IMiUE, WSZYSTKO O ENERGII I ENERGETYCE, ENERGETYKA, KOPYDŁOWSKI


Załącznik I do części 81 (będący wcześniejszym załącznikiem do części 3, z 2007.10.28)

A. Treść pisma do Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów z 1979.09.28:

Jerzy Kopydłowski Tarnowskie Góry 28.09.1979 r.

ul. Sobiesiaka 53/10

42-606 Tarnowskie Góry

Dyrektor

Ośrodka Badawczo Rozwojowego

Kotłów i Urządzeń Energetycznych

mgr inż. Jan Krztoń

Dotyczy: Kotłów OR16-102 (OR 16-101) z paleniskiem narzutowym według wynalazku nr 82638 (pismo nr 15).

Pytanie 16: Dlaczego narażono gospodarkę krajową na straty przez niezastosowanie w kotłach OR16-102 oraz nieudolne zastosowanie w nowych projektach kotłów konstrukcji CBKK projektu wynalazczego nr 34/74 pt.: „Instalacja zasilania węglem paleniska kotła OR16 -102” w zakresie zwiększenia udziału szerokości narzutników w szerokości rusztu.

Będzie tu mowa o największym błędzie popełnionym przez kolektyw ob. J. Krztonia przy projektowaniu palenisk narzutowych, polegającym na stosowaniu zbyt małego udziału szerokości narzutników w szerokości rusztu.

Projekt wynalazczy nr 34/74 przewiduje zastosowanie w kotle OR16-102 z rusztem o szero- kości 2500 mm dwóch narzutników o szerokości 700 mm każdy, zamiast dwóch narzutników o szerokości 360 mm, a więc podwojenie dotychczasowego udziału narzutników w szerokości rusztu, bez czego prawidłowe spalanie krajowych sortymentów miałowych jest niemożliwe.

Zacznijmy od lat 1965÷1966, kiedy to Aniela i Jerzy Kopydłowscy w ramach osobistych zainteresowań zebrali i opracowali wszystkie dostępne informacje o paleniskach narzutowych. Dwie ich publikacje z tego okresu (d.28 i d.29), jeśli nie brać pod uwagę publikacji z 1978 r. pochodzącej z tego samego źródła, stanowią jak wiadomo jedyne krajowe podkłady projektowe kotłów z paleniskami narzutowymi. Skarb Państwa podkłady te kosztowały około 2000 zł (po 1000 zł honorarium za artykuł) plus 1500 zł pierwszej nagrody za najbardziej wartościowe artykuły opublikowane w GPiE w 1967 r. Jak widzicie Panowie, przedstawia się to nader skromnie w stosunku do milionów, jakie „wdeptał w błoto” kolektyw ob. J. Krztonia z Funduszu Postępu Technicznego na parodiowe badania palenisk narzutowych

i ich konstruowanie.

Podana w publikacjach informacja, że „przy spalaniu węgla jeden narzutnik obsługuje szerokość rusztu 900 ÷1300 mm” (d.28) jest do dziś jak najbardziej aktualna. W publikacjach tych nie było jednak nic o szerokości samych narzutników, jako że nie było o tym nic w zachodniej literaturze technicznej.

Jeśli chodzi o kolektyw (czytaj ob. ob. Tadeusz Szulc i Kazimierz Pietrowski), to przy projektowaniu w 1967 r. paleniska dla kotła OR16-101 było im wiadome, że w zakupionych z Czechosłowacji dla Browaru Tychy 2 trzech kotłach o wydajności 4 t/h pary, jeden narzutnik o szerokości 350 mm obsługiwał ruszt o szerokości 1200, oraz że w Związku Radzieckim w zunifikowanym palenisku narzutowym o szerokości rusztu około 2600 mm do 1964 r. stosowano trzy narzutniki, każdy o szerokości 350 mmm, a od 1964 r. dwa narzutniki, każdy o szerokości 600 mm (d.30).

Ta ostatnia informacja była podana również w czasopiśmie krajowym z 1967 r. w publikacji pt. „Wodny kocioł ogrzewniczy o wydajności 12,5 Gcal/h (d.31). Inicjały pod publikacją - JK- czytaj Jerzy Kopydłowski. A oto treść tej informacji: „Paliwo stałe spalane jest w palenisku narzutowym składającym się z rusztu taśmowego o szerokości 2660 mm i długości między osiami wałów 5600 mm oraz z dwóch narzutników o szerokości wirników 600 mm (d.31).

Niezależnie od tego, około 1967 r. zarówno T. Szulc, jak i K. Pietrowski byli delegowani do ZSRR na praktykę w sprawie palenisk narzutowych. Zamiast skorzystać ówcześnie z doświadczeń radzieckich, kolektyw z całą typową dla swojej działalności bezmyślnością skopiował rozwiązanie czeskie, zastosowane w kotle zaprojektowanym pierwotnie do spalania węgla brunatnego, gdzie narzutniki pełniły funkcję łopaty palacza.

Rozbrajająco szczerą krytyczną ocenę swoich dotychczasowych konstrukcji kolektyw ob. J. Krztonia dał dopiero w rok po zgłoszeniu projektu nr 34/74, cytuje się: Zastosowane szerokości wirnika narzutnika o jednej wielkości (czytaj o szerokości 360 mm) okazały się za małe. Dla poprawienia równomierności pokrycia pokładu rusztowego należy przewidzieć szersze narzutniki budowane co najmniej w dwóch wielkościach.” (d.32), z wnioskami:

„5) Zrewidować dotychczas stosowane szerokości narzutników. Proponuje się zaprojektować wir- niki narzutowe w dwóch wielkościach 400 i 600 mm.” (d.32)

Na szczególną uwagę zasługuje przy tym takie oto stwierdzenie: „Należy zwrócić uwagę na pewne niepowodzenia palenisk narzutowych w ZSRR i przejście na rozwiązania konstrukcyjne według firmy Detroit Stoker.” (d.32).

Z takiego dalszego działania kolektywu wynikałoby bowiem, że przechodząc również na stosowanie narzutników o szerokości 600 mm, postanowił on powtórzyć „niepowodzenia palenisk narzutowych w ZSRR”.

O znanym kolektywowi fakcie stosowania w ZSRR takich narzutników od 1964 r., niezależnie od napisanego wyżej, świadczy bowiem rysunek nr 10 zamieszczony w pracy d.32, z następującym podpisem: „Narzutnik według rozwiązania ZSRR model 1964”, gdzie wyraźnie widać, że narzutnik ten ma podstawową szerokość 600 mm i dodatkową 400 mm. Łatwo to możecie Panie Profesorze i Panowie Docenci sprawdzić u siebie.

Przejście na rozwiązania konstrukcyjne firmy Detroit Stoker musiałoby oznaczać zastosowa- nie narzutników o szerokości 685 mm, a więc takich jak w projekcie nr 34/74, o czym pisze sam kolektyw, cytuje się: „Detroit Stoker wykonuje narzutniki w dwóch wielkościach 457 i 685 mm.” (d.32)

Do błędu w stosowanych dotychczas szerokościach narzutników przyznaje się również kolektyw w opinii do projektu wynalazczego nr 15/76, cytuje się: „Nie negując konieczności stosowania szerszych narzutników dla poprawienia rozrzutu, co jest oczywiste od dawna i nie może być natychmiast zrealizowane tylko z przyczyn obiektywnych, pracujące dotychczas w kraju kotły z paleniskami narzutowymi wykazują poprawny rozrzut pod warunkiem zastosowania odpowiednich obrotów wirnika dla paliw o określonym składzie ziarnowym oraz dla paliw o kreślonej wilgotności.” (d.33)

Twierdzenie o rzekomym poprawnym rozrzucie dla podanych powyżej warunków jest oczywiście bezczelnym kłamstwem, ponieważ taki węgiel był użyty na początku 1973 r. w CBKK podczas badania narzutu węgla na ruszt kotła OR2,5-010, gdzie jeden narzutnik o szerokości 360 mm obsługiwał ruszt o szerokości 1000 mm. Ilość węgla narzucanego na środkową jedną trzecią szerokość rusztu była tam ponad dwukrotnie większa niż po bokach (d.36).

Świadomość popełnionego błędu wcale nie przeszkadza okłamywać Okręgowe Przedsiębiorstwa Przemysłu Mięsne- go w Koszalinie, jak się to mówi - za jego własne pieniądze - bo w projekcie rekonstrukcji kotła OR16-102 wykonanym na zlecenie tego przedsiębiorstwa, cytuje się: „Narzutnik. Rozważana była również koncepcja polegająca na zastąpieniu dotychczasowych narzutników (czytaj: o szerokości 360 mm) narzutnikami o szerokości 600 mm. Propozycja ta wydaje się być za droga w stosunku do spodziewanych efektów. (d.34).

Efekt działalności kolektywu widać na rys. 1/16 (patrz załączony rys. 5) przedstawiającym udział szerokości narzu- tników w szerokości rusztu kotłów CBKK i innych. Działalność CBKK znaczą krzyżyki. Pod nimi pogrze- bano możliwość rozwiązania krajowych trudności paliwowych, tworząc niezdrową atmosferę wokół palenisk narzutowych.

Pole na rysunku zakreskowane, przedstawiające udział szerokości narzutników w szerokości rusztu stosowany przez firmę Detroit Stoker, pochodzi z podkładów projektowych tej firmy. Te ostatnie od przełomu lat 1974/1975 są zarówno w posiadaniu Pana Panie Profesorze, jak i kolektywu ob. J. Krztonia.

Niestety, w polu tym znajduje się kocioł zakupiony z USA, projekt wynalazczy nr 34/74 i inne krajowe konstrukcje palenisk narzutowych, z wyłączeniem jednak wszystkich konstrukcji CBKK.

Jedna nawet w nim była - zaprojektowana przez mgr inż. Anielę Kopydłowską w maju 1975 r. Panowie jednak woleli przyłożyć rękę do zastąpienia jej rozwiązaniem z września 1975 r., tak zwanym poprawionym - chyba wyłącznie po to aby Polska nie rosła w siłę, a ludzie nie żyli dostatniej.

Na pocieszenie użytkowników kotłów OR16-102, można jedynie powiedzieć, że jeszcze bardziej od nich w tym zakresie i to za ciężkie dolary, zostały doświadczone nowe mleczarnie i proszkownie mleka, gdzie pracują kotły z paleniskiem narzutowym przeznaczonym do spalania groszku, a dostarczonym przez Włochów do spalania miału sortymentu MI.

Kolektyw kwituje ten fakt jedynie stwierdzeniem: „ ...a zastosowany jeden narzutnik firmy Riley-Fama w kotle 10 t/h w zakładach ,mleczarskich w Kole obsługuje całą szerokość rusztu, to jest około 1800 mm.” (d.32)

Inaczej przedstawia się to jednak w ekspertyzie opracowanej prawie w tym samym czasie przez inż. J. Kopydłowskiego na zlecenie zjednoczenia przemysłu mleczarskiego, cytuje się:

„W kotłach Ruths-Erk jeden narzutnik o szerokości 500 mm obsługuje ruszt o szerokości 1830 mm. Te same trudności co w tych kotłach występują również we wszystkich wyprodukowanych dotychczas kotłach krajowych oraz czeskich [3]; pozbawione są ich jedynie kotły amerykańskie dla zakładów mięsnych w Ostródzie, Rawie Mazowieckiej i Sokołowie Podlaskim.” (d.35 )

I wniosek z tej ekspertyzy: „1. Każdy kocioł firmy Ruths-Erk powinien być wyposażony w dwa narzutniki o szerokości około 500 mm.” (d.35)

Jak trafny był to wniosek świadczą wykonane na początku 1979 r. badania kotła WLM2,5 z paleniskiem zmodernizowanym na narzutowe. Tak się złożyło, że kocioł ów miał ruszt o szerokości 1800 mm, a zastosowano w nim dwa narzutniki o szerokości 550 mmm każdy. Jak doskonale spalał się w tym palenisku węgiel maksymalnie rozdrobniony i zawilgocony wie - a przynajmniej powinien wiedzieć - Panie Profesorze ów dr inż. W. Turyk. Dlaczego - wystarczy spojrzeć na rys. 1/16.

B. Treść pisma do Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów z 1978.11.14.

(fragmenty dotyczące ignoranckiego podejścia do pokrycia węglem rusztu paleniska narzutowego na jego szerokości)

„Dla informacji Obywatela (czytaj J. Krztonia), a raczej Dyrekcji „FAKOP”, podaję, że w zmodernizowanym na narzutowe palenisku kotła WLM2,5-2 o szerokości rusztu 1800 mm zastosowałem dwa narzutniki, każdy o szerokości 550 mm, natomiast kocioł OR6,5-011 przy szerokości rusztu 1500 mm ma jeden narzutnik o szerokości 360 mm.

C. Treść pisma do Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów z 1979.02.04.

(fragmenty dotyczące ignoranckiego podejścia do pokrycia węglem rusztu paleniska narzutowego na jego szerokości)

„W prototypie kotła OR6,5-030 w zasobniku węgla nad każdym z dwóch narzutników przewidziano zasuwę w postaci płaskiej blachy. Z każdego z czterech boków zasuwy zastosowano prowadnice tej blach umieszczone wewnątrz zasobnika węgla. Każdy projektant kotłowni powiedziałby oczywiście w tym miejscu, że żartuję.

Zacznijmy więc od cytowania ze sprawozdania z delegacji nr 5503 z 23.11.1972 r. pracownika CBKK Jerzego Kopydłowskiego do Stacji Prób i Badań Przemysłu Kotłowego przy kopalni „Jowisz”: „W samym zasobniku zsuwanie się węgla o większym zawilgoceniu uniemożliwiają zastosowane na wlocie węgla do dozowników prowadnice dla zasuwy odcinającej. Rozwiązanie to przeczy zdrowemu rozsądkowi. Jak się jednak okazuje, jest ono niemożliwe do wyperswadowania.”

Trzy lata, jakie upłynęły do tego czasu od uruchomienia kotła OR6,5-030, to dostatecznie długi okres czasu aby z powodu tych nieszczęsnych prowadnic ugruntowała się jedna z wielu powstałych w CBKK „teorii” dotyczących palenisk narzutowych. Brała się stąd, że na pro- wadnicach zasuw zawieszał się węgiel i każdy z dwóch narzutników co jakiś czas wrzucał do paleniska jedynie powietrze, zamiast węgla.

Wykonane w pierwszej połowie 1970 r. przez CBKK badania narzutu węgla nr 8399, podpisane przez z-cę dyr d/s Naukowo Badawczych mgr inż. Jana Krztonia, zawierały w związku z tym taki oto wniosek (cytuje się ze str. 8 sprawozdania z badań): „6. Zadawalające wyniki narzutu dla pomiaru 27 pozwalają przypuszczać, że umieszczenie jednego narzutnika w osi rusztu (komory paleniskowej) wyeliminuje zakłócanie się dwóch narzutników.” Wymyśloną teorię o zakłócaniu się narzutników pokreśliłem.

Kiedy przeanalizowałem owe badania narzutu węgla, okazało się że stwierdzone przez kierowany przez Obywatela Pion Naukowo Badawczy rzekomo zadawalające wyniki narzutu węgla przez jeden narzutnik przedstawiają się jak na poniższym szkicu.

Sześć lat jednak wcześniej w oparciu o wniosek z badań narzutu węgla w kotle OR6,5-030 ówczesny dyrektor CBKK, po uzgodnieniu w szerszym gronie, podejmuje decyzję zastosowania jednego narzutnika w kotłach OR6,5-011 serii informacyjnej (protokół nr 71/70 z 06.08.1970 r.)

Poleca jednak sprawdzenie takiej instalacji w prototypie kotła OR6,5-030 badanym w Stacji Prób i Badań. Niestety! O tym, czy badania jednego narzutnika dojdą do skutku zależało już od ówczesnego z-cy dyrektora CBKK, którym był mgr inż. Jan Krztoń.

Z bogatego materiału dowodowego można zacytować ze sprawozdania z delegacji nr 1302-1303 mgr inż. Anieli Kopydłowskiej do Fabryki Mebli w Świebodzicach w sprawie kotła OR6,5-011: Z pracy kotła OR2,5-010 w kotłowni CBKK o zbliżonej długości rusztu, lecz o szerokości 1000 mm, zamiast 1500 mm, wynika że jeden narzutnik nie zda egzaminu. Nie zda również egzaminu zastosowany w kotle dozownik wibracyjny.

Dopuszczenie do montażu wydanego w dokumentacji jednego narzutnika z dozownikiem wibracyjnym, wobec oczywistego już faktu, że kocioł musi być wyposażony w dwa narzutniki z podajnikami zgrzebłowymi, narazi jedynie inwestora na koszty związane z zakupem oraz zamontowaniem dwóch narzutników.”

W Fabryce Mebli w Świebodzicach zdezorientowany inwestor kosztów takich jeszcze nie poniósł (podobnie dotyczy to wszystkich użytkowników kotłów OR16-101 i OR16-102) Zapłaciła jedynie tysiącami ton zmarnowanego węgla gospodarka krajowa i obawiam się, że będzie płaciła nadal.

Natomiast szczegółowe wytyczne doboru narzutników, opracowane przez firmę amerykańską Detroit Stoker, otrzymał Obywatel równolegle ze mną na przełomie 1974 i 1975 r. O tym, że działanie Obywatela jest całkowicie świadome nie może więc być żadnych wątpliwości.

D. Treść pisma do Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów z 1979.04.18.

(fragmenty dotyczące skrajnej tępoty w niemożliwości zorientowania się co jest powodem okresowego

wrzucania przez narzutniki powietrza zamiast węgla do paleniska prototypu kotła OR6,5-030.)

W prototypie kotła OR6,5-030 zasobnik węgla nad każdym z dwóch narzutników nie stanowił nawet ich części składowej. Zastosowano go aby mieścił kilka porcji węgla wysypywanych z wagi węglowej umieszczonej nad narzutnikami. Jego dolną część, z umieszczonymi wewnątrz prowadnicami dla dwóch zasuw odcinających (dla każdego narzutnika) i wystającym do wewnątrz końcem zasuwy przy jej maksymalnym otwarciu, widać w lewym górnym rogu rys. 1 c.

Przy suchym węglu sytuację ratowała w pewnym stopniu waga węglowa. Impet wrzucanej przez nią porcji węgla spychał węgiel do dozowników. Natomiast przy węglu wilgotnym waga w ogóle nie otrzymywał impulsu dla kolejnego automatycznego napełniania się, jako że węgiel nie obsuwał się spod niej w dół.

Wystarczyłoby wziąć palnik acetylenowy i przeciąć blachę kosza węglowego nad i pod zasuwami, wyjąć je, obniżyć o parę centymetrów górną część kosza i przy- spawać do dolnej. W sumie parę godzin pracy. Zasuwy te do niczego nie były używane. Wystarczyłoby pomyśleć. Tylko kto w latach 1969 ÷ 1972 w Pionie Naukowo Badawczym CBKK kierowanym przez mgr inż. Jana Krztonia miał myśleć?

Oto stwierdzenia z prac badawczych CBKK z tego okresu, podpisywanych każdorazowo przez wyżej wymienionego:

ze str. 12 pracy nr 8346 z marca 1970 r.:

„Niezależnie od tego, powodem zakłóceń równomierności warstwy (czytaj węgla na ruszcie) było zawieszanie się węgla w zasobniku ponad jednym z dozowników.”

ze str. 12 pracy nr 8460 z listopada 1971 r.:

„Różnice w ilości paliwa podawanego przez podajniki między lewą i prawą stroną rusztu powodują tworzenie się zasp niespalonego węgla. Rozbieżności podawanego paliwa wynikają z rozregulowania warstwownic w czasie ruchu lub przy zakłóceniach w spływie węgla.”

ze str. 9 pracy nr 8532 z listopada 1971 r.:

„Zmieniony zasobnik nadal nie jest w pełni funkcjonalny. Węgiel drobny i mokry zawiesza się, powodując przerwy w zasilaniu paleniska. W tych sytuacjach konieczna jest stała obserwacja spływu węgla i ręczne jego spychanie do dozowników.

ze str. 9 pracy nr 8552 z listopada 1972 r.:

W dniu 23.11.1972 r. przeprowadzono ruch pokazowy dla przedstawiciela Fakop-Sosnowiec. Z ruchu tego przedstawiciel Fakop mógł odnieść niekorzystne wrażenie, ponieważ przez cały czas ruchu węgiel zawieszał się w zasobniku nad dozownikiem, co utrudniało prawidłowe prowadzenie kotła.

A oto zdanie z delegacji nr 5503 Jerzego Kopydłowskiego w tym samym dniu 23.11.1972 r. do Stacji Prób i Badań przy kopalni Jowisz: W samym zasobniku zsuwanie się węgla o większym zawilgoceniu uniemożliwiają zastosowane na wlocie węgla do dozowników prowadnice dla zasuwy odcinającej. Rozwiązanie to przeczy zdrowemu rozsądkowi. Jak się jednak okazuje, jest ono niemożliwe do wyperswadowania.”

Następnie ze strony 15 pracy CBKK nr 8626 z czerwca 1973 r. (czytaj: po czterech latach badań prototypu kotła OR6,5-030): Zmodernizowany zasobnik nie powodował większych zakłóceń w ruchu.

0x08 graphic

Wyjaśnienie do Rys. 4 przedstawiającego pokrycie węglem rusztu kotła OR2,5-010:

Dobre wyniki spalania węgla w tym kotle stały się możliwe tylko dzięki temu, że powierzchnia rusztowin dla przepływu przez nie powietrza - z samego przodu rusztu i skokowo po bokach, jako odgrodzona od pozostałej grubą linią - była zaślepiona. Stało się to możliwe ze względu na rodzaj tych rusztowin pomysłu inż. J. Kopydłowskiego, w postaci żeliwnych segmentów wstawianych między rury chłodzone wodą szkieletu nośnego rusztu wibracyjnego zastosowanego w tym kotle.

.

Rys. 2÷4

0x08 graphic

Rys. 5

0x08 graphic

Czytaj: Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów.

Sprostowanie: pierwszy był przez wiele lat bardzo dobrym kolegą Anieli i Jerzego Kopydłowskich i raczej padł ofiarą kolektywu ob. J. Krztonia.

Treść pochodzi z „Założeń dla kotła parowego o wydajności 50 t/h - uzupełnienia”, nr arch. CBKK 3.2938, z 29.09. 1975 r. (d.32), autorstwa mgr inż. Józefa Wasylowa i inż. Tadeusza Szulca. Po dziesięciu latach od opracowania w 1965 r. projektów paleniska narzutowego dla kotłów typoszeregu 4÷140 t/h pary i po siedmiu latach od zastosowania w 1968 r. w Stacji Prób i Badań Przemysłu Kotłowego prototypowego paleniska narzutowego w kotle typu „Stirling”.

Nawet gdyby to było prawdą, to dla polskich kotłów rusztowych ten „odpowiedni skład ziarnowy” węgla jest nieosiągalny, a wilgotność węgla zależy wyłącznie od warunków pogodowych, ze względu na otwarte place węglowe kotłowni.

Współautorem tej koncepcji opracowanej w czerwcu 1977 r., a więc dwa lata po uznaniu przez CBKK za błędne stosowanie narzutników o szerokości 360 mm i konieczności przejścia na narzutniki o szerokości 600 mm, był mgr inż. Józef Wasylów, nie mający wcześniej nic do czynienia nie tylko z konstruowaniem palenisk rusztowych, lecz nawet z konstruowaniem samych kotłów rusztowych.

czytaj: konstrukcji inż. J. Kopydłowskiego.

Patrz pismo do Instytutu Maszyn i Urządzeń Energetycznych z 2007.10.14.

Ekspertyza efektów eksploatacji oraz zakresu i możliwości niezbędnych prac modernizacyjnych palenisk narzutowych kotłów Ruths-Erk na przykładzie zrealizowanej proszkowni, grudzień 1975 r., autor inż. J. Kopydłowski.

Te same dwa narzutniki o szerokości po 550 mm zostały następnie zastosowane w kotłach włoskich firmy Ruts-Erk z paleniskiem amerykańskiej firmy Riley, zmodernizowanych kilka lat później przez zastąpienie paleniska amerykańskiego polskim paleniskiem narzutowym. O euforii ich użytkownika, jakim była proszkownia mleka w Lidzbarku Warmińskim, po dokonaniu tego można dowiedzieć się z pisma z 2007.09.02 do SFW ENERGIA. Oto niektóre jego fragmenty: W połowie lat siedemdziesiątych w krajach kapitalistycznych zakupiono dziewięć kompletnych obiektów do produkcji mleka w proszku. Pięć z nich wyposażono we włoskie kotły typu Ruths-Erk na miał węglowy. Dwa takie kotły znalazły się w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Lidzbarku Warmińskim. Natychmiast ... po zainstalowaniu kotłów zaczęły się kłopoty z prawidłowym funkcjonowaniem kotłowni. ... Szczególnie źle pracowały narzutniki miału węglowego ... Zamiast strumienia miału sypały się grudy, na dodatek rozłożone nierównomiernie, choć powinna to być pięciocentymetrowa mniej więcej warstwa. Zaczęły się więc ciągłe awarie kotłów, ... a gdy miał węglowy był mokry, praca kotłów stawała się wręcz niemożliwa. Mój kolega - opowiada Zdzisław Żuromski - wyczytał gdzieś, że ktoś na Śląsku modernizuje narzutniki w kotłach (Tym kimś okazał się inżynier Jerzy Kopydłowski) ... . Modernizacja kosztowała około 3 mln złotych ... ale przyniosła bardzo duże efekty. Po pierwsze skończyły się ustawiczne awarie ... . Obecnie można spalać w kotłach mokry węgiel. ... Zmniejszyła się emisja pyłów do atmosfery.

Z pytania 5: dlaczego nie przebadano w kotle OR6,5-030 instalacji zasilania paleniska węglem mającej tylko jeden narzutnik, przed wyposażeniem w nią kotłów serii informacyjnej.

Szkic został skopiowany na dole str. 5.

Mgr inż. Teofil Hajkowski, drugi z kolei pozbawiony tego stanowiska działaniem agenta SB.

Podające ile narzutników i o jakiej szerokości należy zastosować w zależności od szerokości rusztu, które dodatkowo w ogóle nie przewidywały wyposażenia paleniska narzutowego tylko w jeden narzutnik węgla.

Z pytania 9: czy działanie nad usunięciem błędów konstrukcyjnych paleniska narzutowego kotła OR6,5-030 musiało charakteryzować się skrajną indolencją.

Patrz rys. 1 c załączony do pisma z 2007.08.01 do SFW ENERGIA

Inż. J. Kopydłowski stwierdzał to już znacznie wcześniej, tylko że był to przysłowiowy „groch o ścianę”.

5



Wyszukiwarka