dyktando1, Dla dzieci - szkoła


L0x01 graphic
dzie mają ró0x01 graphic
ne 0x01 graphic
obby. Jedni lubią  ogl0x01 graphic
dać mecz 0x01 graphic
okeja, inni zaś wolą 
p0x01 graphic
jść do fil0x01 graphic
armon0x01 graphic
na k0x01 graphic
cert. Hubert l0x01 graphic
bi jedno i drugie. Zawsze wa0x01 graphic
a się 
co wybrać. Cz0x01 graphic
ściej jednak kibic0x01 graphic
je 0x01 graphic
arcom na lodzie. 0x01 graphic
ekawi go, kt0x01 graphic
ra 
dru0x01 graphic
yna zdoła obronić sw0x01 graphic
j 0x01 graphic
onor  i kto zostanie bo0x01 graphic
aterem meczu.  

0x01 graphic
sia Nowacka 0x01 graphic
odzi do 0x01 graphic
ierwszej klasy. Jej wy0x01 graphic
owawczynią jest miła 0x01 graphic
ani 0x01 graphic
ałgosia T omicka. 0x01 graphic
się do szkoły doprowadza babcia 0x01 graphic
ryderyka. Od babci 0x01 graphic
sia ot0x01 graphic
ymała w prez0x01 graphic
cie ksią0x01 graphic
kę z wierszami 0x01 graphic
uliana 0x01 graphic
uwima. Babcia  p0x01 graphic
eczytała wn0x01 graphic
czce kilka z nich. 0x01 graphic
sia 
była za
0x01 graphic
wycona utworem "0x01 graphic
okomotywa".

K0x01 graphic
yś postanowił nam0x01 graphic
wić swoich  rodzic0x01 graphic
w i brata Zbyszka na wyprawę latem nad 0x01 graphic
ałtyk. Bardzo t0x01 graphic
sknił za  mo0x01 graphic
em, k0x01 graphic
pielą w słonej wodzie i spacerami po gor0x01 graphic
cym piasku. Trasa podró0x01 graphic
y miała p0x01 graphic
ebiegać przez 0x01 graphic
oruń  i Tr0x01 graphic
jmiasto. Celem wyprawy były  d0x01 graphic
ewicze tereny las0x01 graphic
w w okolica0x01 graphic
  0x01 graphic
łupska.

Ciotka 0x01 graphic
atarzyna podała goś0x01 graphic
om  fili0x01 graphic
ankę 0x01 graphic
erbaty i deser lodowy 
z wi0x01 graphic
niami. W0x01 graphic
jek 0x01 graphic
ózef zrobił zdj0x01 graphic
cie, a J0x01 graphic
stynka zagrała na 
sk0x01 graphic
ypcach. Gaw0x01 graphic
dzili rado0x01 graphic
nie do p0x01 graphic
źnego wieczora. Nie mogli uwie0x01 graphic
yć, 
że czas tak szy0x01 graphic
ko płynie. Chcieliby, żeby d0x01 graphic
eń miał wi0x01 graphic
cej godzin. W nocy wszystkim śnił się dalszy cią0x01 graphic
miłego spotkania i pysznego pocz0x01 graphic
st0x01 graphic
nku

Wy0x01 graphic
owa0x01 graphic
ca powied0x01 graphic
ał, że Michalina ma 0x01 graphic
rypkę i le0x01 graphic
y w ł0x01 graphic
0x01 graphic
ku. Dzieci poszły odwiedzić kole0x01 graphic
ankę i zaniosły jej b0x01 graphic
kiet 0x01 graphic
abrów. Na jednym z kwiatów siedział 0x01 graphic
rab0x01 graphic
szcz. Było du0x01 graphic
o śmie0x01 graphic
u. Potem wszyscy ogl0x01 graphic
dali 0x01 graphic
omika 0x01 graphic
ichaliny i karmili go świe0x01 graphic
ą mar0x01 graphic
e0x01 graphic
ką.  

Jak0x01 graphic
b znalazł w sz0x01 graphic
fladzie starą f0x01 graphic
jarkę i dm0x01 graphic
0x01 graphic
nął w nią delikatnie. 
Kiedy jego pap
0x01 graphic
ga usłyszała d0x01 graphic
wi0x01 graphic
k  f0x01 graphic
jarki, zaczęła głośno k0x01 graphic
yczeć 
i wy
0x01 graphic
ucać ł0x01 graphic
piny nasionek z klatki. 
Gdy flet
0x01 graphic
ciszał się, pap0x01 graphic
ga 0x01 graphic
adała spokojnie i czyś0x01 graphic
ła paz0x01 graphic
rki. Jakub 
rz
0x01 graphic
cił jej kilka ziaren kuk0x01 graphic
rydzy i poszedł grać do ku0x01 graphic
ni.

Wr0x01 graphic
bel i k0x01 graphic
k0x01 graphic
łka kł0x01 graphic
cili się o to, które z nich jest pi0x01 graphic
kniejsze. Na kł0x01 graphic
tni upłynęło im popoł0x01 graphic
dnie i wiecz0x01 graphic
r. O p0x01 graphic
łnocy zdenerwowała się rop0x01 graphic
0x01 graphic
a, która wyszła z kał0x01 graphic
0x01 graphic
y. Nazwała wr0x01 graphic
bla i k0x01 graphic
k0x01 graphic
łkę pr0x01 graphic
0x01 graphic
niakami. Po co się kł0x01 graphic
cić? I tak wiadomo, że najpiękniejsze są duże ropu0x01 graphic
y.

Do starego grodu p0x01 graphic
ybył szczeg0x01 graphic
lnie pr0x01 graphic
0x01 graphic
ny wł0x01 graphic
częga. Cały dzień pysznił się swoim zniszczonym ż0x01 graphic
łto-ró0x01 graphic
owym 0x01 graphic
braniem. Na dodatek wł0x01 graphic
częga był wielkim pr0x01 graphic
0x01 graphic
niakiem. Wkr0x01 graphic
tce og0x01 graphic
ł mieszkańców miał go dosyć. Doszło do licznych kł0x01 graphic
tni. Wł0x01 graphic
częga, który był równie0x01 graphic
t0x01 graphic
ó0x01 graphic
em, szybko op0x01 graphic
ścił gr0x01 graphic
d.

Pewien zezowaty u0x01 graphic
ędnik nie l0x01 graphic
bił ptak0x01 graphic
w. Ma0x01 graphic
ył o tym, że zdoła je wszystkie wyst0x01 graphic
elać. W ka0x01 graphic
dą sobotę wybierał się na pe0x01 graphic
cha0x01 graphic
kę ze swoją 
st
0x01 graphic
elbą. Wypatrywał ptak0x01 graphic
w w  k0x01 graphic
ewach i gał0x01 graphic
zia0x01 graphic
d0x01 graphic
ew. Gdy doj0x01 graphic
ał jakiegoś wr0x01 graphic
bla lub goł0x01 graphic
bia, naty0x01 graphic
miast st0x01 graphic
elał do niego. I nie m0x01 graphic
gł tylko 
zroz
0x01 graphic
mieć, dlaczego nie udało mu się nigdy zest0x01 graphic
elić 0x01 graphic
adnego ptaka. 

W pobli0x01 graphic
u grodu 0x01 graphic
ył smok 0x01 graphic
arłok. Zagra0x01 graphic
ał on ka0x01 graphic
demu dziecku, 
niewieś
0x01 graphic
e, mę0x01 graphic
owi. Nawet odwa0x01 graphic
na stra0x01 graphic
grodu d0x01 graphic
ała ze stra0x01 graphic
u przed smokiem. W końcu swoim ob0x01 graphic
arst0x01 graphic
em bestia zdenerwowała szcz0x01 graphic
płą wr0x01 graphic
0x01 graphic
kę. Wr0x01 graphic
0x01 graphic
ka dotknęła ró0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
arłoka. Nienasycony smok zamienił się w pot0x01 graphic
lne ciel0x01 graphic
, które całymi dniami 0x01 graphic
uło ż0x01 graphic
łte 0x01 graphic
0x01 graphic
kile.

Polski 0x01 graphic
eglarz Leopold Teliga postanowił opłynąć ś0x01 graphic
iat na 0x01 graphic
agl0x01 graphic
wce. Starannie p0x01 graphic
ygotował się do tej podr0x01 graphic
0x01 graphic
y. Odnowił ł0x01 graphic
dź i sprawił sobie nowy 0x01 graphic
agiel. Zgromadził d0x01 graphic
żo 0x01 graphic
ywności. Potem 
po
0x01 graphic
egnał się z p0x01 graphic
yjaci0x01 graphic
łmi i rodziną. 0x01 graphic
eglarz spełnił swoje ma0x01 graphic
enie, chocia0x01 graphic
wr0x01 graphic
cił do 0x01 graphic
olski bardzo cię0x01 graphic
ko 0x01 graphic
ory.

0x01 graphic
ichał mieszka w wie0x01 graphic
owcu a 0x01 graphic
ania  w małym domku z gara0x01 graphic
em. P0x01 graphic
ed domkiem 0x01 graphic
ani jest ogr0x01 graphic
dek z kwiatami i d0x01 graphic
ewami owocowymi. P0x01 graphic
ed 
wie
0x01 graphic
owcem 0x01 graphic
ichała znajd0x01 graphic
je się plac zabaw z 0x01 graphic
0x01 graphic
śtawkami i piaskownicą. Dzieci je0x01 graphic
0x01 graphic
ą tam na 0x01 graphic
0x01 graphic
lajnogach, rowera0x01 graphic
i deskorolkach.

Zu0x01 graphic
y jadą na wycieczkę a0x01 graphic
tokarową. Wszyscy mają wyśmienite 0x01 graphic
0x01 graphic
mory 
i gło
0x01 graphic
no śpiewają ul0x01 graphic
bione piosenki. Martwią ich tylko bu0x01 graphic
owe 0x01 graphic
mury 
p
0x01 graphic
es0x01 graphic
wające się po niebie. Na biwaku czekają na nich 0x01 graphic
0x01 graphic
śtawki i 0x01 graphic
0x01 graphic
lajnogi. Będzie n0x01 graphic
dno i sm0x01 graphic
tno bez ładnej pogody.

Chocia0x01 graphic
od kilku dni m0x01 graphic
y, wybraliśmy się wieczorem na spacer. Na niebie pojawił się ksi0x01 graphic
0x01 graphic
yc w 0x01 graphic
0x01 graphic
łtawej po0x01 graphic
wiacie. Nie dawał jednak wiele światła, a my nie byliśmy ostro0x01 graphic
ni. Wpadliśmy do d0x01 graphic
żej kał0x01 graphic
0x01 graphic
y. Teraz 0x01 graphic
al nam p0x01 graphic
emoczonych b0x01 graphic
tów i odzie0x01 graphic
y. J0x01 graphic
tro po0x01 graphic
yczymy kalosze i b0x01 graphic
dziemy bardziej uwa0x01 graphic
ni.

Pr0x01 graphic
0x01 graphic
ny żołnie0x01 graphic
je0x01 graphic
ał cię0x01 graphic
ar0x01 graphic
wką. Był wielkim 0x01 graphic
arłokiem i zajadał sma0x01 graphic
ony ry0x01 graphic
wielką ły0x01 graphic
ką. Mały 0x01 graphic
0x01 graphic
czek jadący równie0x01 graphic
cię0x01 graphic
ar0x01 graphic
wką, poprosił żołnie0x01 graphic
a o ziarnko ry0x01 graphic
u - na pr0x01 graphic
0x01 graphic
no. W0x01 graphic
wczas 0x01 graphic
0x01 graphic
czek p0x01 graphic
emienił się w pi0x01 graphic
kną
księ
0x01 graphic
niczkę. I żołnie0x01 graphic
0x01 graphic
ałował swego sk0x01 graphic
pstwa - za p0x01 graphic
źno.  

Wiosna tego roku spóźniała się. Wszyscy z utęsknieniem oczekiwali na cieplejsze podmuchy powietrza, snując się wolniutko w przybrudzonych kurtkach i ciężkich kożuchach. Omijali kałuże i niezdarnie człapali w przemoczonych butach po wąziutkich ścieżkach. Z żalem dumał o ciężkim losie ucznia, który musi zapamiętać pisownię różnych wyrazów, na przykład takich: gżegżółka z żółtą piegżą siedziały na krzaku jeżyn obok żywopłotu z bukszpanu. Co za horror! Kto wymyślił te ortograficzne historie? Na pewno dręczyciel młodzieży, wyżywający się na przekór wszystkim humanistycznym ideałom. Marzenia o podróży dookoła świata odłożyli na później. Wiedział, że starożytne budowle Aten i kąpiel w Morzu Śródziemnym, staną się faktem, a wędrówki po polskim mieście Łodzi zadowolą go wkrótce.

 

 Temperatura na dworze nie wskazywała na rychle ocieplenie. Jeszcze leżał śnieg, ale mróz już zelżał. Nagle Krzyś żwawo wybiegł na ośnieżony próg i wrócił zaraz z garścią śniegu. W korytarzu zawrzało jak w ulu , gdy hultaj Henryk rzucił na stół śnieżkę. Trzeba rozstrzygnąć należycie toczący się spór i przyznać rację temu, kto mówi z rozsądkiem. Po siódmej lekcji znużony wlókł się do domu. Wydarzenia szkolne miały niekorzystny wpływ na jego humor. Na dodatek oskarżony został o wyrycie ohydnego napisu na drzwiach. Uważał to podejrzenie za haniebne i rozważał różne możliwości rehabilitacji. Po krótkim wahaniu niegrzeczny Jerzy przyznał się do zarzutów . Westchnął z ulgą, gdyż jego honor został uratowany. Nie było obawy, że znów będzie w centrum zainteresowania. Zyskał przyjaciół , a nieprzyjaciół pożegnał.

 

Spódnice, kombinezony i podkoszulki piętrzyły się wokół, tworząc górę rzeczy przydatnych do podróży. Należało to upchnąć do dwóch walizek i malutkiego plecaka. Honorata przejrzała skarby przyjaciółki, odrzucając po kolei to, co niepotrzebne. Wystarczy starannie zharmonizować strój, aby dobrze wyglądać. Na tle bezchmurnego nieba wystrzeliwały w górę potężne ramiona metalowego krzyża. Niezmordowani turyści wspinali się na górski szczyt. Zażądano gwarancji, że o ósmej nie będzie żadnego hałasu. Panował ogólny harmider i w ogóle nie słychać było chlubnego przemówienia. Wahanie przerwał głośno brzmiący dzwonek. Wkrótce doszłoby na pewno do interwencji Hanki, która wiedziała, że nie co dzień świętuje się hucznie urodziny. Krzyku było mnóstwo. Na koniec dał się słyszeć w gąszczu zarośli cichutko pogwizdujący kszyk.

Przyjechał na dworzec na rowerze. Na peronie nagrzanym słońcem siedział znużony kolejarz i spoglądał na podróżnych zza rozłożonej gazety. Pociąg do Kazimierza z Sandomierza opóźniał się o trzydzieści minut, więc podenerwowani pasażerowie niecierpliwie przemierzali dworzec wzdłuż i wszerz. Pociąg dalekobieżny linii Kraków- Łódź Kaliska powoli wjeżdżał na szósty peron. Wówczas zrobiło się niewielkie zamieszanie przy zejściu do tunelu. Zgrzyt hamulców przeszył ciężkie powietrze. Pogoda zaczęła psuć się, zawiało z północy i w powietrzu uniosły się tumany kurzu. Wkrótce kropelki dżdżu zrosiły betonowe płytki peronu. W dali słychać było grzmot, który wypłoszył krążące przy ziemi jaskółki. Podróżni odetchnęli z ulgą, gdy ujrzeli wtaczający się powoli na stację pociąg.

 

 

Posążek z mahoniu wyrzeźbiony przez prawdziwego mistrza miał przepiękny kształt. Wyróżniał się uderzającą prostotą i ciemnobrązową barwą. Przypominał niewielkie zwierzątko podobne do żubra. Do olbrzyma było mu jeszcze daleko. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że rzeźba sprawiała wrażenie niczym żywej istoty. Przechodnie patrzyli na nią z zachwytem, natężali wzrok, przysuwając lub oddalając głowy. Co chwilę dostrzegali w niej jakiś nowy szczegół. Krążyli wokół rzeźbiarza i jego dzieła od ósmej do południa, przemieszczając się wzdłuż skruszałych murów. W skupieniu słuchali słów mówcy o historii i pochodzeniu posążka, przechadzali się wolniutkim krokiem w kierunku eksponatu. Niektórzy spośród zebranych nie mogli oderwać oczu od zachwycającego i urzekającego swym pięknem obiektu.

Przeróżne zwierzęta urządziły zabawę w chowanego. Żółw schował się wśród niewielkich kamyków, żaba ukryła się w kałuży przed harcującymi olbrzymami. Dowództwo objęła sprytna małpka, która dała hasło do zabawy. Wszystkie stworzenia ostrożnie ukrywały swoje piórka, futerka i pancerze oraz zbyt długie ogony i szyje. Piegża z wróblem leciutko podfrunęły na gałązki jarzębiny, w krzaku głogu schował się żuczek, a pod próchnicą ukryła się mrówka z chrabąszczem. W kierunku źródełka, w którym żył staruszek węgorz, podreptała przepiórka z malutkimi pisklętami. Zatrwożony i płochliwy z natury żbik, czmychnął pomiędzy chaszcze, rosnące nieopodal. Zachmurzyło się, więc należało skończyć zabawę. W dziupli ukryła się para dzięciołów, hałaśliwe chrząszcze zadomowiły się pod trzciną, a tchórz uciął sobie drzemkę w ogródku wśród chwastów.

 

 

  

Przygotowania do wizyty w teatrze trwały od pół tygodnia. Dziewczęta nie mogły skompletować odpowiednich strojów. Niektórzy z kolegów niedowierzająco kręcili głowami. Grześ jakby użalał się nad niełaskawym dla koleżanek losem. Jednak przyjaciele potrafili zaradzić złemu. Użyczyli koleżankom swoich poważnych rad. W podróż udali się tramwajem, gdyż inny wehikuł był niedostępny. Niesamowite wrażenie wywarł gmach przystrojony różnobarwnymi afiszami. Już po pierwszej odsłonie młodzi widzowie byli przekonani, że czas spędzony z wytrawnymi mistrzami sceny nie będzie zmarnowany. Wkład pracy reżysera, choreografa, charakteryzatorów i inspicjenta był nieoceniony, a muzyka sama wpadała do uszu słuchaczy. Po antrakcie zasiedli w loży, by z zapartym tchem śledzić dalsze losy bohaterów.

To niesłychana wiadomość! Wkrótce wyjeżdżamy na Warmię i Mazury . Oprócz Mikołajek i Olsztyna zwiedzimy pola Grunwaldu. Wojaże dostarczą nam nowych wrażeń, które na długo pozostaną w pamięci. Bohaterowie historycznych bojów, według opinii przewodników, zasługują na miano idealnych rycerzy. Wkrótce z ziemi poderwał się do lotu helikopter, który za chwile okazał się malutkim punkcikiem znikającym w oddali. O dwunastej trzydzieści dotarli do atrakcyjnego miejsca, by skonsumować obiad. Hipolit zdjął z szyi płócienny szalik, usiadł wygodnie, a wyciągnąwszy zmęczone nogi, oddał się marzeniom. Czuł się, jakby doświadczał wizji; widział siebie w Australii wśród kangurów. Podróże po polskich krainach zawsze są fascynujące dla młodych Polaków. To prawdziwe lekcje żywej historii i geografii.

 

  

Na postoju poprosił taksówkarza o podwiezienie do północno-wschodniej części miasta do ośrodka szkolno-wypoczynkowego. Nagłe hamowanie i pisk opon przerwało pogrążonego w lekturze. Przed wejściem do budynku widniał beżowo-zielony napis „Jutrzenka”, tuż za ogrodzeniem na jasnozielonej trawie wygrzewały się w promieniach słońca maluchy. Ruszyłem w kierunku klubokawiarni, gdzie miałem spotkać się z moim przyjacielem Krzysiem, by omówić ważne szczegóły podróży na przyszły rok. Na przystrzyżonym trawniku natknąłem się na bladoróżowe okularki, które upuściła z malutkiej rączuchny Hanusia. Przystanąłem na chwilę, nabrałem powietrza i przywitałem się: - Dzień dobry. Później przemierzyłem równym krokiem plac zabaw, by znaleźć się przy wejściu do budynku, w którym czekał na mnie kolega z przyjaciółmi.

Kiedy upchnęli bagaże pod dachem chałupki, usadowili się u podnóża góry, by pomachać schodzącym wąskimi ścieżkami, turystom. Już zachód słońca blisko, ponieważ dotkliwy chłód wyczuwali w powietrzu przesyconym zapachem skoszonych traw. Chmury powoli zaczęły przysłaniać wierzchołek Śnieżki. Chcąc nie chcąc, podnieśli się z ziemi i skierowali w stronę czmychającej wiewiórki. Chcieli natychmiast znaleźć się w schronisku i wypić herbatkę z cytryną. Dusze harcowników jedynie mogła natchnąć otuchą huczna muzyka. Ochotnicy trzymali wartę na chodniku przed chatą, a Helenka znana z hartu ducha, udała się na spacer ze swoim chartem. Z błahego powodu nie przyłączył się do dwóch koleżanek Henryk. Tchórzliwy chłopak chyba ze strachu zatrzasnął drzwi i ukrył się w zawieszonym na hakach hamaku. Pozostali chrupali pszenne paluchy zamiast schabowego i homarów, wesoło chichocząc.

 

 Na żółtych ścianach wisiały nie zmienione od tygodnia gazetki. Tylko zmieniał się nastrój i oblicze chłopca. Nie przeczytawszy lektury, siedział na lekcji niczym mysz pod miotłą. Nie odpowiadał na pytania nauczyciela, nie podnosił głowy, nie przestawał wpatrywać się w zeszyt. Niewiedza i niepoważne podejście do zajęć stały się źródłem ocen niedostatecznych. Nie chciał słuchać starszych, nie dopuszczał myśli o czwórkach i piątkach. Uważał, że piątki i szóstki należą się kujonom. Nie najlepiej wyglądał, kiedy przeszywający na wskroś wzrok nauczyciela skupił się na twarzy ucznia. Pomyślał, że lekcja niedługo dobiegnie końca. Z niecierpliwością czekał na zbawienny dzwonek, który niebawem wyzwoli go z męczarni. Nie miał dziś ochoty na żarty, był w niezbyt dobrym humorze. Niepokój ogarnął chłopca na myśl o powrocie do domu. Nie będzie miał się czym pochwalić przed rodzicami.

Długo oczekiwane lato nadeszło wreszcie, ale niepostrzeżenie zbliżało się do końca. Harcerzom potrzeba trzech godzin do złożenia namiotów i uprzątnięcia terenu przylegającego do obozu. Żaglówki odstawiono do hangaru stojącego bliżej północnej strony brzegu. Leciutkimi kajakami fale rzucały niczym piłeczkami, więc należało się nimi natychmiast zająć. Wąziutkie przesmyki lśniły za zakrętem rzeki. Służba złożona z druhen krzątała się przy krzakach głogu i grabiła zżółknięte liście. Ktoś w przestworzach ujrzał szybującego jastrzębia. Harcmistrz Kazimierz przebiegł wzgórze i z wrzaskiem skierował się ku kucharzom, którzy warzyli dziś ostatnią strawę. Nikt nie mógł narzekać na brak wrażeń, wędrówek, przejażdżek i podróży. W cieniu rozłożystego drzewa odprężał się zuch Jerzy, który w ogóle nie zauważył popołudniowej bieganiny obozowiczów. Zawsze był w dobrym humorze.

Młodszy brat z wielką uwagą obserwował tę scenę zza drzewa. Gdyby miał lornetkę, podejrzałby całe zdarzenie z bliska. Był oburzony, że sprzątnął mu spod nosa ostatni egzemplarz wymarzonej książki. Pomyślał, że warto by mieć swój własny. Spod długich, wywiniętych rzęs rzucał nieśmiałe spojrzenie. Po dwunastu minutach poszukiwań wydobył spod sterty papierzysków jasnobrązowy ołówek. Można by przypuszczać, że nieład panujący na biurku istniał od niepamiętnych czasów. Takiego nieporządku nie można się spodziewać nawet u największych bałaganiarzy. Obserwowany obiekt znalazł się poza zasięgiem wzroku przerażonej opiekunki. Fruwające w przestworzach ptaki przyleciały do nas znad Morza Śródziemnego. Okazało się, że to szybko rosnący gatunek jaskółek. Po kąpieli w rzece poczuł się jak nowo narodzony. Zgrzyt i hałas dochodzący spoza wzgórza był obco brzmiący dla uszu.

Do Poznania dojeżdżali o szóstej trzydzieści. Bladoróżowy świt oświetlał niczym gorejąca łuna pogrążone jeszcze we śnie miasto. Na ulicy Szerokiej panował nieopisany zgiełk, tumult i wrzawa, ponieważ każdy straganiarz próbował zachęcić przechodniów do swojego stoiska, krzycząc donośnie: -Świeże rzodkiewki, ogórki, rzeżucha, bakłażany, brukselka. Ktoś dalej przywoływał kupujących grzmiącym basem: -Chrupiące pszenne pieczywo, świeżutkie grahamki, gorący żytni chlebuś. Jazgot nie ustawał przez cały czas godzin handlu. Wciąż napływali nowi klienci, by wśród przedziwnych ofert wybrać tę właściwą i dokonać należytej transakcji. Rzeczywiście można było w czym wybierać. Jędrne i kształtne warzywa , różnego rodzaju wyroby cukiernicze oraz pstrągi, węgorze i brzany a także miód pszczeli nęciły każdego, kto o tak wczesnej porze zawitał na targ. Według handlarzy życie na targu trwa od brzasku do północy.

 

 

 

Uważaj, żeby nie zhańbić i nie zszargać swojego dobrego imienia. Najlepiej będzie, jak sczeszesz włosy do tyłu i ściągniesz je gumką lub zwiążesz wstążką. Na te słowa zbladła, potem spąsowiała, sczerwieniała, a w końcu zsiniała ze złości. Józek ścichł jakoś dziwnie, chyba musiał się za bardzo zhasać. Najlepiej będzie, jak zsypiesz resztkę mąki do torebki, a stół przetrzesz wilgotną ściereczką. Kiedy się ściemniło, próbował zheblować w garażu sczerniałą od deszczu deskę. Pod zszarzałą powierzchnią ujrzał jasnożółty kolor drewna. Zsumował swoje dzisiejsze dokonania i orzekł, że jeszcze nie zsiwiał. Był małomówny, ale nie mało zdolny. Są i tacy, którzy mają jasno sprecyzowane poglądy. To rzadka, zwłaszcza wśród młodych, cecha. Trzeba by wziąć się do pożytecznej pracy i to od zaraz.

Pierwszą godzinę podróży muszę uznać za nużącą. Marzyłem o wędzonym węgorzu lub smażonej flądrze albo solonym śledziu. Wiem, że taki inteligentny, dobrze wychowany, młody mężczyzna nie będzie dopominał się poczęstunku i zakąsek w tak nieodpowiednim miejscu i niewłaściwym momencie. Inni zaczęli bębnić palcami o blat stołu, lecz wkrótce ujrzeli opiekuna z tęgą miną, przeciskającego się pomiędzy grupkami siedzących i stojących pasażerów. Kędzierzawy chłopak, wątły na pierwszy rzut oka, odsunął się na bok, torując drogę posuwającemu się zamaszystym krokiem naprzód opiekunowi. Ten muskularny mężczyzna niczym legendarny Wyrwidąb, stanąwszy przed towarzyszami podróży, poświęcił im chwilę. Argumenty, których użył, przemówiły do rozsądku żądnej wrażeń młodzieży.

Sześć sikorek siedzi na gałęzi. Mroźny wiatr szeleści w liściach. Wyśpiewuje piosenkę o jesieni. Niedługo nadejdzie zima.

0x01 graphic
Na dworze jest coraz cieplej. Topi się śnieg. Słońce zachodzi coraz później. Niedługo przylecą bociany. Zazielenią się łąki i gałęzie drzew.

0x01 graphic
Co się dzieje jesienią? Słońce świeci coraz słabiej, opadają liście z drzew. Śpiewające ptaki odlatują do ciepłych krajów. Ludzie wykopują ziemniaki i zbierają późne owoce. Niedługo nadejdzie zima.

0x01 graphic
W październiku słońce świeci jeszcze dość mocno. W ciągu dnia jest ciepło, choć nie tak jak w sierpniu. Liście straciły zielony kolor. Jesień chodzi po lesie w pomarańczowej sukni. W cieniu świerku rośnie smakowity maślak. Mieszkańcy lasu cieszą się, bo do zimy jeszcze dość daleko.

Podczas wakacji Janek dużo podróżował. Zwiedzał Warszawę, Kraków, i Łódź. Widział Tatry oraz Bałtyk. Piękne są nasze góry i morze. Piękny jest nasz kraj - Polska.

0x01 graphic
Wujek Romek kupił opla. Samochód stoi przed jego domem przy ulicy Pawiej. Na razie wujek nigdzie nie jeździ, tylko czyści auto. Latem zamierza wyruszyć w Polskę, wzdłuż Wisły. Chce zwiedzić Kraków, Warszawę i Toruń. Kilka dni spędzi w Gdańsku. Będzie miał okazję pływać w Bałtyku. Wujek Romek zabierze ze sobą psa Szarika.

0x01 graphic
Z wiślanego brzegu pięknie wygląda Warszawa - stolica Polski. Nad Wisłą jest przyjemnie. Przy pięknej pogodzie spotkać tu można nie tylko Polaków. Po ulicach warszawskiej Starówki spacerują Anglicy, Niemcy, Francuzi i inni obcokrajowcy.

Maciuś z klasą poszedł do teatrzyku. Na scenę wyszedł król w długim płaszczu i skórzanych butach oraz jego córka - królewna. Pojawiła się też wróżka w sukni w żółte i różowe kółka. Później na scenę wyszedł olbrzymi stwór podobny do żółwia. Stwór ten chciał złapać krasnoludka. Nagle Maciuś zaczął marzyć, że to on jest krasnoludkiem. Olbrzym wszędzie go szukał. Ze złości wyrwał z korzeniami orzech i jarzębinę. Chłopiec schował się do komórki, a drzwi zamknął na zasuwkę. Rozmarzonego Maćka do rzeczywistości przywróciły głośne oklaski publiczności.

0x01 graphic
Minął wrzesień. Dni stały się krótkie, a noce długie. Przekwitły wrzosy. Pożółkłe liście tańczą na wietrze. Klucz dzikich gęsi uniósł się wysoko w górę. Przed nimi długa wędrówka. Ptaki te wrócą dopiero wiosną. Późną jesienią wśród drzew i krzewów słychać tylko kłótnię wróbli. Ruda wiewiórka przemknęła po gałęziach brzózki do swej dziupli pełnej przysmaków. Azor ujrzał wiewiórkę, ale przenikliwy chłód zniechęcił go do gonitwy. Tęsknił do czasów, gdy wygrzewał się w ogródku pomiędzy truskawkami a grządką ogórków.

0x01 graphic
Agnieszka rysuje zabawny obrazek. Są na nim pszczółki w sukienkach. Na główce każdej z nich są kolorowe wstążki i wsuwki. Na nóżkach - malutkie buciki. Pod krzakiem, na skraju pola pszenicy znajduje się szkółka dla owadów. Uczą się tam biedronki, żuczki, chrząszcze i motyle z przepięknymi skrzydełkami. Wszyscy uczniowie otrzymują same szóstki. Mrówka - nauczycielka tłumaczy, w jaki sposób pszczoły robią miód.

Kasia spędza wakacje u babci. Dziadek Kasi jest leśniczym. Jego dom stoi na leśnej polanie. Za domem jest mały ogródek. Rosną tam słoneczniki, cebula, marchew, buraki, ogórki, rzodkiewka i sałata. Za płotem szumią stare brzozy i wierzby. Kasia często chodzi do lasu na grzyby. Ostatnio podczas takiego spaceru spotkała sarniątko i rudą wiewiórkę. Po zakupy jeździ autobusem do Krakowa. Lubi spacerować brzegiem Wisły.

0x01 graphic
Nadeszła upragniona zima. Spadł puszysty śnieg. Stawy, jeziora i rzeki zamarzły. Nastał trudny czas dla ptaków. Ludzie pamiętają o skrzydlatych przyjaciołach. Sypią do karmników okruszki chleba, ziarna pszenicy, suszoną jarzębinę, a sikorkom zawieszają skórkę słoniny. Choć mróz na dworze, dzieci nie boją się zimy. Józio i Henio pójdą na lodowisko. Krzyś i Marzenka wybierają się na górkę obok szkoły. Ulepią tam dużego bałwana. Pod wieczór w dobrych humorach wrócą do domu.

0x01 graphic
Zapadał zmrok. Całodzienna wędrówka zmęczyła Grzesia. Krętą dróżką wspiął się na szczyt niewielkiej góry, na której stało stare zamczysko. Przestąpił próg zamku i znalazł się wśród chłodnych murów. Poza małą myszką i trzema nietoperzami nie było tu nikogo. W zamku panowała absolutna cisza. Nagle w sąsiedniej komnacie rozległ się hałas. Nie wróżył on nic dobrego. Po chwili Grześ ujrzał ducha. Wystraszony chłopiec krzyknął głośno. Nie spodobało się to duchowi, który szybko pomknął do zamkowych podziemi. Był to bowiem bardzo łagodny duch, który złościł się na inne duchy, że straszą ludzi. Przerażony Grześ przez całą noc nie zmrużył oka.

Wiosna zaczęła się dosyć późno. Liście na drzewach z wielkich pąków zmieniły się w plamy zieleni. Niektóre kwiaty rozwinęły swoje płatki. Ciepłe czapki, szaliki są już niepotrzebne i leżą schowane w szufladach. Klasa Tomka wyruszyła na wycieczkę do lasu. Roześmiana gromadka rozbiegła się po leśnych dróżkach. Nikt nie zauważył zniknięcia Tomka i Kuby. Po pewnym czasie chłopcy wybiegli z zarośli. Krzyczeli głośno, że widzieli wilka. Wybuch śmiechu zdziwił obu przyjaciół. Po chwili wahania spojrzeli za siebie i zobaczyli krowę, która z niezmąconym spokojem żuła liście młodej brzózki.

0x01 graphic
Dzięki ekologii powróciła moda na różne przedmioty z wikliny. Wiklinę od ponad stu lat uprawia się na specjalnych plantacjach. Później wiklinowe gałązki poddawane są skomplikowanej obróbce. Na koniec trafiają do osób, które potrafią pięknie wyplatać. Przy zakupie mebli trzeba zwrócić uwagę, czy połączenia elementów są solidne. Ważne jest też, żeby splot był mocny i przylegający. Przedmioty z wikliny umiejętnie konserwowane mogą nam służyć przez wiele lat. Kurz zmywamy szmatką bez mydła, bo wiklina może zszarzeć. Czasem wiklinę lekko nawilżamy spryskiwaczem od kwiatów.

0x01 graphic
Ciepłe promienie wróżyły nadejście wiosny. Przyroda znów budziła się ze snu zimowego. Odczuwało się już niepokój wśród pszczółek. Do kraju przyleciały jaskółki, skowronki i bociany. Córka gajowego odwiedza swych leśnych przyjaciół. Nawet stary stróż Józef włóczy się po lesie. Lubi słuchać odgłosów natury. W ogródkach zaczęto siać ogórki, rzodkiewki i buraki. W polu rolnicy mają mnóstwo pracy. Widać bruzdy równo zaoranej ziemi. Wójt Henryk rozmawia z panem Grzegorzem o wiosennych siewach. Na pagórku słychać chór śpiewających dziewcząt i chłopców. Spod nóg uciekają im tchórzliwe przepiórki. Na spróchniałej wierzbie kłócą się niesforne wróble. Kiedy zapada zmierzch rolnicy wracają do swoich zagród.

Był ostry mróz. Lód pokrył cały staw. Łukasz lubi zimę. Wstał o ósmej i wyszedł do ogródka. Na dróżce zbudował bałwana.

0x01 graphic
Skończył się zimowy chłód. Na stawie stopił się lód. W ogródku obok ula zakwitły tulipany. Malutka pszczółka opuściła swój domek. Usiadła na kwiatku i zbiera nektar. W ulu pszczoły zrobią miód.

0x01 graphic
Na górce stoi mały domek. W ogródku za domem rośnie cebula i ogórki. Między główkami kapusty kicają króliki. Wróble ćwierkają radośnie.

0x01 graphic
Tata kupił Joli grę komputerową. Jest tam królewicz zamieniony w żabę. Zaczarowała go zła wróżka. Królewicz musi przejść wąwóz oraz wielką górę i dostać się do zamku. Tam odczaruje go królewna. W wyprawie królewiczowi pomaga jaskółka, żółw i królik.

0x01 graphic
Kuba przyniósł do szkoły swego ulubionego zółwia. Nie wiedział, że taki malutki żółw spowoduje tyle zamieszania. Niespodziewanie zwierzaczek opuścił swoje pudełko. Wszyscy zobaczyli, jak maszeruje w stronę nauczycielki. Teraz już nikt nie słuchał tego, co mówi pani. Kuba próbował schować żółwia, jednak było za późno - pani go zauważyła. Tego dnia nie było zapowiedzianej klasówki.

Dwóch urwisów - Marek i Kubuś ulepili z pierwszego śniegu duże kule i rzucali nimi w uliczny znak drogowy. Przez to spóźnili się na autobus. Teraz muszą iść piechotą. Szkoła, w której się uczą, jest za szóstym skrzyżowaniem. Marek zawiązał silniej nowy, żółty szalik i ruszył w jej stronę. Również Kubuś poprawił swój krótki szalik i wcisnął na uszy cieplutką czapkę. Mróz nie mógł im zaszkodzić.

0x01 graphic
Maciuś z mamusią poszli do teatru. Na scenę wyszedł król i królowa i ich córka królewna. Pojawiła się też dobra wróżka, stwór podobny do żółwia, dwóch piratów i krasnoludki. Maciusiowi szczególnie spodobał się król i krasnoludki. Król ubrany był w długi płaszcz i skórzane buciki. Okrągłe buzie krasnoludków przypominały buraczki, a pękate brzuszki wyglądały jak żółciutkie, grubiutkie cebulki.

0x01 graphic
Róża ustawiła swoje ulubione książki na półce, obok łóżka. Jest wśród nich duży zbiór baśni. Przed zaśnięciem mama czyta córce króciutki fragment. Później Róża ogląda różnobarwne ilustracje. Są tam złotowłose królewny, piękna wróżka i królewicz zamieniony w osiołka. W ogromnym królewskim parku wije się tajemnicza dróżka, która prowadzi do zaczarowanego źródła. Ta wędrówka Róży w bajkowy świat zawsze kończy się pięknym snem.

Spóźniony Kubuś przekroczył próg klasy. Mina nauczycielki nie wróżyła nic dobrego. Wkrótce przewidywania uczniów okazały się słuszne, bo pani zapowiedziała dyktando. Była to już ósma klasówka z ortografii. Wśród niektórych dzieci zapanował niepokój, bo z ostatniej klasówki były prawie same dwójki. Kuba zaczął pisać dyktowany tekst i nagle pióro odmówiło mu posłuszeństwa. W piórniku miał jeszcze ołówek, ale ten zaraz się złamał. Coraz bardziej zasmuconego chłopca uratowała Ula, która pożyczyła mu swój długopis. Dyktando dobiegło końca. Tym razem wśród ocen królowały czwórki.

Zosia i Basia wybrały się nad rzekę. Brzeg rzeki porastają drzewa i krzewy. Dziewczynki spotkały tam małą żabkę, kolczastego jeża, a nawet żywego węża. Basia zbierała żółte i różowe kwiatki.

0x01 graphic
W ogródku babci Katarzyny rosną drzewa i krzewy owocowe. Obok na grządce zielenią się warzywa. Tuż przy furtce swoje gałęzie rozpościera stary orzech i jarzębina.

0x01 graphic
Babcia Katarzyna ma wspaniały ogród. Rosną tu rozmaite warzywa: buraki, cebula, rzodkiewka, marchewka i kapusta. Obok na grządce czerwienią się smakowite truskawki i poziomki. Przy płocie dziadek Roman posadził krzewy i drzewa owocowe. Obok altanki kwitną róże.

0x01 graphic
Praca ludzi różnych zawodów jest wszystkim potrzebna. Lekarze i pielęgniarki opiekują się chorymi. Piekarze zajmują się wypiekiem pieczywa, a kucharze gotują potrawy. Stolarze produkują sprzęty, a pisarze piszą książki, które tak chętnie czytamy.

0x01 graphic
Lubię jeździć na rowerze. W czasie jazdy zachowuję się ostrożnie. Bezpieczeństwo zapewniają mi ścieżki rowerowe. Nie narażam siebie ani przechodniów na nieszczęśliwe zdarzenie.

Krzyś przyszedł na dworzec przywitać swoją ciocię Alinę. Ciocia Alina mieszka w Kołobrzegu - nad morzem. Potężna lokomotywa przetoczyła się obok Krzysia. Uśmiechnięta ciocia wysiadła z trzeciego wagonu. Walizka cioci waży chyba sto kilo. Może są tam prezenty?

0x01 graphic
Każda pora roku trwa trzy miesiące. Wiosną rośliny i zwierzęta budzą się do życia. Latem na polu rośnie pszenica i żyto, a na grządkach kwiaty. Czasem grzmi, czasem grzeje słońce. Jesienią kwitną wrzosy. Jeż, żaba, wąż i żuk szykują się do snu. Zimą szaleją śnieżyce. Dzieci zakładają łyżwy i narty.

0x01 graphic
Każda pora roku trwa trzy miesiące. Wiosną przyroda buzi się do życia. Dni stają się coraz dłuższe. Latem słońce grzeje bardzo mocno. Na polu dojrzewa zboże. Czasem chmurzy się i grzmi. Jesienią w lesie kwitną wrzosy i rosną rozmaite grzyby. Gdy żółte liście opadają z drzew jeże, żaby, węże i żuki szykują się do snu. Zimą wszędzie jest biało, aż miło popatrzeć. Dzieci rzucają się śnieżkami i jeżdżą na sankach oraz łyżwach.

0x01 graphic
Wiał zimny, nieprzyjemny wiatr. Wysokie fale biły o brzeg z wielką siłą. Plaża opustoszała, tylko w oddali widać było trzy kolorowe leżaki z najbardziej odważnymi plażowiczami. To Grzesiek z przyjaciółmi przyszedł pożegnać się z morzem. Wakacje się skończyły i czas już wracać do domu.

Trwają ostatnie przygotowania do zimy. Dawno już zasnęły jeże, żaby, węże i chrząszcze. Bociany i dzikie gęsi odleciały za morze. Przyleciały gile i jemiołuszki. Przysmakiem dla nich są owoce jarzębiny. Wiewiórki zgromadziły orzechy. Sarny, żubry i zające mogą liczyć na pomoc leśniczego. Nietoperze przyczepiają się do stropów jaskiń. Nieprzyjemny okres przetrwają w letargu wisząc głową w dół. Wszystkie zwierzęta marzą o wiośnie.

0x01 graphic
Każdy może udać się we wspaniałą podróż. Przemierzać przestworza potężnym odrzutowcem lub pływać statkiem po morzach i oceanach. Można także spotkać dzikie zwierzęta, nawet lwa, żyrafę lub jadowite węże. Nad brzegiem rzeki obserwować wygrzewające się w słońcu krokodyle. Drzemać pod drzewem w świetle księżyca, a w czasie burzy schować się w namiocie. - Wystarczy tylko sięgnąć po książkę, a tajemnicze drzwi przygody otworzą się przed tobą.

0x01 graphic
Spotkanie żuczka z żabą upłynęło w przyjemnej atmosferze. Wcześniej żaba odkurzyła dom i upiekła tort. Żuk przyniósł przepiękne kwiaty i duży koszyk dojrzałych malin. Najpierw przekąsili co nieco. Jedząc podwieczorek żuczek bardzo uważał, żeby nie nakruszyć. Potem spacerowali, trzymając się za ręce. Podczas spaceru spotkali mieszkającego w pobliżu chrząszcza i zamienili z nim trzy zdania. Słońce mocno grzało i żaba zaczęła wysychać, więc zatrzymali się pod krzakiem. Przeczekali upał, a na dalszą przechadzkę udali się, gdy zaświecił księżyc.

Henio huśtał się w hamaku. Tymczasem niebo się zachmurzyło. Nagle błyskawica rozdarła chmury, zahuczał piorun. Heniek udaje bohatera. Jeszcze trochę chce się pohuśtać. Wtem jak nie zacznie padać! Zanim chłopiec schronił się pod dachem, przemókł do suchej nitki.

0x01 graphic
Na wycieczce w lesie dzieci miały dobry humor. Michał i Hubert huśtali się na gałęzi drzewa. Inni chłopcy hałasowali. Hania zrywała pachnące kwiaty. Leśniczy - pan Henryk zwrócił dzieciom uwagę. Opowiedział o mieszkańcach lasu. Słychać było jak wiatr huczy w drzewach.

0x01 graphic
Historyczną rocznicę harcerze uczcili zbiórką. Wszyscy chętni przybyli w harcerskich chustach. W postawie na baczność odśpiewali hymn państwowy. Potem druh drużynowy wygłosił gawędę. Ciekawa jest historia naszego kraju. Najlepsi harcerze dostali w tym dniu honorowe dyplomy.

0x01 graphic
Michał najchętniej czyta wieczorami, gdy cienie chowają się po kątach. Mały Henio przestaje wtedy hałasować i harcować po pokoju. W domu jest cicho i spokojnie. Słychać tylko wiatr hulający za oknami. Ulubionym bohaterem chłopca jest Kubuś Puchatek. Michał chciałby zaprzyjaźnić się z tym małym łakomczuchem.

Hania była dziś w znakomitym humorze. Włożyła nową sukienkę, na której babcia wyhaftowała malutkie kwiatuszki. Z uśmiechem na twarzy stanęła w drzwiach szkolnej stołówki. Jak zwykle na przerwach obiadowych panował tu hałas i harmider. Obok Hani pojawiła się Helenka z talerzem pełnym smakowicie pachnącej zupy. Z zachwytem oglądała nową sukienkę koleżanki. Wtem do stołówki jak huragan wpadło czterech chłopców. Pierwszy z biegnących nie zahamował i popchnął Helenkę. Zupa chlusnęła na sukienkę Hanusi. Talerz z hukiem spadł na podłogę. Na stołówce najpierw zrobiło się cicho. Potem w ruch poszły chusteczki, ale plama na sukience została.



Wyszukiwarka