„ Cierpienie i śmierć w życiu człowieka”
1. CIERPIENIE W ŻYCIU CZŁOWIEKA..................................................................3
1.1. ROZRÓŻNIENIE POJĘĆ..................................................................................3
1.2. POSTAWY WOBEC UMIERANIA..................................................................4
1.2.1. CIERPIENIE WYNIKAJĄCE Z BRAKU ZGODY NA SIEBIE.........5
1.2.2. CIERPIENIE W RELACJI Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM................6
1.3. PROBLEM CIERPIRNIA A RELACJA DO BOGA......................................6
1.4. POWSZECHNOŚĆ CIERPIENIA....................................................................8
1.5. PYTANIE O SENS CIERPIENIA.....................................................................9
1.6. POSZUKIWANIE ROZWIĄZANIA PROBLEMU CIERPIENIA.............11
2. ŚMIERĆ W ŻYCIU CZŁOWIEKA........................................................................12
2.1. ŚMIERĆ FIZYCZNA.......................................................................................12
2.2. ŚMIERĆ PSYCHOLOGICZNA......................................................................13
2.3. ŚMIERĆ DUCHOWA......................................................................................14
2.3.1. ŚMIERĆ DUCHOWA W TRADYCJI WSCHODU I ZACHODU....14
2.4. STOSUNEK DO ŚMIERCI W CHRZEŚCIJAŃSTWIE..............................15
2.4.1. DOKTRYNA NOWEGO TESTAMENTU...........................................16
2.4.2. RYTUAŁY ZWIĄZANE ZE ŚMIERCIĄ............................................20
2.4.2.1. POGRZEB JAKO RYTUAŁ.....................................................22
2.4.2.2. KREMACJA...............................................................................23
2.4.2.3. DŁUGO PO ŚMIERCI..............................................................24
2.4.2.4. ODWIEDZANIE CMENTARZA.............................................25
BIBLIOGRAFIA...........................................................................................................26
1. Cierpienie w życiu człowieka.
Cierpienie - według definicji - to stan psychiczny, który jest reakcją człowieka na ból fizyczny albo psychiczny, spowodowany np. niedomaganiem organizmu, niemożnością zrealizowania wytkniętego sobie celu albo przeżyciem doznanej przykrości.W relacji do Boga cierpienie zyskuje wymiar duchowy, a specyficzny rys nadaje mu chrześcijaństwo.
Cierpienie stanowi stały element naszej ludzkiej egzystencji. Nie jest jednak faktem samoistnym, ani też przypadkowym, chociaż bardzo często zdarza się niespodzianie. Jest faktem wkomponowanym w ludzkie życie, w tę egzystencję, którą człowiek przeżywa, a która jest prowadzona przez Boga. Cierpienie, jakiego człowiek doświadcza, ma konkretne przyczyny. Aby poznać cierpienie i rozumieć jego rolę, trzeba sięgać właśnie do przyczyn, do korzeni.
Doświadczenie cierpienia przez człowieka oznacza coś więcej, niż tylko doznanie cierpienia samego w sobie, czy samego z siebie. Cierpienie, podobnie jak każdy najmniejszy ból fizyczny, jest pewnym objawem, informacją, że coś w człowieku nie funkcjonuje dobrze, komunikuje zaburzenia określonej równowagi. Równowaga
ta została człowiekowi wyznaczona w akcie stworzenia, natomiast grzech stał się przyczyną jej zburzenia, czy wręcz utraty.
1.1. Rozróżnienie pojęć.
Począwszy od Leibniza wyszczególnia się następujące rodzaje cierpienia:
a) zło metafizyczne (malum metaphysicum), które wynika z ograniczoności istoty stworzonej; chodzi tu o niedoskonałość, bytową;
b) zło fizyczne (malum physicum) oznacza brak takiej właściwości wymaganej przez naturę danego bytu, bez której byt ten nie może się w pełni zrealizować. Człowiek głuchy jest pozbawiony zdolności słyszenia i dlatego jest fizycznie upośledzony. Również ból i głód są zaliczane do zła fizycznego;
c) zło moralne (malum morale) polega na decyzji wolnej woli zwróconej przeciw temu, co moralnie dobre.
Poszerzając ten podział Leibniza, filozof O. Marquard mówi jeszcze o złu poznawczym (malum gnoseologicum). Już Tomasz z Akwinu wskazywał na negatywne skutki błędu w tym, co dotyczy dobrego życia: wiele naszych cierpień ma źródło
w złudzeniu i błędzie.
Oprócz tego znane są jeszcze inne rozróżnienia, na przykład między cierpieniem przezwyciężalnym a nieprzezwyciężalnym, między cierpieniem, które zostało spowodowane przez ludzką winę i dlatego do pewnego stopnia może
(i musi) być zwalczone i przezwyciężone, a cierpieniem, które spotyka człowieka
bez jego winy (na przykład nieuleczalne choroby, katastrofy żywiołowe itp.).
Simone Weil w książce Das Ungluck und die Gottesliebe („Cierpienie i miłość Boża") rozróżnia trzy wymiary cierpienia i oddziela je od zwykłej dolegliwości, troski. Jej zdaniem każde rzeczywiste cierpienie jest cierpieniem fizycznym, psychicznym i społecznym, przy czym między tymi trzema istnieje wzajemny stosunek. Czysto cielesne cierpienie nie pozostawiłoby żadnych głębszych śladów w duszy człowieka,
gdyby nie obejmowało również sfery duchowej i łączności z innymi ludźmi. Prawdziwe
i dogłębne cierpienie dotyka zawsze również stosunków z innymi ludźmi, a nierzadko prowadzi do zerwania łączności i do daleko posuniętej izolacji. Również Jezusowi nie było oszczędzone to opuszczenie w cierpieniu. Ale Jezus na krzyżu cierpiał także
z powodu opuszczenia przez Boga, co było dla Niego, pokładającego całą swoją ufność w Ojcu, największym bólem. A zatem do określonych poprzednio trzech wymiarów cierpienia musimy dodać jeszcze czwarty wymiar, religijny. Wielorako doznawane cierpienie religijne dotyka głęboko stosunku człowieka do Boga i nierzadko prowadzi do zerwania więzi. Każde cierpienie, które człowiek przeżywa, wpływa,
czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, również na naszą postawę wobec Boga. Albo człowiek wychodzi z cierpienia wzmocniony w wierze, albo jego wiara odnosi wiele ran, co może mieć śmiertelne następstwa.
1.2. Postawy wobec cierpienia.
Ujmując schematycznie problem relacji do zła, można wskazać, że istnieją trzy zasadnicze postawy wobec zła. Dwie pierwsze są postawami naturalnymi; stanowią pewien odruch, naturalną reakcję człowieka, który widzi zło lub go doświadcza. Pierwszy, najbardziej pierwotny sposób reagowania na zło, to ucieczka od zła. Drugi to próba pokonania, czy zwalczenia zła. Jednakże zło nieprzebaczone powoduje powstanie nowego zła. Są to dwie postawy, na które stać człowieka i do których człowiek
i społeczeństwa się uciekają.
Istnieje jednak trzecia postawa. Postawa otwarta przez Jezusa Chrystusa, tylko Jemu właściwa, droga podjęcia cierpienia, podjęcia skutków grzechu, łącznie
ze śmiercią. Zdolność, gotowość i moc brania na siebie skutków zła, które zabija, staje się twórcza w tworzeniu nowej relacji z tymi, którzy zabijają. Taka postawa stanowi specyficznie chrześcijańską odpowiedź na zło. Nie jest ona przykrojona do możliwości naturalnych człowieka, lecz opiera się na mocy Chrystusa. Ci, którzy przyznają się
do Niego, są podobnie jak On, zorientowani na gotowość brania zła na siebie.
Chrześcijanin, dzięki Ewangelii i mocy Chrystusa, ma moc bycia zabijanym przez zło,
które jest skutkiem grzechu drugiego człowieka, aby objawiać życie dla drugiego.
1.2.1. Cierpienie wynikające z braku zgody na siebie.
Cierpienie rodzi się wskutek napięcia czy rozdźwięku, jaki zachodzi między stanem, w jakim ktoś się znajduje, a tym, w jakim powinien czy chciałby być. Cierpienie wypływa bowiem z konfrontacji tego, kim się jest i w jaki sposób się jest (egzystuje), z tym, kim się powinno czy chciałoby się być. Można powiedzieć,
że zachodzi tu pewne napięcie, czy rozdźwięk między tym, do czego człowiek został stworzony, a tym, co ktoś aktualnie przeżywa, co się w nim dzieje (w danej chwili
i w określonych okolicznościach, w jego ciele i w jego duchu) oraz tym, czym człowiek sam z siebie chciałby być, co chciałby przeżywać, co widzi jako konieczny przejaw
lub warunek swego życia, realizacji czy przeżywania siebie, by mógł czuć się wolnym
i szczęśliwym według swoich wyobrażeń.
Cierpienie rodzi się zatem z napięcia między przeżywanym a idealnym,
w rozumieniu i przeżywaniu ludzkim, stanem życia.
Istotę cierpienia można wyrazić z jednej strony jako doświadczenie braku, doświadczenie tego, że czegoś nie można w pełni zrealizować, że w jakiejś dziedzinie przeżywa się fiasko, bankructwo, niemożność wpływu na pewne procesy, a z drugiej strony, jako nieakceptację tej niemocy, czy niewydolności. Po ludzku bowiem patrząc,
nie można zaakceptować czegoś, co jest „przeciw” człowiekowi, co go niszczy w jego planach, w jego dobrym samopoczuciu, w jego realizacji samego siebie, w jego życiu.
1.2.2. Cierpienie w relacji z drugim człowiekiem.
Cierpienie oprócz tego, że może być przeżywane i rozpatrywane jako indywidualne, rozciąga się na relacje z drugim człowiekiem. Człowiek bowiem nie został stworzony sam dla siebie, lecz jest zorientowany na drugiego i tylko wtedy może w pełni i harmonijnie przeżywać siebie, gdy jest w poprawnej relacji z innymi, gdy jest zdolny do dawania siebie drugiemu i przyjmowania drugiego. Wskutek grzechu została jednak zwichnięta ta relacja, a właściwie przez Boga ustanowiona jej jakość,
to znaczy moc dawania siebie drugiemu, przez co człowiek, zdany na siebie, odbiera drugiego, bądź jako przedmiot pożądania, bądź jako zagrożenie. Stąd rodzą się wszelkie, spowodowane lękiem przed drugim i chęcią obrony przed nim napięcia,
u których źródeł leży pragnienie zachowania własnej samoistności, samowystarczalności czy niezależności.
Wszelkie cierpienia w dziedzinie relacji międzyludzkich spowodowane są niemocą zaakceptowania konsekwencji grzechu (to znaczy odwrócenia się człowieka
od Boga, źródła życia i afirmacji). Człowiek znajduje się w stanie, w którym,
ze względu na grzech, zasługuje na nieakceptację, ale sam tego stanu nie może przyjąć
i potrzebuje akceptacji, stąd też cierpi. Nie znaczy to, że Bóg go nie akceptuje,
ale człowiek nie wie, iż Bóg go akceptuje takim, jakim jest, dlatego szuka akceptacji innych ludzi i zmierza do samoafirmacji. W relacjach z innymi powoduje to cierpienie.
1.3. Problem cierpienia a relacja do Boga.
Człowiek nie jest sam z siebie bytem wystarczającym, dlatego też rozwiązanie
tej kwestii nie może przyjść od samego człowieka. Problem polega na tym,
że cierpienie, z punktu widzenia tylko ludzkiego, widzi się jako bezsens, jako coś,
co przeszkadza realizacji tego pożądanego wymiaru pełni egzystencji, którą człowiek chciałby pojąć i zrealizować sam z siebie, a która w rzeczywistości jest możliwa i realna tylko w odniesieniu do Boga. Dlatego, z punktu widzenia biblijnego, z punktu widzenia człowieka wierzącego, właściwy wymiar cierpienia można uchwycić w odniesieniu
do kogoś, kto nadaje sens egzystencji człowieka. Chodzi tu o odkrycie relacji do kogoś, kto jest bytem absolutnym i kto jest poza cierpieniem, kto nie podlega cierpieniu i nie jest zależny od cierpienia, a kto jednak nie pozostaje obojętny wobec ludzkiego cierpienia i jest gotów je podjąć jako „własne”. Chodzi o relację do Boga,
który przychodzi do człowieka dotkniętego cierpieniem i może mu otworzyć pewną drogę, pewną możliwość życia z tym paradoksem, z tą przeciwnością, z tą przeszkodą. Może dać mu nadzieję życia, która przekracza sam mechanizm cierpienia, jego przyczyny i jego racje. To jest oczywiście możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy człowiek dotknięty cierpieniem przeżywa relację z Bogiem, i jest zależne od tego,
w jakiej mierze odczuwa i odkrywa on bliskość Boga. Tylko wówczas człowiek może mieć nadzieję życia, może żyć z cierpieniem w sposób wolny.
Problem cierpienia łączy się więc w sposób istotny z zagadnieniem Boga,
i to nie tyle z faktem Jego istnienia, ile raczej z pojmowaniem Go, z Jego obrazem. Fakt cierpienia zdaje się zaprzeczać istnieniu Boga lub tworzy Jego określony obraz. Jak Bóg może pozwolić na cierpienie? I jakim jest Bogiem, skoro dopuszcza cierpienie? Takie
i inne pytania formułowano od zarania ludzkości, odkąd człowiek zaczął dokonywać pewnej refleksji nad swoją egzystencją.
Laktancjusz w jednym ze swoich dzieł następująco określił możliwe postawy Boga wobec cierpienia:
Bóg chce wyeliminować cierpienie i zło, ale nie może;
mógłby to zrobić, ale nie chce;
nie chce i nie może;
chce i może.
Kluczem do zrozumienia problemu cierpienia nie jest „chcieć i móc”,
ale egzystencjalna prawda: cierpienie w stworzeniu zaistniało jako kryzys. Bóg nie tyle podejmuje się usunięcia go, ile w Jezusie daje sposób przeżycia. Bóg więc chce i może,
ale niekoniecznie musi wyeliminować cierpienie. Może uczynić je „wydarzeniem”,
w którym człowiek ma szansę odkryć sens cierpienia, którego doświadcza.
Cierpienia i zła nie można zrozumieć na płaszczyźnie teoretycznej. Nie można
też znaleźć ich sensu w nich samych. Można je pojąć jedynie przez odniesienie cierpienia do Boga, a właściwie przez poznanie odniesienia Boga do cierpienia,
i przez odkrycie, w jakim stopniu cierpienie zwraca człowieka do Boga.
1.4. Powszechność cierpienia.
Każdy człowiek, wcześniej czy później, styka się z cierpieniem. Albo dotknie
go ono osobiście, albo też musi stawić czoła cierpieniu, które stało się udziałem kogoś
z jego bliskich.
Cierpienie w życiu człowieka ma wiele imion. Możemy mówić o cierpieniu, które daje znać o sobie jako ból fizyczny. Jest ono przeżywane już w momencie narodzin. Nie tylko matka odczuwa bóle rodzenia. Również dziecko cierpi, opuszczając bezpieczny świat w łonie matki. Potem ból fizyczny daje znać o sobie w różnych prozaicznych sytuacjach. Małe dziecko potłucze kolana, spadając z roweru, czy też: ból głowy, ból zęba, albo poważniejsze choroby. W nich wszystkich doświadczamy konkretnego cierpienia. Cierpienie fizyczne, przykre i bolesne, jest bardzo trudne
do zniesienia. Ludzie uciekają przed nim, sięgając po środki przeciwbólowe.
Nie wyczerpuje ono jednak listy cierpienia. Istnieje także cierpienie, które przeżywamy w naszej duszy. Zwykle rodzi je brak zaspokojenia najważniejszych potrzeb duszy. Jego źródłem może być poczucie osamotnienia, bycia niepotrzebnym, nieważnym. Także odczucie pustki życiowej, braku miłości, zagubienia, lęku przed przyszłością,
to wszystko jest wielkim źródłem cierpienia.
Podobnie też konflikty wewnętrzne, uwikłanie w grzech, poczucie winy,
od której człowiek nie umie się uwolnić, wewnętrzny bunt wobec samego siebie, krzywdy doznane od innych. Psycholog mógłby dorzucić jeszcze wiele innych przyczyn i źródeł cierpienia duchowego. Źródła te składają się na mroczny obraz naszego życia. Stanowią zadrę, która uwiera i unieszczęśliwia. Bywa, że pozbawia życie sensu
i nadziei.
Cierpienie fizyczne łatwiej jest wytłumaczyć. Można powiedzieć: „coś się zepsuło
w moim organizmie na skutek…”, „zabrakło mi zdrowia”, „z wiekiem człowiek robi się słabszy”, „trzeba było zdrowo się odżywiać…”. Gorzej jest już z wypadkami losowymi - wypadek drogowy, złamanie ręki lub nogi, katastrofy naturalne. Te również ludzie próbują sobie wytłumaczyć jakąś koniecznością, zbiegiem wypadków, zaniedbaniem, które się zemściło. Nawet zwyczajna ludzka głupota, może być racjonalnym wytłumaczeniem takiego, czy innego cierpienia.
O wiele trudniej dać odpowiedź na pytanie o cierpienie istot niewinnych.
Jak wytłumaczyć śmierć maleńkich dzieci, które giną z głodu w Afryce, albo od bomb najnowszej generacji w krajach objętych konfliktami zbrojnymi? Jak zrozumieć to,
że szpitale przepełnione są małymi pacjentami, których płuca, serca lub nerki,
nie funkcjonują prawidłowo? Dla wielu osób to cierpienie jest nie do przyjęcia
i tak bezsensowne, że podważa ich wiarę w istnienie dobrego i kochającego Boga.
1.5. Pytanie o sens cierpienia.
Cierpienie stanowi poważny problem również dla osób wierzących. Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego istnieje również cierpienie? My również zapewne stawialiśmy tak to pytanie. Szukaliśmy uzasadnień „skandalu cierpienia”, racjonalnych wyjaśnień faktu, który jest irracjonalny sam w sobie.
To pytanie o sens cierpienia fizycznego i duchowego nie jest obce słowu Bożemu. Znajdujemy w nich wielkie historie cierpienia. Słyszymy głośno wypowiadaną prośbę o objawienie sensu. Widzimy nadzieję, poddawaną próbom. Nie wszystkim wystarczało opowiadanie o grzechu pierworodnym, jako argument usprawiedliwiający cierpienie. Nie wszyscy zadowalali się tezą, że cierpienie jest karą za popełnione grzechy, albo próbą, przez którą człowiek przechodząc, odsłania ile jest wart.
W Starym Testamencie postacią szczególną, odważnie stawiającą Bogu pytanie o sens cierpienia, jest sprawiedliwy Hiob.
Jego historia uczyniła niewystarczającymi wszystkie znane ludziom odpowiedzi
na pytanie o sens cierpienia. Hiob był człowiekiem dobrym, szlachetnym. Zasługiwał na Bożą opiekę i miłość ze względu na swą pobożność. A jednak to jemu przyszło cierpieć z powodu utraty szczęścia rodzinnego i majątku. Co więcej, Hiob cierpiał
w obolałym ciele, zżeranym przez trąd i w duszy, w której nie znajdował pokoju.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego cierpi, chociaż heroicznie oświadczył: „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga, czemu i zła nie mielibyśmy przyjąć?”.
Szukał odpowiedzi o sens tego, co się stało. Chciał wiedzieć, dlaczego cierpi.
Nie znalazł wyjaśnienia w odpowiedziach swoich trzech przyjaciół, mędrców.
Ich doświadczenie życiowe i nabyta mądrość okazały się zbyt kruche, aby przebić się
przez mur jego niepewności i dręczących pytań.
W Nowym Testamencie cierpiącym Hiobem stał się sam Chrystus. Przeżył
On w sobie cały lęk człowieka przed cierpieniem. Doświadczył jego mrocznej mocy, pozbawiającej radości i pokoju. Przeżył całą udrękę duszy, trwogi przed nieznanym,
które nadejdzie; przed śmiercią, która ogołoci z wszystkiego.
Chociaż obaj, nie zostawili traktatu o sensie cierpienia, to jednak rzucili na nie jasne światło. Pomogli nam wejść w jego tajemnicę i przede wszystkim nauczyli nas bardzo ważnej prawdy: odpowiedzią na ludzkie cierpienie jest sam Bóg.
Hiob odzyskał pokój serca i zrozumiał, że jego cierpienie ma sens wtedy,
gdy objawił Mu się Bóg; gdy stanął przy nim i wszedł w Jego cierpienie. „Z wichru
Pan odpowiedział Hiobowi” (Hi 38, 1).
Obecność Boża przy Hiobie, doświadczenie Jego obecności, wystarczyło
za wszystkie wyjaśnienia i słowa.
Chrystus również nie zatrzymał się na tłumaczeniu: dlaczego cierpienie? Spotykał się z chorymi, widząc ich wiarę uzdrawiał, uwalniał z mocy złego ducha, wskrzeszał umarłych. Aż dziwi to, że w Ewangelii mamy wiele innych dyskursów,
na różne tematy, natomiast nie mamy kazania o cierpieniu.
Mamy za to przepiękny obraz Chrystusa, który „się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści” (Iz 53, 4). Widzimy Chrystusa, który stał się odpowiedzią Boga na nasze pytanie o sens cierpienia. Chrystus jest solidarny
z cierpiącymi. „W czym bowiem sam cierpiał, będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom” (Hbr 2, 18).
W cierpieniu chrześcijanin nie jest zostawiony sam sobie. Ponieważ jest dzieckiem Bożym i zamieszkuje w nim Duch Święty, może liczyć zawsze na pomoc Bożą. Pisze o tym Autor Listu do Rzymian: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha,
że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to,
by też wspólnie mieć udział w chwale. Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych
nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8, 14-18).
Cierpienie wspólnie z Chrystusem otwiera drogę do przyszłej chwały. Upodabnia bowiem człowieka cierpiącego z Tym, który dobrowolnie przyjął na siebie ludzkie cierpienie. Mamy nadzieję, że będąc dziećmi Bożymi i podzielając ten sam los
z Jezusem, otrzymamy Jego chwałę.
Potrzebna jest wytrwałość oraz gotowość, by przyjąć to, co jest wolą Bożą. Św. Jakub Apostoł, rozważając tajemnicę cierpienia, zachęcał: „Oto wychwalamy tych,
co wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i widzieliście końcową nagrodę za nią
od Pana; bo Pan pełen jest litości i miłosierdzia” (Jk 5, 11).
Słowo Boże, pragnąc pobudzić nas do głębszej nadziei, która nie osłabnie
w cierpieniu, mówi o tym, że nagroda dla wytrwałych większa jest od tego, co muszą
oni znieść. Bóg obdarza niebem dzięki temu, że człowiek chce z Nim współpracować.
Niemniej jednak, niebo jest zawsze o wiele większą nagrodą, niż na to zasługujemy.
1.6. Poszukiwanie rozwiązania problemu cierpienia.
Cierpienie jest dysformą, deformacją egzystencji, czyli jej złą, błędną formą; inaczej mówiąc: jest objawem wynikającym ze złej czy błędnej egzystencji, ze złej koncepcji istnienia, która wkradła się do człowieka. W swoisty sposób osłabia ono chęć życia i zaprzecza możliwości życia poprzez doświadczany stan. Czasem prowadzi wręcz do decyzji pozbawienia siebie życia, gdy człowiek z tym napięciem nie może sobie poradzić.
Słusznie, więc cierpienie jest odbierane jako przeszkoda, na drodze do realizacji życia. Dlatego też głębsza refleksja nad cierpieniem musi uwzględniać danie odpowiedzi na pytania o sens życia, o sens i sposób realizacji siebie. Cierpienie w życiu człowieka nie jest bowiem czymś, co może, ale nie musi być, jak jakikolwiek przedmiot czy przymiot, np. posiadane dobra, pieniądze (czy ich brak) lub jakaś cecha temperamentu. Ono po prostu jest obecne tam, gdzie jest człowiek. Jest wpisane
w egzystencję człowieka po grzechu, jako nieodłączny jego skutek. Człowiek pyta więc: jaki sens ma cierpienie, skoro jest „przeciw” człowiekowi, przeciw jego samorealizacji. Pyta o to, jak może czy jak powinien je odbierać i jak winno ono być przeżywane. Nie da się bowiem uniknąć, czy złagodzić cierpienia przez oddalenie
go od siebie na jakiś czas.
Rozwiązania problemu cierpienia należy szukać nie tyle na drodze eliminowania cierpienia, lecz na drodze odkrycia jego sensu, a właściwie sensu życia człowieka,
który nie wyczerpuje się tylko w ludzkim wymiarze egzystencji. Właśnie tutaj trzeba szukać odpowiedzi na pytania dotyczące cierpienia. Cierpienie człowieka jest związane z tym ponadludzkim wymiarem.
Stąd każda bezpośrednia walka z cierpieniem czy próba rozumienia cierpienia tylko na płaszczyźnie dotykania samego cierpienia jest rozwiązaniem połowicznym. Jest to walka z objawem, którym jest doznane cierpienie, a nie zawsze dotykanie
czy podejmowanie istoty rzeczy w tej materii. Konieczne jest sięganie do korzeni,
do przyczyn cierpienia. Podobnie też ma się sprawa ze złem. Trzeba więc sięgać głębiej w tę relację z kimś, kto cierpienie przyjął, przeżył do końca i pozbawił je bezsensu.
2. Śmierć w życiu człowieka.
Jaki jest cel śmierci? Czy nasze istnienie kończy się wraz ze śmiercią? A jeśli nie, to co dzieje się po niej? Czy ponownie przyobleczemy się w ciała, podobne
lub bardzo różne od tych, które mamy obecnie? Czy istnieje sąd ostateczny? A jak mamy przygotować się do tego, że sami będziemy umierać.
Wielu ludzi zastanawia się nad tym, czy doczeka końca świata. Tymczasem pewne jest to, że każdy z nas doczeka końca swojego świata, to znaczy końca życia doczesnego. Pewne jest również to, że zanim przeżyjemy własną śmierć, to przyjdzie nam zmierzyć się z bolesnym doświadczeniem odejścia tych, których kochamy
i bez których nie wyobrażamy sobie dalszego istnienia na tej ziemi. Warto zatem zastanowić się nad tym, jakie jest nasze rozumienie śmierci oraz nasza postawa
wobec śmierci.
2.1. Śmierć fizyczna.
Co dzieje się, gdy ktoś umiera? Inaczej mówiąc, jaki proces fizyczny zachodzi,
gdy ktoś podąża drogą odwrotną w stosunku do drogi narodzin?
W klasycznym ujęciu śmierć fizyczna to zanik funkcji mózgu, ustanie bicia serca, pulsu i oddechu. Doraźny Komitet ds. Ustalenia Definicji Mózgu przy Harvard Medical School określił cztery istotne kryteria: brak receptywności i reakcji na bodźce zewnętrzne, brak spontanicznych ruchów mięśni i oddechu, brak możliwych
do zaobserwowania odruchów łącznie z odruchami mózgu i rdzenia kręgowego, wreszcie brak aktywności mózgu, przejawiający się płaskim wykresem elektroencefalogramu (EEG). Śmierć jest zatem nieodwracalnym ustaniem wszystkich istotnych funkcji ciała.
W naszej kulturze ludzie boją się śmierci fizycznej, ponieważ nie jest ona rozumiana oraz ponieważ wydaje im się, że jest ona ostatecznym kresem życia.
Poza reakcjami fizjologicznymi myślenie o śmierci fizycznej wywołuje ukryty
głęboko lęk i obawę lub przerażenie śmiercią. Z historycznego punktu widzenia lęk
przed śmiercią, jest tak stary jak samoświadomość człowieka. Ernest Becker pisze:
„Lęk przed śmiercią musi skrywać się pod powierzchnią naszych normalnych działań
i funkcji, dostarczając organizmowi bodźca samozachowawczego. Jednakże lęk ten
nie może być cały czas obecny pośród różnorakich czynności umysłu, gdyż wówczas organizm nie mógłby funkcjonować.”
To tak jakby ludzie włączali się w proces umierania(stąd lęk) i jednocześnie pozostawali poza nim(co pozwala im żyć i działać wbrew lękowi). Becker konkluduje,
że nieuchronność śmierci zmusza każdego, by odkrył rolę, jaką odgrywa ona w życiu,
i znaczenie, jakie dlań posiada. Istotnie, konieczność ta prowokuje do postawienia trzech pytań: co dzieje się, gdy umieramy?, co dzieje się po śmierci oraz jak możemy przygotować się na własną śmierć?
2.2. Śmierć psychologiczna.
Śmierć nie jest tylko biologicznym zanikiem akcji serca i elektrycznych impulsów biegnących przez mózg i centralny układ nerwowy. Wnika ona w życie każdego z nas jako zagrożenie(tj. śmierć psychologiczna, w której obawa
przed śmiercią zagraża tożsamości i kreatywności danej osoby) lub jako spełnienie
(tj. śmierć duchowa, w której ta sama obawa wywołuje przemianę naszego stosunku
do celu życia i śmierci).
Jeśli śmierć fizyczna jest nieodwracalnym ustaniem funkcji ciała, śmierć psychologiczna jest odwracalnym zanikiem osobowej żywotności. Znajduje ona swe źródło w paraliżującym rozdwojeniu jaźni, które William James nazywa „jaźnią podzieloną” lub „osobowością heterogeniczną”, Karl Jung „jaźnią rozszczepioną”,
zaś buddyzm zen „dualistyczną świadomością”. Przejawia się ona w rutynowym działaniu bądź emocjonalnej martwocie, pojawiającej się wówczas, gdy normalne reakcje psychiczne i reakcje woli są zablokowane bądź stłumione.
W nowoczesnych kulturach śmierć psychologiczna przejawia się w zachowaniu nawykowym, takim jak na przykład nie zwracanie uwagi na partnera i uznawanie wszystkiego, co robi, za codzienną oczywistość. Jej objawem jest martwota emocjonalna, pojawiająca się wówczas, gdy normalne reakcje psychiczne i reakcje woli są zablokowane bądź stłumione. Jest nim także psychiczne otępienie, do pewnego stopnia nieuniknione, jako że wszyscy żyjemy w cieniu grożącej nam zagłady nuklearnej i nasz lęk czy obawa przed śmiercią ulega stłumieniu. W każdym przypadku skutek jest ten sam: spadek żywotności. Jak pisał T. S. Eliot: „nie sądziłem, że śmierć obezwładnia tak wielu”.
2.3. Śmierć duchowa.
Rodzenie się i umieranie, umieranie i rodzenie się jest doświadczeniem samoprzeobrażenia, które okazuje się silniejsze od lęku przed śmiercią. Śmierć duchowa jest procesem, w którym doświadczamy zabawienia(zgodnie z tradycją Zachodu) lub rozbudzenia jaźni(jak mówi Wschód),w którym uwolniony zostaje stłumiony lęk przed śmiercią. Ponieważ stare „ja” umiera i wyłania się nowe, śmierć duchowa przemienia zarówno nasz stosunek do życia, jak i naszą postawę w obliczu śmierci. Chodzi o to, że śmierć duchowa inicjuje rozbudzenie lub odrodzenie się jaźni.
2.3.1. Śmierć duchowa w tradycji Wschodu i Zachodu.
|
RELIGIE WSCHODU |
RELIGIE ZACHODU |
TRADYCJA |
hinduistyczna buddyjska chińska tybetańska japońska |
egipska mezopotamska żydowska chrześcijańska islamska |
CEL |
samorealizacja oświecenie aktualizacja „prawdziwej jaźni” (wewnętrzna subiektywna realizacja naszej prawdziwej natury) |
zbawienie jaźni odrodzenie udział w obecności i mocy transcendentnego absolutu |
ŹRÓDŁO |
immanentne nieosobowe wnętrze „prawdziwa jaźń” cisza wewnątrz nas |
„Całkowicie Inny” Słowo Boże |
METODA |
samoposwięcenie samopoddanie duchowa śmierć i odrodzenie
|
samoposwięcenie samopoddanie duchowa śmierć i odrodzenie |
Powyższe porównawcze zestawienie wskazuje, iż śmierć duchowa odnosi się
do doświadczenia umierania jeszcze za życia: doświadczenie to Hindusi nazywają moksza, buddyści zwą je nirwaną, taoiści wu wei, mistrzowie zenu satori, Żydzi życiem według Tory, chrześcijanie kenozą, zaś muzułmanie określają je jako fana. W każdym
z tych przypadków śmierć duchowa jest odrodzeniem, w którym przezwyciężony zostaje lęk przed fizyczną śmiercią, które uwalnia stłumione w naszym wnętrzu obawy
i wątpliwości, w którym urzeczywistnia się nieśmiertelny duch.
2.4. Stosunek do śmierci w chrześcijaństwie.
Chrześcijaństwo w swych różnorodnych formach wykształciło bardzo bogate tradycje odniesień do życia wiecznego. W istocie niewiele tylko wierzeń ma bardziej osobiste i uniwersalne znaczenie dla praktykującego chrześcijanina niż wiara, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią, lecz trwa wiecznie. W tradycji katolickiej
i prawosławnej na przykład uważa się, że życie wieczne czy radość w niebie wypływają z dwóch źródeł: jednym z nich jest doskonałe poznanie i miłość Boga, drugim
zaś przeniknięta miłością znajomość wszystkich osób należących do Bożej rodziny. Apostoł Jan pisze, że życie w niebie polega na bezpośrednim, uszczęśliwiającym oglądaniu Boga, w którym „będziemy do niego podobni, bo ujrzymy go takim, jakim jest” (1J 3,2). Niebo zatem dla chrześcijan to możliwość naszego wieczystego udziału
w wiecznym sensie Bożym.
Podstawę chrześcijańskich wyobrażeń o śmierci stanowią życie i męka Jezusa
Chrystusa. Prorok, nauczyciel i uzdrowiciel Jezus pojawia się w historii judaizmu jako ktoś, kto zarazem naucza o rychłym przyjściu Królestwa Bożego i wpaja zasady etyki miłosierdzia i sprawiedliwości, nakazującej miłować zarówno bliźnich jak i wrogów. Nauczając uzdrawia chorych, przywraca wzrok niewidomym, wygania demony
z opętanych, odpuszcza grzechy grzesznikom, dokonuje reinterpretacji Tory
i przemawia do „władz”, stawiając przed wszystkimi wezwanie do pokuty i wiary
w bliską, nadchodzącą obecność królestwa swego Ojca. Zostaje uznany za zagrożenie przez członków Sanhedrynu oraz przez faryzeuszy. Rzekome wykroczenia Jezusa przeciwko prawu Tory były dla części jego przeciwników argumentem wystarczającym, by wyeliminować go dla dobra narodu.
2.4.1. Doktryna Nowego Testamentu.
Wierzenie hebrajskie, że śmierć zostanie raz na zawsze pokonana wraz
z przyjściem Mesjasza, staje się w Nowym Testamencie faktem dokonanym, potwierdzonym życiem i śmiercią Jezusa. W nowotestamentalnej nauce o śmierci znajdujemy cztery kluczowe aspekty: śmierć jest skutkiem grzechu; śmierć jest przejściowym oddzieleniem duszy od ciała; śmierć dla grzechu to zarazem narodziny
do życia wiecznego; zmarli powstaną i będą sądzeni podczas drugiego przyjścia Chrystusa.
Dla chrześcijan tak samo jak i dla Żydów grzech i śmierć są ze sobą ściśle związane. W listach świętego Pawła grzech jest przyczyną śmierci, podobnie jak śmierć jest konsekwencją grzechu Adama. „Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat,
a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi,
ponieważ wszyscy zgrzeszyli"(Rz 5, 12).
Po wygnaniu pierwszych ludzi z raju zamordowany został syn Adama, Abel. Odnosząc swego syna Ewie, Adam złożył w jej ramionach jego bezwładne ciało. Kain,
ich zazdrosny syn, zamordował swego brata Abla. Pogrążeni w żalu rodzice przypomnieli sobie wówczas, co im powiedział Bóg: ,,z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz" (Rdz 2, 17).
Gdyby Adam nie zgrzeszył, dokonałby swoich dni na ziemi i odszedłby z tego świata nie umierając. Doświadczyłby stanu, który teolog Karl Rahner nazwał „śmiercią
bez umierania". Inaczej mówiąc, Adam nie umarłby tego rodzaju śmiercią cielesną, którą umieramy obecnie. Dla Pawła grzech jest przeciwieństwem świętości, odwrotnością prawości. Grzeszyć to znaczy przekroczyć miarę, okazać nieposłuszeństwo Bogu, odwrócić się od boskiego daru miłości. W rezultacie, w śmierci ciało i dusza ulegają tymczasowemu rozdzieleniu, zepsute ciało rozkłada się, dusza zaś rozpoczyna swą pośmiertną wędrówkę. Ciało wówczas „śpi" bądź „spoczywa" w ziemi, przyjmującej wszystkie ciała i jednającej ciało z duszą.
Po śmierci ciało wraca do ziemi, podczas gdy dusza rozpoczyna swoją pośmiertną wędrówkę. Podczas gdy ciało „śpi", dusza odchodzi do raju (lub na łono Abrahama) bądź do Hadesu. Podczas gdy raj i Hades są stanami przejściowymi poprzedzającymi sąd ostateczny, niebo i piekło stanowią ostateczne przeznaczenie duszy na powrót połączonej z ciałem. W teologii chrześcijańskiej niebo i piekło
nie ograniczają się do miejsc określonych w czasie i przestrzeni, dokąd idzie się
po śmierci; opisuje się je jako ponadczasowe alternatywne stany, których można doświadczyć także i w życiu obecnym.
Wśród serii przypowieści z Ewangelii Łukasza, wyrażających naukę Jezusa
o nadchodzącym królestwie Bożym, znajdujemy przypowieść o Łazarzu, opowiadającą o życiu po śmierci. Za życia bogacz ubierający się w drogie szaty
i oddający się codziennie wystawnym zabawom praktycznie ignoruje istnienie żebraka Łazarza, który leży u jego bram pokryty wrzodami, marząc o odpadkach ze stołu swego majętnego bliźniego. Gdy obaj umierają, Łazarz przenosi się na łono Abrahama,
zaś bogacz trafia do Hadesu:
Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza
na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza;
niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu". Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra,
a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść tak, że nikt, choćby chciał, stąd
do was przyjść nie może ani stamtąd do nas się przedostać".
W historii tej występują dwa „sądy": pierwszy sąd, szczegółowy, decyduje
o tym, czy dusza konkretnego człowieka po śmierci trafi do nieba, do piekła
czy do czyśćca, oraz sąd ostateczny przy końcu świata, gdy ciała zmarłych powstaną ze snu, w którym spoczywały w ziemi i ponownie połączą się ze swymi duszami.
Czym jednak jest czyściec? Czyściec w wierzeniach katolickich jest raczej procesem oczyszczenia niż miejscem: jest drogą, na której dusza oczyszcza się
z grzechów powszednich, oczekując powtórnego przyjścia Chrystusa. Wiara w czyściec oparta jest raczej na tradycji Kościoła niż na Piśmie Świętym. Trzeba przy tym pamiętać,
że ani życie wieczne zbawionych, ani piekło nie zajmują jakiejś nadprzyrodzonej przestrzeni. Niebo jest raczej ponad czasową, niewidzialną dziedziną Bożej obecności, wykraczającą definitywnie poza możliwości ludzkiego pojmowania.
Trzeci aspekt nowotestamentowej doktryny śmierci wiąże się z tym, co można
by nazwać jej mistycznym, bezpośrednim doświadczeniem za życia, z umieraniem wykraczającym poza śmierć, z umiejętnością ogołocenia siebie ze wszystkiego jeszcze tu, na tym świecie. Z punktu widzenia Nowego Testamentu, by dobrze przygotować się na śmierć, trzeba obumrzeć dla wszystkiego, co niesie ze sobą fałsz, i jeszcze za życia wejść do przedsionka wiecznego żywota. Przepowiadając własną śmierć i mające po niej nastąpić uwielbienie, Jezus mówi do Andrzeja i Filipa:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam:
Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze,
zostanie tylko samo,
ale jeżeli obumrze,
przynosi plon obfity.
Ten kto kocha swoje życie, traci je,
a kto nienawidzi swego życia na tym świecie,
zachowa je na życie wieczne.
Ostatni z aspektów nowotestamentowego odniesienia do śmierci, to jest koniec czasów lub sąd ostateczny, mimo iż trudny do zrozumienia, wzbudza jednak największą ciekawość. Paweł pisze:
Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.
Tak przeto teraz wzdychamy, pragnąc przyodziać się w nasz niebieski przybytek,
o ile tylko odziani, a nie nadzy będziemy. Dlatego właśnie udręczeni wzdychamy, pozostając w tym przybytku, bo nie chcielibyśmy go utracić, lecz przywdziać na niego nowe odzienie, aby to, co śmiertelne, wchłonięte zostało przez życie. A Bóg, który nas do tego przeznaczył, dał nam Ducha jako zadatek.
W chwili śmierci dusza staje się naga, aż do chwili, gdy połączy się ze swym
przemienionym, zmartwychwstałym ciałem, które ukaże się, gdy „ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach z wielką mocą i chwałą" (Mk 13, 26).
Paweł rozwija ten wątek w Pierwszym Liście do Tesaloniczan,
w którym oznajmia, że gdy Chrystus powróci w chwale (na dźwięk trąby Bożej),
wpierw zmartwychwstaną umarli, następnie zaś „my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana" (l Tes 4, 17). W tym czasie, naucza Paweł, „w mgnieniu oka":
na dźwięk ostatniej trąby (...) umarli powstaną nienaruszeni, a my będziemy odmienieni. Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność. A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się
w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: „Zwycięstwo pochłonęło śmierć". „Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?" Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo.
Gdy Syn Człowieczy zasiądzie na tronie chwały, by osądzić każdą duszę
na powrót połączoną z ciałem, niektórzy zostaną odesłani na wieczne potępienie. Życie wieczne przypadnie w udziale tym, którzy służyli Jezusowi poprzez służbę bliźnim:
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory,
a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.
2.4.2. Rytuały związane ze śmiercią.
W każdym społeczeństwie istnieją określone formy zachowań i zwyczaje dotyczące śmierci, pożegnania i żałoby. W niektórych kulturach zwyczaje te są bardzo charakterystyczne i ściśle przestrzegane. Na Peloponezie (Grecja) intensywna żałoba trwa przez czterdzieści dni. Jest to czas wewnętrznego dialogu ze zmarłym,
a jednocześnie czas publicznej żałoby. Po tych czterdziestu dniach następuje wyraźne oddzielenie świata zmarłych od żywych. Jednak po upływie pół roku, następnie
po roku i po dwóch latach wspomina się zmarłego. Po trzech latach od śmierci wydobywa się ciało zmarłego, by ponownie je pochować. Pożegnanie trwa więc trzy lata.
W plemieniu Yoruba, w Centralnej Afryce, kiedy dziecko umiera
przy porodzie, miejscowy rzeźbiarz wystruguje jego figurkę z drewna. Figurka zostaje przyczepiona do pleców matki, która nosi ją wszędzie ze sobą. Przy różnych okazjach figurka jest myta, głaskana, balsamowana. Jest to sposób, by wyrazić smutek na forum wspólnoty. Pielęgnowanie figurki jest przyjętą formą pracy ze smutkiem. Poprzez troskę o nią wyraża się własny smutek. Jeśli smutek został przezwyciężony, figurkę pozostawia się w domu.
Także w naszej kulturze istnieją różne zwyczaje związane z wydarzeniem śmierci. Należą do nich czynności obwieszczające czyjąś śmierć, jak bicie dzwonów kościelnych na wsi, wieszanie nekrologu na drzwiach kościoła, wieszanie krzyża u drzwi wejściowych domu, w którym ktoś umarł, wspominanie imienia zmarłego podczas mszy.
Istnieje też cały rytuał tak zwanych „zwyczajów przejściowych", których celem
jest przeprowadzenie żałobnika do nowej fazy życia. Dom, w którym ktoś zmarł,
jest otoczony ciszą i ciemnością. Często zamyka się okiennice. Nie można słuchać muzyki. Po pogrzebie organizuje się uroczystą stypę. Wspólne przeżywanie uroczystości jest według tradycji rytuałem, który ma za zadanie pomóc
w przepracowaniu sytuacji przejściowych, podobnie jak podczas narodzin czy ślubu. Przez pierwszy rok po śmierci jest noszony ubiór żałobny, który stanowi oczywisty znak dla otoczenia. Okres rocznej żałoby kończy msza. Mszę zamawia się zazwyczaj także każdego roku w rocznicę śmierci. Jest to okazja do spotkania, podczas którego rodzina może wspólnie powspominać osobę zmarłą.
Te rytuały stwarzają możliwość wspólnego dzielenia się smutkiem. Niestety,
są one współcześnie zachowywane w coraz mniejszym stopniu. Kiedyś także sąsiedzi mieli swoje miejsce w rytuałach pogrzebowych. To oni odnosili zmarłego do kościoła, a potem do miejsca jego spoczynku. Byli zapraszani na stypę. Urządzali zbiórkę pieniędzy, którymi opłacali msze w intencji zmarłego. Dawną funkcję sąsiadów pełnią dziś przedsiębiorstwa pogrzebowe, które wykonują jedynie swój obowiązek. Śmierć należy coraz bardziej i bardziej do sfery pracy profesjonalnych pomocników. Znika też z codziennego życia. We współczesnym społeczeństwie uczucia związane ze stratą zostają coraz bardziej w obrębie naszego życia prywatnego i są prezentowane ładniej, niż wygląda to w rzeczywistości. Nie pozwala to przyjrzeć się uczciwie związkowi ze zmarłym, to znaczy: zarówno jego pełnym miłości, jak i bolesnym aspektom. Żałoba nie może pochłaniać zbyt wiele czasu. Jeśli to możliwe, po kilku dniach musimy wrócić do pracy. Trzeba zrezygnować
ze wspólnoty w żałobie. Nie możemy żaleniem się i rozmowami o zmarłym stawiać zbyt dużych wymagań innym. Nauczyliśmy się coraz lepiej spełniać te oczekiwania społeczne, próbujemy więc unikać przedstawiania prawdziwego obrazu sytuacji. Ubiór żałobny interpretuje się dziś niejako znak ochrony, respektu dla uczuć,
lecz jako etykietę, która sprawia, że żałobnik zostaje sam, unika się go zamiast rozmawiać z nim o śmierci. „Opanowanie" stało się jednym z centralnych pojęć współczesnego świata. Emocje i uczucia mogą być wyrażane w bardzo ograniczonym stopniu. Można płakać na pogrzebie, lecz ten, kto jest opanowany, silny i nie leje łez, jest podziwiany.
Zbiór rytuałów był kiedyś swego rodzaju przewodnikiem zachowania.
Dla rodziny zmarłego stanowił formę wyrażania jej bólu. Każdy wiedział, czego się
od niego w okolicznościach śmierci oczekuje. Nawet jeśli zwyczaje żałobne wydawały się krępujące, ułatwiały jednak stawianie pierwszych kroków. Odrzucanie tych zwyczajów powoduje, że każdy znowu musi szukać sam sposobu, w jaki można pomóc żałobnikom. To niesie ze sobą konsekwencje dla przepracowania straty.
Mimo że pewne rytuały związane z umieraniem wydają się bolesne, pełnią jednak określoną funkcję. Umacnia się związek między ludźmi, którzy dzielą moment zetknięcia się ze śmiercią i pożegnania. Zostaje zrobiony pierwszy krok, co ułatwia dalsze kontakty. Ludzie doświadczający straty mają pewność, że nie muszą sami stawiać tego kroku. Biorąc pod uwagę zdrowie psychiczne, jest niezwykle ważne,
by smutek mógł być wyrażony i przepracowany. Żałoba jest procesem, który nie może dokonywać się w samotności, musi zachodzić w kontakcie z innymi.
2.4.2.1. Pogrzeb jako rytuał.
Pogrzeb powinien być interpretowany bardziej w kontekście funkcji, jaką pełni
dla żałobników, a nie dla zmarłego. Znaczenie procesu żałoby rodziny oraz znajomych
jest ważniejsze od życzeń zmarłego. Jeśli umierająca osoba wyraża swoje ostatnie życzenie w stosunku do rzeczy mających nastąpić po jej śmierci, jest niezbędne,
by omówić je na czas. Wspólne omówienie oczekiwań umierającego, dokonanie razem ustaleń pomaga zmniejszyć uczucie dyskomfortu u żałobników.
Pogrzeb jest bardzo istotnym zdarzeniem, wyznaczającym początek procesu żałoby. Biorąc pod uwagę to, co wiemy na temat przezwyciężania żałoby i o emocjach po stracie, skupimy się przez chwilę nad znaczeniem wartości pogrzebu. Dzięki tym refleksjom będziemy mogli nadać uroczystości pogrzebowej głębszą wartość i lepiej zrozumiemy jej znaczenie.
Pogrzeb jest potwierdzeniem realności faktu śmierci. W ten właśnie sposób rozpoczyna się pierwsze zadanie żałoby. Pogrzeb zapobiega naturalnemu odruchowi negowania rzeczywistości straty. Witanie się z ludźmi podczas uroczystości pogrzebowej, stanie przy trumnie, przyjmowanie kondolencji: to wszystko potwierdza fakt śmierci. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zaakceptować tego emocjonalnie
w momencie pogrzebu, jego wspomnienie pomaga później tę realność potwierdzić. Ważne, by podczas uroczystości pogrzebowej nie były używane jedynie słowa typu „odejść" czy „zasnąć", które nie pokazują prawdziwego obrazu rzeczywistości.
Pogrzeb może pomóc w uznaniu uczuć i ich wyrażeniu. Stanowi on społecznie akceptowany sposób koncentrowania się na śmierci. Obecność innych osób,
które są także emocjonalnie związane z tym zdarzeniem, pomaga uznać nasze emocje.
Pogrzeb pomaga nauczyć się nowej więzi ze zmarłym. Śmierć jest końcem życia,
ale nie jest końcem relacji. Uroczystość pogrzebowa pozwala podzielić się doświadczeniami i wspomnieniami, dzięki czemu tworzy się pełniejszy obraz życia
i osobowości zmarłego. Czasem poznajemy wspomnienia i doświadczenia dotyczące zmarłego, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. To pomaga w przekształceniu związku ze zmarłym, staje się on dużo bogatszy. To zaś stanowi początek uznania straty
oraz życia z nią. Obrzęd pogrzebu ma wyjątkowo ważne znaczenie w przypadkach śmierci, które nie są uznane za stratę, jak na przykład śmierć dziecka podczas narodzin.
Pogrzeb ma też ogromne znaczenie dla stworzenia sieci kontaktów międzyludzkich, dzięki czemu łatwiej znaleźć pomoc. Obecność rodziny i znajomych sprawia, że nie czujemy się pozostawieni sami ze swoim smutkiem. Pogrzeb stanowi często początek odnowienia związków, w których możemy doświadczyć wsparcia. Już podczas uroczystości pogrzebowej możemy liczyć na takie wsparcie. Zgromadzeni na pogrzebie mogą też zasugerować jakieś konkretne działania. To staje się szczególnie ważne, jeśli okoliczności śmierci nie tylko nie są akceptowane przez społeczeństwo, ale nawet są napiętnowane, jak w przypadku AIDS, samobójstwa, morderstwa.
Jeśli pogrzeb ma charakter obrzędu religijnego, bądź wiąże się z innego rodzaju rytuałem o głębokim znaczeniu, może to pomóc nadać sens i znaczenie śmierci. Śmierć może być przedstawiona w perspektywie życia wiecznego, albo też dalszego życia
w pamięci ludzi. Życie i wartości wyznawane przez zmarłego mogą stanowić inspirację
dla innych. Pogrzeb może być zaproszeniem do złożenia podziękowań za życie,
do wybaczenia tego, co nie zostało wybaczone, ujrzenia sensu życia i śmierci.
Pogrzeb ma duże znaczenie dla dobrego samopoczucia żałobników, dlatego ważne jest, by przyłożyć do tej uroczystości dużą wagę. Można umówić się z zakładem pogrzebowym oraz z księdzem w sprawie różnych kwestii, tak by zaspokoić potrzeby bliskich zmarłego. Należy dopilnować, żeby wszyscy mieli możliwość pożegnania się
ze zmarłym, by mogli być obecni podczas złożenia zmarłego do grobu. Jeśli dziecko obecne na pogrzebie chce zostawić w trumnie jakąś zabawkę, należy mu to umożliwić. Trzeba też zadbać o to, aby była wystarczająco długa przerwa pomiędzy śmiercią
a pogrzebem. Można też zasugerować lub samemu wybrać teksty pożegnalne,
jakie będą czytane podczas mszy. Jest ważne, żeby odpowiadały one oczekiwaniom żałobników, miały dla nich osobiste znaczenie.
2.4.2.2. Kremacja.
Kremacja jest alternatywną formą pochówku, którą dziś wybiera się częściej
niż kiedyś. Prochy zmarłego mogą być przechowywane w urnie w kolumbarium. Urna może też zostać pochowana. Trzecią możliwość stanowi rozsypanie prochów na - przeznaczonej specjalnie do tego -łące, w ulubionym miejscu zmarłego, nad rzeką
czy morzem. Czasem rodzina postanawia sama przechować urnę z prochami.
Po dokonaniu kremacji można na przykład przygotować uroczystość pogrzebową
w kościele. Można też zorganizować pożegnanie w krematorium.
Przy kremacji ważne jest, by ustalić poszczególne czynności, które spełniają funkcje opisane wyżej, tak by miały osobiste znaczenie dla bliskich zmarłego. Miejsce czy przedmiot, które przypominają o zmarłym, mają bardzo pozytywny charakter
w procesie żałoby, pomagają ją przepracować. Dlatego nie musi to być zawsze typowe miejsce pogrzebowe. Na przykład drzewo, czy rzeźba we własnym ogrodzie
także mogą spełniać tę funkcję.
Kremacja ma kilka psychologicznych zalet. Może ułatwić proces żałoby,
gdyż bardzo jednoznacznie określa punkt końcowy życia ze zmarłym i wskazuje,
że życie musi się toczyć dalej bez niego. Dla niektórych spalenie ciała wyraża dobitniej, że relacja już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Inni wybierają kremację dlatego, że wynika to z ich przekonania, iż w ten sposób ciało - element natury - łączy się z elementem ziemi. Stanowi to dla nich symbol jedności z naturą. Jeszcze inni postrzegają kremację jako proces bardziej higieniczny od stopniowego rozkładu ciała w ziemi.
Kremacja może mieć jednak także wady dla żałobników. Nie można jej uznać
za sposób ucieczki od bólu i smutku. Dzieje się szybko i może obyć się bez jakichkolwiek form rytualnych. W większości przypadków utrudnia to później proces żałoby.
Nie doradza się kremacji, jeśli bliscy zmarłego mają duże trudności z jej akceptacją. Dlatego istotne jest, żeby w wypadku, gdy umierający planuje własną kremację, ostateczny wybór pozostawić jednak najbliższym - by mogli zmienić tę formę,
jeśli sobie tego życzą. To jest wyjątkowo ważne, aby żałobnicy mieli szansę sami określić, jaka forma pożegnania pomoże im najlepiej i najszybciej przepracować żałobę i żyć dalej ze stratą.
2.4.2.3. Długo po śmierci.
Możliwie, że z jakichś powodów nie mogliśmy uczestniczyć w pogrzebie
albo, że emocje sprawiły, iż nasz stan nie pozwolił nam uzmysłowić sobie realności śmierci. Możliwe też, że mimo uczestnictwa w pogrzebie, z powodu szczególnych okoliczności, w jakich nastąpiła śmierć, nie mieliśmy szansy pożegnać się ze zmarłym. To może spowodować trudności w przezwyciężaniu żałoby. Brakuje bowiem wyraźnego sygnału do rozpoczęcia pracy z żałobą. Nawet po wielu latach możemy zorganizować rytuał pożegnalny, w którym skupimy się na realności zdarzenia śmierci. Możemy zorganizować uroczystość pogrzebową bądź uroczystość ku pamięci zmarłego, podczas której będzie wspominane życie, ale także i śmierć zmarłego.
To może stać się wydarzeniem, dzięki któremu zdarzenie śmierci zostanie zaakceptowane. Może też dzięki takiemu spotkaniu dojść do nawiązania kontaktów jakie okażą się pomocne w przezwyciężaniu straty. Również rozmowa ze świadkami śmierci może być bardzo ważna.
Nawet po długich latach można zorganizować rodzaj rytuału pożegnalnego, podczas którego dochodzi do konfrontacji z rzeczywistością śmierci. Dzięki temu może nastąpić rozpoczęcie procesu żałoby lub może to pomóc zakończyć ten proces. Nigdy nie jest za późno, by przystanąć na chwilę przy uczuciach innych, pomóc
im odnaleźć to, czego bardzo szukają. Można rozwinąć całą swoją pomysłowość, zastanowić się, jaki rytuał zastępczy pomógłby wyrazić emocje albo pozwoliłby uznać stratę i uczucia, które ona wywołuje.
2.4.2.4. Odwiedzanie cmentarza.
Dla niektórych regularna wizyta na cmentarzu jest sposobem zachowania związku ze zmarłym. Jest to miejsce, gdzie mogą się wygadać, zbliżyć do swojego smutku. Otoczenie zwykle odradza zbyt częste wizyty na cmentarzu, gdyż istnieje przekonanie, że w ten sposób pielęgnuje się ból i smutek. Przezwyciężenie żałoby nie jest jednak możliwe bez doświadczania bólu i smutku. Ważne, by znaleźć własne tempo pracy z żałobą, co wiąże się też z częstotliwością odwiedzania grobu. Trzeba
też zastanowić się, czy takie odwiedzanie działa faktycznie uzdrawiająco. Każdy określa sam, w jaki sposób chce obchodzić się z pamiątkami po zmarłym. Są tacy, którzy nie czują potrzeby chodzenia na grób i trzymają jedynie zdjęcie w salonie.
Nie ma nic złego w regularnym odwiedzaniu grobu, chyba że zaczyna to przeszkadzać
w pokochaniu na nowo życia. Można nawet na grobie umieścić coś, co należy tylko
do nas i co będzie nam dodawało otuchy w trudnych momentach.
Inspirujące słowa mogą stać się pocieszeniem, podobnie jak harmonia tekstu
z krojem pisma, wygrawerowanym estetycznie na kamieniu nagrobnym, jak i cały zadbany grób. Nic nie jest w stanie przywrócić zmarłego, ale może prawdziwe
pocieszenie polega na przekonaniu o jego niewidocznej obecności.
BIBLIOGRAFIA:
Kramer Kenneth Paul, Śmierć w różnych religiach świata, wyd. WAM, 2007.
Sauer Ralph, Dzieci wobec cierpienia, wyd. PAX, Warszawa 1993.
Keirse Manu, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004.
Christie Nils, Granice cierpienia, Warszawa 1991.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. Pallottinum, Poznań 2000.
F. Bujak, Cierpienie, w: Encyklopedia katolicka, t. 3., Lublin 1979, kol. 476; S. Grabowska, Cierpienie,
w: (red. A. Zuberbier) Słownik teologiczny, Katowice 1998
G. Davanzo, Sofferente/malato, w: Nuovo Dizionario di Spiritualità, Roma 1979
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
Ralph Sauer, Dzieci wobec cierpienia, Warszawa 1993
S. Weil, Das Ungluck und die Gottesliebe. Mit einer Einfuhrung von T. S. Eliot, Munchen 1953
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
Z. Kiernikowski, Dwoje jednym ciałem w Chrystusie, Warszawa 2000
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
www.radiopodlasie.pl/nfiles/12182141830.doc
www.radiopodlasie.pl/nfiles/12182141830.doc
www.diecezja.siedlce.pl/download/biskup/pub_21.doc
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/smierc_zaloba_zycie.html
Ernest Becker, The Denial of Death [Negacja śmierci], (The Free Press) 1973, s.16
Łk 16, 27-31
J 12, 24-25
2 Kor 5, 1-5
1 Kor 15, 52-56
Mt 25, 35
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004
Manu Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2004
2