praca-magisterska-wa-c-8010, Dokumenty(2)


SPIS TREŚCI:

I.POJĘCIA: RODZINA, POLITYKA RODZINNA, PARORODZINNA - WPROWADZENIE.

II. POLITYKA RODZINNA A NORMY PRAWNE.

III. FUNKCJE RODZINY.

IV. WYCHOWANIE DZIECI W RODZINIE:

1. Codzienny kontakt z dzieckiem.

2. Wzory wspólnego spędzania czasu.

3. Relacje rodzice - dzieci.

4. Opieka nad małym dzieckiem.

5. Wspieranie dorosłych dzieci.

6. Inicjacja w „dorosłe życie”.

V. RODZINA W XIX I NA POCZĄTKU XX W.:

1. Zmiany w strukturze rodziny.

2. Spoistość rodziny.

3. Zmiany w dzietności.

4. Zmiany w systemie wartości.

5. Dobór małżeństw.

VI. JAKIM PRZEOBRAŻENIOM SPOŁECZNYM PODLEGA POLSKA WSPÓŁCZESNA RODZINA.

VII. PODSUMOWANIE.

„Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.

 

(Dz.U.1997.78.483 (U) Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Rozdział I RZECZPOSPOLITA,art.18)

 

I. POJĘCIA:RODZINA, POLITYKA RODZINNA, PARORODZINNA - WPROWADZENIE.

Rodzina zajmuje ważne miejsce w problematyce polityki społecznej. Wynika to przede wszystkim ze szczególnego związku jednostki z rodziną, mającego tak istotne znaczenie dla rozwoju osobowości i losu człowieka.

W zakres szeroko rozumianej polityki państwa wchodzi polityka społeczna, w której szczególne miejsce zajmuje polityka rodzinna.
Po raz pierwszy termin "polityka rodzinna" został użyty w toczących się w Europie w latach czterdziestych dyskusjach nad polityką społeczną, natomiast pierwsze działania, których adresatem była rodzina, podjęte zostały we Francji i w Szwecji już pod koniec XIX w. i na początku XX w.
Według powszechnie przyjętej definicji polityka rodzinna to całokształt norm prawnych, działań i środków uruchamianych przez państwo w celu stworzenia odpowiednich warunków życia dla rodziny: jej powstania, prawidłowego funkcjonowania i spełniania przez nią wszystkich ważnych społecznie ról.
U podłoża tak zdefiniowanej polityki rodzinnej leżą następujące założenia:
- rodzina jest podstawową i najważniejszą instytucją społeczną,
- rodzina powinna być wspierana przez państwo,
- polityka rodzinna oznacza wielość polityk, a nie pojedyńczy, jednolity akt prawny.
Pojęcie „polityka prorodzinna” nie występuje jako termin w literaturze przedmiotu z zakresu polityki społecznej. Jest to pojęcie potocznie używane, mające charakter wartościujący, przy pomocy którego ocenia się politykę państwa wobec rodziny.

Polityka społeczno-gospodarcza wobec rodziny może być uznana za politykę prorodzinną, jeżeli faktycznie realizuje ona jasno wytyczone cele w zakresie tworzenia przez państwo warunków sprzyjających rozwojowi rodziny i zaspokajaniu jej potrzeb.

Państwo realizuje politykę rodzinną przy pomocy następujących instrumentów:

-środków prawnych,

-świadczeń pieniężnych,

-świadczeń w naturze,

-świadczeń w formie usług.

Normy prawne regulują stosunki rodzinne oraz relacje rodziny z państwem i innymi instytucjami. Wyznaczają również zasady i warunki korzystania ze świadczeń rodzinnych, określając w ten sposób krąg uprawnionych do świadczeń pieniężnych, rzeczowych i usług.

Świadczenia pieniężne w postaci różnych zasiłków i zapomóg mogą być kierowane do poszczególnych rodzin obligatoryjnie, albo uznaniowo (przez system pomocy społecznej).

Świadczenia w naturze obejmują dobra rzeczowe przekazywane rodzinom (odzież, opał, paczki żywnościowe itp.).

Świadczenia w formie usług udzielane są przez różne instytucje. Mają one na celu wspieranie rodziny w wypełnianiu jej podstawowych funkcji. Usługi te realizowane są przy pomocy infrastruktury społecznej (np. żłobki, przedszkola, świetlice szkolne).

Polityka rodzinna to jasno określone działania (np. programy), których świadomym celem jest osiąganie określonych celów dotyczących rodziny jako całości lub roli osób indywidualnych w rodzinie. Polityka rodzinna może obejmować np. politykę ludnościową (pro lub antynatalistyczną), świadczenia socjalne związane z opieką i wychowaniem dzieci, świadczenia dla pracujących rodziców, opiekę zdrowotną nad matką i dzieckiem itd. W krajach prowadzących bezpośrednią politykę rodzinną często powoływane są specjalne instytucje usytuowane w strukturze rządu, powołane dla koordynacji działań na rzecz rodziny. Na politykę rodzinną składają się działania podejmowane w innych dziedzinach polityki państwa, realizujące cele bezpośrednio nie związane z rodziną, ale takie, które pociągają za sobą doniosłe konsekwencje dla funkcjonowania rodziny (np. polityka przeciwdziałania bezrobociu, polityka podatkowa).

Cele i instrumenty polityk rodzinnych poszczególnych krajów są uzależnione od procesów demograficznych i społeczno-ekonomicznych, a także od czynników kulturowych. Na istotę polityki rodzinnej we wszystkich rozwiniętych krajach uprzemysłowionych wpływają takie zjawiska jak: starzenie się społeczeństw, zmiany w strukturze rodziny, aktywność zawodowa kobiet i wynikająca stąd potrzeba znalezienia równowagi pomiędzy życiem zawodowym a życiem rodzinnym. W politykach rodzinnych państw zachodnioeuropejskich zauważalne są następujące tendencje:
- wzmacnianie statusu prawnego dziecka i jego pozycji w rodzinie,
- wprowadzenie środków mających na celu godzenie ról rodzicielskich i zawodowych,
- wspieranie funkcji opiekuńczej rodziny i stwarzanie warunków do realizacji funkcji ekonomicznej.

II. POLITYKA RODZINNA A NORMY PRAWNE.

 

Przyjęty przez Radę Ministrów w dniu 3 listopada 1999 roku dokument „Polityka Prorodzinna Państwa”, został opracowany przez Międzyresortowy Zespół do Spraw Opracowania Polityki Prorodzinnej Państwa powołany przez Prezesa Rady Ministrów. Program składa się z dwóch części: części opisowej i harmonogramu. W części I omówiono działania w wyodrębnionych jedenastu kierunkach polityki państwa wobec rodziny. Według autorów programu polityka wobec rodziny ma obejmować działania w zakresie:

 

Część drugą dokumentu stanowi harmonogram realizacji licznych celów we wskazanych kierunkach, rozpisany w 5 rubrykach zatytułowanych: cele, działania, urząd odpowiedzialny za realizację i instytucje współrealizujące, termin i uwagi, finansowanie.

Program ten w zakresie merytorycznym i konstrukcyjnym nawiązywał - z pewnymi modyfikacjami - do „Programu polityki rodzinnej” przyjętego przez Radę Ministrów w dniu 10 czerwca 1997 r. (pierwszego kompleksowego program polityki państwa wobec rodziny, nad którym Sejm II kadencji nie zdążył przeprowadzić debaty). Program ten traktował politykę rodzinną jako podejmowanie działań tworzących odpowiednie warunki dla funkcjonowania rodziny w ramach innych szczegółowych polityk mających wpływ na warunki życia rodziny.

Program polityki prorodzinnej został opracowany m.in. na podstawie następujących programów rządowych:

Natomiast w zakresie praw człowieka m.in. stwierdzono, że w aktach prawa międzynarodowego brakuje „zapisów odnoszących się do bezpośredniej ochrony rodziny jako całości", oraz że „wynika potrzeba promocji i ochrony praw rodziny w międzynarodowym systemie praw człowieka". Należy zatem wyjaśnić, że w przepisach prawa międzynarodowego ochrona rodziny ma jasno sformułowaną koncepcję i rozumiana jest jako zapewnienie rodzinie przez państwo:

O ochronie rodziny mówią przepisy zawarte m.in. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych Społecznych i Kulturalnych, Europejska Karta Społeczna, Konwencja o Prawach Dziecka, Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Deklaracja w Sprawie Społecznego Postępu i Rozwoju, Konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz konwencje MOP.

EUROPEJSKA KARTA SOCJALNA

Artykuł 16 Prawo rodziny do ochrony społecznej, prawnej i ekonomicznej. W celu zapewnienia warunków niezbędnych do pełnego rozwoju rodziny, która jest podstawową komórką społeczeństwa, umawiające się Strony zobowiązują się popierać ekonomiczną, prawną i społeczną ochronę życia rodzinnego, zwłaszcza poprzez takie środki jak świadczenia społeczne i rodzinne, rozwiązania podatkowe, zachęcanie do budowania mieszkań dostosowanych do potrzeb rodzin, świadczenia dla młodych małżeństw oraz wszelkie inne stosowne środki.

MIĘDZYNARODOWY PAKT PRAW OBYWATELSKICH I POLITYCZNYCH Artykuł 23 1. Rodzina jest naturalną i podstawową komórką społeczeństwa i ma prawo do ochrony ze strony społeczeństwa i Państwa.

MIĘDZYNARODOWY PAKT PRAW GOSPODARCZYCH SPOŁECZNYCH I KULTURALNYCH

Artykuł 10 Państwa Strony niniejszego Paktu uznają, że: Należy udzielić jak najszerszej ochrony i pomocy rodzinie jako naturalnej i podstawowej komórce społeczeństwa, w szczególności przy jej zakładaniu i w okresie trwania odpowiedzialności rodziny za opiekę i wychowanie dzieci pozostających na jej utrzymaniu. Związek małżeński powinien być zawierany przy swobodnie wyrażonej zgodzie przyszłych małżonków...

Poza przytoczonymi przykładami przepisy prawa w Unii Europejskiej dotyczą w szczególności: równości mężczyzn i kobiet, przede wszystkim w sprawach wynagrodzenia, opieki społecznej i  kształcenia, umożliwienia kobietom i mężczyznom lepszego pogodzenia obowiązków zawodowych i rodzinnych, stworzenia dzieciom i młodzieży odpowiednich warunków rozwoju oraz zabezpieczenia ich praw w  społeczeństwie i na rynku pracy.

Jedną z podstawowych zasad działania UE jest zasada subsydiarności, zgodnie z którą Unia podejmuje działania tylko wtedy, gdy na poziomie Wspólnot można znaleźć rozwiązania lepsze niż na poziomie narodowym. Zasada ta dotyczy także polityki rodzinnej i daje pierwszeństwo inicjatywom oddolnym (czyli najpierw rodzina, potem społeczność lokalna, następnie państwo i Unia Europejska). Prawo pracy Unii Europejskiej również sprzyja rodzinom:

1.Urlopy rodzicielskie.

Pracownicy obu płci (a więc także ojcowie) mają niezbywalne prawo do urlopu rodzicielskiego w przypadku narodzin lub adopcji dziecka (minimum 3 miesiące).

2. Ochrona macierzyństwa.

Państwa członkowskie mają obowiązek wprowadzania środków służących poprawie bezpieczeństwa i zdrowia pracownic w ciąży oraz w okresie poporodowym.

3.Czas pracy.

Także podlega kontroli i nie może przekraczać 48 godzin tygodniowo (wraz z zajęciami w godzinach nadliczbowych). W praktyce tygodniowy czas pracy w poszczególnych państwach członkowskich jest krótszy i wynosi od 35,5 godz. w Holandii do 40,6 godz. w Wielkiej Brytanii. W krajach UE czas pracy kobiet jest krótszy.

4.Odpoczynek i urlopy.

Każdemu pracownikowi należy się minimum odpoczynku na dobę (11 godzin) i dodatkowo w tygodniu 24 godziny, nie licząc niedzieli. Minimalny wymiar corocznych płatnych urlopów to cztery tygodnie. Dzięki tym regulacjom, łatwiej pogodzić życie zawodowe z rodzinnym.
Unijne normy chronią także młodocianych, wprowadzając zakaz zatrudniania dzieci oraz ochronę pracowników poniżej 18 roku życia. Prawa związane z zasadą swobodnego przepływu osób przysługują nie tylko samym pracownikom, ale ich rodzinom. Dzięki temu, osoby poszukujące pracy na obszarze UE nie muszą zostawiać swoich rodzin w kraju ojczystym. Do takiego pracownika mogą dołączyć: współmałżonek, rodzice oraz dzieci do 21 roku życia.

Europejskie Obserwatorium Państwowych Polityk Rodzinnych działa przy austriackim Instytucie Studiów nad Rodziną. Utworzono je w 1989 roku. Obserwatorium: monitoruje i porównuje działania krajów UE, mające wpływ na dzieci i rodziny, analizuje zmiany demograficzne, ich wpływ na strukturę i funkcjonowanie rodzin, analizuje oddziaływanie przemian społeczno-ekonomicznych na rodziny.

Prawa Unii zobowiązują do równej płacy za taką samą pracę dla kobiet i mężczyzn, a także kwestie równości szans i jednakowego traktowania kobiet i mężczyzn. Karta Praw Socjalnych deklaruje prawo dzieci i młodzieży do ochrony podczas zatrudniania, prawo do poprawy warunków pracy i życia, a także prawo do informacji, konsultacji i uczestnictwa pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwami. Komisja Praw Kobiety, która jest komisją badawczą Parlamentu Europejskiego sporządza raporty, odbywa przesłuchania i reprezentuje na forum Unii interesy kobiet w najrozmaitszych kwestiach. W strukturach Unii działa Doradcza Komisja ds. Równości Szans i nieformalna Rada Ministrów ds. Kobiet.

Jak zaznaczają autorzy , program odnosi się do „każdej rodziny, zwłaszcza jednak do rodzin wychowujących dzieci i wymagających wsparcia w wychowaniu i kształceniu młodego pokolenia". Za główne cele polityki państwa wobec rodziny uznano:

Cele te są sformułowane bardzo szeroko i konkretyzują je wskazane w harmonogramie liczne szczegółowe cele, które jednak nie zostały uhierarchizowane. Zasadnicze cele polityki wobec rodziny powinny być rozszerzone o bardzo wyraźnie sformułowane zadanie - stwarzanie równych szans dzieciom i młodzieży oraz przeciwdziałanie marginalizacji licznych rodzin. Powiększające się rozwarstwienie społeczeństwa stanowi zagrożenie nie tylko dla sytuacji rodzin, ale także dla spójności społecznej i stabilności państwa. W programie za mało jest zadań adresowanych do dzieci i młodzieży żyjących w trudnych warunkach materialnych, których celem byłoby wspieranie aspiracji edukacyjnych i kulturalnych rodzin, czy zwiększenie dostępności do usług socjalnych i medycznych. W dokumencie wskazano tylko dwa programy kierowane do tej grupy dzieci i młodzieży - (program wyrównywania szans edukacyjnych i dożywianie dzieci). Jednoznaczne sformułowanie takiego celu pozwoliłoby skonstruować program spójnych działań. Na przykład postulaty odnoszące się do wychowania młodego pokolenia koncentrują się na sferze etyczno- pedagogicznej, niewątpliwie fundamentalnej dla wychowania. Jednakże kreowanie właściwych warunków wychowawczych nie jest możliwe bez eliminowania równie istotnych dla rozwoju młodego pokolenia barier natury materialnej.

Obejmowanie opieką przedszkolną, zwłaszcza dzieci ze wsi i małych miasteczek, stanowi pierwszy krok w kierunku wyrównywania szans edukacyjnych. Ponadto z dokumentu nie wynika w jaki sposób państwo chce osiągnąć cel - zwiększenie dostępności do przedszkoli - którego realizacja spoczywa na samorządach. Przewidziane w programie instrumenty przeciwdziałania narkomanii dały wyraz w ostatnio znowelizowanej ustawie. Skuteczna walka z narkomanią to przede wszystkim walka z przestępczością zorganizowaną i dobrze działającym rynkiem narkotyków rządzonym przez prawo popytu i podaży. Ranga problemów i zjawisk społecznych uznanych za szczególnie istotne dla prawidłowego funkcjonowania rodziny, nie zawsze znajduje potwierdzenie w innych źródłach. Na przykład według badań socjologicznych i dostępnych statystyk zagrożenie sektami jest znacznie mniejszym problemem, niż pominięta w programie przemoc w rodzinie. Przemoc w rodzinie jak dotychczas w naszym kraju stanowi przedmiot zainteresowania przede wszystkim organizacji pozarządowych, chociaż problem ten dotyczy znaczącej części rodzin zarówno w naszym kraju jak i w innych krajach świata. Warto zatem przypomnieć, że przemoc w rodzinie to zjawisko, które w latach dziewięćdziesiątych społeczność międzynarodowa uznała za problem praw człowieka. Organizacja Narodów Zjednoczonych, Rada Europy i Unia Europejska finansują specjalistyczne programy zorientowane na zapobieganie przemocy oraz pomoc ofiarom i sprawcom, organizują sesje i konferencje poświęcone tej tematyce, uchwalają dokumenty i akty prawne, mające sprzyjać rozwiązywaniu tego problemu w krajach członkowskich. Rząd RP ma zatem określone zobowiązania i chociażby z tego względu, pominięcie tego problemu w programie nie znajduje żadnego uzasadnienia. Cele zawarte w programie nie zawsze są spójne z działaniami rządu prowadzonymi aktualnie lub planowanymi w najbliższej przyszłości. Dotyczy to zwłaszcza proponowanych zmian w systemie wsparcia rodzin dysfunkcyjnych i opieki nad dzieckiem osieroconym. Przewidywane w programie działania trudno uznać za rozwiązania zawarte w aktualnie nowelizowanej ustawie o pomocy społecznej. W proponowanej nowelizacji wprowadzono do ustawy nowy rozdział - „Opieka nad dzieckiem i rodziną", który ma stanowić prawne podstawy funkcjonowania systemu wsparcia rodziny oraz organizacji zastępczej opieki nad dzieckiem w formie rodzinnej (rodziny zastępcze, adopcja) i instytucjonalnej (placówki opiekuńczo-wychowawcze).

III. FUNKCJE RODZINY.

W literaturze socjologicznej funkcje rodziny ujmuje się w bardzo różny sposób. Mając na uwadze najistotniejsze zespoły zjawisk i czynności z zakresu socjologii, można je ująć w następujących punktach:

  1. Funkcja prokreacyjna - rodzina powstaje jako naturalna konsekwencja małżeństwa. Jest ono wspólnotą opartą na miłości i dlatego trwałość więzi między rodzicami zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa i warunkuje jego prawidłowy rozwój. Rodzina jest tą wspólnotą osób, która spełnia najkorzystniejsze warunki, aby w niej przyszedł na świat nowy człowiek i w niej przygotował się do samodzielnego życia. (K. Ostrowska 1997 s.12)

  2. Funkcja socjalizacyjna - zakłada uczenie się zachowań, norm i wartości uznawanych w danym społeczeństwie. Funkcję tą ważną ze względu na jej socjologiczny aspekt opiszę w dalszej części pracy nieco szerzej.

  3. Funkcja miłości - rodzina powinna zaspokoić podstawowe potrzeby ludzkie miłości, bezpieczeństwa i przynależności. Każdy normalny człowiek odczuwa potrzebę posiadania kręgu bliskich osób. Związków uczuciowych w rodzinie jest wiele - między małżonkami, rodzicami a dziećmi, rodzeństwem, powiązania w ramach kolejnych pokoleń. Dzięki tym zależnościom człowiek zaspokaja potrzeby emocjonalne i zbliża się do ideału jakim jest szczęście osobiste. Prawidłowy rozwój emocjonalny w dzieciństwie ma duży wpływ na dalsze, dorosłe życie człowieka.

  4. Funkcja kulturotwórcza - dom wprowadza dziecko w świat sztuki i pozwala na rozwijanie własnych zainteresowań i talentów. Rodzina jest także szkołą języka, obyczajów, postaw i wzorów zachowań. Taka kontynuacja tradycji wzmacnia więzi jej członków.

  5. Funkcja wspomagająca rozwój osobowości - przez osobowość należy rozumieć indywidualne właściwości psychiczne i duchowe danej osoby, kształtowane w ciągu całego jej życia. Na osobowość mają również wpływ: wiedza o sobie i świecie. Rodzina jest miejscem, gdzie pod jednym dachem żyją ludzie o różnych temperamentach, usposobieniach i gustach. Wszyscy mają wpływ na wszystkich i takie wielokierunkowe zachowanie daje szansę na wzbogacenie własnej osobowości.

  6. Funkcja religijna - wspiera rozwój moralno-religijny, jest swoistym kodeksem moralnym. Dzięki tej funkcji realizowany jest przekaz kultury religijnej, wierzeń i wartości. Często rodzina wycofuje się z realizacji tej funkcji na rzecz kościoła. Jest to postępowanie błędne. Tak wychowane dziecko nigdy nie będzie religijne. Obecnie można mówić o kryzysie wychowania religijnego w rodzinie. Rodzice mają małą wiedzę religijną, nie potrafią też jej dziecku przekazać. W tradycyjnej rodzinie socjalizacją religijną zajmują się głównie kobiety. Identyfikacja płci dziecka z rodzicem powoduje, że chłopcy niechętnie uczą się od matek, bo to jest "babska sprawa".

  7. Funkcja ekonomiczna - służy zaspokojeniu potrzeb materialnych (jedzenie, ubranie, mieszkanie). Każdy członek rodziny ma swój wkład w zasilanie domowego budżetu. Rodzice czerpią dochody przez pracę, dla dzieci z kolei to nauka jest swoistą inwestycją w przyszłość. Szczególnie w społeczeństwach dawnych, ale też współcześnie - stan posiadania rodziców, ich miejsce zamieszkania i poziom wykształcenia - decydowały o karierze i drodze życiowej ich dzieci.

  8. Funkcja stratyfikacyjna - obejmuje funkcjonujące w społeczeństwie prawo, zwyczaje dziedziczenia, przekazywanie pozycji społecznej dzieciom np. w Indiach - przynależność do określonej kasty determinuje życie człowieka aż do śmierci. Nie może on zmienić kasty, w której się urodził na inną.

  9. Funkcja integracyjna - rodzina powinna jednoczyć swoich członków. Wewnętrzna spójność powoduje, że stanowi ona podstawową komórkę społeczną utworzoną w sposób naturalny. Funkcja integracyjna służy nawiązywaniu kontaktów towarzyskich przez osoby wchodzące w skład rodziny.

  10. Funkcja rekreacyjna - łączy się z rozumieniem rodziny jako azylu, w którym można odpocząć i zregenerować siły w cieple "domowego ogniska".

  11. Funkcja opiekuńcza - chroni przed negatywnymi skutkami życia np. ucieczką w alkoholizm, narkomanię, prostytucję. Dobry przykład wyniesiony z domu zapobiega popełnianiu błędów życiowych i daje punkt odniesienia do tego co dobre, a co złe.

Wśród opisanych wyżej funkcji - trzy pierwsze (prokreacyjna, socjalizacyjna, miłości), zaliczają się do grupy funkcji istotnych, pierwszorzędnych. Pozostałe określa się mianem drugorzędnych, akcydentalnych.
W tej części pracy chciałabym zająć się funkcją socjalizacyjną rodziny. Jest ona definiowana w różny sposób, w zależności od zakresu jaki obejmuje.
W węższym zakresie rozdziela się wychowanie od socjalizacji. Wychowanie jest przedstawiane jako działanie świadome i celowe, socjalizacja natomiast to proces automatyczny, nieuświadomiony. Socjalizacja polega na przyjęciu jako swoje wzorów postępowania i norm kulturowych. Może się zdarzyć, że socjalizacja i wychowanie nie są zgodne z sobą np. powszechnie wiadomo, że palenie jest szkodliwe, w domu jednak któryś rodzic pali. Postępowanie takie powoduje zachwianie autorytetu rodzicielskiego.
W szerszym ujęciu socjalizacja obejmuje też proces wychowania. Jest to działanie jednocześnie świadome i nieświadome. A. Kłoskowska (1969 s.263) zwolenniczka szerszego ujęcia funkcji socjalizacyjnej, w swojej pracy "Z historii i socjologii kultury" podaje, że "socjalizacja polega na przyjmowaniu i przekazywaniu ustalonych sposobów zachowania, norm i modeli oraz pewnego zasobu wiedzy odnoszącej się do określonej rzeczywistości".
Inny przedstawiciel szerszego ujęcia - W. Jacher (1973 s.102) w książce "Funkcja socjalizacyjna rodziny" pisze: "przez socjalizację rozumiemy proces społeczny polegający na przekazywaniu jednostce całego systemu bardzo często zinstytucjonalizowanych środków wychowania i kontroli jak: normy społeczne, wartości, wzory, nawyki, postawy, umiejętności, przekonania itp. W celu wprowadzenia jej do udziału w życiu społecznym i rozwijania jej osobowości."
Upraszczając te definicje, można stwierdzić, że funkcja socjalizacyjna w szerszym ujęciu obejmuje całokształt przygotowania do życia społecznego. Kolejny zwolennik takiego pojmowania socjalizacji rodziny - Z. Tyszka (1974) w swej pracy pt. "Socjologia rodziny" wyodrębnił szereg zadań, które ona pełni:

Socjalizacja rodziny realizuje się poprzez:

system kontroli społecznej przy udziale nagród i kar.

Funkcja socjalizacyjna rodziny działa w dwie strony, jej wpływom ulegają dzieci, ale też ich rodzice. W trakcie międzypokoleniowych kontaktów niejednokrotnie zmieniają się poglądy wychowawcze rodziców, ich sądy i sposób wartościowania.
Należy stwierdzić, że na przestrzeni czasu, funkcja ta uległa dużym przeobrażeniom. Związane jest to z rozrastaniem się środowisk miejskich i oddziaływaniem na jednostkę coraz większej ilości instytucji. Rodzina już nie posiada monopolu na funkcję socjalizacyjną. Realizują ją żłobki, przedszkola, kościół, rówieśnicy i środki masowego przekazu. Takie oddziaływanie ma jednak charakter wtórny, bowiem wszystko "przepływa przez filtr rodziny". Socjalizacja małego dziecka odbywa się w rodzinie, jest to socjalizacja pierwotna. Starsze dziecko, w wieku szkolnym podlega socjalizacji wtórnej (szkoła). Socjalizacja pierwotna ma na celu wprowadzenie człowieka do społeczeństwa. Jej oddziaływanie odbywa się w atmosferze o silnym ładunku emocjonalnym i dotyczy przyswojenia języka, sposobu komunikacji, udzielania odpowiedzi na pytania "dlaczego?" np. rodzimy się i umieramy. Skutki socjalizacji pierwotnej najczęściej trwają na całe życie. Socjalizacja ta kończy się w momencie przyjęcia swoich norm, wartości w połączeniu z szerszym społeczeństwem i utrwaleniem tożsamości. Zakończenie socjalizacji pierwotnej w wielu społeczeństwach podkreślane jest rytuałami. U nas jest to rozpoczęcie nauki w szkole lub przyjęcie komunii św.
Zdarza się, że socjalizacja rodziny nie przebiega prawidłowo. Młodzież pozbawiona pozytywnych wzorów zachowań i odpowiedniej atmosfery emocjonalnej ulega wykolejeniu, wstępuje do grup subkulturowych o charakterze antyspołecznym lub wręcz przestępczych. Zjawisko to występuje najczęściej w rodzinach z tak zwanego marginesu społecznego. Likwidacją ujemnych skutków wykolejenia społecznego zajmuje się resocjalizacja. Działalność resocjalizacyjną może podjąć tylko rodzina, która prawidłowo spełnia swoje funkcje. Jeśli rodzice nie są w stanie podołać swoim obowiązkom, resocjalizacja dziecka odbywa się poza domem, w instytucjach do tego przygotowanych na przykład rodziny zastępcze, zakłady poprawcze i tym podobne.
Refleksje nad tymi czynnikami pozwalają na wysnucie wniosku,
że przede wszystkim rodzina prawidłowo realizująca swe liczne funkcje pełni podstawową rolę w życiu każdego człowieka i rozwoju społeczeństwa. Istotne znaczenie ma przy tym intensywność i jakość kontaktów między członkami rodziny, a nie czas ich trwania.

IV. WYCHOWANIE DZIECI W RODZINIE.

Przygotowanie młodego człowieka do dorosłego, samodzielnego życia przebiega przede wszystkim w rodzinie, która jest głównym źródłem wzorów zachowań, kształtowania charakteru i systemu wartości. Od atmosfery domu i stosowanych w nim metod wychowawczych zależy, jak układają się wzajemne relacje między rodzicami i dziećmi, czy dzieci znajdują w domu oparcie i opiekę, czy mają poczucie, iż stanowią integralną część tego, co nazywamy gniazdem rodzinnym. Jak zatem powinni postępować rodzice, aby ich trud rodzicielski zakończył się sukcesem? Jakie metody opiekuńcze i wychowawcze stosują na co dzień polskie rodziny?

1. Codzienny kontakt z dzieckiem.

Przypomnijmy, że w opinii społecznej wychowaniem dzieci powinni zajmować się oboje rodzice, a większość ankietowanych jest zgodna co do tego, że pracujące matki powinny przerwać pracę na czas opieki nad małym dzieckiem. Więcej niż co trzeci z nich (36%) jest zdania, że matka powinna sama wychowywać dziecko przynajmniej przez pierwsze trzy lata, a dalsze 22% uważa, że okres ten powinien być wydłużony aż do czasu pójścia dziecka do szkoły. Wszyscy też zgodnie preferują typ więzi rodzinnej opartej na partnerstwie i braku dystansu między rodzicami i dziećmi. Wiadomo, że ten typ więzi może wytworzyć się tylko przez codzienny kontakt z dzieckiem, towarzyszenie mu we wszystkich problemach i przeżyciach, a także okazywanie partnerstwa przez wdrażanie dziecka do różnych zajęć i spraw domowych.

Z deklaracji rodziców wynika, że w praktyce życia codziennego największy ciężar wychowania dzieci poniżej 3 roku życia i w wieku przedszkolnym spoczywa na matkach. Inne osoby (w tym również ojciec) odgrywają w tym względzie rolę marginalną. Wyraźnie też widać, że im starsze dziecko, tym ojcowie coraz aktywniej włączają się w proces jego wychowania, co oznacza, że wraz z dorastaniem dzieci w coraz większej liczbie rodzin oboje rodzice w jednakowym stopniu uczestniczą w wychowywaniu potomstwa. O ile dzieci do lat 7 są wychowywane głównie przez matki, o tyle w okresie szkoły podstawowej w blisko połowie rodzin (46%) funkcję tę sprawują oboje rodzice w jednakowym stopniu. Jeszcze wyższy (57%) jest odsetek rodziców, którzy wspólnie borykają się z wychowaniem młodzieży powyżej 15 roku życia. Trzeba jednak zaznaczyć, że zasięg udziału obojga rodziców w wychowywaniu dzieci znacznie różni się od społecznych oczekiwań, według których w każdej rodzinie oboje rodzice w równym stopniu powinni dźwigać ciężar wychowania potomstwa.

Tabela 2 (w procentach)

(N=430)
Ciężar wychowania spoczywa:

Na kim w Pana(i) rodzinie spoczywa największy ciężar wychowania dzieci (młodzieży) w wieku:

poniżej trzeciego roku życia

przedszkolnym

szkoły podstawowej

powyżej piętnastu lat

przede wszystkim na matce

65

59

45

32

przede wszystkim na ojcu

-

2

2

3

przede wszystkim na babci, dziadku

2

4

1

1

na obojgu rodzicach w równym stopniu

23

31

46

57

na wszystkich członkach rodziny w równym stopniu

9

4

5

5

To zależy, nie ma stałego rozwiązania

1

1

1

2

Na proces wychowawczy składa się wiele elementów, w tym również uczestniczenie w problemach i kłopotach dziecka, jego potrzebach i radościach. Warto więc spojrzeć na rodzinę z perspektywy udziału rodziców w życiu codziennym dziecka.

Z zestawienia odpowiedzi na pytanie o pomoc dzieciom w lekcjach - zadane w dwu różnych badaniach w odstępie niespełna dwu lat - wynika przede wszystkim nasilenie udziału rodziców w codziennej pomocy w nauce. Być może jest to efekt wzrostu znaczenia wykształcenia jako warunku koniecznego do osiągnięcia życiowego sukcesu i wskaźnik mobilizacji rodziców dla zapewnienia dziecku jak najlepszego życiowego startu. Można to jednak odczytać zupełnie inaczej - jako wskaźnik funkcjonowania szkoły, która w coraz większym stopniu przerzuca na dom obowiązek edukacji dzieci. Interpretacji tego zjawiska jest wiele, ale nie zmienia to wniosku, że w blisko połowie polskich rodzin rodzice codziennie poświęcają dziecku czas na pomoc w nauce, kontrolowanie jego postępów i wypełnianie obowiązków szkolnych. Na uwagę zasługuje fakt, że - według deklaracji badanych - rodzice obojga płci mają w tym taki sam udział, a obecnie znacznie rzadziej niż w lutym '97 zdarzają się domy, które nie znajdują czasu, by pomóc dzieciom w lekcjach.

Tabela 3 (w procentach)

Jak często zdarza się Panu(i) lub Pana(i) współmałżonkowi mieć czas, aby odrabiać z dzieckiem lekcje, pomagać w nauce?

Wskazania według terminów badań

II '98 (N=517)

X '99 (N=333)

W zasadzie codziennie

34

48

Kilka razy w tygodniu

24

21

Tylko w niedzielę lub inne wolne dni

14

9

Prawie wcale nie mam na to czasu

23

14

Trudno powiedzieć

5

8

Udział rodziców w zabawie i rozrywce dzieci w zasadzie nie zmienił się od ostatniego pomiaru w lutym ubiegłego roku. Nadal większość (57%) rodziców przynajmniej kilka razy w tygodniu poświęca swój czas na wychowanie przez rekreację i zabawę. Na co dzień częściej czynią to kobiety (33%) niż mężczyźni (25%), którzy rekompensują sobie te braki w dni wolne od pracy (34%). We wspólnym spędzaniu czasu rodzi się szczególna więź między rodzicami i dziećmi. Wprost trudno przecenić rolę zabawy w rozwoju intelektualnym i socjalizacji dziecka. Dlatego niepokój może budzić fakt, że w co dziesiątej rodzinie dorośli nie uczestniczą wcale w tego rodzaju aktywności dziecka.

Tabela 4 (w procentach)

Jak często zdarza się Panu(i) lub Pana(i) współmałżonkowi mieć czas, aby wspólnie z dzieckiem coś robić, np. bawić się, iść na spacer, pograć w coś, iść na lody, do wesołego miasteczka itp.?

Wskazania według terminów badań

II '98
(N=706)

X '99
(N=411)

W zasadzie codziennie

33

29

Kilka razy w tygodniu

24

28

Tylko w niedzielę lub inne wolne dni

29

31

Prawie wcale nie mam na to czasu

11

9

Trudno powiedzieć

2

3

Jest oczywiste, że rekreacyjno-zabawowa forma kontaktu wyraźnie wiąże się z wiekiem potomstwa. W pewnym okresie życia rówieśnicy stają się znacznie atrakcyjniejszymi towarzyszami zabaw niż rodzice. Im starsze dzieci, tym mniej potrzebują organizowania im zabaw i atrakcji, ale tym ważniejsze są kontakty innego rodzaju. Oczywiście rozmowy o codziennych kłopotach dziecka są ważne w każdej fazie jego życia, zmienia się tylko kontekst, którego te kłopoty dotyczą.

Ogólnie można stwierdzić, że dla tej formy kontaktu z dzieckiem rodzice najczęściej znajdują czas i najrzadziej zdarza się, że nie mają go wcale. Częściej (co najmniej kilka razy w tygodniu) powiernikami dzieci są matki (84%), ale ojcowie też mają w tym duży udział (74%).

Tabela 5 (w procentach)

Jak często zdarza się Panu(i) lub Pana(i) współmałżonkowi mieć czas, aby porozmawiać z dzieckiem o jego sprawach, przeżyciach, kolegach?

Wskazania według terminów badań

II '98
(N=763)

X '99
(N=370)

W zasadzie codziennie

46

45

Kilka razy w tygodniu

25

34

Tylko w niedzielę lub inne wolne dni

19

14

Prawie wcale nie mam na to czasu

7

4

Trudno powiedzieć

3

3

Wśród wyróżnionych przez nas form kontaktów rodzinnych rodzice najczęściej znajdują czas na rozmowy z dziećmi o ich problemach, kłopotach, kolegach, przeżyciach. Ta forma więzi z dzieckiem jest wyraźnie związana z sytuacją społeczną rodziny, wykształceniem rodziców i ich sytuacją materialną. Im rodzice są lepiej wykształceni i sytuowani, tym częściej znajdują czas na codzienne rozmowy z dziećmi.

2.Wzory wspólnego spędzania czasu.

Rodzina pełni funkcje integrujące i socjalizacyjne przez wspólne spędzanie czasu, wspólną zabawę, wypoczynek, pracę, wspólne rozwiązywanie trudności i problemów. Przypomnijmy, że w opinii ogółu respondentów najczęstszym grzechem rodziców jest brak czasu dla dziecka, niedostateczna troska o nauczenie go samodzielności i wywiązywania się z obowiązków. Tymczasem obraz rodziny uzyskany na podstawie odpowiedzi rodziców na pytanie o wspólną aktywność w różnych sferach życia codziennego jest optymistyczny. Powtarza się więc często obserwowana w badaniach sondażowych rozbieżność opinii w kwestii zjawisk występujących w skali makrospołecznej i tych samych zjawisk występujących w bespośrednim otoczeniu respondenta (w tym przypadku: w innych rodzinach na ogół jest źle, ale w mojej - wszystko w porządku).

Zastosowane miary wspólnego uczestnictwa w różnych formach życia rodzinnego są nieprecyzyjne i pozostawiają respondentom dużą swobodę interpretacji. W istocie mierzą one nie tyle faktyczną częstotliwość występowania czynności, ile poczucie rodziców, czy i w jaki sposób wykorzystują oni czas na bycie z rodziną, z dziećmi, na wdrażanie potomstwa do życia rodzinnego, religijnego, społecznego.

Na podstawie opinii badanych można skonstatować, że w polskich rodzinach najpowszechniejsze jest wspólne spędzanie świąt i codzienne wspólne spożywanie posiłków. Na tę powszechność składa się nie tylko częste występowanie tych zachowań, ale także tylko marginalna liczba rodzin, w których te sytuacje zdarzają się incydentalnie, i całkowity brak rodzin, w których wcale nie występują.

Również kontakty towarzysko-rodzinne, wspólne uczestnictwo w praktykach religijnych, relaks przed telewizorem, wspólne wykonywanie obowiązków związanych z prowadzeniem domu oraz wspólne z dziećmi omawianie ważnych spraw rodziny występują często w przynajmniej połowie rodzin, a około 80% rodziców deklaruje, że robią to wspólnie z dziećmi przynajmniej czasami. O tych wszystkich sposobach rodzinnego spędzania czasu można powiedzieć, że są powszechne we wszystkich środowiskach społecznych. Wprawdzie rysują się pewne środowiskowe charakterystyki zachowań (np. badani z wyższym wykształceniem znacznie częściej niż pozostali wspólnie z dziećmi rozwiązują różne problemy rodzinne i znacznie rzadziej niż inni spędzają wspólnie z dziećmi czas przed telewizorem), ale zbyt małe liczebności przedstawicieli poszczególnych grup społecznych nakazują dużą ostrożność w formułowaniu wniosków.

Tabela 6 (w procentach)

Czy w Pana(i) rodzinie rodzice (lub jedno z rodziców) i dzieci:

Często

Czasami

Rzadko

Nigdy lub prawie nigdy

wspólnie spędzają święta

96

3

1

0

wspólnie spożywają posiłki

79

17

3

0

wspólnie chodzą na przyjęcia rodzinne

55

25

16

4

chodzą razem do kościoła

54

25

15

6

wspólnie oglądają telewizję

53

31

15

1

rozmawiają o ważnych sprawach rodzinnych

52

32

10

5

razem wykonują obowiązki domowe, np. sprzątanie, zakupy

50

34

11

5

chodzą razem na spacery, wycieczki

47

27

20

6

razem wyjeżdżają na wakacje

47

14

15

24

razem pracują, dzieci pomagają rodzicom w pracy zawodowej

17

13

8

63

Jeśli porównamy wyniki omawianego sondażu z wynikami badań rodzin wychowujących dzieci sprzed czterech lat, to okazuje się, że w tym czasie znacznie wzrosła liczba rodzin spędzających często razem wakacje (z 25% do 47%), przy jednoczesnym spadku (z 45% do 24%) liczby tych rodzin, które nigdy razem nie wypoczywają. Wzrosła też - choć nie tak znacząco - popularność wspólnego spędzania czasu na wycieczkach i spacerach. Częstotliwość występowania innych form rodzinnego spędzania czasu w zasadzie utrzymała się na zbliżonym poziomie.

3. Relacje rodzice - dzieci.

Wśród ankietowanych istnieje pełna jednomyślność w kwestii odpowiedzialności rodziców za wychowanie i los dzieci. Według powszechnie akceptowanego wzoru, wychowaniem powinni zajmować się oboje rodzice, a relacje między rodzicami i dziećmi powinny być oparte na partnerstwie i wzajemnym porozumieniu.

RYS. 1. KTÓRE Z PONIŻSZYCH STWIERDZEŃ BARDZIEJ ODPOWIADA PANA(I) POGLĄDOM NA TEMAT OBOWIĄZKÓW RODZICÓW WOBEC DZIECI?

0x01 graphic

0x01 graphic

* Badanie CBOS "Moja rodzina", reprezentatywna próba losowo-adresowa dorosłych mieszkańców Polski wychowujących co najmniej jedno dziecko poniżej 19 lat (N=1222).

Za rozpowszechnione można też uznać przekonanie, że rodzice powinni w swoim życiu zrobić dla dzieci wszystko, co możliwe, nawet gdy dzieje się to kosztem ich własnego dobra (76%). Blisko co siódmy (15%) badany jest innego zdania, twierdząc, iż rodzice mają swoje własne życie i nie mają obowiązku poświęcania własnego dobra dla dobra dzieci.

RYS. 2. KTÓRE Z PONIŻSZYCH STWIERDZEŃ BARDZIEJ ODPOWIADA PANA(I) POGLĄDOM NA TEMAT OBOWIĄZKÓW RODZICÓW WOBEC DZIECI?

0x01 graphic

Opinie o nadrzędności interesu dziecka wyrażają w jednakowym stopniu kobiety i mężczyźni, osoby w różnym wieku i o różnych orientacjach światopoglądowych. Najwięcej zwolenników pogląd ten zyskuje wśród rolników (91%) i gospodyń domowych (90%). Dobro dziecka nad potrzebami rodziców częściej niż inni przedkładają też mieszkańcy wsi (80%) oraz osoby mające dzieci (78%). Opinie o obowiązkach wobec dzieci związane są z poziomem wykształcenia. Wraz ze wzrostem wykształcenia rośnie niepewność co do konieczności poświęcania się dla dobra dziecka (wzrost odsetka odpowiedzi "trudno powiedzieć") i jednocześnie maleje odsetek osób przekonanych, iż pełnienie funkcji rodzicielskich zobowiązuje do poświęceń. Poziom wykształcenia nie różnicuje natomiast opinii o prawie rodziców do ułożenia sobie własnego życia, bez poświęceń dla dobra dzieci. Odnotowane zróżnicowanie opinii nie zmienia konstatacji, że przekonanie o odpowiedzialności rodziców za los swoich dzieci tkwi głęboko korzeniami w polskiej tradycji i charakteryzuje stosunek Polaków do rodziny. Pamiętajmy jednak, że są to deklaracje, bez możliwości weryfikacji faktycznego obowiązywania ich na co dzień w relacjach rodzice - dzieci. Opinie te są raczej wskaźnikiem wartości, jaką dla Polaków stanowią dzieci, niż odzwierciedleniem stosowanych metod wychowawczych. Ponadto poddawane ocenie stwierdzenia pozostawiają dużą swobodę indywidualnej interpretacji takich pojęć, jak: dobro dziecka, porozumienie z nim, wychowanie i opieka.

W innych sprawach dotyczących relacji rodzice - dzieci i stosunków panujących w polskiej rodzinie ankietowani również w większości są zgodni, choć niekiedy brak im konsekwencji w formułowaniu opinii. Tylko w kwestii racjonalności oczekiwań rodziców wobec dzieci opinie są wyraźnie zróżnicowane: co trzeci ankietowany jest zdania, iż na ogół rodzice stawiają dzieciom nadmierne wymagania (32%), tyle samo osób (32%) uważa, iż nie stawiają żadnych wymagań (32%) oraz że rodzice stawiając wymagania biorą pod uwagę możliwości sprostania im przez dziecko (31%).

RYS. 3. JAK PAN(I) UWAŻA, JAK W DZISIEJSZYCH CZASACH RODZICE NA OGÓŁ POSTĘPUJĄ Z DZIEĆMI?

0x01 graphic

Pominięto "trudno powiedzieć".
Badani otrzymali listę przeciwstawnych opinii o metodach wychowawczych rodziców. Posługując się siedmiostopniową skalą wskazywali opinię bardziej odpowiadającą ich poglądom w tej sprawie.

Skrajności w wychowaniu dzieci nie dają dobrych rezultatów i mogą zakłócać zarówno wzajemne relacje międzypokoleniowe, jak i proces wychowania i przygotowania dziecka do samodzielnego życia w społeczeństwie i rodzinie. Z tego punktu widzenia większość ankietowanych negatywnie ocenia postępowanie rodziców wobec dzieci. Do najczęstszych zarzutów można zaliczyć rozpowszechnione w rodzinach objawy nadopiekuńczości (49%), nadmiernej pobłażliwości (52%) i rozpieszczania dzieci (56%), przy jednoczesnym braku poświęcania im czasu i uwagi, której potrzebują (65%). Rzadziej respondenci zarzucają rodzicom cechy przeciwstawne, tj. oschłość uczuciową (17%), bicie dzieci (15%), zbyt szybkie zmuszanie do samodzielności (22%), nadmierną koncentrację uwagi na dziecku (12%). W mniejszości pozostają osoby oceniające, że rodzice zachowują złoty środek w stosowaniu metod wychowawczych (w zależności od konkretnych problemów odsetki wahają się od 20 do 31). Z porównania rozkładu odpowiedzi o metodach wychowawczych stosowanych przez rodziców najkorzystniej wypada ocena przygotowywania dziecka do odpowiedzialności za stawiane mu zadania (31% ocen pozytywnych), a najgorzej - poświęcania dzieciom czasu i uwagi (20% ocen pozytywnych).

4.Opieka nad małym dzieckiem.

O ile Polacy są dość jednomyślni w poglądach na relacje między rodzicami i ich dziećmi, o tyle różnią się opiniami na temat opieki nad małymi dziećmi.

Więcej niż co trzeci (36%) ankietowany uważa, że dziecko powinno pozostawać pod opieką niepracującej matki do ukończenia trzeciego roku życia, a ponad jedna piąta (22%) opowiada się za wydłużeniem tego okresu do rozpoczęcia przez dziecko edukacji szkolnej. Tylko nieliczni są zdania, że matka powinna zrezygnować z pracy aż do czasu, gdy dziecko ukończy szkołę podstawową (7%) lub jeszcze dłużej (6%). Co dziewiąta osoba (11%) akceptuje powrót matki do pracy wraz z upływem urlopu macierzyńskiego, a zbliżony odsetek (9%) zajmuje w tej sprawie skrajne stanowisko, wyrażając pogląd, iż kobiety wcale nie powinny mieć z tego powodu dłuższej przerwy w pracy zawodowej. Ciekawe, że płeć i fakt posiadania lub nieposiadania dzieci w małym stopniu różnicują opinie na ten temat. Jedynie osoby bezdzietne dwukrotnie częściej niż pozostałe uznają, że matki powinny przerwać pracę tylko na czas urlopu macierzyńskiego, a mężczyźni dwukrotnie częściej niż kobiety nie mają wyrobionego zdania w tej sprawie. Inne czynniki, np. wiek, miejsce zamieszkania, różnicują poglądy w tej sprawie w sposób nieregularny. Prostoliniową zależność odnotowaliśmy natomiast między poziomem wykształcenia ankietowanych a ich akceptacją wykorzystania urlopu macierzyńskiego oraz między ich sytuacją materialną a stosunkiem do przerwy w pracy. Im wyższe wykształcenie i lepsza kondycja materialna, tym większy odsetek ankietowanych uznaje trzyletnią przerwę w pracy za słuszne rozwiązanie opieki nad dziećmi.

RYS. 4. CZY, PANA(I) ZDANIEM, MATKI POWINNY ZAPRZESTAĆ SWOJEJ PRACY ZAWODOWEJ:

0x01 graphic

5.Wspieranie dorosłych dzieci.

Zdecydowanie większą jednomyślność wśród ankietowanych można zaobserwować w odniesieniu do społecznej akceptacji udzielania pomocy własnym dzieciom po osiągnięciu przez nie pełnoletności. Ponad połowa ankietowanych (59%) jest zdania, że dzieciom zawsze potrzebna jest pomoc ze strony rodziców. Taką opinię częściej wyrażają osoby mające dzieci (63%) niż bezdzietne (48%), częściej też kobiety (62%) niż mężczyźni (55%). Ogólnie jednak można stwierdzić, że jest to pogląd dominujący we wszystkich wyróżnionych grupach społecznych i zawodowych. Wyjątkiem są osoby z wyższym wykształceniem, które równie często są zwolennikami bezterminowej pomocy dzieciom (48%) jak ustaniem jej wraz ze zdobyciem przez dziecko samodzielności finansowej wynikającej z podjęcia pracy (41%). Co czwarty badany (24%) za moment graniczny pełnienia powinności rodzicielskich uznaje samodzielność potomstwa na rynku pracy (zdobycie przez dziecko zawodu i podjęcie pracy).

RYS. 5. JAK PAN(I) UWAŻA, JAK DŁUGO, TZN. DO JAKIEGO MOMENTU W ŻYCIU DZIECI, RODZICE POWINNI POMAGAĆ SWOIM DZIECIOM?

0x01 graphic

Respondenci wybierali tylko jedną z możliwych odpowiedzi.

Ogólnie można skonstatować, że Polacy nie łączą samodzielności dziecka z uzyskaniem przez nie pełnoletności. Raczej z góry zakładają, że będą w różny sposób zawsze pomagać swoim dzieciom. Można przypuszczać, że chodzi tu nie tylko o wsparcie moralne, emocjonalne oraz poświęcanie dzieciom i ich rodzinom swojego czasu, ale także pomoc finansową. Taki stosunek do potomstwa nie jest w Polsce zjawiskiem odosobnionym. Gotowość rodziców do służenia pomocą swoim dorosłym dzieciom można w Polsce obserwować na każdym kroku.

6. Inicjacja w "dorosłe życie".

Osobną kwestię stanowi społeczne postrzeganie granicy wieku, w którym - w opinii badanych - rodzice powinni dać dziecku przyzwolenie na samodzielność, samostanowienie o sposobie spędzania czasu i pełną emancypację. Inaczej mówiąc, kiedy - według opinii społecznej - dziecko może rozpocząć dorosłe życie, bez nadzoru rodziców i dorosłych opiekunów. W tym celu zapytaliśmy respondentów, ile lat musiałoby mieć ich dziecko, żeby zgodzili się na jego całonocną zabawę poza domem, wyjazd na wakacje bez opieki dorosłych czy samodzielne zamieszkanie.

W opinii przeciętnego respondenta, chłopak może wyjechać na wakacje bez opieki dorosłych średnio w wieku 17 lat, powinien być o rok starszy, by mógł bawić się na całonocnej imprezie, a w wieku 20 lat może zamieszkać samodzielnie. Dziewczęta mogą spędzić całą noc na zabawie w tym samym wieku, co ich koledzy (średnio 18 lat), nieco wcześniej niż chłopcy (średnio w wieku 19 lat) samodzielnie poprowadzić swoje gospodarstwo, ale nieco później od nich (średnio w wieku 18 lat) samodzielnie wyjechać na wakacje. Ogólnie jednak nie są to różnice znaczące (Por. badanie "Moja rodzina" - sfinansowane przez Program "Reformy Polityki Społecznej" działający pod auspicjami Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu - zrealizowane przez CBOS we wrześniu '94 na 1222--osobowej losowo-adresowej próbie dorosłych mieszkańców Polski mających co najmniej jedno dziecko poniżej 19 lat), co oznacza, że generalnie w polskiej tradycji osoby osiemnastoletnie, bez względu na płeć, uznaje się za zdolne do samodzielnego życia (oczywiście pomijamy w tym miejscu samodzielność ekonomiczną, która jest głównym miernikiem i wskaźnikiem niezależności i samodzielności). Taki wniosek wyprowadzony jest na podstawie analizy średnich wartości wieku dziecka. Jednak szczegółowa analiza odpowiedzi na pytanie o wiek dziecka uprawniający je do samodzielności ujawnia pewne rozbieżności opinii. Co piąty (21%) badany deklaruje, że pozwoliłby swojemu 15-16-letniemu synowi na całonocną imprezę poza domem, a co szósty (16%) pozwoliłby na to swojej córce. Jednocześnie średnio co szósty ankietowany (15%) deklaruje, że nie udzieliłby takiej zgody potomstwu przed ukończeniem 20 roku życia (w tym co dwudziesty uważa, że do takiej samodzielności upoważnia dopiero ukończenie 21 lat).

Postawy ankietowanych wobec samodzielnych wędrówek wakacyjnych młodzieży w zasadzie nie różnią się od ich stosunku do udziału młodych ludzi w całonocnych imprezach. Ciekawe jednak, że samodzielny wyjazd wakacyjny 15-latków spotyka się z niemal dwukrotnie częstszą aprobatą (na niskim poziomie) niż uczestniczenie w tym wieku w całonocnej imprezie. Być może w opinii społecznej tego rodzaju imprezy kojarzą się nie tyle z całonocną zabawą, ile raczej ze spożywaniem alkoholu i innego rodzaju zagrożeniami. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że w opinii największej części respondentów inicjacja w "dorosłość" powinna nastąpić nie wcześniej niż po osiągnięciu 18 roku życia. Ogólnie też można stwierdzić, że rodzice znacznie częściej niż osoby bezdzietne pozwoliliby dziecku na pozostawanie poza domem bez opieki dorosłych dopiero po skończeniu 18 lat.

Tabela 1 (w procentach)

Ile lat musiałby mieć Pana(i) syn, a ile córka, żeby Pan(i) pozwoliła mu (jej) na:

Średni wiek dziecka -
ogółem

Wiek dziecka (lat):

15 lat

16

17

18

19

20 lat i powyżej

całonocną imprezę

Syn

18

6

15

13

48

4

15

Córka

18

4

12

13

51

4

15

samodzielny wyjazd na wakacje bez opieki dorosłych

Syn

17

11

15

13

47

4

10

Córka

18

8

11

11

53

5

13

samodzielne zamieszkanie poza rodziną, gdyby były takie możliwości

Syn

20

0

1

2

41

7

20

28

Córka

19

0

1

1

43

8

23

23

 

15

16

17

18

19

20

21 i powyżej

 

Wiek dziecka (lat)

Blisko połowa (46%-48%) badanych optuje za tym, żeby młodzi ludzie rozpoczęli samodzielne życie poza domem w wieku co najmniej 20 lat. Nieco mniejszy odsetek za słuszne uznaje uniezależnienie się dzieci od domu rodzinnego już w wieku 18 lat. Nie ma natomiast społecznej zgody na tego rodzaju niezależność od rodziców osób niepełnoletnich (poniżej 18 roku życia).

V. RODZINA W XIX I NA POCZĄTKU XX WIEKU

Dziejów rodziny nie można rozpatrywać wyodrębniając ją ze społeczeństwa, nie żyje bowiem samodzielnym życiem, lecz na kształt jej wpływają stosunki polityczne, prawne, gospodarcze, obyczajowe i społeczne. Toteż, badając rodzinę polską w XIX i na początku XX wieku, trzeba brać pod uwagę przemiany tych stosunków w poszczególnych zaborach oraz zróżnicowanie regionalne wynikające z odrębnych praw i wzorów kulturowych. Jednocześnie jednak należy pamiętać o wspólnocie tradycji, religii i języka, które integrowały zarówno rodzinę, jak i naród.

Prac socjologiczno-historycznych na temat rodziny jest bardzo niewiele. Materiał wykorzystany w niniejszym szkicu raczej marginesowo mówi o rodzinie. Są to opracowania z zakresu historii warstw społecznych, historii gospodarczej, historii kultury. Poza tym materiał ten bardzo nierówno traktuje poszczególne regiony czy też okresy. Na przykład najszczegółowszych opisów życia chłopów doczekała się wieś galicyjska, a badania stosunków wielkomiejskich przeprowadzane były głównie w Warszawie. Dla lepszego poznania rodziny polskiej w przeszłości należałoby sięgnąć do takich źródeł, jak pamiętniki, archiwa rodzinne, księgi parafialne. Takie badania wymagałyby dłuższego czasu i zaangażowania do ich przeprowadzenia zespołu fachowców.

Niniejszy szkic daje jedynie zarys niektórych procesów i zagadnień życia rodzinnego w różnych warstwach społecznych na przestrzeni stu kilkudziesięciu lat. Jest to zarys niepełny, wiele poruszonych tu problemów czeka na poważniejsze i głębsze zbadanie.

1.Zmiany w strukturze rodziny

Rodzina patriarchalna jest charakterystyczna dla społeczeństwa w naszej kulturze. Cechuje ją stałość i zwartość, nierozerwalność małżeństw, wielki autorytet głowy rodziny - ojca, który reprezentował siłę i przymus, a dawał członkom rodziny obronę. Oboje rodzice czerpali autorytet z faktu zaspokajania potrzeb fizycznych i duchowych dzieci, duże znaczenie miał dawany przez nich przykład. Takie cechy miała u nas w XIX wieku rodzina chłopska i małomiasteczkowa. Wiele z tych cech odnosiło się również do rodziny szlacheckiej czy ziemiańskiej.

Jedność wsi, społeczności rodzin - opierała się na stosunkach pokrewieństwa i sąsiedztwa miedzy rodzinami i na wspólnym obyczaju. Grupa lokalna, a w pierwszym rzędzie krewni i powinowaci sprawowali kontrolę nad rodziną, która odpowiadała przed nimi za stosowanie norm społecznie obowiązujących w stosunkach między mężem a żoną, w wychowaniu dzieci, w dysponowaniu gospodarką. Rodzina mogła liczyć na pomoc dalszych krewnych w klęskach żywiołowych, na wsparcie jej autorytetu w konfliktach. Pokrewieństwa liczyły się do piątego stopnia, rodzice chrzestni byli szanowani na równi z rodzicami, a rodziny pokumane uważano za spokrewnione.

Podstawą zwartości rodziny wiejskiej była jej naczelna funkcja - produkcyjna. Indywidualizacja członków rodziny nie istniała, wszyscy byli całkowicie pod porządkowani sprawom gospodarstwa, którego kierownikiem był ojciec. Rodzenie dzieci nie było sprawą osobistą, lecz racją istnienia rodziny ustanowionej przez Boga.

Sytuacja dzieci zależała od ich roli i przydatności w gospodarstwie. Dziecko ljczyło się jako siła robocza i gwarant kontynuacji gospodarki, a nie jako indywidualność. Wobec prymatu grupy nad jednostką, dla wspólnego dobra, wymagano od dziecka całkowitego posłuszeństwa, a także pracy, solidarności rodzinnej, pobożności. Tylko małe dzieci, do 3 - 4 lat, bywały pieszczone przez matkę, potem zaczynały się obowiązki: niańczenie młodszego rodzeństwa, pasanie gęsi, później już i bydła; często dziesięcioletnie dzieci małorolnych służyły u gospodarzy. Piętnastolatki już współpracowały z rodzicami we wszystkich zajęciach. W razie winy dziecka stosowano surowe represje. Stosunki z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem były sformalizowane, na okazywanie uczuć nie było miejsca, choć przyjaźń czy miłość nie były wykluczone, a kobieta nieraz wnosiła pierwiastek emocjonalny wyróżniając np. swymi staraniami dziecko słabsze, więc z punktu widzenia interesu rodziny mniej warte.

Wobec swej drugorzędnej pozycji dzieci otrzymywały gorsze ubranie, marne pożywienie, a w codziennej pracy traktowane były przez ojca jak służba. Dorastająca młodzież, często przykuta do wsi wobec braku przemysłu, daremnie się buntowała, starzy często zwlekali z „odpisaniem” ziemi i trzymali dzieci w zależności; ich ewentualne zarobki szły do wspólnej kasy. Rodzice decydowali też o małżeństwie dzieci, o wyborze zaś najczęściej stanowił majątek. Niekiedy młodzi mieszkali we wspólnym gospodarstwie z rodzicami, lecz po uwłaszczeniu rodzina wielopokoleniowa, ze starym patriarchą na czele, była rzadsza. Zachowała się najdłużej między innymi wśród drobnej szlachty Podlasia i Mazowsza, u której ponadto występowały wspólnoty rodzinne innego typu, np. brat i niezamężna siostra wspólnie mieszkali i pracowali na nie podzielonej ziemi. Wśród chłopów „wielką” rodzinę spotyka się jeszcze w różnych regionach Polski.

Na ogół zawarcie małżeństwa oznaczało gospodarcze usamodzielnienie się rodziny, która jednak pozostawała „otwartą”, tj. nie całkiem samodzielną jednostką, lecz włączoną w system pokrewieństw i sąsiedztw. Młodzi często mieszkali z rodzicami, gdy się jeszcze nie pobudowali lub gdy mieli dom dziedziczyć. Posiadali wówczas nieraz osobny inwentarz. Zapewne wtedy właśnie powstawały konflikty przysłowiowej świekry z synową. Jednak często i zięć zamieszkiwał u rodziców żony, np. gdy dziedziczyła córka, ojciec nie chciał oddać jej z domu. Na Kurpiach i Podlasiu młodzi pozostawali we wspólnocie ze starszymi nieraz ponad 10 lat. Między wojnami znacznie wzmogła się tendencja młodych do nie zależności.

Sytuacja męża czy żony w rodzinie zależała od wniesionego majątku. Mąż miał jednak przewagę i mógł też żonę źle traktować, a nawet bić, byle nie publicznie. Na zewnątrz małżonkowie okazywali sobie wzajemnie szacunek konieczny dla utrzymania prestiżu rodziny. Przewaga męża zaczęła się zmniejszać na przełomie XIX i XX wieku.

Żonaty syn po odziedziczeniu gospodarstwa miał obowiązek pomagać rodzicom. Lecz częste były na wsi wypadki bardzo złego traktowania starych, gdy już byli niezdolni do pracy. Zdarzało się, że owdowiała matka mieszkała przy młodych będąc „na własnym garnuszku”. Różny był system dziedziczenia w poszczególnych zaborach. W zaborze pruskim zwykle jeden syn dziedziczył, reszta szła do szkół uczyć się zawodu. W Galicji starano się dzielić gospodarstwo tylko między synów, a spłacać córki lub ewentualnie dać im mały kawałek ziemi, ale w XX wieku dzielenie przeważyło, stąd - zwłaszcza w Krakowskiem - karłowate gospodarstwa i wielu bezrolnych.

Taka struktura rodziny chłopskiej, niezmienna prawie do II wojny światowej, najpełniej utrzymywała się w konserwatywnym gospodarstwie „kmiecym”, czyli dużym. Rozluźnienie spoistości, osłabienie tradycyjnych autorytetów i budzenie się indywidualnych postaw, dążeń i ambicji pojawiało się, gdy ojciec pracował dłuższy czas poza domem, gdy któreś z dzieci wyruszało do miasta szukać pracy, gdy ktoś z rodziny decydował się na emigrację. Bliskość miasta czy przemysłu przyspieszała ewolucję ku zwiększeniu praw członków rodziny. Między wojnami zwiększenie ekonomicznej samodzielności rodziny podstawowej występowało głównie u mało- i bezrolnych robotników wiejskich.

Czynnikiem autonomizacji jednostki była szkoła, która budziła osobiste dążenia i chęć rozwijania swych zdolności, ale ukazywała wzory pozawiejskie - „pańskie” i po jej ukończeniu młody chłop nieraz dążył do wydostania się ze wsi, na której nie widział dla siebie miejsca. Szkoła była pierwszym wyłomem w jego mocnym osadzeniu się w społeczności wiejskiej, przeciwstawiała ucznia - pastuchowi, na korzyść ucznia. W ocenie starszego pokolenia szkoła była potrzebna tylko po to, by przygotować młodego człowieka do koniecznych kontaktów pozawiejskich (urząd, sąd, wojska) lub też dla tego spośród dzieci, które rodzina przeznaczyła na „pana” (np. księdza, nauczyciela) i wtedy cała ponosiła solidarnie ofiary na rzecz wybrańca.

O ile na wsi chłopak stawał się dojrzałym społecznie i pełnowartościowym członkiem społeczności, gdy założył rodzinę i objął gospodarstwo, o tyle robotnik przybyły ze wsi do miasta znajdował się często w próżni społecznej, chyba że się zaczepił u krewnych. Nie wiedział, jak wypełnić wolny czas, jak wydać pieniądze. Nowe więzi znajdował zwykle w miejscu pracy. Żony szukał w mieście, lecz najczęściej też pochodzenia wiejskiego. Z krewnymi ze wsi nie zrywał, lecz te stosunki nieraz dość żywe, zbliżały się bardziej do towarzyskich niż rodzinnych, gdyż wypadał z grupy, gdzie o aktualności więzi decydowała wspólnota pracy w gospodarstwie.

Migracje do miast odbywały się także całymi rodzinami lub nawet zespołami spokrewnionych rodzin. W początkach industrializacji do Królestwa przybywali zwłaszcza robotnicy sezonowi wynajmujący się do pracy wraz z żonami i dziećmi, pracujący i mieszkający w okropnych warunkach. Po uwłaszczeniu, wraz z postępującym rozwarstwieniem wsi, napływ do miasta wzrósł ogromnie. W pięćdziesiątych latach XIX wieku połowa ludności imigrującej do Warszawy pochodziła ze wsi i z rolniczych miasteczek. U drobnej szlachty przeznaczano zwykle jednego syna na gospodarstwo, inni migrowali do miasta, często pracowali w urzędach. Do miast ciągnęły też rzesze dziewcząt na służące lub do pracy w przemyśle, zwłaszcza włókienniczym.

Rodzina przeniesiona do miasta była słabo „zakorzeniona”, system więzi ogromnie się kurczył, powstawała typowa rodzina podstawowa. Znikała też, zwłaszcza w dużym mieście, kontrola społeczności lokalnej, choć kultura współżycia sąsiedzkiego u robotników nosiła długo cechy półwiejskie; było ono regulowane plotką, okiem sąsiada, naradami w kuchni czy na schodach.

Wpływy na dzieci z zewnątrz, wywierane przez grupy rówieśnicze, przez ze tknięcie się z innymi wzorami życia osłabiały autorytet i spoistość rodziny, której pozycja stawała się mniej ustabilizowana, a jej rola jako ośrodka skupienia i izolacji społecznej utrzymywała się pod warunkiem istnienia więzi osobistej między członkami — zrozumienia i uczucia. Własność i wspólnota pracy w gospodarstwie nie była tu już bowiem głównym spoiwem.

Indywidualizacja jednostki następowała szybko, lecz ojciec tradycyjnie uważany był za głowę rodźmy, tym bardziej że w przeważającej liczbie rodzin robotniczych aż do II wojny światowej był on jedynym żywicielem dopóty, dopóki dzieci nie poszły do pracy. Kobiety pracowały przed zamążpójściem, natomiast mężatki znacznie rzadziej (w 1931 r. kobiety zamężne stanowiły 22% ogółu kobiet czynnych zawodowo).

We wspomnieniach robotników podkreślona jest wzajemna miłość dzieci i matki, jej oddanie i troskliwość, choć, podobnie jak u chłopów, zachowywano dużą powściągliwość w deklarowaniu uczuć. Ojciec często za to budził strach, a czasem nienawiść za bezwzględne okazywanie swej przewagi, szczególnie fizycznej, za maltretowanie rodziny pod wpływem alkoholu, nieraz za obojętność i brak troski o rodzinę. Więź z ojcem rozluźniała się też, gdyż często przebywał poza domem, jeżdżąc w poszukiwaniu pracy czy czasowo emigrując. Nasilenie tych patologicznych zjawisk obserwuje się tam, gdzie konserwatyzm ojca i jego autorytatywne stanowisko łączyło się z niskim poziomem umysłowym, a także w warunkach nędzy. Robotnik o wyższym poziomie umysłowym i kulturalnym bywał częściej dobrym i dbałym ojcem.

Największa nędza panowała w rodzinach, gdzie ojca nie było lub nie pracował. Tam matka musiała utrzymać dom, pracując dorywczo lub w fabryce, a dzieci chowała ulica. W rodzinach robotniczych dzieci od najmłodszych lat były zaprawiane do pomagania i jeszcze przed ustawowym wiekiem zatrudnienia (15 lat) pracowały, np. chałupniczo. W grupie najbiedniejszych, niewykwalifikowanych robotników w okresie kryzysu dzieci nie kończyły szkoły, lecz wykonywały pracę taką jak ojciec. Rodzice nie myśleli o przyszłości swoich dzieci, gdyż codzienna troska o przeżycie zasłaniała wszystko. W takiej rodzinie istniała silna więź rzeczowa (materialna).

Młody robotnik uniezależniał się stosunkowo wcześniej niż inteligent, wcześniej zrywał ścisłą łączność z rodziną, podtrzymując tylko luźne więzy. Model małżeństwa u robotników pozostawał tradycyjnie katolicki (lub też tradycyjnie żydowski).

Największy dualizm panował w rodzinach inteligencji miejskiej i bogatej burżuazji. Inteligencja rekrutowała się głównie ze szlachty, której tłumy znalazły się na bruku miejskim najpierw po powstaniu listopadowym, potem po uwłaszczeniu; wreszcie po I wojnie światowej również wielu ziemian przeszło do miast. Przenieśli oni ze sobą swój obyczaj, tradycję, światopogląd oraz strukturę rodziny, w której później niż u burżuazji zmniejszył się dystans w stosunkach międzyosobowych (ilustruje to np. zwracanie się dzieci, nawet dorosłych, do rodziców: w rodzinach, które wyszły z ziemiaństwa mówiło się - podobnie jak u ziemian - w trzeciej osobie do ojca i matki, podczas gdy w domu od paru pokoleń inteligenckim zdarzało się już zwracanie na „ty”). Trwałość nawyków przyniesionych z domu była dość znaczna, stąd przedziały obyczajowe wśród „warstw oświeconych” jeszcze na przełomie stuleci. Rodzina średniomieszczańska pochodzenia szlacheckiego odznaczała się dużą spoistością, nieraz wspólnie pracowano w sklepie czy warsztacie; dzieci, zwykle dość liczne, wychowywano w tradycjach patriotycznych; rodzina była nieraz poszerzona o samotnych krewnych.

Inteligencja dbała o wychowanie i wykształcenie dzieci; rodzice wcześnie wprowadzali je w świat teatru, muzyki, sztuki. Omijano, jeszcze w dwudziestoleciu, szkołę powszechną, która była wobec tego robotnicza i drobnomieszczańska, zaś gimnazjum i wyższe uczelnie zapełniała głównie inteligencja. To utrwalało przedziały obyczajowe.

Troska o rozwój dziecka, poszanowanie jego indywidualności rosły stopniowo, ale dopiero w naszych czasach doszło, do tego, że w wielu rodzinach prawom dziecka przyznaje się pierwszeństwo.

Bardzo szerokie i kultywowane przez szlachtę i ziemiaństwo stosunki pokrewieństwa („wszyscy w Polsce są spokrewnieni”) były utrzymywane, jak się wydaje, dłuższy czas po przejściu do miasta, miały jednak raczej charakter towarzyski. Zrywały się one najszybciej tam, gdzie nastąpiło zdeklasowanie. Po 1863 r. było to zjawisko częste.

Pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy ludność napływowa w Warszawie przekroczyła połowę mieszkańców, zasilając głównie przemysł, co piąty przybysz miał przynajmniej średnie wykształcenie, analfabeci stanowili 29%. W tym samym czasie 43% warszawiaków nie umiało pisać i czytać. Zatem dość znaczny odsetek robotników rekrutował się wtedy ze zrujnowanej szlachty.

2. Spoistość rodziny.

Ogólnie można stwierdzić, że rodzina polska była zwarta. Spoistość rodziny chłopskiej opierała się przede wszystkim na jej naczelnej funkcji produkcyjnej. Każdy członek rodziny miał ściśle wyznaczoną rolę w produkcji, a posłuszeństwo młodych uważano za ich najważniejszą cnotę. Do utrzymania spoistości w rodzinie, nie tylko zresztą chłopskiej, przyczyniały się nierozerwalność małżeństwa i zależność materialna dzieci od ojca. W licznych rodzinach robotniczych do chwili obecnej zachowało się wiele tradycyjnych pojęć co do podziału ról w rodzinie; po dawnemu wymaga się posłuszeństwa i grzeczności od dzieci; na pracę zawodową żony patrzy się niechętnie; małżeństwa są przeważnie zgodne i niekłótliwe; rozwodów jest tu niewiele.

Specyficzne warunki polityczne w Polsce w XIX i na początku XX wieku również wpływały na umocnienie rodziny, która chroniła swych członków przed naciskiem z zewnątrz, przed obcością władz i instytucji. Jeżeli pojawiały się oznaki rozpadu rodziny, to występowały one głównie wśród inteligencji miejskiej.

Współżycie rodzinne, na wsi wyrabiało na ogół większe poczucie rodzinnej odpowiedzialności i przynależności niż życie w rodzinach mieszkających w wielkich zbiorowościach miejskich. Wieź rodzina miała jednak i na wsi, i w mieście rozmaity charakter. O ile u gospodarzy poważną rolę odgrywały jej elementy rzeczowe, o tyle u małorolnych, kolejarzy, robotników rolnych częściej - emocjonalne.

Więź rodzinna słabła tam, gdzie dzieci rzadko widywały ojca, np. u górników. Rozluźniała się ona znacznie także w rodzinie emigranta, mimo że, jak to często bywało, ani na chwilę nie przestawał on z daleka kierować gospodarką, dawać wskazówek żonie, upominać dzieci.

Na przeludnionej wsi w dwudziestych latach tego stulecia rósł przede wszystkim konflikt między młodym a starym pokoleniem. Stawał się on tym ostrzejszy, im bardziej wieś wychodziła z izolacji. Bunt zwracał się przeciw konserwatyzmowi starych, którzy wraz z dawnym porządkiem bronili swego znaczenia, natomiast młodzi chcieli reform. Już się gdzieniegdzie zarysowała dzisiejsza tendencja do rozluźnienia więzi gospodarczo-rodzinnej i wczesnego uniezależnienia się.

Rozwody były rzadkością i zdarzały się tylko w mieście. W latach dwudziestych nasiliło się nieco ich występowanie, głównie wśród inteligencji. Uległy zmianie jej poglądy na wierność małżeńską i moralne prowadzenie się. Nie uważano już, że wierność obowiązuje tylko kobietę, a niewierność czy nieślubne dziecko ją tylko hańbi. Wraz ze wzrostem poziomu wykształcenia i samodzielności ekonomiczno-zawodowej kobiet pojawia się częściej wybór małżonka z miłości. W społeczeństwie ustala się poczucie równych praw i moralnych obowiązków małżonków wobec siebie.

Dawniej, a również i do ostatnich czasów na wsi i u robotników, zdarzające się patologiczne życie rodzinne nie ujawniało się w formalnym rozpadzie rodziny, choć surowość ojca przeradzała się niekiedy w despotyzm, a spoistość rodziny w niewolę. Maltretowanie żony i dzieci łączyło się często z nadużywaniem alkoholu.

3. Zmiany w dzietności.

W XIX wieku prokreacja na wsi miała charakter żywiołowy, płodność była znaczna, współczynnik urodzeń wynosił 45 na 1000. Jednakże ogromna śmiertelność niemowląt i dzieci powodowała, że dożywało ich do wieku dorosłego o wiele mniej. I tak np. w połowie XIX wieku przeciętnie rodziło się około siedmioro dzieci (ale bywało i kilkanaście), a pozostawała przy życiu tylko połowa. Nie wiemy, czy znano jakąkolwiek metodę regulacji urodzeń, natomiast czynnikiem nieco hamującym rozrodczość był późny wiek zawierania małżeństw przez biedniejsze dziewczęta, które wówczas rodziły rzadziej i wcześniej przestawały wydawać potomstwo na świat. Pewna poprawa bytu i podniesienie się higieny wpłynęły w drugiej połowie XIX wieku na spadek śmiertelności w ogóle, w tym również niemowląt.

Z badań wsi małopolskiej tego okresu wynika, że przeciętna liczba dzieci żyjących w rodzime wynosiła 4,3, przy czym u bogatych kmieci i u zagrodników, a więc u rodzin żyjących z własnego gospodarstwa, gdzie dziecko było tanią siłą roboczą, liczba ta była większa (niekiedy 7). Ten stan tłumaczy się demograficzną ekspansją pouwłaszczeniową zaznaczającą się we wszystkich zaborach, może najsilniej w Królestwie, gdzie uwłaszczenie przyszło najpóźniej i zbiegło się z innymi czynnikami wpływającymi na przyrost - przede wszystkim ze stopniowym spadkiem śmiertelności. Jednak zmiana pokoleń nadal była szybka.

W początkach XX wieku, gdy na wsi galicyjskiej zaczęła rozpowszechniać się regulacja urodzeń, zaznaczył się lekki spadek dzietności jako obrona przed koniecznością spłacania zbyt wielu dzieci nie otrzymujących ziemi tam, gdzie dziedziczy jeden potomek, lub też jako obrona przed rozdrabnianiem gospodarstwa. Nadal wśród małorolnych i wyrobników istniał znaczny procent osób nieżonatych i niezamężnych, a małżeństwo zawierano w późniejszym wieku niż wśród bogatych.

W okresie między wojnami dzietność na wsi spada, lecz pozytywna zależność liczby dzieci od zamożności utrzymuje się nadal. Fornale i robotnicy wiejscy mieli więcej dzieci niż drobnorolni, gdzie bieda była największa. Na Górnym Śląsku w latach trzydziestych średnio zamożny gospodarz miał od pięciorga do dziesięciorga dzieci, u górników dzietność była jeszcze większa - do piętnaściorga. Odgrywały tu rolę: wczesny wiek zawierania małżeństwa, silny wpływ Kościoła, tradycje. W obu tych kategoriach ludności umieralność niemowląt i dzieci była duża. U małorolnych i kolejarzy tylko w starych małżeństwach była dzietność naturalna. Młodzi stosowali zapobieganie ciąży, dzieci było dwoje - troje.

Drobna szlachta Podlasia i Mazowsza miała liczne rodziny, nieco jednak później niż u chłopów zawierano małżeństwa, co dawało pewną różnicę w liczbie potomstwa.

Małżeństwo i rodzenie dzieci było w opinii wiejskiej obowiązkiem. Pełnoprawnym członkiem wioskowej społeczności stawał się dopiero mężczyzna żonaty -ojciec rodziny. Dzieci były darem i znakiem błogosławieństwa bożego, a bezdzietność - nieszczęściem i dowodem kary bożej. Pod koniec okresu międzywojennego spotyka się już na wsi opinie utożsamiające wielodzietność z zacofaniem, jednakże brak dzieci jest nadal symbolem nieszczęścia.

Natomiast spadek dzietności jest najpowszechniejszym procesem w przemianach rodziny miejskiej. W Polsce międzywojennej wzorzec 2 + 2 nie był jeszcze rozpowszechniony. Na przełomie XIX i XX wieku udział dzieci w ludności Warszawy był jeszcze znaczny, lecz stopa urodzeń niższa niż w Królestwie. Różnicę tę ilustrują liczby: w 1895 r. 40,9%0 w Warszawie i 44,1‰w Królestwie, a w 1911 r. odpowiednio 27,1‰ i 37,9‰. Podobnie było w innych dużych miastach (małe rolnicze miasteczka upodobniały się raczej do wsi pod tym; względem). Tłumaczy się to skupieniem w dużym mieście górnych i średnic warstw społecznych, gdzie przede wszystkim rozpowszechniło się dążenie świadomego regulowania urodzeń. Im wyższa warstwa, tym niższa płodność, im większe miasto, tym mniej dzieci - ta prawidłowość zdaje się dotyczyć nie tylko Polski, lecz także wielu krajów przed II wojną światową.

Osiąganie wyższego poziomu wykształcenia nie sprzyjało dzietności - kto chciał dzieci lepiej wykształcić, musiał mieć ich mniej. Wydłużanie się czasu i kształcenia kobiety również ujemnie wpływało na płodność. Wiek zawierania małżeństwa przez kobiety w krajach europejskich przesunął się z 16,2 lat w XII wieku do 26,2 lat w końcu wieku XIX. Współczynnik płodności wykazywał tendencje do zmian w kierunku odwrotnym niż dochód, wykształcenie, wysokość pozycji społecznej.

Istotna różnica między inteligentem a robotnikiem w mieście przed II wojną światową - to małodzietność u pierwszego, a wielodzietność u drugiego. W Warszawie średnia liczba dzieci żyjących w rodzinie robotnika wynosiła w 1927 r. 3, przy śmiertelności niemowląt 2-krotnie większej niż wśród rodzin urzędników i burżuazji. Już w 1905 r. zauważono, że śmiertelność dzieci wśród robotnic maleje w czasie strajku - obecność matki w domu miała istotne znaczenie. Płodność w małżeństwach robotniczych malała w czasie wojny i w czasie kryzysu. Na przykład badana w 1931 r. dzietność robotników wynosiła 1,75 zbliżając się do przeciętnej liczby dzieci u pracowników umysłowych (1,45).

Reasumując, można najogólniej przyjąć, że na wsi zamożniejszym „rodziło się więcej dzieci” niż biedniejszym, a w mieście było odwrotnie oraz że w XX wieku, zwłaszcza po I wojnie światowej, zaznaczył się niewielki spadek dzietności na wsi, większy - w dużych miastach.

4. Zmiany w systemie wartości.

Do końca II wojny światowej zaszło niewiele zasadniczych zmian w systemie wartości na wsi. Nadrzędną, świętą wartością dla rodziny chłopskiej była ziemia i jej podporządkowywano inne wartości. Ziemia zabezpieczała byt rodziny, nadawała jej znaczenie.

Związek chłopa z zagrodą miał w sobie coś mistycznego; Dorabianie się chłopa polegało na dokupywaniu ziemi i budowaniu na niej. Obok ziemi ceniono liczne potomstwo jako dar boży i pomoc w gospodarce. Ceniony był ten, kto miał liczną rodzinę, a przynależność do znacznego rodu zapewniała pozycję społeczną. Żonę ceniono przede wszystkim za morgi, jeżeli je miała, mogła być wówczas brzydka i niemłoda. Jako zalety podnoszono przede wszystkim pracowitość i zgodliwość. Fachowość w gospodarowaniu zaczęła być ceniona najwcześniej w Wielkopolsce, tam bowiem chłop czerpał wzory z dużej własności i rozumiał znaczenie wiedzy rolniczej. Szkołę i zawód ceniono też tam, gdzie gospodarz nie chciał dzielić ziemi lub gdzie drobna działka nie zapewniała utrzymania dla wszystkich. W Galicji już u schyłku XIX wieku było w gimnazjach dużo młodzieży wiejskiej. Wieś dała tam najwięcej inteligentów. Działalność „Wici” i kół samokształceniowych odkrywała stopniowo przed młodzieżą chłopską wartość wiedzy rolniczej i „chłopskiej kultury”.

W mieście dużą rolę w systemie wartości odgrywał pieniądz. Przechodząca ze wsi do miast szlachta uczyła się go doceniać jako miernik pozycji społecznej, jako środek (pozwalający na nie pracowanie rękami, co deklasowało szlachcica. Dla inteligenta wielką wartość miało wykształcenie, toteż młodzież inteligencka pochodzenia szlacheckiego, jak również innego, przede wszystkim kończyła wyższe uczelnie, często za granicą, gdy w Królestwie było to niemożliwe. Wyższe studia, dawały nie tylko możliwość lepiej płatnej pracy, lecz podtrzymywały prestiż społeczny wraz z „dobrym wychowaniem” pozwalały człowiekowi „kulturalnemu” izolować się w swoim środowisku i odczuwać swą „lepszość” wobec innych warstw. W Królestwie w końcu XIX wieku podniesiono sprawę kształcenia kobiety na rozumną towarzyszkę męża i wychowawczynię dzieci. Zresztą żona dzielna i rozumna ceniona była w Polsce wysoko i w dawnych czasach, W latach dwudziestych również wśród robotników powszechne było dążenie, by dać dzieciom wykształcenie i możność awansu. I tak, niewykwalifikowany robotnik oddawał dziecko do terminu, wykwalifikowany oraz rzemieślnik - do szkoły zawodowej. Jednak przejście na samodzielnego rzemieślnika utrudniały wymagane egzaminy cechowe, a miejsc w szkołach zawodowych było zbyt mało. Zamożny robotnik aspirował wyżej: kształcił syna na wojskowego, nauczyciela lub księdza.

5. Dobór małżeństw.

W doborze małżeństw widać przede wszystkim różnicę między warstwami zamożniejszymi wsi czy miasta a uboższymi. Na wsi kojarzono małżeństwa, biorąc głównie pod uwagę możliwość połączenia majątków, a także według tradycyjno-rodowej struktury - kmiecie żenili się w ramach swojej kategorii, a komornicy między sobą. W XIX wieku przekraczanie tej zasady było tu rzadkością. Jeszcze na przełomie wieków parobek reemigrant wracający do wsi z dolarami nie mógł ożenić się z córką kmiecia.

W sprawie małżeństwa decydowali i pertraktowali rodzice, nieraz razem z szerszą rodziną. Pod groźbą odmowy błogosławieństwa i posagu zabraniano córce czy synowi brać partnera z biedniejszej rodziny. Istniały oczywiście i tu liczne wyjątki; osobiste zalety brały nieraz górę. W czasie wojny często nie oglądano się na majątek, byle tylko wydać córkę i mieć zięcia do pomocy. Wymagano też od kandydata odpowiedniego wieku (choć nie zawsze), zdrowia, umiejętności gospodarskich. Osobiste sympatie młodych nie były brane pod uwagę. Małżeństwo uważano za służbę bożą, którą należało wypełnić z poddaniem. Biedni żenili się później; w niepomyślnym dla rolnictwa roku zawierano mniej małżeństw. Znacznie wolniejsi w wyborze byli wdowcy czy wdowy. Powtórny ożenek był zalecany ze względu na dobro gospodarki. Małżeństwo i posiadanie potomstwa były obowiązkiem młodego człowieka, w zamian dawały mu pozycję i znaczenie we wsi i w parafii. Starych panien i starych kawalerów środowisko wiejskie raczej nie uznawało, unikając ich towarzystwa.

Za czasów poddaństwa pan wsi musiał udzielić zezwolenia na małżeństwo. Po uwolnieniu chłopów z poddaństwa, tak długo póki trwała pańszczyzna, gospodarz dawał chętnie córkę i biednemu parobkowi, gdyż chodziło nie o majątek, a o ręce do pracy. Dopiero po uwłaszczeniu względy majątkowe wysunęły się na pierwsze miejsce w planowaniu małżeństwa.

Drobna szlachta zawierała małżeństwa - dotyczyło to zwłaszcza szlachcianek - we własnej warstwie i to do ostatnich czasów, Małżeństwo było tu wręcz transakcją, poprzedzały zaś je takie zwyczaje, jak rajenie, jeżdżenie w konkury, rozmowy o posagu. Do czasu zawarcia małżeństwa obie strony stwarzały pozory zamożności, choćby nie istniała; prowadziło to nieraz do rozczarowań. Osoby owdowiałe, a chcące zawrzeć ponowne małżeństwo, musiały nowemu partnerowi zrobić zapis notarialny.

Dopiero w latach dwudziestych nastąpiło pewne usamodzielnienie się młodych i zmniejszył się wpływ rodziców i wspólnoty wiejskiej na dobór małżonków. Coraz rzadziej kojarzono małżeństwa nie licząc się z wolą młodych. Jednakże głos ojców i całej rodziny, zwłaszcza w większych gospodarstwach, miał nadal duże znaczenie (szczególnie w czasie kryzysu), toteż rzadkie były związki całkowicie wbrew woli rodziców. Największą niezależność w małżeńskich decyzjach i najwięcej związków z uczucia obserwuje się w grupie bezrolnych i małorolnych (do 2 ha) - nic było tam mowy o wianie, spłatach czy działach. Nastawiano się raczej na szukanie pracy w świecie. W środowiskach wiejskich eksponowanie miłości jeszcze nic występowało — związki te można raczej zaliczać do małżeństw z rozsądku. Wymagano od partnera pewnych zalet osobistych, jak pracowitość, zgodność, trzeźwość, oszczędność, religijność.

W mieście, w połowie XIX wieku, przedziały stanowe odgrywały jeszcze dużą rolę w doborze małżeństw - żeniono się w swojej grupie. Synowie burżuazji żenili się przynajmniej w 50% w swoim środowisku, poza tym brali żony spośród bogatszego ziemiaństwa i arystokracji - chodziło o prestiż i podniesienie znaczenia firmy. Spisywano tu umowy przedślubne, również wczesne testamenty dotyczące firmy. Oznaką dążeń dynastycznych bywało imię właściciela powtarzające się w kolejnych pokoleniach. Córki tych rodzin zawierały niekiedy małżeństwa z przedstawicielami wyższych warstw inteligencji. Ziemianie z pochodzenia, a także dawni oficjaliści szukali zwykle żon w okolicy, z której sami pochodzili. Z czasem zwiększyła się liczba małżeństw ziemiańsko-inteligenckich. Inteligencja stosowała selekcję małżeńską żeniąc się wśród swoich wśród „dobrych rodzin”, które to zjawisko występuje i dzisiaj. U kupców i rzemieślników żeniono się między sobą; kryterium ekonomiczne limitowało tu ruchliwość społeczną. Urzędnicy też szukali żon wśród córek rodzin urzędniczych, niekiedy w środowisku wolnych zawodów.

W wymienionych grupach posag odgrywał dużą rolę. Obserwuje się też znaczny odsetek starych panien, które - jako nieposażne - nie zdołały wyjść za mąż. Pozycję kandydatki na żonę oceniano też według tego czy przed ślubem pracowała, czy też nie. Wyższe warstwy w 90% dobierają żony spośród panien nie pracujących, podczas gdy tylko 25% mężczyzn zarabiających pracą rąk żeni się z nie pracującymi. Awans przez małżeństwo istniał, lecz zwykle nie przekraczał granicy między pracownikiem umysłowym a fizycznym. Natomiast degradacja poniżej tej granicy zdarzała się dość często w II połowie XIX wieku. Wtedy już przedziały stanowe traciły na ostrości i nieraz niższy urzędnik brał sobie żonę z niższych kategorii społeczno-zawodowych, otrzymując w zamian posag.

Przybyły ze wsi robotnik żenił się przeważnie z dziewczyną również pochodzenia wiejskiego, lecz żyjącą już w mieście. (Ciekawe, że chłopi emigrujący na dłużej do Ameryki, żenili się tam z dziewczętami ze swej wsi, tworząc środowisko nieco zbliżone do ojczystego, a izolowane od amerykańskiego). Służące w 50% wychodziły za czeladników, którzy zresztą także rekrutowali się w dużej części ze wsi. Im niższa warstwa społeczna, tym częściej żeniono się w jej ramach (w tej samej parafii lub nawet kamienicy). We wszystkich grupach bardzo wielu mężczyzn żeniło się późno, nieraz w wieku powyżej 35 lat.

W dwudziestych latach tego stulecia procent kojarzonych małżeństw był znacznie niższy wśród robotników niż w innych środowiskach, a to z obawy przed utratą pracy przez robotnice w razie macierzyństwa, jak również z lęku przed biedą. Złe warunki życiowe sprzyjały często prostytucji. W grupie zamożniejszych robotników rodzice bardzo ściśle kontrolowali „znajomości” córek, usiłowali trzymać je niemal w „klasztornym zamknięciu”. Zetknięcie się systemów wartości i stylu życia środowiska pracy zawodowej dziewcząt z najbliższym ich otoczeniem wywoływało nieraz sprzeczności i konflikty. W ustosunkowaniu się do narzeczeństwa i małżeństwa dużą jeszcze rolę odgrywały względy materialne, lecz rola uczucia wzrastała. Dziewczęta z rodzin robotniczych, które osiągnęły już pewien stopień wykształcenia, wiele nieraz wymagały od małżeństwa, stąd często przed nim obawa.

Prawo cywilne, różne w trzech zaborach, wszędzie ograniczało osobiste, macierzyńskie i majątkowe prawa mężatki. W Polsce niepodległej zniesiono te ograniczenia tylko częściowo, ich ślady pozostały do końca tego okresu. Na Śląsku np. obowiązywała tzw. ustawa celibatowa w stosunku do nauczycielek, rozciągnięta następnie i na inne stałe funkcjonariuszki województwa.

VI. JAKIM PRZEOBRAŻENIOM SPOŁECZNYM PODLEGA POLSKA WSPÓŁCZESNA RODZINA.

 

Świat życia rodzinnego otacza człowieka i towarzyszy mu od narodzin do śmierci. Nie znamy epok ani kultur, w których żyła i rozwijała się ludzkość, aby nie istniały określone formy życia rodzinnego.

Prymarne znaczenie rodziny dla społeczeństwa dostrzegane było już w starożytności - świadczyć o tym mogą poglądy Platona, który uważał rodzinę za podstawową komórkę życia społecznego i główną instytucję wychowawczą (to stanowisko skłoniło go do wysunięcia postulatu wprowadzenia nadzoru publicznego nad wychowaniem w rodzinie). Arystoteles przedstawił pogląd o priorytetowej roli rodziny w życiu społecznym. August Comte (twórca socjologii) nazwał rodzinę pomostem między jednostką a społeczeństwem, wskazując w ten sposób na jej podstawową rolę w społeczeństwie. Rolę tę niejednokrotnie podkreślali pedagodzy, socjolodzy, psycholodzy, którzy przedstawiali z różnych punktów widzenia funkcje rodziny w społeczeństwie i w procesie wychowania dzieci i młodzieży. Myśl o potrzebie opieki nad rodziną jako instytucją wychowania przewija się w sformułowaniach pedagogów i organizatorów życia społecznego, aż do czasów współczesnych, chociaż w procesie rozwoju społecznego struktura i społeczna funkcja rodziny uległy znacznym przeobrażeniom. Zmiany te jednak nie były w stanie zdeterminować dominującego znaczenia rodziny, jej doniosłości dla najważniejszych procesów życia człowieka, czy jej emocjonalnego klimatu. Niemal zawsze rodzina mała czy duża, monogamiczna czy poligamiczna, patriarchalna czy demokratyczna stanowiła centralną kategorię życia społecznego, wokół której koncentrowały się główne procesy i zjawiska społeczne, takie m.in. jak normy religijne i obyczajowe, obrzędowość i zjawiska kultury, procesy legislacyjne, zjawiska i procesy gospodarcze. Każda epoka, każdy system ma swój własny wypracowywany styl i wnętrze.

Rodzina wyznacza aspiracje i dążenia człowieka, określa wzory i wartości, do których należy dążyć. Człowiek dorosły jest niemal programowany w rodzinie macierzystej, co prowadzi do powielania „kalki pokoleniowej” w jego własnej rodzinie. Własną rodzinę widzi przez pryzmat rodziny macierzystej - co wskazuje na jej olbrzymią siłę wzorcotwórczą. Więc można z całą pewnością stwierdzić, że cokolwiek dzieje się w rodzinie lub wokół niej, wywiera ogromny wpływ na jej członków zarówno dzieci, jak i dorosłych. Z drugiej jednak strony kształt i funkcjonowanie rodziny w istotny sposób zależy od „reszty” świata społecznego, zewnętrznego w stosunku do rodziny. Społeczeństwo globalne (wraz z zawartymi w nim zhierarchizowanymi układami społecznymi) wpływa na rodzinę, odpowiednio modyfikując jej strukturę, funkcjonowanie, a z kolei modyfikowana rodzina wywiera podlegające przekształceniom wpływy na społeczeństwo globalne, jego procesy i substruktury. Jeśli społeczeństwo podlega intensywnym przeobrażeniom jego wpływ na rodzinę jest tym większy, a rodzina ulega wyraźniejszym modyfikacjom i zwiększa swój zakres i siłę oddziaływania na społeczeństwo globalne.

Kryzysy społeczne i cywilizacyjne można obserwować w przeobrażeniach, jakie dokonują się w obrębie warunków i stylów życia dotkniętych nimi rodzin. Dlatego większość sytuacji, które pedagogika postrzega jako zjawiska niepożądane społecznie lub wręcz szkodliwe, ma swoje źródła w nieprawidłowym, zakłóconym funkcjonowaniu rodziny, w jej okresowych problemach, kryzysach i zagrożeniach. Trudno jest przedstawić wyczerpującą klasyfikację zagrożeń współczesnej rodziny. Wielu autorów podaje własne typologie źródeł zła, które w znacznym stopniu różnią się w ocenie ich znaczenia, a także w interpretacji przyczyn dezorganizacji małżeństwa i rodziny.

   

Czynniki wewnątrzrodzinne

integracji lub dezintegracji

Czynniki zewnątrzrodzinne

integracji lub dezintegracji

 Cechy indywidualne członków rodziny

Polityka socjalna państwa wobec

małżeństwa i rodziny

    Układ międzyosobniczy, hierarchia wewnątrzrodzinna

Ideologia społeczna środków

masowego przekazu

Jakość, istota więzi emocjonalnych w rodzinie.

Przemiany kultury i wykształcenia

społeczeństwa

4. Cele i system wartości małżeństwa

4. Procesy uprzemysłowienia

Organizacja życia rodzinnego i podział obowiązków

i związana z nimi ruchliwość

przestrzenna i pionowa społeczeństwa

 

 

 

Umieszczona powyżej klasyfikacja ma uniwersalne właściwości i zastosowania. Dopiero w zastosowaniu do danego społeczeństwa nabiera innego znaczenia zarówno dla systemu społeczno-politycznego, kultury, jak i poszczególnych członków rodziny. Dzieci w rodzinie są raczej biernymi odtwórcami zdarzeń, najczęściej niestety ich ofiarami. To dorosły w największym stopniu odgrywa czynną rolę niekiedy inicjującą zagrożenie, niekiedy zapobiegającą mu.

Bliższa analiza czynników zewnątrz rodzinnych prowadzi do dość ponurych prognoz, gdyż zawiera więcej elementów zagrożenia niż utrwalania małżeństwa i rodziny. Dzieje się tak niezależnie od intencji zawartych w poszczególnych zjawiskach. Na przykład zadaniem polityki socjalnej państwa jest umacnianie rodziny, w praktyce jednak realizacja tego założenia niesie negatywne skutki dla rodziny. Idąc dalej, katastrofalna sytuacja budownictwa mieszkaniowego powoduje zaburzenia w życiu młodych rodzin. Na uwagę zasługują również niekorzystne dla rodziny zjawiska demograficzne. Od 30 lat (z małymi wahaniami) w Polsce obserwujemy ujemną dynamikę przyrostu naturalnego. Rodzina miejska (w Polsce) stanowiąca blisko 60 % ogólnej liczby rodzin od 60 lat legitymuje się ujemnym współczynnikiem reprodukcji. Wskaźnik rozrodczości jest więc niepomyślny. Za nim stoi spadek zawieranych małżeństw.

Kolejnym bardzo niepokojącym sygnałem w odniesieniu do prawidłowego funkcjonowania rodziny są rozwody. Po drugiej wojnie światowej rozwody stały się zjawiskiem powszechnym, a nawet masowym (dzieje się tak z małymi wyjątkami na całym świecie). Rozwód w sensie formalnym jest kategorią prawną. W sensie socjologicznym stanowi wskaźnik rozpadu rodziny. Rozpad rodziny w teorii i praktyce pedagogii dezorganizuje rodzinę i zaliczany jest do obszaru patologii społecznej. W Polsce dominującymi przyczynami rozwodów są: alkoholizm, znęcanie się nad rodziną i zdrada małżeńska. Inne przyczyny to: niezgodność małżeńska (najczęściej występująca), niedobór seksualny, nieporozumienia na tle finansowym, trudności mieszkaniowe i inne. Niegdyś żywiono przekonanie, że rodzina jest przede wszystkim instytucją powołaną do wykonywania funkcji prokreacyjnej oraz opieki nad dziećmi i ich wychowania.

Obecnie toruje sobie drogę przekonanie, że życie małżeńskie ma jedynie wtedy sens, jeśli daje pełną satysfakcję współmałżonkom (dobro dzieci jest rzeczą drugorzędną). Naczelnym dobrem w oczach ludzi stała się nie tyle trwałość rodziny, ile jakość życia w jej ramach.

Do czego doprowadzi nas ta nowa hierarchia dóbr rodzinnych? Egoistycznych, czy raczej wyzwolonych z konwenansów środowiskowych?

Generalnie rzecz biorąc możemy obecnie zaobserwować:

  Innymi obszarami zagrożeń życia rodzinnego i małżeńskiego, które w polskich warunkach są szczególnie narażone na zaburzenia, grożące w konsekwencji rozpadem rodziny lub poważnym zubożeniem jej funkcjonalności są:

  Funkcje i zadania rodziny niewłaściwie wypełniane są jednym z istotniejszych zagrożeń dla integracji rodziny. Na podstawową funkcję socjalizacyjno - wychowawczą negatywne skutki wywiera masowe zatrudnienie kobiet - matek wymuszone w większości racjami ekonomicznymi. Deficyt wiedzy pedagogicznej, brak efektywnego systemu przygotowania do życia w rodzinie jako objaw dysfunkcyjności rodziny to również czynnik zagrażający integracji rodziny. Uwidacznia się również wyraźna emancypacja dzieci w rodzinie, zwiększył się ich zakres swobody i niezależności (głównie jeśli chodzi o młodzież). Relatywnie zmniejszył się świadomy wpływ rodziców na dzieci, ale wpływy wewnątrzrodzinne są nadal silne. W wyniku skomplikowanej sytuacji współczesnego świata, proces wchodzenia młodej generacji w życie społeczne bywa często zaburzony; trudności wychowawcze sygnalizowane są dość powszechnie (np. liczby spraw w sądach opiekuńczych, wykroczenia, przestępczość nieletnich, narkomania). Złożoność współczesnego świata, konflikty i sprzeczności utrudniają młodym proces adaptacji społecznej. Jeżeli nie mają oni oparcia w rodzinie, gubią się i w brutalny sposób stykają z rzeczywistością. A rodzina - zdaniem Walla - ma spełniać szczególną funkcję „niwelatora wstrząsów, filtru i pomostu”.

VII. Podsumowanie.

 

Program polityki państwa wobec rodziny powinien jasno określać cele wynikające z aktualnej diagnozy sytuacji rodzin i trendów demograficznych, instrumenty służące ich realizacji, podmioty prowadzące tę politykę, a także wskazywać źródła finansowania. Skuteczność programu zależy od właściwego wyboru celów i przyjęcia adekwatnych do nich instrumentów. Program polityki prorodzinnej powstał na podstawie „Raportu o sytuacji polskich rodzin", który bazował na danych pochodzących z 1997 roku. Wprowadzone w 1999 roku reformy: ochrony zdrowia, administracji, edukacji oraz ubezpieczeń społecznych, a także wzrost bezrobocia, który nastąpił w latach 1998-1999, stworzyły nowe warunki funkcjonowania polskich rodzin. Napięcia i zagrożenia występujące w trakcie realizacji ww. reform, mogą w efekcie spowodować także uboczne, trwałe i niekorzystne skutki społeczne (np. ograniczenie dostępności do usług medycznych dla wielu rodzin, ograniczenia dostępu do wyższych szczebli szkolnictwa niektórym grupom dzieci, odkładanie momentu zakładania rodziny przez młodych ludzi z powodu braku pracy i mieszkań). Program polityki prorodzinnej stanowi w dużej części kompilację elementów cząstkowych programów rządowych, podporządkowanych dwóm programom polityki gospodarczo- finansowej, uzupełnioną o programy i działania o charakterze ideowo-wychowawczym. Kompleksowość działań na rzecz rodziny uzależniona jest przede wszystkim od istnienia programów resortowych w tych dziedzinach, które mają wpływ na kondycję polskich rodzin. Jak widać z perspektywy roku czasu, nie nastąpiły istotne zmiany w dostosowaniu naszego prawodawstwa dotyczącego rodziny, która jest cząstką szeroko rozumianej polityki społecznej.

Aczkolwiek sytuacja w Polsce nie jest zła i po dostosowaniu i w dalszej części stosowaniu prawa unijnego, miejmy nadzieję sytuacja polskich rodzin poprawi się.

 Żródła:


1. S.B. Kamerman, Rodzina: problemy teorii i polityki, w: O polityce rodzinnej: definicje, zasady, praktyka, "Materiały z Zagranicy" z. 2, IPiSS, Warszawa 1994.
2. Analiza sytuacji rodzin i dzieci w Polsce. Raport 1992, Polski Komitet UNICEF, Warszawa, 1993.
3. B. Balcerzak-Paradowska, Polityka państwa wobec rodziny, w: Polityka społeczna w latach 1994 - 1996, red. S. Golinowska, "Raport IPiSS" nr 11, Warszawa 1996.
4. Polityka wobec rodziny, kobiet i dzieci, "Studia i Materiały" z. 15, IPiSS, Warszawa 1993.
5. Polityka społeczna. Stan i perspektywy, (red:) J. Auleytner, Warszawa 1995.

6. Szczepański J. „ Elementarne pojęcia socjologii , PWN, W-wa 1970 ,

7. Tyszka Z., Rodzina w świecie współczesnym - jej znaczenie dla jednostki i społeczeństwa, w: Pilch T., Lepalczyk I., Pedagogika społeczna, Wydawnictwo Żak, W-wa 1995,

8. W. Okoń: „Słownik pedagogiczny”, Warszawa 1992,

9. M. Ziemska (red.): „Rodzina i dziecko”, Warszawa 1979,

10. J. Turowski: „Problemy współczesnej rodziny”, W: „Rodzina w zmieniającym się społeczeństwie”, Lublin 1997,

11. P. Kryczka: „Zmiany ról rodzicielskich”, W: „Rodzina w zmieniającym się społeczeństwie”, Lublin 1997,

12. M. Szczepska-Pustkowska: „Młodzież - Przemoc - Transformacja”, Toruń 1998,

13. Europejska Karta Socjalna.

14. Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych.

15. Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych.

16. Rajkiewicz, Supińska, Książpolski - „Polityka społeczna”, Katowice 1998.

1

Szukasz gotowej pracy ?

To pewna droga do poważnych kłopotów.

Plagiat jest przestępstwem !

Nie ryzykuj ! Nie warto !

Powierz swoje sprawy profesjonalistom.

0x01 graphic



Wyszukiwarka