materialy-edukacyjne[1], KARNE


CZYNY NIEDOZWOLONE:

Czyny niedozwolone to określenie zbiorcze i jednocześnie termin techniczno-prawny. Zbiorcze, bowiem mowa tutaj o „czynach” - przypadków tych jest wiele. Techniczno-prawne, ponieważ nie należy tego określenia rozumieć w języku potocznym dosłownie - mamy w ramach czynów niedozwolonych przypadki, które nie są czynami, zachowaniami ludzkimi - możemy mieć do czynienia ze szkodą wyrządzoną zachowaniem zwierzęcia, czy też zawaleniem się budowli lub oderwaniem się jej części - nie ma więc świadomego, kierowanego wolą człowieka zachowania.

Ponadto zdarzają się przypadki, gdy trudno mówić o niedozwoloności/bezprawności działania - np. szkoda wyrządzona ruchem przedsiębiorstwa - ruch przedsiębiorstwa jest na ogół zdarzeniem pozytywnym, przynoszącym korzyści i świadczącym o rozwoju gospodarki. A jednak - jeśli z ruchu przedsiębiorstwa wynika szkoda może powstać odpowiedzialność z tytułu czynu niedozwolonego.

Odpowiedzialność z tytułu czynów niedozwolonych nazywana jest również odpowiedzialnością deliktową, a czyny niedozwolone deliktami (chociaż w prawie rzymskim pojęcie deliktu miało nieco inne, węższe znaczenie).

W odniesieniu do czynów niedozwolonych mamy 3 zasady odpowiedzialności - tłumaczą one dlaczego przerzuca się ciężar szkody z poszkodowanego na inną osobę (odpowiedzialnego):

  1. Zasada winy - przerzuca ciężar na kogoś, kto zawinił - zachował się nieprawidłowo i przez to wywołał szkodę;

  2. Zasada ryzyka - odpowiedzialność obiektywna, niezależna od winy - prawo przerzuca odpowiedzialność za szkodę, która może się wydarzyć w związku z określonym czynnikiem na określoną z góry osobę, i to bez względu czy osoba ta mogła szkodzie zapobiec, czy zachowała się poprawnie, czy też zawiniła;

  3. Zasada słuszności - w nielicznych, szczególnych przypadkach ustawodawca pozostawia ostateczną decyzję co do tego, czy obciążyć określoną osobę obowiązkiem naprawienia szkody ocenie sądu - a sąd ocenić ma całokształt okoliczności w świetle zasad współżycia społecznego.

Podział czynów niedozwolonych:

1). Odpowiedzialność za czyn własny - czyli czyn sprawcy, który za wyrządzoną przez siebie szkodę ponosi odpowiedzialność - art. 415 k.c.;

2). Odpowiedzialność za cudze czyny - obejmuje kilka przypadków których cechą charakterystyczną jest fakt, że za szkodę odpowiada inna osoba, od tej która szkodę wyrządziła;

3). Odpowiedzialność organów władzy publicznej (według kryterium szczególnych cech podmiotu odpowiedzialnego) - za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej (odpowiedzialność Skarbu Państwa, ewentualnie j. s. t., czy innych osób prawnych, które wykonują władzę publiczną);

4). Odpowiedzialność za zwierzęta i rzeczy;

5). Odpowiedzialność za szkody wyrządzone w związku z wykorzystaniem sił przyrody.

1). Odpowiedzialność za czyn własny:

Art. 415 k. c. - „kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”.

Z artykułu tego można wyprowadzić 3 przesłanki powstania obowiązku naprawienia szkody:

  1. Szkoda;

  2. Zawinione zachowanie - wina;

  3. Związek przyczynowy (między zawinionym zachowaniem a szkodą).

Modele odpowiedzialności deliktowej:

Art. 415 - ta regulacja obowiązuje w prawie polskim już od lat 30 XX wieku (art. 134 K. Z. brzmiał niemalże identycznie jak obecny art. 415). Model rozwiązania pochodzi z prawa francuskiego - art. 1382 k. c. francuskiego (mówi niemalże to samo, co bardziej już skondensowany art. 415, a więc obciąża odpowiedzialnością za szkodę wyrządzoną z winy sprawcy samego sprawcę, i nie określa przy tym na czym ta wina ma polegać) - jest to klauzula ogólna, odpowiada się za każde zawinione zachowanie.

Formuła ta wzięła się z prawa rzymskiego, choć tam była określona bardzo kazuistycznie - mowa była o szkodzie wyrządzonej w określony sposób i w określonej sytuacji. W miarę upływu czasu coraz bardziej się to generalizowało, a ostatecznie formuła dzisiejsza ukształtowała się na początku wieku XIX, wraz z powstaniem Kodeksu Napoleona.

Podobnego systemu nie przyjęły prawo anglosaskie oraz prawo niemieckie (germańskie).

W prawie anglosaskim w pewnym sensie system kazuistyczny, od którego wychodziło prawo rzymskie pozostał. Mamy tutaj bowiem różne rodzaje torts - czyli mniej lub bardziej określonych sytuacji, w których jeśli dojdzie do wyrządzenia szkody powstaje odpowiedzialność. Natomiast jeśli pojawią się przypadki wyrządzenia szkody, których nie da się zakwalifikować do żadnego z torts, odpowiedzialność nie powstaje. Jest to więc system kazuistyczny i szczegółowo uregulowany.

System ten oczywiście rozwija się i w XIX/XX wieku uzupełniono najbardziej zauważalne luki - w szczególności powstał szczególny rodzaj tort, określany mianem negligence - niedbalstwo, niedołożenie należytej staranności. Jest to w pewnym sensie klauzula podobna do tej z art. 1382 k. c. - wyrządzenie szkody wskutek niedbalstwa, winy nieumyślnej rodzi odpowiedzialność.

W prawie niemieckim - gdy tworzono kodeks cywilny (druga połowa XIX w.) zastanawiano się jaki model odpowiedzialności deliktowej przyjąć. Niemcy nie zdecydowali się przyjąć ogólnej klauzuli odpowiedzialności - dokonali pewnych ograniczeń.

§823 BGB - mamy odpowiedzialność deliktową za szkodę wyrządzoną przez naruszenie pewnych dóbr chronionych bezwzględnie - „kto działając umyślnie lub niedbale naruszył w sposób bezprawny: życie, nietykalność cielesną, zdrowie, wolność, własność lub inne szczególne prawo (bezwzględnie chronione)”.

Czyli ustawodawca niemiecki przewidział, że odpowiedzialność deliktowa powstaje, gdy sprawca narusza dobro chronione erga omnes - i naruszenie to musi mieć oczywiście charakter zawiniony.

Do §823 dodano uzupełnienie - mianowicie odpowiedzialność ta odnosi się także do osoby, która naruszyła ustawę zmierzającą do ochrony drugiego. A więc odpowiedzialność deliktowa może wchodzić w grę jeżeli sprawca naruszył nie tylko dobra prawne bezwzględnie chronione, ale także wówczas, gdy naruszył przepisy prawa, które służyły ochronie drugiej osoby - czyli nałożone przez ustawę obowiązki, których celem była ochrona drugiego.

Taka kazuistyczna formułą stała się wraz z rozwojem techniki źródłem problemów, powstały bowiem trudności kwalifikacyjne. Doktryna niemiecka starała się temu zapobiec zwłaszcza przez rozszerzoną wykładnie §823 (zwłaszcza w oparciu o zwrot „lub inne szczególne dobra”). Wciąż jednak system niemiecki pozostaje w pewnym zakresie ograniczony - stąd występująca tam tendencja do przeciągania szkód deliktowych na grunt odpowiedzialności kontraktowej.

Wszystkie te problemy wynikają z obawy przed przyjęciem ogólnej formuły odpowiedzialności deliktowej z Kodeksu Napoleona, krytykowanej przez prawników niemieckich jako zbyt szerokiej i niedookreślonej.

WINA:

Generalnie pojęcie winy ujmowane jest podobnie jak w prawie karnym. Mamy 2 ujęcia:

Przepis art. 415 nie rozróżnia winy i bezprawności - mówi po prostu o winie. Doktryna przyjmuje, że pojęcie winy na gruncie art. 415 jest złożone i obejmuje:

1). Element obiektywny - bezprawność, czyli ujemną ocenę całokształtu postępowania sprawcy ze względu na sprzeczność tego postępowania z porządkiem prawnym.

2). Element subiektywny - okoliczności podmiotowe w postaci umyślności lub niedołożenia należytej staranności.

Oba te elementy składają się na treść zarzutu stawianego sprawcy - natomiast warunkiem postawienia zarzutu jest jego poczytalność.

Prawo polskie ujmuje więc przesłankę winy w sposób mieszany, tj. z jednej strony według kryteriów obiektywnych, z drugiej zaś subiektywnych. Tak rozumiana wina, to ujemna ocena całokształtu zachowania sprawcy sformułowana w związku ze sprzecznością tego zachowania z porządkiem prawnym (element bezprawności), w oparciu o elementy podmiotowe (niedołożenie należytej staranności) oraz z uwzględnieniem stanu psychofizycznego sprawcy (poczytalność).

1). BEZPRAWNOŚĆ:

Bezprawność (obiektywny element zarzutu) to negatywna ocena danego zachowania z punktu widzenia całokształtu porządku prawnego obowiązującego w danym czasie, na który składają się także zasady pozaprawne, np. zasady współżycia społecznego.

A więc chodzi tutaj o sprzeczność z ustawą, ale również o takie zachowania które naruszają cudze prawa podmiotowe, prawnie chronione interesy drugiej osoby, albo też są zachowaniami które stają w obiektywnej sprzeczności z zasadami współżycia społecznego.

Ocenie z punktu widzenia porządku prawnego podlega tylko czyn człowieka - przy czym czyn ten podlega ocenie wraz z rzeczywistymi lub możliwymi następstwami (a więc nie samo zachowanie, ale również to, do czego ono prowadzi lub może prowadzić). A więc prawo zabrania nie tylko zachowania naruszającego, ale w pewnych przypadkach także wywołującego stan zagrożenia - np. art. 24 k. c. - ochrona dóbr osobistych nie tylko przed naruszeniem, ale również przed zagrożeniem - a więc już w razie zagrożenia możemy mówić o bezprawnym zachowaniu człowieka.

Natomiast zachowania pozaludzkie - zdarzenia, działania zwierząt czy zdarzenia sił natury (np. zawalenie się budowli) nie podlegają same w sobie ocenie z punktu widzenia porządku prawnego - nakazy ani zakazy prawa nie kierują się ani do zwierząt ani do rzeczy.

Kolejną cechą bezprawności jest jej obiektywizm - przedmiotem badania jest zewnętrzna strona zachowania, w zasadzie z pominięciem przeżyć psychicznych, kwestii poczytalności sprawcy - nie ma to tutaj znaczenia. Ocena sprzeczności z porządkiem prawnym jest obiektywna przede wszystkim dlatego, że punktem odniesienia są normy porządku prawnego, czyli normy wyrażające nakazy i zakazy w sposób abstrakcyjny, ogólny - oderwany od sytuacji indywidualnej sprawcy.

Może się zdarzyć również, że prawo zakazuje pewnego zachowania, ale tylko odpowiednio zakoloryzowanego psychicznie (np. tylko zachowania umyślnego). Wówczas przy ustalaniu bezprawności będziemy musieli wciągnąć ten element subiektywny - ale są to rzadkie przypadki.

Nie zawsze naruszenie dóbr prawem chronionych oznacza już bezprawność - istnieją bowiem okoliczności wyłączające bezprawność - można je podzielić na 4 grupy:

1). Działanie w ramach porządku prawnego:

2). Działanie w ramach szczególnego upoważnienia ustawowego:

Pewne służby publiczne, osoby piastujące określone stanowiska mają pewne kompetencje do wkraczania w sferę praw i interesów innych osób, i jeśli czynią to w granicach swoich kompetencji to mogą nawet wyrządzić szkodę, ale nie będą to działania bezprawne - np. działania wymiaru sprawiedliwości: zatrzymanie, aresztowanie, uwięzienie osoby - jeżeli odbywa się to w granicach prawa karnego nie jest działaniem bezprawnym.

Podobnie komornik prowadzący regularną egzekucję przeciwko dłużnikowi może wkraczać w sferę praw majątkowych tego dłużnika - dokonać zajęcia, pozbawić go kontroli i władztwa nad określonymi przedmiotami w zakresie dozwolonym przez przepisy o egzekucji.

3). Zgoda poszkodowanego:

Zgoda poszkodowanego ma ograniczony zakres wyłączenia bezprawności - może skutecznie wyłączać bezprawność tylko w odniesieniu do dóbr, co do których poszkodowany ma pełną dyspozycję prawną. Zgoda na pozbawienie życia byłaby już bezskuteczna - poszkodowany nie ma bowiem w tym zakresie pełnej dyspozycji prawnej. Podobnie zgoda na poważne okaleczenie ciała (jeśli nie ma celu leczniczego).

Przy tajemnicy korespondencji zgoda na jej czytanie spowoduje, że w ogóle nie będzie naruszenia - tajemnica jest tylko wówczas, gdy nie ma zgody. Zgoda sprawia, że zachowanie osoby w ogóle nie narusza dobra - mamy więc do czynienia z uchyleniem samego naruszenia, a nie bezprawności.

4). Dozwolone prowadzenie cudzej sprawy:

Ingerencja w cudze interesy w zasadzie nie jest dozwolona. Jednakże już od czasów rzymskich przyjmowano, że jeżeli ta ingerencja następuje w interesie osoby i zgodnie z jej domniemaną wolą, a osoby tej nie ma i nie jest w stanie tej woli wyrazić, i ktoś inny działa w imieniu tej osoby, aby przyczynić jej dobra, czy uchronić przed jakąś szkodą, mamy do czynienia z negotiorum gestio - prowadzeniem cudzej sprawy bez zlecenia.

2). UMYŚLNOŚĆ LUB NIEDBALSTWO:

Subiektywny element zarzutu - umyślność lub nieumyślność w postaci niedołożenia należytej staranności (niedbalstwo).

Ze względu na ten element subiektywny wyróżnia się 2 podstawowe postacie winy:

  1. winę umyślną;

  2. winę nieumyślną (niedbalstwo).

Dla postawienia zarzutu winy w prawie cywilnym zwykle wystarczy samo niedbalstwo - wystarczy już culpa levissima - najlżejsze niedbalstwo.

Oczywiście i od tego są wyjątki - ustawodawca może zastrzec np. że odpowiedzialność wchodzi w grę tylko w przypadku rażącego niedbalstwa.

AD A).:

Wina umyślna - dolus:

- sprawca chce postąpić w sposób sprzeczny z prawem - zamiar bezpośredni;

- sprawca przewiduje możliwość naruszenia prawa swym zachowaniem i godzi się na to - zamiar ewentualny.

AD B).:

Wina nieumyślna - niedbalstwo:

Przypadki znacznie częstsze w prawie cywilnym. Możemy mówić o:

- niedbalstwie świadomym (lekkomyślność) - sprawca przewidywał możliwość naruszenia, ale bezpodstawnie przypuszczał, że tego uniknie - a więc nie dołożył należytej staranności, nie był dostatecznie przewidujący, ostrożny;

- niedbalstwie nieświadomym - sprawca nie przewidywał możliwości naruszenia, a brak przewidywania ma swoje źródło w niedołożeniu należytej staranności. Gdyby był należycie staranny, przewidujący, zorientowałby się, że jego działanie prowadzić będzie do negatywnych skutków, że stanowić będzie naruszenie cudzych dóbr i interesów.

Pojawia się pytanie w jaki sposób ocenia się, czy sprawca dołożył należytej staranności? Mamy tutaj 2 etapy:

1). Konieczne jest skonstruowanie modelu należytej staranności

2). Porównujemy zachowanie modelowe z zachowaniem konkretnego sprawcy, który szkodę wyrządził.

AD 1).:

Staranność to sposób postępowania w dążeniu do określonego celu - należyta staranność to sposób postępowania jaki w danych okolicznościach byłby właściwy w celu uniknięcia bezprawnego wyrządzenia szkody.

Model należytej staranności zdefiniowany jest ustawowo w §1 art. 355 k. c. - „dłużnik obowiązany jest do staranności ogólnie wymaganej w stosunkach danego rodzaju”.

Przepis ten skierowany jest raczej do reżimu odpowiedzialności kontraktowej, ale per analogiam stosujemy go również do stosunków deliktowych (tu odp. ma dopiero powstać).

Porządek prawny nie zawiera ogólnego zakazu wyrządzania szkody innym osobom, istnieje natomiast powinność dokładania należytej staranności by szkody uniknąć.

Wzorzec należytej staranności wynikający z art. 355 jest wzorcem zobiektywizowanym - chodzi tutaj o staranność ogólnie wymaganą (wymaganą od wszystkich). Wymagana od wszystkich, a więc nie taka jaką większość w danych stosunkach dokłada. Chodzi tutaj o dobrą przeciętną - nie najwyższą, ale dobrą.

W modelu zobiektywizowanym nie są brane pod uwagę cechy indywidualne sprawcy.

Dlaczego wzorzec ma charakter zobiektywizowany?

  1. Przy odpowiedzialności cywilnej inaczej niż w prawie karnym (gdzie bardziej dopuszcza się indywidualizację) chodzi przede wszystkim o rozłożenie ciężaru szkody. Odp. cywilna nie zmierza do tego, by wywołać u sprawcy dolegliwość, nie chodzi o ukaranie;

  2. Wymaga tego ochrona zaufania w obrocie - wszyscy jesteśmy bowiem narażeni na negatywne działania innych osób, zatem konieczne jest wypracowanie odpowiedniego stopnia zaufania w obrocie - każdy musi zachowywać się z pewnym poziomem staranności. Zatem nadmierne indywidualizowanie stanowiłoby naruszenie zasady zaufania;

  3. Często bardzo trudno jest wykazać indywidualne cechy sprawcy, jego przebiegi psychiczne, etc.

Ten zobiektywizowany model należytej staranności często określa się przy użyciu wzorca osobowego - np. znane prawu rzymskiemu bonus pater familias - dobry ojciec rodziny, reasonable man - rozsądny człowiek w prawie anglosaskim. Są to wzorce personalne, spersonifikowane. Ale np. we Francji - czy tancerka w kabarecie ma tańczyć ze starannością dobrego ojca rodziny?

Prawo polskie nie przyjmuje żadnego wzorca osobowego - model należytej staranności jest odpersonifikowany.

Chodzi o staranność ogólnie wymaganą w stosunkach danego rodzaju - jest to więc wzorzec zróżnicowany - dopasowany do rodzaju stosunków, w których sprawca działa. Trzeba wziąć pod uwagę rodzaj i wartość dóbr prawnych, które mogą być zagrożone działalnością sprawcy - więc jeżeli zagrożone są życie lub zdrowie człowieka model należytej staranności musi być odpowiednio wyższy. Należy brać również pod uwagę charakter działalności sprawcy - §2 art. 355 przewiduje, że należytą staranność w zakresie prowadzonej przez dłużnika działalności gospodarczej (a więc jeżeli dłużnik jest przedsiębiorcą, działa profesjonalnie) określa się przy uwzględnieniu zawodowego charakteru tej działalności. A wiec podnosimy dla niego poprzeczkę, oczekiwania będą wyższe. Więcej wymagamy od profesjonalisty, niż od osoby podejmującej działanie okazyjnie, amatorsko.

AD 2).:

Jeżeli mamy już wzorzec należytej staranności, przechodzimy do drugiego etapu - porównujemy ów model z zachowaniem sprawcy szkody. Stawiamy nasz wzorzec w sytuacji zewnętrznej w jakiej działał sprawca. Musimy zastanowić się, jak zachowałby się dobry kierowca, czy dobry lekarz w sytuacji, w której podjął działanie sprawca.

Indywidualizacja modelu, a więc branie pod uwagę indywidualnych okoliczności sprawcy dopuszczalna jest tylko wyjątkowo - wówczas, gdy sprawca szkody był osobą szczególnie wysoko kwalifikowaną.

A więc okoliczności indywidualne mogą być wzięte pod uwagę przeciwko sprawcy - natomiast nie wolno takowych uwzględnić w celu zwolnienia sprawcy od odpowiedzialności.

RAŻĄCE NIEDBALSTWO:

Culpa lata - to wyjątkowy przypadek, gdy prawo cywilne łączy pewne skutki prawne z określonym stopniem winy.

Co to jest rażące niedbalstwo - culpa lata (nie używać pojęcia grube niedbalstwo - z pr. niemieckiego)?

Które kryterium jest bardziej użyteczne - czy kryterium rodzaju przeżyć psychicznych, czy kryterium rodzaju naruszonego dobra? Raczej to drugie.

Kryterium rodzaju przeżyć psychicznych zostało dość szybko odrzucone, ponieważ można by powiedzieć, że niedbalstwo świadome zawsze będzie rażące, a w razie niedbalstwa nieświadomego, skoro sprawca nie wiedział o skutkach - nie ma culpa lata. Ale tak nie jest - bywają przypadki lekkomyślności, jednocześnie są przypadki niedbalstwa sensu stricte kiedy aż bije w oczy, że sprawca naruszył kardynalne reguły ostrożności - nie przewidział tego, co każdy na jego miejscu by przewidział.

W istocie nie chodzi o rodzaj przeżyć psychicznych, ale o rodzaj naruszonych reguł postępowania. Rażące niedbalstwo charakteryzuje szczególna naganność postępowania, podwyższony stopień zarzutu stawianego sprawcy. Podwyższony stopień naganności ma być bliski winie umyślnej - Rzymianie określali to jako culpa lata dolo equiparatur - rażące niedbalstwo należy zrównywać z winą umyślną. Czyli konieczny jest szczególny stopień naganności, prawie taki jak przy winie umyślnej, a więc gdy sprawca narusza podstawowe reguły postępowania, nie przewiduje tego, co każdy głupi by przewidział.

Zrównanie winy umyślnej z rażącym niedbalstwem ma również swoje uzasadnienie dowodowe - jak pisał pewien autor francuski - „złośliwość kryje się pod maską głupoty” - ktoś chce wyrządzić szkodę, działa złośliwie, ale chowa się pod maską głupoty, mówiąc „ja nie przewidywałem że stanie się coś złego” - trudno jest takiej osobie udowodnić że wiedziała i chciała, skoro twierdzi że nie wiedziała i nie chciała.

Prowadzenie dowodu na subiektywny element zamiaru jest często bardzo trudne, wręcz niemożliwe, stąd ustawodawca ułatwia działanie wymiaru sprawiedliwości mówiąc że wystarczy zarzut rażącego niedbalstwa. Trzeba więc wykazać, że sprawca naruszył podstawowe reguły postępowania, których każdy inny by przestrzegał.

3). POCZYTALNOŚĆ:

Warunkiem postawienia zarzutu jest ustalenie, że sprawca miał dostateczny stopień rozeznania i możność kierowania swym postępowaniem.

Poczytalność odnosi się do obiektywnego stanu rzeczy jakim jest stan psychofizyczny w chwili czynu - kwestię tą regulują dla potrzeb prawa cywilnego art. 425 i 426 k. c.

Przepis art. 425 k. c. jest sformułowany nieprawidłowo:

1). Ustawodawca używa określenia „stan wyłączający świadome lub swobodne powzięcie decyzji i wyrażenie woli” - jest to określenie które wskazywałoby na złożenie oświadczenia woli, dokonanie czynności prawnej. Tymczasem chodzi tutaj raczej o sytuację wyrządzenia szkody, a więc nie składanie oświadczeń woli, lecz działania faktyczne. Należy więc słowa ustawodawcy odpowiednio rozumieć.

Świadome - chodzi o dostateczny stopień rozeznania w okolicznościach w jakich się działa, sposobie działania i ewentualnych konsekwencjach działania.

Swobodne - chodzi o dostateczny stopień możliwości kierowania swoim postępowaniem - czasem ktoś może być świadomy tego, co robi ale ze względu na zaburzenia psychiczne nie będzie w stanie kierować swoim postępowaniem.

Chodzi więc tutaj o pewne minimum rozeznania i możliwości kierowania swoim postępowaniem.

Oczywiście nie może to być wyłączone z jakichkolwiek powodów - chodzi tylko i wyłącznie o powody mające swe źródło w stanie psychofizycznym sprawcy, a więc nie zewnętrzne okoliczności, które by go przymuszały do takiego, czy innego działania. Na ogół przyczyną niepoczytalności będą więc: choroba psychiczna, stan niedorozwoju umysłowego, okaleczenia fizyczne, niedołęstwo, inwalidztwo, etc.

2).osoba ta nie jest odpowiedzialna za szkodę w tym stanie wyrządzoną” - jest to również mało fortunne sformułowanie - nie można powiedzieć, że sprawca w ogóle nie poniesie odpowiedzialności. Niepoczytalność wyłącza bowiem odpowiedzialność na zasadzie winy - sprawca nadal odpowiadać może na zasadach ryzyka lub słuszności.

Art. 425 §2 przewiduje przypadki actio libera in causa - gdy sprawca upija się i doprowadza do stanu braku świadomości, a potem dokonuje czynu. Sprawca nie będzie mógł powołać się na niepoczytalność, którą sam wywołał, „chyba że stan zakłócenia został wywołany bez jego winy” - badamy więc stan początkowy (czy działał w sposób świadomy). Nie będzie winy sprawcy np. w razie upojenia patologicznego - gdy niewielka dawka alkoholu prowadzi do wyłączenia świadomości lub swobody (zwłaszcza gdy zdarzyło się to po raz pierwszy).

W prawie cywilnym nie ma stanu ograniczonej poczytalności - albo ktoś jest poczytalny, albo nie.

A więc niepoczytalny nie odpowiada na zasadzie winy, ale art. 428 dopuszcza odpowiedzialność takiego sprawcy na zasadach słuszności.

Poza tym sprawca niepoczytalny może odpowiadać na zasadach ryzyka, np. jeśli jest posiadaczem pojazdu mechanicznego, którego ruch wyrządził szkodę.

Jedną z przesłanek niepoczytalności może być również brak odpowiedniego wieku. Ustawodawca polski określa wiek poczytalności na 13 lat - art. 426małoletni, który nie ukończył lat 13 nie ponosi odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę” (choć jak wiadomo może odpowiadać na zasadzie słuszności lub ryzyka).

Pojawia się pytanie co robić z osobami między 13 a 18 rokiem życia? W świetle art. 426 k. c. osoby takie ponoszą odpowiedzialność - można im postawić zarzut winy bowiem osiągnęły dostateczny stopień rozeznania i możności kierowania swoim postępowaniem.

Istnieje domniemanie faktyczne, że każda osoba pełnoletnia jest poczytalna, wobec czego jeśli powołuje się ona na chorobę psychiczną, czy inną okoliczność wyłączającą poczytalność, to na niej spoczywa ciężar dowodu (zgodnie a art. 6 k. c. ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne).

Co do osób między 13 a 18 rokiem życia starły się 2 stanowiska:

  1. jest to okres szczególny, w którym młody człowiek rozwija się. Nie osiągnął jeszcze pełnoletniości więc domniemania z góry przyjmować nie można. Ukończył jednak 13 lat, więc zarzut winy może być mu postawiony, jednakże konieczne jest wykazanie, że w chwili czynu dysponował odpowiednim rozeznaniem (powód powinien przeprowadzić dowód poczytalności);

  2. nie należy już dokonywać tego rozróżnienia - do osób, które ukończyły 13 lat należy przyjmować że są poczytalne - ma więc zastosowanie domniemanie faktyczne ich poczytalności. Sam ustawodawca przesądził w art. 426 k. c. , że stopień ich rozwoju pozwala na postawienie zarzutu winy.

2). Odpowiedzialność za cudze czyny:

W ramach odpowiedzialności za cudze czyny wyróżniamy 3 podstawowe przypadki odpowiedzialności:

  1. Odpowiedzialność za osoby, którym winy przypisać nie można;

  2. Odpowiedzialność za podwładnego;

  3. Odpowiedzialność za osoby, którymi się posłużono - powierzono wykonanie określonej czynności, a nie są one podwładnymi.

Wspólną ich cechą jest fakt, że szkoda została wyrządzona przez inną osobę, niż ta która ma ponosić odpowiedzialność. Wynika to z faktu, że prawo cywilne nie ma charakteru represyjnego, a główną jego funkcją jest funkcja kompensacyjna. Może się okazać, że główny sprawca z jakichś przyczyn w ogóle nie odpowiada, albo odpowiada ale nie daje dostatecznych gwarancji zaspokojenia.

Schemat omawiania przypadków odpowiedzialności:

  1. Określenie szkody - okoliczności wyrządzenia szkody;

  2. Wskazanie podmiotu odpowiedzialnego;

  3. Zasada odpowiedzialności (w odniesieniu do zasady winy pojawia się problem ciężaru dowodu - wina może być domniemana i wówczas poszkodowany nie musi jej wykazywać - odpowiedzialność nabiera wówczas charakteru obiektywnego i zbliża się do zasady ryzyka);

  4. Okoliczności zwalniające.

1). ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA NIEPOCZYTALNEGO - art. 427 k. c.:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Chodzi o szkodę wyrządzoną przez osobę niepoczytalną, czyli osobę której winy przypisać nie można. Szkoda musi być wyrządzona osobie trzeciej - nie obejmuje więc przypadków wyrządzenia szkody samemu sobie lub osobie zobowiązanej do nadzoru.

Ponadto szkoda musi być wyrządzona przez niepoczytalnego w sposób bezprawny, a więc nie może pojawić się żadna okoliczność wyłączająca bezprawność - np. gdy wariat zabije kogoś w obronie koniecznej - w takim przypadku za szkodę nie odpowiadałby sam sprawca, nawet wówczas gdyby był poczytalny.

Ustawodawca wskazuje przyczyny, z których winy przypisać sprawcy nie można - przyczyny niepoczytalności:

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiedzialność za szkodę ponosi ten, kto był zobowiązany do nadzoru nad osobą niepoczytalną - bezpośrednim sprawcą szkody.

Obowiązek nadzoru może wynikać z:

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:
Zasada winy domniemanej - ustawodawca przewiduje, że zobowiązany do nadzoru odpowiada za culpa in custodiendo (winę w nadzorze) - jednocześnie wprowadza domniemanie tej winy.

Co obejmuje nadzór:

Starły się tutaj 2 stanowiska:

1). ujęcie ścisłe - nadzór to bieżąca kontrola poczynań. W stosunku do osób psychicznie chorych, pełnoletnich nie chodzi z pewnością o nic więcej. Natomiast w stosunku do osób małoletnich - dzieci, obowiązek nadzoru mógłby być rozumiany szerzej.

2). ujęcie szersze - obowiązek nadzoru powinien obejmować również wychowanie. Nadzór w znaczeniu szerszym obejmuje starania wychowawcze, a więc obowiązek wpojenia dziecku pewnych reguł postępowania, wartości, systemu dobra i zła. Tylko gdy rozumieć nadzór szeroko, na rodzicach ciążył będzie dowód nie tylko bieżącej kontroli poczynań, ale również wykazanie że dokładali wszelkich starań, w celu wpojenia dziecku odpowiednich zasad postępowania.

W sytuacji gdy dziecko wyrządziło szkodę, zachowało się w sposób sprzeczny z nakazami wychowania, sytuacja rodziców co do obalenia takiego domniemania byłaby z góry skazana na niepowodzenie. A więc przyjęcie szerokiego ujęcia pojęcia nadzoru oznaczałoby przekształcenie odpowiedzialności na zasadzie winy w odpowiedzialność na zasadzie ryzyka.

Stąd też rodzice nie odpowiadają za braki w wychowaniu - odpowiadają tylko za niedołożenie należytej staranności w nadzorze nad swoimi dziećmi i nie powinno się tej odpowiedzialności rozszerzać.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Ustawodawca wymienia 2:

  1. obalenie domniemania winy w nadzorze - a więc wykazanie braku winy w nadzorze, wykazanie że zobowiązany do nadzoru uczynił zadość obowiązkowi nadzoru.

  2. wykazanie, że szkoda powstałaby także przy starannym wykonywaniu nadzoru. Pozwany podważa istnienie związku przyczynowego między ewentualną winą w nadzorze, a powstałą szkodą - a więc wina była nie do zapobieżenia nawet przy starannym wykonywaniu nadzoru.

Dowód drugi bardzo rzadko się udaje. Była sytuacja rozpatrywana przez SN, gdzie nauczyciel wyszedł z lekcji wf-u. Młodzież poniżej 13 roku życia grała w piłkę, nauczyciel został wezwany do telefonu i wyszedł. Jeden z uczniów w ferworze gry spowodował szkodę u innego ucznia. Nauczyciel bronił się mówiąc że nawet gdyby był na sali, a więc dokładał należytego nadzoru, to w ferworze gry nie byłby w stanie przeciwdziałać szkodzie. Ten argument został przyjęty przez sądy niższych instancji, jednak odrzucił go SN, stwierdzając że doświadczenie życiowe pokazuje, że pozostawienie dzieci bez opieki niewątpliwie wzmogło ferwor gry, spowodowało że gra była ostrzejsza, a więc był jakiś związek przyczynowy między opuszczeniem sali przez nauczyciela, a powstaniem szkody.

2 orzeczenie - na gruncie bitwy pod Grunwaldem - na obozie harcerskim jeden z opiekunów wpadł na pomysł zainscenizowania bitwy pod Grunwaldem i dla większego realizmu wyposażył podopiecznych w dzidy, piki, itd., itp. , wskutek czego doszło do poważnego uszkodzenia ciała. Oczywiście przyjęto odpowiedzialność opiekuna, a prof. Szpunar w glosie do tego orzeczenia zaczął od słów - „liczba ofiar bitwy pod Grunwaldem zwiększyła się o jeszcze jedną osobę”.

Może okazać się, że nie ma osób zobowiązanych do nadzoru (ani z ustawy, ani z umowy, ani z faktu podjęcia faktycznej pieczy) - np. starsza niedołężna osoba, która dotychczas jakoś sobie radziła i nie było żadnej osoby zobowiązanej do nadzoru.

Może się również zdarzyć że osoba zobowiązana do nadzoru nad niepoczytalnym jest, ale zgodnie z art. 428 (który przewiduje odpowiedzialność subsydiarną) nie można od tej osoby uzyskać naprawienia szkody, bo:

W takim wypadku art. 428 przewiduje, że osoba taka może odpowiadać na zasadach słuszności - sąd może zasądzić częściowe lub całkowite odszkodowanie od samego sprawcy (na żądanie poszkodowanego).

Sąd musi ocenić całokształt okoliczności, sytuacji faktycznej, i mając obraz sytuacji powinien dokonać oceny z punktu widzenia zasad współżycia społecznego. Zwłaszcza należy dokonać porównania stanu majątkowego poszkodowanego i sprawcy.

Poza tym należy pamiętać, że taka osoba niepoczytalna może odpowiadać również na zasadach ryzyka. Jeżeli spełnione są przesłanki odpowiedzialności na zasadzie ryzyka nikt nie będzie w ogóle badał czy osoba ta jest poczytalna czy nie (poczytalność jest bowiem tylko niezbędną przesłanką postawienia zarzutu winy).

Należy również zwrócić uwagę, że jak we wszystkich przypadkach odpowiedzialności na zasadach słuszności przepis przewiduje odstępstwo od zasady pełnego odszkodowania. Sąd bada najpierw czy w ogóle obciążyć niepoczytalnego odpowiedzialnością i potem, jeśli uzna że odpowiedzialność jest uzasadniona, zasądza odszkodowanie w całości lub w części. Sąd ma więc swobodę w określeniu zakresu odszkodowania.

Należy pamiętać, że art. 428 k. c. ma zastosowanie tylko wówczas, gdy sprawca nie odpowiada tylko ze względu na swoją niepoczytalność - a więc spełnione muszą być wszystkie pozostałe przesłanki. Przede wszystkim szkoda musi być wyrządzona w sposób bezprawny.

2). ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA PODWŁADNEGO:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Chodzi o szkodę wyrządzoną przez podwładnego - art. 430 nie mówi tego wprost, ale określa osobę podwładnego pośrednio. Wskazuje że chodzi o podmiot, który przy wykonywaniu powierzonych czynności podlega kierownictwu i ma obowiązek stosowania się do wskazówek udzielanych przez przełożonego.

Cechą konieczną ale i wystarczającą tego stosunku podwładności są zatem:

Ustawodawca nie wymaga tutaj żadnej podstawy normatywnej do powstania stosunku podwładności, a więc wystarczą już jakieś okoliczności faktyczne. W praktyce oczywiście stosunek podwładności opiera się na jakimś stosunku prawnym, który łączy obie strony:

Pewne wątpliwości powstają w odniesieniu do pracowników wysoce kwalifikowanych, takich którzy przy wykonywaniu swoich kompetencji zastrzeżoną mają pewną swobodę, autonomię podejmowania decyzji, w ramach swojej kompetencji zawodowej sami decydują o pewnych sprawach.

Wątpliwości te powstają zwłaszcza na tle działalności lekarskiej, medycznej, ale podobnie z radcami prawnymi, prawnikami którzy również podejmują pewne działania prawne opierając się na swoim doświadczeniu, wiedzy i kompetencjach. Nakazy i wskazówki przełożonych w pewnym momencie przestają obowiązywać.

A więc czy lekarza można uznać za podwładnego i co za tym idzie czy w razie wyrządzenia przez niego szkody odpowiedzialność ponosi przewodniczący ZOZ-u? Odpowiedzi były różne - jest pogląd zgodnie z którym autonomia zawodowa wyłącza możliwość uznania takiej osoby za podwładnego. Jest też pogląd, zgodnie z którym jego sytuacja ogólna jako pracownika decyduje o tym, że jest podwładnym. Cytowano nawet głosy z literatury angielskiej, gdzie gdy ktoś jest stroną stosunku pracy to na pewno jest podwładnym (jest to pewnego rodzaju uproszczenie). Są też i tacy, którzy wskazują na potrzebę wyznaczenia granicy - trzeba to robić bardzo dokładnie (kiedy lekarz działa jeszcze jako pracownik, a kiedy już nie?).

Szkoda ma być wyrządzona przez podwładnego przy wykonywaniu powierzonej mu czynności. Czyli między szkodą wyrządzoną przez podwładnego, a sferą powierzonych mu przez przełożonego czynności musi być dostatecznie ścisły związek. Musi być to taki związek, aby można było powiedzieć że szkoda została wyrządzona przy wykonywaniu, a nie tylko przy okazji wykonywania. Oczywiście chodzi tutaj o powiązanie czasowo-przestrzenne. Można domniemywać, że jeżeli szkoda powstała w miejscu i w czasie pracy to została ona wyrządzona przy wykonywaniu czynności. Oczywiście nie zawsze tak będzie - szkoda może być wyrządzona w miejscu i czasie pracy, ale z pobudek czysto osobistych, np. pobicie współpracownika - brakuje związku funkcjonalnego między wykonywanymi zadaniami, a powstałą szkodą.

Przykład: Policjant, który działa poza swoim rewirem i poza czasem służby, np. idzie na zabawę, na której interweniuje chcąc przywrócić porządek. Działa jako policjant, a więc jeśli wyrządzi szkodę, to mimo braku powiązania czasoprzestrzennego zachodzi związek funkcjonalny. Policjant wykonywał powierzone mu zadania, można więc przyjąć że szkoda powstała przy wykonywaniu powierzonych zadań.

Po trzecie szkoda ma być wyrządzona z winy podwładnego. Czyli powstaje konieczność wykazania winy podwładnego, rozumianej w zasadzie jak w art. 415 k. c. (co do umyślności to mogą być wątpliwości czy było przy wykonywaniu czy przy okazji - umyślnie, a więc w interesie osobistym być może).

Może się tutaj pojawić problem dowodowy dla poszkodowanego. Kiedy mamy całą grupę podwładnych, kiedy działa cała organizacja, podwładnym może być sekcja zorganizowana w celu świadczenia usług. Może się pojawić problem który z tych podwładnych dopuścił się winy, zaniedbał swoje obowiązki. Na tle tego przepisu orzecznictwo wypracowało koncepcję winy anonimowej (bezimiennej). Od poszkodowanego nie oczekuje się wskazania konkretnego winnego - wystarczy wykazanie że jednostka organizacyjna funkcjonowała nienależycie.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiada przełożony, czyli ten kto powierzył wykonywanie zadań na własny rachunek (i ma prawo udzielać wskazówek oraz wykonywać kierownictwo nad podwładnym). Przełożonym odpowiedzialnym z art. 430 jest ten, kto powierza na własny rachunek, czyli czerpie korzyści z funkcjonowania tego podwładnego - podwładny będzie ekonomicznie na jego rachunek wykonywał powierzone zadania.

Założenie jest takie, że można mieć tylko jednego przełożonego. Czasem zdarza się, że pracownik jednego zakładu pracy zostaje oddelegowany do innego. Trzeba wówczas wskazać, kto jest w rozumieniu art. 430 faktycznym przełożonym.

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Jest to odpowiedzialność na zasadzie ryzyka - przełożony odpowiada tutaj bez względu na jakąkolwiek winę własną. Nie zwolni się od odpowiedzialności przez wykazanie, że dokładał należytych starań w należytym wyborze ludzi, że nie popełnił winy w nadzorze nad podwładnymi, że udzielał im właściwych wskazówek, dobrze instruował. Nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ ryzyko obciąża tutaj przełożonego.

Nie jest to jednak odpowiedzialność obiektywna w czystej postaci - zależy bowiem od winy bezpośredniego sprawcy, tj. podwładnego.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Brak okoliczności zwalniających - przełożony może co najwyżej podważać przesłanki odpowiedzialności. Dlaczego tychże okoliczności nie ma? Są różne teorie:

  1. teoria gwarancji - przełożony jest w lepszej sytuacji materialnej;

  2. teoria zysku - „cuius commodum, eius periculum” - czyj zysk, tego ryzyko;

  3. teoria autorytetu - autorytetowi powinna towarzyszyć odpowiedzialność;

  4. teoria wzmożonego niebezpieczeństwa - oparta na ujęciu statystycznym - im więcej osób dokonuje danej czynności, tym większa szansa, że zostanie wyrządzona szkoda, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z wielkimi przedsiębiorstwami i masowym korzystaniem z podwładnych, których nie da się dokładnie przefiltrować.

3). ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA OSOBY KTÓRYMI SIĘ POSŁUŻONO:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY

Chodzi o szkodę wyrządzoną przez osobę, której powierzono wykonanie określonych czynności, a z kontekstu art. 430 wynika, że osoba ta przy wykonywaniu czynności dysponuje samodzielnością, a więc nie jest podwładnym (w przeciwnym razie zastosowanie miałby art. 430) - chodzi więc o samodzielnego wykonawcę.

Może to być np. osoba w ramach umowy o dzieło, również przy umowie zlecenia zleceniobiorca, który wykonuje określone czynności dla zleceniodawcy działa w założeniu samodzielnie.

Chodzi tutaj o szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu powierzonej czynności, a nie przy okazji jej wykonywania.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiada ten, kto powierzył wykonanie czynności. Nie ma tutaj wzmianki o powierzeniu na własny rachunek. Osobą odpowiedzialną może być osoba, która powierza działając w ramach jakiejś struktury organizacyjnej.

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Powierzający wykonanie czynności odpowiada na zasadzie winy w wyborze - culpa in eligendo. Wina ta jest domniemana, czyli ciężar dowodu nie obciąża tutaj poszkodowanego (powoda), ale zostaje z góry przerzucony na pozwanego.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

  1. wykazanie braku winy w wyborze - powierzający musi udowodnić, że dobrze wybrał wykonawcę, dołożył należytej staranności przy wyborze, powierzył wykonanie czynności właściwej osobie. Jeżeli ktoś powierzył zamontowanie anteny notorycznemu pijakowi na pewno z winy wyborze się nie zwolni;

  2. pozwany może zwolnić się od odpowiedzialności wykazując, że wykonanie czynności powierzył osobie, przedsiębiorstwu lub zakładowi które w zakresie swojej działalności zawodowej trudnią się wykonywaniem takich czynności. Czyli wystarczy dowód że powierzył wykonanie czynności profesjonaliście.

W praktyce odpowiedzialność ta jest bardzo słaba, a to za sprawą drugiego dowodu zwalniającego.

W związku z tym istnieje tendencja do ucieczki na grunt odpowiedzialności kontraktowej, gdzie dłużnik który posługuje się innymi osobami przy wykonywaniu obciążającego go świadczenia odpowiada względem wierzyciela za pozostałe osoby znacznie surowiej, bo na zasadzie ryzyka - art. 474 k. c..

Z tych 3 przypadków tylko odpowiedzialność za podwładnego jest rzeczywistą odpowiedzialnością za cudzy czyn. Sam przełożony nie musi żadnego czynu popełniać, nie musi ponosić żadnej winy - odpowiada na zasadzie ryzyka. Natomiast przy odpowiedzialności z art. 427 albo 429 mamy odpowiedzialność która zakłada winę - albo w nadzorze, albo w wyborze tego, kto ma odpowiadać. Przy odpowiedzialności z art. 429 nie musi być winy po stronie wykonawcy. Bezpośredni sprawca szkody nie musi ponosić winy, może się więc okazać że będzie to osoba niepoczytalna czyli osoba której winy przypisać nie można, ale ten kto źle wybrał, na zasadzie winy w wyborze będzie odpowiadał.

Do zakresu odpowiedzialności za czyn cudzy możemy zaliczyć odpowiedzialność Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych. One także odpowiadają za działania innych osób. Ale ponieważ chodzi tutaj o szczególny typ odpowiedzialności ze względu na podmiot odpowiedzialny którym jest Skarb Państwa lub inny podmiot władzy publicznej, ten typ odpowiedzialności się wyodrębnia.

3). Odpowiedzialność Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych:

Uregulowana jest ona w art. 417, 417¹ oraz 417² - przepisy te obowiązują w obecnym kształcie od 1.9.2004.

Problem odpowiedzialności władzy publicznej jest stawiany od dość dawna.

W XIX i na początku XX w. porządki prawne raczej uznawały, że władza nie odpowiada za szkody. Prawo angielskie znało formułę - king can do no wrong (król nie może działać niezgodnie z prawem) - w innych krajach odnosiło się to do innych organów władzy - nie było więc odpowiedzialności cywilnej państwa i tym samym ochrony obywatela przed działaniami władzy publicznej.

Sytuacja oczywiście się zmieniła - konieczność ochrony obywatela, praw człowieka, rozwój demokracji spowodował że zaczęto zmieniać stanowisko i ostatecznie w mniejszym czy większym zakresie przyjmować odpowiedzialność państwa.

Jeśli chodzi o prawo polskie, to w okresie przed II wojną światową przyjmowano odpowiedzialność państwa tylko za czyny, które dotyczyły wykonywania działań gospodarczych (nie było więc odpowiedzialności za działania władcze - tam, gdzie państwo działało w ramach tzw. imperium, a więc wykonywanej władzy cywilnie za szkody nie odpowiadało) - była to odpowiedzialność na zasadach ogólnych - Skarb Państwa odpowiadał na takich samych zasadach co każdy inny podmiot.

W orzecznictwie SN obserwowano jednak tendencję do poszerzania tej odpowiedzialności. W jednym ze znanych orzeczeń przedwojennych SN uznał, że prowadzenie prochowni wojskowej (która wybuchła i spowodowała jakieś szkody) jest działalnością gospodarczą ( a nie władczą). Było to dość zaskakujące, bowiem prowadzenie prochowni wojskowej każdy uznałby prima facie (na pierwszy rzut oka) za działalność w zakresie imperium - widać tu już więc było tendencję do rozszerzającej interpretacji pojęcia działań gospodarczych.

Taki stan prawny istniał także po II wojnie światowej - do roku 1956 (15 listopada) kiedy to doszło do uchwalenia ustawy o odpowiedzialności państwa za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy państwowych (wprowadzono formułę odpowiedzialności za funkcjonariusza państwowego).

Ustawa z 1956 r. stanowiła przełom bowiem przyjęła, że Skarb Państwa odpowiada za szkodę wyrządzoną przez swych funkcjonariuszy przy wykonywaniu powierzonych im czynności bez względu na to, czy chodzi o działalność władczą, czy gospodarczą. Rozszerzono więc odpowiedzialność Skarbu Państwa na czynności władcze i ustalono, że będzie to odpowiedzialność w pełnym zakresie. Jeżeli chodzi o przesłanki odpowiedzialności ustawa odsyłała w tym zakresie do ówcześnie obowiązującego K. Z.

Czyli w rezultacie Skarb Państwa mógł odpowiadać:

  1. jeśli szkodę wyrządził funkcjonariusz, który był organem SP (SP odpowiadał za winę swego organu) - obecnie byłby to art. 416, który przewiduje odpowiedzialność osoby prawnej za winę organu (jest to uzupełnienie art. 415 - osoba fizyczna za swoją winę, osoba prawna za winę organu);

  2. Skarb Państwa mógł odpowiadać za szkodę wyrządzoną przez swego funkcjonariusza jeżeli był on podwładnym (dzisiaj art. 430) - trzeba było w takim wypadku wykazać, że funkcjonariusz był podwładnym i popełnił winę przy wykonywaniu powierzonych mu zadań - SP jako przełożony odpowiadał za winę swego podwładnego;

  3. wreszcie mogła wchodzić w grę odpowiedzialność Skarbu Państwa za funkcjonariuszy którzy występowali jako osoby, którym powierzono określone czynności do wykonania (dzisiaj art. 429).

Taki stan prawny trwał do wejścia w życie k. c.. Początkowo podczas prac nad kodeksem uważano, że ustawa z 1956 pozostanie w mocy i nie zostanie włączona do kodeksu. Ostatecznie uznano jednak że będzie lepiej jeśli przepisy o odpowiedzialności SP ze względu na ich wagę znajdą się w kodeksie i w ten sposób będą trwalej włączone do porządku prawnego.

W ten sposób art. 417 w swoim pierwotnym brzmieniu przewidywał, że SP odpowiada za szkodę wyrządzoną przez funkcjonariusza państwowego przy wykonywaniu powierzonej mu czynności. Pojęcie funkcjonariusza określone było bardzo szeroko - chodziło o każdą osobę, która była pracownikiem, np. pracowała w sektorze państwowym, w adm., w organach władzy, także w organach gospodarczych.

W momencie, gdy dawny art. 1 ustawy, który w 1956 rozszerzył odpowiedzialność SP także na czynności władcze znalazł się w kodeksie jako art. 417 orzecznictwo i doktryna uznały, że jest to samodzielna podstawa odpowiedzialności Skarbu Państwa. Nie trzeba już odwoływać się do innych przepisów k. c. w poszukiwaniu przesłanek odp. za organ, za podwładnego, etc. Od razu z art. 417, który mówi, że Skarb Państwa odpowiada za szkodę wyrządzoną przez funkcjonariusza przy wykonywaniu powierzonej mu czynności. Jest to więc odpowiedzialność już wprost z art. 417 do wyprowadzenia.

No dobrze, ale w art. 417 nie ma słowa o winie, bowiem ustawa z 1956 nie mówiła o winie tylko odsyłała do K. Z. i konieczność winy wynikała już z przepisów szczegółowych. Gdy art. 417 został uznany za samodzielną podstawę odpowiedzialności nie zawierał przesłanki winy funkcjonariusza.

SN w wytycznych wydanych w 1971 r. (15 lutego) przyjął, że wina funkcjonariusza musi wchodzić w grę - wina jest niewypowiedzianą przesłanką odpowiedzialności Skarbu Państwa. Stanowisko to zostało z pewnymi wahaniami przyjęte przez doktrynę i stało się ustalonym sposobem interpretacji art. 417.

Czyli aby dochodzić od SP naprawienia szkody konieczne było poza wykazaniem że szkoda została wyrządzona przy wykonywaniu powierzonej czynności, wykazanie winy funkcjonariusza.

Orzecznictwo i doktryna na tle art. 417 i dowodu winy funkcjonariusza zaakceptowały ujęcie winy anonimowej (bezimiennej) - poszkodowany nie musiał więc wskazywać palcem który funkcjonariusz popełnił winę - wystarczyło, że wykazał że określona instytucja państwowa funkcjonowała nieprawidłowo.

Taki stan prawny utrzymał się do roku 1997 (a nawet dłużej). W 1997 r. weszła w życie Konstytucja, której art. 77 stwierdza że „każdy ma prawo do odszkodowania, gdy został poszkodowany przez niezgodne z prawem działanie władzy publicznej”. Konstytucja zakłada, że jej przepisy mogą być bezpośrednio stosowane, wobec czego przyjęto że roszczenie odszkodowawcze można bezpośrednio wyprowadzać z art. 77 Konstytucji. Przesłanki odpowiedzialności są tutaj inaczej określone - nie mówi się o winie funkcjonariusza, tylko o niezgodności z prawem działania, a więc bezprawności. Wystarczy więc dowód bezprawności. Powstał zatem problem niezgodności art. 417 k. c. z art. 77 Konstytucji.

Wobec tego w 2001 r. TK (4 grudnia) wydał orzeczenie, w którym stwierdził że art. 417 w ówczesnym brzmieniu jest zgodny z art. 77 Konstytucji, ale tylko jeśli będzie rozumiany w taki sposób, że nie wymaga się winy funkcjonariusza, a wystarczy niezgodność z prawem. Przepis ten nie był więc w wersji tekstowej (nic o winie nie mówił) sprzeczny z konstytucją. Natomiast był sprzeczny w powszechnie przyjętej wersji interpretacyjnej. Można powiedzieć że powstało pewnego rodzaju prawo zwyczajowe nakazujące interpretację art. 417 w sposób wymagający również winy funkcjonariusza (choć wystarczył dowód winy anonimowej, co w istocie sprowadzało się do dowodu nieprawidłowości działania). Ostatecznie ustawodawca zdecydował się na reformę przepisu i wprowadził w 2004 r. wersję obecnie obowiązującą.

W §1 art. 417 mamy ogólną klauzulę odpowiedzialności Skarbu Państwa, j. s. t. lub innej osoby prawnej wykonującej władzę publiczną z mocy prawa - za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej.

Ustawa z 17.6.2004 znowelizowała k. c., powracając do odrębnego traktowania działalności państwa w sferze imperium i dominium.

Art. 417 i n. k. c. odnoszą się wyłącznie do władczej (imperium) sfery działalności państwa. W celu zaś ustalenia odpowiedzialności Skarbu Państwa za działania w sferze dominium należy stosować przepisy o odpowiedzialności na zasadach ogólnych stosowanych do osób prawnych (art. 416 k. c.).

Art. 417 stanowi samodzielną podstawę odpowiedzialności Skarbu Państwa, wyklucza zastosowanie innych przepisów o odpowiedzialności ex delicto, np. art. 416. Należy zatem stwierdzić, że art. 417 to lex specialis.

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Chodzi o szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej przez zachowanie niezgodne z prawem.

1). Zachowanie - czyli działanie lub zaniechanie:

Przepis nie wskazuje o czyje zachowanie chodzi - kto ma być bezpośrednim sprawcą szkody. Usunięto więc pojęcie funkcjonariusza. Wniosek z tego taki, że bezpośrednim sprawcą szkody może być każda osoba przez którą wykonywana jest władza publiczna.

Osoba ta nie musi być zidentyfikowana, ściśle określona - wystarczy dowód, że szkoda wynikła z działania określonej instytucji państwowej czy komunalnej, która wykonuje władzę publiczną. Trzeba jednak wykazać istnienie powiązania faktycznego lub prawnego między osobą wykonującą władzę publiczną i Państwem.

2). Po drugie to zachowanie musi być podjęte w taki sposób, aby można było je określać jako podjęte przy wykonywaniu władzy publicznej (a nie tylko przy okazji jej wykonywania).

Konieczne jest zatem ustalenie, że podjęte zachowanie stanowiło wykonywanie władzy publicznej. Powstaje pytanie o zakres zachowań ze sfery imperium - kiedy i czy wykonywana jest władza publiczna? 2 ujęcia:

1). szersze, reprezentowane w literaturze przez Safjana - do wykonywania władzy publicznej należy zaliczyć nie tylko działania administracyjne (a więc wydawanie orzeczeń, decyzji, aktów normatywnych) ale także działania porządkowe, organizacyjne, świadczenie usług użyteczności publicznej - np. jeśli państwo lub j. s. t. utrzymuje drogi publiczne, jeśli jakieś służby publiczne uczestniczą w organizacji imprez masowych, etc.;

2). węższe, reprezentowane przez Radwańskiego - usługi użyteczności publicznej realizowane przez państwo czy j. s. t. nie należą do wykonywania władzy publicznej - a więc ani organizacja imprez masowych, ani usługi medyczne (poza przymusowymi) - tylko działania władczo - administracyjne. Wydaje się że ujęcie węższe jest bardziej uzasadnione.

3). Konieczny jest również związek przyczynowy między wykonywaniem władzy publicznej a szkodą (szkoda musi być wyrządzona przez wykonywanie władzy publicznej).

4). Działanie lub zaniechanie musi być niezgodne z prawem - powstaje na tym tle problem interpretacyjny - co to jest niezgodność z prawem? §1 art. 417 mówi o niezgodności z prawem, podczas gdy inne przepisy prawa cywilnego mówią o bezprawności - np. art. 23, 24 k. c. ochrona dóbr osobistych.

Dlaczego ustawodawca użył takiego określenia? Ano dlatego, że chciał bardzo wiernie wdrożyć do kodeksu treść art. 77 Konstytucji, który mówi właśnie o niezgodności z prawem. Wobec tego powstały 2 ujęcia:

Wydaje się, że to drugie ujęcie jest nieporozumieniem. Mamy bowiem do czynienia z przepisem znajdującym się w kodeksie cywilnym, nie ma więc potrzeby odwoływania się do pojęcia konstytucyjnego. Organy władzy publicznej powinny zachowywać się należycie, zgodnie z zasadami współżycia społecznego. Art. 77 Konstytucji wprowadza minimum ochrony dla obywatela, natomiast przepis ustawy może tę ochronę wzmacniać i rozszerzać.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiada:

  1. Skarb Państwa;

  2. Jednostka Samorządu Terytorialnego;

  3. Inna osoba prawna wykonująca władzę publiczną z mocy prawa (mogą to być państwowe osoby prawne, komunalne osoby prawne, wreszcie inne osoby prawne - chodzi o takie osoby prawne które wykonują władzę publiczną z mocy prawa - np. NBP);

  4. J. S. T. oraz inna osoba prawna, której zlecono na podstawie porozumienia wykonanie zadań z zakresu władzy publicznej.

§2 art. 417 przewiduje sytuację wykonywania zadań z zakresu władzy publicznej na podstawie porozumienia - wówczas za szkodę odpowiadają solidarnie: wykonawca któremu zlecono wykonywanie władzy publicznej, jak i jednostka zlecająca a więc Skarb Państwa lub j. s. t. (solidarna odpowiedzialność zleceniodawcy i zleceniobiorcy za wyrządzoną szkodę).

Co to jest zlecenie/porozumienie?

Chodzi o wyraźne uzgodnienie wykonania określonych zadań z zakresu władzy publicznej między podmiotem uprawnionym do wykonywania władzy publicznej a osobą prawną, której zlecono wykonanie tych zadań (przy czym uzgodnienie to musi mieć charakter adm. - pr. bo nie chodzi tutaj o żadną umowę prawa cywilnego, ale przekazanie do wykonywania kompetencji władczych między podmiotami władzy publicznej) . Oczywiście jest to możliwe tylko w sytuacjach przewidzianych prawem, a więc tylko tam gdzie ustawa pozwala na takie delegowanie uprawnień.

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

1). Są autorzy, którzy mówią, że mamy tutaj odpowiedzialność za działania bezprawne - a więc niezależnie od winy (zarówno samego SP jak i wykonawców, których zachowanie ostatecznie szkodę wyrządza) ale konieczna jest bezprawność. Skoro nie żądamy winy jest to odpowiedzialność na zasadzie ryzyka;

2). Inni wskazują że tutaj jednak szczególną przesłanką jest bezprawność - zachowanie musi być niezgodne z prawem. Czyli jest to szczególny, nowy przypadek odpowiedzialności na zasadzie bezprawności.

Można powiedzieć, że jest to rodzaj zaostrzonej, zobiektywizowanej odpowiedzialności za zachowanie niezgodne z prawem. Przesłankę odpowiedzialności w postaci bezprawności trzeba wykazać - poszkodowany musi wykazać że doznał szkody poprzez niezgodne z prawem zachowanie.

W zasadzie dopuszczalne są wszelkie dowody takiej bezprawności działania. Ale jednak z racji tego, że władza publiczna wykonywana jest w różny sposób - nie tylko przez podejmowanie działań faktycznych, organizacyjno-nakazowo-zakazowych, ale przede wszystkim władza publiczna jest wykonywana przez podejmowanie określonych aktów władczych, decyzji administracyjnych, orzeczeń sądowych, uchwalanie aktów normatywnych: ustaw, rozporządzeń, zarządzeń, aktów prawa miejscowego, stąd art. 417¹ wprowadza różne ograniczenia w zależności od tego co ma być uznane za niezgodne z prawem - odpowiedzialność Skarbu Państwa za działalność normatywną i orzeczniczą:

  1. Gdy szkoda jest wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego (bezprawie normatywne):

Przy ustalaniu bezprawności wydania takiego aktu konieczne jest stwierdzenie we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą.

A więc jeśli ktoś poczuł się poszkodowany wydaniem aktu normatywnego nie może bezpośrednio udowadniać, że wydanie aktu było niezgodne z prawem. Musi najpierw wystąpić w odpowiednim postępowaniu o uznanie niezgodności np. ustawy z Konstytucją. Najpierw musi więc zostać wydany prejudykat, który określi że ten akt prawny został wydany niezgodnie z prawem. I dopiero po uzyskaniu takiego prejudykatu otwiera się droga do uzyskania odszkodowania za szkodę wynikłą wskutek wydania takiego aktu normatywnego.

Organem uprawnionym do wydawania tego typu orzeczeń jest TK (na ogół trzeba więc mieć orzeczenie TK).

Pewnego rodzaju odstępstwo pojawia się w przypadku niezgodności aktu normatywnego wydanego przez ustawodawcę polskiego z prawem wspólnotowym. W zasadzie nie ma organu kompetentnego do rozstrzygania tego rodzaju niezgodności (TK orzeka o niezgodności z konstytucją, ewentualnie ratyfikowaną umową międzynarodową). Natomiast dyrektywy, rozporządzenia i decyzje wspólnotowe (tzw. wtórne prawo wspólnotowe) nie należą do prawa traktatowego. Jest to bowiem prawo tworzone przez organy wspólnot w ramach funkcjonowania tej instytucji. W związku z tym uważa się, że jest to jakby trzeci porządek prawny - prawo wspólnotowe nie jest uważane ani za prawo międzynarodowe ani za prawo krajowe (ono się tylko włącza do prawa krajowego państw członkowskich, jednocześnie będąc wyodrębnionym systemem prawnym zawieszonym między prawem międzynarodowym a prawem krajowym państw członkowskich).

Trybunał Wspólnot w Luksemburgu (zwany Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości - polskie tłumaczenie nieco na wyrost) ma za zadanie ujednolicenie interpretacji prawa wspólnotowego w skali unijnej. Sądy krajowe, SN czy Trybunał Konstytucyjny państw członkowskich takiej kompetencji nie mają.

W związku z tym Trybunał Wspólnot już od dawna wypracował stanowisko, że w razie sprzeczności między ustawą krajową a prawem wspólnotowym rozstrzyga sąd uczestniczący w sprawie. Czyli jeżeli sąd widzi, że w danej sytuacji mogłaby znaleźć zastosowanie norma prawa krajowego, ale jednocześnie jest ona sprzeczna z prawem wspólnotowym ma on obowiązek tę sprzeczność wziąć pod uwagę i odpowiednio zareagować pozostawiając bez zastosowania sprzeczny z prawem wspólnotowym przepis. Sąd krajowy nie musi (a nawet nie powinien) się w takiej sytuacji zwracać do sądów wyższych instancji, czy TK - ta kompetencja należy do każdego sądu krajowego, który rozstrzyga sprawę. Nie ma więc tutaj konieczności uzyskania prejudykatu w celu dochodzenia odszkodowania. Wynika to ze szczególnego stosunku prawa krajowego do prawa wspólnotowego, który uregulowany jest przez orzecznictwo Trybunału Wspólnot.

Również odpowiedzialność państwa członkowskiego za niezgodność prawa krajowego z prawem wspólnotowym uregulowana jest w orzecznictwie ETS-u (zwłaszcza orzeczenie w sprawie Frankovich - orzecznictwo zaczęło się w latach 90) - odpowiedzialność cywilna państwa za niezgodność prawa krajowego z prawem wspólnotowym, czy też za niewdrożenie przepisów prawa wspólnotowego do prawa krajowego.

  1. Gdy szkoda wynika z zaniechania prawodawczego (władza nie działała choć powinna była działać):

§4 art. 417¹ - gdy szkoda została wyrządzona przez niewydanie aktu normatywnego, którego obowiązek wydania przewiduje przepis prawa, niezgodność z prawem niewydania tego aktu stwierdza sąd rozpoznający sprawę o naprawienie szkody. Tutaj procedura jest więc uproszczona.

Obowiązek wydania aktu normatywnego może wynikać z:

  1. Jeżeli szkoda wynika z wydania ostatecznej decyzji albo prawomocnego orzeczenia:

Konieczne jest uzyskanie prejudykatu, na podstawie którego ustali się, że to orzeczenie lub decyzja były niezgodne z prawem (a więc procedura wznowienia postępowania albo kontrola zgodności z prawem decyzji administracyjnej przed sądami administracyjnymi). I dopiero gdy ustalona zostanie niezgodność z prawem tego orzeczenia lub decyzji, otwierać się będzie droga do dochodzenia odszkodowania.

Sprawa może być jeszcze bardziej skomplikowana jeśli się okaże że orzeczenie sądowe, bądź decyzja adm. same w sobie były prawidłowo wydane, miały podstawę prawną, natomiast ta podstawa prawna była niezgodna z Konstytucją. Wtedy konieczne będzie uzyskanie 2 prejudykatów:

Dopiero po uzyskaniu takich 2 prejudykatów możliwe będzie wystąpienie z roszczeniem.

  1. §3 art. 417¹ - jeżeli władza publiczna zwleka z wydaniem orzeczenia lub decyzji:

W takiej sytuacji konieczne jest również przeprowadzenie odpowiednich postępowań (sądowych czy administracyjnych), w których uzyska się prejudykat stwierdzający, że zwłoka jest niezgodna z prawem. I dopiero w następnej kolejności będzie można żądać odszkodowania za szkodę wynikłą z takich przewlekłości postępowania.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Brak okoliczności zwalniających - można jedynie dowodzić, że nie została spełniona któraś z przesłanek.

Odpowiedzialność Skarbu Państwa za działania zgodne z prawem:

Może się zdarzyć, że źródłem szkody będą działania władzy publicznej zgodne z prawem (nie wchodzi wówczas oczywiście grę odpowiedzialność za działania niezgodne z prawem).

Ustawodawca polski już na gruncie ustawy z 1956 r. o odpowiedzialności państwa (która rozszerzyła odpowiedzialność państwa także na działania władcze) przewidział że państwo może odpowiadać cywilnie także na zasadach słuszności, wówczas gdy wykonywanie władzy publicznej było zgodne z prawem, ale doszło do wyrządzenia szkody.

Poprzednio obowiązujący art. 419 przewidywał taką odpowiedzialność na zasadach słuszności - rozwiązanie to zachowano w art. 417². Przewiduje on, że jeśli przez zgodne z prawem wykonywanie władzy publicznej zostanie wyrządzona szkoda (szkoda na osobie) poszkodowany może żądać całkowitego lub częściowego jej naprawienia oraz zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę, gdy okoliczności, a zwłaszcza niezdolność poszkodowanego do pracy lub jego ciężkie położenie materialne wskazują, że wymagają tego względy słuszności.

Chodzi tutaj oczywiście o:

  1. szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej (to musi być punktem wyjścia bowiem państwo nie może odpowiadać za wszelkie szkody) - musi to być szkoda na osobie (tym samym wyłączone są szkody na mieniu);

  2. to wykonywanie władzy publicznej jest zgodne z prawem (nie było żadnego naruszenia a co za tym idzie nie można postawić zarzutu bezprawności działania);

  3. okoliczności wskazują, że wymagają tego względy słuszności.

Poprzednik - art. 419 - nie mówił o zasadach słuszności, tylko o zasadach współżycia społecznego.

W świetle zasad słuszności musi być oceniona całość sytuacji - sąd musi poddać ocenie całokształt okoliczności konkretnej sprawy. Ustawodawca wskazuje jednak, że sąd powinien wziąć pod uwagę zwłaszcza: niezdolność poszkodowanego do pracy (a więc skutkiem szkody jest pozbawienie możliwości podjęcia pracy zarobkowej) albo ciężkie położenie materialne.

Orzecznictwo rozwinięte na gruncie art. 419 k. c.:

Sądy starały się odróżnić działania władzy publicznej podjęte w interesie samego poszkodowanego oraz działania w interesie publicznym. Jeśli działania władzy publicznej były podyktowane ochroną interesów samego poszkodowanego, uważano że zasady współżycia społecznego/słuszności nie przemawiały za zasądzeniem odszkodowania. Jeżeli natomiast władza działała w interesie publicznym i przy takich działaniach jednostka stawała się ofiarą uważano za uzasadnione aby na zasadach słuszności to odszkodowanie przyznać.

Orzecznictwo to nie jest dzisiaj do końca aktualne, ponieważ rozwinęło się na tle różnego rodzaju zabiegów medycznych.

W jednym z orzeczeń chodziło o szczepienia ochronne - małe dziecko zostało zaszczepione (przy czym było to szczepienie obowiązkowe - wyraźnie więc widać aspekt władzy publicznej, obywatel miał obowiązek dostosować się, poddać szczepieniu). Szczepionka spowodowała u dziecka paraliż, a więc poważne uszkodzenia o charakterze trwałym. Jednocześnie nie zdołano wykazać wadliwości szczepionki, jej podania, etc. Biegli lekarze stwierdzili, że w rzadkich przypadkach (powiedzmy raz na milion) zdarzają się tego rodzaju reakcje alergiczne organizmu.

SN stwierdził, że jeżeli było to szczepienie obowiązkowe, to było nie tylko w interesie poszkodowanego, ale także w interesie ogółu i zasądził odszkodowanie.

Dzisiaj działania służby zdrowia wymknęły się spod sfery władzy publicznej, a zabiegi medyczne w większości przypadków nie będą objęte tego typu przepisami (jeżeli zabieg medyczny jest przymusowy mamy aspekt wykonywania władzy publicznej i wówczas może wchodzić w grę odpowiedzialność organów władzy publicznej za szkodę). Natomiast przypadek ze szczepieniem ochronnym w dalszym ciągu może być tu aktualny.

Wyłączenie stosowania art. 417, 4171, 4172:

Zgodnie z art. 421 powyższych przepisów nie stosuje się, jeżeli odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej jest uregulowana w przepisach szczególnych - np. odszkodowanie za niesłuszne skazanie, niesłuszne zatrzymanie, niesłuszne tymczasowe aresztowanie (art. 552 k. p. k.).

4). Odpowiedzialność za zwierzęta i rzeczy:

Wiadomo że zwierzęta (zwłaszcza niektóre) mogą być groźne - z ich obecnością może wiązać się zwiększone ryzyko wyrządzenia szkody w otoczeniu.

Podobnie z pewnego rodzaju dobrami, rzeczami - one również mogą stwarzać szczególne niebezpieczeństwo dla otoczenia. Stąd też, na wypadek gdy ryzyko się zrealizuje i dojdzie do wyrządzenia szkody mamy te szczególne przypadki odpowiedzialności: za zwierzęta i rzeczy.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SZKODĘ WYRZĄDZONĄ PRZEZ ZWIERZĘ (art. 431):

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

O jakie zwierzę chodzi? Szkoda musi być wyrządzona przez zwierzę, które ktoś chowa lub się nim posługuje. Czyli mamy do czynienia z grupą zwierząt, o których można powiedzieć że są chowane przez człowieka - takie zwierzęta, które człowiek ma pod nadzorem, opieką, dostarcza im pożywienia, zabezpiecza przed niebezpieczeństwami.

Do zwierząt chowanych będą należały przede wszystkim zwierzęta domowe (pieski, kotki), zwierzęta gospodarskie (zwłaszcza w gospodarstwach rolnych: krowy, konie), ale także dzikie bestie w cyrku, zoo, etc.

Czyli zwierzęta chowane to nie tylko takie, o których nie możemy powiedzieć że są dzikie (np. tygrys w zoo) - do zwierząt chowanych należą zarówno zwierzęta oswojone jak i dzikie, ale znajdujące się pod kontrolą człowieka.

Przepis nie obejmuje szkód wyrządzonych przez zwierzęta żyjące w stanie wolnym - odpowiedzialność za zwierzęta żyjące w stanie wolnym nie jest uregulowana w kodeksie cywilnym poza jednym wyjątkiem (mianowicie władza publiczna, zwłaszcza gmina są zobowiązane do utrzymania bezpieczeństwa na swoim terytorium - odpowiada więc władza publiczna za to, że toleruje na swym terenie obecność dzikich zwierząt, które mogą wyrządzić szkodę i nie podejmuje żadnych stosownych środków, aby to niebezpieczeństwo ograniczyć). Są orzeczenia SN z lat 60, które przyjmowały odpowiedzialność Skarbu Państwa za tolerowanie stanu zagrożenia w postaci przebywania dzikich zwierząt.

Poza tym odpowiedzialność za zwierzęta żyjące w stanie wolnym regulowana jest przez przepisy szczególne:

- ustawa prawo łowieckie 95 r.;

- ustawa o ochronie przyrody z 2004 r.

Jest to na ogół odpowiedzialność nie o charakterze cywilnoprawnym, lecz publiczno-prawnym, adm., oparta na zasadzie ryzyka z określonymi tylko w tych przepisach okolicznościami egzoneracyjnymi i ograniczona tylko do pewnego rodzaju szkód wyrządzonych przez pewne rodzaje zwierząt. Nie ma więc ogólnych uregulowań, które obejmowałyby szkody wyrządzone przez jakiekolwiek zwierzęta żyjące w stanie wolnym.

Natomiast co do zwierząt chowanych - art. 431 k. c. - chodzi tutaj o szkodę wyrządzoną przez zwierzę chowane z własnego popędu. Jeżeli okaże się że zwierzę wyrządziło szkodę, ale było kierowane ręką człowieka, odpowiadać będzie ten człowiek, który w sposób zawiniony wyrządził szkodę używając zwierzęcia jako instrumentu - np. szczucie psa (pies nie działał z własnego popędu, lecz pod wpływem zachowań człowieka).

Z kierowaniem ręką człowieka był kiedyś problem - w pewnym z orzeczeń z lat 60 SN zajmował się przypadkiem, gdzie przy kręceniu filmu „Popioły” w reżyserii Wajdy, a dokładnie sceny szarży ułańskiej jeden z jeźdźców spadł z konia i poważnie się ranił. Narodziło się pytanie czy mamy do czynienia z omawianą konstrukcją? Czy zwierzę wyrządziło szkodę z własnego popędu? Pozwany podnosił, że nie, ponieważ jeździec kierował koniem (a na dodatek był to dawny mistrz a więc osoba kompetentna). Okazało się jednak że w ferworze walki koń poniósł i zrzucił jeźdźca nawet tak doświadczonego. SN argumentów pozwanych nie przyjął. Uznał iż, mimo że jeździec kierował koniem szkoda wynikła z własnych reakcji zwierzęcia. Nawet zwierzę kierowane ręką człowieka może się spod tej kontroli wymknąć, działając z własnego popędu, np. pod wpływem jakiegoś bodźca, strachu, etc.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Za szkodę odpowiada ten, kto zwierzę chowa lub się nim posługuje. Chowa, czyli w jakimś dłuższym okresie zajmuje się zwierzęciem, nadzoruje jego zachowania, żywi je, zapewnia mu środki utrzymania. Posługuje się natomiast np. gospodarz wynajmujący zwierzę do orki.

Jest to kryterium faktyczne - nie badamy kto jest właścicielem (te role mogą być rozdzielone - np. właściciel stadniny konia chowa, ale wypożyczający się nim posługuje).

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Art. 431 przyjmuje domniemanie winy w nadzorze nad zwierzęciem (culpa in custodiendo). Przyjmuje się domniemanie, że przyczyną szkody jest niewłaściwe wykonywanie nadzoru nad zwierzęciem.

Podmiot ten odpowiada niezależnie od tego, czy zwierzę było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło. Jeżeli zwierzę wymknęło się spod kontroli i następnie działając już samopas wyrządziło szkodę wina w nadzorze polega na tym, że chowający zwierzę dopuścił do tego, że mogło się ono wymknąć, uciec, zagubić.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Okolicznością zwalniającą jest dowód braku winy w nadzorze - winy własnej lub osoby, za którą ponosi się odpowiedzialność.

Odpowiedzialność ta jest więc jeszcze zaostrzona - dowód braku winy własnej może nie wystarczyć. Jeżeli chowający zwierzę powierzył nadzór nad zwierzęciem osobie, za którą ponosi odpowiedzialność (np. podwładnemu) - będzie musiał wykazać nie tylko brak własnej winy w nadzorze, ale również brak winy osoby za którą ponosi odpowiedzialność. Czyli jest to z jednej strony odpowiedzialność za czyn własny (na zasadzie winy), z drugiej zaś za czyn cudzy (na zasadzie ryzyka) - jest to przypadek odpowiedzialności mieszanej.

§2 art. 431 - nawet wówczas gdy chowający zwierzę nie odpowiada (a więc brak odpowiedzialności na zasadzie winy własnej, i na zasadzie ryzyka za cudzą winę), i tak może wejść w grę odpowiedzialność na zasadach słuszności. Poszkodowany może żądać całkowitego lub częściowego naprawienia szkody jeżeli z okoliczności, a zwłaszcza z porównania stanu majątkowego poszkodowanego i tej osoby wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SZKODĘ WYRZĄDZONĄ PRZEZ RZECZ (art. 433 i 434):

I). ZA SZKODĘ POWSTAŁĄ PRZEZ WYRZUCENIE, WYLANIE LUB SPADNIĘCIE PRZEDMIOTU Z POMIESZCZENIA:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Odpowiedzialność ta jest bardzo stara, sięga czasów rzymskich - actio de effusis vel deiectis. W czasach starożytnego Rzymu, gdzie nie było kanalizacji jedyną drogą pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów lub płynów było wylewanie ich na ulicę - stąd szkód było sporo.

Obecnie przypadków wylewania nieczystości na ulice raczej nie ma, ale powstały inne zagrożenia (wysokie budynki - spadające z nich przedmioty mogą wyrządzić duże szkody).

Szkoda ma być wyrządzoną przez wyrzucenie, wylanie lub spadnięcie przedmiotu z pomieszczenia. Kontrowersje budzą przypadki przelania się wody z pomieszczenia do pomieszczenia w ramach budynku - z pewnej kondygnacji na drugą. Czy przepis ów obejmuje przypadki zalania SN zajmował stanowisko wielokrotnie:

Większość doktryny (w tym również Pajor) jest zdania, że zalania między kondygnacjami powinny być objęte tym przepisem (wylanie się niekoniecznie musi być na zewnątrz). SN jednak z uporem się takiemu stanowisku sprzeciwia.

Odpowiedzialność z art. 433 jest surowa (zasada ryzyka). SN przyjmuje natomiast, że zalania podlegają ogólnym zasadom (a więc zasadzie winy - art. 415). Czyli zalany lokator będzie musiał wykazać winę zajmującego pomieszczenie, z którego woda wyciekła (a nie jest to proste bo na ogół poszkodowany nie ma do takiego miejsca dostępu). Wydaje się więc stanowisko SN mało uzasadnione.

Nie znajdzie zastosowania art. 433 w przypadkach wyrządzenia szkody przez zrzucanie śniegu, czy sopli z dachów (śnieg ani sople nie są czymś co wypada z pomieszczenia) - wówczas odpowiada ten, kto miał dbać o budynek - zarządca, administrator (na zasadzie winy). Również w przypadku gdy przyczyną szkody jest umyślne zachowanie człowieka, który wyrzuca jakieś rzeczy, wylewa płyny po to, by drugiemu wyrządzić szkodę. Charakterystycznym przykładem jest orzeczenie, w którym chodziło o bunt wychowanków domu poprawczego. Zabarykadowali się oni w domu i w celu odparcia ataków zjednoczonych sił wychowawców i Milicji Obywatelskiej wyrzucali przez okna różne sprzęty. Wskutek tego ktoś został poszkodowany i później wystąpił przeciwko zakładowi poprawczemu (podmiotowi który zajmował budynek w znaczeniu instytucji). Pozwany bronił się, twierdząc że przepis art. 433 nie będzie miał zastosowania ponieważ szkoda wynikła nie z wypadnięcia przedmiotu, ale mieliśmy do czynienia z umyślnym zachowaniem człowieka (a więc odpowiedzialność sprawcy z art. 415). Można powiedzieć że działa zasada konsumpcji - stosujemy przepis, który lepiej odzwierciedla istotę czynu.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiada ten, kto pomieszczenie zajmuje - jest to określenie zupełnie oderwane od jakichkolwiek uprawnień do zajmowania pomieszczenia. Chodzi o osobę, która zajmuje pomieszczenie w znaczeniu faktycznym. Na ogół ten, kto pomieszczenie zajmuje ma do tego jakieś prawo, jest właścicielem, najemcą - ale równie dobrze może to być dziki lokator. Kiedy mamy do czynienia z zajmowaniem pomieszczenia?

Samo przebywanie w pomieszczeniu, nawet przez dłuższy czas jeszcze nie oznacza, że mamy do czynienia z zajmowaniem pomieszczenia w rozumieniu tego przepisu. Zajmuje pomieszczenie ten, kto faktycznie kontroluje dostęp do tego pomieszczenia - na ogół ten, kto ma klucze do tego pomieszczenia - może zamknąć, otworzyć, wpuścić inne osoby. Zajmować pomieszczenie może kilka osób (w mieszkaniach mamy zazwyczaj rodziny wieloosobowe) - wówczas odpowiedzialność obciąża wszystkie te osoby, które pomieszczenie zajmują.

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Jest to odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, niezależnie od winy zajmującego pomieszczenie.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Zajmujący pomieszczenie może zwolnić się od odpowiedzialności przez wykazanie pewnych okoliczności egzoneracyjnych.

Ustawodawca wymienia 3 takie okoliczności:

  1. szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej (np. huragan zrzuca przedmioty z parapetu, trzęsienie ziemi, etc.);

  2. wykazanie że szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego (przykład zająca - ktoś powiesił go na parapecie ażeby skruszał, ale że był ostry mróz zając zamarzł a przypadkowy przechodzień zachwycony widokiem wziął gałąź i zrzucił zająca, który upadłszy na twarz wyrządził szkodę na osobie);

  3. szkoda nastąpiła wyłącznie z winy osoby trzeciej, za która zajmujący pomieszczenie nie ponosi odpowiedzialności i której działaniu nie mógł zapobiec. Chodzi tutaj o osobę trzecią, a więc taką, która nie zajmuje pomieszczenia i jednocześnie jest osobą, za którą zajmujący pomieszczenie nie ponosi odpowiedzialności (a więc nie może to być np. jego podwładny). Osoba trzecia, której działaniu nie mógł zapobiec - chodzi tutaj głównie o gości - są to osoby trzecie za które na ogół nie odpowiadamy, ale jeśli zaproszeni goście zaczną wyrzucać przez okno puste butelki okaże się że zajmujący pomieszczenie mógł szkodzie zapobiec - jeżeli więc sam brał udział w libacji i przyglądał się jak zaproszeni goście wyrzucają butelki przez okno będziemy mieli do czynienia ze szkodą wyrządzoną przez osoby trzecie, za które nie odpowiada, ale których działaniu mógł zapobiec. Nie będzie odpowiadał więc za działanie włamywacza (jest to osoba trzecia, za którą nie odpowiada i której działaniu nie mógł zapobiec - intruz, ktoś kto działa z użyciem przemocy).

Odpowiedzialność jest więc surowa, oparta na zasadzie ryzyka, a okoliczności zwalniające są dość wąsko określone.

II). ZA SZKODĘ WYRZĄDZONĄ PRZEZ ZAWALENIE SIĘ BUDOWLI LUB ODERWANIE SIĘ JEJ CZĘŚCI:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Co należy rozumieć pod pojęciem budowli?

Słowo budowla rozumiane jest tutaj szeroko - chodzi o każdą konstrukcję stworzoną przez człowieka i trwale związaną z gruntem. W tym rozumieniu budowlą będzie na pewno budynek, kamienica, także dom w budowie (dopiero wznoszony ale gdzie pojawiły się elementy które mogą się już zawalić), czy też budynek w ruinie przeznaczony do rozbiórki. W grę mogą wchodzić także inne konstrukcje poza budynkami stworzone przez człowieka, a więc: piece hutnicze, kominy, wieże, płoty, wiadukty, mosty, schrony podziemne, etc. Nie będą budowlą: pakamery, wozy mieszkalne, przenośne stoiska.

Szkoda może wynikać nie tylko z zawalenia się budowli, ale także z oderwania się jej części. Częścią budowli są fragmenty dachu, dachówki, gzymsy, spadające balkony - chodzi o coś co oderwało się od budynku, a było trwale z nim związane. Nie jest częścią budowli tablica informacyjna. Także wewnątrz - np. zawalenie się ściany działowej, czy pęknięcie rury centralnego ogrzewania wbudowanej trwale w budynek, zerwanie się windy, etc.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Odpowiada samoistny posiadacz budowli (a więc osoba, która włada budowlą faktycznie jak właściciel, choćby właścicielem nie była). Chodzi o faktyczne władztwo nad rzeczą, a nie o stan prawny. Nie będą więc odpowiadać posiadacz zależny, dzierżawca, najemca, dzierżyciel.

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Jest to odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, a więc niezależna od winy posiadacza samoistnego budowli.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Jeżeli posiadacz chce zwolnić się od odpowiedzialności musi wykazać, że zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części nie wynika ani z:

Posiadacz musi wykazać istnienie jakiejś innej przyczyny i tę przyczynę wskazać. Musi więc wykazać, że zawalenie się budowli nastąpiło np. wskutek wielkiego huraganu, który wyrwał drzewo, które spadło na dach domu, który pod jego ciężarem zawalił się.

Może się jednak okazać, że gdyby dach był w odpowiednim stanie wytrzymałby ciężar drzewa. Wtedy nici z dowodu zwalniającego, bowiem główną przyczyną szkody jest nieutrzymanie budowli w należytym stanie.

Zasada ryzyka obejmuje w tym przypadku ryzyko nieutrzymania budowli w należytym stanie oraz ryzyko wad w budowie. Czyli mamy tutaj odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, ale węziej określoną (niż np. w art. 433 - ten odpowiedzialnością obejmuje wszystkie przypadki poza trzema okolicznościami zwalniającymi). Natomiast tutaj mamy odpowiedzialność tylko w dwóch przypadkach - ryzyko obciąża tylko w odniesieniu do dwóch kategorii przyczyn i są to przyczyny, które sugerują czyjeś zaniedbanie, czyjąś winę (ale nie zawsze musi być to posiadacz samoistny). Wada w budowie to może być np. zaniedbanie architekta, czy wykonawcy budynku, a aktualny posiadacz samoistny mógł nabyć budynek z trzecich rąk i nie miał nic do czynienia z okresem budowy. Niemniej jednak jako aktualny posiadacz samoistny będzie odpowiadał za wadę w budowie (na którą nie miał wpływu). Podobnie z nienależytym utrzymaniem budowli (mogła się zawalić w chwili zakupu).

5). Odpowiedzialność za szkody wyrządzone w związku z wykorzystaniem sił przyrody:

1). Odpowiedzialność za ruch przedsiębiorstwa poruszanego siłami przyrody;

2). Odpowiedzialność za szkodę wynikłą z ruchu mechanicznego środka komunikacji poruszanego siłami przyrody.

Chodzi tutaj o szkody wyrządzone przez różnego rodzaju urządzenia służące prowadzeniu działalności gospodarczej.

Druga grupa to charakterystyczne dla współczesności szkody wynikające z wypadków komunikacyjnych w ruchu zwłaszcza drogowym (ale również np. kolejowym). W obu wypadkach odpowiedzialność oparta jest na zasadzie ryzyka.

Już w XIX w. zauważono, wraz z rozwojem przemysłu, transportu, środków komunikacji, że szkody wyrządzone w związku z wykorzystaniem urządzeń i maszyn przemysłowych to szkody które mogą powstać mimo dokładania wszelkich starań by nie powstawały. Prowadzenie nowoczesnego przemysłu, czy uczestnictwo w ruchu drogowym są na ogół zadaniami na tyle złożonymi i mającymi mnóstwo aspektów nie dających się do końca skontrolować, że statystycznie szkody są nieuniknione, nawet przy dołożeniu najwyższego stopnia staranności. Opanowanie współczesnych i skomplikowanych urządzeń przemysłowych nie jest do końca możliwe, zwłaszcza gdy przy wykonywaniu działalności gospodarczej wykorzystuje się siły przyrody.

Powiązanie idei wzmożonego niebezpieczeństwa z konkretnym kryterium jakim jest wykorzystanie sił przyrody jest rozwiązaniem oryginalnym polskiego ustawodawcy wprowadzonym po raz pierwszy do K. Z. w 1933 r. Ta myśl i to kryterium zostały przyjęte również w k. c. Odpowiedzialność jest tutaj bardzo surowa, a to dlatego że siły przyrody są niebezpieczne, łatwo wymykają się spod kontroli.

W innych systemach prawnych podobna odpowiedzialność jest określana często wprost jako działalność szczególnie niebezpieczna (wtedy powstaje problem odróżnienia działalności szczególnie niebezpiecznej od zwykłej działalności). Ustawodawca polski od razu rozwiązuje ten problem wskazując, że chodzi o przypadki aktywności, przy których wykorzystuje się siły przyrody. I jak pokazuje doświadczenie to rozwiązanie ustawodawcze okazuje się dobre, nie budziło na ogół żadnych poważnych wątpliwości.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA RUCH PRZEDSIĘBIORSTWA PORUSZANEGO SIŁAMI PRZYRODY:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Chodzi tutaj o szkodę wyrządzoną przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu wprawianego w ruch za pomocą sił przyrody.

Po pierwsze konieczne jest wyjaśnienie pojęcia przedsiębiorstwa lub zakładu.

Samo słowo przedsiębiorstwo jest wieloznaczne i występuje w kodeksie w 3 różnych znaczeniach:

  1. w znaczeniu podmiotowym - przedsiębiorstwo to typ osoby prawnej (podmiotu gospodarczego) mającej w swej nazwie słowo „przedsiębiorstwo” - np. przedsiębiorstwo państwowe;

  2. w znaczeniu przedmiotowym - art. 551 zawiera definicję legalną - przedsiębiorstwo, jest zorganizowanym zespołem składników materialnych i niematerialnych przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej i obejmuje w szczególności: nazwę przedsiębiorstwa, różne prawa (własności, najmu) - jest to ujęcie przedsiębiorstwa dla obrotu handlowego - obejmuje głównie różnego rodzaju uprawnienia, które nie mogą być w ruchu i nikomu szkody nie wyrządzą. A więc dla nas jest to ujęcie zbyt szerokie - nas interesuje tutaj przede wszystkim własność ruchomości / nieruchomości;

  3. w znaczeniu funkcjonalnym - przedsiębiorstwo to działalność gospodarcza i jej prowadzenie w sposób stały, zorganizowany, zawodowy i zarobkowy.

Przyjmuje się powszechnie, że w art. 435 chodzi o znaczenie przedmiotowe pojęcia przedsiębiorstwa (i to w wąskim, materialnym ujęciu - maszyny, urządzenia i budowle służące prowadzeniu działalności gospodarczej).

Czyli szkoda jest wyrządzona przez ruch przedsiębiorstwa jako zespołu składników przede wszystkim o charakterze materialnym.

Po drugie - przedsiębiorstwo musi być wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody. Możemy być zwolnieni z obowiązku wykazania, że przedsiębiorstwo jest wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody wówczas, gdy wykażemy że mamy do czynienia z przedsiębiorstwem lub zakładem, które wytwarza lub posługuje się materiałami wybuchowymi.

Co to są siły przyrody? Ustawodawca przychodzi nam tutaj z pomocą i wymienia przykładowe siły przyrody:

Można dodać np. siłę spadku wody (hydroelektrownie poruszane energią spadku wody), siłę wiatru (elektrownie wiatrowe), również energię jądrową (pochodzącą z rozszczepienia atomu) - choć tutaj mamy ustawę prawo atomowe, więc działanie art. 435 ograniczone jest przepisami szczególnymi.

W zdecydowanej większości przypadków przedsiębiorstwa przemysłowe będą poruszane za pomocą sił przyrody. Możemy mieć pewne problemy przy przedsiębiorstwach budowlanych - przedsiębiorstwa budowlane zajmujące się budowaniem wieżowców, instalacji przemysłowych z reguły będą poruszane siłami przyrody, bowiem stopień nasycenia urządzeń poruszanych elektrycznością, parą czy paliwami płynnymi będzie tak duży, że będziemy mogli powiedzieć, że bez ich użycia nie będzie w ogóle możliwe osiąganie celu tego przedsiębiorstwa. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę przedsiębiorstwo, które stawia na Podhalu domy z cegieł albo drewna to możemy mieć już pewne wątpliwości. Jeżeli jest to przedsiębiorstwo w stylu „podaj cegłę” to zasadniczo opiera się ono na wykorzystaniu siły ludzkiej. Nie będzie w nim wystarczającego udziału i nasycenia siłami przyrody, abyśmy mogli uznać że jest to przedsiębiorstwo lub zakład poruszany siłami przyrody.

Podobnie gospodarstwa rolne - zwykłe, przeciętne gospodarstwo rolne w Polsce nie jest jeszcze do tego stopnia nasycone siłami przyrody, żebyśmy mogli je uznać za napędzane siłami przyrody.

Konieczne jest rozróżnienie - które z przedsiębiorstw są poruszane siłami przyrody, a które tylko z tych sił korzystają? Co jest takim kryterium charakterystycznym?

  1. na gruncie K. Z. Longchamps pisał, że użycie sił przyrody musi nadawać piętno temu przedsiębiorstwu - konieczne jest, ażeby wykorzystanie sił przyrody nadawało piętno działalności przedsiębiorstwa (nie można wyobrazić sobie tej działalności bez wykorzystania sił przyrody);

  2. współcześnie wskazuje się, że ta działalność przedsiębiorstwa musi być w odpowiednim stopniu nasycona wykorzystaniem sił przyrody (Szpunar).

Uniwersytet Łódzki w znaczeniu maszyn i urządzeń z pewnością jest przedsiębiorstwem, ale czy jest poruszany siłami przyrody? Na pewno korzystamy z elektryczności, pary wodnej w kaloryferach - ale czy wykorzystanie sił przyrody wyciska piętno, jest warunkiem sine qua non funkcjonowania wydziału prawa? Oczywiście nie. Równie dobrze moglibyśmy prowadzić zajęcia przy świecach i bez ogrzewania. Czyli cel działania wydziału byłby osiągnięty bez wykorzystania sił przyrody.

Podobnie sklepy - niektóre mogą być poruszane siłami przyrody - stopień nasycenia będzie wystarczający. Ale są i takie, gdzie wszytko opiera się na działaniu człowieka, a oświetlenie i ogrzewanie są tylko uzupełnieniem.

Po trzecie szkoda ma być wyrządzona przez ruch takiego przedsiębiorstwa lub zakładu. Jak rozumieć ruch?

W wąskim ujęciu - fizycznym - ruch oznacza przemieszczanie się elementów w przestrzeni. Na gruncie art. 435 ruch należy rozumieć w szerokim, funkcjonalnym znaczeniu - jako funkcjonowanie całości przedsiębiorstwa, tj. zespołu maszyn i urządzeń.

Szkoda wyrządzona ruchem w znaczeniu funkcjonalnym nie musi wcale przypadać w miejscu i czasie funkcjonowania przedsiębiorstwa. Równie dobrze może być wyrządzona gdzieś dalej - np. jeśli przedsiębiorstwo przemysłowe wyrzuca jakieś zanieczyszczenia do atmosfery i te pyły opadają wiele kilometrów dalej wskutek czego zanieczyszczeniu ulegają pola rolne, to mamy wówczas do czynienia z wyrządzeniem szkody ruchem przedsiębiorstwa w tym szerokim, funkcjonalnym znaczeniu.

Nie musi być wcale obecności sił przyrody bezpośrednio działających (ktoś może być oczywiście porażony prądem, ale nie jest konieczne aby siły przyrody bezpośrednio zadziałały), i nie jest również konieczne, aby był to ruch w znaczeniu fizycznym - np. przedsiębiorstwo kolejowe odpowiada za to, że pasażer przewróci się na peronie i złamie nogę, nawet jeśli pociągu nie ma na torach, nie ma żadnego ruchu w postaci przesuwania się elementów tego przedsiębiorstwa. Pasażer jest włączony w ruch przedsiębiorstwa w znaczeniu jego funkcjonowania.

Wyłącza się tylko przypadki, gdy szkoda wynika z innych zdarzeń aktywnych, a przedsiębiorstwo - jego masa, urządzenia są tylko biernym tłem - np. ktoś rozbije głowę o mur fabryki podczas nocnego powrotu do domu.

Inny przykład - rój pszczół utopił się w kadzi ze słodem. Przedsiębiorstwo produkowało napoje w rodzaju piwa, w związku z tym do wykorzystania stały otwarte kadzie ze słodem, do których zleciały i utopiły się pszczoły. Właściciel roju pszczół wystąpił o odszkodowanie, bo uznał że jest to szkoda wynikła z ruchu przedsiębiorstwa. Pozwany bronił się twierdząc, że to pszczoły przyleciały do kadzi, a nie kadź do pszczół, nie ma więc udziału energetycznego ruchu przedsiębiorstwa. Masa przedsiębiorstwa była tylko biernym tłem dla szkody, którą pszczoły wyrządziły same sobie. Ale można mieć wątpliwości, ponieważ słód wydzielał opary, które zwabiły pszczoły. Wobec tego nie całkiem jest to bierny udział przedsiębiorstwa i przyjąć można że ruch przedsiębiorstwa był współprzyczyną.

Szkoda może być wyrządzona komukolwiek. Każda osoba poszkodowana przez ruch przedsiębiorstwa może dochodzić naprawienia szkody na gruncie art. 435 (ale z pewnymi ograniczeniami jeśli chodzi o pracowników i wypadki przy pracy - w tym zakresie istnieją szczególne reżimy odpowiedzialności).

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

Za szkodę wyrządzoną przez ruch przedsiębiorstwa poruszanego siłami przyrody odpowiedzialność ponosi osoba prowadząca to przedsiębiorstwo na własny rachunek, bez względu na to, czy ma do tego tytuł prawny - ustawodawca interesuje się bowiem stanem faktycznym (co jest typowe dla regulacji w zakresie czynów niedozwolonych). Osoba ta nie musi być właścicielem przedsiębiorstwa - chodzi o czerpanie korzyści z ruchu tego przedsiębiorstwa - np. dzierżawca.

Możemy się tutaj dopatrzyć realizacji zasady - „cuius commodum, eius periculum” - a więc kto prowadzi działalność i dla zysku wykorzystuje siły przyrody ten będzie odpowiadał (nie musi to być działalność zyskowna).

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Prowadzący przedsiębiorstwo na własny rachunek odpowiada na zasadzie ryzyka.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Klasyczna triada - 3 okoliczności egzoneracyjne:

  1. szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej;

  2. szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego;

  3. szkoda nastąpiła wyłącznie z winy osoby trzeciej, za którą prowadzący przedsiębiorstwo nie ponosi odpowiedzialności.

Jest to odpowiedzialność surowa - nie łatwo się zwolnić.

AD 1).:

SIŁA WYŻSZA:

Pojęcie siły wyższej (vis maior) nie zostało zdefiniowane w prawie. Mamy 2 ujęcia:

  1. Ujęcie subiektywne - Goldschmidt:

Siła wyższa to każde zdarzenie, którego nie można przewidzieć i odeprzeć nawet przy dołożeniu najwyższej staranności.

  1. Ujęcie obiektywne - Exner:

Siła wyższa to zdarzenie zewnętrzne w stosunku do podmiotu odpowiedzialnego, nadzwyczajne, nieprzewidywalne i nieodparte.

Zdarzenie musi być więc zewnętrzne w stosunku do ruchu przedsiębiorstwa w znaczeniu przedmiotowym - wszelkie zdarzenia, choćby nieprzewidywalne i nieodparte, a mające swe źródło w samym przedsiębiorstwie nie będą okolicznością zwalniającą z odpowiedzialności - np. nie jest okolicznością zwalniającą eksplozja kotła w przedsiębiorstwie, nawet jeśli wynika ona ze zmęczenia materiału, którego nie dało się przewidzieć i żadnymi metodami nie udałoby się temu zapobiec. A więc siłą wyższą będą trzęsienia ziemi, powodzie - katastrofy naturalne, huragany, trąby powietrzne.

A więc w tym ujęciu mamy:

  1. zdarzenia zawinione;

  2. zdarzenia przypadkowe ale pochodzące od wewnątrz, z przedsiębiorstwa, w pojeździe - nie są one kwalifikowane jako siła wyższa, ale jednocześnie mogą być niezawinione (a więc mamy zdarzenia przypadkowe);

  3. zdarzenia będące siłą wyższą, czyli takie które są i niezawinione i nadzwyczajne i jednocześnie zewnętrzne.

Odpowiedzialność oparta na zasadzie ryzyka obejmuje dwie kategorie zdarzeń - 1 i 2, a więc obejmuje zdarzenia zawinione (a fortiori jeśli odpowiada się niezależnie od winy to na pewno odpowiada się za zdarzenia przez siebie zawinione) oraz odpowiada się także za zdarzenia przypadkowe (tutaj ujawnia się obiektywny element odpowiedzialności), co do których winy pozwanemu przypisać nie można, ale które nie mają jednak charakteru siły wyższej, ponieważ pochodzą od wewnątrz.

Pozwany może się więc zwolnić od odpowiedzialności, tylko jeśli wykaże wszystkie elementy siły wyższej - czyli zdarzenia nadzwyczajnego i jednocześnie zewnętrznego.

W praktyce orzecznictwo sądowe, zwłaszcza orzecznictwo SN na temat siły wyższej jest bardzo skromne. Ujęcie siły wyższej na tle przepisów jest wąskie i rzadko kiedy zdarza się ażeby sąd przyjmował że miała miejsce siła wyższa. A jeżeli już mamy przypadki ewidentne, jak np. trąba powietrzna, powódź - nikt nie toczy sporów ponieważ oczywiste jest, że zdarzenie ma charakter siły wyższej i zwalnia od odpowiedzialności. Chociaż w pewnych sytuacjach pojęcie siły wyższej może być nieco zrelatywizowane, np. powódź będzie miała charakter siły wyższej dla samochodu czy motocykla, ale już nie dla amfibii. Trzeba więc dokonać analizy z punktu widzenia konkretnego zdarzenia.

AD 2).:

WYŁĄCZNA WINA POSZKODOWANEGO:

Chodzi o sytuacje, gdy z jednej strony szkoda jest wynikiem ruchu przedsiębiorstwa (inaczej art. 435. nie miałby w ogóle zastosowania), ale z drugiej strony pozwany będzie wykazywał, że przyczyną szkody jest zawinione działanie poszkodowanego.

Pozwany musi wykazać istnienie wszystkich przesłanek przypisania winy (należy pamiętać, że specyficznie widziana jest przesłanka bezprawności - każdy może sobie dowolnie szkodzić, o ile nie szkodzi innym, nie ma nakazu dbania o swoje interesy - zwrócenie się przeciwko własnym dobrom i interesom nie będzie bezprawne jako takie, a zatem element bezprawności nie jest tutaj konieczny).

Mówi się tutaj o winie poszkodowanego, choć najistotniejszym elementem jest poczytalność oraz możliwość postawienia zarzutu umyślności lub niedołożenia należytej staranności.

Jeżeli szkodę - w związku z ruchem przedsiębiorstwa - wyrządziła sobie osoba niepoczytalna, to w stosunku do takiej osoby prowadzący przedsiębiorstwo nie zdoła zwolnić się od odpowiedzialności - nie ma bowiem po jej stronie winy (choć pewnie byłaby ona ograniczona przez art. 362. ale nie całkowicie wyłączona).

Jeżeli szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego, to on sam powinien ponieść ciężar szkody która go dotknęła - szkoda nie powinna być przenoszona na inną osobę. Dochodzi tutaj do głosu zasada, że każdy odpowiada za swoją winę - ale kiedy mamy do czynienia z taką sytuacją?

Ustawodawca nie wyjaśnia tego zagadnienia - mamy pewną niejasność znaczeniową. Doktryna i orzecznictwo starały się to zagadnienie na różne sposoby wyjaśnić. Wypracowano kilka stanowisk:

  1. Warkałło:

Wyłącznie z winy poszkodowanego szkoda następuje wówczas, gdy poza poszkodowanym nikomu innemu winy przypisać nie można (a zwłaszcza nie można winy przypisać pozwanemu, czyli prowadzącemu przedsiębiorstwo, czy posiadaczowi pojazdu) - ani jemu ani ludziom za których on odpowiada. Czyli należy badać dany wypadek wyrządzenia szkody i ustalić czy i kto ponosi za to winę i jeśli by się okazało, że winę ponosi wyłącznie poszkodowany i nikomu poza nim winy przypisać nie można, to szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego.

To stanowisko Warkałły spotkało się z krytyką i to krytyką uzasadnioną (właściwie pozostało stanowiskiem odosobnionym). Dlaczego? Ten sposób stawienia sprawy, poszukiwanie w ogóle winy po stronie innych jeszcze osób niż poszkodowany, a zwłaszcza po stronie pozwanego, oznacza że podważa się samą zasadę odpowiedzialności. Pozwany ma odpowiadać na zasadzie ryzyka, a więc niezależnie od swojej winy, a tymczasem w myśl tej koncepcji żeby ustalić czy zachodzi okoliczność zwalniająca trzeba badać winę - i to winę wszystkich właściwie, bo i winę pozwanego i jego ludzi, ewentualnie osób trzecich. Podważałoby to obiektywny charakter odpowiedzialności.

  1. Przyjęte w orzecznictwie, w niektórych przynajmniej orzeczeniach, reprezentowane także przez prof. Petrykowską:

Przewiduje ono, że należy badać wyłączność winy poszkodowanego na płaszczyźnie przyczynowości. Należy ustalić jakie były przyczyny zdarzenia, następnie porównać znaczenie i wpływ tych przyczyn na efekt w postaci wyrządzenia szkody. Jeżeli okaże się, że w danym wypadku wyłączną przyczyną szkody jest wina po stronie poszkodowanego, należy przyjąć że jest to okoliczność zwalniająca. Należy przyjąć, że w istocie tej szkody nie wyrządził ruch przedsiębiorstwa, czy pojazdu tylko przyczyną główną, sprawczą (która zadecydowała o przebiegu wypadku) była wina samego poszkodowanego.

Ujęcie to znalazło wyraz w niektórych orzeczeniach SN. Poddał je jednak krytyce prof. Szpunar. W ramach jednej katedry prawa cywilnego powstał więc spór, co do tego jak rozumieć szkodę wyrządzoną wyłącznie z winy poszkodowanego.

  1. Prof. Szpunar:

Poddał krytyce stanowisko 2, mówiąc że nie można na płaszczyźnie związku przyczynowego dokonywać kwalifikacji poszczególnych przyczyn, uważać że jedne z nich są ważniejsze, inne mniej ważne (nie można wartościować przyczyn). Samo pojęcie związku przyczynowego zakłada, że przyczyny mają charakter obiektywny i wszelkie różnicowanie przyczyn podważa założenia związku przyczynowego. Związek przyczynowy albo jest albo go nie ma - trudno go w jakiś sposób kwalifikować.

Poza tym jeśli wchodzi w ogóle w grę odpowiedzialność z art. 435 czy 436 (a zakładamy że tylko z takimi przypadkami mamy do czynienia kiedy rozważana jest ta odpowiedzialność), to punktem wyjścia musi być stwierdzenie, że doszło do wyrządzenia szkody przez ruch przedsiębiorstwa albo przez ruch pojazdu, a zatem na wstępie zakłada się, że ten ruch był jedną z przyczyn powstania szkody.

Więc w takim wypadku nie można następnie przy analizie okoliczności zwalniających przekreślić znaczenia ruchu i mówić - nie, ten ruch nie miał znaczenia, bo całe znaczenie należy przypisać innej przyczynie.

Szpunar wystąpił z inną jeszcze koncepcją. Płaszczyzną oceny nie może być związek przyczynowy, a zatem płaszczyzną oceny musi być ciężar winy poszkodowanego. Trzeba przede wszystkim spojrzeć na zachowanie poszkodowanego, ustalić jak to zachowanie przebiegało, jakie były motywy działania tego poszkodowanego i ustalić jaki był ciężar tej winy i jeśli się okaże że ciężar winy poszkodowanego jest tak znaczny, że absorbuje inne okoliczności sprawy, a zwłaszcza znaczenie ruchu przedsiębiorstwa przy wyrządzeniu tej szkody, to możemy powiedzieć, że szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego.

Pajor dodaje od siebie - na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy tutaj porównanie rzeczy mało porównywalnych - z jednej strony ciężar winy, z drugiej ruch i jego znaczenie dla wyrządzenia szkody. Ale można odnaleźć wspólny element na płaszczyźnie stwarzanego niebezpieczeństwa - ideą odpowiedzialności na zasadzie ryzyka jest stworzenie szczególnego niebezpieczeństwa dla otoczenia przez wpuszczenie w ruch przedsiębiorstwa, czy korzystanie z pojazdu poruszanego siłami przyrody. Ruch przedsiębiorstwa lub pojazdu stwarza jakiś stan wzmożonego zagrożenia szkodą dla otoczenia. Wobec tego niebezpieczeństwo jakie wynika z ruchu można porównać z kolei z niebezpieczeństwem jakie wynika z nieprawidłowego zachowania samego poszkodowanego. Jeśli działa on w sposób jaskrawie nieprawidłowy, jego wina, która jest winą ciężką, poważną stwarza takie ryzyko, niebezpieczeństwo powstania szkody.

To ujęcie Szpunara unika zarzutów jakie były stawiane wcześniejszym próbom wyjaśnienia tego pojęcia. Zostało ono zaaprobowane przez wielu autorów. Ale ustawodawca nie przesądził oczywiście, że którekolwiek z tych stanowisk jest wiążące, a zatem mamy tutaj problem.

Na ogół zresztą te różnice doktrynalne nie przekładają się na jakieś duże różnice w rozstrzygnięciach praktycznych. Orzecznictwo wychodzi z założenia, że odpowiedzialność jest surowa, a zatem okoliczności zwalniające należy rozumieć wąsko, ściśle.

Orzecznictwo sądowe nie jest chętne, aby tak łatwo uznawać, że szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego. Zwłaszcza że w sytuacjach wątpliwych sędzia zawsze może wybrnąć twierdząc, że wyłącznej winy poszkodowanego nie było, ale było na pewno przyczynienie. Może więc przyjąć odpowiedzialność i jednocześnie w znacznym stopniu ją ograniczyć.

W orzecznictwie zatem rzadko mamy orzeczenia, w których szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego.

Jedna ilustracja - w sprawie, w której chodziło o ciężkie uszkodzenie ciała spowodowane ruchem pojazdu (art. 436) - poszkodowany w upalny dzień położył się pod stojącą ciężarówką (w cieniu) i zasnął. Kierowca ciężarówki przyszedł i ruszył, nie zdając sobie sprawy z tego, że pod pojazdem znajduje się człowiek, wskutek czego doszło do wyrządzenia szkody. SN nie przyjął że szkoda nastąpiła wyłącznie z winy poszkodowanego. Niebudzące wątpliwości przypadki gdy szkoda następuje wyłącznie z winy poszkodowanego, to przypadki samobójcze, gdy ofiara sama rzuca się pod pociąg, tramwaj, etc.

AD 3).:

WYŁĄCZNA WINA OSOBY TRZECIEJ:

Musi to być osoba trzecia, czyli osoba która nie jest w żaden sposób włączona w ruch / funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Nie będą zatem osobami trzecimi goście zaproszeni do zakładu przemysłowego, zwiedzający czy dokonujący inspekcji - zostają oni bowiem włączeni wówczas, gdy zgodnie z wolą prowadzącego zostają wpuszczeni.

Wina osoby trzeciej musi być taka znaczna, że absorbuje inne okoliczności sprawy, a zwłaszcza znaczenie ruchu przedsiębiorstwa. A więc chodzi tutaj o jakieś akty sabotażu podjęte wobec przedsiębiorstwa, inne zdarzenia podjęte z winy umyślnej (albo przynajmniej ciężkiego niedbalstwa), na które mógłby powołać się prowadzący przedsiębiorstwo wykazując w ten sposób, że źródłem tej szkody było inne zdarzenie niż ruch. Co prawda działał on obiektywnie, kauzalnie (bo jest on warunkiem w ogóle przypisania tej odpowiedzialności), ale ten ruch nie miał w istocie znaczenia ze względu na ciężar winy osoby trzeciej za którą prowadzący nie odpowiadał. Czyli nie może to być żadna z osób za którą cywilnie miałby odpowiadać - zwłaszcza nie może to być podwładny. Jeżeli ktoś jest podwładnym prowadzącego przedsiębiorstwo, to nawet jeśli nie jest włączony w jego ruch, jest osobą z zewnątrz (jest więc osobą trzecią, ale za którą prowadzący przedsiębiorstwo odpowiada).

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SZKODĘ WYNIKŁĄ Z RUCHU MECHANICZNEGO ŚRODKA KOMUNIKACJI PORUSZANEGO SIŁAMI PRZYRODY:

I OKOLICZNOŚCI WYRZĄDZENIA SZKODY:

Szkoda musi być wyrządzona ruchem mechanicznego środka komunikacji poruszanego za pomocą sił przyrody (wystarczy mówić pojazd mechaniczny).

To po pierwsze musi być środek mechaniczny, a więc taki który korzysta z mechanizmów wprawiających go w ruch - na ogół korzysta z motoru, silnika.

Musi być środkiem komunikacji, czyli przeznaczonym do przemieszczania się w przestrzeni (i tak należy tę komunikację rozumieć wobec czego, nie będzie środkiem komunikacji urządzenie telegraficzne, nawet jeśli napędzane jest elektrycznie - nie służy ono bowiem do przemieszczania się w przestrzeni, ale do przesyłania wiadomości).

Po trzecie pojazd mechaniczny musi być poruszany za pomocą sił przyrody (najczęściej będą wchodziły w grę oczywiście paliwa płynne, ale mogą wchodzić w grę również elektryczność czy gaz, wreszcie para wodna - parowóz).

Co więc będzie należało do tych mechanicznych środków komunikacji poruszanych za pomocą sił przyrody? Przede wszystkim samochody, ciężarówki, motocykle, skutery, różnego rodzaju pojazdy specjalnego użytkowania - przemysłowe, także amfibie wojskowe, czołgi, także różne pojazdy wodne i powietrzne (motorówki, statki, samoloty - chociaż oczywiście odpowiedzialność za wypadki lotnicze uregulowana jest odrębnie). Oczywiście najczęściej będzie chodzić o samochody. Nie będą natomiast mechanicznymi środkami komunikacji rower, wóz konny, etc.

Szkoda musi wynikać z ruchu tego pojazdu - co to znaczy ruch pojazdu? Odpowiedzią najprostszą, najbardziej oczywistą, a jednocześnie ujęciem najwęższym będzie ruch rozumiany czysto fizycznie, jako przemieszczanie się pojazdu w przestrzeni - a więc pojazd jest w ruchu gdy porusza się za pomocą silnika, czy też gdy silnik jest zgaszony, a pojazd zsuwa się po jakiejś pochyłości. Oczywiście jest to ujęcie logiczne i akceptowane, aczkolwiek pojawia się pytanie, czy na tym pojęcie ruchu się kończy, czy też powinno być rozumiane szerzej? Dlaczego szerzej? Ano dlatego, że ideą art. 436 jest wywoływanie przez ruch pojazdu wzmożonego niebezpieczeństwa w otoczeniu. Takie wzmożone niebezpieczeństwo dla otoczenia wywołuje nie tylko fizyczny ruch pojazdu, ale mówiąc ogólnie - korzystanie z pojazdu. Dlatego na tle art. 436 pojęcie ruchu rozumiane jest szerzej, wychodzi poza swoje czysto fizyczne znaczenie - chodzi o ruch w znaczeniu funkcjonalnym - szeroko rozumiane korzystanie z pojazdu.

Określenie ścisłych granic tak rozumianego ruchu budzi pewne kontrowersje i spory. Ukształtowało się jednak w doktrynie i orzecznictwie stanowisko, że ruch pojazdu zaczyna się w momencie próby uruchomienia silnika. Także przy wsiadaniu, wysiadaniu ze stojącego pojazdu, zwłaszcza w ruchu drogowym, pojazd zatrzymuje się przy krawężniku, ktoś wsiada czy wysiada - mogą się pojawić przypadki szkody.

A więc od momentu próby uruchomienia silnika, poprzez wszystkie czynności jazdy aż do osiągnięcia celu podróży (według Szpunara) - pojazd zostaje odstawiony, unieruchomiony, ponieważ zostaje osiągnięty cel podróży. A więc odstawienie pojazdu na parking, wyłączenie silnika, zamknięcie i pozostawienie na parkingu. Natomiast jeśli pojazd zatrzymuje się na jezdni, na światłach, przed zaporami drogowymi, czy z powodu awarii, gdy kierowca zjeżdża na pobocze bo chce odpocząć, czy też na żądanie policjanta - to wszystko są przypadki gdy pojazd jest w ruchu, nie osiągnął jeszcze celu przeznaczenia - jest więc wciąż w ruchu, choć fizycznie stoi, nie porusza się. To ujęcie szerokie jest powszechnie przyjęte w orzecznictwie, ponieważ ono tylko odpowiada istocie tej odpowiedzialności, wyraża ją w odpowiedni sposób i odzwierciedla zakres ryzyka.

II PODMIOT ODPOWIEDZIALNY:

1). Odpowiada posiadacz samoistny tego pojazdu (czyli ten, kto faktycznie włada pojazdem jak właściciel, choćby właścicielem nie był - może to być np. złodziej) - a więc decydują okoliczności faktyczne, a nie stosunek prawny do pojazdu, który nie ma żadnego znaczenia.

Jak długo posiadacz samoistny jest posiadaczem samoistnym? Co może wyłączyć posiadanie samoistne? Na pewno kradzież pojazdu, bo wtedy to posiadanie samoistne przechodzi na złodzieja.

Natomiast co do zaboru w celu krótkotrwałego użycia - furtum usus - przyjmuje się, że w okresie krótkotrwałego użycia władztwo dotychczasowego posiadacza zostaje wyłączone, ale z drugiej strony należy pamiętać że jeżeli władztwo zostało przywrócone pierwotnemu posiadaczowi, wchodzi w grę domniemanie ciągłości posiadania (według przepisów o posiadaniu przeszkody krótkotrwałe - „przemijające” - nie przerywają posiadania, a posiadanie przywrócone poczytuje się za nieprzerwane) - dla celów tej odpowiedzialności przyjmuje się jednak, że odpowiada osoba krótkotrwale zagarniająca pojazd.

Czy wyłącza posiadanie samoistne samowolna jazda kierowcy? Może się zdarzyć, że posiadaczem będzie jakaś osoba prawna / fizyczna a pojazdem kierować będzie jakiś kierowca któremu posiadacz samoistny poleca np. pojechać z Łodzi do Warszawy. I jeżeli w drodze powrotnej kierowca nie jedzie prosto z Warszawy do Łodzi, ale zahacza np. o Kielce, bo tam ma znajomą z którą się chce zobaczyć i jeżeli dojdzie w tych Kielcach do jakiegoś wypadku, powstaje pytanie czy władztwo faktyczne dotychczasowego posiadacza zostaje wyłączone przez to, że kierowca samowolnie odchylił się od wyznaczonej mu trasy? Przyjmuje się, że na ogół nie - zwykła samowola kierowcy nie wyłącza posiadania dotychczasowego posiadacza dopóty, dopóki nie oznacza ona objęcia pojazdu w posiadanie, a więc zagarnięcia pojazdu dla siebie (kierowca może np. pojechać sobie na wakacje). Nawiasem mówiąc kierowca pojazdu jest dzierżycielem - włada pojazdem faktycznie, ale nie dla siebie.

Podobnie jeśli posiadacz odda samochód do warsztatu - w ramach tej naprawy pracownicy mogą podjąć jazdy próbne i jeżeli podczas nich dojdzie do wypadku, odpowiada posiadacz samoistny pojazdu (pracownicy warsztatu również są tylko dzierżycielami).

Posiadacz odpowiada także jeśli odda pojazd np. grzecznościowo - przyjacielowi, znajomemu. Taka osoba nie jest dzierżycielem - włada dla siebie, sam chce załatwić jakąś swoją sprawę - jest prekarzystą.

2). Natomiast wyłącza odpowiedzialność posiadacza samoistnego oddanie pojazdu w posiadanie zależne. Zgodnie z założeniami art. 436 odpowiada albo posiadacz samoistny, albo posiadacz zależny (ten kto włada rzeczą jak użytkownik, najemca, dzierżawca lub inna osoba, której przysługuje jakieś prawo do cudzej rzeczy - osoba, która włada faktycznie rzeczą dla siebie ale w zakresie odpowiadającym jakiemuś prawu niewłaścicielskiemu - jako najemca, dzierżawca).

Posiadacz zależny nie musi być naprawdę najemcą, czy dzierżawcą pojazdu, bo np. umowa najmu okazała się z jakichś względów nieważna i w związku z tym prawo w ogóle nie powstało. Wystarczy że włada faktycznie jak najemca czy dzierżawca - już wtedy jest posiadaczem zależnym i ponosi odpowiedzialność.

Z tym, że jednocześnie orzecznictwo wprowadziło pewien warunek. Przekazanie odpowiedzialności wraz z przekazaniem pojazdu w posiadanie zależne, może przybierać różne postaci. Może to być oddanie pojazdu do dyspozycji posiadacza zależnego i wtedy w zasadzie wszystko jest zgodne z przepisem. Ale możemy wyobrazić sobie taką sytuację, że jakaś instytucja chce wysłać dzieci swoich pracowników na kolonie i zawiera umowę najmu autobusu na określony dzień np. z PKS-em i na podstawie tej umowy PKS deleguje swojego kierowcę, który jedzie tym autobusem - i to też jest najem pojazdu. Tylko pojawia się pytanie, czy następuje wtedy przekazanie pojazdu w posiadanie zależne? Orzecznictwo przyjęło, że aby mówić o oddaniu pojazdu, musi być oddanie pojazdu w pełną dyspozycję - posiadacz zależny musi objąć władztwo bezpośrednio i na wyłączność. Tej pełnej dyspozycji najemca nie uzyskuje jeżeli najem opiewa na najem pojazdu, ale z kierowcą, który jest człowiekiem wynajmującego.

Oczywiście obok posiadacza samoistnego czy zależnego może odpowiadać za szkodę wyrządzoną ruchem pojazdu także inna osoba - przede wszystkim kierowca, który jedzie nieostrożnie, popełnia winę i może odpowiadać na zasadzie winy z art. 415. Mamy wówczas zbieg roszczeń wobec posiadacza oraz wobec kierowcy, który jechał w sposób zawiniony. Może się również zdarzyć, że kierowca będzie pracownikiem posiadacza i prowadzi pojazd w ramach stosunku pracy - mogą wejść w grę przepisy prawa pracy (art. 120 który odpowiedzialność pracownika względem osoby trzeciej wyłącza, jeśli szkoda została wyrządzona przy wykonywaniu pracy i w sposób nieumyślny).

Choć nawet w razie zbiegu roszczeń poszkodowany będzie swoje roszczenia kierował raczej wobec posiadacza pojazdu (bo jest on ubezpieczony) - surowa odpowiedzialność posiadacza łagodzona jest przez wprowadzenie obowiązku ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej (OC).

III ZASADA ODPOWIEDZIALNOŚCI:

Mamy tutaj surową odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. Ustawodawca łagodzi tę surową odpowiedzialność w dwóch wypadkach - art. 436 §2 - i wraca do tzw. zasad ogólnych odpowiedzialności (a więc do zasady winy przede wszystkim):

  1. Posiadacz będzie odpowiadał za szkodę wyrządzoną przez ruch pojazdu mechanicznego na zasadzie winy w przypadku zderzenia:

Jak rozumieć zderzenie? Aby nastąpiło zderzenie muszą wystąpić (1)co najmniej dwa pojazdy, muszą one znajdować się (2)w ruchu i (3)musi dojść do ich zetknięcia. Należy odróżnić zderzenia od najechania - to ma miejsce, gdy jeden z pojazdów nie jest w ruchu (w szerokim znaczeniu) np. szkoda na parkingu. Najechanie nie powoduje odstępstwa od zasady ryzyka.

Przyjęcie, że obaj posiadacze pojazdów, w wypadku zderzenia, odpowiadają na zasadzie ryzyka prowadziłoby do paradoksalnych sytuacji gdy np. posiadacz małego samochodu osobowego, wjechałby z własnej winy pod ciężarówkę, to posiadacz ciężarówki, mimo że nie zachował się nieprawidłowo, zawsze płaciłby za ogromne szkody, gdyż jego uszczerbek byłby zawsze o wiele mniejszy i w rozliczeniu nie równoważył by zniszczeń w samochodzie osobowym. Należy więc wrócić do zasad ogólnych - po prostu ustalić stopień winy uczestniczących w zderzeniu. Odpowiedzialność zaostrzona znosi się niejako wzajemnie i z tego tytułu następuje powrót do zasad ogólnych.

Wszystkie inne osoby poza posiadaczami uczestniczącymi w zderzeniu mają oczywiście roszczenia na zasadach ryzyka (np. przechodzień, czy pasażer pojazdu) - wyłączenie zasady ryzyka przy zderzeniu odnosi się tylko i wyłącznie do rozliczenia szkód doznanych przez samych posiadaczy zderzających się pojazdów.

Orzeczenie: Posiadacz taksówki przewoził klienta i zatrzymał się przy chodniku bo klient wysiadał. Kierowca zgasił samochód, rozliczał się z wysiadającym pasażerem taksówki, miał jeszcze wysiąść by wyjąć bagaż, lecz nie zdążył tego zrobić, ponieważ został uderzony przez inny samochód prowadzony przez kierowcę, który doznał ataku serca i zmarł (a więc wypadek był rezultatem nagłej choroby). Powstał tutaj pewien problem - wedle tradycyjnego rozumienia, jeżeli oba pojazdy były w ruchu, mieliśmy zderzenie (mieliśmy typowy przejściowy postój taksówki). Kierowcy, który doznał ataku serca, winy przypisać nie można, a więc cała odpowiedzialność przerzucona zostaje na kierowcę taksówki. SN stwierdził jednak, że w tym wypadku cel jazdy taksówki został osiągnięty i nie była ona już w ruchu - a więc mieliśmy tylko najechanie i odpowiada na zasadzie ryzyka posiadacz, który spowodował wypadek.

Na temat tego orzeczenia w jednym z numerów Palestry ukazał się artykuł dra Robaczyńskiego, gdzie autor krytykuje to stanowisko, uznając że jest to wyłom od dotychczas przyjętego stanowiska co do pojęcia ruchu pojazdu. Na to jest dosyć dyskusyjna wypowiedź dra Księżaka, która ukazała się w ostatnim numerze Palestry, który proponuje żeby w wypadku zderzenia niekoniecznie stosować te same kryteria ustalenia ruchu pojazdu co w §1. W §1, gdzie chodzi o odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, mamy ruch rozumiany szeroko, co odzwierciedla ryzyko związane z ruchem pojazdu. Natomiast tam, gdzie chodzi o zderzenie, a więc w §2 to zderzenie określone jest po prostu jako zderzenie - tu słowa ruch ustawodawca nie uszanował, wobec tego Księżak wskazuje, że nie musimy przenosić tego pojęcia ruchu z §1 na grunt §2 - możemy przy zderzeniu rozumieć ruch w fizycznym, ścisłym znaczeniu.

  1. Przewóz z grzeczności - jeżeli przewozi się kogoś z grzeczności, to ten przewożony z grzeczności nie może liczyć na lepszą ochronę jaką by miał gdyby był przewożony nie z grzeczności (miałby wówczas roszczenie oparte na zasadzie ryzyka o naprawienie szkody).

Jeżeli jest przewożony z grzeczności - jego roszczenie jest znacznie słabsze, bo musi być przeprowadzony dowód winy po stronie posiadacza pojazdu.

Jakie jest uzasadnienie gorszego potraktowania osoby przewożonej z grzeczności?

Posiadacz oraz przewożony z grzeczności wspólnie korzystają z pojazdu i w takim razie ma to przemawiać za złagodzeniem odpowiedzialności posiadacza względem przewożonego z grzeczności (podobnie przy umowach nieodpłatnych odpowiedzialność dłużnika jest zwykle złagodzona - z grzeczności to znaczy przede wszystkim nieodpłatnie).

Oczywiście to złagodzenie odpowiedzialności odnosi się tylko do posiadacza pojazdu, który przewozi z grzeczności. Jeżeli doszłoby do zderzenia i byłby on poszkodowany ruchem także innego pojazdu, to oczywiście względem posiadacza który mu nie świadczył z grzeczności będzie miał roszczenie na zasadzie ryzyka.

Argumenty te nie uzasadniają wystarczająco dyskryminacji jakiej doznaje ofiara wypadku w sytuacji, gdy przewożona jest z grzeczności. Wielość samochodów, a przede wszystkim obowiązkowe ubezpieczenia przemawiają raczej przeciwko tej dyskryminacji. W połowie wieku XX, do lat 60 tego rodzaju ograniczenia były w różnych ustawodawstwach wprowadzane, ale mniej więcej w okolicach lat 60 XX w., te ograniczenia surowej odpowiedzialności względem przewożonych z grzeczności, były na ogół usunięte. Polska jest wyjątkiem, gdzie ten archaiczny przepis wciąż utrzymuje się w kodeksie. Stwarza on pewne trudności, ponieważ jeżeli ktoś miał nieszczęście być przewożonym z grzeczności, to nie może być pewien, że otrzyma naprawienie szkody jakiej doznał wskutek wypadku - wszystko zależeć będzie od tego, czy zdoła udowodnić posiadaczowi, że ten popełnił winę. Jeżeli tej winy nie udowodni, nie będzie miał roszczenia ani do posiadacza pojazdu, ani do jego ZU.

Wydaje się więc, że jest to przepis, który niczym się nie tłumaczy i być może gdyby doszło do zbadania jego konstytucyjności, mogłoby się okazać, że narusza on zasadę równego traktowania. Fakt przewożenia z grzeczności nie stanowi na tyle cechy szczególnej, by uzasadniał odmienne traktowanie tej osoby w dzisiejszych warunkach mnogości pojazdów i znacznej częstotliwości występowania tego typu sytuacji. Przepis ten chroni dzisiaj głównie interesy i kieszeń ZU i sądy na ogół widząc, że uzasadnienie, ratio legis tego wyjątku jest bardzo słabe starają się możliwie maksymalnie ograniczyć samo pojęcie przewozu z grzeczności.

Jakie cechy musi spełniać przewóz, aby był przewozem z grzeczności? Orzecznictwo stawia tutaj dość surowe warunki:

  1. musi to być przewóz nieodpłatny (a więc jeżeli przewożony obiecał jakąś zapłatę, choćby jeszcze nie zapłacił, albo jeżeli z okoliczności wynikało, że chce być przewożony za odpłatnością, to oczywiście przewozu z grzeczności nie ma) - nawet wówczas gdy osoby umawiają się, że razem odbędą podróż samochodem i następnie koszty będą dzielone, czyli pasażer będzie partycypował w kosztach np. zakupu benzyny, nie będzie to przewóz z grzeczności.

Również w sytuacji gdy 2 dygnitarzy miejscowych, którzy podróżowali często do Warszawy w celach służbowych i obaj mieli samochody służbowe, ale umówili się między sobą, że zamiast jeździć dwoma - raz jeździć będą jednym raz drugim - doszło do wypadku i sąd stwierdził, że nie był to przewóz z grzeczności;

  1. musi to być przewóz bez obowiązku prawnego - czasem przewóz może być nieodpłatny, ale przewoźnik ma obowiązek dokonania przewozu, wynikający np. z umowy, jakichś innych stosunków, czy przepisów szczególnych. Wówczas przewożony choćby nie płacił nie jest już przewożony z grzeczności, ale w wykonaniu obowiązku prawnego - np. posłowie, senatorowie, którym przysługują darmowe przejazdy koleją czy innymi środkami komunikacji, ale nikt nie powie że są przewożeni z grzeczności;

  2. musi to być przewóz bezinteresowny - nie może wchodzić w grę jakikolwiek inny interes - np. posiadacz pojazdu chce sprzedać swój samochód i trafia mu się potencjalny nabywca, który zaproszony zostaje na jazdę próbną - wtedy jest on przewożony nieodpłatnie, bez obowiązku ale nie bezinteresownie. Podobnie gdy ojciec przewozi lekarza do chorego dziecka - lekarz podróżuje nieodpłatnie, bez obowiązku, ale nie bezinteresownie.

IV OKOLICZNOŚCI ZWALNIAJĄCE:

Posiadacz „ponosi odpowiedzialność przewidzianą w artykule poprzedzającym” - posiadacz pojazdu może

więc zwolnić się od odp. dowodząc wystąpienia jednej z okoliczności egzoneracyjnych (awaria pojazdu nie

jest siłą wyższą; osobą trzecią nie jest kierowca pojazdu, bo jest włączony w ruch - to ktoś z zewnątrz, kierowca

innego pojazdu, pieszy, także osoba odpowiedzialna za stan drogi).

Za szkodę powstałą w wypadku odpowiada - jeżeli nie jest to ta sama osoba - oprócz posiadacza pojazdu, także kierowca. Każdy odpowiada z innego tytułu (kierowca na zasadzie winy własnej-415, posiadacz z 436), lecz obaj solidarnie wobec poszkodowanego. Jeżeli posiadacz pojazdu jest kierowcą lepiej oprzeć roszczenia o art. 436.

Mogą wystąpić sytuacje zbiegu odp. z art. 435. i art. 436. np. potrącenie przez tramwaj - jest on częścią

przedsiębiorstwa komunikacyjnego poruszanego siłami przyrody i jest to szkoda wyrządzona przez ruch

pojazdu. Odpowiada jednak ten sam podmiot, choć to na jakiej podstawie opieramy roszczenia może mieć

pewne znaczenie. Przyjmuje się, że powinno się to kwalifikować raczej z art. 435., bo pozwala to uwzględnić

szerszy kontekst wyrządzenia szkody (np. można uwzględnić usytuowanie przystanku a nie tylko ruch

tramwaju).

Trzeba jeszcze wspomnieć o art. 437 k. c., który przewiduje że odpowiedzialności z art. 435 i 436 nie można z góry wyłączyć ani ograniczyć. A więc mamy to do czynienia z odpowiedzialnością o charakterze semi-imperatywnym - a więc ma stanowić minimum ochrony dla poszkodowanego - i tego minimum ochrony strony nie mogą wyłączyć, ani nawet ograniczyć. A więc wszelkie umowne klauzule, które by ograniczały czy wyłączały tę odpowiedzialność z góry będą bezskuteczne - a więc jeżeli taksówkarz podrzucałby pasażerowi do podpisania klauzulę umowną, w której zrzeka się on roszczeń z art. 436 k. c., będzie to umowa nieważna. Ale możliwe jest oczywiście umowne zaostrzenie tej odpowiedzialności - np. taksówkarz bierze na siebie odpowiedzialność również za siłę wyższą.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ UBEZPIECZENIOWA:

Odpowiedzialność na zasadzie ryzyka łączy się z całym systemem ubezpieczeń. Ochrona poszkodowanego wymaga nie tylko surowej odpowiedzialności posiadacza pojazdu, ale także stworzenia gwarancji zaspokojenia roszczeń odszkodowawczych. Może się bowiem okazać, że odpowiedzialny posiadacz nie ma środków na pokrycie szkody, wiąże się to też z tym, że czasami nie można ustalić kto jest odpowiedzialny (sprawca zbiegł z miejsca wypadku).

W 1958r. po raz pierwszy wprowadzono w Polsce system obowiązkowych ubezpieczeń. Ubezpieczenie miało charakter ustawowy, powstawało z mocy prawa z chwilą rejestracji auta. Mogło to działać dopóki był tylko jeden ubezpieczyciel (PZU).

Ustawa z 1990 nałożyła na posiadaczy pojazdów obowiązek zawarcia umowy ubezpieczeniowej z dowolnym ZU. Nowa ustawa o działalności ubezpieczeniowej z 22.05.2003 również przewiduje obowiązek zawarcia umowy o ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej (OC). Szczegółowe regulacje przewiduje rozporządzenie wykonawcze do tej ustawy. Zakres odpowiedzialności ZU reguluje art. 34. - odszkodowanie z ubezpieczenia OC przysługuje, jeżeli posiadacz lub kierujący są zobowiązani do naprawienia szkody. ZU odpowiada zatem akcesoryjnie - najpierw należy ustalić odpowiedzialność posiadacza (art. 436.) lub kierującego (art. 415.), a tak ustalona odpowiedzialność objęta jest ubezpieczeniem.

Odpowiedzialność ta musi się zamykać w granicach sumy gwarancyjnej, która nie może być niższa niż 350 tys. euro na każdego poszkodowanego szkodą na osobie i 200 tys. euro - szkodą na mieniu. Art. 38. określa wyłączenia odpowiedzialności ZU na podstawie umowy:

1.        za szkodę na mieniu wyrządzoną posiadaczowi przez kierowcę (ale może to obejmować ubezpieczenie AC);

2.        za szkodę w przewożonych ładunkach, przesyłkach, bagażu - chyba że odpowiedzialność ponosi posiadacz innego pojazdu mechanicznego niż pojazd przewożący wymienione przedmioty;

3.        za utratę gotówki, biżuterii, papierów wartościowych i wszelkich dokumentów, zbiorów filatelistycznych, numizmatycznych i podobnych;

4.        za szkody powstałe na skutek zanieczyszczenia środowiska.

 Art. 19. poszkodowany w wypadku drogowym ma roszczenie bezpośrednio do ZU. Może dochodzić roszczenia od posiadacza lub kierowcy - wedle jego wyboru. Art. 43 - ZU, który wypłacił odszkodowanie może mieć regres do kierowcy, gdy ten wyrządził szkodę umyślnie, będąc pod wpływem alkoholu lub pod wpływem środków odurzających, jeśli wszedł w posiadanie pojazdu na skutek przestępstwa, nie miał uprawnień do prowadzenia danego pojazdu, zbiegł z miejsca wypadku.

Jeśli okaże się, że osób odpowiedzialnych nie da się zidentyfikować, a okoliczności wyrządzenia szkody uzasadniają taką odpowiedzialność, ten kto poniósł szkodę na osobie może zgłosić się do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, będącego odrębną osoba prawną. UFG płaci też - zarówno za szkodę na osobie jaki i na mieniu - gdy okaże się, że posiadacz pojazdu nie był ubezpieczony lub też gdy zbankrutował ZU.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZWIĄZANA Z PONIESIENIEM SZKODY W CUDZYM LUB WSPÓLNYM INTERESIE:

Art. 438 - odpowiedzialność ta istniała już w prawie rzymskim - lex Rhodia de iactu - ustawa ta przewidywała że w sytuacji wyrzucenia ładunku za burtę statku, ale po to ażeby zapobiec zatonięciu statku, poszkodowany ma roszczenie wobec wszystkich tych, których ładunek dopłynął do portu.

Art. 438 k. c. tę odpowiedzialność wyraża. Chodzi w tym przepisie o naprawienie szkody nie tyle wyrządzonej co poniesionej - szkody poniesionej w celu odwrócenia szkody grożącej drugiemu lub odwrócenia wspólnego niebezpieczeństwa (rozumie się że chodzi tutaj o niebezpieczeństwo majątkowe lub osobiste).

Nie jest istotne czy ten kto poniósł taką szkodę uczynił to dobrowolnie (czyli sam zgodził się lub sam wyrzucał za burtę swój własny towar), czy został do tego zmuszony przez innych, czy po prostu nie było go na pokładzie i o całej sytuacji nie wiedział - okoliczności poniesienia tej szkody nie mają znaczenia.

Wówczas ten kto taką szkodę poniósł (poszkodowany), może żądać naprawienia poniesionych strat w odpowiednim stosunku od osób, które z tego odniosły korzyść.

Pozwanym w sprawie (osobą odpowiedzialną) mogą być tylko te osoby, które odniosły z tego korzyść - czyli tylko skuteczne poświęcenie dóbr może zostać wyrównane (w tym sensie skuteczne, że ktoś z tego musiał odnieść korzyść).

Roszczenie ograniczone jest (1) tylko do szkody majątkowej i (2) chodzi o szkodę majątkową w postaci damnum emergens - czyli poniesionej straty - wyłączone jest dochodzenie na podstawie tego przepisu lucrum cessans. Ustawodawca wyraźnie zastrzega, że jeżeli jest kilku takich co odnieśli korzyść, to nie odpowiadają oni solidarnie - każda z tych osób odpowiada w odpowiednim stosunku.

Były pewne wątpliwości co do umiejscowienia tego przepisu i co do kwalifikacji odpowiedzialności. Widać że nie jest to typowa odpowiedzialność z czynu niedozwolonego za szkodę wyrządzoną - ale za szkodę poniesioną. Odpowiadają nie osoby które szkodę wyrządziły, ale te które odniosły korzyść. Można by więc kwalifikować tę odpowiedzialność jako prowadzenie cudzych spraw bez zlecenia, niekoniecznie jako delikt (ten kto wyrzuca towar za burtę prowadzi cudzą sprawę - tych którzy na tym skorzystali).

Ale nie zawsze przepisy o prowadzeniu cudzej sprawy znalazłyby zastosowanie, bo brakować może czasem przesłanki, która jest konieczna przy negotiorum gestio, a mianowicie zamiaru prowadzenia cudzej sprawy.

Można by również ten przypadek rozpatrywać w kategoriach bezpodstawnego wzbogacenia, mamy bowiem zubożenie jednego i towarzyszące temu wzbogacenie innych (wzbogacenie, które polega na uniknięciu straty) - i jedno następuje kosztem drugiego. Ale może się okazać, że w tym wszystkim bierze udział osoba trzecia, a więc nie zawsze będzie można wykazać, że wzbogacenie nastąpiło kosztem zubożonego.

Ostatecznie uznano więc, że jednak najbliżej tej sytuacji są przepisy o czynach niedozwolonych - zwłaszcza że może być odpowiedzialność z czynu niedozwolonego na zasadach słuszności (bo względy słuszności choć nie wyrażone w przepisie mają swoje znaczenie).

ROSZCZENIE ZAPOBIEGAWCZE - ART. 439:

Jest to przypadek nietypowy - chodzi o stan zagrożenia szkodą - a więc o szkodę, która grozi, która dopiero może powstać. Pojawia się pytanie, czy w wypadku gdy pojawi się takie zagrożenie powstania szkody prawo pozwala na reakcję względem takiego stanu zagrożenia?

Ustawodawca zdecydował się wprowadzić do k. c. art. 439 co było w momencie jego uchwalania pewną nowością (w tym znaczeniu, że w K. Z. nie było odpowiednika, były tylko poszczególne przypadki roszczeń prewencyjnych, nie było jednak tak ogólnie określonego roszczenia jak w art. 439).

Przepis ten, teoretycznie przynajmniej ma doniosłe znaczenie - jest ogólną akcją prewencyjną. Ale w praktyce jego znaczenie nie okazało się takie istotne i przypadków stosowania tego przepisu jest stosunkowo niewiele.

Zakres zastosowania:

Dotyczy szkody, która jeśli powstałaby, rodziłaby odpowiedzialność z tytułu czynu niedozwolonego. Chodzi więc o stosunki pozaumowne(!). Roszczenie ma o tyle charakter samodzielny, że nie zależy od tego czy szkoda powstała.

Sformułowanie przepisu pozwala na wystąpienie z roszczeniem o zapobieżenie szkodzie (nie trzeba czekać na jej powstanie). W związku z tym ustawodawca w formule art. 439 wyznacza pewne przesłanki powstania tego roszczenia - przy czym przesłanki te są nieco sporne - zwłaszcza co do tego o czym art. 439 nie mówi:

1). Zagrożenie szkodą - musi być stan zagrożenia szkodą - na osobie lub na mieniu - nie ma więc ograniczenia. Natomiast z równoległego obowiązywania art. 24 k. c. wynika, że jeśli to jest szkoda o charakterze niemajątkowym (wynikająca z zagrożenia naruszenia dóbr osobistych) to wówczas art. 24 przewiduje możliwość żądania, aby ta osoba zaniechała tego działania z którym wiąże się zagrożenie naruszenia dobra osobistego. Zatem przy szkodzie niemajątkowej art. 439 nie znajdzie zastosowania - bo jako lex specialis obowiązuje art. 24, który daje szczególne roszczenie o zapobieżenie szkodzie (o zaniechanie tego naruszenia, które grozi szkodą niemajątkową). A więc w granicach art. 439 mieści się przede wszystkim zagrożenie szkodą majątkową;

2). To zagrożenie musi mieć charakter bezpośredni - „komu zagraża szkoda bezpośrednio” - co to znaczy bezpośrednio? Jest to sformułowanie nieco ocenne i z literatury i orzecznictwa możemy wyprowadzić pewne wnioski:

  1. zagrożenie szkodą musi być skonkretyzowane - nie może chodzić o zagrożenie powstania szkody w ogóle - musi być konkretyzacja co do okoliczności w których ta szkoda mogłaby powstać, co do rodzaju szkody - jaka i na czym polegająca szkoda miałaby powstać, i co do osoby zagrożonej - komu ta szkoda miałaby powstać;

  2. ale to jeszcze nie wystarczy aby stwierdzić że zagrożenie szkodą ma charakter bezpośredni - trzeba jeszcze stwierdzić że to zagrożenie występuje z wysokim prawdopodobieństwem realizacji (czyli że ta groźba może się rzeczywiście z dużym prawdopodobieństwem zrealizować). Jeśli jest tylko jakaś odległa obawa to samo w sobie nie oznacza to jeszcze bezpośredniego zagrożenia.

Natomiast nie ma w zasadzie znaczenia z czego taka szkoda ma wynikać - czyli przyczyna, źródło szkody nie jest w art. 439 wyznaczone - co prawda przepis wymienia kilka sytuacji w których może zagrażać szkoda, ale jest to wyliczenie przykładowe („w szczególności”) - gdy szkoda zagraża wskutek braku należytego nadzoru nad ruchem przedsiębiorstwa lub zakładu, albo nad stanem posiadanego budynku lub innego urządzenia.

Pojawia się problem czy samo powstanie stanu bezpośredniego zagrożenia spowodowanego działaniem określonej osoby już wystarcza aby powstało roszczenie, czy muszą być spełnione inne przesłanki?

Stosując wykładnię literalną przepisu art. 439 wynikałoby że to już wszystko i więcej ustawodawca nie wymaga - w doktrynie jednak zwrócono uwagę, że powstają tutaj pewne wątpliwości:

  1. OCHANOWICZ - nie potrzeba innych przesłanek, wystarczy wykazać adekwatny związek przyczynowy między zachowaniem osoby, przeciwko której kieruje się roszczenie a powstałym stanem zagrożenia.

Gdyby jednak przyjąć to stanowisko ochrona prewencyjna sięgałaby bardzo daleko - można by zostać zatrzymanym w działaniach zgodnych z prawem tylko dlatego że komuś innemu zagraża bezpośrednio szkoda. A należy pamiętać że w systemie prawa polskiego nie ma żadnego ogólnego zakazu szkodzenia (nie ma neminem ledere) - jest odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną w określonych warunkach - o tym czy wolno czy nie wolno jakieś zachowanie podjąć decyduje ocena z punktu widzenia bezprawności, natomiast sam fakt, że z takiego zachowania może wynikać szkoda jeszcze nie oznacza bezprawności. Przykładowo w obrocie gospodarczym w ramach tzw. dozwolonej konkurencji uczestnicy obrotu gospodarczego starają się sobie zaszkodzić - bo konkurencja na tym polega by podejmując określone działania, np. wyprzeć z rynku konkurenta - jeżeli czyni się to w sposób lojalny, w granicach dozwolonej konkurencji to fakt wyrządzenia szkody konkurentowi nie oznacza bezprawności działania.

Przykład - ktoś ma aptekę i widzi że jego konkurent otwiera drugą na tej samej ulicy - oczywiście, że zagraża mu bezpośrednio szkoda - jak będą dwie apteki to z pewnością zyski się zmniejszą, ale nie oznacza to że można tutaj skorzystać z art. 439 i zabronić drugiemu otwarcia apteki bo stwarza to bezpośredni stan zagrożenia szkodą. A więc samo ustalenie stanu zagrożenia i związku przyczynowego między czyimś zachowaniem a stanem zagrożenia nie wystarczą - wówczas bowiem art. 439 mógłby być wykorzystywany do hamowania różnych pożytecznych inicjatyw;

  1. CZACHÓRSKI, SZPUNAR, PETRYKOWSKA - nie można przyznać roszczenia jeżeli po stronie pozwanego nie ma działania bezprawnego, obiektywnie nagannego - istnieje zatem dodatkowy wymóg wykazania, że zachowanie pozwanego jest bezprawne. Art. 439. nie wspomina co prawda o tej przesłance, ale autorzy twierdzili, że przyjęcie pierwszego ujęcie za bardzo ograniczałoby prowadzenie przeróżnych działalności. To stanowisko przeważa;

  2. SZACHUŁOWICZ - wymaga winy osoby, która spowodowała stan zagrożenia, w szczególności winy w nadzorze - opierając się na sformułowaniu przepisu. Pogląd, że stan bezpośredniego zagrożenia musi być wywołany w sposób zawiniony jest jednak za daleko idący - istotny jest tu stan zagrożenia, a nie chodzi o badanie czy sprawca jest poczytalny, zdolny ponosić winę, itd. Chodzi o uniknięcie szkody;

  3. AGOPSZOWICZ - ponieważ chodzi o uniknięcie szkody, trzeba ocenić na jakiej podstawie odpowiadałby sprawca, gdyby szkoda powstała i odpowiednią zasadę przenieść na grunt tego roszczenia - jeśli miałby odpowiadać na zasadzie winy, to konieczne jest zawinione spowodowanie stanu zagrożenia, jeśli natomiast za tego rodzaju szkodę prawo przewiduje odpowiedzialność obiektywną - na zasadzie ryzyka, to również roszczenie prewencyjne należałoby uniezależnić od winy i uzależnić tylko od istnienia związku przyczynowego między określonym czynnikiem (np. ruchem przedsiębiorstwa), a tym stanem zagrożenia.

Stanowisko to nie utrzymało się, bowiem rezygnując z przesłanki bezprawności przy odpowiedzialności na zasadzie ryzyka ochrona prewencyjna szłaby za daleko.

Oczywiście jeśli z czyjegoś zachowania grozi szkoda na osobie (np. uszkodzenie ciała) to już samo powiązanie przyczynowe z dobrem prawnie chronionym w sposób bezwzględny oznacza że to jest zachowanie niezgodne z prawem - porządek prawny chroniąc pewne dobra w sposób bezwzględny, tak jak np. dobra osobiste, chroni nie tylko przed naruszeniem tych dóbr ale także przed stanem bezpośredniego zagrożenia (w art. 24 przesłanką roszczenia o zaniechanie jest bezprawność, ale ta bezprawność jest czasem z góry założona w związku z charakterem zagrożonego dobra - chyba że istnieje okoliczność wyłączająca bezprawność).

Osobą legitymowaną czynnie (kto może wystąpić z roszczeniem) jest każda osoba, której dobra prawne są bezpośrednio zagrożone (pośrednie zagrożenie nie wystarcza - nie jest to actio popularis).

Legitymację bierną (przeciwko komu roszczenie jest kierowane) ma osoba, która stwarza stan zagrożenia, ewentualnie osoba, która cywilnie odpowiada za sprawcę (np. przełożony).

Treść roszczenia: powód może żądać aby pozwany:

(1) przedsięwziął środki niezbędne do odwrócenia grożącego niebezpieczeństwa (konkretne czynności jakie ma podjąć pozwany wyznacza sąd, oceniając dane okoliczności);

(2) a w razie potrzeby by dał odpowiednie zabezpieczenie np. złożył odpowiednią kwotę do depozytu (które to pieniądze będą służyć w razie gdyby szkoda się zrealizowała - jako suma przyszłego odszkodowania).

 

ART. 441 - WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SZKODĘ WYRZĄDZONĄ CZYNEM NIEDOZWOLONYM:

Ta odpowiedzialność kilku osób za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym może się zdarzyć, i w praktyce dość często się zdarza. Możliwe są różne sytuacje:

  1. współsprawstwo szkody - np. kilka osób pobiło poszkodowanego - każdy odpowiada z art. 415.;

  2. odpowiedzialność sprawcy i osoby z art. 422. (podżegacz - nakłonił, pomocnik - pomagał, również ten kto świadomie skorzystał z wyrządzonej drugiemu szkody - przede wszystkim paser świadomy - tylko świadomy tj. osoba, która świadomie skorzystała z wyrządzonej drugiemu szkody - ale może też chodzić o inne skorzystanie z wyrządzonej drugiemu szkody np. w czasie okupacji okupant rekwirował własność określonych osób i inne osoby świadomie na tym korzystały, uczestnicząc w całym procederze przejmowały budynki czy urządzenia).

Może być tak, że sprawca nie będzie odpowiadał, bo np. będzie małoletni - wówczas zostanie tylko odpowiedzialność tych osób.

Wszystkie te osoby odpowiadają nie w granicach swego zamiaru (tak jak w prawie karnym) tylko zakłada się że odpowiadają za całą szkodę ;

  1. odpowiedzialność sprawcy za czyn własny i osoby odpowiedzialnej za niego za czyn cudzy;

  2. gdy szkoda wyrządzona jest przez pewien czynnik, z którym ustawa łączy odpowiedzialność a podmiot odpowiedzialny jest zwielokrotniony np. samochód będący własnością małżonków, odpowiedzialność wspólnie zajmujących pomieszczenie.

Sytuacjami takimi zajmuje się art. 441 - mówi on, że odpowiedzialność tych wszystkich osób jest względem poszkodowanego solidarna (solidarność wprowadzona z mocy prawa, ustawy). Jest to oczywiście wielka korzyść dla poszkodowanego - może on sobie wybrać pozwanego spośród kilku osób odpowiedzialnych za jego szkodę. Poza tym konstrukcja solidarności dłużników chroni wierzyciela przed ewentualną niewypłacalnością któregoś z dłużników (zawsze istnieje możliwość dochodzenia naprawienia szkody w całości od pozostałych współodpowiedzialnych).

Jak inaczej można to było rozwiązać jeśli nie poprzez przyjęcie solidarności? Otóż każdy mógłby odpowiadać w zakresie swojego czynu, w zakresie w jakim się przyczynił do szkody. Wtedy w procesie odszkodowawczym, załóżmy że poszkodowany pozwie wszystkich współsprawców, będziemy mieli sytuację gdzie ci poszczególni sprawcy będą się ze sobą kłócić kto w jakiej części partycypuje w obowiązku naprawienia szkody - sąd będzie musiał wysłuchiwać kto i ile razy kopnął poszkodowanego, kto mu zadał taki a nie inny cios, etc. Proces mógłby się wówczas toczyć w sposób konfliktowy i bardzo rozwlekać się w czasie. Art. 441 ucina to - poszkodowany może pozwać któregokolwiek ze sprawców i każdy z nich odpowiada za całość szkody.

Natomiast rozłożenie ciężaru odpowiedzialności między współodpowiedzialnymi może nastąpić, ale dopiero w procesie regresowym (między odpowiedzialnymi za szkodę, już po zaspokojeniu poszkodowanego). Roszczeniami regresowymi i określeniem kryteriów rozłożenia ciężaru szkody pomiędzy osobami współodpowiedzialnymi zajmują się §2 i 3 art. 441 k. c.

Znaczenie § 2. i 3. nie jest równe - zasadnicze znaczenie ma § 2., § 3. wprowadza jedynie pewne modyfikacje.

§2 odnosi się do sytuacji, gdy szkoda była wynikiem działania lub zaniechania kilku osób - wówczas ten kto

szkodę naprawił może żądać od pozostałych współsprawców zwrotu odpowiedniej części zależnie od okoliczności, a zwłaszcza od winy danej osoby oraz od stopnia w jakim przyczyniła się do powstania szkody.

 

§ 2.: „działania lub zaniechania kilku osób” - należy to rozumieć odpowiednio szerzej - bądź czynnika, za który te osoby odpowiadają. Szkoda jest bowiem często wynikiem nie tylko zachowania samego odpowiedzialnego, a związana jest z ruchem przedsiębiorstwa, pojazdu, etc.

Można żądać zwrotu odpowiedniej części zależnie od okoliczność, „a zwłaszcza” - wyliczenie nie jest wyczerpujące:

Okoliczności należy badać indywidualnie dla każdego ze współodpowiedzialnych Jeżeli nie przynosi to rozstrzygnięcia, ciężar szkody należy rozłożyć po równo.

 § 3. nakłada się na powyższe reguły, a dotyczy odpowiedzialności osoby mimo braku jej winy (zasada ryzyka, słuszności). Jeżeli osoba odpowiedzialna za szkodę nie zawiniła (a więc odpowiada na zasadzie ryzyka lub słuszności) może żądać zwrotu od współsprawców, którzy wyrządzili szkodę ze swej winy - zasadą jest tu pełny regres. Nie zawsze jednak ten, kto naprawił szkodę będzie mógł żądać zwrotu w całości:

PRZEDAWNIENIE ROSZCZEŃ Z TYTUŁU CZYNÓW NIEDOZWOLONYCH:

Zmiana - od 10 sierpnia 2007 r. art. 442 dotychczasowy został uchylony i jednocześnie wszedł w życie art. 442¹ - oba przepisy odnosiły się do tej samej materii, mianowicie do przedawnienia roszczeń z tytułu czynów niedozwolonych.

Otóż te różne roszczenia deliktowe mają odrębną regulację co do przedawnienia - jest to przepis szczególny, a jego szczególność polega na tym, że wyznacza on inne niż ogólne terminy przedawnienia, a po drugie inaczej wyznacza on początek biegu przedawnienia (inaczej jak art. 120 k. c., który przewiduje że bieg terminu przedawnienia rozpoczyna się od dnia wymagalności, a jeśli wymagalność zależy od jakiegoś zachowania wierzyciela, bieg przedawnienia zaczyna się od chwili gdy wierzyciel mógł wezwać dłużnika do zapłaty i uczynić w ten sposób roszczenie wymagalnym) - natomiast jeżeli chodzi o roszczenie z tytułu czynu niedozwolonego to tutaj bieg przedawnienia zaczyna się według innych kryteriów.

Nowy przepis - §1 ma treść niemal nie zmienioną - roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem lat 3 od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i osobie obowiązanej do jej naprawienia.

Mamy zatem bieg terminu przedawnienia 3-letniego, który zaczyna się od dnia a tempore scientiae - czyli od dnia dowiedzenia się o szkodzie i osobie obowiązanej do jej naprawienia. Kiedy poszkodowany dowiaduje się o szkodzie? Jest to oczywiście kwestią faktu i trzeba to ustalić kiedy fakt wyrządzenia szkody dotarł do jego świadomości - może to być już w momencie wyrządzenia szkody, ale także później.

Szkoda na ogół jest zdarzeniem dynamicznym (zwłaszcza szkoda na osobie - stan zdrowia po wypadku może się pogarszać) -ma to do siebie, że może zmieniać w czasie swój rozmiar i te zmiany rozmiaru szkody nie mają znaczenia - nie jest ważne w jakim momencie poszkodowany dowiedział się o zwiększeniu szkody której już doznał. Decydujące znaczenie dla biegu terminu ma moment w którym dowiedział się o tym, że szkoda w ogóle powstała.

Z tym, że jest tutaj pewien niuans - w pewnym momencie może się okazać, że to nie będzie już ta sama szkoda (tylko większa), ale już nowy rodzaj szkody. W pewnym momencie mogą pojawić się nowe rodzajowo szkody, wynikające z tego samego zdarzenia - wówczas powstaje nowe roszczenie i zaczynamy liczyć bieg terminu osobno.

Po drugie poszkodowany musi dowiedzieć się o osobie obowiązanej do naprawienia szkody - to może trwać znacznie dłużej - np. poszkodowany wie że szkoda została wyrządzona, ale nie wie kto ją wyrządził - sprawca uciekł, ukrywa się i dopiero po jakimś czasie ustalona zostaje jego tożsamość. Obie te przesłanki muszą być spełnione kumulatywnie.

Co musi być wiadomo o osobie obowiązanej - zakłada się że muszą być to wiadomości które pozwolą wystąpić przeciwko tej osobie do sądu, czyli pozwolą wytoczyć powództwo - a więc tożsamość tej osoby i inne dane personalne które pozwolą ją skonkretyzować.

Ustawodawca przewidział również termin maksymalny w ramach którego biec może ten termin ruchomy - zd. 2 mówi „jednakże termin ten (3-letni) nie może być dłuższy niż 10 lat od dnia w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę” - a więc terminem maksymalnym w ramach którego może biec termin 3-letni jest 10 lat liczone od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę (nie sama szkoda).

§2 tego przepisu przynosi regułę przedawnienia dla czynów niedozwolonych które okazują się przestępstwem - jeżeli wyrządzenie szkody czynem niedozwolonym jednocześnie jest zbrodnią lub występkiem, to wówczas roszczenie o naprawienie szkody ulega przedawnieniu z upływem lat 20 od dnia popełnienia przestępstwa.

Jest to wyjątek. Nie ma terminu a tempore scientiae - jest tylko i wyłącznie termin wydłużony - 20-letni (poprzednio termin ten wynosił 10 lat). Widać że poszkodowany może mieć interes w tym aby ustalić że czyn niedozwolony z tytułu którego dochodzi odszkodowania był przestępstwem - wtedy ma on dłuższy termin przedawnienia. Pytanie zatem kto dokonuje tej kwalifikacji czynu jako zbrodni lub występku - czy niezbędny jest wyrok sądu karnego i czy sąd cywilny jest związany orzeczeniem sądu karnego? Otóż sąd cywilny jest związany - art. 11 k. p. c. - „sąd cywilny związany jest prawomocnym skazującym wyrokiem sądu karnego”.

Czyli jeśli sprawca tego czynu niedozwolonego został skazany prawomocnym wyrokiem sądu karnego i taki wyrok jest to potem w procesie cywilnym poszkodowany nie ma problemu - wystarczy że powoła się tylko na to orzeczenie sądu karnego i sąd cywilny jest już związany tym że było popełnione przestępstwo (i przyjmujemy termin 20letni). A co jeśli nie ma orzeczenia sądu - np. sprawa jest w toku i niewiadomo kiedy się skończy albo postępowanie karne zostało umorzone bo np. sprawca tego przestępstwa zmarł, albo postępowanie karne zostało umorzone z innych przyczyn (abolicja, amnestia, etc.). Albo też przeprowadzono proces karny i okazało się że nie ma przestępstwa - orzeczenie sądu uniewinniające. Co wówczas sąd ma zrobić?

We wszystkich tych wypadkach sąd cywilny może podjąć własne ustalenia i może dokonać kwalifikacji tego czynu niedozwolonego z punktu widzenia tego czy jest to przestępstwo czy nie. Sąd cywilny ma tutaj pełną swobodę i w oparciu o przepisy prawa karnego powinien dokonać takiej kwalifikacji. Nie musi czekać na orzeczenie sądu karnego, a co więcej jeśli orzeczenie sądu karnego było uniewinniające dla sprawcy to sąd cywilny nie jest nim związany - art. 11 k. p. c. mówi wyraźnie że sąd cywilny związany jest tylko skazującym prawomocnym orzeczeniem sądu karnego. Oczywiście ewentualne skutki zajdą tylko w sferze prawa cywilnego.

Potrzeba nowelizacji tego przepisu wynikała stąd, że to uregulowanie zawarte w §1, więc współdziałanie terminu 3letniego z 10letnim okazało się niezadowalające, zwłaszcza w odniesieniu do szkód na osobie. Wyobraźmy sobie, że ktoś został przypadkowo napromieniowany wiązką promieni z jakiegoś urządzenia i objawy choroby pojawiły się dopiero po 10 latach. Taka osoba choć mogłaby wykazać że jej szkodą jest szkoda na osobie w postaci rozstroju zdrowia i wynika ona z tego zdarzenia, to jednak będzie miała swoje roszczenie przedawnione. Takich przypadków było przed laty stosunkowo niewiele, ale ponieważ medycyna niestety czyni postępy to coraz więcej jest sytuacji, w których można wykazać że szkoda wynika ze zdarzeń sprzed wielu lat. Sądy zaczęły odczuwać że coś jest nie w porządku, w doktrynie zaczęto dyskutować jak ominąć tę przeszkodę i dać poszkodowanemu roszczenie. Na tle przepisu poprzednio obowiązującego jedynym takim sposobem była ewentualna możliwość powołania się na art. 5 - jeżeli pozwany zasłaniał się zarzutem przedawnienia można było w pewnych sytuacjach uznać, że jest to nadużyciem prawa podmiotowego i wobec tego nie zasługuje na ochronę.

W latach 2000 pojawiły się orzeczenia SN, w których zaczął on podważać obowiązujący dotychczas przepis art. 442. Ostatecznie SN podjął 17.2.2006 r. uchwałę całej izby cywilnej, w której powiedział że „roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym przedawnia się z upływem lat 10 od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wyrządzające szkodę, bez względu na to kiedy szkoda powstała lub się ujawniła”. Czyli SN zajął (i to już w składzie całej izby) stanowisko zgodne z wykładnią do jakiej upoważniał przepis - nie ma tutaj innego wyjścia, bo przepis mówił wyraźnie, że roszczenie przedawnia się w każdym wypadku z upływem lat 10. SN uznał że nie da się tego inaczej interpretować, aczkolwiek w uzasadnieniu tej uchwały podkreślił że ten 10letni termin w odniesieniu do szkód na osobie jest odczuwany jako niesprawiedliwy i ograniczający prawa poszkodowanego i że znacznie lepiej by było gdyby to był termin 20letni.

Reakcją na uchwałę był następnie wyrok TK z 1.9.2006 - TK uznał że art. 442 §1 zd. 2 (czyli to zdanie które mówiło że w każdym wypadku przedawnia się z upływem lat 10) przez to, że pozbawia pokrzywdzonego (powinno być poszkodowanego) dochodzenia odszkodowania za szkodę na osobie, która ujawniła się po upływie lat 10 od wystąpienia zdarzenia wyrządzającego szkodę jest niezgodny z art. 2 i art. 77 ust. 1 Konstytucji - czyli TK uznał, że ten przepis jest niezgodny z Konstytucją w odniesieniu do szkód na osobie, które ujawniły się po upływie lat 10 od wystąpienia zdarzenia szkodzącego.

Skończyło się to w ten sposób, że ustawa nowelizacyjna która weszła w życie 10 sierpnia 2007 r. uchyliła dotychczasowy art. 442 i zastąpiła go art. 442¹.

Najważniejsza zmiana nastąpiła w §3 i 4. W §3 czytamy - „w razie wyrządzenia szkody na osobie przedawnienie nie może skończyć się wcześniej niż z upływem lat 3 od dnia w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i osobie obowiązanej do jej naprawienia” - jeżeli jest roszczenie o naprawienie szkody na osobie z czynu niedozwolonego nie działa termin 10letni - działa wyłącznie termin 3letni od dnia dowiedzenia się. Czyli ustawodawca poszedł dalej niż to sugerował SN, że termin sztywny powinien być rozciągnięty do lat 20.

Rozwiązanie to może być kwestionowane z punktu widzenia funkcji przedawnienia - jedną z funkcji przedawnienia, zawsze uważanego za niesprawiedliwe, jest zapewnienie bezpieczeństwa prawnego, żeby wymiar sprawiedliwości nie musiał orzekać o jakichś zupełnie zadawnionych sprawach. Tymczasem §3 art. 442 otwiera drogę do orzekania o roszczeniach deliktowych praktycznie w granicach życia ludzkiego.

W odniesieniu do poprzedniego stanu prawnego podnoszono wątpliwości w sytuacjach w których szkody na osobie doznawało małe dziecko (2, 3, 5 letnie). Jeśli skutkiem wypadku u dziecka było kalectwo, które pozbawiało by go w przyszłości zdolności do pracy zarobkowej, to zaraz po wypadku nie można było żądać renty z powodu utraty zdolności do pracy zarobkowej, bo takie małe dziecko jeszcze tej zdolności nie miało więc szkody nie było. Pojawiła się ona dopiero z chwilą uzyskania przez to dziecko pełnoletniości i dopiero wtedy można było dochodzić renty, ale wówczas pozwany podnosił zarzut przedawnienia. Starano się temu zaradzić w różny sposób i ostatecznie przyjęto że trzeba występować przy okazji roszczenia o naprawienie szkód już powstałych również z żądaniem ustalenia przez sąd odpowiedzialności pozwanego za szkody które mogą się ujawnić w przyszłości z tego zdarzenia. I wówczas jeśli sąd zasądzał jakieś odszkodowanie i w sentencji tego orzeczenia również ustalał odpowiedzialność pozwanego za przyszłe szkody to takie prawomocne orzeczenie oznaczało przerwanie biegu przedawnienia i w ten sposób można było zaradzić niebezpieczeństwu przedawnienia roszczenia zanim szkoda się zrealizuje. Ostatecznie ustawodawca zdecydował się przeciąć te wątpliwości w §4 właśnie.

§4 - „przedawnienie roszczeń osoby małoletniej o naprawienie szkody na osobie nie może skończyć się

wcześniej niż z upływem lat 2 od uzyskania przez nią pełnoletniości” - jest to rozwiązanie zadowalające.



Wyszukiwarka