Rozdział 1
Garrow ziewnął rozdzierająco.
Po co my tu latamy?
Sam tego chciałeś. - zauważył Roran.
Wiem. - smok spojrzał w dół.
Od jakiegoś czasu widział tu oznaki życia. Troszkę wyrąbanego lasu, tu i ówdzie wnyki. Ktoś musiał tu mieszkać. Wspomniał o tym Roranowi, który wyznaczył okres sprawdzenia tego zjawiska. Akurat ten rejon był bezpieczny. Widok też był przepiękny. Wszędzie lasy, góry. Czyste rzeki. Skręcili troszkę bardziej w prawo i Roran rozesłał myśli na wszystkie strony. Nie lubił tej czynności. Rionne starał się wyjaśnić mu to, ale bez większego powodzenia. Zasady stosował, ale bezmyślnie. Tu potrzeba było jeźdźca, by to zrozumiał. Konkretnie - Eragona. Ale ten wciąż spał. Mężczyzna westchnął i naraz coś poczuł. Nie był to umysł sarny czy dzika.
Ląduj na polanie. - rozkazał.
Też ich czujesz? - Smok poszybował w stronę małego wąwozu.
Tak. Dwie osoby, obie skrywają umysł. - Roran starał się wypatrzyć wykrytą osobę.
W końcu zauważył intruza.
***
Młody chłopak zbierał drzewo na polanie. Był zadowolony. Wczoraj w jego wnyki złapała się sarna, więc mieli zapas mięsa. Podszedł z naręczem gałęzi do większego stosu. Położył gałęzie na nim. Stos był już bardzo duży i więcej nie udźwignie. Zaczął wiązać skomplikowanie sznurki, by móc zarzucić sobie ciężar na plecy i donieść do ich prowizorycznego domu. Nagle sznurki same wyrwały mu się z ręki i związały w elegancki szyk. Widywał takie głównie u mieszkańców osad. Równocześnie ziemia zadrżała i wywrócił się. Do tego niebo pociemniało. Podniósł się na klęczki i odwrócił. Zamarł. Pocałował bowiem zielonego smoka w nos.
Widzę, że się polubiliście, chłopcze. - Roran zeskoczył z siodła.
T… tak. - wyjąkał chłopak.
Całkiem się zarumienił. Ale gorączkowo starał się opanować panikę. Co będzie, jeśli zabiorą go do króla i matka umrze?
Gotowe. - Roran uśmiechnął się.
Poprawił wiązania, więc Garrow mógł złapać stos w szpony i się unieść z nim. Smok zaraz poderwał stos w powietrze i Roran został sam na sam z nieznajomym. Zmierzył go ciekawym spojrzeniem. Chłopak był w wieku Eragona. Jasne włosy tylko gdzieniegdzie zdradzały prawdziwy odcień - bardzo delikatny brąz. Niebieskie oczy skrywały panikę. Roran miał już pewność - to jego czuł smok.
Chodźmy. Garrow zaniesie drewno nad nami. I nie próbuj uciekać. Wiemy, że tu mieszkasz.
Nawet jeśli mieszkam, wadze komuś? - chłopak podniósł hardo głowę.
Nie, ale ja odpowiadam za bezpieczeństwo tej części kraju. Nie wiem, jak chronić ciebie i ewentualnego towarzysza. - Roran zebrał po drodze kilka gałązek.
Przed królem nas nie ochronisz. - jego towarzysz również tak zrobił.
A niby dlaczego Rionne miałby wam coś zrobić?
Chłopak rozsypał gałązki.
To Galbatorix nie jest już królem?!
Roran nagle zrozumiał, przed kim się chowają. Odwrócił się i podszedł do niego, obejmując czule.
Nie. Rionne zabił go, gdy zagroził Eragonowi. - westchnął. - Rionne kocha Eragona, stąd ta decyzja.
A ten Rionne to kto? - chłopak westchnął.
Syn Galbatorixa. Chodź, Garrow się niepokoi.
Zebrali drzewo i ruszyli do wąwozu. Tam zobaczyli zabudowaną grotę. Zaciekawiony Roran zajrzał do środka. Na posłaniu leżała chora kobieta. Położył powoli drzewo przy ogniu i podszedł do niej. Sprawdził temperaturę i zachichotał. Na szczęście Rionne wymagał od niego nauki leczenia. Szybko wydobył z juków siodła odpowiednie składniki i wrócił do groty. Zawiesił kociołek nad ogniem i zaczął opracowywać lek. Nastolatek obserwował go ciekawie, czuwając przy chorej. Po godzinie Roran przelał lek do kubka i podszedł bliżej.
Co zamierzasz?!
Sporządziłem lek. Zaraz jej przejdzie. - Roran zmusił kobietę do wypicia.
***
Nastolatek obrócił się na bok. Roran spojrzał na niego. Spał na jego kocach. Na zewnątrz Garrow drzemał w świetle zachodzącego słońca. Nagłe poruszenie na posłaniu odwróciło jego uwagę. Kobieta przebudziła się w końcu. Podszedł i podał jej kubek wody. Wypiła z wdzięcznością.
Dziękuje, Aislin. - w tym momencie zobaczyła chłopca, śpiącego na kocu.
Nie bój się. - Roran usiadł przy niej. - Proszę, to druga dawka leku. Miałaś chore płuca, ale na szczęście zdążyłem zaaplikować lek.
Wzięła lek i wypiła go jednym łykiem. Potem oddała mu kubek. Roran umył go, świadomy tego, że kobieta ciągle go obserwuje. Wkrótce wrócił do niej z kanapkami. Podał je jej a ona zaczęła jeść. Jednak dalej go obserwowała.
Kim jesteś? - zapytała po zjedzeniu kanapek.
Na imię mam Roran. Jestem kuzynem Eragona i trzecim jeźdźcem. Mój smok to Garrow. Galbatorix nie żyje, bo to was chyba zmusiło do ucieczki.
Skąd wiesz?! - wystraszyła się.
Podczas rozmowy z chłopcem zaciekawiła go ta wiadomość i chyba mu ulżyło. Aislin, tak? Twój syn czy uratowany?
Syn. Zgwałcono mnie w zamku Galbatorixa i groziła mi śmierć. Uciekłam i wolałam się nie przyznawać, że będę miała dziecko. - kobieta zaczęła gnieść koszulę.
Dlaczego?
Bo widziałam, co robili innym biednym niewiastom, które zgwałcił ktoś z zamku. Nie chciałam być powieszona. - wyszeptała ze łzami w oczach.
Rionne taki nie jest. Ma dobre serce. Eragon zabiłby go, jakby kogoś skrzywdził.
Kobieta zachichotała, po czym wstała. Zachwiała się lekko, ale utrzymała na nogach. Roran podał jej swój płaszcz.
Nie możesz tu zostać. Jesteś chora i zabierzemy was do mnie do domu.
Nie ma takiej potrzeby. Aislin radzi sobie znakomicie. - zaoponowała.
Wiem, ale ja mam do pilnowania nie tylko ten obszar. Jeśli coś się stanie, kto ci dostarczy lek? Spakuj co najpotrzebniejsze. Zastawimy magicznie wejście. Nikt tu nie wejdzie. Myśl teraz o zdrowiu. Masz dla kogo żyć.
Skinęła głową i obudziła syna. Razem spakowali kilka przedmiotów w tobołek i wyszli z Roranem na zewnątrz. Ten zablokował głazami wejście i pomógł im dosiąść smoka. Sam wspiął się na szyję. Garrow wystartował.
Daleka droga a wy jesteście ciężcy. - zauważył.
Dasz radę. Nie ma sensu ich rozdzielać a beze mnie nie polecą.
Wiem, ale dłużej nam to zajmie.
Smok skręcił powoli w stronę doliny. Roran spoglądał na nich. Chłopak był zaniepokojony. Więc na imię miał Aislin. Mógł być bardziej miły i sam się o to spytać. Kobieta też nie podała imienia. Ale to nie ma znaczenia. Na razie trzeba było ich umieścić w bezpiecznym miejscu. Ziewnął lekko. Warzenie mikstur nie było jego specjałem. Ale nie dowiózłby jej żywej do Gertrude. Bliżej by miał do Rionne, ale oni uciekli ze stolicy. Albo z jej okolic. Nie wiedział o tym, by tak traktowano zgwałcone kobiety. Przecież przestudiował wszystkie prawa i wydarzenia. Sprawa wyglądała na zagmatwaną.
Rozdział 2
Katrina usiadła z Oromisem na werandzie. Mieli bardzo ładny dom. Dwupiętrowy. Roran naprawdę postarał się przy budowie. Bardzo pomogły elfy i krasnoludy. Westchnęła i spojrzała na syna. Oromis ganiał kota po całym dziedzińcu. W pewnej chwili zaprzestał zabawy i zaczął z niepokojem obserwować niebo. Katrina zaraz do niego dołączyła.
To przecież Garrow! Dlaczego on tak nisko leci? - zapytał się Oromis.
Może tata zranił się lub coś niosą.
Katrina zabrała go do domu a sama naszykowała się na ciężką pracę. Wkrótce Garrow wylądował a Roran zeskoczył z jego szyi.
Katrino, chora kobieta z synem. Przygotujesz pokoje gościnne? - poprosił, pomagając kobiecie.
Pewnie, proszę za mną.
Poprowadziła ich na pierwsze piętro. Tam ulokowała chłopca w małym pokoju. Ale miał drzwi naprzeciwko matki i w każdej chwili mógł sprawdzić, czy wszystko w porządku. Roran poczekał, aż kobieta położyła się i dał jej coś na sen. To samo dostał chłopak i po kilku minutach oboje już spali. Wówczas zszedł do kuchni i usiadł nad talerzem ciasta.
Kto to? - Katrina zagniatała ciasto.
Uciekinierzy. Galbatorix przymknął oko na to, że kobietę zgwałcono i zamierzał ją zabić jak odkryto ciążę. - Roran napił się herbaty z kubka. - Paskudna sprawa.
Mówiła, kto to zrobił? - Katrina spojrzała współczująco na sufit.
Ktoś z doradców tyrana. Boi się wrócić na dwór nawet teraz. - Roran podebrał ciastko synowi.
Tato, ty głodomorze. - Oromis zaśmiał się.
Roran poczochrał włosy syna. Oromis rzucił się na niego z groźną miną. Katrina zaczęła obserwować ich przekomarzania. Po pół godzinie zobaczyła, że w kuchni nieśmiało pokazał się chłopak.
Witaj. Usiądź. - podeszła i uchwyciła jego dłoń.
Posadziła go na krześle i podała talerz obiadu. Chłopak rzucił się na jedzenie, jakby nie jadł z kilka dni. Ostrożnie umieściła chleb w piecu i usiadła naprzeciwko.
Jestem Katrina, żona Rorana. - przedstawiła się.
Myślałem, że jeźdźcom nie wolno mieć rodzin. - chłopak spojrzał na nią ciekawie.
Rionne nie broni tego. Sam ma rodzinę. - Katrina zachichotała. - Podasz wasze imiona, czy mam wołać was na obiad słowami „ej ty”?
Aislin a moja mama to Keito. - wzruszył ramionami.
Ładne imiona. Roran mówił, że skrzywdził was ktoś z pałacu. Rozważaliście skargę do Rio?
Chłopak pokręcił głową i bardziej skulił się nad talerzem. W tej chwili bardzo przypominał jej Eragona. Byli nawet w tym samym wieku. Posmutniała, myśląc o mężczyźnie. Wciąż spał i nie było żadnych pomyślnych wieści o jego wyzdrowieniu. Elfy nie żartowały, chłopak naprawdę mógł nigdy się już nie ocknąć. Potrząsnęła głową i wstała. Zajrzała do pieca i wyjęła upieczony chleb. Zaniosła go do spiżarni.
***
Oddał syna niani i wrócił do swego wielkiego - i przede wszystkim wciąż pustego - pokoju. Rionne opadł w pachnącą pościel i westchnął. Złapał za spis od Rorana i przejrzał go. Pod koniec zmarszczył brwi. Usiadł i posłał wezwanie do Murtagha. Ten pojawił się po kwadransie.
Rio? - usiadł naprzeciw niego.
Rionne wyciągnął w stronę Murtagha spis. Ten bez słowa wziął pergamin i zaczął czytać. Również zmarszczył brwi.
Ktoś ukrywa się w ich okolicy i zamierza to sprawdzić? - spojrzał na króla.
Tak. Myślę, że tutaj się nudzisz. Za długo już mnie niańczysz. - Rionne zachichotał. - Przeleć się do Rorana i dowiedz, co się stało.
Murtagh zachichotał.
Jak chcesz.
Podniósł się i wyszedł. Wkrótce dotarł do smoczych legowisk. Bez słowa założył Cierniowi siodło.
Lecicie? - Saphira spojrzała na nich leniwie.
Do Rorana. Ktoś się ukrywa w górach i ma sprawdzić, czy to nie spiskowcy.
To po co wy lecicie? - smoczyca przeciągnęła się.
Po raport. Rio chce, bym się przeleciał. Twierdzi, że za długo siedzę w zamku. - westchnął.
Prawda. - Cierń potrząsnął łbem. - Wciąż przy nim czuwasz. Era tak szybo się nie obudzi.
Mężczyzna uśmiechnął się podle i kopnął Ciernia w zranioną łapę. Smok chuchnął na niego. Murtagh dosiadł go i smok wybiegł na dziedziniec, gdzie poderwał się do lotu. Rionne obserwował ich z okna komnaty. Potem odwrócił się i położył przy nieruchomej postaci. Zasnął.
***
Roran przyniósł na taras mały kosz. Postawił go przed Keito. Aislin przerwał zabawę z Oromisem i spojrzał na to.
Pomyślałem, że chciałabyś jakieś zajęcie. Gertrude przysłała ci motki włóczki, druty oraz w drugiej paczuszce sprzęt do haftowania i wyszywania. Jest też szydełko. - powiedział niepewnie.
Naprawdę?
Keito zaraz zaczęła grzebać w koszu. Wyjęła druty i zaczęła śmigać nimi. Roran zachichotał i podszedł do Aislina.
A co do ciebie, czeka cię nauka. - uśmiechnął się.
W sensie? - Oromis objął nowego przyjaciela.
Nie bój się. Musi się nauczyć czytać. Razem się będziecie tego uczyli.
Oromis rozluźnił się i Aislin odetchnął. Wystraszył się polecenia nauki. Ale skoro Oromis się tego nie boi… Zresztą, on miał nie więcej jak cztery lata. To nie będzie nic strasznego. Pobawili się jeszcze troszkę w piasku, po czym podeszli do stolika z książkami.
Siadaj. - Oromis pokazał mu książeczkę. - Ja zaczynałem od nauki przytrzymania pióra. Widzę, że dla ciebie też przygotował wzorki, czyli od tego zaczynasz.
Co mam robić? - Aislin otworzył książeczkę i odkrył, że pełno w niej wzorków.
Widzisz, na początku każdej linii masz wzorek. Bierzesz pióro, moczysz czubek w atramencie i łączysz kropeczki za tym wzorkiem na ich wzór.
Oromis pokazał mu to. Aislin obserwował go uważnie. Słuchał też chciwie uwag młodszego chłopca, jak ma trzymać pióro, by się nie pobrudzić i co zrobić, jak zrobi kleksa. Dorośli obserwowali ich z werandy. Keito chichotała. Po raz pierwszy widziała Aislina aż tak skupionego. Roran zaś zauważał pewne podobieństwa z samym sobą. Rionne tak samo uczył go pisać i czytać. Najpierw ślaczki, potem pisanie liter i czytanie tego, co napisał. Dwa miesiące się z tym męczył, ale ogólnie podobało mu się to. Dzięki umiejętności czytania znacznie poprawił swoją wiedzę. Dzięki temu wpadł również na pomysł, który król zaakceptował. Mianowicie na stworzenie budynków nauczania. W każdej wiosce taki powstał. Dzieci chodziły tam bardzo radośnie. Najpierw uczono je przez rok czytania i pisania, malowania i wycinania. Potem dzielono ich na grupy. Dziewczęta przejmowała kobieta, która uczyła je potrzebnych cech dla dobrej gospodyni. Dziewczęta opanowywały więc wiedze o ziołach, przyprawach, szyciu, gotowaniu, haftowaniu, pracach domowych. Chłopcy zaś uczyli się pracy na roli, dbania o gospodarstwo, a przede wszystkim obrony rodziny. Dopiero drugi rok istniała ta szkoła, ale dzieci były zachwycone. Ich rodzice również. Szkoły bowiem wpoiły dzieciom, że rodzina i praca jest najważniejsza i powinny pomagać rodzicom w domu. Dzięki szkole również wzrosły dochody wioski. Jednak Aislin nie zazna tego dobrodziejstwa, gdyż szkoła uczyła dzieci od sześciu lat do dwunastu. Chłopak miał już z dwadzieścia. Musi się nauczyć tego od Rorana.
Zrobiłem. Zobacz! - Aislin wyprostował się.
Oromis z ważną miną spojrzał na jego prace.
Bardzo ładnie. Szybko się uczysz.
Ale dalej nie wiem, po co to jest.
Ponieważ, musisz mieć wyraźne pismo. - Oromis cierpliwie pokazał mu resztę ślaczków. - Musi być czytelne, by każdy mógł przeczytać, co mu napiszesz w liście. Bazgroły to mogą być tylko w notatkach nie do czytania dla obcych. Jakbyś wysłał nieczytelny list do kogoś, obraziłbyś go.
Czyli to ćwiczy estetykę? Pisanie ma skomplikowane zasady. - Aislin podrapał się po głowie.
Oromis pokiwał głową.
Tak. Zauważysz potem, że te wzorki stają się dalej coraz mniejsze.
Dlaczego mniejsze? - Aislin przekartkował książkę.
Bo nie zawsze masz pod ręką zwój pergaminu. Czasem masz tylko mały kawałek a musisz zmieścić na nim raport. Czyli uczysz się pisać wyraźnie na każdej wielkości liter. - Roran wtrącił się, biorąc książeczkę od chłopaka. - Będziesz miał ładne pismo. Znajdziesz więc dobrą pracę.
To pisanie i czytanie ma wpływ na zatrudnienie? - Aislin spojrzał zaskoczony.
Tak. Jeśli kto cię zatrudni i nie napiszecie w pergaminie za ile cię zatrudnił i na jakie stanowisko, to nikt ci nie uwierzy, że tam pracowałeś. I nie będziesz miał jak żądać zapłaty. Teraz Rionne bardzo dba, by każdy miał zapłacone.
Wydaje się miły.
Roran westchnął, gdy Aislin schylił się nad książeczką. Tak kończyła się każda wzmianka o Rio. Chłopak nic nie chciał o nim mówić. Roran podszedł do Keito, ale ta zawzięcie dziergała. Też obawiała się tego tematu.
Keito… on może ukarać winnego. - Katrina westchnęła.
Wiem… ale Aislin nie chce być wytykany jako bękart. Nie zranię go.
Roran westchnął. W tej samej sekundzie Garrow zaczął ryczeć i poderwał się do lotu. Wkrótce zobaczyli, że nie poderwał się bez powodu. W oddali było widać ciemną plamkę, lecącą w stronę smoka. Roran posłał myśl. Natychmiast poczuł połączenie.
Witaj, kuzynie. Rionne wysłał mnie z pomocą, jakbyś odkrył kłopoty. - Murtagh zachichotał mu w myślach.
Roran wstał z uśmiechem. Katrina spojrzała na niego pytająco.
Szykuj pokój. Przybył Murtagh z pomocą. - zachichotał.
Rionne go wygonił od brata? - Katrina zaśmiała się, po czym pobiegła do domu, szykować pokój.
Keito spojrzała na zbliżającą się plamkę. Wkrótce rozszerzyły się jej oczy. Nad dziedzińcem krążyły dwa smoki. Garrow zataczał koło z czerwonym smokiem. Zawahała się. Przecież Morzan zginął z ręki Broma. Kim jest ten młody mężczyzna? W końcu smoki zaspokoiły swoje plotki i wylądowały na dziedzińcu. Murtagh spojrzał na obcą kobietę na ganku. Miała osłonięty umysł. Nie kojarzył jej też z żadnym mieszkańcem wioski. Poprawił strzemiona, chcąc wyglądać okazale. Lepiej nie błaźnić się przed obcymi. Stosownie odpiął klamry i pasy, po czym zeskoczył wprost w ramiona kuzyna.
Jak ja cię dawno nie widziałem. - Roran zawiesił się na nim.
Rionne wystraszył się, że coś złego się dzieje. Twój raport był dość… chaotyczny. - zakończył kulawo, gdy Roran posadził go naprzeciwko kobiety.
Keito, poznaj Murtagha, syna Morzana i przyrodniego brata mego kuzyna, Eragona. - Roran przedstawił ich sobie. - Murtaghu, to właśnie Keito i jej syn ukrywali się w tych rejonach. Zaopiekowałem się nimi.
Miło mi poznać. - mężczyzna ucałował dłoń starszej kobiecie.
Potem przywitał się z Katriną. Keito w końcu otrząsnęła się z szoku. Więc to syn Morzana. A jego przyrodni brat to kochanek Rionne? Tyle bynajmniej zrozumiała.
Matko, zobacz! - Aislin podbiegł bliżej.
Murtagh obrócił się, by zobaczyć kto to.
Rozdział 3
Mężczyzna w szoku wpatrywał się w nastolatka. On również był zaskoczony. Roran zamarł. On wyraźnie czuł magię, która przyciągała się między tą dwójką. Chrząknął, by rozładować napięcie. Murtagh zamrugał, ale dalej nie oderwał spojrzenia od czerwieniejącego chłopaka.
Aislinie, to piękne. - Keito też to czuła i odwróciła uwagę syna.
Tym razem podziałało. Murtagh zaczął pić herbatę, odwracając się do Rorana. Aislin usiadł przy matce i zaczął pokazywać jej, jak się posługuje piórem. Roran jednak czuł, że jest to wymuszone. Aislin zbyt mocno się garbił a Murtagh uparcie obserwował tyłek Garrowa.
Zastanawia mnie, kim jest Aislin? - Garrow spojrzał na swego jeźdźca. - To była bardzo silna magia. Prawie jak rytuał. Nawet teraz ją czuje i tylko to, że obaj próbują to zignorować, troszkę ją tępi.
Tak, to dosyć dziwne. - Roran umyślnie odezwał się głośno.
Co? - Murtagh zwęził oczy.
Garrow zauważył, że między wami czuć magię. Zwłaszcza, jak patrzycie na siebie. Zastanawiamy się, czy Galbatorix nie rzucił zaklęcia na Keito, zanim nie zdążyła uciec.
Ja tu nie pomogę. Musiałby zobaczyć to Rionne. A to oznacza odwiedziny w zamku, bo raczej Ery nie zostawi. - Murtagh dopił herbatę i spojrzał na Keito.
Na jej kolanach leżała książeczka. Mężczyzna popukał w jedno miejsce na stronie.
Tu masz błąd. - zauważył. - Wychodzi ci za kanciasto i załamuje szyk.
Tak? - Aislin zaczął obserwować szyk. - Nie widzę. - przygryzł wargę.
Spójrz bardziej pod skosem. Każdy symbol jest mozaiką, pod odpowiednim kątem składa się w całość. Tak samo jak słowa.
Murtagh pochylił się nad nim i zaczął mu nakreślać wzorki końcem pióra. Mało tego, wiele z wzorków opisywał. Nastolatek słuchał go uważnie. Czasem nawet sam zauważał jakiś wzór. Dorośli zostawili ich samych, lecz tego nawet nie zauważyli.
***
Keito zajrzała do syna. Nie zdziwiła się, że nie ma go w łóżku. Wyjrzała więc na korytarz. Akurat szła Katrina z Oromisem.
A gdzie Aislin? - spytała dziwnie.
Zawsze rano był z Oromisem. Razem się bawili przed śniadaniem.
W salonie. Uczy się wraz z Murtaghiem. - Katrina wzruszyła ramionami. - Chyba się zaprzyjaźnili.
Zaskoczona Keito zeszła na dół. Roran czytał zwój, ale też obserwował ich z ciekawością. Murtagh tłumaczył Aislinowi, jak ma zapisywać i czytać niektóre słowa. Chłopak naprawdę robił postępy. Pisał już nie tylko litery ale i całe słowa.
Witaj. - usłyszała za sobą.
Obróciła się. Roran stał za nią. Także on spojrzał najpierw na kuzyna.
Widać znalazł w końcu sobie zajęcie. Mówiłem mu, że powinien uczyć. Ma do tego dar. - zachichotał.
Słyszę to! - Murtagh spojrzał na niego groźnie.
Aislin zaśmiał się. Wcześniej wystraszył się tego obcego. Teraz był naprawdę miły. I nauczył go bardzo dużo. Uśmiechnął się radośnie do matki. Wspólnie zasiedli do śniadania.
Znowu owsianka. Nie jestem dzieckiem. - Murtagh musiał marudzić.
Tak, znowu. Maruda. - Katrina pacnęła go łyżką w nos.
Auć. - mężczyzna potarł nos, co zaowocowało zostawieniem tam owsianki.
Aislin zaczął się z niego śmiać. Murtagh poderwał się i rzucił na niego. Chłopak pisnął i uciekł do ogrodu. Tam został złapany, prawie na śmierć załaskotany i posadzony na kolanach Murtagha. Chłopak objął go lekko i także zapatrzył się w niebo.
Ile masz lat? - niespodziewanie zapytał się mężczyzna.
Dwadzieścia jeden. - Aislin spojrzał na niego zdziwiony.
Tyle, co Eragon. - Murtagh westchnął. - Dziwne, że udało wam się uciec królowi. Jak ja próbowałem to ojciec niemal mnie nie zabił. Gdyby nie Rionne, nie przeżyłbym.
Zabić cię? - młodszy nie zrozumiał.
Murtagh ujął jego dłoń i wsunął sobie za koszule na plecach. Aislin zarumienił się, ale po chwili poczuł bliznę. Oszołomiony przejechał po jej całej długości.
Mogłeś umrzeć. - wyszeptał.
Tak. Gdyby nie jakiś zakapturzony uzdrowiciel, nie dożyłbym nawet dziesięciu minut.
A Rionne? - Aislin zabrał dłonie spod koszuli.
Tylko on chodził w zamku w płaszczu i znał się na magii. To musiał być on. Uratował mnie. - Murtagh poczochrał włosy chłopaka.
Jaki on jest? - chłopak usiadł obok niego.
Król? Walnięty, szalony, zakochany. - Murtagh zaśmiał się. - A na poważnie, wie co to ból i cierpienie i nie pozwala krzywdzić poddanych. Jedyną egzekucję, jaką wydał to trzy lata temu, na spiskujących i od tamtej pory nikt mu nie podskoczy.
Co się stało? - Aislin zadrżał.
Sto dwadzieścia osób napadło na zamek. Chcieli powrotu terroru, sprzedawania do niewoli wieśniaków, ogólnie dawnego tyrana. Podczas walk zranili Eragona.
I ich zabił?
Jak sprawdził im umysły i okazało się, że jest źle, to wtedy.
A co się stało z Eragonem?
Zapadł w śpiączkę. Więc zostawił Rionne z synem bez pomocy. Ale jakoś radzą sobie.
To para? Przecież są mężczyznami? Takie pary są możliwe?
U niego wszystko jest możliwe. - Murtagh zaśmiał się. - To był jakiś tam rytuał magiczny.
Aislin zapatrzył się. Murtagh niczym się nie przejmował. Ale on nie wiedział, jaki naprawdę był Galbatorix. Nawet, jeśli był przez niego zraniony. Powoli wstał, przeciągnął się. Potem wskoczył do stawu. Wynurzył się nieco dalej od brzegu.
No, chodź! Woda jest wspaniała. - zawołał.
Nie mam ochoty. - Murtagh położył się i przymknął oczy.
Leniwa stara krowa!
Mężczyzna zerwał się i wskoczył do wody. Dopadł chłopaka i zaczęli się pluskać.
***
Sześć dni później Katrina wstała z wesołym uśmiechem. Nigdy dotąd Murtagh nie był u nich dłużej niż trzy dni. A teraz mijał już tydzień. Uczył chłopaka czytać i pisać a ten w zamian spędzał z nim czas. Zeszła na dół, gdzie Roran karmił Oromisa.
Się rozsiedział dzięki Aislinowi. - zaśmiał się Roran.
To źle? Rzadko widziałam go wesołego od tamtego wypadku. A propos wypadków, czy Eragon w końcu okazał łaskę?
Nie. Wciąż nieprzytomny...
Dzień dobry!
Murtagh zbiegł na dół z Aislinem. Obaj usiedli na jednym krześle i zaczęli zajadać się chlebem.
Masz list! - Roran podał bratu zapieczętowany pergamin.
Murtagh wziął go i zakrztusił się na widok pieczęci.
To… od Rionne. - wyjąkał.
Szybko przerwał pieczęć i rozwinął pergamin, czytając go. Twarz mu się zasępiła. Keito obserwowała go uważnie.
Pisałeś mu o nas. - powiedziała gniewnie.
Wspomniałem tylko, że chodziło o ukrywających się ludzi. - przyznał szczerze. - Ale to nie o tym. Chce bym poleciał do Teirmu i pożyczył od Jeoda księgę.
Mężczyzna podrapał się po głowie.
Po co mu ona? - Roran odstawił miskę po śniadaniu syna na stół.
Po to, Roranie, żebym spisał mu stamtąd jeden rytuał. Ej a może Aislin wybierze się ze mną nad morze, co? - zaproponował cicho.
Rozdział 4
Że co? - Keito zwęziła oczy.
Przecież unikacie tylko zamku króla, a Teirm jest nad morzem. To tylko trzy dni. Będzie ze mną i smokiem.
Mamo! Chce jechać! - Aislin odezwał się, popierając Murtagha.
Zrobiło się cicho.
Ale… przecież…
Mamo. Uczy mnie i to bardzo dobrze. Poza tym, nudzę się. Ty masz zajęcia. A ja tylko nudę. Daj mi zobaczyć morze!
Kobieta zawahała się. Jej syn nigdy o nic nie prosił. Ale tak bardzo się bała. Z drugiej strony, Galbatorix już nie żył i nie było zagrożenia. Nikt nie wiedział o istnieniu jej syna. I to tylko trzy dni. W końcu poddała się.
Jedź, ale uważaj na siebie.
Jupi!
Chłopak pobiegł do pokoju, spakować tobołek. Murtagh zaś założył siodło Cierniowi, ciesząc się jak dziecko.
Jak się wyda, nigdy już cię z nim nie puszczą. - smok spojrzał na niego niepewnie.
Cierniu, nie narzekaj. Chce być z nim sam, bez obaw, że wpadną.
O nie. Znów to samo. Ciebie ciągnie do młodych dup. Najpierw Eragon, teraz ten mały.
Murtagh prychnął rozłoszczony. Nie, nie myślał o Aislinie jako o zabawce do łóżka. Po prostu lubił jego miłe towarzystwo, a podróż do Rionne byłaby nudna. Po drodze naprawdę zajrzą do Jeoda, bo Rionne dawno miał tam lecieć. Zatrzymywał go tylko strach o synka i Erę. Skończył wiązać strzemienie siodła i w tej samej chwili przypadł Aislin. Wziął jego tobołek i przypiął do juków. Potem podsadził.
Wrócę z nim. - obiecał kobiecie.
Mam nadzieję.
Usiadł na chłopakiem. Spojrzał krytycznie na niego, mocniej upinając sprzączki na jego nogach. Potem Cierń rozprostował skrzydła i odleciał.
***
Katrina wybiegła na dziedziniec. Rozejrzała się dziko w poszukiwaniu męża. Zauważyła go przy stajni, jak rozmawiał z Keito przy zachodzącym słońcu.
Roran! Rionne cię woła!
Mężczyzna zamrugał, po czym pobiegł do salonu. Keito pobiegła za nim. Wiedziała, że w salonie jest lustro do rozmawiania i bardzo chciała zobaczyć nowego króla. Zajrzała niepewnie do salonu. Roran usiadł już przed lustrem, a w nim… Zobaczyła młodego chłopaka. Tego się nie spodziewała.
Przepraszam, że wam przeszkadzam. Zapomniałem dopisać, by Murtagh poleciał do Jeoda po pewien rytuał. - powiedział zażenowany.
Przecież po to go wysłałeś. Powiedział, że to tylko to i dlatego puściłam z nim Aislina. - kobieta nie wytrzymała i wbiegła do środka.
Aislin? - Rio spojrzał na nich dziwnie.
To ona i jej syn ukrywali się w górach. Chłopak nazywa się Aislin i właśnie pojechał z Murtaghiem do Teirmu dla ciebie po rytuał. - Roran westchnął.
Mówił, kiedy wróci? - Rionne spoważniał.
Za trzy dni.
Rionne zaczął rozważać. Trzy dni… dotarcie na smoku do Teirmu zajmuje pół dnia. Sprawa z rytuałem zajmie góra dzień. A na powrót dał mu tydzień czasu.
Chyba już rozumiem. - powiedział ostrożnie. - Kazałem mu wrócić w ciągu siedmiu dni od chwili rozwiązania waszej sprawy lub wręczenia listu. Najpewniej zabrał Aislina na wycieczkę po ten rytuał dla mnie i przywiezie go do was, zanim wyruszy do mnie. Oni się zaprzyjaźnili?
Tak. Wszędzie razem chodzą.
Może dlatego chciał mu pokazać coś miłego? Co dokładnie sprawiło, że się ukrywaliście? Bo nie wiem, czy chłopak miał kiedyś wycieczki.
Nie, nie miał. Całe jego życie go ukrywałam. - Keito usiadła na zaproszenie Rorana koło niego.
Wówczas wtrąciła się Katrina. Miała już dość ukrywania tego stanu.
Keito zgwałcono za czasów panowania twego ojca. - wyjaśniła hardo. - W efekcie poczęto chłopaka i uciekła, bojąc się śmierci czy kłopotów.
Rozumiem. Czy osoba, która tego dokonała nie żyje? - Rionne wściekł się.
Lepiej dla niej, jeśli tak. - Roran znał tę minę.
Tak. On już nie żyje. Zabili go po złapaniu go na gwałcie. Ale Galbatorix…
On już nie żyje i nie obchodzi mnie jego głupota. Roran, przywieź mi Keito. Trzeba jej wynagrodzić te lata tułaczki. Katrina niech powie Murtaghowi, że ma przywieść chłopaka do zamku, bo Keito tam jest.
Chwila! Dałem słowo…
Nie złamie go. Keito zamieszka w zamku, gdzie będzie traktowana jak ambasador i wszystko dostanie za darmo. Tak samo jej syn. - Rionne był wciąż zły. - Muszę jej jakoś wynagrodzić krzywdy. Na razie.
Zanim obraz zniknął usłyszeli, jak rozkazuje przygotować dwie bogatsze komnaty dla gości. Keito odetchnęła z ulgą. Może naprawdę mieli rację? Nie był taki zły. Wstała i poszła się spakować. Roran śmiał się. Wsiadł okrakiem na Garrowa i zabrał ją przed siebie. Usiadła na tobołku, a on za nią.
Będziemy lecieli wolniej i bezpieczniejszą trasą. Poza tym nie mam takiego siodła jak oni, bym mógł zabrać cię wygodnie. - przeprosił.
Nie szkodzi.
***
Aislin chlapał się w wodzie. Morze było ogromne. Murtagh siedział na skale, a Cierń chlapał się w wodzi wraz z chłopakiem. W pewnej chwili podszedł do nich Jeod.
Rionne kontaktował się z Roranem. Wydało się pewne kłamstwo, wiesz? - zachichotał.
O, nie. - Murtagh westchnął.
Keito poleciała z Roranem do zamku, a tobie radzę polecieć najpierw do Katriny i skłamać, że chciałeś go przywieźć zanim wyruszysz.
I tak to planowałem. Przecież nie zabrałbym go do Rionne.
Wstał i smok podleciał bliżej. Nie skarcił go za podsłuchiwanie, tylko założył siodło. Aislin zabrał swoje rzeczy i prezenty, po czym dosiedli smoka i polecieli. Chłopakowi bardzo podobał się lot. Jednak był zmęczony, więc przysnął. Obudził się dopiero, gdy wylądowali.
Murtagh! - Katrina wyszła na zewnątrz i założyła ręce na biodrach.
Przywiozłem Aislina, zgodnie z obietnicą. Teraz muszę wracać do Rionne. A gdzie Keito? - rozejrzał się z udawanym zaskoczeniem.
Wyobraź sobie, że leci do zamku Rio przekonana, że tam wieziesz Aislina.
Co? - chłopiec spojrzał na niego wystraszony.
Polecimy za nią. - Cierń odbił się i polecieli do zamku inną trasą.
Katrina wkroczyła do domu i skontaktowała się z Roranem.
Katrina?
Rionne miał racje. Aislin właśnie wrócił i obaj zaraz spanikowali i polecieli za wami. - zakomunikowała.
Och, czyli naprawdę nie było to nic groźnego. Ale już nie ma rady, musimy dotrzeć do Rionne, bo na nas czeka.
Przerwał kontakt i spojrzał na Keito. Ta wyraźnie czuła ulgę.
Nie martw się. Po prostu chciał mu pokazać morze. Pewnie sam pamiętał o tej księdze i chciał mu ją przywieźć. - poprawił jej płaszcz.
Wiem, ale i tak byli nieposłuszni. Powinnam ich udusić.
Lepiej tego nie rób, bo nas pozabijasz. Rionne by był zły, że brat Eragona zginął.
***
Kim jest ta Eragon? - Aislin spojrzał na Murtagha.
Ten Eragon. To mój brat przyrodni, a kuzyn Rorana. Oddał się w zarząd Rionne, by połączyć Vardenów z nim i zniszczyć Galbatorixa. Jest w twoim wieku, ma brązowe włosy, brązowe oczy i wiecznie jest zamyślony.
A Rionne? Ile on ma lat? - Aislin spojrzał ciekawie.
Wygląda na dwadzieścia pięć, ale to błąd. On jest mistrzem rytuałów i się nie starzeje. Ma około pięćdziesięciu lat. Nie jestem dokładnie pewny ile. - Murtagh zastanowił się z powagą.
Aislin spojrzał przed siebie. Niemal w wieku matki. Ale wygląda niewiele starzej niż Murtagh i dlatego ma młodego kochanka.
Rytuałów można się uczyć? - spytał niepewnie.
Można. Rionne cię nauczy jak zechcesz. Albo Eragon, jak się obudzi. - mężczyzna poprawił sobie włosy. - Eragon też polubił rytuały. Zna się na magii, ale jednak woli je.
Mężczyzna zaczął opowiadać mu szczegółowo historię brata, oraz jego związek z Rionne. Aislin słuchał chciwie.
***
Rionne zamknął księgę. Więc nie mylił się. W zamku zabijano kobiety po gwałcie. Ale kim był gwałciciel?! On nie zginął. Na pewno wiedział o tym król. I to jego się bały ofiary.
Rionne? - jakiś dowódca spojrzał niepewnie.
Tak?
Nie nalegał na tytuły. Zwłaszcza od tego człowieka.
A jeśli to gwałcił twój ojciec? - mężczyzna spojrzał niepewnie.
Mój brat? Też o tym myślałem. Sprawdzę tę Keito pod tym względem.
Wstał i podszedł do okna. Jeszcze nie przybyli, ale to kwestia kilkunastu godzin.
Rozdział 5
Aislin wynurzył się z wody. Zrobili sobie małą przerwę na zjedzenie posiłku i odlanie się. Wykorzystał więc czas na kąpiel. Podszedł do brzegu i usiadł na kamieni, susząc się na kocu.
Aislinie, za godzinę będziemy w zamku, więc tylko chleb z serem. - Murtagh podał mu posiłek.
Nie przeszkadza mi to. Ale wielka, czarna chmura dymu. - wskazał w górę.
Murtagh spojrzał na nią i zamarł. Oto nadeszły kłopoty.
To nie chmura. - zauważył przestraszony.
A co?
To smok. Smok Galbatorixa, a teraz Rionne. Król przybył nam na spotkanie.
Tymczasem chmura zaczęła powoli się zbliżać do nich. Wylądowała w wodzie i smok podpłynął bliżej brzegu. Na jego grzbiecie siedział młody mężczyzna. Zeskoczył do nich.
Shurikanie, leć naprzeciw tamtej dwójce. - polecił, a czarny smok poderwał się w górę.
Jaki strój. Jak na króla ubrałeś się jak wieśniak. - Murtagh czekał na nieuniknione.
Nie mam zebrania to mogę się ubierać wygodnie. A co do wieśniaków i biednych osób. - spojrzał miło na Aislina, który zadrżał. - Chyba coś nabroiłeś.
Nieprawda. Dałeś mi tydzień na powrót to poświęciłem trzy dni na wyprawę do Teirmu z Aislinem. Przecież go odwiozłem do domu. To wy wyrwaliście się jak Galbatorix z grobu. - Murtagh skulił się.
Może i odwiozłeś, ale powinieneś podać prawdę.
Rionne usiadł obok chłopaka i od razu poczuł magię. Ten chłopak był synem maga. Ale magia nie była regularna, więc ojciec znał również przynajmniej jeden rytuał. Zauważył, że chłopak go obserwował i zignorował to. Zdąży się jeszcze dowiedzieć, kim dokładnie on jest. Zdjął koszulę i zanurkował. Cierń wrzucił tam Murtagha, a Aislin śmiał się z niego.
***
Keito już z daleka zobaczyła czerwonego smoka i odetchnęła z ulgą. Zaraz wylądowali koło nich. Aislin podbiegł do nich ze złością.
Zwariowaliście?! Nastraszyliście nas!
My was nastraszyliśmy? - Keito warknęła.
Oczywiście. Przylatujemy do domu, a tam ta Katrina mówi, że godzinę temu polecieliście do Rionne! Wariaci!
Roran zaśmiał się. Chłopak miał temperament. Spojrzał na Rionne, po czym stanął nad nim.
Nie. - król posmutniał.
Westchnął i usiadł.
Era musi nas zamęczać! - warknął gniewnie.
Wierzę, że się obudzi. - Murtagh też sposępniał.
A wtedy Rionne dorwie się do jego dupy i Eruś umrze z rozkosznego powitania. - Roran wrzucił króla do jeziora.
Roześmiali się zarówno z czynu, jak i z ironii. Keito w końcu uspokoiła się. Nowy król był naprawdę sympatyczny i nie kłamał. Wyciągnęła się jak długa, po czym ziewnęła. Lecieli dwa dni. Bez odpoczynku, śpiąc na grzbiecie smoka. Było to niewygodnie i niebezpieczne. W każdej chwili któreś z nich mogło spaść.
Mamo! - nad nią stał Aislin.
Zamrugała zaskoczona, po czym rozejrzała się. Rorana nie było, musiał już wrócić do domu. Murtagh siedział w siodle, tak samo Rionne.
Czekamy na ciebie! - Aislin pomógł jej wstać i podprowadził do czarnego smoka.
Ja zabiorę bagaże i ciebie. - Rionne podsadził ją i usadził na grzbiecie.
Aislin wskoczył na grzbiet Ciernia i wzbili się w powietrze. Jakiś czas Rionne leciał za czerwonym smokiem. Potem zwolnili.
Wydaje mi się, że ojciec Aislina albo władał magią albo miał na sobie klątwę. - mężczyzna spojrzał na Keito.
Władał magią. - zadrżała. - O co chodzi?
Czuje magię u chłopaka. Murtagh pewnie też, dlatego zabrał go na wycieczkę. I powiem szczerze - nie podoba mi się jej odcień.
Dlaczego? Nie waż się nawet go skrzywdzić! - kobieta zezłościła się.
Nie zamierzam go krzywdzić, tylko ratować. Jego magia wymyka się spod kontroli i jak nie nauczy się nad nią panować, to rozerwie Aislina. - Rionne westchnął. - Jesteś jego matką, musisz wyrazić zgodę na jego szkolenie.
To go uratuje? Nie ma innego wyjścia? - Keito posmutniała.
Nienawidziła magii. Przypominała jej króla.
Są dwa wyjścia. Albo szkolenie maga albo powtarzanie co pół roku rytuału. Ale szkolenie to mniejsze zło. - Rionne spróbował się skupić na najprostszym wyjaśnieniu.
Na czym polega rytuał? - spojrzała z nadzieją.
Na usuwaniu energii magicznej nagromadzonej w ciele osoby. Ale to bolesne, a do tego istnieje groźba uszkodzenia narządów wewnętrznych oraz umysłu. Ludzie tracili wspomnienia, stawali się wariatami. Tym rytuałem potraktowano Galbatorixa, jak stracił pierwszego smoka. Oszalał, bo stracił zdrowy rozsądek podczas rytuału, a efektem była zagłada jeźdźców i wojny.
Czyli bezpieczniejsze jest szkolenie na maga? - Keito już odrzuciła rytuał.
Nie pozwoli, by jej syn był poddawany rytuałom, które stosowano na królu.
Murtagh go nauczy. - Rionne lekko uśmiechnął się. - Tylko prostych spraw, jak leczenie i obrona, a także kontroli magii. Szkolenie byłoby w zamku, więc nie byłoby kłopotów.
Wyrażam zgodę. Jeśli to ma uratować mu życie, to niech zaczną jak najszybciej.
Wkrótce zobaczyli miasto. Keito poczekała, aż wylądują. Pozwoliła zaprowadzić się i syna do przygotowanych dla nich komnat. Tam rozpakowała się i wzięła kąpiel. Aislin również to musiał robić. W tym zawsze się zgadzali. Po kąpieli poszła do syna. Zapukała i wkroczyła.
Aislin, możemy porozmawiać? - zapytała.
Tak. Chodzi o to, o czym dyskutowałaś z królem? - spojrzał na nią niepewnie.
Tak, słonko. Chodzi o ciebie. Mamy problem. - usiadła przy nim i pogłaskała go po włosach.
Wyrzuć to z siebie, mamo. - Aislin spoważniał.
Co z nim zrobią? Zabiją jako dziecko z nierządu? Sprzedadzą w niewolę? Bał się, ale nie było opcji ucieczki.
Król uważa, że odziedziczyłeś magię po ojcu i ona powoli wymyka się spod kontroli. Musisz zacząć szkolenie na maga, by cię nie rozerwało na kawałki i dlatego pytał mnie o zgodę. - Keito westchnęła.
Aislin zarumienił się. Matka nienawidziła magii, a oni się ją pytają o zgodę. Wiadome, że jej nie dostaną. Naprawdę, ich bezmyślność była taka…
Zgodziłam się, dla twego dobra. - Keito spojrzała na syna. - Będziesz uczył się w zamku. Nauczycielem ma być Murtagh. Postaraj się, bo nie chce, byś zginął.
Wstała i wyszła. Aislin został sam. Więc jednak. Musiał zostać magiem. Na pewno nie było innego wyjścia, inaczej matka by je wywalczyła. Albo było, ale uczyniłoby z niego Galbatorixa. Wstał i podszedł do okna. Obrzucił dziedziniec smutnym spojrzeniem i jego wzrok skrzyżował się z oczami króla. Rozmawiał właśnie z Murtaghiem o czymś. Mężczyzna obejrzał się na niego i posłał mu pokrzepiający uśmiech. Wiedział, że rozmawiają właśnie o tym szkoleniu. Podniósł wzrok i nagle wydawało mu się, że widzi młodego anioła, stojącego przed łóżkiem w komnatach po drugiej stronie zamku. Anioł obserwował go natarczywie i aż się zarumienił. To spojrzenie było silne, oceniające i przede wszystkim strasznie wściekłe. Zadrżał i uciekł w głąb pokoju z piskiem. Po chwili wbiegł strażnik.
Wszystko w porządku? - zapytał, osłaniając go sobą.
Widziałem dziwną postać. I była taka zła. To wszystko. - powoli uspokoił się.
Gdzie?
Podszedł i wskazał na odpowiednie okna. Z dołu usłyszał okrzyk i każdy spojrzał w górę. Murtagh pobiegł w miejsce, które wskazywał, a Rionne do nich.
Co się stało? - również objął Aislina.
Gość widział w twoich komnatach obcą osobę. - zameldował strażnik.
Nawet teraz ja widzę! - Aislin drżał. - Stoi przed łóżkiem i patrzy na mnie gniewnie. Niemal z nienawiścią.
Rionne spojrzał tam, ale nic nie zobaczył. Ale czuł puls chłopaka i jego drżenie. Wiedział, że COŚ na pewno widzi. Zjawa? Duch? Iluzja? Magiczna sztuczka? Nie wiedział co to jest, ale musiał to rozwiązać. Magia chłopaka wysyłała mu omamy? Wkrótce w jego komnacie pokazał się Murtagh. Podszedł do łóżka i obrzucił leżącą postać niespokojnym spojrzeniem.
Rozpłynęła się w powietrzu?! - Aislin wyciągnął szyję, by się lepiej przyjrzeć.
Więc to ktoś się bawił i stworzył iluzję, by cię nastraszyć. - Rionne zwęził oczy, gdy Murtagh pokazał sygnał, że wszystko w porządku. - Złapię dowcipnisia, nie bój się.
To dobrze.
Król ze strażnikami wyszedł, a Aislin spojrzał na Murtagha, chcąc dać mu znak, by porozmawiali. Mężczyzna kierował się do wyjścia, ale przed nim stał znów ten anioł...
Rozdział 6.
Aislin wstał rano i w ciszy zjadł śniadanie, siedząc tyłem do okna. Bał się wyglądać, bo co jakiś czas widział w tamtym oknie Anioła. Tak zaczął nazywać tę zjawę. Po skończonym posiłku rozwinął kartkę, którą dostał wczoraj. Murtagh miał czekać na niego po śniadaniu, na murach nad jego pokojem. Poszedł do łazienki i zanurzył się w wodzie.
***
Rias złapał za poduszkę i skradał się do taty. Zamachnął się i pacnął nią prosto w nos Rionne. Ten poderwał się z okrzykiem i rozejrzał dziko. Potem złapał syna w ramiona.
Stąpasz po cienkim lodzie, chłopcze. - zagrzmiał, tuląc niesfornego urwisa.
Dzisiaj posiedzisz ze mną? - Rias zaśmiał się, sięgając po karty.
Przecież obiecałem, że do południa pobawimy się razem.
Rias oparł się o Eragona, po czym sprawnie rozdał karty. Uwielbiał grać w wyścig, zwłaszcza gdy wygrywał. Odkrył pierwszą kartę i położył koło siebie króla. Rionne odkrył dziesiątkę i też położył koło siebie.
Oho! - chłopiec zaśmiał się i oddał ojcu waleta, potem damę.
Dorzucił jeszcze króla i zasłonił się drugim królem.
Cwaniaczek. - Rionne położył między nimi dziewiątkę. - Nie lubię tej gry. Kantujesz i ogrywasz mnie.
Nieprawda. - Rias dołożył mu asa na stosik i zastawił się asem pik. - Nie kantuje.
Rionne odrzucił karty i zaczął łaskotać syna. Rias opadł na brzuch Eragona i zaczął wić się bez kontroli.
Tatusiu, litości. Poskarżę się mamie! - chłopiec płakał.
Skarż się, skarż. Mama leży obok i widzi, że to tylko zabawa.
Rionne podniósł synka i podrzucił w górę. W końcu położył się zmęczony.
Tato, mamy gości? - Rias położył mu się na torsie.
Tak, ofiara mego ojca i jej syn. Bądź dla nich miły, bo chłopak ma kłopoty z magią. Odziedziczył ją po ojcu i może go rozerwać. - Rionne wyjrzał za okno.
Chłopczyk również spojrzał w tamto miejsce i zobaczył Murtagha, czekającego na kogoś.
To jest bezpieczne, że wujek Murtagh będzie go uczył? - westchnął, niczym Eragon. - Wujek sam jest narwany i to się źle skończy.
Ja nie mam czasu, a Roran jest za daleko. Dobrze, że wkrótce pojawią się elfy i z nimi dwójka dzieciaków. Może będą nowi jeźdźcy?
Mamy jeszcze cztery nie wyklute jaja. Byłoby fajnie. Ale mama niech się obudzi, bo nie wiemy jak szkolić jeźdźców.
Rias przeszedł w ramiona Eragona, tuląc się do niego. Rionne zaśmiał się, po czym wstał. Przeszedł do biurka i przejrzał dokumenty. Niektóre wymagały natychmiastowej interwencji, ale większość to bzdety. Odwrócił się do syna i zabrał go do łazienki. Nalał wody do zbiornika i rozebrał się. Rias pierwszy zrzucił ubranie i nurkował już w wodzie. Rionne dostojnie wsunął się do wody i usiadł przy brzegu. Zerknął przez okno, ale Murtagh wciąż czekał. Sprawdził umysłem, co robi chłopak i odkrył, że kończy się ubierać w przysłane ubranie. Zachichotał, umył się i wyszedł z wody.
Rias, potem masz się bawić w komnacie. Ja tam będę pracował przy biurku.
Dobrze, tato. - chłopczyk zanurkował.
Wrócił do komnaty, ubrał się i pochylił nad Eragonem. Pocałował zaciśnięte usta i westchnął. Martwił się, gdyż od wczoraj Eragon musiał mieć jakieś kurcze lub coś innego, co sprawiało mu ból. Dotąd zawsze leżał rozluźniony i uśmiechnięty, teraz zaciskał pięści i usta w grymasie. Podszedł do biurka i zaczął pracować nad dokumentacją. Wkrótce wrócił także jego synek i zaczął bawić się klockami w swoim kąciku.
***
Aislin powoli wszedł na korytarz. Zamknął drzwi od pokoju i ruszył w stronę schodów na górę. Wspiął się po nich i wyszedł na taras. Skręcił w prawo i wszedł na przejście na murach. Widział już nauczyciela, jak czekał na niego. Przyspieszył.
Spóźniłeś się troszkę, Aislinie. - Murtagh zamknął książkę i spojrzał na niego.
Zamyśliłem się. - przyznał zmieszany.
Podczas kąpieli napadły go wątpliwości odnośnie nauki magii. Przez to stracił rachubę czasu i zagapił się. Murtagh pacnął mu w głowę książką.
Zaczniemy od skorygowania postawy, bo to jest głównie powodem natężenia magii w niektórych częściach ciała. - zarządził, siadając.
W sensie? - Aislin również przysiadł, chcąc zrozumieć ćwiczenie.
Energia magii płynie w ciele przez komórki nerwowe. Twoja zgarbiona i skrzywiona sylwetka blokuje jej przepływ, dlatego się gromadzi w różnych miejscach, co powoduje ryzyko rozerwania ciała. Dlatego pouczymy cię prawidłowej postawy.
Murtagh położył książkę na jego głowie i wyprostował mu plecy.
W tej postawie magia płynie prawidłowo. Wiesz, dlaczego? - spytał, ale Aislin pokręcił głową. - Ponieważ magia przepływa swobodnie i jej bieguny nie zwalają książki z głowy.
Będę się więc poruszał z książką na głowie.
Tak. - mężczyzna położył sobie książkę na głowie. - Zaczniemy od przysiadów.
Razem zaczęli wykonywać przysiady i wstawać. O ile Murtagh sprawiał wrażenie, że książka przykleiła mu się do głowy, Aislinowi wciąż spadała na stopy. Chłopak jednak nie poddawał się i co chwila ponawiał ćwiczenie. Murtagh uśmiechał się na tę zawziętość. Aislin przypominał mu Eragona, gdy ten uczył się rytuałów. Także mu nie wychodziło, ale z czasem nauczył się ich. W pewnej chwili usłyszał radosny okrzyk chłopaka. Aislin był już w stanie robić przysiady bez zwalania książki i to coraz szybciej.
Brawo, a teraz coś trudniejszego...
***
Rionne podszedł do ćwiczącego chłopaka.
Elfia gimnastyka? - Zapytał, gdy Aislin ćwiczył sekwencje pierwszego poziomu.
Tak. Coś się stało? - Murtagh przerwał ćwiczenia.
Głupia prośba. Popilnujesz mi Riasa przez kwadrans? Tylko zaniosę to do korekty, czy zgodne z prawem. - machnął plikami pergaminów.
Pewnie. Już do niego idę.
Podszedł do Aislina.
Kotku, ćwicz to cały czas. Ja muszę iść pomóc królowi. Uważaj na siebie, dobrze?
Tak, mistrzu. - Aislin znów skupił się na skłonie.
Murtagh poszedł wraz z królem. Rozdzielili się na schodach i Murtagh zszedł do królewskiej bawialni. Żałował tylko, że nie może widzieć stamtąd Aislina. Ale wierzył, że roztropny chłopak nie popełni głupstwa. Aislin nie miał zamiaru zginąć. Ale też nie w głowie było mu leniuchowanie. Powoli przechodził od murku do murku, z płynnymi obrotami. Po pięciu minutach odprężył się. Umiał to już bezbłędnie. Wówczas - jak na złość - źle postawił nogę i skręcił ją sobie. Zachwiał się, a książka spadła na dziedziniec. Chwilę potem on poleciał za nią. W tej samej sekundzie rozległ się huk i jego ciało zawisło, otoczone błękitną energią.
***
Obserwował w ciszy ćwiczenia chłopaka. Widział, że ma kłopoty z przepływem magii i pochwalał to szkolenie. Ale Rionne stanowczo był za blisko smarkacza. W sumie, nie powinien mówić o nim smarkacz, bo był od niego starszy tylko dwa miesiące. Ale to tym bardziej bolało. Obserwował go do czasu, aż został sam. Zamarł na widok jego krążenia i to coraz bardziej przyspieszającego.
Dziecko. To się nie skończy dobrze. Trzeba się ruszyć i go obserwować.
Podszedł do łóżka i złączył się cieleśnie. Wyprostował się i spojrzał na zewnątrz. Opuścił stopy i założył sandałki. Podszedł do balkonu i wyszedł tam. Stanął w kwiatach, wdychając ich słodki aromat. Wówczas zobaczył jak ostry zwrot robi chłopak.
Zabije się, matołek. - westchnął.
Uniósł ciało i zawisnął w powietrzu. Chłopak zrobił jeszcze trzy rundki, zanim stało się to, co przewidział. Skręcił kostkę i niepokojąco przechylił się przez murek ochronny. Szybko użył rytuału i uchwycił go dwadzieścia stóp nad dziedzińcem. Zaraz poczuł zaskoczenie smoków, Murtagha… i przede wszystkim jego. Podleciał do chłopaka i wziął go na ręce. Młodzieniec wpatrywał się w niego jak w obrazek.
Mój anioł stróż. - uśmiechnął się. - Widziałem cię wczoraj, wiesz.
Wiem. - odparł melodyjnym głosem.
Jesteś wspaniały. A gdzie są skrzydła? - przyjrzał się jego plecom.
Jestem człowiekiem, nie zjawą. - westchnął. - Widziałeś mnie w formie mojej duszy, chociaż nie wiem, jakim cudem to ci się udało.
To też magia? - chłopak zamyślił się.
Tak, matołku. - westchnął.
Przypominał mu małe dziecko, które nic nie rozumie i dopiero się uczy żyć.
Skomplikowane to, jak dla mnie. Jak nie zagraża rozerwaniu ciała, to oddziela ciało od duszy.
Zaśmiał się.
To był rytuał, nie magia.
Nawet był zabawny, na swój sposób. Poczuł nadbiegającą Aryę i spojrzał na dziedziniec. Wkrótce zobaczył elfkę. Zatrzymała się na środku placu, zdyszana.
Eragonie! - zawołała z niedowierzaniem.
Uśmiechnął się. W końcu wrócił do nich. Zauważył, że na jego uśmiech odpowiedziała tym samym.
Rozdział 7.
Aislin zamarł. To był ten przesławny Eragon? Przyjrzał się uważnie swojemu aniołowi. Więc wczoraj widział go jako zjawę, gdyż wciąż był w śpiączce. Tylko ta złość… niemal nienawiść. Dlaczego był na niego zły? I mimo złości uratował go? Poczuł, jak Eragon powoli zaczyna się opuszczać w dół i dopiero wówczas usłyszał radosne okrzyki. Zerknął niżej i zobaczył sporą grupkę szczęśliwych osób.
Aislin!! - jego matka przedarła się przez tłum.
Mamo! Nic mi nie jest. Eragon mnie uratował.
Eragon? - zamarła.
Przecież on był w śpiączce. Wybudził się akurat po to, by uratować jej syna? Podeszła bliżej do mężczyzny. Potem rzuciła mu się na szyję z głośnym szlochem.
Dziękuję. - wyszeptała. - On jest dla mnie wszystkim.
Nie szkodzi.
***
Z hukiem otworzył drzwi sali przedsionka. Strażnicy właśnie wbiegali do środka, ale jedno spojrzenie wystarczyło, by zwiali pod ścianę. Wybiegł na zewnątrz.
Eragon! - zawołał.
Tłum rozstąpił się i zobaczył Keito, obejmującą Eragona. Obok niej stał kulawy Aislin. Więc chłopak miał wypadek, a Era pierwsze co zrobił po ocknięciu się, to uratował mu życie. Rionne podszedł bliżej. Nie mógł w to uwierzyć. Po trzech latach, tak niespodziewanie.
Rionne, to jego wczoraj widziałem. - Aislin zawołał go, machając mu ręką.
Widziałeś duszę Ery? - zamrugał. - Ech, mogłem cię poprosić, byś opisał zjawę.
Stanął metr od Eragona. Ten stał w lekkim rozkroku i nie podnosił głowy. Pewnie znów się wstydził. Uśmiechnął się do niego i wówczas Era podniósł głowę. Nie, nie był zarumieniony. Był wściekły.
Ty… - wysyczał.
Trach. Uderzył Rio z całej siły, aż przeniosło go pod mur. Zgromadzone osoby zaczęły między sobą szeptać. Eragon zaś ruszył na męża, wciąż wściekły.
Eruś, no co ci? - Rionne otarł krew i spojrzał na niego w szoku.
Co mi?! Ledwo zachorowałem, już sobie znalazłeś młodszego kochanka! I jeszcze się śmiesz pytać, co mi jest?! - Eragon skoczył na niego a Rio przezornie się odsunął.
Aislin nie jest moim kochankiem! - zawołał, cofając się do Aryi.
Jak nie! Kłamca! Czuje na nim twoją energię, jest nią przesycony! A wczoraj go obejmowałeś!
Bo był przerażony! Nie zdradzam cię! - Rionne wpadł na Aryę.
Nagle Aislin zrozumiał, co czuje Eragon. A, że nie wiedział kim tak naprawdę jest gość, wściekał się wierząc, że Rio go zdradza. Teraz miał dylemat. Powiedzieć im prawdę, czy pozwolić, by osoba, która się nim zaopiekowała, ucierpiała przez niego. Przełknął ślinę i zdecydował się. Kiedy Eragon zamachnął się, zawołał.
Nie bij mojego brata, proszę!
Eragon zamarł z pięścią cal od nosa Rionne. Wszyscy spojrzeli na Aislina. Chłopak drżał. Keito zrozumiała, jak bardzo cierpiał, łamiąc dane jej słowo.
Już dobrze, nie jestem zła, że wydałeś ten sekret. - pogłaskała go po włosach. - Wiem, jak cię boli krzywda brata.
Przepraszam. - Aislin rozpłakał się.
Poważnie?! - Murtagh podszedł bliżej i objął podopiecznego.
Tak, poważnie. Osobą, która niemal dwadzieścia dwa lata temu mnie zgwałciła i przed którą uciekłam, to był ojciec Rionne. - Keito drżała. - To, co czuje Eragon, to nie magia Rio, tylko Galbatorixa, przeniesiona na Aislina przy poczęciu.
Eragon puścił Rionne w oszołomieniu. Podszedł do kobiety i położył jej dłoń na czoło. Delikatnie wpuścił mackę myśli i sprawdził wspomnienia. Potem wycofał myśli.
To… dość zaskakujące. Może najpierw zabierzemy Aislina do komnaty na opatrzenie kostki, a potem dokładnie wyjaśnisz sytuację? - zaproponował, uspokojony.
Rionne rozkazał przenieść Aislina do swego biura. Reszta ruszyła za nim. Era nieśmiało splótł palce z jego dłonią. Uścisnął go w odpowiedzi i szli, trzymając się za rękę. Reszta ruszyła do swoich obowiązków. Arya nakazała powiadomić Vardenów i krasnoludy, że Eragon się ocknął.
***
Gotowe. - Arya podniosła się i odetchnęła.
Dziękuje. - Aislin opuścił nogę z podnóżka i podszedł do matki.
Stanął za nią. Musiał jakoś ją wspierać, tym bardziej iż to on wydał sekret. Ale czuł, że dobrze zrobił. Pokochał Rio od razu.
Ponieważ Eragon nie próbuje mnie zabić, to powiedziałaś prawdę. - ostrożnie zaczął Rionne.
Tak. To prawda. - Eragon westchnął. - Zgwałcił ją i cudem mu uciekła. Tylko nie rozumiem, dlaczego chciał cię zabić, Keito?
Ponieważ matka Rio, wściekła za zdrady, rzuciła na niego klątwę.
Przypłaciła to życiem. - wtrącił Rio. - Ogólnie, chodziło o to, że jak znów zdradzi, to jego poczęte dziecko go zabije. Ale nie sprecyzowała, czy nowo poczęte, czy ja. A chodziło o mnie.
W każdym razie, król wywnioskował, że może zdradzać, ale bez zajścia w ciąże. Dlatego zabijał kobiety, które zgwałcił. - Keito westchnęła. - Moja siostra miała suchoty i umierała. Była do mnie podobna, więc wyniosła mnie okienkiem z celi i zajęła moje miejsce. Pomógł jej w tym jakiś młody mag, który zginął jakiś tydzień po niej. A ja uciekłam i wkrótce odkryłam ciążę. Nie było lekko, ale dałam sobie radę. Jak Aislin się urodził, był bardzo podobny do mnie i mojej siostry. Wierzyłam, że wychowam go bezpiecznie.
Ale to niemożliwe. - Aislin pociągnął nosem. - Odziedziczyłem po nim nadmiar magii. I dlatego cieszę się, że was spotkałem. Ocaliliście mnie przez to od śmierci.
Tak, ale teraz jest kłopot. - Rionne zamyślił się. - Czy nasz ojciec znał już wówczas rytuały, czy nie? Jeśli tak, musisz dorzucić szkolenie rytuałów do zwykłej magii. Obie dziedziny są niebezpieczne, młodszy bracie. A ty ciociu, musisz dać zgodę na rozszerzenie treningu.
Dobrze. Wyrażam ją. - Keito nieśmiało uśmiechnęła się.
Trzeba was też przenieść do komnat królewskich i unormować sytuację prawną. Należy się wam szacunek. Jesteście rodziną królewską.
To masz macochę. - Eragon oparł się o Aryę. - Widziałaś takie cuda? Syn starszy od matki.
Ale śmieszne, kochanie. A co do synów… ale to potem. Najpierw wyjaśnij mi, jakim cudem Aislin wczoraj cię widział.
Eragon spojrzał na męża, który spoglądał na niego z opuchniętym policzkiem. Uśmiechnął się lekko. Wieczorem, jak Rionne to zobaczy, to mu spuści łomot. Na razie jednak o tym nie myślał. Przygładził lekko płaszcz, którym owinął go Murtagh.
Myślałem, że to twój kochanek. Nie wiedziałem, że masz brata i stąd pomyłka w energii. - westchnął. - To mnie pobudziło i moja dusza się w końcu pozbierała w jeden kawałek.
Niemal się nie zsiusiałem, jak na mnie patrzyłeś tak wściekły. - Aislin zadrżał na wspomnienie tamtego spojrzenia.
Przepraszam. - Eragon zaśmiał się. - Nie masz co się bać, szwagra nie zabije…
Eragon zamrugał. Właśnie sobie o czymś przypomniał. Ale Rionne dał sygnał, że wkrótce będzie kolacja i czas już się nimi zająć. Wstali i rozeszli się. Rio obejrzał się zaskoczony.
Eragonie? - spojrzał na niego.
Rionne. Dwie sprawy. Po pierwsze Rias. Dwa, musimy porozmawiać o Aislinie, Murtaghu i pewnym rytuale, który zaowocował tym.
Rionne spojrzał zdziwiony na ich obrączki i nagle zrozumiał.
O boże! Konsekwencje rytuału ślubnego! - zakrył usta dłonią.
Powiemy im. Musimy! - nacisnął Era.
Po kolacji poproszę obu na słówko. Też tam bądź. A teraz chodź, Rias czeka.
Ruszyli korytarzami w stronę bawialni. Rionne otworzył drzwi. Na kanapie siedział pięcioletni chłopiec i ściskał pluszaka.
Rias, mama chce cię zobaczyć. - Rionne odszedł na bok.
Eragon wszedł do pomieszczenia i spojrzał na synka.
Rozdział 8.
Rias odwrócił się z niedowierzaniem. Ale naprawdę stał tam Eragon. Poderwał się z kanapy i rzucił na szyję mężczyzny.
Mamusia! - zaczął płakać.
No, już dobrze. - Eragon przytulił chłopca i zaczął głaskać jego włoski. - Już wróciłem i będzie dobrze.
W końcu, tata nie umie gotować. - Rias poskarżył się mu.
Potem zaczął opowiadać mu wszystkie przygody i nabyte umiejętności.
***
Niania odebrała śpiącego Riasa z ramion Eragona. Był jej za to wdzięczny. Rionne wysłał wiadomość, że zjedzą w komnacie, gdyż Eragon zasłabł. Zaraz zlecieli się inni, ale Eragon stanowczo ich uspokoił. Nie, nie zamierzał dać się zniewolić nadopiekuńczością. Pokonana rodzinka poszła zjeść kolację w samotności, a Era został z Rionne.
Kręci mi się w głowie. - mężczyzna poskarżył się mężowi.
Normalne. Za długo leżałeś a potem poderwałeś się i od razu duży wysiłek. - Rionne podał mu szklankę wody.
Coś jeszcze mi się kręci. - Eragon mrugnął mu, z wdzięcznością upijając łyk wody.
Pragnienie czy pęcherz przypomniał o istnieniu? - Rionne odstawił pustą szklankę na stolik i zachichotał.
Nie, coś bardziej miłego.
Eragon podniósł stopę i wsunął ją pomiędzy jego uda. Przesunął ją w górę i potarł nią przyrodzenie mężczyzny. Rionne westchnął, czując twardniejącą erekcję.
Dopiero co się obudziłeś i niemal nie zamęczyłeś na kolejną śpiączkę. - zauważył.
Ale mimo to zdjął pantofle i usiadł okrakiem na Eragonie. Ten wyciągnął dłonie, złapał go za ramiona i przyciągnął do swych ust. Pocałowali się, najpierw delikatnie, potem mocno. Rionne całkowicie się zatracił i położył na nim ulegle, wsuwając język w te kuszące usta. Całowali się, aż zabrakło im tlenu. Potem spoglądali w swoje oczy.
Muszę coś ci powiedzieć. - Eragon uśmiechnął się.
Rionne zadrżał. Co powie pierwsze? Że nie mógł się doczekać ich pocałunków? Że tęsknił za nim tak samo jak on za Eragonem? Spojrzał na niego uroczo i wówczas…
Przytyłeś przez ten czas, wiesz? Przydałaby ci się dieta.
Mężczyzna spadł z łóżka. Zaczął kaszleć, gdyż zakrztusił się śliną. W zasięgu wzroku pojawiła się szklanka z woda i wypił ją. Potem spojrzał na zaciekawionego Eragona, który leżał na boku z idealnie zdziwioną mina.
Eragonie, nie widziałeś mnie trzy lata i pięć miesięcy, wiesz o tym? - spojrzał zły.
Wiem. Co to ma do rzeczy? - mężczyzna wzruszył ramionami.
Nie możesz powiedzieć nic czułego, tylko wyjeżdżasz mi z takim czymś?!
Rionne, przecież nie ma sensu prawić czułości i tych bzdet, bo to oczywiste. - Eragon uśmiechnął się. - Poza tym, lepiej cię ostrzec, że za dużo ważysz, zanim połamiesz mi żebra i uszkodzisz organy wewnętrzne.
Nie jestem aż tak gruby. - Rionne zaczerwienił się.
Ale i tak powinieneś zrzucić parę kilo. - Era złapał go za szatę i przyciągnął do kolejnego pocałunku.
Rionne zawarczał, ale poddał mu usta, samemu wsuwając dłoń pod koszulę nocną ukochanego. Poczuł, jak jest wciągany na łóżko i przygniatany szczupłym torsem. Zdjął z Eragona koszulkę i posadził go sobie na kolanach.
Naprawdę tęskniłem nad dotykiem takiej erekcji. - Eragon wrednie pogłaskał go członku.
Ja tęskniłem za tobą. - Rionne pogładził mu policzek.
Miałeś mnie. Dziwne, że nie korzystałeś.
Eragonie, to by był gwałt. - Rionne zaprotestował urażony.
Mężczyzna zaśmiał się z jego oburzenia, po czym zaczął odwiązywać szarfę z pasa. Rionne nic mu w tym nie pomógł, nie licząc uniesienia bioder, gdy zabierał z niego szarfę. Potem jednak zamarł, gdy Eragon zaczął zdecydowanie odpinać mu spodnie.
Era… Eragonie! - wyjąkał.
Chce GO zobaczyć! - Era oburzył się protestem.
Wykorzystał zaskoczenie Rio i zdjął mu spodnie z bioder, spoglądając wrednie na erekcję kochanka. Rionne zarumienił się i uciekł spojrzeniem. Co się stało z jego niewinnym Eragonem, rumieniącym się na każde wspomnienie o nagości? Nie wiedział, że popełnił tym samym błąd, spuszczając z oka poczynania Eragona. Ten położył palec wskazujący na jego ustach, a sam pochylił się i polizał mu członka. Rionne szarpnął się i tu zauważył kolejną sztuczkę. Oplatała go magia Ery, blokując mu jakikolwiek ruch. Mógł tylko leżeć i czekać, aż ten go puści. Era zaś bawił się znakomicie. Czuł zażenowanie i bezskuteczne próby Rio, by się uwolnić. Sam zaś na przemian lizał i całował erekcje kochanka. W końcu pochłonął ją ustami i zaczął mocno ssać, poruszając ręką. Długo nie musiał czekać.
Era… ja… dochodzę…
Szybko oderwał usta, słysząc jęk żalu i w tej samej chwili na jego rękę trysnęły strugi nasienia. Uwolnił magię i Rionne zaraz usiadł. Był zarumieniony, ale to nie miało znaczenia. Eragon pozwolił mu się „odwdzięczyć”. Oczywiście Rionne nie przerwał i połknął spermę.
Jak ty tak możesz? - Eragon wzdrygnął się.
Lubię twój smak. Taki mały afrodyzjak. - Rionne położył się koło niego, gładząc mu biodra palcami.
Ja jakoś nie umiem się do tego zmusić. - Eragon przysunął się bliżej.
Nie musisz. I tak zaskoczyłeś mnie tym czynem. Zawsze tego unikałeś. - Rionne wdrapał się na niego i od razu wszedł w jego ciało.
Nie licz kiedykolwiek na powtórkę.
Eragon owinął swoje nogi dookoła jego bioder. Znał ten gest. Przyspieszył więc pchnięcia, pragnąc jak najszybciej doprowadzić ukochanego do drugiego orgazmu. Jakoś udało mu się to i wkrótce poczuł spermę cieknącą mu po nogach. Sam też doszedł w kochanku i pacnął na niego. Po chwili poczuł, że Eragon podnosi go swoją magią, a potem siada… i masuje żebra.
Już ja się wezmę za ten twój tłuszcz. Wytopię go z ciebie, każe zjeść i znów wytopie i będę to robił tak długo, aż schudniesz.
Rionne zaśmiał się, wstał i wziął go na ręce. Razem wzięli szybką kąpiel i wrócili do komnaty. Rionne zmienił pościel, a Eragon piżamę. Potem udali się do jednej z komnat, gdzie mieli na nich czekać Murtagh i Aislin.
***
Murtagh krążył po komnacie. Był tutaj tylko dwa razy. To było ściśle prywatne biuro Eragona i mało kto tu przychodził.
Na pewno chodzi o to, który z nich będzie cię uczył rytuałów i o to, czy dalej chcesz bym ja cię uczył magii. - powiedział nerwowo.
Chcę. Jakoś lubię twoje sposoby nauczania. - Aislin przygryzł wargę.
Obaj bali się tego samego. Rozdzielenia ich. Przecież już pierwszego dnia nauki mieli wypadek, a teraz dochodziło szkolenie rytuałów. Oba szkolenia może wykonywać Era lub Rionne. W końcu drzwi otworzyły się i obaj weszli. A raczej Rionne wniósł Erę.
Już się zaczęło. - Murtagh westchnął.
Odpowiedział mu nerwowy chichot. Obaj wiedzieli, że przed nim tego raczej nie ukryją. Eragon jednak spoważniał.
Murtaghu, pamiętasz, jak Rionne zaproponował mi rytuał ślubny? - spojrzał poważnie na niego.
No tak. Wahałeś się, ale zgodziłeś. - nie zrozumiał, dlaczego go się pyta.
A pamiętasz, co było warunkiem tego rytuału? - Rionne nerwowo zaczął się kręcić.
Coś tam związane ze mną, ale to nie miało się spełnić. - machnął zbywająco ręką.
Ale teraz się spełni. Chodziło o to, że członkowie rodziny Rionne oraz mojej - ci bez związków - będą musieli zostać również małżeństwem. - Eragon podszedł do Aislina. - Zgodziliśmy się na to, bo nie wiedzieliśmy o tobie.
Co to znaczy? - Aislin nie do końca zrozumiał.
Chodzi o to, że nie możesz być w żadnym związku, bo rytuał sam ci go narzucił. - Rionne spojrzał smutno. - Gdybym wiedział, że mam rodzeństwo, nie proponowałbym go.
Czekaj, czekaj. - Murtagh w końcu załapał. - Niezwiązany krewny, tak? Ja od strony Eragona, a Aislin od twojej?!
Tak. - Eragon usiadł na kanapie.
Znaczy… mamy wykonać rytuał ślubny jako konsekwencję wyrażonej zgody na wasz ślub?! Ale Aislin nie wiedział o tej zgodzie! - mężczyzna był w szoku.
Wiemy o tym. Ale nie znam rytuału, który to przerwie. - Rionne westchnął. - Gdybym tylko wiedział, że mam brata…
Aislinowi zrobiło się ich żal.
Nic się nie stało. - mimo to drżał. - Mam chociaż jakiś czas, czy muszę to zrobić teraz?
Cóż, tam jest jakiś czas. - Rionne zaczął grzebać na półce i w końcu wyjął książkę.
Zaczął ją kartkować, aż znalazł opis rytuału.
Mam! Rytuał musi się odbyć dokładnie siedem lat po naszym. - spojrzał w górę. - Rias ma pięć i pół roku, a znaleźliśmy go kilka dni po rytuale. - przeniósł spojrzenie na nich.
Zostało się około półtora roku. - Aislin spoważniał. - Bynajmniej mam czas się przystosować do tego wszystkiego.
Proponowałbym ci przenieść się do komnaty Murtagha. - Eragon podkulił nogi na kanapę. - Nie musicie uprawiać seksu, chociaż nie jest zabroniony. Po prostu żyjcie jak małżeństwo, śpiąc na jednym łóżku i dzieląc się wszystkim.
Ja tak żyłem z Eragonem przed rytuałem. - wtrącił Rionne.
Jak chcesz, pójdę z tobą do Keito i wyjaśnię jej ten kłopot. - Era westchnął.
Aislin kiwnął głową. Wstali i wyszli, zostawiając ich samych. Rionne spojrzał na Murtagha.
Ucz go słów pradawnej mowy i walki mieczem. Wszystkie czynności takie jak sprzątanie, gotowanie, wykonujcie razem. - uniósł palec. - Do władania rytuałami trzeba innej postawy ciała niż do magii. Tą nauką zajmie się Era, już się zgłosił do tego.
Nie chcecie, by miał jednego nauczyciela?
Nie. Ponieważ Eragon też się zmusił do ślubu, pamiętasz? Będą idealni do rozmów o rytuałach, ale ty też musisz pokazać mu troskę. Obaj musicie pomóc mu w tej sytuacji.
Król wszedł, zostawiając go samego. Murtagh po chwili wstał i poszedł przygotować pokój na przybycie Aislina.
Rozdział 9.
Keito właśnie chowała do szafy prezenty od Rionne - pięć najładniejszych sukienek, jakie widziała odkąd żyła. Dlatego drgnęła na dźwięk pukania.
Proszę. - odwróciła się, zamykając szafę.
Do środka nieśmiało zajrzał Eragon i Aislin. Obaj byli bardzo niepewni. Z miejsca wyczuła, że są kłopoty. Spoważniała i wskazała im stolik.
Czuje, że coś jest nie tak. - zawyrokowała.
Cóż, mamo… jestem w związku. - Aislin wypalił z grubej rury i zwiał z pokoju.
Keito zamrugała i spojrzała na Eragona.
On sobie żartuje? - wskazała palcem na drzwi.
Nie. - Era westchnął.
Jakim cudem?! - potarła skronie.
To nasz błąd. Wykonaliśmy rytuał, który musiał mieć gwarancje.
Spojrzała na mężczyznę. Był zdruzgotany.
Jaki rytuał?
Ślubny. Mój i Rionne. Pięć i pół roku temu. - spojrzał na nią.
A gwarancja to? - zadrżała.
Gwarancja jest to, że po siedmiu latach ten sam rytuał wykona dwóch wolnych krewnych, po jednym z każdej strony. Z mojej był tylko Murtagha, a nie wiedzieliśmy o was i uznaliśmy, że nie ma obaw. - objął ramionami kolana.
Czyli Murtagh i Aislin muszą to zrobić? Świetnie.
Serio? - Eragon poderwał głowę. - Ale to przecież wymuszenie! Zrujnowaliśmy mu życie!
Aislin się zgodził, zresztą ich magia się zazębia. Każdy to odczuwał. Oni są sobie stworzeni. Nie martw się, nie będę wywoływała wojny przez to, że tak muszą zrobić.
Eragon zastanowił się, czy jej powiedzieć, że ta energia magiczna to właśnie rytuał. Ale uznał, że nie ma sensu tego poprawiać, skoro pomogło w zdobyciu jej zgody. Zapytał się więc o samopoczucie i zaczęli rozmowę o planowaniu przyszłości chłopaka.
***
Aislin zamknął się w pokoju i westchnął. Tu spał tylko jeden dzień. Ale za to jaki owocny. Opanował troszkę magii, poprawił postawę i do tego zaręczył się. Odepchnął się od drzwi i spakował swój tobołek. Nic nie miał, poza kilkoma przedmiotami. Poprawił łóżko i drgnął. Obejrzał się. Za nim stał strażnik i służąca. Kobieta ujęła jego tobołek i poprowadzili go do jego nowego domu. Murtagh czekał przed drzwiami. Zabrał jego rzeczy i przytulił chłopaka.
Możecie odejść. - spojrzał na nich z irytacją.
Skłonili się i szybko ulotnili. Mężczyzna otworzył przed nim drzwi i niespodziewanie wziął go na ręce.
Nie martw się, nie skrzywdzę cię. - wyszeptał mu w uszko.
Wniósł chłopaka i zamknął za nimi cichutko drzwi. Aislin zacisnął uchwyt na jego ramieniu i zatrzymał się. Spojrzał na niego, ale ten rozglądał się. To były cztery pomieszczenia. Dwa były złączone. Chłopak spuścił stopy na podłogę i podszedł do granicznych łuków. Po lewej miał własną małą kuchnię. I spiżarnię. Po prawej było coś w stylu gabinetu. Stolik, fotele, półki z książkami. Podszedł do balkonu. Bo tarasem to to nie było. Miejsca starczyło tylko na dwa krzesełka i mały stoliczek. Nagle poczuł ramiona, oplatające go w pasie.
Skromnie urządzone, bo nie spodziewałem się wprowadzenia takiego skarbu. - Murtagh uciekł spojrzeniem.
Nie szkodzi. Mieszkałem bardziej ubogo. Zresztą, podoba mi się.
Dzięki za pocieszenie. Chodź, twoje rzeczy są już w sypialni.
Ruszyli do pokoju.
A te drzwi? - Aislin wskazał ostatnie, niesprawdzone pomieszczenie.
Łazienka. - Murtagh uchylił drzwi do sypialni.
Aislin przełknął ciężko ślinę i wkroczył tam z zadartą głową. Teraz go przeleci. Miał do tego prawo. Ale mężczyzna minął go bez słowa i podszedł do szafek.
W każdej jest wolna półka. Dokupimy ci jutro ubrań, dobrze? - spojrzał na niego.
Nie mam pieniędzy. - Aislin zaczerwienił się.
Jesteś moim Narzeczonym. Logiczne, że ci kupię i to bez sprzeciwu. Poza tym, wątpię, by Rionne nie zafundował ci ubrań. To w końcu twój brat, a on ma manie i nie pozwala być żebrakiem.
Aislin usiadł na łóżku, rozwiązując tobołek. Już miał zaprotestować na te słowa, gdy ktoś zapukał do głównych drzwi i wkroczyło kilka osób.
W pokoju. - Murtagh zawołał ich.
Wkroczyło kilku strażników. Nieśli między sobą kufry.
Król przysłał rzeczy księcia Aislina do jego nowego domu.
Postawili kufry, odwrócili się i wyszli, jak gdyby nigdy nic. Murtagh spojrzał na dwanaście kufrów.
Obawiam się, że zajmiesz wszystkie swoje półki i jeszcze wepchasz się na moje, kochanie.
Nie prosiłem o to. - Aislin spojrzał zmieszany na dłonie.
Aislinie, nie musiałeś. - Murtagh usiadł koło niego. - Normalne, że to byś dostał. Keito już dostała. A ty dodatkowo otrzymałeś posag i na tym się pewnie nie skończy.
Murtagh podszedł do drzwi i poprosił go, by po rozpakowaniu się umył, przebrał i zajrzał do gabinetu. Aislin został sam i odetchnął pełną parą. Więc jednak wcale nie skończy się to gwałtami. Podniósł się i otworzył pierwszy kufer. Zamrugał na widok zdobionych strojów.
***
Odetchnął. Właśnie skończył chować prezenty do półek. Spojrzał na łóżko. Zostały się tam przybory do kąpieli i ubranie dla niego. I krótka, jedwabna koszulka do spania. Zarumienił się troszkę na widok piżamki. Złapał za szlafrok, ręcznik i ubranie, po czym przeszedł drzwiami do łazienki. Dzięki bogom, była połączona zarówno z sypialnią jak i gabinetem. Szybko wykąpał się w małym jeziorku. Woda była ciepła, co go zaskoczyło. Założył delikatne i przewiewne ubranie i podszedł do drzwi. Uchylił je lekko, chcąc się zorientować, czy Murtagh jest sam. Nie, nie był. Naprzeciwko niego siedział Eragon, rozwalony na kanapie.
Po prostu on patrzy na mnie, jakbym miał go zaraz zgwałcić lub zabić. - Murtagh jęknął, ukrywając twarz w dłoniach.
Też tak przecież myślałem. - Eragon spojrzał na sypialnie. - Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zmarnowaliśmy mu życie.
Wiem. Powinien mieć cudowną żonę, dzieci. A zamiast tego siedzi tu przy mnie. Nie zasługuje na niego. - Murtagh również spojrzał na drzwi.
Spotkał go ten sam los, co mnie. Ale ty go nie skrzywdzisz. - Eragon spojrzał na brata.
Żartujesz sobie?! Skrzywdzić tę słodką kruszynkę?! Przecież on mnie owinie wokół swojego palca. Już nie umiem mu czegokolwiek odmówić. - Murtagh zaczął walić głową w stolik. - I nie grzej mi tak miejsca do spania.
Nie, kochanie. Macie spać razem. Inaczej zestresujesz go bardziej. - Eragon spoważniał. - On musi widzieć, że nie zależy ci na seksie.
A jak go przygniotę przez sen?! Albo połamie?! - Murtagh załamał ręce.
Aislin w końcu nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Eragon zachichotał pod nosem i zaprosił go. Murtagh zwęził oczy.
Wiedziałeś, że tu stoi?!
Oczywiście. Trzeba obserwować umysłem otoczenie, bracie.
Aislin usiadł przy Eragonie. Ten celowo wysłał Murtagha po herbatę. Gdy ten wyszedł, marudząc na sposób parzenia, Eragon spojrzał na Aislina.
Wiesz, jak związałem się z Rionne?
Nie bardzo. - przyznał chłopak.
Przymusem. - Eragon podkulił nogi na kanapę. - Galbatorix chciał przejąć moje ciało i w ten sposób pokonać Vardenów. Zanim wyzdrowiałem z ran, zajmował się mną Rionne. Nawet nie krył, że ma ochotę mnie przelecieć. Kiedy król próbował wykonać rytuał, zdradził go. Dzięki temu uciekłem. Oczywiście twój ojciec mnie ścigał i wówczas, na oczach Vardenów i wojsk Imperium, Rionne zabił go. Ogłosił się królem i zaproponował pokój, ale za jedną cenę.
Jaką?! - Aislin słuchał go chciwie.
Mnie. Chciał mnie. - Era uśmiechnął się. - Vardeni się nie zgodzili, to zabił pięćset osób jednym rytuałem. Wiedział, że po tym przyjdę. I przybyłem, z pełną świadomością, że tej nocy mnie zgwałci.
Zrobił to? - chłopak niemal nie wszedł na niego.
Tak, ale bardzo delikatnie. Prawdę mówiąc, czułem przyjemność do tego stopnia, że jak skończył, niemal nie poprosiłem o powtórkę. Rano przyniósł mi kwiaty i poprosił, bym mu wybaczył, ale przez jakiś czas nie będziemy się kochali, bo trzeba ogarnąć kraj. Oczywiście było mi to na rękę.
I przywykłeś do życia przy nim?
Aislinie, to przecież się często zdarza. - Eragon objął go. - Po prostu to było jak zaaranżowane małżeństwo. Wy teraz niestety macie to samo. Wierz mi, Murtagh chciał zabić Rionne po tej nocy, jak spaliśmy ze sobą po raz pierwszy. Tylko go powstrzymałem, ale to nie z powodu miłości.
Bałeś się, że skrzywdzi Vardenów? - Aislin ufnie wtulił się w niego.
Zawsze. Dopiero jak mnie porwano i Rionne omal nie zginał, ratując mnie, pojąłem, że nie mam co się bać. Ale nawet do rytuału ślubnego podszedłem inaczej. Że jak odmówię, to zabije ich i zerwie traktat.
Niepotrzebnie. - do środka wkroczył Rionne z Riasem. - Nie umiałbym cię doprowadzić do płaczu.
Rias przeszedł do Aislina, który zamrugał.
Nasz synek. - Eragon gestem pokazał mu, by nie pytał.
Uroczy. - Aislin zaczął bawić się w łapki z Riasem.
Po chwili wrócił Murtagh z tacą i herbatą.
Co planujecie na wieczór? - Rionne wziął Riasa, a Eragon wstał.
Aislin ma jeszcze kłopoty z pisaniem niektórych słów. Poćwiczymy. O ile zechce. - Murtagh napił się herbaty. - A wy?
Ja popracuję, Era posiedzi z Riasem.
Eragon dopił szybko herbatę i pożegnali się. Aislin przeniósł się do biurka.
No to zaczynamy. Przygotowałem ci kilka arkuszy. - Murtagh podał mu pergaminy i pocałował w kark. - Powodzenia.
Aislin zachichotał. Zabrał się za pisanie, podczas gdy mężczyzna udał się do łazienki wykąpać.
Rozdział 10.
Aislin zamrugał przez sen. Przeciągnął się rozkosznie i Murtagh niemal nie jęknął. Erekcja już dawała mu się we znaki. Ale nie mógł stresować chłopaka. Kiedy wyszedł w końcu z łazienki - zasiedział się tam niemiłosiernie, rozmawiając z Cierniem - Aislin spał przy biurku, nad pergaminami. Wówczas, niewiele myśląc, przeniósł go do sypialni i rozebrał, by założyć koszulkę. I teraz widok tego delikatnego ciałka nie dawał mu spać. Aislin nagle obrócił się i wtulił w jego tors, kładąc udo na erekcji. Nosek zabawnie mu się zmarszczył i powieki uniosły się. Poniósł niepewnie głowę i Murtagh czym prędzej udał sen. No to się wpakował. Chłopak usiadł, rozglądając się. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ma na sobie piżamkę i siedzi okrakiem na Murtaghu. Zarumienił się, ale nie poruszył. Jakim cudem znalazł się tutaj?! Nagle poczuł czyjeś myśli wewnątrz głowy.
Sprawdź sobie piżamę, bo miał zamknięte oczy, jak cię przebierał. - Rionne zachichotał.
Szybko zobaczył piżamkę, ale była założona prawidłowo. Zsunął się z niego i położył obok.
Jak się tu znalazłem, braciszku? - zapytał w myślach.
Zagadał się ze smokiem i jak wyszedł, to już spałeś nad pracą. Przeniósł cię więc, przebrał i zasnęliście po wojnie między nim a Eragonem.
A o co się bili? - Aislin spojrzał na twarz mężczyzny, leżącego nieruchomo przy nim.
Eragon stwierdził, że okaże ci lekceważenie, jak będzie spał osobno. Ponoć uznałby cię wówczas za trędowatego czy też mógłbyś sobie pomyśleć, że on cię nie chce dotykać, bo się brzydzi. - Rionne warknął i Aislin niemal widział, jak ten przewraca oczami.
A teraz? Też się kłócą? - zaciekawił się.
Nie, teraz Murtagh leży i udaje sen, byś się nie bał, że cię molestował czy coś. Dobranoc.
Rionne wycofał się z jego głowy i Aislin spojrzał na Murtagha.
Wiem, że nie spisz. - zakomunikował.
Śpię. - Murtagh zaprzeczył.
To czemu mi odpowiedziałeś? - Aislin przytulił się. - Dziękuję.
Za? - Murtagh niepewnie go objął.
Rionne powiedział, że nie chciałeś mnie podglądać i przebierałeś z zamkniętymi oczkami. Za to dziękuje.
Murtagh mocniej przytulił go do siebie.
Nie chce, byś czuł się tu jak w niewoli. - wyszeptał mu.
Wiem. Nic nie poradzimy na to, że czeka nas związek. Za to mamy czas, by się przyzwyczaić. - Aislin musnął mu ustami czoło.
Jakiś czas leżeli w ciszy.
Wkrótce przybędą Elfy. - odezwał się Murtagh.
Są groźne?
Nie bardzo. Ale dwójka ich dzieci - Alana i Dusan - będzie podchodziła do jaj. Może będzie kolejna dwójka do nauki.
A ilu poza tobą i Rionne jest jeźdźców?
Roran, Eragon, dwanaście żyjących na wolności smoków i trzech jeźdźców pod koniec szkolenia. I mamy cztery jaja na kandydatów.
Wspaniale.
Aislin zamknął oczy i zasnął. Rano wstał, ale Murtagha już nie było. Za to czuł nęcące zapachy z kuchni. Wyszedł z łóżka i podszedł do drzwi.
Dzień dobry, kochanie. - Murtagh przełożył ziemniaki na talerz.
Co to? - Aislin usiadł w kuchni przy stole.
Nic nadzwyczajnego. Odsmażone ziemniaki z sosem. Wczorajszy obiad.
Postawił przed nim talerz i wrócił do kuchni po swoja porcję. Zjedli w ciszy. Potem razem pozmywali, zażarcie się kłócąc, który ma co myć. Potem Murtagh szybko się umył, a Aislin skończył pisać przygotowane arkusze. Potem się zamienili. Chłopak poleciał się myć i ubierać a Murtagh sprawdzał jego wypociny. Kiedy wrócił po pół godzinie, Murtagh wypluł na jego widok picie.
O rany! Wyglądasz… wspaniale.
Gdyby nie zachwyt na twarzy mężczyzny, udusiłby go. Znalazł tę szatę w ubraniach i bardzo mu się spodobała. Do tego wyglądał w niej jak dziewczyna. Pomijając krótkie włosy i fakt, że widać iż jest chłopakiem. Ale miała szerszy dół, a górę pomarszczoną i obcisłą. Uśmiechnął się niepewnie i poprawił szatę.
Doprowadzisz mnie do krwotoku z nosa z zachwytu. Zrób tak tylko jeszcze raz.
Aislin spojrzał na mężczyznę.
Już ci leci. - zauważył.
Murtagh potarł skórę pod nosem, ale nic nie było. Za to dotarł do niego śmiech Aislina i rzucił się na niego, łapiąc w pół i kręcąc się z nim na maksa.
Żartowniś.
Rozległo się pukanie i Eragon wpadł sobie do środka bezceremonialnie.
Eragonie, powinieneś poczekać aż cię zaprosimy. - Murtagh spojrzał krzywo. - A jakbyśmy sobie teraz kochali?!
To byś wydawał jęki, Aislin by cię tłukł, a poza tym, ty się prędzej zesrasz na zielono niż go zmusisz do seksu.
Aislin zaśmiał się. Objął Eragona. Polubił go bardzo.
Zbierajcie kształtne pupki na dół. Za godzinę będą w zamku elfy.
Wyszli we trójkę. Na dziedzińcu Rionne nerwowo popędzał służbę, by posprzątali. Sam stał i rozmawiał z… Nasuadą, Orikiem i Orrinem. Era krzyknął zachwycony i pobiegł do nich. Przywitali się wylewnie.
A to co, adoptowaliście kolejnego chłopaka? - Nasuada zmierzyła Aislina ciekawym spojrzeniem.
Nie. Przedstawiam wam Aislina, przyszłego partnera życiowego Murtagha, a zarazem przyrodniego brata Rio. - Eragon dokonał prezentacji.
Wytrzeszczyli na niego oczy.
Poważnie?! - Nasuada przyjrzała mu się z bliska.
Tak, proszę pani. - Aislin spojrzał władczo… ale efekt psuło to, że chował się za Eragonem.
Na szczęście znalazł się przed upływem siedmiu lat. Inaczej zabiłoby go. - Rionne spojrzał na Saphirę.
Rytuał ślubny. - dopowiedział Eragon, oddał Aislina Murtaghowi i pobiegł do smoczycy.
Wtulił się w nią. Ta mruczała zadowolona. Pokazała mu swoje małe.
Twoja rasa się odradza. - zamruczał zadowolony.
A ty? Powiedziałeś Riasowi, że jego rodzinka nie żyje?
Nie i nie zamierzamy. - podrapał ją po szczęce.
Nadchodzą elfy. Dwadzieścia i dwójka tych dzieciaków. - zaczęła węszyć.
Wiem, czuje ich. - zachichotał.
Po raz ostatni pogładził jej łuski i wrócił do przyjaciół. Dopiero wówczas zorientował się, że obserwowali ich z lekkimi uśmiechami.
Stęskniony? - Orik spojrzał na smoki.
Tak. Jeszcze nie latałem z nią i zaczyna się robić to denerwujące. - Eragon wzruszył ramionami. - Elfy są pod bramą już.
Aislin schował się za Murtaghiem. Brama właśnie otworzyła się i wkroczyło dwudziestu dwóch gości. Między nimi szły dwa młode, dwudziestoletnie elfy.
Wyglądają na starsze niż szesnaście lat. - zauważył Aislin.
Elfy uznaje się za pełnoletnie w wieku dwudziestu lat. - Eragon spojrzał na niego. - Uważaj w kontaktach z nimi. Elfy są nieprzewidywalne.
Nie są takie ładne, jak mówi legenda. - przekrzywił głowę, opierając się o Murtagha. - Murtuś jest ładniejszy.
Łup. Niemal wszyscy padli na kolana, śmiejąc się jak wariaty. Murtagh stał i nie wiedział, czy udusić ich za śmianie się, czy Aislina za tę nazwę. Elfy spojrzały na nich, zaintrygowane ich zachowaniem.
Przestańcie! To było urocze słowo, a nie śmieszne! - Aislin zezłościł się.
No właśnie, zachowujcie się, zanim elfy pomyślą, że śmiejecie się z nich. - poparł go Murtagh, przysięgając w duszy, że udusi Aislina za to słowo.
Wstali, próbując się uspokoić.
Dobrze, Murtuś. - Eragon powiedział to głośno i tym razem cały dziedziniec i smoki zaczęły rechotać.
Elfy lekko się uśmiechnęły. Dwoje młodych gości obserwowało uważnie Aislina. Eragon zauważył to.
***
Elfy starannie skubały warzywa i owoce. Eragon oczywiście olał ich szkolenie i zajadał kurczaka z Rionne, co niekoniecznie się im podobało. Ale król robił awanturę, jak łapał za warzywa i ustępowali. Młode elfy obserwowały wszystko obojętnie, ale oczy Dusana wciąż wędrowały na Aislina. Chłopak nie zauważał tych spojrzeń. Rozmawiał wesoło z matką, dokuczał Murtaghowi, czasami podjadał Erze kalafior, za co dostawał od niego prztyczki w nos.
Ładna zabawka, prawda? - Alana spojrzała w końcu tam, gdzie on.
Pewnie. - Dusan uśmiechnął się.
Tylko uważaj, to przyrodni brat Rionne. Islanzadi zabije cię, jak zagrozisz pokojowi.
Nie martw się, Alano. - elf upił wina. - W końcu jesteśmy pięknym ludem. Jak taki człowieczek może się nam oprzeć. On jeszcze nie zna pojęcia miłość.
Rionne wymienił spojrzenie z Eragonem. Era połączył się z nim umysłem.
Słyszałeś je? - zachichotał w myślach.
Tak. Czeka je przykra niespodzianka. Czuwaj nad Aislinem. - mimo to do głosu dotarł niepokój.
Nie martw się. Jak coś nabroją to wpadnę do Islanzadi. Ucieszy się z mojej wizyty i wpadnie w szał, jak zrobię awanturę.
Spojrzeli na Aislina, który dokuczał Murtaghowi natką pietruszki. Mężczyzna co chwila parskał na niego. W końcu złapał go za ręce, przesadził sobie na kolana i zaczął łaskotać. Zebrani śmiali się z nich. Keito obserwowała syna z uśmiechem. W nocy naszły ją koszmary, ale były bezzasadne. Obaj pasowali do siebie jak ulał. Murtagh teraz związał chłopaka i karmił brukselkami, a Aislin piszczał i umykał mu, bardziej drażniąc się niż naprawdę nienawidząc warzywa. Eragon skorzystał z okazji i chciał podsunąć Rionne ciasto, chociaż dobrze wiedział, że ten nie cierpiał słodyczy. Pech chciał, że Rio odwrócił się do Ery i wpadł nosem w talerzyk. Eragon wzruszył ramionami i docisnął bardziej ciasto, a potem zaczął paprać go kolejnymi słodkościami. Po tej zabawie Rionne wyglądał jak choinka ciastowa, a minkę miał niesłusznie zbitego psa. Rozczulił tym Eragona, który polizał go po nosie, zbierając bitą śmietanę. Król porwał go w ramiona i poszedł raźno do sypialni, ku uciesze mieszkańców zamku.
Rozdział 11
Eragon wytarł się ręcznikiem. Było już po trzeciej w nocy, ale oni dopiero skończyli łóżkowe igraszki. Zajrzał do pokoju, gdzie roznegliżowany Rionne spał na łóżku. Era zabrał nowe ubranie i przekradł się do gabinetu. Tam ubrał się i przeszedł do smoków. Czarny smok uniósł głowę i spojrzał na niego.
Eragon, za mało seksu, że nie śpisz?
Nie, to nie to, wielki uwodzicielu. - Eragon podrapał go po głowie. - Chce polatać z Saphirą.
Dokąd lecimy? - smoczyca poderwała się i gwałtownie założyła siodło na grzbiet.
Do Rorana. Dawno drania nie widziałem.
Smoczyca pozwoliła się dosiąść i wybiegli na dziedziniec. Wzbili się w powietrze. Cierń powiadomił o wyprawie Murtagha, który również podejrzewał, że rano Rionne dostanie ataku nerwicy. Przypuszczenia te sprawdziły się w stu procentach kilka godzin później.
***
Eragon spoglądał na lasy i góry. Tu się wychowywał i tu polował. Smoczyca z radości zaryczała po raz kolejny, znów ziejąc ogniem. Mężczyzna zamachał kapryśnie dłonią przed nosem.
Znów masz silniejszy płomień. - zauważył.
Oczywiście. Za długo spałeś i nie widziałeś postępów. - Saphira odchyliła głowę do tyłu.
Niestety. A jak sobie radzą nowi jeźdźcy?
Okropnie. Murtagh niewiele ich uczy. Sam nie zna podstaw. Brakowało ciebie.
Eragon zarumienił się.
Nie martw się, zajmę się nimi. - obiecał. - Jak za dawnych lat, my dwoje pokażemy im, co to znaczy być prawdziwym jeźdźcem.
Smoczyca ryknęła radośnie, aż spłoszyła zwierzęta na wiele staj.
***
Roran wpadł do wioski. Wszystkie zwierzęta dosłownie oszalały. Ledwo udało mu się je uspokoić, jak coś zaryczało. Jęknął, ale tym razem trzody nie panikowały. Domyślił się, że jeździec uspokoił je.
Murtagh, tym razem zabiję cię. - warknął na całą wioskę.
To on? - Gertrude powątpiewała, widząc inny blask niż czerwieni.
A któżby inny? Tylko on potrafi tak mnie zde…
Eragon! - ryknął Horst.
Roran obejrzał się. Smok właśnie podchodził do lądowania. I to była Saphira. Roran podrapał się w głowę. Komu pozwoliła się dosiąść?! Wkrótce smoczyca wylądowała na placu. Podbiegła parenaście metrów do nich i zatrzymała się. Z jej grzbietu zeskoczył… jego kuzyn. Obecnie gładził smoczycę, sprawdzając, czy nie ucierpiała podczas lotu. Potem obrócił się do Rorana.
Hey, staruszku! Oromis!
Chłopczyk wpadł w ramiona wujka.
Wujuś się obudził?! - zapiszczał.
Tak, wujuś miał wizję zdrady i obudził się, sprał Rionne i dopiero potem odkrył, kim naprawdę jest Aislin.
Eragon przytulił chłopca i podszedł do kuzyna. Uściskali się. Oczywiście wioska już się ruszyła. Zaczęto zabijać zwierzęta i szykować wspaniałą kolację. Saphira napiła się wody z rzeki i ułożyła do drzemki.
***
Mieszkańcy ryknęli śmiechem.
Więc wziąłeś Aislina za kochanka Rio i sprałeś go na dzień dobry? - Roran zjadł kawałek kurczaka.
Pewnie. A potem się okazało, że to brat Rio.
Aislin jest bratem Rionne?! - Wszyscy zamarli.
Tak, to Galbatorix zgwałcił Keito i cudem uciekła. W każdym razie, teraz jest zaręczony z Murtaghiem.
Co?! - teraz to już kompletnie zbaranieli.
Poważnie. Konsekwencja rytuału ślubnego. Muszą, inaczej zginą.
A, takie manewry. - Roran nabrał łyżkę zupy.
ERAGONIE! - ryk rozdarł powietrze.
Wszyscy podskoczyli. Smoczyca zachichotała. Wkrótce pokazały się dwa smoki. Rionne zeskoczył z Shurikana i stanął nad ukochanym. Aislin zsiadł wprost w objęcia Murtagha.
Musiałeś aż ich ciągnąć? - Eragon wskazał na trzęsącego się Aislina.
Co? - Rionne obejrzał się i zobaczył ich.- Ojej, nie musieliście lecieć.
Objął Aislina i pogładził uspokajająco po plecach.
Era, zabić cię, to mało. Nastraszyłeś pół zamku i miasta zniknięciem!
Chyba ty ich nastraszyłeś, klnąc na nich, że on zaginął. - trzeźwo zauważył Murtagh.
Następnie wyrwał mu Aislina i usiedli przy stole. Chłopak zaraz zaczął rozmawiać z Oromisem. Rionne poddał się i również oklapł na krzesło… po czym zawył. Era zaśmiał się podle. Murtagh zbladł.
Byłeś na górze?! - ryknął wstrząśnięty.
Tak. Ujeżdżałem go, aż mi zemdlał. - mężczyzna zaśmiał się na widok szoku na twarzy męża. - A na poważnie, widziałeś, jak on wsiadał na smoka? Trafił dupskiem na szpikulec. Nawet ma dziurę w płaszczu.
Rionne jęknął i sprawdził płaszcz. A jak - dziura była na szerokość pięści.
Dobrze ci tak, po co wariujesz? - Eragon wcale mu nie współczuł.
Draniu! To twoja wina. Następnym razem uprzedź. - Rionne oparł się o niego.
***
Po kolacji, gdzie smoki wykradały im mięso, cała wioska pożegnała ich. Eragon kpił z Rio, który leciał obłożony poduszkami, a mimo to przy każdym machnięciu skrzydeł piszczał.
Nie można go wyleczyć? - zatroskał się Aislin.
Można. Era celowo go tak trzyma, by się na nim nie wyżywał. - Murtagh zachichotał a smoki mu zawtórowały.
Ale mnie nie będziesz tak męczył? - chłopak spojrzał na niego.
Nie. Nie zamierzam się nad tobą znęcać.
Murtagh objął go bardziej, odwracając powoli do siebie. Teraz siedzieli w siodle, obserwując swoje twarze.
To dobrze. Ja też nie chce cię męczyć. - Aislin wtulił się w jego tors.
Aislinie? - Murtagh westchnął.
Słucham. - chłopak spojrzał na niego.
Chyba się w tobie zakochałem. Nie potrafię już sobie wyobrazić życia bez ciebie. - Murtagh zetknął swoje czoło z jego.
Ja chyba też cię kocham.
Aislin przysunął się bliżej i złożył bardzo niewinny i nieśmiały pocałunek na jego wargach. Murtagh objął go i pogłębił go lekko. Era i Rio wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
Rozdział 12.
Najbliższe pięć dni zlało się niemal w jedno. Murtagh z Rionne pracowali nad traktatami i przygotowaniem jaj. Eragon zaś wziął się za jeźdźców. Pod jego spokojnym spojrzeniem młodsi radzili sobie coraz szybciej. To, co Rionne i Murtagh nie potrafili im wyjaśnić, Eragon tłumaczył na tyle przystępnie, że nie było już nikogo, komu musiał wyjaśniać to ponownie. Aislin zaś siedział przeważnie przy Eragonie lub w ogrodzie. Nie chciał przeszkadzać, bo i tak nie powierzali mu żadnych misji. Obecnie obserwował chmury. Leżał na kocu między różami i nucił pod nosem. Dzisiaj Eragon nie wpuścił go, gdyż informacje, jakie wyjaśniał były tylko dla wiedzy smoków i jeźdźców. Nie miał mu tego za złe. Przecież już dawno wyjaśnił mu, że nie na każde szkolenie będzie mógł wejść.
***
Dusan otworzył okno, wpuszczając troszkę powietrza. Już dzisiaj wieczorem podejdzie do jaj. Przeciągnął się i rozejrzał w ogrodzie. Nagle zamarł. Między różami zobaczył tego młodzieńca, na którego zwrócił uwagę podczas uczty powitalnej. Zawrócił do komnaty, ubrał się i ruszył do ogrodu. O ile pamiętał, to przyrodni brat króla - Aislin. Wkrótce dotarł do ogrodu. Uwielbiał go. Pełno tu było roślin i ptaków. Eragon chyba uwielbiał przyrodę, bo nie zauważył, by Rionne przebywał tam chętnie. Minął róże i stanął nad chłopakiem. Zauważył rozrzucone wokół papiery. Na jednym było elfie pismo. Podniósł go i przeanalizował.
Masz kłopoty z magią? - zapytał cicho.
Aislin poderwał się z piskiem, odskakując metr od niego. Elf zamrugał, zaskoczony tą reakcją.
Przepraszam. Zapomniałem, że ludzie nie zawsze słyszą kroki elfów. Co się dzieje z twoją magią? - usiadł na kocu, przeglądając zwój.
Wymyka się spod kontroli. -Aislin wrócił na swoje miejsce. - Dlatego mam się uczyć podstaw magii i kontrolowania energii.
Pewnie dlatego nie widziałem cię od czasu uczty? - Dusan zwinął zwój.
Tak. Eragon tłumaczył jeźdźcom zasady, których nie rozumieli i było tam o kontrolowaniu, to mnie zabierał ze sobą. - Aislin uśmiechnął się lekko.
A dzisiaj macie wolne? - elf obrócił się do niego.
Nie. Ale dzisiaj nie ma o kontroli ani o zaklęciach i wykorzystywaniu magii. Są sprawy typowe dla jeźdźców. Mi nie wolno, nie jestem nim.
Aislinie? - na tarasie pokazał się Murtagh.
Tutaj jesteśmy!
Mężczyzna spojrzał dziwnie na róże. Z kim on jest? Zacisnął usta, jak zobaczył elfa. Przeskoczył balustradę i zgrabnie wylądował w ogrodzie. Podszedł do nich.
Rionne nie mógł cię namierzyć i wysłał mnie, by sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Przepraszam, ćwiczyłem magię. Eragon pokazał wczoraj zaklęcie uniemożliwiające namierzanie. - chłopak schylił głowę skruszony.
Na szczęście. Musisz poprosić Eragona o zmodyfikowane zaklęcie. Będą mogły wyczuć cię tylko te osoby, które będą w nie wplecione.
Mężczyzna spojrzał na elfa i Aislin zauważył to spojrzenie.
Rozmawialiśmy o magii. - uspokoił Murtagha.
Dobrze wiedział, że ten jest zazdrosny. Za bardzo znał te podstawę. Po chwili mężczyzna rozluźnił się.
Ale nie ćwicz za długo. Po obiedzie elfy będą podchodziły do jaj. Jeśli nie chcesz zasnąć ze zmęczenia, to nie przesadzaj. - upomniał go.
Dobrze.
Mężczyzna wrócił do zamku, posyłając jeszcze nieme ostrzeżenie elfowi. Ten zwęził oczy na to spojrzenie. Potem jednak rozluźnił się i spojrzał na czytającego Aislina. Chłopak skupił się na zwoju i nawet nie zwracał na niego uwagę.
O czym czytasz? - zapytał.
O murach wokół umysłu. A tak w ogóle, jak masz na imię? Ja jestem Aislin.
Dusan. Miło mi poznać. - elf uśmiechnął się.
Skoro już się przedstawił, to będzie mu łatwiej. Już miał zacząć na poważnie go podrywać, gdy pojawiła się Alana i zabrała go do elfów. Dusan odszedł wściekły. Za to Aislin pouczył się jeszcze troszkę i również zebrał zwoje. Pomaszerował do pokoju. Poodkładał zwoje na miejsce i złapał za ręcznik. Wkroczył do łazienki, rozebrał się i zanurzył w zdrojowisku. Wciąż nie mógł uwierzyć, że można było zaczarować tę łazienkę, by woda zawsze była ciepła. Przymknął oczy i odprężył się. Następne, co pamiętał, była woda w płucach i czyjeś silne ramiona, oplatające go w talii. Po chwili jego głowa wynurzyła się i łapczywie zaczerpnął powietrza. Oparł się o barierkę i zaczął kasłać, wypluwając wodę. Obok niego ktoś robił to samo. Po chwili drzwi od pokoju huknęły i wpadł… Oromis. Ciągnął za sobą resztę. Murtagh jęknął i pomógł wyjść z wody Aislinowi. Owinął go ręcznikiem i przytulił.
Mój maleńki. - wyszeptał.
Aislin spojrzał niepewnie na zbawcę. Okazał się nim Roran, obecnie wychodzący z wody.
Całe szczęście, że Oromis marudził, by iść do Aislina. - zdjął płaszcz i wykręcił z wody.
Co się stało? - Keito stała blada jak ściana.
Podejrzewam, że zasnął. Musiał spróbować jakiegoś zaklęcia i za bardzo się zmęczył. - Rionne odetchnął z ulgą. - Murtagh, masz już wolne. Zajmij się kochaniem.
Wyszli z łazienki. Rionne zabrał Oromisa i Rorana, by się przebrali. Keito również poszła. Aislin dopiero wówczas przestał drżeć.
Ostrożniej, kotku. - Murtagh pocałował go w nosek. - Jeśli jesteś zmęczony to spać, a nie do wody.
Przepraszam. Tak nagle zachciało mi się spać. - skruszony chłopak pozwolił wytrzeć sobie włosy.
Potem Murtagh dopilnował, by ubrał się odświętnie. Aislin zwinął się w kłębuszek i zdrzemnął się troszkę. W tym czasie on się wyszykował.
***
Rionne spojrzał na Aislina. Stał przy Murtaghu i obserwował cztery jaja. Najbardziej jego uwagę przykuwało to podwójnej barwy. W chwili obecnej zostały się ich tylko trzy. Alana posiadała już białego smoka. Teraz podchodził Dusan. Ale ani szare jajo ani to dwukolorowe nie wykluły się. Dopiero to pomarańczowe uznało, że jest jego warte i smoczek wyszedł z jaja. Murtagh spojrzał na dwa jaja. Teraz podchodziły dzieci Vardenów. Przy jednym szare jajo zabłysło. Chłopak zaraz został zabrany wraz z jajkiem na bok. Aislin potrącił Murtagha.
Oznacza to, że smok chce jego, ale jeszcze jest za słaby, by wytrzymać bycie jeźdźcem. Rionne teraz się nim zajmie. - mężczyzna wiedział, co zaskoczyło Aislina.
Dalej obserwowali, ale ostatnie jajko nie wybrało nikogo. Za to po ceremonii podniosła się wrzawa. Kilku pijaczków też chciało mieć smoka. Żołnierze zastąpili im drogę, ale podczas walki stolik zakołysał się i jajo mogło się rozbić. Aislin nie namyślając się wiele rzucił się i złapał je tuż nad posadzką. Eragon zbladł, obserwując go, ale reszta odetchnęła. Odwrócili się i dalej spierali z pijaczkami. Eragon podszedł bliżej i przykucnął przy Aislinie.
Czujesz wibracje, prawda? - spytał niepewnie.
Tak. Ale nie wiem dlaczego. Może smoczkowi coś zaszkodziło? Albo źle złapałem?
Nie. To znaczy, że za chwilę się wykluje, tylko ma za grubą skorupkę.
Wykluje? - Aislin spojrzał na Eragona szeroko otwartymi oczami.
Tak. Będziesz jeźdźcem.
Nie sądzę. Nie nadaje się na jeźdźca tak wspaniałych istot, jakimi są smoki…
Jajo rozbłysło i wrzawa zamilkła. Alana i Dusan spojrzeli w szoku. A skorupka wyraźnie pękała i po chwili rozpadła się na kawałki. W ramionach Aislina znajdował się srebrno błękitny smok. Zwierzątko załopotało skrzydłami i oparło pysk na barku księcia. Aislin pogładził smoczka po głowie. Spojrzał radośnie na Murtagha, ale on też był w szoku. Uśmiech chłopaka zbladł. Rozejrzał się i zobaczył, że każdy ma taką samą minę jak Murtagh.
Nie chcą mnie na jeźdźca. - pomyślał smutno.
Objął mocniej smoczka i uciekł z pomieszczenia.
***
Aislin skończył pakować tobołek i spojrzał na smoczka, obserwującego go znad półmiska wątróbki. Zwierzątko powróciło do jedzenia. Gdy zjadło, Aislin spakował jeszcze koc, zabrał smoczka i udał się do stajni. Osiodłał konia i wyjechał z terenu pałacu.
Podłe to było. - mruczał sam do siebie. - Elfy tak, Vardeni tak, ale ja już nie mogę być jeźdźcem.
Jechali kilka godzin bez wytchnienia. Dopiero rano zatrzymali się w wąwozie. Aislin zrobił koniowi pęta i pozwolił mu pożywić się na łące. Sam nakarmił smoczka i zasnął przy nim. Po kilku minutach - bynajmniej tak mu się zdawało - ktoś potrząsnął jego ramieniem.
Aislin, obiad! - Murtagh wyprostował się. - Przespałeś śniadanie, ale tego ci nie podaruje.
Chłopak usiadł. Wciąż znajdował się w wąwozie, ale przy ogniu siedział Eragon i Murtagh. Konia i jego rzeczy nie było.
Na szczęście Eragon nie stracił przytomności umysłu i zanim wyjechałeś za miasto już byliśmy we trójkę nad tobą.
Trójkę?! - chłopak objął drzemiącego smoczka i usiadł przy ogniu.
Rionne przenosi właśnie konia i twoje rzeczy. Mały wariacie. - Eragon objął go.
Byliśmy w szoku, bo jesteś troszkę za duży na zostanie jeźdźcem. A to co innego niż niechęć, byś był jednym z nas. - Murtagh odetchnął z ulgą.
Aislin obudził smoczka i nakarmił go mięsem, które przywiózł Eragon. Sam zjadł obiad, który na sto procent gotował Murtagh. Łatwo było to ocenić po ilości spalonych ziemniaków i zwęglonych resztek mięsa. Po posiłku dosiedli smoków i odlecieli w stronę miasta.
***
Po awanturze, trzech przytyczkach od Keito, obfitej kolacji i kąpieli, Aislin wraz z smokiem znaleźli się w łóżku. Chłopak nie umiał oderwać spojrzenia od jego barwy. Srebro przechodziło w błękit i smok naprawdę wyglądał cudownie. Przypomniał sobie słowa Eragona, który przez godzinę badał maleństwo. To była smoczyca.
Jak mam cię nazwać, co? - szepnął smoczycy.
Ta spojrzała na niego wilgotnymi oczkami.
Wiem, jeszcze mamy miesiąc na ustalenie imienia. Dopiero wówczas będziemy się porozumiewali. - Aislin przeniósł ją do koszyka, w którym miała spać.
Po chwili wkroczył Murtagh.
Skarbuś? - zawołał go.
W sypialni. - Aislin usiadł i spojrzał na drzwi.
Murtagh wszedł z koszem.
Masz tu ubranie oraz informacje od Eragona. Pisze na niej, kiedy rozpoczynacie szkolenie wraz z małą. - podał mu to.
Aislin wziął to i zapamiętał, by rano sprawdzić list. Na razie postawił to na ziemi i położył się. Po chwili wrócił Murtagh, położył za nim i objął mocno. Chłopak zasnął, obserwując śpiącą smoczycę.
Rozdział 13.
Aislin zamruczał, tuląc się do ciała Murtagha. Niestety, wraz z wtuleniem się trafił prosto na słońce. Zmarszczył nos i zrezygnowany uchylił powieki. Uniósł głowę, by zobaczyć smoczycę. Siedziała na oknie i obserwowała wschód. Uniósł się i wyplątał z kołdry. Usiadł niepewnie i ziewnął. Po chwili zrobił bałagan na głowie i spojrzał na stolik. Złapał za kartkę.
Aislinie.
Czekamy jutro na wschodniej wieży godzinę przed świtem.
Eragon.
Zamrugał, po czym spojrzał za okno. Świt to był jakieś dwie godziny temu i był pięknie spóźniony. Poderwał się, odłożył kartkę i pognał do łazienki. Szybko umył się i ubrał w przygotowane ubrania. Nakarmił smoczycę a sam usiadł do kanapek. W tym czasie Murtagh dopiero wstawał. Wyszedł z pokoju i spojrzał zdumiony na pośpiech przy jedzeniu.
Udławisz się. - zauważył, siadając naprzeciwko.
Zaspałem. Miałem być przed świtem u Eragona. - Aislin zaczerwienił się.
Taki twój urok, zwal na mnie.
Aislin prychnął lekko, rozbawiony takim podejściem. Potem złapał za picie, wypił szybko i pocałował Murtagha. Smoczyca wdrapała mu się na ramię i wybiegli z komnaty. Murtagh zachichotał. Skontaktował się z Eragonem.
Wiem, Rionne was sprawdzał. Nie czytał wiadomości. - młodzieniec od razu go uprzedził.
Przykro mi. Nie najlepiej zaczął.
Niewiele stracił. Na razie sprawdzałem wiedzę elfów. O, zbliża się. Kończę.
Eragon uśmiechnął się do drzwi.
Wejdź, śpiący książę. - powiedział, zanim Aislin zapukał.
Drzwi otworzyły się i skruszony chłopiec wszedł do środka.
Niech zgadnę, nie dał ci listu wczoraj, albo też nie dał przeczytać, bo jesteś zmęczony? - Eragon wskazał mu miejsce przy sobie.
To drugie. - zaczerwienił się.
Nie szkodzi. Ty i tak będziesz miał inny rodzaj nauki. Jesteś bardzo do tyłu z podstawowymi zagadnieniami.
W sensie? - usiadł obok.
Nie znasz zwyczajów ras, podstaw pisowni, zastosowania magii. To sporo do nauczenia.
Chłopak wziął od niego kilka ksiąg i zwoi. Zaczął je spokojnie je przeglądać. W tym czasie Eragon wstał i przeszedł się do pomieszczenia obok. Dusan obserwował młodzieńca z lekkim uśmiechem. Nie uczesał swoich włosów, ale tak lekko potargane dodawały mu uroku. Koszulę nie zapiął do końca i odsłaniała obojczyk i lekko ramię. Alana skrzywiła się, gdy zauważyła spojrzenie towarzysza. Wiedziała, o czym myślał. Jak może mu się podobać takie coś?! Bezkształtne, ulotne, słabe…
Zamęczył cię kochanek, że zaspałeś? - zagadała złośliwie chłopaka.
Słucham? - Aislin przerwał czytanie.
Mówię, że tak się puszczałeś, że zaspałeś. - nie zareagowała na próbę uciszenia przez Dusana.
Nie puszczałem się, jestem prawiczkiem. - zarumienił się, powracając do czytania.
Tak? Myślałam, że nie. - udała zdziwioną, nie zauważając przez to powrotu Eragona.
Mężczyzna skrzywił się i oparł ręce na biodrach. Co oni znów kombinują? Jeśli będą zaczepiały Aislina, zamierzał stanowczo ich przykrócić. Tymczasem chłopak westchnął i spojrzał na nią.
To, że elfy puszczają się z kim popadnie, nie znaczy, że mam was w tym naśladować. Niektórzy mają swój honor. - odgryzł się.
Zanim wściekła elfka zdołała się poderwać, Eragon roześmiał się. Uczniowie drgnęli - nie zauważyli jego powrotu. Usiadł przy Aislinie i objął go.
Pierwsza lekcja. Nie obrażać mi się wzajemnie, bo wylecicie z hukiem. Jeździec musi być miły dla towarzyszy. - zerknął na nich groźnie.
Przepraszam. Poniosło mnie. - wymamrotała Alana.
Ludzie i elfy mają różne zwyczaje, ale godność osobista to nie powód dokuczania. Aislin jest zdania, że zachowa cnotkę do ślubu i wam dwóm nic do tego. Jeszcze jeden atak na - bądź co bądź księcia - a wywalę was na zbite noski.
Drgnęli i obejrzeli się na drzwi. Rionne odepchnął się od nich i podszedł do Eragona. Nachylił się i pocałował ukochanego, który odpowiedział mruczeniem i pogłębieniem pocałunku.
Daj im spokój. Dowal tonę zwoi i daj tydzień czasu na opanowanie tego. Potem nie będzie głupich uwag o różnice w zwyczajach. - zaproponował.
A co dostane w zamian? - Eragon nie przyznał się, że miał właśnie tak zrobić.
Buzi i mnie do wieczora? - Rionne wygonił ich ręką, przesyłając sporo zwoi.
Mała satysfakcja.
Zanim do Rionne dotarła ta kpina, Eragona już nie było. Król podniósł się i ruszył do sypialni. Gdy wkroczył do pomieszczenia, zobaczył Eragona i Riasa, jak pakowali koszyk na wycieczkę.
Gdzie się wybieramy? - zajrzał do środka.
Do ogrodu. Dzień odpoczynku. - Rias wpakował mu się na ręce.
Eragon wyniósł koszyk i Rionne musiał zadowolić się dźwiganiem syna przez cały zamek. Rozłożyli koc na trawie i Eragon wyciągnął się na nim.
Nie ma to jak cisza - w tym momencie dosłyszeli, jak smoki ryczą na siebie. - No nie.
Eragonie, nie narzekaj. - Rionne położył się obok i zerwał jakąś trawę.
Zaczął łaskotać nią ukochanego po brzuchu. Eragon zamruczał, wyginając się do niego. Kątem oka zobaczył, jak Aislin wsiada na konia i jedzie poza miasto. Rionne także tam spojrzał. Zaraz wyprostował się i przywołał strażnika.
Panicz Aislin pojechał nad rzekę do swojej matki. - od razu wyjaśnił im tę sytuację.
Pilnujecie go? - Eragon przymknął oczy.
Murtagh tam jest. Nic im nie będzie. - strażnik odwrócił się i ruszył w stronę posterunku.
Rionne machnął ręką, postanawiając zająć się spodniami ukochanego, zamiast wycieczką tamtej trójki. Roran chciał do nich podejść, ale na widok ruchów dłoni Rionne, zmienił zdanie. Zabrał tylko Oromisa i Riasa dalej od nich. Obaj chłopcy zawzięcie rzucili się do swoich zawodów. Zawsze sobie je urządzali. Kto zbuduje ładniejszy i większy zameczek z piasku. Roran uśmiechnął się i usiadł niedaleko. Zaczął studiować notatki od Eragona.
***
To całkowita głupota. - zawyrokował Aislin, zwijając zwój.
Potem przeciągnął się i schował go do torby. Rozejrzał się. Niedawno wyjechał z miasta do lasu. Za chwilę droga zakręci i wyjedzie na sporą polanę. To na niej płynęła leniwie rzeka i przebywała Keito. Już z oddali doszedł go śmiech kobiety. Popędził konia i przejechał zakręt. Nareszcie ją zobaczył. Siedziała na brzegu rzeki a Murtagh i Cierń kąpali się w wodzie. Zsiadł z karego konia, zdjął mu siodło i założył pęta. Zwierzak przesunął się bliżej wyższej trawy i zaczął paść się. Aislin zaś ruszył do matki, zdejmując ubranie po drodze. Złożył je koło niej i zanurkował. Przepłynął pod smokiem i wynurzając się podniósł ponad wodę Murtagha. Ten krzyknął i wpadł do niej na plecy. Cierń zachichotał a Keito zerknęła na nich, co się dzieje. Na widok syna zamrugała. Kiedy on tu przybył?! Rozejrzała się i zobaczyła ubranie. Potem westchnęła i wróciła do czytania. Murtagh zaś nie wiedział, czy ma na niego krzyczeć czy cieszyć się na jego widok.
Mam wolny tydzień, tylko teoria. - Aislin zanurzył się i podpłynął do niego.
Super. - zauważył mężczyzna, gdy młodzieniec wynurzył się przy nim.
Objął go i pochylił się do pocałunku. Murtagh zamruczał i odwzajemnił pocałunek. Potem przesunął dłonie na pośladki młodzieńca. Wiedział, że będzie na niego zły, ale obecnie o tym nie myślał. Ale też nie molestował go. Po prostu trzymał przy sobie za pośladki.
Murtuś? - Aislin spojrzał niepewnie.
Kocham cię, Aislinie. - mężczyzna oparł się o jego czoło.
Wiem, ale… dlaczego trzymasz mnie za pupę?
Żeby ci pokazać, że cię kocham i ta miłość nie opiera się tylko na seksie czy pożądaniu. I ten rytuał też mnie nie obchodzi.
Podpłynęli do brzegu. Usiedli na przygotowanym kocu i obserwowali Ciernia, jak wyleguje się w wodzie.
Naprawdę się nie bałeś, jak usłyszałeś o tym rytuale? - Murtagh spojrzał ciekawie na Aislina.
Chłopak przyjął to tak spokojnie… Jakby był o tym przekonany.
Ależ bałem się. - chłopak oparł się o niego.
Poważnie? Byłeś taki spokojny. - Murtagh otoczył go ramieniem.
A co? Miałem płakać i histeryzować, że nie chce? - wzruszył ramionami i zanurzył stopy w wodzie. - Nie mieliśmy wyjścia.
Ale bałeś się mnie. - ni to zapytał, ni to stwierdził.
Oczywiście. Ty jesteś starszy, masz smoka, i z racji tego rytuału, mógłbyś mnie zgwałcić.
Murtagh złapał go za biodro i przechylił na koc. Sam położył się na nim.
Nie potrafiłbym skrzywdzić tak pięknej istoty jak ty.
Naprawdę? - Aislin objął go, zarzucając mu ramiona na plecy.
A kto by chciał cię skrzywdzić?
Oboje spojrzeli na koc, gdzie siedziała Keito. Zupełnie o niej zapomnieli. Obecnie przeżuwała jakiś chleb i obserwowała ich z ciekawością. Zaraz poderwali się i dołączyli do niej. Murtagh podał smoczycy surowego mięsa. Cierń zdążył sobie coś upolować wcześniej i teraz leniuchował.
Pasujecie do siebie od samego początku. - Keito podjęła wątek. - Nawet jakby nie ten rytuał, to wcale nie zdziwiłoby mnie to, że zostalibyście kochankami.
Chyba każdy tak myślał. - Murtagh wzruszył ramionami. Nie ty jedna mi o tym mówisz. Sporo osób tak twierdziło, jeszcze zanim obudził się Eragon.
On jest fajny. Lubię z nim rozmawiać albo grać w karty.
Rionne jest lepszy. Zawsze z nim przegrywa. - Murtagh zaśmiał się. - Pamiętam, jak raz rzucił się na niego.
Za co? - Aislin napił się herbaty.
Bo twierdził, że Eragon oszukiwał. - roześmiał się, zaczynając zwijać obóz.
I co Eragon mu zrobił? - zaciekawili się.
Wywalił przez okno do przejeżdżającego wozu gnoju.
Ryknęli śmiechem. Potem dokończyli pakowanie. Murtagh odesłał ich z Cierniem a sam pojechał koniem. Za nic nie naraziłby Aislina na zaczepki, które mogła sprowokować samotna podróż. Wkrótce dotarł do zamku i spytał się, gdzie jest Aislin. Stajenny przyznał, że widział księcia, jak szedł do ich komnaty. Ruszył tam w podskokach.
Rozdział 14.
To tylko przejściowe, bardzo krótkie i cóż...
Rionne otulił śpiącego Riasa kołderką i na palcach ruszył do drzwi.
Pa, tato. - zamruczał chłopiec, obrócił się i dalej spał.
Mężczyzna zamarł. Skąd on wiedział, że to był on. Po chwili jednak cicho wyszedł z pokoiku. Zamknął za sobą drzwi i westchnął. Przeszedł szerokość korytarza i wślizgnął się do swojej sypialni. Eragon leżał na brzuchu. Obrzucił pożądliwym wzrokiem wypięte półkule pośladków pod prześcieradłem. Podkradł się i wślizgnął na łóżko.
Hmm? Rionne? - Eragon uniósł głowę.
Tak, ja. Drzemiesz? - zdjął koszulę z siebie i odrzucił na podłogę.
Tak… poskładaj za sobą. - Eragon zerknął na niego, jak szybko się rozbierał.
Potem. Chcę się do ciebie przytulić.
Zrzucił jeszcze bieliznę i wsunął się pod prześcieradło. Wtulił w plecy Ery, gładząc mu uda palcami. Młodzieniec zamruczał i rozchylił nogi, pozwalając mu ulokować się między nimi. Zaraz poczuł, jak ten obraca go i dopiero wówczas lokuje się w tamtym miejscu.
A tak mi było wygodnie. - poskarżył się mężczyzna.
Moja śliczna maruda. - Rionne zebrał brązowe włosy z torsu ukochanego i dał je na boki.
Przyjrzał się po raz pierwszy dokładnie ciału Eragona. Bo odkąd się obudził, wciąż się tulili lub kochali i nie przyglądał się wówczas. Włosy młodzieńca urosły i sięgały mu już do ud. Poza tym jedynie zmężniał jeszcze bardziej, zachowując przy tym swoją nieskazitelną urodę. Zmarszczył brwi.
Ty ćwiczyłeś coś? - sprawdził biceps.
A jakże, był większy niż ostatnio.
Tak, w przeciwieństwie do ciebie. - Eragon złapał palcami za fałdkę na brzuchu.
Mało ważę. - Rionne skrzywił się i wyprostował. - To powstało, bo się pochylam.
A dlaczego ty mi się w ogóle przyglądasz? - przekrzywił głowę.
Bo mam ochotę cię zjeść i szukam miejsca, by się wgryźć.
Rionne pochylił się i uchwycił wargami jego szyję. Zaczął ją mocno ssać, palcami zaś delikatnie masował mu podbrzusze.
Rionne…
Zaraz, daj się nacieszyć. - mruknął, zostawiając szyję - i spora malinkę - w spokoju.
Ale…
Mężczyzna uciszył go, kładąc mu palec na ustach. Eragon rozchylił wargi i wysunął języczek. Polizał opuszek palca i Rionne jęknął. Schylił się bardziej i polizał członka Eragona. Chwilkę potem jęknął, gdy kochanek ścisnął mu głowę udami.
Eruś?! - jęknął.
Po chwili uścisk zniknął i wyprostował się. Eragon leżał z zamglonym wzrokiem. Kręcił się przy tym tak zachęcająco, że nie mógł dłużej tego ignorować.
Obrócisz się? - poprosił.
Eragon kiwnął głową i obrócił się. Rionne objął go w pasie i lekko uniósł.
Tak chyba jeszcze mnie nie męczyłeś, wiesz? - zauważył, gdy ten ustawił go do siebie tyłem.
Męczyłeś? - Rionne położył się na nim, gładząc mu pośladki.
No… och…
Eragon opuścił głowę na poduszkę, zaciskając pięści. Szybko oddychał. Takiego odczucia jeszcze nie miał. Za to Rionne spanikował. Chyba nie skrzywdził swojej kruszynki? Całkowicie znieruchomiał, czekając aż ukochany się uspokoi. Po kilku chwilach Era rozluźnił się i powrócił do tej pozycji.
Skrzywdziłem cię? - Rionne odgarnął mu włosy na lewe ramię.
Nie. Tylko… to było bardzo… dobrze cię po prostu czuje w tej pozycji. - nie bardzo wiedział jak ma ułożyć odpowiedź. - Zaczniesz?
Tak. Ale wystraszyłeś mnie.
Pochylił się bardziej, całując go w kark i wykonał delikatne pchnięcie, jakby na próbę. Eragon parsknął lekko, i sam wykonał kolejny ruch. Nie lubił przerywania, a Rionne teraz go torturował. Mężczyzna domyślił się tego i zaraz przyspieszył.
Nie chciałem cię skrzywdzić. - zamruczał mu do uszka. - Ale ty musisz być niecierpliwy.
No oczywiście. Nie lubię, jak to przeciągasz. - Eragon wyprostował się bardziej i ujął jego dłoń.
Rionne jęknął i polizał go po karku. Doszedł, wbijając się w niego głęboko. Chwilę trwali w bezruchu, po czym osunęli się na pościel. Eragon zdjął prześcieradło i odsunął kołdrę. Wślizgnął się pod nią i wtulił w poduszkę. Rionne zrobił to samo. Z tym, że musiał jeszcze coś się dowiedzieć. Pogładził biodra Eragona i ten uniósł głowę. Zmarszczył czoło i obrócił się do niego. Podparł głowę dłonią i obserwował męża.
Wykopałem kilka rytuałów. - Rionne zaczął niepewnie.
Jakieś, których nie znam? - Eragon zastanowił się, czy wymyślił coś ważnego.
Jeden jest szczególny. Jeśli się go skończy - bo został przerwany podczas tworzenia - to można by cofnąć się w czasie.
Eragon wyprostował się i spojrzał na niego w szoku. Cofnąć się w czasie?! Co on planował?! Chyba nie powrót Galbatorixa?
Pomyślałem o twoich rodzicach. - Rionne wyjaśnił w końcu to, co chciał mu od dawna powiedzieć.
Moich… rodzicach?! - wyszeptał Eragon.
Tak. Znaczy… pomyślałem, że chciałbyś poznać matkę i powiedzieć Bromowi, że wiesz o ojcu.
Fantastycznie.
Rionne poleciał na podłogę, gdy Era rzucił się na niego z radości. Z głuchym łoskotem wylądowali na podłodze.
Jejciu… dziękuję… kocham cię…
Czuje. - Rionne ujął jego erekcję.
Mogę się pobawić? - Eragon ujął jego członka w dłoń.
Rób co chcesz, ale wolę na łóżku.
Podnieśli się i wrócili w pościel. Jednak zanim Rionne zdołał cokolwiek zrobić, poczuł rozdzierający ból tyłka. Jęknął tylko i skulił się. Wkrótce przeszło mu i spojrzał z urazą na ukochanego, który na widok jego miny zaśmiał się i zaczął wykonywać silne pchnięcia.
Nie mówiłeś, że chcesz górować. - skrzywił się.
Pozwoliłeś mi robić co chce. - Era spojrzał na niego smutnymi oczkami.
Pozwalam, ale mogłeś uprzedzić. Troszkę zaskoczyłeś.
Skapitulował na widok tych oczu. Nie, nie umiał mu zabrać tej przyjemności. Poczekał więc cierpliwie na skończenie „akcji” i opadł bezsilnie. To było tak dziwne uczucie…
Przesadziłem? - Eragon usiadł bliżej.
Nie. - usiadł, krzywiąc się. - Ciekawe przeżycie.
Na pewno? - szczęśliwy Eragon położył się koło niego.
Tak. Troszkę bolesne, ale ciekawe.
To moja wina, nie umiem przygotowywać. - Eragon wtulił się w niego i przymknął oczy.
Rionne poczekał, aż ten zasnął i wyplątał się z jego ramion. Wstał z sykiem i ruszył do wieży. Miał tam różne mikstury i właśnie potrzebował jedną z nich. Szybko porwał fiolkę i wypił niebieski płyn. Szarą maść zabrał do łazienki. Gruntownie się umył i nałożył ją na wejście. Miał nadzieję, że Eragon na tym jednym razie poprzestanie, bo miał stanowczo za dużego!
Rozdział 15.
Murtagh przeciągnął się i ziewnął. Spojrzał na miejsce ukochanego, ale już było puste. Westchnął. W nocy miał sen, jak Aislin budzi go na śniadanie i jedzą je na spokojnie. Ale do tego raczej tak szybko nie dojdzie. Saphira miała rację. Powinien zacząć podrywać chłopaka na poważnie. Wstał i ruszył do kuchni. Najpierw zje, potem się umyje. Otworzył drzwi.
Długo spałeś. - Aislin nawet nie podniósł głowy znad notatek. - Dobrze się czujesz?
Tak. Byłem po prostu zmęczony. A ty? Nie na szkoleniu? - usiadł naprzeciwko niego.
Nie. Mamy tydzień, by opanować teorię. - Aislin potarł podkrążone oczy.
Nie mów, że się całą noc uczyłeś?!
Tak, nie mogłem zasnąć…
To ja ci zrobię porządne śniadanie.
Murtagh wstał i ruszył do kuchni. Aislin zamrugał i spojrzał na niego, jak wyjmuje rondle. Ugotuje coś dla niego? Po chwili rozszerzyły mu się oczy. Murtagh naprawdę brał się za gotowanie. Odłożył więc książki i podszedł bliżej.
Mogę jakoś pomóc? - zapytał niepewnie.
Nie, ja to robię dla ciebie. - Murtagh usiadł nad kociołkiem i zaczął obierać ziemniaki.
Ale wspólne gotowanie jest przyjemniejsze. - zaoponował nieśmiało Aislin. - Chciałbym z tobą coś ugotować.
Jeśli tak stawiasz sprawę, to proszę bardzo.
Chłopak chwycił nóż i podszedł bliżej. Zaczęli obierać wspólnie warzywa.
Co właściwie zrobimy? - Aislin spojrzał na niego.
To na zupę. A na drugie, nie wiem jeszcze.
Dokończyli obieranie ziemniaków i Aislin opłukał je. Zaczął obierać resztę warzyw a w tym czasie Murtagh zabrał się za mięso. Przekręcił je przez specjalne sitko, ku wyraźniej uciesze młodzieńca. Potem starł do niego cebulę i wbił jajka.
Skąd ty masz tyle świeżego jedzenia, co? - Aislin nastawił zupę w kociołku.
Rionne przysyła codziennie zapas. - Murtagh uformował z mięsa serduszka i zaczął smażyć je na kuchence.
Jakiś czas milczeli, doglądając potraw. Wkrótce Murtagh zalał rosołem z dnia wcześniejszego mięso i przykrył. Przemieszał zupę i doprawił.
przykro mi, nie jestem mistrzem gotowania. - Aislin zarumienił się.
Nie, jest smaczne. Ale chciałem, by było troszkę lepsze. Eragon mnie tego nauczył, jak znaliśmy się ten krótki czas. - dodał jakieś posiekane zioła i kuchnię wypełnił miły zapach.
Znałeś Eragona wcześniej.
O tak. Jeszcze w czasie, gdy nie wiedziałem, że jest moim braciszkiem.
Nie wiedziałeś? - Aislin pomógł mu przenieść zupę na blat kuchni i rozlał ją do talerzy.
Zaniósł to do saloniku i ustawił na stole. Wkrótce przyszedł Murtagh i usiedli do jedzenia.
Matka ukryła ciążę przed ojcem. - wyjaśnił.
Dlaczego? - Ais spróbował zupy i stwierdził, że jest przepyszna.
Po tym ataku a mnie. Bała się o życie drugiego dziecka. Dlatego nie wiedziałem nic o Eragonie, aż odkrył to Galbatorix.
Rozumiem. - Ais zabrał się za zupę.
A potem Murtagh zebrał naczynia i przyniósł drugą potrawę. Młodzieniec zamrugał. Były to ziemniaki z kotletem. Ale kotlet miał kształt serca. A dekorujące warzywa ułożono w bukiet. Westchnął i ujął czule talerz, nie umiejąc zniszczyć arcydzieła.
Kochanie, to się je a nie podziwia. - zauważył Murtagh.
Wiem, ale… to takie piękne. - westchnął przesadnie.
Piękne rzeczy powinny smakować.
Młodzieniec w końcu chwycił widelec i spróbował potrawy. Zaraz rzucił się na nią i w ciągu pięciu minut już jej nie było. Po tym oparł się na krzesło i delikatnie musnął swoją stopą udo mężczyzny.
Wspaniale gotujesz. Ale teraz nie mam sił na nic. - zachichotał, wstając.
Podszedł do sypialni i walnął się w piżamie w pościel. Murtagh posprzątał kuchnie i ruszył za nim.
A może kąpiel? - zaproponował, schylając się i biorąc go w ramiona.
Jak chcesz.
Ais objął go i pozwolił zanieść się do łazienki. Tam Murtagh rozebrał go i wsadził do wody. Dopiero po chwili do chłopca dotarło, co się stało. Obejrzał się oburzony za siebie i zamarł. po raz pierwszy widział ciało Murtagha. Obecnie zdejmował koszulę przez głowę. Złożył ją koło jego ubrań i zaczął rozpinać spodnie. Także je zdjął i odwrócił się do Aislina. Zauważył jego spojrzenie na sobie i spojrzał na ciało krytycznie. Ale nie, nie był pobrudzony.
Ais, coś się stało? - zanurkował i wynurzył się koło niego.
Nie… właściwie… widzę cię po raz pierwszy bez ubrania. - wydukał skrępowany nastolatek.
Jeśli ci to przeszkadza, mogę założyć koszulę. - zamarł.
Nie, nie przeszkadza.
Mimo to odpłynął kawałek, tuszując to chęcią umycia włosów. Złapał za mydło i zanurzył się pod wodę. Wypłynął i namydlił włosy. Dopiero po chwili Murtagh otrząsnął się i podebrał mu mydło, namydlając jego plecy. Ais westchnął i wygiął się do niego. Mężczyznę zamurowało. Zwolnił mycie jego pleców. Nie chciał być uznany za nachalnego zboczeńca. Dokładnie spłukał ciało chłopaka i odsunął się. Dopiero po chwili Ais otrzeźwiał. Odsunął się od niego, zasłaniając rękoma.
Co ty zrobiłeś?! - zawołał zrozpaczony.
Umyłem ci plecy. - Murtagh spojrzał na niego dziwnie. - Ais… wszystko w porządku?
Tak… po prostu… musze iść załatwić kilka spraw.
Chłopak zanurkował, spłukując mydliny z siebie i uciekł z wody. Potknął się i wywrócił na posadzce, ale złapał ubranie i zwiał, zanim Murtagh zdołał się odwrócić. W sypialni ubrał się i wyjrzał przez okno. Zobaczył Eragona w jego sypialni, jak siedział i spoglądał na niego zdziwiony. Wybiegł z komnat i ruszył do niego.
Wejdź. - usłyszał przed drzwiami.
Wkroczył prosto w ramiona Rionne.
Ais, ty mały skarbie! Co cię tu sprowadza? - przytulił brata i zaraz wysłał na taras do Eragona.
Sam zakrzątnął się przy poczęstunku i wkrótce zaniósł tacę z ciastem i herbatą. Postawił to na stoliku i usiadł przy Eragonie.
A teraz mów bratu, coś ty wywinął. - uśmiechnął się lekko.
Ja… sam nie wiem… - nie wiedział co im powiedzieć.
Ja wiem. - Eragon napił się herbaty. - Bo Murtagh ryczy, że Ais go nie kocha.
On… płacze?! - chłopak poczuł się zdezorientowany.
Teraz już nie wiedział, co ma zrobić. Co zrobił, że ten płacze? Nie powinien płakać... zaczął opowiadać wszystko, co miało miejsce, od chwili obudzenia się Murtagha.
***
Rionne westchnął i skontaktował się z Murtaghiem.
Trzymaj się, właśnie nadchodzi odsiecz.
Co? - Murtagh zdębiał.
Ais cię źle zrozumiał i Era już mu wszystko wyjaśnia. On cię kocha, tylko się wystraszył swojej reakcji.
Poczuł niewyraźną ulgę od strony przyjaciela i powrócił do rzeczywistości. Eragon właśnie wrócił i przyklęknął przed Aislinem.
Niunia, źle to zrozumiałeś. - powiedział miękko.
Naprawdę? - chłopak otarł łzy.
Kiedy dwie osoby się kąpią razem, to przeważnie okazują sobie miłość i szacunek przez pomoc. Najczęściej myją sobie wzajemnie plecy, bawią się, podtapiają, żartują.
To naturalne. - wtrącił Rionne.
Dokładnie. Ja przeważnie nie musze się wcale myć, bo to robi Rionne za mnie. - Eragon pogładził mu policzek. - Twoje ciało czuło, że jest bezpieczne, dlatego tak reagowało. Ale to wasz błąd. Od początku mówiłem, byście razem się kąpali, by nie było takiej paniki.
Masz rację, spanikowałem. Czyli to nie jest złe? Moja reakcja…
Była naturalna. Otwórz swoje serce i sam sprawdź. - Eragon wstał i usiał na kolanach Rionne.
Aislin obserwował ich, jak obsypują się pieszczotami. Były dyskretne, ale takie… stonowane, naturalne. Zrozumiał, co powinien zrobić. Pożegnał się z nimi i ruszył z powrotem do komnaty. Zastał Murtagha w sypialni. Podszedł do niego i delikatnie objął, zlizując łzę z policzka.
Nie płacz. - poprosił.
Przepraszam… - szepnął Murtagh.
Nie masz powodu. To ja powinienem. Nie rozumiałem, dlaczego tak zareagowałem i dlatego uciekłem. Teraz wiem, że to była oznaka miłości i zaufania.
Murtagh objął go i posadził na sobie okrakiem.
Mój mały skarb. - szepnął.
Aislin schylił się po pocałunek, wciąż słony po tych łzach. Potem wyprostował się i zdjął koszulkę, odsłaniając nagą skórę.
Ais? - Murtagh nie umiał się powstrzymać i pogładził mu tors.
Era mówił, że to są reakcje ciała, gdy się kogoś kocha i ufa. To chce sprawdzić je, żeby się więcej nie bać.
Sięgnął pewnie do guzików koszuli mężczyzny i zaczął je rozpinać. Wkrótce obaj byli nadzy i Aislin przytulił się do niego.
Jesteś cieplutki. - zauważył
Kto by nie był, skoro ma taki klejnot koło siebie. - objął go i zaczął masować mu plecy.
Ajć.
Ais poderwał się i spróbował zasłonić dłońmi przyrodzenie. Nieodzowny znak, że się podniecił.
To też naturalna reakcja ciała, na to, że jest ci dobrze i przyjemnie. - przewrócił oczami.
Ale jak się tego pozbyć?! - Aislin spojrzał płaczliwie. - To nie opada.
Zostaw to mnie, tylko usiądź wygodnie i nie bój się, dobrze?
Chłopak skinął głową i usiadł w lekkim rozkroku. Oparł się plecami o kolumnę. Obserwował ukochanego, jak ten ulokował się między jego udami i nachylił się. Po chwili poczuł coś wilgotnego na członki i aż sapnął. Przyglądał się z dziwnym zadowoleniem, jak Murtagh przesuwa językiem po trzonie. W końcu mężczyzna uchwycił mocno męskość dłonią i zaczął ją ssać. Chłopak odchylił głowę i zaczął ciężej oddychać. W pewnej chwili wygięło go, jęknął i omdlał. Murtagh w ostatniej chwili złapał go i ułożył w pościeli.
Zboczeniec. Jak cię Rio dorwie…
Eragon? - obejrzał się.
Mężczyzna podszedł bliżej, uderzając go w odsłonięty zadek.
Dbaj o niego, bo cię zabiję.
Zadbam. Za bardzo go kocham, by skrzywdzić.
Eragon zniknął a mężczyzna ułożył się przy Aislinie i zasnął.
Rozdział 16.
Murtagh zamruczał, mocniej wtulając się w poduszkę. Aislin uśmiechnął się lekko i okrył szczelniej kocem. Zostawili otwarte okno i w pokoju było chłodno. W sumie, po raz pierwszy widział śpiącego mężczyznę. Ubawiło go odkrycie, że ten przez sen wydaje odgłosy, jakby cmoktał cukierka. Do tego był strasznym pieszczochem. Tulił się do Aislina, poduszki, Aislina, kołdry... Oczywiście, najbardziej upodobał sobie jego brzuch na głowę. Młodzieniec uśmiechnął się szerzej i podniósł się. Wyszedł na taras… by zobaczyć jak Rionne zabiera się za Eragona. Schował się w cieniu, by go nie widzieli. W końcu nie należy zignorować darmowej lekcji zachowania mężczyzn w związku.
***
Aislin westchnął. Za siódmym razem Rionne go dostrzegł. Pogroził mu ku uciesze Eragona. Najwidoczniej szwagier widział go od dawna. Spodziewał się rano awantury. Przeszedł ponownie na łóżko i zaczął gładzić biodra mężczyzny. Murtagh zamruczał. Aislin spojrzał na niego czule i wtulił się w brzuch przyszłego męża. Odrzucił koc i wślizgnął się pod kołdrę, lokując między jego nogami. Obserwował członka mężczyzny z ciekawością. Z tego co widział, on się sam podnosi, jak ktoś bliski dotyka. Przecież i jemu się podniósł. Powoli wysunął palec i pogładził na całej długości członka Murtagha. Ten zamruczał, bardziej rozchylając nogi. To wywołało zaskoczenie i zarazem jeszcze większą ciekawość u młodzieńca.
Ciekawe, co teraz mam zrobić? - pomyślał i niemal od razu poczuł napór myśli.
Sprawdził gościa. Eragon.
Witaj, wujek. - szepnął cicho.
Widzę, że szkolenie wzrokowe pomogło. - poczuł rozbawienie. - Jak chcesz zobaczyć coś ciekawego, to wysuń języczek i poliż mu członka.
A co się stanie? - zaciekawił się.
Będzie się kręcił, skomlał jak psiak, szeptał twoje imię. Tylko uważaj, jak przesadzisz, to da ci dość niecodzienną oznakę miłości.
Bezpieczną?
Troszkę słoną i z początku może wydawać się ohydna. Ale to może wywołać tylko ktoś naprawdę bliski sercu. No, baw się dobrze.
Aislin poprawił się, kładąc na boku. Więc ma polizać? Troszkę dziwne podejście, ale może spróbować. Starając się powstrzymać myśli, że tym się siusia, nachylił się i ostrożnie polizał czubek. Efekt naprawdę przeszedł wszelkie oczekiwania. Murtagh jęknął i gwałtownie usiadł, niemal nie spadając przy tym. Jego członek od razu stanął na baczności. Aislin zerknął niespokojnie w oczy Murtagha. Spodziewał się awantury.
Ais, uderzyłem cię? - odgarnął mu grzywkę z włosów.
Nie. Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - skulił się.
Nic się nie stało.
Przysunął się i objął ukochanego.
Co robiłeś? Zdradzisz sekret? - polizał go za uchem.
Widziałem jak Rionne i Eragon się bawili i pomyślałem, że zobaczę jak ty zareagujesz.
A co robili? - zainteresował go rumieniec na twarzy młodzieńca.
Okazywali sobie uczucia dotykiem. - Aislin zmełł koc w dłoniach.
A takie coś też robili?
Aislin obserwował, jak Murtagh układa się na podłodze przed nim. Potem zamruczał, wyginając się do niego. Już pamiętał. To mu robił wieczorem. I było naprawdę cudowne. Rozluźnił się, pozwalając przepływać przyjemności. Mimo to obserwował wciąż kochanka.
To… takie przyjemne. - westchnął.
Oczywiście. - mruknął Murtagh.
Powrócił do przerwanej czynności. Czuł, że Aislin zaraz dojdzie. Po chwili chłopak skręcił ciałem i opadł na pościel. Murtagh wyprostował się. Czuł na sobie spojrzenie Aislina. powoli oblizał usta z resztek nasienia. Potem położył się przy chłopaku, obejmując go czule.
I jak, podobało się? - pocałował go w czubek głowy.
Tak. Ja tak nie umiem robić. - oparł się o niego.
Zawsze możesz sobie na mnie ćwiczyć. Nic ci nie powiem złego. Jedynie czasem radę, jak będziesz chciał.
Zanim zorientował się, co się stało, Aislin obrócił się i wziął mu członka do ust. A potem zamarł. w sumie nie wiedział, co ma robić.
Ojej. - Murtagh pogładził mu włosy. - Musisz possać, jednocześnie przesuwając ustami po całej długości.
Aislin mruknął coś niezrozumiałego. Powoli wykonał te czynność. Z początku trudno było mu złapać rytm. Takie duże coś w ustach, wciąż haczące o zęby… Przełknął ślinę i usłyszał zaskoczony, gardłowy jęk. Zrozumiał, że zrobił tym przyjemność Murtaghowi. Zaczął wykonywać to samo na okrągło. Tak się w to wciągnął, że nie zauważył symptomów ostrzegawczych. Dlatego zakrztusił się, czując spermę w gardle. Wyprostował się, plując ją. Po chwili zobaczył przed sobą szklankę wody. Wypłukał usta za okno. Pod sobą usłyszał okrzyk i zobaczył Rionne, który zbladł. Po chwili Murtagh podał chłopakowi herbatę.
MURTAGH, JUŻ NIE ŻYJESZ!
Obaj zerknęli na dół, po czym szybko wrócili do łóżka i naciągnęli spodnie. Głupio byłoby udawać, że mają na sobie piżamy, skoro stali bez górnych okryć. Po chwili wrócili pod okno. Aislin spokojnie pił herbatę. Smak był okropny, do tego nie spodziewał się wytrysku. Ale nie było aż tak źle. Szło się przyzwyczaić. Drgnął, gdy drzwi otworzyły się z hukiem.
Co wy do cholery wyprawiacie?! - Rionne stał w progu sypialni.
Aislin spojrzał na brata, zakrztusił się herbatą i upuścił szklankę. Zaczął słaniać się na nogach. Murtagh objął go szybko, zastanawiając się, co wywołało ten atak wesołości. Dopiero jak zerknął na drzwi, zrozumiał. Wściekły Rionne był uroczy. Włosy rozwiane we wszystkie strony, koszula rozpięta. Gniewne spojrzenie... Ale nawet to nie ujmowało uroku tego, co było za nim. Bardzo zirytowany Eragon.
Rionne, możesz mi wyjaśnić, dlaczego przeszkadzasz im w rozmowie? - wycedził zimno.
Rio zbladł. Nie wiedział o obecności Eragona. Zadrżał, oglądając się za siebie.
Widzisz, kotku… Aislin miał spermę na brodzie…
Chyba ślinę. - brew Eragona powędrowała do góry. - Nie widzisz, że niemal by się udławił i Murtagh go ratuje?
Ależ…
Żadne sprzeciwy. Marsz mi stąd. Aislin, jutro mamy lekcje. Cała trójka już opanowała materiał. Miłych snów, zboczeńcy.
Eragon złapał Rionne za ucho i siła wyprowadził mężczyznę z pomieszczenia. Murtagh parsknął śmiechem.
To masz rano zajęcia? - położył się koło Aislina.
Tak. Dobranoc, kochanie.
Aislin wtulił się w mężczyznę i niemal momentalnie zasnął. Murtagh jakiś czas rozmyślał o zmianie zachowania chłopaka. Czyżby spodobało mu się okazywanie uczuć ciałem? Jeśli tak, to może wkrótce dojdzie do czegoś więcej?! Ucieszyłoby go to bardzo.
***
Poranek zastał Murtagha samego. W tym czasie Aislin już był odpytywany przez Eragona. Elfów jeszcze nie było. Chłopak po odpytaniu udał się do ogrodu i rozsiadł na ławce. Wkrótce usłyszał głos Dusana. Elf po odpytaniu również ruszył do ogrodu. Rozejrzał się i zauważył Aislina. specjalnie uczył się o zwyczajach ludzi. Wiedział, jak traktują oni miłość. Zakochać się, odkochać i porzucić. I to był jego plan. Zdobyć ciało chłopaka i odsunąć go od siebie. Podszedł do niego z białą różą.
Witaj, Aislinie.
Och. Witaj, Dusan. - Aislin spojrzał na niego z uśmiechem. - Nazwałeś już smoka?
Tak, wybrał imię Rosen. To dla ciebie. - podał mu różę.
Aislin spojrzał niepewnie na kwiatek.
Nie mogę go przyjąć. - powiedział ostrożnie.
Elf porzucił plan A i przeszedł do planu B.
To w ramach przeprosin za poprzednią zniewagę. - przysunął kwiatek bliżej.
Rozumiem. To uczciwy kwiat.
Aislin ujął go delikatnie i powąchał. Potem położył sobie na kolanach. Dusan usiadł obok niego.
A ten… ty wybrałeś imię? - spróbował powrócić do flirtowania.
Sama mi je podała. Chciała mieć na imię Tenshi. - na ramieniu Aislina wylądowała smoczyca.
Jest bardzo ładna.
Wiem. I mówi, że kiepsko ci idzie próba podrywania. - Aislin znów powąchał kwiatek.
No wiesz, nie ułatwiasz mi zadania. - nachylił się do niego.
Właśnie ten moment wybrał sobie Murtagh, by przyjść i powiedzieć chłopakowi, że zrobił śniadanie. Wściekłość zalała mężczyznę.
Aislin pozwól na słówko, Rionne cię wzywa. Jest w pokoju.
Zaskoczony chłopak wstał i pożegnał się z elfem. Pobiegł za kochankiem.
Dzięki za kwiatka i przeprosiny. Wiele znaczą. - powiedział jeszcze, po czym zniknął w korytarzu.
Elf uśmiechnął się triumfalnie. Za to Ais cała drogę zastanawiał się, co takiego zbroił, że Murtagh posłużył się kłamstwem? Wkrótce się miał dowiedzieć.
Rozdział 17.
Zaledwie zamknął drzwi za sobą, pisnął i uciekł w najdalszy kąt. Murtagh wcale się nie przejął jego paniką. Dalej wpatrywał się w niego z furią.
O co ci chodzi? - Pisnął przerażony chłopak.
Myślałem, że mnie kochasz! A ty flirtujesz za moimi plecami.
Nie flirtuje. Przeprosił mnie za poprzednią zniewagę.
Zerknął na kwiatka i odłożył go niepewnie na stolik.
Wyrzuć go.
Nie, bo dostałem go od Elfki w ramach przeprosin! Rionne wie o tej kłótni, jak mi nie wierzysz, to się go spytaj!
I dlatego on cię niemal nie macał?!
Jak śmiesz! Ja nie łażę nikomu do łóżka. Mam swoje.
Murtagh podszedł do niego i złapał go w pasie, siłą przygarniając do siebie.
Masz, a w nim jestem ja. Nie pozwalam ci na takie manewry z kimś obcym.
Nie spotykam się z nim. - Aislin odetchnął spokojniej, opierając głowę na jego torsie.
On tego chce. Nigdy nie wierz elfom, to przewrotna rasa. I nie dopuść, by siadał tak blisko ciebie. - Murtagh uspokoił się i objął go mocno.
Jesteś zazdrosny? - Ais uśmiechnął się przekornie.
Nieprawda. - Murtagh poprowadził go do łóżka i posadził sobie na kolanach. - Po prostu nie chce, by cię dotykał.
Cóż, może on mi da coś więcej niż tą nową, miłą rutynę. - zaczął się droczyć z mężczyzną.
Rutynę?!
Murtagh popchnął zaskoczonego Aislina na pościel.
Ja ci dam rutynę. Żebyś mi potem nie płakał, że mam przestać! Sam się o to prosiłeś.
Nie będę płakał. - uśmiechnął się.
Skoro chce pokazać mu coś jeszcze miłego, to dlaczego nie? Pozwolił się rozebrać. Sam również rozebrał Murtagha. Zaskoczyło go to, że mężczyzna obrócił go na brzuch i zaczął całować po plecach.
Murtagh, boję się troszkę. - szepnął.
I słusznie. Bo w końcu muszę ci pokazać ogrom mojej miłości, żebyś mnie nie zdradzał. - mężczyzna schylił się niżej, zagłębiając język w jego wejściu.
Nastolatek zamarł. Więc Murtagh chciał robić TO?! O nie, on się nie zgadza! Ale… ten język tak miło pieścił mu pośladki. Rozluźnił się. Powoli przyzwyczajał się do dziwnego odczucia. Co jakiś czas mięśnie kurczyły mu się, ale po chwili wszystko się normowało. W pewnej chwili jęknął i zaraz się zarumienił.
Podnieś biodra do góry, będziesz lepiej odczuwał. - usłyszał szept w uchu.
Potulnie wykonał polecenie. I czekał na ból. Ale go nie czuł. Obejrzał się i zobaczył troskę w oczach Murtagha.
Boli? - zapytał miękko
Nie. - pokręcił głową.
Teraz będzie bolało przez kilka chwil, więc wiesz, wolę byś wiedział.
Oj, rób to w końcu, zanim zasnę z nudów.
Po raz kolejny podrażnił dumę mężczyzny i zanim zdołał zaczerpnąć oddech, poczuł jak członek napiera jego wejście. Sekundę potem zacisnął powieki, nie chcąc okazać się dzieckiem. Przecież nie będzie krzyczał na cały zamek, bo to sprowadzi tu Rionne. Poza tym, ból ustępował. Zerknął przekornie na schylonego mężczyznę i ziewnął.
No zaczniesz w końcu? Mam zaraz szkolenie. - znów ziewnął.
Ty to mi robisz specjalnie?!
Tak. - teraz zaczął się śmiać.
Murtagh pchnął na próbę. Bardzo się bał skrzywdzić młodzieńca. W końcu był chudziutki, delikatny... tak diabelnie i rozkosznie ciasny. Ale nie usłyszał sprzeciwu, więc ponowił pchnięcie.
Jestem w raju, jestem w raju. - jęknął, tuląc się do pleców Aislina.
Potem ja to robię. - Ais uniósł brew.
Oczywiście. Przecież ci tego nie zabronię. - mimo to zadrżał.
Ale się tego boisz. - zaśmiał się, przez co Murtagh przyspieszył.
Bo nie masz doświadczenia w tego typu sprawach. W sumie, ty wcale nie masz doświadczenia w większości spraw.
Aislin podniósł się, przez co Murtagh trafił mu w prostatę. Rozkoszny jęk i wyraźny orgazm wystarczał, by i mężczyzna doszedł. Powoli uspokoił oddech i opuścił jego ciało. Objął ukochanego i przytulił się do jego pleców.
Ais, mieszkałeś z dala od ludzi i nie wiesz, co potrafią. Boję się, jak znikasz mi z oczu. - szepnął mu.
Bo nie mam doświadczenia? - obrócił się i zamarł na widok łez skapujących po policzkach.
Ten elf wyraźnie miał na twarzy, że chce cię przelecieć dla zabawy. Nie zorientowałeś się. Boję się...
Nie zbliżę się więcej do niego, obiecuje. - pocałował go czule. - I jak było?
Jesteś bogiem. Najcudniejszą istotką i do tego ja mam zaszczyt z tobą mieszkać. - wyznał z wesołym uśmiechem. - A teraz biegiem do wody bo śniadanie czeka.
Wstali i szybko odświeżyli się. Potem pobiegli do jadalni, trzymając się za ręce.
***
Eragon śmiał się z miny Rionne. Jak tylko elfy wyraziły zaskoczenie nieobecnością Aislina, którzy rzekomo był przez niego wezwany, mężczyzna nie mógł usiedzieć spokojnie. W końcu otworzyły się drzwi. Ais usiadł między Eragonem a Rionne.
Braciszku, czy ty musisz mi to robić? - zapytał niewinnie.
Słucham?! - Rionne przerwał nabieranie oddechu, by mu zrobić awanturę.
Murtagh powiedział, że wysłałeś go na mnie, bo nie zjadłem śniadania i polazłem na pusty żołądek. Ja naprawdę mam swoje lata, nie niańcz mnie całe życie.
Pacnął go w czoło i wyszedł, zabierając po drodze kilka kanapek. Murtagh zrobił skruszoną minkę.
Wybacz, ale on marudzi o jedzenie a jak grożę tobą, to je. - szepnął.
Wybaczam… Murtagh! - Rionne niezawodnie zaczął wyczuwać znany sobie zapach.
Tak? - już wiedział, co się szykuje.
Z KIM?! - ryknął.
A jak myślisz, matole? - Eragon zerknął na elegancki krok znikającego w korytarzu Aislina.
Kto pozwolił?!
Aislin. W końcu to twój brat i może pozwalać.
Murtagh zwiał, ku rozbawieniu elfów. Dusan zaraz ruszył w stronę pracowni. Alana i Eragon jeszcze jedli, to miał okazję znów spróbować podrywu. Aislin czytał właśnie jakieś notatki.
Nie złość się na brata. Martwi się o ciebie. - usiadł naprzeciwko.
Nie złoszczę. Po południu mamy próby rzucania zaklęć? - Aislin zwinął notatki.
Tak. - Dusan podsunął mu herbatę.
Dziękuje. - napił się troszkę. - A wasze testy? Zaliczone?
Tak. - Dusan musnął mu łydkę swoją stopą.
Ais drgnął i odsunął nogi bliżej siebie. Zerknął niepewnie na elfa. Więc to miał na myśli Murtagh? Widział samo pożądanie w spojrzeniu elfa. Zebrał notatki i odłożył do torby. Potem przeszedł do okna. Usiadł na nim i powąchał kwiaty powoju. Elf zaraz usiadł blisko niego.
Pokłóciliście się z Alaną, czy co? - Aislin spojrzał na niego.
Skąd ten wniosek? - zamrugał, dla niepoznaki pijąc herbatę.
Wciąż kręcisz się blisko mnie. Znajdź sobie dziewczynę i kręć wokół niej. - Aislin uśmiechnął się, po czym spojrzał na miasto.
A jeśli powiem, że podobasz mi się ty? - rzucił żartobliwie.
Co jak co, może uznać to za żart. Ale od tej odpowiedzi wiele zależało. Zwłaszcza w taktyce flirtu. Ais spojrzał na niego badawczo.
To cię odeśle do uzdrowiciela, by cię zbadał. - powiedział poważnie.
Dlaczego? Uważasz, że jesteś brzydki? - zachichotał.
Nie. Po prostu posłałbym cię, by dał ci lek na odkochanie się.
Dusan wyprostował się. A to niespodzianka...
Odkochanie się? Ludzie naprawdę są dziwni. Nie ucieszyłby cię fakt, że podobasz się komuś?
Ucieszyłby. Każda istota tego pragnie. - Aislin zachichotał. - Nie rozumiesz po prostu.
No właśnie nie. Czytałem sporo o uczuciach i każdy reaguje inaczej. Nie rozumiem więc tego, że kazałbyś mi się odkochać, jakbym był w tobie zakochany. Każdemu tak byś powiedział? - Dusan sprawdził notatki o ludziach.
Nie. Ale tobie tak. Po prostu nie jesteś w moim typie. - krótki śmiech.
Typie? - przekartkował notatki.
Każda osoba ma swój gust. Jedna nie lubi kwiatów, inna uwielbia. To samo w związkach. Innymi słowy, nie podobasz mi się. Dlatego nic by z tego ci nie wyszło i lepiej by cię magią odkochali, niż żebyś miał cierpieć.
Gdyby Murtagh to usłyszał, byłby z niego dumny. Cóż za podejście, iście dorosłej osoby.
Jestem elfem. Elfy to ładna rasa. Co się w niej może nie podobać? - założył ręce na torsie.
Sporo rzeczy. Za bardzo się wyidealizowaliście. Jesteście próżni i dumni. Szkoda mi was po prostu. I najwyraźniej nie dotarło dotąd, że masz mnie nie podrywać. Więc powiem dosadnie. Daj mi spokój, jesteś za prostacki i brzydki dla mnie. Miłego dnia.
Aislin zeskoczył z parapetu i ruszył do drzwi. Sekundę potem poczuł uderzenie i omdlał.
Rozdział 18.
Dusan w ostatniej chwili złapał młodzieńca, zanim ten uderzył o posadzkę. Tego to się nie spodziewał. On, najpiękniejszy z elfów i odrzucony?! Przez to głupie, ludzkie dziecko?! Niedoczekanie jego! Wziął kruche ciałko w ramiona, ogłuszył Tenshi, drapiącą go dotkliwie i uciekł przez okno. Na dachy użył przeniesienia do swojego domu w Ellesmerze. Zgłosił się Islanzadi, że przybył się dokształcić i uzyskał pozwolenie pobytu.
***
Ryk Eragona poderwał na nogi cały zamek. Murtagh pobiegł do komnat szkoleniowych. Jeśli Aisowi coś się stało... Kiedy dopadł, zobaczył Rionne trzymającego smoczycę ukochanego.
Co się dzieje? - stanął koło Rionne.
Nie wiem. Eragon bada umysł smoczycy. Musimy poczekać. - szepnęła mu Alana. - Ale ja się boję. Nie ma nigdzie Dusana i Aisa. I jak ich szukałam znalazłam ją nieprzytomną i powiadomiłam Eragona. Boję się o nich.
TEGO TO JUŻ ZA WIELE!
Krzyk Eragona sprawił, że dziewczyna uciekła za Murtagha. Eragon podniósł się, złapał smoczycę i wybiegł, wysyłając myśli Saphirze, że ma być gotowa do lotu.
On czasem jest przerażający. - zauważyła.
Dlaczego szukałaś Aislina? - Rionne spojrzał na nią.
Bo chciałam mu wynagrodzić tamtą awanturę. I uprzedzić, że podoba się Dusanowi.
To on już wie. Rano miał na ten temat pogadankę. - Murtagh zauważył, że Eragon odlatuje. - Cóż, pozostaje ci samodzielna nauka lub relaks aż on wróci.
Elfka skinęła głową i ruszyła do książek. Obserwowała Murtagha ciekawie. Miała wrażenie, że Aislin jest obiecany mu w przyszłości.
***
Dusan odsunął się, cudem unikając kopniaka.
Poddaj się, Aislinie. Przebywasz w kraju elfów, nikt nie wie o tym, że tu jesteś i nie pomogą ci…
To nie ma znaczenia. Za to, co zrobiłeś, czeka cię kara. Złamałeś kontrakt o przerwaniu wojny. Zaatakowałeś rodzinę królewską. - Aislin spiął się, gotów do walki.
Mogę wymazać ci pamięć. - uśmiechnął się przebiegle.
Eragon to odkryje. Nie masz co się łudzić, zboczeńcu.
Sam jesteś sobie winien. Ty nie umiesz normalnie żyć. Małe, nieświadome niczego dziecko. Aż szkoda mi ciebie. Ty zawsze będziesz poszkodowany. Jesteś za niewinny, za naiwny i głupiutki...
Ryk smoka sprawił, że Dusan podskoczył. Obaj spojrzeli przez okno i zobaczyli Saphirę. Książę zachichotał.
Zaczynają się kłopoty. Mówiłem ci, że Eragon tu wpadnie i mnie uwolni.
Elf użył magii i rozwiązał młodzieńca.
Jakbyś mnie nie obrażał i nie jeździł po ambicji, w ogóle nie byłoby porwania. - warknął nadąsany.
Powiedziałem ci prawdę. Chciałeś wiedzieć co sądziłem o podrywaniu to ci powiedziałem.
Tymczasem Eragon wylądował przed dworkiem królowej. Zeskoczył z siodła.
Bójcie się, jest wściekły. - Saphira uznała za stosowne uprzedzić zaskoczone elfy.
Islanzadi przełknęła ślinę. Co mogło zdenerwować, bądź co bądź, ulubieńca wśród jeźdźców?
Gdzie on jest?! - Eragon rozejrzał się.
Tutaj, wujku!
Obrócili się i królowa zamarła. W kręgu elfów pojawił się Dusan i… chłopak. Ale za to jaki uroczy. Obecnie wtulał się do Eragona, który złagodniał odrobinkę.
Wujku, to było straszne. Najpierw Dusan dla żartu mnie uspał. Obudził na dachu, bo chciał pokazać sztuczkę. Ale nie wyszła i przeniosło nas tutaj. Myślałem, że was więcej nie zobaczę. Na szczęście poznał miejsce i szukaliśmy właśnie w zwojach jak wrócić. - Krótkie zmyślenie, ale może przejdzie.
Tak, oczywiście. Pomijając fakt, że magia zarejestrowała to, że byłeś nieprzytomny aż do przenosin. - Eragon zerknął na Dusana, który schował się za dorosłym elfem.
Wujek, nie rób skandalu. Nic mi nie jest, bądź miły. - Aislin spojrzał prosząco.
Częściowo będę. Ponieważ się wstawiłeś za kolegą, nie powiem reszcie o zamieszaniu i przyjmę twoją wersję. Ale tutaj dostanie mu się porządnie. - Eragon stanowczo odsunął go od siebie.
Dusan skulił się, świadomy tarapatów. Pozostałe elfy powstrzymała Arya. Aislin zadrżał i schował się w ramionach Elfki. Ta przytuliła go. W ciszy czekali na nieuniknione. Dusan pisnął i zwiał z dworku. Jeździec puścił się za nim w pośicg. Po chwili usłyszeli pisk i odgłos uderzenia.
IDIOTO! ZAGRTOZIŁEŚ PAKTOWI O NIEAGRESJI! PO TO ODDAŁEM CIAŁO I DUSZĘ, BY NIE BYŁO DRUGIEGO GALBATORIXA A TY?! NIEDOUCZONY KONOWALE, PORWAŁEŚ BRATA RIONNE! ZABIĆ CIĘ TO MAŁO! TY…
Aislin jęknął, co obudziło zgromadzonych. Arya zaprosiła go do dworku, by odpoczął. Chłopak wbiegł radośnie do wnętrza drzewa i zaraz zabrał się za kąpiel. Islanzadi poczekała, aż on zniknął i spojrzała na córkę.
Czy ja o czymś nie wiem?!
Tak. Okazało się, że Galbatorix zgwałcił kobietę. Ta uciekła i urodziła syna. To właśnie Aislin, jeden z nowych jeźdźców. Obecnie opiekuje się nimi Rionne. - Arya usiadła niedaleko królowej. - Chłopiec jest bardzo miły. Ale ma jedną wadę.
Jaką? - Islanzadi zerknęła na wejście, ale młodzieńca jeszcze nie było.
Odziedziczył sporo mocy po ojcu i jeśli nie opanuje magii, rozerwie go.
Obejrzeli się. Eragon właśnie wrócił do nich. Obok niego Dusan stał ze skruszoną minką. Chyba miał już dość, sądząc po guzach i chwiejnej postawie.
Eragonie, powiadomisz Rionne? Zapraszamy ciebie i Aislina na kolację.
Z chęcią. Pokaże chłopakowi kwatery jeźdźców. Ucieszy go to. - Eragon ruszył do pomieszczenia z lustrem.
Zaraz użył zaklęcia i wywołał Rionne. Ten pokazał się po minucie.
Znalazłeś Aisa? - zapytał od razu.
Tak, głupie dzieciaki próbowały zaklęcie przenosin i wywaliło je do Ellesmery. Już sprałem Dusana za ten pomysł. Bo to on to wymyślił. Ais tylko obserwował.
Idzie zwariować. Kiedy wracasz? - król przewrócił oczami.
Jutro wylecimy. Saphira musi odpocząć.
Nie spiorę Dusana, ale wiem, że to było porwanie. - Rionne spoważniał.
Nie masz co prać, ja już się nim zająłem. - kąciki ust Eragona uniosły się w górę.
Ale nie będą razem trenowały. Trzeba ich rozdzielić. To jest już pewne.
Nie przeszkadza mi to.
Eragon zamknął wejście za pomocą magii. Potem rozwalił się na krześle. Prawą dłonią zaczął przesuwać po spodniach, pobudzając się.
Eragon, draniu. Ja mam zaraz zebranie. - Rionne warknął, ale również zabezpieczył drzwi.
To dlaczego robisz to samo? - przekornie spytał mężczyzna.
Pospiesz się a nie.
Jeździec zaśmiał się. Wyciągnął na zewnątrz twardego członka i zaczął szybko przesuwać po nim ręką. Drugą dłonią pieścił sobie ramię. Po chwili usłyszał jęk kochanka. Rionne doszedł, ochlapując spermą lustro.
Za daleko, nie dotrze do mnie. - sapnął, także dochodząc.
Eragonie, jak wrócisz, dorwę cię za to. - Rionne poprawił się i rozłączył.
Eragon posprzątał po zabawie i ruszył do dawnego domku. Tam wziął kąpiel i przybył na kolację. Aislin już tam był, zawzięcie rozmawiając z Aryą.
Eragonie, jak poszło? - Islanzadi powitała młodzieńca.
Nieciekawie. Rionne postanowił, że mam zabrać Aryę. Będzie szkoliła elfich jeźdźców. - Eragon usiadł przy Aislinie. - Stwierdził, że to za duże różnice kulturowe i potem znów będą kłopoty.
Ech, szkoda. Alana była znośna. - Aislin złapał za kawałek ciasta.
Eragon rozwalił mu włosy. Urażony nastolatek zawiesił się na nim i zaczęli przepychanki. Królowa obserwowała obu z uśmiechem. Eragon odżył po tej śpiączce. Chłopak też nie był zły. Nawet przypominał Rionne, ale różnice można było mnożyć w nieskończoność.
***
Aislin obserwował pusty dom. Eragon długo wpatrywał się w niego. Młodzieniec pochyli się do Aryi.
Co tu się stało? - szepnął.
Z mordów jeźdźców, które urządził twój ojciec, przeżył jeden z nich. Na imię miał Oromis. To on uczył Eragona.
Co się z nim stało? - chłopiec spojrzał smutny na zabudowania.
Zginął wraz ze swoim smokiem. Galbatorix opętał Murtagha i zabił go. - Arya posmutniała.
Jak Murtagh się z tym czuje? - młodzieniec objął się ramionami.
Przeżywał to i to bardzo. Potem Eragon pomógł mu się z tym pogodzić. Teraz już jest w porządku. A co do Murtagha, w końcu się chyba polubiliście.
O tak. Kocham go. - Aislin nie zauważył, że Dusan drgnął.
Cieszę się. A czy…
Dzisiaj rano, po raz pierwszy. - uśmiechnął się rozmarzony.
Jakiś czas milczeli.
Lubię jak się do mnie przytula wieczorem. Siedzimy wtedy na tarasie, pijąc herbatę. On mi opowiada o ludziach, jakieś stare dzieje, przygody. A ja słucham.
Wariaty dwa. - podsumowała go krótko Arya. - Eragon wraca.
Lecimy do domu. Ais pewnie nie może doczekać się tradycyjnej herbaty na tarasie.
Podsłuchujesz! - młodzieniec przywalił mu w biodro.
Nie, zawsze jak mamy się kochać, wy się wbijacie na taras. Praktyczne hamowanie.
Roześmiali się. Eragon i Arya usiedli na Saphirze. Aislin wbił się przed Eragona a Dusan na sam koniec. Troszkę był niezadowolony. Więc ten rudowłosy idiota jest w typie młodzieńca a on nie?! No co się dzieje na tym świecie. Po chwili uśmiechnął się. Zawsze idzie ośmieszać Murtagha i czekać, aż Ais się odkocha. Teraz to nie była sprawa seksu. Obecnie była to pierwszorzędna sprawa honorowa. Musiał zdobyć serce Aislina...
Rozdział 19.
Jeszcze nie dolecieli do połowy trasy, gdy pojawił się Cierń. Zatoczył wokół nich koło. Aislin wyprostował się i zaraz zeskoczył z Saphiry. Cierń zanurkował i Murtagh złapał ukochanego. Przytulił go mocno do siebie. Aislin pocałował go namiętnie.
Tęskniłeś? - zapytał przekornie.
Smok wyrównał lot i Eragon zachichotał. Dusan spoglądał na nich podejrzliwie. Jego obawy właśnie się sprawdziły.
Podły rudzielec. - prychnął.
Nawet nie próbuj. Oni są zobowiązani rytuałem do ślubu. - Eragon zerknął na zazdrosnego elfa.
To niesprawiedliwie. Każda ładna istotka jest już zajęta. - elf się oburzył.
Aislin zauważył to i prychnął zabawnie. Objął Murtagha i zaczął pocierać noskiem o jego nos i policzek.
Coś ty taki pieszczotliwy? - Murtagh odwzajemnił pieszczotę, wsuwając dłonie pod jego koszulkę.
Mam taką ochotkę…
Era, my zostajemy w tyle! - Murtagh zawołał do brata.
Rionne ci przywali!
Oboje zaśmiali się i Cierń zwolnił. Aislin obrócił się w siodle tak, że był teraz ustawiony twarzą do ukochanego. Powoli zaczął masować swoje uda. Nie potrzeba było większego zaproszenia. Murtagh schylił się do pocałunku, równocześnie rozpinając mu spodnie. Aislin sam zsunął je w dół, gładząc mu szyję.
Jakiś niecierpliwy. - mężczyzna mruknął zaklęcie i młodzieniec poczuł dziwne odczucia przy tyłku.
Po chwili znów był całowany. Dłoń Murtagha pieściła mu członka a on robił to samo jemu. Wkrótce poczuł że jest obracany i przytrzymał się siodła.
Gotowy, mój mały? - pocałował go w nosek.
Właź a nie…
Cierń prychnął rozbawiony a Murtagh gwałtownie wszedł w Aislina. Tym razem nie czekał tylko od razu zaczął się poruszać. Aislin zaś kręcił się i pomrukiwał.
Który mnie posikał, co? - Cierń obrócił głowę z urazą.
Prze… przepraszam. - Aislin zmieszał się.
Zboczeńcy! Też nie macie gdzie to robić? - smok pokręcił głową.
Maruda.
Murtagh objął czule Aislina. Młodzieniec leżał rozwalony na siodle. Obejmował go nogami. Zlitował się nad nim i podciągnął mu bieliznę i spodnie. Jego kochanek tylko się zaśmiał, unosząc lekko biodra.
Za grosz pomocy, dziecinko.
Wypraszam sobie. Mam dwadzieścia jeden lat.
Ja dwadzieścia cztery i co z tego. Różnimy się podejściem do świata jak nigdy.
Aislin usiadł przy nim.
Kocham cię wiesz? - wtulił się w niego.
Oczywiście. Ja też cię kocham.
A pozwoliłbyś mi sprawdzić swoje wspomnienia?
Po co? - spojrzał zaskoczony w te oczka.
Nie usłyszał odpowiedzi. Westchnął i otworzył przed nim umysł. Pocałował go, wpuszczając w swoje wspomnienia. Aislin chłonął świat, jaki on znał. Potem przerwali kontakt i chłopak wtulił się w niego.
Dziękuję. - szepnął, zasypiając.
***
Rionne tupał nogą. Eragon i reszta dawno wylądowała, ale Murtagh i Aislin jeszcze nie dotarli. W końcu zobaczył Ciernia. Kiedy wylądowali, zrozumiał, dlaczego nie lecieli za szybko. Aislin spał i dlatego zwolnili.
Mam nadzieję, że go nie…
Nadzieje bywają płonne. Wybacz, ale tak.
Murtagh zeskoczył z młodzieńcem w ramionach. Aislin prychnął i otworzył oczy.
Dotarliśmy? - przeciągnął się.
Tak, kotek.
Ais pisnął i chwycił się go kurczowo, jak zakręcili się wokół własnej osi.
Murtagh! - Rionne zacietrzewił się, ale Eragon klepnął go w tyłek i zwiał.
Zaraz zapomniał o nich, kłusując za ukochany. Arya roześmiała się i ruszyła do siebie.
---
Aislin klepnął z całej siły tyłek Murtagha, budząc go w ten sposób. Mężczyzna wrzasnął, podrywając się, ale chłopak uciekł z komnat. Pobiegł wesoło do Rionne. Zastał tam uroczy widok. Eragon leżał oparty o klatkę piersiową Rionne. Obaj spali sobie w najlepsze.
Wstawać! - wrzasnął, siadając na nich.
Po chwili Rionne jęknął a Eragon zaczął się śmiać. Obaj usiedli.
Aislin, jeszcze nawet nie świta. - Rionne spojrzał na niego surowo.
Ale ja nie mogłem zasnąć i się pouczyłem! I w ogóle nie chce mi się spać.
Wymienili spojrzenia. Coś takiego nie powinno mieć miejsca.
A dlaczego ci się nie chce spać? - Eragon ubrał się.
Bo mam ochotę na pieszczoty ale Murtagh śpi. Padł.
Zajeździłeś go? - Rionne rad nie rad też zwalił się z łóżka.
Nie. Wczoraj tylko raz na smoku i raz w łazience i potem nic. - Ais zrobił podkówkę.
Aislinie nie można tak za często, bo potem wkradnie się wam rutyna. - Eragon rozpuścił włosy.
Wy to robicie codziennie z dwadzieścia razy. - Aislin spojrzał na nich z oskarżeniem.
Bo Rionne musi schudnąć.
Bach! Eragon dostał poduszką. Zirytowany oddał mu nią. Zanim Rionne zdołał się zasłonić, dostał poduszką w jaja. Po chwili Ais poprawił mu poduszką po plecach. Rozpoczęła się bitwa na poduszki, która rozbawiła cała trojkę. Kiedy skończyli, pokój tonął w pierzu. Rionne wybierał sobie pióra z włosów a Eragon kompletnie olał ten pióropusz.
Ais, co ci się najbardziej podoba w pieszczotach? - zagadnął go.
Rionne zamarł. Jak można zadać takie pytanie dziecku?!
Seks, a co? - Aislin potrząsnął głową, rozsypując piórka.
Ais, ale to boli. - Rionne spojrzał na niego jak na wariata. - I to uczucie tarcia… nic się to nie rusza?
To jest przyjemne. Zresztą, co ty możesz o tym wiedzieć, jak tego nie umiesz.
Eragon roześmiał się. No, teraz to chłopak go zaskoczył. Rionne spurpurowiał. Przecież dobrze wiedział, jak to boli.
Wiem, co się robi i wiem, że boli.
Najwyraźniej nie kochasz Eragona na tyle, by czuć przyjemność. Dlatego czułeś ból. - Aislin pogroził mu palcem.
Kocham Eragona! Proszę mi tu z takim nie wyskakiwać. - oburzył się.
To dlaczego czułeś ból? Gdybyś kochał, nie czułbyś go. Nastawiłeś się tylko na branie, ale czy ty dajesz coś Erze? - Aislin zeskoczył z łóżka i wyszedł wraz ze śmiejącym się Eragonem.
Rionne skrzywił się i ruszył do Riasa który pokładał się ze śmiechu, słysząc ich rozmowę.
Oj, cicho bądź. - przytulił rozbawione dziecko.
Rozdział 20.
Eragon podał mu kilka zwoi.
To mały sprawdzian.
Super.
Aislin skupił się na wypełnianiu odpowiedzi. Eragon obserwował chłopca. Naprawdę zmienił się odkąd go spotkał. Troszkę wydoroślał, chociaż nie za dużo. Zaczął się zastanawiać nad tym, co Ais powiedział Rionne. Przecież mieli ślub, dziecko. Jak miałby go nie kochać? Tyle czasu czekał na niego... westchnął.
On cię prędzej czy później zostawi. Zobaczysz.
Spojrzał na Aislina. Ten nie pisał, tylko obserwował go.
Pisz.
Skończyłem.
Wziął to w ręce i sprawdził.
---
Rionne spojrzał na drzwi. Nie cierpiał Rady, ale sam ją powołał. Byleby dostać Eragona. Wszedł do środka i spojrzał na nich.
Rionne, jakiś problem? - Orik spojrzał z ciekawością.
Tak. Chodzi o tegorocznych jeźdźców. - usiadł z gracją.
A co się dzieje? - Nasuada zmarszczyła brwi.
Ostatnio same kłopoty z każdej strony.
Nasze kochane elfy porwały Aislina i dobierały się do niego. Muszę rozbić szkolenie na dwie grupy, mimo że jest ich tylko troje. - warknął, pocierając skronie.
Aislin ma powodzenie. Elfy wiedzą, że naruszają kontrakt? - Orinn spoważniał jeszcze bardziej.
Teraz tak. - Arya westchnęła. - Alana i Dusan zostaną ukarane. Nie wiedzieliśmy o tym ataku, do czasu jak Eragon wpadł do Ellesmery i zrobił przemeblowanie lasu za pomocą głowy Dusana.
Rionne parsknął śmiechem.
Dalej go kocham ale jako niewinna istotka był słodszy. - zauważył, pijąc wino.
Nie mów tak. - Arya zbladła.
Nie spodobało jej się to, co usłyszała. Czyżby nie zależało mu już tak na Eragonie? Rionne zachichotał i wrócił do obrad.
---
Eragon zapalił. Starał się tego nie robić, ale to co usłyszał… Specjalnie podsłuchiwał, by wiedzieć, co ze szkoleniem. Przyjął spokojnie i z pokorą podział szkolenia. Ale słowa osoby, która kochał... Aislin miał rację. Rionne się znudził. Wydmuchał dym i podszedł do ucznia. Młodzieniec nic nie powiedział. Zadziwiający był fakt, że po rozdzieleniu go z elfami, wykazywał szereg umiejętności.
Chcesz, to wracaj do pokoju. Ja… chciałbym zostać sam.
Ustąpił Eragonowi, tym bardziej, że widział na co patrzy. Nie powinien pozwolić mu pić alkohol, ale z drugiej strony może to im pomoże. Wrócił do pokoju ucząc się. Wieczorem zszedł do jadalni. Już od wejścia czuł gniew brata.
A ci co? - usiadł obok.
Nic. - warknął.
Nikogo między nami tu nie ma. - drążył temat.
Fakt, nie było nawet Eragona. To go zaniepokoiło. Chyba nie poszedł w tak długie tango?
Eragon się upił. Głupi alkoholik. - warknął.
Nic mu chyba nie zrobiłeś?
Wyzywałem i uderzyłem. - skrzywił się.
Szkoda, że nie byłeś na tyle mądry by najpierw się dowiedzieć, dlaczego to zrobił. - Aislin wstał i przywalił mu z pięści.
Wyszedł szybko z pomieszczenia. Przebiegł korytarze aż dotarł do ich pokoju. Eragon siedział skulony w kącie. Podniósł go i zabrał do pokoi gościnnych. Ułożył go na łóżku i poszedł po jakiś posiłek. Wrócił z tacą. Era już siedział. Nie wypił aż tyle, by coś mu się stało. Bardziej zabolała go krzywda wyrządzona przez Rionne.
Jak chcesz, to zanocuj u nas. - Ais podał mu kolacje.
Dzięki. Ale nie ma sensu. Zjem i wrócę do siebie.
***
Rionne obudził się sam. Eragona nie było. Zawsze budził go czułym pocałunkiem i wołał na posiłek. Wstał i spojrzał na stół. Posiłek stał przygotowany ale tylko dla jednej osoby. Warknął bezgłośnie i podszedł tam. Zobaczył kropelki krwi na obrusie i wystraszył się. Zranił się i dlatego zniknął? Zostawił posiłek i pobiegł do Riasa.
Widziałeś Eragona? - spytał synka.
Tak. Przygotował ci wczoraj posiłek i umknął na wieżę. Troszkę kulał a po udach ciekła mu krew. Bałem się ale Murtagh powiedział, że to nic złego.
Wrócił do pokoju z mieszanymi odczuciami. Wiedział, że się kochali… ale krew?! Era nigdy nie krwawił. Odrzucił kołdrę. Tam, gdzie się kochali widniała zaschła, spora kałuża krwi. Przełknął ślinę. Podszedł i zjadł tę przeklęte jedzenie. Potem szukał męża. Znalazł go po dwóch godzinach, podczas szkolenia Aislina. Uczył go używania magii. Oparł się o ścianę i ich obserwował. W pewnej chwili Ais go dostrzegł i powiedział o tym Eragonowi. Ten drgnął i spojrzał na niego wystraszony. Ale nic nie powiedział. Dalej uczył chłopaka aż do przerwy obiadowej. Potem poszedł do Aryi, całkowicie ignorując męża. Elfka skrzywiła się, widząc ich razem. Ona też wyczuła, co się stało wieczorem.
Jak tam przygotowanie testów? - wzięła od niego rzekome testy.
Dobrze, dzięki. Ais swoje zaliczył stuprocentowo. - uśmiechnął się wymuszenie.
Cieszę się. Ja mam gorzej, troszkę się lenią.
Eragon pokręcił głową i stanął nad elfami.
Wstyd mi za was. Nic się nie uczycie.
Uczymy, mistrzu Eragonie. Ale Arya traktuje nas jak dzieci. Pełna kontrola. - Alana skrzywiła się.
Przyda się wam kara. Trzeba kontrolować magię, by do czegoś dojść. Musicie być silni.
Elfy uśmiechnęły się i ruszyli do testów. Eragon wiedział, że już nie ma jak przeciągać sprawy. Podszedł do Rionne. Razem wyszli.
Coś się stało? - Ruszyli do jadalni.
Gdzie byłeś całą noc? - Rionne obrzucił go rozgniewanym spojrzeniem.
Przygotowałem testy dla jeźdźców. - otworzył mu drzwi.
Rionne zdębiał. Teraz potraktował go nie jak męża, ale jak poddany króla.
Przestań się wygłupiać. - wepchnął go przed sobą.
Jak sobie życzysz. - dalej chłodna obojętność.
Poza oczami, które mówiły jak bardzo go skrzywdził. Król przygryzł wargę i po prostu się oddalił. Koniecznie musiał coś zrobić, by oczy Eragona znów się uśmiechały.
Rozdział 21.
Rionne westchnął, pocierając oczy. Było grubo po drugiej w nocy. Ale on nie przerywał pracy nad projektem. Było to meczące, ale mogło przywrócić radość Eragonowi. Ponownie westchnął i sięgnął po kawę. Nie znalazł kubka. Spojrzał zdziwiony i zobaczył Eragona. Mężczyzna podał mu nową kawę, skłonił lekko głowę i wyszedł. Król skrzywił się i złapał pewnie za księgę. Przez cztery dni trwał ten kłopotliwy stan. Nie mogli się kochać, bo Eragon wciąż krwawił. Zrozpaczony Rionne zaproponował mu nawet, by był na górze, ale ten zaprzeczył i uciekł. Naraz król wyprostował się. Znalazł brakujące ogniwo do rytuału. Zaczął go przerabiać z uśmiechem.
***
Eragon siedział na brzegu olbrzymiego jeziorka, które służyło im za wannę. Rionne wciąż pracował, ale to nawet lepiej. Mógł odpocząć od jego humorów. Nagle drgnął. Poznał te szybkie kroki od razu. Jednak dał sobie spokój z pracą. Czego będzie chciał od niego? Drzwi otworzyły się. Rionne zajrzał do środka.
Eragonie? Jesteś tutaj? - łagodny głos.
Jestem. - powiedział.
Rionne podszedł do niego i położył mu pliki na kolanach. Mężczyzna zamrugał i wziął je niepewnie w dłoń. Wiedział, że to nad nimi pracował Rionne.
Co to?
Skończyłem przerabiać ten rytuał. - Rionne zerknął na niego.
Jaki rytuał… zaraz… ten z cofaniem się w czasie?! - Eragon poderwał się i rzucił biegiem do salonu.
Położył na biurku materiały i zaczął czytać. Rionne stał z boku i obserwował dawną radość i zniecierpliwienie, które znów zagościły na tej kochanej twarzy. Podszedł bliżej i pocałował Eragona w kark, obejmując go.
Połóżmy się spać. Jutro będziemy mogli się przenieść i porozmawiasz z ojcem.
A mama? - pozwolił zaprowadzić się do łóżka i ułożyć w ramionach męża.
Niestety, nie mogłem dopasować nic, co by umożliwiło nam wyprawę aż tak daleko w przeszłość.
A co z Riasem?
Eragonie, Murtagh się nim zajmie. - Rionne zasępił się. - Kochasz mnie?
Oczywiście. - Eragon westchnął.
Ostatnio mam wrażenie, że oddalasz się ode mnie. Nawet piłeś.
Obrócił się do męża, ale Eragon nie widział złości w jego oczach. Był tam tylko niepokój.
Podsłuchałem was na Radzie. Chciałem ci przynieść informacje, że Ais samodzielnie lepiej uczy się niż z elfami.
Och. Eragonie. - Rionne objął go. - To było tylko marudzenie starego dziada. Takie myśli starców. Nie powinieneś się nimi przejmować!
Ale… - Eragon spojrzał na mężczyznę.
Eragonie. Po prostu powspominałem i porównałem cię przed śpiączką i po niej. Zmieniłeś się. Nabrałeś odwagi. Po prostu czasem brakuje mi twoich słodkich rumieńców i niepewnych spojrzeń. To nie znaczyło, że cię nie kocham czy coś w tym stylu.
Brązowowłosy mężczyzna przytulił się do Rionne. Jego ciało drżało a on sam płakał. Jak mógł być tak głupi, by zwątpić w miłość swego męża. Ale z drugiej strony, Aislin. Przecież powiedział to w mowie elfów. Era wiedział, że wróżby czasem pojawiały się właśnie w taki sposób. Z rozmyślenia wyrwała go subtelna pieszczota. Westchnął i wtulił się w męża, pozwalając mu na gładzenie ciała. Rano obudził go czuły pocałunek i chichot Riasa. Przeciągnął się i westchnął.
Eragonie, jest prawie południe. - cichy szept.
Otworzył niezadowolony oczy. Chciało mu się jeszcze spać, ale nie, został zbudzony przez dwa anioły o charakterach diabła.
Aislin i Rias? Coś chcieliście? - usiadł w pościeli.
Tata kazał wyrzucić cię z wyrka i szykować ci się na rytuał. - Rias pogładził mu nos i uciekł z Aislinem.
Mężczyzna wstał i podszedł do okna. Rozsunął zasłony i wrzasnął. Saphira obserwowała go, unosząc się przed oknem. Zaraz wybiegł na taras.
Mój mały. - polizała go po tyłku.
Nic mi nie jest. A ty? Jak tam składanie jaj?
Męcząco. - smoczyca ziewnęła. - Powodzenia wieczorem. Pozdrów Broma i Oromisa ode mnie.
Pozdrowię.
Ucałował ją w nos i odleciała do Ciernia. Razem polecieli za miasto na polowanie. Eragon westchnął ponownie i ruszył do wieży, nie kłopocząc się ubieraniem. Rionne nic nie powiedział. Przeniósł go a potem siebie.
***
Aislin oddał Riasa Murtaghowi i sam ruszył do wieży. Chciał pożegnać Rionne i Eragona. Skręcił w korytarz i zderzył się z Dusanem.
Witaj, piękny. - elf skłonił mu się.
Daruj sobie. - Ais założył ręce na biodra.
Nie musisz mnie spławiać od razu. Przecież już cię nie napastuję. - Dusan westchnął.
Na razie.
Mimowolnie uśmiechnęli się do młodej służącej i ruszyli na wieżę.
Szukam króla. Alana coś odkryła.
Rionne i Eragon wrócą za dwa dni. - Aislin nie zamierzał zdradzić, gdzie i po co się wybrali.
W takim razie chodź ty. To ponoć ważne.
Złapał Aisa za rękę i pociągnął do sali lekcyjnej. Alana chodziła w kółko.
To nie król! - warknęła.
Mojego brata nie ma. Będzie za dwa dni. - Ais skrzywił się.
To jest sam na sam z elfami...
To źle! Słyszałam spisek. Dwóch magów przygotowało magiczne powiadomienie. Jak oni przeniosą się jakimś rytuałem, to ono pójdzie z nimi i powiadomi twego ojca o Eragonie!
Galbatorix go zabije! Muszę ich uprzedzić.
Odwrócił się i pobiegł na wieżę. Elfy ruszyły za nim. Kilka razy zderzyli się z ludźmi, którzy zdziwieni obserwowali tę gonitwę. Jednak nie zdążyli. Kiedy drzwi otworzyły się, Rionne właśnie znikł, przeniesiony rytuałem. Eragona nie było.
Musiał przenieść go wcześniej. - Alana oklapła.
Co teraz?! Nie chce, by Eragon zginął. On jest…
Dusan nie dokończył. Oba elfy spojrzały na Aislina, który krzyknął zachwycony.
Jest formuła. - pokazał im kartkę.
No i? - Alana spojrzała na nią.
Nie znamy się na rytuałach. Co możemy zrobić? - Dusan skrzywił się.
Możemy iść za nimi. Uprzedzimy ich. Ja znam podstawy, bo musiałem się ich nauczyć z racji dziedziczenia mocy po ojcu.
Co mamy robić? - jego towarzysze ożywili się.
Pochlapać krwią ten wzorek i skupić się na postaci, do której mamy się przenieść.
Wykonali to i skupili się. Aislin wyrecytował formułę. Potem poczuli tylko wir i uderzyli w coś bardzo mocno.
Rozdział 22.
Dusan otworzył oczy. Miał wrażenie, że wcale się nie przeniósł. To była ta sama sala, pomijając fakt, że nie było symbolu rytuału. Odwrócił się i ruszył do drzwi. Po chwili zastanowienia się założył płaszcz. Pobiegł w dół schodami. Był już w połowie, gdy usłyszał głos króla. Zamarł, po czym dobiegł do rozwidlenia i szarpnął drzwiami od komnaty. Rionne obejrzał się na niego, gotów zaatakować.
Wasza wysokość! - zdjął kaptur i wpadł do pomieszczenia, zamykając drzwi.
Dusan?! Co ty tu robisz, elfi utrapieńcze?! - Rionne również zdjął kaptur.
Trzecia osoba nie odzywała się. Uważnie tylko obserwowała obu.
Tragedia! Dwóch magów spiskuje! Alana to usłyszała i chcieliśmy uprzedzić was, ale już się stało. Teraz trzeba ratować Eragona! - Dusan zamknął magią drzwi.
Eragona?! - Rionne poderwał się od razu.
Magowie ułożyli wezwanie do Galbatorixa. Podali w nim, że Eragon będzie jeźdźcem i doprowadzi do jego upadku. Musimy ochronić go przed twoim ojcem.
Rionne pochodził troszkę między ścianami.
To rzeczywiście zła wiadomość. - mruknął. - Wiedziałem, że kilku magów nie jest zachwycone tym, że rządy terroru się skończyły. Ale narażenie Eragona?
Kim jest ten Eragon?
Gdyby nie to, że to ta trzecia osoba się odezwała, Dusan miałby pewność, że to był król. Po chwili obcy zdjął kaptur. Okazało się, że faktycznie to jest Rionne, tylko z tych czasów.
Eragon jest jeźdźcem, który rozkochał w sobie króla Rionne. Dzięki temu, gdy ten był zagrożony, Rionne zabił Galbatorixa. To najsłynniejsza miłość naszych czasów.
Aha. Ten Eragon. Czyli Eruś. - wzruszył ramionami.
Dusan, kto wie o tym spisku i co się z tymi osobami dzieje? Muszę wszystko sobie rozplanować. - starszy Rionne zarzucił kaptur.
Ja, Alana i Aislin. Postanowiliśmy polecieć z pomocą i was uprzedzić.
Świetnie. Czyli jest tu Eragon, dwa elfy, ja i mój brat idiota, który wszystko robi na opak. Po prostu cudownie. - takiej złości Dusan się nie spodziewał.
Aislin jest doskonałym magiem. Ma to po tobie i nie obrażaj go. Potrafił odszyfrować niemal cały rytuał i co nie wiedział, to przerobił po swojemu.
Obaj Rionne parsknęli. Widok elfa chwalącego człowieka był komiczny.
Proponuje ci, byś poczekał tutaj, aż wrócą z Eragonem. Wyprowadzisz go wówczas bezpiecznie i znajdziecie resztę. - młodszy król wzruszył ramionami.
Też mi się wydaje, że to najlepsza opcja. Dusan chodź tu. Muszę ukryć cię mocą, bo widok elfa w tym miejscu w tych czasach to nie jest norma.
Ukrył zarówno jego jak i siebie. Razem wyszli do sali tronowej. Już z daleka widzieli ożywienie. Rionne podszedł do króla.
Wspaniała wiadomość. - Galbatorix zatarł dłonie.
Coś ciekawego? Czy mi się zdawało, czy czułem dziwną magię?
Tak. Jakimś cudem magowie z przyszłości przysłali mi wieści.
Zakładam, że są dla nas pomyślne? - młodszy Rionne zauważył, że Durza opuścił z kilkoma żołnierzami zamek.
Dostałem wieści, kim jest przyszły jeździec, który doprowadzi mnie do upadku...
Przesadzają, ty nie zginiesz! - Rionne zachichotał.
Tak? - Galbatorix spojrzał na syna.
Masz mnie. Pozwól mi pomyśleć, jak to zrobić bez zbytniej ingerencji w przyszłość.
Galbatorix skinął mu głową i Rionne wraz z niewidocznymi towarzyszami wyszedł z sali.
Rozdział 23.
Alana wrzasnęła z bólu, płosząc w ten sposób ptaki. Rozejrzała się. Wylądowała na skraju jakiegoś gospodarstwa. Teraz wpatrywały się w nią trzy osoby. Jednego mężczyznę poznała od razu. Młodsza wersja Rorana. To musiał być on. Czyli ten starszy to Garrow, jego ojciec. Na palcu trzeciego widziała sygnet.
Brom, jak dobrze, że cię znalazłam. Twój syn jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Brom drgnął. Poznał elfa.
Powtórz to! - rozkazał w pradawnej mowie.
Galbatorix wie o Eragonie i będą kłopoty! - powiedziała w pradawnej mowie.
Garrow, Roran. Pakujcie się. Ty w międzyczasie opowiadaj.
Pociągnął mężczyzn do domostwa. Alana szła koło nich.
Za kilka miesięcy, smocza kurierka Arya zostanie napadnięta i odeśle smocze jajo do Kośćca. Prosto na polanę, gdzie będzie polował Eragon. Ten ją zabierze i smoczyca wykluje się dla niego. Galbatorix wyśle te paskudy na polowanie. Zabiją Garrowa, by zmusić Eragona do poszukiwania ich. - zaczęła.
A Roran? - Brom zaklął.
Będzie w tym czasie pracował u Demptona. W każdym razie Eragon ucieknie w nocy, gdy podsłucha naradę kogoś z wioski, by go porządnie przesłuchali. Ty ruszysz z nim i smoczycą. Będziesz go szkolił podczas poszukiwań. Niedaleko Dras Leony zostaniesz śmiertelnie ranny. Wkrótce potem Eragon wpadnie w łapy Cienia, Durzy. Ucieknie dzięki Murtaghowi, który podąży z nim aż do Vardenów. Tam będzie wielka bitwa, podczas której Era zabije cienia. Po niej zginie w zamachu Ajihad i bliźniacy porwą Murtagha dla Galbatorixa...
Chcesz powiedzieć, że te przeklęte bydlaki to zdrajcy?! - Brom przyspieszył kroku a pozostali słuchali obcej Elfki w przerażeniu.
Tak. Co gorsza, okazuje się potem, że Eragon i Murtagh to bracia. I niejaki Sloan wydał Erę imperium. A potem Rorana i własną córkę, Katrinę.
Katrinę? - Roran zamarł.
Tak, bo poszła z tobą a nie z nim. - Alana pokiwała głową. - W końcu dorwali Eragona. Ale pierworodne dziecko Galbatorixa - tak, ma nieślubną dwójkę - zakochało się w nim i gdy ten chciał go zabić, powstrzymał go. Po śmierci ojca ogłosił się władcą i zażądał Eragona w zamian za pokój. Ten się zgodził i byli szczęśliwi. No i Rionne wykopał teraz rytuał i przenieśli się w czasie. Era chciał poznać ojca. Ale spisek dawnych sług Galbatorixa sprawił, że podczas przenosin przeszło także zaklęcie i on wie o Eragonie. Dlatego ja, Dusan i Aislin, drugie dziecko Galbatorixa, ruszyliśmy z pomocą. Mnie wyrzuciło tutaj, by was ostrzec.
Dobrze. - Brom skupił się. - Roran, bierz konia i jedź po Katrinę. Niech się spakuje i wracajcie tutaj.
Przywołał magią miecz i swoje najcenniejsze rzeczy. Resztę podpalił na odległość.
Garrow, wybacz, ale też się pakuj. Muszę zabrać was stąd jak najszybciej.
Roran pobiegł do stajni. Odjechał w pędzie. Olałby to, gdyby nie wiadomość, że Katrinie coś grozi. Nie narazi jej. Dotarł do miasteczka, gdy cała miejscowość obserwowała zgliszcza.
Sloan ty głupi kretynie! Wydałeś nas imperium! - rzucił się na niego i przywalił mu z pięści.
Co takiego?! - Horst zbladł.
Matka Eragona uprzedzała nas o tym. Dostaliśmy wiadomość. On wydał mnie, Garrowa i Katrinę, bo ona jest moją dziewczyną. Przyjechałem po nią. Ewakuujemy się. Brom poprowadzi nas do miasta elfów.
Ja też idę. - Albiercht się poderwał.
Zaraz podniósł się szmer i ludzie rozbiegli się.
***
Brom wytrzeszczył oczy, jak zobaczył stado ludzi i ich dobytek.
Idą z nami!- Roran zachichotał.
Muszą. Potem Sloan wydałby też ich. - Alana spojrzał na Broma.
Eragon jeszcze nie wrócił. - Garrow zszedł z poddasza.
Gdzie jest?! - Katrina zbladła.
Poszedł na polowanie...
Zakładam, że Aislin go znalazł. - Alana zamyśliła się. - Nawet jak nie, Galbatorix o nim wie. Poślemy Aryę i Broma po niego.
Brom skinął głową i kazał im się wszystkim połączyć. Troszkę to trwało, ale udało im się. Wówczas przeniósł się z nimi do Ellesmery.
***
Pod wieczór każdy był już rozlokowany. Teraz słuchali Alany, która relacjonowała im co się wydarzy. Islanzadi zamyśliła się.
Więc mały Eragon jest zagrożony. A był taki miły.
Był?! - Brom podniósł się.
O tak. Spotkałam tutaj jego starszą wersję. Przeniósł się do mego dworku. On tutaj, Rionne do zamku Galbatorixa.
Matko, musimy coś zrobić. Jeśli złapią chłopaka… Aż strach przypuszczać, co mu zrobią. - Arya zamarła.
Nadzieja w Rionne. Nie da go skrzywdzić. Brom i ty wyruszycie z pomocą zaraz po kolacji.
Skinęli głowami. Oczywiście podczas posiłku Roran i Arya ścięli się dokładnie tak, jak kiedyś.
Barbarzyńca!
I kto to mówi! - Roran zaśmiał się z niej.
Podły człowieku, ostatnie słowo musi należeć do ciebie?!
To oczywiste, że tak!
Mieszkańcy wioski zaśmiali się. Islanzadi prychała, tak samo jak reszta elfów. Musieli jednak pogodzić się z mięsem na stole.
No dalej! Masz odwagę zabić i spożyć bezbronne rośliny, to odważ się i zjedz mięsko. - Roran pomachał jej kurczakiem przed nosem.
A jak spróbuje, to się odwalisz? - Arya złapała za ten kawałek.
Tak, kochanie. W końcu on walczył i się bronił. Przegrał i z honorem chce uraczyć twoje urocze podniebienie.
Zaraz rzucę cię tym kurczakiem.
Arya, on ci nie popuści. Pragnę też cię pouczyć, że swoim marudzeniem nauczył w końcu elfy wcinać mięso i to jeszcze za życia Galbatorixa. - Alana pokroiła kawałek kurczaka i zjadła bez mrugnięcia okiem. - Lepiej nie ryzykuj wojny z nim, jest okropnie upierdliwy.
Roran wyszczerzył się a Arya i Islanzadi skosztowały mięsa.
Ujdzie. - królowa popiła winem porzeczkowym.
Jakoś zniosę tę kompromitację. - Arya spróbowała kurczaka.
Przyzwyczajaj się. Nie mamy czasu nosić na plecach pola uprawnego. - Brom skończył skubać pasztet.
Nie dołuj mnie i ty.
Zaśmiali się szczerze. Po posiłku ruszyli na wyprawę. Mieszkańcy zaś pokładli się spać.
Rozdział 24.
Młody piętnastolatek przyniósł gałęzi i ułożył je przy ogniu. Spojrzał na młodego mężczyznę, który spadł z nieba. Dołożył gałęzi do ognia i usiadł koło patroszonej sarny. Zajął się rozdzielaniem mięsa, czasami tylko zerkając na uroczą twarz gościa. Musiał być to jakiś bogaty mag. W pewnej chwili zamarł. Nie, nie przywidziało mu się. Obcy otworzył oczy i obserwował sklepienie groty.
Eragonie? - cichy szept.
Jestem tutaj. - podniósł się i opłukał dłonie w jeziorku koło groty.
Wrócił z chlebem i podał go nieznajomemu.
Kim jesteś? - spojrzał zaciekawiony.
Twoim przyszłym szwagrem. Przybyłem za pomocą magii z przyszłości, by cię uratować.
Aislin spojrzał na Eragona z podziwem. Był pewny, że to on jest tym Eragonem.
Wiem, że to ty, chociaż wyglądasz zupełnie inaczej, niż w moich czasach. - uśmiechnął się.
A jak wyglądam? - Eragon wstał i wrzuci do zawieszonego kociołka mięso i trochę ziół.
Cóż. Jesteś wysportowany. Masz długie włosy, uroczą twarz, psotne spojrzenie i na tyle kochany charakter, że nikt nie odważy ci się sprzeciwić. I władasz krajem.
Eragon zachłysnął się. Kiedy wyrównał oddech, spojrzał na mężczyznę.
Kpisz sobie? - zwęził oczy.
Nie. Wkrótce znajdziesz smocze jajo i wykluje się z niego dla ciebie Saphira. Błękitna smoczyca. Będziesz walczył z Galbatorixem, gdyż ten nie mogąc cię dorwać, zabił Garrowa. Podczas ostatecznego starcia, tyrana zabije jego syn, Rionne. Zaproponuje pokój, pod warunkiem, że dostanie ciebie. I ty, widząc, że nie żartował z zabijaniem osób, zgodziłeś się. - Aislin przeciągnął się.
A z kim się związałem? - Eragon spojrzał na niego, zaciekawiony opowieścią.
No z Rionne. Z kimże by innym. Przecież chciał ciebie. - Aislin spojrzał na niego z uśmiechem. - To Rionne opracował zaklęcie, byśmy cofnęli się w czasie. Chciał, byś porozmawiał z ojcem. Ale wrogowie wykorzystali to i przesłali wiadomość Galbatorixowi. Chcą zmienić historię i powiadomili go o tobie. Dlatego ja z dwójką osób ruszyliśmy was powiadomić.
Rozejrzał się niepewnie. Właściwie, gdzie są elfy? Nie podobało mu się to.
Byłeś tylko ty. - Eragon tego był pewien.
Nie rozumiem. Przecież mieliśmy przenieść się do wybranej osoby. - Aislin spoważniał.
Może wybraliście różne osoby? - Eragon podał mu miskę gulaszu.
To… całkiem rozsądne i możliwe. - Aislin teraz dopiero o tym pomyślał.
Tak w ogóle, jak masz na imię?
Aislin. Jestem drugim synem Galbatorixa, ale on o mnie nie wie. Na moje szczęście, bo kazał zabić mamę i mnie.
Fajnego masz ojca.
Szybko zjedli i posprzątali. Ais pomógł mu oprawić do końca zdobycz i spakowali mięso do plecaka. Resztę, która się nie zmieściła wzięli w ramiona i ruszyli przejściem.
Co to w ogóle za miejsce? - Aislin był pewien, że nigdy tu nie był.
Kościec. - Eragon zachichotał.
Poważnie?! Nie boisz się tu polować?
Aislin zbyt wiele nasłuchał się plotek o tym miejscu. Nawet jak był mały, ani on ani matka nie zbliżali się do tych gór. A Eragon sobie jakby nigdy noc chodził po nich.
Nie masz co się bać, o ile nie leziesz jak idiota. - Eragon sprawdził ślady.
Dlaczego? - Ais spojrzał na ścieżkę i zobaczył olbrzymie odciski.
Kościec leży na granicy z lasem i górami Beorskimi.
Lasem elfów i siedzibą krasnoludów? Przecież w obu miejscach są zwierzęta mogące zabić smoka!
Dlatego trzeba być ostrożnym, wchodząc w góry. Na polanie przed nami jest dwumetrowej wielkości dzik. Omijamy teren.
Obeszli ostrożnie polanę. Dzik spał, więc nie zwrócił na nich uwagi. Minąwszy go, Aislin odetchnął z ulgą. Wkrótce wyszli z gór na gościniec.
Teraz rozumiem, dlaczego smoczyca wybrała ciebie.
Tak? - Eragon spiął się.
Jesteś rozsądny, dobrze oceniasz sytuacje, orientujesz się w zagrożeniach…
Na dół!
Zaskoczony Aislin wylądował nosem w mrowisku. Poderwał głowę i odturlał się. Spojrzał na otoczenie. Nie byli sami. Otaczali ich żołnierze, Ra'zacowie i Cień.
Eragon… młody piętnastolatek, który stanie się wrzodem na tyłku naszego pana. - Cień wykrzywił się w parodii uśmiechu.
Durza. - Ais wstał i podszedł do Eragona.
Kto to? - młodzieniec wstał.
Durza, Cień. Tamci w płaszczach to łowcy smoków. Oni zabiją Garrowa a ty potem ich. Reszta to trzech magów i kilku żołnierzy. - Ais szepnął mu.
Będzie ciężko? - Era bardziej stwierdził niż zapytał.
Bardzo ciężko.
Zanim Ais zdołał powiedzieć coś jeszcze, Eragon wyszarpnął sztylet, po czym rzucił nim w Cienia. Ten zrobił unik, ale okazało się, że sztylet nawet nie doleciał.
Tylko na tyle cię stać? - Durza parsknął, ale nagle usłyszał krzyk.
Eragon zabił już trzech magów. Aislin rozprawił się z żołnierzami. Teraz stali naprzeciwko trzech przeciwników.
Zabić trzech z pięciu osobistych magów Galbatorixa to cud. - Durza odpiął płaszcz.
Trudno się mówi. - Eragon dyszał. - Nie dam się pojmać bez walki.
W takim razie, nie mamy wyjścia. Łapcie ich. Obaj mają być żywi.
Aislin ruszył na Durzę. Za nim słyszał odgłosy ataków na Eragona. Oczywiście obserwował go rytuałem i wspierał. Ale nagle poczuł ból i zemdlał.
***
Eragon pierwszy odzyskał przytomność. Nie otwierał oczy, tylko nasłuchiwał. Szum i łopot skrzydeł… silne prądy powietrzne… nie miał wątpliwości. Lecieli na jakiś stworach. Gdzieś obok niego jęknął znajomy głos. Wówczas otworzył oczy. Był przerzucony przez grzbiet jakiegoś ohydnego stwora.
Ale brzydal. - warknął, szarpiąc się.
Po chwili poczuł, jak ktoś przenosi go do pozycji siedzącej. Za nim siedział Durza.
Spokojnie, smoczy jeźdźcze. Król ma plany w związku z twoją osobą.
I tak się nie poddam. - warknął Eragon.
Rozejrzał się. Na drugiej bestii leciały te stworki w płaszczach. Między nimi był skrępowany Aislin. Jeśli Galbatorix odkryje, że to jego syn, będą kłopoty. I to wszystko przez niego. Bo młodzieniec ruszył go ostrzec. Wtedy myśl, by ratować Aisa przed niewolą dodawała mu sił. Teraz go przerażała. Mogli tylko czekać, aż dotrą do stolicy i zaprowadzą ich do tyrana. Po chwili w jego duszy zapaliła się mała iskra nadziei. Aislin mówił, że jest ich troje. Może uda mu się jednak przeżyć. Wszystko zależało od ratunku pozostałych gości z przyszłości.
Pomódl się. Za dwie godziny będziemy na dworze króla. - usłyszał kpiący głos Cienia.
Nie potrzebuje tego, za to ty tak.
Cień tylko prychnął, ale nic nie powiedział.
Rozdział 25.
Dusan drgnął, gdy zobaczył stwory. Podbiegł do Rionne.
Nadlatują. Jest ich mniej, więc walczyli. I czuje tam Aislina. - zameldował.
Rionne podniósł się i obserwował Durzę, jak ląduje na dziedzińcu. Potem zamarł. Tam był nie tylko Aislin. Był też młodszy Eragon. Nie szło go z nikim pomylić.
O do diabła, złapali go! - wychylił się przez okno.
Drugi Rionne nic nie powiedział. On także stał w oknie i obserwował przybyszów. Uwagę skupił na młodym, ślicznym piętnastolatku. Zakochał się w jego oczach. Więc to jego przyszły mąż?! Z początku sprzeciwiał się samej myśli, że poślubiłby mężczyznę. Ale teraz… Już chciał ten ślubny rytuał. Odwrócił się i ruszył na dół. Pozostali drgnęli i spojrzeli na niego. Po chwili niepewnie poszli zanim. We trójkę zeszli do sali tronowej. Właśnie wprowadzono więźniów. Galbatorix obrzucił ich ciekawymi spojrzeniami.
A ten drugi to? - zapytał łagodnie Durzę.
Pewnie przyjaciel. - wtrącił się Rionne, po czym oparł się o niego. - Znalazłem fajny sposób na chłopaka. Odeślij ich do lochu i niech pilnują. Potem przyjdź do mnie.
Galbatorix spojrzał na niego zaintrygowany. Potem przeniósł spojrzenie na więźniów.
Nie toleruje zdrajców. Ale wy jesteście młodzi i naiwni. Możliwe, że ktoś was omamił i przez to zdradziliście. Durza, zamknij ich w celi, razem. Może zmądrzeją. - odesłał ich rozbawionym gestem.
Eragon zamrugał, zaskoczony zmianą oblicza. Aislin jednak doskonale wiedział, kto interweniował. Uśmiechnął się pod nosem i pozwolił zaprowadzić ich do lochów. Eragon zamyślił się. On także widział tego maga, jak doradzał królowi. Czuł wciąż jego spojrzenie na sobie. Kto to był?! Jęknął, gdy wepchnięto go brutalnie na podłogę celi. Durza z ponurym śmiechem zatrzasnął przed nimi drzwi celi. Aislin zachichotał.
Wpadłeś w oko swemu przyszłemu mężowi. - zauważył.
Hę? - Eragon naraz zrozumiał. - Ten mag to Rionne?!
Tak. Ratował cię. Nie wiem, co nagadał ojcu, ale jednak.
Aislin podszedł do łóżka i rozsiadł się na nim. Po chwili dołączył do niego chłopak. Był zaskoczony zachowaniem przyszłego nauczyciela. Eragon z jego czasów był pewnym siebie mężczyzną. Surowo uczył i nie popuścił wytknięcia najmniejszego błędu. A tu okazało się, że jako chłopiec był skromniutki, nieśmiały i lekko pucołowaty. Zerknął na niego i zobaczył, że niemal nie śpi. Przytulił go więc do siebie i okrył kocem, który leżał przy poduszce.
Zdrzemnij się, Eragonie. Czekają nas ciężkie chwile.
Odpowiedział mu cichy pomruk i chłopak ułożył się wygodniej na jego kolanach. Po kilku minutach oddech mu się wyrównał. Niemal w tej samej chwili ktoś wślizgnął się do celi. Po chwili rozpoznał sygnaturę.
To jest nas dwóch. - Aislin delikatnie przełożył Eragona na łóżko i podszedł do elfa.
Tak. Ja pomyślałem o królu.
Ja o Eragonie. Zakładam, że Alany nie ma tutaj?
Nie, jest tylko stary Rionne, ja i ty. - Dusan usiadł pod ścianą.
Aislin dołączył do niego. Obaj jakiś czas spoglądali na śpiącego Eragona.
Skubany. Niby bezbronny, ale zatłukł trzech magów w pięć minut. - Aislin zerknął na elfa.
A wygląda tak słodko i niewinnie. Rionne zaraz przyjdzie. Podsłuchuje, o czym rozmawia jego młodsza wersja z Galbatorixem.
Dusan westchnął. Aislin zaś wyczuł brata. Podniósł się i po chwili drzwi otworzyły się.
Gotowe. Galbatorix zgodził się. - podszedł bliżej i usiadł koło Eragona.
Co postanowili? - Aislin wtulił się do niego.
A wcisnęliśmy mu kit, że przejmie potem ciało Eragona i będzie władał w nim i nikt się nie domyśli podstępu.
Palce przeczesały włosy chłopca. Eragon wyglądał inaczej niż wtedy, gdy go zobaczył. Miał krągłości typowe dla jeszcze małych dzieci. Włosy miał krótsze, ale i tak urocze. Nagle zobaczył te brązowe oczy. Chłopak uniósł się lekko i spoglądał na niego niepewnie. Jednak nic nie mówił. Raptem wszyscy drgnęli. Wyraźnie słyszeli oddział, idący tutaj. Rionne i Dusan ukryli się rytuałem. Po chwili w drzwiach zgrzytnął klucz. Pojawił się dowódca oddziału.
Ty! - wskazał na Eragona. - Idziesz z nami.
Aislin podniósł się.
Tego drugiego zabrać do balii, śmierdzi na milę. - rzucił jeszcze żołnierzom.
Obaj spojrzeli niepewnie na miejsce, gdzie stał Rionne. Ten też był zaskoczony taką decyzją. Ale nie mógł wyjść z nimi. Poczekali więc parę minut i ruszyli do młodszego Rionne, by dowiedzieć się po co zabrano Eragona.
***
Galbatorix odprawił straż oraz żołnierzy, którzy przyprowadzili mu chłopaka. Potem polecił mu usiąść i Eragon zrobił to, obserwując go podejrzliwie.
Czego, stary dziadzie?! - warknął.
Nie musisz być taki niemiły. - Galbatorix uniósł brew. - Chcę cię tylko obejrzeć.
Nie jestem zwierzątkiem ani obrazkiem.
Ale i tak jesteś uroczy. Zjedz sobie ciasteczko. - podsunął mu talerzyk.
Nie ma mowy! Nie otrujesz mnie potajemnie.
Eragon wziął ten talerz i wyrzucił nim przez okno.
To był mój ulubiony talerz. - król wstał i podszedł do niego.
Złapał go pod ramie i popchnął na środek pokoju.
Chcę cię uważnie obejrzeć.
Obszedł chłopaka. Jak podrośnie i nabierze mięśni, to naprawdę będzie urodziwy. Będzie miał nowe, młode ciałko. I wpływy. To najbardziej go przekonało. Delikatnie rozpiął mu koszulę i pasek od spodni.
Śliczne ciałko. - mruknął, liżąc go za uchem.
To była sekunda. Eragon upadł a król poleciał na ścianę. Chłopak obejrzał się i zobaczył maga. Poznał te oczy. To był ten mężczyzna, który go obudził.
Straż, zabrać jeńca do balii a potem do celi.
Rionne poczekał, aż zostanie sam z ojcem i podszedł do niego wściekły.
Zwariowałeś?! Mogliśmy stracić rytuał. On ma być niewinny.
Nie złość się. Nie zamierzałem go gwałcić ani nic z tych rzeczy. - Galbatorix poprawił płaszcz syna.
To co to miało być?! - Rionne opadł na fotel i rozejrzał się za ciasteczkami.
Za oknem, chłopak wywalił talerz. A co do tego, chciałem obejrzeć ciało. Ma kilka blizn. Niektóre mi się nie podobają. - Galbatorix napił się wina.
Trudno. Za godzinę wyprowadzę ich. Jak potem złapiemy Eragona, będzie mi ufał i dzięki temu łatwiej będzie mi namówić go na rytuał. - Rionne zabrał mu kielich i wypił do dna.
Potem wyszedł i zaśmiał się. Widział gości z przyszłości, jak czekali niecierpliwie. Razem ruszyli do więzień.
Rozdział 26.
Aislin tulił roztrzęsionego Eragona. Chłopak opowiedział mu, co go spotkało u króla. Poczekali, aż się ściemni i Aislin rytuałem otworzył drzwi. Wymknęli się i wpadli na niewidzialnego Rionne.
Ais, półgłówku. Złaź ze mnie. - ten zepchnął go, ale nie puścił Eragona.
Ais podniósł się z pomocą Dusana.
Niedobrze. - zauważył trzecią osobę.
Spokojnie, to ja z przeszłości. - Rionne w końcu puścił Eragona.
Zamierzam was właśnie wyprowadzić.
Młodszy Rionne ukrył ich rytuałem przed spojrzeniami innych. Potem podsunął ramię Eragonowi, który niepewnie je ujął. Idąc czuł delikatne muśnięcia na udzie.
Jesteś przepięknym mężem. - Rionne szepnął mu do uszka. - Nie dam cię skrzywdzić nikomu, perełko.
Jeszcze nie jestem twoim mężem. - chłodno zauważył Eragon.
Dobre określenie. Jeszcze nie. - zostawili za sobą bramę i ruszyli do lasu.
Rionne wcześniej ukrył tam prowiant dla nich. Kiedy szli, Dusan Ais i starszy Rio troszkę wysunęli się naprzód i zaczęli omawiać sposób ewakuacji Eragona i odszukanie reszty. Dlatego Era mógł usiąść na pniu przy prowiancie i obserwować ich, jak siedzą w kółeczku i rysują plany na ziemi. Z drugiej strony wciąż czuł dłoń na udzie i to go rozpraszało.
Chyba nie zwracają na nas uwagi. - Rionne oblizał się. - Chcesz troszkę wody? Tu jest strumień, czysty, pitny.
Dobrze.
Podnieśli się i podeszli do wody. Rionne zaraz zdjął buty i wszedł do niej. Wziął w ramiona chłopaka i zakręcił się z nim w wodzie.
Wariat. - Eragon objął go ramionami.
Pierwszy raz czuje ciepło w sercu. Nie jesteś jak poprzednie zabawki, że przespałem się i poszły w bok. Masz w sobie ciepło, które przyciąga…
Bez takich poproszę. - usłyszeli za sobą.
Obaj obrócili się i zerknęli na brzeg.
Brom! - Eragon wyrwał się z objęć i wpadł w ramiona bajarza.
Rionne wrócił na brzeg, wytarł nogi i założył obuwie. Podszedł do nich i wbił nieprzychylne spojrzenie w nieznajomych. Co prawda, Eragon ich znał, ale jednak. Przeszkodzili im w randce. Po chwili dobiegł tam Dusan i Aislin. Starszy Rionne powitał Aryę i Broma.
Brom? To nie ten… no? - Aislin zamyślił się.
Ais? - Rionne zwęził oczy.
On jest dla Eragona… tym no…
Ais!
Krzyk Rionne wystraszył chłopaka i ten schował się za elfką.
Idź sprawdź, czy cię nie ma tam za drzewem. - Rionne spoważniał.
Chwila. Brom jest dla mnie… kim? - zapytał Eragon, nagle podejrzliwy.
Nauczycielem. On był jeźdźcem i cię szkolił. - Dusan zmiażdżył spojrzeniem księcia.
Eragon podszedł i napił się wody.
To właśnie chciałem powiedzieć. - Ais się skrzywił. - I do tego był bajarzem i jego przyjacielem! - dodał oburzony.
I jest jego ojcem, ale Era o tym nie wie, więc ucisz się… bo ci wyrwę ten długi ozór! - syknął Rionne. - Galbatorix zabiłby go za ojca!
Usłyszeli jęk i obrócili się. Eragon stał już za nimi i był przerażony.
Chyba usłyszał. - Dusan objął Erę - Gdzie teraz?
Mam dla was zapasy. - młodszy Rionne dał im torby.
Zabieram was do Ellesmery. Garrow tam czeka już z resztą. - Brom wziął torbę Eragona i objął go.
Chłopak pozwolił na ten dotyk, wciąż zaskoczony. Jego ojciec to były jeździec i do tego siedział przy nim cały czas? Ale oni mówili, że mógłby umrzeć, jakby się to wydało. Aż tak bardzo był zagrożony? Pozwolił reszcie złapać się siebie i poczuł tylko świst.
***
Aislin otworzył oczy i odkrył, że leży na łóżku w elfim domu. Wyjrzał na zewnątrz. Eragon i reszta już się obudzili i siedzieli przy stole. Potem jednak zobaczył zbliżającą się postać i rozdał się radośnie. Pozostali spojrzeli na niego, jak rzucił się na schody i zaczął zbiegać na sam dół. Potem - ku ich zdumieniu - minął ich i wbiegł między domy. Jakieś dwie minuty później usłyszeli jego pisk radości. Brom zachichotał.
Chyba się zakochał w kimś i pobiegł do niego. - zauważył, sięgając po kurczaka.
Ais jest komuś obiecany. On… Eragon! - Rionne rozszerzyły się oczy.
Wszyscy obrócili się i zobaczyli, że Ais wraca z wysokim mężczyzną o długich, brązowych włosach. Obcy miał na sobie uroczy strój. Obecnie podszedł do stołu i usiadł koło Rionne, który zaraz pocałował go na powitanie.
Już? Dopiero przyszedłem, napaleńcu. - Eragon złapał za placek z owocami.
No wiesz?! To tylko na powitanie! A gdzie ty w ogóle byłeś? - król zamyślił się.
Robiłem sobie zawody, ile osób zdążę przelecieć w jedną noc a co? - Era mrugnął Aislinowi, który zaczął się śmiać.
Chwilę potem każdy ryknął śmiechem na widok miny Rionne.
Oj u Oromisa byłem, pacanie. - Era przywalił mu po głowie.
Aha. - Rionne dopiero teraz przestał łamać sztućce. - Nie przyjdzie?
Źle się poczuł po rytuale. Poddałem go leczeniu z rany magicznej. I dorobiłem nogę Cierniowi. - Eragon nalał sobie zupy pieczarkowej i zaczął jeść.
Rionne przechylił się i pocałował go w skroń a ten podniósł wzrok, zrezygnowany.
Te, Roran! Dlaczego zdradzasz Katrinę, co? - rzucił z małym mrugnięciem.
Tak jak przewidział, Rionne zaraz się obejrzał. W tym czasie złapał za pudding i nastawił go w miejscu, gdzie zaraz znajdzie się twarz króla. Po sekundzie usłyszeli głośny plask. Nieodzowny znak, że Rionne wpadł w to. Po chwili Eragon ozdobił mu włosy owocami i spokojnie zajął się zupą, podczas gdy Aislin gryzł rękę a Dusan przez śmiech spadł z krzesła.
Ty się prosisz o to, bym ci zrobił krzywdę. - Rionne warknął, szukając jakieś ściereczki.
Nie. Ty po prostu jesteś słodki.
Era zebrał na palec troszkę puddingu i zlizał go.
Teraz to już potrzebuje zimny prysznic. - Rionne poczuł, że się podnieca tym jednym gestem.
Nie ma sprawy.
Eragon przywołał wodę ze strumienia i oblał nią męża. A potem wtulił się w niego z chichotem.
Kocham, cię, wiesz? - mruknął. - Tęskniłem za tobą.
Wiem, ty mój mały skarbie. - Rionne wysuszył się i objął go.
A co tu robi moja wioska? - Era przesiadł się na kolana króla.
Ewakuowali się. Zostają do czasu, aż Rio zabiję ojca. Potem wracają do wioski. Będziesz miał kogo odwiedzać. - Islanzadi już wcześniej przywykła do jego humorku.
Wspaniale. - Eragon podniósł się i podszedł do Broma. - Dzień dobry, tato. - rzucił zjadliwie.
Więc już wiesz? - Brom westchnął.
Wiem i rozumiem, że gdybyś się ujawnił, nie dożyłbym pięciu lat. Nie mam żalu, ale teraz masz czas, troszkę nadrobić zaległość. - Era wskazał głową na swoją młodszą wersję.
Po chwili poleciała w Broma pusta miska po zupie. Młodszy Eragon rzucił się na niego z zamiarem porządnego lania. Elfy roześmiały się, tak samo jak ludzie. Po kolacji Rionne aktywował rytuał i powrócili do swojego czasu.
Rozdział 27.
Rionne wrócił do domu jako ostatni. Młodzież zwiała zaraz z pomieszczenia, nie chcąc oberwać za samowolę. Ale on nie chciał ich karać. Zrobili to, bo ich kochali. Objął od tyłu Eragona i westchnął, czując ciepło męża i jego zapach.
Wydawało mi się, że ruszyliśmy tylko we dwoje. - Eragon obserwował przez okno ławkę na dziedzińcu.
Był zamach na nas i młodzi ruszyli z pomocą. - Rionne objął go i też spojrzał na ten przedmiot.
Po chwili zamarł.
To nie Brom i Keito? - zauważył.
Musiała się troszkę zmienić historia i mój ojciec wciąż żyje. - Era uśmiechnął się.
Niewiele się zmieniło - odezwał się głos w drzwiach.
Obrócili się i zobaczyli Murtagha. Stał przy Aislinie, który tulił się do niego.
Poza tym, że Eragon zna się bardziej na magii, mowie elfów oraz to, że Brom żyje, nic się nie zmieniło.
Aislin pociągnął Murtagha do sypialni, ku rozbawieniu Rionne. Obrócił się, by to samo zrobić z Erą, ale ten już był na dziedzińcu i dokuczał ojcu. Warknął rozgniewany, ale powlókł się do sali tronowej. Tam czekała już Arya.
I jak było? - spojrzała znad papierów.
Pięknie. I nawet nie usłyszałem dziękuję. - usiadł oburzony na tronie.
Usłyszysz od kraju. Mamy rebelię. Kilku magów atakuje wszystkich od waszego wyjazdu. Zwolennicy twojego ojca. Są obserwowani jak na razie. - podała mu dokumenty.
Przejrzał je i spoważniał. Musiał ukarać zdrajców jak najszybciej. I najlepiej rozgłosić to. Z drugiej strony będzie musiał wówczas zniszczyć rytuał. Podrapał się po nosie i westchnął.
Ogłosić całkowitą blokadę na ludziach i poinformujcie, że mam zamiar coś ogłosić tym sposobem. - wstał i ruszył do sypialni Aisa.
Oczywiście musiał trafić na dość erotyczna scenkę. Krew go zalała, jak zobaczył Murtagha, obciągającego jego bratu. Nie mógł pogodzić się z tym, że Ais już nie jest dzieckiem. Nie powinien mieć już kochanka. Chociaż Eragon był młodszy, jak poszedł do łóżka z Rionne.
Rio, chciałeś coś? - Ais spojrzał na niego niecierpliwie.
Tak. Muszę skasować ci rytuał z umysłu. Trzeba go zniszczyć, by ujawnić zdradę. Nie mogę ryzykować, że ktoś cię porwie i pojedzie sobie zmienić przeszłość. - usiadł na sofie, odwracając głowę.
Już usunąłem go, dawno temu. - Ais wsunął dłonie we włosy ukochanego, zachęcając go, by kontynuował. - Poza tym, mam podły pomysł co do zdrajców.
Jaki? - Rio skrzywił się, jak Murtagh ponowił zabawę.
Rio, ty to robisz wszędzie z Erą. Nie udawaj świętoszka. Po drugie, bałem się, że mnie zaatakują za tę pomoc, to się pozbyłem wspomnień. - Ais doszedł, jęcząc rozkosznie.
Pomijam te słowa. Co za pomysł?
Weź wspomnienia ofiar Galbatorixa i zaklęciem ustaw, by ich całe cierpienie z tych tortur ustawiło się na jeden moment - zetknięcia zaklęcia ze skórą. Potem rzuć to na zdrajców. Niech sami zobaczą, jaki świat chcieli przywrócić. Potem rób z nimi co chcesz. - zasugerował, wstając i zapinając spodnie.
Rionne zachichotał. Pomysł był wspaniały. Przyda mu się coś takiego. Pokaże im, jak to jest być ofiarą. To też powstrzyma kolejnych kombinatorów. Zajął się przygotowaniami.
***
Eragon siedział niedaleko podestu, na którym przemawiał Rionne. Wcześniej został uprzedzony, że wyda zdradę całemu imperium, więc nie przejmował się wykryciem spiskowców. Bardziej bał się tej tajemniczej kary, jaką Rio zamierzał zastosować przed ich śmiercią. Obok niego czaił się Brom.
Eragonie, nie wiesz, jaka to będzie kara? - zerknął na syna, obejmując Keito.
Na pewno zginą za zdradę. Ale wcześniej ma przygotowane jakieś zaklęcie. - Eragon westchnął.
Jakie? - Keito zerknęła na niego.
Nie wiem. Nie powiedział mi nic a nic. O, wykryto szpiegów.
Spojrzeli tam, gdzie Eragon i westchnęli. Dwanaście osób. Siedmiu magów i pięciu bogaczy. Eragonowi przypomniał się mężczyzna, który doprowadził do śmierci rodziny Riasa. A potem oczy mu się rozszerzyły, jak usłyszał, co chce zrobić Rionne. On chciał, by te cierpienia, jakie czuły ofiary, odczuli oni. Z tym, że tamci czuli to latami, a oni mieli odczuć to naraz. Poderwał się w chwili, gdy Rio rzucił na nich zaklęcie. Zanim dobiegł i przerwał magię, tamci wyli w agonii, wijąc się na podeście. Rionne spojrzał na niego zaskoczony.
Rio, nie bądź jak Galbatorix. - powiedział Eragon.
Wiedział, że każdy ich usłyszy. Na podest było rzucone zaklęcie, mające to umożliwić.
Nie martw się to miało być tylko dziesięć sekund. Tak, by poczuli co chcieli przywrócić. Nikogo nie zamierzam krzywdzić bez powodu. - uśmiechnął się Rio.
Taka dawka bólu może ich zabić. Przestań…
Już spokojnie. Nie rzucę go drugi raz a ból i tak złagodziłem, by nie zabił ani nie zrobił żadnej szkody psychicznej. - westchnął.
Poddani odetchnęli z lekką ulgą. Rionne nakazał zabrać do celi więźniów a sam udał się za Eragonem, wcześniej uprzedziwszy wrogów, że kolejny taki atak skończy się śmiercią. Potem, gdy tłum się rozszedł, skinął głową Aryi i ta miała zlikwidować zdrajców. Sam ruszył na poszukiwanie męża. Był na niego troszkę zły. Jak on mógł wyskoczyć mu na podest?! A jakby zaklęcie trafiło też w niego? Znalazł Eragona na ławce na dziedzińcu.
Eragonie! - podszedł do niego. - A jakby zaklęcie trafiło również w ciebie?
Nie można zabijać ani torturować bez powodu. - Eragon skrzyżował ramiona przed sobą.
Eruś, nie zrobiłem tego, by się kłócić. To miało nauczyć ich szacunku do tego, jak żyją. Nie chciałem ich torturować czy coś! Nie wymyślał znowu jakiś wyimaginowanych sytuacji.
Och wybacz. Zapomniałem, że ty jesteś nieomylny i taki szlachetny.
Eragon poderwał się i ruszył do ogrodu. Rionne spoglądał za nim w szoku. Czyżby mała kłótnia? Ostatnio troszkę za często się kłócą. Wstał z zamiarem wyjaśnienia tego do końca, gdy usłyszał okrzyk zaskoczenia. Zaraz zapomniał o kłótni, biegnąć na pomoc mężowi. Na miejscu okazało się, że nie był zaatakowany, tylko znalazł koszyk na swoim ulubionym miejscu. Obecnie czytał jakaś kartkę.
Eragonie, co to? - stanął koło niego. - Wystraszyłem się, jak krzyknąłeś.
Sam zobacz. - podał mu kartkę.
Mężczyzna wziął ją niepewnie. Pismo było nierówne, ale odczytał je bez problemu.
Eragonie i Ty, królu.
Już wiem, że jak przyniosę Kisię do domu, rodzina mnie zabije. To maluszek z gwałtu. Proszę, zaopiekujcie się nią tak samo dobrze, jak Riasem.
Rionne zamrugał i zajrzał w koszyk. Ale go tam nie było.
Rio, przyślij mi mleko do pokoju, dobrze? - usłyszał z wejścia.
Zauważył jeszcze Eragona, jak zniknął wraz z koszykiem w środku. Westchnął, i ruszył do kuchni, po drodze zastanawiając się, jak wybić mężowi z głowy ten pomysł.
Rozdział 28.
Rionne zabrał kubek z mlekiem do pokoju. Oczywiście służba chichotała w najlepsze. Wieści szybko się rozeszły. W końcu każdy widział Erę z koszykiem i słyszał szloch kolejnej zmory. Ogólnie, Rio nienawidził dzieci. Wtedy zgodził się, bo nie umiał oprzeć się Eragonowi… no i był dobrym władcą. Teraz jednak żałował tego. Najwyraźniej teraz każdy zamierzał porzucić niechcianego bękarta w ich murach. Z ponurą miną wszedł do pokoju. Era już zajmował się dzieckiem. Maluch leżał w nowym kocyku.
Przyniosłeś mleko? - Eragon spojrzał na niego.
Tak. Mieli jeszcze jeden ciepły kubek, dopiero z udoju. - podał mu go i usiadł naprzeciwko.
Eragon zaraz użył magii i napoił mlekiem małą.
To dziewczynka. Ma dopiero trzy godziny. Zmienimy jej imię? - spojrzał zachwycony na Rionne i zamarł.
Nie, nie zdawało mu się. Jego mąż był zły na niego.
Co się znowu stało? - odłożył małą do koszyka.
Jeszcze się pytasz? - Rionne warknął. - To zamek królewski, nie przytułek dla bękartów! Trzeba oddać go rodzinie!
Ale matka za to zginie, wraz z małą! - Eragon się zdenerwował.
Nieraz przynosiłem dziecko do matki i zwracałem się do jej męża, że widziałem jak się kochają i chcę ich prosić o opiekę nad tą sierotką. Jeszcze nikt nie odmówił.
A jeśli ja chce ją zatrzymać?! - Eragon złapał za koszyk.
Nie chce tu jej, to jest mój zamek! - Rionne zacisnął pięści, wstając.
Jak on mógł mu się sprzeciwić. Podniósł wzrok na ukochanego i zobaczył tylko pięść. Zwinął się z bólu, ale i tak wyleciał przez okno. Eragon, po wykopaniu go, spakował się za pomocą magii i zabrał małą. Zerwał bransoletę, rzucił na łóżko i wyszedł z nią. Rias podbiegł do niego.
Nie odchodź! - zapłakał.
Muszę. Zajmij się ojcem. - Eragon pocałował go i ruszył do drzwi.
Za równo rok będzie rytuał Aisa i Murtagha. Musisz na nim być, pamiętaj. Będę czekał. - Rias starł łzy z twarzy.
Będę. Do zobaczenia, synku. Będę cię w tajemnicy odwiedzał. - uśmiechnął się i przeskoczył przez okno do ogrodu.
Chłopiec zaszlochał i wrócił do pokoju. A dopiero pół roku temu odzyskał Eragona. Miał nadzieję, że ojciec szybko się opamięta. Potem poderwał się. Pobiegł do wujków. Oni mu pomogą i może uda się jeszcze odnaleźć Erę. Wpadł do nich jak burza. Właśnie jedli kolację.
Rias. - Ais cmoknął go w czoło. - Chcesz kanapkę?
Nie! Jest źle, wujciu! Era odszedł! - po policzku znów spłynęła łza.
Co?!
Obaj zamarli. Eragon odszedł?! Zerwał małżeństwo?! Murtagh natychmiast sprawdził kontrakt. Był pusty.
Na bogów! Naprawdę się rozstali!
Obaj zostawili kolację i ruszyli za chłopczykiem.
Ktoś podrzucił im dziecko, niemowlę. Rionne zrobił wojnę i ten nie wytrzymał. Przywalił mu, wywalił przez okno i sam się szybko spakował i znikł. Obiecał tylko, że za rok przybędzie na wasz rytuał. - Rias westchnął. - Mam nadzieję, że przemówicie Rio do rozumu i go znajdzie, zanim minie rok, bo ten rytuał nie będzie wiążący.
O to się nie martw.
Obaj spojrzeli na Aislina, który przyspieszył i ich minął. Po chwili zrozumieli, dlaczego.
Ty palancie! - ryknął młodzieniec i przywalił bratu w szczękę.
Odbiło ci?! - Rionne spojrzał na niego z podłogi.
Już ja ci powiem, co sądzę o twoim rozumie! - Ais zwęził oczy.
Złapał go pod brodę i podniósł w górę. Zaczął walić mu głową o ścianę.
Durniu ty jeden! Czy pomyślałeś chociaż raz o tym, że Eragon stracił przez śpiączkę całe wychowywanie Riasa?! Tak źle ci było spełnić jego marzenie i dać mu tę możliwość?! To cię oświecę, Eragon zerwał kontrakt! Twoja bransoleta leży na łóżku, koło jego a karta jest pusta. Nie jesteście już małżeństwem! Tego chciałeś?! Jego krzywdy?! Mówiłem, że to się tak skończy, znudził ci się i chcesz młodszą dupę, tak?
Ais zamachnął się i wyrzucił brata przez okno. Murtagh i reszta poddanych, którzy to obserwowali, byli w szoku. Nie dość, że to było zagranie typowe dla Eragona, to jeszcze te wiadomości… Murtagh zajrzał przez okno, ale Rionne już przenosił się do swego pokoju. Obserwowali go, jak ląduje na tarasie, wpada do środka i znajduje bransoletę oraz pusty kontrakt. Przez chwilę wpatrywał się w to, po czym wybiegł z pomieszczenia.
***
Eragon zajrzał do ruin. Tu kiedyś była wyspa Jeźdźców. Teraz on przeniósł się tu z brzegu. Wyspa Doru Araeba. Ich nowy dom. Rionne na pewno zrozumiał już, co się stało i go będzie szukał. Miał nadzieję, że te pułapki, jakie założył, powinny go powstrzymać. Więc zostawił rytuał, który sam wymyślił. Miał on zablokować wyczucie transmisji. Kolejny miał rozlać ich moc na całe miasto. Trzeci miał w ogóle zablokować magię Rionne. Poza tym kilka niespodzianek w stylu stanie na dywanie i wywali go do Surdy i tak dalej.
No malutka, trzeba by cię przebrać i iść spać, nie? - ziewnął.
Przebrał śpiące dziecko i położył się wraz z nią na łóżku. Nie spodziewał się aż takich luksusów. Ten dom był nieuszkodzony. Do tego na spiżarniach było zaklęcie mrożące i mieli sporo zapasów. Mleka to tu było dla całej wioski niemowląt. Okrył się kołdrą i zachichotał. Ten dom był najmniej zniszczony. Znajdował się bowiem na uboczu. Albo był pusty, albo nie zauważyli go. Co prawda miał kilka luk w suficie i popękane ściany, ale poza tym nawet nie wybiło szyb. Żałował tylko, że to się stało teraz. Z tego co już wiedział, Brom i Keito za miesiąc mieli zostać małżeństwem. Tęsknił też za Saphirą, Riasem, Aisem i Murtaghiem. Ale nie mógł zabrać smoczycy, musiała szkolić młode pokolenie. Za rok ją zabierze. Rias nie mógł odejść, teraz musiał zacząć nauki do objęcia tronu. Aislin i Murtagh… czy rytuał wiążący zadziała, skoro ich został zerwany? Z tego co wiedział, jeśli nie odnowią kontraktu najpóźniej na dwa dni przed terminem, to rytuał nie będzie ważny. Czy ich miłość da radę wykonać rytuał ślubny? Konsekwencje zawsze się udają. Ślubne nie, zależy to od uczuć.
Może jednak przyjadę tydzień wcześniej i się zobaczy? - szepnął, obracając się na bok.
W końcu kochał Rionne. Ale czy on dalej go kochał? Przecież najpierw uderzył, za coś błahego. A teraz doszło do rozstania. Nie czuł już do niego nic? Czy może uznał, że nie ma co się starać, bo ma już dupę na własność? Jego wątpliwości przerwał płacz dziecka. Wstał i wyjął mleko, które w sekundę stało się ciepłe.
Proszę proszę, w temperaturze zaraz po udoju. Co za fuks. - mruknął.
Nakarmił małą i ukołysał do ponownego snu.
***
Brom spojrzał surowo na Rionne. Nie było go dwa dni. Teraz dopiero wrócił. Sam…
I? - zapytał.
Reszta była spięta.
Zastawił pułapki i użył rytuału transmisji. Już go nie znajdę. - Rionne opadł na tron i zakrył twarz dłońmi.
Dlaczego niby? - Dusan nie zrozumiał.
Bo po czterdziestu ośmiu godzinach rytuał ten zanika i nie ma już po nim śladu. Już go nie znajdziemy, póki sam się nie pokaże. - Wyjaśnił Ais.
Reszta stropiła się i spojrzeli na pusty tron koło Rionne.
Rozdział 29.
[rok później]
Promienie słoneczne zbudziły Aislina. Ten ziewnął szeroko i odruchowo pomacał puste łóżko. Po chwili skarcił się za ten nawyk. Po półtora rocznym mieszkaniu z Murtaghiem, teraz się męczył. Ale rytuał mówił wyraźnie. Miesiąc samotnych nocy przed nim. O ile oczywiście szwagier wróci i wybaczy Rionne. Młodzieniec wstał i powędrował do wody. Szybko odświeżył się i pobiegł do swojej smoczycy. Tenshi była już niemal dojrzała. Powitała go cichym rykiem i wyszła na zewnątrz. Codziennie rano latali. Również wieczorem mieli takie przeloty. Ais wskoczył na jej grzbiet i Tenshi zamachała skrzydłami.
Co tam, malutka? - pogładził jej łuski.
Dzisiaj w południe lecę na polowanie. Rozejrzeć się po trakcie? - zerknęła na niego.
Jak możesz. Może będzie wracał?
Smoczyca podleciała do strumienia i napiła się. Po zrobieniu kilku okrążeń wrócili do pałacu i Aislin przebrał się w długą, białą szatę. Przypominała mu suknie ślubne kobiet, ale to była szata małżeńska. Za pięć dni weźmie w niej ślub z Murtaghiem. Wyszedł na taras i oparł się o balustradę. Obserwował miasto, które dopiero się budziło. Nieliczne osoby chodziły już po ulicy. Kątem oka zobaczył Saphirę, jak wybiega ze stajni i wzbija się w powietrze z radosnym rykiem.
Darmowy budzik. - zachichotał, obserwując jak smoczyca odlatuje w stronę wzgórz.
***
Spojrzał na córeczkę. Ta ganiała za żuczkiem.
Kisia, Saphira zaraz tu będzie. Nie oddalaj mi się.
Mała kiwnęła główką i podbiegła do niego. Jak na roczne dziecko była niesamowita. Biegała niczym trzylatka, rozumiała każde polecenie, jakie jej wydał. Do tego czytała, co go zaskoczyło. Ale podejrzewał, że to wina braku zabawek. Po prostu inteligentne maleństwo. Zerknął znów na niebo i zobaczył szybko powiększający się obiekt.
Saphira. - szepnął umysłem.
Eragon! - usłyszał z oddali.
Poczekał, aż wylądowała i podniósł córkę. Posadził ją na grzbiecie przyjaciółki i sam wdrapał się na niego. Usiadł za dzieckiem i Saphira wystartowała.
Brakowało nam ciebie. - smoczyca spojrzała na niego.
Byłem przecież dwa tygodnie temu. - zaśmiał się, gładząc jej kark.
Rionne schudł. Nic nie je, chyba, że ktoś go zmusi.
Trudno się mówi, kochana. On chciał się rozstać. - Eragon wzruszył ramionami.
Nic więcej nie powiedzieli. Upajali się tylko lotem bez ukrywania się. Era po raz pierwszy od roku ujawni się. Obiecał to Riasowi. Musiał być na ceremonii brata.
Keito jest brzemienna. - Saphira parsknęła.
Kolejny członek rodziny. Jak ja to zniosę?
Mała roześmiała się. Eragon też zachichotał. Wiedział, że Saphira zaraz ogłosi miastu, kto przybył. Specjalnie mieli być w porze śniadania, które ostatnio jedli na tarasie. Nagle smoczyca ryknęła, aż każdy w mieście spojrzał na nią. Potem zionęła ogniem a zirytowany Eragon odepchnął płomienie na boki.
***
Rionne i reszta spojrzała na Saphirę. Smoczyca ryczała i ziała ogniem a ktoś siedział na jej grzbiecie i odsyłał to na boki.
Ale… przecież mógł jej dosiąść tylko… - Naraz Brom zrozumiał i poderwał się z siedzenia. - ERAGONIE!
Smoczyca klapnęła szczękami i ogień się skończył. Zatoczyła koło i usiadła lekko na dziedzińcu. Straż zaraz pomogła im zsiąść. Dziewczynka miała na sobie niebieską sukieneczkę i białe buciki. Eragon zaś białą koszulę i szare spodnie. Na nogach miał sandałki. Zarzucił na plecy mały tobołek. Potem ujął dłoń małej i skierował się do Aislina, który już zbiegł. Ten przytulił go i Kisię.
W końcu! Bałem się, że zapomniałeś. - wyrzucił mu.
Kisia miała gorączkę. Dlatego się spóźniłem. - Eragon wziął dziecko w ramiona i ruszyli do zamku. - Będę miał gdzie zanocować?
Nie wiem. Nie spodziewali się ciebie i wszystko pozajmowane. Wiem, że Rias ma wolne łóżko dziecięce, dla Kisi. Murtagh obiecał to dopilnować. Chyba zostaje ci Rionne.
Zerknął na Eragona, ale ten nie przejął się tą informacją.
I tak muszę odnowić rytuał, ale nic poza tym. Odnawiam go tylko dla was. - wzruszył ramionami i wkroczył do zamku.
Aislin pobiegł do reszty. Ci spojrzeli na niego niepewnie. Ais stanął nad bratem.
Powiedział, że zależy mu na Murtaghu i mnie, dlatego TYLKO dla nas odnowi rytuał. - powiedział mu.
To i tak dużo. - zauważyła Arya. - Muszą się przespać, jak pokaże się bransoleta u Rionne... O wilku mowa.
Na nadgarstku Rio zmaterializowała się szara bransoleta. Ten podniósł się i ruszył do sypialni. Wszedł do niej i zobaczył Eragona, siedzącego na łóżku. Rozejrzał się.
A gdzie jest Kisia? - spytał niepewnie.
U Riasa. - Eragon nadal wpatrywał się w dywan.
Mogę iść ją zobaczyć? - potarł ramię niepewnym gestem.
Eragon skinął głową, więc wyszedł. Zapukał do dzieci i zajrzał tam. Rias spojrzał na niego znad książki a Kisia bawiła się, rysując po karteczce. Rionne podszedł i usiadł na podłodze, koło dziecka. Zauważył, że za nim wszedł Eragon i Rias zaraz wpadł w jego ramiona.
Jesteś! - zawołał uradowany chłopak.
Obiecałem ci przecież. Co czytasz? - Eragon pozwolił zaprowadzić się na kanapę.
Prawa kraju. Kisia naprawdę już czaruje? - nawiązał do poprzedniej rozmowy.
To dziecko mnie zadziwia. Gdyby nie to, że nie mówi, stwierdziłbym, że ma tyle lat co ty. Wczoraj upolowała zająca magią.
Eragon zaczął opowiadać o niej a Rionne zmarszczył brwi. Nie wiedział, że mała jest aż tak utalentowana. Czyli ojciec był potężny. Spojrzał na nią i zamrugał. Narysowała sobie rodzinę. Ją, brata, obu rodziców. Łzy zebrały mu się pod powiekami. Teraz widział, jak wielki błąd popełnił. Nieświadomie objął dziecko ramionami.
Już nie pozwolę wam odejść. Zrobię wszystko, byśmy byli szczęśliwą rodziną. - szepnął małej, która ufnie wtuliła się w niego.
Eragon widział to, ale nie zamierzał się odzywać. Posiedzieli jeszcze troszkę z dziećmi, po czym wrócili do komnaty. Rionne nalał wina do kielichów i podał jeden mężowi.
Zostaniecie? - spytał.
Bał się odpowiedzi, ale musiał wiedzieć.
Jakiś czas na pewno. Rytuał musi się zazębić od nowa. To jakieś dwa miesiące. - Eragon upił trochę wina.
Jest nadzieja, że zostaniesz na stałe? - Rionne odstawił pełny kielich.
Zależy od Kisi. - Eragon również tak zrobił. - Miejmy to już za sobą.
Chciał zdjąć koszulę, ale Rionne zatrzymał jego dłonie.
Nie potrafię w ten sposób. - szepnął łamliwie. - To by było jak gwałt.
Gwałt jest wtedy, jak nie ma zgody. Ty ją masz. Twój brat tego chce.
Twoja obojętna postawa wcale tego nie ułatwia. - zadrżał.
Potem zaczął powoli rozpinać guziki koszuli Eragona. Ten sięgnął do jego płaszcza i odpiął go. Zdjął z niego kamizelkę i koszulę. Dotknął lekko nagiego torsu. Starał się odrzucić nadzieje, ale śnił o tym dotyku przez cały czas. Jak bardzo chciał powrócić w te ciepłe ramiona. Ale bał się kolejnego zranienia. Po chwili drgnął, jak poczuł usta na swoich wargach. Nie zauważył, kiedy ten przysunął się bliżej i zaczął go całować. Eragonowi wyrwał się mały jęk i zaraz zarumienił się. Nie powinien czuć przyjemności, znów się przyzwyczai do tego… Po chwili cichy jęk zamienił się w bardzo głośny, gdy poczuł dłoń Rionne na członku. W ogóle, kiedy został rozebrany?! I dlaczego Rionne ma tak dużą erekcję?! Na pewno kiedyś miał mniejszą.
Eragonie, tak jak kiedyś. Pamiętasz naszą noc po rytuale? - cichy szept do ucha.
Skinął głową. Pamiętał. Jak mógłby zapomnieć. Przesunął się na ciało Rionne i usadowił na jego biodrach. Miał zamknięte oczy, ale czuł, że mężczyzna rzuca zaklęcie, by go przygotować. Po chwili osunął się niżej i pochłonął w siebie członka. Skulił się lekko. Troszkę zabolało, mimo wszystko. Rionne obserwował go, jak kołysał się w przód i tył. Delikatnie objął go i pogładził palcami jego udo. Eragon drgnął, jak to poczuł. Po raz pierwszy zerknął na przepełnione miłością oczy mężczyzny i zaraz odwrócił głowę. Ponowił swoje ruchy, byle skończyć jak najszybciej. Rionne zaś zachichotał. Po chwili wygiął się w łuk i ścisnął męskość Eragona. Ten wytrysnął mu na brzuch i oklapł. Rionne przechylił go i położył obok siebie. Okrył ich kołdrą a Eragon oparł się o niego niepewnie.
Zostańcie tutaj na stałe. - Rionne zaczął gładzić plecy młodszego mężczyzny. - Dzieci nie powinny cierpieć za nasze błędy czy kłótnie.
To nie będzie miało sensu, Rionne. - Eragon stężał.
Czy mam wrócić do dawnego sposobu, mój drogi? Zapominasz o tym, że mamy pokój tylko za to, że jesteś przy mnie?
Jesteś potworem, wasza wysokość. - Eragon nawet nie krył gniewu.
Wręcz przeciwnie. Teraz zrozumiałem, o co ci chodziło. Wychowywaliśmy Riasa wspólnie, ale ty zapadłeś w śpiączkę. Chciałeś spróbować jeszcze raz, przy tej małej. A ja ślepy tego nie widziałem. - Rionne założył nogę na jego biodro. - Od teraz będziemy przykładną, bezkonfliktową rodziną i jak zechcesz, weźmiemy trzecie dziecko a nawet i dwadzieścia. Tylko nie chłopców, bo doszłoby między nimi a Riasem do wojny o władzę.
Rionne schylił się i pocałował Eragona, ponownie w niego wchodząc. Zachichotał, słysząc jęk kochanka.
Tak Eragonie. Jęcz i płacz, bo jesteś mój i nie możesz odejść.
Era zaskomlał, gdy członek kolejny raz uderzył w jego prostatę. Ruchy jego męża cały czas były silne i nastawione na ostrą dominację. W końcu obaj doszli, równocześnie. Rionne położył się na nim.
Poddajesz się, czy chcesz jeszcze? - zapytał z iskierką rozbawienia.
Uderzyłeś poniżej pasa, tym przypomnieniem warunku pokoju. - Eragon spojrzał gniewnie.
Trudno. Jeśli to ma cię zatrzymać przy mnie, to muszę to wykorzystać. - Rionne wzruszył ramionami. - Dobrze wiesz, że czasem jestem otępiały z przemęczenia lub gadam bzdury. Więc bądź grzeczny i nie unoś się dumą. A teraz czas spać, czekają nas meczące dwa dni. Musimy wszystko przygotować.
Rionne zszedł w końcu z niego, położył się za nim i objął mężczyznę. Tym razem obaj szybko zasnęli.
Rozdział 30.
Aislin westchnął. Miał nadzieję, że nie dojdzie do tego. Ale doszło. Rionne naprawdę nie umie się tłumaczyć. Po co mówił o tym warunku?! Tylko załamał Eragona. Chociaż… z drugiej strony, to zatrzyma go przed ucieczką. Może się z czasem pogodzą na poważnie? Podniósł się z krzesła i przeszedł przez komnatę. Wyszedł powoli na korytarz i zamarł. Zobaczył ukochanego. Ten tylko zrównał z nim krok, ale się nie zbliżył.
Mają małą szansę. - powiedział powoli. - Tylko Rionne teraz nie może nic zawalić.
Nie zawali. Eragon jest pod ścianą. Wyskoczył mu z tym warunkiem. - Aislin westchnął.
To dobrze. Teraz pokaże, że ten warunek nie znaczy, że go wciąż kocha. Będą dobrą parą.
Razem zajrzeli do pokoju dzieci. Rias spał już, a dziewczynka dopiero gramoliła się w pościel. Ais odruchowo jej pomógł i wyszli, gasząc światło.
Szkoda, że jeszcze trzy dni. - Murtagh potargał swoje włosy.
Też to czujesz? - Ais spojrzał na niego rozbawiony.
Nie mogę spać bez twoich ramion.
To przez rytuał. On wywiera na nas nacisk. Za dwa dni będzie wszystko gotowe i podejrzewam, że nie wstaniemy z łóżka przez tydzień.
Ais zatrzymał się przed swoim pokojem i wszedł tam. Murtagh zaś zajrzał jeszcze do pokoju Rionne. Ten siedział na parapecie i uśmiechnął się do niego. Mężczyzna podszedł i usiadł obok. Żaden nie zauważył, że Eragon nie śpi.
Zdenerwowany przed rytuałem? - Rionne szeptał, chociaż nie na tyle cicho, by Eragon tego nie usłyszał.
Troszkę. Widzę, że dalej jesteś baran. - Murtagh prychnął zabawnie.
Powiedział, że nie chce zostać. Jak mam go przekonać, że zrozumiałem błąd? Goniąc za nim z wywieszonym ozorem po całym świecie? - Rionne napił się wody. - A tak zostanie tutaj… może z czasem mi ponownie zaufa. Zresztą dobrze wiesz, że nie umiałbym skrzywdzić Eragona a on by cierpiał, jakbym skrzywdził Vardenów.
A mówiłeś mu, że wiesz, gdzie się schował? - Murtagh zabrał mu wodę.
Nie. Po co? To jego oaza spokoju, nie będę jej zakłócał.
Wiesz, że byłem… tam?! - Eragon nie wytrzymał i poderwał się, oglądając na nich.
Rionne zsunął się z parapetu i przyklęknął przy nim.
Na Wyspie Doru Araeba. Dowoziłem ci tam czasem zapasy i trochę leków. Ubranka dla małej też. - położył go ponownie i okrył kołdrą.
Dziwne, że mnie nie porwałeś!
Nie chce się kłócić, kotku. Uszanowałem czas, jaki postanowiłeś dać nam na uporządkowanie myśli.
Murtagh westchnął i dopił wodę do końca. Rionne zaraz wyszedł po więcej picia.
On szalał i niemal nie zmarł, jak odszedłeś. Wcale nie jadł. Nie rób tak więcej. Macie ślub i tak jest dobrze. Nikt nie każe wam się bzykać. Po prostu stwórzcie rodzinę, jak dawniej.
Eragon obserwował, jak ten wychodzi. Odwrócił się na bok i przymknął oczy. Słyszał, jak Rionne wniósł tacę z herbatą i postawił na stoliku. Potem sam ułożył się na kanapie.
Nie idziesz spać? - Eragon uniósł głowę.
Idę, ale nie będę cię krępował obecnością w łóżku. Dobranoc. - Rionne okrył się kocem i zamknął oczy.
***
Eragon obudził się i zobaczył, że jest sam. Usiadł na brzegu łóżka i owinął się kocem. Najpierw wziął ciepłą kąpiel a potem założył jedwabną szatę. Odsunął zasłony z okna i zamarł. Cały dziedziniec furczał od pracy. Rionne był tam i dyrygował służbą, by wszystko było jak należy. Eragon odwrócił się, założył buty i zszedł do Rio.
Witaj, skarbie. - Rionne pocałował go namiętnie. - Dzieci są w ogrodzie. Ais i Murtagh z nimi siedzą.
Rozumiem, że mam tam iść? - Eragon uniósł brew.
Tam kazałem wysłać ci śniadanie. Tu zaraz przyjdą zioła i będzie zamieszanie. Lepiej, by był jeden dowódca. A i Roran obiecał przynieść ci tam plany dekoracji. Ja nie mam talentu do ustalania potraw czy ozdób. Zerkniesz na to?
Zerknę.
Eragon skinął głową i oddalił się od niego. W ogrodzie usiadł w altanie, obserwując dzieci bawiące się na huśtawkach. Sam przegryzał kanapki i spoglądał na plany, które Roran zostawił na stole. Wprowadził kilka poprawek i odesłał Rionne projekty. Dokończył śniadanie i zamierzał wstać, gdy zobaczył mężczyznę. Ten podszedł do niego i znów go czule pocałował. Potem przykucnął przy nim i sięgnął do jego ud. Eragon zarumienił się i gorączkowo rozejrzał. Ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Po chwili brązowowłosy zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać.
Nie bój się, tylko się opieram. - Rionne źle to odczytał.
Nie boję. Gorąco mi się zrobiło. - Eragon otworzył oczy i rozejrzał się za piciem.
Rionne usiadł koło niego i nalał mu soku jabłkowego do kubka.
Myślałem, że za pięć dni a nie jutro. - Eragon uspokoił się troszkę.
Nie wiem, czy pamiętasz, ale ani ja ani ty nie pamiętaliśmy dokładnie dnia i godziny. To był termin przybliżony. Oni to czują magią. W sumie, powiedzieli mi o tym kwadrans przed twoim przybyciem.
Rozumiem. - Eragon zerknął na dzieci, bawiące się z Aisem w Piotrusia. - Mogę w czymś pomóc?
Jeśli chcesz, to w Sali zebrań wykańczają desery i potrawy. Możesz ich przypilnować.
Rionne wstał i pożegnał go pocałunkiem. Kiedy odszedł, Eragon dotknął palcami ust. To było szaleństwem. Jak on wciąż może go tak całować. Przecież… zresztą, to było nieważne. Podniósł się, przywitał z dziećmi i ruszył do sali. W sumie, nie miał za bardzo co tam rządzić. Każdy pracował uczciwie. Eragon sprawdzał tylko zamiary pracujących w całym zamku ludzi. Kilku magów złamał ale ci myśleli, że to wróg i dlatego go zablokowali. Era otworzył nagle oczy. Była już prawie osiemnasta ale wszystko skończyli. Za sobą wyczuł dwie znane istoty.
Hej, moi uczniowie.
Odwrócił się do nich. Alana miała na sobie elfią tunikę i uśmiechnęła się niepewnie. Dusan zaś nosił strój ludzi. Luźno rozpięta koszula odsłaniała umięśniony tors.
Mistrzu. - Przywitał się. - Magowie wpadli do nas spanikowani, że ktoś się włamuje. Dopiero po chwili ktoś cię rozpoznał. Czy coś się stało?
Nie. Po prostu obserwowałem zamiary ludzi, by nie było walk czy trucizn. - Eragon wstał.
Razem ruszyli do jadalni. Eragon pozwolił na to, żeby dołączył do nich również Roran a potem Brom.
Ojcze, wspierasz ich w szkoleniu? - zerknął na mężczyznę. - Ty się wcale nie zmieniasz.
Nie muszę. Jeźdźcy tak szybko się nie starzeją. Już wyrosłem ze zmian.
Eragon zachichotał, po czym zamarł, jak zobaczył Keito.
Proszę, proszę. Zakała rodziny w końcu wróciła? Zabrakło pieniędzy na dziwki i wracasz do źródła zapasów? - kobieta skrzywiła się.
Jak śmiesz?! - Dusan i Alana wystąpili naprzód.
Cóż, skoro każdy jest głupi i ślepy, że nie widzi jak on wykorzystuje to, że Rionne go kocha, to już wasza sprawa. - kobieta odeszła.
Odetchnęli z ulgą i spojrzeli tam, gdzie stał Eragon. Ale go już nie było. Brom poszedł zrobić awanturę żonie a Dusan powiadomił o sytuacji Rionne. Ten natychmiast namierzył ukochanego i pobiegł na mur. Era siedział tam, gdzie ćwiczył Aislin, gdy miał wypadek. Ale nie płakał. Rionne usiadł koło niego i zamyślił się.
Dzisiaj w nocy będzie rodziła jakaś kobieta. Jak będzie córka, chciałbyś, byśmy ją zabrali pod swoją opiekę? - zagadnął go.
Nie. Nic już nie chce.
Daj spokój. Nie zwracaj uwagi na to, co ona mówi. Wiele osób nie wiedziało, o co chodzi z tą awanturą. Nie powiedziałem im też, że nie wiesz o moich wizytach. To zwykłe urojenia. Wiem, że zabolało, bo mnie kochasz, ale nie przejmuj się.
Rionne przesunął dłonią po włosach. Ale to chyba wystarczyło. Eragon oparł się o niego i zaszlochał.
Chodź do pokoju.
Wstali i ruszyli na dół. Po drodze słyszeli, jak Murtagh wyjaśnia przerażonej kobiecie, o co tak naprawdę poszło.
***
Sala była szeroka i długa. Sufit podtrzymywały kolumny. W tej sali było pełno świec i dwa wejścia, które zniknęły, jak tylko weszli. Widział Murtagha, w białym stroju. On miał taki sam. Równocześnie ruszyli w stronę środka pomieszczenia. To tam był okrąg rytuału, misa z substancją, noże i kwiaty. Kroki Aislina były ciche i ostrożne. W końcu ani a Rionne nie wyjaśnili mu, jak to wygląda. Murtagh jednak był pewny kroków. Jako brat Eragona miał być dominantem uroczystości. Tego wymagał rytuał. Brat uległego w poprzednim rytuale ma dominować w tym. Troszkę bezsensowne, ale nie narzekał. Zatrzymał się na okręgu i to samo zrobił Aislin. Wyciągnął do niego dłoń.
Jako dominant pytam, czy podtrzymujesz wybór? - rzucił zdawkowo.
Tak. Chce być z tobą na zawsze. - Aislin ujął jego dłoń.
Murtagh uśmiechnął się lekko i podniósł nóż. Złączył odpowiednio ich dłonie i wyrysował na nich znaki. Krew zaczęła skapywać do substancji. Potem pocałowali się namiętnie, wkładać w misę dłonie. Huk rozerwał okrąg, kolumny i całe to pomieszczenie.
---
Eragon obserwował, jak z miejsca rytuału wylewa się magia i formuje w powietrzu dwa piękne smoki. Oba stworzenia połączyły się w jednego i rozprysły się, przez co na obserwatorów poleciały płatki kwiatów. Rionne i on podeszli do wejścia, które się utworzyło. Wkrótce wyszedł stamtąd Aislin z mężem. Ais miał kwiaty we włosach a Murtagh długi płaszcz i miecz. Podeszli do nich.
O co chodzi z tym dominantem? - Ais zerknął na nich niepewnie.
Osoba prowadząca rytuał. U mnie był Rionne, to dla zachowania równowagi prawo wymagało, by to był Murtagh. - Eragon przytulił obu i ustąpił miejsca Rionne.
Król otworzył imprezę. Tak więc każdy, kto pogratulował, natychmiast szedł się bawić. Wkrótce zatańczył z Aislinem. Potem jednak czekał go taniec z Keito. Mimo iż ta próbowała się odezwać, on ją lekceważył. Na szczęście taniec szybko się skończył i mógł usiąść do stołu, porozmawiać z Aryą.
Rozdział 31.
Aislin pożegnał ostatnich gości i spojrzał na swój nowy dom. W sumie nie potrzebowali zmieniać tego, ale Rionne się uparł. Dlatego teraz mieli na własność kompleks pięciu komnat. Niemal pół piętra. Ale nie narzekał. Będzie miał gdzie wychować znajdki, tak jak Eragon.
Nareszcie sami. - Murtagh objął go, całując czule w kark.
Era dziwił się, że się nie bzykaliśmy pod stołem. - Aislin spojrzał na niego. - I mówił, że ma coś dla nas w łazience.
Mam się bać? - mężczyzna wziął w ramiona Aisa.
Dobrze pamiętał, jak rano Rionne został niemal nie utopiony przez Eragona, który „testował maść na odleżyny” na nim po kąpieli. Krzyki i jęki słyszał cały zamek i ku rozbawieniu większości, nie było aż tak źle. Gdy zajrzeli do łazienki, zobaczyli tam ciepłą kąpiel z płatkami róż i świecami.
Cóż, to są chyba te jego maści na odleżyny. - Aislin domyślił się, że Eragon przetestował to rano dla nich.
Zszedł z ramion ukochanego i objął go od tyłu, zsuwając je na brzuch. Murtagh zamruczał. To była ich umowa. Tej nocy mieli to zrobić delikatnie. Co prawda on planował łóżko, ale i ten pomysł był ciekawy. Szybko rozpiął ubranie i wsunął się do wody, podczas gdy Aislin jeszcze męczył się z koszulą. Ale za to jak do niego dołączył i oparł się nagim ciałem o niego, to od razu Murtagh poczuł, że się podnieca. Delikatnie zaczął masować plecy męża. Ten zaczął wiercić się, już gotowy.
Zauważyłeś, że ta rozłąka sprawiła, że zaraz dojdziemy od samych dłoni? - Aislin pogładził jego brodawkę.
To przez rytuał. Eragon uprzedzał mnie o tym. Chodź na kolana.
Aislin wyprostował się, zaskoczony. Ale usiadł mu na kolanach, twarzą do niego. Zachichotał i od razu pokręcił się, doprowadzając do tego, że Murtagh wszedł w niego.
Jesteś niecierpliwy, wiesz? - mężczyzna zaraz zaczął poruszać się w nim.
Wybacz, ale to za długo od ostatniego razu. Poza tym woda wystygnie.
Jęknął, zsuwając dłoń na swój członek i poruszając nią. Po chwili poczuł, że Murtagh doszedł. Ścisnął jeszcze mocniej i wytrysnął wprost na niego. Potem oparł się o jego obojczyk. Dalej czuł dotyk na plecach. Ale poczuł też moc rytuału. Eragon obserwował go z niepokojem. Dlatego wstał i pociągnął kochanka za sobą do łóżka. Magią zgasił świece i położyli się spać.
***
Eragon siedział na ławce i uśmiechał się. Czy oni zdawali sobie sprawę, że kochali się prawie trzy godziny? Pewnie nie. Ale co z tego. Schylił głowę i zamyślił się. Więc Rio załatwił przybycie noworodka? Ale nie mogli wziąć chłopców. Tu miał rację, problemem byłoby dziedziczenie tronu. A może Ais będzie chciał przygarnąć dziecko? Spyta się go rano.
Nad czym myślisz?
Drgnął i obejrzał się. Rionne wpatrywał się w niego, siedząc na drzewie.
Obserwujesz mnie? - Eragon zwęził oczy.
Nie. Raczej obserwuje brata. Tak jak ty.
Rionne zeskoczył z drzewa i usiadł koło niego. Objął go czule i dmuchnął mu w grzywkę.
Murtagh zaklepał sobie, że jak będą chłopcy, to oni biorą. - rzucił wesoło.
Będą wojny na dzieci?
Oboje roześmiali się na to stwierdzenie. Eragon raptownie wtulił się w Rionne.
Sam z siebie? - król objął go mocniej. - Czy to znaczy, że mi wybaczasz?
Tak. Chyba tak. W końcu chyba ci na mnie zależy. - Eragon westchnął.
Zależy. Tylko czasem marudzę. Pewnie kryzys starej dupy.
Eragon roześmiał się i wstał. Pocałował go w nos i uciekł do siebie. Rionne zauważył obserwującą ich Keito i zastanowił się, czy oni kiedyś sobie wybaczą. Eragon na pewno, ale czy kobieta przełknie dumę? Machnął ręką i poszedł spać. Eragon leżał całkiem nagi, ale już spał. Położył się koło niego. Rano Eragon wstał pierwszy. Ubrał się, zrobił śniadanie i zszedł na spacer. Już z daleka widział, że jakaś kobieta kładzie w umówione miejsce koszyk. Już miał tam ruszyć, ale usłyszał wołanie. Obejrzał się i odkrył, że to był Ais z Murtaghiem. Poczekał na nich i razem ruszyli dalej.
Więc, szwagrze. - Ais zerknął na niego podle.
Tak, szaleńcze?
Roześmiali się na takie określenie. Ais wtulił się w niego.
Kochasz mnie?
Tak, szwagierku. Ty się przyznaj lepiej, co chcesz?
Wiem, że masz manie przygarniania dzieci. Ale powstrzymasz ją chociaż raz dla mnie?
Eragon udał, że się namyśla.
Hmm. Jeśli zrobisz coś dla mnie? - rzucił wesoło.
Co? - obaj wymienili uśmiechy.
Weźmiesz dla siebie to, co mi przysłano. Nie chce tego. Jest tam, za ławką. - wskazał na miejsce, gdzie kobieta zostawiła koszyk.
Murtagh od razu domyślił się, co tam znajdą. Ais jednak był nieufny i dopiero popędzenie męża sprawiło, że ruszył tam. Po chwili usłyszeli jego radosny krzyk.
Dziecko? Dobrze mi się zdaje? - Murtagh wsunął dłonie w kieszenie.
Tak mi się zdawało, że zostawia mi podrzutka. Miłego rodzicielstwa.
Murtagh obserwował brata, jak idzie do zamku, najpewniej na śniadanie. Po chwili usłyszał oddech Aislina. Spojrzał na niego i zamarł. Nie, on nie tylko został ojcem. Miał od razu dwójkę dzieci!
Murciu, dostaliśmy dwóch synów. A gdzie Era? - Ais rozejrzał się.
Zwiał od nas. To chyba było ukartowane.
Niezły prezent. Chodź, napadniemy składzik mebli po Riasie.
Nie wiedzieli, że Rionne ich obserwował. Gdy odeszli, szybko przeniósł się koło Eragona.
Ale im dowaliłeś…
Słucham? - Eragon zerknął na niego niepewnie.
Tam były bliźniaki… Chłopcy. - dopowiedział na widok takiego spojrzenia.
Eragon zaśmiał się.
Trzeba by im coś dać?
Już postanowili napaść nasz składzik. Tylko nie wiem, czy tam są ubranka dla dzieci.
Rionne usiadł koło niego i chwycił go za brodę. Przyciągnął go do pocałunku. Tę romantyczną chwilę przerwało im chrząkniecie Riasa.
Tato, Arya przyniosła ci ważne wiadomości.
Obaj mężczyźni odskoczyli od siebie, poprawili się i ruszyli za synem. Ten poprowadził ich w stronę legowisk smoków.
Saphira?! - Eragon wyrwał się do przodu.
Rionne również rzucił się naprzód. Lubił smoczycę, tak samo jak ona jego. Czasem wspólnie latali. Ona też wiedziała, że on wie o miejscu ukrycia ukochanego i nigdy nie wydała tej wiedzy. Razem wbiegli do pomieszczeń, ale to nie chodziło o starsze smoki. Tenshi leżała na swoim miejscu a wokół niej krążył Rosen, warcząc nawet na Dusana.
Co im jest? - elf niepokoił się.
Ale nikt nie spodziewał się, ze Eragon zacznie się śmiać.
Eragonie! - Rionne postanowił przywrócić go do porządku.
I wy robicie z tego taki szum? - mężczyzna podszedł do smoka. - Ty będziesz tatusiem, czy tylko bronisz spokoju przyjaciółki?
Rosen polizał Tenshi po nosie.
Czyli tatusiem. A dla gamoni, Tenshi będzie wkrótce składała jaja. - Eragon odwrócił się z uśmiechem.
Saphira przysunęła się i polizała swoje młodsze dziecko po nosie.
Rozdział 32 - epilog.
Murtagh poczekał, aż chłopcy zasnęli i wykradł się do Aislina. Ten od wczoraj czuwał przy smoczycy. Tenshi zaczęła składać jaja. Mimo iż Saphira jej doradzała, młoda smoczyca cierpiała. Ais czuwał i wlewał w nią swoje siły. Murtagh podszedł do wejścia, gdy stanął w nim właśnie Ais.
I jak? - objął go i pocałował.
Dwanaście jaj! Wyobrażasz to sobie?! - mężczyzna oparł się o niego.
Nie narzekaj. To cudowne. Już teraz mamy czternastu jeźdźców. Nareszcie smoki na pewno nie wyginą.
Ruszyli w stronę komnat. Po drodze minęli komnaty Rionne i wyraźnie słyszeli sprzeczkę.
Nie rozumiem ich. Oni się codziennie kłócą. - Aislin westchnął.
Takie to są już zwyczaje starców. - Murtagh zachichotał. - Nie rozejdą się.
To wiem. I wiem, o co teraz się kłócą. Eragon chce wypuścić kilka smoków, by żyły na wolności. Nie chce ich niewolić.
To nie martw się. Będą uwolnione. Rionne czeka tylko, by było więcej samiczek.
Weszli do siebie i Aislin przytulił się do dzieci. A raczej chciał. Poczuł, że miejsca są puste i zaczął krzyczeć. Murtagh sprawdził powód i rozejrzał się po oknach. Jedno było wybite. Natychmiast podnieśli alarm.
***
Aislin jęknął, jak wróciła ostatnia grupa. Dzieci nie znaleziono. Rionne stał nad mapą. W obliczu tej tragedii każdy rzucił wszystko i zajęto się poszukiwaniem. Nagle wpadł Dusan.
Eragon znalazł jedno z dzieci!
Aislin zaraz pobiegł za elfem na dziedziniec. Ranna Saphira kuśtykała już do legowiska. Eragon podał im zawiniątko.
Przeklęci. Rozdzielili się i zastawili pełno pułapek. Nie wiem, gdzie jest drugie. Saphira ledwo żyje a ja nie mam już zapasów magii, by szukać dalej. Przepraszam.
Nie twoja wina, Eragonie. - Ais czule objął chłopczyka. - Słyszałeś coś?
Właściwie, to wpadłem na nich przypadkiem. Usłyszałem rytuałem rozmowę, że magią przenieśli młodsze a to mieli porzucić, bo nie spełniało wymogów. Dopiero po walce poznałem je po wisiorku. - Eragon oparł się o męża.
Dobra wiadomość. Bynajmniej wiemy, że to drugie na pewno będzie żyło. - Murtagh zabrał rodzinę do komnat.
Rionne zaraz zarządził wysłanie oddziałów. Podał im, że mają szukać dziecka z takim wisiorkiem.
A tak płakałeś, jak zakładałem im tę obróżki. - Eragon pozwolił mu, by podparł go i zabrał do komnaty.
Teraz cię za to wycałuje. Z racji tego, że tylko ty możesz to zdjąć, znajdziemy małego.
Eragon położył się i pozwolił opatrzyć sobie rany. Teraz sielanka się skończyła. Może dojść do wojny. O ile okaże się, że maleństwo porwano, by ją wywołać. Zamknął oczy i zasnął.