Rozbił się prywatny statek kosmiczny. Jeden pilot nie żyje, PAMIĘTNIK


USA: rozbił się prywatny statek kosmiczny. Jeden pilot nie żyje, drugi jest ranny

0x08 graphic
Statek SpaceShipTwo miał zabierać w przestrzeń suborbitalną prywatnych pasażerów

W Stanach Zjednoczonych rozbił się statek przeznaczony do suboribitalnych lotów kosmicznych. Należał do Virgin Galactic, firmy ekscentrycznego miliardera Richarda Bransona. Na pokładzie znajdowali się dwaj piloci. Jeden z nich zginął, drugi jest ranny.

„Włączyliśmy system zakończenia lotu”. Amerykańska rakieta wybuchła w wyniku autodestrukcji

Statek o nazwie SpaceShipTwo odbywał w piątek lot testowy na pustyni Mojave. Wystartował ok. godz. 18.00 polskiego czasu, do wypadku doszło ok. 45 minut później. Virgin Galactic poinformowało na Twitterze, że w pojeździe doszło do „poważnej nieprawidłowości”. Nie wiadomo jednak, co dokładnie było przyczyną awarii.

Na początku nie było również wiadomo, co stało się z pilotami. Jak się okazało, jeden z nich zdążył się katapultować i odniósł ciężkie obrażenia. Drugi zginął, nie wiadomo jednak czy stało się to w czasie upadku SpaceShipTwo, czy w wybuchu w powietrzu.

Fotograf Ken Brown, który był świadkiem katastrofy, powiedział, że SpaceShipTwo eksplodował, gdy został odczepiony od samolotu, który wynosił go na dużą wysokość. Zgodnie z założeniami po odłączeniu od samolotu uruchamiany jest silnik rakietowy, wynoszący statek na orbitę, a na Ziemię SpaceShipTwo wraca jak szybowiec.

Wiadomo, że Virgin Galactic testowało w piątek nowe paliwo. Nie jest jednak jasne, czy to właśnie ono było przyczyną katastrofy.

Virgin chce zarabiać na komercyjnych lotach w przestrzeń suborbitalną. Statki mają się unosić ok. 100 km na ziemię, a pasażerowie doświadczą przez chwilę stanu nieważkości. W tej chwili na liście oczekujących jest blisko 600 osób. Bilet kosztuje 250 tys. dolarów.

0x08 graphic

Czarna seria kosmonautyki

To już drugi w tym tygodniu wypadek prywatnej firmy kosmicznej.

W nocy z wtorku na środę w czasie startu wybuchła rakieta Antares, należąca do firmy Orbital Sciences, z której usług korzysta NASA. Miała ona unieść bezzałogowy statek Cygnus, na którym znajdowały się zapasy dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Jak ujawniono w piątek, rakieta została zniszczona przez operatorów. Gdy okazało się, że lot nie przebiega prawidłowo i istnieje ryzyko upadku rakiety na tereny zabudowane, uruchomiono procedurę autodestrukcji.

Klęska prywatnych lotów kosmicznych?

Loty w kosmos dotychczas zarezerwowane były dl państwowych firm. Gigantyczne koszty niezbędne do wyniesienia ładunku i człowieka w przestrzeń kosmiczną zniechęcały prywatnych inwestorów. O ile bowiem agencje kosmiczne, zarządzane przez państwo, mogły sobie pozwolić na wysokie budżety bez gwarancji zwrotu wykorzystanych środków, inwestorzy prywatni nastawieni są zazwyczaj na zysk. Jednak i w tej dziedzinie coraz szybszy postęp sprawił, iż także osoby prywatne zaczęły realizować marzenia o locie w kosmos.

Zaletą prywatnych lotów kosmicznych jest ich koszt - znacznie niższy niż w przypadku lotów organizowanych przez prywatne agencje kosmiczne. Niestety, wiązać to się może nie tyle ze zwiększona efektywnością prac na kosmicznym orbiterem, co z koniecznością zastosowania przestarzałych i niebezpiecznych dla pasażerów części. Ostatni październikowy tydzień dostarczył tragicznych przykładów.

29 października należąca do firmy Orbital Sciences Corp. Rakieta Antares eksplodowała klika sekund po starcie. Na pokładzie miała ładunek o masie 2300 kg, który miał zostać wyniesiony na orbitę. Ładunek wart kilkaset milionów dolarów ostał utracony, olbrzymim zniszczeniom uległa również infrastruktura portu kosmicznego Wallops Flight Facility, znajdującego się w Wirginii. Szczęściem w nieszczęściu było to, iż nikt nie zginął, a pasażerowie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na którą Antares miała przetransportować m.in. wyżywienie, nie byli zagrożeni głodem. Jakiś czas później okazało się, iż włączony został system autodestrukcji rakiety by zapobiec jej nieuchronnej eksplozji gdzieś nad terenem zabudowanym. Jak się okazało, do napędzania rakiety użyto zmodyfikowanych, rosyjskich silników Aerojet An26-62, wykorzystywanych do napędzania rosyjskich rakiet w końcówce lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Kolejny cios prywatna inicjatywa podboju kosmosu otrzymała dwa dni później. SpaceShipTwo, pojazd firmy kosmicznej Virgin Galactic doświadczył „poważnej anomalii” i rozpadł się w powietrzu. Tym razem niestety nie obyło się bez ofiar. Dwaj piloci zdążyli się co prawda katapultować, jednak jak się później okazało, jeden z nich nie przeżył katastrofy, drugi natomiast został ranny. Podczas lotu użyto eksperymentalnego paliwa, co mogło wpłynąć na przebieg lotu. Uprawdopodabnia tę tezę fakt, iż pojazd uległ destrukcji krótko po włączeniu silników odrzutowych. Warto przypomnieć, że samoloty kosmiczne takie jak te, które uległ katastrofie maja służyć do komercyjnych lotów w przestrzeń kosmiczną, a kolejka chętnych, która wykupiła bilety za ćwierć miliona dolarów liczy już ponad siedemset osób.

Jakby na przekór temu państwowa NASA ogłosiła, iż zbudowała statek kosmiczny Orion, pierwszy pojazd zdolny wynieść człowieka w tzw. głęboką przestrzeń kosmiczną. Już wkrótce ruszy on w podróż testową a niewykluczone, iż za parę lat to właśnie na jego pokładzie ludzkość wyruszy na podbój Marsa.

Jak widać sektor publiczny, mimo nadmiernego zatrudnienia i kosmicznych, nomen omen kosztów działalności ma się póki co dobrze, w przeciwieństwie do osób prywatnych, którym zamarzył się tani i efektywny podbój kosmosu. Może więc prywatny program kosmiczny nie ma sensu istnienia, poza nadmiernie rozbuchanej ambicji jego twórców?



Wyszukiwarka