SPIS TREŚCI
„Co to jest Polska” Cz. Janczarski……………………………………………….. 3
„Znak” M. Łaszczuk …………………………………………………………………. 4
„Barwy ojczyste” Cz. Janczarski…………………………………………..……. 5
„Katechizm polskiego dziecka” Wł. Bełza……………………………………… 6
„Polska mowa” Wł. Bełza…………………………………………………………. 7
„O celu Polaka” Wł. Bełza...……………………………………………………….. 8
„Polski Żołnierz” H. Ochocka ………………………………………..….………… 9
„Ojczyzna” Wł. Domeradzki…………………………………………..………….. 10
„Modlitwa za ojczyznę” Wł. Bełza ……………………………………..……….. 11
„Co kochać” Wł. Bełza …………………………………………..……………….. 12
„Ziemia rodzinna” Wł. Bełza ……………………………………..…………….. 13
„Modlitwa polskiej dziewczynki” Wł. Bełza ……………..…………………… 14
„Cnoty kardynalne” Wł. Bełza ……………………………..…………………… 15
„Pojedziemy w cudny kraj” M. Konopnicka ………………..……………… 16
„A jak ciebie ktoś spyta” M. Konopnicka …………………..………………. 16
„ Oblicze Ojczyzny ” T. Różewicz. ……………..……………………………….. 17
„Słowa Ojczyste” H. Ożogowska …………………………..……………............ 18
„Czym będę” Wł. Bełza ………………………………………………..……………19
„Do polskiej dziewczyny” Wł. Bełza ………………………………….………… 20
„Do polskiego chłopca” Wł. Bełza ………………………….…………………… 21
„Wisła” Cz. Janczarski ………………………………….…………………………. 22
„Disce puer” Wł. Bełza …………………………………………….………………. 23
„W podziemiach Wawelu” Wł. Bełza ……………… …………………………. 24
„Marsz skautów” Wł. Bełza …………………………….………………………. 26
„Legenda „Podanie o Rzechu”……………………..……………………………. 27
„Legenda o Rzeszowie” …………………………….…………………………….. 32
„Moje miasto” - piosenka …………………………….…………………………. 34
„Ballada historyczna” - piosenka……………………………..………………… 35
„Walczyk rzeszowski” - piosenka …………………………….………………. 36
„Piosenka o naszym przedszkolu” - piosenka …………….………………… 37
CO TO JEST POLSKA
- Co to jest Polska? -
Spytał Jaś w przedszkolu.
Polska - to wieś i las,
I zboże w polu,
I szosa, którą pędzi
Do miasta autobus,
I samolot, co leci
Wysoko nad tobą
Polska - to miasto,
Strumień i rzeka
I komin fabryczny,
Co dymi z daleka,
A nawet obłoki,
Nad nami mkną
Polska to jest także
Twój rodzinny dom
A przedszkole?
Tak - i przedszkole,
I róża w ogrodzie,
I książka na stole. - Cz. Janczarski
ZNAK
Czy Ty wiesz jaki to znak
W czerwonym polu
Biały ptak ?
- wiem -
odpowiedział Jędrek mały -
to jest znak Polski:
Orzeł Biały - M. Łaszczuk
BARWY OJCZYSTE
Powiewa flaga,
Gdy wiatr się zerwie
A na tej fladze
Biel jest i czerwień.
Czerwień - to miłość,
Biel - serce czyste
Piękne są nasze
Barwy ojczyste. - Cz. Janczarski
POLSKI ŻOŁNIERZ
A jak ja urosnę
I jak będę duży
Zostanę żołnierzem
W wojsku będę służył
Będę chodził dumny
W żołnierskim mundurze
A gdy kto mnie spyta
Powiem: Polsce służył - H. Ożogowska
OJCZYZNA
Wszystko dookoła
Dom i przedszkole,
Fabryczne dymy
Żelazna kolej...
Kwiaty przy oknie,
Klon koło bramy,
Słoneczny uśmiech
Kochanej mamy.....
I las, co cieniem
Dzieci zaprasza -
Wszystko to Polska,
Ojczyzna nasza. - Wł. Domeradzki
ZIEMIA RODZINNA
SŁOWA OJCZYSTE
...A w tej naszej ojczyźnie
wiatr piosenkę nam gwiżdże.
Szumią kłosy i brzozy, i sosny.
Lecz najmilszym w niej dźwiękiem
Polska mowa brzmi pięknie,
Słowa, które z tej ziemi wyrosły.
Na dzień dobry co rano,
Na wieczorne dobranoc
Są przy tobie, dopóki nie uśniesz.
Niech śpiewają i płyną
Nad rodzinną krainą,
Niech w niej mieszka i słowo i uśmiech!
- H. Ochocka
WISŁA
Wisła błękitna,
Szara Wisła,
Najmilsza rzeka
I najbliższa.
Płynęła tutaj
Przed wiekami
I zawsze jest tu
Wiernie z nami.
Owija wstęgą Kraków sławny
I płynie,
Płynie,
Do Warszawy.
W Gdańsku
Na Wisłę morze czeka
Spieszy tam Wisła,
Polska rzeka.
Wisła błękitna,
Szara Wisła
Najmilsza jest mi
I najbliższa.
I zawsze -
Gdy o Polsce myślę -
Myśli jak mewy są przy Wiśle
- Cz. Janczarski
PODANIE O RZECHU
Po zimnej jeszcze nocy dzień budził się jasny. Drzewa i krzewy przybrane w zieloną szatę stały nieruchome w blasku wschodzącego słońca i tylko poranny ptasi świergot coraz głośniej roztaczał się dokoła. Stary Rzech wstał tego dnia wcześnie. Naciągnął na nogi skórzane łapcie, na lnianą koszulę narzucił wytarty kożuch barani i cicho odsuwając zasuwę u drzwi wyszedł na pole. Swoim zwyczajem obszedł obszerne dworzyszcze z podcieniami wspartymi na słupach, solidnie zbudowane z jodłowego drzewa. Co chwilę przystawał i ja dobry gospodarz bacznym okiem doglądał gospodarstwa. Cały gród tymczasem powoli budził się ze snu, a od strony podgrodzia dochodziły odgłosy nawoływań woźniców szykujących się do podróży.
Z pagórka, na którym rozłożył się gród, rozciągał się widok na okoliczne osady, pola, rzekę i pokryte lasami wzniesienia. Rzech codziennie patrzył na okolicę i nawet najdrobniejsza zmiana nie mogła ujść jego uwagi.
W czasie porannego spaceru obmyślał prace dla siebie, synów, czeladzi i służby domowej. Mieszkańcy dworu byli do tego nawykli, że przy śniadaniu otrzymywali polecenia zajęć na cały dzień. Dziś zamierzał nakazać synom, aby przeglądnęli broń, uprzęż, uzgodnili z rzemieślnikami nowe dostawy i zorganizowali prace przy zabezpieczaniu brodu na Wisłoku.
Podczas posiłku był niespokojny i ten niepokój udzielił się także synom: Miestkowi i Sławojowi. Od kilku dni dochodziły ze wschodu złe wieści. Ludzie Rzecha donosili, że na pograniczu słychać rozmowy o nowej wyprawie wojów księcia ruskiego.
Jak zwykle na wiosnę przybywali w te strony liczni przybysze z południa, zachodu i wschodu. Należało być czujnym, bo nie wszyscy przyjeżdżali w dobrych zamiarach. Mieszkańcy grodu nie przeczuwali niebezpieczeństwa, zdawali się zawsze na przezorność Rzecha, bo ten już od kilku dziesięcioleci zapewniał im spokój.
Rzech w ostatnich dniach głowę miał zaprzątniętą myślami, ale z nikim się nimi nie dzielił. Napomknął tylko, że wybiera się w górę rzeki. Nikogo to specjalnie nie dziwiło, ponieważ wychodził do czasu do czasu na jeden lub dwa dni. Zarzucał wtedy na ramię wysłużony kożuch, brał łuki i strzały, krzesiwo, ostry nóż i znikał. Zdarzało mi się, choć rzadko, zabierać ze sobą jednego z synów lub zaufanego sługę Dobromira.
Tego dnia opuszczając gród, wziął jeszcze zawiniątko okryte lnianą szmatą. Służbie polecił pilnie baczyć na drogi i obejścia, a synom czuwać nad gospodarstwem i opiekować się kobietami.
Lubił te samotne wędrówki. Kierował się ku brzegom Wisłoka i wąską, ledwie przetartą śnieżyną, przedzierając się przez wikliny, ostre krzewy u mokradła, szedł powoli w górę rzeki, trzymając się jej lewego brzegu. Obserwował zmiany po wiosennym wylewie. Rzeka była kręta, jakby kapryśna, chociaż wody jej powróciły do dawnego koryta. W niektórych miejscach brzegi Wisłoka gęsto porosłe wikliną były grząskie i trudne do przebycia, zwłaszcza tam gdzie mniejsze rzeczki i strumienie znajdowały swoje ujście do Wisłoka.
Od czasu do czasu odpoczywał na wykrotach i grubych pniach drzew pokrytych mchem. Okolica była słabo zamieszkała, ale nie bezludna. Na wzniesieniach opadających ku rzecze na jej lewym brzegu znajdowały się osady ludzkie.
Szedł tak parę kilometrów do swojego ulubionego miejsca, którym był duży pagór lessowy pokryty dębowym lasem, buczyną, olchami, wiązami, gęstym podszyciem krzewów i rozmaitym zielem. Wśród tego żyło i mnóstwo zwierząt: sarny, zające, lisy, które upodobały sobie ten teren i miały tu liczne jamy. Lubił obserwować te zwierzęta płoche, chytre, podstępne, zarazem piękne. Ta jego wyprawa była szczególna, niósł ze sobą rodowy skarb, który dotąd przechowywał pieczołowicie pod węglem swojego domostwa, w miejscu bardzo ważnym, w którym składano ofiary zakładzinowe w postaci garnków ze zbożem, kuszą, mięsem i inne liczne dary dla duchów opiekuńczych, a także wilcze kły, szpony ptasie, które miały chronić od uroku. Ponieważ czasy stawały się niespokojne postanowił ukryć go z daleka od grodu, w miejscu, do którego rzadko docierała ludzka stopa. Pod jednym z rozłożystych dębów rozwinął zawiniątko. W grubym glinianym naczyniu znajdowały się monety cesarzy rzymskich, srebrne denary, które kupcy rzymscy za złoto Bałtyku wymieniali na naszych ziemiach.
Były to srebrne dirhemy z arabskimi napisami, tych było dużo, bryłki srebra, ozdoby kobiece. Ile wspomnień łączyło się z tymi skarbami. Zamknął naczynie, owinął szczelnie, a obawa, że któryś z najazdów obcych mógłby pozbawić go tego skarbu, skłoniła go do szukania bezpiecznej kryjówki tu na tym wyniosłym pagórze. Miejsce ukrycia wybierał długo i starannie. Kiedy umieścił w nim skarb, poczuł się zmęczony i głodny. Sięgnął po krzesiwo,, rozniecił ogień i przygotował sobie posiłek z upolowanej dzikiej kaczki. Teraz mógł spokojnie odpocząć. Dzień chylił się ku zachodowi.
Rzech rozłożył kożuch na wilgotnej jeszcze ziemi, usiadł, oparł się o gruby może 200-letni pień dębu i nowe myśli zaprzątnęły mu głowę. Im stawał się starszy, z tym większą troską myślał o grodzie położonym w widłach Przyrwy i Wisłoku. Te rzeki zabezpieczały go, ale nie ze wszystkich stron, a on był za ten gród odpowiedzialny, tu gospodarzyli jego pradziadowie, mieszkańcy mówili o grodzie Rzecha, a to zobowiązywało. Dlatego kiedy trzeba było go bronić prowadził do walki licznych wojów, których nie brakowało na ziemi pogranicznej. Wyróżniał się śmiałością, zdecydowaniem, a ślady licznych wypraw wyryte miał na twarzy. Kiedy nastawał pokój, wracał na swoją ziemię. Był pracowity jak wszyscy mieszkańcy. Pamiętał, jak w młodości rąbał drzewa w lesie, zimą kąpał się w rzece. Trudne warunki wyrobiły w nim cechy małomówności, samotnego obcowania z przyrodą, nieufności wobec obcych, Takim trzeba było być na tej niespokojnej ziemi. Zdawał sobie sprawę że mieszkańcy grodu wyróżniają go za roztropność, doświadczenie. Do niego przychodzili po poradę, wokół niego czuli się bezpiecznie. Żyjąc na pograniczu, nie wystarczyło tylko umieć uprawiać ziemię, trzeba było dobrze władać bronią, być czujnym, rozeznać wroga, a i na handlu trzeba się było znać. Już dawno nie odbył dalszej podróży kupieckiej, choć nosił jeszcze na piersiach gmerek, czyli znak kupiecki.
Dziś nie wiedział, kim bardziej był w całym pracowitym życiu, tak się te wszystkie zajęcia ze sobą splatały, wszystkie były ważne. Najwięcej satysfakcji sprawiał mu fakt, że liczna rzesza mieszkańców uważała go jednocześnie za przyjaciela i brata, ojca i sędzię. Często w myślach widział ten gród wielkim, obejmującym sąsiednie pagóry, bezpiecznym. Obrazy powstawały w jego głowie, jako wspomnienia odbytych podróży do dalekich, większych grodów. Ale tymczasem najważniejszą sprawą było zabezpieczenie tej ważnej strażnicy okolicznych ziemi. Ani się spostrzegł, kiedy na niebie pojawiła się jasna tarcza księżycowa. Popatrzył w dół na rzekę płynącą u stóp wzniesienia. W wodzie odbijał się blask księżycowego światła. Nadchodziła noc, cienie i mrok powoli obejmowały drzewa, krzewy, zagłębienia i stoki wzgórza. Cichły głosy, las powoli układał się do snu.
Rzechowi przyszło do głowy, że oto zaczyna się czas leśnych duchów, wodnych rusałek tańczących przy księżycu, nocnych igraszek, diabłów i błotnych wiedźm, świetlików zwodzących ludzi w topieliska.
LEGENDA O RZESZOWIE
Nazwa naszego miasta Rzeszowa pochodzi od człowieka, który dawno, dawno temu, mieszkał nad brzegiem Wisłoka w drewnianej chacie,
a nazywał się Rzesz. Miał on dwóch dzielnych
i pracowitych synów. Rzesz ubierał się na co dzień w długą lnianą koszulę i przeważnie chodził boso. Zajmował się garncarstwem. Lepił garnki, misy i dzbany z gliny.
Jego żona haftowała serwety i obrusy. Później te rzeczy sprzedawali na jarmarkach. Synowie Rzesza byli rolnikami. Po żniwach ładowali zboże na tratwy, które pływały po Wisłoku
i sprzedawali je na targu w Gdańsku. Kiedy stary Rzesz umarł, powiedział do synów: dbajcie o ten gród, budujcie nowe domy, niech powstanie tu prawdziwe, duże miasto. I tak się stało, synowie Rzesza byli pracowici, dbali o grud, który pozostawił im ojciec i nazwali rozbudowane miasto Rzeszów na pamiątkę ojca Rzesza. Synowie Rzesza wiernie służyli panu kasztelanowi Ligęzie, który mieszkał w Rzeszowskim zamku. Był on dobrym panem, wybudował wiele nowych domów dla poddanych, a także bronił miasta przed nieprzyjacielem. Kasztelan Mikołaj Spytek Ligęza pamiętał jak dawno temu całe miasto spalili Tatarzy. Aby się to nie powtórzyło, że wszyscy mężczyźni a nawet chłopcy mieszkający w tym mieście będą regularnie ćwiczyć się
w strzelaniu z broni, aby obronić miasto przed nieprzyjacielem.
Wszyscy mężczyźni i chłopcy brali udział w tych ćwiczeniach, a także uczyli się szybko gasić pożary. Pewnego dnia synowie Rzesza usłyszeli bicie dzwonów, krzyknęli: szybko biegnijmy do zamku. Zabrali krowy, konie i strzelby szybko podążając do zamku. Mikołaj Spytek Ligęza krzykną: czy słyszycie tętent kopyt końskich? To nadciągają Tatarzy. Wszyscy do broni. Będziemy bronić się przed najeźdźcą. Ludzie z zamku patrzyli jak Tatarzy palili po drodze całe wioski, zabierali ludziom krowy, zboża, cały ich dobytek. Tatarzy byli nie wysocy mieli skośne oczy, uzbrojeni byli w krzywe szable oraz łuki ze strzałami. Pędzili na swych koniach bardzo głośno krzycząc: zdobędziemy ten zamek. Kasztelan Ligęza chwycił za broń i zaczął strzelać do wroga, wszyscy ludzie na zamku uczynili to samo. Walka była zacięta. Tatarzy poddali się i bez łupów wyjechali z miasta. Od tej pory nie przyjeżdżali już rabować w Rzeszowie bo wiedzieli, że
z ludnością miasta pod dowództwem Ligęzy nie zwyciężą.
MODLITWA ZA OJCZYZNĘ
"W imię Ojca, - w imię Syna,
I świętego Ducha",
Polska modli się dziecina,
A Pan Bóg ją słucha.
W oczach dziecka dwie łzy duże,
Wiara w każdym słowie:
"Ojcze - błaga - coś jest w górze,
Daj Ojczyźnie zdrowie!
Pobłogosław dłońmi Swymi,
Mą ojczystą strzechę;
A mnie dozwól dla mej ziemi,
Uróść na pociechę!"
Tak schylone nad posłaniem,
Dziecię z Bogiem gwarzy.
A Bóg słucha z pobłażaniem,
Na ojcowskiej twarzy,
Słucha... zważa każde słowo...
Zadumał się... myśli:
I nad dziecka jasną głową
Znak zbawienia kreśli.
- Wł. Bełza
CO KOCHAĆ
Co masz kochać? pytasz dziecię,
Co dla serca jest drogiego?
Kochaj Boga, bo na świecie,
Nic nie stało się bez Niego.
Kochaj ojca, matkę twoją,
Módl się za nich co dzień z rana,
Bo przy tobie oni stoją,
Niby straż od Boga dana.
Do Ojczyzny, po rodzinie,
Wzbudź najczystszy żar miłości:
Toś się zrodził w tej krainie,
I tu złożysz swoje kości.
W czyim sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, rodzina i ojczyzna!
- Wł. Bełza
ZIEMIA RODZINNA
Całym mym sercem, duszą niewinną,
Kocham tę świętą ziemię rodzinną,
Na której moja kołyska stała,
I której dawna karmi mnie chwała.
Kocham te barwne kwiaty na łące,
Kocham te łany kłosem szumiące,
Które mnie żywią, które mnie stroją,
I które zdobią Ojczyznę moją.
Kocham te góry, lasy i gaje,
Potężne rzeki, ciche ruczaje;
Bo w tych potokach, w wodzie u zdroja,
Ty się przeglądasz Ojczyzno moja,
Krwią użyźniona, we łzach skąpana,
Tak dla nas droga i tak kochana!
- Wł. Bełza
MODLITWA POLSKIEJ DZIEWCZYNKI
Wiem ja, bo mi o tym,
Mama powiadała:
Żem dziecię tej ziemi,
Żem jest Polka mała. I wiem, jak mi Polska,
Jest droga i mila,
Bom się w polskiej mowie,
Pacierza uczyła.
Bo mnie polskie niwy
Chlebem swym karmiły;
Bo mnie polskiej pieśni,
Skowronki uczyły. Bo mnie tam na niebie,
Strzeże Matka Boska,
Ta polska królowa,
Nasza Częstochowska.
Bo przy Bożym tronie,
Polscy święci stoją,
I co dzień się modlą,
Za Ojczyznę moją.
Więc i ten paciorek,
Polskiego dziewczęcia,
Przyjm o wielki Boże,
W ojcowskie objęcia!
Bo on się z mej duszy,
Wyrywa jak łkanie:
"Ojczyznę kochaną,
Racz nam wrócić Panie!"
- Wł. Bełza
CNOTY KARDYNALNE
Trzy są cnoty, o tym wiedz,
Które trzeba w sercu strzec.
Pierwsza, Wiary silna broń,
Wiary, w Polski trwały byt,
Że ją dźwignie Boża dłoń
I na sławy wzniesie szczyt!
Druga, w doli gorzkiej, zlej,
Niech od zwątpień strzeże cię;
Zdrój pociechy płynie z niej,
A Nadzieją zowie się!
Trzecia, Miłość, której siew,
W serca rzucił niebios Pan,
Która każe własną krew,
Za ojczysty przelać łan!
Te są cnoty, o tym wiedz,
Któreś winien w sercu strzec!
- Wł. Bełza
„POJEDZIEMY W CUDNY KRAJ”
Patataj! patataj !
Pojedziemy w cudny kraj,
Tam , gdzie Wisła modra płynie,
Szumią zboża na równinie.
Pojedziemy , patataj,
A jak zowie się ten kraj?
- Maria Konopnicka
#
A jak ciebie ktoś zapyta:
Kto ty taki, skąd ty rodem?
Mów, żeś z tego łanu żyta,
Żeś z tych łąk, co pachą miodem.
Mów, że jesteś z takiej chaty,
Co Piastowską chatą była.
Żeś z tej ziemi, której kwiaty
Gorzka rosa wykarmiła.
- Maria Konopnicka
„OBLICZE OJCZYZNY”
Ojczyzna to kraj dzieciństwa
miejsce urodzenia
to jest ta mała najbliższa
ojczyzna
miasto miasteczko wieś
ulica dom podwórko
pierwsza miłość
las na horyzoncie
groby
w dzieciństwie poznaje się
kwiaty zioła zboża
zwierzęta
pola łąki
słowa owoce
ojczyzna się śmieje
na początku ojczyzna
jest blisko
na wyciągnięcie ręki
dopiero później rośnie
krwawi, boli .
- T. Różewicz
CZYM BĘDĘ?
Nieraz, gdy sobie,
W kątku usiądę,
To myślę o tym,
Czym też ja będę?
Trudno się zawsze,
Trzymać mamusi,
Bo każdy człowiek,
Kimś być musi.
Więc może będę,
Dzielnym ułanem,
Lub w cichej wiosce,
Skromnym plebanem.
Może też inną
Pójdę kolejką:
Będę malarzem,
Jak nasz Matejko.
A może sobie
I to zdobędę,
Że ziemię ojców
Uprawiać będę.
Lecz jakimkolwiek,
Iść będę szlakiem:
Zawsze zostanę,
Dobrym Polakiem!
- Wł. Bełza
DO POLSKIEJ DZIEWCZYNKI
Dzieweczko polska! Ukochaj szczerze,
Prababek twoich święte pacierze;
Czcij pamięć ojców, - bo ojce twoi,
Dzielni rycerze w skrzydlatej zbroi,
To męczennicy ojczystej sprawy,
Lub bohaterzy z szańców Warszawy.
A potem kmiece ukochaj chaty,
Boś córą ludu, dziewczę liliowe;
Bo pod ich niską strzechą przed laty,
Król, ojciec chłopów, pochylał głowę.
Kochaj wrzeciono, bo przy wrzecionie,
Siedziała nieraz pani w koronie,
I lnu pasemka składała w motki,
By nimi okryć biedne sierotki.
A nade wszystko miłością czystą,
Kochaj, ach! kochaj, ziemię ojczystą,
I gdy nadejdzie godzina czarna,
Dla niej jak gołąb stań się ofiarna.
Dziś jeszcze małe dziewczątko z ciebie,
Co tylko lalki kolebie;
Lecz gdy na wielkich łask swych zadatki
Bóg da ci nosić nazwisko matki:
Wtedy miast cacek, niech twój maleńki
Ojcowską szablę weźmie do ręki,
Rycerską zbroję włóż mu pod głowę,
Do snu mu pieśni śpiewaj bojowe,
Niech już w kołysce marzy zuchwale,
O dawnej sławie, o przyszłej chwale!
DO POLSKIEGO CHŁOPCA
Nie płacz, nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi!
Że nie miecz ci ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło,
Żeś łzy tylko i cierpienia,
Odziedziczył z twego mienia.
Przez Bóg żywy, to fałsz dziecię!
Naprzód wziąłeś na tym świecie
To, co rodu twego znakiem:
Imię zacne żeś Polakiem.
A czy wiesz ty, ile części,
Krwi i chwały w nim się mieści?
Czy wiesz, jaka to poczciwa
Duma, wzrusza twe serduszko,
Gdy z ust ci się zrywa:
To Batory! To Kościuszko!
Urodzajna twoja rola,
Zbożem śmieją ci się pola,
Lasy twoje echa głuszą,
Owce wełną ci się puszą,
A jesienią, na jabłoni,
Owoc się jak szkarłat płoni,
Że zostaje na przychówek,
I na zimę i przednówek.
A więc nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi;
Bo z twych łanów dawne lata,
Tyś spichlerzem był pól świata,
Dzieląc wszystkich pod swym niebem,
Równo sercem jak i chlebem.
Sól z Wieliczki brałeś hojnie,
Złoto w dani lub na wojnie,
A na pługi i do zbroi,
Szło żelazo z ziemi twojej,
I starczyło z twojej gleby,
I na zbytek i potrzeby.
Więc pogodnym patrz mi licem,
Boś ty skarbów tych dziedzicem!
I rąk nie łam z próżną troską...
Wróci Bóg, co przemoc wzięła!
W sprawiedliwość wierzmy Boską:
Jeszcze Polska nie zginęła! - Wł. Bełza
KATECHIZM POLSKIEGO DZIECKA
- Kto ty jesteś? - Kto ty jesteś?
- Polak mały. - Polka mała.
- Jaki znak twój? - Jaki znak twój?
- Orzeł biały. - Lilia biała.
- Gdzie ty mieszkasz - Gdzie ty mieszkasz
- Między swemi. - Między swemi.
- W jakim kraju? - W jakim kraju?
- W polskiej ziemi. - W polskiej ziemi.
- Czym ta ziemia? - Czym ta ziemia?
- Mą ojczyzną. - Mą ojczyzną.
- Czym zdobyta? - Czym zdobyta?
- Krwią i blizną. - Krwią i blizną.
- Czy ją kochasz? - Czy ją kochasz?
- Kocham szczerze. - Kocham szczerze.
- A w co wierzysz? - A w co wierzysz?
- W Boga wierzę. - W Boga wierzę.
- Coś ty dla niej? - Coś ty dla niej?
- Wdzięczne dziecię. - Wdzięczne dziecię.
- Coś jej winien? - Coś jej winien?
- Oddać życie. - Oddać życie.
- Wł. Bełza
POLSKA MOWA
Ukochaj dziatwo słowo rodzinne,
Skarb twój najdroższy, wspaniały!
Tym słowem usta twoje niewinne,
Pierwszy paciorek szeptały.
A co po Bogu najdroższe dziatki!
Dla duszy tkliwej i czystej:
Słodkie imiona ojca i matki,
Wzięłyście z mowy ojczystej.
Pierwsze wrażenia, pierwsze pojęcia,
Pieśń ptaszka, kwiatki w dąbrowie,
Co zajmowały umysł dziecięcia,
W tej tłumaczono wam mowie.
Nie tylko kraj ten, w którym żyjecie,
Ojczyzną waszą się zowie:
Bo jest i druga ojczyzna, dziecię,
Co w polskim mieści się słowie.
Z głębi serc polskich, nurty żywymi,
Rwie się jak rzeka wspaniała
To mowa ojców, co naszej ziemi,
Nazwisko "Polski" nadała.
A jakież czary mowa ta mieści:
Raz gromem huczy i błyska;
To znów się odezwie jękiem boleści,
Że aż łzy z oczu wyciska.
Bo w niej się chowa moc tajemnicza,
Ta czarodziejska moc wróżki:
Co raz ją zmienia w pieśń Mickiewicza,
To znów w hasło Kościuszki!
Więc czcij to słowo, co się u świata,
Okryło zasług wawrzynem!
Bo kto nim gardzi albo pomiata,
Ten złym Ojczyzny jest synem! - Wł. Bełza
O CELU POLAKA
Polaka celem:
Skrucha przed Bogiem
Mir z przyjacielem,
A walka z wrogiem.
Cześć dla siwizny,
Czyste sumienie,
Miłość Ojczyzny
I poświęcenie.
Chętnie krew własną,
Dać w dobrej sprawie,
Zacnie i jasno,
Dążyć ku sławie.
Umieć na progu
Złożyć urazy,
Mieć ufność w Bogu
I żyć bez skazy.
Trudy i znoje,
Znosić z weselem,
To, dzieci moje,
Polaka celem.
- Wł. Bełza
DISCE PUER
Siadł król Batory na swej stolicy,
W sławy i blasku potędze;
Miecz mu połykał w dzielnej prawicy,
Dłoń drugą oparł na księdze.
Przed królem stało małe pacholę,
Uśmiech miał w oczach swawolny,
Ale myśl jakąś jasną na czole,
A był to biedny żak szkolny.
Choć ubiór jego nie lśnił szkarłatem,
Bo nosił świtkę siermiężną;
Nie drżał on trwożnie przed majestatem,
Choć stał z pokorą należną.
A król i mędrzec w jednej osobie,
Los chłopca mając na względzie:
"Ucz się! - doń rzecze, - a ja to zrobię,
Że w pierwszych będziesz stał rzędzie!"
Bo wiedział król ten, że nie garść złota,
Darzy znaczeniem i władzą,
Ale nauka, prawość i cnota,
Na szczeble sławy prowadzą.
I choć król spoczął już w grobie,
Dotąd brzmi jego orędzie:
"Ucz się pacholę! a mówię tobie,
Że będziesz w pierwszych stał rzędzie!" - Wł. Bełza
W PODZIEMIACH WAWELU
Czy znasz młody przyjacielu,
Groby królów na Wawelu?
Poznaj skarb ten dawnej cnoty,
Co ozdabiał czas miniony,
Najcenniejsze to klejnoty,
Z całej polskiej twej Korony.
Na kolanach idź mój mały,
Przed te trumny marmurowe,
I u szczątków dawnej chwały,
Ze czcią pochyl twoją głowę.
Tu nadziei żar i wiary,
Niech się w sercu twym rozgości,
Na ołtarzu tym ofiary,
Poświęcenia i miłości.
Tu uczucia najgorętsze,
W młodym swoim rozpal łonie,
Bo tu wszystko, co najświętsze,
W tym złożono Panteonie!
Pod tych mrocznych wiązań stropem,
Legł król kmiotów pełen chwały,
Co nie szablą, ale snopem,
Podparł polski tron wspaniały.
Tu Jagiełło, na świątnicach
Starych bogów, krzyże dźwiga;
Obok cudna, z łzą na licach,
W sarkofagu śpi Jadwiga!
- Cd -
Ci co blaski Światła siali,
I praw ludu wiernie strzegli:
Męże czynu, hartu stali,
Dwaj Zygmunci tutaj legli.
Tu szczerbiona w krwawym boju,
Batorego szabla świeci;
A tam znowu, po dniach znoju,
Syty zwycięstw, legł Jan trzeci!
Dalej widzisz moja duszko,
Wawrzyn wstęgą przewiązany.
Tutaj spoczął nasz Kościuszko,
Wódz, nad innych ukochany!
Obok niego, dziecię moje,
Książę Józef legł ze sławą,
Co do walki, polskie woje,
Marszałkowską wiódł buławą!
Wszystko, wszystko tak posnęło,
Jak te sławy naszej światki?
Wszystko, wszystko tak minęło
Jak na grobach więdną kwiatki?
Precz z rozpaczą! Choć z mogiły,
Roześmieje się kwiat wiośnie!
Więc zaczerpmy tutaj siły,
Bo z przeszłości - przyszłość rośnie! - Wł. Bełza
MARSZ SKAUTÓW
"Święta miłości kochanej ojczyzny",
Oto w twą służbę wchodzi hufiec nasz!
Od lat najmłodszych do późnej siwizny,
Pragnie przy tobie czujną trzymać straż!
Równajmy krok, Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton, Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!
My łez nie ronimy nad twoją mogiłą,
Bo nie wierzymy żeś złożona w grób!
W nas życie młode tętni całą siłą,
dla cię chcemy, - nie konać u stóp!
Równajmy krok...
Pragniemy spajać nadziei ogniwa,
Że nam zwycięstwo da nabyty hart;
Że i ty z nami żyć będziesz szczęśliwa,
I każdy syn twój będzie ciebie wart!
Równajmy krok...
Będziemy iść karnie pomimo przeszkody,
Będziemy z zapałem walczyć o twój byt;
Aby w nagrodę, kiedyś, z piersi miodnej,
Okrzyknąć twego odrodzenia świt!
Równajmy krok, wytężmy wzrok,
Czy gdzieś się podstęp nie kryje?
Uderzy w ton, Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! niech żyje!
- Wł. Bełza
MOJE MIASTO
muz. E. Bogusławska
sł. D. Bochenkówna
1. Starych ulic Rzeszowa idę często zaciszem,
by odetchnąć ich błogim spokojem…
Na wytartych chodnikach swoją młodość
Spotkam i dlatego to miasto jest moje…
Ref. Ile kroków tu moich,
ile pracy i marzeń
w tego miasta wtopiło się ciszę.
Chociaż w przyszłość z nim wchodzę,
wciąż mi staje na drodze
dawny Rzeszów i sercem go słyszę…
2. Chcę to wszystko przed czasem w sercu swoim ocalić
i z dzisiejszym najlepiej pogodzić.
Może wspomni ktoś ze mną tamtą przeszłość odległą
Kiedy jeszcze byliśmy młodzi…
Ref. Ile kroków tu moich, …………..
BALLADA HISTORYCZNA
1. Nad Wisłokiem Rzech szałas zbudował,
by spodobać się wybrance swej,
tu powstała też nasza ballada
której refren tak zaczyna się:
Ref. Rzeszów to nie takie znów małe miasteczko
Nad Przyrwą, Wisłokiem i nad Mikośki
…… niteczką
2. Król Kazimierz był Wielkim z tej racji,
że o dobro Ojczyzny swej dbał.
Za waleczność i wzór dyplomacji
Pahosławicom gród Rzecha dał.
Ref. Rzeszów to nie takie……….
3. Po ulicach się błąkał Piotr Kmita
I zaglądał w te kąty sprzed lat,
A kasztelan pan Spytko Ligęza
Czuwał nad tym by podziwiał świat.
Ref. Rzeszów to nie takie…
4. W filharmonii ktoś ciągle nam śpiewa.
Muzykuje aż w uszach nam gra.
Bo to miasto co miłują ludzie.
Budzi podziw i kocham je ja.
Ref. Rzeszów to nie takie…
5. Z cokołu Mickiewicz nas wita.
Kościuszko z Sikorskim przewodzi.
Lis-Kula historię przybliża
By lepiej poznali ją młodzi.
Ref. Rzeszów to nie takie…
WALCZYK RZESZOWSKI
mel. i słowa Jan Bartkiewicz
1. Gdy idę ścieżką nad rzeką,
spoglądam do góry w dal
i widzę rodzime miasto,
Kochany nasz Rzeszów mój!
Nie muszę szukać daleko,
wspomnienia tu rodzą się.
Spójrz twoje miasto tu nad Wisłokiem,
piękne ono z każdym dniem.
Spójrz twoje miasto tu nad Zalewem,
do Ciebie śmieje się…
Ref. Bo Rzeszowianki to panny zgrabne,
choć oczka mają trochę figlarne,
Bo Rzeszowianki to panny ładne
i tylko kochać je … (bis)
PIOSENKA O NASZYM PRZEDSZKOLU
Przedszkole, przedszkole, przedszkole,
Idziemy do ciebie co sił.
Dżdżownica i ślimak nas mija,
Lecz kto by przejmował się tym.
Idziemy co ranek
Trochę nie wyspane,
Ale, też ciekawe
Co dziś wydarzy się.
Przedszkole, przedszkole, na Piastów
Już cały nasz Rzeszów cię zna
To nic, że pechowa trzynastka,
I tak każdy do niej się pcha
Bo tu fajnie mamy,
Tu się wygłupiamy,
A czasem na poważnie,
Też uczymy się.
Przedszkole, przedszkole nasz domek,
A w nim koleżanek jest dość
Tu każdy zje dobrych pięć kromek,
A potem się bawi jak gość.
Skacze lub wiruje,
Zręcznie podskakuje,
Układa i wycina,
Maluje to co chcę
Przedszkole, przedszkole, przedszkole
Z paniami lubimy się tu
My, Razem tu kumple przy stole,
I Razem skaczemy co tchu.
Na sali w ogrodzie
Śpiew, taniec jest na co dzień,
W basenie figlujemy,
I dobrze jest nam tu.