NAUCZYĆ SIĘ KOCHAĆ
TERAPIA PSYCHOANALITYCZNA W TEORII I PRAKTYCE
WARSZAWA 2002
Konsultacja terminologiczna Elżbieta Bohomolec
Korekta Jolanta Ogonowska
Skład i łamanie Adam Poczciwek
Projekt graficzny okładki Maciej Sadowski
Copyright © by Jacek Santorski & Co
ISBN 83-88875-32-9
JACEK SANTORSKI & CO
WYDAWNICTWO
Adres do korespondencji
03-912 Warszawa 33, skrytka pocztowa 54
www.jsantorski.pl
e-mail: wydawnictwo@jsantorski.com.pl
Druk i oprawa OPOLGRAF SA
Moim Rodzicom i Dziadkom
y
*»
Spis treści
Podziękowania .............................................9
Wstęp ...................................................11
Część pierwsza
Teoria psychoanalizy i nasze codzienne funkcjonowanie ...............13
I Definicja i podstawowe pojęcia ...............................15
Psychoanaliza jako metoda badania psychiki ....................16
Na czym polega terapeutyczna wartość tej metody? ...............16
II Modele funkcjonowania psychiki .............................19
Model topograficzny .....................................19
Popęd libidinalny ........................................20
Popęd agresywny.........................................20
Model strukturalny .......................................21
Konflikt i jego znaczenie ...................................22
III Początki rozwoju poznawczo-emocjonalnego ....................25
Pierwszy rok życia ........................................25
Strefa oralna ............................................26
Rozwój relacji matka - dziecko ..............................27
Lęk ..................................................28
Hierarchia sytuacji zagrożenia ...............................29
IV Fazy rozwoju psychoseksualnego............................. 33
Faza oralna .............................................34
Faza analna .............................................36
Faza falliczna ............................................39
Konflikt edypalny u chłopców ...............................41
Konflikt edypalny u dziewczynek.............................42
Porównanie fazy preedypalnej i rozwoju edypalnego ...............45
Faza latencji/utajenia ......................................47
Rozwój superego .........................................48
Faza dojrzewania i poszukiwanie tożsamości .....................50
Okres dojrzewania u chłopców ..............................52
Okres dojrzewania u dziewczynek ............................52
Faza genitalna ...........................................53
V Ego i jego funkcje ........................................55
VI Charakter .............................................59
Wstęp
Minęło 100 lat od narodzin psychoanalizy, która dała początek systematycznym studiom nad ludzką psychiką, w tym również nad motywami i konsekwencjami ludzkich zachowań. Przez te 100 lat wiedza psychoanalityczna zainspirowała kilka pokoleń psychoanalityków, którzy przyczynili się do dalszego jej rozwoju, przeniknęła również do życia codziennego i do kultury masowej, między innymi do literatury, teatru i filmu. Psychoanaliza w nierozerwalny sposób łączy się z XX wiekiem. Przedstawiam tylko niewielki fragment tej rozleglej wiedzy. Pierwsza część książki jest poświęcona definicji psychoanalizy i podstawowym terminom teoretycznym - wyjaśnia sposób funkcjonowania psychiki i opisuje emocjonalno-poznawczy rozwój człowieka od momentu narodzin do osiągnięcia dojrzałości. Wszystko to jest ilustrowane przykładami z życia codziennego. Druga część to opis procesu terapeutycznego, począwszy od pierwszego spotkania i stopniowego rozwoju sojuszu terapeutycznego, poprzez opis oporu, który towarzyszy każdej sesji terapeutycznej, opis przeniesienia, przeciwprzeniesienia oraz rolę marzeń sennych. Cały materiał jest bogato zilustrowany przykładami sesji terapeutycznych. Ostatni rozdział poświęciłam omówieniu współczesnych teorii psychoanalitycznych.
Książka jest efektem moich nowojorskich doświadczeń: treningu psychoanalitycznego, superwizji, wieloletniej pracy z pacjentami i seminariów z psychoterapii psychoanalitycznej, które prowadziłam dla Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Za podstawę przedstawionej koncepcji posłużyło mi klasyczne podejście psychoanalityczne, uzupełnione o psychologię ego i elementy teorii relacji z obiektem.
Opisane przypadki kliniczne są efektem moich doświadczeń. Utrzymując anonimowość moich pacjentów, zachowałam ich amerykańskość lub polskość, co odzwierciedlają ich imiona. Książka jest poświęcona terapii psychoanalitycznej, więc wyjaśnijmy najpierw różnicę między terapią psychoanalityczną a psychoanalizą. Teoria i założenia pracy są te same. Podstawowa różnica polega na liczbie spotkań terapeutycznych: psychoanaliza to 4 do 5 spotkań w tygodniu, podczas których pacjent leży na kozetce, terapia psychoanalityczna zaś to 1 do 3 spotkań w tygodniu, w czasie których terapeuta i pacjent siedzą naprzeciw siebie. Oczywiście, ta różnica w liczbie spotkań, a tym samym w ilości materiału, który się
pojawia, ukazuje w konsekwencji dalsze różnice pomiędzy psychoterapią psychoanalityczną a psychoanalizą. Różnice te koncentrują się wokół dostępności do wczesnodziecięcego materiału prezentowanego przez pacjenta, intensywności przeniesienia i możliwości użycia wolnych skojarzeń1. Pozycja leżąca, gdy postać analityka jest niewidoczna i ilość bodźców zewnętrznych zredukowana do minimum, umożliwia wolne skojarzenia.
W dzisiejszych czasach komputerów, e-maili i codziennego pośpiechu jedno do dwóch spotkań terapeutycznych w tygodniu to granica, jaką często wyznacza nam nasza świadomość. A nasza nieświadomość? Co może być bardziej pociągającego, a jednocześnie wywoływać więcej lęku niż bliski kontakt z drugą osobą? Psychoterapia psychoanalityczna i psychoanaliza oferują tę możliwość kontktu -jak w szkle powiększającym możemy zobaczyć źródło naszych cierpień, popracować nad nimi i sprawić, by nasze życie stało się bardziej satysfakcjonujące.
Każdy z nas, żyjąc, rozwija własny styl kochania, bycia kochanym i domagania się miłości. Każdy chce być kochany w określony sposób i przez określoną osobę. Jakże często nasze zabiegi kończą się frustracją i niespełnieniem, a my nie wiemy dlaczego. Kluczem może być zrozumienie naszej nieświadomości.
1 R Kutter (1998] Współczesna psychoanaliza: psychologia procesów nieświadomych", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, s. 185-186; B. E. Moore, B. D. Fine (1995) „Słownik psychoanalizy: klasyczne pojęcia, nowe koncepcje", J. Santorski & Co, s. 360.
^>zęsc pierwsza
Teoria psychoanalizy i nasze codzienne funkcjonowanie
I
Definicja i podstawowe pojęcia
Psychoanaliza jest dziedziną wiedzy poświęconą badaniu psychiki ludzkiej, stworzył ją Zygmunt Freud, a rozwinęli jego następcy. Psychoanaliza to:
1. usystematyzowana wiedza o ludzkiej naturze i zachowaniu,
2. metoda badania psychiki,
3. psychoterapeutyczna metoda, której celem jest zmniejszenie lub zlikwidowanie cierpienia emocjonalnego i zrozumienie siebie.
Zajmijmy się wszystkimi elementami tej definicji.
Psychoanaliza jako usystematyzowana wiedza o ludzkiej naturze i zachowaniu
Wiedza psychoanalityczna dotyczy zarówno normalnych zjawisk psychicznych i rozwoju człowieka, jak i wszelkiego rodzaju zaburzeń. Jest to system hipotez, odnoszący się do prawidłowego psychicznego rozwoju i do psychopatologii. Podkreślenie prawidłowego rozwoju jest tutaj bardzo istotne, ponieważ teoria psychoanalityczna ułatwia nam zrozumienie naszego dziecięcego i dorosłego funkcjonowania w całej jego złożoności.
Teoria psychoanalityczna opiera się na dwóch podstawowych hipotezach: de-terminizmu psychicznego i istnienia nieświadomości.
Determinizm zakłada, że wszystko ma swoją przyczynę. Jeżeli to założenie odniesiemy do funkcjonowania psychiki, oznaczać ono będzie, że w naszym umyśle nic nie zdarza się przypadkowo. Każda myśl, fantazja, każde nasze działanie jest ogniwem w łańcuchu przyczynowo-skutkowym. Na przykład sen, który po przebudzeniu wydaje się w żaden sposób niezwiązany z naszymi myślami i uczuciami, po bliższym zbadaniu okazuje się zakorzeniony w naszych głęboko skrywanych pragnieniach i wydarzeniach dnia poprzedniego. Uczucie lęku, które towarzyszy nam od rana, pozornie bez powodu, ma także swoją przyczynę. Pytanie tylko, jak ją odnaleźć. I w ten sposób docieramy do zjawiska, jakim jest nieświadomość. Jest to ukryta sfera życia psychicznego, która uwidacznia się w naszym codziennym funkcjonowaniu, na przykład w naszych pomyłkach, marzeniach sennych, „oderwanych myślach" i skojarzeniach, w sposobie naszego
wchodzenia w relacje; nieświadomość sprawia, że dokonujemy czasem wyborów, których sami nie umiemy uzasadnić. Możemy przyjąć, że każde nasze działanie, uczucie czy myśl ma swoje korzenie w nieświadomości. Nieświadomość1 nie zna negacji, wątpliwości, nie ma poczucia czasu. Reprezentowane są w niej, przede wszystkim, dziecięce pragnienia, które dążą do zaspokojenia, czasem nawet wbrew rzeczywistości i logicznemu myśleniu. Procesy świadome i nieświadome łączą się ze sobą, a granica między nimi jest płynna - jedne wpływają na drugie, otwierając przed nami to, co było dla nas wcześniej niedostępne.
Posługując się metodą psychoanalityczną, możemy to, co nieświadome, uczynić świadomym. Pytanie tylko: czy warto i czemu to służy? Otóż służy temu, by ulżyć sobie w cierpieniu i pomóc w lepszym zrozumieniu siebie. Na przykład dlaczego dokonujemy wyborów, które wydają się sprzeczne z tym, czego naprawdę chcemy? Dlaczego dalej tkwimy w związkach, w których - patrząc z punktu widzenia zdrowego rozsądku - już dawno nie powinniśmy być? Dlaczego ktoś upija się samotnie w każdy sobotni wieczór, a ktoś inny swoim sposobem postępowania odpycha od siebie najbliższych, chociaż desperacko ich potrzebuje? Dlaczego ty - psychoterapeuta - wybrałeś (aś) zawód, który polega na podglądaniu życia innych ludzi i uczestniczeniu w ich wewnętrznych dramatach?
Psychoanaliza jako metoda badania psychiki
Psychoanaliza wyjaśnia, w jaki sposób próbujemy zrozumieć to, co się dzieje z nami i z naszymi pacjentami. Jakich narzędzi do tego używamy? Analizujemy zachowania, uczucia, fantazje, pragnienia i sny. Posługujemy się metodą wolnych/swobodnych skojarzeń: „powiedz wszystko, co ci przychodzi na myśl". W pracy tej podstawowe znaczenie ma nasza wiedza, inteligencja, zdolność do empatii, doświadczenie i stopień rozumienia siebie, w tym również dostęp do naszej własnej nieświadomości.
Na czym polega terapeutyczna wartość tej metody?
Jest to terapia werbalna, czyli głównym sposobem komunikowania się są słowa. Prosimy naszych pacjentów, by swoje doświadczenie, cierpienie, myśli, fantazje, ukryte pragnienia i impulsy wyrazili słowami. I w tej przestrzeni słowno-uczu-ciowej poruszamy się razem z nimi i próbujemy ją zrozumieć. Przestrzeń ta jest poddana ścisłym regułom. Pacjent przychodzi w określonym dniu i godzinie. Sesja terapeutyczna jest czasowo ściśle określona. Nam, jako terapeutom, zalecana jest postawa neutralności, wstrzemięźliwości i anonimowości. Co to oznacza? Neutralność polega na tym, by nie narzucać pacjentowi naszego systemu wartości. Jest to postawa, w której nie opowiadamy się po żadnej stronie konfliktu pacjenta. Nasze zadanie - to pomóc mu zrozumieć. Jest to postawa życzliwego obserwatora. Takie podejście łączy się z zasadą wstrzemięźliwości. Zasada ta oznacza, że terapeuta powstrzymuje się od zaspokajania swoich własnych świadomych i nieświadomych potrzeb w czasie sesji z pacjentem. Na przykład
1 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit., s. 178.
zapewnianie pacjenta, że dobrze rozumiemy jego sytuację, może bardziej wiązać się z naszym lękiem, że tak naprawdę - nie wiemy, o co mu chodzi, niż z aktualną potrzebą pacjenta, byśmy go zapewniali o naszym zrozumieniu. Przedłużanie sesji może być również przykładem naszej własnej trudności z utrzymaniem granic i tolerowaniem ograniczeń związanych z kontaktem terapeutycznym.
Im mniej pacjent wie na temat naszego prywatnego życia, przekonań i pragnień, tym bardziej jego fantazje na nasz temat mogą być przydatne jako przedmiot analizy jego pragnień i konfliktów, a także mogą dostarczyć ważnych informacji o jego świecie wewnętrznym. Jeżeli na pytanie: „Czy pani ma dzieci?", nie odpowiemy, lecz spróbujemy zrozumieć, dlaczego pacjent o to pyta, możemy dzięki temu poznać nieświadome potrzeby pacjenta, które kryły się za tym pytaniem. Bo przecież nie każdy pacjent pyta. A to pytanie zostało zadane w określonym momencie kontaktu terapeutycznego i nie jest przypadkowe. Nasza anonimowość ma tutaj pełnić funkcję terapeutyczną i służyć pacjentowi.
II
Modele funkcjonowania psychiki
Model topograficzny
Studia nad marzeniami sennymi umożliwiły Freudowi stworzenie teorii topograficznej1. Freud wyodrębnił trzy obszary psychiki: pierwszym z nich jest świadomość, a kolejne, ukryte coraz głębiej, to: przedświadomość i nieświadomość. Nie mają one usytuowania anatomicznego ani przestrzennego, są opisem funkcjonowania umysłu. Wspomnienia, spostrzeżenia, pragnienia, fantazje i uczucia, do których mamy bezpośredni dostęp, na których właśnie w danej chwili jest skupiona nasza uwaga - to właśnie świadomość. Myśl, od której odwrócimy naszą uwagę, przesuwa się do systemu przedświadomości, ale w każdej chwili możemy ją przywołać. To tak, jakby leżała tuż pod powierzchnią. Proces przypominania sobie czegoś, myślenia, zwykła rozmowa, prowadzenie samochodu, czy czynności życia codziennego, opierają się na ciągłej oscylacji między tymi dwoma systemami, a granica między nimi jest płynna.
System nieświadomości to ten, do którego nie mamy bezpośredniego dostępu; należą do niego głęboko ukryte pragnienia, fantazje i impulsy. System ten kieruje się swoimi prawami. Przyjrzyjmy się im. Nieświadomość funkcjonuje zgodnie z zasadami pierwotnego procesu. Proces ten charakteryzuje się brakiem logiki, racjonalności, dążeniem do natychmiastowej gratyfikacji i rozładowania napięcia. To proces prewerbalny. W formie bezpośredniej jest on widoczny u małych dzieci. Bez względu na to, czy jest to możliwe czy nie, dzieci chcą być nakarmione i przytulone natychmiast. Na frustrację reagują krzykiem i płaczem.
System nieświadomości bardzo wyraźnie przejawia się w snach: jesteśmy jednocześnie w paru miejscach, osoba, która z wyglądu przypomina naszego dziadka, jest jednocześnie kolegą z podstawówki, a wszystko dzieje się w domu, który nigdy naprawdę nie istniał. Latamy, skaczemy w przepaść, przeżywamy silne lęki, ekscytacje i fantazje, do których w naszym codziennym życiu nie mamy dostępu. Nie mamy dostępu, ponieważ nasza świadomość opiera się na wtórnym procesie myślenia, opartym z kolei na logice, języku i racjonalnym myśleniu, uwzględnia-
1 Z. Freud (1900) „The Interpretation of Dreams", SE, t. 5, s. 508-621; (1915a) „The Uncoun-scious", SE, t. 14, s. 166-215.
jącym rzeczywistość. Świadomość rozwija się razem z naszymi możliwościami poznawczymi. A oto przykład: jesteśmy głodni, ale możemy poczekać, racjonalnie planujemy przyjemności, uwzględniając zarówno naszych najbliższych, jak i nasze własne ograniczenia. Jeżeli ktoś nas rozzłościł - próbujemy to zrozumieć i wyjaśnić, nie podążamy zaś za impulsem wyrażonym w powiedzeniu: „najchętniej bym cię udusił (a)". Chodzimy do szkoły, do pracy, nawiązujemy przyjaźnie, przeżywamy miłości, uczestniczymy w życiu społecznym czy politycznym.
I tu pojawia się pytanie: skąd czerpiemy na to wszysko energię? Co sprawia, że zakładamy rodzinę, podejmujemy pracę, zawieramy przyjaźnie, zdobywamy coraz lepszą pozycję zawodową czy zarabiamy coraz więcej pieniędzy. Odpowiedź kryje się w naszej nieświadomości. Freud opisuje dwa podstawowe popędy, które leżą u podłoża naszych działań. Jest to popęd libidinalny i agresywny2. Zajmijmy się ich omówieniem.
Popęd libidinalny
Dokonując pewnego uproszczenia, możemy stwierdzić, że libido to popęd, dążący do zachowania gatunku i życia; nazywamy go również popędem seksualnym. Na poziomie psychicznym uwidacznia się on w dążeniu do bliskości. Przejawami tego popędu są: czułość, miłość, pożądanie, adoracja, sympatia, szacunek, troska. Jest to psychiczny ekwiwalent tworzenia i ochraniania. Uzewnętrznia się w naszej zdolności do wchodzenia w związki emocjonalne, podtrzymywania przyjaźni, w naszej zdolności do kochania, wybaczania, w trosce o siebie i innych. Libido jest związane z uczuciem spełnienia, przyjemności i satysfakcji. Towarzyszy nam od narodzin aż do śmierci.
Popęd agresywny
W świetle dzisiejszej interpretacji popędu agresywnego jego psychicznym odpowiednikiem jest dążenie do zdobycia, panowania, zyskiwania przewagi nad innymi, ale także dążenie do separacji, dezintegracji i destrukcji oraz działań i intencji wrogich i niszczycielskich. Poza tym psychicznym odpowiednikiem popędu agresywnego jest również szeroka gama zachowań asertywnych, nastawionych na samostanowienie, obronę siebie i innych, zdrową rywalizację, inicjatywę i zaspokojenie ambicji, czyli działań, które mają na celu odniesienie sukcesu. Jak widzimy, agresja jest składnikiem tego popędu, ale nie jest jego synonimem.
Popęd libidinalny i agresywny to dwa rodzaje psychicznej energii, która ma swoje podłoże biologiczne i swoje reprezentacje/odzwierciedlenie (zwane też de-rywatywami lub pochodnymi) w naszych zachowaniach, myślach, uczuciach i fantazjach. Rzadko popędy te występują w czystej formie. Nasze myśli, uczucia i zachowanie są kombinacją obu tych popędów. Przyjrzyjmy się teraz poniższemu przykładowi: zarabianie pieniędzy ma w sobie elementy libidinalne i agresywne. Libido jest obecne wtedy, gdy troszczymy się o siebie i naszych najbliższych, gdy
2 Z. Freud (1915b) „Instinct and Their Yicissitudes", SE, t. 14, s. 11-140.
dbamy o to, byśmy byli ubrani, najedzeni, byśmy pojechali na urlop czy zapłacili za szkołę. Popęd agresywny to wywalczenie sobie pozycji zawodowej lub zdobycie tego, co nam się należy.
Gotowanie i jedzenie jest przejawem zarówno libidinalnych, jak i agresywnych tendencji: dbamy o siebie i naszych najbliższych, zaspokajamy swój i ich głód, ale jednocześnie niszczymy warzywa, kroimy mięso, a potem je zjadamy, i to z kolei ma w sobie aspekt niszczenia.
Freud pisał3, że popęd ma swoje źródło w naszym ciele, np. w ustach, skórze czy genitaliach. Popęd ma swój cel - jest nim rozładowanie napięcia i zaspokojenie potrzeby, popęd ma również swój obiekt, który dostarcza gratyfikacji. I w tym miejscu dochodzimy do ważnego pojęcia, jakim jest kateksja. Kateksja oznacza emocjonalne „obsadzenie" obiektu, czyli zainteresowanie, uwagę, zaangażowanie emocjonalne w stosunku do osoby, rzeczy lub zjawiska4. Dany obiekt może być „obsadzony" agresywnie, libidinalnie lub zawierać oba te elementy równocześnie. Pierwszym obiektem kateksji (obsadzenia) dla małego dziecka jest jego własne ciało, a potem osoba matki. Czynności związane z jedzeniem, wypróżnianiem się i aktywnością seksualną mogą być „obsadzone" libidinalnie lub agresywnie, a najczęściej zawierają oba te elementy. Przeważnie w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy! Gdy czujemy się samotni i opuszczeni, często sięgamy po jedzenie, by złagodzić nasz emocjonalny głód i dostarczyć sobie trochę przyjemności. Przeciwieństwem tej libidinalnej kateksji jest anoreksja, czyli ja-dłowstręt. Już sama ta nazwa zawiera pochodną popędu agresywnego. Czynność jedzenia przyjmuje formę autodestrukcji: zjem, by natychmiast to z siebie wyrzucić. W ten sposób rozładowujemy agresję.
Jeżeli w naszej nieświadomości penetracja seksualna kojarzy się głównie z aktem agresji lub poniżenia, to na skutek tego nasze kontakty seksualne będą naznaczone silnym poczuciem winy, lęku i będą im towarzyszyły nieświadome fantazje o charakterze sadystycznym lub masochistycznym.
Im więcej konfliktów i frustracji przeżywamy przy zaspokajaniu naszych potrzeb, tym bardziej cierpimy. By ulżyć cierpieniu, musimy zrozumieć, skąd się ono bierze. Zajmijmy się dalej modelem psychiki. By lepiej zrozumieć funkcjonowanie naszego umysłu, Freud zaproponował w 1923 roku nową teorię, jako uzupełnienie teorii topograficznej. Był to bardzo ważny moment w rozwoju myśli psychoanalitycznej. Teoria ta, zwana strukturalną, stanowi podstawę dzisiejszego myślenia psychoanalitycznego5.
Model strukturalny
Model strukturalny oparty jest na usystematyzowaniu psychicznych treści i procesów pod względem funkcji, jakie pełnią. Do tych treści i procesów możemy zaliczyć nasze zachowania, myśli, uczucia i fantazje. Freud wyróżnił w tym modelu trzy struktury: id, ego i superego. Omówmy teraz te trzy struktury pokrót-
3 Z. Freud (1915b)op. cit.
4 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit., s. 121.
5 Z. Freud (1923) „The Ego and the Id", SE, t. 19, s. 3-66.
ce, by w dalszych rozdziałach szczegółowo je opisać i zrozumieć ich kliniczną przydatność. Pamiętajmy, że id, ego i superego to pojęcia teoretyczne. Id - to nasze życie popędowe i jego psychiczne przejawy, zarówno libidalne, jak i agresywne. Id dąży do natychmiastowej gratyfikacji, czyli funkcjonuje w oparciu o nasz proces pierwotny.
Ego - to zbiór funkcji psychicznych, odpowiedzialnych za nasze funkcjonowanie poznawcze i relacje ze środowiskiem. Ego pomaga nam w osiągnięciu zaspokojenia popędów (czyli naszego id) i spełnieniu pragnień, uwzględniając jednocześnie rzeczywistość. Ego szuka akceptowanych przez nas sposobów zaspokojenia potrzeb poprzez swoje funkcje postrzegania, analizy, syntezy czy zdolności do abstrakcyjnego myślenia. Ego rozwija się wraz z procesem naszego dojrzewania. Superego - to system uwewnętrznionych zakazów, nakazów, naszych ideałów i wartości, który także podlega procesowi rozwoju i dojrzewania.
Nasze zachowanie, myśli, fantazje czy fragmenty snów zawierają elementy każdej z tych struktur. Przyjrzyjmy się czynności, jaką jest czytanie książki. Zawiera ona element id, czyli użycie energii libido lub agresji w służbie ego, jaką stanowi nabyta umiejętność czytania, i element superego, na przykład wartość, jaką jest zdobywanie wiedzy.
Nasze pragnienie posiadania letniego domku w górach, zawiera również elementy tych trzech struktur. Id - czyli w tym przypadku nasze libidinalne pragnienie komfortu i wygody, chęć przebywania w ciepłym, przytulnym miejscu, gdzie ogień pali się w kominku, zyskuje swoją częściową gratyfikację dzięki ego. Ego stworzyło tę barwną fantazję dzięki wykorzystaniu procesu myślenia i umiejętności dokonywania syntezy.
Z kolei superego - to, na przykład, nasza aspiracja do osiągnięcia pewnego statusu społecznego, który w tym wypadku wiąże się z posiadaniem domu lub z chęcią zapewnienia dzieciom wakacji na świeżym powietrzu.
Niezwykle istotnym elementem teorii strukturalnej i psychoanalizy jest pojęcie konfliktu. Jest to sytuacja, w której ścierają się ze sobą dwie przeciwstawne siły, na przykład dwa sprzeczne ze sobą pragnienia, dwie pozornie nie do pogodzenia myśli czy fantazje. Możemy spojrzeć na nasze funkcjonowanie jako na kompromis nie kończącej się liczby konfliktów. Gdy poddamy procesowi analizy nasze codzienne funkcjonowanie, otrzymamy wówczas - między innymi -obraz naszego umysłu, znajdującego się w stanie konfliktu, i pomoc w jego zrozumieniu.
Konflikt i jego znaczenie
Pierwszy rodzaj konfliktu to ten, którego doświadcza dziecko, gdy jego pragnienie nie jest natychmiast zaspokojone. Jest to konflikt między wymaganiami środowiska a dążeniem popędu do natychmiastowej gratyfikacji. „Jestem głodny - chcę jeść natychmiast!". W czasie rozwoju dziecka, podczas nieustannej interakcji z matką, ojcem czy innymi ważnymi osobami, konflikty te podlegają uwewnętrz-nieniu. Siły środowiskowe, które pierwotnie przeciwstawiały się seksualnym i agresywnym popędom dziecka, zostają teraz włączone do jego psychiki, dzięki rozwojowi ego. Konflikt przybiera formę id versus ego. Wyobraźmy sobie małe
dziecko, które w przedszkolu otarło sobie kolano. Plącze wniebogłosy: „Chcę do mamy!". Mamy tu do czynienia z konfliktem, który rozgrywa się między pragnieniem dziecka, by być przytulonym przez mamę, a postrzeganiem rzeczywistości taką, jaka w danej chwili jest: mamy nie ma, ale jest pani wychowawczyni, która może dziecko przytulić. To, jak dziecko rozwiąże ten konflikt, zależy od wielu czynników. Dziecko może dać się przytulić, może też stłumić łzy i wycofać się do kąta. Struktura, jaką jest superego, komplikuje obraz. Superego jest w dużej części odpowiedzialne za to, które pragnienia mogą zostać spełnione, a które nie, a to dzięki uwzględnieniu naszych uwewnętrznionych wymagań. Pragnienie dziecka, by wypróżnić się natychmiast, spotyka się z uwewnętrznionym zakazem robienia w majtki i z posiadaną już wiedzą, że w tym celu trzeba iść do ubikacji. W takiej sytuacji konflikt przybiera formę: id versus ego + superego.
W szczególnych wypadkach, gdy superego przybiera formę niezwykle karzących i destrukcyjnych zakazów, mamy do czynienia z wariantem: ego versus id + superego. Dzieje się tak, gdy popęd agresywny jest wykorzystywany przez superego. Przykładem na to mogą być myśli samobójcze: „Jestem nikim, nic w życiu mi się nie udaje, zabiję się!". Fakt istnienia takich myśli, ale bez prób targnięcia się na własne życie, świadczy o tym, że ego wraz ze swoją logiką, racjonalnym rozumowaniem i mechanizmami obronnymi walczy z tym agresywnym, niszczącym pragnieniem.
Konflikty, jakich doświadczamy, są tą częścią naszej natury, której nie uda się nam uniknąć. Zaczynają się one we wczesnym dzieciństwie, a ich zwiastunem są pierwsze niezaspokojone potrzeby. W czasie procesu rozwoju i dojrzewania konflikty podlegają uwewnętrznieniu. Część z nich zostaje rozwiązana, a pozostałe, w takiej czy innej formie, towarzyszą nam przez całe życie. Codziennie towarzyszy nam również konflikt pomiędzy aktywnością a biernością. Doświadczamy też w różnych formach odwiecznego dylematu pomiędzy naszą męskością a kobiecością. Wobec ukochanej osoby odczuwamy często sprzeczne pragnienia i impulsy: chcemy być blisko, a jednocześnie utrzymać dystans. Często kochamy i nienawidzimy jednocześnie. W dużej mierze nasze konflikty są nieświadome, a przynajmniej jedna strona konfliktu nie dociera do naszej świadomości. By zrozumieć naszą psychikę w konflikcie oraz jej adaptacyjne i patologiczne sposoby radzenia sobie z nim, prześledźmy nasz emocjonalny i poznawczy rozwój.
III
Początki rozwoju poznawczo-emocjonalnego
Pierwszy rok życia
Renę Spitz1 w swojej książce „Pierwszy rok życia" opisał bardzo szczegółowo początki rozwoju emocjonalnego i poznawczego.
W momencie urodzenia niemowlę nie ma jeszcze wykształconych uczuć, jego ego również nie istnieje. Stan komfortu czy jego brak odczuwany jest tylko fizycznie. Na tej fizyczno-fizjologicznej bazie stopniowo rozwija się psychika. Rozwój ten odbywa się dzięki dwóm procesom: procesowi dojrzewania wrodzonych funkcji i organów oraz procesowi rozwoju, czyli pojawieniu się zachowań i wykształceniu funkcji będących rezultatem wymiany ze światem zewnętrznym. Zewnętrzny świat jest przekazywany niemowlęciu przez matkę lub osobę ją zastępującą. Ona też, zaspokajając potrzeby dziecka, zapewnia mu przeżycie i umożliwia jego rozwój. Jak wygląda świat niemowlęcia przed procesem zróżnicowania?
Pierwszych parę miesięcy życia to tak zwana faza pierwotnego narcyzmu2 lub faza preobiektualna (Spitz, 1965). W fazie tej percepcja i aktywność dziecka nie są jeszcze ukształtowane. Dominuje proces metabolizmu i oddychania. Niemowlę nie odróżnia tego, co na zewnątrz od własnego ciała. Mimo wrodzonej zdolności postrzegania wzrokowego, świat obrazów jeszcze nie istnieje. Dźwięki, które słyszy, nie mają jeszcze znaczenia. Emocje niemowlęcia są chaotyczne. Matka czy opiekunka umożliwia zorganizowanie (usystematyzowanie) doświadczeń dziecka poprzez nadanie znaczenia jego komunikatom. Gdy dziecko zaczyna płakać - zostaje przewinięte lub nakarmione. Takie funkcje poznawcze, jak koordynacja, synteza czy integracja rozwijają się w wyniku doświadczeń i wymiany między dzieckiem a matką. W oparciu o tę wymianę różnicują się również emocje. Matka to jakby pierwsze zewnętrzne ego dziecka - pośredniczy ona między dzieckiem a światem zewnętrznym. Ta pierwsza relacja z obiektem sta-
1 R. Spitz (1965) „The First Year of Life", New York: International University Press.
2 Z. Freud (1914b) „On Narcisism", SE, t. 14, s. 69-102; H. Hartman (1950) „Comments on the Psychoanalytic Theory of the Ego", Psychoanalytic Study of the Child., vol. 5, s. 74-96.
nowi podstawę do ustrukturowania psychiki. Różnicowanie i rozwój popędów oraz kształtowanie się ego postępują równolegle.
Strefa oralna
Pierwszą sferą doświadczenia niemowlęcia jest strefa oralna. Język, policzki i wnętrze buzi niemowlęcia to pierwsze narzędzia, dzięki którym niemowlę bada i poznaje otaczającą je rzeczywistość. Towarzyszą temu pierwsze doświadczenia emocjonalne, jak przyjemność (uczucie przyjemnego pobudzenia związane z karmieniem i uczucie sytości) lub brak przyjemności (odbierany jako stan napięcia związanego z uczuciem głodu i zimna). Dlatego pierwszy obiekt - to ten badany i rozpoznawalny za pomocą dotyku. Obiektem tym może być pierś lub jej substytut. Podążając za Spitzem (1965), możemy powiedzieć, że strefa oralna jest kolebką percepcji. Pomiędzy rozpoznaną przez niemowlę potrzebą a jej zaspokojeniem zawsze upływa trochę czasu: jestem głodny i wcześniej lub później dostaję pierś lub butelkę. Ten proces odroczenia zaspokojenia odgrywa bardzo ważną rolę w adaptacyjnym rozwoju małego dziecka.
Pierwszym obiektem, który niemowlę postrzega już od drugiego miesiąca życia jest twarz. Niemowlę zaczyna reagować na twarz uśmiechem. Ten uśmiech -to pierwszy sygnał przechodzenia od pasywności poznawczej do aktywności. Proces rozwoju postępuje z każdym miesiącem. Po upływie szóstego miesiąca życia, dziecko reaguje uśmiechem tylko na twarz matki. Oznacza to, że dziecko jest w stanie rozpoznać tę jedną jedyną twarz spośród wielu. To bardzo ważny moment - wskazuje na formowanie się wewnętrznego procesu relacji z matką. W języku psychoanalizy - to początek relacji z obiektem. Z chaosu obiektów, które nie mają dla dziecka żadnego znaczenia, zaczyna wyłaniać się pierwszy miłosny/libi-dinalny obiekt - matka. Dzieje się tak dzięki zdolności selekcji dziecka, jego pamięci, koordynacji wzrokowo-ruchowej i zdolności kojarzenia.
W czasie kolejnych miesięcy życia dziecko uczy się mówić. Mowa jest milowym krokiem na drodze poznawczej aktywności. Umiejętność mówienia polega na uwalnianiu energii i napięcia. A jednocześnie czynność ta przynosi satysfakcję. Wymawianie swoich własnych dźwięków daje dziecku poczucie omnipoten-cji. W parę miesięcy później dziecko słucha, naśladuje i powtarza dźwięki matki. Jest to okres przejściowy z poziomu narcystycznego, gdy dziecko samo dla siebie jest obiektem gratyfikacji, do właściwej relacji z matką. Te pierwsze doświadczenia są niesłychanie ważne i wiążą się nierozerwalnie z emocjonalną postawą matki. Emocjonalna postawa matki jest drogowskazem dla różnicujących się w tym czasie emocji dziecka.
Od pojawienia się pierwszego uśmiechu w odpowiedzi na twarz niemowlę coraz bardziej podąża w kierunku świadomego działania. Następuje to dzięki ciągłemu kontaktowi między dzieckiem a matką. Każde nowe doświadczenie jest przyswajane przez dziecko w inny sposób, w zależności od fazy jego rozwoju. Stąd tak istotne są informacje o wydarzeniach z dzieciństwa. Każda faza rozwoju ma swój specyficzny zespół problemów, charakterystyczny dla danego wieku. Operacja w pierwszym roku życia może być traumatyczna dla rozwoju emocjonalnego dziecka z powodu rozłąki z matką i fizycznego bólu, który dziecko od-
czuwa, a którego nie jest w stanie zrozumieć. Trauma to taka sytuacja zagrożenia, w czasie której ego dziecka nie może sobie poradzić z poziomem stymulacji napływającej z zewnątrz lub z własymi impulsami . To samo doświadczenie będzie silnym przeżyciem dla siedmioletniego dziecka, ale teraz dziecko poradzi już sobie z nim lepiej. Gdy dziecko rośnie, rozwija się też jego ego i w miarę rozwoju próbuje sobie radzić z emocjami i panować nad otaczającą je rzeczywistością.
Rozwój relacji matka - dziecko
Wraz z okresem rozwoju i dojrzewania, kontrolę i opiekę sprawowaną dotychczas przez matkę przejmuje z czasem samo dziecko. Dziecko samo już umie powiedzieć, kiedy jest głodne, że chce iść do ubikacji, samo sięga po sweter, kiedy jest mu zimno. Na pozór wydaje się to oczywiste, ale z punktu widzenia rozwoju jest to niezwykle istotny moment w procesie kształtowania się aparatu poznawczego, jakim jest ego, i rozwoju emocjonalnego, jakim jest identyfikacja z li-bidinalnym obiektem.
Rozwojowi dziecka powinno towarzyszyć zarówno doświadczanie przyjemności, jak i frustracji. Frustracja prowadzi do aktywnego poszukiwania, a tym samym - do rozwoju percepcji. Pewien poziom frustracji jest niezbędny dla ustanowienia zasady rzeczywistości. Freud4 opisał dwie zasady, które regulują funkcjonowanie psychiczne i mają podstawowe znaczenie dla jego rozwoju. Są to: zasada przyjemności, która występuje na wcześniejszym etapie rozwoju, i zasada rzeczywistości, którą nabywamy w miarę rozwoju i dojrzewania. Zasada przyjemności opiera się na dążeniu dziecka do natychmiastowego zaspokojenia potrzeb w celu uniknięcia stanu nieprzyjemnego napięcia. W miarę upływu czasu dziecko uczy się, że nie wszystko można osiągnąć od razu, że na przeszkodzie staje rzeczywistość, na przykład w postaci zakazów ustanawianych przez rodziców czy wymagań stawianych w przedszkolu. I to jest właśnie zasada rzeczywistości. Z czasem proces wtórny zaczyna zajmować miejsce procesu pierwotnego, rozwija się zdolność do odraczania gratyfikacji, tolerowanie opóźnień, porzucenie dążenia do natychmiastowej przyjemności. To są właśnie funkcje rozwojowe ego. Działanie na podstawie zasady rzeczywistości to decydujący krok w naszym rozwoju. Rozwój ego i przywiązanie do matki, jako do libidinalnego obiektu, odbywa się równolegle.
Wraz z rozwojem funkcji poznawczych następuje różnicowanie emocji. Z fizjologicznego odczuwania przyjemności lub jej braku rozwija się złość, wściekłość, zazdrość, smutek, miłość, przywiązanie i radość. Powoli następuje proces uwewnętrznienia obiektu, jakim jest matka. Wszystko to dzieje się zarówno dzięki funkcjom ego dziecka, czyli - w tym wypadku - zdolności zapamiętywania i dokonywania syntezy, zdolności do kojarzenia, naśladowania i myślenia za pomocą symboli, jak również dzięki postawie matki i emocjonalnemu klimatowi, jaki towarzyszy jej relacji z dzieckiem. Dlatego to, co podlega uwewnętrznie-
3 Z. Freud (1926) „Inhibitions, Symptoms and Anxiety", SE, t. 20, s. 75-174.
4 Z. Freud (1911) „Formulations of the Two Principles of Mental Functioning", SE, t. 12, s. 215-226.
niu, to aspekty relacji matki i dziecka, w tym również przeżywane w danej chwili emocje dziecka. Często słyszymy takie zdanie: „Jak byłem mały, to moja matka na nic mi nie pozwalała, była stale zajętą sobą egoistką". Mogło tak być, ale niekoniecznie. To wspomnienie, które dziecko zapamiętało w taki właśnie sposób, zawiera również uczucia dziecka z tamtej chwili, na przykład złość i rozczarowanie, które mają wpływ na to, jak matka jest postrzegana i oceniana. Nabyta zdolność do naśladowania jest ważnym elementem procesu uwewnętrzniania. Dziecko samo zaczyna zdobywać to, czego dotąd dostarczała mu matka. Matka jest początkowo zewnętrznym ego dziecka. Jej aktywność wobec dziecka sprawia, że dziecko i jego potrzeby są ważne. W procesie terapii pomagamy również naszym pacjentom nazwać, uporządkować i zrozumieć to, co się z nimi dzieje. Jesteśmy ich zewnętrznym ego i mamy nadzieję, że pewnego dnia zrobią to sami bez naszej pomocy.
Matka mówi: „nie", dziecko powarza: „nie, nie, nie". Ta z pozoru niewinna zabawa to jednocześnie milowy krok w rozwoju dziecka. Jest to pierwsze abstrakcyjne pojęcie (Spitz, 1965), które dziecko przyjmuje do wiadomości, a które jednocześnie blokuje zaspokajanie popędu. Pojawia się frustracja, a z nią złość. Dziecko doświadcza konfliktu. Miłość do matki i chęć, by ją naśladować, zderza się z dziecięcą agresją, wywołaną przez frustrację. Dziecko zaczyna szukać kompromisu i to jest właśnie początek funkcjonowania ego. Zasada przyjemności po raz kolejny ustępuje zasadzie rzeczywistości. A teraz wróćmy na chwilę do naszej nieświadomości, by lepiej zrozumieć, co oznacza stwierdzenie, że nieświadomość nie zna słowa „nie". Nie zna go, ponieważ jest to pojecie abstrakcyjne, które stoi w sprzeczności z zasadą przyjemności, którą - z kolei - kieruje się nieświadomość.
Gdy omawiamy różnicowanie emocji i rozwój ego, musimy pamiętać o lęku, na nim bowiem koncentrują się nasze mechanizmy obronne, nasz sposób postrzegania świata i to, jak na ten świat reagujemy. To, jak sobie radzimy z przeżywanym lękiem, decyduje o naszym zachowaniu w relacjach z innymi ludźmi, o jakości nawiązywanych kontaktów, o naszym funkcjonowaniu społecznym i zawodowym. Psychoanaliza poświęca dużo miejsca lękowi. Analizujemy myśli i fantazje, które kryją się za uczuciem lęku i dochodzimy aż do wczesnodziecię-cych konfliktów.
Lęk
Biologiczna bezradność niemowlęcia sprawia, że popada ono w stan bolesnego napięcia. Z tego pierwotnego, bolesnego napięcia z upływem czasu wyodrębniają się emocje - w tym również lęk. Uczucie pierwotnego lęku to zespół fizjologicznych doznań i odczuwane napięcia. Uczucie pierwotnego lęku powstaje dlatego, że dziecko nie ma możliwości, by zapanować nad zewnętrznymi i wewnętrznymi bodźcami. W 1926 roku Freud opisał mechanizm powstawania lęku, i jego znaczenie5. Teoria ta jest do dzisiaj podstawą myślenia psychoanalitycznego. Freud uważał, że lęk ma swoją biologicznie wrodzoną bazę. Jest nią opisany wyżej stan
5 Z. Freud (1926) op. cit., SE, t. 20, s. 77-175.
bolesnego pobudzenia, którego niemowlę nie może opanować. Freud sugerował, że narodziny można zaliczyć do pierwszego doświadczenia, w którym pojawia się syndrom pierwotnego lęku. Następnie wyróżnił dwa rodzaje sytuacji, które wywołują lęk: sytuacje traumatyczne i sytuacje zagrożenia. Pierwszy rodzaj sytuacji odnosi się do traumy, czyli do takich warunków, w których organizm i psychika nie jest w stanie zapanować nad zalewającymi je z zewnątrz bodźcami czy wewnętrznym napięciem. W tej sytuacji lęk powstaje automatycznie, jako reakcja organizmu. Ten rodzaj lęku jest charakterystyczny dla pierwszych miesięcy życia, ponieważ ego, które kieruje doświadczeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi, jest dopiero w początkowym stadium rozwoju. Freud (1926) opisał to na przykładzie zależności niemowlęcia od matki. Od matki zależy, jak bardzo dba o swoje dziecko, jak je karmi czy przytula. Niemowlę nie ma też na tyle rozwiniętego aparatu poznawczego (ego), by móc cierpliwie czekać, aż matka zajmie się nim i - tym samym - zlikwiduje jego dyskomfort. Niezaspokojone potrzeby dziecka wywołują stan fizycznego napięcia, który jest trudny do opanowania. Pojawia się wówczas zespół reakcji, które nazywamy lękiem pierwotnym lub automatycznym. W późniejszym wieku ten rodzaj lęku występuje wtedy, gdy nasze ego nie jest w stanie zapanować nad tym, czego doświadczamy. Uczucie paniki, jakie czasami nas ogarnia, jest dynamicznym odpowiednikiem automatycznego/pierwotnego lęku.
Przejdźmy teraz do omówienia drugiego rodzaju sytuacji lękotwórczych. W miarę dojrzewania i rozwoju dziecka, uczy się ono przewidywać potencjalnie traumatyczne sytuacje, a dzieje się tak dzięki własnemu doświadczeniu dziecka, dzięki rozwijającemu się ego i interakcjom dziecka z otaczającym je światem. Pojawia się „idea" niebezpieczeństwa. Nasze ego stwierdza, że sytuacja jest groźna i może przerodzić się w traumatyczną. Pojawia się lęk z powodu przewidywanego zagrożenia. Jest to lęk uruchamiany przez ego, a nazywany go sygnałowym. Lęk ten jest na tyle intensywny, na ile ego uzna sytuację za niebezpieczną. Spróbujmy to sobie wyjaśnić, rozwijając dalej przykład Freuda. Trochę większe już dziecko, zostawione na jakiś czas przez matkę, jest w stanie skojarzyć nieobecność matki z nieprzyjemnym pobudzeniem. Mama jest niezbędna, by czuć się dobrze. Ego dziecka już wie, że jeśli mama będzie obecna, to lęk się nie pojawi. Stąd nawet jej chwilowa nieobecność jest postrzegana jako potencjalne zagrożenie, które może przerodzić się w sytuację traumatyczną. Pojawia się lęk sygnałowy: uwaga, niebezpieczeństwo! Co dziecko robi w takiej sytuacji? Na tyle, na ile potrafi, próbuje mamę zatrzymać. Na tym przykładzie możemy zobaczyć, jak ważną funkcję pełni lęk sygnałowy - lęk ten chroni nas przed potencjalną katastrofą, zasygnalizowaną przez ego. Oczywiście, w zależności od etapu rozwoju i wieku dziecka mamy do czynienia z hierarchią sytuacji zagrożenia.
Hierarchia sytuacji zagrożenia
Omówmy teraz po kolei sytuacje zagrożenia, które pojawiają się w miarę rozwoju dziecka6. Są to:
6 Z. Freud (1926) op. cit., s. 75-174.
1. Utrata obiektu.
2. Utrata miłości obiektu.
3. Sytuacja zagrożenia związana z lękiem przed kastracją u chłopca i genitalnym zranieniem u dziewczynki (to już koncepcja postfreudowska].
4. Sytuacja zagrożenia, wynikająca z poczucia winy, wywołanego przez własne superego.
Pierwsza sytuacja zagrożenia, jaką stanowi utrata obiektu, jest charakterystyczna dla kilkunastu pierwszych miesięcy życia i początku rozwoju ego. Dziecko jest wtedy całkowicie zależne od matki. Jej nieobecność jest równoznaczna ze śmiercią. W wieku około ośmiu miesięcy dziecko reaguje płaczem i lękiem na obcą twarz i jest to normalne zachowanie na tym etapie rozwoju. Oznacza to, że rozwijające się ego, dzięki pamięci i umiejętności dokonywania syntezy, rozpoznaje matkę jako obiekt niezbędny do jego przetrwania.
Sytuacja zagrożenia, jaką stanowi utrata miłości obiektu, jest charakterystyczna dla okresu rozwoju pomiędzy pierwszym a trzecim rokiem życia. Dziecko poznaje znaczenie słowa „nie", a werbalne nakazy i zakazy zaczynają odgrywać ważną rolę w jego życiu. Dziecko aktywnie porusza się w świecie przedmiotów, które może niszczyć lub zatrzymać. Trening czystości jest polem bitwy o niezależność - niepodporządkowanie się poleceniom matki wzbudza obawę przed utratą matczynej miłości.
Gdy dziecko wkracza w tak zwany okres edypalny, w wieku około trzech lat, na plan pierwszy wysuwa się miłość do rodzica płci przeciwnej i wszystkie związane z nią obawy. Zarówno chłopiec, jak i dziewczynka nieświadomie obawiają się kary za to kazirodcze, dziecięce pożądanie - karą tą może być kastracja, zranienie lub utrata matczynej miłości. Zamknięciem tej fazy jest wyłonienie się superego. Te uwewnętrznione zakazy i nakazy, jasno określony podział na to, co dobre, a co złe, co właściwe, a co niewłaściwe, kończy zabawy i deklaracje o poślubieniu mamy albo taty. W dalszym rozwoju dziecko zaczyna kierować się swoimi uwewnę-trznionymi standardami, pojawia się też lęk, że może im nie sprostać.
Każdy z wyżej opisanych lęków ma swoje miejsce w naszym emocjonalnym, dorosłym życiu. Często wyżej opisane sytuacje są dostępne tylko naszej nieświadomości. W naszym codziennym życiu sytuacje te występują w postaci obaw, niepokoju i irracjonalnych myśli. Przyjrzyjmy się poniższym przykładom. Siedmioletnie dziecko, które zostaje samo z babcią, reaguje na wieczorne wyjście rodziców lękiem i fantazjami, że rodzice je zostawią. Nie może zasnąć, dopóki rodzice nie wrócą do domu. Sytuacja ta powtarza się zawsze, gdy rodzice wychodzą. Tymczasem na tym etapie rozwoju dziecko nie powinno mieć problemów z pozostaniem w domu z kimś trzecim.
Dziewczyna reaguje lękiem, gdy jej chłopak nie zadzwoni do niej co najmniej dwa razy dziennie; obawom tym towarzyszy przeświadczenie, że ją na pewno zostawił.
Matka - za każdym razem, gdy jej nastoletnie dziecko spóźni się do domu kilkanaście minut - przeżywa niepokój, że już więcej go nie zobaczy, bo z pewnością uległo wypadkowi.
Małżeństwo, będące ze sobą od 20 lat, nigdy nie rozstaje się na dłużej niż na jeden dzień, a oddzielne wyjazdy nawet na weekend są dla nich czymś nie do pomyślenia.
Dwie przyjaciółki nie powiedzą sobie o wzajemnym żalu, który czują do siebie, z obawy, że to oznaczałoby kłótnię i zerwanie przyjaźni.
Dorosły mężczyzna boi się poprosić swojego szefa o podwyżkę z obawy, że szef przestanie go lubić i w rezultacie - zwolni go z pracy. Ktoś nie pojedzie na wakacje na dłużej niż na tydzień z obawy przed poczuciem winy i silnie zakorzenionym przekonaniem, że życie jest po to, by pracować, a nie po to, by się bawić.
Czasami pozornie mało istotna sytuacja może wywołać lęk, z którym nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Ten lęk ma na pewno swoje korzenie w jednej z sytuacji zagrożenia, opisanych przez Freuda, a to, w której, zależy od ilości traumatycznych sytuacji, które przydarzyły się nam na poszczególnych etapach rozwoju. Im wcześniej w naszym życiu pojawiły się traumatyczne wydarzenia, tym jest nam trudniej radzić sobie z wymogami następnych etapów. W dalszych rozdziałach zobaczymy, jak te trudności przejawiają się w dorosłym życiu.
IV
Fazy rozwoju psychoseksualnego
Zygmunt Freud1 odkrył, że wczesne fazy rozwoju dziecięcego - w tym rozwój libido i agresji - koncentrują się wokół erogennych stref cielesnych, stref, które dominują na poszczególnych etapach rozwoju dziecka. W każdym stadium rozwoju czynnikiem decydującym są te narządy i części ciała, które w danym momencie rozwoju dostarczają nam najwięcej przyjemności. Freud opisał po raz pierwszy pregenitalne fazy rozwoju łibidinalnego. Z kolei Karl Abraham2 rozwinął szczegółowo to odkrycie Freuda, opisując również rozwój popędu agresywnego. Do końca pierwszego roku życia dziecka strefa oralna stanowi dla niego główne źródło przyjemności. Usta, buzia, a co za tym idzie - ssanie, branie wszystkiego do ust i gryzienie ma ogromne znaczenie libidinalne i agresywne. Agresja i libido wyrażają się poprzez strefę oralną. Wraz z rozwojem dziecka i procesem jego dojrzewania, między pierwszym a drugim rokiem życia, równie ważna staje się okolica odbytu, strefa analna. Dziecko zaczyna kontrolować zwieracze, jednocześnie rodzice zaczynają przywiązywać wagę do treningu czystości dziecka. I popęd, zarówno libidinalny, jak i agresywny znajduje swój wyraz w czynnościach związanych z wydalaniem. Następna faza psychoseksualnego rozwoju to faza falliczna -aktywność i doznania cielesne dziecka skupiają się w tej fazie wokół narządów genitalnych. Dochodzi do dziecięcej masturbacji i zabaw we wzajemne pokazywanie sobie narządów płciowych. Anatomiczne różnice płci przykuwają uwagę dziecka, a konflikty i fantazje dotyczą rodzica płci przeciwnej. Dzieje się tak w okresie, gdy dziecko ma 2,5 - 5 lat. Fazę tę nazywamy falliczna lub fałliczno-edypalną. Mamy więc trzy podstawowe fazy rozwoju psychoseksualnego, związane z dziecięcą aktywnością popędową. Po fazie fallicznej, około szóstego roku życia, dziecko wchodzi w fazę względnego utajenia popędu seksualnego. Jest to tak zwany okres utajenia/latencji. Po nim następuje burzliwy okres dojrzewania, w którym wszystkie konflikty, charakterystyczne dla wcześniejszych faz rozwoju psychoseksualnego, odzywają się ze zdwojoną siłą. Ostatnią fazę, w której można mówić o dojrzałości libido, nazywamy fazą genitalną.
1 Z. Freud (1905] „Three Essays on the Theory of Sexuality", SE, t. 7, s. 130-243.
2 K. Abraham (1924] „A Short Study of the Development of the Libido, viewed in the Light of Mental Disorder", rozdział 26 w: Selected Papers of Karl Abraham, s. 418-501.
Anna Freud w swoim artykule „The Concept of Developmental Linę"3 opisała dojrzewanie dziecka z punktu widzenia faz rozwoju psychoseksualnego, rozwoju ego i umiejętności nawiązywania relacji.
Niemowlę rozpoczyna swój rozwój od kompletnej emocjonalnej i fizycznej zależności od matki. Stadium docelowym jest dorosła niezależność, wewnątrz-sterowność i dojrzałość w relacjach. Między tymi dwoma biegunami zawarty jest nasz rozwój fizyczny, emocjonalny i poznawczy. Posługując się językiem psychoanalitycznym, określamy to jako rozwój psychoseksualny, dojrzewanie struktury, jaką jest ego, wykształcenie superego i etapy rozwoju relacji z obiektem. Jest to koncepcja postępującego rozwoju: od ssania do racjonalnego i samodzielnego pożywienia się; od moczenia się i wydalania bez możliwości kontroli do pełnego panowania nad wydalaniem; od pierwotnego narcyzmu, gdzie tylko własne ciało jest obiektem zainteresowania, do zdolności nawiązywania przyjaźni i miłości; od zabawy do pracy.
W kolejnych rozdziałach omówimy szczegółowo rozwój psychoseksualny, rozwój ego, superego i rozwój relacji z obiektem. Mam nadzieję, że dzięki temu zobaczymy, jak złożone są procesy rozwojowe, ich wzajemna zależność i obecność w dorosłym życiu.
Faza oralna
Faza ta, jak już wspomniałam, trwa od urodzenia do około końca pierwszego roku życia dziecka. Aktywność libidinalna wiąże sie wówczas z faktem, że dziecko jest karmione i że pokarm dostarcza mu matka. Obiekt libidinalnej/seksualnej gratyfikacji to obiekt, który karmi. Matka jest utożsamiana zjedzeniem. Na tym etapie rozwoju pragnieniem dziecka jest bycie najedzonym i osiągnięcie stanu błogiego relaksu, którym jest również sen. Fazę tę można podzielić na:
- fazę ssania, zwaną też oralno-inkorporacyjną, w czasie której dominuje chęć wchłonięcia obiektu;
- fazę gryzienia i wypluwania, zwaną też oralno-sadystyczną, podczas której przyjemność sprawia dziecku gryzienie i plucie. Używając obrazowego określenia, pragnienie tej fazy stanowi pożarcie obiektu.
Abraham , opisując fazę oralną, nazwał ją fazą kanibalizmu. W naszym codziennym języku ta kanibalistyczna przyjemność wchłaniania i pożerania obiektu, będąca odpowiednikiem miłości, jest obecna w takich wyrażeniach jak: „taki jesteś słodki, że bym cię zjadła" lub „tak cię kocham, że bym cię zjadł". W romansach bohater „pożera oczami" swoją ukochaną, a ona jest „głodna" jego miłości. Powiedzenie: „przez żołądek do serca" ma również konotacje oralne. W bajce o Czerwonym Kapturku, w której dziewczynka niesie chorej babci jedzenie w dowód miłości i troski, a wilk pożera babcię, przeplatają się elementy oralnej miłości z oralną agresją. W naszym dorosłym życiu ta dziecięca oralność jest zawsze obecna. U jednych mniej, u innych więcej, w zależności od tego, ile zaznaliśmy frustracji, satysfakcji, zaspokojonych czy niezaspokojonych pragnień,
3 A. Freud (1963) „The Concept of DevelopmentaI Lines", Psychoanalytic Study of the Child, vol. 18,s.245-265.
K.Abraham (1924) op. cit.
lęków i doświadczeń traumatycznych. O znajomych czasami mówimy, że są nienasyceni lub że chcą przyssać się do kogoś jak pijawka. Oralność kojarzona jest z takimi cechami charakteru jak zachłanność, ciągłe wysuwanie nowych żądań, brak cierpliwości, niepokój ruchowy, ale również z optymizmem, z poczuciem humoru czy sarkazmem. Nie na darmo mówi się o kimś, że ma cięty język czy zjadliwe poczucie humoru. Czasami mamy wrażenie, że ktoś traktuje nas instrumentalnie, jakby chciał tylko coś od nas dostać, nie dając nic w zamian.
Wychodzisz z sesji z pacjentem i natychmiast sięgasz po picie lub jedzenie, chociaż (obiektywnie) nie odczuwasz głodu. Masz poczucie, że pacjent „wyssał z ciebie soki". I wtedy uświadamiasz sobie, że właśnie na tej sesji doszły do głosu niezaspokojone, nieświadome pragnienia oralne pacjenta. Ssanie kciuka związane jest z oralno-libidinalną potrzebą komfortu. Obserwujemy to u dzieci, gdy nie ma w pobliżu matki lub gdy czują się zaniepokojone. Z czasem przekształca się to w trudny do usunięcia nawyk, u podłoża którego leżą niezaspokojone potrzeby oralne i przekonanie dziecka, że ssanie (nawet własnego kciuka) przynosi zmniejszenie napięcia. Można to zaobserwować u starszych dzieci, gdy nagle jakaś trudna sytuacja, na przykład pójście do przedszkola, powoduje powrót do tego nawyku, tak jakby kciuk stawał się znowu smoczkiem lub sutkiem matki i przynosił ukojenie. Obgryzanie paznokci to przejaw agresji oralnej, oczywiście skierowanej przeciwko sobie.
I w tym punkcie dochodzimy do bardzo ważnego zjawiska, jakim jest regresja i fiksacja/utrwalenie5. Zjawisko regresji następuje wtedy, gdy w wyniku trudnego doświadczenia, wywołującego lęk, cofamy się do poprzedniego etapu rozwoju. Może to być tylko chwilowe. Takim właśnie przykładem regresji jest ssanie kciuka, gdy dziecko już jest w wieku przedszkolnym; do czynności tego typu zaliczamy też obgryzanie paznokci lub nadmierne objadanie się wtedy, gdy dokucza nam samotność. Często zaburzenia typu depresyjnego zawierają w sobie mechanizm regresji oralnej. Ta regresja do fazy oralnej przejawia się na przykład wtedy, gdy śpimy całymi dniami, przestajemy jeść lub przeciwnie, jemy za dużo. Leżymy godzinami z zamkniętymi oczami i nie reagujemy na to, co się dzieje wokół nas, wszystko to do złudzenia przypomina stan błogiego relaksu niemowlęcia. Z tą jednak różnicą, że to, co w pierwszym roku życia jest oznaką prawidłowego rozwoju, w życiu dorosłym jest alarmującym sygnałem, świadczącym o przeżywanych trudnościach emocjonalnych.
Gdy używamy terminu fiksacja/utrwalenie, mamy na myśli zjawisko o charakterze permanentnym, coś, co jest utrwalone i pozostało z wcześniejszych etapów rozwoju. Cechy oralne dominujące w czyimś charakterze mogą świadczyć o fiksacji w fazie oralnej. Na przykład gdy dorosły człowiek - mimo obiektywnych możliwości uniezależnienia się - ciągle mieszka z rodzicami, zawsze wraca do domu na obiad ugotowany przez matkę, nie ma grona przyjaciół i cały wolny czas spędza przed telewizorem, a wobec nowo poznanych partnerów ma takie oczekiwania, jak wobec rodziców, to z dużym prawdopodobieństwem możemy mówić w jego przypadku o fiksacji oralnej. A jak do tego doszło, dowiemy się szczegółowo, analizując życie danej osoby. Jeżeli to jest nasz pacjent, odpowie-
5 B. E. Moore, B. D. Fine, op. cit., s. 83-84, 268-270.
dzi będziemy szukać w historii jego życia, zaczynając od wczesnego dzieciństwa.
Musimy też poznać jego pragnienia i nieświadome fantazje, sposoby wchodzenia
w relacje oraz konflikty, które przeżywa, i metody, jakimi próbuje je rozwiązać.
Oczywiście, zjawiska regresji i fiksacji są ze sobą silnie związane.
czterdziestoletnia matka i żona, dotychczas dobrze radząca sobie w życiu, uwa-
:ana przez przyjaciół za osobę pogodną i serdeczną, po śmierci swojej matki za-
:zyna być w stosunku do nich niezwykle wymagająca, a gdy nie spełniają jej ocze-
;iwań, reaguje agresywnymi uwagami i nieprzyjemnymi komentarzami typu:
Twoja przyjaźń nic nie jest warta, nic już dla mnie nie znaczysz, są inni, lepsi".
)soby z nią zaprzyjaźnione czują się porzucone, jak zepsute zabawki, z których
ie ma już żadnego pożytku. Ten przykład pokazuje nam, jak sytuacja traumatycz-
a może spowodować regresję do analnego sposobu rozładowywania agresji.
Lęki fazy oralnej, obecne w dorosłym życiu w postaci nieświadomych fanta-ii, związane są z uczuciem, że jest się pochłanianym/pożeranym, że samemu się ochłaniania i pożera, że czujemy się opuszczeni, co na etapie rozwoju oralnego :st równoznaczne ze śmiercią. Pochodne tych lęków można obserwować w re-ccji na przerwy wakacyjne, wyjazdy i sposoby radzenia sobie z nimi. Nierzadko yszymy następujące zdanie: „Gdy ktoś z mojego biura wyjeżdża na wakacje, to igle odczuwam pustkę i czuję się opuszczony, chociaż wiem, że to nielogiczne :ak naprawdę nikt mnie nie zostawia".
Zaburzenia związane z jedzeniem, występujące w wieku dojrzewania, mają /oje korzenie w nierozwiązanych konfliktach fazy oralnej. Wymioty nastolatki <o reakcja na etap dojrzewania i zmiany zachodzące w jej własnym ciele to ma-:zny sposób odrzucenia kobiecości, a tym samym wynik nieświadomej agresji jbec matki. Jest to próba odrzucenia identyfikacji z matką poprzez zwracanie lżenia. Jak pamiętamy, matka i jedzenie w fazie oralnej to jedno. Oczywiście, ;t to uproszczenie, ponieważ wymioty o podłożu emocjonalnym powoduje ele różnych czynników. Ten wyżej opisany może być jednym z nich.
iza. analna
iecko między pierwszym a drugim rokiem życia osiąga zdolność kontrolowania ieraczy. Uwaga dziecka zaczyna skupiać się wokół tej strefy. Jednocześnie to-rzyszy temu zmiana w postawie rodziców, którzy stawiają dziecku pierwsze magania, pojawia się również nocnik i namawianie dziecka do korzystania iego. Czynności związane z wydalaniem, a jednocześnie z możliwością po-:rzymywania się od tego, zaczynają być dla dziecka ekscytujące. Uczy się ono itroli, nabiera poczucia własnej mocy. Popęd libidinalny i agresywny, a przede ystkim sposób rozładowywania ich znajduje swoje ujście w analnych czynno-ch i fantazjach. Fazę tę Karl Abraham6 nazwał analno-sadystyczną; czynność łalania, pozbywania się związana jest z destrukcją. Odchody - w umyśle dziec-- to część własnego ciała, które zmienia się w zewnętrzny obiekt. Jest to coś snego, co może zostać stracone bezpowrotnie. Jednocześnie jest to pierwszy iukt dziecka, jego własny twór. Czynność ta pierwotnie wiąże się z dużą przy-
K. Abraham (1924] op. cit.
r/\z. i kuawuju r^iunujLrouAUNUju
.5/
jemnością i poczuciem mocy (omnipotencji). Fantazja dziecka utrzymuje je w przekonaniu, że ma ono coś własnego, coś, co może wydalić lub zatrzymać. Czasami w fazie tej występuje potrzeba dziecka, żeby dotknąć, polizać albo zjeść swój produkt. Jest to próba odnowienia narcystycznej równowagi, by to, co wydalone, stało się z powrotem własne. Często dziecko przygląda się temu swojemu produktowi z zachwytem i zdziwieniem. W nieświadomości dziecka na początku fazy analnej jego własne odchody i ono samo - to jedno. Dlatego tak wielkie znaczenie ma klimat emocjonalny wokół treningu czystości. Jeżeli rodzice reagują ze wstrętem i obrzydzeniem na dziecięce odchody lub złoszczą się, że kupka jest w majtkach, a nie - w nocniku, wtedy dziecko, które w tym czasie nie jest w stanie odróżnić siebie od swojego produktu czy swojego działania, przyjmuje, że ten wstręt i obrzydzenie jest skierowane przeciw niemu samemu. Jeżeli sytuacja taka powtarza się regularnie, to w umyśle dziecka ono samo i jego produkty noszą znamię wstrętu i obrzydzenia. Często już w dorosłym życiu, w sposobie podejścia do siebie czy w używanych słowach, możemy doszukać się nieświadomych pochodnych tego okresu. Takie epitety, jak: „śmierdzący gówniarz, zakała rodziny, nie ruszaj g... bo śmierdzi", mają swoje korzenienie w fazie analnej. Jeżeli nasz pacjent mówi o sobie samym: „jestem obrzydliwy, nic niewart, nic ze mnie nie będzie", to możemy się domyślać, że najprawdopodobniej ten etap rozwoju naszego pacjenta związany był z wrogością, porażką i niepowodzeniem.
Pierwsze doświadczenia dziecka związane z treningiem czystości to najczęściej porażka - niszczą one poczucie mocy i kontroli dziecka. Oczywiście, wyrównują to sukcesy, które przychodzą wraz z rozwojem treningu czystości. Jednocześnie stosunek rodziców do odchodów dziecka i sposobu, w jaki sobie z nimi radzi, mogą być dodatkowym źródłem libidinalnej gratyfikacji lub frustracji i agresji. W tym okresie zarówno złość, jak i przyjemność dziecka wyrażają się w procesie defekacji lub powstrzymywania się od niej. Pojawiają się zarówno pierwsze znaki oporu przeciw dyscyplinie rodziców, jak i posłuszeństwa w obawie przed niezadowoleniem rodziców. Fantazje dziecka mogą koncentrować się wokół lęków, że „być brudnym" oznacza „być niekochanym". Gdy dziecko nie zdąży do ubikacji i zabrudzi się, co w tym wieku może się często zdarzyć, będzie się bało, że utraci z tego powodu miłość rodziców, będzie się również bało poczucia wstydu i porażki. Stąd w wieku dorosłym potrzeba silnej kontroli nad sobą i swoimi impulsami. Lęki związane z utratą kontroli mogą mieć swoje analne podłoże. Narcyzm dziecka w fazie analnej związany z poczuciem mocy, kontroli i kreowania jest niezwykle podatny na zranienia. Trudności wieku dojrzewania czy późniejsze w wieku dorosłym, związane z tworzeniem i dostarczaniem produktów własnej pracy na czas, mają swoje korzenie w nieświadomych fantazjach okresu analnego. Karl Abraham7 napisał, że erotyzm analny zawiera w sobie dwie przeciwstawne tendencje libidinalne i również dwa przeciwstawne impulsy agresywne. Te dwie libidinalne tendencje - to przyjemność związana z wydalaniem i nieco późniejsza rozwojowo - przyjemność związana z powstrzymywaniem się od wydalania. W fazie tej obiekt pragnień jest postrzegany jako coś własnego. Obiekt miłosny należy do dziecka i tylko ono może się go pozbyć al-
7 K. Abraham (1924) op. cit.
0 z miłością zatrzymać. Poczucie posiadania i pozbywania się odgrywa istotną alę na tym etapie rozwoju. Dwie tendencje agresywne znajdują swoje ujście
1 niszczeniu, czyli defekacji, i, na nieco późniejszym etapie rozwoju, w kontro-, czyli powstrzymywaniu się. I tak trening czystości jest polem, na którym te bidinalno-agresywne tendencje znajdują swoje ujście. „Załatwię się teraz, kie-y mama i tata chcą, bo ich kocham" lub: „Zrobię to właśnie teraz, wbrew nim, ko wyraz mojej złości i chęci niszczenia". „Powstrzymam się, bo ich kocham" ib: „Powstrzymam się ze złości, wbrew temu, czego oni chcą". Okres analny st związany z silnym odczuciem ambiwalencji. Obiekt, w tym wypadku własne ichody, jest traktowany na dwa sprzeczne sposoby: wydalam je z siebie albo je trzymuję. Te sprzeczne tendencje są związane z silnymi libidinalnie, jak i agre-wnymi uczuciami. To, który popęd czy też jakie uczucia dominują, zależy od )ści pozytywnych i negatywnych doświadczeń tego okresu. Do tych doświad-eń między innymi należy to, czy dziecko miało trudności z wypróżnianiem się, tensywność uczuć dziecka, nacisk rodziców kładziony na utrzymanie czystości tosunek rodziców do ich własnej analności.
Lęki i fantazje dziecka z tego okresu dotyczą fizycznego zranienia pupy. Jeże-dziecko często cierpi na zatwardzenia, a wydalanie związane jest z bólem, to itazje dziecka mogą dotyczyć tego, że pozbywanie się czegoś, co należy do nie-, wiąże się z bólem i cierpieniem i że kawałek jego samego jest wydzierany z je-wnętrza. W okresie tym lewatywa może dostarczać dziecku przyjemności, nieważ dotykanie jest stymulujące, ale jednocześnie może być odbierana jako rutna inwazja i próba wydarcia dziecku tego, co jest jego nieodłączną częścią, itazja dziecka na temat tego, jak inne dzieci przychodzą na świat, ma w tym resie rozwoju swój analny odpowiednik: dzieci rodzą się przez pupę. W okre-tym sposób pozbycia się kogoś, na kogo jest się złym, jest symbolicznym od-wiednikiem defekacji. Oddanie czegoś, dzielenie się swoimi zabawkami może ¦awiać dziecku ogromną trudność, często słyszy się, jak dzieci mówią: „to monie dam".
Naszą dziecięcą analność odnajdujemy potem w wieku dorosłym w przywiąza-do tego, co posiadamy, w naszym stosunku do pieniędzy i prezentów, które emy innym. Przecież pierwszy prezent w naszym życiu ofiarowany innym to iśnie produkt w nocniku. To, w jaki sposób był on przyjęty wiele lat temu i ja-były nasze dziecięce fantazje w tamtym czasie, zabarwia nieświadomie nasz siejszy stosunek do tego, co dajemy, i nasze uczucia, które temu towarzyszą, dna agresja w dorosłym życiu przyjmuje postać dewaluowania innych, np. coś ktoś jest g... wart. Zalewanie naszych rozmówców potokiem słów również że mieć silne zabarwienie analne, podobnie jak i uparte powstrzymywanie się mówienia. Agresja może mieć charakter zarówno pasywny, jak i aktywny, nadmierne zwracanie uwagi na czystość i porządek w domu czy nieskazitelne inie może ukrywać głęboko skrywane nieświadome pragnienia brudzenia się fekacji. Im silniejsze pragnienia analne i konflikty im towarzyszące, tym sil-sza może być przeciwstawna reakcja na nie. Przecież dziecko, które najpierw ;uje na swoje odchody zachwytem i zaciekawieniem, uczy się powoli, że to >rzyjemnie pachnie i szybko trzeba się tego pozbyć, woła matkę i mówi „fe". to przykład na funkcjonowanie ego, które włącza mechanizm obronny, zwa-
ny reakcją upozorowaną. Nasz stosunek do czasu ma korzenie analne - ktoś nie spóźnia się, bo wywołuje to w nim uczucie silnego lęku, wychodzi więc wcześniej z domu w obawie, że nie zdąży na czas; ktoś inny spóźnia się ciągle, tak jakby po dziecięcemu chciał udowodnić, że wszystko będzie tak, jak on chce, i wtedy, kiedy chce, a nie na czyjś rozkaz.
Twórczość artystyczna, jaką jest malowanie czy rzeźbienie, zawiera również elementy analnej przyjemności związanej z mazaniem, ugniataniem i smarowaniem. Nasza zdolność do odraczania przyjemności, do narzucenia sobie dyscypliny czy wypełniania zobowiązań ma swoje początki w analnej fazie rozwoju psychoseksualnego.
Zygmunt Freud8 przedstawił związek pomiędzy tak pozornie odległymi rzeczami, jak pieniądze i defekacja. W archaicznym sposobie myślenia, w starożytnych kulturach i baśniach, pieniądz pozostawał w najściślejszym związku z nieczystościami. Według wschodniego mitu, który później przeniknął do bajek i przypowieści ludowych, złoto jest łajnem piekła. Silna potrzeba gromadzenia pieniędzy i towarzysząca jej trudność w ich wydawaniu jest również związana z naszą anal-nością. Bardzo agresywno-dewaluujące powiedzenie, gdy ktoś nam coś daje: Wsadź t0 sobie w d..." budzi skojarzenia z odchodami. Inne powiedzenie: „Traktuje mnie jak g..." odnosi się wprost do dziecięcego, archaicznego sposobu myślenia, że człowiek i odchody to jedno; powiedzenie to jest bardzo popularne w kulturze amerykańskiej. Jeżeli ktoś ma duże trudności z wydawaniem pieniędzy, to jest bardzo prawdopodobne, że będzie mu równie trudno dawać innym upominki, dzielić się z nimi swoimi uczuciami czy poświęcać im swój czas. W czasie sesji z pacjentami zdarzają się takie momenty, że czujesz się nagłe traktowany instrumentalnie, niepotrzebny, nic niewart. Z całą pewnością możesz wtedy stwierdzić, że masz do czynienia z agresją charakterystyczną dla fazy analnej.
Obiekt fazy analnej jest traktowany z dużą ambiwalencją, odrzucany i zatrzymywany, nienawidzony i kochany jako coś własnego. Relacje z najbliższymi dziecku osobami przyjmują wtedy następujące formy: kocham cię, więc cię trzymam, bo jesteś częścią mnie lub nienawidzę cię, więc cię wydalam i wyrzucam. Wypróżnianie może być związane z lękiem, że pozbywam się części siebie. Ma to swoje podłoże w dziecięcym sposobie myślenia, że ja i moje odchody to jedno. Okres ten jest również niezwykle bogaty pod względem poznawczym - dziecko nabiera umiejętności chodzenia, może biegać, szukać czegoś, znajdować różne rzeczy. Uczy się kontroli nad przedmiotami, niszcząc je, rzucając, a trochę później próbując je naprawić. Ucieka od rodziców, żeby zaraz do nich wrócić, sprawdza, czy nie odeszli zbyt daleko. Zaczyna również przywiązywać się do innych osób ze swego otoczenia i podejmuje pierwsze próby zabaw z rówieśnikami.
Faza falliczna
Około trzeciego roku życia dziecko wchodzi w okres rozwoju psychoseksualnego, zwany fallicznym. Oznacza to, że libidinalne i agresywne pragnienia dziecka, jego fantazje, konflikty i impulsy skoncentrowane są wokół narządów genitalnych.
8 Z. Freud (1908) „Character and Anal Erotism", S.E. t. 9, s. 169-175.
Wymagania środowiska zewnętrznego, w tym głównie rodziców, pełna kontro-dziecka nad zwieraczami oraz rozwijające się ego dziecka zatrzymuje dalszy roz-ój erotyzmu analnego. Analne i oralne pragnienia i sposoby rozładowania libido igresji są nadal obecne w zachowaniu dziecka, ale na plan pierwszy wysuwa się interesowanie narządami genitalnymi i dziecięce fantazje z nimi związane, czywiście, do tego dochodzi biologiczny rozwój dziecka, a tym samym - dalsza insformacja instynktu. Dotykanie własnych genitaliów i bawienie się nimi starczają dziecku uczucia ekscytacji i przyjemności. Dziecięca masturbacja za-/na odgrywać ważną rolę w rozwoju dziecka. Jest to jednocześnie forma kon-ilowania własnego, dziecięcego pobudzenia seksualnego. Różnice anatomiczne ędzy chłopcem a dziewczynką zajmują centralne miejsce w dziecięcych mych. Faza ta różni się od poprzednich zarówno z punktu widzenia ego, jak i rela-z obiektem. Ego trzy- czy czteroletniego dziecka jest dużo bardziej rozwinięte ntegrowane niż np. dziecka dwuletniego. U trzylatka zaczyna też dominować wny sposób komunikowania się. Dzięki rozwijającemu się ego, dziecko zbiera iwiadczenia [jest to analizująco-syntetyzująca funkcja ego} i stopniowo różni-e swoje uczucia. W fazie oralnej i analnej matka była dobra lub zła, w zależno-od tego, czy spełniała potrzeby dziecka. W fazie fallicznej osoba matki zaczy-przybierać postać jednego stałego obiektu, który czasami zaspokaja dziecko, -asami je frustruje. Tym samym relacja z obiektem zaczyna nabierać pewnej rłości i stałości. Dziecko zaczyna tolerować czasową nieobecność matki. Dzię-ozwojowi pamięci i zdolności kojarzenia oraz silnemu przywiązaniu do matki :cko jest w stanie zapamiętać jej pozytywny obraz nawet wtedy, gdy matki anym momencie nie ma lub gdy targają nim sprzeczne uczucia wobec niej. To gniecie, niezwykle istotne z punktu widzenia rozwijającej się niezależności cka i budowania jego relacji ze światem Hartmann9 nazwał stałością obiektu. ość obiektu umożliwia dziecku budowanie zaufania do innych na podstawie wnętrznionego pozytywnego obrazu pierwotnego obiektu - matki/opiekunki. ;ki temu dziecko nie wpada w panikę, gdy matka spóźni się do przedszkola ninut, ponieważ wie, że mama i tak przyjdzie i je odbierze. Dziecko pozwala I na wyrażanie złości, ponieważ jest przekonane, że jego matka przeżyje jakoś itak i nic złego obojgu się nie stanie. Zaczyna także tolerować ambiwalencję, ymaga już pewnej neutralizacji i agresji. W tym okresie dziecko odróżnia lież całkiem dobrze siebie od innych. Postrzeganie różnic przez dziecko wy->ię na pierwszy plan, a jego emocje podlegają coraz większemu zróżnicowa-Ciekawość i zainteresowanie światem zewnętrznym, a w szczególności - in-osobami nabiera coraz większego znaczenia. Co wynika z tej ciekawości? :ko zauważa, że podstawowa różnica między dziewczynką a chłopcem pole-posiadaniu, versus, nieposiadaniu penisa. Dziecko w tym wieku stara się na dziecięcy sposób zrozumieć tę zadziwiającą różnicę anatomiczną. Jedyne dne wytłumaczenie to takie, że dziewczynki tę „inność" w jakiś tajemniczy b straciły. Wróćmy teraz na chwilę do fantazji fazy analnej. W sposobie my-dziecka jego własne odchody, które kształtem do złudzenia przypominają
¦ Hartman (1952) „The Mutual Influences in the Development of Ego and Id" w: Essays on /chology, s. 155-182.
penisa, najpierw należały do niego, ale potem zniknęły w czeluściach ubikacji. Utrata kału to w dziecięcym myśleniu utrata części własnego ciała. Przecież to samo może przydarzyć się z penisem, co więcej - dziewczynkom właśnie to się przydarzyło. Pojawia się tylko pytanie - dlaczego? Takie wczesnodziecięce fantazje, że dziewczynki to wykastrowani chłopcy, są czymś całkiem normalnym na tym etapie rozwoju dziecka, są efektem prymitywnej dziecięcej logiki i doświadczeń, wynikających z fazy analnej. W okresie fallicznym dominuje ciekawość i chęć pokazywania się. Wystarczy przyjrzeć się czteroletniemu dziecku - lubi biegać nago i rozbierać się przy wszystkich. To właśnie wtedy dominują zabawy „w lekarza", wzajemne dotykanie się, pokazywanie sobie swoich narządów. Chłopiec jest dumny z siusiania na stojąco, a dziewczynka próbuje go naśladować. Fazę tę charakteryzuje bardzo duże zainteresowanie swoim ciałem, a w szczególności - genitaliami. Ma to swoje korzenie biologiczne i fizjologiczne, tak jak poprzednie fazy rozwoju psychoseksualnego. Dziecko w tym okresie nie wstydzi się swojej nagości i seksualności, tak jak wcześniej nie wstydziło się swoich potrzeb oralnych czy analnych. Istota relacji z obiektem z tego okresu przyjmuje postać szeroko opisywanego w literaturze konfliktu edypalnego.
Zanim przejdziemy do omówienia tego konfliktu, spróbujmy podsumować poprzednie fazy rozwoju psychoseksualnego pod kątem relacji z obiektem.
Zarówno w fazie oralnej, jak i analnej matka jest pierwotnym obiektem miłości. Ojciec jest rywalem zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki10. Wszystkie osoby w otoczeniu dziecka to w tym okresie „zastępcy" matki, a jednocześnie -potencjalni rywale dziecka. Ta pierwsza miłość charakteryzuje się niezwykłą intensywnością i zaborczością. W tym okresie dominuje lęk o utratę obiektu, który zaspokaja potrzeby. Płeć rodzica nie jest tak ważna, jak funkcje, które spełnia. Ten stan rzeczy ulega zmianie w trakcie fallicznego rozwoju psychoseksualnego. Rozwój dziecka w sferze poznawczo-ruchowej jest coraz bardziej zaawansowany. Coraz częściej dziecko porusza się samo, świat dookoła niego wydaje mu się coraz bardziej ekscytujący. Proces separacyjny, który rozpoczął się wraz z odstawieniem od piersi matki, postępuje coraz intensywniej. Dziecko przypisuje coraz większe znaczenie osobom innym niż matka. Poznawanie otaczającej rzeczywistości pozwala dziecku dostrzec nowy fakt: mama, która do tej pory zdawała się istnieć wyłącznie dla niego, zajmuje się także innymi. Jest ojciec i rodzeństwo, dalsza rodzina i przyjaciele domu. Zamiast dotychczasowej wyłącznej relacji dziecka z matką pojawia się trójkąt. Przyjrzyjmy się temu okresowi rozwoju z punktu widzenia chłopca i dziewczynki.
Konflikt edypalny u chłopców
Chłopiec zaczyna doświadczać obecność ojca jako rywala, zagrażającego jego wyłącznej relacji z matką11. Pojawia się dziecięca złość i zazdrość. Uczucia te przybierają postać fantazji i pragnień, by usunąć ojca z życia matki. Ojciec - zgodnie
10 R. Brunswick (1940) „The Pre-Oedipal Phase of the Libido DeveIopment", The Psychoana-lyłic Quartely, vol. 9, s. 231-253. "Z. Freud (1900) op.cit.
dziecięcymi marzeniami - ma zniknąć z powierzchni ziemi, mogą temu towa-yszyć oralne lub analne, agresywne fantazje. Przeczytane bajki i obejrzane fil-y dostarczają tym fantazjom pożywki. A oto kilka przykładów: przyjdzie po-rór i pożre ojca, ojciec wpadnie do brudnej kałuży i utopi się. Ze względu na lżą intensywność tych pragnień, a jednocześnie nie do końca wykształcone ego, ranice pomiędzy własnym ja a obiektem są jeszcze nie do końca jasno określo-), chłopiec jest przekonany, że ojciec wie o jego destrukcyjno-morderczych agnieniach. Jednocześnie rodzic w oczach dziecka jest wszechmocny (omnipo-ltny), wie wszystko i wszystko widzi. Lęk przed karą i zemstą ojca przybiera stać lęku o penisa, który może zostać chłopcu odebrany. Pamiętajmy, że jest szczyt fazy fallicznej, w której penis jest obiektem centralnym, zarówno unktu widzenia emocjonalnego, jak i poznawczego. Im silniejsze są chłopięce gnienia, żeby zastąpić ojca przy matce, tym większy jest lęk chłopca przed zeta ojca. Chłopiec usiłuje sobie poradzić jednocześnie z dwoma problemami: bawą przed utratą matki, która jak się okazuje, należy bardziej do ojca niż do go i jednocześnie z obawą przed kastracją z rąk ojca. Chłopiec próbuje niejszyć swoje intensywne pragnienie posiadania matki, pomniejszając jej tość w swoich oczach. I tutaj fakt posiadania penisa odgrywa istotną rolę. le libidinalne zainteresowanie matką polegało na tym, że była ona dla syna obieniem wszystkiego, co dobre i wartościowe, a tymczasem teraz okazuje że matka nie ma penisa. To pomaga chłopcu zredukować intensywność jego ;nień, a dzięki temu, że jego pragnienia nie są już tak silne, zemsta ojca wy-się również mniej groźna. Następnym krokiem w tym procesie jest identy-:ja z ojcem. Identyfikacja ta ma być sposobem na uniknięcie zemsty ojca itracji z jego rąk. A jednocześnie przynosi chłopcu ulgę kolejna fantazja: „Jak j taki duży jak ojciec, to będę miał mamę tylko dla siebie". W ten sposób "likt edypalny zostaje na jakiś czas rozwiązany, chłopiec porzuca pragnienie [pienia ojca przy matce dzięki procesowi identyfikacji z ojcem i z powodu kastracyjnego.
łownym zadaniem dla chłopca w tym okresie jest częściowe porzucenie tyfikacji z matką i silna pozytywna identyfikacja z ojcem. To, w jaki sposób sły mężczyzna ułoży sobie swoje relacje z kobietami, ma swoje korzenie za-lo w fazie preedypalnej, jak i w sposobie rozwiązania konfliktu edypalnego. zają się takie sytuacje, gdy w wyniku specyficznej dynamiki rodzinnej chło-umacnia w tym okresie swoją identyfikację z matką i ojciec staje się dla nie-otycznym, miłosnym obiektem. Zjawisku temu towarzyszą fantazje o charze pasywnym, w fantazjach tych chłopiec jest penetrowany przez ojca. :o tak zwany negatywny (odwrócony) kompleks Edypa. Fantazje te mają kter nieświadomy, a w późniejszym wieku wpływają na wybór życiowych erów i sposób wchodzenia w relacje z innymi ludźmi.
flikt edypalny u dziewczynek
I przejdziemy do omówienia fazy falliczno-edypalnej u dziewczynek, wróć-chwilę do wcześniejszych etapów rozwoju dziecka. Każdemu etapowi roz-iziewczynki towarzyszy kobiecość, dzięki jej kontakowi z matką i poprzez
fakt, że matka i córka są tej samej płci. Ma to swoje dalsze konsekwencje. Freud12 podkreślał wagę preedypalnego przywiązania córki do matki. Mahler13 pisała o trudności rozwojowej dziewczynek, która polega na konieczności identyfikowania się z matką, a następnie - na konieczności częściowego porzucenia tej identyfikacji, w celu zbudowania własnej tożsamości. Fakt, że matka identyfikuje się z córką, odgrywa również ważną rolę w jej rozwoju. Ten proces separacji, jest odróżnieniem siebie od drugiej osoby, budowaniem określonego dystansu, formowaniem swoich własnych granic, a w konsekwencji - stworzeniem wewnątrzpsychicznej autonomii14. Proces separacji może być odczuwany zarówno przez matkę, jak i córkę jako poczucie pozbawienia wzajemnej bliskości. Córka spełnia jednocześnie dwa pragnienia matki: żeby mieć dziecko i żeby być dzieckiem. W nieświadomości fakt, że ma się dziewczynkę/córkę, wynagradza w pewien sposób stratę oddzielenia się od własnej matki i jej utratę na skutek procesu separacji. Pozwolenie córce na pierwsze dziecięce próby niezależności nieświadomie przywołuje uczucie utraty bliskości i intymności z własną matką. Więź emocjonalna matki i córki jest często wzmocniona poprzez fakt, że są tej samej płci15.
W przypadku chłopca różnica płci pozwala na szybsze oddzielenie się syna od matki. Chłopiec zwraca się ku ojcu, który jest przecież taki jak on, tylko większy, więc zaczyna go naśladować i identyfikować się z nim.
Wróćmy teraz na chwilę do drugiego roku życia dziecka - odkrywa ono wtedy świat wokół siebie, ucieka od matki, by po paru minutach wrócić do niej, sprawdza, co można, a czego mu nie wolno, trening czystości jest zaś polem bitwy o dziecięcą niezależność. Uczucia dziecka zmieniają się bardzo często: od miłości i chęci bycia blisko matki do ataków złości i odpychania jej. Ta sytuacja może być szczególnie trudna dla matki, która ma małą córkę. Silna ambiwalen-cja okresu analnego może w matce wywołać uczucia zranienia, złości i rozczarowania, widzi ona przecież, jak jej własny, pomniejszony obraz stanowczo się jej sprzeciwia. Na skutek tego może się nasilić lęk córki przed porzuceniem jej przez matkę lub przed utratą matczynej miłości, może się także nasilić poczucie winy dziewczynki i żal, związany z faktem uniezależnienia się. Gdy tych ambiwalentnych uczuć doświadcza chłopiec, matce może być łatwiej to zaakceptować, ponieważ jej syn był od początku inny niż ona. Z takim bagażem doświadczeń dziewczynka wkracza w okres falliczny swojego psychoseksualnego rozwoju i doświadczenia te wpłyną niewątpliwie na sposób, w jaki rozwiąże swój konflikt edypalny.
Pierwsze wyzwanie, jakie stoi przed trzyletnią dziewczynką, to zmiana obiektu libidinalnego. Jest to o tyle trudne, że, jak wspomniałam wcześniej, dziewczynka już w fazie preedypalnej bardzo silnie identyfikuje się z matką. Matczyna bliskość jest ciągle niezwykle kusząca i gwarantuje jej bezpieczeństwo. To porzucenie pierwszego libidinalnego obiektu jest tylko częściowe. Pa-
12 Z. Freud (1931) „Female Sexuality", SE, t. 12, s. 99-108.
13 M. Mahler (1975) „Psychological Birth of the Humań Infant", New York: Basic Books.
14 V. Clover (1991) „The Acquisition of Maturę Feminity" w: Women and Men, New Perspecti-ve on Gender Differences.
15 Tamże.
dętajmy, że chłopiec, przechodząc z fazy preedypalnej do edypalnej, zachowu-ten sam libidinalny obiekt, jakim jest matka. Przyjrzyjmy się, jak następuje niana obiektu u dziewczynek. Gdy dziewczynka zaczyna rozpoznawać rodzinny trójkąt i jego implikacje, ¦zeżywa takie samo narcystyczne zranienie jak chłopiec. Na to nakłada się jęczę jedno zranienie, jakim jest fakt, że nie ma penisa. Wiemy, że w tym okre-: rozwoju ma to dla dziecka ogromne znaczenie i wiele fantazji dziecięcych po-itaje wokół posiadania lub nieposiadania penisa. Jedna z możliwych fantazji to że dziewczynka jest wykastrowanym chłopcem i jest przez to gorsza od łopca. Gdy pewnego dnia odkrywa, że jej mama również nie ma penisa, po-ala jej to spojrzeć na matkę jako na osobę trochę mniej atrakcyjną, a przynaj-liej nie posiadającą wszystkich libidinalnych gratyfikacji. Stąd zazdrość o pe-a jest elementem, który powoduje rozwój, pozwala na zbudowanie dystansu matki. Dystans ten jest zbudowany na rozczarowaniu i dewaluacji własnej tki i ułatwia niezbędny proces separacji córki od matki. Zwrócenie libidinal-•o zainteresowania dziewczynki ku ojcu służy kilku celom, m.in. dzięki temu kuje ona inny obiekt miłości, co z kolei umożliwia jej zmodyfikowanie wcze-dziecięcej i wyłącznej relacji z matką. Dziewczynka chce dostać od ojca to, sn posiada, a ona nie. Pytanie tylko, jak to zdobyć. W tym okresie wyobraże-dziecka o stosunku seksualnym rodziców przybierają postać oralnych fanta-przypominają proces karmienia i kontaktu między niemowlęciem a matką, nocześnie towarzyszy temu fantazja, że penis można jakoś dzielić z ojcem, ie poprzez połknięcie, wchłonięcie w siebie i zatrzymanie go w swoim wnę-tak, jak to można robić z kałem. To wyobrażenie wzbudza zazdrość i uczu-rywalizacji z matką, która wszystko to może dostać od ojca. Rywalizacja łtką o ojca jest mniejsza z powodu libidinalnego przywiązania i identyfikacji itką. Pragnienie, by zastąpić matkę przy ojcu, jest groźne w skutkach - ozna-ano utratę miłości matki i odrzucenie córki przez matkę. Z drugiej strony, jdanie ojca tylko dla siebie jest również niebezpieczne. Ojciec jest duży, rka mała, stąd dzielenie się z nim penisem może oznaczać genitalne zranie-lęk przed penetracją). I w ten sposób konflikt edypalny zostaje częściowo 'iązany; częściowo, ponieważ włącza się tu również mechanizm obronny, ly wyparciem - fantazje i uczucia z nim związane z biegiem czasu nikną ^świadomości. Częściowa identyfikacja z ojcem jest rezultatem wychodze-konfliktu edypalnego. Echa tych dziecięcych dylematów będą obecne w ca-życiu kobiety, w jej sposobie wchodzenia w relacje, przeżywania triumfów ażek, zawierania związków, budowania własnej rodziny i stosunku do wła-i dzieci.
k jak w przypadku chłopców, u dziewczynek możemy mieć również do czy-i z tak zwanym negatywnym (odwróconym] kompleksem Edypa. Dziew-:a w swoich fantazjach i uczuciach wybiera dalej matkę jako wyłączny t swojej libidinalnej miłości i erotycznych dziecięcych fantazji. W takiej sy-córka identyfikuje się z ojcem, który jednocześnie jest rywalem o wzglę-itki.
cę podkreślić, że zarówno w przypadku chłopca, jak i dziewczynki identy-i z matką jest niezbędna do dalszego rozwoju i zdobywania coraz większej
niezależności, stąd tylko częściowe porzucenie tej identyfikacji w rezultacie wychodzenia z fazy fallicznej.
Porównanie fazy preedypalnej i rozwoju edypalnego
Podsumowując okres preedypalny i edypalny, którego efektem jest wyłonienie się superego i częściowe rozwiązanie konfliktu edypalnego, dochodzimy do następujących wniosków:
W okresie preedypalnym wyłącznym obiektem miłości jest matka, a wszystkie inne osoby to potencjalni rywale16. W fazie tej zarówno u dziewczynki, jak i u chłopca może pojawić się pragnienie, by dostać dziecko od matki. Pragnienie to wynika z dziecięcej fantazji tego okresu, zgodnie z którą ciało matki zawiera wszystko, co dobre i ekscytujące. Dziecko chce więc mieć wszystko to, co ona posiada. Preedypalny związek syna z matką jest krótszy niż związek córki z matką i szybko łączy się z edypalnymi pragnieniami i z lękiem kastracyjnym. W przypadku dziewczynek matka, która jest początkowo pierwszym i wyłącznym obiektem libidinalnym, staje się rywalką w walce o względy ojca. Ojciec, który był rywalem w fazie preedypalnej, zmienia się w obiekt miłości i pożądania. Ta zmiana obiektu wywołuje sprzeczne uczucia w stosunku do matki: rywalizacji i fantazjom, by zastąpić matkę przy boku ojca, towarzyszą silne preedypalne pragnienia bliskości z matką.
Identyfikacja z preedypalną matką jest niezbędna zarówno dla rozwoju chłopca, jak i dziewczynki. Na bazie tej identyfikacji dziecko uczy się samodzielności i zaczyna dbać o swoje potrzeby, tak jak robiła to wcześniej matka. W tej fazie istotną rolę odgrywa aktywność matki, a nie jej płeć. Poświęćmy w tym miejscu parę zdań zjawisku dziecięcej masturbacji. Matka w trakcie zajmowania się dzieckiem dotyka jego genitaliów. Jest to dla dziecka niezwykle przyjemne, pasywne doświadczenie. Z czasem dziecko powtarza to, dotyka siebie tak, jak dotykała je matka. Samo przejmuje jej aktywną rolę z przeszłości. A gdy wchodzi w okres falliczny, gdy zainteresowanie genitaliami jest bardzo silne, tym bardziej chce być tam dotykane lub dotykać się samemu. Stąd też dziecięce seksualne prowokacje są normalnym etapem rozwoju dziecka. I tutaj raz jeszcze pojawia się pytanie, jak dziecko jest w stanie zrozumieć seksualną relację ojca i matki. Dziecięce seksualne fantazje podlegają zmianom, a wraz z nimi dziecko przechodzi z jednej fazy psychoseksualnego rozwoju do następnej, a te z kolei wiążą się z dziecięcymi przyjemnościami. Przyjemności związane z fazą oralną to ssanie, wchłanianie i gryzienie i taki jest też obraz dziecka o tym, co rodzice robią ze sobą. Na to nakładają się seksualne fantazje analne dotykania odbytu, stymulacji tej części ciała i trzymania w sobie czegoś, co potem się odrywa. Pragnienia fazy fallicznej to dotykanie, oglądanie i pokazywanie swoich genitaliów. Dziecko wchodzi więc w okres edypalny z szeroką gamą fantazji, a wszystkie one pochodzą z jego własnych dziecięcych doświadczeń.
16 R. Brunswick (1940) op. cit.
f
I Jak napisałam wcześniej, w fazie falliczno-edypalnej, zarówno dla chłopca, jak dla dziewczynki, niezbędny jest proces częściowego porzucenia identyfikacji ; matką, ułatwiają to zranienia i rozczarowania dziecięce. Takim pierwszym nar-ystycznym zranieniem i rozczarowaniem jest odstawienie dziecka od piersi. Na-tępne zranienie to przyjście na świat rodzeństwa i zauważenie w otoczeniu mat-;i innych osób, które zajmują jej uwagę i uczucia. Wyłonienie się relacji ojca matką i fantazje dziecięce na ten temat to dla dziecka kolejne potwierdzenie aktu, że nie jest ono dla matki całym światem - następuje również zachwianie oczucia wszechmocy dziecka, bo tak naprawdę jest ono przecież za małe, by prostać wymaganiom matki czy ojca. Jest to odebrane przez dziecko - i to arówno przez chłopca, jak i przez dziewczynkę -jako pierwsze seksualne odrzu-snie. Odkrycie, że matka nie ma penisa, stanowi przykry dodatek do wcześniejszych rozczarowań.
Konkluzja falliczno-edypalnej fazy to bolesna świadomość, że edypalne pra-lienia nie mają szansy na realizację.
Przyjrzyjmy się przez chwilę wyżej opisanym rozczarowaniom. Po pierwsze, ymagają one pewnej integracji ego. Oznacza to, że dziecko już na tym etapie yśli samodzielnie i realistycznie, obserwuje, analizuje i wyciąga wnioski. To re-istyczne myślenie, świadczące o rozwijającym się ego, pomaga w rozwiązaniu )nfliktu edypalnego i przejściu do następnego etapu: rówieśników, szkoły, no-ych zajęć i zainteresowań. Dzieje się to dzięki procesowi identyfikacji z rodzimi tej samej płci i stopniowemu przyjęciu systemu wartości obojga rodziców, zyjrzyjmy się zabawom dziecka w tym okresie pod kątem procesu identyfika-. Dziewczynka bawi się w dom. Najczęściej jest mamą z lalkami - dziećmi, óre karmi, przewija, myje i uczy porządku. Idzie po zakupy, gotuje obiad, że-jej dzieci nie były głodne, sprawdza, czy są odpowiednio ubrane. Czasami życzy na swoje dzieci, grozi im palcem, wymierza im jakąś karę albo mówi: ak tata przyjdzie, to mu powiem, jakie jesteście niegrzeczne". Ubiera się przed ;trem, nakłada buty lub kapelusz matki.
A chłopiec? Bawi się samochodami. Prowadzi wojny pomiędzy Indianami :owbojami, gdzie największą karą jest oskalpowanie [symboliczny odpowied-; kastracji). Strzela i ściga się z rówieśnikami. Oczywiście, zabawy te zmieniane czasami i to dziewczynki chodzą po drzewach, a chłopcy bawią się w dom. iminuje jednak tendencja, że dziewczynka identyfikuje się z mamą, a chłopiec jcem.
Małe dziecko zaczyna kierować swoją agresywną i libidinalną energię na no-zainteresowania, osiągnięcia w przedszkolu i szkole, poznawanie i uczenie się <vych rzeczy, na współzawodnictwo, gry i zabawy. Nabycie zdolności rysowa-, pisania i czytania oparte jest na funkcjach ego (koordynacji, naśladowania in-:h, analizie i syntezie oraz umiejętności koncentracji). Podsumowując: libido ;resja były najpierw - przede wszystkim zaangażowane w wyłączny związek tatką i zaspokojenie wczesnodziecięcych potrzeb, potem w bolesno-ekscytu-' trójkąt: matka, ojciec i dziecko, aż wreszcie zostały skierowane na inne for-działania. Bardzo istotnym osiągnięciem, dotyczącym okresu wychodzenia izy falliczno-edypalnej jest nabycie umiejętności tolerowania sprzecznych uć" (ambiwalencji). Tę świeżo nabytą funkcję ego, której początki sięgają fazy
t*/\L. I RUZ.V»UJU r J l^nujlilwunun^uw
analnej, będziemy doskonalić przez całe nasze życie. Drugim wielkim osiągnięciem tego okresu jest pojawienie się superego - roli superego w naszym życiu nie da się przecenić.
Między szóstym a siódmym rokiem życia dziecko wchodzi w fazę, w której popęd seksualny nie odgrywa tak widocznej roli ani w rozwoju fizycznym, ani w emocjonalnym. Ten okres utajenia (latencji) trwa około sześciu lat i przechodzi stopniowo w okres dojrzewania.
Faza latencji/utajenia
Cechą charakterystyczną tego okresu jest wyparcie wczesnodziecięcych pragnień seksualnych. Sublimacja popędu libidinalnego i agresywnego zaczyna odgrywać znaczącą rolę, co jest widoczne w dziecięcych zabawach, aktywności dziecka i nowych jego zainteresowaniach. Rysowanie, opowiadanie wymyślonych historii, zabawy plasteliną, czytanie książek, aktywność fizyczna, zabawy z rówieśnikami zajmują coraz więcej miejsca w życiu dziecka. Coraz bardziej uświadamia ono sobie, co można, a czego mu nie wolno. Pojawiają się pytania: „Czy ten człowiek jest dobry, czy zły?". Wcześniejsze zabawy w lekarza, wzajemne oglądanie genitaliów, zainteresowanie własnymi odchodami i dziecięca masturbacja są traktowane ze wstydem lub poczuciem winy. Dziecko w tym okresie obserwuje krytycznie swoje młodsze rodzeństwo, które biega nago po pokoju. Na matkę, karmiącą piersią młodszą siostrę czy brata, reaguje ciekawością pomieszaną ze wstrętem. A przecież jeszcze parę lat temu ta bliskość była dla niego najważniejsza na świecie. I nadal te wszystkie pragnienia istnieją, ale dzięki mechanizmom obronnym, takim jak: zaprzeczenie, wyparcie, reakcja upozorowana, pragnienia te przeszły do nieświadomości. Dziecko podkreśla, że jest duże i samodzielne. Zakazy, nowo poznane wartości, jasne rozróżnienie, co wolno, a czego nie wolno, co jest dobre, a co złe -to właśnie przejawy rozwijającego się dziecięcego superego. Najważniejsze osiągnięcia tego etapu rozwoju to rosnąca kontrola ego i superego nad popędem libidinalnym i agresywnym. Wzrastają również te umiejętności dziecka, dzięki którym identyfikuje się już nie tylko z rodzicami, ale również z innymi osobami ze swego otoczenia. Poczucie własnej wartości nie zależy już wyłącznie od akceptacji rodziców, ale od samodzielnej oceny własnych osiągnięć i płynącego stąd zadowolenia. W tym samym czasie funkcje ego, między innymi pamięć, zdolność uczenia się i celowego działania, koncentracja i wyciąganie wniosków z własnych zachowań, zaczynają odgrywać coraz większe znaczenie w codziennym funkcjonowaniu dziecka.
Zabawy dziecięce stają się polem do trenowania nowo nabytych umiejętności i wykorzystywania własnej wyobraźni. Zabawy te są źródłem przyjemności i sposobem na radzenie sobie z wewnętrznymi konfliktami, sposobem na wyrażenie emocji i zdobycie kontroli nad często przeżywaną dziecięcą bezradnością. Przyjrzyjmy się następującej sytuacji: ośmioletnia Marysia zaczęła bawić się w więzienie. Zamykała swoje lalki w pudełku, mówiąc do nich: „Jesteście niegrzeczne, idziecie do więzienia, a jak zmienicie swoje zachowanie, to was wypuszczę". Rodzice Marysi byli rozwiedzeni. Zgodnie z decyzją sądu, dziecko spędzało z ojcem dwie soboty i niedziele w miesiącu. Dziewczynka dużym lękiem i płaczem rea-
wała na rozstanie z matką. Matka, której również było trudno poradzić sobie tą sytuacją, przed jednym z takich rozstań powiedziała: „Jak nie pojedziesz do ca, to ja pójdę do więzienia". Dla Marysi zabawa w więzienie stała się próbą za-inowania nad swoim lękiem i poczuciem własnej dziecięcej bezradności, jak brmą rozładowania złości. Teraz ona wymierzała karę.
Nie tylko zabawy, ale i praca zaczyna odgrywać ważną rolę w rozwoju dziec-. Pierwszym światem pracy i obowiązków jest szkoła. Dziecko uczy się zdoby-E akceptację przez wykonywanie zadań, identyfikuje się ze światem szkolnych owiązków, uczy się współdziałania w grupie. To wszystko odbywa się dzięki owijającemu się ego, w tym procesowi coraz lepszego tolerowania czasowej :obecności rodziców. Ogólny kierunek zmian tego okresu to procesy interna-icji i identyfikacji, a co za tym idzie, coraz większy rozwój i integracja funkcji > oraz superego. Nasuwa się teraz pytanie, jak powstało superego i jakie są je-funkcje.
zwój superego
formację, jaką jest superego, składa się cały dotychczasowy rozwój dziecka: zczególne fazy psychoseksualnego rozwoju, dojrzewanie i rozwój ego, jakość cji z matką i ojcem oraz konflikt edypalny. W klasycznym myśleniu psychoa-tycznym superego powstaje jako rezultat rozwiązania konfliktu edypalnego. kazirodcze pragnienia dziecięce nakłada się lęk chłopców przed kastracją, dziewczynek lęk przed utratą miłości matki i zranieniem. W dziecięcym umy-jojawia się pojęcie, że coś jest zakazane i że przekroczenie tego grozi karą nie-racalną w skutkach. Oczywiście w procesie rozwoju, który do tej pory śledzili wiele było sytuacji, w których dziecko uczyło się, co mu wolno, a czego nie 10, uczyło się również rozlicznych zasad, co dobre, a co złe. Dziecko, dzięki nej inteligencji, rozwojowi mowy, zdolności obserwacji, umiejętności przy-ania tego, co usłyszało od rodziców, i zastosowania tego w działaniu, a więc ci rozwijającym się funkcjom ego, przyswaja sobie standardy i system warto-rzekazywane przez rodziców, nauczycieli czy dziadków. Z tego wynika, że su-50 dziecka jest zbudowane na bazie identyfikacji z moralnymi postawami ro->w i ich systemem wartości, ich aspiracjami i ich generalną postawą wobec :ka. Na tę postawę rodziców wobec dziecka składa się m.in. system kar, na-pochwał czy krytyki i emocjonalny klimat wokół potrzeb dziecka, jego pra-; i aspiracji. Dziecko pragnie robić wszystko to, co robią rodzice, czyli iden--tje się z aktywnością i działaniami rodziców. Standardy i aspiracje rodziców żną częścią ich osobowości. Pragnienie, by postępować tak jak rodzice, i po-2 satysfakcji, jakie dzięki temu dziecko zyskuje, przyspiesza zaakceptowanie :ielskich norm postępowania.
"az z ukształtowaniem się struktury superego zmianie ulegają również prze-ie dotąd emocje. Poczucie winy zaczyna zastępować dominujące dotych-Joczucie lęku i wstydu. Zewnętrzne niebezpieczeństwa, których dziecko się bało, takie jak utrata ukochanej osoby, utrata jej miłości czy obawa kastracją, zostają zastąpione nieprzyjemnym, bolesnym uczuciem pocho-ra z wewnątrz. Tym uczuciem jest utrata akceptacji własnego superego,
a co za tym idzie, obniżenie poczucia własnej wartości i poczucie winy, że nie sprostało się swoim własnym wymaganiom.
Superego decyduje, które pragnienia zostaną zrealizowane, ale to, w jaki sposób będą zrealizowane, zależy od ego. Ego ma teraz nowe zadanie do spełnienia - nie tylko respektuje rzeczywistość, czyli bierze pod uwagę zewnętrzny świat, ale również zaczyna się liczyć z wewnętrzną rzeczywistością, która nie zawsze jest logiczna czy racjonalna. Wewnętrzna rzeczywistość to wymagania, zakazy i ewentualne kary, jakie narzuca superego. Bycie w zgodzie ze swoim superego staje się z czasem równie ważne, jak wcześniej ważna była (i jest) miłość i akceptacja rodziców. Ta zamiana rodziców na superego jest wyrazem rosnącej niezależności. Poczuciem własnej wartości zaczyna regulować wewnętrzne przekonanie, że zrobiło się coś dobrze lub źle, a nie, jak wcześniej, obawa przed karą. Dostosowanie się do wymogów superego przynosi ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Odrzucenie współdziałania z superego wywołuje poczucie winy, które przypominać może w swojej intensywności uczucie bycia niekochanym lub lęk przed nim. Na siłę superego i jego jakość ma bardzo duży wpływ intensywność dziecięcych pragnień. Im silniejsze są pragnienia, wywołujące lęk lub poczucie winy, tym większej trzeba użyć siły, aby je stłumić. A co za tym idzie, tym bardziej karzące musi być superego. Superego to wypadkowa identyfikacji z rodzicami, wzorów kulturowych oraz siły pragnień i popędów dziecięcych. Im większe jest zagrożenie, że niechciany impuls libi-dinalny lub agresywny dojdzie do świadomości lub znajdzie swoje rozładowanie w działaniu, tym bardziej nieustępliwe musi być superego, by temu zagrożeniu zapobiec.
Agresja w fazie utajenia, w wieku dojrzewania i później, w całym naszym dorosłym życiu może znaleźć swoje ujście w zakazach, karach i krytyce, jaką prezentuje superego. Okrutne i krytyczne superego świadczy o dużej agresji skierowanej przeciwko sobie. W tym momencie możemy postawić dwa następujące pytania. Pierwsze: skąd się wzięły tak silne agresywne impulsy? Drugie: dlaczego rozładowanie agresji następuje poprzez skierowanie jej przeciwko sobie? Odpowiedzi na te pytania będziemy szukać w historii życia danej osoby, w jakości jej wczesnodziecięcych relacji, sile pragnień i w funkcjonowaniu ego. Skrajnym przypadkiem sadystycznego superego są myśli i akty samobójcze: „Jestem nic niewart, chcę się zabić".
Nastrój depresyjny wraz z samooskarżeniami, bardzo często nieadekwatnymi do sytuacji, to również forma rozładowania agresji poprzez superego. Wielu analityków posługuje się pojęciem archaicznego, preedypalnego superego17. Składają się na nie uwewnętrznione oczekiwania rodziców, pochodzące przede wszystkim z analnej fazy psychoseksualnego rozwoju, oraz agresja dziecka. Często to archaiczne superego ma charakter sadystyczny. Pochodne tego sadystycznego superego ujawniają się w negatywnym stosunku do własnego ciała, do funkcji fizjologicznych, traktowania innych tak, jakby nie byli nic warci. Wprowadzimy teraz jeszcze jedno pojęcie, zwane defektem superego. Termin ten
17 E. Jacobson (1964) „The Self and the Object World", New York: International Universities Press.
nacza brak kontroli nad własnymi impulsami, a jego przejawami są m.in.: kra-ieże, oszustwa i agresja fizyczna.
Superego jest strukturą niezbędną w procesie rozwoju człowieka. Chcieliby-iy, by pomagało nam ono rozwijać się, osiągać satysfakcję z naszego życia, by dawało mu pożądany cel i kierunek, a wreszcie, by było oparte na wewnętrzni spójnym systemie wartości. Poczucie odpowiedzialności, wypełnianie obo-jzków, dążenie do osiągnięcia zamierzonych celów, nawet wczesne wstawanie DŻka, gdy za oknem ciemno i pada deszcz, a tymczasem trzeba iść do szkoły i do pracy czy zrobić dzieciom śniadanie - wszystkie te przykłady ukazują na-dostosowanie do wymagań superego.
Dążymy do osiągnięcia równowagi między trzema strukturami: id, ego i su-ego. Proces ten jest długi, pełen pułapek i, praktycznie, trwa przez całe ży-. W okresie dojrzewania ta równowaga jest szczególnie zachwiana. Świat na-[atków ulega przewartościowaniu, pragnienia o dużej intensywności dochodzą głosu, wahania nastrojów przybierają monstrualne rozmiary, a pytanie: „Kim em?" wysuwa się na plan piewszy.
sa dojrzewania i poszukiwanie tożsamości
etap rozwoju dorastającego dziecka charakteryzują gwałtowne zmiany fizjo-
czne i jego dojrzewanie seksualne. Zmiany te w dramatyczny sposób wyciska-
woje piętno na rozwoju poznawczo-emocjonalnym dziecka. Rozwijające się
musi sobie poradzić z wieloma silnymi uczuciami i pragnieniami, często
ecznymi ze sobą, oraz ze zmianami, zachodzącymi we własnym ciele. Drugi
:ny element tego etapu rozwoju to ponowne pojawienie się, a zarazem
tórna możliwość przepracowania konfliktów i fiksacj i/utrwaleń z etapów
Mniejszych. Nabyta w okresie utajenia zdolność do sublimacji popędów po-
z zabawę i pracę zostaje w tym okresie osłabiona. Występujące u nastolatków
:ucie zagubienia i braku satysfakcji objawia się niecierpliwością, przerzuca-
1 się z jednego działania w drugie, kłopotami z koncentracją, trudnościami
iuce, częstą zmianą przyjaciół, konfliktami z otoczeniem, niekontrolowanymi
uchami złości lub smutku. Przyjrzyjmy się tym zmianom z punktu widzenia
liwości ego. Ten gwałtowny wzrost impulsów popędowych powoduje wyżej
tną regresję funkcji ego. Regresja ta reaktywuje podstawowe, nie rozwiązane
likty z wcześniejszych faz rozwojowych. W związku z tym nastolatek ma po-
ną okazję przepracowania raz jeszcze wczesnodziecięcych dylematów.
rszystkie konflikty wieku dojrzewania mają swoje korzenie we wczesnodzie-
ch fiksacjach. Jeść czy nie jeść; wykonać czyjeś polecenie czy zbuntować
ibierać się tak, by jak najbardziej wyeksponować siebie, czy wręcz przeciw-
>róbować ukryć swoje rozwijające się ciało, próbować uwieść sympatię swo-
>leżanki czy wybrać lojalność. Te wyżej opisane konflikty mają swoje źródło
'ie oralnej, analnej czy falliczno-edypalnej. Nastolatek, będący w okresie
ewania ma większe możliwości poradzenia sobie z tymi konfliktami, niż
dziecko, ze względu na bardziej rozwinięte ego i dysponuje z jednej strony
ni możliwościami rozwoju, ale z drugiej czyha na niego wiele pułapek. Przy
rzyjających warunkach środowiskowych - zamiast przepracowanych kon-
fAZY KUZ.WUJU rbYl^nwDn.l^ouru^iNŁww Jy
fliktów, silnego ego i superego - możemy mieć do czynienia z patologicznymi objawami i zaburzeniami charakteru. Pozytywne doświadczenia, nabyte w okresie dojrzewania, ułatwiają rozwiązanie konfliktów.
Etap dojrzewania - to poszukiwanie własnej tożsamości. Na początku tego etapu obraz siebie jest często ubogi, fragmentaryczny i pełen sprzeczności. Próby samookreślenia przybierają formę oporu i rebelii wobec uznanych autorytetów. Proces separacji od tego, co dotąd było znane i akceptowane, niesie w sobie duże ryzyko - jest nim poczucie osamotnienia i izolacji. Na tym etapie rozwoju nastolatek żegna się zarówno z dziecięcymi marzeniami i fantazjami, jak i z dziecięcymi sposobami wchodzenia w relacje. Jednym z istotnych zadań tego okresu jest nabycie trwałej zdolności do wchodzenia w związki na dojrzałym poziomie. Nastolatek musi wyrzec się ostatecznie rodziców jako jedynych i wyłącznych obiektów miłości. Ten proces rezygnacji z rodziców jako obiektu gratyfikacji Iibidinalnej powoduje stan pustki i głodu relacji. Zastanówmy się przez chwilę, jak przebiega ten proces. Libido zostaje wycofane z relacji zarówno z prawdziwym rodzicem, jak i z rodzicem uwewnętrznionym. Pamiętajmy, że superego pochodzi z identyfikacji z rodzicami i oznacza to automatycznie osłabienie jego funkcji. To, co widzimy w zachowaniu nastolatka, to bunt, elementy aspołecznych zachowań, robienie tego, co było dotąd przez rodziców zakazane, na przykład palenie papierosów, picie alkoholu czy wracanie późno do domu. Nastolatek zaczyna dużo uwagi poświęcać sobie - temu, co przeżywa, jak wygląda, co się z nim dzieje. Z drugiej strony, dużo uwagi poświęca przyjaźniom, które w tym czasie często się zmieniają, próbuje naśladować różne osoby ze swojego otoczenia w poszukiwaniu własnej tożsamości. To, w jaki sposób nastolatek rozwiąże kryzys tożsamości, zależy w bardzo dużym stopniu od potencjału, jakim dysponował, wchodząc w ten okres życia. Proces „uwalniania się" od rodziców, odnajdowania samego siebie i radzenia sobie w otaczającym świecie jest możliwy do przeprowadzenia wtedy, gdy poprzednie fazy rozwoju przebiegały w sposób prawidłowy.
Identyfikacja z rodzicem tej samej płci jest ważnym elementem budowania własnej tożsamości. Oczywiście, jeżeli rodzice nie są w stanie dostarczyć dziecku powszechnie akceptowanego modelu męskości czy kobiecości - to proces ten jest utrudniony. W okresie tym zachowanie nastolatka charakteryzują sprzeczności i ekstrema, np.: egoizm i altruizm, szczodrość i skąpstwo, życie towarzyskie i izolowanie się, radość i smutek, intensywne zauroczenia i gwałtowne porzucenia, podporządkowanie się i bunt, materializm i idealizm. Te sprzeczności mają swoje korzenie we wczesnodziecięcych konfliktach. W okresie wczesnodziecię-cej seksualności, a w szczególności przy konflikcie edypalnym, dziecko uczy się, że seksualne impulsy są niebezpieczne. W wieku dojrzewania sprzeczność pomiędzy popędem seksualnym a wymaganiami superego przybiera formę świadomego konfliktu, dotyczącego masturbacji. Lęk i poczucie winy skupiają się teraz wokół fantazji na temat masturbacji, tak jak kiedyś koncentrowały się wokół fantazji edypalnych.
Na tym etapie dziewczynki często przebywają we własnym gronie, a chłopcy równie niechętnie dopuszczają je do swoich grup. Preferowanie towarzystwa tej samej płci może wynikać z lęku przed ekscytującą obecnością płci przeciwnej,
zy jednoczesnej niechęci do samotności. Jest to również sposób na uniknięcie aw związanych z własną rozwijającą się seksualnością.
kres dojrzewania u chłopców
>jrzewający chłopiec nie jest w stanie kontrolować ani siły swojego pobudze-. seksualnego, ani potrzeb i pragnień z nim związanych.
W tej fazie rozwoju chłopcy mogą uprawiać wzajemną masturbację lub ma-
rbację w obecności innych, seks oralny czy analny z partnerem. Zwrócenie się
derunku swoich kolegów jako źródła przyjemności, zabaw i pracy ma charak-
regresyjny. Jest to zarazem najbezpieczniejsze zachowanie do czasu, aż dora-
jący chłopak będzie w stanie w sposób konstruktywny ukierunkować swoją
sualność na kobiety/dziewczyny. Te akty okresu dojrzewania w trochę później-
m wieku przy ugruntowanej orientacji seksualnej mogą wywoływać ataki pa-
i i obawy przed własną homoseksualnością. Wspomnienia młodzieńczych ho-
seksualnych doświadczeń stanowią skrywany dowód, wywołujący niepokój
woja tożsamość płciową. Okres ten można nazwać pseudohomoseksualnym,
jak następny - pseudoheteroseksualnym; pseudoheteroseksualny - ponieważ
:go podłoża tkwi manewr obronny przeciwko swojej homoseksualności18.
chłopiec w tym wieku ciągle nie jest w stanie w pełni oddzielić obrazu swo-
matki od obrazu kobiety jako takiej. Dlatego w tym okresie swojego życia
ruje mnóstwo wysiłku na oddzielenie uczuć seksualnych od miłości, czułości
¦ażliwości. Ten sztuczny podział pozwala mu na ekspresję uczuć seksualnych
lęku i poczucia winy. Często towarzyszy temu celowe obniżanie wartości
iwczyny, która jest obiektem ekspresji seksualnej, przy jednoczesnej idealiza-
nnych dziewcząt, które nie ulegają „brudnym" popędom i nie „oddają się tak
'o" (to znowu daje o sobie znać konflikt edypalny}. Z czasem dojrzewający
>pak czuje się bardziej komfortowo w roli heteroseksualnej. Ta zmiana zacho-
ia jest możliwa dzięki zdobytemu doświadczeniu, kontaktom z koleżankami,
/ijającemu się ego i wzrastającej zdolności do tolerowania własnej ambiwa-
ji. Stąd tylko krok do dorosłości.
res dojrzewania u dziewczynek
vijające się ego musi sobie poradzić z fizjologią, w tym z pierwszą menstru-zmianami we własnym ciele i burzą hormonów. Romantyczne fantazje oich rówieśnikach lub starszych kolegach są formą panowania nad budzą-i się pragnieniami seksualnymi. Te pierwsze zainteresowania to manewr nny wobec seksualnych/nieświadomych pragnień w stosunku do swojego Jest to też faza pseudoheteroseksualności, forma ucieczki od silnych uczuć -C ojca, a nie dojrzałe zainteresowanie płcią przeciwną. Jest to walka, by -icić obiekt kazirodczo-edypalny i odseparować się od matki poprzez silne -jonalne zaangażowanie się w relacje z rówieśniczkami. Stąd idealizowane
R. Lasky (1993) „Dynamics of Development and the Therapeutic Process", s. 105-109, Nor-, N. J: Jason Aronson.
dziewczęce przyjaźnie na śmierć i życie czy też przyjaźnie ze starszymi kobietami (substytutami matki). Następny etap to stopniowe zmniejszanie intensywności tych przyjaźni i znalezienie sobie partnera19.
Nastoletni chłopiec musi porzucić swoje homoseksualne pragnienia i preedy-palne potrzeby, by móc przyjąć na siebie społecznie akceptowaną rolę męską. Nastoletnia dziewczynka musi porzucić swoje fantazje o byciu chłopcem/mężczyzną i powodujące te fantazje uczucie zazdrości o penisa, by móc w przyszłości spełnić się jako kobieta. Musi się również wyrzec swoich homoseksualnych pragnień w stosunku do matki i uniezależnić się od niej, a jednocześnie zidentyfikować się ze swoją matką jako kobietą i z rolą, jaką matka pełni. Doświadczenia homoseksualne pomiędzy nastolatkami nie świadczą o homoseksualnej orientacji płciowej.
Osiągnięcie libidinalnej pozycji wieku dojrzewania polega na rozwiązaniu homoseksualnych tendencji, umiejętności nawiązywania związków emocjonalnych, stopniowego uniezależniania się od rodziców i osiągnięciu tożsamości.
Poczucie tożsamości jest możliwe dzięki syntezie, do jakiej zdolne jest ego. Oznacza to zdolność utrzymania wewnętrznej spójności zarówno wtedy, gdy się jest samemu, jak i wtedy, gdy się przebywa w obecności innych20. Dzieje się to również dzięki stopniowej integracji wszystkich dotychczasowych identyfikacji (pierwszymi osobami, z którymi dziecko się identyfikuje, są rodzice). To wychodzenie z wieku dojrzewania to również nabycie umiejętności rozpoznawania, tolerowania i panowania nad bolesnymi emocjami, takimi jak lęk, smutek czy złość, tolerowanie sprzecznych uczuć, wewnętrznych konfliktów i zaakceptowanie własnej seksualności.
Peter Bios, autor monografii o okresie dojrzewania21, wymienia między innymi następujące osiągnięcia tego okresu:
1. Ugruntowanie się sfery ego wolnej od konfliktu.
2. Osiągnięcie spójnej identyfikacji seksualnej (heteroseksualnej, genitalnej pozycji).
3. Zdolność do wchodzenia w trwałe związki.
4. Stabilizacja aparatu poznawczo-emocjonalnego (ukształtowane superego, silne ego, akceptacja faktu, że przeżywanie wewnętrznych konfliktów jest częścią życia).
Ukształtowanie się charakteru jest uwieńczeniem fazy dojrzewania, podobnie jak wyłonienie się superego jest rezultatem wyjścia z fazy falliczno-edypalnej.
Faza genitalna
Faza genitalna jest ostatnią fazą popędowego rozwoju libidinalnego. Jest to etap osiągnięcia dojrzałości psychoseksualnej. Polega on na umiejętności nawiązywania długotrwaych, stabilnych relacji, umiejętności wyrażenia czułości, miłości i uwagi poprzez seks, na znalezieniu przyjemności w intymności, na umiejętno-
19 R. Lasky (1993) op. cit., s. 109-111.
20 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit., s. 362-363.
21 P. Bios (1962) „On Adolescence", s. 128-129, New York: Free Press.
i odnalezienia swojego miejsca w rodzinie, w pracy i wśród przyjaciół, na po-idaniu własnych zainteresowań. Umiemy docenić, że nasz partner/partnerka ;t niezależną osobą i zaakceptować na poziomie nieświadomym fakt, że part-r nasz jest odmiennej płci.
Z punktu widzenia funkcjonowania ego i superego etap ten oznacza integra-: wewnętrznych konfliktów i podstawowych sprzeczności, które towarzyszą m przez całe nasze życie, a którymi są m.in.: kobiecość i męskość, aktywność lasywność, autonomia i zależność. Funkcje ego i superego służą adaptacji do jczywistości, w której żyjemy, i dalszemu emocjonalnemu rozwojowi. Proces jrzałości nie kończy się na tym etapie, ale służy ukształtowaniu się charakteru jego mniej lub bardziej ostatecznej formie. Dojrzałość to również umiejętność poznawania, tolerowania i panowania nad lękami, depresją, pragnieniami se-lalnymi i agresją, czyli emocjami towarzyszącymi nam przez całe życie. Oczywiście, w każdej kryzysowej sytuacji najprawdopodobniej odezwą się na-wczesnodziecięce konflikty i potrzeby, ale teraz będziemy na nie bardziej od-¦ni dzięki naszemu dojrzałemu już ego i superego oraz oparciu, jakie mamy rtoczeniu. Posługując się klasycznym językiem psychoanalizy i słowami Freu-to, do czego dążymy w naszej dojrzałości można, podsumować cytatem: dzie było id - powinno być ego"22.
W ten sposób w skrócie prześledziliśmy nasz rozwój psychoseksualny. Zrozumie naszego dorosłego funkcjonowania - zarówno z punktu widzenia normy, i patologii - oparte jest w psychoanalizie na zrozumieniu procesów emocjo-lego i poznawczego dojrzewania od momentu urodzenia i pierwszego kontak-:e środowiskiem. To, co mam nadzieję, udało mi się pokazać, to ciągłość pro-3w i ich wzajemne uwarunkowania. O dojrzałych relacjach i umiejętności ich lymania możemy mówić tylko wtedy, gdy ego i superego są dojrzałą, wy-:ałconą strukturą, a co za tym idzie, proces wtórny dominuje nad pierwot-a, a popęd libidinalny i agresywny jest podporządkowany zarówno wymaga-n rzeczywistości, jak i własnym wewnętrznym standardom. Dojrzałość ego perego jest możliwa dzięki pozytywnemu rozwiązywaniu konfliktów i trudzi, jakie towarzyszą każdej z opisanych faz rozwoju libido i agresji. łanim przejdę do omówienia procesu terapeutycznego, chciałabym zebrać dsumować pojęcia, które towarzyszyły nam dotąd i również będą niezbędne astępnych rozdziałach. Zacznijmy od ego.
Z. Freud (1933) „New Introductory Lectures in Psychoanalysis", SE, t. 22, s. 80.
V
Ego i jego funkcje
Ego jest to pojęcie teoretyczne, opisujące zbiór funkcji psychicznych. Funkcje te regulują zarówno doświadczenia, przychodzące z zewnętrznego środowiska, jak i z naszego wnętrza, czyli - nasze życie popędowo-emocjonalne1. Hartman, którego nazywa się ojcem psychologii ego, podkreślał zdrowe, adaptacyjne działanie ego. Funkcje ego możemy podzielić na grupy w zależności od zadań, jakie spełniają. Podział ten jest umowny i ma na celu uporządkowanie tego, co zostało dotąd omówione.
Pierwsza grupa to funkcje wrodzone ego. Obejmuje ona te funkcje, które są względnie niezależne od konfliktów, jakich doświadczamy, niezależne od traumatycznych przeżyć czy naszego życia popędowego. Do funkcji tych zaliczamy: percepcję, pamięć, koordynację wzrokowo-ruchową, umiejętność mówienia, zdolność do myślenia2.
Druga grupa funkcji ego to ta, która rozwija się wraz z rozwojem relacji z obiektem i na podstawie wyżej wymienionych zdolności. Są to tak zwane syntetyczne funkcje i procesy myślowe i zaliczamy do nich: zdolność do koncentracji i wglądu, zdolność do analizy, syntezy i abstrakcyjnego myślenia. Zaburzenia tych funkcji przejawiają się w trudnościach tolerowania zmian, w trudnościach ukierunkowania popędów na celowe i konstruktywne działania, w występowaniu myślenia magicznego i myślenia zorganizowanego wokół popędów, na przykład natłok agresywnych lub seksualnych myśli, których nie można od siebie oddalić.
Trzecia grupa funkcji ego to tak zwane mechanizmy obronne. Zostają one uruchomione przez ego w chwili, gdy ego nie radzi sobie z informacjami i doświadczeniem płynącym z zewnątrz lub z siłą własnych popędów. Przypomnijmy w tym miejscu podstawowe sytuacje lękowe, które związane są zarówno z fazami psychoseksualnymi, jak i z rozwojem relacji z obiektem. Są to: lęk przed utratą obiektu, lęk przed utratą miłości obiektu, lęk przed kastracją/zranieniem, lęk przed brakiem akceptacji własnego superego. Ego włącza mechanizmy obronne, gdy pojawia się któryś z tych lęków. Mechanizmy obronne mają charakter patologiczny, gdy występują zbyt silnie, ale jednocześnie (jak sama nazwa wskazuje)
1 H. Hartman (1958) „Ego Psychology and the Problem of Adaptation", New York: International Universities Press.
2 Tamże.
łnią funkcję obronną przed zalewającym nas lękiem, poczuciem winy, wstydu, zuciami depresyjnymi i agresją, czy też w swojej skrajnej postaci, przed prosem psychotycznym, gdy słabe ego nie jest w stanie ogarnąć otaczającej je rze-fwistości. Mechanizmy obronne mają charakter hierarchiczny, zaczynając od jbardziej prymitywnych po najbardziej rozwinięte. To, jakimi mechanizmami sługuje się ego, zależy od stopnia jego dojrzałości. Do podstawowych mecha-mów obronnych, zaczynając od najbardziej prymitywnych, czyli związanych słabszym ego, zaliczamy: zaprzeczenie, rozszczepienie, projekcję. Wyparcie presja), sublimacja, reakcja upozorowana, racjonalizacja - te mechanizmy wy-gają już bardziej dojrzałego ego. Zachowania, uczucia, myśli i fantazje również gą spełniać funkcję obronną. Zaburzenia mechanizmów obronnych mogą do-wadzić do nagłego pojawienia się procesu pierwotnego lub trudności w kon-[owaniu uczuć. czwarta grupa funkcji ego odnosi się do relacji z rzeczywistością i bezpośre-
0 do zdolności adaptacyjnych do danej sytuacji. Do tych funkcji zaliczamy: ntaniczność, kreatywność, regresję w służbie ego. Regresja w służbie ego to lność zmniejszenia kontroli w określonych sytuacjach, na przykład w seksie, Iziałaniach twórczych, w zabawach z dziećmi. Zdolność do współodczuwa-jest również częściowo oparta na funkcji, jaką jest regresja w służbie ego. iurzenia tych funkcji - to brak umiejętności elastycznego reagowania, trud-
1 tolerowania zmian, nieumiejętność funkcjonowania w społecznych sytua-h, nadmierna skłonność do obsesji i reakcji lękowych. Do tej grupy zalicza-
również tak ważną funkcję, jaką jest zdolność rozróżnienia pomiędzy mętrznym bodźcem a zewnętrznym doświadczeniem (reality testing). lność rozróżnienia pomiędzy wewnętrznym bodźcem a zewnętrznym do-.dczeniem oznacza adekwatność percepcji, orientację w czasie i przestrzeni, fównież adekwatność własnych sądów na temat innych ludzi i wydarzeń, ijnym zaburzeniem w tym przypadku jest psychoza, gdzie kontakt z rzeczy-ością jest minimalny i mamy do czynienia z osobą, która żyje we własnym cie iluzji i przeżyć, projektuje je na zewnątrz i traktuje jako rzeczywistość, lenie paranoidalne zaliczamy również do tych zaburzeń. Do powyższej gru-aburzeń funkcji ego zaliczamy również następujące mechanizmy obronne: :kcję, zaprzeczenie, rozszczepienie na osoby dobre i złe, bez możliwości to-vania półcieni w relacjach, a co za tym idzie, również bez możliwości tole-.nia własnej ambiwalencji.
ąta grupa funkcji ego to regulacja i kontrola popędów. Zaliczamy do niej jętność zachowania się w różnych sytuacjach, umiejętność tolerowania fru-ji, lęku i ambiwalentnych uczuć. Do grupy tej zaliczamy również zdolność iblimacji i integracji libido i agresji, dzięki czemu jesteśmy w stanie nawią-ć dojrzałe relacje, a nie tylko takie, które są oparte na seksie, przemocy czy 'kajaniu swoich potrzeb. Zaburzenia kontroli i regulacji popędów - to kie zaburzenia zachowania, począwszy od nadmiernej impulsywności mności do nałogów (alkohol, narkotyki, kompulsywne objadanie się, nie-olowane życie seksualne), aż po kradzieże czy zachowania psychopatyczne. fi sfery zaburzeń zaliczamy również stany silnego napięcia, somatyzację, sta-tatoniczne i maniakalne.
Szósta grupa funkcji ego dotyczy kształtowania relacji z obiektem. Do tych funkcji zaliczamy: osiągnięcie stałości obiektu. Osiągniecie tak zwanej stałości obiektu jest niezwykle ważne z punktu widzenia rozwoju człowieka. Polega ono na osiągnięciu pozytywnej reprezentacji obiektu [najczęściej tym obiektem jest matka w pierwszym okresie kształtowania się tej umiejętności) niezależnie od tego, jakie emocje i frustracje przeżywamy. Ta pozytywna reprezentacja obiektu istnieje nawet wtedy, gdy obiekt jest fizycznie nieobecny3. Osiągnęcie stałości obiektu jest kluczem do tolerowania frustracji, samotności, do wchodzenia w dojrzałe relacje, oparte na respektowaniu potrzeb drugiej osoby. Ta rozwojowa umiejętność kształtuje się i doskonali przez całe nasze życie.
Zaburzenia w relacjach z obiektem to zachowania o charakterze autystycznym (pojawiają się u małych dzieci), psychotycznym, nadmierne zachowania o charakterze narcystycznym, wchodzenie w relacje o charakterze sadomasochi-stycznym lub symbiotycznym oraz zbyt silny lęk przed separacją. Jeżeli wrócimy do faz rozwoju psychoseksualnego, to zauważymy, że trudności relacyjne w dorosłym życiu odzwierciedlane są również przez silne fiksacje/utrwalenia oralne, analne czy falliczno-edypalne. Przykładem tego może być nadmierna zależność od innych, ciągła potrzeba kontroli lub dominacji, nadmierna koncentracja na samym sobie, brak przywiązania do ludzi, trudności w zakochiwaniu się lub nadmierne fascynacje nowymi partnerami i ciągłe zmiany partnerów.
W ramach struktury ego możemy wyodrębnić tak zwane ego idealne - są to nasze dążenia i aspiracje do tego, kim chcielibyśmy być i co chcielibyśmy sobą reprezentować.
Superego powstaje i rozwija się w procesie różnicowania i rozwoju ego. Ego i superego są ściśle od siebie zależne. Analizując funkcje superego, możemy postawić następujące pytania:
1. Czy funkcjonowanie danej osoby opiera się na zewnętrznych czy wewnętrznych normach i wartościach? Czy danym zachowaniem kieruje poczucie winy czy lęk przed karą z zewnątrz? Czy dominuje lęk separacyjny czy kastracyjny?
2. Do jakiego stopnia superego zakazuje ekspresji popędu libidinalnego i agresywnego, a w jakim stopniu pozwala na ich wyrażenie?
3. Czy superego spełnia funkcję tylko krytyczną, czy też pomaga nadać kierunek działania, wyznacza jego cel i dostarcza satysfakcji?
Te pytania dotyczą również współpracy pomiędzy id, ego i superego i ich wzajemnej integracji, jak również pomagają w określeniu stabilności i siły superego. Zanim przystąpimy do definicji charakteru, przypomnijmy sobie podstawowe obszary, na podstawie których śledziliśmy nasz rozwój i proces dojrzewania. Zaliczamy do nich:
1. Etapy rozwoju libido i agresji.
2. Rozwój i różnicowanie ego i superego w powiązaniu z przechodzeniem z jednej fazy rozwoju psychoseksualnego do następnej.
3. Rozwój relacji z obiektem i etapy tego rozwoju w powiązaniu z podstawowymi sytuacjami zagrożenia i w zależności od fazy rozwoju psychoseksualnego i kształtującego się ego.
3 H. Hartman (1952) op. cit.
VI Charakter
Różnimy się nawzajem od siebie, każdy z nas ma inne podejście do otaczającej nas rzeczywistości, do ludzi, z którymi się spotykamy, do życiowych smutków i radości. Lubimy różne rzeczy, różne pory roku, każdy z nas woli inny wystrój mieszkania i inne książki. Czasami lubimy się nawzajem. Nierzadko określamy kogoś jako egoistę, skąpca, mówimy, że jest zawzięty lub uparty. Nasze opinie o innych pochodzą z naszych obserwacji. A więc dokonujemy pewnej analizy i syntezy, wyszczególniamy powtarzające się wzorce zachowań. Z tych powtarzających się obserwacji o nawykowych zachowaniach formułujemy cechę charakteru. Właśnie to, że ktoś jest skąpy lub rozrzutny, że zawsze jest punktualny lub wręcz przeciwnie, nigdy nie przychodzi na umówione spotkanie o czasie, gdy jest wściekły, to zamyka się w sobie i nie odzywa przez trzy dni. Ktoś inny, stwierdzamy, lubi rywalizować i zawsze musi być pierwszy.
Następne zadanie to połączenie tych cech w spójną całość. I w tym miejscu dochodzimy do definicji charakteru. Charakter to pewien nawykowy, zgodny z ego zespół reakcji w stosunku do bodźców zewnętrznych i wewnętrznych, których używa dana osoba, by poradzić sobie z gratyfikacją impulsów i adaptacją do zewnętrznego świata1.
Pamiętajmy, że „charakter" to pojęcie teoretyczne. Dwa kluczowe pojęcia tej definicji to: nawyk, czyli coś, co się powtarza regularnie, oraz zachowanie zgodne z ego. Zachowanie zgodne z ego oznacza akceptację danego sposobu zachowania się i może wyrażać się w słowach: „Taki już jestem". Przeciwieństwem tego są objawy. Do objawów odnosimy się jak do czegoś, co jest nie nasze i nie wiadomo, dlaczego istnieje. Objawy powodują lęk i zdziwienie, a w skrajnych przypadkach stan alarmu. Posłużmy się przykładem mycia rąk. Ktoś może powiedzieć: „Myję ręce co najmniej 10 razy dziennie, bo w dzisiejszych czasach wszystko jest brudne i skażone. A jak podaję komuś rękę, to tylko w rękawiczce. I tak wszyscy powinni robić". W takim wypadku możemy zaryzykować stwierdzenie, że tak częste mycie rąk jest nawykiem, akceptowanym przez daną osobę, czyli jest to zachowanie zgodne z ego. Może się to wydawać dziwaczne osobie z zewnątrz, ale jest normalne dla kogoś, kto w ten sposób funkcjonuje. Ten sam przykład może być
1 S. Mykel (1985) „Clinical Manifestation of Character", Issues in Ego Psychology, t. 8: 1-2, s. 53.
ijawem, wywołującym niepokój u kogoś innego: „Nie wiem, co mi jest, ciągle yję ręce i na dodatek boję się podać komuś rękę bez rękawiczki". Osoba taka yaża swoje zachowanie za dziwne, zachowanie to nie leży w jej charakterze. Ten zykiad pokazuje różnicę pomiędzy neurotycznym objawem a cechą charakteru, wet jeżeli ma ona charakter patologiczny. Wprowadzimy teraz pojęcie zaburzeń arakteru. Zaburzenia charakteru to nawykowe, sztywne, nieadaptacyjne sposo-reagowania (wzorce postępowania), które są przez daną osobę doświadczane :o zgodne z jej postrzeganiem siebie i rzeczywistości, czyli zgodne z ego2. We współczesnym myśleniu psychoanalitycznym patologię definiujemy w ra-ich struktury charakteru. Objawy analizujemy w ramach charakterologicznej ości, a nie traktujemy ich jak oderwane zachowania, którymi jedynie trzeba zająć, by zlikwidować problem.
Charakter ujawnia się w każdym aspekcie naszego funkcjonowania, stąd moż-¦ości obserwowania go są ogromne, na przykład sposób funkcjonowania mię-! ludźmi, zawieranie przyjaźni, stosunek do własnej pracy, do czasu, do pie-dzy, sposób reagowania na zmiany, podejście do kwestii jedzenia, sposobu starczania sobie przyjemności, preferencja pewnych zachowań seksualnych, .zenia sobie z agresją.
Gdy próbujemy określić czyjś charakter, to nie szukamy tylko zachowań pato-icznych, ale przede wszystkim usiłujemy spojrzeć na czyjeś zachowanie jako dść. Na charakter można spojrzeć jako na syntezę następujących elementów3: Dominujący poziom libidinalnego funkcjonowania, np.: oralnego, analnego, fallicznego.
rakość i poziom wchodzenia w relacje, np.: potrzeba zaspokojenia jedynie snych potrzeb, postrzeganie innych jako przedłużenie siebie czy też akcepto-lie innych w całej ich odrębności.
>posoby zdobywania i regulowania swojego poczucia własnej wartości, np.: ;ki własnym osiągnięciom, dzięki dzieciom lub partnerowi czy dzięki posia-ym dobrom materialnym, akość pierwszych identyfikacji, 'rezentowany system wartości i dojrzałość superego.
itopień dojrzałości ego, z uwzględnieniem mechanizmów obronnych, które tarzają się najczęściej.
V różnych momentach naszego dorosłego życia zadajemy sobie pytania: cze-Tagniemy, z czym mamy trudności, z jakimi sytuacjami sobie nie radzimy. Je-racujemy jako psychoterapeuci psychoanalityczni, musimy dobrze znać sie-samych, musimy posiadać również odpowiedni zasób wiedzy teoretycznej, artej doświadczeniem, która pozwoli nam zrozumieć skomplikowane zacho-ia i dynamikę problemów kogoś, komu próbujemy pomóc. Druga część ni-:zej książki poświęcona jest procesowi terapeutycznemu w oparciu o zasady ii psychoanalitycznej.
5. Mykel (1985) op. cit., s. 55. famże.
CZĘSC DRUGA Proces terapeutyczny
-»
VII
Konsultacja i reguły terapii psychoanalitycznej
Gdy ktoś zgłasza się do nas po pomoc, zostaje nawiązany pierwszy kontakt (przeważnie telefoniczny) między terapeutą a pacjentem. W nas, terapeutach, istnieje już gotowość do pracy, wyznaczamy więc dzień i godzinę spotkania. Istotną rolę odgrywa atmosfera, jaką stworzymy już od pierwszych chwil rozmowy z pacjentem. Od samego początku oferujemy mu nasze zrozumienie i zainteresowanie. To, czy zaproponujemy psychoterapię, będzie zależało od naszej oceny sytuacji po jednej lub paru konsultacjach. Osoba, która zgłasza się do nas po pomoc, nie jest jeszcze naszym pacjentem. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że nie wie nawet, co to znaczy być pacjentem w terapii. A my, by podjąć decyzję o ewentualnej dalszej pomocy, musimy posiadać wystarczającą ilość niezbędnych informacji.
Jedno z pierwszych pytań, jakie zadamy naszemu rozmówcy, jest następujące: Co panią (pana) do mnie sprowadza? Innymi słowy, chcemy wiedzieć, z jakimi problemami przychodzi do nas dana osoba i kiedy te problemy się zaczęły. Chcemy też uzyskać podstawowe informacje na temat życia i ogólnego funkcjonowania naszego potencjalnego pacjenta. Po paru spotkaniach chcemy dysponować taką ilością danych, by móc wysunąć pierwsze hipotezy o naturze przedstawionych problemów i zdecydować, czy podejmujemy się terapii. Czego zatem chcemy się dowiedzieć o człowieku, z którym rozmawiamy?
Na pewno - czegoś o jego życiu, o domu, w jakim się wychowywał, kim byli czy są jego rodzice, jakie relacje istniały między nimi? Jaka atmosfera panowała w rodzinie? Czy ktoś miał problemy emocjonalne, a jeżeli tak, to jakie? Czy ma rodzeństwo, a jeżeli tak, to w jakim wieku? Jak przebiegały pierwsze lata jego życia? Pytamy również o ważne osoby z okresu dzieciństwa. Jak wyglądało pójście do przedszkola i do szkoły? Czy we wczesnym dzieciństwie chorował na coś, czy był może operowany, czy leżał w szpitalu, a jeśli tak, to co wie o towarzyszącym temu rozstaniu z rodzicami? Czy rodzice chorowali, wyjeżdżali gdzieś, na ile byli obecni w życiu dziecka? Pytamy również o wiek dojrzewania, o przyjaźnie szkolne, naukę, o przeżywane porażki i sukcesy. Pytamy o historię obecnej pracy, o relacje z rodziną, historię małżeństwa lub o inne ważne związki. Pytamy też o sposób spędzania wolnego czasu. Interesuje nas również medyczna strona życia naszego rozmówcy: jakie zażywa lekarstwa, jakie ma problemy ze zdrowiem i w jaki sposób radzi sobie z nimi. Pytamy też o alkohol i inne używki i ewentualne problemy rodzinne związane z ich nadużywaniem.
Wszystko w tej historii ma znaczenie. Sposób opowiadania o sobie i o swoich bliskich, świadomość prezentowanych trudności, sposób radzenia sobie w domu i w pracy - wszystko to daje nam wskazówki o funkcjonowaniu ego, o poziomie przeżywanego lęku i agresji. Informacje te to również wskazówki, w jaki sposób iana osoba osiąga satysfakcję i dostarcza sobie przyjemności. Co jest ich źródłem: dom, praca, własne sukcesy, przyjaźnie czy intymne związki? To, jaki ktoś ma sto-iunek do swoich reakcji emocjonalnych, przeżywanych niepowodzeń czy trudno-ici, dostarcza nam trochę danych o funkcjonowaniu superego.
Co sprawia, że dana osoba czuje się bezpiecznie i dobrze, a jakie sytuacje po-vodują u niej wzrost lęku lub zachowania depresyjne? Odpowiedź na to pozwoli lam wywnioskować wstępnie, jaki poziom relacji z obiektem dominuje i które opisanych w pierwszej części książki podstawowych sytuacji zagrożenia są dla lanej osoby szczególnie trudne. Czy jest to obawa o utratę obiektu, czy o utratę niłości obiektu? Czy osoby z otoczenia naszego rozmówcy służą mu jedynie do aspokajania jego potrzeb, czy też są postrzegane przez niego jako całkowicie drębne, a przy tym złożone indywidualności. Interesuje nas również, na ile tym ontaktom towarzyszą konflikty i ambiwalentne uczucia. Te pierwsze informacje d szkic, który z czasem będzie przybierał coraz bardziej konkretne kształty, na-ierał kolorów i bogactwa. Możemy to porównać do skomplikowanej układanki -ajpierw, na podstawie paru elementów, próbujemy wyobrazić sobie całość, a jed-ocześnie w czasie wspólnej pracy przybywa coraz więcej brakujących kawałków.
potkanie pierwsze
ini Małgorzata zadzwoniła do mnie, pytając, czy terapia może jej pomóc, bo od iru miesięcy przeżywa silny kryzys, nie może spać i nie wie, co się z nią dzieje, aproponowałam, żeby przyszła do mnie na konsultację. Gdy się zjawiła, ujrzani atrakcyjną, wysoką, młodą kobietę, ubraną w dżinsy i podkoszulek. Powielała, że ma 30 lat, jest samotna, niezależna, nigdy nie była w długim związku, st w USA od sześciu miesięcy. Problemy, które skłoniły ją do szukania pomocy, częly się pięć tygodni temu. Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się w czasie na-ej rozmowy, było następujące: dlaczego 30-łetnia, atrakcyjna kobieta jest sama lie ma za sobą żadnego długotrwałego związku? Na to pytanie postaramy się aleźć odpowiedź w trakcie konsultacji. Natomiast wiemy już na pewno, że po-stawanie w intymnym związku może być dla tej pacjentki trudne. Sześć tygo-i wcześniej pani Małgorzata dała ogłoszenie do biura matrymonialnego. Na jej łoszenie odpowiedział mężczyzna parę lat od niej starszy, yłam nim zafascynowana, bardzo mi się spodobał, ale kiedy wspomniał o obrącz-:h, zaczęłam się wycofywać. Nie rozumiem dlaczego. Powiedział, że mnie kocha, a się przestraszyłam, że nie sprostam temu uczuciu. A przecież mamy wspólne nteresowania, podoba mi się fizycznie, nawet okazało się, że jesteśmy z tego sa-:go miasta. Nie wiem, co się ze mną dzieje, nie mogę spać po nocach. Nawet już wiem, czy chcę go widywać, a przecież z drugiej strony wydaje mi się, że on :łnia moje oczekiwania - jest inteligentny, błyskotliwy, no, po prostu - idealny". Jesteśmy zatem świadkami silnie przeżywanego konfliktu. Na poziomie świado-m istnieje potrzeba bycia w związku: „Przecież ja chcę być w związku - dałam
ogłoszenie, nie chcę być sama". Druga strona konfliktu jest nieświadoma, wiemy tylko, że pani Małgorzata - w miarę rozwoju relacji - zaczęła przeżywać silny lęk, któremu towarzyszyła natychmiastowa potrzeba wycofania się. Pamiętajmy, że w tym momencie nie mamy jeszcze żadnych innych informacji. Formułujemy jedynie jak najwięcej pytań dla własnych potrzeb. „Na studiach, gdy miałam 18 lat, przeżyłam pierwszą miłość. On był trzy lata starszy. Po pół roku wyjechał za granicę, a gdy wrócił po paru miesiącach, to już nie chciał naszej znajomości kontynuować. Nie rozpaczałam, ale czułam się opuszczona i oszukana. Próbowałam to sobie jakoś wytłumaczyć. W następnym związku byłam, gdy miałam 25 lat. Związek ten trwał półtora roku. Tomek był inżynierem, był bardzo związany ze swoją matką. Nigdzie ze mną nie chciał jeździć, nawet na ślub mojej koleżanki. No i jakoś ten związek się rozpadł. Bardzo to przeżyłam, nie chciałam widzieć ludzi, czułam się zupełnie zdruzgotana. Siedziałam całymi dniami w fotelu, zwinięta w kłębek, pod kocem. Trwało to chyba ze trzy miesiące. To była moja kolejna strata".
Na sytuację odrzucenia pacjentka zareagowała silnymi objawami depresyjnymi. Ale nadal nie wiemy, czym dla pani Małgorzaty było to odrzucenie. Czy ta porażka na poziomie nieświadomym była utratą obiektu, czy miłości? Po tym wydarzeniu pani Małgorzata zdecydowała się wyjechać, by zmienić otoczenie. Dwa lata przebywała za granicą. W międzyczasie jej ojciec wyjechał do USA, postanowiła więc do niego pojechać. „Po paru miesiącach poczułam się tutaj samotna. Nic w moim życiu się nie dzieje, nie mam zbyt dużo możliwości, by tutaj kogoś spotkać, dałam więc ogłoszenie". Dlaczego właśnie teraz? O to chcielibyśmy zapytać panią Małgorzatę, ale odpowiedzi będziemy szukać w czasie dalszej rozmowy. „Zaczęłam sobie wyrzucać, że to ja nie umiem kochać, że to wszystko moja wina". W tym miejscu warto zastanowić się, na ile to stwierdzenie wskazuje na krytyczne, obwiniające su-perego, a na ile jest to reakcja obronna. „Łatwo wpadam w panikę, najczęściej w sytuacjach uczuciowych męsko-damskich". Jak wiemy z części teoretycznej, stan paniki pojawia się wtedy, gdy mechanizmy obronne ego zawodzą. Pytanie, które teraz powinniśmy sobie postawić, jest następujące: Dlaczego u pani Małgorzaty sytuacja intymna wywołuje panikę? „A jednocześnie tak się boję, że nie ułożę sobie życia, że utracę Bartka. Kiedy zaczęłam dopuszczać do siebie wątpliwości, to one przyjęły takie okropne rozmiary, że w ogóle sobie z nimi nie radzę".
Pani Małgorzata ma wyraźne trudności z tolerowaniem własnej ambiwalencji. Na zakończenie pierwszego spotkania dopytywała się jeszcze, czy na pewno będę w stanie jej pomóc i czy na pewno szybko. Pacjentka przeżywała swój lęk tak silnie, że usiłowała wywierać na mnie presję, bym zaraz zrobiła coś, co jej ulży. Po pierwszej konsultacji - na podstawie informacji, którymi dysponujemy - możemy wysunąć następujące hipotezy: bliskość i intymność wywołują u pani Małgorzaty silny lęk. Trudno jej tolerować ambiwalentne uczucia. Dominujący lęk dotyczy utraty ważnej osoby.
Spotkanie drugie
Pani Małgorzata podsumowała swoje wspomnienia ze szkoły i z dzieciństwa stwierdzeniem, że zawsze miała trudności w nawiązywaniu kontaktów, była nieśmiała i bala się bawić z innymi dziećmi. Zapytana o małżeństwo rodziców,
:wierdziła, że nigdy się nad tym nie zastanawiała. Ojciec jest o pięć lat starszy od łatki, jest towarzyski, lubi podróże, jest wyrozumiały i tolerancyjny. „Ojciec za-rsze stara się mnie wysłuchać, zrozumieć, daje dobre rady". Matka w opisie pa-entki to osoba apodyktyczna, krytyczna, chłodna, wybuchowa, zamknięta, oso-I która uważa, że tylko jej zdanie się liczy. „Nie przypominam sobie, żebyśmy ik razem siedziały i żebym się jej kiedykolwiek zwierzała". Małgorzata do szóste-) roku życia była wychowywana przez babcię, która z nimi mieszkała, kontakty nią wspomina jako bardzo dobre. W wieku pięciu lat poszła do przedszkola i pa-ięta je jako przykre doświadczenie, źle się tam czuła, dużo chorowała. Gdy miała sześć lat, rodzice przeprowadzili się od babci do swojego obecne-> mieszkania. Małgorzata ma młodszą o dziewięć lat siostrę, z którą - jak wierdziła - ma dobre układy. Problemów zdrowotnych nie ma żadnych i nigdy e miała. W rodzinie nie było również większych kłopotów ze zdrowiem. Mał-irzata dostała pierwszą miesiączkę, gdy miała 15 lat. Papierosów nie pali, alko->lu nie nadużywa. „Po poprzednim spotkaniu zaczęłam zastanawiać się nad mo-rodziną. Taka sobie przeciętna, poprawna rodzina żadnych awantur - żadnych koczynów. Ojciec dużo pracował, mało przebywał w domu. Na wakacje za->ze wyjeżdżaliśmy całą rodziną. Z ojcem i z siostrą spędzałam długie godziny zy ognisku, mama zawsze szła spać. Ja się tak boję, bo co będzie, jak się już jdy nie zakocham; to taki strach przed odpowiedzialnością. A druga strona mi 5wi: zostań sama, po co ci to, tak do końca życia z jedną i tą samą osobą. Ale ;edy myślę, że przecież ludzie są stworzeni do tego, żeby być razem. To jest c, że z jednej strony miałaby być ta niewyżyta młodość, a z drugiej - solidna Jzina, gdzie nie ma już miejsca na koleżanki i kolegów. Ja nawet nie bardzo 3gę sobie wyobrazić, jak miałabym urodzić dziecko".
A więc mamy tutaj do czynienia z konfliktem, dotyczącym małżeństwa, podania dzieci, innymi słowy, z byciem dorosłą. Co powstrzymuje tę pacjentkę ;ed wejściem w rolę dojrzałej kobiety? Odpowiedź na to pytanie pojawi się trakcie pracy terapeutycznej. Podczas drugiego spotkania pacjentka powie-ała, że jej ojciec, z którym tutaj mieszka od sześciu miesięcy, wraca za parę ;odni do Polski. Można hipotetycznie przyjąć, że ogłoszenie do biura matry-inialnego i wyjazd ojca do Polski mają ze sobą związek. Świadczyłoby to o nie-iadomym lęku przed utratą obiektu.
Załóżmy, że z tych fragmentów, które znamy, chcemy ułożyć cały obraz, /m samym jesteśmy gotowi podjąć pracę terapeutyczną. W jaki sposób zapro-lujemy to naszej rozmówczyni? Pytanie, które może nam pomóc, dotyczy po-ednich doświadczeń terapeutycznych pani Małgorzaty. Jeżeli były, to jakie, przebiegała terapia i dlaczego się zakończyła. Odpowiedzi na te pytania będą iowiły wskazówkę, czego możemy się spodziewać w nowej relacji terapeu-znej: czy nagłego zniknięcia, czy zerwania relacji, w jakim stopniu dana osoba : w stanie tolerować frustrację, wynikającą z kontaktu terapeutycznego? Jeże-:st to pierwszy kontakt terapeutyczny naszego pacjenta, możemy zapytać, ja-są jego wyobrażenia i oczekiwania związane z terapią.
-hcemy również znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie teraz ta ba zgłosiła się na terapię. Odpowiedź na to znajdziemy w historii wchodze-w związki, radzenia sobie z lękiem czy depresją. W przypadku pani Małgo-
rzaty prawdopodobnie nieświadomy lęk przed utratą obiektu był powodem gwałtownego szukania partnera. Jak w szkle powiększającym ukazało to konflikt pacjentki, dotyczący bycia w dojrzałym związku. Bezpośredni powód zgłoszenia się do terapii związany był z pojawieniem się objawów takich, jak trudności ze spaniem w nocy i przeżywanie stanów paniki. Ten wysoki poziom lęku pojawił się w czasie związanym z przewidywanym wyjazdem ojca i ewentualnym wejściem w dojrzały związek, a więc rozpoczęciem dorosłego życia. Na poziomie świadomym oczekiwania pani Małgorzaty, związane z terapią, sprowadzały się do tego, by mogła podjąć decyzję, co robić dalej, i aby mogła zmienić swoją dotychczasową bolesną emocjonalnie sytuację. Na poziomie świadomym i racjonalnym pacjent wie, że terapeuta oferuje mu realną nadzieję na zmniejszenie lub zlikwidowanie cierpienia. Jednocześnie jego bezradność w stosunku do tego, czego doświadcza, mobilizuje wczesnodziecięce tęsknoty i pragnienia za idealnym rodzicem, w obecności którego cierpienie zniknie lub przynajmniej zmniejszy się. I w tej sytuacji pani Małgorzata oczekiwała ode mnie gotowej recepty i wybawienia z kłopotów: „Jak pani myśli, jak długo ta moja terapia będzie trwała? Czy jest to głębsza sprawa, czy tylko chodzi o ten jeden związek?". Próbując zrozumieć dynamikę tej sytuacji, widzimy, że im więcej lęku przeżywała pani Małgorzata i im bardziej czuła się bezradna, tym bardziej te uczucia przerzucała na mnie. Zanim jeszcze zaczęła psychoterapię, już się niepokoiła o to, jak długo terapia będzie trwała. Można to rozumieć zarówno jako poszukiwanie magicznego rozwiązania, jak i wyraz lęku przed byciem w bliskim związku (w tym również w związku terapeutycznym). Można jednocześnie przewidzieć, że trudności bycia w związku i towarzyszący temu natłok sprzecznych uczuć, które doprowadzają panią Małgorzatę do chęci ucieczki, pojawią się również w relacji terapeutycznej. Gdy pani Małgorzata zacznie doświadczać ambiwalentnych uczuć wobec terapeuty, prawdopodobnie będzie dążyła do zerwania kontaktu terapeutycznego.
Po pierwszych dwóch spotkaniach możemy wstępnie powiedzieć, że pojawił się materiał zarówno edypalny, jak i preedypalny. Na lęk preedypalny przed utratą obiektu nakłada się element edypalny, jakim jest zostawienie ojca i wejście w dorosłe życie z nowym partnerem. Jeżeli chodzi o funkcjonowanie ego, to na pewno widoczne są tu trudności z tolerowaniem ambiwalencji, jak i z tolerowaniem lęku. To z kolei wskazywałoby na dominację mechanizmów preedypalnych. Ten pierwszy kontakt z terapeutą, zaprezentowanie siebie i mówienie o sobie prowokuje całą gamę uczuć, których pacjent nie jest świadomy. Niektórym osobom kojarzy się to z krępującą sytuacją rozbierania się u lekarza, gdzie wstydliwie odkrywa się źródło swojej choroby, oraz z lękami przed bolesnym zranieniem. Jeszcze inni pacjenci kojarzą tę sytuację z magicznym oddaniem się pod opiekę idealnego rodzica. Te dwa poziomy, świadomy i racjonalny oraz ten ukryty - nieświadomy i zakorzeniony we wczesnodziecięcych fantazjach - przeplatają się ze sobą w psychice pacjenta od pierwszego spotkania z terapeutą, a nawet wcześniej, od momentu sięgnięcia po słuchawkę telefoniczną i umówienia się na konsultację. I ten świadomy, racjonalny materiał próbujemy przełożyć na jego nieświadome pochodne. W tym celu jest nam potrzebna wiedza o nieświadomości, fazach rozwojowych, fazach rozwoju relacji z obiektem, wiedza o kształto-
wania się ego, o sposobach radzenia sobie z lękiem i agresją, czyli potrzebne jest lam to wszystko, co zostało omówione w pierwszej części książki.
Ann, urodzona i wychowana w Montrealu, zgłosiła się na terapię, mówiąc, że przeżywa „kryzys tożsamości", że chce wiedzieć, co ma dalej robić ze swoim żyłem. Ann jest mężatką z dwójką dzieci. Określiła swoje małżeństwo jako udane. 5woje oczekiwania wobec terapeuty sprecyzowała następująco: chce pracować ; kobietą, która będzie wrażliwa na jej potrzeby, okaże jej zrozumienie i ciepło.
Co te oczekiwania znaczą na poziomie nieświadomości? Z całą pewnością pa-jentka ujawnia niezaspokojone, oralne potrzeby bycia z matką. Można również irzewidzieć trudności z utrzymaniem kontaktu terapeutycznego, gdy potrzeby lacjentki nie zostaną zaspokojone. Pacjentka była poprzednio cztery lata w tera-iii, którą przerwała po urodzeniu drugiego dziecka. Ann opisała relację ze swo-\ poprzednią terapeutką jako niezwykle satysfakcjonującą. Dlaczego więc nie rróciła do przerwanej terapii? Jakakolwiek byłaby odpowiedź, zawsze szukajmy orzeni w sferze nieświadomości. Musimy być świadomi tego, że pacjent zawsze ędzie nas porównywał z poprzednim terapeutą. Mechanizm obronny, jakim jest lealizacja i dewaluacja, może tutaj odgrywać istotną rolę. W przypadku Ann rzejawiło się to w sposób następujący:
CJENt: Nie miałam tyle pieniędzy, by wrócić do mojej poprzedniej terapeutki, e chodzi nie tylko o to - gdy skończyłam z nią terapię, to miałam poczucie ab-dutnego spełnienia. Ona była dla mnie kimś wspaniałym, jedynym, była jak ealna matka.
;rapeuta: W jakim sensie?
.cjent: Dawała mi dużo wskazówek, sugestii, na przykład, gdzie mogłabym po-chać z Bilem albo co zrobić, gdy mnie bolała głowa. Ona sprawiała, że czułam I dobrze, była ciepła i czułam, że naprawdę zaangażowała się w relację ze mną. tutaj tego nie czuję.
RAPEUTA: Skąd takie przekonanie, że ja nie angażuję się w relację z panią? cjent: W pani nie ma ciepła, nie dostaję żadnych wskazówek od pani. Ja nig-' nie czułam się sfrustrowana z moją poprzednią terapeutką. Jest to klarowny przykład mechanizmu obronnego, zwanego rozszczepieniem, kt, że mechanizm ten pojawia się na samym początku terapii, może utrudnić rzymanie kontaktu terapeutycznego. W ten sposób pacjentka radzi sobie igresją i brakiem tolerancji wobec przeżywanej ambiwalencji. Możemy przyjąć, że im większa jest idealizacja, tym więcej jest nieświadomej 'esji. Jeden obiekt jest dobry, a drugi zły. Jeżeli nie zostanie to zinterpretowa-odpowiednio wcześnie, to doprowadzi do zerwania kontaktu terapeutyczne-Trzeba pomóc pacjentce zrozumieć, jaką funkcję spełnia rozszczepienie i to ! tylko w sytuacji terapeutycznej, ale również w relacjach z innymi. Ann zgłosiła się do mnie parę miesięcy po odstawieniu od piersi swojego drugo dziecka. Doświadczenie bycia w ciąży i karmienia opisała następująco: „By-ny jednością, to tak, jakby być w kokonie, byliśmy absolutnie szczęśliwi", momencie zgłoszenia się do terapii Ann skarżyła się na pustkę w swoim ży-/ powiedziała, że pragnie znaleźć coś takiego, co ją pochłonie bez reszty, ".ych pierwszych, wyrywkowych informacji można wnioskować o niezwykle iych, niezaspokojonych potrzebach oralnych pacjentki. W przypadku Ann se-
KONSULTACJA I REGUŁY TERAPII PSYCHOANALITYCZNEJ 69
paracja wywołuje lęk, depresję i silną agresję. Po trzech miesiącach terapii Ann postanowiła zostać terapeutą. Na poziomie nieświadomości było to podyktowane potrzebą jedności, bycia kimś takim, jak ja. A jednocześnie był to sposób na poradzenie sobie z nieświadomą agresją i zawiścią: Jeżeli jestem taka jak ta druga osoba, to nie przeżywam tyle frustracji i zawiści. Mechanizm naśladowania pełni w tym momencie funkcję obronną przed lękiem separacyjnym i własną agresją.
terapeuta: Zastanawiam się, na ile pani pragnienie, by być terapeutą, związane jest z moją osobą i z naszą relacją?
pacjent: Pani uważa, że chciałam pożyczyć sobie pani tożsamość, tak? Ten komentarz jest komentarzem Ann, ale pacjentka przypisuje go mnie. Jest to projekcja jej pragnienia, by być taką jak ja, a to z kolei spełnia ważną funkcję obronną. Skupienie się nad „pożyczeniem tożsamości" (nawet termin, bardzo intelektualny, wskazuje na próbę zdystansowania się do własnego nieświadomego pragnienia, by być identyczną z drugą osobą) otworzyło zupełnie nowy materiał i pokazało pacjentce jej sposób funkcjonowania w relacjach. Ann opisała swoją przyjaźń z Susan, datującą się z okresu studiów: „Byłyśmy zupełnie jak bliźniaczki, miałyśmy takie same ubrania, fryzury, a nawet podobne głosy. Pamiętam, gdy ktoś z naszych znajomych powiedział: wasze głosy są identyczne. Czułam się z tym wspaniale. Właśnie to jest prawdziwa przyjaźń". W tym miejscu pojawia się następujące pytanie: Co taka wypowiedź oznacza z punktu widzenia nieświadomości? Jaki poziom relacji z obiektem dominuje? Na poziomie nieświadomości zgłoszenie się do terapii było podyktowane pragnieniem bycia jednym z drugą osobą, a sytuacja terapeutyczna w wyobrażeniach pacjentki oznaczała właśnie jedność z terapeutką. Spełnienie tej wczesnodziecięcej oralnej potrzeby zostało w jakimś stopniu zrealizowane, gdy Ann była w ciąży. Jej historia wchodzenia w związki była ciągłym poszukiwaniem, by to pragnienie zostało spełnione. Najpierw naśladowała we wszystkim swoją o cztery lata starszą siostrę. Ten sam wzorzec pojawił się w jej przyjaźni z Susan, a następnie wyszła za mąż za mężczyznę, o którym powiedziała, że jest identyczny jak ona. Pragnienie to ma swoje wczesnodziecięce korzenie w relacji z matką i ukazało się z całą wyrazistością w relacji ze mną, czyli w przeniesieniu; wrócę do tego na następnych stronach.
Bycie pacjentem wymaga zaakceptowania pewnych reguł. Dotyczą one liczby spotkań terapeutycznych, określonego czasu ich trwania i opłat. Dotyczą również zgody na to, że jest to terapia werbalna, w związku z tym uczucia, fantazje, myśli i pragnienia wyrażane są słowami. Pacjent, z jednej strony, musi być w stanie zaakceptować realia terapeutycznej sytuacji, na przykład to, że sesja trwa 45 czy 50 minut, a jednocześnie musi być w stanie zaryzykować regresję w swój świat fantazji i uczuć. Oscylacja pomiędzy tymi dwiema przeciwstawnymi pozycjami jest podstawą pracy psychoanalitycznej.
Pan Zbyszek był w terapii już około trzech lat, w tym czasie przestał pić, wynajął sobie mieszkanie, zaczął regularnie uczestniczyć w spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Część objawów depresyjnych, z którymi zgłosił się na terapię, zniknęła. Dalej pozostał jednak nie rozwiązany problem pracy, pan Zbyszek był na zasiłku dla bezrobotnych, za sesje terapeutyczne płaciło ubezpieczenie. Wiele razy
powtarzał że chciałby przychodzić częściej niż raz w tygodniu. W tym samym okresie dużo czasu na sesjach poświęcaliśmy jego potrzebom zależności i pragnieniom, by znaleźć kobietę, która zajęłaby się nim i w pełni zaopiekowała. W jego fantazjach chodziłam z nim do kościoła, trzymając go za rękę. Innym razem byłam opiekującą się nim Madonną. Tuż przed końcem jednej z sesji, gdy kolejny raz wyraził chęć przychodzenia częściej, wspomniałam o tym, że gdyby znalazł pracę i płacił za swoje sesje, to mógłby przychodzić częściej; ubezpieczenie płaciło tylko za jedną sesję w tygodniu. Nic na to nie odpowiedział. Kolejną sesję rozpoczął w następujący sposób: „Gdybym mógł, tobym panią zabił. Gdybym miał broń, tobym to zrobił. Myślałem, że to małżeństwo, a to tylko prostytucja". Ten komentarz pacjenta odnoszący się do mojej wypowiedzi jest oczywiście wielopoziomowy. Zajmijmy się jednym z jego aspektów, a mianowicie - omawianą tutaj koniecznością zaakceptowania reguł psychoterapii i jej realiów. Dla pacjenta fakt, że nie płaci! za sesje, miał bardzo ważne nieświadome znaczenie - dostawał coś specjalnego, co podtrzymywało jego fantazje o karmiącej idealnej matce/żonie. Różnica między rzeczywistością relacji terapeutycznej a jego fantazjami była zatarta. Pacjent ten nie był w stanie zaakceptować faktu, że mógłby sam płacić za sesje. Tym samym negował on realia sytuacji terapeutycznej. Zaczęliśmy rozmawiać zarówno o jego myślach na mój temat: postrzegał mnie jako idealną matkę, opiekującą się nim za darmo, jak i nad jego oporem przed zaakceptowaniem reguł psychoterapeutycznych. Fakt niepłacenia za terapię w jego konkretnym wypadku podtrzymywał opór przed zaakceptowaniem roli dojrzałego mężczyzny, który na siebie zarabia. Jego nieświadoma fantazja dotyczyła tego, że jemu się to należy - akt reparacji za wcze-snodziecięce krzywdy, jakich w jego pojęciu doznał od rodziców. To okazało się sracą na następnych parę lat.
Z punktu widzenia pacjenta, procedura terapeutyczna i proces terapii jest do Dewnego stopnia irracjonalny i sztuczny, szczególnie gdy pacjent przeżywa inten-;ywne uczucia lub nie do końca jest przekonany, jak działa terapia: „I co ja tak belę mówił i mówił, i niby co ma z tego wyniknąć?". Między terapeutą a pacjentem ue ma relacji równości. Pacjent przychodzi w stanie cierpienia i bezradności. Przywodzi do eksperta. Swoją postawą terapeuta daje pacjentowi do zrozumienia, że vie, jak trudna jest jego sytuacja. Zapoznanie pacjenta z regułami terapii jest ńerwszym krokiem do nawiązania współpracy. Wyjaśniasz pacjentowi, dlaczego hcesz, żeby mówił wszystko, co mu przychodzi na myśl. Wyjaśniasz, że czasami iędziesz zadawał(a) pytania, czasami tylko słuchal(a), a jeśli będziesz miał(a) coś lo powiedzenia - to podzielisz się tym z pacjentem. Wyjaśniasz też, że za sesję, na torą nie przyjdzie, też musi zapłacić, bo to jest czas zarezerwowany dla niego, a ty ie pracujesz wtedy z nikim innym.
Częstotliwość i regularność spotkań, relatywnie długi okres trwania terapii, sta-JŚć miejsca, ten sam dzień tygodnia i ta sama godzina dają pacjentowi poczucie ezpieczeństwa i zachęcają do badania jego wewnętrznego świata. Ta stabilność przewidywalność na poziomie nieświadomości kojarzy się ze stałością obiektu, woja postawą i gotowością słuchania terapeuta daje dowód tego, że chce zrozu-lieć, co dzieje się z pacjentem, a to z kolei podsyca w pacjencie chęć zrozumie-ia samego siebie. Prośba, by pacjent mówił wszystko, co mu przychodzi na myśl, twiera możliwość powiedzenia wszystkiego i stanowi do tego wyraźną zachętę.
KJJIMSULIALJA 1 KfcUULY 1 ŁKAm fi ILMUA1WL11 ILiniJ l\
Trudność pacjenta z utrzymaniem tej samej godziny spotkania będzie miała charakter diagnostyczny. Jeżeli pacjent w ciągu miesiąca parę razy próbował zmieniać termin spotkania, dzwonił i przekładał sesje, to na pewno należy to zbadać i zrozumieć, co to znaczy na poziomie nieświadomości. Czy pacjent traktuje terapeutę jak przedłużenie samego siebie, czy jest to próba kontrolowania terapeuty, czy też wyraz lęku, związanego z byciem w związku i nieświadomymi fantazjami, jakie to uruchamia. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że będzie w ten sposób traktował wszystkie osoby wokół siebie. Można również przewidzieć, że jego chaotyczne podejście do życia utrudnia mu kontakty społeczne, zawodowe i intymne. Ale ten problem pacjenta ujawni się dopiero wtedy, gdy w jego życiu pojawią się jakieś stałe elementy, takie jak miejsce i czas spotkań terapeutycznych. Być może jest to również nieświadome powtarzanie zachowań, które miały miejsce w jego domu rodzinnym.
Są też pacjenci, którzy na każdą zmianę w terapii, np. na przesunięcie godziny czy dnia spotkań, reagują lękiem. Jest to niewątpliwie wskazówka na temat funkcjonowania ego. Na pewno należy się zająć tą lękową reakcją - będzie ona kluczem do zrozumienia zapomnianego, wczesnodziecięcego fragmentu życia, drogą do zrozumienia nieświadomych fantazji, które kryją się za tym lękiem. Pani Katarzyna zareagowała milczeniem, a następnie łzami na informację, że muszę przesunąć godzinę spotkania. Zapytana, co ta zmiana godziny spotkania dla niej oznacza, nie była w stanie odpowiedzieć. Na kolejnych sesjach zajęłyśmy się intensywnością jej reakcji. Pojawił się materiał związany z poczuciem odrzucenia: ktoś inny, ważniejszy zajął jej miejsce. Te myśli i uczucia doprowadziły do pojawienia się wspomnień z dzieciństwa, gdy jej młodsza siostra przyszła na świat, a ona poczuła się zupełnie opuszczona. To również uświadomiło jej, że reaguje silnym lękiem na wszystkie zmiany terminów spotkań i niespodziewane ich odwoływania - dla niej jest to oznaka, że jest niechciana. Dalsza praca nad tym problemem ujawniła, jak bardzo to nieświadome przekonanie utrudnia jej kontakty z ludźmi - pani Katarzyna czuje się zraniona, obraża się i wycofuje z relacji. Tak samo istotne znaczenie będzie miało analizowanie spóźnień pacjenta lub jego reakcji na spóźnienia terapeuty.
Właśnie te reakcje jako odpowiedź na nieuświadomione uczucia i fantazje pacjenta, po przeanalizowaniu, pomogą zrozumieć, jak nasz pacjent funkcjonuje. Pacjentka Jane przez pierwszych parę tygodni terapii zawsze spóźniała się około dziesięciu minut. Wpadała na sesję, mówiąc, że nie mogła złapać taksówki i jakie to w mieście są okropne korki. Rozmowa o tych spóźnieniach uświadomiła Jane leżącą u ich podstaw obawę, że to terapeuta może się spóźnić albo wcale nie przyjdzie, a ona wpadnie wtedy w panikę. Spóźnienia pełniły funkcję obronną przed lękiem. Lęk ten, co ujawniły następne sesje, byl lękiem przed opuszczeniem. Matka pacjentki zmarła, gdy Jane miała 12 lat. Jane pamiętała, że matka poszła do szpitala, ale obiecała wrócić następnego dnia do domu, tymczasem nigdy już nie wróciła. Matka Jane była z wykształcenia pielęgniarką, umarła na nowotwór mózgu. Do końca swoich dni próbowała funkcjonować normalnie, ale często musiała zostawać w szpitalu. Na podstawie tego materiału można z góry przewidzieć, że Jane zareaguje lękiem na jakiekolwiek przerwy w terapii.
Dla Sally regularne spóźnienia na sesje były formą kontrolowania sytuacji, dawały jej poczucie przewagi nade mną i broniły przed bezradnością.
Wszystkie wyżej opisane fragmenty zachowań podczas sesji pokazują, jak w szkle powiększającym, funkcjonowanie pacjentów w codziennych życiowych sytuacjach. Bliższe przyjrzenie się tym zachowaniom umożliwia znalezienie odpowiedzi na pytanie, czemu te zachowania służą, na ile pomagają pacjentom funk-cjonowć, a na ile to funkcjonowanie utrudniają.
Przyjrzyjmy się przez chwilę temu, co terapeuta psychoanalityczny wnosi do sytuacji terapeutycznej. Wnosi atmosferę zrozumienia, niezmienny sposób żałowania, przejawiający się w rutynie i regularności spotkań, gotowość do pracy i pacjentem przez lata nad jego problemami, punktualność na sesjach, niepod-loszenie telefonu w czasie rozmowy z pacjentem, utrzymywanie stałego termi-iu spotkań. To ważne elementy wkładu terapeuty do sytuacji terapeutycznej.
Zajmijmy się teraz przez chwilę zasadami słuchania, zgodnie z którymi tera-)euta analityczny słucha swojego pacjenta. Słuchasz wszystkiego z jednakowym ;ainteresowaniem, nie robisz specjalnego wysiłku, żeby wszystko pamiętać. To ak, jakbyś poddawał(a) się wolnym skojarzeniom pacjenta. Terapeuta analitycz-ly słucha pacjenta, uwzględniając trzy następujące cele1:
• przetłumaczenie tego, co mówi pacjent, na język nieświadomości. Myśli, za-howania, fantazje i uczucia mają swoje korzenie w nieświadomości. Stąd tak /ażne jest zrozumienie nieświadomych powodów, dla których pacjent szuka po-locy terapeutycznej. Kim ja - terapeuta - zaczynam być w nieświadomości pa-jenta? Jaką rolę przypisuje mi pacjent? nieświadome elementy muszą być poddane syntezie, żeby mogły doprowadzić
0 wglądu. Fragmenty przeszłości, teraźniejszości, to co świadome i nieświado-le musi zostać połączone, by dać poczucie ciągłości i spójności. Zachowanie pozoru zupełnie nieracjonalne przestanie nas dziwić, jeżeli zrozumiemy tkwią-
1 w nieświadomości motyw. Reakcja lękowa na spóźnienia terapeuty ma swoje Drżenie w nieświadomości. Gdy terapeuta wraca z wakacji, pacjent pojawia się a sesji i mówi, jak bardzo brakowało mu tych spotkań i jaką pustkę odczuwał tego powodu, potem zaś nie zjawia się przez kolejne dwa tygodnie, co jest je-) reakcją na wyjazd terapeuty. Może to być również próba okazania swojej zło-:i za to, że został porzucony, obrona przed własną bezradnością i dochodzącymi 3 świadomości potrzebami zależności poprzez próbę zaprzeczenia im.
wgląd musi być komunikowany. To wszystko, co zostało opisane wyżej, musi rć omówione na sesji, bo tylko wtedy istnieje szansa, żeby nad tym popraco-ać. Inaczej niż w życiu. Pomagamy pacjentowi zrozumieć jego zachowanie, my-
i uczucia, używając naszej wiedzy i doświadczenia.
tym miejscu dochodzimy do niezwykle ważnego aspektu relacji terapeutycz-:j. Aspekt relacji między pacjentem a terapeutą, który jest oparty na wspólnej acy, na zgodzie pacjenta, by on i terapeuta zajęli się jego cierpieniem i konfłik-mi, nazywamy sojuszem terapeutycznym.
R. Greenson (1967) „The Technique and Practice of Psychoanalysis", s. 365-374, New York: ernational Univesities Press.
VIII
Sojusz terapeutyczny i jego znaczenie
Termin ten wprowadziła Elizabeth Zetzel w 1956 roku1. Definicję tego zjawiska można ująć następująco: jest to racjonalny aspekt relacji między terapeutą a pacjentem, skoncentrowany na zdolnościach i chęci pacjenta do pracy w sytuacji terapeutycznej. U podłoża tego sojuszu leży motywacja pacjenta, by przezwyciężyć cierpienie, pokonanać poczucie bezradności, oraz jego świadoma i racjonalna wola do współpracy, jak również zdolność do podążania za sugestiami terapeuty i regułami terapii2.
Sojusz terapeutyczny jest relatywnie wolny od uczuć agresywnych i seksualnych. Jest to zdolność do ustanowienia takiej relacji, która opiera się na braku natychmiastowej gratyfikacji. Sojusz terapeutyczny jest potrzebny przez cały czas trwania terapii. Część pracy terapeuty polega również na tym, by ten sojusz wzmacniać. Gdy w trakcie przebiegu terapii pojawiają się bardzo silne uczucia, na przykład smutek czy złość - to właśnie gotowość dalszej wspólnej pracy i chęć zrozumienia tego, co się dzieje, pomaga ten trudny okres przeżyć i dalej kontynuować terapię, a nie - wycofywać się z niej z komentarzem: .^Więcej nie przyjdę, czuję się gorzej, nie chcę mówić o sobie, bo to i tak nie pomaga".
Nancy zgłosiła się do terapii ze względu na wymóg programu rehabilitacyjnego, w którym uczestniczyła. Przede mną usiadła 42-letnia Irlandka, która przez ostatnich 15 lat używała heroiny. W ciągu tych lat parę razy podejmowała próby zerwania z uzależnieniem, ale bezskutecznie. Gdy zaszła w ciążę, podjęła kolejną próbę leczenia. Obecnie od półtora roku nie używa narkotyków, uczestniczy w specjalnym programie dla matek z dziećmi i regularnie chodzi na spotkania, które są odpowiednikiem spotkań Anonimowych Alkoholików. Przez pierwszych parę miesięcy naszych spotkań terapeutycznych Nancy wyrażała częste wątpliwości, że nie wie, czemu to służy, ale chce przychodzić na terapię. W pewnym momencie zdała sobie sprawę z tego, że może mówić rzeczywiście o wszystkim, o czym chce, łącznie z tym, jak bardzo pragnie wrócić do brania, by móc odzyskać to wypełniające ją uczucie zaspokojenia, które daje jej heroina.
1 E. Zetzel (1956) „Current Concepts on Transference", International Journal of Psycho-Analy-sis, vol. 37, s. 369-373.
2 R. Greenson (1967) op. cif., s. 192-216.
Nasz kontrakt był bardzo jasno określony mogła mówić o wszystkim, pod warunkiem że poprzestanie na słowach i nie wprowadzi ich w czyn. Jednocześnie program, w którym brała udział, wypełniał jej dzień od rana do wieczora, a spotkania grupowe pomagały w utrzymaniu abstynencji. Nancy zaczęła się również zastanawiać, co tak destrukcyjnego jest w niej, że używa narkotyków i niszczy siebie. I wtedy pojawił się następny ważny aspekt jej funkcjonowania - wchodzenie w relacje z mężczyznami, którzy znęcali się nad nią fizycznie. Po jednym z opisów, jak jej kolejny mąż kopał ją w brzuch, zapytałam, czy kiedykolwiek przyszło jej na myśl, że mógł ją zabić. Nancy popatrzyła na mnie niedowierzająco, ale zaczęła się wreszcie zastanawiać, co powoduje jej fascynację przemocą i trwanie w takich związkach. Rok wspólnej pracy terapeutycznej i kontynuacja programu rehabilitacyjnego zaowocowały abstynencją narkotykową. Obecnie Nancy wynajmuje mieszkanie, opiekuje się swoim czteroletnim już synem i chodzi do szkoły, otrzymuje pomoc rządową, ale za terapię płaci sama. Ostatnio dwa razy nie zjawiła się na sesji. Nastąpiło to po tygodniach pracy nad jej poczuciem osamotnienia i niechęci do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Kolejna sesja przyniosła refleksję, że terapia, chociaż bardzo potrzebna, pokazuje jej również, że życie to nie tylko zaspokajanie impulsów i dążenie do przyjemności: „Ja już nie :hcę tu przychodzić, bo kiedy tak mówię, to widzę bezsens mojego niszczenia >iebie, a jednocześnie nie chcę się z tym rozstać". To właśnie dzięki sojuszowi te--apeutycznemu ten trudny aspekt pracy mógł zostać omówiony. Często pacjent, izczególnie na początku terapii, nie rozumie, dlaczego terapeuta psychoanali-yczny nie odpowiada na wszystkie jego pytania, szczególnie na te, które doty-:zą życia osobistego. Czuje się tym faktem osobiście urażony, a często upokorzo-ly. Pomagasz mu tę sytuację zrozumieć, tłumacząc, że ważne są jego myśli uczucia, jakie kryją się za jego pytaniami. Te myśli, fantazje i uczucia są klu-zem, by zrozumiał siebie, a nie fakt, czy masz żonę, męża, czy żyjesz samotnie. est to właśnie budowanie sojuszu terapeutycznego. Innymi słowy, jest to zaak-eptowanie frustracji, jaką niesie ze sobą natychmiastowy brak gratyfikacji ' imię nadziei, że zrozumienie siebie pomoże lepiej radzić sobie w życiu.
Jedna z moich pacjentek tak zaczęła pierwszą sesję po wakacjach: iCJENT: Nie wiedziałam, gdzie pani była. Nie wiedziałam, czy pani została ' domu, czy gdzieś wyjechała. Pani nigdy mi nie mówi, gdzie pani jedzie. To ;k, jakby pani była, a potem nagle zniknęła. Nie mogłam pani nigdzie umiej-:owić. Cały miesiąc to długi okres. Dlaczego pani bierze takie długie urlopy? irapeuta: Musiała pani przeżyć dużo lęku, jeżeli moje wakacje odebrała pani ja-) moje zniknięcie.
cjent: Myślę, że tak było, ale nie byłam tego świadoma. Kredy moi rodzice się zwiedli (pacjentka miała wtedy 5 lat), nie wiedziałam, gdzie przeprowadził się ój ojciec, chociaż wiedziałam, że był w tym samym mieście. Ja wiem, że to dla 3Jego dobra, iż nie wiem, gdzie pani wyjechała, bo możemy mówić o moich /ślach i fantazjach, ale myślę, że bałabym się mniej, gdybym wiedziała; przy-jmniej mogłabym panią gdzieś umiejscowić.
*apeuta: Mogę powiedzieć, gdzie byłam, ale fakt, że pani tego nie wiedziała,
wyniósł te wszystkie zapomniane myśli i uczucia z przeszłości, którymi możemy
teraz zająć. Po raz pierwszy miałam możliwość, by zrozumieć, jak okropnie
o^jj uji i ŁI\rvr ilo i i \^t~.
musiała pani być przestraszona, gdy myślała pani, że ojciec zniknął. I jak bardzo ten lęk jest obecny również w relacji ze mną i z innymi bliskimi pani osobami.
Zanim taka wymiana zdań mogła nastąpić, minęło parę lat, podczas których pacjentka reagowała na moje wyjazdy i związane z nimi separacje kompletnym zaprzeczeniem ważności naszej relacji. Po moim powrocie nie przychodziła na umówione spotkania, a na moje próby zinterpretowania jej zachowania odpowiadała, że ja mogę sobie mówić, co chcę, ale ona i tak niczego nie przeżywa w związku z naszymi rozstaniami. Powiedzenie pacjentce, gdzie wyjeżdżam -gdy o to pytała - byłoby dla niej na pewno mniej lękotwórcze, ale wtedy nie ujrzelibyśmy tego, co kryło się za jej lękiem, a miało swoje źródło w nieświadomości. Analiza lęku umożliwiła dostęp do tego, co zapomniane.
Jak już napisałam wcześniej, z punktu widzenia pacjenta, sytuacja terapeutyczna jest sytuacją sztuczną. Uczucia mogą być wyrażane tylko słowami, a po 45-50 minutach sesja się kończy, nawet gdyby chciało się zostać dłużej. Tylko jedna osoba mówi o sobie, druga zaś - słucha i na dodatek jeszcze przedstawia dziwne sugestie: powiedz wszystko, co ci przychodzi do głowy. Tak jakby myśl -która przed chwilą się pojawiła, że terapeuta ma wygodne życie, bo nic nie robi, tylko słucha - miała coś wspólnego z następną myślą pacjenta, że wszyscy mają lepiej niż on i on zawsze musi się do kogoś dostosować.
Na poziomie nieświadomości te dwie pozornie niezależne od siebie myśli, mają swoje wspólne źródło. Może nim być, na przykład, nieświadome poczucie frustracji i związanej z nim złości z powodu własnych niezaspokojonych potrzeb: by być ważnym, docenianym. Może nim również być zazdrość o to, że ktoś inny ma to wszystko, co nasz pacjent chciałby mieć. Te pozornie irracjonalne i nieważne myśli o sobie, o otaczającym pacjenta świecie i o terapeucie są ważnymi elementami pracy terapeutycznej. Sugestia terapeuty: „Proszę powiedzeć mi wszystko, co panu/pani przychodzi na myśl", jest zaproszeniem, skierowanym do pacjenta, by poznał świat swoich wewnętrznych przeżyć i uczuć, z których nie zdaje sobie sprawy, i fantazji, które przejawiają się w przeżywanych lękach, i prezentowanych zachowaniach. Wkład pacjenta do sojuszu terapeutycznego jest uzależniony od dwóch przeciwstawnych rozwojowo osiągnięć: zdolności utrzymania kontaktu z rzeczywistością i regresji w świat uczuć, myśli i fantazji3. I w tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego zjawiska, jakim jest przeniesienie. Poświęćmy mu teraz naszą uwagę.
* R. Greenson (1967) op. cit., s. 208.
*
K
Przeniesienie
Definicja przeniesienia
Przeniesienie jest kluczowym pojęciem w psychoanalizie, a zarazem podstawowym narzędziem pracy terapeutycznej. Rozwój myśli psychoanalitycznej w dużej mierze opiera się na ewolucji, dotyczącej naszej wiedzy o przeniesieniu. Większa część pracy analitycznej to analiza reakcji przeniesieniowych. Freud już w 1905 roku, a więc na początku swojej pionierskiej pracy psychoanalitycznej, podkreślał jego rolę i znaczenie: przeniesienie jest repetycją przeszłości, nową edycją starej relacji z obiektem1. Zjawisko przeniesienia nazwał instrumentem wielkiej wagi, którego znaczenia nie da się przecenić. W 1912 roku napisał, że analiza przeniesienia umożliwia badanie przeszłości, która jest obecna w przeniesieniu, a w inny sposób jest nieosiągalna2. Analiza przeniesienia daje nam dostęp do nieświadomości. Czym więc jest przeniesienie?
Przeniesienie to specjalny rodzaj relacji z wybraną osobą. Główną cechą tej relacji jest przeżywanie uczuć i myśli, których doświadczaliśmy w przeszłości w stosunku do innych osób. Reakcja ta polega na tym, że uczucia, pragnienia, fantazje i zachowania pochodzące z ważnej relacji z przeszłości zostały przeniesione na jakąś istniejącą obecnie relację3. Odnosząc to do sytuacji terapeutycznej, możemy zauważyć, że zostały one przeniesione na relację z terapeutą. W dużej mierze jest to zjawisko nieświadome. Osoba, która reaguje uczuciami przeniesieniowymi, jest nieświadoma powstałych zniekształceń. Przeniesienie może być doświadczane jako myśl, uczucie, impuls, pragnienie, fantazja czy ogólna reakcja w stosunku do danej osoby lub jako obrona przeciwko takiej reakcji. Źródłem reakcji przeniesieniowych są ważne osoby z okresu wczesnego dzieciństwa4. Reakcje przeniesieniowe występują zarówno w sytuacji analitycznej, jak i w codziennym życiu. Wszystkie relacje, jakie są naszym udziałem, zawierają w sobie elementy zarówno realistyczne, jak i przeniesieniowe5.
1 Z. Freud (1905b) „Psychical Treatment", SE, t. 7, s. 283-302.
2 Z. Freud (1912a) „The Dynamics of Transference", SE, t. 12, s. 97-108.
3 R. Greenson (1967) op. cit., s. 152.
4 Z. Freud (1912a) op. cit.
5 Z. Freud (1905b], (1912a) op. cit.
W sytuacji terapeutycznej pacjent reaguje na terapeutę zgodnie z zasadami reakcji przeniesieniowej. Postawa terapeuty psychoanalitycznego, charakteryzująca się neutralnością i anonimowością, sprzyja rozwojowi takich reakcji. Ważny i zasługujący na podkreślenie jest fakt, że sytuacja psychoanalityczna nie kreuje przeniesienia, przeniesienie istnieje niezależnie od niej.
Pan Andrzej drugi rok swojej terapii rozpoczął objawami depresyjnymi, brakiem zainteresowania czymkolwiek i brakiem motywacji do życia. Jednocześnie podczas każdej sesji pacjent wspominał, jak bardzo jego matka była skupiona tylko na sobie. Zaczął przy tym wyrażać swoją niechęć do mnie. W jego pojęciu, nie interesowałam się nim i zachowywałam się w stosunku do niego egoistycznie. Te dwa wątki połączyłam w jeden, uświadamiając pacjentowi na jednej z sesji, że postrzega mnie i traktuje tak, jak postrzegał swoją matkę - egoistyczną, skupioną na sobie kobietę i zupełnie nie interesującą się nim. Ta interpretacja przeniesienia pomogła ukazać uczucia pacjenta, związane z jego ambiwalencją i złością w stosunku do kobiet. Pacjent zaczął mówić otwarcie o tym, że gdy poznaje jakąś kobietę, to natychmiast odczuwa w stosunku do niej złość, a nawet obrzydzenie, est przy tym przekonany, że ta kobieta, jak wszystkie inne, będzie skupiona wy-ącznie na sobie. Na tym przykładzie możemy również prześledzić zmianę w re-kcji pacjenta, jaka nastąpiła od chwili, gdy narzeka! on na brak zainteresowania woja osobą, do momentu, gdy pojawiły się w nim nowe uczucia: złość, dewalu-cja i obrzydzenie w stosunku do kobiet. Ten aspekt zachowania pacjenta stał się rzedmiotem dalszej pracy terapeutycznej.
Analityczny sposób pracy i analityczne reguły terapii wydobywają przeniesie-ie na światło dzienne i umożliwiają jego zrozumienie6. Pojawia się następujące ytanie: jak odróżnić reakcje przeniesieniowe od innych reakcji?
)gólna charakterystyka przeniesienia
;akcje przeniesieniowe charakteryzują się pewną nieadekwatnością w stosunku ) teraźniejszej sytuacji. Przyjrzyjmy się poniższemu przykładowi: Pacjentka cze-. na sesję. Terapeuta jest pięć minut spóźniony. Pacjentka wchodzi do pokoju ze imi w oczach, odczuwa silny lęk i złość. Z racjonalnego punktu widzenia nie ma wodu, by spóźnienie terapeuty tak mocno przeżywać, lecz jeżeli potraktujemy reakcję jako przeniesienie, uzyskamy wtedy dostęp do zapomnianej przeszlo-pacjentki, a szczególnie do takiego jej fragmentu, który został w nieświadomo-skojarzony z oczekiwaniem na terapeutę. Analiza tej reakcji w czasie sesji podliła skojarzyć sytuację, która właśnie się wydarzyła, z lękiem, jaki pacjentka vsze odczuwa, czekając na kogoś ważnego, i z jej obawami, że osoba, na którą :ka, nie przyjdzie. To z kolei przywołało wspomnienia, gdy czekała na rodziców, ją odebrali z przedszkola, i towarzyszący temu lęk, że nikt po nią nie przyjdzie, azalo się też, jak bardzo ten lęk towarzyszy pacjentce w jej dorosłym życiu ^terminuje jej życiowe wybory. W przeniesieniu nieświadome fantazje z dzie-stwa są doświadczane i przeżywane tak, jakby rzeczywiście miały miejsce7. Re-
> Z. Freud (1905b), (1912a) op. cit. Z. Freud (1914a) „Remembering, Repeating and Working - Through", SE, t. 12, s. 145-156.
akcje przeniesieniowe mogą być również odczuwane w stosunku do zwierząt, rzeczy czy instytucji. Każdy element relacji może być zawarty w reakcji przeniesie-niowej. Trudność w przeżywaniu złości czy problem z tym, by powiedzieć o niej partnerowi, mogą mieć swoje korzenie w dziecięcych lękach, że złość spowoduje odejście i porzucenie przez ukochaną osobę. Może się to wydarzyć również na sesji, gdy terapeuta odwołuje spotkanie, a pacjent próbuje zachować się tak, jakby nic się nie stało. Gdy jednocześnie tak się zdarzy, że w ciągu ostatniego tygodnia, gdy nie ma sesji terapeutycznej, musi podjąć ważne decyzje, nie wie, co robić, odczuwa silny lęk i niepewność. Tematem sesji po tej nieoczekiwanej przerwie jest poczucie osamotnienia pacjenta i jego przekonanie, że nigdy nie może na nikogo liczyć. Z całą pewnością można przyjąć, że uczucie złości i rozczarowania odnosi się również do terapeuty. Jeżeli przyjrzymy się terapii, to zauważymy, że jest bolesnym procesem. Terapeuta wyjeżdża w najmniej odpowiednim dla pacjenta momencie, ma własne życie, praktycznie jest osiągalny tylko na sesjach, zachowuje się w sposób neutralny, a za spotkania z nim trzeba płacić. Samo w sobie wywołuje to sporo złości, która jest jak najbardziej naturalna. Ważne jest, by pomóc pacjentowi, żeby uświadomił sobie ten fakt. Będzie to wstęp do dalszej pracy o obawach, związanych z własną złością czy złością partnera.
Pani Ula po dwutygodniowej przerwie rozpoczęła sesję komentarzem, że musi uważać, by w kontakcie ze swoją współlokatorką nie okazać jej, jak bardzo się na nią złości. Złość wszystko by zepsuła, więc ona bardzo się stara, by swoją współlokatorkę zrozumieć i wspierać. Terapeutka zwróciła uwagę na to, jak bardzo pacjentka stara się również ochronić ich wzajemną relację przed swoją złością. I jak trudno jest jej się z tą sytuacją uporać. To z kolei pozwoliło pacjentce zobaczyć, ile złości i lęku przeżywała w związku z wakacyjną przerwą w terapii.
Czasami zdarza się, że pacjent próbuje zachowywać się tak jak terapeuta: naśladować jego sposób ubierania się czy mówienia. Przeanalizowanie tej reakcji jest również ważnym elementem pracy terapeutycznej. Może to sposób, w jaki pacjent radzi sobie z lękiem przed opuszczeniem: „Jeżeli nie mogę mieć tej osoby dla siebie, to będę taki jak on(a)". Jest to również forma reakcji przeniesieniowej, która ma swoje korzenie w dziecięcych reakcjach naśladowania. Naśladowanie czynności i sposobu ubierania się matki czy ojca to ważny krok na drodze do uzyskania dziecięcej niezależności, a jednocześnie obrona przed dziecięcym osamotnieniem, wtedy gdy rodzic jest fizycznie nieobecny. Myśl: „Będę taka jak mama" przynosi ulgę. Ann (patrz str. 69) na jednej z sesji oznajmiła, że zostanie psychoterapeutą. Mniej więcej w tym samym czasie na sesjach terapeutycznych Ann odczuwała silny lęk związany z myślami, że ona - tak naprawdę - nie wie, kim jest i czego w życiu pragnie. Dalsza praca pozwoliła na powiązanie tego lęku z okresem, gdy Ann dorastała i zupełnie nie wiedziała, kim jest i co lubi. Jedno, co pamięta z tego okresu, to silny lęk, wręcz panika. Sposobem na poradzenie sobie z tym lękiem było naśladowanie we wszystkim szkolnej przyjaciółki: „To było wspaniałe, byłyśmy jak bliźniaczki, nie byłam już sama". Ta sama reakcja na dojmujący lęk związany z samotnością wystąpiła w stosunku do terapeuty i do sześcioletniej córki pacjentki: pacjent: Często myślę, że Gracy jest zupełnie taka jak ja. Zupełnie taka sama, identyczna, jak ja byłam, gdy byłam małą dziewczynką. W moich fantazjach ona jest mną. To daje mi poczucie, że jestem razem z nią, że nie jestem osamotnio-
na, że idealnie ją rozumiem. Ale może tak nie jest, może jej uczucia są inne niż moje, a ja wcale jej nie rozumiem.
terapeuta: Porozmawiajmy o tym - odczuwa pani potrzebę, by Gracy była dokładnie taka jak pani, i wtedy ma pani poczucie więzi z nią i uczucie, że nie jest pani sama. Jakby fakt, że Gracy jest inna, wyzwalał w pani poczucie osamotnienia i lęku, którego pani nie jest w stanie tolerować.
pacjent: Och, to mi coś przypomina. W niedzielę poszliśmy do mojego brata na obiad. Ubrałam Gracy w czarne spodenki i podkoszulek, nie pomyślałam o tym wcześniej, ale ubrałam ją dokładnie tak, jak siebie. Dlaczego ja tego tak bardzo potrzebuję?
Pacjentka powoli nabiera przekonania, że warto przyjrzeć się temu, co dotąd było dla niej oczywiste. Skierowanie uwagi na ten aspekt jej funkcjonowania umożliwiło nam zajęcie się jej lękami i fantazjami, związanymi z poczuciem odrębności. W nieświadomości pacjentki oznaczało to poczucie całkowitego opuszczenia. Ego zalane paniką szukało obronnych zachowań, by sobie z tymi uczuciami poradzić. I znalazło je w reakcji obronnej, jaką jest naśladowanie.
Pan Piotr przychodził do poradni, a za jego sesje płaciło ubezpieczenie. Mniej więcej po dwóch latach terapii zaczął wyrażać zdziwienie i wyśmiewać się z „frajerów", którzy chodzą do terapeutów prywatnie i sami muszą za to płacić: „Ja bym nigdy nie płacił z własnych pieniędzy". Ta wypowiedź pacjenta stała się kluczem do zrozumienia jego generalnej postawy wobec bliskich mu osób, zgodnie z którą wszystko mu się należy, a innych może traktować jak przedmioty, dzięki którym zaspokaja własne potrzeby. Dzięki tej wypowiedzi ujawniła się również złość, którą pacjent odczuwał w stosunku do terapeuty, i fakt, że osoba terapeuty uległa dewaluacji w oczach pacjenta. A więc udało się odkryć negatywne przeniesienie. Dalsza Drąca nad tym problemem ujawniła, jak bardzo ta dewaluacja jest potrzebna panu -"iotrowi jako obrona przed jego poczuciem braku własnej wartości i poniżenia, ctóre towarzyszyły mu od dzieciństwa, a których sobie w ogóle nie uświadamiał. 3an Piotr stwierdził w końcu: „Zawsze czułem, że nie jestem nic wart".
Zajmijmy się teraz ogólną charakterystyką przeniesienia. Jak już wspomnia-am wcześniej, przeniesienie charakteryzuje się nieadekwatnym stosunkiem do eraźniejszóści oraz dużą ambiwalencją. Pacjent przeżywa w stosunku do tera-euty silne przeciwstawne uczucia, począwszy od zachwytu, a kończąc na złości zy strachu8.
Zarówno silne reakcje emocjonalne, które z racjonalnego punktu widzenia nie owinny mieć miejsca, jak i kompletny brak reakcji na osobę terapeuty wskazu-I że mamy do czynienia z reakcję przeniesieniową. Zupełny brak reakcji emo-onalnej na osobę terapeuty można z dużym prawdopodobieństwem potrakto-ać jako obronę przed uczuciami przeniesieniowymi. Trudno sobie wyobrazić, :by pacjent nie odczuwał niczego w stosunku do terapeuty, skoro pracuje z nim 1 dłuższego czasu, zwierza mu się ze swoich lęków i przeżywanych trudności, łsłania przed nim swoje bolesne miejsca i mówi mu o swoich porażkach i pra-ieniach. Uczucie zachwytu osobą terapeuty ma także charakter przeniesienio-<!, może wiązać się z dziecięcym pragnieniem posiadania omnipotentnego ro-
R. Greenson (1967) op. cit., s. 159.
dzica, który zaspokoi wszystkie potrzeby. Taka reakcja, gdy jest bardzo silna, może być obroną przed dewaluacją i uczuciem złości, które wzbudzają zbyt dużo łęku w pacjencie, by mogły dotrzeć do jego świadomości. Taka sytuacja ma miejsce, gdy osoba terapeuty i relacja z nim są idealizowane przez pacjenta, a otaczający go świat i inne relacje są postrzegane jako nic niewarte i często pełne nienawiści. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przypuszczać, że - prędzej czy później - pacjent będzie czuł do terapeuty nienawiść i rozczarowanie. To bardzo ważny moment w terapii - terapeuta może wtedy pomóc pacjentowi zrozumieć i zobaczyć, w jaki sposób jego rozczarowanie relacją terapeutyczną powoduje jej absolutne zanegowanie, i jak bolesne musi to być w życiowych sytuacjach, zarówno dla samego pacjenta, jak i dla osób, które są przedmiotem jego ataków, podczas gdy wcześniej były przez niego adorowane i idealizowane.
Pan Paweł był w terapii od półtora roku. Z zachwytem opowiadał, jak terapia mu służy, pomaga w życiu i jaką ja jestem wyjątkową osobą, skoro wysłuchuję wszystkich jego problemów. Z czasem klimat sesji zaczął ulegać zmianie. Pacjent zaczął mi się przyglądać krytycznie, złośliwie komentować moje interwencje. Aż pewnego razu oznajmił, że już więcej przychodzić nie będzie. Zaprzeczał jakimkolwiek uczuciom złości wobec mnie, podkreślał tylko, że terapia już mu nie pomaga. Poprosiłam pacjenta, żebyśmy spróbowali zrozumieć to, co się dzieje, zanim zdecyduje się przerwać terapię. Przypomniałam. mu jednocześnie, że w przeszłości uważał, że terapia pomaga mu. Pacjent z czasem zaczął sobie uświadamiać, że najmniejsze rozczarowania tak bardzo go ranią, że jedyny sposób obrony przed nimi to zupełne wycofanie się z relacji. A to z kolei można zrobić tylko wtedy, gdy określi się tę relację jako nic niewartą.
Pan Paweł zdecydował się na kontynuowanie terapii, a nasza praca była skoncentrowana na mechanizmach obronnych pacjenta. Dotyczyło to głównie tych mechanizmów, których pan Paweł używał najczęściej w kontaktach z innymi, czyli idealizacji i dewaluacji, a więc tych samych, które widoczne były również w pracy z terapeutą. Praca ta zaowocowała poprawą relacji zawodowych pana Pawła i nawiązaniem trwalej relacji z partnerką. Proces był długi i żmudny, a pan Paweł bardzo silnie przeżywał stany uczuciowe, które temu procesowi towarzyszyły. Pacjent ten jeszcze wiele razy przerywał terapię, ale z czasem nauczył się obserwować swoje reakcje i mówić o swoich zranieniach, złości i rozczarowaniach bez konieczności zrywania związków. I tutaj jeszcze raz odwołajmy się do definicji przeniesienia: pochodzi ono z zapomnianej i odrzuconej przez świadomość przeszłości, a przeszłość zawsze zawiera dużo nieświadomej agresji i libidi-nalnych pragnień, które szukają spełnienia.
Podsumowując to, co dotychczas napisałam o przeniesieniu, pamiętajmy o jego następujących elementach .
1. Przeniesienie reprezentuje różnorodne aspekty relacji z ważnymi osobami z dzieciństwa czy z przeszłości.
2. Zawsze towarzyszy mu mechanizm przemieszczenia, co oznacza, że zawsze jakiś fragment przeszłości i towarzyszące mu myśli i uczucia zostają przeniesione do teraźniejszości.
9 R. Greenson (1967) op. cit, s. 171.
ska, jakim jest przeniesienie. Inaczej mówiąc, nieświadome, niespełnione uczucie miłości jest podstawą przeniesienia. Pacjent zgłasza się do terapii, ponieważ to, w jaki sposób żyje, nie daje mu satysfakcji. Innymi słowy, jego libidinalne potrzeby nie są zaspokojone. Wróćmy do pierwszych rozdziałów poświęconych funkcjonowaniu nieświadomości. Na poziomie nieświadomości dążymy do gratyfikacji naszych impulsów. Chcemy więc, by nasza potrzeba miłości została zaspokojona. Każdy z nas w trakcie swojego życia rozwija swój własny styl bycia kochanym i domagania się miłości. Każdy chce być kochany w określony sposób i przez określoną osobę. To, co ulega przeniesieniu, to właśnie ten indywidualny, inny dla każdego sposób domagania się miłości i reakcje na frustracje związane z niespełnieniem. W przeniesieniu cala zawiłość relacji zostaje przemieszczona; dotyczy to zarówno wyobrażenia dziecka na temat tego, jak chciałoby być kochane, jak i sposobu, w jaki kochał je rodzic. Ten sam mechanizm dotyczy uczuć agresywnych (złości i nienawiści). W terapii, w procesie przeniesienia, widać, w jaki sposób ktoś kocha, lubi czy nienawidzi. Jest to mechanizm nieświadomy, występuje zamiast pamięci. Stąd w terapii psychoanalitycznej ten złożony proces jest analizowany i przekładany na słowa. Terapeuta pokazuje pacjentowi całą złożoność jego reakcji i zachowań, ponieważ są one obecne zarówno w relacji z terapeutą, jak i w samym życiu.
Pan Zbyszek był na zasiłku dla bezrobotnych, za jego terapię płaciło ubezpieczenie. Depresja i wynikające z niej trudności ze znalezieniem pracy mogły być etapem pracy terapeutycznej. Okazało się to jednak dużo bardziej złożone, niż się początkowo wydawało. Jego stosunek do pracy i do mnie charakteryzował się tym samym. Pan Zbyszek oczekiwał, że ja się nim zajmę, był również przekonany, że zasiłek mu się należał. W Ameryce nigdy nie pracował, zaraz po przyjeździe zaczął otrzymywać zasiłek, z którego nie zrezygnował mimo upływających lat. Okazywał wiele złości, gdy pokazywałam mu ten aspekt jego relacji, to nie kończące się przekonanie, że ma być przez kogoś „karmiony", nie dając ze swej strony niczego. Jednocześnie był przekonany, że w każdej pracy chcą go wykorzystać. W rzeczywistości to on wykorzystywał innych i manipulował nimi.
Pacjent przychodzi na terapię, bo chce być kochany. Analityczną formą miłości jest zrozumienie. Im większa frustracja nieświadomych pragnień i uczuć, tym viększa gotowość przeniesienia tych pragnień i reakcji, jakie im towarzyszą, na >soby w teraźniejszym życiu pacjenta, a w tym - na osobę terapeuty. Im mniej te-apeuta mówi o swoich uczuciach w stosunku do pacjenta i o swoich osobistych prawach, tym większe frustracje odczuwa pacjent, ale dzięki temu frustracje pa-jenta uwidaczniają się w czasie sesji i można nad nimi pracować. Za niewypowie-zianym pytaniem: „Czy mnie lubisz?", kryją się pragnienia bycia kochanym, ocenionym oraz lęk i obawy, że tak nie jest. A to jakby klucz do przeszłości pa-ienta: „Nie lubisz mnie, bo... Nie jestem ważny i nigdy nie byłem..." W ten spo-)b w przeniesieniu pojawia się przymus powtarzania. Jest to nieświadoma próba ipanowania nad sytuacjami z przeszłości, z dzieciństwa, na które nie miało się pływu. Przykładem tego jest wchodzenie w destrukcyjne związki. Nieświado-le szukanie partnera, który nie może spełnić pragnień i potrzeb. Jest to nieświa-)me powtarzanie sytuacji z frustrującym rodzicem z przeszłości, ale z nadzieją, 1 tym razem będzie inaczej. Dotyczy to np. bycia w związku z alkoholikiem, gdy
wcześniej jedno z rodziców było uzależnione od alkoholu. Nieświadome fascynacje przemocą i agresją przy jednoczesnym przerażeniu, jakie związki te wywołują, mogą mieć swoje korzenie w przeszłości i w przemocy obecnej w rodzinie. Na poziomie nieświadomości każdy z nas poszukuje tej jedynej relacji, jaką zna z przeszłości, nawet jeżeli była pełna ambiwalencji, a czasami - nienawiści. Elementy tej relacji są obecne w przeniesieniu - w zachowaniach/reakcjach, fantazjach, marzeniach sennych, w pragnieniach lub w reakcjach obronnych wobec nich. Dzięki regułom i sposobowi pracy analitycznej, które powodują, że nieświadome staje się świadomym, pacjent w przeniesieniu ma możliwość doświadczyć jeszcze raz całej gamy uczuć i reakcji, towarzyszących mu od wczesnego dzieciństwa. Z tym że teraz istnieje możliwość, by je zweryfikować i odrzucić to, co przynosi cierpienie, nie służy rozwojowi i relacjom z najbliższymi. Przeniesienie może pochodzić z każdego okresu życia pacjenta, a tym samym może zawierać w sobie silne potrzeby oralne, analne czy falliczno-edypalne. Przyjrzyjmy się poniższym przykładom:
„Chcę, żeby mi pani mówiła, co mam robić, bo chcę poczuć, że dostaję tutaj coś, a nie że chodzę ciągle głodna i dopraszam się pani uwagi. Ja chcę, żeby wreszcie ktoś się mną zajął. Mój mąż w ogóle się mną nie opiekuje, a jak brałam z nim ślub, to myślałam, że już wreszcie ktoś się o mnie zatroszczy i nigdy już nie będę sama". W tej wypowiedzi dochodzą do głosu silne potrzeby oralne. „Jestem do niczego, siedzę jak ta d... i za nic nie mogę się zabrać, wszystko mnie paraliżuje. Nie mam kontroli nad niczym, co się dzieje w moim życiu, i już chyba tego nie wytrzymam. G... mi wychodzi, pieniędzy też zarabiać nie umiem, a wszyscy dookoła mają mnie za nic. Pani tutaj też ciągle patrzy na mnie krytycznie i woli innych pacjentów ode mnie. Na pewno nikt tak dużo i nudnie nie opowiada jak ja".
Przytoczony fragment sesji dotyczy agresji o charakterze analnym. A oto wypowiedź Sally na jednej z sesji:
„I boję się, że nigdy nie odniosę sukcesu. Ale też boję się, że odniosę sukces. I już wtedy nie będę miała po co tutaj przychodzić, jak odniosę sukces. Byłam dzieckiem odnoszącym sukcesy. Byłam najlepszą uczennicą w klasie, grałam na pianinie, tańczyłam w balecie. Byłam śmiała. Ale to trwało tylko do czasu, jak zaczęłam być nastolatką. Moje ciało zaczęło sie zmieniać i ja też. Wtedy też urodziły się moje siostry. Wszyscy zaczęli zwracać na nie uwagę. W szkole dalej odnosiłam sukcesy i byłam najlepsza, ale to nie miało już znaczenia. Moja młodsza siostra ciągle miała kłopoty i mama tylko na nią zwracała uwagę".
W fantazjach pacjentki ceną za sukces była utrata miłości matki. To przekonanie towarzyszyło jej przez całe życie. Przez wiele lat pacjentka pracowała dorywczo, mimo ukończonych dobrych studiów. Fakt, że rodzice pomagali jej finansowo, był potwierdzeniem ich miłości. Można się w tym dopatrzyć silnych lęków separacyjnych. W nieświadomości pacjentki sukces oznaczał edypalne zwycięstwo. Lęk przed nim uruchamiał zachowania regresywne i destrukcyjne pacjentki.
Z opisanych w pierwszej części książki podstawowych sytuacji zagrożenia wiemy, że w przeniesieniu może dominować lęk o utratę obiektu, miłości obiektu czy lęk przed własnym superego. Która z tych sytuacji dominuje, poznamy
dzięki komunikowanym przez pacjenta lękom, pragnieniom i jego zachowaniu. Pani Zofia jest 25-letnią, atrakcyjną dziewczyną, mieszka ze swoim ojcem. Jest w terapii od dwóch lat. Zgłosiła się z bardzo silnymi objawami lęku, trudnością w koncentracji, problemami ze spaniem i myślami samobójczymi. Musiała przerwać studia. Po dwóch latach terapii jest obecnie najlepszą studentką na roku i chociaż zdarzają się jej silne nastroje lękowo-depresyjne, to funkcjonuje bez leków. Na jedną z sesji przyszła, mówiąc znów o silnych lękach i trudnościach ze spaniem. Nie umiała wyjaśnić, co się wydarzyło, stwierdziła jedynie, że nie może dać sobie rady ze szkołą. W trakcie sesji mimochodem wspomniała, że ojciec prawdopodobnie wyjedzie na trzy tygodnie. Poprosiłam ją, żeby opowiedziała mi o tym więcej. I wtedy zaczęła mówić, że boi się, że ojciec nigdy nie wróci i że ją po prostu zostawi. Powiedziała to z dużym zażenowaniem, zastrzegając się, że ona wie, jakie to nierozsądne. Niepokój o to, że ojciec może nie wrócić, przywołał wspomnienia z dzieciństwa, w którym pełno było wyjazdów i lęków z tymi wyjazdami związanych. Pacjentka do drugiego roku życia była wychowywana tylko przez matkę. W tym czasie ojciec wrócił z zagranicy. Pacjentka wspomina :o jako szczęśliwy okres jej życia. Ojciec poświęcał jej dużo czasu, pamięta wspólne wyprawy na sanki i do lasu. Gdy miała cztery lata, ojciec znowu wyje-:hał za granicę, tym razem na rok. Dla dziecka rok to jak dla dorosłego człowie-ca całe życie. Dla Zofii ojciec po prostu zniknął. W tym okresie rozwoju u dziecka dominują obawy o utratę ukochanej osoby. Teraz planowany wyjazd ojca lieświadomie wzbudził lęki z okresu dzieciństwa, kiedy to wyjazd kojarzył się ze niknięciem na zawsze. W relacji ze mną Zofia pilnowała dystansu, swoim za-howaniem i komentarzami dawała do zrozumienia, że na mnie polegać nie mo-e. Jednocześnie przed wszystkimi wakacyjnymi i świątecznymi przerwami / terapii komunikowała wzrost lęku, trudności z koncentracją, ze spaniem i myli samobójcze. Praca nad lękiem związanym z przerwami w terapii uświadomi-1 pacjentce, że każdej jej relacji towarzyszy lęk, że ktoś ją zostawi, i broni się rzed tym, unikając bliskich związków.
Pani Klara przez długi czas nie chciała dopuścić do siebie myśli, że odczuwa
robec mnie złość. Musiałam przesunąć termin naszych spotkań. Nowy termin
ymagał od Klary zmian w jej tygodniowym grafiku. Nie mówiąc słowa na te-
iat swojego niezadowolenia, okazywała je poprzez ciągle spóźnianie się na sesje.
•czywiście, zawsze był racjonalny powód tych spóźnień. W trakcie pracy oka-
iło się, że pacjentka jest przekonana, że przestanę ją lubić, jeżeli pozwoli sobie
i wyrażenie nawet najmniejszego niezadowolenia w stosunku do mnie. Jedno-
:eśnie agresywny impuls domagał się rozładowania i nieświadomie służyły te-
u spóźnienia. Jeżeli przyjrzeć się tej sytuacji z punktu widzenia rozwoju dziec-
i, dominuje w niej lęk o utratę miłości. Ten lęk był obecny w sposobie, w jaki
.ara wchodziła w relacje. W codziennym życiu starała się być bardzo życzliwa
>omocna w stosunku do innych, często mając poczucie bycia wykorzystywaną.
1 był jedyny sposób, jaki znała, na otrzymanie miłości od bliskich jej osób.
Lęk przed własnym superego może przyjąć formę niepokojów, obaw i poczu-
i winy, że nie sprostało się swoim standardom. Superego może być wyprojek-
wane na zewnątrz w formie obaw przed odrzuceniem, utratą szacunku bliskich
ab lub w pracy. W terapii przejawem tego mogą być fantazje pacjenta, że wy-
cofana po stawa terapeuty to kara za niesprostanie stawianym wymaganiom. Zapoznajmy się teraz bliżej z różnymi odmianami przeniesienia.
Przeniesienie pozytywne
Przeniesienie pozytywne to różne formy miłości. Należy do nich przeżywanie sympatii, fascynacji, tęsknoty, szacunek czy admiracja. Zaufanie i szacunek okazywany terapeucie ułatwia utrzymanie sojuszu terapeutycznego.
Przeniesienie pozytywne może być doświadczane z każdego poziomu libidi-nalnego rozwoju. Jeżeli w przeniesieniu dominuje poziom oralny, to w nieświadomych fantazjach pacjenta terapeuta jest jak matka karmiąca dobrym mlekiem: wrażliwa na potrzeby i omnipotentna. Przy tym przeniesieniu interwencje terapeutyczne na poziomie nieświadomości odbierane są jak proces bycia karmionym. Pacjent może stać się bardziej pasywny i przejawiać więcej tendencji zależ-nościowych. Mogą wystąpić również intensywne reakcje lękowe, związane z przerwami w terapii12. Wizyty raz na tydzień wydają się zbyt odległe od siebie i frustrujące. Często widać z zachowania pacjenta, że broni się przed zależnością od terapeuty. Mówi, na przykład: „Już nie potrzebuję przychodzić. Sama sobie dam radę. Wcale się nie boję. Zresztą mam przyjaciółkę, jak trzeba, to zawsze mogę na nią liczyć. A tutaj to przychodzę raz na tydzień i tylko mówię. I co mi z tego, pani zresztą ma tutaj tylu innych pacjentów, ja tutaj i tak na nic dobrego nie mogę liczyć". To, co jest istotne w wypowiedzi pacjentki, to frustracja, wynikająca z niezaspokojonej potrzeby, by ktoś (w tym również terapeuta) zaopiekował się nią. Frustracja ta ma swoje korzenie we wczesnodziecięcych relacjach.
Pan Zbyszek w następujący sposób rozpoczął jedną z sesji: PACJENT: Beznadziejnie się jakoś dzisiaj czuję. Pracowałem przez ostatnich parę dni, ale teraz już nie pracuję. Niech mi ta agencja znajdzie pracę, oni są od tego. Jak człowiek przyjeżdża do Ameryki, to mu się należy godziwa praca i jakieś zarobki.
TERAPEUTA: Zastanówmy się, skąd w panu przekonanie, że to się panu należy. PACJENT: Wie pani, mnie się tak często teraz przypomina matka, jak wtedy, gdy byłem dzieckiem. Tak bym chciał do Polski pojechać. Może to jest obronne, żeby od tutejszej rzeczywistości uciec. A żeby móc tak do kogoś przylgnąć, jak do matki. Tak, ale dlaczego ja teraz za nią tęsknię? Pamiętam, jak byłem do niej wrogo nastawiony. Jak tutaj przyjechałem, to myślałem, że już jej w ogóle nie potrzebuję.
W trakcie terapii stało się oczywiste, że jedna z nieświadomych fantazji związanych z emigracją do Ameryki dotyczyła potrzeby, by ktoś zaopiekował się panem Zbyszkiem. Ameryka miała być idealną matką. W jego nieświadomej fantazji kraj ten reprezentował pierś, którą bez końca można ssać, dlatego pacjent pobierał zasiłek przez lata i nie szukał pracy. Jednocześnie był coraz bardziej sfrustrowany, bo nie dostawał tyle, ile chciał.
pacjent: Ale ja już nie chcę rozmawiać o tej mojej pracy. Ja tutaj do pani nie przyszedłem, żeby szukać pracy, ale żeby rozwiązać mój problem z kobietami. Ja
12 R. Greenson (1967) op. cit., s. 224-244.
bym chciał być z kobietą, tylko ciągle mnie coś od nich odpycha. Jak kobieta jest taka pełna i wyrozumiała, to mnie do niej ciągnie.
terapeuta: Te dwie rzeczy się łączą. Pan chce być doceniony i rozumiany, a dla pana oznacza to jedno: dostawać. Pan żyje w przekonaniu, że panu należy się: praca, zarobki, czyjaś opieka. Jeśli pan tego nie dostaje, to się pan czuje odrzucony i w złości sam pan odrzuca wszystko i wszystkich.
Przy dominującym w przeniesieniu poziomie analnym materiał, jaki pacjent przynosi na sesje - jego wypowiedzi - to prezent: Patrz, tworzę dla ciebie, i to wtedy, kiedy mnie o to prosisz, i o tej, co trzeba, godzinie. Na tym etapie przeniesienia dominują fantazje i myśli, dotyczące kontroli i tego, kto ma nad kim przewagę. Jedna z pacjentek po wielu tygodniach ciągłego spóźniania się o parę minut i moich nieustających próbach, żebyśmy się tym zajęły powiedziała: „Nie mogę przychodzić punktualnie, bo to jest takie upokarzające. A jeszcze miałabym tutaj czekać! To pani tę sytuację kontroluje, wszystko jest na pani warunkach, nic na moich". Dzięki pracy nad tą wypowiedzią pacjentka zauważyła, że postrzega ona wszystkie swoje relacje tylko w jeden sposób: zawsze ktoś dominuje, a ktoś inny jest mu podporządkowany.
W przeniesieniu z poziomu edypalnego terapeuta jest edypalnym rodzicem, kochanym zazdrośnie i kazirodczo. Tej zakazanej miłości towarzyszy lęk i poczuje winy. Pojawiają się również fantazje o charakterze kastracyjnym, pragnienia ^osiadania dziecka i zazdrość o penisa. Na jednej z sesji pacjent, będący już czte-y lata w terapii, opowiedział mi sen: „To było w jakimś domu i pani stała daleko. ^. ja nagle zobaczyłem pani męża. We śnie wiedziałem, że to pani mąż, bo w rzezy wistości nie wiem, jak on wygląda. No i tak mu się przyglądałem i jeszcze ja-:ieś dzieci były wokół. I taka mnie ulga ogarnęła, bo on był taki nieatrakcyjny i tak 'eznadziejnie ubrany. Obudziłem się z poczuciem, że gdybym ja panią poznał ierwszy, toby pani wybrała mnie, nie jego". Skojarzenia pacjenta związane z tym nem przypomniały mu dzieciństwo, gdy bardzo zazdrościł ojcu, że jest taki duży silny. W dorosłym życiu pacjent z reguły bardzo złośliwie i krytycznie wyrażał ę o mężach czy partnerach swoich koleżanek z pracy. Sen ten umożiwił pracę ad problemem rywalizacji i sposobem radzenia sobie z własnym poczuciem nie-iekwatności i braku atrakcyjności poprzez dewaluowanie innych. W zależności od kolei losu pacjenta i jego linii rozwoju różne aspekty pozytywko przeniesienia mogą być blokowane i postrzegane jako zagrożenie. U męż-yzn homoseksualne impulsy obecne w przeniesieniu są zwykle postrzegane ja-) źródło zagrożenia.13 Zajmijmy się przez chwilę odczuciami seksualnymi, jakie icjent przejawia wobec terapeuty, i problemem zakochania się pacjenta w tera-:ucie. Ten stan zakochania przypomina nomalne zakochanie i uruchamia jedno-eśnie silny opór w pacjencie, co oznacza, że pacjent nie chce pracować nad swo-d problemami, lecz chce, by terapeuta odwzajemniał jego erotyczne uczucia, iłość erotyczna w przeniesieniu, tak jak w życiu, dąży do natychmiastowego ełnienia. Gdy terapeuta próbuje to omówić, pacjent często reaguje uczuciem mienia, odrzucenia, a czasem - zerwaniem kontaktu terapeutycznego. To ero-:zne przeniesienie do złudzenia przypomina prawdziwe zakochanie, ale zawsze
13 Z. Freud (1937) „Analysis Terminable and Interminable", SE, t. 23.
należy je rozpatrywać w kontekście przeniesienia. Nie ma też miejsca na jego gratyfikację, bo jest to relacja terapeutyczna14. Potrzeba pacjenta, by być kochanym i kochać, przybrała właśnie taką formę. Jest to trudna sytuacja, uruchamiająca w terapeucie mnóstwo konfliktów i często jego własnych niespełnionych pragnień. Ale dzięki temu, że erotyczna miłość pacjenta do terapeuty nigdy nie zostanie spełniona, istnieje możliwość, by zająć się towarzyszącym temu stanowi uczuciom i fantazjom.
Przejawy tego erotycznego przeniesienia mogą być bardzo subtelne. Może to być prośba pacjentki, by terapeuta mówił jej po imieniu lub żeby po zakończeniu sesji pacjent całował terapeutkę w rękę, co z jednej strony, jest niezwykle silnie zakorzenione w tradycji polskiej, ale z drugiej strony, nie jest to przyjęte w sytuacjach o charakterze profesjonalnym. W terapii analitycznej nie ma miejsca na kontakt fizyczny, nawet gdy takie pragnienie istnieje w terapeucie. I nawet wtedy, gdy wydaje się, że można je uzasadnić (na przykład uściskiem chcemy pokazać pacjentowi, że go wspieramy). W terapii analitycznej jest miejsce na wyrażenie wszystkich myśli, pragnień i impulsów za pomocą słów - pacjent może, po prostu, wszystko opowiedzieć. Ale w terapii nie ma miejsca na działanie, które wiąże się z tymi pragnieniami. Jeżeli terapeuta wyrazi zgodę na jakikolwiek kontakt fizyczny z pacjentem, poza okazjonalnym podaniem ręki na przywitanie czy po zakończeniu sesji, to tak naprawdę uniemożliwia tym samym dalszą pracę terapeutyczną. Oczywiście, zdarzają się takie sytuacje, że pacjent czy pacjentka niespodziewanie pocałuje nas w policzek. Zdarza się to zawsze w jakiejś określonej sytuacji i wymaga delikatnego zajęcia się tym w czasie kolejnych sesji. W ten sposób pomagamy pacjentowi wyrażać jego libidinalne czy agresywne impulsy za pomocą słów i uczymy go, jak ma je kontrolować. Zawsze jest miejsce na to, żeby powiedzieć, jak trudna i wymagająca jest ta sytuacja dla obu stron.
Jest jeszcze jeden aspekt przeniesienia pozytywnego, który chciałabym poruszyć - to idealizacja. Kliniczne doświadczenie pokazuje, że idealizacja osoby terapeuty występuje często u pacjentów, którzy utracili rodzica w wyniku rozwodu lub śmierci. Idealizacja jest często próbą ochrony terapeuty przed destrukcyjnymi, nieświadomymi impulsami pacjenta15. Jeden z moich pacjentów przez długi okres postrzegał mnie jako idealną, rozumiejącą go doskonale terapeutkę. Po paru latach pracy to deklarowane uwielbienie zmieniło się w niechęć i nienawiść. Towarzyszyła temu fantazja, że jestem jak kamień, który pacjent chciałby roztrzaskać. Taką zmianę uczuć należy traktować jako postęp w przebiegu terapii, pacjent bowiem zaczyna uświadamiać sobie swoje agresywne impulsy. To stwarza możliwość dalszej pracy. Do kogo, tak naprawdę, jest skierowana nienawiść pacjenta i czego dotyczy? Jakie niezaspokojone wczesnodziecięce potrzeby pacjenta wywołały takie uczucie frustracji, że mordercze instynkty dochodzą do głosu? Praca nad tym ma ogromne znaczenie, ponieważ ta głęboko skrywana i nieuświadomiona agresja wyznacza, w jaki sposób dana osoba wchodzi w rela-
14 Z. Freud (1915a) „The Uncounscious", SE, t. 14, s. 163-171.
15 R. Greenson (1967) op. cit., s. 229; P. Greenacre (1966) „Problem of Overidealization of the Analyst and of Analysis: Their Manifestations in the Transference and Countertransference Relation-ship", Psychoanalytic Study of the Child, t. 21, s. 193-212.
cje i jakich mechanizmów obronnych używa. I takim właśnie mechanizmem obronnym jest idealizacja.
Idealizacji często towarzyszy mechanizm, zwany rozszczepieniem. Przy pozytywnym przeniesieniu tak zwane „tylko dobre uczucia" są przypisane terapeucie, a „te złe" - innym osobom z otoczenia pacjenta. Jeżeli przyjrzymy się temu mechanizmowi z punktu widzenia rozwoju, to możemy śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z fazą oralną lub analną, gdy stałość obiektu nie została jeszcze osiągnięta i ambiwalencja nie jest tolerowana. Jest to prymitywny, pochodzący z wczesnych faz rozwoju sposób na radzenie sobie z agresją i fantazjami o własnych destrukcyjnych impulsach, które zniszczą dobry obiekt. Pan Zbyszek w trakcie jednej z sesji zaczął mówić, jak trudno jest mu znieść taką sytuację, gdy jednocześnie kogoś lubi i nie lubi. Opisał przy tym, jak dużo zamieszania i lęku w związku z tym przeżywa i jak trudno mu pogodzić te przeciwstawne impulsy: „Jak jestem na panią zły, tobym panią rozszarpał i myślę, że już tutaj nigdy nie przyjdę, ale potem przypominają mi się takie dobre rzeczy, o których pani czasami mówiła i co mi się przydało później, i wtedy tylko się boję, żeby nie zniszczyć tej naszej relacji". Jak widać, jest to zdecydowany postęp w jakości relacji, pacjent zaczyna tolerować przeciwstawne uczucia w stosunku do jednej i tej samej osoby. To tolerowanie ambiwalencji i komunikowanie jej za pomocą słów jest dużym krokiem naprzód w rozwoju pacjenta. Każdej naszej relacji towarzyszy pewna doza ambiwalencji, my zaś uczymy się ą rozpoznawać i tolerować.
Przeniesienie negatywne
Yzeniesienie negatywne obejmuje wszystkie reakcje przeniesieniowe, dotyczące gresywnych uczuć. Te reakcje mogą być wyrażone w postaci nienawiści, złości, wrogości, braku zaufania, niechęci, zawiści, pogardy i lekceważenia. Możemy iznać za pewnik, że każdej relacji terapeutycznej towarzyszy częściowo negatyw-e przeniesienie, podobnie jak wszystkim relacjom, które przydarzają się nam / życiu. Jednocześnie frustracja, towarzysząca sytuacji terapeutycznej, i neutral-ość terapeuty sprzyja pojawieniu się tych uczuć. Czasami trudno jest te nega-iwne uczucia dojrzeć. Zarówno pacjent, jak i terapeuta mogą nieświadomie broić się przed nimi. Warto, by terapeuta zadał sobie pytanie: Jak bronię się przed ością pacjenta? Ta obrona może przyjąć formę przedłużania sesji o parę minut, lożemy nie przypominać pacjentowi, że nie zapłacił za kilka sesji, możemy nie sruszać z nim problemu złości, chociaż jest on „podskórnie obecny". Pacjent "zychodzi na sesję i zaczyna od stwierdzenia, jak bardzo jest dzisiaj zły na wszy-kich, i wymienia powody złości, coraz bardziej irytując się przy tym. A terapeu-
pomija fakt, że ta złość jest również kierowana na niego. Jeżeli na sesji pijemy -•rbatę i pacjentowi też ją proponujemy, to może warto sprawdzić, czy nie jest
z naszej strony forma obrony przed złością pacjenta, wywołana tym, że nie jest zez nas wystarczająco „karmiony".
Nieprzepracowane negatywne przeniesienie to częsty powód przedwczesne-
zakończenia terapii i porażek terapeutycznych. Gdy negatywne przeniesie-1 pojawia się na początku terapii, terapeuta powinien pokazać je pacjentowi
i dokładnie je z nim omówić. Przeszkadza ono bowiem w budowaniu sojuszu terapeutycznego i na na samym początku utrudnia lub wręcz uniemożliwia pracę. W toku terapii, gdy zbudowaliśmy już silny sojusz terapeutyczny, pojawienie się negatywnego przeniesienia jest oznaką rozwoju. Komunikowanie i przeżywanie złości, niechęci czy nienawiści do osób z wczesnego dzieciństwa poprzez przeniesienie jest ważną fazą pracy terapeutycznej. Brak negatywnego przeniesienia lub jego pojawienie się tylko w sporadycznej formie przez cały okres trwania terapii świadczy o tym, że jakiś niezwykle ważny aspekt relacji został pominięty. W celu osiągnięcia terapeutycznego rezultatu konieczna jest analiza negatywnego przeniesienia16. Przyjrzyjmy się przebiegowi sesji z pacjentką Ann: pacjent: Już nie będę przychodzić dwa razy w tygodniu. Już nie chcę tej intensywności przychodzenia dwa razy w tygodniu. Chcę się skupić na tym, co w życiu mam, a nie na tym, czego nie mam. Nie chcę już tych trudnych spraw i rozmów. Nie chcę już tego przywiązania.
terapeuta: Dlaczego pani nie chce już tego przywiązania do mnie? pacjent: Nie sądzę, żeby to miało coś wspólnego z panią.
terapeuta: Myślę, że to ma wiele wspólnego ze mną. Jest pani zła na mnie i rozczarowana, a w efekcie tego chce się pani wycofać z naszej relacji. pacjent: Nie jestem zła na panią, tylko nie chcę przychodzić dwa razy w tygodniu.
terapeuta: Zanim pani zdecyduje ostatecznie, zajmijmy się tym. pacjent: Przychodzenie dwa razy w tygodniu kojarzę z moją depresją - listopad, grudzień, styczeń, a potem pani wyjechała (przerwa - trzy tygodnie). Ja już nie chcę więcej tego przeżywać. Stałam się taka zależna od pani. Płakałam, kiedy pani wyjeżdżała.
Pacjentka w swojej reakcji przeniesieniowej przeżywała mój wyjazd jako porzucenie. Jednocześnie jej wczesnodziecięce potrzeby zależności, które uruchomił mój wyjazd, wywołały w niej lęk. Frustracja tych potrzeb uruchomiła złość, a konsekwencją tego była chęć wycofania się z relacji. Długo pracowałyśmy nad jej lękami, związanymi zarówno z zależnością, jak i wrogością, jaką odczuwała w stosunku do mnie, gdy nie spełniałam jej oczekiwań.
pacjent: Pani mi nie mówi nic, żebym poczuła się lepiej. Pani mi w ogóle nie daje oparcia. Pani mi nie mówi, że wszystko będzie w porządku i że ja już nigdy nie będę w takiej depresji. Pani tylko siedzi i słucha, nic więcej. Ja nie potrzebuję tego, ja potrzebuję oparcia. O Boże, mam nadzieję, że moja córka jest OK. Wyobrażam ją sobie w terapii za jakieś 20 lat, narzekającą na mnie. Ja nie pozwalam jej być sobą. Czuję się winna z tego powodu.
terapeuta: Zmieniła pani temat: z narzekania na mnie i mówienia o frustracji, jaką pani przeżywa w związku ze mną, zaczęła się pani obwiniać, że jest pani złą matką.
pacjent: Nawet tego nie zauważyłam.
terapeuta: Myślę, że pani jest bardzo zła na mnie, ale boi się pani o tym mówić. pacjent: Nie chcę być zła na panią. Ja za bardzo pani potrzebuję, żeby pani była na mnie zła.
Z. Freud (1937) op. cit., SE, t. 23, s. 241-247; R. Greenson (1967) op. cit., s. 233-238.
Pacjentka nieświadomie przejęzyczyła się. W nieświadomości Ann jej agresja w stosunku do mnie oznaczała również moją agresję w stosunku do niej, postrzegała moją ewentualną złość w odpowiedzi na jej agresję, jako zagrożenie. Zastanówmy się, dlaczego przeżycie i przepracowanie negatywnego przeniesienia jest takie istotne. Nasza wiedza na temat rozwoju dziecięcego wskazuje na to, że przez cały okres rozwoju mamy do czynienia z uczuciami agresji, które stanowią odpowiedź na sfrustrowane potrzeby libidinalne. Każdej wczesnodziecięcej interakcji towarzyszy poczucie zaspokojenia lub jego brak, a co za tym idzie, frustracja, lęk, smutek, zniechęcenie i agresja. Na każdym etapie rozwoju popęd agresywny wyraża się w inny sposób. I tak z poziomu oralnego terapeuta może być postrzegany jako odrzucająca matka, karmiąca zatrutym mlekiem, a cisza ze strony terapeuty może być odczuwana jako porzucenie. Wszystkie kwestie, które w relacji terapeutycznej rozgrywają się wokół autonomii, kontroli, poczucia wstydu, upokorzenia, skąpstwa czy rozrzutności mają swoje korzenie w fazie analnej. W negatywnym przeniesieniu z fazy falliczno-edypalnej mogą pojawić się następujące uczucia: obawa o własną atrakcyjność, skłonność do rywalizacji, czy zazdrość. Analiza nienawiści ujawniona w przeniesieniu jest tak samo ważna, jak analiza przeniesieniowej miłości. W każdym z nas jest dużo zarówno destrukcji, niechęci, zawiści, zazdrości, jak i obaw, związanych z tymi uczuciami. Gdy te emocje ujrzą światło dzienne w sytuacji terapeutycznej, gdy będzie można je wyrazić i zrozumieć ich pochodzenie, istnieje szansa, że nie będą już ranić pacjentów ani ich najbliższych.
Warto zwrócić uwagę jeszcze na jeden aspekt negatywnego przeniesienia. Wrogie uczucia mogą służyć jako obrona przed uczuciami miłości, potrzebą bliskości . zależności. Przeżywana w przeniesieniu niechęć i irytacja może wydawać się bardziej bezpieczna niż lęk przed odrzuceniem. W idealnej sytuacji pacjent powinien nieć możliwość doświadczenia negatywnych uczuć w różnych formach i odcie-liach, w zależności od faz psychoseksualnego rozwoju i etapu rozwoju relacji : obiektem. Terapeuta analityczny dekoduje równocześnie dwa poziomy: ten obe-:ny, a w nim echo wczesnodziecięcych nie spełnionych potrzeb, lęków i frustracji. Sally na jednej z sesji wyraziła następujące obawy: „Pani teraz jest, ale równie lobrze za pól roku pani może tutaj nie być, zmieni pani pracę albo wyjedzie. Prze-ież tak zawsze było w moim życiu". Pytanie, które się teraz nasuwa, jest nastę-iujące: z kim i w jakim okresie swojego życia pacjentka przeżywała podobne oba-ry? Którego z rodziców uosabiam w przeniesieniu? W tej konkretnej sytuacji łoje ewentualne zniknięcie pacjentka skojarzyła z rozwodem rodziców - miała rtedy pięć lat. Czyli to, co słyszymy, to poziom obecny, logiczny, racjonalny, pod nim znajduje się niezwykle intensywny poziom obaw wczesnodziecięcych.
'rzeniesienie z punktu widzenia modelu strukturalnego17 'erapeuta jako uosobienie id pacjenta
ik pamiętamy z pierwszej części książki, id to symboliczna reprezentacja nasze-) życia popędowego, a więc nasze libidinalne i agresywne impulsy. Gdy pacjent
17 R. Greenson (1967] op. cit, s. 241.
przypisuje terapeucie seksualne lub agresywne myśli czy pragnienia, jest to projekcja jego własnych impulsów. Pacjent przychodzi na sesję i od progu mówi: „Dzisiaj pani wygląda, tak, jakby była pani na coś zła!". W trakcie sesji pojawia się materiał dotyczący złości i niechęci pacjenta, przeżywanej w ciągu tygodnia, a związanej ze zmianą godziny sesji. Ważne jest, by uświadomić pacjentowi, że to była jego złość, a przypisał ją terapeucie. Inna pacjentka wyraziła swoje obawy, mówiąc, że kiedy idzie na sesję, myśli cały czas o tym, jak jest ubrana, czy jej sukienki nie są zbyt krótkie, bo wtedy terapeuta mógłby sobie jeszcze coś pomyśleć. Po dalszym przyjrzeniu się temu, co mógłby sobie pomyśleć terapeuta, stało się jasne, że chodziło tu o obawy pacjentki przed jej uczuciami erotycznymi, które przypisała terapeucie.
Terapeuta jako uosobienie ego pacjenta
Jest to ważny element relacji, który pomaga w pracy i służy rozwojowi sojuszu terapeutycznego. Pomaga on szczególnie w sytuacjach kryzysowych i wywołujących silny lęk. Pacjent opowiada o sytuacji, w której nie umiał się zachować; jednocześnie zaczyna się zastanawiać, co powiedziałby na to jego terapeuta i jak by na to zareagował. To, że pacjent przypomniał sobie terapeutę, pozwoliło mu spokojnie przyjrzeć się sytuacji i podjąć właściwą decyzję. Jeżeli rozpatrzymy ten proces z punktu widzenia rozwojowego, to stwierdzimy, że mamy tu do czynienia z powstającym mechanizmem identyfikacji, który jest niezwykle ważny w budowaniu ego. Identyfikacja pełni bardzo ważną rolę w formowaniu reprezentacji zarówno obiektu, jak i siebie. Zdolność obserwowania swojego zachowania na sesji i analizowanie go - to właśnie identyfikacja z analizującą funkcją terapeuty. Pacjentka, zamiast wdać się w kolejną awanturę ze swoim narzeczonym, przypomniała sobie, jak często na sesjach rozmawiała ze swoją terapeutką o tym, że potrafi być bardzo prowokująca. Był to sposób na wypróbowanie, czy dana osoba nie odejdzie od niej, taki rodzaj testu. Przypomnienie tych rozmów powstrzymało ją od rozpoczęcia kolejnej awantury. Następnie opowiedziała o całym wydarzeniu na sesji, głośno się zastanawiając, do czego służy jej to testowanie innych, w tym także terapeutki. To, co wcześniej było dla pacjentki oczywiste: „Złoszczę się, bo to jego wina", teraz zaczęło ją zastanawiać.
Terapeuta jako uosobienie superego pacjenta
Jeżeli terapeuta jest postrzegany głównie jako ktoś wrogi i krytyczny w stosunku do pacjenta, i to przejawia się w obawach pacjenta przed mówieniem o sobie i ukrywaniem ważnych informacji, to możemy przyjąć, że pacjent projektuje na terapeutę swoje krytyczne superego. To superego ma w sobie, z całą pewnością, dużo agresji i wrogości. Wróćmy na chwilę do faz rozwoju i powstawania superego. Superego wyprojektowane na terapeutę to zarówno uwewnętrznione obiekty z życia pacjenta, jak i jego własne fantazje na temat siebie i ważnych dla niego osób. Jak pamiętamy, uwewnętrznieniu ulegają nie tylko nakazy i zakazy rodziców, ale również klimat emocjonalny, który im towarzyszył, a tym samym uczucia, jakie pacjent wtedy przeżywał. Jeżeli pacjent nie jest świadomy, że to, co
przypisuje analitykowi, to jego własne myśli i uczucia, to oczywiście przestanie przychodzić na terapię. Kto chce udawać się po pomoc do kogoś, kto jest postrzegany jako osoba krytyczna i negatywna? Jedyną rozsądną rzeczą jest przestać przychodzić. Szczególnie na początku terapii powyższa dynamika musi zostać pokazana pacjentowi, by zapobiec zerwaniu kontaktu terapeutycznego. Po pierwszych kilku sesjach pacjent przyszedł i oznajmił, że to jest jego ostatnie spotkanie ze mną. Zapytany dlaczego, odpowiedział, że wolałby o tym nie rozmawiać, ale zdecydował się szukać pomocy u kogo innego. Poproszony, by jednak wyjaśnił, dlaczego chce szukać pomocy gdzie indziej, odpowiedział: „Bo jak mówiłem takie trudne rzeczy tydzień temu, to pani tak na mnie krytycznie patrzyła i jestem pewien, że pani nie pochwala moich decyzji co do rozwodu. Pani nie rozumie, jak ja jestem uwikłany i jaka to jest trudna sytuacja. Ja patrzę na panią i wiem, że pani byłaby po stronie mojej żony". Zasugerowałam pacjentowi, że jego decyzja o rozwodzie nie jest chyba tak jednoznaczna, jak on by tego chciał, że przeżywa konflikt, który warto by zrozumieć. Jak widać, pacjent był świadomy tylko jednej strony konfliktu, a drugą wyprojektował na mnie. Gdyby ten wątek rodzącego się negatywnego przeniesienia nie został omówiony, to pacjent prawdopodobnie przestałby przychodzić na terapię. Tymczasem dzięki dalszej pracy pacjent zorientował się, że jego decyzja o rozwodzie uruchamia w nim bardzo silne poczucie winy, zrozumiał również, że jego uczuciom do żony towarzyszy silna ambi-walencja i że uczucia te nie są wcale jednoznacznie negatywne.
Istnieje również cała grupa reakcji, którą można nazwać obronnymi reakcjami Drzeniesieniowymi. Zaliczamy do nich, na przykład, uporczywe racjonalne zachowanie wobec terapeuty: „Nie czuję do pani niczego, nie mam również żadnych jczekiwań wobec pani - my przecież tutaj tylko pracujemy, a pani jest tutaj ze nną tylko ze względów profesjonalnych". Akceptowanie każdej wypowiedzi te-apeuty i zgoda na każdą interpretację może służyć jako obrona przeciwko buntowi, który wyzwalałby zbyt silny lęk, gdyby doszedł do głosu. Silne seksualne prze-iesienie może ukrywać wrogość i agresję. Wrogość i agresja, jak napisałam już wcześniej, może służyć jako obrona przed silnymi potrzebami libidinalnymi i lę-iem, jakie one wywołują.
Jest też cała grupa zachowań przeniesieniowych o charakterze „acting out". acjent nalega na to, by działać, podczas gdy powinien zawrzeć w słowach swo-: pragnienia, potrzeby i tęsknoty18. „Acting out" jest formą niewerbalnej komu-ikacji, której znaczenie należy zrozumieć. Do tych zachowań można zaliczyć "zynoszenie prezentów terapeucie, przynoszenie jedzenia i picia na sesje, odwo-wanie spotkań, częste spóźnienia, jak również pojawiające się w trakcie terapii >strukcyjne zachowania, na przykład podejmowanie prób samobójczych po uchomieniu trudnego, depresyjnego materiału. Każdą zamianę impulsów nyśli na działanie, zamiast mówienia o nich, możemy uznać za zachowanie ty-i „acting out". „Acting out" zawiera w sobie element id, superego i ego. Jest to sświadoma próba odtworzenia przeszłego doświadczenia w teraźniejszości.
Z. Freud (1914a) „Remembering, Repeating and Working-Through", SE, t. 12; R. Greenson •67) op. cit.; M. AronsonandM. Sharfman (1992) „Psychotherapy: the Analytic Approach". New sey, London: J. Aronson Inc.; D. Boesky (1982) „Acting-out: a Reconsideration of the Concept", tmational Journal of Psycho-Analysis, vol. 63, s. 39-55.
Musimy pomóc pacjentowi zrozumieć, co próbuje nam przekazać swoim zachowaniem. Często zachowania typu „acting out" mają charakter prowokacyjny, można do nich zaliczyć wszystkie zachowania, które wydają się nieadekwatne do sytuacji terapeutycznej. Terapeucie jest trudno sobie z tym poradzić. Na przykład przynoszenie prezentów jest wieloznaczne. Może ono być rezultatem skrywanej wrogości i agresji, obaw przed nią, a więc prezent ma znaczenie „odczyniania". Na pewno jest związane z tym, co wydarzyło się na poprzedniej sesji, chociaż związek ten może być nieświadomy. Może to być również wynik odczuwanej wdzięczności czy też lęku separacyjnego: zostawię tutaj coś po sobie, to znaczy, że tak zupełnie nie zniknę. Może to być też nieświadoma próba wymuszenia na terapeucie poczucia wdzięczności lub chęć pokazania się i bycia docenionym, w szczególności gdy prezent jest wykonany przez pacjenta. Na pewno wymaga to przeanalizowania całej sytuacji w sposób delikatny, tak jak w przypadkach innych zachowań, wykraczających poza typowy kontrakt terapeutyczny. Zawsze jest miejsce na to, by zapytać pacjenta o jego myśli i fantazje, związane z przyniesionym prezentem. Możemy również zadać sobie pytanie, co takiego wydarzyło się na poprzednim spotkaniu, co sprowokowało pacjenta do przyniesienia prezentu?
Pacjentka przed przerwą świąteczną przyniosła kwiatek w doniczce. Zapytana o to, co sprawiło, że przyniosła prezent, najpierw odpowiedziała, że nic takiego, to przecież naturalne przed świętami, a ona każdemu robi małe prezenty. Na moje kolejne pytanie, że może jednak pomyślała o czymś, kupując ten kwiatek, powiedziała: „To głupio, ale tak sobie pomyślałam, że chciałabym, żeby pani chociaż troszeczkę pomyślała o mnie, to wtedy nie będę czuła się taka samotna". Dalsza praca na sesji dotyczyła pustki i osamotnienia, jakie zawsze towarzyszy pacjentce w związku ze zbliżającymi się świętami. To przywołało jej wspomnienia, gdy spędzała Wigilie tylko z matką, tęskniąc za ojcem, który był ze swoją drugą rodziną. Prezent dla mnie był również próbą pacjentki, by poradzić sobie ze złością na mnie, spowodowaną tym, że ja na pewno mam z kim spędzać święta, a jej samotność nic mnie nie obchodzi.
Inna pacjentka od drugiej sesji zaczęła przynosić ze sobą kanapki i kłaść je na stoliku. Zapytana o to, zdziwiła się, że w ogóle pytam. Oznajmiła, że po prostu jest głodna, a gdy spieszy się na spotkanie ze mną, to nie ma czasu zjeść. Pacjentka przełożyła swoje obawy o „bycie nienakarmioną" na bardzo konkretne zachowanie. Inna pacjentka, przynosząc sobie kawę, zawsze przynosiła jeden kubek dla mnie. Moje próby zajmowania się tym nie przynosiły rezultatu. Na kolejnej sesji pacjentka zorientowała się, że ja wcale tej kawy nie piję. Najpierw obraziła się na mnie. Dopiero po pewnym czasie była w stanie powiedzieć, że myślała o mnie i o sobie jako o dwóch jednakowych połówkach.
Adrienne, 30-łetnia samotna Amerykanka, regularnie podczas przerwy wakacyjnej wchodziła w związki z żonatymi mężczyznami, które po wakacjach kończyły się dramatycznym rozstaniem. Na wszystkie moje pytania o jej zachowanie i próby powiązania tego z moim wyjazdem wzruszała ramionami. Tak było przez kolejne trzy lata. W czwartym roku terapii pacjentka ze względów zawodowych nie wyjechała na wakacje. Nie widziałyśmy się przez miesiąc. Po moim powrocie pacjentka przez pierwszych parę sesji podawała w wątpliwość naszą re-
lację i wybuchała agresją na każdą moją interwencję. Następnie powiedziała mi, jak dużo niepokoju odczuwała w czasie tej przerwy, bojąc się, że już nie wrócę, i jak bardzo trudno było jej być samej. Mogłyśmy wreszcie zająć się jej lękiem przed samotnością i sposobem radzenia sobie z nim poprzez angażowanie się w relacje bez przyszłości. A jednocześnie była w jej zachowaniu zarówno agresywna próba odebrania męża innej kobiecie, jak i próba zniszczenia naszej wspólnej pracy. To wszystko miało swoje korzenie w jej nieświadomej dziecięcej rywalizacji z matką.
\
X
Opór
Definicja i formy oporu
Zanim zajmiemy się technikami analizowania przeniesienia, skoncentrujmy naszą uwagę na zjawisku, jakim jest opór. To, co wyróżnia terapię psychoanalityczną, to zarówno analiza przeniesienia, jak i sposób podejścia do zjawiska oporu. Opór to sprzeciw lub opozycja w stosunku do czegoś. Jeżeli przeniesiemy tę definicję na sytuację terapeutyczną, to opór oznacza przeciwstawianie się procesowi terapii. Jest to mobilizacja takich sił pacjenta, które blokują wolne skojarzenia, zakłócają pamięć i proces asymilowania wglądu, siły, które oporują przeciwko obserwującemu ego pacjenta i jego dążeniu do zmiany1. Opór, jako siła przeciwstawiająca się zmianie, może być świadomy lub nieświadomy. Opór wyraża się w uczuciach, zachowaniu, impulsach, myślach i fantazjach. Freud docenił rolę oporu na początku swojej drogi psychoanalitycznej: „Opór towarzyszy procesowi terapii krok po kroku. Każde skojarzenie, każdy akt w procesie terapii spotyka się z oporem i tym samym uosabia kompromis pomiędzy siłami, które dążą do zmiany, i tymi, które są przeciwko niej"2. Opór spełnia funkcję obronną; oznacza to, że ochrania status quo pacjenta. Każdy aspekt naszego życia psychicznego może pełnić funkcję obronną, tym samym wszystko może być elementem oporu. Przyjrzyjmy się najbardziej typowym formom oporu3.
Pacjent przychodzi na sesję, ale nic nie mówi
Spróbujmy zrozumieć, co to oznacza. Proces terapii opiera się na werbalnej komunikacji, cisza więc świadczy o tym, że pacjent świadomie lub nieświadomie nie chce komunikować swoich uczuć i myśli. Jednocześnie pacjent może być świadomy tylko tego, że nie ma nic do powiedzenia. Naszym zadaniem jest zrozumieć i przeanalizować to milczenie. Jedno z pytań, które możemy teraz zadać, jest następujące: Co się takiego dzieje, że pan (i) nic nie mówi? Próbujemy dowiedzieć się, jaki jest powód manifestowanego tak oporu. Pacjent odpowiada: „Nie mam
1 Greenson (1967) op. cit., s. 59.
2 Z. Freud (1912a) „The Dynamie of Transference", SE, t. 12, s. 103.
3 R. Greenson (1967) op. cit., s. 61-71.
nic do powiedzenia". Zastanawiamy się, jak to jest możliwe. Upłynęło parę dni od ostatniej sesji, wydarzały się różne rzeczy, co chwilę przeżywamy coś nowego. Jak to jest możliwe, że pacjent nie ma nic do powiedzenia. Jakie myśli i uczucia kryją się za tą niechęcią do mówienia?
Cisza może również oznaczać, że pacjent nieświadomie powtarza jakiś fragment z przeszłości, ponownie go doświadcza i przeżywa w danej chwili. Istotny jest również moment, kiedy pacjent zamilkł, czy przyszedł na sesję i nic nie mówił przez dziesięć minut, czy przestał mówić w trakcie sesji po swojej wypowiedzi, czy też po naszej interwencji. Co takiego się przed chwilą wydarzyło, że przestał pan (i) mówić?
Zofia zwykła ciszą manifestować niechęć do przychodzenia na spotkania ze mną. Przez pierwsze pół roku zaczynała sesję 15-minutowym milczeniem, unikając mojego wzroku. Moje pytania, o czym myśli, nad czym się zastanawia, pozostawały bez odpowiedzi. Wreszcie zaczęłam interpretować jej zachowanie jako wyraz złości do mnie i niechęci do przychodzenia na spotkania. Jednocześnie podkreślałam, że takie wycofywanie się z kontaktu musi jej utrudniać życie, ponieważ na pewno nie dotyczy tylko relacji ze mną, ale również wszystkich innych. Ta interwencja zapoczątkowała rozwój sojuszu terapeutycznego i przełamała opór pacjentki do mówienia.
Do innych sytuacji świadczących o oporze należy, na przykład, pozorny brak uczuć przy opowiadaniu o sytuacjach pełnych emocji. Po dwóch latach terapii pacjentka, opowiadając coś ze swojej przeszłości, nagłe powiedziała, że usunęła ciążę, gdy miała 18 lat. Zwróciłam uwagę, że mówi to tak, jakby to jej nie dotyczyło. Zareagowała złością, odpowiadając, że wmawiam jej, że powinna mieć uczucia. Dopiero po wielu tygodniach pracy pacjentka ta była w stanie wrócić do tego te-natu i opowiedzieć o swoim poczuciu winy, które wiązało się z tym wydarzeniem. 3odkreśliła, że to ja wywołałam w niej poczucie winy. Moja interwencja dotyczy-a faktu, że poczucie winy, którego doświadcza, jest tak bolesne, że za wszelką ce-lę chce się go pozbyć, przypisując je mnie. Dla tej pacjentki ten szczególny rodzaj :ksternalizacji konfliktów był typowym sposobem funkcjonowania.
Sposób, w jaki pacjent siedzi i mówi, też może wskazywać na opór: zakrywa-de twarzy rękami, niepatrzenie na terapeutę, obgryzanie paznokci na sesji. Ge-Leralnie język ciała jest diagnostyczny.
Jeżeli pacjent mówi tylko o przeszłości, a jego obecne życie i relacje z ludźmi ą pomijane, fakt ten'świadczy o oporze. Może też zdarzyć się sytuacja odwrot-a, pacjent koncentruje się tylko na teraźniejszości. Warto zadać sobie wtedy py-inie, co takiego jest w mówieniu o przeszłości, że pacjent jej unika. Jeżeli więk-iość sesji upływa na opowiadaniu o sytuacji zewnętrznej i innych ludziach, i gdy ie prowadzi to do mówienia o sobie, mamy również do czynienia z oporem. Pa-i Barbara na sesjach mówiła tylko i wyłącznie o swoich niepokojach związanych I szkolą, tak jakby świat innych relacji nie istniał. Od pewnego czasu odprowa-zał ją na sesje przystojny młody mężczyzna. Czasami widziałam ich razem w kolarzu, gdy czekała na spotkanie ze mną. Barbara na swoich sesjach ani razu nim nie wspomniała, chociaż siedział na korytarzu i czekał na nią. Po paru tygo-liach zapytałam o niego. Potraktowałam tę sytuację jako manifestację oporu 'zed informowaniem mnie o tym, co się dzieje w jej życiu. Praca nad tym uru-
chomiła wspomnienia z dzieciństwa i lęki pacjentki przed mówieniem czegokolwiek swojej matce w obawie przed jej krytyką. Pacjentka odczuwała również satysfakcję, gdy ukrywała różne informacje na swój temat.
Unikanie niektórych tematów
Ten rodzaj oporu jest najczęściej manifestowany przy tematach, związanych z seksem, agresją i uczuciami w stosunku do terapeuty. Przy tych tematach szczególny opór może wzbudzać mówienie o konkretnych aspektach seksualności, pożycia intymnego czy pobudzenia seksualnego. To samo dotyczy agresji. Zamiast powiedzieć: jestem wściekły, pacjent powie: jestem trochę zirytowany. Gdy poprosimy, by dokładniej tę irytację wyjaśnił, okaże się, że dla pacjenta oznacza ona silną złość i agresywne fantazje.
Z reguły bardzo trudno jest pacjentowi wyrazić myśli i fantazje o charakterze agresywnym czy seksualnym, dotyczące terapeuty. Stąd też milczenie na sesji może dotyczyć tych uczuć. Można przyjąć hipotezę, że przy przedłużającej się ciszy pacjent ma myśli i uczucia, związane z terapeutą, o których trudno jest mu mówić.
Pan Zbyszek, będący już cztery lata w terapii, po długiej chwili milczenia powiedział: „Śniło mi się, że uprawialiśmy seks oralny". Sposób, w jaki to wyraził, naukowo-bezosobowy, był formą oporu przed uczuciami, jakie wywołał sen u pacjenta. Poprosiłam, by opowiedział mi ten sen. Skojarzenia pacjenta dotyczyły potrzeby bycia pasywnym i chęci posiadania aktywnej kobiety, która by się nim zajęła. Sen ten symbolicznie pokazywał funkcjonowanie pacjenta zarówno na sesjach ze mną, jak i w zewnętrznym świecie: był to pasywno-żądaniowy stosunek do mnie i do innych, który już wcześniej był przedmiotem naszej pracy. Jak widać, sen, który wzbudził lęk pacjenta, ponieważ wydawał się mieć zdecydowanie seksualny charakter, w rzeczywistości miał wiele znaczeń i ukazywał ważny element funkcjonowania pacjenta w rzeczywistości.
Nawyki
Jeżeli pacjent zaczyna sesję zawsze w ten sam sposób, na przykład od narzekania, jak trudno dojechać na spotkanie, to mamy do czynienia z oporem. Przygotowywanie tematu sesji przez pacjenta jest również tego dowodem. Można przyjąć, że jest to przygotowanie się na wypadek niespodziewanego milczenia w trakcie sesji, które wzbudza lęk lub nieświadomą obawę, że powie coś, czego chciałby uniknąć. Innymi słowy, jest to opór wobec wolnych skojarzeń i instrukcji: powiedz wszystko, co ci przychodzi na myśl. To tak, jakby mówienie tego, co obecne w myślach, uczuciach i fantazjach, stanowiło zagrożenie.
Zarówno ciągłe przychodzenie na sesję parę minut przed czasem, jak również notoryczne spóźnienia są przejawami oporu. Przychodzenie wcześniej może być obroną przed lękiem, związanym ze spóźnieniem. A wtedy pytanie, jakie możemy sobie zadać, brzmi: Dlaczego ewentualne spóźnienie budzi lęk pacjenta? I odwrotnie: Dlaczego przyjście na czas lub czekanie na terapeutę wywołuje lęk?
Nieprzychodzenie na spotkania zawsze wskazuje na opór. Taka sytuacja wymaga zrozumienia nieuświadomionych motywów, leżących u podstaw absencji.
Nie można prowadzić terapii z kimś, kogo nie ma na sesji. O oporze mówimy wtedy, gdy pacjent zapomina płacić za sesje. Zachowanie to jest wieloznaczne i wymaga zrozumienia w odniesieniu do indywidualnego pacjenta. „Zapominanie" może być manifestacją niechęci do pozbywania się pieniędzy co ma swoje korzenie w fantazjach fazy analnej. Może być również nieświadomym zaprzeczeniem tego, że relacja z terapeutą ma charakter profesjonalny. Jednej z pacjentek zawsze musiałam przypominać o płaceniu za sesje. Z reguły zawsze płaciła dopiero po mojej interwencji, mniej więcej z trzytygodniowym opóźnieniem. Analiza tego zachowania pozwoliła nam obu zrozumieć, że dla pacjentki była to próba uczynienia naszej relacji „prawdziwą". Było w tym również dużo agresji i potrzeba kontroli nade mną. Ostatecznie to ja musiałam ją prosić o pieniądze.
Pacjent jest znudzony
Czy to możliwe, żeby pacjent, przychodząc na sesje, odczuwał nudę? Nasze zdziwienie w tej sytuacji jest absolutnie uzasadnione - nie ma przecież żadnego powodu do nudy. Jest to reakcja obronna przeciwko myślom, uczuciom i fantazjom. Jest to zarazem forma dewaluacji relacji terapeutycznej. Nuda to również forma wycofania się z relacji. Zycie wewnętrzne każdego z nas jest zbyt bogate, by było w nim miejsce na nudę.
Pacjent przychodzi i mówi: „Tutaj się nic nie dzieje". Prosimy więc wtedy, by :oś więcej o tym powiedział. Możemy też zapytać: co by tu miało się wydarzyć? Zapraszamy w ten sposób pacjenta, by opowiedział o swoich oczekiwaniach. Jest :o również zaproszenie do badania jego nieświadomości. Stwierdzenie: „tutaj się lic nie dzieje" to jedynie wierzchołek góry lodowej, to końcowy produkt nieświa-łomych fantazji i uczuć. Jedna z pacjentek mniej więcej w połowie sesji zaczyna-a, ziewać. Ja zaczynałam się czuć dosyć nieswojo, nie bardzo rozumiejąc, co się Izieje, bo jednocześnie pacjentka mówiła o ważnych sprawach. Często ziewała, wierdząc, że jest zmęczona. Po wielu moich uwagach na ten temat pacjentka zro-umiała w końcu, że w ten sposób dystansuje się od tego, o czym mówi.
nieobecność snów
'raca nad snem to istotny element terapii analitycznej. Zapominanie snów jest ezultatem oporu przed tym, co nieświadome i wzbudzające lęk. Pacjent może amiętać swoje sny, ale nie opowiada ich na sesjach, to również jest forma opoli. Może się za tym kryć lęk, by terapeuta nie poznał ukrytych pragnień pacjen-I, i wstyd, związany z treścią snu. Na pewno chcemy zrozumieć powód takiego ichowania, a dzięki temu pacjent lepiej zrozumie swoje własne obawy.
Często w czasie sesji pacjent nagle przypomina sobie sen lub jego fragment zaczyna o nim mówić. Oznacza to, że w danym momencie pacjent podąża za yoimi wolnymi skojarzeniami. Odwrotną stroną tej sytuacji jest bardzo częste powiadanie snów i niechęć do zajmowania się innymi sprawami. Wtedy może-iy mówić o obronnym używaniu snów.
Zachowania typu „acting out", omówione wcześniej, są również formą oporu, ally zawsze rozpoczynała sesje „kryzysem", były to spóźnienia, odwoływanie
spotkań lub jej okropne samopoczucie. Tak było przez pierwsze trzy łata. W pewnym momencie nastąpiła zmiana - pacjentka zaczęła przychodzić na spotkania punktualnie i nie odwoływała ich. Systematyczna praca nad oporem pacjentki, manifestowanym w zachowaniach typu „acting out", zaowocowała zmianą jej zachowania. Pacjentka zaczęła mówić o swoich obawach:
PACJENT: Dzień dobry (chwila ciszy). Wszystko jest jakoś w porządku (znowu cisza). Nie wiem, o czym dzisiaj mówić (cisza). Miałam spokojny tydzień, nic się nie wydarzyło... (cisza). Nie mam nic do powiedzenia.
terapeuta: Przyjrzyjmy się temu, bo wydaje mi się, że jeśli nie dzieje się nic, co wywołałoby natychmiastowy kryzys, pani nie ma o czym mówić. pacjent: To prawda, ta cisza sprawia, że czuję się okropnie zdenerwowana. Tak bardzo niewygodnie mi z tym. Nie wiem, co mam robić.
terapeuta: Teraz mamy okazję, żeby zrozumieć pani zdenerwowanie. Zawsze zaczynała pani spotkanie od jakiegoś kryzysu, który wymagał mojej interwencji: spóźnienia, odwoływanie spotkań. Teraz nie ma już tego pomiędzy nami, jest tylko pani i ja.
PACJENT: To prawda, teraz czuję się tak okropnie zaniepokojona. Kiedy jestem w kryzysie, to zawsze ktoś się mną zajmuje. A teraz zobaczy pani, jaka ja naprawdę jestem. Ja wiem, tyle było we mnie złości przez taki długi czas. Ale przez to poświęcano mi więcej uwagi... Pani zawsze zwracała uwagę na moje zachowanie. Ja się ukrywałam za tą złością i tym nieprzychodzeniem. Chciałam, żeby pani i inni też zrozumieli, że to nie o złość chodzi, że wiele innych rzeczy jest pod tym. To jak bycie dzieckiem, które tupie, krzyczy i jest złe, ale tak naprawdę, nie chodzi o złość. Wiem, byłam bardzo negatywnie nastawiona wobec pani, sama pani wie, w stosunku do innych też. Inni też strasznie dużo złości i odrzucenia doznali ode mnie. Teraz boję się, że pani już nie będzie chciała mnie widzieć. terapeuta: Teraz możemy zrozumieć, dlaczego odrzuca pani innych. Natomiast wtedy, gdy pani tego nie robi, natychmiast pojawia się obawa, że to pani zostanie odrzucona przez innych. To tak, jakby to był jedyny dostępny dla pani sposób funkcjonowania - odrzucać lub być odrzuconą.
Bardzo często pogodny, dobry humor na sesjach, który pacjent manifestuje przez dłuższy czas, świadczy o oporze przed zajmowaniem się trudnymi czy bolesnymi sprawami. Terapia jest trudna i niekoniecznie przyjemna, a pacjent nie przychodzi po to, by mówić, jak dobrze mu się układa w życiu.
Opór jest częścią procesu terapeutycznego, jego nieodłącznym elementem. Jest to źródło informacji, w jaki sposób pacjent kontaktuje się ze światem zewnętrznym, wchodzi w relacje, przyswaja nowe informacje. Jest ważnym źródłem informacji o funkcjonowaniu ego1. To, co pomaga w analizowaniu oporu, to twoje terapeutyczne zainteresowanie i gotowość, by zająć się nim. Analiza oporu jest niezwykle istotnym fragmentem pracy terapeutycznej. Przymus powtarzania jest również formą oporu. Jest to tendencja do uporczywego powtarzania doświadczeń z przeszłości zamiast pamiętania o nich2. W tym zjawisku ujawnia się siła naszej nieświadomości.
1 A. Freud (1936) „The Ego and the Mechanisms of Defence", New York: International Universities Press, 1946.
2 Z. Freud (1914a) op. cit., SE, t. 12, s. 145-156.
Przykładem tego będą osoby, które ciągle wchodzą w destrukcyjne związki. Jest to próba zapanowania nad traumatyczną/frustrującą sytuacją z przeszłości. Ten nieświadomy przymus powtarzania uosabia nadzieję na szczęśliwe zakończenie dawnej frustracji: „Tym razem musi być inaczej, tym razem się uda".
Jeżeli zajmiemy się przez chwilę mechanizmami obronnymi, to każdy z nich, obecny w materiale prezentowanym przez pacjenta, jest formą oporu, a zarazem ważnym źródłem informacji o funkcjach ego. Co to oznacza? Często występująca projekcja, zaprzeczanie czy rozszczepienie niewątpliwie świadczy o słabości ego. Mechanizm racjonalizacji i wyparcia świadczy o wyższej organizacji ego. Zawsze można sobie zadać pytanie: Co się takiego wydarzyło, że właśnie teraz ego uruchomiło mechanizm obronny? Generalnie bezpośrednią przyczyną pojawienia się czy wzmocnienia oporu jest unikanie bolesnych uczuć, na przykład: lęku, winy, wstydu, złości, nadmiernej ekscytacji. A co za tym idzie, unikanie również myśli, które te uczucia wywołują: „... wtedy pomyślałam, że zrobiłam jej przykrość (pacjentka mówiła o swojej przyjaciółce). Muszę ponieść konsekwencje tego, ona się do mnie nie odzywa. Czuję się bardzo winna z tego powodu. Ale zauważyłam, że w przeszłości, kiedy czułam się winna, to zawsze obwiniałam tę drugą osobę, i byłam zła. Tym razem nie zrobiłam tak. Zdałam sobie sprawę, że to mój sposób na radzenie sobie z lękiem, dotyczącym tego, co zrobiłam nie tak, jak trzeba".
Pamiętajmy, że głównym motywem uruchomienia zachowań obronnych jest unikanie bólu. I w tym momencie nasuwa się pytanie: bólu? W odpowiedzi na co? Przypomnijmy sobie definicję sytuacji traumatycznej, opisanej w pierwszej części niniejszej książki. Jest to taka sytuacja, w której ego nie ma kontroli nad przeżywanymi przez nas uczuciami ani nad tym, co się dzieje na zewnątrz. Ta sytuacja bezradności wywołuje lęk, nad którym ego nie panuje. Jakie sytuacje wywołują :akie poczucie zagrożenia? Z procesu rozwoju małego dziecka wiemy, że jest to ęk przed unicestwieniem, lęk przed porzuceniem, lęk przed utratą miłości, lęk castracyjny i obawa przed własnym superego. Pytanie, które możemy sobie zalać, gdy jesteśmy na sesji z pacjentem, jest następujące: który z tych lęków do-ninuje? Który z tych lęków został w danym momencie uruchomiony? Proces te-apeutyczny wynosi na powierzchnię zapomniane sytuacje zagrożenia i uczucia ; nimi związane, a co za tym idzie, uruchamia opór przed ich przeżywaniem.
Zajmijmy się teraz regresją. Mechanizm regresji towarzyszy każdemu z nas v dorosłym życiu. Wieczorne pójście do łóżka i towarzyszące temu pragnienie, >y spać i otulić się kołdrą, jest mechanizmem regresji. Wyłączamy nasze dorosłe myślenie, sądy i kalkulacje, zamykamy oczy i udajemy się do krainy marzeń. Sen eż jest często ucieczką przed przykrymi czy trudnymi przeżyciami, które mieśmy lub które na nas czekają. Stan przeziębienia czy poważniejszej choroby ruchamia w nas tęsknotę, by ktoś się nami zaopiekował. Oczywiście, możemy ronić się przed tymi pragnieniami. A im większe są potrzeby i obawy przed ich iespełnieniem, tym silniejszy jest opór przed tymi pragnieniami.
Regresja jest to powrót do wcześniejszych, bardziej prymitywnych/pierwot-ych sposobów psychicznego funkcjonowania6. Generalnie mechanizm regresji ruchamiany jest, gdy danej sytuacji towarzyszy zbyt duża frustracja, a jednocześ-
6 Z. Freud (1916-1917) „Introductory Lectures on Psychoanalysis", SE, t. 15-16, s. 362.
nie nie wiemy, jak sobie z nią poradzić. Jeżeli to zjawisko odniesiemy do sytuacji terapeutycznej, to wtedy -gdy pojawia się sytuacja postrzegana przez pacjenta jako zagrożenie - zostaje uruchomiony mechanizm regresji. Jest to powrót do takiego zachowania, które jest postrzegane jako mniej lękotwórcze. Przerwy związane z wyjazdami terapeuty mogą wywołać zachowania typu regresyjnego, na przykład komunikowane złe samopoczucie i wzrost uczuć lub zachowań depresyjnych.
Przez pierwszy rok Ann przychodziła na terapię raz, a potem dwa razy w tygodniu. Gdy zaczęła przychodzić dwa razy w tygodniu, bardzo zwiększyła się intensywność jej uczuć przeniesieniowych. Na trzy tygodnie przed urlopem poinformowałam ją, że planuję dwutygodniowy wyjazd. Reakcja pacjentki była następująca: „Jestem kompletnie wykończona, jestem przemęczona. Nigdy nie byłam w takiej depresji jak teraz. Moje życie nie ma żadnej przyszłości. Przestałam jeść. Czy pani myśli, że moje osłabienie fizyczne ma związek z terapią?".
Jeżeli wrócimy na chwilę do faz rozwojowych, to zniknięcie „dobrego obiektu", jakim była kiedyś matka, a teraz jest terapeuta, może uruchomić, głęboko ukrywane oralne potrzeby i silną agresję związaną z niespełnieniem tych potrzeb. W ciągu następnych dwóch tygodni pacjentka komunikowała o wielu somatycznych doznaniach o charakterze lękowym. Jest to przykład regresji w ramach kontaktu terapeutycznego. Po moim powrocie pacjentka dalej skarżyła się na depresję i lęk. Jednocześnie odrzucała moje interpretacje, że jej depresyjne myśli i lęk związane były z faktem, że nie byłam dla niej osiągalna. To odrzucanie przez Ann moich interpretacji było oporem przed zaakceptowaniem jej własnych uczuć przeniesieniowych.
Pragnienia edypalne mogą również być źródłem lęku, uruchamiającym regresję prowadzącą do zachowań o charakterze oralnym lub analnym. Zawsze trzeba zadać sobie pytanie, czy dane zachowanie ma charakter regresyjny, czy też jest to fiksacja (utrwalenie). Fiksacja i regresja są mechanizmami uzupełniającymi się i zależnymi od siebie7. Regresja następuje do punktów fiksacji.
Fiksacja to zatrzymanie się na pewnym etapie rozwoju8. Fiksacja jest kategorią rozwojową, a regresja jest procesem obronnym9. Fiksacja jest spowodowana głównie nadmierną - w stosunku do poprzednich etapów - gratyfikacją na danym etapie rozwoju, podczas gdy regresja pojawia się przy nadmiernej frustracji. Zjawisko fiksacji może również występować w sytuacjach, które charakteryzowały się gwałtownymi zmianami: nadmierną gratyfikacją i zaraz po niej następującą silną frustracją10.
Regresja manifestowana w procesie terapeutycznym może dotyczyć zarówno relacji z obiektem, jak i faz rozwoju psychoseksualnego. Na przykład w relacji terapeutycznej pojawiają się pragnienia, by terapeuta był jak dobra, karmiąca matka, rozumiejąca potrzeby i tęsknoty. Często sesja terapeutyczna staje się polem bitwy o własną niezależność, a terapeuta jest postrzegany jako zły i kontrolujący
1 O. Fenichel (1955) „Psychoanalytic Theory of Neurosis", London: Hogart; A. Freud (1965) „Normality and Pathology in Childhood: Assesments of Development", New York: International Universities Press.
8 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit., s. 83.
9 R. Greenson (1967) op. cit, s. 83.
10 O. Fenichel (1955) op. cit.
pacjenta rodzic. Pacjent stwierdza, że nic nigdy nie może być tak, jak on chce, a ponieważ jest przekonany, że terapeuta go kontroluje, próbuje sam przejąć kontrolę, na przykład - spóźnia się na sesje lub pomniejsza znaczenie terapii. Mamy wtedy do czynienia z pojawiającym się w nieświadomości materiałem o charakterze analnym. W większości wypadków pacjent jest nieświadomy swoich dewaluujących, agresywnych zachowań i zadanie terapeuty sprowadza się wtedy do tego, by pokazać mu te zachowania i zająć się nimi. Obowiązuje zasada, że to, co jest obecne w relacji terapeutycznej, jest również obecne w innych relacjach. PACJENT: ...„Powiedziałam mojej przyjaciółce, że przestaję chodzić na terapię w grudniu". Ona odpowiedziała: „I bardzo dobrze, bo terapeuta za ciebie znajduje odpowiedzi, a to ty sama powinnaś; ona ci je podaje na tacy". A ja na to: „O nie, nie moja terapeutka. Ona nie udziela mi żadnych rad". Pani nie daje mi oparcia. Pani nie daje mi odpowiedzi na moje pytania. Ja tego nienawidzę. Pani mi nie mówi, co mam robić. Ja czuję, że tak dużo potrzebuję, a pani nic mi nie daje. Ja tego nienawidzę, a muszę zaakceptować fakt, że nigdy od pani nie dostanę tego, co chcę. Czasami myślę, że pani to robi specjalnie, że pani chce, żebym odczuwała złość. terapeuta: Dlaczego miałabym panią manipulować? pacjent: Nie wiem, ale czuję, jakby pani to robiła.
TERAPEUTA: Chciałabym pani zwrócić na coś uwagę. Pani przychodzi tutaj, mówi, w jaki sposób powinnam z panią rozmawiać, stawia pani warunki, mówiąc, jak długo będziemy razem pracować. To pani kontroluje naszą relację, a jednocześnie przypisuje pani tę kontrolę mnie.
pacjent: (cisza...) Nie wiedziałam, że tak robię. Mam nadzieję, że nie zraniłam pani uczuć. To prawda, ja czasami okropnie przesadzam z kontrolą. To samo robię z córką i mężem. Jak pani myśli, dlaczego tak robię? terapeuta: Przyjrzyjmy się temu.
PACJENT: Ogarnia mnie biała gorączka, jak pani mówi „przyjrzyjmy sie temu". Ja chcę odpowiedzi. Pani po prostu nie chce mi powiedzieć. terapeuta: Pani chce, żebym postępowała dokładnie tak, jak pani sobie życzy, a jeśli ja tego nie robię, to panią ogarnia wściekłość i straszy mnie pani, że przestanie przychodzić.
pacjent: Ja mam taką potrzebę, żeby panią obwiniać, powiedzieć, że to wszystko pani wina.
terapeuta: Zachowuje się pani w sposób kontrolujący, by nie dopuścić do siebie myśli, że czuje się pani bardzo bezradna i zależna.
Mechanizm regresji spełnia ważną rolę w terapii analitycznej, pozwala bowiem na pojawienie się emocjonalnego materiału, pochodzącego z wczesnego dzieciństwa. Jednocześnie powinno się pracować nad tym materiałem. Gdy te dwa warunki są spełnione, to mówimy o zjawisku, które nazywa się „regresja pod kontrolą ego"11. Mechanizm przeniesienia jest regresyjny w swoim charakterze. Gdy pacjent jest w stanie mówić o swoich pragnieniach i fantazjach wobec terapeuty, jak również rozumieć i przyjmować interpretacje dotyczące tego, że te uczucia i myśli są zakorzenione w jego wczesnodziecięcych pragnieniach, to wtedy mówi-
E. Kris (1950] „On Preconscious Mental Processes" w: Psychoanalytic Exploration in Art, s. 312.
my o regresji w służbie ego. Gdy pacjent jest w stanie emocjonalnie mówić o bolesnym i trudnym materiale, a jednocześnie potem wyjść z sesji i funkcjonować w codziennym życiu, aż do następnego spotkania, to również mówimy tutaj o regresji w służbie ego.
W pracy z pacjentami impulsywnymi, którzy mają tendencje do autodestruk-cyjnych zachowań, przede wszystkim wzmacniamy ego. Nie zachęcamy do badania materiału, który mógłby uruchomić regresję. Pierwsze dwa lata pracy z panią Zofią upłynęły mi na pokazywaniu jej „actingoutowych zachowań" i na analizie jej reakcji lękowych. Chciałam, by ona sama zaczęła sobie wreszcie zadawać pytanie, jak to się dzieje, że jest w niej tyle lęku i jak ten lęk wpływa na jej zachowanie i odbiór rzeczywistości. Gdy impulsywne zachowania takie jak: niezaliczanie kolejnych przedmiotów na studiach, nieprzychodzenie na spotkania skończyły się, gdy już w słowach bardziej niż w zachowaniach obecny był lęk i agresja, to zajęłyśmy się myślami, które powodowały powyższe uczucia. Pacjentka zaczęła ujawniać swoje autodestrukcyjne myśli, że gdy coś się jej nie udaje, to wpada w desperację i myśli o tym, by pociąć się żyletką. Taka analiza byłaby niemożliwa na początku terapii, zbyt duża była siła impulsu, a zbyt słabe ego. Teraz pacjentka mówi o tym, a gdy wychodzi z sesji, jest w stanie zastanowić się między sesjami nad siłą własnej agresji.
Posługując się pewnym uproszczeniem, możemy powiedzieć, że opór broni znanych, a nieadaptacyjnych patologicznych zachowań. Pełnią one ważną funkcję, chronią przed emocjonalnym bólem i niebezpieczeństwem, jakim jest lęk, uczucie wstydu, poczucie winy, złość, upokorzenie, smutek i rozpacz12. W sytuacji analitycznej mechanizmy obronne, które włącza ego, manifestują się właśnie w oporze. Dlaczego analiza oporu zaczyna się od ego? Każdy mechanizm obronny jest relatywny, zawsze dostarcza trochę rozładowania pragnień i impulsów, przed którymi dana osoba się broni. Jak już wiemy z pierwszej części tej książki, na nasze zachowanie składa się impuls, czyli pragnienie, które poszukuje spełnienia, oraz aspekt obronny. Pacjent, który ma bardzo okrutne superego, a podczas sesji występuje to w formie samokrytyki i samooskarżeń, ma również bardzo dużo wypartych sadystycznych impulsów. Te agresywne impulsy znajdują swoje ujście właśnie w takiej formie, a powody tego tkwią w indywidualnej historii pacjenta. Praca, która zaczyna się od ego, polega na analizie i próbie zrozumienia wszystkich agresywnych treści skierowanych przeciwko sobie. A dopiero później powinniśmy się zająć sadystycznymi elementami ukrytymi w tej samokrytyce. To jest praca na wiele miesięcy, a nawet na wiele lat. Gdybyśmy od razu zajęli się nieświadomymi sadystycznymi impulsami, to z dużym prawdopodobieństwem można przypuścić, że wywołany tym lęk wzmocniłby tylko mnóstwo istniejących już samooskarżeń. Ta dynamika jest charakterystyczna dla pacjentów z silnymi objawami depresji i tendencjami samobójczymi. Jeżeli tendencje i myśli samobójcze uznamy za agresję skierowaną przeciwko sobie, to w miarę pogłębiania się pracy terapeutycznej powinny się stopniowo pojawiać treści agresywne zarówno w prezentowanym materiale, jak i w zachowaniach pacjenta. Uczucie złości będzie również obecne w przeniesieniu. Pacjent, pan Zbyszek, o którym pisałam wcześniej, jest tego do-
12 A. Freud (1936) op. cit.; O. Fenichel (1955) op. cit.; R. Greenson (1967) op. cit.
brym przykładem. Trwająca latami depresja przykrywała silne impulsy sadystyczne. W pierwszych swoich fantazjach pacjent przybijał się do krzyża i wbijał sobie gwoździe w ręce. Parę lat później jego fantazje dotyczyły mojej osoby: gdyby mógł, toby mnie zabił lub zamknął w obozie koncentracyjnym, on byłby katem, a ja ofiarą. Oczywiście, parę lat pracowaliśmy nad jego wypartymi impulsami agresywnymi, lękiem, jaki one wywołują, i oporem przed zajęciem się nimi. Praca nad uświadomieniem pacjentowi jego sadystycznych impulsów była ważnym krokiem do zrozumienia jego trudności w nawiązywaniu intymnych kontaktów.
Opór charakterologiczny
Jak już pisałam wcześniej, charakter to pewien stały, nawykowy sposób kontaktowania się ze światem zewnętrznym i ze sobą. Jest to charakterystyczny dla danej osoby sposób gratyfikowania pragnień i powstrzymywania się od tych gratyfikacji. Opór charakterologiczny to pewien stały, nieadaptacyjny sposób funkcjonowania, typowy dla danej osoby, taki, który przejawia się w podobny sposób w różnych sferach życia, na przykład: stały sposób obrony przed bliskością, intymnością, wyrażaniem złości czy przeżywaniem lęku. Analiza relacji terapeutycznej w dłuższym okresie umożliwia zobaczenie tego oporu charakterologicznego i zajęcie się nim.
Generalnie przy silnych zaburzeniach charakteru, czyli przy patologii preedypal-nej, opór manifestuje się w zachowaniach typu „acting out". Dominują wtedy prymitywne mechanizmy obronne, takie jak projekcja, zaprzeczenie czy rozszczepienie. Uzależnienia i zachowania impulsywne będą również odgrywały istotną rolę. Gdy ego jest stosunkowo silne, a stałość obiektu jest utrzymana, dominujące me-zhanizmy obronne to wyparcie, reakcja upozorowana, izolacja i intelektualizacja.
Uporządkujmy to, co dotąd napisałam o oporze. Opór jest funkcją ego. Jest
:o odpowiedź ego na zbliżające się niebezpieczeństwo, którego pierwszym sy-
;nałem jest pojawienie się lęku. Ego może użyć id do swoich obronnych funk-
:ji, przykładem tego jest użycie libido jako obrony przed impulsami agresywny-
ni. Superego również może być wykorzystane jako obrona, na przykład
v stwierdzeniu: tego mi nie wolno, tak nie powinienem myśleć. Oporowi mo-
emy się również przyglądać ze względu na punkty fiksacji. Innymi słowy, czy
o, co słyszymy na sesji lub widzimy w zachowaniu pacjenta, ma konotacje oral-
e, analne czy falliczno-edypalne. Pasywne czekanie na to, co powie terapeuta,
loże być oralną obroną przeciwko własnej analnej aktywności. Sprzeciw o cha-
ikterze analnym może być oporem przeciwko pojawiającym się edypalno-ka-
rodczym fantazjom. Oporowi możemy się również przyglądać ze względu na
)dzaj zastosowanych mechanizmów obronnych, czy dominuje projekcja wła-
lych impulsów na osobę terapeuty, czy rozszczepienie, wyparcie, izolacja czy
rzemieszczenie. Do zilustrowania tej kwestii możemy się posłużyć następują-
'm przykładem: pacjent wychodzi uśmiechnięty z sesji, dziękując terapeucie,
: poświęca mu tak dużo uwagi, a dwie godziny później robi awanturę żonie, że
ogóle go nie słucha i że się dla niej nie liczy. Można tę sytuację potraktować
ko nieświadome przemieszczenie uczuć, które były skierowane do terapeuty,
I wyrażenie ich w czasie sesji stanowiło zbyt duże zagrożenie dla pacjenta. Za-
daniem terapeuty jest analiza tych wszystkich form oporu i to w taki sposób, by pacjent również mógł to zacząć postrzegać jak coś, co przeszkadza mu lepiej funkcjonować. Chodzi o to, by przekonanie: „Przecież to jest normalne, jak niby inaczej mógłbym postępować", zamieniło się w przekonanie: „Wiem, że coś jest nie tak, ale nie wiem, jak to zmienić". Oznacza to, że pacjent zaczyna być świadomy swojego oporu i mechanizmów, jakich używa, broniąc się przed czymś, co w jego pojęciu stwarza zagrożenie. I to byłby pierwszy, a zarazem bardzo ważny krok na drodze do analizowania oporu.
Zanim opiszę - krok po kroku - w jaki sposób można analizować opór, wróćmy jeszcze na chwilę do założeń terapii psychoanalitycznej. Musimy analizować opór, a nie - unikać go. Opór jest źródłem wiedzy o funkcjonowaniu pacjenta. Analiza oporu pozwala uzyskać informacje o sposobach wchodzenia w relacje, funkcjonowaniu ego, potencjalnych punktach fiksacji, dominującej sytuacji zagrożenia. Czy to wystarczy, by zainteresować się oporem, zamiast go unikać?
Techniki i reguły analizowania oporu
Greenson13 opisał cztery podstawowe procedury analizowania oporu. Oczywiście, zanim przystąpimy do ich omówienia, należałoby zadać sobie pytanie: czy umiem rozpoznać opór? Przede wszystkim słuchasz tego, co mówi pacjent, w jaki sposób mówi i jak się przy tym zachowuje. Czy coś szczególnie przykuwa twoją uwagę? Możesz zadać sobie pomocnicze pytanie: czy pacjent zmierza w kierunku czegoś znaczącego, czy wręcz przeciwnie? Czy materiał pojawiający się na sesjach jest coraz bardziej osobisty? Jeżeli jesteś już świadomy (a) oporu pacjenta (a jest to proces, który może zająć od kilku do kilkunastu sesji), przechodzisz wtedy do omawiania tej kwestii z pacjentem. Pierwszym krokiem w tym procesie jest prezentacja, innymi słowy to, co sam (a) widzisz i postrzegasz jako opór, pokazujesz pacjentowi. Następne etapy to:
- klaryfikacja,
- interpretacja,
- przepracowanie.
Zajmijmy się po kolei ich omówieniem. Prezentacja powinna pokazane pacjentowi, że to, co się dzieje w danej chwili na sesji lub też w ogóle w terapii, utrudnia możliwość pracy. Może to dotyczyć, na przykład, spóźniania się: Jak to jest, że od pewnego czasu zawsze się pan spóźnia? Pacjent musi sobie zdać sprawę z tego, że jego zachowanie wskazuje na istnienie oporu. Celem interwencji terapeuty jest to, by obserwujące ego pacjenta mogło zobaczyć, jak on sam utrudnia dalszą pracę terapeutyczną. Pacjent przychodzi na sesję, spuszcza głowę i przez pięć minut nie odzywa się. Można mu zadać pytanie: Co się takiego dzieje, że pan nic nie mówi? Pacjent przeskakuje z tematu na temat i nie jest w stanie skupić się na czymś dłużej. Możemy zapytać pacjenta: Co się takiego dzieje, że co chwilę zmienia pan(i) temat rozmowy? Pacjent zaczyna mówić o czymś niezwykle istotnym na pięć minut przed końcem spotkania, a następne jest dopiero za tydzień. Wiadomo, że nie ma czasu, by zająć się
3 R. Greenson (1967) op. cit, s. 96-149.
teraz tą sprawą, ale przez chwilę możemy się zastanowić, dlaczego pacjent do końca sesji czekał z opowiedzeniem o tej ważnej dla niego sprawie. Przez kilka kolejnych sesji pacjent mówi o innych ludziach, o układach w pracy, o tym, co wydarzyło się w ciągu tygodnia, nie wspominając wcale o swoich własnych myślach, uczuciach i fantazjach. Na to również warto mu zwrócić uwagę. Zdolność pacjenta do rozpoznania jego obronnego sposobu funkcjonowania na sesji zależy od siły sojuszu terapeutycznego i obserwującego ego pacjenta, jak również od te-Igo, na ile opór pacjenta jest widoczny, a więc na ile możemy mu pomóc, by sam dostrzegł swoje zachowanie.
Klaryfikacja polega na tym, że terapeuta wspólnie z pacjentem zastanawiają się nad tym, do czego służy pacjentowi jego obronne zachowanie, na przykład spóźnianie się na sesje. Innymi słowy, jakiego bolesnego uczucia pacjent unika? Jaka treść (często nieświadoma) powoduje, że w ogóle pojawia się to bolesne uczucie? Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że nasz pacjent w podobny sposób kontaktuje się również z innymi ludźmi. Staramy się więc powiązać to, co się dzieje na sesji terapeutycznej, z życiem pacjenta i z jego relacja-Tii. Przyjrzyjmy się poniższemu przykładowi. Sally nie pojawiła się na poprzedniej sesji. Na obecne spotkanie przyszła 15 minut spóźniona. »acjent: Dzień dobry.
"ERAPEUTA: Dzień dobry. (Po chwili ciszy zapytałam o poprzedni tydzień). 'ACIENT: Dzwoniłam, ale pani nie oddzwonila. Czy pani dostała moją wiadomość? 'ERAPEUTA: Dostałam i zrozumiałam, że pani będzie dzwonić jeszcze raz. acjent: Nie, zostawiłam wiadomość, żeby pani do mnie zadzwoniła. Byłam bar-Izo zajęta w ostatnim tygodniu, miałam bardzo dużo pracy, byłam w międzycza-ie w podróży. erapeuta: Jeżeli nie zadzwoniłam w ciągu 24 godzin, dlaczego pani nie zadzwo-
iła do mnie jeszcze raz?
\CJENT: Ja nigdy nie wiem, czy mogę do pani dzwonić, to jest pani prywatny
umer telefonu. Nie chciałam dzwonić za późno w nocy.
erapeuta: Przecież pani wie, że to jest mój numer telefonu również w gabinecie
jeżeli ja nie odbiorę, to włączy się automatyczna sekretarka.
vcjent: (Po chwili milczenia). Ja wiem, unikałam dzwonienia. Myślałam, że pa-
i jest na mnie zła. Niech mi pani powie, czy była pani zła na mnie? Pani była zła
i mnie i dlatego pani nie zadzwoniła, tak?
;rapeuta: Zatrzymajmy się na chwilę. Mam wrażenie, że to, o czym mówimy,
ywołuje w pani sporo lęku i że próbuje pani radzić sobie z tym lękiem, zamie-
ając nasze role, zajmując się moimi uczuciami.
.CJENT: Bardzo się niepokoję i czuję się winna (płacze), czuję się tak, jakbym
ągle ponosiła porażki. Byłam wściekła, ale to pani powinna do mnie zadzwonić.
RAPeuta: Jak to jest, że pani nie chce wziąć odpowiedzialności za fakt, że to jest
ini psychoterapia.
cjent: Ja nie chcę czuć się winna. Wszędzie tak się zachowuję i teraz dopiero
czynam to widzieć. Wszystko psuję w swoim życiu.
RAPeuta: Pani czuje się bardzo źle, ponieważ traktuje mnie pani we wrogi
igresywny sposób, a przy tym stwarza pani taką sytuację, w której można
nać, że to ja jestem wszystkiemu winna. Fakt, że pani mnie obwinia i unika,
niczego w tej sytuacji nie zmieni. Jeżeli pani chce, to możemy spróbować zrozumieć, skąd w pani jest tyle złości w stosunku do mnie.
Interpretacja oporu, generalnie oznacza, że to, co nieświadome, czyni się świadomym. Poprzez interpretację uświadamiamy pacjentowi, między innymi, znaczenie danego psychicznego zdarzenia lub zachowania. Wymaga to wielu sesji. Terapeuta analityczny używa swojej wiedzy teoretycznej, tego, co już wie o pacjencie, swojej intuicji, wrażliwości i intelektu przy formułowaniu interpretacji. Jedną ze wskazówek, czy interpretacja była słuszna, jest to, czy po tej interpretacji pojawia się więcej materiału, na przykład z przeszłości pacjenta. Interpretacje dotyczące oporu koncentrują się na podaniu bezpośredniej przyczyny i jednocześnie na szukaniu źródeł danego zachowania. Ten proces pomiędzy prezentacją a interpretacją może trwać parę miesięcy.
Przepracowanie odnosi się do całego procesu, zaczynając od wglądu w dane zjawisko „tak, rzeczywiście cos takiego robię", do trwałej zmiany w zachowaniu pacjenta. Proces terapii opiera się na ciągłym posługiwaniu się tymi czterema procedurami. Zajmuje to dużo czasu, ponieważ każda nowa informacja czy bolesne uczucie jest obwarowane chęcią zrobienia uniku. Przyjrzyjmy się przez chwilę, co przeciwstawia się procesowi terapeutycznemu. Na pewno będą to nieświadome mechanizmy obronne ego, które chronią przed dopuszczeniem lęku, który pojawia się wraz z trudnym i bolesnym materiałem. Ważną rolę będzie tutaj odgrywał lęk przed jakąkolwiek zmianą. Ego w poszukiwaniu bezpieczeństwa będzie trwać przy starych sposobach reagowania. Potężną siłą, która może spowodować przerwanie terapii, jest negatywne przeniesienie, o ile nie zostanie dostatecznie wcześnie zauważone i zinterpretowane. Przeniesienie erotyczne będzie również przeszkodą w procesie terapeutycznym, jeżeli nie zostanie wyjaśnione i właściwie zinterpretowane. Ostre krytyczne superego może być siłą oporującą, cierpienie jest sposobem na zmniejszenie poczucia winy na poziomie nieświadomości. Dlatego poprawa samopoczucia może stanowić zagrożenie, bo związana jest z atakiem ze strony superego. Duża impulsywność pacjenta i związane z nią zachowania typu acting out, będą przeszkadzały wszelkim zmianom ze względu na potrzebę natychmiastowego rozładowania uczuć lub ich natychmiastowego zaspokojenia. Zajmijmy się teraz regułami analizowania oporu.14
Analiza oporu przed treścią
Co oznacza to hasło? Jeżeli mamy do wyboru zajęcie się oporem, który w danym momencie jest ważnym, ale nie nazwanym elementem relacji, lub treścią, którą pacjent wnosi na sesję, to najpierw zajmiemy się oporem. Stoi za tym przeświadczenie, że opór kryje ważny i emocjonalny materiał, wywołujący silny lęk. Jeżeli pacjent przychodzi spóźniony na sesję i zaczyna o czymś mówić, to próbujemy zrozumieć, czy ma to coś wspólnego ze spóźnieniem się. Przyjmujemy założenie, że to spóźnienie jest znaczące. Pacjent próbuje nam coś zakomunikować w sposób pozawerbalny. I prawdopodobnie sam jest tego nieświadomy. My zaś zwracamy mu na to uwagę i tym samym zajmujemy się ważnym elementem jego
14 R. Greenson (1967) op. cit, s. 137.
funkcjonowania. Pacjent od miesiąca nie zapłaci! za sesje, a jednocześnie mówi o swoich kosztownych planach wakacyjnych. Jest to dobry moment, żeby zapytać, kiedy nam zapłaci, i połączyć to z jego planami dotyczącymi kosztownych wakacji, a także sprawdzić, jakie to ma znaczenie, że pacjent mówi o wydawaniu pieniędzy, podczas gdy jest nam winny pieniądze.
Ego przed id
Co oznacza to hasło? Najpierw zajmujemy się analizą mechanizmów obronnych i zachowań, które są funkcją ego, a dopiero potem analizujemy ukryte pod obronami impulsy i nieświadome pragnienia. W ten sposób wzmacniamy też ego. Jeżeli wzmocnimy ego, to zmniejszymy tym samym lęk, który uruchamia patologiczne obrony. Pamiętamy o tym, że opór to produkt funkcjonowania ego i spełnia ważną rolę adaptacyjną. Jeżeli pacjent na pierwszej sesji zaczyna mówić w sposób bardzo otwarty o swoim życiu seksualnym i trudnościach z nim związanych, przechodząc szybko do szczegółów, dla nas jest to sygnał, że zdolność oceny rzeczywistości przez tego pacjenta jest ograniczona. Funkcjonowanie mechanizmów obronnych jest zbyt słabe, ponieważ w tej sytuacji opór przed ujawnianiem intymnych treści przy pierwszym spotkaniu byłby naturalny. To by nas raczej skłaniało do przypuszczeń, że mamy do czynienia z pierwotnym procesem myślenia. Praca koncentrowałaby się wokół patologicznego funkcjonowania pacjenta, a nie wokół jego trudności seksualnych. Trzecia zasada odnosi się do analizowania materiału, jaki pacjent przynosi na sesję. Pacjent wybiera, to, o czym mówi na sesji. To, w jaki sposób pacjent zaczyna sesję, jest ważne. Często pierwszych parę zdań nadaje znaczenie całej sesji. Pacjent wybiera to, co mówi, a terapeuta słucha, próbując jednocześnie zrozumieć, co pacjent stara się mu zakomunikować. Pacjentka przychodzi na pierwszą sesję po miesięcznej wakacyjnej przerwie: pacjent: Dzień dobry, co słychać, jak minęły pani wakacje? Długo się nie widziałyśmy.
terapeuta : Bardzo długo.
'ACJENT: To była taka długa przerwa, że nie wiem zupełnie, od czego teraz zacząć. STie wiem, co pani powiedzieć.
terapeuta: (Po chwili ciszy). Pani właśnie zaczęła mówić, jak bardzo długa była :a przerwa. Niech pani coś więcej o tym powie.
Pozostając przy założeniu, że to pacjent decyduje o tym, o czym chce mówić, sjmijmy się teraz taką sytuacją, w której pacjent ma swój sekret.
Sekret15
sekret oznacza, że pacjent świadomie czegoś nie mówi. Jest to istotny element re-acji między terapeutą a pacjentem. A więc sekret traktujesz tak, jak każdą inną for-nę oporu. Nie nakłaniasz pacjenta, by go ujawnił, ale razem z nim zastanawiasz się próbujesz zrozumieć, co go powstrzymuje od mówienia. Nieświadome czynniki nuszą zostać zanalizowane, by pacjent mógł wyznać swoją tajemnicę. A więc nie ajmujesz się treścią, ale motywem ukrywania przed tobą owej tajemnicy. Możesz aproponować pacjentowi, żebyście razem porozmawiali o tym, dlaczego nie może
15 R. Greenson (1967) op. cit., s. 68, 128.
wyjawić ci swojej tajemnicy. Pomocnicze pytania mogą być następujące: Jakie uczucie przeżywałby pan(i) gdyby mi to pan(i) powiedział? Jak, pana(i) zdaniem, zareagowałabym, gdybym usłyszała ten sekret? Treść sekretu to tylko jeden z wielu poziomów. Inny, bardzo istotny element to skojarzenia pacjenta z tym sekretem i z faktem nieujawniania go. Te skojarzenia prowadzą do nieświadomości. Jest to jednocześnie praca nad mechanizmami obronnymi i lękiem, dotyczącym sekretu, jak również nad przeniesieniem. Z całą pewnością można uznać, że myśli i uczucia pacjenta na temat terapeuty przyczyniają się do utrzymania sekretu w tajemnicy.
Pacjent świadomie oszukuje terapeutę
Jest to również forma sekretu, tylko sposób pracy nad nim jest inny. Do instytutu terapeutycznego, gdzie pracuję, zgłosiła się pacjentka, przysłana z programu rehabilitacyjnego. Miała za sobą wiele lat uzależnienia od narkotyków, okazjonalne kradzieże i uprawianie prostytucji. Zgłosiła się do terapii, by, jak twierdziła, zmienić coś w swoim życiu. Pierwszych pięć sesji upłynęło na omawianiu jej historii, związanej z używaniem narkotyków. W czasie jednej z sesji wyszłam na chwilę z pokoju, by wypełnić dla niej dokument potwierdzający, że przychodzi na psychoterapię. Zostawiłam ją w pokoju samą. Po kilkuminutowej przerwie sesja trwała dalej. Pod koniec dnia zajrzałam do torebki i okazało się, że w portmonetce nie ma pieniędzy. Pamiętałam, że wychodząc z domu wkładałam je do portmonetki. Po chwili uświadomiłam sobie, że jedyną osobą, którą zostawiłam samą w pokoju, była właśnie ta pacjentka. Ale jednocześnie miałam mnóstwo wątpliwości, może zgubiłam pieniądze po drodze, może jednak nie wzięłam ich z domu. Byłam świadoma tego, że przez wszystkie lata pracy nie przydarzyła mi się podobna sytuacja. Postanowiłam poczekać do następnego tygodnia. Pacjentka przyszła na wyznaczoną godzinę. Zaczęła mówić o swoim dzieciństwie. Miałam nadzieję, że usłyszę coś takiego, co pozwoli mi wrócić do sytuacji z poprzedniego tygodnia. Nic podobnego nie nastąpiło, a ja siedziałam pełna wątpliwości, co robić dalej. Upłynęło parę kolejnych sesji. Pacjentka mówiła o różnych rzeczach, a ja miałam coraz mniejszą ochotę słuchać jej i w ogóle z nią pracować. Byłam coraz bardziej przekonana, że wzięła te pieniądze. Uświadomiłam sobie, że moja dalsza praca z nią jest niemożliwa. Kłamstwa16 uniemożliwiają zawiązanie sojuszu terapeutycznego. Nastąpiła przerwa wakacyjna. Miałam nadzieję, że pacjentka nie wróci do terapii. Po wakacjach zjawiła się na umówioną sesję. Na wstępie powiedziała, że zrobiono jej ostatnio test, który wykazał, że brała narkotyki, ale jest to pomyłka laboratorium. Mówiła o tym z takim przekonaniem, że pomyślałam sobie, że może rzeczywiście tak było. Sesja dobiegła końca. Myślałam o tej sesji przez tydzień i zdałam sobie sprawę, że sytuacja z pomyłką łaboratorium jest mało prawdopodobna. Na kolejnej sesji, gdy pacjentka znowu mówiła o pomyłce laboratorium, powiedziałam jej, że to niemożliwe i że przypuszczam, że jednak wzięła te narkotyki. Pacjentka oburzyła się, że jej nie ufam. Spokojnie powiedziałam, że je wzięła. Po paru minutach ciszy pacjentka powiedziała, że wzięła, opisując, jak to się stało. Postanowiłam iść na całość:
15 O. Kernberg [1975] „Borderline Conditions and Pathological Narcisism", s. 201-202, New Jersey, London, Northvale: Jason Aronson Inc.
terapeuta: - Czy pamięta pani sytuację sprzed paru miesięcy, gdy zostawiłam panią w pokoju i wyszłam na parę minut. W tym czasie wzięła pani moje pieniądze i jeżeli nadal mamy pracować razem, to musimy tę sytuacje wyjaśnić. W przeciwnym razie nasza dalsza praca jest niemożliwa.
pacjent: - Jak pani śmie mnie oskarżać, nie wzięłam żadnych pieniędzy! terapeuta: - Jestem przekonana, że je pani wzięła.
pacjent: - Nie wzięłam i czuję się bardzo zraniona, że moja terapeutka mnie oskarża. Jeszcze nigdy w życiu nic takiego mnie nie spotkało. terapeuta: - Takie rzeczy się zdarzają, zostawiłam panią w pokoju. Pod wpływem impulsu i nadarzającej się okazji wzięła pani moje pieniądze.
Pacjentka wyszła, trzasnąwszy drzwiami. A ja zostałam z wątpliwościami i poczuciem winy. Przez cały dzień nie mogłam myśleć o niczym innym, wyrzucałam sobie, że być może, oskarżyłam ją bezpodstawnie, że nie miałam prawa tak postąpić, że nawet nie wiem, ile pieniędzy miałam wtedy w torebce. Po tygodniu pacjentka przyszła na sesję. Siadła, popatrzyła na mnie i po chwili milczenia powiedziała zaczepnie:
pacjent: No i co? Nie wiem, o czym mam dzisiaj mówić.
terapeuta: Jak to „no i co"? Tydzień temu tyle rzeczy zostało powiedzianych, a pani nie wie, o czym dzisiaj mówić. Musi mieć pani mnóstwo uczuć i myśli, związanych z naszym poprzednim spotkaniem.
pacjent: Jestem zraniona pani podejrzeniami. Jeżeli wzięłam pieniądze, to czemu jeszcze pani chce ze mną pracować?
terapeuta: To bardzo dobre pytanie, jak pani myśli, dlaczego ja chcę jeszcze z panią pracować?
pacjent: No, nie wiem. To ile - pani zdaniem - wzięłam tych pieniędzy? terapeuta: To pani mi powie ile.
pacjent: No dobra, wzięłam. Głupio powiedzieć, ale wzięłam. To było 30 dolarów. terapeuta: Na co je pani wydała? pacjent: Nie pamiętam.
terapeuta: Oczywiście, że pani pamięta, na co je pani wydała. pacjent: Za 10 dolarów kupiłam jedzenie w knajpie, a za 20 narkotyki. terapeuta: Więc porozmawiajmy o tym.
Pacjentka zobowiązała się oddać mi pieniądze w ratach na kolejnych spotkaniach. Sesja dobiegła końca. Dalsza możliwość pracy okazała się realna. Zdaję sobie sprawę z tego, że był to ryzykowny krok z mojej strony. Ale jedyny do zaakceptowania. Nie można razem pracować, gdy dwie osoby mają sekret dotyczący tej samej sprawy. Z mojej strony efekt tego był coraz bardziej widoczny, nie byłam w stanie pracować z tą pacjentką ani poświęcić jej swojej uwagi. Oczywiście, nasuwa się tu pytanie, dlaczego zostawiłam ją samą w pokoju z pieniędzmi? Znałam jej historię. Jaka była moja nieświadoma motywacja: by złapać ją na gorącym uczynku? Wystawić na próbę? Czy może nieświadomie obawiając się jej antyspołecznych impulsów, zanegowałam swoim zachowaniem tę obawę: mogę jej zaufać, zostawię ją samą w pokoju. Sytuacja ta wymagała ode mnie pracy z moimi przeciwprzeniesie-niowymi uczuciami i oporem, a potem konfrontacji i pracy z oporem pacjentki.
XI
Analiza i reguły pracy nad przeniesieniem
W jaki sposób dbamy o rozwój przeniesienia? Kiedy jest odpowiedni moment na interwencję? Jaki rodzaj interwencji wybrać? W jaki sposób rozwinąć sojusz terapeutyczny, bez którego analiza przeniesienia jest niemożliwa?1 Zajmijmy się pierwszym pytaniem: W jaki sposób dbamy o rozwój przeniesienia? Wróćmy do pierwszej części niniejszej książki, w której została omówiona reguła neutralności i abstynencji. Terapeuta stara się nie prezentować swoich osobistych preferencji i wartości wobec pacjentów. Im mniej pacjent wie na temat terapeuty, tym łatwiej mu będzie wypełnić te luki swoimi fantazjami i wyobrażeniami, pochodzącymi z nieświadomości. Będą one ważnym elementem pracy i kluczem do rozumienia relacji pacjenta z innymi ludźmi. Często jednak zdarza się tak, że pacjent wie dużo o życiu terapeuty; wtedy można zająć się uczuciami i myślami pacjenta, związanymi z informacjami, które posiada. Neutralność nie jest równoznaczna z postawą wycofania się i pasywności. Freud pisał o postawie życzliwego rozumienia2.
Pacjent zgłasza się na terapię, poszukując pomocy. Na poziomie nieświadomym poszukuje miłości. Zablokowane i nieświadome impulsy dążą do gratyfikacji. W naszym dorosłym życiu obecne są pragnienia i fantazje, związane ze wszystkimi fazami psychoseksualnego rozwoju. Na przykład gdy pacjent pyta nas: „Czy pan(i) mnie lubi?", to w pytaniu tym jest zarówno niepokój, jak i wyobrażenie, że może tak, może go lubimy, albo że może ktoś jest ważniejszy i bardziej przez nas lubiany. Na poziomie nieświadomości może to wyrażać łęk przed utratą obiektu, miłości obiektu czy fantazje edypalne. Nie poznamy odpowiedzi, dopóki nie zapytamy pacjenta o jego myśli i uczucia, związane z tym pytaniem. Nasz brak odpowiedzi uruchomi najprawdopodobniej frustrację i agresję pacjenta, skierowaną do nas. Pacjenci, którzy pracują z terapeutą, informującym ich o swoim życiu i swoich uczuciach, będą mieli trudność z wyrażeniem negatywnych uczuć prze-niesieniowych. A uczucia te i tak istnieją, ponieważ towarzyszą one każdej relacji. Neutralna postawa terapeuty umożliwia pacjentowi wyrażenie agresji, a to jest klucz do zrozumienia przeszłości i sfrustrowanych, nieświadomych pragnień.
1 R. Greenson (1967) op. cit., s. 268-291.
2 Z. Freud (1913) „On Begining the Treatment", SE, t. 12., s. 121-144.
Trzeba jednak pamiętać, że dla każdego pacjenta poziom tolerowania frustracji jest inny. Relacja terapeutyczna i jej reguły są sztuczne. Jest ona w sprzeczności z tym, jak ludzie na co dzień odnoszą się do siebie i do czego dążą we wzajemnych kontaktach. W tej relacji nie ma równości: pacjent mówi, terapeuta słucha. Pragnienia, fantazje, niespełnione uczucia są wyrażone słowami i poddawane analizie bez możliwości ich spełnienia w relacji z terapeutą. Z punktu widzenia pacjenta, terapia jest często bolesnym, wymagającym i jednostronnym doświadczeniem. Gdy wyjaśnimy nasze zachowanie i jego cel, pogłębimy tym samym sojusz terapeutyczny. Oto przykład: milczenie terapeuty wywołuje u pacjenta uczucie upokorzenia. W odwecie pacjent wycofuje się z relacji i również milczy. Ponieważ nie rozumie on milczenia terapeuty, tłumaczy je sobie na swój sposób, zakorzeniony w jego wcześniejszych doświadczeniach. To wymaga dodatkowych pytań. Być może, łatwiej będzie pacjentowi na nie odpowiedzieć, gdy stwierdzimy, że jego milczenie związane jest zapewne z różnymi myślami i uczuciami na nasz temat i prawdopodobnie trudno mu o tym mówić. Te myśli i fantazje będą kluczem do zrozumienia jego wewnętrznego świata i sposobu, w jaki doświadcza relacji: „Zawsze, gdy czuję się gorzej, pani nic nie mówi. Panią w ogóle nie obchodzi to, co się ze mną dzieje. Mógłbym tutaj sobie żyły wyprać, wykrwawić się na śmierć, a pani by palcem nie kiwnęła". Jest to przykład wyrażenia przeniesienia negatywnego, a zarazem pierwszy krok do pracy nad agresją pacjenta zarówno w stosunku do trapeuty, jak i do siebie. W tym stwierdzeniu ukryte jest przekonanie, że w trudnych chwilach pacjent czuł się osamotniony i pozostawiony samemu sobie. A to ma swoje korzenie w przeszłości, którą próbujemy zrozumieć.
Terapeuta analityczny ciągle oscyluje pomiędzy dwoma postawami: postawą tymczasowej, częściowej identyfikacji z pacjentem, która jest pełna empatii, a postawą dystansu i obserwacji. Twoja empatia w stosunku do pacjenta pomaga zrozumieć to, co on przeżywa. To zrozumienie, okazywane pacjentowi, to ton głosu, w którym nie ma agresji, zainteresowanie jego osobą i tym, co mówi, gotowość do pracy przez długi czas, stałość czasu i miejsca spotkań.
W jakich okolicznościach analizujemy przeniesienie?
Przeniesienie analizujemy wtedy, gdy wzmacnia ono opór i tym samym utrudnia pracę terapeutyczną. Przedłużające się milczenie pacjenta może być przykładem aporu, wynikającego z przeniesienia. Nasza interwencja może wyglądać następująco: Mam wrażenie, że myśli pan(i) o mnie, ale trudno panu(i) o tym mówić. Porozmawiajmy o tym. Czasami trzeba poczekać, może nawet parę tygodni, by Dpór wynikający z przeniesienia wzrósł na tyle, by łatwo to było pokazać. Intensywne, emocjonalne reakcje przeniesienia mogą również przyczyniać się do wzmocnienia oporu. Gdy emocje opadną, pacjent będzie miał okazję, by imówić i zrozumieć swoją reakcję.
Analizujemy przeniesienie w momencie, gdy jego optymalny poziom został 'siągnięty. Co to oznacza? Chcemy, by przeniesienie było emocjonalnie znaczą-:e. Jeżeli nie ma optymalnej intensywności i interweniujemy za wcześnie i zbyt :zęsto, możemy tym samym doprowadzić do reakcji zaprzeczenia i nadmiernej ntelektualizacji ze strony pacjenta. Jedna z pacjentek, po moim komentarzu, że
ainalI/CA I KEUUIY HKACJY NAU rKitlNlcjicniLm
113
relacja ze mną jest dla niej ważna, a ona próbuje to zbagatelizować, odwołując sesje i spóźniając się na nie, powiedziała: „Pani to zawsze wszystko sprowadza do naszej relacji. Niech pani się nie łudzi, to wcale nie jest dla mnie ważne. Widzę panią raz w tygodniu, wiem, że pani jest terapeutą, i wiem, że teraz siedzi pani ze mną, bo to pani zawód. Mnie to po prostu śmieszy, kiedy pani tak ciągle mówi o tej naszej relacji. Po upływie mniej więcej roku, gdy regularnie pokazywałam pacjentce, w jaki sposób unika bliskości ze mną, skomentowała swoje zachowanie w następujący sposób: Zawsze tak robię, jak mi na kimś zależy. Udaję, że tak nie jest i na dodatek jestem o tym przekonana. Ja się boję, że pani tak samo mnie zostawi jak wszyscy inni, bo czemu miałoby być inaczej".
Negatywne przeniesienie powinno być analizowane od razu na początku terapii. Pamiętajmy, że wtedy nie ma jeszcze silnego sojuszu terapeutycznego. Pacjentka została skierowana do mnie, gdy jej poprzednia terapeutka, z którą pracowała przez trzy lata, odeszła z kliniki. Pierwszy miesiąc spotkań upłynął na porównaniach mnie z poprzedniczką. Według pacjentki wszystko robiłam źle i niczego nie rozumiałam. Zachęcałam pacjentkę do wyrażania negatywnych uczuć na mój temat, wyjaśniając jednocześnie, jak trudna jest jej sytuacja w związku z tym, że jej poprzednia terapeutka odeszła, i jaka musi być zła i rozczarowana, że zamiast z nią spotyka się ze mną. Mniej więcej po trzech miesiącach, podczas których pacjentka opuściła wiele sesji i często spóźniała się, nastąpiła zmiana. Pacjentka zaczęła opowiadać o swoich uczuciach złości i odrzucenia, jakie wywołało w niej odejście jej poprzedniej terapeutki. Można sobie z łatwością wyobrazić, że gdybyśmy nie pracowały nad agresją pacjentki w stosunku do mnie, jako do „obiektu zastępczego", to przerwałaby ona terapię, mówiąc, że ja po prostu jej nie odpowiadam.
Szczególną uwagę zwracamy na przerwy, związane z wakacjami, świętami czy jakimikolwiek wyjazdami. Przerwy w terapii zawsze uruchamiają nieświadomy materiał, związany z rozstaniem. Gdy sesje terapeutyczne odbywają się raz w tygodniu, trudno jest o taką intensywność uczuć przeniesieniowych, jak w klasycznej analizie z czterema czy pięcioma sesjami tygodniowo. Pacjent będzie miał tendencję, żeby unikać mówienia o swoich uczuciach i myślach związanych z przerwami w terapii, ponieważ zajmowanie się tym jest trudne.
Interweniujemy zarówno wtedy, gdy reakcje przeniesienia charakteryzują się silnymi emocjami, jak i wtedy, gdy pozornie nie ma uczuć, na przykład obserwujemy pozorny brak reakcji na nasze spóźnienie lub odwołanie sesji. Interweniujemy również, gdy pacjent opowiada po raz kolejny tę samą sytuację i swoje związane z nią uczucia, pomijając osobę terapeuty: „Nikt nie chciał się ze mną zobaczyć w sobotę i w niedzielę, czułem się strasznie samotny. Wszyscy ostatnio są zainteresowani robieniem pieniędzy, na nikogo nie można liczyć. I tutaj można powiedzieć: Wygląda na to, że te myśli również dotyczą naszej relacji, porozmawiajmy o tym".
Pacjent mówi, że jest wściekły na swojego przyjaciela, który się do niego nie odzywa. To też można potraktować jak przeniesienie, szczególnie gdy wiemy, że pacjent próbował się z nami skontaktować między sesjami, ale nie udało mu się to. Terapeuta jest ważny dla pacjenta, a więc pojawia się w jego myślach, fantazjach i wyobrażeniach. Tej relacji, tak jak każdej innej, towarzyszą pragnienia li-
bidinalne, złość, wynikająca z frustracji tych pragnień, lęk przed bliskością i odrzuceniem.
Jak analizujemy przeniesienie?
Posłużmy się tym samym modelem Greensona , którego używaliśmy już przy analizowaniu oporu: prezentacja/konfrontacja, klaryfikacja i eksploracja, interpretacja i przepracowanie. Omówmy po kolei każdy z tych etapów.
Prezentacja
Zwracamy uwagę pacjenta na to, że jego zachowanie ma związek z tym, co przeżywa w stosunku do nas. Mówimy na przykład: „wydaje mi się, że jest pan(i) zi-rytowany(a) na mnie" lub: „mam wrażenie, że przeżywa pan(i) jakieś uczucia w stosunku do mnie, o których panfj) nie mówi". Jeżeli pacjent zaprzecza, to możesz posłużyć się przykładami jego zachowania, które mogłyby potwierdzić twoje słowa, na przykład: wchodzi pan(i) na sesję, nie patrzy pan(i) na mnie, ukrywa pan(i) twarz w dłoniach i nie odzywa się. Po naszym komentarzu pacjent musi mieć czas na odpowiedź.
Klaryfikacja
Chcemy wiedzieć o pacjencie jak najwięcej. Pytania o szczegóły często otwierają świat fantazji, uczuć i wypartych impulsów. pacjent: Chciałbym, żeby mnie pani lubiła. terapeuta: Niech mi pan powie o tym coś więcej.
Chcemy poznać detale. Gdy je poznamy, to na pewno pojawią się wyraźniejsze uczucia, a tym samym silniejszy lęk przed ich ujawnieniem. Wykazujemy zainteresowanie i chęć zajęcia się szczegółami. Celem wypytywania o szczegóły jest dotarcie do nieświadomości, do źródła danej fantazji, uczucia lub pragnienia, które ma swoje korzenie w przeszłości pacjenta. Pacjent wchodzi na sesję, siada i po dwóch minutach milczenia mówi: „A pani wygląda tak, jakby pani była zła". Możesz potraktować siebie jako obiekt dalszych badań: „Co takiego we mnie pani zauważyła, co wskazywałoby na to, że jestem dzisiaj zła?", tnny przykład:
PACJENT: Chciałem dzisiaj nie przyjść. terapeuta: Dlaczego?
Pacjentka w następujący sposób rozpoczęła sesję:
pacjent: Cały tydzień byłam chora. Ale już nie zarażam, zapewniam panią, już nie zarażam.
terapeuta: Brzmi to tak, jakby się pani martwiła, że jest w pani coś zaraźliwego. 'ACJENT: Pani tak na mnie patrzy, jak ja bym jednak zarażała. Nie przyszłabym, jdybym naprawdę była chora. Czułabym się potwornie, gdyby pani miała przede mnie zachorować. Moją koleżankę zaraziłam...
3 R. Greenson (1967) op. cit., s. 295-325.
ANALIZA I REGU1Y PRACY NAD PRZENIhSIKNItM
117
Dalsza część sesji upłynęła na mówieniu o tym, jak pacjentka próbuje na co dzień radzić sobie z tym, by nie poddać się smutkom i lękowi: PACJENT: Zaczęłam pisać, codziennie rano zaraz po obudzeniu się piszę. Potem czuję się lepiej, nie czuję tyle lęku. Zaczęłam pisać po tym, jak Dave ze mną zerwał. Teraz piszę o wszystkim, na przykład o tym, co chciałabym osiągnąć. To sprawia, że przeżywam mniej lęku.
terapeuta: Pani mi mówi, że rano odczuwa pani silny lęk. Czego dotyczy ten lęk? pacjent: Codzienne rano boję się, że zostanę sama, że już nie znajdę nikogo, kto by chciał ze mną być.
terapeuta: Pani obawia się, że jest coś takiego w pani, co sprawia, że nikt z panią nie chce być, że jest w pani coś zatrutego i zaraźliwego i to wzbudza w pani lęk. Od tego zaczęła pani dzisiejszą sesję. Porozmawiajmy więc o tym.
Interpretacja przeniesienia
Jak już napisałam wcześniej, zinterpretować to znaczy nieświadome uczynić świadomym. Interpretujemy przeniesienie przez odkrycie nieświadomej historii, korzeni i celu danej reakcji. Następnie łączymy tę przeszłość z obecną reakcją. Interpretacja to rodzaj hipotezy, która wymaga dalszej weryfikacji. Słuchamy uważnie odpowiedzi pacjenta na naszą interpretację. Materiał, który się potem pojawi, jest weryfikacją naszej interpretacji. Przyjrzyjmy się poniższemu przykładowi:
pacjent: Przepraszam, że musiałam przełożyć ostatnią sesję. Musiałam wyjechać z miasta w sprawie pracy. Bardzo nie lubię zmieniać terminu. terapeuta: Jak na osobę, która tego nie lubi, przekłada pani sesje bardzo często (pacjentka ta wiele razy w przeszłości odwoływała i przekładała termin spotkań). pacjent: Ja wiem, ale ja tak nie chcę robić. Chcę, by dobrze się między nami układało. Wcześniej cały czas byłam na panią wściekła, tak jakby pani ciągle czegoś ode mnie chciała. Tego lata w porównaniu z poprzednimi jest inaczej, próbuję zrozumieć, co pani do mnie mówi. Teraz to martwię się o naszą relację, nie jestem już tak wściekła, jak kiedyś.
terapeuta: To prawda, nastąpiła duża zmiana. Pani bała się być blisko ze mną. W obawie, że ja panią odrzucę, cały czas odrzucała pani mnie. pacjent: Mam takie poczucie, że straciłam dużo czasu na te złości w stosunku do pani. Teraz łatwiej mi pokazać siebie niż kiedyś. I pani to jakoś wytrzymała. Moja matka ciągle mnie odrzuca, tak to odbieram, zawsze istniała rywalizacja między mną a siostrami.
Sposobem na odkrycie źródła reakcji przeniesieniowej mogą być pytania o uczucia pacjenta wobec nas. Innym sposobem może być szukanie poprzednich obiektów tej reakcji przeniesieniowej. I tutaj może nam pomóc następujące pytanie: Do kogo w przeszłości żywił (a) pan (i) podobne uczucia?
Przepracowanie
Żadna pojedyncza interpretacja nie jest skuteczna, jeżeli nie jest wiele razy powtórzona. Proces przepracowania odnosi się do powtarzania i rozbudowywania
wglądów, uzyskanych dzięki interpretacji. Powtórzenia są szczególnie ważne, gdy analizujemy opór, wynikający z przeniesienia. Każdy z nas ma trudności z porzuceniem starych mechanizmów obronnych i próbowaniem czegoś nowego. Zasymilowanie nowego doświadczenia wymaga dużo czasu. Trzeba pamiętać, że reakcja przeniesieniowa jest reakcją wielopoziomową i spełnia różne funkcje. Na przykład, jedna reakcja przeniesieniowa może służyć jako obrona przed inną. Jest to zawsze dynamiczny obraz (np.: oralno-pasywne zachowanie jako obrona przed analna destrukcją}. To, co z pozoru wygląda na oralną pasywność, wycofanie i nastawienie na branie, może wynikać z potrzeby kontrolowania i radzenia sobie z agresją: „Tak długo, jak moje potrzeby są zaspokajane, to nasza relacja jest bezpieczna".
Wróćmy na chwilę do definicji przeniesienia - jest to powtarzanie starych, nieświadomych sposobów zachowań. Dzięki reakcji przeniesieniowej możemy dokonać rekonstrukcji, ponieważ pacjent w relacji z terapeutą powtarza to, czego nie pamięta. Na przykład, gwałtowna emocjonalna reakcja na zmiany lub przerwy w terapii jest niewątpliwie związana z wczesnodziecięcymi reakcjami na separacje z rodzicami. Jeżeli rekonstrukcja i interpretacja, jaka jej towarzyszy, jest prawidłowa, to prowadzi ona do nowych wspomnień, nowych wglądów i w efekcie do zmiany zachowania. Gdy nieświadome uczynimy świadomym, to łatwiej nam będzie zrozumieć złożoność zachowań naszego pacjenta.
Relacji terapeutycznej zawsze towarzyszy przeniesienie. Jest to nieocenione źródło wiedzy o potrzebach i pragnieniach pacjenta, jego sposobie wchodzenia w relacje i radzenia sobie z frustracjami. Jest to ważne narzędzie pracy. Cierpienie wynika z braku satysfakcjonującej relacji z innymi. Symptomy, komunikowane przez pacjenta, takie jak depresja, trudności w pracy, poczucie braku sensu śycia, mają swoje źródło w braku satysfakcjonujących, bliskich kontaktów. W związku z tym na sesji, gdy pacjent opowiada o relacjach i uczuciach z innymi ludźmi, możemy sobie zadać następujące pytanie: Jak to się ma do relacji ze Tiną?
Gdy pacjent dużo miejsca poświęca relacji z terapeutą, warto wiedzieć, o kim eszcze ze swojej przeszłości mówi. Kim jesteśmy dla niego w przeniesieniu? Je-:eli pacjent przez dłuższy czas mówi tylko i wyłącznie o swoich relacjach z prze-;złości, to na pewno warto zająć się przeniesieniem. Może to być opór przed bajaniem i doświadczaniem uczuć w stosunku do nas. Jeżeli pacjent zajmuje się ylko relacją z nami, możemy to potraktować jako opór przed mówieniem o je-;o bolesnej przeszłości. Jane pochodziła z południa Stanów, do Nowego Yorku >rzyjechała, by zostać aktorką. Straciła matkę, gdy miała lat 12, matka umarła la raka mózgu. Do 18 roku życia Jane była wychowywana przez ojca, starszego irata i ciotki. Przez pierwsze dwa lata terapii reagowała silnymi objawami depre-ji na każdy mój wyjazd czy zmianę terminu sesji. Po moim powrocie okazywa-a pretensję i złość. Wszystko w moim gabinecie było nie tak, jak trzeba, ja by-am fatalnie ubrana, moje interwencje były do niczego, każdy mój komentarz potykał się z sarkazmem i złośliwością z jej strony, szczególnie gdy jej depresyj-le reakcje interpretowałam jako przeniesienie, odwołując się do śmierci jej mat-ii: „Doprawdy, mogłaby pani coś inteligentniejszego wymyślić" lub: „No i co, nów bawimy się w psychoanalityka, gratuluję".
"INrtLliA 1 KfcLrUtY HKACY INAL> l-KiCl\]COiaiicra 1 ly
Cierpienie związane ze śmiercią matki było tak ogromne, że wywoływało w Jane lęk, że ona sama tego nie przeżyje. Przez lata broniła się przed lękiem i rozpaczą, wyśmiewając innych, dystansując się od innych i atakując ich. Upłynęły kolejne dwa lata, zanim pacjentka mogła zacząć mówić o swojej rozpaczy, złości i poczuciu winy, związanymi ze śmiercią matki.
Problemy wymagające specjalnej uwagi przy analizowaniu reakcji przeniesienia
Jeżeli pacjent przeżywa bardzo silne emocje, a sesja dobiega końca, to warto popracować chwilę nad sojuszem terapeutycznym. Gdy pacjent chce wyjść, odczuwając silną złość, warto mu zaproponować, by został chwilę i żebyście razem przyjrzeli się temu wzburzeniu.
Zwróć szczególną uwagę na reakcje pacjenta związane z przerwami w terapii. Czy reaguje lękiem, depresją, złością czy smutkiem? Czy wykazuje brak reakcji? Odwołując się do faz rozwoju i relacji z obiektem, pamiętaj, że przerwa w terapii może oznaczać dla pacjenta utratę ukochanego obiektu, utratę miłości lub edypalną porażkę. Spotkanie po dłuższej przerwie to nieświadoma konfrontacja z kimś, kto go porzucił, lub też odzyskanie kogoś, kto był utracony.
W terapii analitycznej obowiązuje zasada, by informować pacjenta o planowanych wyjazdach i przerwach w terapii z wyprzedzeniem co najmniej dwutygodniowym. Staraj się nie zaskakiwać pacjenta zmianą planów z tygodnia na tydzień. Ta separacja i związane z nią uczucia i myśli to bardzo ważny materiał do przepracowania. Nie umniejszaj wagi przerw. Dłuższe przerwy zawsze osłabiają sojusz terapeutyczny. Zastanów się, ilu twoich pacjentów nie wróciło już do terapii po przerwie wakacyjnej? Ile razy przed wakacjami pacjent sugerował chęć zakończenia terapii, a tobie nie przyszło na myśl, że jest to nieświadoma reakcja na zbliżającą się przerwę wakacyjną? Ilu pacjentów nie pojawiło się na pierwszym umówionym spotkaniu po wakacjach, tłumacząc się, że zapomnieli?
Uwagi podsumowujące
Przeniesienie dzielimy na edypalne i preedypalne. Zastanówmy się przez chwilę, co to oznacza i jaką rolę odgrywa w terapii.
Jak pamiętamy z pierwszej części tej książki, w fazie preedypalnej matka jest osobą najważniejszą. Wszystkie inne osoby, w tym również ojciec, to potencjalne zagrożenie. Jeżeli przypomnimy sobie podstawowe sytuacje zagrożenia, to przeniesienie preedypalne dotyczy lęków przed unicestwieniem i lęków przed utratą obiektu, który zaspokaja potrzeby.
Przeniesienie edypalne dotyczy lęków przed utratą miłości obiektu, lęków ka-stracyjnych i lęków przed własnym superego. Odwołując się do faz rozwoju psychoseksualnego, przeniesienie preedypalne dotyczy regresji i fiksacji oralnych i analnych. Obiekt w przeniesieniu preedypalnym nie jest do końca wyodrębniony. Ważna jest funkcja, jaką spełnia. Często w przeniesieniu preedypalnym pacjent traktuje terapeutę jako przedłużenie siebie. Na rodzaje przeniesienia możemy patrzeć jak na pewien proces rozwojowy. Zaczyna się on od pacjentów psychotycznych, kiedy obiekt przeniesienia praktycznie nie istnieje i zmierza w kie-
runku mniejszej patologii, kiedy terapeuta jest doświadczany jako obiekt, który ma zaspokajać potrzeby pacjenta. Na poziomie edypalnym terapeuta jest postrzegany jako oddzielna i różniąca się od pacjenta osoba. Pojawienie się preedypalne-go przeniesienia w procesie terapeutycznym z pacjentami, którzy dobrze funkcjonują, jest ważnym sygnałem pojawiającej się regresji. Z kolei gdy pracujemy z pacjentami o dużym stopniu zaburzeń, to w trakcie pracy dążymy do tego, by przeniesienie było bardziej dojrzałe. Przy preedypalnym przeniesieniu mamy do czynienia ze słabszą kontrolą impulsów, większym nastawieniem na natychmiastowe zaspokojenie potrzeb, brakiem integracji pomiędzy libidinalnymi i agresywnymi tendencjami. Generalnie w przeniesieniu preedypalnym występuje patologiczna przewaga agresywnych reprezentacji siebie i obiektów oraz brak silnego ego.
Jeżeli pacjent mówi do terapeuty: „Przypominasz mi moją matkę", to w tym miejscu praca się zaczyna, a nie kończy. Pytania, jakie się wówczas nasuwają, są następujące: Co to oznacza na poziomie nieświadomości, jakie konflikty to wywołuje, jakie myśli, uczucia i mechanizmy obronne zostają uruchomione4.
'. Winnicot (1960) „Countertransference", British Journal of Medical Psychology, voI. 33,
XII
Przeciwprzeniesienie
Definicje i ewolucja koncepcji
Dotąd zajmowaliśmy się uczuciami pacjenta w stosunku do terapeuty i ich rolą w zrozumieniu nieświadomości. Terapia to relacja, w którą zaangażowane są dwie osoby. Jedną z nich jest terapeuta, który słucha, na którego projektowane są różne uczucia i myśli, który jest zarówno obiektem przeniesienia, jak i realną osobą i również doświadcza wielu uczuć. Nikt z nas nie jest wolny od pragnień, fantazji i myśli. Czy mogą one być narzędziem pracy? Prześledzenie teorii prze-ciwprzeniesienia na przestrzeni lat pozwala poznać historię i zmiany, jakie nastąpiły w myśleniu psychoanalitycznym.
Freud traktował przeciwprzeniesienie jako opór analityka i przeszkodę w pracy z pacjentem1. W rozumieniu Freuda przeciwprzeniesienie to nierozwiązane, nieświadome konflikty terapeuty, które zakłócają przebieg terapii: „Musimy wziąć pod uwagę przeciwprzeniesienie, które pojawia się w analityku jako rezultat wpływu pacjenta na jego (analityka) nieświadome uczucia. Wymaga to od analityka rozpoznania i przekroczenia tego przeciwprzeniesienia"2. Z tej definicji wynika, że są to uczucia, które zaburzają proces wolnych skojarzeń analityka w odpowiedzi na wolne skojarzenia pacjenta. Materiał pacjenta powinien być absorbowany przez nieświadomość analityka bez cenzury i eliminacji . Ze względu na to, że narzędziem pracy analityka jest nie tylko jego wiedza, ale również jego nieświadomość, Freud uważał, że analityk powinien poddać się treningowej analizie, by lepiej rozumieć swoją nieświadomość i pokonać swój własny opór4. Za czasów Freuda proces analityczny był stosunkowo krótki, trwał nie dłużej niż rok. W 1937 roku Freud5, stwierdził, że jednym z podstawowych zadań analityka jest ciągła własna analiza. Psychoanalityk powinien być przygotowany na powtórzenie własnej treningowej analizy, jeżeli sytuacja tego wymaga. Temat związany z przeciwprzeniesieniem rozwinęli następcy Freuda w 40 lat później.
1 Z. Freud (1910) „The Futurę Prospects of Psychoanalytic Therapy", SE, t. 11, s. 139-151.
2 Tamże, s. 141-142.
3 Z. Freud (1912) „Recomendations to Physicians Practicing Psychoanalysis", SE,t. 12, s. 111-112. "* Tamże.
5 Z. Freud (1937) op. cit., SE, t. 23, s. 209-253.
Anna Reich6 poszła śladami Freuda. Jej definicja uznawana jest za klasyczne rozumienie przeciwprzeniesienia. Przeciwprzeniesienie jest rezultatem nieuświadomionych konfliktów i potrzeb analityka, które zaburzają proces rozumienia pa-q'enta. W takiej sytuacji pacjent staje się obiektem, na który analityk przenosi swoje nieuświadomione uczucia i pragnienia, pochodzące z jego przeszłości. Przeciwprzeniesienie zawiera agresywne i libidinalne pragnienia, obronę przeciwko nim, w tym określone identyfikacje i zachowania, które wynikają z przeżywanego konfliktu. Jest to proces głównie odnoszący się do sfery nieświadomości.
Świadome reakcje możemy uznać za przeciwprzeniesienie wtedy, gdy osiągają dużą intensywność i wiążą się z silnymi seksualnymi czy agresywnymi impulsami i fantazjami, nieadekwatnymi do sytuacji terapeutycznej. W tym klasycznym rozumieniu przeciwprzeniesienie to odwrócone przeniesienie. Obiektem fantazji, pragnień i impulsów terapeuty jest pacjent. Zaburza to proces rozumienia. Tak jak przy przeniesieniu, jest to przede wszystkim reakcja nieświadoma. Anna Reich podkreślała, że należy rozróżnić nieświadome potrzeby i dążenia od realnych i świadomych obserwacji i zachowań. Libidinalne zainteresowanie pacjentem to jeszcze nie jest przeniesienie, to jest wstęp do empatii7.
Jakie sygnały świadczą o istnieniu reakcji przeciwprzeniesienia? Te, które zakłócają:
- proces rozumienia, zainteresowania i chęć pomocy,
- proces bycia obiektem przeniesienia, czyli kimś, na kogo pacjent może reagować dziecięcymi uczuciami, impulsami i mechanizmami obronnymi,
- proces neutralności, czyli tolerowanie miłości i agresji ze strony pacjenta, wy-'ażany w jego pragnieniach i fantazjach bez krytycyzmu, lęku czy potrzeby gra-yfikacji.
Jak możemy się zorientować, że jesteśmy w procesie przeciwprzeniesienia? m więcej mamy doświadczenia z własnej terapii, przepracowanych nieświado-nych konfliktów i trudności, tym łatwiej nam będzie zrozumieć to, co się dzie-e z pacjentem. Z tego wynika wniosek następujący: prowadzenie terapii psycho-nalitycznej jest niemożliwe bez własnego doświadczenia w tym zakresie, ednym z wielu warunków otrzymania licencji terapeuty psychoanalitycznego Lib psychoanalityka jest przejście własnej psychoanalizy. Jest to szczególnie rudna sytuacja na gruncie polskim, gdzie dostęp do szkolenia psychoanalitycz-ego jest ograniczony. Ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Zasady i reguły te-apii psychoanalitycznej może stosować każdy terapeuta, któremu ten sposób łysienia wydaje się słuszny i przydatny w pracy klinicznej. Psychoanalityczne odejście do procesu terapeutycznego z uwzględnieniem teorii rozwoju, wiedzy oporze i przeniesieniu, może być narzędziem do rozumienia pacjenta i relacji ?rapeutycznej. Może służyć jako przewodnik do rozumienia skomplikowanej sychiki ludzkiej.
"A. Reich (1951) „On counter transference" w: International Journal of Psycho-Analysis, vol. 32, 25-31.
A. Reich (1960) „Further Remarks on counter transference" w: International Journal of Psycho-lalysis, vol. 41, s. 389-395.
PRZECIWPRZbNlLbitlNlE. liJ
Rodzaje przeciwprzeniesienia
Jakie uczucia, które przeżywa terapeuta, zaburzają rozumienie pacjenta? Każdy z nas przeżywa złość w różnych jej odcieniach. Tylko czasami jesteśmy tego świadomi. Nieuświadomiona agresja zaburza proces rozumienia. Twoje spóźnianie się na sesje, w odpowiedzi na spóźnienia pacjenta, może być tego przejawem. Przyjrzyj się, jak reagujesz na dewaluacje ze strony pacjenta. Czy przeżywasz złość lub rozczarowanie? W jaki sposób przejawia się to na sesjach?
Nieświadome poczucie winy, jakiego doświadczasz, może znaleźć ujście w nadmiernym gratyfikowaniu pacjenta, nadmiernym mówieniu i pewnej nadgorliwości. Twoje obawy przed własną emocjonalnością, przeżywaniem intensywnej agresji, podniecenia czy rozpaczy mogą wyrażać się w nieświadomej tendencji blokowania intensywnych uczuć u pacjenta. Na przykład ignorujesz intensywność tego, co przeżywa pacjent, unikasz „trudnych tematów", nie pytasz o szczegóły z nieuświadomionej obawy, by nie dotykać tego, co bolesne i dla ciebie samego trudne. Dla każdego z nas będzie to co innego, w zależności od naszej historii życia i osobistych doświadczeń. Może to być materiał związany z uczuciami seksualnymi, z porzuceniem, ze śmiercią, z żałobą, z chorobą i lękami, które ona wywołuje. Jeżeli twoim doświadczeniem jest częste przeżywanie lęku, to nieświadomie możesz ochraniać pacjenta przed tego typu uczuciami, zamiast wydobyć je na powierzchnię i pracować nad nimi. Warto sobie zadać pytanie, w jaki sposób bronisz się przed lękiem? Jakich zachowań i obrony używasz, by go do siebie nie dopuścić? Jakie sytuacje wywołują twój lęk i na ile jest on obecny, gdy pracujesz z pacjentem?
Warto zwrócić uwagę na poziom gratyfikacji, jaki jest ci potrzebny, gdy pracujesz z pacjentem. Na ile masz potrzebę pokazania pacjentowi i udowodnienia sobie, że jesteś kompetentny (a)? Może to uruchomić wrogość w stosunku do pacjenta, który, mimo twojego wysiłku, nie funkcjonuje lepiej. Możesz też mieć tendencję, by „nadrabiać" traumy, których doświadczył pacjent w dzieciństwie, nieświadomie starając się pokazać, że teraz ty będziesz tym idealnym rodzicem, którego pacjent pragnął. Pomyśl sobie o konsekwencjach takiego funkcjonowania. Jedna z nich to zablokowanie złości pacjenta, która powinna być obecna w przeniesieniu. Inna to przeżywanie przez ciebie złości i frustracji, gdy pacjent nie docenia, jaki jesteś dla niego „dobry".
Wraz z rozwojem myśli psychoanalitycznej rozwijało się myślenie o przeciw-przeniesieniu. Paula Heinman8 była jednym z pierwszych psychoanalityków, którzy zaczęli przypisywać przeciwprzeniesieniu rolę diagnostyczną. Na podstawie swojej pracy klinicznej doszła do wniosku, że przeciwprzeniesienie jest narzędziem do zrozumienia pacjenta. „Nieświadomość terapeuty rozumie nieświadomość pacjenta"9. To był niezwykle istotny krok naprzód w psychoanalitycznym myśleniu, gdy przeciwprzeniesienie zostało potraktowane jako zjawisko pomagające analitykowi zrozumieć ukryte znaczenie materiału, prezentowa-
8 P. Heinman (1950) „On counter transference" w: International Journal of Psycho-Analysis, vol. 31, s. 81-84.
9 Tamże.
nego przez pacjenta. Heinman podkreślała, że terapeuta musi być w stanie wytrwać w uczuciach, które w nim wzbudza pacjent, nie rozładowywać ich, lecz użyć do analizy. Jeżeli dobrze zastanowić się nad tym zdaniem, to jest ono brzemienne w skutki. Oznacza, że nasze nieświadome uczucia, pragnienia, fantazje i ich przejawy mogą nam pomóc w zrozumieniu pacjenta. Nasze przeciwprzenie-sieniowe uczucia to wypadkowa naszych nierozwiązanych konfliktów i tego, co się dzieje z pacjentem. Gdy dwie osoby siedzą w pokoju, to wywierają na siebie wzajemny wpływ, zarówno w tym, co zostało powiedziane, jak i w tym, co jest przemilczane, ale istnieje w nieświadomości. W rozwoju tego nurtu bardzo ważną rolę odegrały artykuły Heinricha Rackera i jego książka o przeniesieniu i prze-ciwprzeniesieniu10. Racker odniósł się tu do freudowskiej definicji przeniesienia, którego analiza pozwala uczynić świadomym to co nieświadome. Racker stwierdził, że na tej samej zasadzie możemy mówić o przeciwprzeniesieniu, może ono służyć jako istotne narzędzie do zrozumienia pacjenta. Racker podkreślił, że reakcje przeciwprzeniesienia, nawet o dużej intensywności, powinny być użyte jako narzędzie do rozumienia pacjenta. Przeciwprzeniesienie jest wyrazem identyfikacji terapeuty z wewnętrznymi obiektami pacjenta oraz z jego id, ego i su-perego. By lepiej móc zrozumieć tę koncepcję przeciwprzeniesienia, zacznijmy od następującego pytania: Co dzieje się w analityku podczas jego sesji z pacjentem?11 Odpowiedź jest następująca: może się zdarzyć wszystko to, co się wydarza między dwojgiem ludzi, którzy się ze sobą spotykają. Tutaj jednak dochodzi bardzo ważny czynnik: wszystko to ma miejsce w ramach sytuacji terapeutycz-lej. A więc funkcją terapeuty jest zrozumienie tego, co się dzieje z pacjentem. [ przy takim nastawieniu jest miejsce na wszystkie uczucia, jakie jedna osoba jrzeżywa w stosunku do drugiej. Intencja, by zrozumieć pacjenta, odgrywa istot-lą rolę w procesie terapeutycznym, daje możliwość identyfikacji z pacjentem z tym, co on przeżywa. Gdy jesteśmy w bliskim kontakcie z drugą osobą, to :zęsto jest w nas skłonność do przeżywania wspólnie tych samych rzeczy, czyli kłonność do pewnych identyfikacji.
W sytuacji terapeutycznej tę predyspozycję do identyfikacji chcemy wykorzy-tać do zrozumienia pacjenta. Ale by móc z tego korzystać, musimy być tego wiadomi. Możemy mówić o dwóch podstawowych rodzajach identyfikacji. Jed-a, która jest oparta na rozpoznaniu, że to, co należy do kogoś, jest również mo-:: „ta część ciebie przypomina mi siebie". I drugi rodzaj identyfikacji, tak zwane ientyfikacje dopełniające się. Przyjrzyjmy się tym zjawiskom. W życiu często towarzyszy nam przeświadczenie, że ktoś w danej sytuacji czuje zupełnie to samo, o my. Przenieśmy to na relację terapeutyczną. Pacjent ze łzami w oczach opowiada o chorobie bliskiej mu osoby i o lęku, że ten ktoś umrze. My, słuchając te-3, również zaczynamy przeżywać smutek i ból, związany z możliwością utraty ogoś bliskiego. Zaczynamy być świadomi naszego pragnienia, żeby tę sytuację dwrócić, zrobić coś, żeby nie było tak beznadziejnie i smutno. Staramy się wy-lyślić coś takiego, by obronić się przed poczuciem kompletnej bezradności. Pa-ent o swojej bezradności nie mówi, ale opowiada, jakich rozwiązań szuka. Mo-
H. Racker (1968) „Transference and Counter transference", New York: International niversithes Press. "Tamże, s. 127-173.
że właśnie to jest jego obrona przed tym beznadziejnym poczuciem bezradności, które towarzyszy powolnej utracie kogoś bliskiego. Więc zamiast dalej razem wymyślać, co jeszcze można zrobić, warto zatrzymać się na chwilę nad własnym poczuciem bezradności i użyć go do zrozumienia tego, co przeżywa pacjent. Komentarz może dotyczyć bezradności, jakiej doświadcza pacjent w tej sytuacji. Taka interwencja przyniesie ulgę, poczucie bycia zrozumianym i otworzy drogę do pracy nad bezradnością i sposobami radzenia sobie z nią. Taka praca jest możliwa tylko wtedy, gdy jesteśmy świadomi tego, co się z nami dzieje. Predyspozycja do empatii związana jest właśnie z powyżej opisanym rodzajem identyfikacji.
Gdy mówimy o identyfikacjach dopełniających się, to mamy do czynienia ze zjawiskiem podobnym do zależności między superego a id. Na przykład pacjent opowiada o swoich przygodach seksualnych i związkach pozamałżeńskich. Ty -terapeuta - przeżywasz złość, że przecież on takim postępowaniem rani swoich najbliższych. Towarzyszy temu myśl, że ty też masz w tym swój udział, bo być może powinieneś powiedzieć pacjentowi, żeby przestał się tak zachowywać. Warto zastanowić się, dlaczego przeżywasz właśnie takie uczucia. To tak, jakbyś na działanie pacjenta z pozycji id reagował swoim krytycznym superego. A może właśnie to krytyczne superego jest tym, przed czym pacjent się broni? Jest to jego wewnętrzny konflikt, którego doświadczacie razem, tyle tylko, że z dwóch różnych pozycji. Często zdarza się tak, że im bardziej terapeuta odrzuca identyfikowanie się z impulsami i pragnieniami pacjenta na poziomie nieświadomości, tym silniej wystąpi dopełniająca identyfikacja, najczęściej z pozycji karzącego superego.
Racker uważa, że definicja przeciwprzeniesienia powinna zawierać wszystko to, co przeżywa analityk w relacji z pacjentem. Racker porównuje dynamikę przeciwprzeniesienia do przeniesienia i stwierdza, że zawiera ono takie same trzy czynniki. Te czynniki to: impuls do powtarzania doświadczenia z przeszłości, li-bidinalna potrzeba i opór. Ten impuls do powtarzania doświadczeń z przeszłości to właśnie opisany przez Freuda przymus powtarzania, który towarzyszy wszystkim naszym relacjom, a pochodzi z zapomnianej i wypartej przeszłości. Libidi-nalna potrzeba to nic innego jak potrzeba każdego z nas, by ktoś zaopiekował się nami, kochał, docenił i podziwiał. Opór towarzyszy każdemu krokowi w terapii. A my, jako terapeuci, też musimy się z nim zmagać. Może to być nasz opór przed rozmową na temat seksu lub agresji czy zajmowaniem się szczegółami życia intymnego, nasz opór wobec roszczeń pacjenta i żądań wobec nas, opór przed zwróceniem uwagi pacjentowi na jego niewłaściwe zachowanie w obawie, że go utracimy. Według Rackera, każda reakcja przeniesienia prowokuje przeciwprze-niesienie. Tak jak w życiu, na przejawy uczuć wobec nas reagujemy myślami, fantazjami, pragnieniami i konkretnymi zachowaniami. W relacji terapeutycznej te emocjonalne reakcje mogą zostać zablokowane, ale nie da się ich uniknąć. Reakcje te powinny być przeanalizowane, by mogły służyć zrozumieniu pacjenta. Te reakcje przeciwprzeniesienia rządzą się prawami nieświadomości. Każda pozytywna reakcja przeniesienia ma swój odpowiednik w pozytywnym przeciwprze-niesieniu. Każda negatywna reakcja przeniesienia spotyka się z negatywnym przeciwprzeniesieniem. Jakąś częścią siebie zawsze reagujemy negatywnie na wyrażaną w stosunku do nas złość, rozczarowanie, frustrację czy odrzucenie.
Uświadomienie sobie naszych reakcji jest niezwykle ważne w pracy, którą wykonujemy. Na przykład terapeuta słucha pacjenta i nagle spostrzega, że jego uwaga jest gdzie indziej, że myśli nagle o swoich wakacjach czy o tym, kiedy wreszcie skończy pracę i pójdzie do domu. Jest to sygnał, że wycofał się z relacji. Skąd to nagłe wycofanie, wyjście z roli aktywnego słuchacza? Może powodem jest trudny temat, którego obie strony chcą nieświadomie uniknąć? Może jest to reakcja na wycofanie się pacjenta z relacji i oznaka jego oporu, który polega na mówieniu o czymś nieistotnym. Terapeuta powinien wypracować w sobie ciągłą gotowość do analizowania swoich własnych reakcji. Zawsze warto zadać sobie pytanie: Dlaczego mówię to, co mówię? Skąd taka moja reakcja? Jaka jest relacja między moją reakcją a tym, co mówi pacjent? Kogo w danej chwili reprezentuję w przeniesieniu? Jak moja reakcja, której jestem świadoma(y] jest uwikłana w reakcję przeniesienia pacjenta? Warto pamiętać, że prawdopodobnie przeżywasz w stosunku do pacjenta to, co przeżywają inni ludzie, gdy są z nim blisko. Twoje uczucia są narzędziem do zrozumienia tego, jak pacjent buduje swoje relacje.
Przeciwprzeniesienie możemy podzielić na dwa rodzaje zjawisk: myśli/fantazje i pozycje12.
Myśli i fantazje przeciwprzeniesieniowe dotyczą wolnych skojarzeń terapeuty. Pomagają zrozumieć relacje terapeuty z pacjentem. Na przykład, zostawiasz pacjenta na chwilę w pokoju i jednocześnie przychodzi ci na myśl, że po twoim wyjściu pacjent zacznie przeglądać twoją torbę i jej zawartość. Ta fantazja może być ważna w związku z analizą preedypalnego przeniesienia pacjenta. Symbolicznie torba reprezentuje ciebie, fantazja ta dotyczy więc wdarcia się do środka, do twojego wnętrza. Spontaniczne myśli i fantazje terapeuty są ważnym sygnałem tego, co - być może - dzieje się z pacjentem. Można to czasami sprawdzić, pytając o to pacjenta. Zawsze uważnie obserwuj, jakich myśli unikasz w swoim przeciwprzeniesieniu. To jest sygnał twojego oporu, ale być może również oporu pacjenta.
Pozycje przeciwprzeniesieniowe występują wtedy, gdy terapeuta całym sobą jest zaangażowany w to, co się dzieje z pacjentem, innymi słowy przeżywa silne uczucia. Takie zaangażowanie może wynikać z tego, co w danej chwili dzieje się z pacjentem, na przykład gdy nie przekłada on swoich uczuć i myśli na słowa, a jest zaangażowany w proces „acting out". Te dwa zjawiska przeciwprzeniesie-nia różnią się od siebie ze względu na ich intensywność. Myśli i fantazje, którym nie towarzyszą silne uczucia, mogą łatwo umknąć naszej uwagi. Z drugiej strony, bardzo silne uczucia, które przeżywamy w danym momencie, uniemożliwiają nam zrozumienie tego, co się dzieje. Jest jeszcze jedna grupa zjawisk: wypieranie uczuć przeciwprzeniesieniowych. Taka sytuacja najczęściej ma miejsce, gdy doświadczanie uczuć wzbudza lęk lub poczucie winy. Niebezpieczeństwo wyparcia reakcji przeciwprzeniesieniowej wzrasta wtedy, gdy dana reakcja jest nieakceptowana przez nasze superego. Może to dotyczyć naszych fantazji seksualnych związanych z pacjentem, przeżywanej złości czy podniecenia seksualnego wobec poruszanego przez pacjenta materiału.
12 H. Racker (1968) op. cit, s. 127-173.
rr^^c^i w rR^iinii^jiLin^
Zawsze warto zadać sobie pytanie: Co przeżywam w danej chwili i dlaczego? Na przykład pacjent całą sesję mówi o pracy, nie wspominając ani słowem o swoich uczuciach. Terapeuta reaguje na to komentarzem: „Pan nic o sobie nie mówi". Pacjent odbiera to jako krytykę. Terapeuta analizuje swoją interwencję i dochodzi do wniosku, że był zirytowany na pacjenta, ale to uczucie wyparł. Wyparł ze świadomości, ale zareagował na jego podstawie. Gdyby w danej chwili był świadomy swojej irytacji, mógłby się zastanowić, dlaczego pacjent nie mówi o sobie. Czego dotyczy jego opór? Ważne jest, by zrozumieć całą złożoność reakcji pacjenta. Reakcja pacjenta jest wynikiem jego nieświadomych fantazji, uczuć i doświadczeń z przeszłości. Na przykład agresja, którą prezentuje pacjent, może wynikać z przeżywanego lęku. Wtedy warto przyjrzeć się temu lękowi. Zajmijmy się teraz reakcjami przeciwprzeniesienia, które w znacznym stopniu zakłócają proces terapeutyczny13.
Reakcje przeciwprzeniesienia
Lęk przeciwprzeniesieniowy. Ten rodzaj lęku może być szczególnie silny, gdy pacjent ma tendencje samobójcze, gdy jest w regresji lub przeżywa silną depresję. Te lęki mogą wzmacniać nasze pragnienie, by uratować pacjenta, ale lękom tym może też towarzyszyć nasze silne poczucie winy.
Agresja przeciwprzeniesieniowa może mieć różne odcienie, począwszy od przeżywanej irytacji i zniecierpliwienia, poprzez pragnienie odrzucenia, chęć zemsty i nienawiść. Nasze przeciwprzeniesieniowe reakcje mogą służyć nam jako wskazówka do zrozumienia reakcji przeniesienia pacjenta. Agresywne uczucia przeciwprzeniesienia zwykle powstają przy frustracji, wynikającej z naszych niezaspokojonych potrzeb. Reakcja ta może wystąpić wtedy, gdy czujemy się lekceważeni, krytykowani, gdy pacjent nie przychodzi na sesje lub ciągle się spóźnia. W sytuacji tej możemy również postawić sobie następujące pytanie: co takiego dzieje się w relacji terapeutycznej i w nieświadomości pacjenta, co prowokuje go do frustrowania nas, wyśmiewania czy atakowania? Pacjent często wycofuje się z relacji, gdy obawia się takiej samej reakcji z naszej strony.
Poczucie winy przeżywane w przeciwprzeniesieniu. Poczucie winy może pojawiać się wtedy, gdy terapeuta przeżywa negatywne uczucia w stosunku do pacjenta i mają one wpływ na zachowanie terapeuty. Często poczucie winy pochodzi z sadystycznych tendencji w reakcji przeciwprzeniesienia, które z kolei są wynikiem sadomasochistycznego uwikłania pacjenta i terapeuty. Pacjentka, będąca dwa lata w terapii, zaczęła właśnie przychodzić dwa razy w tygodniu z powodu wzmożonych objawów depresyjnych i trudności z tolerowaniem tygodniowej przerwy między sesjami: „Jestem wykończona, nigdy jeszcze tak źle się nie czułam. Przestałam jeść. Myśli pani, że to ma coś wspólnego z terapią?". Sesje były wypełnione płaczem i narzekaniem na to, że nic nie zmienia się w jej życiu i że potwornie się czuje, od kiedy przychodzi dwa razy w tygodniu. W moich przeciwprzeniesie-niowych fantazjach widziałam ją jako bezradne, pełne złości dziecko, które nie jest w stanie niczego zrobić z faktem, że po 45 minutach nasze spotkanie kończy
13 H. Racker (1968) op. cit., s. 127-173.
się: „Panią to nic nie obchodzi, a ja zostaję sama z tym okropnym, nie rozwiązanym uczuciem pustki". Pacjentka wychodziła, a ja zostawałam pełna poczucia winy. Ona była bezradnym, zależnym ode mnie dzieckiem, a ja sadystycznym, amnipotentnym rodzicem, który zjawiał się i znikał wtedy, kiedy chciał (koniec sesji po 45 minutach, wyjazdy). W tym czasie z trudem tolerowałam również jej żądania, bym dawała jej rady i odpowiadała na wszystkie jej pytania. Czasami by-tam zła i zniecierpliwiona. Druga strona medalu pojawiła się rok później, nagłe ja zostałam postawiona w roli osoby bezsilnej. Pacjentka przejęła rolę omnipotentnego, kontrolującego rodzica, podczas gdy ja stałam się bezradnym dzieckiem. Przez dłuższy czas nie byłam świadoma tej dynamiki, pacjentka pokrywała uśmie-:hem swoje wrogie, sadystyczne zachowanie i udawała, że ze mną współpracuje. Pacjentka oznajmiła również, że zostanie w terapii tylko do końca roku, a sesje jkróciła do jednej tygodniowo, a więc odegrała swój wewnętrzny konflikt. Kiedy Drzejmowała rolę omnipotentnego, kontrolującego rodzica, to nie miała styczności ze swoją dziecięcą zależnością, poczuciem braku wpływu na istniejący stan ¦zeczy i wynikającą z tego agresją. Stało się to oczywiste w przeciwprzeniesieniu, ;dy raz byłam obsadzona w roli kontrolującego, sadystycznego a zarazem omnipotentnego rodzica, a potem w roli zależnego, pasywnego dziecka, które nie ma lic do powiedzienia. Jej decyzja skrócenia sesji bez przedyskutowania tego ze Tiną była znakiem, że przechodzi z pozycji zranionego, bezradnego dziecka, skakanego na moje wyjazdy do pozycji omnipotentnego, kontrolującego rodzica. Sta-o to się jeszcze bardziej oczywiste, gdy pewnego dnia przyszła i oznajmiła mi, że przestaje przychodzić do mnie na terapię. Ten sam wewnętrzny scenariusz był )becny w jej relacji z matką, siostrami i przyjaciółką. Intensywność sfrustrowa-lych, dziecięcych pragnień, bezradności i wściekłości, jakie one uruchamiały, przy ednoczesnej trudności z tolerowaniem frustracji i bolesnych emocji, były dla niej lie do zniesienia. I natychmiast uruchamiały powyżej opisaną dynamikę.
Oprócz silnych reakcji emocjonalnych, takich jak lęk, nienawiść czy poczucie viny, terapeuta może również przeżywać nudę14. Co to znaczy, gdy nudzimy się la sesji z pacjentem? Uczucie nudy może pojawić się wtedy, gdy pacjent wycofał ię emocjonalnie z relacji, ale fizycznie jest na sesji obecny. Takie uczucie wystę-)uje przy silnej intelektualizacji ze strony pacjenta, gdy opowiada różne zdarze-lia z detalami, ale bez zaangażowania emocjonalnego lub gdy jest tylko i wyłączne skupiony na sobie, bez angażowania się w relację.
'rzeciwprzeniesieniowe podporządkowanie się
acjent po raz piąty przesuwa spotkanie z nami, a my cierpliwie oferujemy mu :olejny termin sesji, nie zajmując się wcale tym, jak on się zachowuje i czemu to schowanie ma służyć. Ta potrzeba pacjenta, by kontrolować sytuację, może wy-likać z jego lęków przed kontrolowaniem go przez terapeutę. Może to być rów-iież jego dominujący sposób wchodzenia w relację: albo ja kontroluję, albo będę :ontrolowany. Często jest tak, że im większa agresja ze strony pacjenta, wyrażała nie wprost, tym większa tendencja terapeuty do unikania konfrontacji. Gdy
14 H. Racker (1968) op. cit., s. 127-173.
PRZECIWPRZENIESItiNJii
izy
pacjent straszy nas, że przestanie chodzić na terapię, wtedy często, zamiast aktywnie zająć się tym, co się dzieje pomiędzy terapeutą a pacjentem, idziemy na ustępstwa tylko z powodu lęku, by nie stracić pacjenta. Analiza tej sytuacji może nam posłużyć do rozumienia wewnętrznej dynamiki pacjenta.
Po powyższym omówieniu naszych uczuć przeciwprzeniesieniowych warto zadać sobie następujące pytania15:
1. Na ile możemy polegać na własnych reakcjach przeciwprzeniesienia i traktować je jako wskazówki do zrozumienia pacjenta?
2. Na ile terapeutycznie uzasadnione jest komunikowanie pacjentowi swoich uczuć przeciwprzeniesieniowych?
My również zniekształcamy rzeczywistość. Wykonując ten zawód, zajmując się uczuciami i konfliktami innych, mamy nadzieję, że w wyniku naszej własnej terapii i zawodowego treningu jesteśmy świadomi tego, co się z nami dzieje. Przede wszystkim reakcje emocjonalne, które przeżywa terapeuta i które zaczynają zakłócać proces terapeutyczny, powinny być przeanalizowane z punktu widzenia nierozwiązanych czy często nieuświadomionych konfliktów terapeuty. Konflikty te najprawdopodobniej zostały wzmocnione przez konkretne zachowanie pacjenta. Możemy przyjąć, że to, co przeżywamy na sesji, ma związek z pacjentem i może się przyczynić do zrozumienia go, ale pod warunkiem, że zrozumiemy również swoje nieuświadomione reakcje, które zostały jednocześnie uruchomione.
Czy komunikować paq'entowi swoje uczucia zarówno pozytywne, jak i negatywne?
I tutaj nasuwa się następujące pytanie: Czemu to miałoby służyć? Co sprawia, że chcemy to zrobić? Jak to wpłynie na pracę z przeniesieniem? Jak to wpłynie na dalszy przebieg pracy terapeutycznej? Na ile ta chęć komunikowania naszych uczuć jest wynikiem naszych „actingoutowych" zachowań, a na ile jest to podyktowane dobrem pacjenta i naszym rozumieniem dynamiki i relacji?
Carmen została moją pacjentką, gdy jej poprzednia terapeutka odeszła na urlop macierzyński (rok psychoterapii, spotkania dwa razy w tygodniu). Pacjentka zgłosiła się do terapii z objawami depresji, parę lat po operacji usunięcia jednej piersi w wyniku nowotworu. Carmen to atrakcyjna, 53-letnia kobieta, inteligentna, ze złośliwym poczuciem humoru, wyglądająca młodziej, niż wskazywałby na to jej wiek. Była wychowywana przez matkę i ojczyma wraz z dwójką młodszego rodzeństwa: „Mój ojczym zawsze obrzucał mnie wyzwiskami, matka właściwie też. Zupełnie jej nie obchodziło, co się ze mną dzieje. Ojczym chciał jak najszybciej pozbyć się mnie z domu". Jej obecna relacja z matką jest pełna złości i zazdrości o brata i siostrę, którzy według pacjentki są przez matkę faworyzowani. Carmen nigdy nie wyszła za mąż, nie ma też przyjaciółek. Jedyna bliska relacja to jej wieloletni przyjaciel, z którym kikanaście lat wcześniej była w intymnym związku. Obecnie łączy ich platoniczna relacja, którą pacjentka skomentowała następująco: „On nie chce seksu ze mną. A poza tym, kto teraz chciałby uprawiać ze mną seks? Kto chciałby kobietę bez piersi?". Carmen spotkała Petera, gdy mia-
15 H. Racker (1968) op. cit., s. 127-173.
ła lat 20, byli parą przez 10 lat. Po zerwaniu pacjentka wyjechała do innego miasta. Miała parę przelotnych związków, ale z nikim nie związała się na stałe. W wieku lat 40 znowu zaczęła spotykać się z Peterem. Obecnie mieszkają oddzielnie, ple razem spędzają wakacje i on pomaga jej finansowo. Pacjentka rozpoczęła psychoterapię dwiema sesjami w tygodniu. Mniej więcej po roku zdecydowała się przychodzić tylko raz na tydzień. Stwierdziła, że nie jestem tak pomocna, jak by ona sobie tego życzyła: „Będę przychodzić raz w tygodniu, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty .
Na pierwsze nasze spotkania pacjentka przynosiła jedzenie. Podczas sesji zjadała kanapkę lub wafelek, a potem czesała swoje długie blond włosy. Zwykle stawiała kawę na moim biurku. Gdy pytałam, dlaczego przynosi jedzenie, obrażała się. To trwało tygodniami, moja bezradność rosła. Za wszelką cenę chciałam odzyskać poczucie wpływu na to, co się dzieje na sesji. W pewnym momencie zakwestionowałam jej zachowanie. Na kolejnej sesji pacjentka oznajmiła mi, że już nie będzie pracowała ze mną i że jej poprzednia terapeutka była bardziej wyrozumiała. Wtedy dowiedziałam się, że na sesje z poprzednią terapeutka pacjentka również przynosiła jedzenie. Moje interwencje koncentrowały się na badaniu uczuć pacjentki, związanych z odejściem jej poprzedniej terapeutki: na zranieniach, rozczarowaniu i złości. „Absolutnie nie", powiedziała pacjentka. ,W ogóle nie jestem zła i nigdy nie byłam. Moja poprzednia terapeutka była bardzo miła i delikatna. [ to jest absolutnie zrozumiałe, że odeszła, bo przecież chciała mieć dziecko". Spytałam pacjentkę, czy ona też chciała mieć dzieci. „Nie, zawsze miałam za dużo problemów ze sobą, żeby się jeszcze kimś zajmować. A gdy zaczęłam o tym myśleć, to już było za późno. A poza tym, nie było wtedy w moim życiu nikogo, i kim mogłabym to dziecko mieć". To wszystko powiedziała bardzo rzeczowo, bez emocji.
Od pierwszej sesji starałam się skupić i analizować negatywne przeniesienie pa-:jentki w stosunku do mnie. Carmen od początku traktowała mnie z lekceważe-liem. Z jej punktu widzenia, byłam za młoda i życiowo niedoświadczona. Wszyst-cie moje interpretacje czy komentarze spotykały się z jej odrzuceniem. Według ńej byłam okropną terapeutka, która chciała analizować wszystko i wszystkiemu ladać znaczenie. Gdy tylko słuchałam, mówiła, że nic się nie wydarza w terapii, jdy koncentrowałam się na naszej relacji, pokazując jej, jak mnie traktuje, komen-:owała to w ten sposób, że ja nie jestem odpowiednią terapeutka dla niej, że je-:tem zbyt młoda, nie wiem, co to znaczy mieć raka, starzeć się, przeżywać meno-3auzę i być pozbawioną jednej piersi. Carmen narzekała na uderzenia gorąca. Na iesje przynosiła mały wachlarz. Wachlując się, mówiła: „Pani będzie przez to samo ;... przechodzić, gdy zacznie pani przekwitać". Słuchałam tych komentarzy próbowałam użyć ich do zajęcia się jej uczuciami, związanymi z tym, o czym nowi. Nic z tego nie wynikało. Jej oskarżenia, że jej nie pomagam, zdawały się nie nieć końca. Jednocześnie pacjentka każdą sesję zaczynała uśmiechem. Na ze-vnątrz prezentowała się jak ktoś, kto zaakceptował rozczarowania, jakie niesie ze iobą życie. Moje uczucia przeciwprzeniesieniowe stawały się coraz intensywniejąc Byłam przerażona, moja przyszłość rysowała się beznadziejnie. W wyobraźni >yłam stara, chora i samotna. Moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Jedno-:ześnie nienawidziłam jej życia. Obawiałam sie, że mnie spotka to samo, co ją. Pa-
™ZŁ.(Jl\WKZtNlŁMŁiMlŁ
Ul
cjentka wychodziła z sesji, a ja byłam przekonana, że mam raka. W moim przeciw-przeniesieniu Carmen uosabiała to wszystko, czego się bałam. Jej samotne życie przerażało mnie. Sesje z pacjentką stawały się dla mnie torturą. Nigdy nie wiedziałam, czy pacjentka będzie miła i przyjacielska, czy też wręcz przeciwnie, będzie znęcać się nade mną, moim wiekiem i brakiem doświadczenia, narzekać, jak bezowocne jest przebywanie ze mną. Sesje jednak kontynuowała.
Dużo później zrozumiałam, jak bardzo ona sama była przerażona starzeniem się i chorobą. Nienawidziła swojego życia jeszcze bardziej, niż ja nienawidziłam jej życia. Niestety, nigdy nie byłam w stanie użyć moich myśli i uczuć przeciw-przeniesieniowych, by pokazać jej, jak bardzo boi się i nienawidzi tego, co się z nią dzieje. Z tą pacjentką nigdy nie pozwoliłam sobie na komentarze czy interpretacje, w których za punkt odniesienia użyłabym swoich niezwykle intensywnych uczuć przeciwprzeniesieniowych. Jedyne, co byłam w stanie jej pokazać, to wrogość, jaką odczuwała w stosunku do mnie. Późniejsza analiza mojej pracy z tą pacjentką uświadomiła mi, jak dużą rolę w tym wypadku odegrał mój wiek - byłam od Carmen 20 lat młodsza. Mój wiek był katalizatorem, który wyniósł na powierzchnię uczucia pacjentki, dotyczące utraty zdrowia, młodości i kobiecości. Towarzyszyła temu jej ogromna złość i zawiść. Ten nieuświadomiony materiał nigdy nie został przepracowany. Z perspektywy czasu zrozumiałam, jak bardzo uciekałam od problemów tej pacjentki i związanych z nimi intensywnych uczuć. W tym czasie było to dla mnie zbyt przerażające, by móc efektywnie użyć uczuć i myśli, które zostały wzbudzone we mnie. Obawiałam się, że nie będę w stanie udźwignąć siły tych uczuć.
W nieświadomości Carmen reprezentowałam jej utraconą młodość. I dlatego ten aspekt musiał zostać odrzucony i zdewaluowany. I ja sama dokładnie tak się czułam: zignorowana, odrzucona i bezużyteczna. Przed jedną z ostatnich naszych sesji Carmen zadzwoniła do mnie i wykrzyczała przez telefon: „Muszę to pani powiedzieć, ale nie mam siły zrobić tego osobiście: odchodzę od pani. Nie przyjdę, żeby to powiedzieć, bo wiem, że panią tym zranię!". Zdarzenie to miało miejsce tydzień po tym, gdy pacjentka dowiedziała się, że odkryto komórki rakowe w jej pęcherzu moczowym. Pacjentka, zgodnie ze swoim życzeniem, zaczęła uczęszczać na sesje do terapeutki mniej więcej dziesięć lat starszej od niej.
Przyjrzyjmy się opisanej sytuacji z punktu widzenia teoretycznego. Opisana dynamika oparta była na rozszczepieniu. W nieświadomości pacjentki byłam jej niedostępnym, młodym, zdrowym aspektem, który bardzo pragnęła odzyskać, podczas gdy ona została z chorobą i lękiem przed śmiercią. Specyficzna kombinacja wieku i płci była nośnikiem, który wyniósł na powierzchnię wyparty i odszcze-piony aspekt pacjentki, dotyczący jej utraconej młodości, kobiecości i zdrowia. Ten materiał był dostępny tylko w formie „acting out" i przybrał formę wrogości, dewaluacji i odrzucenia mojej osoby. Z drugiej strony, specyficzna sytuacja tej pacjentki, łącznie z jej wiekiem i chorobą, związaną z aspektem kobiecości, zainicjowała bardzo silną, a jednocześnie budzącą lęk identyfikację we mnie. Posługując się koncepcją Rackera16, te silne reakcje terapeuty mogły - w sprzyjających okolicznościach - być użyte w terapii do zrozumienia wewnętrznej dynamiki pacjent-
16 H. Racker (1968] op. cit.
AGNIESZKA LEŹN1CKA-ŁOŚ
, w jakiej pacjentka nieświadomie obsadziła terapeutkę. Heinman17 pod-[ że zrozumienie własnego przeciwprzeniesienia pomaga w zrozumieniu a.
nowanie przeciwprzeniesienia
;ko przeciwprzeniesienia wyjaśniają - generalnie - dwie teorie. Pierwsza
- to teoria klasyczna, której przedstawicielami są: Zygmunt Freud, Anna
Edward Glover, Ella Sharpe i współcześnie - Charles Brenner. W ra-
tej koncepcji uczucia przeciwprzeniesienia to te, które wynikają z nie-
ązanych konfliktów analityka. Umysł analityka jest instrumentem, które-
iktywne funkcjonowanie jest zaburzone przez uczucia przeciwprzeniesie-
'ermin ten rezerwujemy tylko dla takich reakcji emocjonalnych, które za-
ją rozumienie pacjenta i sprawowanie funkcji terapeuty. Funkcja terapeu-
; empatyczne słuchanie, interpretacje, zachowanie optymalnego dystansu,
1 nie doprowadzi do nadmiernej identyfikacji z pacjentem, powstrzymy-
e się od pragnienia, by zmienić czy wyleczyć pacjenta wtedy, gdy go słu-
ny i w czasie procesu terapii18.
•rugie podejście, które reprezentuje - między innymi - Paula Heinman, irich Racker, Hyman Spotnitz, Otto Kernberg i Joseph Sandler, traktuje iciwprzeniesienie jako całościową reakcję terapeuty na pacjenta, a przede ystkim jako diagnostyczne narzędzie i wskazówkę do pracy. To podejście rozeto się w trakcie pracy analitycznej z pacjentami o preedypalnej patologii, ym również z pacjentami psychotycznymi. W pracy z tymi pacjentami domi-e komunikacja pozawerbalna, a uczucia są intensywne i często niezrozumiałe, nald Winnicott próbował połączyć te dwa podejścia. Generalnie opowiadał się klasyczną definicją przeciwprzeniesienia, zwracając jednak uwagę, że przeciw-uniesienie może być narzędziem pracy z pacjentami o dużej preedypalnej pa-ogii19. Joseph Sandler20 opisał złożoność reakcji przeciwprzeniesienia. Rola, jakiej pacjent występuje w danym momencie procesu analitycznego, składa się 2 tylko z roli, w jaką wchodzi on sam, ale również z komplementarnej roli, w ja-ej obsadza analityka. Stąd reakcja przeniesieniowa pacjenta reprezentuje inter-xję między pacjentem a psychoanalitykiem. Nieuświadomione pragnienia pa-enta są wyrażone w formie jego nieświadomych fantazji, w których zarówno pa-ient, jak i analityk są obsadzeni w określonych rolach. Pacjent w przeniesieniu róbuje nieświadomie odtworzyć te wewnątrzpsychiczne interakcje. To, co widzimy, to często reakcja obronna, stworzona przez pacjenta przeciwko nieświado-nej wczesnodziecięcej relacji, która szuka spełnienia. Stąd reakcja emocjonalna
17 P. Heinman (1950) op. cit.
18 E. Scharpe (1950) Collected Papers, s. 109 -125, London: Hogarth Press.
D. Winnicot (1949) „Hate in the conuter transference" w: International Journal of Psycho -Analysis, vol. 30, s. 69-74. (1960) „Conuter transference" w: British Journal ofMedical Psyhology, pol. 33, s. 17-21.
M J. Sandler (1976) „Counter transference and Role Responsiveness" w. International Keview of Annhmis. vol. 3, s. 43-47.
PRZECIWPRZENIESIENIE
133
terapeuty może być odpowiedzią właśnie na tę ukrytą, nieświadomą treść. Sand-ler2^ wprowadził termin swobodnych emocjonalnych reakcji analityka jako termin dodatkowy w stosunku do wolnych myślowych skojarzeń. Reakcja analityka wobec pacjenta nie tylko wyraża się w jego myślach i uczuciach, ale również w podejściu i zachowaniu. Nasze zachowanie wobec pacjenta jest kompromisem między naszymi własnymi tendencjami a rolą, w jakiej obsadza nas pacjent. Sand-ler podkreślił, że wyżej opisane procesy dotyczą wszystkich relacji, w tym również relacji terapeutycznej.
Ważne jest to, by móc uzasadnić każdą interwencję, niezależnie od tego, czy jest to cisza, pytanie, konfrontacja czy interpretacja. Warto zadać sobie pytanie: Jakiemu celowi służy moja interwencja? Ktoś kiedyś zapytał Edwarda Glovera, brytyjskiego psychoanalityka, co robić z pacjentem, który nas bez przerwy krytykuje? Glover odpowiedział, że może w tej krytyce pacjenta jest coś, czemu warto się przyjrzeć, jakiś element naszego zachowania, którego jesteśmy nieświadomi22. Ważne jest również, by zdać sobie sprawę z tego, że nasza własna oscylacja pomiędzy frustracją a satysfakcją odgrywa istotną rolę w pracy terapeutycznej. Nasza satysfakcja z wykonywanej pracy umożliwia nam tolerowanie frustracji. Winnicot23 napisał, że pacjent powinien się spotkać z profesjonalnym podejściem terapeuty, a nie z brakiem odpowiedzialności, jaka zdarza się nam, jako prywatnym osobom: „Pomiędzy pacjentem a analitykiem jest profesjonalne podejście analityka, jego technika, praca, jaką wykonuje, posługując się swoim umysłem".
22 E. Gkwer (1955) „The Technics of Psychoanalysis", s. 88-106, New York: International Universities Press.
23 D. Winnicot (1960) op. cit.
'¦
XIII
Marzenia senne
Rys historyczny
„Interpretacja marzeń sennych" wprowadziła psychoanalizę w świat. „Interpretacja snów jest królewską drogą do wiedzy o nieświadomości..."1 brzmi słynne zdanie Freuda. Sen po raz pierwszy został opracowany naukowo. Freud uważał sen za zjawisko regresyjne, które przywraca nas do stanu niemowlęctwa, redukując kontakt ze światem zewnętrznym. Marzenie senne stoi na straży naszego snu. Nasza psychiczna aktywność znajduje rozładowanie w marzeniu sennym. We śnie kontrola impulsów jest częściowo zredukowana, a to z kolei stwarza warunki do śnienia.
Marzenie senne wyraża stłumione pragnienia. „Sen jest spełnieniem pragnienia"2 jest to podstawowa teza Freuda, dzięki której analiza i interpretacja snu stały się możliwe. We wstępie do „Interpretacji marzeń sennych" Freud napisał: „na kolejnych stronach tej książki dowiodę, że istnieje psychologiczna technika, która pozwala na interpretację snów. Gdy używamy tej procedury, każde marzenie senne jest pełną znaczenia, psychiczną strukturą..."3.
Marzenie senne to dopiero początek pracy. Jest to baza do wolnych skojarzeń i interpretacji. To z kolei prowadzi do nieświadomych myśli, uczuć, fantazji i konfliktów. A tym samym rozumienie marzeń sennych poszerza naszą wiedzę o nieświadomości4.
Źródło marzenia sennego
Każde marzenie senne zawiera elementy przeszłości i teraźniejszości. Z przeszłości pochodzi dziecięce pragnienie, które domaga się spełnienia, impuls, który dąży do gratyfikacji. Z teraźniejszości pochodzą świadome i nieświadomione uczu-
1 Z. Freud (1900) op. cit., SE, t. 5, s. 608.
2 Tamże, SE, t. 4, s. 122.
3 Tamże, SE, t. 4, 1/1.
4 L. Altman (1969) „The Dream in Psychoanalysis", s. 8, New York: International Universities Press.
cia, fantazje i konflikty. Aktualne wydarzenie jest tłem, na którym rozgrywają się dziecięce, nieświadome pragnienia. Dlatego też przy analizie snu tak ważne jest, by zapytać pacjenta o wydarzenia dnia poprzedniego - często stanowią one kanwę snu. Teraźniejszość nie wystarcza, by marzenie senne mogło zaistnieć. Marzenie senne powstaje na bazie aktualnego wydarzenia i ukrytego dziecięcego pragnienia (impulsu pochodzącego z przeszłości)5.
Wydarzenia dnia poprzedniego, pozornie nieistotne fragmenty dnia poprzedniego lub sprzed kilku dni, często umykają naszej uwagi, a zatem mogą być nośnikiem materiału emocjonalnego.
Uczucia zapamiętane ze snu to według Freuda wskazówka do zrozumienia nieuświadomionego pragnienia6. Uczucia często nie podlegają aż takiej uwadze, jak reszta prezentowanego materiału. Stąd afekt we śnie jest często bliższy nieuświadomionemu pragnieniu śniącego niż jawnej treści7. Freud napisał, że śnie-nie jest formą pamiętania. Sny nigdy nie są dokładną reprodukcją doświadczeń, ale czasami zawierają fragmenty z przeszłości8.
Proces powstawania i elementy marzenia sennego
Na sen, który śnimy, składają się trzy podstawowe komponenty:
1. Jawna treść snu.
2. Utajona (ukryta) treść.
3. Proces tworzenia marzenia sennego.
Przyjrzyjmy sie poniższemu przykładowi. Pacjentka przyszła na sesję spóźniona 15 minut. Zaczęła płakać:
pacjent: Przepraszam za spóźnienie, właściwie to ja już wyszłam z domu za późno. A potem wzięłam taksówkę, ale był straszny korek. A poza tym miałam okropną noc. Zupełnie nie wiem, jak przeżyję ten dzień. W ogolę nie chcę iść do pracy, lak naprawdę to nic się nie stało. Nie mogłam spać. Nie mogę patrzeć na siebie dzisiaj, czuję się tak okropnie brzydka. I teraz czuję się absolutnie okropnie. rERAPEUTA: Wygląda na to, że pani okropne samopoczucie ma wiele wspólnego z dzisiejszym spóźnieniem.
'acjent: Ja wiem, wyszłam za późno z domu. Dzisiaj jest wieczór rozdania Oscarów, dwa lata temu byłam w tym dniu w samolocie razem z Andrew. Lecieliśmy io Paryża. Ja ciągle za nim tęsknię.
rERAPEUTA: Ma pani tyle rzeczy do powiedzenia, tyle uczuć pani przeżywa, ale ipóźnia się pani na sesję i tak mało czasu zostaje, by o tym porozmawiać. Jak pani o rozumie?
acjent: Nie wiem. Śniło mi się coś dzisiejszego ranka, na chwilę przed tym, jak :adzwonił budzik. Ten sen był właśnie o przyjściu tutaj: stałam w swoim poko-u. Nie mogłam znaleźć żadnych czystych rzeczy do ubrania. Wszystko wydawa-o mi się brzydkie, nieodpowiednie i stare.
5 L. Altman (1969) op. cit., s. 9.
H. Nagera (1969) „Basic Psychoanalytic Concepts on the Theory of Dreams", London: lempstead Chinic, s. 23-69.
7 Z. Freud (1900) op. cit., SE, t. 5, s. 463.
8 Z. Freud (1900) op. cit., SE, t. 4, s. 20.
Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Obok mnie stała moja przyjaciółka Syh/ia i mówiła: „Przestań wreszcie nosić te młodzieżowo studenckie rzeczy, zacznij ubierać się jak człowiek".
terapeuta: Co pani przychodzi na myśl w związku z tym snem? pacjent: To wszystko prawda, nie mam żadnych porządnych ciuchów. Nie chciałam się ubrać w to, w co się dzisiaj ubrałam. Nie miałam żadnych czystych ciuchów dzisiaj rano.
terapeuta: Jakie było pani uczucie we śnie?
pacjent: Byłam wściekła na Sylvię, że mi o tym mówi. W tym śnie cały czas byłam wściekła.
terapeuta; Co pani przychodzi na myśl o tym, że we śnie nie ma pani czystych rzeczy, które mogłaby pani założyć, żeby tutaj przyjść, tylko brzydkie i takie, które tu nie pasują?
PACJENT: Ja chcę wyglądać tutaj w porządku, a nie wyglądam. Czasami nienawidzę tutaj przychodzić, bo ciągle trzeba wyciągać te brudy. A jak tutaj przychodzę, to tak, jakbym pokazywała tylko te brudne rzeczy, które są we mnie. To tak, jakby pokazywać swoją brudną bieliznę. A jednocześnie jest taki niepokój we mnie, że nic dobrego nie mam do pokazania... TERAPEUTA: Jakie ma pani skojarzenia z Sylvią?
pacjent: No, że ona to wszystko widzi, tak jak pani tutaj, i że ja muszę coś ze sobą zrobić, dorosnąć. Ale ja nie chcę. To tak, jakby mnie ktoś atakował. Ale ja wiem, że to ja sama. Brudy kojarzą mi się ze złością, którą ciągle przeżywam.
W tym śnie, w serii skojarzeń, pacjentka zaczęła konfrontować swoją wewnętrzną rzeczywistość. Ten sen ma wiele znaczeń, do których nie udało się na tej sesji dotrzeć. Istotne jest to, że ten sen przypomniał się pacjentce po mojej uwadze, dotyczącej jej spóźniania się. Była to jej nieświadoma odpowiedź na to, dlaczego tak trudno jej było przyjść na spotkanie, i na odczuwany przez nią konflikt, dotyczący pracy terapeutycznej, i na potrzebę ukrycia siebie i „swoich brudów , a jednocześnie pokazania ich (otwieram szafę).
Inna pacjentka po dwutygodniowej wakacyjnej przerwie opowiedziała mi następujący sen: „To było gdzieś na wsi, na polanie. Dom stał po środku, jakby na palach. Był ładny, drewniany i bardzo mi się podobał, tylko że gdy podeszłam bliżej, to nie mogłam się do niego dostać. Nie było schodów, stał jakby po środku mokradeł".
Wydarzenia z dnia poprzedniego: pacjentka wróciła z wakacji, które spędzała w wynajętym domu na wsi.
Skojarzenia pacjentki: „Kiedy się obudziłam, to nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Bo wizualnie to był taki ładny sen i kolory były takie pogodne, i pastelowe, dużo zieleni - no, taka sielanka. Ale jak się obudziłam, to uczucie było takie nieprzyjemne, taka złość i niepokój. I tak cały dzień to za mną chodzi".
Na prośbę terapeutki, pacjentka opowiedziała o swoich skojarzeniach, dotyczących uczucia złości i niepokoju, które były we śnie.
Skojarzenia pacjentki: „To był pani dom, bo ktoś powiedział, że pani ma dom na wsi. I tak się ucieszyłam, że wiem, jak on wygląda. Ale dlaczego to nie było przyjemne uczucie? Wiem... ja nie mogłam się dostać do tego domu, tam nie było schodów. Z daleka wyglądał tak, jakby zapraszał do środka, ale taki nie był. Stal
na palach i na mokradłach, nie mogłam do środka wejść. Pacjentka zaczęła płakać: to tak, jak tutaj. Z daleka to wygląda dobrze, ale ja nie mam dostępu do pani, nie mogę być zaproszona do pani domu. Na tych wakacjach uświadomiłam to sobie". Praca podczas dalszych sesji przyniosła materiał, pochodzący z dzieciństwa. Pacjentka miała dwa lata, gdy urodziła się jej siostra, pamięta jeszcze swój lęk, że ktoś odebrał jej dostęp do matki: to tak, jak te zamknięte okna i drzwi, niby Są, ale nie można ich otworzyć. Po czym powiedziała, że często, gdy spędza święta u swojej matki i przyjeżdża dalsza rodzina, to odczuwa wtedy mnóstwo złości, że oni wszyscy tylko przeszkadzają.
W tym śnie jest ukryte dziecięce pragnienie powrotu do łona matki. W fantazjach pacjentki przyjście na świat jej siostry zniweczyło tę możliwość. Pragnienie to pojawiło się w przeniesieniu. Terapeutka - tak jak matka z dzieciństwa pacjentki - jest niedostępna. Sen ten udostępnił materiał związany z agresją pa-:jentki, dotyczącą braku dostępu do terapeutki/matki i nieświadome pragnienie Dacjentki, by wedrzeć się do wnętrza terapeutki/matki. Dom jest dobrze chro-liony przed destrukcją pacjentki: stoi na palach i na mokradłach. Ten sen pokasuje, jak bardzo pacjentka boi się swoich agresywnych impulsów. W fantazji pacjentki matka musiała zabarykadować się przed jej agresją i destrukcją.
Przyjrzyjmy się kolejnemu marzeniu sennemu: .Szłam do instytutu na spotkanie z panią. I kiedy weszłam do środka, zobaczy-am piękną, młodą kobietę. Ona panią zobaczyła i zaraz sobie poszła. Pani była :ia na mnie i powiedziała: jesteś spóźniona, będziesz musiała za to spóźnienie zadacie. W drugiej części pokoju siedzieli jacyś ludzie. Wyszłam z pokoju, robiąc wanturę. Chodziłam po korytarzu, ale nie wyszłam z budynku. Ja chciałam być ; tą piękną, młodą kobietą, a nie z panią. Byłam wściekła i chciałam już wyjść tego budynku, ale ktoś do mnie podszedł i powiedział, że ta piękna kobieta ja-:o terapeuta jest do niczego".
Skojarzenia pacjentki: „Ta piękna kobieta jest jak moja matka piękna, ale pu-ta w środku. Pragnę jej uwagi i jestem wściekła, kiedy tego nie dostaję. Pani / tym śnie jest takim jej zastępstwem. Pani chce, żebym ja tutaj pracowała, ale ) nie chcę. Ja chcę miłości i uwagi. Tak naprawdę to chciałam być z tą drugą ko-ietą, ona była atrakcyjna, pani nie. To, że tutaj przychodzę, to oznacza, że coś ;st ze mną nie tak. Jakby wszystko było w porządku, to nie musiałabym przy-hodzić". »
We śnie pacjentka przemieściła rozczarowanie i złość, pierwotnie skierowane o matki - na terapeutkę. Sen ten posłużył do pracy nad negatywnym przenie-eniem, złością i dewaluacją oraz nad konfliktem pacjentki, dotyczącym pozo-:ania w terapii. Biorąc pod uwagę, że pacjent przychodzi na sesje tylko raz lub wa razy w tygodniu, będziemy w stanie zająć się tylko fragmentem jego snu. lależy również pamiętać, że każdemu krokowi przy analizie snu towarzyszy pór. Ale nawet drobny przepracowany fragment snu pozwala lepiej zrozumieć ieświadomość pacjenta. Poza tym chcemy, by pacjent sam próbował analizować voje sny lub ich fragmenty, pozwalając sobie na wolne skojarzenia.
Jawna treść marzenia sennego może posłużyć do omówienia funkcjonowania icjenta, przyjrzyjmy się zatem poniższemu przykładowi: Pacjentce śniło się, że j matka poprosiła ją o zrobienie zakupów w sklepie i dała jej swoją portmonet-
kę, prosząc, by resztę pieniędzy przyniosła z powrotem do domu. We śnie pacjentka zrobiła zakupy, następnie poszła do innego sklepu i wydała resztę pieniędzy, kupując sobie kosmetyki. Płacąc za nie, powiedziała do sprzedawczyni: one są naprawdę tanie, a przecież ja już nie mam żadnych kosmetyków. Po opowiedzeniu tego snu pacjentka ze złością dodała, że to jest typowe dla jej matki, ciągle czegoś od niej chce i ją wykorzystuje, a potem ma jeszcze do niej pretensje, że wydała pieniądze. Terapeuta zwrócił uwagę pacjentki na to, że we śnie jest dokładnie odwrotnie, to ona wydała wszystkie pieniądze swojej matki, biorąc jej portmonetkę. Przez skupienie się na jawnej treści snu terapeuta pokazał pacjentce jej obronne funkcjonowanie, które również było obecne w jej relacjach z innymi ludźmi. Pokazał ją jako agresora, który spostrzega siebie jako ofiarę. W pracy z tą pacjentką ważniejsze było zajęcie się bezpośrednią treścią snu, a nie skojarzeniami pacjentki, głównie ze względu na jej komentarz, bardzo charakterystyczny dla sposobu, w jaki postrzega sama siebie w relacjach z innymi. Pytanie pacjentki o wolne skojarzenia odwróciłoby jej uwagę od sposobu jej funkcjonowania. Sen ten był dobrą ilustracją jej patologii. Pacjentka użyła racjonalizacji: nie mam już kosmetyków, więc muszę je kupić; użyła też projekcji: przypisała swój agresywny impuls matce i zaprzeczyła własnej agresji. Konfrontacja ta okazała się bolesna, ale jednocześnie umożliwiła pracę nad tym aspektem patologii, który był dla pacjentki dotychczas niedostępny. Na uwagę zasługuje również brak poczucia winy i przekonanie: „To mi się należy".
Sen, który pacjent nam opowiada - to, co pamięta po przebudzeniu - to właśnie jawna treść. I właśnie ona wymaga rozszyfrowania. Pod jawną treścią ukrywają się nieświadome myśli, uczucia, pragnienia i fantazje. Część z nich należy do teraźniejszości, część do przeszłości. Te nieświadome myśli, uczucia i fantazje to właśnie utajona treść. Proces, dzięki któremu utajona treść zostaje przekształcona na obrazy i na prezentowane jawne marzenie senne, nazywamy procesem tworzenia marzenia sennego9.
We śnie często uderza brak zdrowego rozsądku, logiki czy spójności. Płeć we śnie nie zawsze jest oczywista, przemoc fizyczna miesza się z erotyczną pasją, przyjemność i ból bywają nie do odróżnienia. Atrakcyjność i odraza, horror i fascynacja przeplatają się wzajemnie. Wchodzę do pokoju i widzę mojego męża [to znaczy myślę, że to mój mąż), który uprawia seks z kobietą, której wcześniej nie widziałam. Ale on wygląda dziwacznie - ma cztery łapy i tułów, pół człowiek, a pół zwierzę. Wygięty jest tak, jakby żaden normalny człowiek nigdy nie mógł się wygiąć. Ta kobieta widzi mnie i kiwa do mnie ręką. Ja zatrzaskuję drzwi i wybiegam z domu. Mam poczucie kompletnego obrzydzenia".
We śnie następuje zjawisko regresji do prymitywnej, archaicznej psychicznej aktywności. Jest to regresja do pierwotnego procesu10. Pierwotny proces charakteryzuje się niekontrolowanym uwolnieniem napięcia. Stąd ta pozornie szalona pozbawiona logiki treść i bardzo szybko zmieniające się obrazy. Na przykładzie marzeń sennych można raz jeszcze zobaczyć bezpośrednią obecność procesu pierwotnego, któremu towarzyszy mechanizm kondensacji i przemieszczenia. Te dwa
9 H. Nagera (1969) op. cit., s. 62.
10 L. Altman (1969) op. cit., s. 10.
mechanizmy są niezbędne do powstania marzenia sennego. Wróćmy na chwilę do znaczenia słowa kondensaqa. Jest to zwięzłość, skupienie, zwartość. Oznacza to, że we śnie jeden obraz lub wypowiedziane słowo może mieć wiele znaczeń. Dotyczy to zarówno osób, jak miejsc i wydarzeń. Dzięki zjawisku kondensacji następuje bardzo duża oszczędność czasu i energii. Śnimy szybko i krótko. Zrozumienie snu, zaczynając od opowiedzenia jego treści, zajmuje dużo więcej czasu. Mechanizm przemieszczenia odgrywa również bardzo ważną rolę w powstawaniu marzenia sennego. Jest to swoisty kamuflaż, polegający na przeniesieniu uczuć i impulsów z jednego obiektu na inny, zwrócenie uwagi na coś innego niż to, co było pierwotnie w nieświadomości.
We śnie trzaśniecie drzwiami może być przemieszczeniem agresywnego impulsu w stosunku do osoby, która również gdzieś w tym śnie była. Czyjaś sukienka rzucona na krzesło i uczucia, jakie ten obraz we śnie wzbudzał, są przemieszczeniem w stosunku do uczuć, jakie wzbudza osoba, do której to ubranie należy. Mechanizm kondensacji i przemieszczenia jest uzupełniony przez symbolizm.
Symbolika marzeń sennych
Zajmijmy się przez chwilę uproszczoną definicją symbolizmu11. Symbolizm jest uniwersalnym, pierwotnym językiem, który wyraża skojarzenia między ideami, mającymi ze sobą coś wspólnego. Ta relacja podobieństwa nie zawsze jest łatwa do uchwycenia. Skojarzenia, współtworzące symbole, nie są wykreowane przez racjonalny umysł dorosłego, lecz przez nieświadomość i jej dziecięcą prymityw-ność. Symbol reprezentuje dziecięcy sposób myślenia i łączenia zjawisk. Regresja, która następuje we śnie wraz z częściowym porzuceniem kontroli, zanurza nas w świat symboli i obrazów. Symbole związane są z podstawowymi i uniwersalnymi zjawiskami, które obejmuje nasza nieświadomość. Symbole dotyczą narodzin, śmierci, ciała i jego funkcji, w tym aktywności seksualnej różnych ludzi, a w szczególności członków rodziny12. Jednym słowem, symbole dotyczą tego, co blisko nas i co nas bezpośrednio dotyczy. Takie również są sny, chociaż czasami ich treść jest niezwykle zagmatwana. Dotyczą one najprostszych uczuć, pragnień i odzwierciedlają nasze podstawowe konflikty.
Freud przypisywał symbolom tylko marginalną rolę13. Był przeciwny mechanicznemu sposobowi używania symboli do interpretacji snu. W 1909 roku pisał: „Szczególnie przestrzegam przed podkreślaniem wagi symboli i ich znaczenia przy interpretowaniu snów i ograniczaniu pracy nad marzeniem sennym tylko do tłumaczenia znaczenia symboli, a nie brania pod uwagę, przede wszystkim, skojarzeń śniącego"14. Jak na ironię to, co Freud uważał jedynie za pomocnicze iv rozumieniu znaczenia marzenia sennego - a mianowicie symbolika w snach i upływem czasu w powszechnej świadomości na zawsze zostało skojarzone I psychoanalizą. Wróćmy więc do znaczenia symboli, pamiętając ciągle o ich .symbolicznym znaczeniu". W psychoanalizie rola symboli jest pomocnicza,
11 L. Altman (1969) op. cit., s. 17. Tamże.
13 R Gay (1988) „Freud, A Life for Our Time", s. 114, New York, London: W W Norton.
14 Z. Freud (1900) op. cit., SE, t. 5, s. 359-360, zdanie dodatkowe z 1909.
a nie pierwszorzędna w rozumieniu znaczenia marzenia sennego. Należy podkreślić fakt, że symbol, oprócz swojego ogólnego znaczenia, ma, przede wszystkim, specyficzne znaczenie dla śniącego15. Woda oznacza ciążę i narodziny, ma również konotacje oralne. Sen, cisza, znikanie we mgle to symboliczne warianty śmierci. Budynki z oknami i drzwiami, jak również krajobraz, las, góra czy ogród, oznaczają ludzkie ciało, a dziury są symboliczną reprezentacją otworów w ludzkim ciele. Owoce symbolizują piersi, a przedmioty, które otwierają się, kobiece genitalia. Piekarniki, szafy, skrzyneczki, szuflady symbolizują macicę. Bielizna może symbolizować zarówno genitalia, jak i osobę, do której bielizna należy. Schody, korytarze i tunele to kobiece narządy płciowe. Wszelkie aluzje do koloru czerwonego mogą symbolizować menstruację. Kwiaty i oczy również mogą symbolizować genitalia. Penis jest reprezentowany przez wszystkie elementy, które go przypominają w formie i w funkcji, na przykład wszelkie penetrujące obiekty, takie jak broń, nóż, aparat fotograficzny, jak również winda, samolot, kolumny czy wydłużone części ciała. Jednym słowem, wszystko, czego możemy dotykać, czym możemy manipulować, co rusza się w górę i w dół. Zwierzęta również mogą być symbolem fallicznym: słoń, lew, szczur, wąż itd. Słońce i płomienie od wieków były uznawane za symbol falłiczny. Gryzienie zębami ma oral-no-seksualne konotacje. A utrata zębów, o której śnimy, a potem budzimy się zlani potem, może oznaczać lęk kastracyjny. Wszelka rytmiczna aktywność we śnie, taka jak taniec czy sport, może być wyobrażeniem aktu seksualnego. Symbolika ta stanie się bardziej oczywista, gdy przypomnimy sobie o mechanizmie przemieszczenia. Dom lub pokój może uosabiać kobietę. Matka w śnie może być reprezentowana przez królową, czarownicę czy pająka lub przedmioty, których używa na co dzień, takie jak: fartuch, ręcznik, młynek do kawy czy kubek. Myszy, mrówki, robaki i insekty mogą oznaczać rodzeństwo.
W posługiwaniu się symbolami i w ich rozumieniu ukryta jest pewna przewrotność. Są one uniwersalne i w związku z tym wydawałoby się, że jasne i czytelne dla każdego. Jednak tak nie jest. Interpretacja symboli bez uwzględnienia osoby śniącej, jej teraźniejszej sytuacji, a przede wszystkim jej skojarzeń jest ciekawym intelektualnie doświadczeniem, ale nie odgrywa żadnej roli w zrozumieniu śniącego i jego nieświadomości. Najważniejszy w pracy nad snem jest łańcuch skojarzeń śniącego, dotyczący każdego elementu snu. To, co otwiera nam dostęp do nieświadomości, to właśnie skojarzenia i ich interpretacje. Uczucie, jakie towarzyszy śniącemu, bardzo pomaga zrozumieć znaczenie snu. Emocje we śnie pochodzą z ukrytej, czyli tej nieświadomej treści i często są tylko luźno powiązane z treścią jawną16.
Marzenie senne jako próba rozwiązania konfliktu
We śnie mamy do czynienia ze zjawiskiem powtórnego opracowania. Oznacza to użycie przez śniącego wtórnego procesu myślenia. Zjawisko to opiera się na funk-
15 L. Altman (1969) op. cit., s. 19; A. Grinstein (1983) „FreucTs Rules of Dream Interpretation", s. 73-143, New York: International Universities Press.
16 H. Nagera (1969) op. cit., s. 43.
17 L. Altman (1969) op. cit., s. 27.
cjonowaniu ego i dostarcza ono marzeniu sennemu spójności i racjonalności1 . Wróćmy na chwilę do strukturalnej teorii, omawianej w pierwszej części niniejszej książki. Każde marzenie senne zawiera w sobie element id, ego i superego. Id - czyli nasze seksualne i agresywne impulsy, są wyrażone w pragnieniach i fantazjach, obecnych we śnie. Ego pracuje tak, by we śnie utrzymać logikę i spójność, między innymi dzięki zdolności do integracji, przemieszczania i formowania symboli. Ego śniącego pomaga w gratyfikacji pragnień i impulsów poprzez znajdowanie dla nich obrazowej/wizualnej reprezentacji18. Superego pojawia się we śnie iv postaci poczucia winy, lęku przed karą, i w postaci wszelakich zakazów. Mówio-le słowa są odpowiednikiem superego19.
Z powyższego stwierdzenia wynika, że na marzenie senne można spojrzeć ja-co na kompromis między konfliktowymi pragnieniami lub między pragnieniem i jego zakazem. Jest to również kompromis między aktywnością i pasywnością, cobiecością i męskością, rozmową i sekretem, pomiędzy teraźniejszością i prze-;złością20. Praca nad snem - to oscylacja między pierwotnym a wtórnym pro-:esem myślenia. We śnie istotną rolę odgrywa cenzura. Kontroluje ona ekspre-ję nieświadomych pragnień, które chcą przedostać się do świadomości obudzić śpiącego. Cenzura snu prowadzi do tego, że to, co jest nam bezpośre-Inio dostępne, to tylko jawna treść. A jednocześnie stan snu umożliwia nie-naczne zmniejszenie cenzury, ponieważ nie ma obawy, że nieświadome pra-nienie znajdzie ekspresję w działaniu. Pragnienie znajdzie częściowe spełnienie v marzeniu sennym. Myśli i uczucia we śnie są zamienione na obrazy. Marze-ie senne to: „halucynacyjne spełnienie pragnienia"21. Cenzura jest również becna, gdy po obudzeniu się nie pamiętamy snu, a pamiętamy tylko niektóre ;go fragmenty. Gdy powtórne opracowanie jest nieobecne we śnie, to jawnej reści marzenia sennego będzie brakowało spójności i logiki. Można na to spoj-zeć diagnostycznie jako na słabość funkcjonowania ego.
Marzenie senne jest strażnikiem snu poprzez częściową gratyfikację nieświado-lych pragnień22. Nieświadome pragnienie, które zawiera w sobie impuls libidi-alny i agresywny, jest częściowo spełnione poprzez fantazję zawartą w śnie. rudność w rozumieniu i interpretacji snu wynika z faktu, jak bardzo ukryta treść, swierająca nieświadome pragnienia, jest zniekształcona w jawnej treści poprzez lechanizm kondensacji, przemieszczenia, symbole, potrzeby i pragnienia, pozo-:ające w konflikcie ze sobą, i również poprzez fakt, że ego wprowadza do snu ra-onalność i logikę. Zniekształcenie jest niezbędne, chroni przed przeżywaniem ku lub innych nieprzyjemnych uczuć. Sny o charakterze lękowym świadczą tym, że cenzura nie pracuje dobrze i ego nie jest w stanie ochronić śpiącego. Nośnikiem marzenia sennego jest nieświadome pragnienie. To nieświadome "agnienie zawarte w ukrytej treści snu ma dziecięcą naturę, dlatego też u dzie-, które nie mają jeszcze ukształtowanej cenzury, pragnienie ze snu jest często 'czeniem z dnia poprzedniego.
18 L. Altman (1969) op. cit., s. 29.
19 Tamże.
20 Tamże, s. 31.
21 Z. Freud (1900) op. cit., SE, t. 4, s. 229.
22 L. Altman (1969) op. cit., s. 31.
Praca nad snem na sesji terapeutycznej
Ukryta treść snu, która pozostaje nie przeanalizowana, dalej tkwi w nieświadomości, a zatem pojawi się w następnych snach23. Nie należy spieszyć się z interpretacją snu. Gdy pacjent opowiada sen, jest to dobry moment, by pokazać mu, jak należy pracować nad snem. Jest to ważne dla wzmocnienia i budowania ego. Jeżeli pacjent nie bardzo chce pracować nad swoim snem, który właśnie opowiedział - należy to potraktować jako opór i próbować zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. W takiej sytuacji nie zajmujemy się bezpośrednio treścią snu, lecz faktem, że pacjent nie chce zajmować się swoim snem. Czy pacjent chce, żebyś ty to za niego zrobił(a)? Czy w treści snu było coś takiego, co zwiększyło opór pacjenta? Jaka jest relacja między opowiedzianym snem a przeniesieniem? Nie można zrozumieć znaczenia snu bez skojarzeń pacjenta i jego pracy nad nim.
Generalnie nie wymagaj, by pacjent opowiadał swoje sny. Najlepiej, gdy pacjent nawiązuje do marzenia sennego spontanicznie, gdy wyłania się ono jako efekt wolnych skojarzeń.
Na początku terapii, gdy mówisz, na czym polega praca terapeutyczna, wymieniasz rozmowę o snach jako jedną z wielu sfer, o których pacjent będzie mówił, obok myśli, uczuć, wspomnień, wydarzeń dnia codziennego i fantazji. Gdy pacjent nie opowiada snów, zawsze można o to zapytać: Zastanawiam się jak to się dzieje, że pracujemy już tak długo razem, a pan(i) nigdy nie wspomniał (a) o swoich snach? Należy dać pacjentowi czas na zastanowienie i na odpowiedź. Może się tak zdarzyć, że pacjent powie: „Nigdy mi pan(i) nie mówił (a), żebym opowiadał (a) swoje sny". Może być i tak, że nigdy dotąd nie zachęcałeś(aś) pacjentów do mówienia o swoich snach. Ale część pacjentów i tak spontanicznie opowiada swoje sny. Nasuwa się więc pytanie: Dlaczego nie opowiada ich właśnie ten pacjent? Można też zadać kolejne pytanie: Poza tym że nigdy wcześniej nie pytałem(am) o sny, co jeszcze mogło pani/panu przeszkodzić w opowiedzeniu mi o nich? Na to pacjent może odpowiedzieć: „Nic mi się nie śni". Wtedy my pytamy dalej: To ciekawe, jak pan to rozumie? W myśl zasady, że każdemu zawsze się coś śni, ale nie każdy to pamięta. Zapominanie snów jest mechanizmem obronnym ego. Zatem przed czym broni się ego, jakich uczuć i treści unika? Pacjent może być zakłopotany swoimi snami, na przykład faktem, że w snach pojawia się osoba terapeuty lub seksualne czy agresywne pragnienia. Brak snów traktujesz jako opór i pracujesz z nim jak z oporem. Gdy pacjent opowiada sen na każdym spotkaniu, należy to potraktować jako opór przed zajmowaniem się czym innym. Jeżeli pacjent jest w stanie pracować metodą wolnych skojarzeń nad snem, wykazuje zainteresowanie, by swój sen zrozumieć, a potem na następnych sesjach wraca do skojarzeń z nim związanych, to mamy do czynienia z dobrze funkcjonującym ego i sojuszem terapeutycznym.
Zarówno treść snu, jak i sposób, w jaki pacjent go opowiada, są elementami diagnostycznymi. Gdy mamy do czynienia z silnie rozwiniętą patologią, słabą
23 G. Blanek, R. Blanek (1974) „Ego Psychology", s. 235-256, New York: Columbia University Press.
;ontrolą impulsów, czyli ze słabym ego, to sny są bardzo fragmentaryczne i du-;o w nich procesu pierwotnego. Przyjrzyjmy się teraz poniższym przykładom.
Jeżeli sen jest luźny, fragmentaryczny, pomieszane są w nim treści i występu-e silny lęk, to przede wszystkim pomagasz pacjentowi odróżnić sen od rzeczywistości. Stawiasz jasno granicę: To się panu/pani śniło, ale rzeczywistość jest in-ia. W ten sposób redukujesz nieco lęk pacjenta, gdy jego mechanizmy obronne ie działają wystarczająco sprawnie24.
Pacjentka, 44-letnia kobieta z diagnozą schizofrenii, na początku sesji zażąda-i zwiększenia dawki leków. Powodem tego był sen, który wzbudził jej ogromny iepokój. W tym śnie biegała z nożem w ręce za swoją matką. Praca nad tym nem dotyczyła różnicy między snem a rzeczywistością oraz faktu, jak bardzo jej gresja wzbudza w niej samej lęk i oznacza dla niej chorobę. Na kolejnej sesji pa-jentka była w stanie powiedzieć, co ją irytuje w jej matce i nie mówiła już o ko-ieczności zwiększenia dawki leków. Zaczęła też po raz pierwszy narzekać, jak [e jest traktowana przez matkę. Pracując w ten sposób, pomagasz pacjentowi rozumieć różnicę między myśleniem a działaniem. Dotyczy to szczególnie pa-jentów z silnie rozwiniętą patologią i bardzo silnym lękiem przed swoimi im-ulsami. Gdy ego słabo funkcjonuje, to pragnienie i działanie w nieświadomości znaczą to samo, stąd wszelkie myśli agresywne budzą bardzo duży niepokój, ^ażda interpretacja snu wymaga wiedzy o stopniu zaburzeń pacjenta. Trzeba być /wiadomym tego, jaki stopień frustracji i lęku jest w stanie tolerować pacjent. Idy pacjent opowiada sen, w którym uprawiał seks z własnym rodzicem, i to zbudzą w nim bardzo silny niepokój, możesz to zinterpretować jako potrzebę liskości. To również dotyczy homoseksualnych snów, w których obecny jest te-ipeuta. Jeżeli budzą one bardzo silny lęk, to i tak praca nad nimi będzie w tym lomencie niemożliwa. Gdy pacjent opowiada o wielu snach, w których wystę-ije lęk, i budzi się z uczuciem paniki, świadczy to o słabości ego pacjenta. Pra-i musi być wtedy ukierunkowana na wzmocnienie ego. Gdy pacjent śni, że niera i nie może się obudzić, a potem przeżywa panikę, to można odwołać się ) rzeczywistości, mówiąc: Dobrze, że się pan(i) obudziła25. Taka interwencja uży wzmocnieniu ego. Jednocześnie nasuwa się pytanie: Dlaczego mechanizmy ironne nie funkcjonują? Nie zachęcasz pacjentów do spisywania snów, a jeżeli ają taką potrzebę, to pytasz - dlaczego. Opowiedzenie snu przez pacjenta mo-
również oznaczać, że pacjent próbuje nam coś zakomunikować, ale z jakiegoś )wodu nie jest w stanie powiedzieć o tym wprost.
ierwszy sen analityczny i jego znaczenie
rimijmy się pierwszym snem, który pacjent opowiada terapeucie. W literatu-e psychoanalitycznej temu pierwszemu snowi, który pacjent opowiada w sto-nkowo krótkim czasie po rozpoczęciu terapii, przypisuje się szczególne znacze-2. Uważa się, że jest w nim zarówno odbicie podstawowych konfliktów
24 G. Blanek, R. Blanek (1974) op. cit., s. 235-256. Tamże.
S. Beratis (1984) „The First Analytic Dream" w: International Journal of Psycho-Analysis, vol. 65, 161-469.
pacjenta, jak i przyszłego procesu analitycznego26. Pojawienie się osoby analityka jako osoby realnej może świadczyć o obronie przeciwko rozwojowi przeniesieniowych fantazji poprzez skoncentrowanie się na terapeucie jako na realnym obiekcie. Zjawisko to często występuje u pacjentów, którzy przeżyli utratę rodzica w dzieciństwie, co powoduje występowanie bardzo silnego pragnienia, by terapeuta był osobą realną, a nie obiektem przeniesieniowych fantazji. Jeżeli w pierwszym opowiedzianym śnie ma miejsce morderstwo lub akt seksualny pomiędzy członkami rodziny, to27 jest to sygnał o dużej słabości ego przy bardzo dużej sile impulsów.
Jawna treść pierwszego analitycznego snu może zawierać, w mniej lub bardziej zniekształconej formie, centralne konflikty pacjenta. Ten sen może być również wskazówką, jak pacjent postrzega/doświadcza rozpoczęcie psychoterapii - czy jako „powrót" do piersi matki, czy jako analną walkę o swoje terytorium, czy jako lęk przed edypalnymi pragnieniami28. Można też zastanowić się nad tym, jaka faza rozwoju psychoseksualnego dominuje.
Zalecane jest29, by terapeuta próbował wydobyć nić przewodnią z tego pierwszego snu i poprosił pacjenta o skojarzenia, dotyczące tego snu jako całości, a nie - jak w zaawansowanej pracy - skojarzenia z poszczególnymi elementami snu. Nieświadomość pacjenta, który rozpoczyna psychoterapię, jest nastawiona na komunikowanie dziecięcych pragnień i konfliktów. We śnie te pragnienia i towarzyszące im konflikty przyjmują postać obrazów. Przyjrzyjmy się poniższemu przykładowi.
Pacjentka Cecile to 25-letnia atrakcyjna młoda kobieta, która po raz pierwszy zgłosiła się do terapii. Studiowała pedagogikę. Podczas pierwszej konsultacji powiedziała, że nic specjalnie nie sprawia jej kłopotu, chciała zająć się rodzinnymi problemami i trudnościami w relacjach. Uważa, że była faworyzowana przez rodziców i zawsze chciała zrozumieć, jaki to miało na nią wpływ. Gdy zapytałam ją o to, co takiego ostatnio wydarzyło się w jej życiu, że szuka pomocy właśnie teraz, powiedziała z pewnym ociąganiem, że właśnie parę tygodni temu odkryła, że jej starszy brat, z którym zawsze była blisko, powiedział całej rodzinie, że jest homoseksualistą. Również parę miesięcy wcześniej pacjentka zerwała dwuletnią relację ze swoim chłopakiem. Pacjentka wychowała się w stanie Massachusetts, oboje jej rodzice są Anglikami. Cecile jest jedyną córką, ma trzech starszych braci. Pacjentka opisała swoją matkę jako osobę wyjątkowo krytyczną, która zawsze wie, co dla pacjentki jest najlepsze: „Ona nie chce zrozumieć, że ja już nie jestem dzieckiem". Podkreśliła również, że matka daje jej oparcie i jest bardzo troskliwa. Cecile opisała ojca jako mężczyznę, który nie bardzo angażował się w sprawy dzieci, a przede wszystkim - nie okazywał swoich uczuć. Pacjentka, mając pięć lat, zaczęła chodzić na balet i kontynuowała to przez całą szkołę średnią. Na studiach wybrała naukę tańca nowoczesnego i balet. W czasie studiów trochę podróżowała, zanim przeniosła się do Nowego Jorku. O swoim byłym chłopaku powiedziała, że nigdy go nie kochała, ale czuła się z nim dobrze. Narzekała, że cały czas chciał z nią być i ona czuła się tym przytłoczona.
27 Tamże.
28 Tamże.
29 Tamże.
Na piątym spotkaniu, w trakcie opowiadania o swoich planach na przyszłość, otyczących jej kariery jako zawodowej tancerki, powiedziała: „O, poprzedniej ocy miałam sen". Następnie spontanicznie opowiedziała ten sen: „Byłam w do-iu, ale to nie był dom moich rodziców. To był okres Gwiazdki. Byłam w poko-1 gościnnym, w którym była też choinka. Nie wiem, dlaczego spałam w tym du-^m gościnnym pokoju. Moja mama wyszła, ale przyszedł kot. Przyszedł kot chciał mnie dosięgnąć i podrapać. Próbowałam go powstrzymać, ale nie motam. Ten kot nie zranił mnie fizycznie. Nagle uniosłam się w górę. Zaczęłam le-itować, tak troszeczkę, by uciec przed kotem, by się przed nim schować. Kot róbował dobrać się do moich stóp. Byłam w koszuli nocnej. Wreszcie kot wy-:edl z pokoju. Ja próbowałam uciec, ale nie mogłam. Chciałam uciec do drugie-) pokoju, by się przed nim ukryć i zatrzasnąć drzwi. Powiedziałam do kota: :iekaj do kuchni, uciekaj do drugiego pokoju. Widziałam go cztery razy biega-cego tam i z powrotem. No i obudziłam się. Po obudzeniu czułam się rozdraż-!ona, no, może trochę przestraszona, ale głównie zirytowana".
Na prośbę terapeutki pacjentka powiedziała, co jej przychodzi na myśl
związku ze snem.
Skojarzenia pacjentki: „Ten kot to może być moja matka. Ona jest taka anali-czna i jednocześnie ocenia wszystko. Kot próbował dobrać się do moich stóp, laściwie tylko do stóp. Miałam gole stopy. Dlaczego właśnie do stóp? Moje sto-/ są bardzo podatne na zranienia, muszę na nie bardzo uważać. Przecież one są odstawą mojego tańca. Ach, ta koszula nocna, nienawidzę jej. Dostałam ją od amy jako prezent. To nie jest taka miękka i ciepła koszula, w którą można się ulic. To jest cienka, welurowa koszula na zamek błyskawiczny. Dostałam ją, bo 'ła tania. Ciekawe, dlaczego kwitowałam? Lewitowałam tylko troszkę, żeby )t mnie nie dosięgną!".
Wydarzenia dnia poprzedniego: Pacjentka śniła ten sen w noc przed sesją. By-
to parę dni po świętach Bożego Narodzenia, które pacjentka spędziła z rodzimi.
Cecile nie tylko opowiedziała swój sen, ale również sama pracowała nad nim, >owiedziała o swoich skojarzeniach. Świadczy to o używaniu obserwującego o, o gotowości do pracy terapeutycznej i aktywności w relacji. Cecile ujawni-gotowość do „odkrycia się" mimo lęku i ambiwalencji.
Skojarzenia pacjentki: Cecile skojarzyła kota ze swoją krytyczną i analityczną atką. We śnie pacjentka broni się przed nią poprzez lewitowanie i ucieczkę, ożna to zinterpretować jako potrzebę odseparowania się od matki i ucieczkę l niej. Pacjentka obawia się natarczywości matki, krytyki z jej strony i ciągłego eniania (kot, który próbuje ją dosięgnąć). Lewitowanie jest procesem magiczni. Cecile pytana o lewitowanie powiedziała, że jako dziecko często uciekała
świat fantazji, a gdy bała się, to wyobrażała sobie, że wydarzy się coś magicz-go i ją uratuje. Kot próbuje dosięgnąć stóp pacjentki. Ze skojarzeń pacjentki emy, że stopy to bardzo podatna na zranienia część jej ciała, o którą musi się :zególnie troszczyć. Idąc dalej za tymi skojarzeniami, możemy przypuszczać,
pacjentka boi się zranienia przez swoją matkę, która wie, jak „dobrać się" do
czułych punktów. Matka chce, by pacjentka została baletnicą. Pacjentka chce idiować nowoczesny taniec. Zatem ten sen może również pokazywać lęk pa-
1V1/\I\Z-Ł1N1/-Ł JUUll.
cjentki przed karą, jaka ją może spotkać za nieposłuszeństwo. We śnie kot chce zranić stopy pacjentki.
Stanie na własnych nogach czy stopach symbolizuje niezależność. Ten fragment snu może wyrażać wewnętrzny konflikt, dotyczący niezależności versus zależności od matki i lęk przed konsekwencjami. Skojarzenia związane z koszulą nocną ujawniają ambiwalentne uczucia pacjentki: z jednej strony - jej agresję do matki, która ujawnia się w opisie koszuli nocnej: tania, niedająca ciepła i cienka, z drugiej strony - pacjentka ma ją na sobie. Skojarzenia prowadzą do tego, by być otuloną, chronioną i by odczuwać ciepło. Stąd dziecięce pragnienie zawarte we śnie, by być z matką, która utuli i ochroni. Jest to pragnienie natury oralnej, wystąpiło ono również na samym początku snu: „mama wyszła, kot przyszedł". Pacjentka czuła, że jest wystawiona na niebezpieczeństwo i podatna na zranienia podczas nieobecności matki.
Wróćmy teraz do reprezentacji terapeuty we śnie. W kontekście tego snu, kot również symbolizuje terapeutkę: „zobaczyłam go przebiegającego cztery razy z pokoju do pokoju..." Cecile spotkała się z terapeutka cztery razy, zanim przyśnił jej się ten sen.
Jeżeli podążymy dalej za tą interpretacją, to odnajdziemy we śnie lęk pacjentki przed bliskością z terapeutka. Lęk przed zranieniem i krytyką. Skojarzenia pacjentki związane z kotem doprowadziły do słów: analityczna matka - czyli terapeutka i lęk, że terapeutka „wczepi się" w pacjentkę, jak ten kot, przed którym musi się bronić, lewitując. A jednocześnie we śnie ukryte jest pragnienie bliskości.
Zajmijmy się teraz tymi fragmentami snu, co do których pacjentka nie miała spontanicznych skojarzeń, i potraktujmy to jako ćwiczenie, dotyczące pracy nad snem. Choinka w pokoju gościnnym. Pacjentka użyła słowa „living room", co w bezpośrednim tłumaczeniu pochodzi od słowa live, czyli żyć. Może to symbolizować powrót do łona, pragnienie powrotu do matki. Pacjentka była w pokoju gościnnym, który nie był jej pokojem. Sesje terapeutyczne również odbywają się w pokoju „gościnnym", inne osoby też tam przychodzą. Na symbolicznym poziomie rozpoczęcie terapii nieświadomie kojarzy się pacjentce z powrotem do łona. Uruchamia to całą gamę ambiwalentnych uczuć - pragnienie bliskości i chęć ucieczki. Można oczekiwać, że pojawi się wkrótce negatywne przeniesienie - terapeutka jako krytyczna, oceniająca matka, nie dająca wystarczającej opieki i ciepła. Ważnym elementem snu jest równeż choinka, drzewko bożonarodzeniowe, które w ogólnej symbolice, opisanej wcześniej, może przedstawiać penisa i pragnienie związane z penetracją: choinka w pokoju gościnnym oraz nieświadome fantazje pacjentki, w których proces terapeutyczny jest procesem penetracji. Ale są to tylko spekulacje, bo nie mamy skojarzeń pacjentki potwierdzających, że jest to symboliczna reprezentacja nieświadomych edypalnych pragnień. Posługując się koncepcją kondensacji i przemieszczenia, kot może również symbolizować agresywne i libidinalne impulsy. Pacjentka broni się przed nimi ucieczką, lewitowaniem i zatrzaśnięciem drzwi. Zgodnie z hipotezą, że pierwszy analityczny sen wyraża podstawowe konflikty pacjenta, możemy przypuszczać, że u Cecile wystąpią one wokół następujących treści:
1. Oralnych pragnień powrotu do łona, pragnień, by matka ją chroniła i opiekowała się nią, kontra pragnienia separacyjne.
imbiwalencji, dotyczącej jej seksualnych i agresywnych pragnień, dypalnych pragnień, obecnych w lęku przed penetracją, podstawie skojarzeń pacjentki, skojarzeń terapeuty, hipotez i interpretacji Iten może służyć jako symboliczny przewodnik dla terapeuty, wskazujący, iką stronę będzie ewoaluował proces terapeutyczny. W przypadku Cecile :a nad snami może być owocnym sposobem komunikacji, biorąc pod uwagę rość pacjentki do spontanicznych skojarzeń i bogactwo materiału, zawartego j pierwszym śnie. Skojarzenia pacjentki dotyczyły materiału preedypalnego biwalentnych pragnień oralnych. Edypalny materiał to skojarzenia terapeut-,ogika we śnie i uporządkowanie jawnej treści wskazuje na stosunkowo do-
funkcjonujące ego i dobre funkcjonowanie mechanizmów obronnych. We
Cecile obecne są dwa nieświadome pragnienia: preedypalne - powrotu do
i pragnienie edypalne - seksualnej penetracji.
en ma wiele znaczeń i może być analizowany na wielu poziomach. Marzenie le jest jak zagadka, którą chcesz rozwiązać razem z pacjentem - we śnie, y opowiada pacjent, zawsze szukaj siebie. Czasami sen, który został omówio-ta początku terapii, powraca po kilku latach w formie nowych skojarzeń. td, w pewnym sensie, porównał marzenie senne do rebusu, który zrozumie-
odczytamy wtedy, gdy przestaniemy się dziwić, że jest tak absurdalny30.
P. Gay(1988)op. cit., s. 113.
Zakończenie
Jedna psychoanaliza czy wiele?
Tym pytaniem Robert Wallerstein otworzył 35. Kongres Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego w Montrealu w lipcu 1987 r. Niech pytanie to będzie myślą przewodnią niniejszego rozdziału, w którym szczególną uwagę zwrócę na zmiany, jakie zaszły w psychoanalizie amerykańskiej.
Współczesną psychoanalizę charakteryzuje wielość kierunków. By zorientować się, co odróżnia jedną szkołę od drugiej i kto reprezentuje każdą z nich, trzeba zacząć od początków psychoanalizy. Gdyby nie geniusz Zygmunta Freuda, nie byłoby dzisiaj psychoanalizy, a co za tym idzie - cała psychologia i psychiatria nie byłyby tym, czym są obecnie. Czytając prace Freuda, warto zwrócić uwagę na to, jak rozwijał on i zmieniał swoje teorie i jak bardzo był otwarty na nowe przemyślenia w czasie swojej długiej kariery.
Freud rozwinął kierunek psychoanalizy zwany dzisiaj popędowo-konflikto-wym. Dzięki jego teoriom mogły powstać i rozwinąć się: psychologia ego, teorie relacji z obiektem, psychologia sełf oraz analiza jungowska i - praktycznie -wszystkie koncepcje psychoanalityczne.
Współczesną psychoanalizę można podzielić z grubsza na cztery kierunki1. Te podstawowe nurty to: psychologia popędów, psychologia ego, teorie relacji z obiektem i psychologia self. Poniżej przedstawiam każdy z tych czterech kierunków, wymieniając podstawowe założenia teorii, interwencje terapeuty podczas sesji i głównych przedstawicieli danej szkoły.
Psychologia popędów funkcjonuje w literaturze również pod nazwą psychoanalizy klasycznej lub popędowo-konfliktowej. W ramach tego nurtu można mówić o pragnieniach, mających swoje źródło w funkcjonowaniu cielesnym (patrz: fazy rozwoju psychoseksualnego), następnie w doświadczeniach rodzinnych. Pragnienia te przybierają postać świadomych i nieświadomych fantazji. Wiele z tych pragnień może być doświadczanych jako nieakceptowane i niebezpieczne, a wtedy życie psychiczne zorganizowane jest wokół konfliktów i prób ich rozwiązania, jak rów-
1 F. Pine (1990) „Drive, Ego, Object and Self", s. 22-42, New York: Basic Books.
wokół obron przeciwko tym nieakceptowanym pragnieniom. Nieakceptowa-iragnienia i wynikające z nich konflikty prowadzą do lęków, poczucia winy, du, zaburzeń zdrowia i patologicznych cech charakteru. Podstawą tej teorii strukturalny model naszej psychiki (patrz: ego, id, superego). fa poziomie klinicznym analityk stawia sobie następujące pytania: Jakie pranie wyraża pacjent w danym momencie? Na ile jest ono świadome, a na ile iświadome? Jaka nieświadoma fantazja kryje się pod tym pragnieniem? Jaki likt to wywołuje i jakie mechanizmy obronne są uruchamiane, by sobie n konfliktem poradzić? Co jest wynikiem kompromisu między pragnieniem, ną a wymogami świata zewnętrznego? Jaka jest relacja między ego, id i su-go?
¦zez ostatnie 40 lat amerykańscy teoretycy kierunku popędowo-konflikto-) to, między innymi: Jacob Arlow, Charles Brenner, Ralph Greenson i Leo ;ell. Większość z nich to również przedstawiciele psychologii ego. f psychologii ego szczególną uwagę zwraca się na zdolności adaptacyjne, na iość odróżniania myśli i uczuć od rzeczywistości zewnętrznej i na mechani-
obronne. Koncepcja ta opisuje stopniowy rozwój funkcji ego, rolę ego ganizowaniu naszych doświadczeń i ewentualne defekty ego. Sesja terapeu-la z pacjentem stawia przed terapeutą następujące pytania: Jakimi mecha-ami obronnymi posługuje się pacjent w danej chwili? Jakie mechanizmy nne uruchamia pacjent najczęściej, by obronić się przed uczuciami? Czy sta-obiektu jest utrzymana? Czy zdolność opóźniania gratyfikacji została osią-a? Prekursorem tego kierunku jest Anna Freud, najmłodsza córka Zygmun-:dyne z jego dzieci, które poświęciło się psychoanalizie, i Heinz Hartmann. tastępcy to Ernst Kris i Rudolph Lowenstein, a w końcu lat pięćdziesiątych ivid Rapaport. W latach siedemdziesiątych małżeństwo Gertruda i Rubin :k, wychodząc poza krąg psychoanalizy, przyczyniło się do rozpowszechnie-:go kierunku w psychoterapii. Kierunek popędowo-konfliktowy i orientacja ą, praktycznie, nierozdzielne. Podstawą obu tych nurtów jest teoria struk-na. Sposób pracy na sesji jest również podobny, na przykład: dużą wagę dada się do momentu interpretacji. Jak wiemy, interpretacja jest niezbędna liągnięcia wglądu, a następnie do zmiany zachowania. Ego musi być gotowe ¦żyjecie i zintegrowanie interpretacji, dlatego akcent w psychologii ego jest rany na zrozumienie roli mechanizmów obronnych. Główny nurt myślenia loanalitycznego w nierozerwalny sposób łączy się z myśleniem w katego-
relacji. Rozwój poznawczo-emocjonalny jest możliwy dzięki kontaktowi gą osobą, wystarczy przyjrzeć się podstawowym sytuacjom zagrożenia, wy-ionym przez Zygmunta Freuda (rozdział 3., 4. niniejszej książki). Koncep-rzeniesienia, przeciwprzeniesienia, przymus powtarzania, procesy introjek-
internalizacji to elementy teorii relacyjnych. Granica między teoriami nach psychoanalizy jest często płynna.
teoriach relacji z obiektem przedmiotem analizy są procesy, jakie zachodzą zy dwojgiem ludzi, ze szczególnym uwzględnieniem wczesnodziecięcych i i ich reperkusji we wszystkich późniejszych związkach. Psychika zawiera ^nty przyjęte z zewnątrz, w tym aspekty funkcjonowania pierwszych osób,
znajdują się w otoczeniu dziecka i które nim się zajmują. Zjawisko to wy-
stępuje dzięki procesowi uwewnętrzniania2. Mówimy tu o wzorcach relacji, charakterystycznych dla danej osoby. Te reprezentacje pierwszych, ważnych dla dziecka osób kształtują jego późniejsze relacje. W ramach sesji z pacjentem terapeuta zadaje sobie następujące pytania: jakie „dawne" relacje pacjent powtarza? W jakiej roli pacjent obsadza siebie, a w jakiej terapeutę lub inne ważne dla siebie osoby? Na ile wczesnodziecięce doświadczenia pacjenta wynikały z relacji z „dobrym obiektem", a na ile ze „złym i niszczącym"? W jakim stopniu ta dynamika jest obecna w przeniesieniu? Jest wiele teorii relacji z obiektem, zacznę więc od wyjaśnienia terminu „obiekt". Termin „obiekt" ma długą i skomplikowaną historię. Pierwszy raz został użyty przez Zygmunta Freuda w 1905 roku w stosunku do rodzica, zajmującego się dzieckiem, a później wobec partnera seksualnego3. Obiekt był nierozłącznym elementem popędu, obok jego źródła i celu. Wkładem Freuda w teorie relacji z obiektem jest jego praca o narcyzmie4. Między innymi w tej pracy Freud opisał konsekwencje wycofania libido z relacji z obiektem, przypominając, że pierwszym obiektem libidinalnym jest matka lub osoba ją zastępująca, czyli ta, która karmi, opiekuje się i ochrania dziecko. W 1915 roku pisał o związku pomiędzy żałobą, melancholią a utratą obiektu5. W 1923 roku wspomniał, że pierwszym obiektem jest matczyna pierś6.
Berliński psychoanalityk Karl Abraham przyczynił się w sposób niepodważalny do rozwoju teorii relacji z obiektem w swojej pracy nad rozwojem libido (patrz: faza oralna i analna w niniejszej książce). Pierwszą osobą, która zapoczątkowała kierunek, nazwany później „relacją z obiektem", była Melania Klein. Teoria Melanii Klein opiera się w bardzo dużym stopniu na pracach Karla Abrahama. Karl Abraham był jej psychoanalitykiem. Bardziej niż jakikolwiek inny analityk Klein zwróciła uwagę na dominującą rolę agresji w rozwoju i funkcjonowaniu człowieka. Biorąc za punkt wyjścia teorię podwójnego instynktu Freuda (1920), Klein stworzyła koncepcję wczesnodziecięcych, nieświadomych, agresywnych fantazji i ich wpływu na późniejsze kształtowanie się relacji. Rodzimy się z dwoma prymitywnymi, silnymi instynktami: instynktem kochania i instynktem destrukcji. Zdolność kochania umożliwia nawiązanie dobrej, satysfakcjonującej relacji. Nienawiść stwarza agresywne, pełne nienawiści i zawiści relacje z innymi, które przez nas samych doświadczane są jako złe i niebezpieczne. Każdy z nas walczy przez całe życie, żeby zintegrować te dwa podstawowe doświadczenia lub by ochronić to, co dobre i kochające, przed tym, co pełne jest nienawiści i destrukcji. Gdy mowa o prymitywnych wczesnodziecięcych fantazjach, to należy pamiętać, że nie mają one charakteru wizualnych czy werbalnych symboli, lecz są to niewerbalne, sensoryczne doświadczenia. A to, co psychoanalityk jest w stanie zaobserwować na sesji, to tylko pochodne (derywaty-wy) tych wczesnodziecięcych, prymitywnych fantazji7. We współczesnych cza-
2 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit., s. 348.
3 J. Grotstein (1996) „Object Relations Theory" w: Textbook of Psychoanalysis, New York: Kopf R, Nersessian E. (red.) New York Hospital-Cornell Medical Center, s. 89-118.
4 Z. Freud (1914b), op. cit., SE, t. 14, s. 67-102.
5 Z. Freud (1917), [1915] „Mourning and Melancholia", SE, t. 14, s. 237-260.
6 Z. Freud (1923) op. cit., SE, t. 19, s. 3-66.
7 T. Ogden (1990) „The Matrix of the Mind. Object Relations and thePsychoanalytic Dialo-gue"Northvale, N. J - London: J. Aronson Inc.
h. nie można wyobrazić sobie psychoanalizy bez teorii Melanii Klein i jej wkła-do rozumienia preedypalnej patologii, w tym - patologii borderline czy sta-v psychotycznych. Teoria Klein to również bardzo specyficzny system pojęć, ry staje się zrozumiały dopiero po bliższym zapoznaniu się z jej pracami. 3rytyjska szkoła teorii relacji z obiektem to - obok Melanii Klein - tak zwana rupa Niezależnych". Do niej zaliczany jest między innymi: Donald Winnicott, lald Fairbairn, Harry Guntrip, Margaret Little, Christopher Bollas, Michael int. Każdy z tych analityków rozwinął swoją wersję teorii relacji z obiektem, I czym teoria Donalda Winnicota - „good enough mothering" (wystarczająco ira opieka macierzyńska) i „transitional object" (przejściowy obiekt] - na sta-/eszła do języka psychoanalizy i do teorii rozwoju dziecięcego. M Stanach Zjednoczonych od lat sześćdziesiątych rosło zainteresowanie tyjskimi teoriami relacji z obiektem. W swoich pracach Elizabeth Zetzel8 włą-ta elementy brytyjskich szkół relacji z obiektem do psychologii ego. Margarett iler (1968) rozwinęła swoją teorię separacji - indiwiduacji. Prace Edith Jacob-(1964), Otto Kernberga (1975, 1976, 1980) i Alfreda Modella (1968, 1984) jrzykładem amerykańskiej szkoły relacji z obiektem (każdy z tych autorów vinął własne podejście). Teoria Kernberga tkwi bardzo głęboko w psychologii , a Jacobson w bardzo dużym stopniu opiera się na pracach Karla Abrahama, izkoła Melanii Klein miała duży wpływ na rozwój południowo-amerykańskiej :hoanalizy. Często cytowany przeze mnie Heinz Racker (patrz: rozdział rzeciwprzeniesieniu) wywodzi się z argentyńskiej szkoły kleinowskiej. Otto nberg kształcił się również w kleinowskiej szkole w Argentynie. I tak Kern-; w swojej teorii integruje elementy teorii Klein, Jacobson, Mahler i Hartman-¦ ojca psychologii ego. I właśnie ta unikalna mieszanka, zaproponowana przez nberga, zaowocowała lepszym rozumieniem i efektywniejszym leczeniem pa-gii typu borderline i narcyzmu. Współcześni przedstawiciele szkoły Melanii n w Wielkiej Brytanii to Hanna Segal i Betty Joseph, jak również Wilfred Bion woja modyfikacją teorii Klein. Nie sposób pominąć Sheldona Bacha, Thoma-)gdena, Roya Schafera i Jeffreya Seinfelda - współczesnych amerykańskich :hoanalityków, którzy łączą klasyczną psychoanalizę z teoriami relacji z obiek-, uwzględniając w tym wkład Melanii Klein. Do tej grupy zaliczyłabym rów-
Brytyjczyka Josepha Sandlera i Francuzkę Joyce Mc Dougall. jeneralnie w psychoanalizie amerykańskiej dominuje klasyczne podejście ałączeniu z psychologią ego i większość uznanych amerykańskich analityków
w ten sposób kształcona, w ten sposób jest również ułożony program więk-ci instytutów treningowych. Prawdziwym przełomem w dominacji psycho-
ego, w tym teorii strukturalnej, były prace Heinza Kohuta (1971, 1977, 4) - powstanie psychologii self. Oznaczało to zmianę sposobu myślenia - te-oparta na wewnętrznym konflikcie i na modelu id, ego, superego została za-iona teorią opartą na wczesnodziecięcej deprywacji i deficycie. Z punktu wilia psychologii self przedmiotem analizy jest poczucie granic danej osoby czucie własnej wartości. Odróżnienie siebie od innych zajmuje centralne
E. Zetzel (1955) (1956) „Current Concepts of Transference", (1970) „Capacity for Emotio-Towth", New York: International Universities Press.
miejsce w tej teorii. Kierunek ten podkreśla subiektywne doświadczenie klęsk i urazów, na jakie jesteśmy narażeni, zwłaszcza w okresie dzieciństwa. Zdaniem Heinza Kohuta, kluczową rolę w rozwoju odgrywają urazy narcystyczne; urazy te powstają, gdy dziecko nie doświadczało empatii. Podstawową cechą psychicznego funkcjonowania każdego człowieka jest potrzeba, by zorganizować psychikę w spójną konfigurację, czyli self. Towarzyszy temu zmodyfikowany sposób pracy analitycznej. W ramach sesji z pacjentem terapeuta stawia sobie następujące pytania: Na ile stabilne jest „poczucie siebie" pacjenta? Na ile w nieświadomości pacjenta obecne są fantazje, dotyczące stapiania się z drugą osobą i bycia jednym? Jak często lęk pojawia się w wyniku poczucia utraty własnych granic? W jakim stopniu jest rozwinięte „poczucie własnej wartości" pacjenta? Obecnie w ramach psychologii self można wyodrębnić trzy nurty. Pierwszy z nich to bezpośredni kontynuatorzy Kohuta. Do nich, między innymi, zaliczany jest: Ernest Wolf, Howard Bacal, Marion Tolpin, Anna i Paul Ornstein. Przedstawiciele drugiego nurtu, którzy wprowadzili szereg modyfikacji, to między innymi: Robert Storolow, Brand Shaff i James Attwood. I wreszcie przedstawiciele trzeciego nurtu - to, między innymi: James Fosfhage i Matthias F. Lichtenberg.
Omawiając nurty myślenia psychoanalitycznego, nie sposób pominąć psychologii analitycznej Carla G. Junga. Współpraca Freuda i Junga przypada na lata 1903 - 1912. Około 1912 roku nastąpiło ostateczne rozejście, po którym Jung założył swoją własną szkołę. Jego teoria zrodziła się z idei wzajemnego oddziaływania systemów energii, obecnych od urodzenia i nie zróżnicowanych potencjalnie możliwości9. Jung przykładał dużą wagę do koncepcji nieświadomości zbiorowej, która charakteryzuje cały rodzaj ludzki. Do opisania różnych rodzajów osobowości Jung stworzył model teoretyczny, na który składają się dwie zasadnicze postawy: introwertywna i ekstrawertywna oraz cztery funkcje psychologiczne: myślenie, uczucia, wrażenia zmysłowe i intuicja. Szkoła jun-gowska wypracowała swój własny system pojęć i pracy terapeutycznej, odmienny od opisanych przeze mnie kierunków psychoanalizy. W Stanach Zjednoczonych ma ona swoich kontynuatorów i swoje instytuty. W latach trzydziestych i czterdziestych swoje własne koncepcje teoretyczne przedstawili: Karen Hor-ney, Erich Fromm, Harry Sullivan i Ida Fromm-Reichmann; część z nich do dziś ma w Stanach swoich kontynuatorów i swoje szkoły.
Chciałabym jeszcze zaznaczyć obecność Jacques'a Lacana, francuskiego psychoanalityka - myśliciela, którego teoria wzbudza olbrzymie kontrowersje w świecie psychoanalizy. Jest ona trudna do przetłumaczenia ze względu na to, że jest bardzo silnie zakorzenieniona w języku francuskim, jego symbolice i metaforze. Teoria Lacana jest bardziej związana z francuskim życiem intelektualnym - poezją, filozofią i malarstwem surrealistycznym, a mniej z kliniczną dyscyplinią i ruchem psychoanalitycznym. Według Lacana najważniejszym wymiarem ludzkiego doświadczenia nie jest self, ego czy relacje z innymi, ale język. Przede wszystkim język określa doświadczenia jednostki. Według Lacana nieświadomość ma naturę lingwistyczną10.
9 B. E. Moore, B. D. Fine (1995) op. cit„ s. 235.
10 S. Mitchell, M. Black (1995) „Freud and Beyond", New York: Basic Books.
Jasuwa się pytanie, na ile te różnorodne kierunki w psychoanalizie uzupeł-} się nawzajem, a na ile się zwalczają? Praktyka ostatnich 10 lat pokazuje, że ejmowano próbę integracji kierunków psychoanalitycznych. Chociaż iden sposób nie da się ich ująć w jedną spójną teorię, a nawet można by stionować samą celowość podejmowania takich prób, to jednak rośnie wza-la tolerancja wobec różnorodnych sposobów myślenia i chęć dzielenia się emnym dorobkiem, co było nie do pomyślenia lat temu trzydzieści i wię-Najlepszym przykładem tej zmiany jest wspólne organizowanie konferencji izynarodowych czy krajowych, gdzie prezentowane są odmienne podejścia :hoanalityczne, przedstawia się przypadki kliniczne i omawia się je inych perspektyw, a następnie dyskutuje się o różnicach i podobieństwach Izy nimi. Przykładem tego typu spotkania może być konferencja zorganizo-j przez Amerykańskie Towarzystwo Psychoanalityczne pod tytułem „Klein ;ud, kontrowersje" w kwietniu 2000 r. w Nowym Jorku, a rynku wydawniczym coraz częściej pojawiają się książki, które poświęco-\ wybranemu szerszemu tematowi, a nie jednej tylko teorii, na przykład: >ochism current psychoanałytic perspectives" (1988), „Essential Papers on :ct Relations" (1990), „Essential Papers on Transference" (1990), czy też za-ieniu dotyczącemu na przykład relacji matki z córką, ujętemu z różnych loanalitycznych perspektyw: „Mother - Daughter Relationship Echo thro-rime" (1998). W maju 2000 roku w Nowym Jorku odbyła się konferencja mat homoseksualizmu i psychoanalizy.
becny rozwój psychoanalizy jest spowodowany postępem w dziedzinie me-i komunikacji, ogólnym dostępem do informacji i powszechną obecnością netu, który zaprasza rzesze swych użytkowników do dialogu. Pod tym >dem psychoanaliza nie różni się od innych nauk. "W otwartości na zmiany loanaliza odzwierciedla obraz współczesnego świata. Z psychoanalizą moż-)lemizować w ramach wielu kierunków, istniejących w psychologii. W ra-i samej psychoanalizy można polemizować z opisaną przeze mnie koncep-jposobem pracy, jaki ona narzuca. Pojęcia teoretyczne, sposób wyjaśniania ywistości, sposób pracy terapeutycznej są jasno określone. Narzuca to dys-lę myślenia i dyscyplinę pracy. Wprowadza porządek. Jeżeli Czytelnik nie :i się z założeniami czy sposobem pracy psychoanalitycznej, to mam eję, że po przeczytaniu tej książki będzie wiedział, z czym się nie zgadza. Inocześnie wymagać to będzie od niego, by sam sprecyzował koncepcję, lie z którą myśli i pracuje. W ten sposób rozwijają się teorie psychologicz-'zybywa nam wiedzy. Wiedzy, której używamy w naszej codziennej pracy, wianie zawodu terapeuty psychoanalitycznego wymaga ciągłej pracy nad zarówno nad własną nieświadomością, jak i nad swoim warsztatem pracy, aga ciągłego konfrontowania tego, co już wiemy, z niewiadomą, jaką przy-iesja terapeutyczna i własna nieświadomość. Mam nadzieję, że zebrany icowany przeze mnie materiał pomoże terapeutom w tym codziennym tniu się, gdy godzina po godzinie próbujemy nadać sens temu, co słyszy -bserwujemy i przeżywamy.
Bibliografia
Abraham K. (1924) „A Short Study of the Development of the Libido, viewed in the Light of Mental Disorder". Selected Papers of Karl Abraham, rozdział: 26, s. 418-501.
- (1916) The First Pregenital Stage of the Libido. Selected Papers on Psychoanalysis. London: Hogarth Press, 1965.
Altman L. (1969) „The Dream in Psychoanalysis". New York: International Universities
Press.
Arlow J. Brenner C. (1964) „Psychoanalytic Concepts nad Structural Theory". New
York: International Universities Press.
Aronson M. and Scharfman M. (ed.) (1992) „Psychotherapy: the Analytic Approach".
New Jersey, London: J. Aronson Inc.
Blanek G. and Blanek R. (1974) „Ego Psychology". New York: Columbia University Press.
Beratis S. (1984) „The First Analytic Dream: Mirror of the Patient's Neurotic Conflicts and
Subseąuent Analytic Process". International Journal of Psycho-Analysis, vol. 65: 461-469.
Bernstein D. (1993) „Female Identity Conflict in Clinical Practice". Nortvale, New Jersey:
J. Aronson.
Bios P. (1962) „On Adolescence". New York: Free Press.
Boesky D. (1982) „Acting out: a Reconsideration of the Concept". International Journal
ojPsycho-Analysis, vol. 63: 39-55.
Bornstein B. (1951) „On latency". Psychoanalytic Study of the Child, vol. 6: 279-285.
Brenner C. (1957) „An Elementary Textbook of Psychoanalysis". New York: Anchor
Books.
- (1982) „The Mind in Conflict". New York: International Universities Press.
- (1994) „Evolution of Psychoanalytic Models. Psychoanalysis at 100". Fenchel G (ed.) Lanham, N. York, London: University Press of America.
Brunswick R. (1940) „The Pre-Oedipal Phase of the Libido Development". The Psychoanalytic Quartely, vol. 9: 231-253.
Buckley R (red.) (1990) „Essential Papers on Object Relations". New York: University Press.
CloverV (1991) „The Acąuisition of Maturę Feminity". WomenandMen, New Perspectwe on Gender Differences. Blum J. (red.) Washington DC - London: American Psychiatrie Press. Deutsch H. (1944) „The Psychology of Women", vol. 1. London - New York - Toronto: Bantam, 1973.
tman H. (red.) (1990) „Essential Papers on Transference". New York: University Press.
enchel G. (1981) „The Psychoanalysis of the Money Complex". Issues inEgo Psychology,
I. 4: 2.
(1982) „Countertransference: Its Pitfalls and Utilization". Issues in Ego Psychology,
I. 5: 4-9.
;nichel O. (1955) „Psychoanalytic Theory of Neurosis". London: Hogarth.
ne R. (1990) „The History of Psychoanalysis". Northvale, New Jersey, London: Jason
ronson Inc.
eud A. (1936) „The Ego and the Mechanisms of Defense". New York: International
niversities Press, 1946.
(1963) „The Concept of Developmental Lines". Psychoanalytic Study of the Child,
1. 18: 245-265.
T958) „Adolescence". Psychoanalytic Study of the Child, vol. 13: 255-278.
r1965) „Normality and Pathology in Childhood: Assesments of Development". New
rk: International Universities Press.
;ud A., Nagera H., Freud E. (1965) „Metapsychological Assesment of the Adult Per-
lality". Psychoanalytic Studies of the Child, vol. 20: 9-41.
:ud Z. (1900) „The Interpretation of Dreams", SE* t. 4-5. „Objaśnianie marzeń
inych", Dzieła t. I, Wydawnictwo KR,Warszawa 1996.
1905a) „Three Essays on the Theory of Sexuality", SE t. 7. „Trzy rozprawy z teorii
sualnej", w: „Zycie seksualne", Dzieła t. Y Wydawnictwo KR, Warszawa 1999, oraz
n sam tytuł), Międzynarodowe Wydawnictwo Psychoanalityczne, Lipsk, Wiedeń,
rych 1924.
1905b) „Psychical Treatment", SE t. 7.
1908) „Character and Anal Erotism", SE t. 9. „Charakter a erotyka analna", w: „Cha-
ter a eroryka", Dzieła t. II, Wydawnictwo KR, Warszawa 1996, oraz „Charakter a ero-
n analny", w: Manfred F. R. Kets de Vries, Sidney Perzów (red.) „Podręcznik psycho-
litycznych studiów charakterologicznych", Wydawnictwo J. Santorski & Co,
•szawa 1995, oraz „Charakter a erotyzm analny", w: K. Pospiszyl (red.), „Zygmunt
rd: Człowiek i dzieło", Ossolineum, Wrocaw 1991.
910) „The Futurę Prospects of Psychoanalytic Therapy", SE t. 11.
911) „Formulations of the Two Principals of the Mental Functioning", SE t. 12. 912a) „The Dynamics of Transference", SE t. 12.
912b) „Recomendations to Physicians Practicing Psychoanalysis", SE t. 12.
913) „On Begining the Treatment", SE t. 12.
914a) „Remembering, Repeating and Working - Through", SE t. 12. „Przypominanie,
tarzanie i przepracowywanie", w: K. Pospiszyl (red.) „Zygmunt Freud. Człowiek
eło", Ossolineum, Wrocław 1991.
914b) „On Narcisism", SE t. 14. Wprowadzenie do narcyzmu", w: K. Pospiszyl
), „Zygmunt Freud. Człowiek i dzieło", Ossolineum, Wrocław 1991.
915a) „The Uncounscious", SE t. 14. „Nieświadomość", w: Z. Rosińska (red.),
rd", Wiedza Powszechna, Warszawa 1993.
'15b) „Instinct and their Vicissitudes", SE t. 14. „Popędy i ich losy", w: Z. Rosińska
) „Freud", Wiedza Powszechna, Warszawa 1993
"7 [1915]) „Mourning and Melancholia", SE t. 14. „Żałoba i melancholia", w: K.
iszyl (red.) „Zygmunt Freud: Człowiek i dzieło", Ossolineum, Wrocław 1991.
- (1916-1917) „Introductory Lectures on Psychoanalysis", SE t. 15-16. Wstęp do psychoanalizy", PWN, Warszawa 1995.
- (1923) „The Ego and the Id", SE t. 19. „Ego i id", w: „Poza zasadą przyjemności", PWN, Warszawa 1975.
- (1926) „Inhibitions, Symptoms and Anxiety", SE t. 20.
- (1931) „Female Sexuality", SE t. 12. „O seksualności kobiecej", w: „Zycie seksualne", Dzieła t. Y Wydawnictwo KR, Warszawa 1999.
- (1933) „New Introductory Lectures in Psychoanalysis", SE t. 22. .Wykłady ze wstępu do psychoanalizy. Nowy cykl", Wydawnictwo KR, Warszawa 1995.
- (1937) „Analysis Terminable and Interminable", SE t. 23. „Analiza skończona i nieskończona", w: „Poza zasadą przyjemności", PWN, Warszawa 1975.
Gay P. (1988) „Freud, A Life for Our Time". New York, London: W W. Norton.
Gili M. (1979) „The analysis of the transference". Journal oj American Psychoanalytic
Association, vol. 27 (Suppl): 263-288.
Glover E. (1955) „The Technics of Psychoanalysis". New York: International Universities
Press.
Greenacre P. (1954) „The Role of Transference". Journal oj American Psychoa- Analytic
Association, vol. 2: 671-684.
- (1966) „Problem of Overidealization of the Analyst and of Analysis: Their Manifesta-tions in the Transference and Countertransference Relationship". Psychoanalytic Study oj the Child, vol. 21: 193-212.
Greenson R. (1967) „The Techniąue and Practice of Psychoanalysis". New York: International Universities Press.
Grinstein A. (1983) „Freud's Rules of Dream Interpretation". New York: International Universities Press.
Grossman W and Stewart W (1976) „Penis Envy: From Childhood Wish to Developmen-tal Metaphor". Journal oj the American Psychoanalytic Association, vol. 24: 5: 193-212. Grotstein J. (1996) „Object Relations Theory. Textbook of Psychoanalysis". Kopff R., Nersessian E. (red.) New York Hospital - Cornell Medical Center: New York. Hartman H. (1950) „Comments on the Psychoanalytic Theory of the Ego". Psychoanalytic Study oj the Child, vol. 5: 74-96.
- (1952) „The Mutual Influences in the Development of Ego and Id". Essays on Ego Psy-chology. New York: International University Press.
- (1958) „Ego psychology and the Problem of Adaptation". New York: International Uni-versities Press.
- (1964) „Essays in Ego Psychology". New York: International Universities Press. Heinman P. (1950) „On counter-transference". International Journal of Psycho-Analysis, vol. 31: 81-84.
Holzman E, Menninger K. (red.) (1973) „Theory of Psychoanalytic Techniąue". New
York: Basic Books.
Jacobson E. (1964) „The Self and the Object World". New York: International Universi-
ties Press.
Katz R. (1993) „Commentary: Psychotherapy and Pleasure". Issues in Psychoanalytic
Psychology, vol. 15: 2.
Kernberg O. (1975) „Borderline Conditions and Pathological Narcissism". N. Jersey,
London, Northvale: Jason Aronson Inc.
- (1976) „Object Relational Theory and Clinical Psychoanalysis". New York: Jason Aronson. Kets de Vries M., Perzów S. (1991) „Podręcznik Psychoanalitycznych Studiów Charakterologicznych". Warszawa: 1995, J. Santorski & Co.
Kris E. (1950) „On Preconscious Mental Processes". Psychoanalytic Exploration in Art.
New York: International Universities Press.
Kutter R (1998) „Współczesna psychoanaliza: psychologia procesów nieświadomych",
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Lasky R. (1993) „Dynamics of Development and the Therapeutic Process". Nortłwa-
le, N. J: Jason Aronson.
Leznicka - Los A. (1998) „Will you be able to hear me?". „Aspects of the Transference and
Countertransference within the Dyad of a Young Female Therapist and the Older Female
Patient". „The Mother Daughter Relationship - Echoes Through Time". G. Fenchel (red.)
New Jersey - London: J. Aronson Inc.
- (1997) „Perspective on Inner and Outer Reality in the Light of Transference of a Polish Emigrant". Issues in Psychoanalytic Psychology, vol. 19: 1: 47-60.
MahlerM., E, Pine, Berhman A. (1975) „Psychological Birthofthe Humań Infant". New York: Basic Books.
Mitchell S., Black M. (1995) „Freud and Beyond. A History of Modern Psychoanalytic Thought". Basic Books.
Moore B., Fine B. (red.) (1990) „Psychoanalytic Terms and Concepts". New Haven, London: The American Psychoanalytic Association & Yale Universities Press.
- „Słownik psychoanalizy". Warszawa: 1995, J. Santorski & Co.
Mykel S. (1985) „Clinical Manifestations of Character". Issues in Ego Psychology, vol. 8: 1-2: 52-57.
Nagera H. (1969) „Basic Psychoanalytic Concepts on the Theory of Dreams". London: Hempstead Clinic.
- (1963) „The Developmental Profile". Psychoanalytic Studies ofthe Child, vol. 18: 501-541. Ogden T. (1990) „The Matrix of the Mind. Object Relations and the Psychoanalytic Dialogue". Northvale, NJ - London: J. Aronson Inc.
Pine F. (1990) „Drive, Ego, Object and Self". New York: Basic Books.
Racker H. (1968) „Transference and Counter transference". New York: International
Unwersities Press.
Reich A. (1951) „On counter transference". International Journal of Psycho-Analysis,
vol. 32: 25-31.
- (1960) „Further Remarks on Counter transference". International Journal of Psycho-Analysis, vol. 41: 389-395.
Ruitenbeek H. (1973) „The Analytic Situation". Aldine Publishing Company.
Sandler J. (1976) „Counter transference and the Role-Responsiveness". International
Reuiew of Psycho-Analysis, vol. 3: 43-47.
Scharpe E. (1950) „Collected Papers". London: Hogarth Press.
- (1961) „Dream Analysis". London: Hogarth Press.
Slakter E. (ed.) (1987) „Counter transference: A Comprehensive Review of Those Reac-tions ofthe Therapist to the patient that may Help or Hinder the Treatment". Nortłwale, N. J.: Jason Aronson.
Sloane R (1990). „Psychoanalytic Understanding ofthe Dream". NorthvaIe NJ, London: Jason Aronson.
0 -Bf
f/C
SpitzR. [1965) ,>FiistYeirof UloTsaYtoM,iapszR.(W6S),'nieFirstWIJt,.bYork: i// ,i^'
Winnicot D. (1949),Hiteinthe sriJ ni sJbH,(WI).0toirtnicot D. [1949] ,Hate ii tkttattr transfer/ /
cho-Analysis, vol.30:69-74. .M§.kfn^^Andysis,ii30:69-74 / fnltig
Winnicott D. (1960) .Counter tr i) isJntroD,(03GI).0flODircnicottD. (1960) „Countertrarisberice". BriJ t
vol. 33: 17-21. ME 33:17-21.
Zetzel E. [1956) „CurrentConcepatąsanoO Jnsnul(S!CI),3b=el E. (1956) „CurrentConcepsrfTransferenc
Analysis, vol. 37:369-373, .M:Wii«!ysis,vol,37:3M3, ' .
Zetzel E. (1970) ,C)picityforErmmaio)^,(B[).3b:el E. (1970) „CapadtyfoiEmotioiialGrowth". ,; \\
ties Press. arTress. / /^'^jA V,,
- (1973) „Basic ConceptsofPsychcuriDYaS 1oeląsitOia!.([V073) „BasicConceptsofPijcbualjticPsychiatl'? ŁM \\ W
S. Freud SE*- StandardEdition- up>«ąij -noiJibHiuiffl!-^buaeudSE'-StandardEdition-ipo^ilowany zbie/
w tłumaczeniu na język angielski — J__"L — i^zbijnE iTijisn uinss^enuŁmaczeniu na język angielski-J. Strachey, 1957: l' i\t
~-v vs-
i3y
Spitz R. (1965) „The First Year of Life". New York: International Universities Press.
Winnicot D. (1949) „Hate in the Counter transference". International Journal of Psy-
cho-Analysis, vol. 30: 69-74.
Winnicott D. (1960) „Counter transference". British Journal of Medical Psychology,
vol. 33: 17-21.
Zetzel E. (1956) „Current Concepts of Transference". International Journal of Psycho-
Analysis, vol. 37: 369-373.
Zetzel E. (1970) „Capacity for Emotional Growth". New York: International Universi-
ties Press.
- (1973) „Basic Concepts of Psychoanalytic Psychiatry": Basic Books Inc.
S. Freud SE*- Standard Edition - uporządkowany zbiór wszystkich prac Zygmunta Freuda w tłumaczeniu na język angielski - J. Strachey, 1957: London, Hogarth Press.