawdę przeżyli Polacy w obozach pracy. I nikt nie będzie wiedział, ile pracy włożyli w to, co powstało… A ilu ich zginęło… A Niemcy, ich niemieckie firmy, czerpią tylko korzyści z tego, co dają z siebie Polacy. Kiedyś Niemcy powinni odpłacić się nam tym samym - ciężką pracą.

Rozdział VIII

Tadek twierdzi, że jest szczęśliwy. Codziennie rano chodzi z Kurtem do elektryka i przekazuje listy dla Marii. Później elektryk przynosi odpowiedź od ukochanej. Ponadto w obozie Tadka odbywa się ślub pewnego Hiszpana z Francuzką (gdyż mieli oni już dziecko). Przebrano go w garnitur, urządzono ślub, dano apartament na noc poślubną. Następnego dnia Francuzkę odesłano, a Hiszpan w starym pasiastym stroju wrócił do pracy.

Trzecią rzeczą, która cieszy Tadka, jest fakt ukończenia kursów. Wieczór spędza z Franzem rozmawiając i pijąc herbatę. Młody chłopak mówi o sensie wojny.

Narrator opowiada też o tym, iż dostał dwa listy - od brata i od Staszka. Cieszy go to bardzo, gdyż niepokoił się faktem, iż listy do niego nie dochodzą. Mówi o treści listów. Brat napisał, że wszyscy o nim myślą; o nim i o Marii. Tadek opowiada również Marii o tym, w jaki sposób został aresztowany. Wyznaje, że nigdy nie żałował, iż są razem.

Rozdział IX

Tadek wraca do swojego obozu. Szuka kogoś, kto by mógł przekazywać Marii listy. Znajduje człowieka, który chodził codziennie na FKL po zmarłe męskie niemowlęta. Tadek obserwuje obóz. Twierdzi, że nic się w nim nie zmieniło.

W niedzielę narrator jest w lagrze na „kontroli wszy”. Po skończonej kontroli spotyka swojego znajomego Żyda. Krótko rozmawiają o tym, co nowego słychać u przyjaciela. Żyd opowiada o nowym sposobie palenia ludzi w kominach. Mówi:

„Te, fleger, u nas, w Auschwitzu, my musimy bawić się, jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać? I wsadziwszy ręce w kieszeń odszedł bez pożegnania. Ale to jest nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak cały świat.”

„Proszę państwa do gazu”

Początek opowiadania to obraz obozu. Więźniowie chodzą nago, mimo iż przeszli już odwszenia - ich ubrania zostały już odkażone. Jest upał. Obóz jest ściśle zamknięty. Ludzie chodzą, leżakują pod ścianami i na dachach. Z ostatnich bloków widać FKL. Drogi do krematoriów są puste. Ludzie od rana czekają na obiad. Jedzą zawartość paczek, które otrzymali od rodziny.

Narrator, siedząc z innymi na buksie, spożywa właśnie chleb przywieziony z Warszawy i inne produkty. Rozmawia z towarzyszami (Henri oraz Marsylczyk) o francuskich trunkach, o tym iż Henri obiecał Tadkowi „koszulkę i dziurkowane buty”. Poruszają również temat warunków życia w obozie - twierdzą, iż się poprawiły. Pod buksą, na której siedzą, jakiś rabin czyta hebrajski modlitewnik. Rozmawiają o religii. Marsylczyk twierdzi, iż „religia jest opium dla narodu”. W pewnym momencie pojawia się blokowy i oznajmia, iż „Kanada” odchodzi na rampę. Bohater szybko się zbiera, zabiera napotkanego po drodze Henriego i również biegnie na rampę.

Na miejscu wszyscy razem czekają na paczki. Grecy jedzą resztki pożywienia, jakie znajdują. Następnie Niemcy rozdzielają ludzi: jedni mają rozpakowywać wagony, innych wysyłają „pod schodki” (tu ci z „Kanady” kierują jednych do gazu, innych do lagru). Przyjeżdżają motocykle z oficerami SS. Wchodzą do kantyny, przechadzają się po placu. Nadjeżdża pociąg pełen ludzi za kratami, którzy przyglądają się stacji. Są spragnieni, zmęczeni, nie mają czym oddychać. Jeden z Niemców strzela z karabinu, aby uciszyć pociągowy tłum. Więźniom zgromadzonym na rampie Niemcy każą wziąć jedzenie. Otwierają wagony. Nakazują ludziom wysiąść oraz złożyć swoje rzeczy obok wagonu. Ludzie ci nie wiedzą, co się z nimi stanie. Są przerażeni, pytają o swoją przyszłość. Jedni idą od razu do gazu, inni do lagru, jako siła robocza. Ci słabsi ludzie są wsadzani do samochodów i zagazowywani. Z boku stoi młody esman, który liczy odjeżdżające samochody.

Po opróżnieniu wagonów więźniowie muszą je posprzątać. Wewnątrz jest brudno, w kątach leżą poduszone niemowlęta. Tadek wykonuje polecenia. Nagle do wyczerpanego mężczyzny podchodzi Henri i proponuje coś do picia. Narrator zwierza się przyjacielowi - jest zły na ludzi, którzy idą do gazu, że przez nich musi przebywać na rampie. Narrator opowiada o kobiecie, komendantce FKL-u, która również przyszła na rampę, aby „oglądać swój nabytek” - kobiety, które pójdą do lagru.

Teraz, wraz z kolegami, ładuje ciężkie walizki na auto. Później sprząta i idzie odpocząć. Nadjeżdżają wagony z ludźmi. Narrator opowiada o kobiecie, która nie chciała przyznać się do własnego dziecka, za co została ukarana - wysłana razem z dzieckiem na śmierć. Wspomina również młodą, piękną, elegancką kobietę, która wysiadłszy z pociągu podeszła do niego i zapytała, dokąd ją zawiozą. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że już zaraz spotka ją śmierć. Z własnej woli weszła do samochodu. Narrator mówi również o innych ludziach, brutalnie traktowanych podczas ich drogi do komory.

Zapada wieczór. Tadek i Henri odpoczywają na szynach. Piją kawę i rozmawiają. Tadek zwierza się przyjacielowi, że ma już dosyć. Kiedy przyjeżdża kolejny transport, młody mężczyzna ucieka i chowa się pod szynami. Więźniowie wracają do obozu o świcie. Zdobyli to, co chcieli - pożywienie. A „z krematoriów ciągną potężne słupy dymów…”

Wizja obozów koncentracyjnych

Opowiadania Tadeusza Borowskiego poruszają tematy bardzo bolesne. Zdarzenia, które autor opisuje, to głównie takie, które przynoszą komuś cierpienie, śmierć. Śmierć nie jest jednak przedmiotem opisu, stanowi raczej tło dla opisywanych sytuacji. Jest ona wszechobecna, nie odstępuje bohaterów ani na krok.

Śmierć grozi za wszystko. Istnieje obozowy regulamin, w którym kary są stopniowane, w zależności od przewinienia. Za najcięższe przewinienie grozi kara śmierci. Jednak według Borowskiego, ten pisany regulamin nie jest przestrzegany przez władze, autor bowiem ani razu nie opisuje w swoich opowiadaniach regulaminowej kary śmierci. Ludzie są karani w inny sposób, „według uznania” tych, którym podlegają. Doskonały przykład znajdujemy w opowiadaniu pt. „Dzień na Harmenzach”, gdzie wartownik wabi więźnia, aby ten przekroczył linię graniczną obozu. Więzień daje się „złapać się w pułapkę” swojego przełożonego, który zestrzela uciekiniera. Za ten czyn Niemiec zostaje wynagrodzony trzema dniami urlopu.

Hierarchia obozowej rzeczywistości układa się tak, że największą władzę i największe prawa ma ten, kto posiada najwyższy tytuł. Prawo stało się tam bezpośrednią funkcją władzy, właściwie można powiedzieć, że przestało istnieć. Tyczy się to oczywiście stosunków panujących wśród Niemców przebywających w obozie i rządzących nim. Zwykły niemiecki wartownik musi tłumaczyć się przed swoimi przełożonymi, natomiast podoficer może nawet zabijać ludzi, nikomu się z tego nie tłumacząc. Pozycja wyższa chroni tylko przed słabszymi. Warto dodać, iż Niemcy są charakteryzowani u Borowskiego bez emocji. Nie ma „dobrych” i „złych” Niemców, nie mają imion, nazwisk, pseudonimów. Władcy obozu są władcami życia i śmierci więźniów, ale i takimi samymi składnikami obozu, jak ich podwładni.

Podobne zasady występują wśród więźniów. Ten, kto ma lepszą pracę, zna reguły obozowego życia oraz posiada pewne znajomości, ma większe szanse na to, iż uda mu się uniknąć śmierci.

Śmierć ludzi w obozie nie ma w sobie nic dramatycznego. Ci, którzy spędzili tu już jakiś czas, uodpornili się na pewne widoki. Nie dziwi ich już obraz tysiąca ludzi idących do komór gazowych („Proszę państwa do gazu.”). Tylko dla osób nowych jest to widok straszny, jednak z biegiem czasu przyzwyczajają się.

Cała obozowa rzeczywistość jest podzielona na dwie części, tworzy dwa odrębne światy. Jest to świat władców i świat niewolników. Ci drudzy tratowani są tu jako zwierzęta lub przedmioty, użyteczne lub bezużyteczne, zależnie od sytuacji. Te bezużyteczne są zazwyczaj niszczone, gdyż nie ma z nich żadnego pożytku. Niemcy potrzebują siły roboczej, której dostarczają im więźniowie obozów. Napływ więźniów jest ogromny, dlatego też tych najsłabszych, najchudszych i najbardziej zmęczonych usuwają.

W obozach panuje skrajny terror. Jest on utrwalony w systemie polityczno-prawnym. Sprowadza więźniów do roli, która została im wyznaczona przez władzę - do roli rzeczy. Terror uświadamia więźniom, jaki jest ich status w obozie, stanowi również trening dla samych Niemców. Prowadzi również do tego, iż więźniowie zaczynają samych siebie traktować jak rzeczy. Władcy dążą do tego, aby mieszkańcy obozów tak właśnie o sobie myśleli. Stosują terror głodu, redukują istnienie człowieka do potrzeb jego ciała, do fizjologii. Doprowadza to do tego, iż głównym tematem rozmów w obozach jest pożywienie i sposób zdobycia go. Walka o pożywienie staje się głównym celem życiowym więźniów. Niemcy ogołacają ludzi ze wszelkich uczuć, ludzkich odruchów. Dają więźniom możliwość zdobycia pożywienia, jednak zawsze jest to kosztem drugiego człowieka. Specjalnie tworzą atmosferę rywalizacji, walki o najmniejszy kawałek chleba. A dla wygłodzonych więźniów i nawet taki jest bezcenny. Wszelka miłość, solidarność została wyniszczona. Należy dodać, iż zdobycie pożywienia w obozie nie wiąże się tylko z chęcią zaspokajania głodu, ale również oznacza przetrwanie. Trzeba jeść, aby mieć siły do dalszej pracy. Ludzie wyniszczeni, chudzi i bezsilni są usuwani, gdyż nie ma z nich żadnego pożytku, zajmują tylko miejsce w obozie. Rywalizują również o lepszą pracę, ubrania…O wszystko. W obozie każdy wybór jest zły, bo każdy zwrócony przeciwko życiu - swojemu lub drugiego człowieka. Tu warto zwrócić uwagę na nowe pojęcie, które powstało właśnie dzięki literaturze wojennej. Jest to pojęcie „człowieka zlagrowanego” czyli takiego, który wyzbył się wszelkich wartości, którego okrucieństwa ,jakich doświadczył w obozie zmieniły na tyle, że patrząc na nie, nie odczuwa już żadnych emocji. Takie krwawe widoki stały się dla niego codziennością. Walczył tylko o przetrwanie, nie zważając na innych. Żył według obozowych zasad, nowej obozowej „moralności”, która nie dopuszczała myślenia o drugiej osobie. Trzeba było dbać tylko o siebie, często kosztem wyrzeczenia się własnej rodziny, przyjaciół.

Obóz koncentracyjny u Borowskiego to jakby „laboratoryjny model państwa totalitarnego” (BN). Dotyczy bezpośrednio nazizmu, systemu stworzonego przez Adolfa Hitlera. Bardzo dobrą definicję totalitaryzmu przedstawiła Hannah Arendt: „totalitaryzm to permanentna dominacja nad każdą jednostką, we wszystkich i każdej z osobna sferze życia”. Borowski ukazuje właśnie taką dominację, opierającą się na terrorze i zaburzeniu granic prawa. To właśnie totalitaryzm staje się prawem obowiązującym w obozie. Władza dąży do tego, aby mieć kontrolę nad ludźmi, ich życiem i emocjami..



Wyszukiwarka