681


Autorka: Halfling

Tytuł oryginalny: "Scales and a Tail"

Tytuł polski: "Łuski i Ogon"

Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/2353271/1/

Zgoda: Jest

Tłumaczyły:Ata i Sonka

Korekta: Kerowyn

Wybór: Sonka

Łuski i Ogon

Rozdział Pierwszy: Łuski

Studenckie życie Szkoły Magii i Czarodziejstwa jest pełne sekretów i obłudnych spraw. Hogwart to szkoła, która daje młodym czarodziejom i czarodziejkom szansę pogłębienia swojej wiedzy i pozwala znaleźć pracę po skończeniu nauki. Jednakże nie pomaga im nawiązywać żadnych kontaktów, których mogą potrzebować, by dostać upragnioną pracę.

Przez setki lat uczniowie wiedzieli o tym i przez setki lat rozwiązywali ten problem na własną rękę. W szkole zawiązywano sekretne organizacje. Każda z nich ma inne cele oraz inne zasady przyjęć. Na przykład jedna może zrzeszać tylko Krukonów, chcących pracować w ministerstwie, podczas gdy inna będzie zapraszać do siebie uczniów z dowolnego domu, by całkowicie pokierować ich ku wielu możliwościom życia dobrego czarodzieja.

Każdy uczeń nie należący do organizacji albo desperacko chciał być zaakceptowany albo nie dbał o to twierdząc, że to stek bzdur. Jedną z uczennic, uważających stowarzyszenia za najmniej pożyteczne rzeczy w życiu, była Hermiona Granger.

- Myślę, że to totalna strata czasu - rzekła któregoś razu Hermiona do Harry`ego i Rona, kiedy podsłuchała ich rozmowę o organizacjach i o tym, do której z nich chcieliby przystąpić. - Dają tylko poczucie ważności i tajemnicy uczniom, w których życiu nic się nie dzieje. Czułabym się bardzo zawiedziona, gdyby mój przyjaciel był w sekretnym stowarzyszeniu i nie powiedział mi o tym.

- Ale Hermiono - zaprotestował Harry - Chodzi o to, że uczniowie należący do organizacji nie są upoważnieni do mówienia o tym komuś innemu. To byłoby złamanie jej zasad, a ich by wyrzucono.

Nic nie odpowiedziała; mruknęła tylko, że to niesprawiedliwe.

Przez lata spędzone w Hogwarcie panna Granger z jej znakomitą spostrzegawczością i cichą obserwacją nauczyła się czegoś o sekretnych stowarzyszeniach i ludziach, którzy do nich należeli. Dziewczęca organizacja Puchonek i Gryfonek zwąca się Liderki istniała aby dawać swoim członkiniom pewność, że wybiorą odpowiednią drogę.

Inna, o nazwie Pozorne Mózgi, zostala stworzona dla uczniów, którzy nie mieli takiego szczęścia i byli mniej inteligentni, a chcieli się spotykać i słuchać pełnych sukcesów historii o doskonałych czarodziejkach i czarodziejach, którzy również nie zostali obdarzeni zbytnią inteligencją. Dziewczyna odkryła, że do tej organizacji należy Neville oraz Lavender. Jednakże, jak zauważyła, większość była Puchonami.

Gryfonka nie wiedziała nic o ślizgońskich sekretnych organizacjach, ale była pewna, że takowe istnieją. Ślizgoni skrywali więcej sekretów niż pozostałe trzy domy, dlatego też każde tajemnicze zachowanie było dla nich czymś naturalnym.

Kiedy Hermiona rozpoczęła siódmy rok w Hogwarcie, nadal nie uważała, żeby przynależność do jednej z takich grup dawała przewagę nad tymi, którzy nie należeli do żadnej z nich. Brała udział we wszystkich swoich lekcjach, nigdy nie opuszczając żadnej, i skupiała się na słowach wypowiedzianych przez profesorów. Panna Granger nadal była najlepsza na roku, a Harry i Ron przeciętnymi uczniami, lecz niesamowitymi graczami Quidditcha.

Klika tygodni po rozpoczęciu szkoły Hermiona weszła do sali Eliksirów i usiadła obok dwóch najlepszych przyjaciół, którzy, jak zauważyła, natychmiast skończyli swoją rozmowę, gdy tylko do nich dotarła.

- O czym rozmawiacie, chłopaki? - spytała zaciekawiona, wyjmując czysty pergamin i kałamarz.

- O niczym ważnym - odpowiedział Ron, wzruszając ramionami. - Gdzie byłaś? Nie widziałem cię na śniadaniu.

- Zaspałam. Musiałam wybrać miedzy śniadaniem a Eliksirami - odrzekła ze wstrętem - W końcu głupio, że zdecydowałam się na Eliksiry. - Jej żołądek głośno zaburczał - Jestem głodna. Chciałabym, by Snape po prostu przyszedł i przeprowadził lekcję, a potem mogłabym coś zjeść.

Ron spojrzał na nią ze współczuciem. - Nie cierpię być głodny.

Harry wyglądał na winnego, gdyż zafundował sobie obfite śniadanie, podczas gdy Hermiona nieszczęśliwe je ominęła. - Po prostu wyjdź - zasugerował - Snape`a jeszcze nie ma.

Dziewczyna poważnie rozważyła tę propozycję, jednak jak to ze szczęściem zwykle bywa , w następnej chwili drzwi lochu otworzyły się i do sali wkroczył profesor Snape, ze swoim zwykłym nachmurzonym spojrzeniem. Lekcję zaczął od stwierdzenia jak poważnie rozczarowały go wyniki testu, który przeprowadził tydzień wcześniej.

Chodził groźnie po pomieszczeniu rozdając sprawdziany. Kiedy dotarł do Hermiony spojrzał na nią urażony i trzasnął przed nią pergaminem. Oczy Gryfonki rozjaśniły się, gdy zobaczyła ocenę.

- Co dostałaś? - spytał Ron zaglądając jej przez ramię. Szczęka mu opadła, gdy zobaczył czarne „P*” nabazgrane w rogu strony i szybko zakrył swój sprawdzian, nim przyjaciółka mogła zobaczyć, jaką dostał ocenę. Zdążyła zauważyć „N**” jednak wiedziała, że Ron poczułby się od niej gorszy, toteż nie naciskała.

- Och, to wspaniale - pogratulował jej, gdy jego pergamin spoczywał już bezpiecznie zamknięty w książce. - Zastanawiam się jak ktoś może być taki mądry. We wszystkich tematach. Nie mam pojęcia jak twój mózg może to wszystko znieść.

- Nie jestem aż taka mądra, Ron - rzekła, gdyż nie lubiła, gdy ktoś podziwiał jej inteligencję. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że była mądra, ale nie chciała, by ludzie czuli się gorsi z tego powodu

Mistrz Eliksirów oddał ostatni test uśmiechając się do odbiorcy. Draco Malfoy przeczytał swoją ocenę i na jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmieszek. Snape odwrócił się ku klasie ze swego miejsca przy ławce Dracona.

- Mam nadzieję, że wszyscy zobaczycie swoje stopnie i poważnie zastanowicie się nad tym czy powinniście kontynuować Eliksiry w tym roku. Nie nauczam tumanów. Nie będę trzymał żadnych uczniów, którzy według mnie dostaną poniżej „W” na Owutemach. Myślę, że jeśli jesteście na tyle mądrzy i wiecie co jest dla was dobre, połowa nie wróci do tej klasy na następną lekcję.

Ci uczniowie, którzy dostali słabe oceny, w tym Harry i Ron, zapadli się w swoich krzesłach, przełykając głośno ślinę. Hermiona starała się nie wyglądać na zbytnio usatysfakcjonowaną, lecz mówiła im, by pouczyli się więcej przed testem.

- Kto dostał najwyższa ocenę, profesorze? - spytał Draco Malfoy wierząc, że to jego imię padnie, dzięki czemu będzie mógł popatrzeć z wyższością na twarze Gryfonów, a szczególnie Hermiony. Jednakże Snape spojrzał na Dracona raczej zakłopotany.

- Nie sądzę, by wszyscy musieli to wiedzieć - powiedział, a brew podjechała mu do góry.

- Proszę - naciskał Draco.

Snape zmierzył go spojrzeniem. - Dobrze - powiedział powoli - Najlepiej oceniony uczeń to - odchrząknął i z nutką łagodności powiedział - Hermiona Granger.

Oczy Dracona rozszerzyły się, gdy odwrócił się na krześle, podobnie jak reszta klasy, by na nią spojrzeć. Twarz Hermiony oblała się czerwienią, a ona sama zachowała się, jakby wcale nie zauważyła ich zazdrosnych spojrzeń. Kiedy klasa ponownie skupiła swą uwagę na Mistrzu Eliksirów, dziewczyna zdecydowała się podnieść wzrok ze swoich dłoni. Gdy tylko to zrobiła, zobaczyła pewną parę szarych oczu wpatrującą się niewzruszenie w jej twarz.

Spojrzała na Dracona, nie chcąc być tą, która spuści wzrok. Jego lodowate oczy były zamyślone, a kącik ust wykrzywiony drwiąco. Gdy zdawało się, że doszedł do jakiegoś wniosku, odwrócił spojrzenie.

Hermiona zmarszczyła brwi, jednak zapomniała o tym, gdy tylko zaczęła przepisywać notatki z tablicy.

**

- Mamy problem - oznajmił cicho Draco od progu.

Był w małym lochu na końcu hogwarckich podziemi. Pokój zajmowała bardzo wyselekcjonowana grupa Ślizgonów. Dokładnie piątka, która tworzyła tajną organizację. Draco należał do niej od początku zeszłego roku i teraz wydawał się kierować grupą. Pozostała czwórka pozwalała mu na to, gdyż uważała, że potrzebowali lidera, a on z całą pewnością był najlepszy.

Żaden inny uczeń uczęszczający do Hogwartu nie wiedział o „Łuskach”. Czterech z piątki Ślizgonów było w siódmej klasie i tylko jeden na szóstym roku. ”Łuski" byli zadowoleni z faktu, że nie są rozpoznawani, ponieważ nie musieli znosić studentów pytających czy mogą dołączyć. Ich celem było danie o sobie znać czarodziejom i czarodziejkom o silnej pozycji, więc któregoś dnia mieli szansę znaleźć się na jednym z takich wpływowych stanowisk. Kontakty zawsze pomagały. Jednakże bycie w Slytherinie cofało ich, gdyż każde szanujące się miejsce wahałoby się słysząc o osobie, która miała realne szanse przejść na ciemną stronę.

Devon Hutch, brązowowłosy, niebieskooki chłopak, który uznawany był przez dziewczyny w szkole za odważnego, powiedział: - Co jest, Draco?

Pozostali członkowie spojrzeli na Dracona zaniepokojeni. Byli wśród nich Taylor Smith: niski, krępy szóstoklasista o brązowych oczach i wyjątkowym uśmiechu, Mark Darcy: jasnowłosy, nieprzyjemnie wyglądający chłopak, który miał reputację zaczynającego ( i kończącego) bijatyki, oraz powściągliwy, sprawiający wrażenie uprzejmego i niezauważany w większości miejsc, w których się znalazł, Corey Mackell.

Draco wziął głęboki oddech i odpowiedział: - Miałem problemy z zarezerwowaniem tego seminarium, o którym rozmawialiśmy. Organizatorzy bardzo uważają na to, kogo zapraszają.

- Co masz na myśli? - warknął Mark - Przecież nasza piątka nie może być taka trudna do zapisania.

Draco spojrzał na niego chłodno. - Prawdę mówiąc, jest. Cholerna sekretarka przysłała mi terminy i warunki. Czytając je wiem, że to niemożliwe byśmy tam pojechali.

- Dlaczego? - spytał łagodnie Corey.

- Bo... - Draco wyciągnął z kieszeni pergamin i rozwinął by przeczytać - tu jest napisane „Ekskluzywne Seminarium może być zorganizowane dla każdej prywatnej grupy, małej lub dużej, po wcześniejszym uzgodnieniu ceny. Terminy i warunki są takie jak następuje.: Nie pozwalamy na udział w Seminariach grup mniejszych niż pięć osób.”

- No to blisko - skomentował Devon.

Draco skinął głową i kontynuował: - Organizujemy Seminarium dla uczniów, za opłatą. Jednakże nie organizujmy Seminarium dla grup studentów tylko jednej płci, ponieważ to niesprawiedliwe, bowiem niektóre z wykładów odnoszą się bardziej do jednej płci niż do drugiej, więc wiemy ile warte są wasze pieniądze jeśli grupa jest koedukacyjna.

-To idiotyczne! - przerwał Mark - Nie mogą tego zrobić

- Najwyraźniej mogą i zrobią. - rzekł Draco - Drugą przerażającą sprawą „jest to, że zostaliśmy jeszcze bardziej bezpośrednio odrzuceni. „Panie Malfoy, poinformował nas pan, że chce pan zapisać małą grupę uczniów uczęszczających do Szkoły Czarodziejstwa i Magii Hogwart. Nie możemy tego uczynić, dopóki nie dowiemy się uczniów z jakiego Domu chce pan zapisać. Ponadto jest to niesprawiedliwe dla przedstawiających Seminarium, jeśli grupa jest z tego samego Domu. Prosimy, by jeden członek grupy był spoza Slytherinu.

Dziękujemy za współpracę, mamy nadzieję, że wkrótce nas pan powiadomi.

Główna sekretarka

Isabel Lim.”

- Z innego domu? - wykrzyknął Taylor - Masz rację, Draco, nie ma możliwości. Chyba, że któryś z nas zdeklaruje się zmienić dom.

- I płeć - dodał sucho Draco. - A ja nie włożę butów na obcasach i szminki. Ponadto nie sądze, by zrobił to również któryś z was.

- Więc co zrobimy? - spytał Taylor - Myślę, może naprawdę powinniśmy pojechać. To znaczy tam jest tyle znakomitych czarodziejów, których możemy poznać. Ludzie, z którymi znajomość zwiększa twoje szanse na dostanie się tam, gdzie chcesz. I wiem, że nie miałbym nic przeciwko pomocy, jak się stąd w końcu wydostanę.

Zapanowała pełna zamyślenia cisza, którą kilka minut później przerwała niepewna sugestia Corey`a. - Hymm... Może moglibyśmy przyjąć kogoś nowego.

- Co masz na myśli? - spytał ostro Draco - „Łuski” są bardzo ścisłym stowarzyszeniem i zawsze nim były, od kiedy tylko zostały założone setki lat temu. Nie możemy tak po prostu przyjąć kogoś nowego. - Zadrwił.

- Myślę, że powinniśmy to przemyśleć - Corey nie zgodził się z odmową kolegi.

Draco wziął głęboki oddech. - W porządku. - zamilkł - Kogo moglibyśmy przyjąć?

- Tylko jednego - powiedział z powagą Mark - Kobietę i nie ze Sytherinu. Upiecz dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Z którego Domu? - spytał Devon.

- Zasada przewodnia: nikt z Hufflepuffu - zarządził głośno Draco - Żaden idiota nie będzie w „Łuskach”.

- A więc ktoś albo z Ravenclawu albo z Gryffindoru - zgodził się Devon.

- Musimy się upewnić, że mają wszystkie predyspozycje by być w „Łuskach”. - zaproponował Mark - Inteligencja, odwaga, dyskrecja, tajemniczość, ambicja i determinacja oraz żadnego przywiązania. Żadnych przyjaciół, przed którymi ta lalunia musiałaby być w stanie utrzymać tajemnicę. Musi być zobowiązana do trzymania sekretów. Dużych sekretów. Powinna być godna zaufania i wystarczająco mądra, by do nas przystąpić. Jak powiedziałem, nie chcę pustej lali w „Łuskach”.

- Tak, tak - powiedział Taylor.

- Racja. - rzekł Draco nadal wyglądając na niezbyt szczęśliwego decyzją o rekrutacji nowego członka, kobiety i nie Ślizgonki. - Więc rozejrzyjmy się przez ten tydzień i na następnym spotkaniu przedyskutujemy kandydatury. Do zobaczenia, Łuski.

*

Hermiona usiadła prosto na krześle i podniosła wysoko rękę. Zaledwie klika chwil później profesor McGonagall odwróciła się od tablicy, na której pisała, i spojrzała na dziewczynę znad oprawek okularów.

- Tak, panno Granger?

- Czy chce pani byśmy nauczyli się tego na następną lekcję? - spytała Hermiona wskazując na instrukcje wypisane na tablicy. McGonagall spoglądała przez chwilę to na instrukcje to na uczniów w klasie.

- Ach, w zasadzie myślę, że dam wam dwie lekcje na zapamiętanie tego, panno Granger - orzekła ściągając usta.

Hermiona kiwnęła głowa i wróciła do przepisywania notatek zupełnie nieświadoma, że ktoś ją obserwuje. Draco wyglądał na zniesmaczonego, ale zdawał sobie sprawę, że nie może wykluczyć Hermiony jako potencjalnej kandydatki do „Łusek”. Bez wątpienia była inteligentna; nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Ale, co ważniejsze, była również Gryfonką i Granger. Westchnął, wracając do przepisywania skomplikowanych instrukcji z tablicy, czując się zakłopotanym tą całą sytuacją.

*

Taylor Smith siedział spokojnie z tyłu klasy Zaklęć, przyglądając się z pewnym zakłopotaniem szóstorocznym Krukonkom. Co pewien czas dostrzegał odpowiednią kandydatkę, ale wtedy wybranka zaczynała rozmawiać podekscytowana lub była przestraszona muchą, która wylądowała na rękawie jej szaty, więc Taylor tylko przewracał oczami i przyglądał się następnej. Na koniec zajęć nie miał nikogo, na kogo grupa prawdopodobnie by się zgodziła, opuścił więc klasę z nadzieją, że może Gryfonki będą prezentowały się lepiej..

*

Następnego dnia Devon i Corey usiedli razem na Eliksirach, podczas gdy Draco zajął miejsce przed nimi. Każdy obserwował Gryfonki, które rozsiadły się po klasie. Parviti i Lavender siedziały niedaleko chłopców, jednakże zostały natychmiast zdyskwalifikowane przez ciągle chichotanie i dziewczęce pogaduszki.

Jedyną dziewczyną w klasie, która przyciągała ich uwagę i trzymała ją wystarczająco długo była Hermiona Granger. Nie było wątpliwości co do jej wiedzy i z pewnością cechowała ją ambicja.

Corey, podobnie jak Devon, wstawił ją na szczyt listy.

Draco wpatrywał się w tył jej głowy, zdeterminowany znaleźć kogoś innego. Nie pozwoli na szlamę w czystokrwistej organizacji.

Jednakże po tygodniu obserwacji „Łuski” spotkały się ponownie, by porozmawiać i wymienić opinie. Taylor z irytacją oświadczył, że nie mógł znaleźć nikogo odpowiedniego wśród wszystkich szóstorocznych Krukonek.

- W siódmorocznych też nie znalazłem - westchnął Mark - A rozglądałem się bardzo uważnie. Zauważyłem mnóstwo dziewczyn i nie miałbym nic przeciwko posiadania ich dla widoku, ale pod względem odwagi połączonej z mózgami wszystkie odpadają.

- A co z siódmorocznymi Lwiątkami? - zapytał Taylor - Sprawdziłem szóstoroczne Gryfonki i jedyna kandydatka to Ginny Weasley.

- Nie ma mowy by Weasley stała się jedną z „Łusek”. Absolutnie zabraniam - powiedział ostro Draco rzucając znaczące spojrzenia.

- OK. - odpowiedział Taylor wymijająco - Więc co z tymi siómorocznymi?

Devon i Corey wymienili spojrzenia. - No cóż... - zaczął Devon - Zauważyliśmy, że... - urwał zauważywszy wpatrującego się w niego srogo Dracona podejrzewającego jakie imię wymieni - Daj spokój, Draco. Jest idealna i ty o tym wiesz.

- I to właśnie mnie niepokoi - odrzekł cicho.

- Kto? - spytał Taylor.

- Hermiona Granger - oznajmił Corey smutno. - Wolelibyśmy Krukonkę, ale ona wydaje się dla nas najlepsza.

- Granger? - zapytał Mark - To ta przyjaciółka bliznowatego? Ładna brunetka?

Draco roześmiał się. - Tak, to przyjaciółka Pottera i nie, nie jest ładną brunetką.

- Więc... - wtrącił Devon - zaproponujemy jej to, przeprowadzimy jej inicjację - każdy z nich uśmiechnął się złośliwe na wspomnienie inicjacji. - I damy znać organizatorom Prywatnego Seminarium Młodych Czarodziejów i Czarodziejek, że mamy odpowiednie predyspozycje i zarezerwujemy to cholerstwo. Zgoda?

- Zgoda - odpowiedziało trzech chłopców. Westchnęli i spojrzeli na Dracona, który prawdopodobnie przemilczał ten moment.

- Chłopaki, nie zapomnieliście o czymś? - spytał niedowierzając - Czy naprawdę uważacie, że Granger zamierza natychmiast przyłączyć się do tajnej organizacji ze Ślizgonami jako jej jedynymi towarzyszami? Nie cierpi idei organizacji tak samo jak nie cierpi nas. Myślę, że to może być problemem.

- Wydaje mi się, że w jednym się mylisz, Draco - poinformował go Corey - Nie cierpi ciebie, nie nas. Prawdopodobnie nie jesteśmy jej pierwszymi ulubieńcami, zgodzę się w tej kwestii z tobą, ale ty jesteś tym, którym naprawdę pogardza.

- Rozumiem, co masz na myśli - odezwał się z niechęcią Draco po chwili myślenia - Ale co to, do diabla, ma z tym wszystkim wspólnego?

- Aby uzyskać od niej zgodę na spotkanie zapoznawcze, powiemy jej o naszym dylemacie i spytamy czy nie rozważyłaby członkostwa - zasugerował Corey - Bez nacisków, i „zapomnimy” jej powiedzieć kto jest w grupie. Może zdecydować, czy chce być dalej w „Łuskach”, gdy zobaczy cię tutaj. Ale zanim to nastąpi będzie musiała zadać sobie sprawę, jaka nadarza jej się cudowna okazja - uśmiechnął się. - Zrobimy to w ten sposób i będziemy ją mieli.

Draco skinął głową, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. - Dobra. Który z nas jej o tym powie? Nie ja, i lepiej by to nie był Mark - możesz być troszeczkę przerażający, stary - pozostaje wasza trójka . - Wskazał na Devona, Taylora i Corey`a.

- No cóż.. - powiedział Taylor. - Zupełnie nie wiem, co to za jedna, więc ufam w tym wam. Ona również nie ma pojęcia, kim ja jestem, toteż lepiej bym to nie był ja.

Corey i Devon wymienili spojrzenia. Draco zastanowił się przez chwilę i w końcu oświadczył - Devon. Ty pójdziesz.

- Dlaczego? - zapytał zmieszany.

- Ponieważ... - powiedział powoli blondyn, jakby to było oczywiste - Jesteś... uch. No cóż, jesteś znany dziewczynom jako... Nie wiem...

- Wydukaj to, stary - odezwał się Mark z drwiącym uśmiechem.

- W porządku. Jest atrakcyjny. Zauważy najpierw jego wygląd, a dopiero potem kryjącą się za nim osobowość - powiedział ciężko Malfoy. - I nie masz pojęcia jak dziwnie jest to powiedzieć drugiemu facetowi.

- Och. - Devon pokiwał głową ze zrozumieniem. Potem uśmiechnął się i podniósł brew, mając nadzieję, że wygląda to czarująco. Następnie zrobił kwaśną minę i nadał oczom wyraz oczu szczeniaczka. Zaczął to robić ponownie, gdy kolega przerwał mu z odrazą.

- Stary, wiemy, że możesz mieć każdą laskę jaką chcesz, ale proszę, nie praktykuj swoich metod na nas. Ufamy, że podejmiesz właściwą decyzję odnośnie miny, z jaką będziesz się zbliżał do Granger.

Pozostali zachichotali, a na twarzy Devona wykwitł mały rumieniec, ale chłopak szybko odzyskał opanowanie. - Więc jak myślisz, kiedy mam podjeść do tej małej? Wkrótce? Albo załatwić to kiedy będziemy pewni, że ją chcemy?

- Myślę, że im szybciej tym lepiej - powiedział Draco, niezadowolony. - Jedyny wolny termin na prywatne wykłady to po przerwie świątecznej i chcemy go zarezerwować zanim ktokolwiek inny to zrobi.

- Draco. - Odezwał się zamyślony Mark - Nie chcemy stracić tego Seminarium. Więc może zarezerwuj je teraz? Będziemy mieli tą Grangerównę. Nawet jeśli będziemy musieli próbować różnych sposobów, a jeśli powiesz tej sekretarce, że już ją mamy to wszyscy będziemy spokojniejsi.

Taylor pokiwał głową. - To dobry pomysł. Sekretarka nie będzie wiedziała, że dziewczyna nie jest jeszcze członkiem, ale zostanie nim jeszcze przed Świętami.

- OK. - zgodził się Draco - Napiszę jutro. Ale jeśli to zrobię będziemy musieli naprawdę ciężko pracować, by wciągnąć Granger. Dacie radę?

- Dlaczego nie? - spytał Mark biorąc oświadczenie Dracona jako zaczepkę jakoby nie byli przygotowani.

- Bo... - odpowiedział Draco spoglądając w kierunku Marka - Ona jest Gryfonką. My jesteśmy Ślizgonami, nie przyjmie naszego zaproszenia, dopóki nie zaczniemy zachowywać się grzecznie. Uprzejmość będzie trudna, kiedy ona nie odpłaci się tym samym. Będziemy...

- Skąd wiesz, że nie będzie wobec nas grzeczna? - spytał niepewnie Taylor - Czy ta mała jest trochę niebezpieczna, buntownicza albo coś w tym stylu?

- Nie - uśmiechnął się Draco - Jest zupełnie inna. Ale znam Granger i jej najmniej lubianymi osobami są Ślizgoni. Musimy zachowywać się jakbyśmy nie chcieli dziewczyny skrzywdzić. Jakbyśmy chcieli właśnie tę Gryfonkę w naszej grupie. Nie mam pojęcia jak tego dokonamy, ale musimy spróbować. - odwrócił się ku Devonowi - Mamy jutro po południu Eliksiry. Uważam, że to dobry czas, by porozmawiać z małą na ten temat. Według mnie najpierw to odrzuci, ale nigdy nic nie wiadomo. Postaraj się być jak najbardziej spokojny, bez żadnego zastraszania jej. Zgodnie z moimi obserwacjami, nie sądzę, by była ściągana wzrokiem albo rozmawiała ze zbyt wieloma facetami oprócz tych dwóch kretyńskich przyjaciół.

Devon skinął głową, ale pomyślał o lekcji Eliksirów. - Uch, Draco? Czy mogę to zrobić po lekcjach? Nie sądzę, by Snape był zachwycony moim szeptaniem w klasie.

- Jasne, nie ma sprawy. - Odrzekł bezceremonialnie Draco. - W takim razie damy ci ten tydzień na próbę wciągnięcia jej. Następne spotkanie będzie spotkaniem „zapoznawczym”. Jeśli się nie pokaże, wtedy będziemy mieli następny tydzień, aż w końcu nakłonisz ją do przyjścia. Zgoda?

Pozostali się zgodzili.

- Dobrze. - Draco uśmiechnął się myśląc o postępie jaki zrobili, mimo że nie była to jego zasługa. - W międzyczasie... - urwał spoglądając na każdego z osobna z niemal złośliwym uśmieszkiem na twarzy - ... pomyślcie o czymś na inicjację. Nie chce by ta przemądrzała niunia miała łatwo. Ale do zobaczenia, Łuski.

* p - Powyżej Oczekiwań

** N - Nędzny

Rozdział drugi - Namowy

Przypatrując się Hermionie przy każdej okazji, jaka przydarzyła się na eliksirach następnego dnia, Devon zapisał wiele rzeczy, których na pewno by nie zaakceptowała i kilka, które prawdopodobnie by zrobiła. Pracowała po drugiej stronie klasy ze swoim rudowłosym przyjacielem i, jako że ciągle rozmawiali, nie mógł uchwycić jej spojrzenia. W końcu mu się to udało.

Gryfonka przyglądała się bez zainteresowania znajdującym się w lochach eliksirom i Devon spróbował stworzyć sytuację, w której wyglądałoby na to, że odwraca wzrok, gdy tylko dziewczyna spojrzy w jego kierunku. Gdy ich oczy w końcu się spotkały, nastolatka prawie odwróciła się obojętnie w inną stronę, ale Ślizgon utrzymał kontakt wzrokowy jej orzechowych i jego świdrujących, niebieskich tęczówek tak, że spoglądała na niego dłużej, niż zamierzała.

Mrugnął do Hermiony z nieznacznym uśmiechem i od razu można było zauważyć, że nie jest do tego przyzwyczajona; spojrzała szybko w inną stronę z zaróżowionymi policzkami. Obserwując ją przez kolejne kilka minut, szatyn zdecydował, w jaki sposób do niej zagaić.

Wkrótce zajęcia skończyły się i nastolatka rozdzieliła się ze swoimi przyjaciółmi, którzy powiedzieli jej, że muszą iść na trening Quidditcha. Devon śledził ją przez kilka korytarzy, dopóki nie zniknęli pozostali uczniowie. Dziewczyna szła powoli do miejsca, którym była, jak przypuszczał Ślizgon, Wieża Gryffindoru.

Przyspieszając, doszedł do szatynki w parę sekund i maszerował obok niej przez kolejnych kilka. Spojrzała na niego z ukosa; w odpowiedzi posłał jej mały, niemalże nieśmiały uśmieszek. Westchnął i zdecydował, że musi zatrzymać „kandydatkę”, zanim ta nie zacznie biec.

- Hermiona, nieprawdaż? - zaczął. Stanęła i wyzywająco zwróciła ku niemu twarz.

- Tak. Kto pyta?

Jeśli był zaskoczony, nie okazał tego.

- Nazywam się Devon - odpowiedział z uśmiechem, wyciągając dłoń, by się przywitać. Spojrzała na niego zwężonymi oczyma, ale nie uścisnęła mu dłoni.

- Czego chcesz? - ciągnęła bez emocji. Uniósł brew i niemal niezauważalnie wydął wargi.

- Czemu sądzisz, że czegoś od ciebie chcę?

- A czemu posyłałbyś mi w klasie spojrzenia i śledził mnie po zajęciach? - zapytała. - Jesteś Ślizgonem, a Ślizgoni nie zawierają znajomości z Gryfonami - chyba, że czegoś chcą.

Devon nie bardzo był pewny, co odpowiedzieć; wiedział tylko, że nie może jej zniechęcić już teraz.

- Masz rację, Hermiono - uśmiechnął się krzywo. - Mam do ciebie dużą sprawę. I jestem zdesperowany - położył dłoń na ramieniu dziewczyny.

Strąciła ją w szoku i spojrzała na niego, zaniepokojona.

- Nie masz chyba na myśli... nie jestem taka - już zaczęła odchodzić, ale zawołał:

- Hermiona! Nie o to mi chodziło!

Zatrzymała się wbrew sobie i znów się do niego odwróciła.

- A więc o co chodzi?

- Cóż, mam propozycję. I prośbę. Ale najpierw musisz mi dać słowo, że zachowasz w sekrecie to, co teraz powiem, bo nikt inny nie może wiedzieć. Jeśli nie możesz tego obiecać, przepraszam, że marnuję twój czas.

Gryfonka patrzyła na niego przez chwilę i mógł stwierdzić, że jest rozbita między ciekawością a przymusem obiecania czegoś Ślizgonowi. Wreszcie westchnęła i powiedziała;

- Masz moje słowo.

- Okej - odrzekł Devon. - Moja prośba jest bardzo duża i jestem pewien, że w pierwszym momencie ją odrzucisz, ale, proszę, wysłuchaj mnie do końca - wziął głęboki oddech. - Jest taka grupa ludzi, która spotyka się w tajemnicy raz w tygodniu...

- Masz na myśli stowarzyszenie? - przerwała mu, zaciekawiona.

- Chyba można to tak nazwać. Spotykamy się i robimy rzeczy, które przyniosą nam korzyści po skończeniu Hogwartu. Poznajemy ważnych czarodziejów, nawiązujemy znajomości, zastanawiamy się, jak oczyścić świat ze szlam - odchrząknął, gdy Hermiona popatrzyła na niego zwężonymi oczami. Podjął prędko:

- I jest taka impreza, na którą bardzo chcielibyśmy iść. To będzie dla nas fantastyczne i bardzo korzystne. Ale mamy problem.

- I to jest miejsce, w którym ja wchodzę do gry? - zgadła.

- Dokładnie tak. Nie możemy iść na to seminarium, jeśli nasze stowarzyszenie będzie zrzeszać ludzi jednej płci i z jednego domu. Takie są zasady, bez znaczenia, za jak niesprawiedliwe je uważamy.

- Więc chcecie, żebym powiedziała, że jestem w waszej małej organizacji, żebyście mogli iść, ale wycofała się w ostatniej chwili wymawiając się chorobą? - zapytała dziewczyna, unosząc brew.

Devon zatrzymał się, kompletnie oszołomiony.

- Właściwie, nie o to chodziło - namyślał się przez kilka sekund, po czym kontynuował:

- Nie sądzę, żeby to kupili. Wyglądają na bardzo dokładnych. Zastanawialiśmy się, czy nie chciałabyś do nas dołączyć.

Gryfonka popatrzyła na niego uporczywie.

- Chcecie, żebym ja dołączyła do waszego sekretnego stowarzyszenia?

Chłopak skinął głową i popatrzył na nią, miał nadzieję, błagalnie.

- To znaczy, chcecie, żebym ja dołączyła do waszego sekretnego ślizgońskiego stowarzyszenia - lustrowała podejrzliwie jego twarz. - I wszyscy jesteście facetami? Myśleliście, że zacznę skakać z radości i prosić o natychmiastowe przyjęcie? Jeśli tak, to się myliliście. Nie ma żadnej możliwości, żebym zmieniła zdanie.

- Ale... - zakłopotał się szatyn. - Czemu nie?

- Myślę, że to raczej oczywiste - odpowiedziała mu pobłażliwym tonem. - Teraz wybacz, muszę iść. Spokojnie, nie powiem nikomu o waszej małej organizacji - zanim Devon mógł cokolwiek powiedzieć, obróciła się na pięcie i odeszła, zostawiając patrzącego za nią chłopaka.

- Cholerna Gryfonka - wymamrotał przed powrotem do lochów, myśląc nad kolejnym sposobem na podejście dziewczyny.

---

Hermiona leżała tej nocy w łóżku, wyglądając przez otwarte okno. Próbowała zająć umysł Harry'm, Ronem, Ginny, nawet Zgredkiem, ale nie działało. Mogła jedynie widzieć w myślach patrzącego na nią, kładącego błagalnie rękę na jej ramieniu, Devona.

Oferta, którą jej przedstawiono była zbyt niedorzeczna by w ogóle brać ją pod uwagę, bo za każdym razem, gdy o niej myślała, coraz bardziej martwiła się, że ją odrzuciła. Mogła dołączyć do tajnego stowarzyszenia. Mało tego, została zaproszona do tajnego stowarzyszenia. I to składającego się ze ślizgońskich chłopców, co sprawiało, że było dla Gryfonki skreślone już na samym wstępie. Ale, mimo wszystko, propozycja była kusząca.

Hermiona zastanowiła się, czemu nigdy wcześniej nie chciała dołączyć do żadnego bractwa i zrozumiała, że to dlatego, iż po prostu nie została o to poproszona. Teraz, gdy nareszcie miała szansę, desperacko tego pragnęła. Ale odmówiła i teraz, gdy o tym myślała, czuła pełne żalu ukłucie w żołądku.

Nagle uświadomiła sobie, że wreszcie odkryła jakieś ślizgońskie stowarzyszenie. Uśmiechając się niemal tryumfalnie do rozgwieżdżonego nieba, uzmysłowiła sobie, ile musiało ich kosztować ujawnienie się przed Gryfonką. Pomyślała też, że chociaż odwróciła się od ich pierwszej oferty, może się tak łatwo nie poddadzą... Jeśli tylko powie Devonowi, że przeanalizowała całą sprawę, na pewno nie zostanie odrzucona...

Następnego dnia Hermiona miała się przekonać, że miała absolutną rację.

---

Po zapisaniu pracy domowej w notatniku i spakowaniu się, dziewczyna wstała, gotowa opuścić klasę Transmutacji. Zlustrowała wzrokiem pomieszczenie i po raz pierwszy zauważyła, że Devon uczęszcza na te zajęcia. On również wstał i schował książki, rozmawiając z Draconem Malfoyem. Hermiona niemalże uśmiechnęła się, myśląc o sobie w sekretnym ślizgońskim bractwie, o którym blondyn nie ma pojęcia. Z pewnością chciałby umrzeć, gdyby dowiedział się, że szlama została do takowego zaproszona, a on nie.

Gdy pozostali uczniowie wychodzili jeden za drugim z sali, Gryfonka upewniła się, że przed nią będzie szedł Devon.

Cóż, udało jej się, szła zaraz za Ślizgonem, ale za sobą miała Malfoya. Posłała szatynowi spojrzenie, które odebrał.

- Mogę z tobą porozmawiać? - szepnęła, a on w odpowiedzi nieznacznie skinął głową. Dziewczyna poczuła na sobie wzrok pary zimnych, szarych oczu i popatrzyła w stronę Malfoya.

Uśmiechnął się krzywo, z powodów tylko sobie znanych, przyglądając się bacznie jej twarzy. Zmarszczyła brwi, zniesmaczona.

- Masz jakiś problem?

- Nie - odrzekł. Gdy przeszli przez drzwi, odwrócił się i podążył gdzieś z Crabbe'em i Goyle'em.

Hermiona skinęła na Rona i Harry'ego, dając im znać, że ma niezawiązane sznurowadła i że spotkają się na obiedzie w Wielkiej Sali. Gdy reszta klasy odeszła w swoje prywatne strony, Gryfonka przestała udawać, że zawiązuje sznurówki i podeszła do Devona.

- Przepraszam za wczoraj - zaczęła. - Nie powinnam być tak niemiła, gdy przedstawiłeś mi swoją ofertę.

Ślizgon uśmiechnął się w duchu, ale zachował kamienną twarz.

- Okej. Przeprosiny przyjęte - nie zrobił nic, by zapytać się jej, czy wszystko sobie przemyślała. Wiedział, że to zrobiła i chciał, by przemogła się i poprosiła go.

- Ja, uh, myślałam o twojej propozycji - ciągnęła. - I zachowałam się jak głupia.

Szatyn skinął głową, ale nic nie powiedział.

- Zastanawiałam się, czy wy, em, wciąż akceptujecie moją chęć przystąpienia do was? - zapytała, wahając się.

Wzdychając głęboko, chłopak zrobił krok w jej stronę. Hermiona przez jeden okropny moment myślała, że znaleźli kogoś na jej miejsce, ale Ślizgon uśmiechnął się do niej radośnie.

- Oczywiście, że tak. Dalej bardzo chcemy mieć cię wśród nas - ledwie udało mu się powiedzieć to nie-sarkastycznym tonem. - Ale - dodał, gdy pewna myśl przyszła mu do głowy - zapytałem już parę innych osób i wszystkie także wyraziły zgodę. Tylko jedna z nich może być przyjęta, więc obawiam się, że jeśli jesteś na serio zainteresowana, będziesz musiała przejść test inicjujący. Jesteś na serio zainteresowana, prawda?

- Oczywiście - odpowiedziała dziewczyna.

- Powodzenia - rzekł. - Wstępne spotkanie, tylko z tobą odbędzie się w poniedziałek, w nocy. Nie musisz wiedzieć, z jakimi ludźmi będziesz rywalizować.

Skinęła głową.

- Poniedziałek. Dziewiąta wieczorem, tutaj masz miejsce - podał jej mały kawałek kartki z numerem pomieszczenia. - Do zobaczenia.

Gdy odszedł, Hermiona spojrzała na otrzymany pergamin. Na jednej stronie widniało „Loch 37, dziewiąta wieczorem, poniedziałek”. Druga była pusta, z wyjątkiem jednego słowa, wypisanego pajęczymi literami.

Łuski.

Rozdział Trzeci: Początek Inicjacji.

Zamknąwszy drzwi za sobą, Devon odwrócił się do reszty Łusek. Była poniedziałkowa noc i zebrali się na pół godziny przed wyznaczonym spotkaniem z Hermioną. Ślizgon posłał im tryumfalny uśmiech i zajął swoje miejsce.

- Więc przyjdzie? - spytał szorstko Mark.

- Tak, jasne - Devon pokiwał głową w zadowoleniu. - Nie może zrezygnować z szansy bycia z odważnymi Ślizgonami.

- Pochlebiasz sobie, stary - powiedział mu Draco.

- Nie, poważnie - rzekł Devon. - Najpierw odrzuciła propozycję, ale po jednodniowym namyśle odszukała mnie i spytała czy nadal chcemy, by dołączyła. Ale jest coś, o czym powinienem wam powiedzieć.

- Co? - spytał Corey.

- Powiedziałem jej, że pytaliśmy innych ludzi o chęć dołączenia. Ostrzegłem ją, że będzie musiała przejść proces inicjacji by pokonać resztę. Wydawała się bardzo zdeterminowana. Chłopaki, myślę, że możemy mieć mały ubaw. Z całą pewnością ją zainteresowaliśmy.

- Świetnie - powiedział Draco, a kącik jego ust wykrzywił się drwiąco. - Ale niezależnie od tego, jak zabawna będzie inicjacja, nadal się dostanie. I ja nadal nie jestem zadowolony z wyboru Granger. Jest szlamą wchodzącą do czystokrwistego stowarzyszenia. To niedobrze.

- Draco - odezwał się protekcjonalnym tonem Mark. - Zachowujesz się, jakbyśmy nie mogli się jej pozbyć po skończeniu seminarium. Stary, wrócimy tutaj, nie będziemy jej więcej chcieli, wywalimy ją.

Uśmieszek Dracona poszerzył się na te słowa. - Dobry pomysł.

- Co do tej inicjacji, którą przeprowadzimy... - zaczął Taylor. - Jak to ma być? Próbowałem wymyślić kilka rzeczy, ale nie wiem, w którą stronę powinienem podążać.

Draco wyprostował się, co było wyraźnym sygnałem, że już wcześniej to przemyślał. - Uważam, że powinniśmy sprawdzić ją w różnej materii. Każdy z nas wybierze coś, co potrzebne jest by stać się Łuską.

- Na przykład... - zastanowił się Taylor.

- Inteligencja, odwaga, dyskrecja, zdolność do poświęceń oraz brak więzi. Każdy wybierze coś i sprawdzi to na swój sposób. - zasugerował Malfoy.

- Dosyć dobre - stwierdził Taylor. - Nie znam tej małej, więc biorę inteligencję. Wiem, że jest zdolna. Słyszałem, jak profesorowie nie raz wspominali o niej jako najmądrzejszej na roku. Mój test jest gotowy. Musze się upewnić, czy jest wystarczająco dobra by być w „Łuskach”.

- Ty draniu - powiedział z zazdrością Mark. - W porządku, w takim razie ja upewnię się, czy nie jest z kimś zbyt mocno związana. Przekonam się, że Potter i Weasley nie będą problemem. Kiedy w końcu z nią pogadam, przyrzeknie że nie powie im ani słowa.

- Dobrze - zgodził się Draco - Corey? Co chcesz?

- Umm... Myślę, że odwagę - uśmiechnął się zadowolony. - Umm... Okej, zdała.

- Hej, tak nie można! - skarcił go Draco - Musisz jej dać coś do roboty, by się tutaj dostała. Nie możesz po prostu jej zatwierdzić, bo nie chcesz być zakłopotany.

- Tak, mogę - zaprotestował. - Wiem, że jest odważna. Jest przyjaciółką Pottera i wiemy, że zrobiła masę rzeczy, które wymagają odwagi. Wiemy, że poszła z nim do Departamentu Tajemnic dwa lata temu. Jeśli to nie wymaga odwagi, to nie wiem, co jej wymaga.

- Dobra - wycedził przez zęby Draco - Ale to nie działa tak jak planowałem. - Odwrócił się do Devona - A co ty zamierzasz wybrać?

- Poświęcenie - odpowiedział cicho, patrząc dziwnie na Dracona. - Zobaczę, do czego jest zdolna albo jak dużo może znieść dla sprawy. Jeśli przejdzie mój sprawdzian, wówczas znaczy, że jest cholernie dobra. Ale wtedy wszyscy musicie uznać moje zapewnienie, że zdała, bo nie zamierzam wam powiedzieć, jaki jest test.

- Ja tak samo - powiedział Draco. - Biorę dyskrecję. Zrobię coś takiego, że nigdy nie będzie chciała dołączyć.

- Draco - odezwał się ostro Taylor. - Chcemy, by dołączyła, wiesz? Nie przestrasz jej.

- Postaram się - odrzekł, a złośliwy uśmieszek nadal widniał na jego twarzy.

- Więc... - powiedział Corey, starając się zmienić temat - Draco, wysłałeś ten list rezerwujący nam seminarium po przerwie świątecznej?

- Taak - kiwnął głową. - Pod koniec tygodnia powinni dać nam znać czy jedziemy.

Nim ktokolwiek zdążył zadać pytanie Draconowi, w pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wszyscy wymienili spojrzenia i Devon podszedł do nich, by je otworzyć. Powoli otworzył drzwi. Na progu stała Hermiona. Trzymała w ręku kartkę, którą jej dał i wyglądała na podenerwowaną. Uśmiechnął się i gestem zaprosił dziewczynę do środka, zabierając od niej pergamin. - Nie chcemy, by ktoś to widział - wyjaśnił jej łagodnie.

Gdy tylko Devon zamknął za nią drzwi, Hermiona rozejrzała się po ludziach w lochu. Wyglądała na zaskoczoną, że jest ich tak mało. - To wszyscy? - spytała, odwracając się do Devona, jakby był jedynym, którego naprawdę znała.

- Tak. Tylko nasza piątka - odpowiedział - To jest Corey - pokazał w kierunku Coreya rozwalonego na krześle. - To Taylor, a to Mark - potem Devon wskazał na Dracona, starając się ze wszystkich sił nie uśmiechnąć na jej reakcję. - A to, jak już zapewne wiesz, jest Draco.

Dziewczyna zbladła, gdy uświadomiła sobie obecność Mafloya w pomieszczeniu. Nagle poczuła się o wiele mniej pewnie i rzuciła szybkie spojrzenie w stronę drzwi.

- Boisz się mnie, Granger? - spytał Draco, podnosząc brew.

Hermiona odwróciła się, by na niego spojrzeć, jej oczy natychmiast stały się zimne. - Wcale nie - odcięła się. - Jestem zniesmaczona twoją obecnością, to wszystko.

- Przykre - uśmiechnął się drwiąco, a potem pokazał jej krzesło. - Siadaj.

Ruszyła niepewnie w kierunku, który wskazał, zerkając zaniepokojona na Marka. Draco roześmiał się. - Nie musisz się go bać tylko dlatego, że o mało nie zrobił z twojego rudowłosego Weasleya miazgi. Może być przyzwoity, jeśli poznasz go od dobrej strony, więc myślę, że będziesz musiała podjąć troszeczkę wysiłku.

Mark milczał, nie spojrzawszy nawet na Hermionę, gdy ta zasiadła obok niego.

Gryfonka czuła się obco w tym miejscu. Starała się wcześniej przygotować na przyjście tutaj, ale obecność Malfoya zaszokowała ją. Miał nad nią kompletną przewagę, czuł się tutaj dobrze, i był jej zwierzchnikiem w tej sytuacji. W trakcie krótkiej chwili jej obecności w pokoju, Hermiona domyśliła się, że Draco przewodzi tej małej grupie, gdyż stał na przedzie i cała reszta wpatrywała się w niego.

- Teraz... - zaczął łagodnie Draco. - Jesteś tutaj, ponieważ większość z nas uważa, że możesz pasować do Łusek - gdy tylko to powiedział, dziewczyna wiedziała już, że jest jedynym, który nie zgodził się na jej wybór. - Jednak mamy kilka innych opcji i czujemy, że musisz nas przekonać. Będziesz zobowiązana przejść przez kilka małych testów inicjacyjnych. W zależności od tego, jak je zdasz, zdecydujemy, czy cię chcemy.

Hermiona przełknęła ślinę na myśl o tym, że Malfoy również będzie miał udział w sprawdzianach. - Dobrze - powiedziała.

Blondyn popatrzył na pozostałych chłopaków w lochu. - Miejmy nadzieję... - rzekł, dając jasno do zrozumienia, że on tej nadziei nie ma - ..., że przejdziesz te małe teściki. Jeśli, lub kiedy to zrobisz, będziesz trzymać nasze istnienie całkowicie w tajemnicy. Będziesz się zachowywać w stosunku do nas choć trochę bardziej uprzejmie, niż robiłaś to dotychczas. I nie będziesz nas irytować na te swoje szlamowate sposoby. - Dodał.

- Zrozumiałam - odpowiedziała napiętym głosem, wpatrując się w jego oczy i powstrzymując od miotnięcia w niego jakimś zaklęciem za ostatnie zdanie.

- Dobrze - wycedził przez zęby. - Jakieś pytania?

Hermiona spojrzała na pozostałych, a oni odwzajemnili spojrzenie. Devon uśmiechnął się zachęcająco, wiedząc, że dziewczyna potrzebuje tego po przemowie Dracona. Ponownie spojrzała na Malfoya z większą śmiałością. - Tak.

- No i się zaczyna... - arystokrata mruknął pod nosem z irytacją. - Co?

Fakt, że Draco traktuje ją w taki sposób, nagle stał się dla Hermiony nie do zniesienia. Oczywiście, miał większe wpływy niż ona w tej sytuacji, ale to oni ją tutaj zaprosili. Nie narzucała się im, a Draco wykorzystywał to teraz jako sposób, by poczuła się niewystarczająca.

- Po pierwsze - zaczęła niebezpiecznym tonem. - Przestań zachowywać się jakbyś mnie tu nie chciał. Nawet, jeśli tak jest, nie muszę być tego świadoma.

- Myślę, że to nie ty o tym decydujesz - odpowiedział podnosząc brew.

- No cóż, mogę zdecydować się wyjść - powiedziała, wstając. - Wybrałam bycie tutaj, a teraz wybieram wyjście. Masz innych kandydatów, więc ich wykorzystaj - zaczęła iść w kierunku drzwi.

Reszta zasztyletowała Malfoya wzrokiem, a potem starała się ją powstrzymać przed wyjściem. Corey spojrzał na nią błagalnie, Taylor wstał szybko gotowy do protestu. Devon delikatnie złapał ją za ramię i błagał, by nie wychodziła, podczas gdy Mark warknął do Malfoya: - Draco, ty głupi wypierdku, potrzebujemy jej.

Chłopak wzruszył ramionami. Mark groźnie ruszył w jego kierunku, na co Draco cofnął się nieznacznie. - Nie zrobiłbyś tego. Nawet nie udawaj, że to zrobisz.

- Chcesz się założyć?

- Oczywiście, że nie, bo wówczas byś mnie uderzył i po prostu wygrał. To by wpłynęło na twoją decyzję i byłoby niesprawiedliwe w stosunku do mnie - odpowiedział spokojnie Draco.

Hermiona obróciła się sięgając w stronę klamki, mając z nadzieją, że będzie świadkiem, jak Draco obrywa w twarz, jednak nie miała takiego szczęścia. Mark warknął coś cicho w ucho Malfoya, potem wskazał w jej kierunku. Blondyn odwrócił się i spojrzał na Marka z niedowierzaniem, jednak ten tylko wpatrywał się w niego, i Draco spojrzał raz jeszcze na Gryfonkę. - Nie idź - poprosił, zapewne bardziej surowo niż zamierzał.

- Dlaczego nie? Wyraźnie nie jestem tutaj mile widziana - odparowała Hermiona.

- Nieprawda, jesteś - podniósł głos. - Przynajmniej przez nich - wskazał niegrzecznie na pozostałych chłopaków, którzy teraz stali i wpatrywali się w nią z niepokojem. - Ale wiesz, że ogólnie nie toleruję twojej obecności, więc dlaczego tak cię to zaskakuje?

- Draco - warknął Mark.

- Okej - westchnął poirytowany. - Proszę, zostań. Choćby na tak długo, aż odpowiemy na twoje pytania.

Hermiona milczała, ale nie wyszła. Spojrzała na Devona, który przyglądał się jej błagalnie. Corey i Taylor wyglądali podobnie, Mark ciągle wpatrywał się w Malfoya, który obserwował ją z twarzą pozbawioną wyrazu. Zamknęła oczy na kilka sekund i zerknęła ponownie na Draco. - Dobrze - usiadła ponownie.

Wydawało się, że wszyscy z „Łusek” odetchnęli z ulgą i Hermiona zaczęła się zastanawiać, co myślą na temat pozostałych kandydatur. Skoro byli tak zmartwieni tym, że chciała wyjść, oznaczało to, że pozostali nie mogli być bardzo dobrzy.

- Jakie było twoje pytanie? - spytał Draco opanowanym głosem, gdy wszyscy ponownie usiedli.

- Proste - powiedziała. - Dlaczego nazywacie się „Łuski”?

- Ponieważ jesteśmy wszyscy ze Slytherinu i łuski reprezentują węża - odpowiedział.

- A jak ja się przyłączę, to jak będziecie się nazywali? - spytała z zaciekawieniem.

- Słucham? - spytał Draco zdumiony. - Dlaczego uważasz, że zmienimy nasza nazwę?

- Jeśli nie zauważyłeś, nie jestem ze Slytherinu - poinformowała go Hermiona. - Co więcej, „Łuski” nie reprezentowałyby tak naprawdę wszystkich członków. Nie wierzę, by oznaką lwa były łuski.

Milczał przez długą chwilę, a na twarzy miał tak nieprzyjazna minę, że dziewczynie przeszło przez głowę by raz jeszcze spróbować wyjść. - Zastanowimy się nad tym później - odpowiedział w końcu. - Następne pytanie.

- Czego, do jasnej cholery, dotyczy to seminarium? To powód, dla którego mnie potrzebujecie, ale nie mam o nim pojęcia.

Chłopak szybko opowiedział jej z detalami o seminarium. - Ale nie możemy jechać tam bez ciebie - podsumował. - Albo innej dziewczyny - dodał nieprzyjaznym tonem.

Hermiona kiwnęła głową ze zrozumieniem. - Jak stare są „Łuski”?

- Setki lat. „Łuski” istniały przez pokolenia i większość ludzi, którzy są poproszeni o dołączenie miało przodka, który sam był „Łuską” - odpowiedział Draco - Mój ojciec był „Łuską”, podobnie jak jego ojciec i dziadek - zrobił przerwę. - Jakieś inne pytania? I pamiętaj, że jeśli zostaniesz wybrana, będziesz miała dużo czasu na zadawanie pytań.

- Racja - rzekła Hermiona, bardzo dobrze wiedząc, że nie zamierzał odpowiedzieć na jej pytania - Nie. To wszystko - zakończyła.

- Dobrze - powiedział Draco. Oczywiste było, że chce stąd wyjść tak samo jak ona. - Coś jeszcze? Ktokolwiek?

Wszyscy, poza Markiem, pokręcili głowami. - Właściwie chciałbym z tobą porozmawiać, Hermiono. Oczywiście, gdy wszyscy wyjdą - powiedział.

Panna Granger zdenerwowała się, jednak szybko odpowiedziała - Oczywiście.

- To kończy spotkanie - powiedział Draco - Do następnego, Łuski.

Po tym wszyscy opuścili w ciszy pomieszczenie. Draco świdrował Hermionę spojrzeniem minąwszy ją. Do towarzystwa pozostał jej tylko przerażający Mark. Usiadł i wbił w nią swoje mroczne spojrzenie. Wzdrygnęła się pod nim niespokojnie, ale nie oddaliła.

- Hermiono - zaczął. - Muszę z tobą porozmawiać o twoich przyjaciołach.

- Co z nimi? - spytała nieco przestraszona, że zamierza spytać ją o zgodę, by ich walnąć.

- Musze się upewnić, że nie powiesz im o nas. Potter i Weasley są największym zagrożeniem. Jeśli im zdradzisz albo nawet pomyślisz, że możesz im powiedzieć, muszę to wiedzieć teraz. Myślisz, że piśniesz słówko?

Hermiona próbowała siebie bardzo mocno przekonać, że nie piśnie słówkiem, ale nie mogła tego zagwarantować. - Naprawdę nie wiem.

- Tak myślałem. - Stwierdził Mark. - Tak więc musze powiedzieć ci o czymś, co Łuski odkryły w zeszłym roku. Lubimy wiedzieć o wszystkim, co się dzieje w Hogwarcie, więc nigdy nie mieliśmy żadnych przykrych niespodzianek. Corey jest zobowiązany zdobywać informacje o pewnych Gryfonach.

- Co z nami? - spytała niepewnie Hermiona. - Nie zamierzasz mnie szantażować, prawda?

- Sęk w tym, że... - odpowiedział -...że wiemy o twoich przyjaciołach coś, o czym, jak sądzę, ci nie powiedzieli.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.

- Są częścią pewnej tajemniczej grupy. - Oświadczył z powagą.

- Nie, nie są. Powiedzieliby mi o tym - broniła ich.

- Tak, są, czy w to wierzysz czy nie. Obaj dołączyli w tym samym czasie w zeszłym roku. Grupa skupiona jest wokół Quidditcha i uczy się być tak dobrym jak, powiedzmy, Wiktor Krum. - wyjaśnił Mark, rzucając dziwne spojrzenie w kierunku Hermiony w chwili, gdy wypowiadał nazwisko Kruma. - Nie powiedzieli ci o tym, ponieważ to wbrew zasadom organizacji, i dlatego, że w żaden sposób nie interesujesz się Quidditchem.

- Jesteś pewny? - spytała cicho Hermiona.

Mark skinął głową i panna Granger mu uwierzyła. Harry i Ron zawsze chcieli dołączyć do grupy, a Quidditch mógł być idealnym pretekstem. Rozmyślając na ten temat, Hermiona uświadomiła sobie, jak bardzo poprawili się w lataniu w zeszłym roku, szczególnie Ron. Wzdychając ciężko spojrzała na Marka i ogłosiła twardo: - Nigdy nie pisnę słówka. Włączając w to Harry`ego i Rona, którzy nigdy nie powiedzieli mi o swoim „obowiązku”. Zaufaj mi, Mark. Nigdy nie puszczę farby.

Mark uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Przemierzając korytarze lochów zastanawiała się nad tym, co robi. Próbowała się dostać do tajnej organizacji. Organizacji, która przez setki lat składała się ze Ślizgonów. Pomyślała o Harry`m i Ronie i o tym, co powiedział na ich temat Mark. Byli członkami grupy od zeszłego roku i nigdy jej o tym nie powiedzieli.

Rozczarowanie, jakie czuła wobec nich było zrozumiałe, ale nie mogła go okazać. Jeśli poinformowałaby ich o tym, że wie, iż są w tajnym stowarzyszeniu, pytaliby ją o to jak się dowiedziała, i wkrótce wydębiliby od niej prawdę o „Łuskach”.

Hermiona wiedziała, że grupa skupiona wokół Quidditcha nie była tym, o co warto być zazdrosnym i poprawił się jej humor. Jeśli dołączy do „Łusek” wówczas będzie członkiem lepszej organizacji od ich. I nawet, jeśli wiedziała, że takie myślenie o przyjaciołach jest złe, jednak nie mogła nic na to poradzić.

Wychodząc zza rogu ciemnego kamiennego korytarza Hermiona dostrzegła Dracona. Stał oparty o ścianę i widząc ją uśmiechnął się złośliwe, lecz nic nie powiedział. Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale zdecydowała się iść prosto przed siebie.

Wypinając nieznacznie pierś do przodu przyspieszyła kroku. Mijając Dracona usłyszała, jak szepnął coś do niej. - Wycofaj się, szlamo.

Hermiona zatrzymała się przeciwko sobie i obróciła twarz by na niego spojrzeć. - Jaki masz problem, ty czystokrwisty kretynie? - warknęła.

Jego brwi podjechały do góry w zaskoczeniu, jednak usta zaczęły wykrywać się w uśmieszku - Ty jesteś moim problemem.

- No cóż, jako, że nigdzie się nie wybieram, będziesz musiał się przyzwyczaić - odpowiedziała ostro.

- Uważaj na język - powiedział mrużąc oczy.

- To mogłoby wyglądać głupio. Więc nie - rzekła.

- Już wyglądasz głupio, więc jaką to zrobi różnicę?

Hermiona spojrzała na niego. - Wiem, że nie chcesz mnie w „Łuskach”. I wolałabym nie być członkiem tego stowarzyszenia, jeśli miałoby mi to pomóc w uniknięciu twojej osoby, niż być w nim z tobą. - Spojrzała w jego niewzruszone, szare oczy i nagle cos sobie uświadomiła.

- Prawdę mówiąc, nie chcę być w „Łuskach”. Korzyści, które uzyskałabym z członkostwa, zniknęłyby kompletnie na rzecz przebywania z tobą w tym samym pokoju.

Draco prychnął w zadowoleniu i Hermiona zdała sobie sprawę, że to właśnie chciał usłyszeć.

- Co tu jest grane? - za nimi rozległ się tubalny głos Marka.

Malfoy odwrócił się szybko, a na jego twarzy pojawiło się poczucie winy. - Tylko rozmawialiśmy.

Hermiona zaszydziła. - Nie, właśnie wychodziłam. - Odwróciła się do Marka - Dzięki za ofertę członkostwa, ale muszę odmówić. Malfoy uprzejmie mi coś uświadomił.

- Co zrobił?!! - ryknął Mark, odwracając się do Draco , który cofnął się pod ścianę.

- Nic nie zrobiłem - bronił się arystokrata.

Mark zerknął na Hermionę. - CO ci powiedział?

Wzruszyła ramionami i starała się nie wyglądać na zadowoloną, gdy obserwowała tyrana Mafloya. - Po prostu uświadomił mi, jak bardzo nie cierpię widzieć go po lekcjach. Znaczy się w klasie jest wystarczająco źle. Ale wiem, gdzie jestem niechciana, i „Łuski” są definitywnie jednym z takich miejsc. Wybacz, że marnowałam ci czas, Mark.

Rzuciła Malfoyowi zimne spojrzenie, a on odwzajemnił się jej obojętnym wyrazem oczu. Podtrzymał jej wzrok i Gryfonka poczuła się zaniepokojona. Wzdrygnęła się nieznacznie, raz jeszcze zerknęła na Marka przepraszająco i odeszła korytarzem.

Draco obserwował ją z satysfakcją, zanim chłopak nie złapał go za poły szaty i nie przyciągnął go do siebie, tak, że stali twarzą w twarz. Mark był wściekły, jednak Draco był zdeterminowany, co wyglądało równie przerażająco.

- Puściłeś ją - warknął Ślizgon. - Wiesz, że to ty będziesz tym, który ją odzyska.

- Nie, nie będę, ponieważ ona nie wróci - powiedział pewny siebie Draco.- Znajdziemy kogoś innego.

- Kogo innego, Draco? Nikt inny nie jest dla nas wystarczająco dobry. Ona jest jedyną, która dorównuje naszym zdolnościom i determinacji. Nie ma nikogo innego - powiedział powoli Mark.

- Nie będę miał Granger - powiedział stanowczo.

- Przeszła mój test zaledwie chwilę temu - powiedział Mark - Przyrzekła mi, że nie piśnie słówka, nawet Potterowi i Weasleyowi. Inne laski nie będą takie łatwe. Będą miały przyjaciółki, z którą dzielą wszystkie sekrety. Draco, ona będzie działać. Jeśli przestaniesz ją straszyć.

- Nie przestraszyłem jej. Sama wybrała - zaprotestował blondyn.

- Bo ją przestraszyłeś - powtórzył Mark. Następnie przewrócił oczami - Idę porozmawiać z Devonem.

- Dlaczego? - zapytał chłopak.

- By pomówił z Hermioną i przyprowadził ją z powrotem - odpowiedział. - I będzie mógł przeprowadzić test. Jak z nią skończy, ty będziesz następny. I tak, zrobisz to. Skończy inicjację i stanie się „Łuską”, a my będziemy mogli pojechać na seminarium.

- Jak sobie chcesz - powiedział Malfoy, odpychając go i ruszając w dół korytarza.

Mark spojrzał za nim, oddychając ciężko, poirytowany. - Lepiej by te cholerne seminarium było warte tego całego cyrku - mruknął do siebie.

*

Następnego dnia pomiędzy lekcjami Devon podszedł do Hermiony. Rozmawiał z nią na temat jej decyzji o nie dołączeniu do „Łusek”. Nadal utrzymywała, że chciałaby dołączyć, ale nie może się zmusić do spędzania więcej czasu z Malfoyem z wyboru.

- Dlaczego nie? - zapytał zakłopotany taką sytuacją - Wszyscy to robimy.

Hermiona uśmiechnęła się. - To wybór, jakiego dokonałam.

- Możesz zmieniać swoje wybory - powiedział Devon.

- Nie wydaje mi się... - odrzekła. Chłopak mógł stwierdzić, że wywarł na nią jakiś wpływ.

- Daj spokój, Hermiona. Przecież chcesz być kiedyś kimś. To jest twoja szansa na zapewnienie sobie tego. Jeśli chcesz stawać wobec wyzwań to jest właśnie to. Chcesz się pokazać Draconowi? To jest właśnie sposób by udowodnić mu, że nie jesteś słaba. Pokaż mu, że potrafisz sama wybrać, a on nie ma wpływu na twoją ostateczna decyzję.

- No cóż... - powiedziała niepewnie Hermiona nie wiedząc co czynić.

- Hermiono, wiesz, że ostatnia rzecz, której chce Draco, to ty w „Łuskach”. Ale przecież ty chcesz by był nieszczęśliwy, nieprawdaż? Chcesz by poczuł się urażony.- Urwał, spoglądając na Hermionę z dziwnym wyrazem twarzy - Wiem, że chcesz, by cię szanował.

- Szanował mnie? Dlaczego niby miałabym tego chcieć?

- Ponieważ wówczas nie byłabyś dłużej brudną szlamą w jego oczach. Byłabyś mu równa.

- A co mnie obchodzi bycie na równi z Malfoyem? Wołałabym nie być na tym samym poziomie z tym upartym snobem.

Devon zwrócił ku niej głowę. - Nie. Myślę, że cię to obchodzi. Wolałabyś być jemu podobna.

- Dobra. - Zgodziła się panna Granger - Ale jak mam go skłonić do tego, mnie szanował? Przyłączenie się do was, by zrobić mu na złość, raczej nie byłoby dobrym sposobem.

- Ależ byłoby. - powiedział Devon - Właśnie w ten sposób , musisz się z nim zmierzyć. Pokazać Draconowi, że się go nie boisz...

- Nie boję się go.

- ...i, że będziesz robiła to, co ty chcesz. Nie to, czego on chce. - ciągnął chłopak - Nie przyzna się nikomu. Ale tak właśnie działa. Jestem pewny.

Hermiona rozważała to przez moment. - Wiesz co, masz rację - powiedziała w końcu - Nie chcę uszczęśliwiać tego idioty. Myślę, że będę szczęśliwsza wiedząc, że moja obecność dotknie go do żywego. Devon, ...- spojrzała na niego - nie miałbyś nic przeciwko, gdybym dalej próbowała się dostać?

- Nie - uśmiechnął się do niej. - W żadnym wypadku.

- Dzięki - odpowiedziała z wdzięcznością. Potem zwierzyła się - Naprawdę chcę dołączyć. Cieszę się, że myślisz, że jestem warta tego, by po mnie przyjść. Mam nadzieję, że mimo wszystkich kłopotów jakie sprawiłam, uda mi się do was dostać- wyglądała na zmartwioną. - Tylko nie pomyśl sobie, że życzę pecha pozostałym dziewczynom na waszej liście.

- Ależ skąd - odpowiedział ze zrozumieniem Devon - Teraz, Hermiono... - zaczął, nachylając się - Mam dla ciebie małe zadanie, ale sądzę, że nie powinienem ci mówić o nim tutaj. Czy jesteś gotowa przyjść do Wieży Astronomicznej dziś w nocy?

- Ummm... - dziewczyna zastanowiła się przez chwilkę - Tak, to nie będzie problem. O której?

- Myślę, że około dziesiątej. I bądź przygotowana na coś, czego możesz nie lubić. Nie chce tego robić, ale muszę wiedzieć, czy jesteś wystarczająco dobra. - Przeprosił ją.

- Okej. - Gryfonka skinęła głową nie wiedząc, co miał na myśli, mówiąc o przygotowaniu. - Do zobaczenia.

Rozdział Czwarty - Zadanie Devona

- Gotowa? - zapytał Devon, gdy dołączyła do niego na Wieży. Górowali nad błoniami, jeziorem i częścią Zakazanego Lasu. Nocne niebo całkowicie się zachmurzyło, wszystko skryte było w mroku.

- Można tak powiedzieć - odpowiedziała Hermiona.

- Dobrze - rzekł Devon. - Wyjaśnię ci, o co chodzi w tym zadaniu. By zostać Łuską, musisz pokazać swoje predyspozycje w paru dziedzinach. Ja przetestuję twoją umiejętność poświęcania się. Wiem, że ten sprawdzian może być dla ciebie trudny, ale masz możliwość zaliczyć go na kilka sposobów.

Gryfonka przełknęła ślinę. - Uh... w porządku. Co mam poświęcić? Chcesz... bo ja wiem, żebym odcięła swój duży palec u nogi, czy coś w tym stylu?

Szatyn zaśmiał się. - Nie, nic w tym stylu - jego uśmiech zniknął, gdy spojrzał na dziewczynę niemal z wahaniem. - Właściwie to coś trudniejszego i możliwe, że bardziej bolesnego niż to. Przykro mi, że muszę ci to zlecić. Zaczynam cię naprawdę lubić, Hermiono, ale to konieczność. - Znowu na chwilę ucichł. - Wiem, że ty i Draco odczuwacie do siebie nawzajem głęboką niechęć. Dlatego muszę cię poprosić o oddanie mu się.

Gryfonka była zszokowana. - Mam się przespać z Malfoyem?

- Zrozum to, jak chcesz.

- Nie dajesz mi zbyt wielu możliwości - oświadczyła sucho dziewczyna. - Pójść z nim do łóżka albo pozwolić mu odrąbać moją stopę - skrzywiła się. - Dlaczego Malfoy?

- Bo jest twoim największym wyzwaniem. Poprzednio przebywanie z nim w jednym pokoju sprawiało, że wyglądałaś, jakbyś była torturowana. Chciałaś przez niego odejść - tłumaczył Ślizgon.

- Och. Już łapię - powiedziała zmartwiona Gryfonka.

Devon sprawiał wrażenie zaniepokojonego. - Chcesz, żebym polecił ci zrobić coś innego? Nie powiedziałem jeszcze żadnej Łusce o tym zadaniu, mogę je zmienić, jeśli nie chcesz tego zrobić.

Na twarzy dziewczyny pojawiła się determinacja. - Nie, zrobię to. Nie martw się.

- Dać ci małą wskazówkę? - zapytał chłopak, chcąc jakoś pomóc w tym okropnym teście

- Nie obrażę się - uśmiechnęła się nastolatka.

- Jeśli chcesz znaleźć go samego, lubi szukać spokoju nad jeziorem. Kiedyś przyszedłem tu w nocy i zauważyłem, jak siedział na brzegu, w ciszy. Będziesz mogła czasami go tam spotkać, jeśli cię to urządza i pasuje do twojego planu.

- Dzięki - Hermiona pomyślała o tym, co musi zrobić, z dużymi wątpliwościami. - Postaram się wykonać zadanie jak najlepiej - do głowy przyszła jej pewna myśl i dziewczyna posłała Devonowi zaskoczone spojrzenie. - Nie będziesz mnie obserwować, żeby wiedzieć, czy mi się uda, prawda?

Ślizgon nieznacznie się zarumienił i odpowiedział szybko: - Nawet o tym nie myślałem, oczywiście, że nie.

- Dobra - Gryfonce nie udało się powstrzymać ziewnięcia. - Na kiedy muszę to zrobić, mam jakiś limit?

- Najlepiej, żeby udało ci się w przeciągu dwóch tygodni, ale jeśli potrzebujesz więcej czasu, zawiadom mnie.

- Świetnie - odparła radośnie, ale Devon mógłby przysiąc, że wyczuł w jej głosie delikatne nutki sarkazmu. - Do zobaczenia później.

- No. Do zobaczenia - pożegnał się chłopak, obserwując, jak Hermiona schodzi z Wieży. Odwrócił się i, zatopiony w myślach, wyjrzał przez okno na Zakazany Las. Nie wiedział, co w Gryfonce Dracon uważa na głupie. Byłą miłą dziewczyną i powinna poradzić sobie jako Łuska. Uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie wyraz twarzy blondyna na propozycję zmiany nazwy stowarzyszenia.

Chociaż dziewczyna dobrze zauważyła. Nie byłą Łuską. Była czymś innym. Devon zaśmiał się cicho i szepnął: - Ci, którzy zwą się Łuskami, będą wkrótce mieć swój Ogon.

Podczas kolejnych nocy Hermiona raz po raz ośmielała się przechodzić przez błonia nad jezioro. Czekała w cieniu drzew pod Zakazanym Lasem. Stały bardzo blisko brzegu, woda prawie że je podmywała.

Minęło już parę tygodni, a Gryfonka co noc wracała do dormitorium, nie zobaczywszy się z Draconem. Zaczynając się powoli zastanawiać, czy Devon jej nie okłamał, dziewczyna zdecydowała, że spróbuje znaleźć Ślizgona o późniejszej godzinie. Zamiast powędrować na dwór już o dziesiątej, jak to zwykle robiła, zaczekała w Pokoju Wspólnym z dużą stertą zadań domowych z eliksirów do północy.

Odkładając wypracowanie, Hermiona włożyła różdżkę pod szatę i cicho opuściła Pokój. Zanim doszła do swojego zwykłego miejsca, nastała już prawie wpół do pierwszej. Zeszła zakolami do brzegu i przejrzała się w spokojnej wodzie. Jej brązowe włosy związane były luźno w kucyk, a szata rozpięła się pod szyją.

Nagle Gryfonka usłyszała głośne wciągnięcie powietrza do płuc i zobaczyła Dracona, leżącego na ziemi nieopodal. Patrzył na dziewczynę zimno, wyraźnie rozwścieczony za zakłócenie jego prywatności. Wyglądało na to, że ma nadzieję, iż nastolatka, odkrywszy jego obecność, odejdzie.

Gryfonka nie była jednak osobą, która zamierzała odejść. Nie po wszystkich nieprzespanych nocach. Kiedy Ślizgon to zrozumiał, warknął: - Co ty tutaj, do cholery, robisz?

Hermiona zignorowała go, co zresztą zdążyło już wejść jej w krew. - Niezależnie od tego, co o mnie sądzisz, będę Łuską. Wtedy już ode mnie nie uciekniesz, a na pewno nie tutaj.

- Nie zostaniesz Łuską - odpowiedział twardo blondyn, podnosząc się i opierając na łokciach.

- Potrzebujecie mnie - oświadczyła.

- Nie obchodzi mnie to.

- A innych tak - zripostowała dziewczyna. - Devon zlecił mi już zadanie. Wykonam je i nie możesz nic zrobić, bym się zawahała przed końcem.

Draco prychnął na jej ostatnia uwagę. - Teraz tak mówisz - zakpił.

- I będę tak mówić później - odparowała. Ślizgon potrząsnął ze złością głową, gdy kontynuowała: - Jeśli mnie nie zaakceptujesz, możesz pewnego pięknego dnia zauważyć, że zostałeś wykopany z bractwa. To już nie jest sprawa tylko między nami. A pozostali potrzebują mnie, nie ciebie.

- Jesteś zbyt pewna siebie, Granger - oświadczył blondyn.

- Tak samo, jak ty - odpowiedziała Gryfonka. Wtedy przełknęła ślinę. Choć kochała swoje sprzeczki z Malfoyem, wiedziała, że to nie najmądrzejszy sposób na uzyskanie od niego pomocy. Spojrzała na twarz chłopaka i zobaczyła jego stalowe oczy, błyszczące w świetle księżyca. Niepewna, czy też cieszył się z ich kłótni, czy po prostu myśli o czymś, o czym ona nie chciała wiedzieć, ciągnęła: - Nie przypuszczam, żebyś zaimponował ojcu, tracąc swoje miejsce w Łuskach na rzecz „szlamy”.

Draco stanął na nogi w ułamku sekundy, jego oczy zwęziły się niebezpiecznie. Podszedł do dziewczyny. - Nawet nie próbuj... - ostrzegł ją cicho.

Gryfonka spojrzała na niego wyzywająco. - Jeśli to się stanie, Lucjusz straci do ciebie resztki szacunku. On sam też był w bractwie, prawda? To będzie plama na honorze Malfoyów.

Draco podszedł jeszcze bliżej i badawczo zlustrował ją wzrokiem. - Nie chcę cię za bardzo skrzywdzić, Granger.

- Więc tego nie rób.

- To nie takie łatwe - uśmiechnął się, jakby to, co powiedziała dziewczyna było śmieszne i potrząsnął głową.

Gryfonka wiedziała, że była już blisko. Im bardziej to do niej docierało, tym bardziej uparcie drążyła temat. - Ostrzegano mnie przed tobą, Malfoy. Ale wiem, że jesteś bezsilny. Nigdy w życiu nie zmusiłbyś się do dotknięcia szlamy.

Ślizgon wciąż się do niej uśmiechał. - I tu się mylisz. Nie mam najmniejszego problemu z dotknięciem szlamy, o ile jest to dla mnie... korzystne.

- Korzystne dla ciebie? Masz na myśli, że nie musisz prosić tatusia o pozwolenie? Możesz mnie dotknąć sam bez niczyjej zgody, gratulacje - ironizowała dziewczyna.

Uśmiech chłopaka zniknął. - Zamknij się. Ostrzegam cię - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Myślisz, że to mnie przestraszy? - zapytała, próbując z całej siły ukryć, jak bardzo tak naprawdę się boi. Dracon był o wiele silniejszy od niej i znajdowali się za daleko od zamku, by mogła wołać o pomoc. Hermiona przestała o tym myśleć i przypomniała sobie, że chce, żeby Draco to zrobił.

- Wiem, że powinno - znów podszedł, tak, że teraz znajdował się tylko stopę od miejsca, w którym stała.

- Jeśli natychmiast nie odejdziesz, zupełnie bez słowa, to pożałujesz, że tego nie zrobiłaś.

Hermiona zmusiła się do uniesienia brwi.

- Och - powiedziała, udając strach. - Czy twój tatuś nauczył cię, jak brzmieć przerażająco? Bo jeśli tak, to nie odwalił zbyt dobrej roboty.

- A co sądzisz o tym? - zapytał Ślizgon szorstko. Podniósł szybko dłoń i uderzył Gryfonkę w twarz, sprawiając, że jej kolana osłabły od niespodziewanego ciosu.

Spojrzała na niego, jej oczy płonęły. - To na pewno nie była pełnia twoich możliwości. - Powiedziała, roztrzęsiona. - Twój ojciec i ty możecie urządzić sobie zawody. Jak wiele szlam jesteś w stanie upokorzyć?

- Jeśli nie przestaniesz wspominać mojego ojca... - ponownie podniósł rękę, grożąc nastolatce.

- To co? Draco Malfoy ma jakiś słaby punkt? Musisz mi dać cholernie dobry powód, żebym tego nie rozgłaszała.

- Proszę bardzo - splunął Ślizgon, znowu ją uderzając, o wiele mocniej niż za pierwszym razem. Jej kolana zadrżały i upadła na ziemię, równocześnie osłaniając twarz dłońmi, by ochronić się przed kolejnym ciosem.

- Jesteś bydlakiem- powiedziała cicho, ale jadowicie, zastanawiając się, czy dwa uderzenia wystarczą, czy będzie musiała dla pewności oberwać trzeci raz.

- Kim jestem? - zażądał odpowiedzi Dracon, klękając przy Gryfonce. Szybko popchnął ją swoimi silnymi dłońmi, tak, że leżała płasko na plecach z głową unoszącą się na powierzchni wody. Usiadł na niej okrakiem i pochylił się, jego twarz znajdowała się cale od jej. Ręce oparł po obu stronach jej szyi. - Jak mnie nazwałaś?

Dziewczyna namyśliła się, ale to było dokładnie to, czego chciała. Powtórzyła, by zdenerwować chłopaka jeszcze bardziej. - Jesteś bydlakiem, tak samo jak Lucjusz. Jaki ojciec taki syn, nie?

Blondyn warknął. Zakrywając usta i nos dziewczyny wepchnął ją pod powierzchnie, zanim zdążyła zareagować. Hermiona próbowała się szamotać i zdjąć jego ręce z buzi, ale Malfoy dalej ją trzymał. Przełknęła łyk wody i zakaszlała, daremnie usiłując usunąć ją z płuc.

Po zaledwie kilku sekundach wyrywania się Gryfonka osłabła, ale wciąż starałą się zepchnąć dłoń Dracona ze swojej twarzy. Gdy wciąż się na niej zaciskały, poddała się i spróbowała go ugryźć. Biorąc jego mały palec do buzi, mocno zacisnęła szczęki. Nie słysząc krzyku i czując, że uścisk nie zelżał, nastolatka zrozumiała, że nie podziałało.

Gdy woda zaczęła wdzierać się dziewczynie do ust, zdecydowała się na podjęcie drastycznych kroków. Wyrwała się i okręciła pod chłopakiem, tak, że udało jej się podciągnąć nogi do piersi. Ostatecznym wysiłkiem wyprostowała je i kopnęła silnie Ślizgona. Tam, gdzie z całą pewnością to poczuł.

Draco puścił dziewczynę z przytłumionym krzykiem. Natychmiast dźwignęła się do góry. Kaszląc głośno i biorąc głębokie, drżące oddechy, szatynka usiadła tak daleko, jak tylko była w stanie z blondynem wciąż przyszpilającym jej brzuch do ziemi. Zgięty wpół, przeklinał głośno.

- Bardzo boli? - spytała z okrutnym sarkazmem w głosie Hermiona, gdy przestała kaszleć.

Spojrzał na nią zimno, jego ból był ewidentnie widoczny w sposobie wykrzywienia się jego warg. - Czemu to zrobiłaś? Ja tylko żartowałem.

- Śmierć to nie żart, Malfoy - odpowiedziała cicho. - Topiłam się.

- Nie chciałem cię tam trzymać zbyt długo. Po prostu tyle, żeby cię przestraszyć.

- Cóż, w takim wypadku jestem przestraszona. A teraz spadaj ze mnie - zepchnęła go i musiał szybko wstać, by złapać równowagę.

Dziewczyna zakaszlała ponownie, a Draco spojrzał na nią badawczo. To, jak potrafiła ukryć strach, choć wydawało jej się, że tonie, było niesamowite. Przepełniał ją gniew. Gniew na blondyna. Nienawidziła go, tyle było jasne. Nagle uśmiechnął się krzywo, jakby uderzyła go wspaniała myśl. Mógł użyć tej nienawiści na swoją korzyść w zadaniu, które jej zleci.

Gryfonka wstała po chwili, starła wodę ze swojej twarzy i popatrzyła w stronę chłopaka. Uderzył ją dwa razy i prawie utopił. Powinno wystarczyć. - Dziękuję bardzo - powiedziała, sprawiając, że blondyn się zmieszał. Odwróciła się i wróciła do zamku, zostawiając wprawionego w zakłopotanie Dracona, zastanawiającego się, czemu ona mu dziękuje po takim spotkaniu.

Hermiona weszła do klasy eliksirów sama i usiadła z tyłu. Nie będzie już mogła więcej siedzieć tutaj z Harry'm i Ronem po tym, jak wzięli sobie do serca „radę” Snape'a, by zrezygnować ze znienawidzonego przedmiotu. Oboje wybrali zamiast tego zielarstwo i byli naprawdę zadowoleni.

Lekcja dłużyła się i była nudna, ale wszystko kiedyś się kończy. Gryfonka chwyciła swoje podręczniki, żeby wymaszerować szybko z lochu, ale potknęła się o czyjąś stopę, która pojawiła się nie wiadomo skąd. Książki upadły na podłogę i ona też by to zrobiła, gdyby ktoś nie przytrzymał jej za ramiona. Podniosła wzrok i zobaczył Devona ściągającego z niej swoje dłonie oraz Dracona, zabierającego pospiesznie nogę. Oboje patrzyli na siebie, Draco na Devona, bo zepsuł mu zabawę, a Devon na Dracona, bo zachował się jak gówniarz. Inni uczniowie opuścili już salę, więc Gryfonka mogła z nimi spokojnie porozmawiać.

- Dorośnij, Malfoy - splunęła mu pod nogi. - Nie mogę uwierzyć, że czerpiesz radość z dokuczania innym w tak szczeniacki sposób. Czemu nie pociągniesz mnie za włosy albo nie zaczniesz rzucać kamieniami, skoro już o tym mówimy?

- Jeśli obiecasz dalej się tak zachowywać, to spokojna głowa - uśmiechnął się krzywo. Dziewczyna spojrzała w twarze obu Ślizgonom i zauważyła, że Devon patrzy na nią z sympatią. Jego oczy zwęziły się nagle i zbliżył się do niej, wpatrując się w jej twarz. Szczęka opadła mu nieznacznie, gdy dotknął palcami zranionego, sinego policzka.

- Jak to się stało? - zapytał z zaciekawieniem. Nastolatka popatrzyła znacząco na Dracona, którego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, jak mocno ją zranił. Szatyn obrócił się do niego powoli, nie chcąc wierzyć, że jego przyjaciel jest zdolny do tak haniebnego czynu. - Ty to zrobiłeś?

Blondyn wciąż wpatrywał się w Devona, ale zdecydował, że nic nie powie. Twarz miał spokojną, ale oczywistym było, że jest winny. Hermiona obserwowała wymianę spojrzeń między chłopakami i mogłaby przysiąc, że Devon trzęsie się ze złości. - Jak mogłeś to zrobić? Jest tylko czarownicą, nie może zrobić ci krzywdy.

- Skrzywdziła mnie, gdy powiedziała, że zastąpi mnie w Łuskach - zachichotał Dracon. - Sprowokowała mnie, robiłem tylko to, co do czego było absolutnie jasne, że tego chciała.

Jakby teraz coś do niego dotarło, Devon popatrzył na Hermionę, ostrożnie dotykającą siniaków, i wzdrygnął się.

- Możemy pomówić na osobności? - spytała, pokazując blondynowi, że ma odejść. Wciągnął głęboko powietrze i, wychodząc, popchnął ją.

Gdy echo jego kroków ucichło, drugi Ślizgon odwrócił się do dziewczyny. - Czemu, do cholery, sprowokowałaś go, by cię uderzył? Wiesz, że jeśli chodzi o ciebie nie potrzebuje wiele zachęty.

- To było moje zadanie - uśmiechnęła się. - Powiedziałeś mi, żebym mu się oddała. Wiesz, że go nienawidzę i nigdy nie pozwoliłabym mu zdominować się w jakiejkolwiek sytuacji, jeśli mogłabym temu zapobiec. Więc pozwoliłam mu się uderzyć, zezwalając tym samym, by mną rządził. Nie mogłam już nic zrobić, gdy się zdenerwował, i z pewnością zranił więcej niż tylko mój policzek, gdy już wyprowadził się z równowagi.

- Co masz na myśli? - zapytał szatyn, klękając, by podnieść z podłogi jej podręczniki. Kiedy wstał, dziewczyna chciała je od niego zabrać, ale potrząsnął głową i mrugnął: - Jaki byłby ze mnie dżentelmen, gdybym pozwolił czarownicy taszczyć swoje książki?

- Bardzo znajomy - powiedziała Gryfonka, ale uśmiechnęła się i wyszła za nim z klasy.

- A teraz odpowiedz na moje pytanie - nie dawał za wygraną Devon. - Gdzie jeszcze Draco cię zranił, oprócz twojej twarzy? Jeśli powiesz, że próbował cię w jakikolwiek sposób poniżyć, osobiście dopilnuje, by tego pożałował.

Hermiona pokręciła głową. - Nie, nic takiego. Uraził tylko moją godność i dumę, co, jak możesz sobie wyobrazić, jest bardzo ważne dla Gryfonów.

- Dobry pomysł - przyznał Ślizgon. - Okej, zdałaś. Gratulacje. W nagrodę możesz dostać z powrotem swoje książki.

Dziewczyna uśmiechnęła się i wzięła od niego stertę pergaminów i podręczniki. - Dzięki - powiedziała, odwracając się i podążając korytarzami do Skrzydła Szpitalnego, gdzie Madame Pomfrey z całą pewnością zrobi coś, by usunąć szkaradną ranę, zanim zobaczą ją Harry i Ron.

Rozdział piąty - Tajemniczy test Dracona

Wchodząc do lochu numer trzydzieści siedem, Draco trzasnął drzwiami. Pozostali czterej członkowie „Łusek” spojrzeli na niego wyczekująco, wiedząc, że zacznie zaraz wygłaszać tyrady pod adresem Hermiony. Draco rzucił im tak wściekłe spojrzenie, że mógłby przestraszyć smoka w locie. Przeszedł na przód sali i zasiadł za biurkiem, które zwykle należało do Snape'a.

- Po moim trupie, jak ta durna Gryfonka wejdzie do „Łusek” - ogłosił złowrogo, po czym rozwalił się na krześle, czekając na argumenty. Devon miał przeczucie, że to oświadczenie miało coś wspólnego z Hermioną i jej rozmyślnym sprowokowaniem chłopaka do zrobienia jej krzywdy, co z kolei oznaczało, że zdała test.

- Może to da się zorganizować, Draco. Mamy tutaj pełno uśmiercających trucizn, więc wątpię, by to było trudne - mruknął Mark.

- Zamknij się z tymi twoimi mądralińskimi komentarzami, to jest poważne - warknął Malfoy. - Ona zniszczy to stowarzyszenie. Wszystko, co kiedykolwiek zbudowaliśmy, pójdzie w cholerę, jeśli ta dziewczyna dołączy. Jest dla nas zbyt „dobra”. Zbyt... - urwał, szukając odpowiedniego określenia.

- Niewinna? - zasugerował Devon.

- Mądra - podpowiedział Taylor.

- Niezależna? - spytał sucho Mark, domyślając się, że właśnie to wzbudza niepokój Dracona. Hermiona nie dałaby sobą rządzić. Jeśli było coś, czego nie lubiła, mówiła o tym i nie pozwalała blondynowi się uciszyć. Malfoy spojrzał na Marka ze szczerością i spróbował go zmusić do milczenia poprzez zmrużenie swych lodowatych oczu.

Ale Corey kontynuował zgadywankę.

- Atrakcyjna? - niektórzy chłopcy spojrzeli na niego ostro, jednakże tylko Draco prychnął. Devon wyglądał na zamyślonego, twarz Marka wyrażała neutralność, a Taylor miał zakłopotaną minę, próbując sobie przypomnieć jak Hermiona wygląda.

- Co masz na myśli, mówiąc, że jest dla nas zbyt atrakcyjna? - warknął Draco. - Pomijając fakt, że wygląda jak pies, nie rozumiem, jak to ma się do twojej sugestii.

- Okej... Więc, oczywiście, że mamy na to różny punkt widzenia niż Draco - zaczął Corey. - Myśl, że jest ładna i nie chcesz jej przyjąć do „Łusek”, ponieważ chcesz ukryć, że poczułeś się atrakcyjny dla niej. To byłoby okropne, bo ona jest Gryfonką, a ty nienawidziłeś jej przez minione siedem lat. Och, i jeszcze dlatego, że nie wiesz, czy będziesz mógł ją puścić po seminarium.

Nastąpiło kilka sekund ciszy, podczas której wszyscy wpatrywali się w Corey'a. Ten wzruszył ramionami i spuścił wzrok.

- Ale mogę się mylić.

- Możesz? - Draco prawie wybuchnął. - Co, do diabła, jest z tobą nie tak? Czyś ty kompletnie zdurniał? Nie mogę uwierzyć, że nawet pomyślałeś tak o niej, pozwól, że to powiem. Nie dlatego, że nie mamy żadnego szacunku dla twoich osądów, ale zastanawia nas, jak dostałeś się do „Łusek” z tak łatwym zdemoralizowanym rozumem. Wiesz, że ona chce, by faceci tak o niej myśleli. Założę się, że chodzi w około z tymi jej falującymi brązowymi włosami związanymi w kucyk, różowymi ustami i w eleganckiej czarnej szacie, tylko modląc się o uwagę chłopaków. Te całe je przechadzanie i kołysanie się z tymi dwoma ciemniakami, z nadzieją, że kiedy ludzie obserwują jej przyjaciół, po prostu zauważą również i ją. I ty wpadłeś w jej pułapkę... Jakież to słabe.

- Nie mówiłbym takich rzeczy zbyt głośno, Draco - ostrzegł go Mark z rozbawionym uśmiechem, zaczynając myśleć, że przyszłe miesiące mogą być interesujące. - Wygląda mi na to, że ty ją też zauważyłeś. Corey nie jest jedynym słabym w tym gronie.

Draco odwrócił głowę gwałtownie w kierunku Marka. - Słucham?

- Tylko powiedz, dlaczego nie chcesz jej w „Łuskach” - wtrącił Devon. - Hermiona zdała mój test, jedyny test, którego jeszcze nie przeszła to twój, i to tylko dlatego, że starasz się to odsunąć. Jak w końcu skończy twój, to będą już wszystkie, i wówczas nie będziesz miał powodu, by ją odrzucić.

- Jest durną szlamą. Żaden z was tego nie rozumie? - prychnął Malfoy.

Przez moment w lochu zapanowała cisza, w końcu Taylor odezwał się cicho.

- Zawsze o tym wiedzieliśmy, Draco, i nigdy nie zapomnimy, gdy ty jesteś w pobliżu - wziął głęboki oddech i ciągnął dalej. - Mam propozycję. Chcecie ją usłyszeć?

Blondyn tylko spojrzał na niego, a pozostała trójka pokiwała głowami.

- Co wy na to, byśmy po prostu nie jechali na seminarium?

Devon natychmiast potrząsnął głową.

- Nie po tym, jak doszliśmy z Hermiona tak daleko. Zgodzę się, że będziemy mieli zbyt duże problemy tylko dla jednego tygodnia na seminarium, ale doszliśmy tak daleko. Zatrzymywanie się tutaj byłoby głupie. Może nam się powieść.

- Dobry wniosek - rzekł Taylor.

Draco zacisnął zęby i powiedział: - W porządku - wstał nagle, okrążył biurko i ruszył ku drzwiom. Kiedy otworzył z zamachem drzwi odwrócił się jeszcze do „Łusek”. - Sprawdzę ją, jak tylko ją znajdę. Może być? - wypowiedział ostatnie zdanie takim tonem, jakby miał wyjąć za chwilę różdżkę i zabić kogokolwiek, kto by zaprotestował.

- Dla mnie okej.

- Jasne.

- Nie ma sprawy.

- Dlaczego ciągle tu jesteś? - Mark był ostatnim, który odpowiedział. Draco spojrzał ostatni raz, odwrócił się na pięcie, trzasnął za sobą drzwiami i ruszył w dół korytarza, zanim padło kolejne słowo.

Dlaczego, do jasnej cholery, nie mogą zrozumieć? Draco rozmyślał nad pozostałymi idiotami należącymi do „Łusek”, przemierzając zamek. Dotarł do sali wejściowej, gdzie przyjęty został przez uczniów dziwnymi spojrzeniami, wkraczając ze wściekłym tupotem i z zdeterminowaną miną. Po kolacji miał o wiele większe szanse znaleźć ją niż w każdym innym czasie po lekcjach.

Draco wybrał właściwe chwilę po ruchomej klatce schodowej, wiodącej go do korytarza na czwartym piętrze. Wyszedł zza rogu korytarza Starożytnych Runów i jego oczom ukazała się Hermiona, marnująca czas z nosem w książce. Uśmiechnął się drwiąco na myśl o jej niemądrym samotnym spacerze. Idąc szybko za nią w dół korytarza, Draco starał się nie wydawać żadnego dźwięku, dopóki nie znalazł się bezpośrednio za nią. Błyskawicznie i bez słowa dogonił ją i wyrwał jej książkę z dłoni.

Oddychając głęboko z zaskoczenia, Hermiona obróciła się, mając nadzieję złapać Irytka zanim ucieknie. Jednak okazało się, że złodziej był kimś innym niż oczekiwała. Dziewczyna odskoczyła zdegustowana i wyciągnęła rękę.

- Oddawaj.

Oczy blondyna zamigotały w świetle świec, gdy spojrzał na nią, nie czyniąc nic, by oddać jej własność. Hermiona stanęła sztywno i nie wzdrygnęła się pod jego chłodnym spojrzeniem, co spowodowało, iż Draco zmrużył oczy pod wrażeniem jej odwagi.

- Hymm... - powoli zmierzył Hermionę wzrokiem; jego oczy rejestrowały każdy szczegół jej figury i Hermiona poczuła mimowolnie jak dreszcz przebiega jej po plecach. - Próbujesz pokonać Pottera w kretyńskim akcie bohaterstwa, Granger? Stając zuchwale twarzą w twarz ze Ślizgonem, gdy wiesz, że nie będzie chciał niczego więcej, niż wyrecytowania każdego zaklęcia, jakie zna, by użyć je przeciwko tobie jako swojej ofierze?

- Za bardzo cenisz naszą rywalizację, by to zrobić - oświadczyła Hermiona, starając się otrząsnąć z przeczucia, że nie ucieknie z tej potyczki bez incydentu.

Arystokrata zignorował te słowa i powiedział: - Powiedziano mi, że przeszłaś wszystkie testy.

Hermiona spojrzała na niego, marszcząc brwi. Wiedziała, że zdanie nie było skończone. - Ty mnie jeszcze nie sprawdzałeś.

Gdy Draco uśmiechnął się do niej szyderczo wiedziała już, że znalazła powód, dla którego Ślizgon tutaj jest. Chciał ją sprawdzić. Hermiona pamiętała, na co pozwoliła Mlafoyowi, by zdać test Devona.

Nic nie mogło być takie złe jak tamto - pomyślała w duchu.

Prawie ją utopił. Cokolwiek było inicjacyjnym testem Dracona, Devon miał gorszy. Jak mało wiedziała...

Draco zerknął na książkę czytaną przez Hermionę, prychając z pogardą, gdy zobaczył, że to praca domowa z Eliksirów, i wyrzucił ją za siebie. Hermiona bez namysłu zrobiła krok w przód, by odzyskać swoją własność, lecz nagle jej ramiona zostały złapane przez silne ręce Dracona.

Hermiona wzdrygnęła się pod jego uściskiem, gdy wyszeptał do jej ucha: - I gdzie się wybierasz, mój ty doprowadzający mnie do szału wrogu? - chciała się cofnąć, by mógł ją puścić, jednak chłopak nadal trzymał ją w bezruchu w miejscu, czekając na odpowiedź.

- Z pewnością dominacja nade mną w ten sposób nie daje ci satysfakcji? - odpowiedziała w zamian. - To pokazuje słabość umysłu, uciekanie się do fizycznej siły. Zupełnie jak poprzedniej nocy. Nie mogłeś pobić mnie w argumentach, więc użyłeś przemocy. Czy teraz zamierzasz zrobić coś podobnego? - zażądała odpowiedzi Hermina. - Jeśli mnie pobijesz, dołączę do twojego małego klubu?

- Och, nie, Hermiono - Draco wymówił jej imię w taki sposób, że zapragnęła, by nigdy więcej go nie wypowiadał. Zmroziło ją i wiedziała, że zrobił to specjalnie, by uzyskać taki efekt. - Musisz stanąć z czymś bardziej... nieznośnym. A celem tego ćwiczenia jest nie mówienie nikomu. Dyskrecja, Hermiono. To jest klucz. Myślisz, że możesz to zrobić?

- Trzymałam w tajemnicy większe sekrety dotyczące czegokolwiek, co możesz sobie wyobrazić - warknęła - Nie jesteś warty mówienia nikomu o czymkolwiek.

Usta Dracona powoli rozciągnęły się w uśmiechu. To nie było zabawne, ale zamierzone, by powiadomić ją, że bardziej mylić się nie może. Dziewczyna odwróciła od niego wzrok z sapnięciem, po czym zerknęła ponad ramieniem chłopaka na książkę. Miała nadzieję, że pojmie, iż to jest o wiele ważniejsze niż jego osoba i wypuści ją. Ale nie zrozumiał..

Zamiast tego popchnął ją lekko na ścianę. Jego dobrze zbudowane ciało przytrzymało ją w bezruchu w miejscu i Hermiona zdała sobie sprawę, iż nie może się sama wyswobodzić.

- W co ty grasz, Malfoy? To jest komiczne - nagle uświadomiła sobie tęsknotę za ich nastoletnią rywalizacją, na co składały się jadowite słowa i pojedynki o północy. Teraz jednakże osiemnastoletnie ciało arystokraty było zupełnie inaczej nastawione. Zaklęła cicho na facetów, potrzebujących seksu, rozpoznając spojrzenie w oczach Dracona, gdy wędrowały po jej szyi i dalej, w dół szaty. Odsunęła głowę od chłopaka tak daleko jak tylko mogła. Niestety, to było jakieś pięć centymetrów, zanim nie poczuła jak dotyka kamiennej ściany. - Cholera - zaklęła głośno.

- Przekleństwo? Od Złotej Panny Granger? - spytał Draco, pochylając zdecydowanie głowę ku niej.

- Jeśli tkniesz mnie bardziej niż już to zrobiłeś, krzyknę głośniej niż Szyszymora - ostrzegła, wiedząc, że to prawdopodobnie i tak nie pomoże. Wszyscy uczniowie nauczyli się Zaklęcia Wyciszającego na czwartym roku i Draco nigdy nie zapomniałby czaru, który kiedyś mógłby mu się przydać.

- Uważam, że trudno jest krzyczeć, gdy czyjeś usta są zakryte moimi - odpowiedział przebiegle. Żołądek dziewczyny podskoczył do gardła, gdy jego usta zbliżyły się do jej bliżej oraz na myśl, że ma niecałe dwie sekundy zanim się zetkną. Jej żałosną taktyką było odwrócenie szybko głowy tak, że Draco pocałował jej policzek.

Odsunął się od niej, klaszcząc językiem.

- Nieładnie, nieładnie - podniósł rękę i dotknął jej podbródka, po czym obrócił jej twarz, by ponownie na niego spojrzała. - Nie rób tego. To będzie dłuższe, jeśli będziesz to robić, a żadne z nas tego nie chce.

- Wiem, że na pewno nie chcę tego w ogóle, więc puszczaj - Hermiona spróbowala ponownie się uwolnić, jednak Draco potrząsnął głową, po czy natychmiast się nachylił i zakrył jej usta swoimi. Gryfonka, wijąc się, położyła dłonie na jego twarzy i próbowała się odepchnąć. Jednakże bez skutku. Draco, całując ją, jednocześnie nie dopuszczał w ten sposób do krzyku, złapał ją za ręce i przytwierdził do jej boków. Wówczas przysunął się bliżej tak, że nie mogła się kręcić.

Jego koncentracja wróciła do pracy, gdy Hermiona spróbowała coś powiedzieć. Podczas, gdy jego pocałunek nie pozawalał się wydostać żadnym dźwiękom na zewnątrz, pozwoliło mu to wsunąć język do środka. Ten ruch oczywiście zaszokował Hermionę, tak jak pełne pasji działanie, którego nie oczekiwała. Draco rozejrzał się ukradkiem, by upewnić się, że jej ramiona nie są wolne i wówczas zauważył jej wytrzeszczone oczy, wpatrujące się w jego własne.

Z nieznanego sobie powodu Malfoy poczuł w sobie chęć zobaczenia innej emocji w jej oczach niż niesmak. Powoli wysunął język z jej buzi, wiedząc, że to nie jest nic dobrego. Hermionie ulżyło i poczekała, aż odsunie się od niej całkowicie. Jednak nie zrobił tego. Jego dłonie powoli puściły jej i ześlizgnęły się po jej ciele, a następnie wsunęły pod szatę. Gdy oczy dziewczyny spojrzały na niego z wyrazem „nie -waż - się”, wiedział, że jego misja nie byłaby doskonała, gdyby ją zgwałcił. Nie, żeby już tego nie robił.

Jego pocałunek stał się łagodny i uprzejmy, co go zniesmaczyło. Jego dłonie powędrowały w górę, ku jej twarzy (jedna) oraz ku włosom, które gładził (druga). Nie przestawał, dopóki nie zobaczył jej przymkniętych powiek. I choć wiedział, że wciąż nie uczestniczyła w pocałunku, nie była już dłużej zdegustowana. To było wystarczająco dużo dla niego. W końcu odsunął się od niej i zrobił krok do tyłu, dając jej miejsce do przejścia.

Hermiona odetchnęła zarówno z ulgą jak i chłonąc w płuca tlen.

- Dzięki Bogu - mruknęła w końcu.

Draco obdarzył ją drwiącym uśmiechem i przejechał językiem po wargach.

- A teraz, nie mów nikomu, albo nie dostaniesz się do mojego „małego klubu”.

- Co? Nie mówić nikomu, że o mało nie zabiłeś mnie przez uduszenie? - parsknęła Hermina. - Bez obaw, Zimnokrwisty, słówkiem nie pisnę. Jakżebym śmiała. Muszę być chyba bardziej brudna niż jestem.

Draco spojrzał na nią zimno.

- Hymmm... Nie, nie sądzę, by to było możliwe.

- Zamknij się, ty draniu - warknęła Gryfonka, wymijając go i podnosząc książkę z podłogi. Przeszła z tyłu niego i walnęła go nią w tył głowy. - A teraz, byłabym wdzięczna, gdybyś więcej tego nie robił.

- Nawet tego nie rozważę - zapewnił ją, podświadomie podnosząc rękę i rozcierając nią tył głowy. Następnie odwrócił się i odszedł, nie czekając na to, że to on nie będzie tym, który będzie obserwował, jak odchodzi. Nie słyszał kroków i domyślił się, że to ona musiała go obserwować. Kiedy dotarł do rogu, tak samo jak chciał iść dalej, spojrzał na nią. Blondyn chciał się uśmiechnąć kpiąco do niej, gdy odkryje, że została przyłapana na obserwacji. Jednak na nieszczęście dla jego ego, Hermiona siedziała na podłodze oparta o kamienną ścianę i czytała książkę. Draco prychnął i zniknął za rogiem.

Kiedy Hermiona pomyślała, że odszedł, zerknęła w dół korytarza. Nie było go. Powoli odłożyła książkę na podłogę, schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Nigdy w życiu nie czuła się tak wykorzystana. Pocałunek Dracona zranił ją bardziej niż mógł to zrobić gwałt albo słowa. W końcu wiedziała, że to koniec. Zachowa tą tajemnicę dla siebie i zostanie „Łuską”. Wytarła łzy i wstała, ściskając mocno księgę.

Przymknęła na chwilę oczy, wzięła głęboki wdech i ruszyła ku wieży Gryffindoru z sekretem wyrytym w sercu.

Rozdział 6 - Kolejny wybuch

Hermiona podniosła wzrok, gdy drzwi pracowni eliksirów huknęły o ścianę, a do środka wmaszerował Draco. Rozejrzał się po pomieszczeniu, by upewnić się, że nikt nie skomentuje jego spóźnienia i zakończył obserwację na Gryfonce. Spojrzenie jej oczu stwardniało i dziewczyna rzuciła mu wyzwanie, by odwrócił się pierwszy.

Powieki chłopaka zwęziły się, a na jego twarzy wykwitł mały uśmieszek. Choć profesor Snape zwrócił mu mimochodem uwagę: - Spóźnił się pan, panie Malfoy. Proszę zająć miejsce - Ślizgon kontynuował grę, wysuwając język i wodząc nim delikatnie po ustach. Podszedł do krzesła, podtrzymując kontakt wzrokowy ze zbulwersowaną dziewczyną. Nie poczuła się jednak w żaden sposób przez to działanie zagrożona, ani nie pomyślała, że jest w niebezpieczeństwie powtórzenia przez blondyna wczorajszego pocałunku. Wiedziała, że chciało mu się wymiotować na zaledwie wspomnienie tego, tak samo zresztą, jak jej. Po prostu próbował wprawić ją w zakłopotanie.

Dracon, doszedłszy do biurka, spojrzał w inną stronę i usiadł. Na szczęście dla nastolatki, pomiędzy jej miejscem a tym, które wybrał Ślizgon, stał rząd stolików. Gdy skończyła przepisywać zdanie z tablicy, podniosła głowę, by przeczytać następną linijkę, i zauważyła, że przed nią siedzi Devon. Nie odnotowała tego na początku, bo jego brązowe włosy zbytnio się nie wyróżniały. Teraz jednak, gdy odwrócił się w stronę Gryfonki i zaczął patrzeć prosto na nią, nie mogła go nie zauważyć.

Hermiona rzuciła na prawo szybkie spojrzenie i wtedy dopiero przypomniała sobie, że Harry i Ron już nie towarzyszą jej na tych zajęciach. Lustrując loch w poszukiwaniu Gryfonów zrozumiała, że nikt z obecnych nie przejmie się tym, że rozmawia z Devonem.

- O co chodzi? - zapytała, zanurzając pióro w atramencie na wypadek, gdyby Snape to zauważył.

- Witaj w Łuskach - odpowiedział miękko, uśmiechając się do niej. Dziewczyna skrzywiła się. Myślała, że zaczekają kilka tygodni, żeby zobaczyć, czy faktycznie nie wyda sekretu, zanim ją zaakceptują. Corey, siedzący obok Devona, odwrócił się i popatrzył na Hermionę z rozbawieniem.

- Draco ufa, że nikomu nie powiesz - oświadczył z uniesioną brwią. - O... czymkolwiek, czego dotyczy tajemnica. Gnojek, nie chciał nam powiedzieć.

Dziewczyna westchnęła z ulgą, że pozostali niczego się nie domyślają. To wszystko, co chciała wiedzieć.

- Super. Dzięki.

W tym momencie Malfoy przekręcił się na krześle z różdżką w dłoni i morderczym wyrazem twarzy. Devon i Corey nie zauważyli tego - wciąż wpatrywali się w Gryfonkę. Ona zauważyła i teraz obserwowała, jak blondyn mruczy coś pod nosem, wskazując różdżką na chłopaków. Dała im znak, by odwrócili się w jego stronę i gdy to zrobili, Devon spróbował powiedzieć coś do blondyna. Nie mógł. Został zasilenciowany. Rzucając Draconowi oskarżycielskie spojrzenie, Devon dał mu do zrozumienia, by cofnął czar, ale blondyn jedynie potrząsnął głową i popatrzył znacząco na Hermionę. Było dla niej jasne, że kazał im nie odzywać się do niej. Złamali rozkaz, więc teraz musieli ponieść konsekwencje Czaru Uciszającego. To było niemal pocieszające, wiedzieć, że Draco jest wredny również dla swoich kolegów, nie tylko dla niej.

Wyciągając dyskretnie różdżkę, gdy blondyn się odwrócił, szepnęła przeciwzaklęcie i mrugnęła. Ślizgoni uśmiechnęli się do niej, ale nie byli na tyle głupi, by zaryzykować werbalne podziękowanie.

Nadszedł koniec eliksirów, uczniowie spakowali się i opuścili klasę. Gdy Hermiona wyszła z pomieszczenia, spojrzała na korytarz prowadzący do miejsca spotkań Łusek. Devon potrącił ją, przechodząc obok, i szepnął:

- Poniedziałek, dziewiąta wieczór.

Hermiona długo zastanawiała się, czy zapukać, zanim weszła do lochu trzydziestego siódmego. Gdy zamknęła za sobą drzwi, rozejrzała się po pokoju i zobaczyła, że, jak dotąd, przybyli tylko Mark, Draco i Taylor. Ten pierwszy rozwalił się na krześle i masował swoje zimne dłonie. Gryfonka podejrzewała, że mogła to być podświadoma próba onieśmielenia innych. Taylor siedział z otwartą książką do Mugoloznawstwa, głowę oparł z przygnębieniem na swoich pięściach.

Draco rozlokował się za biurkiem, tam, gdzie zwykle podczas zajęć zasiada profesor. Ręce założył za głowę - zdjął je, gdy pojawiła się dziewczyna - a jego stopy spoczywały na blacie. Huśtał się na swoim krześle, ale kiedy Hermiona zajęła miejsce, przestał i osadził je pewnie na podłodze. Rzucił dziewczynie gniewne spojrzenie i obserwował swymi świdrującymi oczami, jak siada przy Taylorze, spoglądając z zainteresowaniem na jego pracę.

- Czego się uczysz? - zapytała, zaciekawiona.

- Mugoloznawstwa. Muszę napisać odpowiedzi na te pytania, ale paru nie mogę wymyślić - odrzekł Ślizgon tonem, który pokazywał, że nie bardzo wie, jak się do niej zwracać. Spojrzał na Dracona, wciąż wpatrującego się w nastolatkę, i stwierdził, że warto było zagadać. - Wiesz coś o szóstorocznych zajęciach z Mugoloznawstwa, bo potrzebuję odrobiny pomocy, i, jeśli ci to nie przeszkadza...?

- Oczywiście, ona ma opanowany cały materiał, ciołku - splunął Draco. - Jest szlamą.

- Och. Racja - Taylor ponownie odwrócił się w kierunku Gryfonki, ignorując fakt, że blondyn właśnie ją obraził. - Więc pomożesz mi, zanim zaczniemy spotkanie?

Dziewczyna przejęła metodę chłopaka i, tak samo, jak on, nie zwróciła uwagi na słowa Dracona, wiedząc, że nic lepiej nie zatrzyma adresu obraźliwych słów wymrukiwanych pod jej adresem. - Oczywiście. Czego dotyczą pytania?

- Uh... wojen i medycyny - Ślizgon spuścił wzrok na swoją kartkę i przeczytał jedno na głos. - Wymień trzy rzeczy, których mugole zwykle używają jako broni. Napisałem już dwie - sztylety i trucizny, ale nie mogę przypomnieć sobie trzeciej.

Hermiona popatrzyła na niego i odparła tonem, który, miała nadzieję, nie był protekcjonalny: - Dobra, teraz może jakaś broń, której nie używają również czarodzieje. Na pewno możesz jakąś wymyślić.

Chłopak myślał uporczywie przez parę sekund i powiedział: - Cóż, jest taka jedna, którą umieszczają w sobie nawzajem bardzo szybko kawałki metalu...

- To się nazywa dźganie - przerwał mu sucho Dracon.

- Dobrze kombinujesz - zachęcała dziewczyna, kontynuując ignorowanie blondyna. - Mała wskazówka. Czarodzieje czasem klątwami w siebie walną, mugole posługują się...

- ...bronią palną*! - zgadł Taylor, szybko zapisując odpowiedź. - Inne pytanie... Co, gdy mugole się skaleczą i rana nie chce się sama zagoić, robią mugolskie pielęgniarki, by pomóc?

- Chuchają na nią i mają nadzieję, że to pomoże, bo schłodzi ranę - odpowiedział Draco, przeszkadzając im, by zirytować Gryfonkę. Wyglądało na to, że działa.

Spojrzała na niego i syknęła: - Nie bądź głupi.

- Nie ja jestem głupi, tylko ty i ci twoi mugole. Robią w sobie nawzajem dziury i zszywają się, jak ty swoje skarpetki.

- Dobra - rzekł powoli Taylor, przypominając sobie o szwach, gdy Draco o nich wspomniał. Hermiona westchnęła i prawie powiedziała blondynowi, by się zamknął i nie odpowiadał na pytania, ale wiedziała, że to nic nie pomoże. - Okej, ostatnie, którego nie wiedziałem. Wymień trzech sławnych mugoli i sposób, w jaki zginęli. Przerabiamy też trochę historii - wyjaśnił.

- Jestem pewna, że możesz nad tym pomyśleć sam - oświadczyła Gryfonka. - Jest ich tak wielu...

Taylor umilkł i spróbował przywołać w pamięci poprzednie lekcje. - Um... cóż, uczyliśmy się dużo o tym Jezusie i jego znaczeniu w życiu mugoli. Najprawdopodobniej został przybity do dużego, drewnianego krzyża i zostawiony na śmierć.

Dziewczyna dała mu znak, by to zapisał. Gdy to robił, Mark skrzywił się i wymamrotał: - To chore.

Taylor skończył pisać i jego pióro zawisło tuż nad kartką. - I był jeszcze taki facet z Parlamentu, jak Knot... Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Został zastrzelony, ale nikt nie wie, kto go zabił.

Draco zmarszczył brwi i zapytał, nie kierując pytania do nikogo: - Czy mugole mają najemników?

Taylor spojrzał na Hermionę, mając nadzieję, że nie prosi o zbyt wiele Gryfonkę, którą ledwo zna. - I... kto jeszcze?

- Na pewno możesz znaleźć jeszcze jednego. Jest ich mnóstwo, wybierz któregoś - odpowiedziała dziewczyna, zastanawiając się, ile informacji o sławnych mugolach jest przekazywanych czarodziejom w Hogwarcie. Otrzymawszy od chłopaka puste spojrzenie, westchnęła i podpowiedziała: - Okej, pomyśl o rodzinie królewskiej.

- Och - odrzekł, przypominając sobie teraz lekcje o angielskiej szlachcie. - Księżna Diana zginęła w wypadku samochodowym. Wszystkich to zszokowało.

- Co? - spytał sarkastycznie blondyn. - Chcesz powiedzieć, że wsiadanie do pudeł z metalu i rozpędzanie się do szybkości Błyskawicy bez Czaru Ochronnego może skończyć się śmiercią? No, kto by pomyślał?

- Cholera. Mugole umierają na tak wiele sposobów - zauważył Mark, zachmurzony.

- To dlatego, że są okrutni i wymyślają rzeczy przydatne dla szczytnej idei zabijania - wyjaśnił z kpiną Draco.

- Tak się zastanawiam... Jacy byli czarodzieje, którzy wymyślili Avadę Kedavrę? - zripostowała dziewczyna z udawanym zaciekawieniem. W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Corey, a tuż za nim Devon. Hermiona odwróciła się, by zobaczyć ich przybycie i otrzymała od drugiego Ślizgona uśmiech okraszony mrugnięciem.

Kiedy spojrzała się z powrotem na przód klasy, zauważyła, że Draco wpatruje się ciężko w Devona bez wyraźnego powodu. Szatyn wzruszył ramionami i usiadł z innej niż Taylor strony dziewczyny.

- Otwieram posiedzenie - oświadczył blondyn swoim najbardziej autorytatywnym tonem. Wszystkich pięciu członków zwróciło twarze w jego stronę. Chcieli usłyszeć, co Ślizgon powie o Granger tym razem.

Draco milczał przez chwilę, rozkoszując się ciszą. - Miło nam cię powitać - zadrwił ledwo słyszalnym głosem. - Hermiono Granger z Gryffindoru.

Pozostali popatrzyli na nią i dziewczyna odkryła, że nie jest pewna, czego od niej oczekują. Zdecydowała się na najprostszą rzecz - zachowanie milczenia. Devon zaklaskał parę razy, ale przerwało mu ironiczne spojrzenie „szefa”.

- Próbuję sprawić, żeby poczuła się miło - zaczął się bronić chłopak. - Powiedziałeś to, ale raczej nie miałeś tego na myśli. Jest teraz naszą siostrą i nie ma powodu, dla którego mamy dyskryminować jedną z nas.

- Granger niezupełnie jest jedną z nas. My jesteśmy Łuskami, w odróżnieniu od jakiegoś lwa - stwierdził Draco, wyraźnie zmartwiony postawą szatyna.

- Och, właśnie - przerwała im Hermiona, sprawiając, że wszyscy młodzieńcy znów na nią popatrzyli. - Przypomniałeś mi - spojrzała srogo na blondyna. - Mieliśmy przedyskutować nazwę stowarzyszenia. „Łuski”, jak sam zauważyłeś, nie reprezentują tak naprawdę mojego domu. Zapewne wszyscy członkowie powinni być reprezentowani w nazwie naszego bractwa - choć Gryfonka nie uważała jeszcze Łusek za swoje sekretne bractwo, wiedziała, że mówienie, że tak jest, mocno zirytuje Malfoya.

Draco warknął i spojrzał dziewczynie w oczy. - Jakieś pomysły?

- Musi dobrze brzmieć - wtrącił Mark. - Nie chcę niczego w stylu „Węże i Lew”, jest zbyt głupie.

- Słowo „Łuski” musi pozostać w nazwie, bez znaczenia, co do niego dodamy - zadecydował blondyn.

- Jakie cechy lwa możemy przejąć? - zapytał Corey. - To znaczy, jedyne, co go wyróżnia, to sierść, grzywa i ogon.

- Hmm - zastanowił się głośno Mark. - „Łuski” opisują tył węża. Nie jestem pewien, czy chcielibyśmy coś, co opisuje tył lwa.

- Ogon - powiedział po prostu Taylor.

- Czemu ogon? - spytał Devon, zaciekawiony.

- Bo znajduje się z tyłu zwierzaka i jest najbardziej wymownym symbolem Gryfonów - uśmiechnął się krzywo Draco, wyraźnie zadowolony z własnego komentarza, ale od razu skupił uwagę na słowach Taylora.

- Myślałem, że to oczywiste - powiedział Ślizgon. - To jedna z cech, które wymieniliśmy i brzmi dobrze w połączeniu z „Łuskami”. Moim zdaniem „Łuski i Ogon” nie jest takie złe. To znaczy, o wiele lepsze niż kombinowanie z nazwami naszych domów i wymyślanie „Slythendoru” czy czegoś równie idiotycznego.

- Cholera, właśnie chciałem to zaproponować - wymamrotał Corey i Hermiona nie mogła jednoznacznie stwierdzić, czy mówi serio, czy z sarkazmem.

Draco zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Koncepcja zmiany nazwy tajnego stowarzyszenia, istniejącego od setek lat, wyraźnie mu się nie spodobała. - Dobra - powiedział cicho. - Łuski i Ogon. Niech będzie.

- Dzięki - odpowiedziała Hermiona. Nikt nawet przez sekundę się na to nie nabrał; wszyscy wiedzieli, że dziewczyna nie dziękuje Draconowi.

- Następna sprawa. Krukońskie bractwo „Bystre Iskry” wznowiło w tym roku swoją działalność. Bez Chang, przewodniczącej grupy, będą musieli przyjąć w swoje szeregi nową osobę. Chociaż skupiają się na pracach domowych, kuciu i powtórkach, musimy się dowiedzieć, kto jest teraz ich Liderem i jaki mają plan spotkań. Nie może być żadnych niespodzianek, jeśli będziemy chodzić nocą po korytarzach.

- Co to są „Bystre Iskry”? - szepnęła Hermiona do Devona.

- Tajne bractwo Krukonów. Jego celem jest podtrzymanie stereotypu „inteligentnych kruczków” - wyjaśnił. - Nie lubią, kiedy ktoś z innego domu jest najlepszy z jakiegoś przedmiotu - dodał i posłał Gryfonce znaczące spojrzenie. W końcu była najlepsza na wszystkich zajęciach, na jakie uczęszczała.

- Możemy omówić zagadnienie bez żadnych przeszkód? - zapytał Draco, patrząc się na Devona. - Musimy dowiedzieć się, na kiedy wyznaczyli termin następnego spotkania. Taylor odkrył, że wtedy wybiorą nowego lidera. To powinno być proste. Odrobina śledzenia zeszłorocznych członków, podsłuchów i, w najgorszym wypadku, Veritaserum i Obliviate.

- Czemu chcecie zadawać sobie tyle trudu dla czegoś tak mało ważnego? - skrzywiła się dziewczyna. - To po prostu paru uczących się Krukonów.

Draco odwrócił się w jej stronę z miażdżącym spojrzeniem. - Bo naszym obowiązkiem jest wiedzieć o absolutnie wszystkim, co się dzieje w szkole, bez znaczenia, jak ważnym bądź nieważnym - powiedział przez zaciśnięte zęby. Po chwili niemalże się uśmiechnął. - Bądź lepiej ostrożna, Granger. Nie chcesz się przekonać, ile o tobie wiemy.

Gryfonka nie była na tyle głupia, by zadać pytanie „Co, na przykład?”, chociaż nie mogła sobie przypomnieć niczego, co mogłoby posłużyć do jej poniżenia lub szantażowania. Na tę próbę onieśmielenia jej przewróciła tylko oczami.

Draco od ręki powrócił do sedna sprawy. - Więc, Taylor i Mark, wy macie za zadanie odkryć, kiedy i gdzie odbędzie się następne spotkanie. Chodzicie w końcu na najwięcej zajęć z Krukonami. Podacie nam tę informację, a ja i Corey pójdziemy podsłuchać, kogo wybiorą. Sorry, Dev, to nie jest robota dla kotów.

Hermiona skrzywiła się i spojrzała na Devona, mając nadzieję na usłyszenie jakiegoś wytłumaczenia. Ślizgon popatrzył najpierw na nią, potem na blondyna. Oczywistym było, że szukał przyzwolenia. Draco wzruszył ramionami i powiedział:

- Może równie dobrze wiedzieć. Zdała test, wiemy, że nikomu nie powie.

Dziewczyna zadrżała na samo wspomnienie „testu”, ale słuchała, co ma jej do powiedzenia chłopak.

- Cóż, Hermiono - zaczął. - Wszyscy zostaliśmy niezarejestrowanymi animagami. Stwierdziliśmy, że to pomaga w węszeniu wokół zamku i dowiadywaniu się wszystkiego, czego potrzebujemy. To może być również przydatne, jeśli zamek zostanie zaatakowany - dodał przyciszonym głosem.

Kiedy dziewczyna skinęła głowa, ale nie okazała w ogóle szoku czy przerażenia, Draco dopowiedział: - Nie waż się nikomu powiedzieć - w nadziei, że to wywoła lepszą reakcję.

Dziewczyna ponownie przewróciła oczami. - Och, daj spokój. Naprawdę myślicie, że jesteście pierwszymi niezarejestrowanymi animagami, jakich spotkałam? - mina Dracona zrzedła odrobinę i Gryfonka wiedziała, że udało jej się sprawić, by czuł się trochę mniej jak pępek świata. - Mogę pomyśleć o przynajmniej trzech innych.

- O kim? - zapytał Mark, pochylając się nad nią. Reszta pozostała cicho, czekając, aż nastolatka odpowie. Wtedy coś w jej mózgu wskoczyło na swoje miejsce. Łuski żyły z dowiadywania się wszystkiego o wszystkich. Byli męskimi odpowiednikami Królowych Plotek. Poza tym, że nikomu ich nie powtarzali; wystarczało im samo uczucie, że mają sekretną wiedzę o prywatnym życiu innych.

Gryfonka ledwo powstrzymała uśmiech. - Nie powiem. To nie wasz interes.

Ich reakcja była nie-do-odtworzenia. Mark wyglądał na bardzo wzburzonego, Corey na rozczarowanego, Devon posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, ale był po prostu zirytowany tajemnicą. Taylor chyba martwił się bardziej działaniem Dracona niż własnym brakiem satysfakcji.

Blondyn popatrzył na nią z groźbą w oczach i można było stwierdzić, że bardzo chciał na nią nawrzeszczeć. Wziął głęboki oddech, na tyle głęboki, że mógłby na nim krzyczeć dobre trzydzieści minut bez przerwy, ale nic nie zrobił - dziewczyna zaczęła mówić.

- Jeśli wy nie wtajemniczacie mnie w swoje sprawy, to nie ma szans, żebym ja mogła was wtajemniczyć w swoje.

- O czym ty, do diabła, mówisz? - zażądał głośno odpowiedzi Ślizgon. - Wpuściliśmy cię do naszej grupy, na Merlina! Jeśli cię w ten sposób nie wtajemniczamy w nasze sprawy, to nie wiem, jak mamy to zrobić.

- Nie zauważyłam, żebym brała udział w tej sprawie Krukonów - stwierdziła dziewczyna. - Czemu mam wam wyznawać swoje sekrety, jeśli nie uczestniczę aktywnie w akcjach „Łusek i Ogona”?

Draco przez parę sekund wyglądał, jakby para miała mu buchnąć z uszu. Potem spojrzał na Marka, jakby w nadziei, że chłopak zrobi coś, by uciszyć Gryfonkę. Przeliczył się. - Nie możesz nic zrobić, bo nie masz zajęć z Krukonami.

- Skąd to wiesz? - spytała buńczucznie dziewczyna.

- Ile razy mamy ci to powtarzać?! - wrzasnął w końcu Malfoy. - Wiemy prawie wszystko! Zwłaszcza o tobie. Nie mogliśmy podjąć ryzyka przyjmowania cię do „Łusek” i pozwolenia, byś nas czymś niemile zaskoczyła. Wiemy, na jakie uczęszczasz zajęcia. Wiemy o twoich niespotykanych ciągotkach do uczenia się. Wiemy, że było coś między tobą i Łasicem na szóstym roku, ale nigdy nie przerodziło się w związek. Wiemy, że stałaś za stworzeniem Gwardii Dumbledore'a, dopóki wasz mentor nie opuścił szkoły. Wiemy, że gdyby nie ty, twoi kumple oblaliby wszystkie przedmioty oprócz Wróżbiarstwa. Wiemy, że ty i Krum byliście razem w czwartej klasie, ale zerwaliście, gdy wrócił do domu. Najprawdopodobniej z powodu jego zaproszenia i tego, że bałaś się seksualnego podtekstu ewentualnej wizyty...

- JAK ŚMIESZ! - krzyknęła na niego dziewczyna. - Jak śmiesz mówić mi coś takiego; rzeczy, o których nic nie wiesz! Nie masz na nic żadnego dowodu! - Gryfonka wstała ze złości, nie troszcząc się o to, że jej krzesło upadło na podłogę, i wlepiła roziskrzony wzrok w Ślizgona. - Mówiliście, że muszę umieć dochowywać tajemnic, a nie dzielić się nimi z wami!

- Hermiono, - spróbował ją uspokoić Devon - nie musisz nam nic mówić... Jesteśmy po prostu ciekawi.

Taylor i Corey wymienili nerwowe spojrzenia, nieprzyzwyczajeni do kobiecych humorów. Status Dracona zrobił z niego osobę, z którą ciężko obcować, ale jego wybuchy wściekłości były tak częste, że wprost wyczekiwane. To, że ktoś wdał się z nim w kłótnię, było niemalże niewytłumaczalne, a fakt, że zrobiła to szlamowata Gryfonka... Kiedy znów zaczęła krzyczeć, zapadli się głębiej w swoich krzesłach i milczeli.

- Nie chodzi mi o Marka i jego cholerne pytanie! Mam to tam, gdzie słońce nie dochodzi! Wszystko przez Malfoya i jego podejście do mnie! - wściekła się i odwróciła ponownie do Dracona. Zauważyła, że on już przygotował się do pojedynku. - Nie wierzę, że ktoś może być tak nietaktowny, ty denerwujący bezuczuciowcu! Ty... ty PIEPRZONA, NIKCZEMNA PIERDOŁO!

Oczy czterech Łusek rozszerzyły się w niepokoju, a twarz Dracona zbladła z furii. Gryfonka dostrzegła, że sięga on do kieszeni, oczywiście po różdżkę. Wyciągnęła z szaty swoją i wskazała nią gwałtownie na gardło Ślizgona.

- Wypróbuj mnie - szepnęła, powoli cofając się do drzwi. Wiedziała, że jeśli szybko się stąd nie wydostanie, jedno z nich poważnie uszkodzi drugie.

Sięgnęła dłonią do tyłu i odnalazła klamkę. Otwierając drzwi, zlustrowała wzrokiem pomieszczenie. Nie była na tyle wściekła, by nie rozbawił jej widok grozy na twarzach pozostałej czwórki. Wyszła z pokoju tyłem i, zanim go zamknęła, wymamrotała „Impendio Pummel”, celując w brzuch blondyna. Zobaczyła, jak pod wpływem zaklęcia zgina się wpół - otrzymał od dziewczyny bolesne uczucie, jakby jego żołądek był workiem treningowym.

Jej uśmiech tryumfu, gdy pędziła gniewnie korytarzem, nie był w najmniejszym stopniu serdeczny.

Rozdział Siódmy - Bombonierki Lesera

Tamtego środowego popołudnia Hermiona siedziała w bibliotece i kończyła pracę domowa z Transmutacji. Harry i Ron przebywali w dziale Wróżbiarstwa, usiłując znaleźć informacje, których Hermiona nie mogła im przekazać. Kiedy wrócili, obydwoje mamrotali poirytowani o wszystkich pracach domowych, które muszą skończyć, nim będą mogli iść do łóżek.

- Gdybyście odrobili je wczoraj zamiast grać w Quiddicha, nie mielibyście tego problemu - powiedziała im Hermiona tonem „A - Nie - Mówiłam?”.

Ron wywrócił teatralnie oczami.

- Nie rozumiesz, Hermiono. Tylko dlatego, że ty nie masz żadnych zainteresowań poza nauką nie oznacza wcale, że inni muszą być pozbawieni życia.

- Mam życie - warknęła panna Granger. Harry westchnął, wycofując się z ich kolejnej kłótni.

Ron spochmurniał.

- Och, tak, zapomniałem. Myślisz, że ponadprogramowe zajęcia typu dzierganie skrzatom domowym wełnianych woreczków liczy się jako życie.

Hermiona zaperzyła się. - Wełniane czapeczki są o niebo lepsze niż to coś, co noszą skrzaty. Ostatecznie robię coś wartościowego z moim wolnym czasem. Tak jakby Quiddich miałby cię gdziekolwiek zaprowadzić.

- Hermiona - wtrącił się Harry, przeczuwając iż ten zarzut był skierowany również do niego, nie tylko Rona. - Quiddich jest tak samo pożyteczny jak dzierganie. Więc, proszę, czy mogłabyś po prostu odczepić się od nas?

Dziewczyna otworzyła usta, by skomentować te słowa, i zamknęła je z powrotem. Ron wyglądał na zadowolonego z siebie, więc Hermiona dała mu mocnego kuksańca w żebra.

- Aua! Hermiona!

Nagle zauważyli panią Pince nad sobą.

- Ty - wskazała na Rona, którego usłyszała dzięki jego głośnemu krzykowi. - Wynocha. Teraz.

Rudy rzucił Hermionie wściekłe spojrzenie, zebrał rozdrażniony swoje książki i wymaszerował z biblioteki. Harry zwrócił się ku przyjaciółce, krzywiąc się.

- I zobacz, co narobiłaś. Jakby mógł coś zrobić bez tych książek.

- To je wypożycz i mu zanieś - zasugerowała uszczypliwe. Harry z westchnieniem potrząsnął głową i zebrał potrzebne książki do pracy z Wróżbiarstwa.

- Do zobaczenia na kolacji, Herm - powiedział cicho chłopak, próbując pożegnać się lepiej niż zrobił to Ron.

- Ta, jasne - odpowiedziała z trudem. - Do kolacji, Harry.

Wyszedł, pozostawiając Hermionę z poczuciem winy za sprzeczkę z Ronem i bycia wrednym wobec Harry'ego. Pomimo, iż ich kłótnie nie były rzadkie, zwykle czuła się okropnie z tego powodu, gdy Rona nie było w pobliżu. Miała straszny charakter, gdy się spieszyła, i zdała sobie sprawę, że jej wcześniejsze kontakty z Malfoyem sprawiały, że ciągle była na skraju wybuchu. Hermiona podjęła decyzję - nie pozwoli więcej, by Malfoy się do niej zbliżył. Odpowiedź na jego niedojrzałość była właśnie tym, czego chciał. Od teraz panna Granger pozostanie opanowana. Przynajmniej miała taką nadzieję.

Teraz, gdy wokół dziewczyny wszystko pogrążone było w ciszy, mogła łatwo usłyszeć szepty, dobiegające z działu Zielarstwa. Wpierw je zignorowała, kontynuując pisanie, ale wkrótce zaczęła rozpoznawać głosy i myśl o podsłuchaniu mogła okazać się cenna. Padma Patil zwracała się po cichu do kogoś, kto, według Hermiony, był Luną Lovegood,

- …jeśli to ci pasuje - rzekła Padma ściszonym głosem. - Znaczy się, piątkowa noc nie wszystkim może odpowiadać, ale jeśli jest dziesiąta, wszystkie inne spotkania powinny się skończyć.

- Piątek to mój ulubiony dzień tygodnia - odpowiedziała Pomyluna.

- Okey - powiedziała spokojnie Padma, użytym oczywiście w sytuacji godzenia się z dziwnym zachowaniem panny Lovegood. - Ale będziesz w stanie to zrobić?

- Mhmm - to była odpowiedź dziewczyny. Padma najwidoczniej wzięła to za potwierdzenie.

- Dobrze. Flitwick dał na pozwolenie do użycia jego klasy, więc spotkamy się w sali numer trzy. Do zobaczenia - wyszeptała Padma i odeszła. Hermiona uśmiechnęła się do siebie, mając dużą nadzieję, że Taylor i Mark nie będą w stanie dowiedzieć się o spotkaniu lub miejscu. Pokaże Łuskom, że nie była bezużyteczną, gryfońską pomyłką.

*

Hermiona leżała w pokoju wspólnym na jednej z jej ulubionych wygodnych kanap, udając, że śpi. Zauważyła szablon w zjawianiu się Harry'ego i Rona, i doszła do wniosku, że muszą mieć spotkania z tajnym stowarzyszeniem Quiddicha we wtorkowe wieczory.

Siedzieli na krzesłach obok niej, pisząc zawzięcie swoje zadania z Zaklęć. Hermiona odczekała kolejne pół godziny, niecierpliwiąc się coraz bardziej wraz z mijaniem czasu; mogłaby wykorzystać ten okres do odrobienia pracy domowej. W zamian nie mogła dać przyjaciołom powodu, dla którego mieliby omijać swoje spotkanie, więc udawała, że śpi, by mogli opuścić pokój, udając, że poszli do łóżek.

Ostatecznie, w pół do ósmej, Hermiona poczuła, jak Harry i Ron wstali i spakowali swoje rzeczy. Zamiast skierować się w stronę chłopięcych dormitorium, Hermiona usłyszała, jak dziura w portrecie otwiera się, i wiedziała, że właśnie wyszli.

Usiadła i przeciągnęła się, głównie po to, by udać przed innymi w pokoju, zauważając, że jej najlepsi przyjaciele rzeczywiście zniknęli. Gdy ich dostrzegła, podeszła najbardziej niezauważalnie, jak tylko mogła, do schodów, prowadzących do dormitorium chłopców. Wchodząc do pokoju Harry'ego, Hermiona podeszła szybko do kufra, leżącego w nogach pod łóżkiem.Grzebiąc w nim, wkrótce znalazła Pelerynę Niewidkę. Zamknęła wieko, narzuciła na siebie Pelerynkę i ruszyła w dół schodów, a potem szybko dała susa do swojego własnego dormitorium, by schować skarb Harry'ego.

Kiedy rzecz już bezpiecznie spoczywała w jej własnym kufrze, panna Granger wróciła do pokoju wspólnego i zaczęła pracę domową, którą Snape zadał im tego popołudnia.

*

- Posłuchajcie, siódmoroczni - zaczął wesoło piątkowego poranka Fliwick ze swego miejsca na wysokim stosie książek, znajdującego się za biurkiem. - Muszę wam powiedzieć o kilku środkach ostrożności, nim zaczniemy pracę związaną z naszym tematem, Zaklęciami Iluzji. I nie zapomnijcie, że zbiorę wasze prace na koniec zajęć... - uwaga Malfoya Juniora zniknęła natychmiast.

Siedział, wpatrując się w tablicę znudzony, czekając aż będzie mógł używać Zaklęć Iluzji. Był pewny, że większość uczniów w klasie doświadczyło tego samego pragnienia wyjścia tak, jak on, ale podniósł się nieco na duchu, gdy pomyślał, że to musi znaczyć, iż oni również byli niezadowoleni. Zerknął w stronę, gdzie Hermiona siedziała obok Pottera i Wieprzleja, i prychnął, gdy zauważył, że wyglądała na pochłoniętą tym, co mówi nauczyciel. Potem ponownie wrócił do wpatrywania się w tablicę.

Jednakże zaledwie kilka minut później z przodu sali powstało zamieszanie. Kilku Gryfonów zebrało się wokół kogoś, kto osunął się na ławkę. Profesor Flitwick przerwał w połowie zdania.

- Co tam się dzieje? Panno Granger?

Hermiona odwróciła wzrok od zebranych studentów obok jej ławki. Na jej twarzy malowała się dezaprobata, ale zmieniła go tak, by wyglądała na wpół zaniepokojona.

- Umm... Myślę, że on właśnie zemdlał.

- Cco-jak? - spytał z niedowierzaniem nauczyciel.

- Nie wiem - odpowiedziała tonem, który upewnił Draco, iż doskonale wiedziała, jak Weasley zemdlał. - Musiał nie czuć się dobrze, tak mi się zdaje.

- Och, no, cóż... - rzekł Flitwick, brzmiąc na zaniepokojonego. - Jak dziwnie. Panie Potter, czy może pan zabrać go do skrzydła szpitalnego? - Potter pokiwał głową i przerzucił sobie ramię rudego naokoło szyi, a następnie wyniósł go. Kiedy mijał Malfoya i jego przyjaciół, blondyn dostrzegł mały triumfalny uśmieszek na jego twarzy.

Flitwick kontynuował swój wykład na temat Zaklęć Iluzji. Koncentracja. Nie pozwól, by obraz falował. Ignoruj wrogów, którzy zachowują się tak, jak gdyby cię widzieli, większość z nich prawdopodobnie udaje i ma nadzieję przestraszyć cię, byś się ujawnił. Bla, bla, bla. W chwili, gdy Draco poczuł, jak jego powieki zaczynają ciążyć, kolejne poruszenie wybuchło z przodu klasy. Gryfon ściskał swój nos, a krew wyraźnie barwiła jego rękaw.

- Co pan zrobił, panie Thomas? - spytał Flitwick, zaniepokojony tym nagłym krwotokiem z nosa.

- Nie fiem, panie płofesosze. Po płostu se zacsęło - odpowiedział Dean ochryple, podczas, gdy jego nos był zablokowany płynącą krwią. Nauczyciel westchnął i poprosił Seamusa, by pomógł mu dojść do skrzydła szpitalnego. I znowu, gdy zbliżyli się do ostatnich ławek, Draco zauważył Seamusa, wysyłającego Deanowi tryumfalne mrugnięcie, i jego, odpowiadającego tym samym. Draco zmarszczył brwi w zamyśleniu nad dobrą passą czwórki Gryfonów.

Spoglądając ponownie na Flitwicka, Draco podniósł dłoń. Nauczyciel zwrócił się ku niemu, połowicznie oczekując, że chłopak powie mu coś, co mogłoby go zwolnić z zajęć.

- Tak, panie Malfoy?

- Przepraszam, ale czy zauważył pan, iż czworo Grfonów jest obecnie poza klasą? - spytał, uśmiechając się drwiąco i podnosząc brew. - I, sumując to z małą liczbą osób w tej klasie, to prawie połowa.

Flitrwick rozejrzał się po pomieszczeniu, zdziwiony.

- Och, ma pan oczywistą rację, panie Malfoy. Ale nie uważam, by miało to jakikolwiek związek z tym, o czym teraz mówię...

- Nie, oczywiście, panie profesorze - odpowiedział Draco, wcielając się w rolę pełnego szacunku ucznia, którą czasami uważał za konieczną do użycia, by wpakować innych żaków (głównie Gryfionów) w kłopoty. - I, bez obrazy, ale pana temat nie jest zbytnio fascynujący, zastanawiam się, czy Gryfoni nieco nie uszkodzili siebie, by wyjść z klasy.

Flitwick spojrzał podejrzliwie na pozostałych mieszkańców Domu Lwa, znajdujących się na zajęciach. Odpowiedzieli niewinnymi spojrzeniami. Nauczyciel uśmiechnął się i potrząsnął głową.

- Myślę, że nie, panie Malfoy. To tylko zbieg okoliczności.

- Jest pan pewien, panie profesorze? Proszę osobiście sprawdzić w skrzydle szpitalnym; po lekcjach. Mogę pana zapewnić, że pani Pofrey zaprzeczy, by kiedykolwiek widziała Weasleya albo...

- Przymknij się, Malfoy!

Draco zwrócił powoli głowę, by zobaczyć Hermionę, patrzącą wprost na niego zmrużonymi oczami. Arystokrata położył dłoń na klatce i przybrał zranioną minę.

- Czyżbyś właśnie powiedziała do mnie „przymnij się”, Granger? To było niepotrzebne - uśmiechnął się kpiąco. - Tylko stwierdzam fakt.

- To stek kłamstw. A teraz zamknij się, by profesor mógł mówić..

- Dziękuję, panno Granger, ale naprawdę potrafię mówić...

- Cicho - nakazała Flitwickowi roztargniona, zwracając całą swoją uwagę na Draco, który teraz uśmiechał się złośliwie. Jego podejrzenia właśnie zostały potwierdzone poprzez jej chęć krycia przyjaciół. Hermiona wiedziała, że mógłby wpędzić Gryfonów w poważne tarapaty, jeśli zostali by nakryci na czymś, co pomogłoby im wydostać się z klasy. - Malfoy, lepiej przestań nas oskarżać o próbę ucieczki z zajęć. Nie jesteśmy na tyle głupi, by ranić siebie tylko po to, by uciec z nudów. Bez obrazy, profesorze, uwielbiam pańskie lekcje...

- Granger - powiedział Draco wstając, by mógł ją zastraszyć. - Przestań kryć swoich kumpli. Wiem, że nie pochwalasz tego, co robią. Tylko to przyznaj.

- Nie ma się do czego przyznać, więc przestań o tym gadać.

- Ooch, stajemy się agresywni. To niebezpieczny sygnał. Szczęście, że stoję tutaj, bo mogłabyś mnie znowu uderzyć...

- Umiem chodzić, Malfoy…

- Gratulacje.

- ...i urządzę sobie specjalna wycieczkę przez całą klasę do ciebie, by dać ci to, na co zasługujesz, jeśli się nie przymkniesz.

- Zapewne zasługuje na coś zadziwiającego...

- Naprawdę w to wątpię.

- ...więc co powiesz na kilka tych rzeczy, które pomagają twoim Gryfiakom wydostać się z klasy?

- Powiedziałam ci już, te wypadki były przypadkowe. Tak, jakbyśmy mieli cokolwiek, co miałoby nas uszkodzić - wycedziła przez zaciśnięte zęby Hermiona. Klasa milczała przez ich wymianę zdań, obserwując parę z rosnącym zainteresowaniem i wielką uciechą, mając malutką rozrywkę od ponurej lekcji. Ale gdy zdarzył się kolejny wypadek zdrowotny w rogu na przedzie klasy, ich uwaga oderwała się od walczącej dwójki..

Oczy Draco pozostały jednakże utkwione w Hermionie. Przymknęła powieki i westchnęła w irytacji. Powoli spojrzała na sucznia, który teraz wymiotował na całą swoją ławkę. Podniosła oczy w górę i potrząsnęła nieznacznie głową. Draco wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu. Gryfoni zdecydowanie mieli coś, ale co to było i skąd to mieli pozostawało tajemnicą.

- Panie Longbottom! Teraz to robi się komiczne! - wykrzyknął Flitwick ze swego miejsca na stosie książek. Szybkim zaklęciem wyczyścił wymiociny ze stołu i posłał Neville'owi badawcze spojrzenie. - Dlaczego teraz jesteś chory, podczas, gdy półtorej godziny temu, kiedy wchodziłeś do mojej klasy, byłeś okazem zdrowia?

Neville spojrzał beznadziejnie na profesora, a potem na Hermionę. Wtrąciła zanim mógł odpowiedzieć: - Właściwie, skarżył się krótko po śniadaniu na niezbyt dobre samopoczucie. Może coś nie tak z jedzeniem?

- Wydaje się, że nikogo innego to nie dotknęło, panno Granger. A wszyscy jedliśmy to samo na śniadanie.

- Może jest alergikiem? - spróbowała kolejnego argumentu.

- Hymm. Może, ale wątpię w to - Flitwcik zmarszczył brwi.

- Co? Chyba nie zamierza pan uwierzyć w te idiotycznie głupie historyjki, które opowiadał Malfoy?

- Hej, nie gadam bzdur, Granger.

- Doprawdy? No, cóż, mogłeś mnie ogłupić...

- Cisza! Oboje! - przerwał im ostro Flitwick. Odwrócił się do Neville'a, który wykazywał słabe odruchy wymiotne. - Panno Brown, czy byłaby pani uprzejma odprowadzić pana Longbottoma do skrzydła szpitalnego?

- Tak, sir - odpowiedziała i chwyciła Nevillea za ramię. Powoli wyprowadziła go z klasy, a Ślizgoni wymienili spojrzenia. Pozostali Gryfoni starali się wyglądać jak najniewinniej pod podejrzliwym spojrzeniem nauczyciela.,

- Czy teraz mi pan wierzy, profesorze? - spytał od niechcenia Draco, ponownie sadowiąc się na krześle. Hermiona rzuciła mu przez ramię poirytowane spojrzenie, ale nie odezwała się słowem. Flitwick spojrzał na Dracona z uniesionymi wysoko brwiami.

- Definitywnie coś jest nie tak w tej klasie, panie Malfoy. Chociaż nie wiem, czy to tylko Gryfoni. Ślizgoni również nie mają czystej reputacji. Porozmawiam z oboma opiekunami waszych domów i zobaczymy, co oni wiedzą lub słyszeli. Teraz, jeśli wszyscy pozostaną cicho i w zdrowiu dla mnie, muszę skończyć podawanie wam szczegółów, dotyczących Zaklęć Iluzji.

Draco natychmiast zwrócił uwagę na ważniejsze sprawy, jak mucha, siedząca na regale z książkami, plama atramentu na ławce i jakiś cienki zielony kawałek czegoś w białej brodzie Flitiwcika, trzęsącej się za każdym razem, gdy przemówił. Zajęcia wkrótce się skończyły i Draco zebrał swoje książki i wstał z olbrzymim uczuciem ulgi.

Podążył za przyjaciółmi do drzwi, ale zatrzymał się w nadziei na rozmowę z panną Granger. Nie czekał długo.

- Z drogi, ty ofiaro losu. - Draco usłyszał za sobą stanowczy głos Hermiony. Odwrócił się ze środka progu drzwi, w których stał, i przechylił się od niechcenia, sprawdzając, że tylko ona pozostała w klasie. Wyprostował się, blokując jej przejście i spoglądając na nią. Jej oczy zapłonęły natychmiast i zrobiła krok w jego stronę, chcąc go zastraszyć.

- Masz kontrolę nad całymi zmysłami? - spytała zimno.

Nie będąc pewnym, do czego jej pytanie prowadziło, Draco odpowiedział prostym „tak”.

- Włączając w to twój zmysł wzroku? - ciągnęła dalej.

- Tak myślę.

- To upewnij się, żeby zachować swoje cholerne oczy dla siebie.

- Trzymam jej dla siebie - skłamał, wiedząc, że jego kłamstwo zirytuje Hermionę bardziej niż taksujące spojrzenie.

Hermiona podniosła palec i wskazała na jego twarz.

- Nigdy więcej nie patrz tak na mnie albo wydłubię ci oczy, rozetrę je na miazgę, dodam cukru i piasku, zrobię z nich kwadraty, włożę je z powrotem do twoich oczodołów, i zobaczę, czy to lubisz.

Draco uśmiechnął się do niej drwiąco i, chcąc doprowadzić dziewczynę do utraty kontroli nad zmysłami, sięgnął dłonią ku wklęśnięciu jej tali. Wyraz wstrętu na jej twarzy był tym, czego Draco chciał, ale gniew, który nastąpił potem, był nieoczekiwany.

PLASK!

Ślizgon zdjął rękę i podniósł ją do swej twarzy.

- Uderzyłaś mnie - stwierdził zaszokowany, a jego oczy zwęziły się niebezpiecznie.

- Dotknąłeś mnie - odpowiedziała panna Granger, dając do zrozumienia, że według niej to było gorsze.

Draco opuścił rękę i wyprostował się groźnie.

- Więc, Granger. Twój Gryffindor wynalazł sposób na wydostanie się z klasy. To duży sekret, by zatrzymać go dla siebie.

- My nie wynaleźliśmy sposobu - odrzekła wymijająco, ignorując jego aluzję, że powinna o tym powiedzieć „Łuskom”.

- Wiem, że wynalazłaś, przestań zaprzeczać. Nie jestem kretynem.

- Jesteś pewny? Ponieważ...

- Zamknij się - Draco nachylił się w stronę Hermiony i zniżył głos. - Przedyskutujemy to w poniedziałek. Jeśli nie powiesz, sami się o tym dowiemy, ale, zapamiętaj moje słowa, będziemy bardzo niezadowoleni. - I z tym Malfoy Junior odwrócił się i odszedł w głąb korytarza, pozostawiając Hermionę, wpatrującą się w niego i marzącą, by spojrzenia mogły zabijać.

*

- Cześć wam - przywitała się z Harrym i Ronem podczas przerwy na lunch, dołączając do nich przed kominkiem w pokoju wspólnym. - Dobrze bawiliście się poza klasą? - na jej twarzy pojawiła się dezaprobata.

- Uch... - Ron spojrzał na nią z poczuciem winy. - Niezupełnie, ale udało nam się odrobić pracę domową z Wróżbiarstwa. Coś przegapiliśmy?

- Nic ważnego. Tylko rzeczy na temat ocalenia waszego życia przy pomocy Zaklęcia Iluzji. Ale myślę, że dopóki macie wasze miotły, by na nich latać bezpiecznie, nie macie się czego obawiać. - Zwróciła się ku Harry'emu. - Czy w ogóle zaprowadziłeś Rona do Skrzydła Szpitalnego, zanim dałeś mu antidotum na Omdlejki Grylażowe?

- Nie. Zabrałem go prosto do pokoju wspólnego. A dlaczego pytasz? - powiedział Potter.

- Ponieważ ten kretyn Malfoy robi zamieszanie na temat Gryfonów, używających czegoś, by zwolnić się z lekcji. Jestem pewna, że nigdy przedtem nie słyszał o Bombonierkach Lesera, ale powiedział profesorowi, by poszedł sprawdzić do Madame Pomfrey, czy pojawiliście się u niej w czasie zajęć. Wydaje się, że on wie, że wasze niedyspozycje nie były prawdziwe.

- O, cholera - odezwał się Ron, mina mu trochę zrzedła. - Myślisz, że Flitwick pójdzie sprawdzić u Pomfrey?

- Powiedział, że zamierza porozmawiać na ten temat z opiekunami domów. Kto wie, co oni powiedzą? Uważam jednak, że troszeczkę przesadziliście. Po tobie, Ron, Dean zaaplikował sobie krwotok z nosa, a Neville wziął Wymiotki Pomarańczowe, i zwymiotował na ławkę. Myślę, że Flitwick zgodził się z Malfoy'em, że coś jest nie tak.

- No dobra, nie będziemy ich w takim razie używać przez kilka dni - stwierdził Ron, jakby nie branie Bombonierek miało sprawić, że nauczyciele zapomną o wszystkim. Hermiona westchnęła.

- Myślę, że to się nie uda. Ale zawsze lepiej nie używać ich w ogóle.

Weasley zignorował te słowa.

- Przynajmniej nagłe poruszenie potrzebujących Gryfonów, Krukonów i Puchonów dało jakieś korzyści sklepowi George'a i Freda. Byli zachwyceni tym, ile sprzedali tylko uczniom Hogwartu - opowiedział im chłopak.

- Gratulacje - stwierdziła szorstko panna Granger, pragnąc by bliźniacy pojawili się z czymś co może pomóc uczniom się uczyć, a nie ograniczać.

- Daj spokój, Hermiona - rzekł Harry wyciągając pięść z czymś ukrytym w niej. - Chcesz Gorączki Pozorujące na eliksiry w poniedziałek?

- Nie odważyłabym się, szczególnie ze Snape'em jako nauczycielem. - odmówiła Hermiona, marszcząc brwi nieznacznie.

Harry westchnął i włożył magiczne słodycze z powrotem do swojej kieszeni. Następnie podniósł pióro i spróbował skoncentrować się na pracy z Transmutacji, starając się ignorować sugestie przyjaciółki, by opróżnił kieszenie z Iluzyjnych Bolączek i wrzucił je do ognia.

Kiedy szli po południu na Historię Magii, Hermiona, upewniwszy się, że nie ma w pobliżu nikogo z innego domu, rzekła do przyjaciół: - Po tym poranku nauczyciele mogą poszukać uczniów, którzy opuścili klasy z powodu chorób, dlatego nie pojawiajcie się lepiej w skrzydle szpitalnym.

Ron wywrócił teatralnie oczami. - Wiemy o tym, Hermiona. Mówiłaś nam to… - zaczął liczyć na placach, jednak zdał sobie sprawę, że mu ich zabrakło. - Ile? Coś około osiemnastu razy?

Harry pokręcił głową. - Nie. Dwadzieścia trzy.

- No, cóż, chociaż zapamiętaliście - stwierdziła Hermiona. - Więc lepiej upewnijcie się, że nie będziecie nic używać z Bombonierek, niezależnie od tego, jak bardzo profesor Binns będzie was usypiał.

- Tak jest, Hermiono - odpowiedzieli zgodnie.

*

Półtorej godziny później większość uczniów albo spała, albo grała w „Szubienicę”, podczas, gdy profesor Binns kontynuował wykład, jak zwykle kompletnie nieświadomy znudzenia swych podopiecznych.

Hermiona notowała i dopiero zaczynała zdawać sobie sprawę z trudności wytrzymania w dusznej klasie. Zauważyła, że Malfoy od czasu do czasu rozgląda się po Gryfonach, czekając aż zemdleją albo coś w tym stylu. W pewnym momencie złapała jego spojrzenie i spojrzała na niego wyzywająco. Odpowiedział jej tym samym i z jakiegoś powodu panna Granger miała wrażenie, że chciał się uśmiechnąć. Ale nie zrobił tego; po prostu wrócił do snu z głową na złożonych ramionach.

Rozdział 8 - Godny wróg

Około za piętnaście dziesiąta Hermiona po cichu podążyła korytarzami do pracowni Zaklęć. Wślizgnąwszy się do sali numer trzy, skryła się w tylnym kącie z Peleryną Niewidką Harry'ego owiniętą dokładnie wokół ciała.

Po zaledwie paru minutach drzwi otworzyły się i pojawili się Krukoni. Gryfonka rozpoznawała wielu z nich, ale było też paru takich, że, gdyby wpadła na nich na ulicy Pokątnej, w najśmielszych przypuszczeniach nie powiedziałaby, że chodzi razem z nimi do szkoły.

Zajęcie miejsc nie zabrało nowoprzybyłym dużo czasu. Na przedzie stała Padma z małą kupką pergaminów w dłoniach. - Dobra, słuchajcie. Musimy się streszczać, bo Terry ostrzegł mnie, że Irytek kręci się przy czwartym korytarzu. Może nas łatwo usłyszeć i tu przyjść.

Paru młodych Krukonów uśmiechnęło się, ale większość wiedziała z własnego doświadczenia, że Poltergeist jest zdolny do wszystkiego i że, jeśli przyleci, nie będzie powodów do śmiechu.

Dziewczyna rozdała każdemu po pergaminie. - To są karty wyborcze. Napisałam na nich wszystkie nasze imiona, a obok nich znajdują się małe kwadraciki. Chcę, żebyście umieścili cyfrę „1” w polu znajdującym się obok osoby, która waszym zdaniem powinna zostać Liderem. Cyfra „2” obok drugiej w kolejności i tak dalej. Potem zbiorę wszystkie kartki i sprawdzę, kto zostanie nowym Przewodniczącym „Bystrych Iskier”.

Pozostali skinęli głowami i poczekali, aż Krukonka obejdzie całą salę, rozdając karty. Hermiona usiadła na dziesięć minut, wsłuchując się w skrzypienie piór i obserwując Lunę, wpatrującą się w przestrzeń i ssącą beznamiętnie końcówkę swojego. Padma wstała i spojrzała raz jeszcze na swych kolegów. - Wszyscy skończyli?

Grupa ponownie skinęła głowami i dziewczyna zebrała poskładane kawałki pergaminu. Zatrzymała się tylko przy biurku młodej Lovegood. - Powinnaś umieścić cyfry we wszystkich polach, nie tylko jedynkę. - Wskazała jej kartę.

- To nie robi żadnej różnicy - odrzekła rozmarzonym tonem druga dziewczyna. - Tak czy siak, wszyscy umieścili jedynkę w tym samym polu.

- Hm... - skomentowała Padma, biorąc pergamin i odchodząc. Hermiona zgodziła się z Luną, że wszyscy zdrowi na umyśle powinni wskazać przede wszystkim Patil jako osobę, która najbardziej nadaje się na stanowisko Liderki. A ponieważ był to pokój pełen Krukonów, którzy są częściej zdrowi na umyśle niż rzadziej, Gryfonka czuła, że Padma zostanie Przewodniczącą.

Hermiona poruszyła się trochę, by zdjąć ciężar ciała z prawej, drętwiejącej powoli stopy - wbijało się już w nią tysiące małych igiełek. Gdy Padma usiadła na przedzie pomieszczenia, pozostali Krukoni zaczęli rozmawiać między sobą. Mandy Brocklehurst omawiała z Lisą Turpin i Antonym Goldsteinem Starożytne Runy. Mieli nadzieję, że zajmą się nimi na następnym spotkaniu. Michael Corner usiadł z tyłu, bawiąc się w wojnę na kciuki z Terrym Bootem. Luna spoglądała przez ramię i lustrowała wzrokiem ścianę. Gryfonka skrzywiła się, zastanawiając się, czego ona szuka; miała nadzieję, że nie podejdzie do jej kryjówki.

Padma wstała kolejny raz tego wieczoru z dziwnym wyrazem twarzy. Hermiona zgadywała, że dziewczyna stara się po prostu nie wyglądać na zbyt dumną z siebie. - Wygląda na to, że Luna miała rację. Wszyscy, poza jedną osobą - mną - uznali jedną osobę - także mnie - za numer jeden. Wydaje mi się, że to oznacza, że zostanę Przewodniczącą. Dzięki.

Zebrani wydali z siebie ciche okrzyki radości i wymamrotali parę zaklęć, tak, że z ich różdżek wyleciały chorągiewki i balony. W każdym razie, było jasne, że dalej obawiają się Irytka. Nowowybrana Liderka zdecydowała, iż ich spotkania odbywać się będą w środowe wieczory od wpół do dziewiątej do dziesiątej i wszyscy opuścili po cichu salę, kierując się do Wieży Zachodniej.

Gryfonka uśmiechnęła się do siebie. Odkryła termin zebrania Krukonów, poznała imię Przewodniczącej i usłyszała, w jakie dni „Iskry” będą się spotykać. Miała desperacką nadzieję, że żadna inna Łuska nie próbowała tych głupich sztuczek z Veritaserum i że tylko ona przyjdzie na poniedziałkowe spotkanie z jakimiś sensownymi informacjami.

Weekend zgubił się gdzieś w wirze zadań domowych i dziewczyna czuła, że następne zebranie zbliża się za szybko. Perspektywa kolejnej kłótni z tym nadętym arystokratą nie była zbyt zachęcająca. Chociaż pamiętała swe postanowienie, by nie denerwować się w obecności Malfoya, wiedziała, że dotrzymanie go nie będzie łatwe.

Po kolacji Hermiona zeszła mimochodem po schodach do lochów. Próbowała wyglądać tak niepozornie, jak tylko może wyglądać Gryfonka na terytorium Ślizgonów, z nadzieją, że sprawia wrażenie po prostu uczennicy szukającej Snape'a, by pomógł jej w zadaniu domowym z eliksirów.

Kiedy doszła do pomieszczenia na końcu korytarza, otworzyła drzwi i weszła do środka. Wszyscy pozostali członkowie już przybyli i wyglądało na to, że znajdowali się tu już od dłuższej chwili. Ich rozmowa zamarła, gdy zobaczyli wchodzącą Gryfonkę, dając jej poważny powód do domyślania się, że mówili o niej. - O czym gadaliście? - zapytała podejrzliwie, podchodząc do Taylora i siadając obok niego.

Draco popatrzył na nią ze swojego miejsca na przedzie klasy i uśmiechnął się krzywo. - O niczym ważnym.

- Jeżeli ty odpowiadasz w ten sposób, oznacza to, że ja byłam tematem rozmowy - stwierdziła, podsumowując jego wymijające słowa.

Uśmiech Ślizgona poszerzył się. - A jeśli nawet, to co z tego? Spóźniłaś się na zebranie, nie nasz problem, że straciłaś pierwszą sprawę wieczoru.

Gryfonka była pewna, że nie przyszła zbyt późno. - Więc zwołaliście wcześniejsze spotkanie, nie powiadamiając mnie o tym? Rozumiem. - Spojrzała oskarżycielsko na Devona. Wierzyła, że chociaż on jeden ją powiadomi, jeśli nawet inni nic nie zrobią. Wyglądało na to, że miał poczucie winy, nie mógł wytrzymać na sobie wzroku dziewczyny. Ta, odwracając się z powrotem w kierunku blondyna, powiedziała:

- W każdym razie, wiecie, kto jest Przewodniczącym „Bystrych Iskier”?

Malfoy pokręcił nieznacznie głową. - Pracujemy nad tym.

Hermiona uśmiechnęła się zwycięsko. - Hmm. - Jej wyraz twarzy był oczywista miną człowieka, który wie coś, o czym nie mają pojęcia inni. Młodzieńcy popatrzyli na nią sceptycznie, słuchając, co ma do powiedzenia. - Cóż, to dziwne. Myślałam, że Łuski zdołają to odkryć, jeśli mogła tego dokonać zwykła Gryfonka.

Mark rzucił jej niedowierzające spojrzenie. - Dowiedziałaś się, kiedy i gdzie Krukoni mają spotkanie, poszłaś tam, niezauważona, i usłyszałaś, kto jest ich nowym Liderem?

Hermiona skinęła głową. - A, i jeszcze, na kiedy ustalili swoje cotygodniowe spotkania.

Draco wlepił w nią wzrok. - Nie zrobiłaś tego.

- Naprawdę? - dziewczyna uniosła brwi. - A jaki masz dowód na poparcie tej tezy?

- Nie potrzebuję go - warknął. - Jeśli my, z naszym doświadczeniem, nie dowiedzieliśmy się tego, to ty tym bardziej.

- Interesująca teoria, ale chyba się mylisz - powiedziała Hermiona. - Ich spotkanie odbyło się w piątek o dziewiątej, w jednej z pracowni Zaklęć. Jako Przewodniczącą obrano Padmę Patil, a ich kolejne zebrania zaplanowane są na każdą środę od wpół do dziewiątej do dziesiątej, w tej samej sali. Idźcie i sprawdźcie, co powiedziałam. Przekonacie się, że nie kłamię.

Wszyscy wpatrywali się w nią, oczywiście z podziwem, oprócz Dracona, który wpatrywał się w nią, oczywiście, bez podziwu. - Jak to odkryłaś, szlamo?

Humor Gryfonki pogorszył się, gdy ten zakichany arystokrata wspomniał to okropne słowo. Zdecydowała, że nie poinformuje ich, że to był tylko łut szczęścia. W gruncie rzeczy, o niczym ich nie poinformuje. By zachować zimna krew, nie będzie rozmawiać z Malfoyem, gdy ten ją obrazi. Kiedyś po prostu obraziłaby go w zamian.

- Hermiono? - odezwał się Devon. - Jak ci się to udało?

- Mam swoje sposoby - odpowiedziała, wiedząc, że brak odpowiedniego wyjaśnienia ich zdenerwuje. - Nie powiedzieliście mi o przełożeniu spotkania, nie wyjaśnię wam, jak to zrobiłam. Jesteśmy kwita - stwierdziła, mając nadzieję, że to zahamuje dalsze drążenie tematu.

- Następna sprawa - wydusił Draco przez zaciśnięte zęby, patrząc na dziewczynę. - Co jest z Gryfonami? Chorujecie, gdziekolwiek chcecie i opuszczacie zajęcia. Jak wy to, do cholery, robicie? Rozmawialiśmy o tym wcześniej i ustaliliśmy, że to nie może być zbieg okoliczności. Znaleźliście jakiś Czar Choroby, albo coś w tym stylu?

- Zawrzyjmy umowę - zaproponowała sucho Hermiona. - Powiem wam, jeśli obiecacie, że nie powiecie nikomu, włączając w to nauczycieli. Bez znaczenia, jakie kuszące może się wydawać wpędzenie nas w tarapaty.

- W porządku - zgodził się Corey. - Tak długo, jak posiadamy informacje, jesteśmy szczęśliwi. Nie musimy się nimi dzielić.

- I... skoro ja wam w czymś pomagam, chcę, żebyście i wy pomogli mi - dodała z nadzieją, że zaakceptują jej prośbę.

- Umowa stoi - oświadczył Draco, zaskakując wszystkich obecnych w pokoju. Pochylił się na swoim krześle i wsparł głowę na dłoniach, przygotowując się tym samym na wysłuchanie opowieści o uczynkach Gryfonów.

- Cóż - zaczęła Hermiona, czując się odrobinę winna: zawodziła właśnie zaufanie swych współdomowników. - Znacie może Freda i George'a Weasleyów?

- A kto ich nie zna? - zapytał Corey. - Wszyscy od trzeciego roku wzwyż doświadczyli na własnej skórze złośliwości żartów bliźniaków.

- Do tego pochodzą z czystokrwistej, kochającej mugoli rodziny. Tacy jak oni wypaczają cały sens słowa „czysty” - dopowiedział gorzko blondyn.

- Jestem pewna, że odrzuciliby tytuł „czystokrwistej rodziny”, gdyby to stwarzało jakiekolwiek powiązania między Weasleyami a Malfoyami - zripostowała dziewczyna, czując, że obrażanie jej przyjaciół jest dobrym sposobem na zdenerwowanie jej.

- Czemu tego nie robią? - zapytał natarczywie Draco. - Pozwoliłoby to nam, prawdziwym czystokrwistym, odetchnąć z ulgą.

Spojrzenie Hermiony płonęło, ale nic nie odpowiedziała. Zamiast tego wzięła głęboki oddech i kontynuowała: - W każdym razie, oni otworzyli rok temu sklep ze śmiesznymi gadżetami. Mają jeden produkt, który nazwali Bombonierkami Lesera. Zostały wymyślone, żeby pomóc uczniom urywać się z lekcji. Oferują różnego typu schorzenia, dostarczają choroby, które ktokolwiek sobie zażyczy. Wiecie, takie tam. Sprzedają Omdlejki Grylażowe, Krwotoczki Truskawkowe, Wymiotki Pomarańczowe i tak dalej. Dołączają do nich antidota. Jak tylko wyjdziesz z klasy, wkładasz je do ust i masz czas dla siebie. Proste.

Wyglądało na to, że piątka Ślizgonów jest pod wrażeniem, włączając w to Dracona. - Nigdy bym nie pomyślał, że Łasice są zdolne do czegoś takiego - przyznał, krzywiąc się.

- Zauważyłam, że nie myślisz częściej niż rzadziej - powiedziała z udawanym uśmiechem Gryfonka. - Nie zaskoczyłeś mnie.

- Zamknij się. Nikt nie lubi przemądrzalców - stwierdził zimno blondyn. - Więc, czego chcesz? - zapytał po chwili. - Powiedziałaś, że w zamian odczekujesz od nas pomocy. W czym?

Hermiona wiedziała, że nie pójdzie łatwo, nawet zanim to z siebie wydusiła. - Chcę, żebyście pomogli mi zostać animagiem.

Cisza, która zapadła po tych słowach była dłuższa, niż Gryfonka się spodziewała. Wszyscy na nią patrzyli, widocznie zastanawiając się, czy po tych słowach nie powinni paść trupem. Po paru minutach Mark burknął: - Czego chcesz?

- Chcę, żebyście pomogli mi zostać animagiem - powtórzyła, choć wiedziała, że nie jest to konieczne. Usłyszeli za pierwszym razem. Zastanawiała się właśnie, w jaki sposób odrzucą jej prośbę, kiedy Draco dał jej odpowiedź.

- Eem... Nie - odmówił, udając, że się nad tym namyśla.

- Czemu nie? - zapytała, unosząc brew. - Wszyscy jesteście animagami, bo jesteście w „Łuskach”. Ja też, więc i ja powinnam umieć przemieniać się w zwierzę. To jest fair.

- Nie wydaje mi się - przerwał jej blondyn, kręcąc głową, jakby to zamykało sprawę.

Gryfonka wbiła w niego roziskrzony wzrok. - Powiedziałam wam o Bombonierkach Lesera. Nie zaprzeczycie. Zawarliśmy umowę. Myślałam, że będziecie na tyle przyzwoici, by jej nie złamać.

- Nie przypieczętowaliśmy jej uściskiem rąk - poinformował dziewczynę Malfoy.

- Nie bądź dziecinny! - warknęła. - Gdybym nie prosiła o coś ważnego, nie widzielibyście problemu w pomaganiu mi.

- Możliwe - zgodził się Mark. - Ale to jest ważne. Z tego wynika, że ci jednak nie pomożemy.

Hermiona prawie prychnęła na te słowa, jednak nagle coś do niej dotarło. - Nie pomożecie mi, bo nie jestem tak naprawdę w „Łuskach”, prawda?

Popatrzyła na Dracona, chciała zobaczyć, jak zareaguje na to pytanie. Jego twarz pozostała bez wyrazu, jednak nie uczynił nic, by zaprzeczyć. Po chwili Gryfonka podjęła:

- Powinnam domyślić się wcześniej, ale to ostateczny dowód. Wykopiecie mnie po tym cholernym seminarium, wiec po co niby mam zostać animagiem? Skoro jestem tu tylko na kilka miesięcy... Bardzo sprytne.

Wszyscy mieli na tyle przyzwoitości, by się speszyć. Nawet Draco nie chciał jej spojrzeć w oczy, co było dość dziwne. Hermiona nie była pewna, co zrobić, teraz, gdy odkryła ich plany na przyszłość. Cóż, cokolwiek zrobi, na pewno nie podda się łatwo.

- Mogę was spytać o coś jeszcze?

Corey spojrzał na nią z niemym przyzwoleniem. Dziewczyna zaczęła:

- Czy którykolwiek z was musiał przejść przez inicjację, czy zostaliście po prostu zaproszeni? Zafundowaliście mi to, bo jestem Gryfonką? Czemu by nie skorzystać z okazji spowodowania uszczerbku na moim zdrowiu psychicznym, co? - ostatnie słowa kierowała do Dracona. Jego zadanie na pewno spowodowało uszczerbek na jej psychice.

- Wszyscy musieliśmy przez to przejść - odpowiedział Corey. - Ale chociaż nie wiem, jakie zadania dostałaś od Dracona i Devona, mogę sobie wyobrazić, że miałaś gorzej od nas. To znaczy, my byliśmy naprawdę chciani w „Łuskach”, wiec po co nas zniechęcać? Przepraszam - dodał szybko.

Nastolatka skinęła głową. - Dobra, zaliczyłam testy. I zaprosiliście mnie, co również powinno oznaczać, że jestem Łuską. Ale z jakiegoś powodu jesteście wszyscy ortodoksyjnymi, rasistowskimi dupkami i planujecie wywalić mnie, gdy odwalę swoja robotę?! - przerwała, rozważając swoje kolejne słowa. - Wygląda na to, że musimy podjąć pewną decyzję.

- O co chodzi? - zapytał Mark swoim gderliwym głosem.

- Mam zostać czy odejść? - odpowiedziała Hermiona. - Jeśli odejdę, właśnie teraz, przez te drzwi, obiecuję, że nie wrócę. Nie powiem nikomu o „Łuskach” i macie wystarczająco dużo czasu do Świąt, żeby znaleźć na moje miejsce jakąś miłą, cichą dziewczynę, może Puchonkę. Ale - kontynuowała - jeśli zostanę, zostanę na dobre. Żadnego wywalania mnie po seminarium. Jeśli zostanę, staję się Łuską. Albo powinnam raczej powiedzieć - my stajemy się „Łuskami i Ogonem”. Spróbujecie mnie wykopać, a wiedzcie, że narobicie sobie bardzo niebezpiecznego wroga. Wyjawię waszą małą tajemnicę. Jestem nie tylko inteligentna, prawdopodobnie znam więcej zaklęć i uroków, niż wy wszyscy razem wzięci. Jestem najlepszą przyjaciółką Chłopca, Który Przeżył. Jeśli mnie wykopiecie, odkryjecie, że Harry miał powód do tego, żeby przeżyć. Będzie miotać klątwy na wasze żałosne tyłki, dopóki nie powiem, że wystarczy. A, ośmielę się stwierdzić, nie powiem tego szybko.

Pięciu chłopaków wpatrywało się w nią z szeroko otwartymi ustami. Było oczywistym, że rzadko zdarza im się, by wiotka dziewczyna, którą mogli wszyscy zgnieść gołymi rękoma, tak poważnie im groziła. Wiedzieli, że mówi serio.

Hermiona spojrzała na Dracona, oczekując, że będzie chichotać albo wyciągać różdżkę, ale on tylko obserwował ją uważnie. Kiedy popatrzyła mu w oczy, wyglądał, jakby prawie się uśmiechał.

- Zostań.

Hermiona cofnęła się w zaskoczeniu. - Hę?

- Proszę, zostań - powtórzył blondyn, podtrzymując kontakt wzrokowy. Teraz już nabrała pewności, że się nie przesłyszała, mówił poważnie. Pozostali tylko patrzyli to na niego, to na siebie nawzajem. Po przemowie Gryfonki nie było dla nich niespodzianką, że nie chce, by odchodziła. Cenił ludzi, którzy nie boją się sięgać po to, czego pragną. Ona chciała pozostać w „Łuskach” i nie być przy tym wykorzystana. Przedstawiła im dwie opcje, w tym druga zawierała odrobinę niepokojącą groźbę. Bez wątpienia dziewczyna wolała, by tę właśnie wybrali. Terroryzowanie było znaczącym aspektem życia Malfoya. Umiał rozpoznać dobry szantaż, gdy go usłyszał.

- Jaja sobie ze mnie robisz? - zapytała Hermiona z niedowierzaniem.

- Nie muszę, Granger - odpowiedział z niesmakiem Draco. - Jestem pewien, że niektórzy cierpią na ich brak, ale, dzięki Salazarowi, mnie to nie dotyczy. Poza tym nie znam odpowiedniego zaklęcia.

Hermiona nie odzywała się przez chwilę, dopóki nie zrozumiała, że wziął jej pytanie dosłownie. Zanim mogła się powstrzymać, zachichotała. To był po prostu krótki wybuch śmiechu, ale wystarczył. Zamarła, kiedy dotarło do niej, co zrobiła. Śmiać się z czegoś, co powiedział Malfoy. Zupełnie, jakby był zabawny. Spojrzała na niego przepraszająco.

- Wybacz - wymamrotała. Spojrzał na nią dziwnie, jakby zastanawiając się, czy na pewno wszystko z nią dobrze.

- Więc - zaczął powoli - chcesz zostać animagiem. Przemyślałaś już, jakim chcesz być zwierzęciem, czy to pierwszy raz, kiedy to rozważasz?

- Właściwie, zastanawiałam się cały tydzień - odpowiedziała dziewczyna. - Chciałabym umieć latać, ale miotły zawsze mnie odstraszały. Gdybym została zwierzęciem, które lata z natury, nie czułabym się przez cały czas, jakbym miała zaraz walnąć o ziemię.

- Ach - powiedział Draco, zostawiając sobie naśmiewanie się z hermionowego lęku przed miotłą na inną okazję. - To jakie w końcu zwierzę...?

- Sowy są wystarczająco niezwracające uwagi w świecie czarodziejów. Zwłaszcza wokół Hogwartu - stwierdziła dziewczyna. - I żaden z was nie jest sową.

- Racja - przyznał, milknąc na chwilę. - Umowa stoi. Ty wybrałaś sowę, my zajmiemy się eliksirem. Potrzebujemy na to kilku miesięcy i kolejnych paru tygodni, by dojrzał. Musisz nam dostarczyć pióra albo jakąś inną część sowiego ciała przed początkiem piątego tygodnia - blondyn popatrzył poważnie na Gryfonkę. - To przypieczętuje umowę. My zaczniemy najszybciej, jak się da, a ty nas nie opuścisz. Eliksir nie zostanie ukończony przed seminarium, a niektóre składniki trudno zdobyć, więc nie potraktujemy tego ot, tak. Jeśli chcesz odejść, to jest absolutnie ostatnia szansa. Nie będziesz mogła tego zrobić po dzisiejszej nocy. Kiedy zaczniemy warzyć miksturę, oficjalnie staniesz się Łuską - Hermiona na te słowa odchrząknęła. Draco westchnął z irytacją. - Dobra. Oficjalnie staniemy się „Łuskami i Ogonem”.

Nastolatka wstała i podeszła do stojącego na przedzie klasy krzesła Ślizgona. Wyciągnęła w jego kierunku swoją rękę. - Umowa stoi.

Draco spojrzał na jej dłoń z nieznaczną zmianą wyrazu twarzy, ale chwycił ją i potrząsnął. Była ciepła i delikatna, miał nadzieję, że nie zgniecie jej zbyt mocno i nie połamie. Gdy tylko uświadomił sobie, co pomyślał, jego uścisk wzmocnił się.

Hermiona wciągnęła powietrze i szybko cofnęła rękę, rzucając Ślizgonowi spojrzenie pełne urazy. Odwróciła się do pozostałych i oznajmiła: - Cóż, teraz, kiedy wszystko jest już poukładane, pójdę się chyba położyć - podeszła do drzwi, położyła dłoń na klamce i zerknęła przez ramię. - Dobranoc, chłopcy.

Chociaż nie zobaczyła już zakłopotanych spojrzeń, które wymienili między sobą „chłopcy”, mogła je sobie doskonale wyobrazić. Zamierzała uświadomić im bardzo szybko, że jest ich godna.



Wyszukiwarka