Druga Pielgrzymka
Ojca Świętego Jana Pawła II
do Polski
Rok 1999
Lednica, 4 czerwca 1999
Przemówienie Jana Pawła II nadesłane na Apel III Tysiąclecia na Polach Lednickich
Gdańsk, 5 czerwca 1999
Przemówienie powitalne na gdańskim lotnisku
Sopot, 5 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
Słowo na zakończenie Mszy św.
Pelplin, 6 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
Przemówienie przed modlitwą „Anioł Pański”
Elbląg, 6 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa czerwcowego
Licheń, 7 czerwca 1999
Przemówienie podczas uroczystości poświęcenia bazyliki Matki Bożej pw. Najświętszej Maryi Panny
Bydgoszcz, 7 czerwca 1999
Homilia wygłoszona w czasie Mszy św.
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Toruń, 7 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z Rektorami wyższych uczelni
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa czerwcowego
Ełk, 8 czerwca 1999
Homilia wygłoszona w czasie Mszy św.
Słowo na zakończenie Mszy św.
Siedlce, 10 czerwca 1999
Homilia wygłoszona w czasie Mszy św.
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Drohiczyn, 10 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa ekumenicznego
Warszawa, 11 czerwca 1999
Przemówienie w Parlamencie
Przemówienie Jana Pawła II do zgromadzonych w kościele Ojców Bazylianów w Warszawie
Orędzie Jana Pawła II do Konferencji Episkopatu Polski
Przemówienie wygłoszone podczas poświęcenia Biblioteki UW
Przemówienie na spotkaniu z uczestnikami Synodu Plenarnego
Sandomierz, 12 czerwca 1999
Homilia wygłoszona w czasie Mszy św.
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Zamość, 12 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas Liturgii Słowa
Warszawa, 13 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
Przemówienie wygłoszone podczas modlitwy „Anioł Pański”
Przemówienie wygłoszone na spotkaniu z pracownikami LOT-u
Radzymin, 13 czerwca 1999
Warszawa-Praga, 13 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas Liturgii Słowa
Łowicz, 14 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
Pozdrowienie wygłoszone na zakończenie Mszy św.
Sosnowiec, 14 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
Kraków, 15 czerwca 1999
Homilia Jana Pawła II wygłoszona przez kard. Macharskiego
Pozdrowienie Ojca Świętego na zakończenie Mszy św. na Błoniach
Gliwice, 15 czerwca 1999
Przemówienie Papieża wygłoszone przez nuncjusza apostolskiego
Pozdrowienie na zakończenie spotkania z wiernymi
Stary Sącz, 16 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św. kanonizacyjnej
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Wadowice, 16 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
Kraków, 16 czerwca 1999
Kraków, 17 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św. na Wawelu
Gliwice, 17 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
Częstochowa, 17 czerwca 1999
Pozdrowienie Jana Pawła II skierowane do pielgrzymów
Kraków-Balice, 17 czerwca 1999
Przemówienie pożegnalne wygłoszone na lotnisku w Balicach
Lednica, 4 czerwca 1999
Przemówienie Jana Pawła II nadesłane na Apel III Tysiąclecia na Polach Lednickich
Drodzy Młodzi Przyjaciele!
W myślach i modlitwie jestem dziś z Wami na Polach Lednickich. Pragnę z miłością objąć każdego i każdą z Was. W duchu po raz trzeci przechodzę z Wami przez Bramę Tysiąclecia, ufając Bogu, że pozwoli nam już wkrótce przekroczyć ten próg czasu, który wyznacza dwadzieścia wieków od przyjścia na świat Syna Bożego.
Przed dwoma laty zachęcałem was: „Nie lękajcie się iść w przyszłość przez Bramę, którą jest Chrystus. Bądźcie wytrwali. Nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść w głąb”.
Rok temu zapewniałem: „Na drodze, którą jest Chrystus, nie jesteście nigdy sami, jest z Wami Duch Święty, Pocieszyciel”.
Dziś pragnę Wam powiedzieć: Podnieście głowy i zobaczcie cel waszej drogi. Jeśli idziecie z Chrystusem, jeśli przewodzi Wam Duch Święty, to nie może być innego celu, jak dom Ojca, który jest w Niebie. Tego celu nie można stracić z oczu. Tu już nie chodzi tylko o przyszłe tysiąclecie. Nie chodzi o ten czas, który przemija. Tu chodzi o wieczność.
Podnieście głowy. Nie lękajcie się patrzeć w wieczność. Tam czeka ojciec, Bóg, który jest miłością. Dla tej miłości warto żyć. Miejcie odwagę żyć dla miłości. Miejcie odwagę! Niech wszelki lęk znajdzie ukojenie u Tego, do którego wołamy „Abba Ojcze!”.
Na nowe tysiąclecie i drogę do Ojca z serca Wam błogosławię. W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen
Gdańsk, 5 czerwca 1999
Przemówienie powitalne na gdańskim lotnisku
Panie Prezydencie Rzeczypospolitej,
Księże Prymasie,
Księże Arcybiskupie Metropolito Gdański,
1. Składam dzięki Opatrzności Bożej, że po raz siódmy mogę spotkać się z moimi rodakami jako pielgrzym i przeżyć radość odwiedzin mojej drogiej Ojczyzny. Sercem ogarniam wszystkich i każdego z osobna, całą polską ziemię, i wszystkich jej mieszkańców. Przyjmijcie ode mnie pozdrowienie miłości i pokoju. Pozdrowienie waszego rodaka, który przybywa z potrzeby serca i przynosi błogosławieństwo od Boga, który «jest miłością» (1 J 4, 8. 16).
Witam Pana Prezydenta i zarazem bardzo dziękuję za serdeczne słowa, jakie skierował do mnie w imieniu Władz Rzeczypospolitej Polskiej. Witam księży kardynałów, arcybiskupów i biskupów. Księdzu Prymasowi dziękuję szczerze za słowa powitania. Pozdrawiam cały Kościół w Polsce, kapłanów, osoby konsekrowane, alumnów seminariów duchownych i wszystkich wiernych, a zwłaszcza ludzi cierpiących, chorych i samotnych. Proszę was o modlitwę, aby moja posługa na ziemi ojczystej wydała oczekiwane owoce duchowe.
2. Moja pielgrzymka do Ojczyzny jest jakby przedłużeniem poprzedniej z roku 1997. Zaczynam ją u wybrzeży Bałtyku, w Gdańsku, gdzie dokonały się wielkie dzieła i doniosłe wydarzenia historii naszego Narodu. Tu bowiem zakończył w 997 roku swoją apostolską misję święty Wojciech. Przed dwoma laty danym mi było rozpocząć jubileuszową uroczystość jego męczeńskiej śmierci. Jest on Patronem archidiecezji gdańskiej, dlatego moje pierwsze kroki kieruję do tego miasta.
Świadectwo Wojciechowego męczeństwa stało się zaczynem świętości, której wiernie służy od tysiąca lat Kościół na piastowskiej ziemi. Kościół pragnie nadal skutecznie pełnić tę posługę, naśladując swego jedynego Mistrza i Pana. I dlatego wciąż dąży do odnowy, aby na jego obliczu rozpoznawalny był dla wszystkich pokoleń wizerunek Chrystusa, «niezrównanego świadka cierpliwej miłości i pokornej łagodności» (Tertio millennio adveniente, 35). Takiej odnowie służył Sobór Watykański II, który pod natchnieniem Ducha Świętego skierował Kościół na drogi, po których powinien on kroczyć u kresu drugiego milenium, aby odwieczna tajemnica miłującego Boga została przeniesiona we współczesny świat. Drugi Synod Plenarny Kościoła w Polsce, który rozpoczął się 8 czerwca 1991 r. w Warszawie i którego zamknięcia dokonamy podczas tej pielgrzymki, ma za zadanie tę naukę soborową czynić ciągle aktualną, tak by rozpoczęta odnowa wewnętrzna Ludu Bożego na polskiej ziemi mogła być nadal owocnie realizowana, przyczyniając się do nowej wiosny ducha na miarę czasów, ku którym idziemy.
Zwracając się ku przyszłości Kościół potwierdza równocześnie swoją tożsamość ukształtowaną w ciągu dwóch tysięcy lat przez współpracę swoich córek i synów z Duchem Świętym. Ta tożsamość nabiera szczególnego wyrazu w życiu świętych świadków tajemnicy Bożej miłości. Beatyfikacje, jakie będą miały miejsce podczas tej pielgrzymki w Warszawie i Toruniu oraz kanonizacja w Starym Sączu ukażą wielkość i piękno świętości życia i moc działania Boga w człowieku. Za wszystkie owoce tej świętości, za wszystkie dary Ducha tego kończącego się tysiąclecia niech będzie błogosławiony Bóg, który «jest miłością».
Jest jeszcze jeden bardzo ważny motyw tej pielgrzymki. W tym roku obchodzimy tysiąclecie ustanowienia przez papieża Sylwestra II niezależnej metropolii gnieźnieńskiej, w skład której weszły cztery diecezje: Gniezno, Kołobrzeg, Wrocław i Kraków. Był to niejako pierwszy owoc męczeńskiej śmierci świętego Wojciecha na polskich ziemiach. Naród niedawno ochrzczony rozpoczął swoją wędrówkę poprzez historię wraz ze swymi pasterzami - biskupami nowych diecezji. Było to wielkie wydarzenie dla Kościoła w Polsce i dla całego narodu, które będziemy świętować w Krakowie.
3. Raduję się, że to pielgrzymowanie po ojczystej ziemi rozpoczyna się w Gdańsku, w mieście, które weszło na zawsze w dzieje Polski, Europy, a może nawet i świata. Tu bowiem w sposób szczególny dał się słyszeć głos sumień wołających o poszanowanie godności człowieka, zwłaszcza człowieka pracy, głos wołający o wolność, o sprawiedliwość i o międzyludzką solidarność. To wołanie obudzonych sumień zabrzmiało tak potężnie, że otworzyło przestrzeń upragnionej wolności, która stała się i pozostaje nadal dla nas wielkim zadaniem i wyzwaniem na dzisiaj i na przyszłość. To tu właśnie rodziła się nowa Polska, którą dzisiaj tak bardzo się cieszymy i z której jesteśmy dumni. Z radością stwierdzam, że nasz kraj poczynił wielkie postępy na drodze rozwoju gospodarczego. Dzięki wysiłkowi wszystkich swoich obywateli Polska może patrzeć z nadzieją w przyszłość. Jest krajem, który zdobył sobie w ostatnich latach szczególne uznanie i szacunek innych narodów świata. Niech za to wszystko będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nieustannie modlę się, aby wraz z rozwojem materialnym kraju szedł również jego rozwój duchowy.
4. Przybywam do was w przeddzień Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Przychodzę jako pielgrzym do synów i córek mojej Ojczyzny ze słowami wiary, nadziei i miłości. U schyłku kończącego się tysiąclecia, a zarazem na progu nowych czasów, które nadchodzą, pragnę wraz z moimi rodakami rozważyć wielką tajemnicę Bożej miłości i uwielbić Boga, który «jest miłością». On bowiem «tak (...) umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16). Wraz z wami pochylam się nad tym nieogarnionym misterium Bożej miłości i miłosierdzia.
Tak bardzo pragnę, aby przez moją posługę pasterską w czasie tej pielgrzymki Boskie Orędzie miłości dotarło do każdej rodziny i każdego domu, do wszystkich moich rodaków mieszkających w Polsce, czy poza jej granicami, gdziekolwiek się znajdują.
«Niech łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym, będą z nami wszystkimi» (por. 2 Kor 13, 13) w tych dniach pielgrzymki i na zawsze.
Sopot, 5 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
1. «Wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przeze mnie, przez moją ponowną obecność u was» (Flp 1, 25-26), mówi apostoł Paweł w dzisiejszej liturgii. Mówi słowami Listu do Filipian, ale słowa te w przedziwny sposób brzmią tu na śladach wojciechowych. Jakby to nie Paweł mówił do Filipian, ale Wojciech do nas, Polaków.
Echo tego wołania nieustannie brzmi na tej ziemi, na której poniósł męczeńską śmierć Patron Kościoła gdańskiego. «Chrystus był dla niego wszystkim, a śmierć zyskiem» (por. Flp 1, 21). Przybył w 997 roku do Gdańska, gdzie głosił Ewangelię i udzielał chrztu świętego. Chrystus został przez świętego Wojciecha uwielbiony, przez jego żarliwe życie i bohaterską śmierć. Przy grobie świętego Wojciecha, w Gnieźnie, mówiłem podczas ostatniej pielgrzymki, że poszedł za Chrystusem «jako wierny i ofiarny sługa, dając o Nim świadectwo za cenę swej krwi. I oto uczcił go Ojciec. Lud Boży otoczył go czcią należną świętym na ziemi w przekonaniu, że Wojciech, męczennik Chrystusa, cieszy się chwałą w niebie.(...) Jego męczeńska krew leży u fundamentów Kościoła i państwa na ziemiach piastowskich» (Homilia, 3.06.1997). Dwa lata po śmierci Kościół ogłosił go świętym, a ja dzisiaj, sprawując tę Najświętszą Ofiarę, wspominam tysiączną rocznicę jego kanonizacji.
2. Składam dzięki Bogu za ponowne przybycie do was i za wspólne świętowanie tego jubileuszu. Wielki to dzień, który uczynił nam Pan w swojej dobroci. Cieszę się, że dane mi jest znowu nawiedzić historyczne i piękne miasto Gdańsk. Pozdrawiam jego mieszkańców i całą archidiecezję gdańską, jak również mieszkańców Sopotu, Gdyni i innych miast [oraz wiosek Trójmiasta]. Witam księdza arcybiskupa Tadeusza - Pasterza Kościoła gdańskiego, biskupa pomocniczego, kapłanów, osoby zakonne i wszystkich uczestniczących w tej Najświętszej Eucharystii. Ze czcią wspominam [zmarłych biskupów, biskupa Edmunda Nowickiego i biskupa Lecha Kaczmarka, którym w niełatwych czasach przyszło pasterzować w gdańskim Kościele]. Mam przed oczyma moje spotkanie z tym miastem i jego mieszkańcami przed dwunastu laty, zwłaszcza z chorymi w bazylice mariackiej i ze światem pracy na gdańskiej Zaspie, [a także dawniejsze jeszcze, z młodzieżą na Westerplatte oraz z ludźmi morza w Gdyni. Wszystko to noszę głęboko w moim sercu i w mojej pamięci]. Jakże [różne były te czasy, z perspektywy historii patrząc]. Inne doświadczenia i wyzwania, jakie wówczas stały przed Narodem. Wtedy mówiłem do was, ale też w jakiś sposób za was. Dziś jest inaczej [i Bogu dzięki]. Ze wzruszeniem o tym wspominam, świadomy wielkich rzeczy, jakie dokonały się w naszej Ojczyźnie od tego czasu. «Przyszło nowe», przyszło do tej ziemi, a Wojciech miał w tym zasadniczy udział. Zasiew Jego krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce. Jest on tym ewangelicznym ziarnem, które wpadło w ziemię i obumarło, i przyniosło plon wieloraki. Dla tych wszystkich krajów i narodów, z którymi było związane jego posłannictwo. Dla Czech, dla Węgier, dla Polski Piastowskiej, a także dla Pomorza, Gdańska, dla ludów zamieszkujących tę ziemię. Po tysiącu lat, które dzielą nas od jego śmierci nad Bałtykiem, uświadamiamy sobie jeszcze pełniej, że ta właśnie krew męczeńska, przelana na tych ziemiach dziesięć wieków temu, przyczyniła się w zasadniczej mierze do ewangelizacji, do wiary, do nowego życia. Jakże jest nam potrzebny dzisiaj przykład jego życia oddanego bez reszty Bogu i szerzeniu Ewangelii. Jego świadectwo służby i apostolskiej gorliwości, zakorzenione głęboko w wierze i miłości do Chrystusa. O świętym Wojciechu możemy powiedzieć za Psalmistą «Jego dusza nieustannie pragnęła Boga, tęskniła za Nim, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody» (por. Ps 63, 2).
Dziękujemy ci, [święty męczenniku, dziękujemy ci święty Wojciechu] za przykład świętości, za to, że nauczyłeś nas swoim życiem, co oznaczają słowa «dla mnie żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk» (por. Flp 1, 21). Dziękujemy ci za tysiąclecie wiary i życia chrześcijańskiego w Polsce, a także w całej Europie środkowej.
3. «Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski» (Mt 5, 48) - mówi w dzisiejszej Ewangelii Chrystus. W przededniu trzeciego milenium z nową siłą brzmią te słowa zapisane przez świętego Mateusza. Streszczają one naukę ośmiu błogosławieństw, wyrażając zarazem całą pełnię powołania człowieka. Być doskonałym na miarę Boga! Być podobnie jak Bóg wielkim w miłości, [bo On jest miłością] i «On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych» (Mt 5, 45).
Dotykamy w tym miejscu tajemnicy człowieka stworzonego na podobieństwo Boga, to znaczy zdolnego do miłowania i przyjmowania daru miłości. To pierwotne powołanie człowieka zostało przez Stwórcę wpisane w ludzką naturę i sprawia, że każdy człowiek szuka miłości, choć czasem czyni to, wybierając zło grzechu, które stwarza pozory dobra. Szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym. Często jednak szuka człowiek tego szczęścia po omacku. Szuka go w przyjemnościach, dobrach materialnych i w tym, co jest ziemskie i przemijające. «Otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło» (Rdz 3, 5) - usłyszał Adam w raju. Tak powiedział mu wróg Boga - szatan, któremu on zaufał. Jak bolesna jednak dla człowieka okazała się ta droga szukania szczęścia bez Boga! Jak szybko doświadczył on ciemności grzechu i dramatu śmierci. Zawsze bowiem, gdy człowiek oddala się od Boga, doznaje w konsekwencji wielkiego rozczarowania, któremu towarzyszy lęk. A jest tak dlatego, że w wyniku oddalania się od Boga człowiek zostaje sam i zaczyna odczuwać bolesną samotność, czuje się zagubiony. Lecz z tego lęku wyłania się w końcu poszukiwanie Stwórcy, gdyż nic nie potrafi zaspokoić owego głodu Boga tkwiącego w człowieku.
Drodzy Bracia i Siostry, «W niczym nie dajcie się zastraszyć przeciwnikom» (Flp 1, 28) - przypomina nam święty Paweł w pierwszym czytaniu. Nie dajcie się zastraszyć tym, którzy proponują grzech, jako drogę prowadzącą do szczęścia. «Toczycie tę samą walkę, jaką u mnie widzieliście» (Flp 1, 30) - dodaje Apostoł Narodów, a jest to walka z naszymi grzechami osobistymi, a zwłaszcza z grzechami przeciw miłości, które mogą przybrać niejednokrotnie niepokojące rozmiary w życiu społecznym. Człowiek nigdy nie zazna szczęścia kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność, depcząc jego godność i hołdując egoizmowi. Naszym szczęściem jest człowiek dany nam i zadany przez Boga, a przez niego tym szczęściem jest sam Bóg [przez człowieka]. Każdy bowiem «kto miłuje narodził się z Boga i zna Boga, bo Bóg jest miłością» (por. 1 J 4, 7-8).
Mówię to na ziemi gdańskiej, która była świadkiem dramatycznych zmagań o wolność i chrześcijańską tożsamość Polaków. Wspominamy wrzesień 1939 roku; bohaterską obronę Westerplatte i Poczty Polskiej w Gdańsku. Wspominamy umęczonych w obozie koncentracyjnym w niedalekim Stutthofie kapłanów, których Kościół podczas tej pielgrzymki wyniesie do chwały ołtarzy, czy też Piaśnickie lasy pod Wejherowem, gdzie rozstrzelano tysiące ludzi. Wszystko to, co stało się udziałem ludzi tej ziemi, wpisuje się w całość tragicznych wydarzeń czasów wojny. «Tysiące osób stawało się ofiarą więzień, tortur i egzekucji. Godny podziwu i wiecznej pamięci był ten bezprzykładny zryw całego społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia Polaków w obronie Ojczyzny i jej istotnych wartości» - pisałem w Liście do Konferencji Episkopatu Polski na 50-lecie wybuchu II wojny światowej (n. 2). Obejmujemy modlitwą tych ludzi, przywołując na pamięć ich cierpienia, poświęcenie, a zwłaszcza ich śmierć. Nie wolno nam również zapomnieć o historii najnowszej, do której należy przede wszystkim tragiczny grudzień 1970 roku i polegli wówczas na ulicach Gdańska i Gdyni robotnicy, a także pełen nadziei sierpień 1980 roku i dramatyczny okres stanu wojennego.
Czy jest miejsce bardziej stosowne, gdzie by można o tym mówić, jak nie tu, w Gdańsku. W tym bowiem mieście przed dziewiętnastu laty narodziła się «Solidarność». Było to przełomowe wydarzenie w historii [Narodu, naszego, a także w dziejach Europy]. «Solidarność» otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów drugiej wojny światowej [na dwa bloki]. Nie wolno nam tego nigdy zatrzeć w naszej pamięci. To wydarzenie należy do naszego dziedzictwa narodowego. Słyszałem wtedy w Gdańsku od was: «nie ma wolności bez solidarności». Dzisiaj trzeba powiedzieć: «nie ma solidarności bez miłości». Więcej, nie ma szczęścia, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, jest wrażliwa na niedolę innych, nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania. Jesteśmy zatem wezwani do budowania przyszłości opartej na miłości Boga i bliźniego. Do budowania «cywilizacji miłości». Dzisiaj potrzeba światu i Polsce ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują, błogosławią, a nie złorzeczą i błogosławieństwem ziemię zdobywają. Przyszłości nie da się zbudować bez odniesienia do źródła wszelkiej miłości, jakim jest Bóg, który «tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16).
Jezus Chrystus jest Tym, który człowiekowi objawia miłość, ukazując mu zarazem najwyższe jego powołanie. On w dzisiejszej Ewangelii wskazuje w słowach Kazania na Górze, jak trzeba realizować to powołanie: «bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».
4. [Wracamy do słów dzisiejszej liturgii. Pisze Apostoł Paweł do Filipian]: «Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja - czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka -mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię» (Flp 1,27).
Tak mówi apostoł Paweł do Filipian i tak mówi Wojciech do nas. Po dziesięciu wiekach te słowa zdają się mieć jeszcze [potężniejszą wymowę ]. Z tak wielkiej odległości czasu przybywa do nas, powraca ten święty biskup, [męczennik, powraca ten apostoł naszej ziemi], aby niejako sprawdzić, przekonać się, czy trwamy przy Ewangelii. Nasza liturgiczna obecność na jego szlakach [liturgia millenium wojciechowego, ma być na to odpowiedzią]. Pragniemy zapewnić go, że tak, że trwamy i że chcemy trwać nadal. On naszych przodków przygotowywał do wejścia w drugie tysiąclecie z dalekosiężną perspektywą. My tutaj dzisiaj, odpowiadając na te słowa, przygotowujemy się wspólnie do wejścia w trzecie tysiąclecie. Pragniemy wejść w nie z Bogiem, jako lud, który zaufał miłości i umiłował prawdę. Jako lud, który chce żyć duchem prawdy, bo tylko prawda może nas uczynić wolnymi i szczęśliwymi. Śpiewamy Te Deum, wielbiąc Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego, Boga Stwórcę i Odkupiciela za to wszystko, czego dokonał na tej ziemi przez swego sługę, biskupa Wojciecha [z Pragi]. I zarazem prosząc: Salvum fac populum tuum, Domine, et benedic haereditati tuae.
Wiele się na polskiej ziemi zmieniło i zmienia. Mijają stulecia, a Polska rośnie wśród zmiennych kolei losów, jak ten wielki dziejowy dąb, ze swoich zdrowych korzeni. [Dziękujemy Bogu, Bożej Opatrzności] za to, że milenijny proces tego wzrastania ubłogosławiła obecnością świętego Wojciecha i jego śmiercią męczeńską nad Bałtykiem. To jest wielkie dziedzictwo, z którym idziemy w przyszłość. Niech za sprawą Wojciecha i wszystkich polskich Patronów zgromadzonych wokół Bogarodzicy, owoce odkupienia trwają i utrwalają się wśród tych pokoleń, które idą. Niech ludzie trzeciego tysiąclecia podejmą misję przekazaną kiedyś, przed tysiącem lat, przez świętego Wojciecha i niech ją z kolei przekazują coraz to nowym pokoleniom.
Oto ziarno pszeniczne, które padło w ziemię,
w tę ziemię
i przyniosło owoc stokrotny. [Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus]. Amen.
Gdańsk, 05.06
Pozdrowienie na zakończenie Mszy Świętej na hipodromie w Sopocie
Na zakończenie pragnę raz jeszcze podziękować serdecznie wszystkim, którzy wzięli udział w tym wspaniałym eucharystycznym spotkaniu. Zgromadził nas tu dzisiaj Pan Jezus i Święty Wojciech (brawa), Święty Wojciech, wasz patron. Witam, pozdrawiam Episkopat Polski z Księdzem Prymasem i kardynałami. Pozdrawiam Kardynała Joachima Meisnera z Kolonii i arcybiskupa Kondrusiewicza z Moskwy.
Pozdrawiam obecnych tu przedstawicieli władz państwowych, wojewódzkich i miejskich.
Pozdrawiam Kaszubów, lud kaszubski. Odwiecznych gospodarzy tej pomorskiej ziemi. Do was przemawiałem w Gdyni w czerwcu 1987 roku. Pragnę was jeszcze zachęcić, abyście nadal strzegli swojej tożsamości, pielęgnując więzi rodzinne, pogłębiając znajomość swojego języka i starając się przekazywać swą bogatą tradycję kaszubską młodemu pokoleniu. Trzymajcie z Bogiem zawsze.
Pozdrawiam ludzi pracy całego wybrzeża, zwłaszcza ludzi morza. Niech zawsze szczęśliwie wracają do swych portów i do oczekujących ich rodzin. Włączę w to pozdrowienie przedstawicieli Komisji Krajowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego “Solidarność”. Życzę, aby stali wiernie na straży wielkiej idei, która łączy, a nie dzieli, idei solidarności.
Pozdrowienie moje kieruję do młodzieży Trójmiasta. (Niech żyje Papież,...) Takim, to powiedz jedno słowo, to ci odpowiedzą tysiąc. (śmiech i brawa) Moi drodzy brońcie w sobie i wokół siebie wartości, jakie nosili w sercu ci, którzy stanęli w obronie Ojczyzny na Westerplatte sześćdziesiąt lat temu. Przypominam, co mówiłem 12 lat temu na Westerplatte: “Każdy z was młodych znajduje w swoim życiu jakieś własne Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakiś porządek praw i wartości, który trzeba utrzymać i obronić. Obronić dla siebie i dla innych”. Było to 12 czerwca 1987 roku (śmiech i brawa. Zostań z nami, …) No! No i nie mówiłem trzeba ich przetrzymać. (brawa) Bóg wam zapłać. Całej młodzieży, również młodzieży zrzeszonej w ruchach i organizacjach katolickich, zwłaszcza w Akcji Katolickiej, która jest szkołą ludzi odpowiedzialnych za Kościół.
Słowo pozdrowienia kieruję do wszystkich chorych obecnych wśród nas oraz tych, którzy łączą się z nami duchowo. Pozdrawiam serdecznie braci Kościoła grekokatolickiego, a także wspólnotę ormiańską skupioną w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, w Kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku.
I wszystkich pozdrawiam, o których nie wiem, a którzy na takie specjalne pozdrowienie oczekują.
Szczęść Boże.
Pelplin, 6 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
1. «Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je» (Łk 11, 28). To Chrystusowe błogosławieństwo towarzyszy w dniu dzisiejszym naszemu pielgrzymowaniu po polskiej ziemi. Z radością wypowiadam je w Pelplinie, pozdrawiając wszystkich wiernych tutejszego Kościoła, z biskupem Janem Bernardem, któremu dziękuję za słowa powitania. Pozdrawiam również biskupa pomocniczego Piotra, [wszystkich zgromadzonych tutaj kardynałów, arcybiskupów i biskupów polskich] z księdzem kardynałem Prymasem na czele, kapłanów, zakonników, siostry zakonne i was wszystkich, umiłowani Bracia i Siostry. Niech to błogosławieństwo stanie się waszym udziałem!
2.«Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je». W ciągu tysiąca lat przeszło przez te ziemie wielu ludzi, którzy słuchali Słowa Bożego. Przyjmowali je z ust tych, którzy to Słowo głosili. Przyjmowali je wpierw z ust wielkiego misjonarza tych ziem, świętego Wojciecha. Byli świadkami jego męczeństwa. Następne pokolenia wyrastały na tym zasiewie, dzięki posłudze innych misjonarzy - biskupów, kapłanów, zakonników. Szeregi apostołów Słowa Bożego. Jedni potwierdzali orędzie Ewangelii męczeńską śmiercią, inni przez powolne spalanie się w apostolskim trudzie w duchu benedyktyńskiego ora et labora - módl się i pracuj. Słowo głoszone nabierało szczególnej mocy jako słowo potwierdzone świadectwem życia.
Długa jest tradycja słuchania słowa Bożego na tych ziemiach i długa jest tradycja świadectwa dawanego Słowu, które w Chrystusie stało się Ciałem. Idzie ona przez stulecia. W tę tradycję wpisuje się także nasz wiek. Wymownym i tragicznym symbolem tej ciągłości była tak zwana «pelplińska jesień», której 60-lecie przypada w tym roku. Wówczas, 24 mężnych kapłanów - duszpasterzy, profesorów seminarium duchownego i pracowników kurii biskupiej - okupiło swoją wierność posłudze Ewangelii ofiarą cierpienia i śmierci. A cały czas okupacji wydarł tej pelplińskiej ziemi 303 duszpasterzy. Za cenę własnego życia heroicznie nieśli Chrystusowe orędzie nadziei w dramatycznym okresie wojny i okupacji. Jeżeli dziś wspominamy tych kapłanów męczenników, to dlatego, że z ich ust nasze pokolenie słuchało Słowa Bożego i dzięki ich ofierze doświadczało i doświadcza Jego mocy.
Trzeba, abyśmy pamiętali o tym historycznym zasiewie słowa i świadectwa, szczególnie teraz, gdy zbliżamy się do kresu drugiego tysiąclecia. W trzecim tysiącleciu nie może zostać przerwana ta wielowiekowa tradycja. Owszem, zważywszy na nowe wyzwania, jakie stają wobec współczesnego człowieka i całych społeczeństw, trzeba, abyśmy wciąż odnawiali w sobie świadomość, czym jest Słowo Boże, jakie jest jego znaczenie w życiu chrześcijanina, w życiu Kościoła i całej ludzkości.[ Jaka jest Jego moc.]
3. Co o tym mówi Chrystus słowem dzisiejszej Ewangelii? Kończąc Kazanie na Górze, powiedział tak: «Każdego (...), kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony» (Mt 7, 24-25). Przeciwieństwem tego, który budował na skale, jest człowiek budujący na piasku. Jego budowla okazała się nietrwała. Wobec prób i doświadczeń zawaliła się. Tego uczy nas Chrystus.
Dom zbudowany na skale. Budowla życia. Jak ją wznosić, aby nie runęła pod naporem żywiołów tego świata? Jak budować ten dom, aby z «przybytku doczesnego zamieszkania» stał się «mieszkaniem od Boga, domem nie ręką ludzką uczynionym, lecz wiecznie trwałym w niebie» [jak pisze św. Paweł do Koryntian]? Dziś słyszymy odpowiedź na te zasadnicze pytania wiary: u podstaw chrześcijańskiego budowania leży słuchanie i wypełnianie słowa Chrystusa. A mówiąc «słowo Chrystusa», mamy na myśli nie tylko Jego nauczanie, przypowieści i obietnice, ale również Jego czyny, znaki i cuda. Nade wszystko zaś Jego śmierć, zmartwychwstanie [śmierć, krzyż, zmartwychwstanie] i zesłanie Ducha Świętego. Więcej jeszcze: mamy na myśli samego Syna Bożego, odwieczne Słowo Ojca, w tajemnicy Wcielenia. «Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy» [jak pisze św. Jan]
Z tym Słowem - żywym, zmartwychwstałym Chrystusem - przyszedł na polską ziemię święty Wojciech. Z Chrystusem przychodzili przez wieki i inni głosiciele, i Jemu dawali świadectwo. Za Niego oddawali życie duchowni i świeccy świadkowie naszych czasów. Ich posługa i ofiara stawały się dla kolejnych pokoleń znakiem, że nic nie jest w stanie zniszczyć tej budowli, której fundamentem jest Chrystus. Szli przez wieki, powtarzając za świętym Pawłem: «Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (...)
Ale we wszystkim odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował» (Rz 8, 35.37).
4. «Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je».
Jeżeli na progu trzeciego tysiąclecia pytamy o kształt czasów, które nadchodzą, to równocześnie nie możemy uniknąć pytania o fundament, jaki kładziemy pod tę budowlę, jaką podejmą następne pokolenia. Trzeba, aby nasze pokolenie było roztropnym budowniczym przyszłości. A roztropny budowniczy to ten, który słucha słów Chrystusa i wypełnia je.
Te słowa Chrystusa od dnia zesłania Ducha Świętego Kościół przechowuje jako najcenniejszy skarb. Zapisane na kartach Ewangelii przetrwały do naszych czasów. Dziś na nas spoczywa odpowiedzialność za to, aby zostały przekazane przyszłym pokoleniom nie jako martwa litera, ale jako żywe źródło poznania prawdy o Bogu i o człowieku - źródło prawdziwej mądrości. W tym kontekście szczególnej aktualności nabiera soborowa zachęta, skierowana do wszystkich wiernych, «by przez częste czytanie Pisma Świętego nabywali “wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa” (Flp 3, 8). “Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa” (św. Hieronim)» (Dei Verbum, 25). Dlatego, kiedy podczas liturgii biorę do rąk księgę Ewangelii i na znak błogosławieństwa wznoszę ją nad zgromadzeniem i nad całym Kościołem, czynię to z nadzieją, że nadal będzie ona Księgą życia każdego wierzącego, każdej rodziny i całych społeczeństw. Dziś z tą samą nadzieją proszę was: wchodźcie w nowe tysiąclecie z księgą Ewangelii! Niech nie zabraknie jej w żadnym polskim domu! Czytajcie i medytujcie! Pozwólcie, by Chrystus mówił! «Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: “Nie zatwardzajcie serc waszych..”.» (Ps 95/94/, 7-8).
5. W ciągu dwudziestu wieków Kościół pochylał się nad kartami Ewangelii, [aby je dokładnie odczytać], aby jak najdokładniej odczytać to, co Bóg zechciał w niej objawić. Wydobywał najgłębsze treści słów i wydarzeń, formułował prawdy, ogłaszając je jako pewne i zbawienne. Święci wprowadzali te prawdy w życie i dzielili się własnym doświadczeniem spotkania ze słowem Chrystusa. W ten sposób na fundamencie świadectwa Apostołów rozwijała się Tradycja Kościoła. Jeżeli dziś sięgamy po Ewangelię, nie możemy odrywać jej od tego dziedzictwa [stuleci, od tej tradycji] wieków.
Mówię o tym dlatego, że istnieje pokusa, aby interpretować Pismo Święte w oderwaniu od wielowiekowej Tradycji wiary Kościoła, stosując klucze właściwe dla współczesnej literatury czy publicystyki. Rodzi to niebezpieczeństwo uproszczeń, zafałszowania objawionej prawdy, a nawet naginania jej do potrzeb z góry przyjętej, indywidualnej filozofii życia czy też ideologii. Już święty Piotr apostoł występował przeciw takim próbom, pisząc: «To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia» (2 P 1, 20). «Zadanie zaś autentycznej interpretacji słowa Bożego (...) powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa» [ jak przypomniał ostatni sobór w Konstytucji o Objawieniu Bożym Dei verbum”].
Cieszę się, że Kościół w Polsce skutecznie wspomaga wiernych w poznawaniu treści Objawienia. Wiem jak wielką wagę przywiązują duszpasterze do liturgii Słowa podczas Mszy Świętej oraz do katechezy. Dziękuję Bogu za to, że przy parafiach oraz w ramach wspólnot i ruchów kościelnych stale powstają i rozwijają się kręgi biblijne i grupy dyskusyjne. Konieczne jest jednak, aby ci, którzy biorą na siebie odpowiedzialność za autentyczny wykład objawionej Prawdy, nie polegali na własnej, często omylnej intuicji, ale na solidnej wiedzy i niezachwianej wierze.
Jakże w tym miejscu nie wyrazić wdzięczności wszystkim duszpasterzom, którzy z oddaniem i pokorą pełnią posługę głoszenia Słowa Bożego! Jak nie wspomnieć całej niezliczonej rzeszy biskupów, kapłanów, diakonów, osób konsekrowanych oraz świeckich katechetów i katechetek, którzy z zapałem, często mimo przeszkód, oddają się tej prorockiej misji Kościoła. Jak nie dziękować egzegetom i teologom, którzy z podziwu godną dociekliwością zgłębiają źródła objawienia, niosąc kompetentną pomoc duszpasterzom. Umiłowani Bracia i Siostry, niech dobry Bóg wynagrodzi wasz apostolski trud swym błogosławieństwem! «O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie» [Tak głosił prorok Izajasz].
6. Błogosławieni również ci wszyscy, którzy otwartym sercem korzystają z tej posługi. Prawdziwie «błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je». Doświadczają bowiem tej szczególnej łaski, dzięki której posiew słowa Bożego nie pada pomiędzy ciernie, ale na żyzną glebę, i przynosi wieloraki plon. To właśnie uprzedzające i wspomagające działanie Ducha Świętego Pocieszyciela porusza serca i zwraca je do Boga, otwiera oczy rozumu i udziela «wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu wiary prawdzie» (por. Dei Verbum, 5). Błogosławieni, bo rozpoznając i wypełniając wolę Ojca nieustannie odnajdują solidny fundament pod budowlę własnego życia.
Tym, którzy mają przekroczyć próg trzeciego tysiąclecia, pragniemy powiedzieć: budujcie dom na skale! Budujcie dom waszego życia osobistego i społecznego na skale! A skałą jest Chrystus - Chrystus żyjący w swym Kościele. Kościół trwa na tych ziemiach od tysiąca lat. Przyszedł do was wraz z posługą świętego Wojciecha. Wyrósł na fundamencie jego męczeńskiej śmierci i trwa. Kościół to Chrystus żyjący w nas wszystkich. Chrystus jest winnym krzewem, a my latoroślami. On jest fundamentem, a my żywymi kamieniami.
7. «Panie, zostań z nami» (por. Łk 24, 29) - tak mówili uczniowie, którzy spotkali Chrystusa zmartwychwstałego na drodze do Emaus, a «serce w nich pałało, gdy rozmawiał z nimi i Pisma im wyjaśniał» (por. Łk 24, 32). My dzisiaj pragniemy powtórzyć ich słowa:
Panie zostań z nami! Spotkaliśmy Cię na długiej drodze naszych dziejów. Spotykali Cię przodkowie nasi z pokolenia na pokolenie. Umacniałeś ich Twoim słowem przez życie i posługę Kościoła.
Panie zostań z tymi, którzy po nas przyjdą! Pragniemy tego, abyś był z nimi, tak jak z nami byłeś. Pragniemy tego i o to Cię prosimy.
Zostań z nami, kiedy dzień się nachylił! Zostań, kiedy czas naszych dziejów dobiega kresu drugiego tysiąclecia.
Zostań i pomagaj nam stale kroczyć tą drogą, która prowadzi do domu Ojca.
Zostań z nami w Twoim słowie - w tym słowie, które staje się sakramentem: Eucharystią Twojej obecności.
Pragniemy słuchać Twojego słowa i wypełniać je.
Pragniemy mieć udział w błogosławieństwie.
Pragniemy być wśród tych błogosławionych, którzy «słuchają słowa
Bożego i zachowują je». Amen.
Pelplin, 6 czerwca 1999
Przemówienie przed modlitwą „Anioł Pański”
«Błogosławieni (są) ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je» (Łk 11, 28). Jezus znał dobrze swoją Matkę! Wiedział, że słuchała słowa Bożego «sercem szlachetnym i dobrym» (Łk 8, 15). Wiedział, że «wiernie zachowywała je w swoim sercu» (por. Łk 2, 19) i rozważała, co miałoby ono znaczyć (por. Łk 1, 29). Ona, Matka Syna Bożego, związała całkowicie swoje życie z wiernością słowu Bożemu. Ona nieustannie wsłuchiwała się w głos Boży, medytowała nad słowami i wydarzeniami, przyjmując to Objawienie całym swoim istnieniem w «posłuszeństwie wiary».
Pierwszym i najdoskonalszym owocem tego oddania słowu Boga było Jej dziewicze macierzyństwo. Z wiarą przyjęła odwieczne Słowo, które za sprawą Ducha Świętego w Niej stało się ciałem dla zbawienia człowieka. Posłuszna woli Ojca, była dla Bożego Syna nie tylko matką i opiekunką, ale także wierną współpracownicą w dziele odkupienia. Owoc Jej życia dojrzał pod krzyżem, gdzie w sposób po ludzku najbardziej tragiczny objawiła się prawda, że Bóg jest miłością. W duchu tej Bożej miłości, posłuszna wezwaniu Syna, przyjęła w apostole Janie nas wszystkich za swoje dzieci. A gdy po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa «trwała wraz z Apostołami na modlitwie» (por. Dz 1, 14) i wraz z nimi doświadczyła zesłania Ducha Świętego, stała się Matką rodzącego się Kościoła. To mistyczne macierzyństwo objawiło się w pełni w tajemnicy Wniebowzięcia.
Odtąd nieustannie wpatrujemy się w Jej wzór, prosząc, aby Ona - Przewodniczka wiary - uczyła nas słuchać i zachowywać każde słowo, jakie Bóg do nas kieruje. Błogosławieni bowiem są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Niech błogosławieństwo, które spoczęło na Maryi, stanie się naszym udziałem! Obyśmy słuchając i zachowując słowo Boże, jak Maryja stawali się świadkami Boga, który jest miłością!
Po wygłoszeniu zaplanowanego przemówienia Ojciec Święty kontynuował:
Podczas liturgii w Pelplinie Maryja w sposób szczególny była z nami obecna jako Królowa Pomorza i Matka Jedności, pod takim bowiem imieniem jest czczona w sanktuarium w Piasecznie. Pamiętam, że dane mi było w roku 1968, wspólnie z księdzem biskupem Kazimierzem Kowalskim, ukoronować tę łaskami słynącą figurę Madonny z Dzieciątkiem, która dziś jest tu pośród nas. To jeden z trwałych znaków mojej więzi z Waszą diecezją pelplińską; a przed laty była to jeszcze diecezja chełmińska. Z wdzięcznością wspominam biskupów, którzy tu pełnili swą posługę: wielkiego uczonego, a zarazem pasterza okresu powojennych zmagań, ś.p. biskupa Kazimierza Józefa Kowalskiego, ś.p. biskupa Bernarda Czaplińskiego, więźnia z Dachau i jego biskupa pomocniczego Zygfryda Kowalskiego. Chętnie wracam pamięcią do tego czasu, kiedy miałem okazję podziwiać piękno tej ziemi, zwłaszcza podczas spływów kajakowych na Brdzie. Słyszę, że ten czas utrwaliliście w polnej kapliczce w parafii Brusy. Bóg Wam za to zapłać. Raz jeszcze pragnę serdecznie pozdrowić całą diecezję pelplińską, biskupów, kapłanów, osoby konsekrowane i wszystkich wiernych świeckich. Słowa pozdrowienia i podziękowania kieruję do władz: samorządowych, administracyjnych i państwowych. Są tu również obecni wierni z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej wraz ze swoimi biskupami, kapłanami oraz władzami miasta Kołobrzegu. Pozdrawiam ich bardzo serdecznie. Przybyli do Pelplina, aby dziękować Bogu za tysiąc lat istnienia diecezji kołobrzeskiej. Z całego serca włączamy się wszyscy w to Wasze dziękczynienie. Pozdrawiam wszystkich niepełnosprawnych i chorych zarówno obecnych tutaj jak i duchowo z nami złączonych. Niech Wasze cierpienia i modlitwy wydają owoce pokoju i miłości wśród wszystkich ludzi. Sercem obejmuję młodzież — studentów uczelni Wybrzeża wraz z profesorami, uczniów szkół, szczególnie szkół katolickich, wśród nich uczestników Chrześcijańskiej Szkoły pod Żaglami, którzy w tych dniach zakończyli rejs dookoła Ameryki Południowej. Pozdrawiam przedstawicieli wspólnot i ruchów kościelnych, Akcji Katolickiej, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, duszpasterstw parafialnych i diecezjalnych, a także harcerzy i sportowców. Niech Boży Duch ożywia Wasze młodzieńcze serce. Cieszę się obecnością zespołów folklorystycznych — są tu nawet rycerze — jak również leśników, myśliwych, Bractwa Kurkowego. Pielęgnujcie nadal tradycje regionalne i zawodowe. Pozdrawiając wszystkich tutaj obecnych, proszę, ażebyście również zanieśli pozdrowienie tym, którzy przyjść nie mogli. Jeszcze odmawiamy Anioł Pański.
Anioł Pański...
Elbląg, 6 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa czerwcowego
1.«Twemu Sercu cześć składamy, o Jezu nasz, o Jezu...».
Dziękuję Bożej Opatrzności, że mogę wraz z wami, tu obecnymi, oddać cześć i uwielbienie Najświętszemu Sercu Jezusa, w którym ojcowska miłość Boga objawiła się w sposób najdoskonalszy. Cieszę się, że ta pobożna praktyka, aby codziennie w miesiącu czerwcu odmawiać albo śpiewać Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, jest w Polsce taka żywa i ciągle podtrzymywana.
Pozdrawiam wszystkich zgromadzonych dzisiaj, w niedzielne popołudnie na tym nabożeństwie. W szczególny sposób pozdrawiam księdza biskupa Andrzeja, pasterza tej diecezji, księdza biskupa pomocniczego [a także cały Episkopat Polski z księdzem Prymasem naszym dzisiejszym celebransem, pozdrawiam kapłanów, osoby konsekrowane oraz przedstawicieli Episkopatu Polski] i cały Lud Boży [diecezji elbląskiej]. Bardzo serdecznie witam pielgrzymów z Rosji, z obwodu Kaliningradzkiego, [którzy przybyli ze swoim arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem]. Witam również wiernych Kościoła greckokatolickiego. Pozdrawiam cały młody Kościół elbląski, który w szczególny sposób związany jest z postacią świętego Wojciecha. Niedaleko bowiem stąd - jak głosi tradycja - oddał on życie za Chrystusa[w świętym gaju]. Śmierć tego męczennika wydaje w ciągu historii obfite owoce świętości na tej ziemi. Pragnę w tym miejscu wspomnieć błogosławioną Dorotę z Mątowów, żonę i matkę dziewięciorga dzieci, a także sługę Bożą Reginę Protmann, założycielkę zgromadzenia sióstr świętej Katarzyny, [— jak Bóg pozwoli — wyniesie Kościół do chwały ołtarzy w czasie tej pielgrzymki w Warszawie], w czasie tej pielgrzymki. W poczet błogosławionych zostanie również zaliczony syn tej ziemi, ksiądz Władysław Demski, który oddał życie w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, broniąc publicznie krzyża znieważonego świętokradzko przez oprawców. Wy przejęliście niejako to wspaniałe duchowe dziedzictwo i trzeba, byście je chronili, rozwijali i na tym solidnym fundamencie wiary i życia religijnego budowali przyszłość tej ziemi i Kościoła elbląskiego.
2.«Serce Jezusa, źródło życia i świętości, zmiłuj się nad nami».
Tak wołamy w Litanii. Wszystko, co Bóg chciał nam powiedzieć o sobie, o swojej miłości, to wszystko złożył w jakiś sposób w swym Sercu [w Sercu Swego Syna] i przez to Serce wyraził. Stoimy wobec niezgłębionej tajemnicy. Poprzez Serce Jezusa odczytujemy cały odwieczny Boży plan zbawienia świata. A jest to plan miłości.[ Litania, którą śpiewaliśmy w sposób przedziwny zawiera całą tę prawdę.]
Przyszliśmy tu dzisiaj, aby [poprzez to nabożeństwo kontemplować miłość] Pana Jezusa. Jego współczującą dobroć dla każdego człowieka. Kontemplować Jego Serce gorejące miłością do Ojca, w pełności Ducha Świętego. Chrystus, który nas miłuje, ukazuje nam swe Serce jako źródło życia i świętości, jako źródło naszego odkupienia. Aby zrozumieć głębiej to wezwanie, trzeba [może wrócić do spotkania Jezusa] z Samarytanką w miasteczku Sychar, przy źródle, które było tam już od czasów patriarchy Jakuba. Przyszła ona, aby zaczerpnąć wody. Wówczas Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić», a ona zwróciła się do Niego: «Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?». [Dodaje Ewangelista, że Żydzi nie współżyją dobrze z Samarytanami]. Otrzymała wówczas od Jezusa odpowiedź: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: “Daj Mi się napić” - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu» [Przedziwne słowa.](por. J 4, 1-14).
Jezus jest źródłem; z Niego bierze początek życie Boże w człowieku. Trzeba tylko przybliżyć się do Niego, trwać w Nim, by mieć [udział w tym życiu]. A czymże jest to życie, jak nie początkiem świętości człowieka! Świętości, która jest w Bogu i którą człowiek może osiągnąć przy pomocy łaski. Wszyscy pragniemy pić z Boskiego Serca, które jest źródłem życia i świętości.
3.«Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań, w każdym czasie
czynią to, co sprawiedliwe» (Ps 106, 3).
Bracia i Siostry, rozważanie miłości Boga, która objawiła się w Sercu Jego Syna, domaga się od człowieka konsekwentnej odpowiedzi. Nie zostaliśmy tylko wezwani do kontemplowania tajemnicy miłości Chrystusa, ale do uczestniczenia w niej. Chrystus mówi: «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania» (J 14, 15). Stawia w ten sposób przed nami ogromne wezwanie, a zarazem warunek: chcesz Mnie miłować,
zachowuj moje nakazy, przestrzegaj świętego prawa Bożego, chodź ścieżkami, które [Bóg ci wskazuje, które ja ci wskazałem przykładem mojego życia].
Wolą Bożą jest, abyśmy zachowywali przykazania, czyli prawo Boże dane Izraelowi za pośrednictwem Mojżesza na Górze Synaj. Dane wszystkim ludziom. Znamy te przykazania. Wielu z was powtarza je codziennie w modlitwie. Jest to bardzo piękny i pobożny zwyczaj. Powtórzmy je, tak jak są zapisane w Księdze Wyjścia, aby utwierdzić i odnowić to, co pamiętamy.
«Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy.
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył.
Nie będziesz kradł.
Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego.
Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego» (por. Wj 20, 2-17).
Oto zrąb moralności dany człowiekowi przez Stwórcę. Dekalog dziesięciu Bożych słów wypowiedzianych z mocą na Synaju i potwierdzonych przez Chrystusa w Kazaniu na Górze w kontekście ośmiu błogosławieństw. Stwórca, który jest zarazem najwyższym prawodawcą, wpisał w serce człowieka cały porządek prawdy. Porządek ten warunkuje dobro i ład moralny, i przez to jest podstawą godności człowieka stworzonego na obraz Boży. Przykazania zostały dane dla dobra człowieka, dla jego dobra osobistego, rodzinnego i społecznego. One są naprawdę drogą dla człowieka. Sam porządek materialny nie wystarczy. Musi być uzupełniony i ubogacony przez nadprzyrodzony. Dzięki niemu życie nabiera nowego sensu, a człowiek staje się doskonalszy. Życie bowiem potrzebuje mocy i wartości Bożych, nadprzyrodzonych, wtedy dopiero nabiera pełnego blasku.
Chrystus to prawo Starego Przymierza potwierdził. W Kazaniu na Górze mówi wyraźnie do tych, co Go słuchali: «Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić» (Mt 5, 17). Chrystus przyszedł wypełnić prawo, przede wszystkim wypełnić je w jego treści i w znaczeniu, a przez to ukazać pełny jego sens i całą jego głębię. Prawo jest doskonałe wówczas, kiedy jest przeniknięte miłością Boga i bliźniego. Miłość jest tym, co stanowi o doskonałości moralnej człowieka, o jego podobieństwie do Boga. «Kto ma przykazania moje i zachowuje je - mówi Chrystus - ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie» (J 14, 21). Dzisiejsze nabożeństwo poświęcone Najświętszemu Sercu Pana Jezusa przypomina nam o tej miłości Boga, której człowiek usilnie pragnie, i wskazuje, że konkretną odpowiedzią na tę miłość jest zachowywanie Bożych przykazań w codziennym życiu. Bóg chciał, aby one nie zatarły się w pamięci, ale zostały wyryte na zawsze w ludzkich sumieniach, aby człowiek znając i zachowując przykazania, «miał życie wieczne».
4.«Szczęśliwi, którzy strzegą przykazań».
Tak Psalmista nazywa tych, którzy chodzą drogą przykazań i strzegą ich do końca (por. Ps 119, 32-33). Zachowywanie bowiem prawa Bożego jest podstawą dostąpienia daru wiecznego życia, czyli szczęścia, które nigdy się nie kończy. Na pytanie bogatego młodzieńca: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» (Mt 19, 16), Jezus odpowiedział: «Jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania» (Mt 19, 17). To Jezusowe wezwanie jest szczególnie aktualne w dzisiejszej rzeczywistości, w której wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było. Pokusa urządzenia świata i swego życia bez Boga albo wbrew Bogu, bez Jego przykazań i bez Ewangelii, istnieje i zagraża również nam. A życie ludzkie i świat zbudowany bez Boga, w końcu obróci się przeciw człowiekowi. [Mieliśmy na to liczne dowody w tym kończącym się stuleciu, dwudziestym wieku.] Łamanie Bożych przykazań, zejście z drogi wytyczonej przez Boga, jest niczym innym, jak popadnięciem w niewolę grzechu, a «zapłatą za grzech jest śmierć» (Rz 6, 23).
Stajemy wobec rzeczywistości grzechu. Grzech jest obrazą Boga, jest nieposłuszeństwem wobec Boga, wobec Jego prawa, wobec normy moralnej, którą dał człowiekowi, wpisując ją w ludzkie serce, i potwierdzając oraz udoskonalając przez Objawienie. Grzech przeciwstawia się miłości Boga do nas i odwraca od Niego nasze serca. Grzech jest «miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga», jak mówi Święty Augustyn (De Civitate Dei, 14, 28). Grzech jest wielkim złem w całym swoim wielorakim wymiarze, poczynając od pierworodnego, poprzez wszystkie grzechy osobiste każdego człowieka, poprzez grzechy społeczne, grzechy, które obciążają dzieje całej ludzkości.
Trzeba, abyśmy sobie ciągle uświadamiali to wielkie zło, zdobywali subtelną wrażliwość i wyraźne poznanie zawartego w grzechu zarzewia śmierci. Chodzi tu o to, co zwykło się nazywać poczuciem grzechu. Ma ono swoje źródło w świadomości moralnej człowieka, związane jest z uznaniem Boga, poczuciem łączności ze Stwórcą, Panem i Ojcem. Im głębsza będzie świadomość łączności z Bogiem, którą umacnia życie sakramentalne człowieka i szczera modlitwa, tym bardziej wyraziste będzie poczucie grzechu. Rzeczywistość Boga odsłania i rozjaśnia tajemnicę człowieka. Czyńmy wszystko, aby uwrażliwiać nasze sumienia, i strzec ich przed wypaczeniem czy znieczuleniem.
Widzimy, jak wielkie zadania stawia przed nami Bóg. Mamy ukształtować w sobie prawdziwego człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Człowieka, który kocha prawo Boga i chce według niego żyć. Czyż Psalmista, który woła: «Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość! Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego!» (Ps 51, 3-4), nie jest dla nas wzruszającym przykładem takiego właśnie człowieka, który staje skruszony przed Bogiem? Pragnie on przemiany swego serca, aby stać się nowym stworzeniem, innym, odmienionym Bożą mocą.
Staje przed nami święty Wojciech. Odczuwamy tu jego obecność, bo przecież na tej ziemi oddał życie dla Chrystusa. On od tysiąca lat mówi nam przez swoje świadectwo męczeństwa, że świętość zdobywa się ofiarą, że nie ma tu miejsca na żadne kompromisy, że trzeba być wiernym do końca, że trzeba mieć odwagę chronić obrazu Bożego w swojej duszy, nawet za największą cenę. Jego męczeńska śmierć woła o takich właśnie ludzi, którzy obumierając złu i grzechowi, pozwolą, aby rodził się w nich nowych człowiek, Boży człowiek, strzegący przykazań Pana.
5.Drodzy Bracia i Siostry, kontemplujmy Serce Jezusa, które jest źródłem życia, gdyż przez nie dokonało się zwycięstwo nad śmiercią. Ono także jest źródłem świętości, gdyż w nim zostaje przezwyciężony grzech, który jest przeciwnikiem [świętości, przeciwnikiem duchowego rozwoju człowieka]. Z Serca Pana Jezusa bierze początek świętość każdego z nas. Uczmy się od tego Serca miłości Boga i zrozumienia tajemnicy grzechu - mysterium iniquitatis.
Wynagradzajmy Sercu Bożemu za grzechy popełnione przez nas i przez naszych bliźnich. Wynagradzajmy za odrzucanie dobroci i miłości Boga.
Przybliżajmy się każdego dnia do tego źródła, z którego płyną zdroje wody żywej. Wołajmy za samarytańską kobietą: «daj nam tej wody», bo ona daje życie wieczne.
Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości,
Serce Jezusa, źródło życia i świętości,
Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze
- zmiłuj się nad nami. Amen.
Papież kontynuował:
“Pragnę wspólnie z wami podziękować Bogu za nasze dzisiejsze spotkanie. Złączyła nas wspólna gorąca modlitwa, która jest świadectwem wielkiej czci i umiłowania serca Bożego będącego dla nas wszystkich źródłem życia i świętości.
Słowa pozdrowienia kieruję do obecnych na tym spotkaniu wiernych Kościoła prawosławnego oraz wspólnot protestanckich. (oklaski) Słowa pozdrowienia kieruję również do przedstawicieli władz administracyjnych i samorządowych. Witam posłów i senatorów z ich marszałkami. Pozdrawiam w szczególny sposób sportowców i działaczy sportowych, zarówno dawnych zawodników jak obecnych. Dla mnie również miasto Elbląg i kanał elbląski kojarzy się ze sportem, doświadczeniem sportowym. Nie wiem ile lat temu, ale pamiętam, że ostatni raz byłem tutaj, ażeby rozpocząć spływ po kanale elbląskim i przez jeziora. Pozdrawiam więc Katolickie Stowarzyszenie Sportowe Rzeczypospolitej. Cieszę się, że powstaje coraz więcej parafialnych klubów sportowych, które gromadzą młodzież i dzieci. Każdy rodzaj sportu niesie z sobą bogaty skarbiec wartości, które zawsze trzeba sobie uświadamiać, aby móc je urzeczywistnić. Ćwiczenie uwagi, wychowywanie woli, wytrwałość, odpowiedzialność, znoszenie trudu i niewygód, duch wyrzeczenia i solidarności, wierność obowiązkom — to wszystko należy do cnót sportowca. Zachęcam was, młodych sportowców, abyście żyli zgodnie z wymaganiami tych wartości, abyście w życiu byli zawsze ludźmi prawymi, uczciwymi i zrównoważonymi, ludźmi, którzy budzą zaufanie i nadzieję. Niech święty Wojciech, wasz patron, którego męczeńska krew wsiąkła w ziemię tej diecezji, wyprosi dla Kościoła elbląskiego obfite owoce nowej ewangelizacji i głębokiego przeżycia jubileuszu naszego zbawienia. Wszystkim niech Bóg błogosławi. Dziękuję Elblągowi za to wspaniałe przyjęcie. Bóg zapłać.
Skoro wołacie: “Niech żyje Papież, to mi przyszło na myśl, przyszło mi na myśl, że ktoś sobie raz pomylił i zamiast wołać: »Niech żyje Papież« zaczął wołać: »Niech żyje łupież«. (oklaski) Ja was do tego nie zachęcam, ale tu na miejscu tych sportowych wspomnień trudno było tego nie dodać. Więc zapomnijcie”.
Tuż przed błogosławieństwem Papież dodał: “Jeszcze podziękujmy Bogu za wiatr od morza, który nas tu trochę wychłodził”.
Licheń, 7 czerwca 1999
Przemówienie podczas uroczystości poświęcenia bazyliki Matki Bożej pw. Najświętszej Maryi Panny
1. «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45).
Jako pielgrzym staję dzisiaj w Licheńskim Sanktuarium i pozdrawiam Maryję słowami świętej Elżbiety: «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła». Z zapisu Łukasza ewangelisty dowiadujemy się, że dom Elżbiety napełnił się radością. Dzięki światłu udzielonemu z wysoka pojmuje ona wielkość Maryi, która jest «pełna łaski», a przez to «błogosławiona między niewiastami» (Łk 1, 28), gdyż nosi w swoim łonie Jezusa — Zbawiciela świata. Ta scena nawiedzenia staje się nam w szczególny sposób bliska tu, w tym miejscu, które Maryja bardzo umiłowała. Każde sanktuarium jest bowiem w jakimś sensie domem Elżbiety, który nawiedza Matka Syna Bożego, by być blisko swego umiłowanego ludu.
2. Bracia i Siostry, dziękuję Opatrzności Bożej, że na szlaku mojej pielgrzymki do Ojczyzny jest to właśnie Sanktuarium, że mogę spotkać się z wami [w otoczeniu wiosennej przyrody] na tym pięknym, malowniczym wzgórzu, wśród pól i lasów, aby dokonać poświęcenia nowej świątyni ku czci Bożej Rodzicielki. Patrzę z podziwem na tę ogromną budowlę, która [w swoim rozmachu architektonicznym] jest wyrazem wiary i miłości do Maryi i Jej Syna. Bogu niech będą dzięki za tę świątynię! Wdzięczność należy się także kustoszom tego Sanktuarium — księżom Marianom, którzy od lat opiekują się tym miejscem i wiernie służą pielgrzymom. To właśnie z ich inicjatywy powstała ta świątynia. Dziękuję także budowniczym i tym wszystkim, którzy swymi ofiarami wspierali i nadal wspierają to wielkie dzieło. Pozdrawiam serdecznie księdza biskupa Bronisława [Dembowskiego, pasterza diecezji włocławskiej, która ma szczęście gościć u siebie Licheńskie Sanktuarium]. Pozdrawiam również księdza biskupa pomocniczego, księdza biskupa seniora, [pozdrawiam i dziękuję za gościnę ojcu generałowi i księżom marianom, pozdrawiam całe duchowieństwo oraz wszystkich pielgrzymów przybyłych z różnych stron naszej ojczyzny].
3. Wzrok nasz kierujemy ku Tej, «która uwierzyła». Maryja uwierzyła, że stanie się to, co Jej było powiedziane od Pana. Jako Dziewica zawierzyła Bogu, że pocznie i porodzi [Syna Bożego]. Akt wiary Maryi przypomina wiarę Abrahama, który u zarania Starego Przymierza uwierzył w Boga. Oto wielkość i doskonałość wiary Maryi, przed którą Elżbieta wypowiada słowa podziwu. Nazywając Maryję «błogosławioną między niewiastami» wskazuje, że zyskała Ona błogosławieństwo dzięki wierze [Błogosławiona, która uwierzyła]. Pełen zachwytu okrzyk Elżbiety jest dla nas wezwaniem, byśmy umieli docenić to wszystko, co obecność Maryi wnosi w życie każdego wierzącego.
4. Zgromadzeni dzisiaj na tej porannej modlitwie w Licheńskim Sanktuarium, u stóp Bolesnej naszej Matki, błagajmy Ją wszyscy — biskupi, kapłani, osoby konsekrowane i ludzie świeccy — aby wstawiała się za nami u swego Syna, wypraszając nam:
Wiarę żywą, która z ziarnka gorczycznego staje się drzewem życia Bożego
Wiarę, która każdego dnia karmi się modlitwą, umacnia sakramentami świętymi i czerpie z bogactwa Ewangelii Chrystusowej.
Wiarę mocną, która nie lęka się żadnych trudności, ani cierpień czy niepowodzeń, bo oparta jest na przekonaniu, że «dla Boga nie ma nic niemożliwego» (por. Łk 1, 37).
Wiarę dojrzałą, bez zastrzeżeń, która współdziała z Kościołem świętym w autentycznym budowaniu mistycznego Ciała Chrystusa.
Dziękujemy Ci, Maryjo, że nieustannie i niezawodnie kierujesz nas ku Chrystusowi.
Czuwaj, Matko Syna Bożego, nad nami, czuwaj nad naszą niewzruszoną wiernością Bogu, Krzyżowi, Ewangelii i Kościołowi świętemu, tak jak to czyniłaś od zarania naszych dziejów. Broń tego narodu, który od tysiąca lat idzie drogami Ewangelii. Spraw, abyśmy żyli, wzrastali i wytrwali w wierze do końca.
Bądź pozdrowiona, Córko Boga Ojca,
Bądź pozdrowiona, Matko Syna Bożego,
Bądź pozdrowiona, Oblubienico Ducha Świętego, [bądź pozdrowiona]
Przybytku Trójcy Przenajświętszej. Amen.
Po tym Papież zaśpiewał
Bądź pozdrowiona, Córko Boga Ojca,
Bądź pozdrowiona, Matko Syna Bożego,
Bądź pozdrowiona, Oblubienico Ducha Świętego,
Bądź pozdrowiona, Przybytku Trójcy Przenajświętszej.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
Jak była na początku, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
Na zakończenie powiedział
To pielgrzym z Krakowa tak śpiewa, od dominikanów. Od dominikanów.
Bydgoszcz, 7 czerwca 1999
Homilia wygłoszona w czasie Mszy św.
1. «Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie» (Mt 5, 10).
Przed chwilą słyszeliśmy słowa, jakie wypowiedział Chrystus w Kazaniu na Górze. Do kogo odnoszą się te słowa? Odnoszą się przede wszystkim do samego Chrystusa. On jest ubogi duchem, On jest cichy, On jest pokój czyniący, On jest miłosierny, i On jest także tym, który cierpi prześladowanie dla sprawiedliwości. To błogosławieństwo stawia nam przed oczy w szczególny sposób wydarzenia Wielkiego Piątku. Chrystus skazany na śmierć jak złoczyńca, a potem ukrzyżowany. Na Kalwarii zdawało się, że został opuszczony przez Boga i wydany na pośmiewisko ludzi.
Ewangelia, którą głosił Chrystus, została poddana wówczas jakiejś [radykalnej próbie]: «Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego» (Mt 27, 42); tak wołali ci, którzy byli świadkami tego wydarzenia. Chrystus nie zstępuje z krzyża, ponieważ jest wierny swojej Ewangelii. Cierpi niesprawiedliwość ludzką. Tylko w ten sposób bowiem może dokonać usprawiedliwienia człowieka. Pragnął, ażeby na Nim przede wszystkim sprawdziły się słowa z Kazania na Górze: «Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami» (Mt 5, 11-12).
Chrystus jest Prorokiem wielkim. W Nim wypełniają się proroctwa, bo wszystkie one na Niego wskazywały. W Nim równocześnie otwiera się proroctwo ostateczne. On jest Tym, który cierpi prześladowanie dla sprawiedliwości z pełną świadomością, że właśnie to prześladowanie otwiera przed ludzkością bramy życia wiecznego. Odtąd do tych, którzy uwierzą w Niego ma należeć królestwo niebieskie.
2. Dziękuję Bogu, że na moim pielgrzymim szlaku znalazła się Bydgoszcz, największe skupisko miejskie Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Pozdrawiam was wszystkich, którzy przybyliście, aby uczestniczyć w tej Ofierze Eucharystycznej. Witam w szczególny sposób Pasterza Kościoła gnieźnieńskiego arcybiskupa Henryka, [który w Bydgoszczy ma swoją siedzibę i który jest biskupem Bydgoszczy, biskupem bydgoskim. Witam również jego biskupów pomocniczych].
Wyrażam radość z obecnych tu kardynałów Gości z Berlina, Kolonii, Wiednia, [kardynała Kozłowieckiego z Afryki, oczywiście kardynałów, arcybiskupów i biskupów polskich. Serdecznie witam Metropolitę lwowskiego]. Pozdrawiam duchowieństwo, osoby konsekrowane, a także pielgrzymów z innych części Polski, jak również tych, którzy nie mogą być obecni na tej Mszy świętej, zwłaszcza chorych.
Dwa lata temu dane mi było w Gnieźnie dziękować Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za dar wierności świętego Wojciecha, aż do męczeńskiej śmierci i za błogosławione owoce, jakie ta śmierć przyniosła nie tylko naszej Ojczyźnie, ale i całemu Kościołowi. Powiedziałem wówczas: «Św. Wojciech jest ciągle z nami. Pozostał w piastowskim Gnieźnie, pozostał w powszechnym Kościele otoczony chwałą męczeństwa. I z perspektywy tysiąclecia zdaje się dzisiaj przemawiać do nas słowami św. Pawła: „Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja — czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka — mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom” (Flp 1, 27-28). Odczytujemy raz jeszcze dzisiaj, po tysiącu lat, ten Pawłowy i ten Wojciechowy testament. Prosimy, ażeby słowa tego testamentu doczekały się spełnienia również w naszym pokoleniu. „Nam bowiem z łaski Bożej dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, skoro toczyliśmy tę samą walkę” (por. Flp 1, 29-30), jakiej świadectwo pozostawił nam św. Wojciech» (3.06.1997).
Przesłanie to pragnę na nowo odczytać w świetle [błogosławieństwa z Ewangelii, które odnosi się do tych, co gotowi są] dla sprawiedliwości «cierpieć prześladowanie». Takich wyznawców Chrystusa nie brakowało na polskiej ziemi w żadnym czasie, nie brakowało ich również w grodzie nad Brdą. W ciągu ostatnich dziesięcioleci [w tym stuleciu, Bydgoszcz] została naznaczona szczególnym znamieniem «prześladowania dla sprawiedliwości». To przecież tutaj, w pierwszych dniach drugiej wojny światowej hitlerowcy dokonali pierwszych publicznych egzekucji na obrońcach miasta. Symbolem tego męczeństwa jest bydgoski Stary Rynek. Innym tragicznym miejscem jest tak zwana «Dolina Śmierci» w Fordonie. Jakże nie wspomnieć przy tej okazji biskupa Michała Kozala, który zanim został biskupem pomocniczym we Włocławku, był gorliwym duszpasterzem w Bydgoszczy. Zginął śmiercią męczeńską w Dachau, składając świadectwo niezachwianej wierności Chrystusowi. Podobną śmierć w obozach koncentracyjnych poniosło wielu ludzi związanych z tym miastem i z tą ziemią. Jeden Bóg zna dokładnie miejsca ich kaźni i cierpienia. [W każdym razie moje pokolenie pamięta bydgoską niedzielę 1939 roku.]
Wymowę wszystkich tych wydarzeń umiał właściwie odczytać [Prymas Tysiąclecia, sługa Boży Kardynał Stafan Wyszyński]. Uzyskawszy od ówczesnych władz komunistycznych, po wielu staraniach, w 1973 roku pozwolenie na budowę w Bydgoszczy pierwszego po drugiej wojnie światowej kościoła, nadał mu niezwykły tytuł: «Świętych Polskich Braci Męczenników». Prymas Tysiąclecia pragnął w ten sposób dać wyraz przekonaniu, że doświadczona «prześladowaniem dla sprawiedliwości» ziemia bydgoska stanowi właściwe miejsce dla tej świątyni. Upamiętnia ona bowiem wszystkich bezimiennych Polaków, którzy w ciągu przeszło tysiącletnich dziejów polskiego chrześcijaństwa oddali swe życie za Chrystusową Ewangelię i za Ojczyznę, zaczynając od świętego Wojciecha. Znamienne jest również, że właśnie z tej świątyni ksiądz Jerzy Popiełuszko wyruszył w swoją ostatnią drogę. Słowa, jakie wtedy wypowiedział w czasie rozważań różańcowych, wpisują się również w tę historię: «Wam bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć» (Flp 1, 29).
3. «Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości».
Do kogo jeszcze odnoszą się te słowa? Odnoszą się do wielu, wielu ludzi, którym w ciągu dziejów ludzkości dane było cierpieć prześladowanie dla sprawiedliwości. Wiemy, że trzy pierwsze stulecia po Chrystusie były naznaczone straszliwymi prześladowaniami, zwłaszcza za panowania niektórych cesarzy rzymskich, od Nerona do Dioklecjana. A chociaż od czasu Edyktu Mediolańskiego prześladowania ustały, to jednak powracały one w różnych momentach historii, na wielu miejscach ziemi.
Nasze stulecie [nasze dwudzieste stulecie, również zapisało] wielką martyrologię. Sam w ciągu dwudziestu lat mego Pontyfikatu wyniosłem do chwały ołtarzy wielkie grupy męczenników: japońskich, francuskich, wietnamskich, hiszpańskich, meksykańskich. A iluż ich było w okresie drugiej wojny światowej i w czasie panowania totalitarnego systemu komunistycznego! Cierpieli i oddawali życie w hitlerowskich czy też sowieckich obozach zagłady. Za kilka dni w Warszawie [ma się dokonać beatyfikacja 108 męczenników], którzy oddali życie za wiarę w obozach [śmierci]. Przyszedł teraz czas przypomnienia tych wszystkich ofiar i oddania im czci należnej. «A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby „nieznani żołnierze wielkiej sprawy Bożej”» — napisałem w Liście apostolskim Tertio millennio adveniente (n. 37). I dobrze, że się o nich mówi na ziemi polskiej, bo ta ziemia zaznała wyjątkowego udziału w tej [wielkiej współczesnej martyrologii]. Dobrze, że się to mówi w Bydgoszczy! Oni wszyscy dali świadectwo wierności Chrystusowi pomimo przerażających swoim okrucieństwem cierpień. Krew ich spłynęła na naszą ziemię i użyźniła ją na wzrost i na żniwo. Wydaje ona owoc stokrotny w naszym narodzie, który wiernie stoi przy Chrystusie i Ewangelii. Trwajmy nieustannie w jedności z nimi. Dziękujmy Bogu, że zwycięsko przeszli przez trudy: «Bóg (...) doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę» (Mdr 3, 6). Oni stanowią dla nas wzór do naśladowania, z ich krwi winniśmy czerpać moce do codziennej ofiary, jaką mamy składać Bogu z naszego życia. Są dla nas przykładem, byśmy tak jak oni odważnie dawali świadectwo wierności Krzyżowi Chrystusa.
4. «Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was (...) z mego powodu» (Mt 5, 11).
Chrystus nie obiecuje łatwego życia tym, którzy Go naśladują. Zapowiada raczej, że idąc za Ewangelią, będą musieli stać się znakiem sprzeciwu. Jeżeli On sam cierpiał prześladowanie, to stanie się ono udziałem również Jego uczniów: «Miejcie się na baczności przed ludźmi! — zapowiada. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować» (Mt 10, 17).
Drodzy Bracia i Siostry! Każdy chrześcijanin, który zjednoczył się z Chrystusem przez łaskę Chrztu świętego, stał się członkiem Kościoła i «już nie należy do samego siebie» (por. 1 Kor 6, 19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili wchodzi w szczególny związek wspólnotowy z Chrystusem i z Jego Kościołem. Obowiązany jest zatem do wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymał od Boga za pośrednictwem Kościoła. Jako chrześcijanie jesteśmy więc wezwani do dawania świadectwa Chrystusowi. Niekiedy wymaga to od człowieka wielkiej ofiary, którą trzeba składać codziennie, a czasem jest tak, że przez całe życie. To niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia «cierpień dla sprawiedliwości» jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli, aż do całkowitego «wykonało się».
Człowiek wierzący «cierpi dla sprawiedliwości», gdy w zamian za swoją wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5, 29). Obok męczeństwa publicznego, które dokonuje się zewnętrznie, na oczach wielu, jakże często ma miejsce męczeństwo ukryte w tajnikach ludzkiego wnętrza; męczeństwo ciała i męczeństwo ducha. Męczeństwo naszego powołania i posłannictwa. Męczeństwo walki z sobą i przezwyciężania samego siebie. W Bulli Incarnationis mysterium ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000 napisałem między innymi: «Człowiek wierzący, traktujący poważnie swoje chrześcijańskie powołanie, w którym męczeństwo jest możliwością zapowiedzianą już w Objawieniu, nie może usunąć tej perspektywy z horyzontu własnego życia» (n. 13).
Męczeństwo jest [zawsze wielką i radykalną] próbą dla człowieka. Najwyższą próbą człowieczeństwa, próbą godności człowieka w obliczu samego Boga. Tak, to jest wielka próba człowieka rozgrywająca się na oczach samego Boga, ale i zapominającego o Bogu świata. W tej próbie człowiek odnosi zwycięstwo, wsparty Jego mocą i staje się wymownym świadkiem tej mocy.
Czyż nie stoi przed taką próbą matka, która podejmuje decyzję, by złożyć z siebie ofiarę, by ratować życie swego dziecka? Jak wiele było i jest takich bohaterskich matek w naszym społeczeństwie. Dziękujemy im za przykład miłości, która nie cofa się przed największą ofiarą.
Czyż nie stoi przed taką próbą człowiek wierzący, który broni prawa do wolności religijnej i wolności sumienia? Myślę tu o tych wszystkich braciach i siostrach, którzy w czasie prześladowań Kościoła dawali świadectwo wierności Bogu. Wystarczy przypomnieć niedawną historię Polski [i innych krajów oraz prześladowań] i trudności, jakim poddawany był wówczas Kościół w Polsce i wierzący w Boga. Była to wielka próba sumień ludzkich, prawdziwe męczeństwo wiary, która domagała się wyznania przed ludźmi. Był to czas doświadczenia niejednokrotnie bardzo bolesnego. [I dlatego za szczególną powinność naszego pokolenia w Kościele uważam zebranie wszystkich świadectw o tych, którzy dali życie za Chrystusa. Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać. Tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła, i to jest do dzisiaj naszą siłą, tamto świadectwo męczenników pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą uwagę. Nasz wiek, wiek XX, ma swoją wielką martyrologię w wielu krajach, w wielu rejonach ziemi. Trzeba ażebyśmy przechodząc do trzeciego tysiąclecia spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu.] Na wielu sprawdziły się w pełni słowa z Księgi Mądrości: «Bóg (...) doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę» (3, 6). Dzisiaj chcemy oddać im cześć za to, że nie lękali się podjąć tej próby i za to, że nam pokazali drogę, którą trzeba iść w nowe tysiąclecie. Oni są dla nas jakimś wielkim wołaniem i wezwaniem zarazem. Ukazują swoim życiem, że światu takich właśnie potrzeba Bożych szaleńców, którzy będą szli przez ziemię, jak Chrystus, jak Wojciech, Stanisław, czy Maksymilian Maria Kolbe i wielu innych. Takich, którzy będą mieli odwagę miłować i nie cofną się przed żadną ofiarą w nadziei, że kiedyś wyda ona owoc wielki.
5. «Cieszcie i radujcie, albowiem wasza nagroda (...) jest w niebie» (Mt 5, 12).
Oto Ewangelia ośmiu błogosławieństw. Ci wszyscy ludzie — dalecy i bliscy, z innych narodów i nasi rodacy [z odległych stuleci, i z naszego stulecia] — wszyscy oni cierpiąc prześladowanie dla sprawiedliwości, związali się z Chrystusem. Kiedy sprawujemy Eucharystię, która uobecnia Jego krzyżową ofiarę na Kalwarii, pragniemy ogarnąć tą ofiarą tych, którzy tak jak On cierpieli prześladowanie dla sprawiedliwości. Do nich należy królestwo niebieskie.
Oni otrzymali już swoją nagrodę [od Boga].
Ogarniamy również modlitwą tych, którzy nadal poddawani są próbie. Chrystus mówi do nich: «Cieszcie się i radujcie», bo nie tylko macie udział w moim cierpieniu, ale także w mojej chwale i zmartwychwstaniu.
Zaprawdę, «cieszcie się i radujcie» wy wszyscy, którzy jesteście gotowi cierpieć dla sprawiedliwości, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie! Amen.
Bydgoszcz, 7 czerwca 1999
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Drodzy Braci i Siostry,
Dobiega końca nasze Eucharystyczne spotkanie. Wspaniała celebra sprawowana na rozległych bydgoskich błoniach. Włącza się ona w długi ciąg dawnych i nowych historycznych wydarzeń ziemi na pograniczu Pomorza, Kujaw i Wielkopolski. Myślę tu o milenium pierwszej na polskich ziemiach archidiecezji i metropolii w Gnieźnie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich obecnych na tej Mszy świętej. Niektórych już wymieniłem, pragnę jeszcze uzupełnić. Pozdrawiam władze samorządowe, miejskie i obecnych tu parlamentarzystów. Włączam w to pozdrowienie przedstawicieli Polonii z Anglii, Niemiec, Szwecji z ich duszpasterzami oraz niestrudzonym opiekunem polskiej emigracji księdzem arcybiskupem Szczepanem Wesołym. Pozdrawiam także wszystkich pielgrzymów zarówno archidiecezji gnieźnieńskiej, jak i diecezji włocławskiej, koszalińsko-kołobrzeskiej, zielonogórsko-gorzowskiej, oraz archidiecezji poznańskiej, łódzkiej, szczecińsko-kamieńskiej, oraz wrocławskiej z ich pasterzami.
Gorąco pozdrawiam ludzi chorych i niepełnosprawnych, którzy mają szczególny udział w krzyżu Chrystusa.
Z radością witam zgromadzoną tu licznie młodzież. (brawa, Niech żyje Papież...) Pragnę przypomnieć słowa, jakie wypowiedział Prymas Tysiąclecia podczas pierwszej koronacji Matki Bożej w Bydgoszczy. Powiedział o młodzieży i do młodzieży. Oto te słowa: „Przyszła tutaj młodzież drugiego tysiąclecia i zapytała, czy jej wierzymy i ufamy. Odpowiadamy wam najdroższa młodzieży: My wam wierzymy, my wam ufamy, my was kochamy i błogosławimy na nowe tysiąclecie wiary.” (brawa, Sto lat...) Dziękuję Bogu, że mogę dzisiaj potwierdzić te prymasowskie słowa i pobłogosławić wam.
Tym błogosławieństwem obejmuję wszystkie organizacje młodzieżowe, zwłaszcza Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, młodych pielgrzymów znad Lednicy przybyłych wraz z ojcem Janem Górą, a także wojsko, harcerzy i Akcję Katolicką. Jako pamiątkę i spuściznę duchową dzisiejszej uroczystości pragnę pozostawić papieskie korony na skroniach Dzieciątka Matki Bożej Pięknej Miłości. Ponadto Jej sanktuarium a zarazem czcigodną kolegiatę bydgoską, ustanawiam konkatedrą archidiecezji gnieźnieńskiej.
Jeszcze muszę wam coś opowiedzieć z własnych wspomnień. Kiedy w roku 1953 pierwszy raz płynąłem Brdą — tak się nam ta rzeka spodobała, chociaż już był wrzesień — że przy końcu wybuchł bunt. Wszyscy kajakarze krzyczeli: „Nie płyniemy do Bydgoszczy!” I co, dzisiaj się spełniło, przypłynęliśmy do Bydgoszczy. (Zostań z nami..., Kochamy ciebie...) Co zrobić? Co zrobić? Brda uchodzi do Wisły, a na drugim brzegu czeka Toruń. (Zostań z nami..., Poczekają...)
Toruń, 7 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z Rektorami wyższych uczelni
Drodzy i Szanowni Panie i Panowie,
Rektorzy, Dziekani, Profesorowie — Pracownicy nauki polskiej!
Jestem niezmiernie rad, iż ponownie na moim szlaku pielgrzymim po ojczystej ziemi dane mi jest spotkać się z wami, ludźmi nauki, przedstawicielami wyższych uczelni z całej Polski. Jest rzeczą bardzo wymowną, że te spotkania ze światem nauki stały się już częścią integralną papieskich podróży po wszystkich kontynentach. Są to bowiem momenty szczególnego świadectwa. Mówią one o głębokiej i wielorakiej więzi jaka istnieje pomiędzy powołaniem ludzi nauki a posługą Kościoła, która w swej istocie jest «diakonią Prawdy».
Wdzięczny Bożej Opatrzności za to dzisiejsze spotkanie, serdecznie pozdrawiam obecnych tutaj Rektorów i delegacje wyższych uczelni z całego kraju, a poprzez was obejmuję myślą i sercem cały świat polskiej nauki. Szczególne zaś pozdrowienie kieruję do Pana Rektora Uniwersytetu Toruńskiego, który tym razem gości nas w murach swej Uczelni. Dziękuję za słowa powitania, jakie skierował do mnie w imieniu wszystkich zebranych. Pozdrawiam także obecnego tutaj Przewodniczącego Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich.
2. Spotykamy się w murach Uniwersytetu, który gdy idzie o datę powstania jest stosunkowo młodą uczelnią. Niedawno obchodził 50-lecie swej fundacji. Jednak, jak pamiętamy, tradycje nauki związane z tym miastem sięgają głęboko w przeszłość i wiążą się [przede wszystkim] z postacią Mikołaja Kopernika. Uniwersytet Toruński przez moment swojego powstania nosi na sobie ślad dramatycznych wydarzeń związanych z drugą wojną światową. Godzi się przy tej okazji przypomnieć, że twórcami tej Uczelni byli w znacznym stopniu uczeni — wygnańcy z Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Z Wilna przyszedł do Torunia pierwszy Rektor Uniwersytetu prof. Ludwik Kolankowski, niestrudzony organizator uczelni. Z Wilna przyszedł Karol Górski, historyk, pionier badań nad polską duchowością religijną, i wielu innych. Z kolei ze Lwowa przyszedł prof. Tadeusz Czeżowski, szeroko znany filozof. Ze Lwowa przybył także prof. Artur Hutnikiewicz, znakomity badacz literatury. Krąg profesorów zasilili też uczeni przybywający ze zniszczonej Warszawy, wśród których nie sposób pominąć Konrada Górskiego, niezwykle wnikliwego badacza literatury. Oni i wielu innych, tworzyli tę Uczelnię z wielkim poświęceniem. Były to czasy trudne, ale równocześnie czasy [pełne nadziei]. A «nadzieja jest z prawdy» — jak pisał Cyprian Norwid. W tych nadzwyczaj trudnych powojennych warunkach sprawdzali się ludzie, sprawdzała się ich wierność prawdzie. Dzisiaj Uniwersytet Toruński ma swoją własną fizjonomię i daje cenny wkład w rozwój polskiej nauki.
3. Nasze dzisiejsze spotkanie odbywa się w ostatnim roku mijającego tysiąclecia. Stojąc na przełomie tysiącleci, kierujemy nasze myśli na przemian w przeszłość i przyszłość. Szukamy w przeszłości nauk i wskazówek dla naszej przyszłości. Chcemy w ten sposób lepiej określić i podbudować naszą nadzieję. Świat potrzebuje dziś nadziei i szuka nadziei! Ale czy
dramatyczna historia naszego stulecia: wojny, zbrodnicze ideologie totalitarne, obozy koncentracyjne i gułagi [czy to wszystko] nie skłania raczej do ulegania pokusie zniechęcenia i rozpaczy? Pascal napisał kiedyś, że poznanie przez człowieka swej własnej nędzy rodzi rozpacz (por. Myśli, 75). Aby odkryć nadzieję, trzeba zwrócić wzrok ku górze. Dopiero poznanie Chrystusa — dodaje Pascal — wyzwala od rozpaczy, bo w Nim poznajemy nie tylko naszą nędzę, ale i naszą wielkość (por. tamże, 690, 729, 730).
Chrystus ukazał ludzkości najgłębszą prawdę o Bogu i zarazem o człowieku, objawiając Ojca, który jest «bogaty w miłosierdzie» (Ef 2,4). «Bóg jest miłością» (1 J 4, 8). Taki jest właśnie temat wiodący mojej obecnej wizyty w Ojczyźnie. W Encyklice o Duchu Świętym pisałem: «W swoim życiu wewnętrznym Bóg „jest Miłością”, miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego „przenika głębokości Boże” jako Miłość-Dar nie stworzony. Można powiedzieć, iż w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianą wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi, i że przez Ducha Świętego Bóg bytuje „na sposób daru”» (Dominum et vivificantem, 10). Ta Miłość, która jest Darem, daje się człowiekowi poprzez akt stworzenia i odkupienia. Dlatego: «Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa» [To z kolei są słowa z «Redemptor hominis»].
Ta właśnie prawda o «Bogu-Miłości» staje się źródłem nadziei świata i drogowskazem naszej odpowiedzialności. Człowiek może miłować, ponieważ został najpierw umiłowany przez Boga. Św. Jan nas poucza: «My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował» (1 J 4, 19). Prawda o Bożej miłości rzuca światło również na nasze poszukiwanie prawdy, na pracę nad rozwojem nauki, nad całą naszą kulturą. Nasze poszukiwania i nasza praca potrzebują idei wiodącej, fundamentalnej wartości, która by nadała sens i połączyła w jeden nurt badania uczonych, refleksje historyków, twórczość artystów i rozwijające się w zawrotnym tempie odkrycia techników. Czy istnieje jakaś inna idea, inna wartość lub inne światło, które byłoby w stanie nadać sens wielorakim poszukiwaniom i działaniom ludzi nauki i kultury, nie ograniczając równocześnie ich twórczej wolności? Otóż miłość jest tą siłą, która nie narzuca się człowiekowi od zewnątrz, lecz rodzi się w jego wnętrzu, w jego sercu, jako jego najbardziej wewnętrzna własność. Idzie tylko o to, by człowiek pozwolił się jej narodzić i by umiał nasycić nią swoją wrażliwość, swoje myślenie w laboratorium, w sali seminaryjnej i wykładowej, a także przy warsztacie [wielorakiej sztuki].
4. Spotykamy się dzisiaj w Toruniu, w mieście zwanym «miastem Kopernika», na Uniwersytecie jego imienia. Odkrycie, jakiego dokonał Kopernik, i jego znaczenie w kontekście historii nauki, przypominają nam stale żywy spór, jaki toczy się pomiędzy rozumem a wiarą. Chociaż dla samego Kopernika jego odkrycie stało się źródłem jeszcze większego podziwu dla Stwórcy świata i potęgi rozumu ludzkiego, to dla wielu było powodem poróżnienia rozumu z wiarą. Jak jest naprawdę? Czy rozum i wiara to dwie rzeczywistości, które wzajemnie muszą się wykluczać?
W rozdźwięku pomiędzy rozumem i wiarą wyraża się jeden z wielkich dramatów człowieka. Ma on wiele przyczyn. Zwłaszcza począwszy od doby Oświecenia, przesadny i jednostronny racjonalizm doprowadził do radykalizacji postaw na gruncie nauk przyrodniczych oraz na gruncie filozofii. Powstały w ten sposób rozłam pomiędzy wiarą a rozumem wyrządził niepowetowane szkody nie tylko religii, ale i kulturze. W ogniu ostrych polemik zapominano często, iż wiara «nie lęka się rozumu, ale szuka jego pomocy i pokłada w nim ufność. Jak łaska opiera się na naturze i pozwala jej osiągnąć pełnię, tak wiara opiera się na rozumie i go doskonali» [To jest cytat z encykliki Fides et ratio]. Wiara i rozum to «dwa skrzydła na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy» (tamże, wstęp). Potrzebna jest dzisiaj praca na rzecz pojednania wiary i rozumu.
Pisałem w Encyklice Fides et ratio: «Wiara, pozbawiona oparcia w rozumie, skupiła się bardziej na uczuciach i przeżyciach, co stwarza zagrożenie, że przestanie być propozycją uniwersalną. Złudne jest mniemanie, że wiara może silniej oddziaływać na słaby rozum; przeciwnie, jest wówczas narażona na poważne niebezpieczeństwo, może bowiem zostać sprowadzona do poziomu mitu lub przesądu. Analogicznie, gdy rozum nie ma do czynienia z dojrzałą wiarą, brakuje mu bodźca, który kazałby skupić uwagę na specyfice i głębi bytu (...) Odpowiedzią na odwagę (parresia) wiary musi być odwaga rozumu» (n. 48). Jest to w gruncie rzeczy problem wewnętrznej jedności człowieka, ciągle zagrożonej podziałem i atomizacją jego poznania, któremu brak zasady jednoczącej. Specjalne zadanie w tej dziedzinie staje przed dzisiejszą filozofią.
5. Ludziom nauki oraz ludziom kultury powierzona została szczególna odpowiedzialność za prawdę — dążenie do niej, jej obrona i życie według niej. Znamy dobrze trudności związane z ludzkim poszukiwaniem prawdy, z których dzisiaj na czoło wysuwają się: sceptycyzm, agnostycyzm, relatywizm i nihilizm. Dzisiaj nierzadko usiłuje się nam wmówić, iż skończył się bezpowrotnie czas pewności poznania prawdy oraz że jesteśmy nieodwołalnie skazani na totalny brak sensu, na prowizoryczność poznania, ciągłą zmienność i względność. W tej sytuacji jawi się nagląca konieczność potwierdzenia podstawowego zaufania do ludzkiego rozumu i jego zdolności do poznania prawdy — także tej absolutnej i ostatecznej. Człowiek jest zdolny do wypracowania sobie jednolitej i organicznej koncepcji poznania. Wycinkowość wiedzy i fragmentaryzacja sensu burzy wewnętrzną jedność człowieka. Człowiek dąży do pełni poznania, gdyż jest istotą, która z natury szuka prawdy (por. Fides et ratio, 28) — i nie może bez niej żyć. Trzeba, aby nauka współczesna, a zwłaszcza współczesna filozofia, odnalazły — każda we własnym zakresie — ów wymiar sapiencjalny polegający na poszukiwaniu ostatecznego i całościowego sensu ludzkiej egzystencji.
Poszukiwanie prawdy dokonuje się nie tylko w indywidualnym zmaganiu w bibliotece czy w laboratorium, ale ma także wymiar wspólnotowy. «Człowiek udoskonala się bowiem nie tylko przez zdobywanie abstrakcyjnej wiedzy o prawdzie, ale także przez żywą relację z drugim człowiekiem, która wyraża się przez dar z siebie i przez wierność. W tej wierności, która uzdalnia do złożenia siebie w darze, człowiek znajduje pełnię pewności i bezpieczeństwa. Zarazem jednak poznanie oparte na wierze, którego podstawą jest zaufanie między osobami, nie jest pozbawione odniesienia do prawdy: wierząc, człowiek zawierza prawdzie, którą ukazuje mu druga osoba» (Fides et ratio, 32). Jest to z pewnością doświadczenie bliskie każdemu z was tu obecnych. Do prawdy dochodzi się także dzięki innym, w dialogu z innymi i dla innych. Poszukiwanie prawdy i dzielenie się nią z innymi jest ważną posługą społeczną, do jakiej w szczególny sposób są wezwani ludzie nauki.
6. Stają dzisiaj przed nauką — a w tym także przed polską nauką — wielkie wyzwania. Niebywały rozwój nauk i postęp techniczny rodzi fundamentalne pytania o granice eksperymentu, o sens i kierunki rozwoju technicznego, o granice ingerencji człowieka w przyrodę i środowisko naturalne. Postęp ten jest zarazem źródłem fascynacji jak i lęku. Człowiek coraz częściej lęka się wytworów własnego rozumu i własnej wolności. Czuje się zagrożony. Dlatego tak ważne jest dzisiaj przypomnienie sobie tej podstawowej prawdy, że świat jest darem Boga Stwórcy, który jest Miłością, a człowiek-stworzenie jest powołany do tego, aby był roztropnym i odpowiedzialnym gospodarzem w świecie natury, a nie jego bezmyślnym niszczycielem. Trzeba sobie ciągle na nowo przypominać, iż rozum jest darem Boga [św. Tomasz powiedział: największym darem Boga jest rozum], znakiem Bożego podobieństwa, jakie każdy człowiek w sobie nosi. Dlatego tak ważna jest ciągła pamięć o tym, iż autentyczna wolność badań naukowych nie może abstrahować od kryterium prawdy i dobra. Troska o sumienie moralne i o poczucie odpowiedzialności za człowieka ze strony ludzi nauki, urastają dziś do rangi podstawowych imperatywów. To właśnie na tym poziomie decydują się zarówno losy nauki współczesnej, jak i w pewnym sensie losy całej ludzkości. Trzeba pamiętać wreszcie o potrzebie nieustającej wdzięczności za ten dar, jakim dla człowieka jest drugi człowiek — ten, dzięki któremu, z którym i dla którego włącza się w wielką przygodę poszukiwania prawdy.
7. Znam trudności, z jakimi borykają się dzisiaj polskie uczelnie: zarówno kadry profesorskie, dydaktyczne, jak i studenci. Nauka polska, podobnie jak cała nasza Ojczyzna, znajduje się ciągle w fazie głębokich przemian i reform. Wiem też, iż pomimo to, polscy uczeni odnoszą znaczące sukcesy, z czego niezmiernie się raduję i czego wam wszystkim z serca gratuluję.
Drodzy i Szanowni Państwo, na zakończenie pragnę jeszcze raz podziękować za to dzisiejsze spotkanie. Pragnę zapewnić, iż sprawy [kultury, sprawy nauki polskiej] noszę głęboko w swoim sercu. Serdecznie was pozdrawiam, a poprzez was pozdrawiam wszystkie środowiska uczelniane w Polsce, jakie reprezentujecie: zarówno profesorów jak i studentów oraz cały personel administracyjny i techniczny, [prosząc o Boże błogosławieństwo dla wszystkich. Dziękuję].
Toruń, 7 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa czerwcowego
1. «Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze, zmiłuj się nad nami».
Pochylamy się z wiarą przed wielką tajemnicą miłości Boskiego Serca i pragniemy oddać Mu cześć i chwałę. Witaj, Jezu, witaj Serce Boże Syna Człowieczego, które tak bardzo umiłowało ludzi.
Składam dzięki Bogu za to, że dane mi jest dzisiaj nawiedzić młodą diecezję toruńską i wspólnie z wami wielbić Najświętsze Serce Zbawiciela. Z radością dziękuję Bożej Opatrzności za dar nowego błogosławionego, kapłana i męczennika Stefana Wincentego Frelichowskiego, heroicznego świadka miłości pasterskiej. Pozdrawiam serdecznie wszystkich zgromadzonych na tym nabożeństwie czerwcowym. W szczególny sposób pozdrawiam księdza biskupa Andrzeja — Pasterza Kościoła toruńskiego, biskupa pomocniczego, duchowieństwo, osoby konsekrowane i cały Lud Boży tej ziemi. Pozdrawiam bliski mojemu sercu Toruń i piękne Pomorze nadwiślańskie. Cieszę się, że mogłem przybyć do waszego miasta, które sławą okrył jeden z największych astronomów świata Mikołaj Kopernik. Znany też jest Toruń z podejmowanych w ciągu historii wysiłków na rzecz pokoju. To właśnie tu doszło do dwukrotnego zawarcia traktatów pokojowych, które otrzymały w historii miano Pokoju Toruńskiego. W tym mieście również miało miejsce spotkanie przedstawicieli katolików, luteranów i kalwinistów z całej Europy, które otrzymało nazwę Colloquium Charitativum, czyli «Rozmowa Braterska». Szczególnej wymowy nabierają tu słowa Psalmisty: «ze względu na moich braci i przyjaciół będę mówił: „Pokój w tobie!” Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie» (Ps 122, 7-9).
2. «Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze».
Oto Serce Zbawiciela — czytelny znak Jego niezwyciężonej miłości i niewyczerpane źródło prawdziwego pokoju. W Nim «mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała» (Kol 2, 9). Pokój, który przynosi na ziemię Chrystus, pochodzi właśnie z tej Pełni i z tej Miłości. Jest darem miłującego Boga, który ukochał człowieka w Sercu Jednorodzonego Syna.
«On jest naszym pokojem» (por. Ef 2, 14) — woła święty Paweł. Tak, Jezus jest pokojem, jest naszym pojednaniem. To On zburzył wrogość, jaka powstała po grzechu człowieka i pojednał z Ojcem wszystkich ludzi przez śmierć na Krzyżu. Na Golgocie zostało przebite włócznią Serce Chrystusa na znak Jego zupełnego daru z siebie, miłości ofiarnej, zbawczej, którą «do końca nas umiłował» (por. J 13, 1), budując fundament pod przyjaźń Boga z ludźmi.
Oto dlaczego pokój Chrystusa jest inny niż ten, jaki wyobraża sobie świat. Zwracając się do Apostołów w Wieczerniku przed swoją [męką i śmiercią], Chrystus powiedział wyraźnie: «Pokój mój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję» (J 14, 27). Podczas gdy ludzie rozumieli pokój przede wszystkim na płaszczyźnie doczesnej i zewnętrznej, Chrystus mówi, że wypływa on z [porządku nadprzyrodzonego], że jest wynikiem zjednoczenia z Bogiem w miłości.
Kościół nieustannie żyje Ewangelią pokoju. Głosi ją wszystkim ludom i narodom. Niestrudzenie ukazuje drogi pokoju i pojednania. Wprowadza pokój, burząc mury uprzedzeń i wrogości między ludźmi. Czyni to przede wszystkim przez Sakrament Pokuty i Pojednania, niosąc łaskę Bożego miłosierdzia i przebaczenia, dociera do samych korzeni ludzkich niepokojów, leczy zranione grzechem sumienia, tak że człowiek doznaje wewnętrznego ukojenia i staje się nosicielem pokoju. Kościół dzieli się też tym pokojem, którego sam na co dzień doświadcza w Eucharystii. Eucharystia jest szczytem naszego pokoju. W niej dokonuje się ofiara pojednania z Bogiem i braćmi, rozbrzmiewa słowo Boże zwiastujące pokój, płynie nieustanna modlitwa: «Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem». W Eucharystii otrzymujemy dar samego Jezusa, który ofiaruje siebie i staje się naszym pokojem. Doświadczamy wówczas ze szczególną wyrazistością, że tego pokoju świat dać nie może, bo go nie zna (por. J 14, 27).
Sławimy dzisiaj pokój naszego Pana Jezusa Chrystusa; pokój, jakiego On udzielił tym wszystkich, którzy zetknęli się z Nim w czasie Jego ziemskiego życia. Pokój, którym radośnie pozdrowił uczniów po swoim zmartwychwstaniu.
3. «Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi» (Mt 5, 9).
Tak mówi do nas Chrystus w Kazaniu na Górze. Z głębi swego miłującego Serca wypowiada pragnienie naszego szczęścia. Chrystus wie, że największym szczęściem [człowieka] jest takie zjednoczenie z Bogiem, które czyni człowieka synem Bożym. Pośród różnych dróg prowadzących do pełni szczęścia, wskazuje i tę, która prowadzi poprzez czynienie pokoju i dzielenie się nim z innymi. Ludzie pokoju godni są imienia synów Bożych. Jezus takich ludzi nazywa szczęśliwymi.
«Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój». Godność tego imienia [błogosławiony] słusznie przysługuje wyniesionemu dziś do chwały ołtarzy księdzu Stefanowi Wincentemu Frelichowskiemu. Całe jego życie jest bowiem jakby zwierciadłem, w którym odbija się blask owej Chrystusowej filozofii, wedle której prawdziwe szczęście osiąga ten, kto w zjednoczeniu z Bogiem staje się człowiekiem pokoju, czyni pokój i niesie pokój innym. Ten toruński kapłan, który pełnił pasterską posługę przez niespełna osiem lat, dał czytelne świadectwo swego oddania Bogu i ludziom. Żyjąc Bogiem, od pierwszych lat kapłaństwa szedł z bogactwem swojego kapłańskiego charyzmatu wszędzie tam, gdzie trzeba było nieść łaskę zbawienia. Uczył się tajników ludzkiej duszy i dostosowywał metody duszpasterskie do potrzeb każdego spotkanego człowieka. Tę sprawność wyniósł z harcerskiej szkoły wrażliwości na potrzeby innych i stale ją rozwijał w duchu przypowieści o dobrym pasterzu, który szuka owiec zaginionych i gotów jest życie dać dla ich ocalenia (por. J 10, 1-21). Jako kapłan zawsze miał świadomość, że jest świadkiem Wielkiej Sprawy, a równocześnie z głęboką pokorą służył ludziom. Dzięki dobroci, łagodności i cierpliwości pozyskał wielu dla Chrystusa również w tragicznych okolicznościach wojny i okupacji.
W dramat wojny niejako wpisywał kolejne rozdziały posługi pokoju. Tak zwany Fort VII, Stutthof, Grenzdorf, Oranienburg-Sachsenhausen, wreszcie Dachau — to kolejne stacje jego drogi krzyżowej, na której pozostawał zawsze taki sam: nieustraszony w pełnieniu kapłańskiej posługi. Szedł z nią zwłaszcza do tych, którzy jej najbardziej potrzebowali — do umierających masowo na tyfus, którego w końcu sam padł ofiarą.
Oddał swoje kapłańskie życie Bogu i ludziom, niosąc pokój ofiarom wojny. Dzielił się tym pokojem hojnie z innymi, bo dusza jego czerpała siłę z Chrystusowego pokoju. A była to tak wielka moc, że nawet śmierć męczeńska nie zdołała zniszczyć tego pokoju.
4. Drodzy Bracia i Siostry, bez wewnętrznej odnowy i bez pokonania zła i grzechu w sercu, a zwłaszcza bez miłości człowiek nie zdobędzie wewnętrznego pokoju. Pokój może przetrwać tylko wówczas, gdy jest zakorzeniony w wyższych wartościach, oparty na normach moralnych i otwarty na Boga. Nie może się natomiast ostać, jeśli został wzniesiony na grząskim gruncie religijnej obojętności i płytkiego pragmatyzmu. Rodzi się on w sercu ludzkim i w życiu społeczeństwa z ładu moralnego, porządku etycznego, zachowania Bożych przykazań.
Dzielmy się tym Bożym pokojem z innymi, tak jak to czynił błogosławiony kapłan i męczennik Wincenty Frelichowski. W ten sposób staniemy się zaczynem pokoju w świecie, w społeczeństwie, w środowisku, w którym żyjemy i pracujemy. Zwracam się z tym apelem do wszystkich bez wyjątku, a zwłaszcza do was, drodzy kapłani. Bądźcie świadkami miłosiernej miłości Boga. Głoście z radością Ewangelię Chrystusa, rozdając Boże przebaczenie w Sakramencie Pojednania. Przez swoją posługę starajcie się przybliżać każdego do Chrystusa — Dawcy pokoju.
Kieruję te słowa również do was, drodzy rodzice, którzy jesteście pierwszymi wychowawcami waszych dzieci. Bądźcie dla nich obrazem Bożej miłości i przebaczenia, starając się ze wszystkich sił budować rodzinę zjednoczoną i solidarną. Rodzino, to właśnie tobie powierzono misję o pierwszorzędnym znaczeniu: masz uczestniczyć w budowaniu pokoju, dobra, które jest niezbędne dla rozwoju i poszanowania życia ludzkiego.
Proszę was, wychowawcy, którzy jesteście powołani, aby wpajać młodemu pokoleniu autentyczne wartości życia. Uczcie dzieci i młodzież tolerancji, zrozumienia i szacunku dla każdego człowieka. Wychowujcie młode pokolenie w klimacie prawdziwego pokoju. To jest ich prawem. To jest waszym obowiązkiem.
Wy, młodzi, którzy nosicie w sercach wielkie aspiracje, uczcie się żyć w zgodzie i wzajemnym poszanowaniu, solidarnie pomagając jedni drugim. Podtrzymujcie w waszych sercach dążenie do dobra i pragnienie pokoju (por. Orędzie na światowy Dzień Pokoju, 1.01.1997, n. 8).
Społeczeństwa i narody potrzebują ludzi pokoju, prawdziwych siewców zgody i wzajemnego poszanowania. Ludzi, którzy wypełnią swoje serca pokojem Chrystusowym i poniosą go [innym, poniosą go] do domów, urzędów i instytucji, miejsc pracy, na cały świat. Historia i współczesność pokazują, że świat nie może dać pokoju. Świat jest bezradny. Dlatego trzeba mu wskazywać Jezusa Chrystusa, który przez śmierć na krzyżu zostawił ludziom swój pokój, zapewniając nam swą obecność przez wszystkie wieki (por. J 14, 27-31). Ileż niewinnej krwi zostało przelanej w dwudziestym wieku w Europie i na całym świecie, ponieważ różne systemy polityczne i społeczne odeszły od Chrystusowych zasad gwarantujących sprawiedliwy pokój. Ile krwi niewinnej przelewa się na naszych oczach. [Tragiczne wydarzenia w Kosowie pokazały to i pokazują w sposób jakże bolesny.] Ostatnie miesiące pokazały to w sposób dramatyczny. Jesteśmy świadkami, jak bardzo ludzie domagają się i pragną pokoju.
Mówię te słowa na tej ziemi, która doświadczyła w swojej historii tragicznych skutków braku pokoju, stając się ofiarą okrutnych i niszczycielskich wojen. Pamięć drugiej wojny światowej jest wciąż żywa, rany tego kataklizmu dziejowego długo nie będą całkowicie zabliźnione. Niech wołanie o pokój z tego miejsca dotrze do wszystkich na całym świecie. Pragnę powtórzyć słowa, jakie wypowiedziałem w Orędziu wielkanocnym Urbi et Orbi w tym roku: «Pokój jest możliwy, pokój jest konieczny, pokój jest pierwszą powinnością wszystkich! Oby świt trzeciego tysiąclecia stał się początkiem nowej ery, w której szacunek dla każdego człowieka i braterska solidarność między narodami przezwyciężą z Bożą pomocą kulturę nienawiści, przemocy i śmierci».
5. Przyjmujemy z wielką wdzięcznością świadectwo życia błogosławionego Wincentego Frelichowskiego, współczesnego bohatera, kapłana i człowieka pokoju, jako wezwanie dla naszego pokolenia. Pragnę zawierzyć dar tej beatyfikacji w sposób szczególny Kościołowi toruńskiemu, aby strzegł i rozszerzał pamięć wielkich dzieł Boga, jakie dokonały się w krótkim życiu tego kapłana. Zawierzam ten dar nade wszystko kapłanom tej diecezji i całej Polski. Ksiądz Frelichowski już na początku swojej drogi kapłańskiej napisał: «Muszę być kapłanem według Serca Chrystusa». Jeśli ta beatyfikacja jest wielkim dziękczynieniem Bogu za jego kapłaństwo, to jest również uwielbieniem Boga za cuda Jego łaski, jakie dokonują się przez ręce wszystkich kapłanów — również przez wasze ręce [drodzy bracia. Zwracam się także do] całej rodziny polskich harcerzy, z którą nowy błogosławiony był głęboko związany. Niech stanie się dla was patronem, nauczycielem szlachetności i orędownikiem pokoju i pojednania.
Za kilka dni przypada setna rocznica poświęcenia całej ludzkości Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Dokonało się ono we wszystkich diecezjach za sprawą Papieża Leona XIII, który w tym celu ogłosił Encyklikę Annum sacrum. Pisał w niej: «Serce Boże jest symbolem i żywym obrazem nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa, która nas pobudza do odwzajemnienia się również miłością» (n. 2). Przed chwilą odnowiliśmy wspólnie akt poświęcenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Daliśmy w ten sposób wyraz najwyższego hołdu, a także naszej wiary w Chrystusa — Odkupiciela człowieka. On jest «Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem» (por. Ap 21, 6), do Niego należy ten świat i jego losy.
Dzisiaj, kiedy oddajemy cześć Jego Najświętszemu Sercu, módlmy się gorąco o pokój. Przede wszystkim o pokój w naszych sercach, ale także w naszych rodzinach, narodzie i na całym świecie.
Serce Jezusa, pokoju i pojednanie nasze zmiłuj się nad nami!
(Okrzyki: „Niech żyje Papież”)
Bóg zapłać za dobre słowo!
(Okrzyki: „Zostań z nami”)
Dzięki składam Bogu, że dane mi było dzisiaj nawiedzić Toruń, prastary gród nad Wisłą i wspólnie z Wami, z głębi wielu serc, a także z głębi dziejów Kościoła na tej ziemi, wyznać na nowo Bożemu Sercu: „Twoją jesteśmy własnością i do Ciebie należeć chcemy”. Niech to wspólne wyznanie i zawierzenie stanie się bramą Trzeciego Tysiąclecia, radosnym przejściem w nowe czasy. Serdecznie pozdrawiam wszystkich tu obecnych.
(Okrzyki: „Dziękujemy!”)
Słowa pozdrowień kieruję do parlamentarzystów, z Panią Marszałek Senatu na czele, do przedstawicieli władz administracyjnych i samorządowych, szczególnie zaś do władz i mieszkańców Torunia. Są pośród nich obecni kombatanci i uczestnicy zjazdu grudziądzkiego pułku kawalerii, jest społeczność wojskowa, są harcerze, strażacy, policjanci pełniący swoją służbę. Pozdrawiam pracowników kultury, nauki i oświaty. Myślą ogarniam studentów, uczniów i wszystkich młodych.
(Okrzyki: „Niech żyje Papież!”)
Wam, młodym, pragnę powtórzyć: budujcie cywilizację miłości w duchu prawdziwego dialogu, we wspólnym dążeniu do prawdy i sprawiedliwości, w umiłowaniu tej wolności, do jakiej wyswobodził nas Chrystus. Dziękuję młodzieży diecezji toruńskiej za dar modlitewnego czuwania przed dzisiejszym spotkaniem.
(Oklaski)
I wcale się nie czuje, żeby byli niewyspani. Bodaj to młodość!
(Okrzyki: „Kochamy Ciebie”)
Specjalne pozdrowienia kieruję do byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau, świadków męczeńskiej drogi błogosławionego Wincentego Frelichowskiego, a także do jego rodziny i przyjaciół.
(Oklaski)
Raduję się obecnością słuchaczy Radia „Maryja”, które ma siedzibę w Toruniu. Rozgłośnia ta dociera do bardzo wielu rodaków w Polsce i na świecie. Wszystkim słuchaczom i pracownikom Radia życzę tej radości, jaka płynie ze zwiastowania Dobrej Nowiny. Niech Maryja, Gwiazda Nowej Ewangelizacji prowadzi wasze Radio na spotkanie nowych ludzi i nowych czasów. Dziękuję Wam za radiową katechezę, a szczególnie za modlitwy w intencji Kościoła i Papieża.
(Oklaski)
Pozdrowieniem moim obejmuję również wszystkie rozgłośnie katolickie w Polsce, a jest ich wiele. Pomagają one ludziom w odkrywaniu piękna i mocy Ewangelii, która jest drogą do zbawienia każdego człowieka. Wasza działalność i apostolstwo są bardzo cenne, bardzo potrzebne Kościołowi i Ojczyźnie. Niech Wam Bóg błogosławi.
(Śpiewy „Sto lat!”)
Ksiądz Prymas Wyszyński zwykł w takich razach mawiać: „Nie trzeba stawiać granic Bożej Opatrzności”.
(Okrzyki)
Ale ja się boję tego powtórzyć.
(Okrzyki: „Niech żyje Papież”)
Ponieważ tak krzyczą, więc jeszcze raz zwracam się do młodych...
(Okrzyki)
...mianowicie, tym razem do młodej diecezji toruńskiej. Pozdrawiam serdecznie kapłanów i seminarzystów, rodziny zakonne: męskie i żeńskie, Akcję Katolicką i pozostałe wspólnoty kościelne oraz wszystkie parafie odnawiające się przez misje ewangelizacyjne. Całą Waszą diecezję, rodzinę Ludu Bożego zawierzam Matce Nieustającej Pomocy i błogosławionemu męczennikowi, księdzu Wincentemu Antoniemu Frelichowskiemu. Bóg zapłać Toruniowi!
(Okrzyki)
Bóg zapłać za to piękne spotkanie i tu i na uniwersytecie.
(Okrzyki „Zostań z nami!” i „Dziękujemy!”)
Ełk, 8 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św. w Ełku
1.«Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu» (Łk 19, 5). Święty Łukasz w swojej Ewangelii, którą przed chwilą słyszeliśmy, ukazuje nam spotkanie Jezusa z człowiekiem imieniem Zacheusz, zwierzchnikiem celników, bardzo bogatym. Ponieważ był niskiego wzrostu, aby zobaczyć Chrystusa wspiął się na drzewo. Wtedy usłyszał słowa Nauczyciela: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Jezus dostrzegł gest Zacheusza, odczytał jego pragnienie i niejako uprzedził zaproszenie. Wywołało to nawet zdziwienie niektórych, że do grzesznika poszedł w gościnę. Zacheusz uszczęśliwiony tymi odwiedzinami «przyjął Chrystusa rozradowany» (por. Łk 19, 6), czyli otworzył wielkodusznie drzwi swego domu i serca na spotkanie ze Zbawicielem.
2.Drodzy Bracia i Siostry, z całego serca pozdrawiam wszystkich obecnych na tej Mszy świętej. [Witam księży biskupów. W szczególny sposób witam biskupa Wojciecha, Pasterza waszej diecezji i biskupa] pomocniczego Edwarda, a także licznie zebrane duchowieństwo, osoby konsekrowane i Lud Boży. Pozdrawiam [waszą] piękną ziemię i jej mieszkańców. Jest mi ona [znana i] bliska, gdyż niejednokrotnie ją nawiedzałem, szukając tu także odpoczynku, [zwłaszcza na wspaniałych jeziorach waszej ziemi]. Miałem wtedy możliwość podziwiać bogactwo przyrody tego zakątka mojej Ojczyzny i cieszyć się spokojem jezior i lasów. Wy sami jesteście spadkobiercami bogatej przeszłości tej ziemi, którą tworzyły przez wieki różne tradycje i różne kultury. Świadczy o tym obecność na tej modlitwie wokół ołtarza Pańskiego, nie tylko biskupów polskich, ale także biskupów [z bratnich krajów. Dziękuję im za to, za przybycie i obecność w Ełku]. Pozdrawiam także alumnów seminariów duchownych, jak również pielgrzymów przybyłych z sąsiednich diecezji i z zagranicy, zwłaszcza z Białorusi, Rosji i Litwy. Proszę was, zanieście moje pozdrowienie wszystkim tym naszym braciom i siostrom, [którzy łączą się dzisiaj z nami w sposób duchowy], którzy nie mogą być dzisiaj tu z nami.
Iš visos širdies sveikinu šiose pamaldose dalyvaujančius Elko vyskupijos lietuviu bendruomenes narius, taip pat maldininkus, atvykusius iš Lietuvos. Ypatingai sveikinu Poną Lietuvos Respublikos Prezidentą Valdą Adamku ir ji lydinčius asmenis. Maloniai sveikinu vyskupus, kunigus, vienuolius ir vienuoles bei seminariju aukletinius, o per jus ir visus Lietuvos krašto gyventojus.
Danai su diaugsmu prisimenu kelionę i jusu Šali 1993-uju metu rugsejyje. Tada visi drauge Aušros Vartu šventoveje dekojome Dievui ir Gailestingumo Motinai Marijai, kad sunkiais jusu Tautai laikais padejo išsaugoti ištikimybę Evangelijai. Aukodamas Šventąsias Mišias prie Kry|iu Kalno, dekojau jums u „ši didiai reikšmingą paliudijimą, duotą Dievui ir |monems (...), toki svarbu jusu istorijai ir visoms Europos bei pasaulio tautoms”. Kalbejau: „Šis Kalnas, enklinantis antrojo krikščionybes tukstantmečio pabaigą, tepakviečia visus i naują, trečiąji tukstantmeti, nešanti Atpirkejo Kančia ir Prisikelimu pagristą išganymo vilti. (...) Šią inią paskelbiau visiems, lankydamas tą nepaprastą Lietuvos krašto vietovę. Ją skelbiu visiems. Noriu, kad ji butu apmąstyta ir patvirtinta gyvenimu” (7. 09. 1993).
Brangus Lietuviai, Broliai ir Seserys! Praejus šešetui metu, dar kartą primenu ir kartoju tuos pačius odius. Pavedu jusu Tevynę Aušros Vartu Dievo Motinai ir Šventajam Kazimierui, dangiškajam Lietuvos Globejui, prie kurio kapo Vilniaus katedroje karštai meldiausi u jusu Šali, dekodamas Viešpačiui u galimybę apsilankyti ir atlikti ganytojo tarnystę. Prašau utarimo šventąją karalienę Jadvygą, kurios liturgini minejimą Banyčia šiandien mini, taip pat palaimintąji arkivyskupą Jurgi Matulaiti, nenuilstanti ir bebaimi Vilniaus Vyskupijos ganytoją.
Linkiu, kad šventasis tikejimas visada butu jusu Tautos tvirtybe, o meile Kristui brandintu naujus dvasinius vaisius. Remdamiesi tikejimo pagrindais, kurkite Tevynes ateiti, savo gyvenimą, vystykite savo lietuviškąją bei krikščioniškąją savimonę — Banyčios, Europos ir visos monijos gerovei.
Pozdrawiam z całego serca obecną na tej Mszy świętej wspólnotę litewską, która mieszka na terenie diecezji Ełckiej, a także pielgrzymów przybyłych z Litwy. W szczególny sposób witam Pana Valdasa Adamkusa, Prezydenta Republiki Litewskiej i towarzyszące mu osoby. Pozdrawiam biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnice, a także alumnów seminariów duchownych. Za waszym pośrednictwem pragnę pozdrowić wszystkich mieszkańców ziemi litewskiej. Często wracam myślami i sercem do odwiedzin waszego kraju we wrześniu 1993 roku. Dziękowaliśmy wówczas wspólnie Bogu i Matce Miłosierdzia w Ostrej Bramie za niezłomną wierność Ewangelii w czasach trudnych dla waszego narodu. Podczas Eucharystii sprawowanej przy Wzgórzu Krzyży dziękowałem wam «za to wielkie świadectwo dane Bogu i człowiekowi, świadectwo dane waszej historii, wszystkim narodom Europy i ziemi». Mówiłem wówczas: «Oby to Wzgórze pozostało świadectwem końca drugiego tysiąclecia po Chrystusie oraz zapowiedzią nowego tysiąclecia, trzeciego tysiąclecia odkupienia i zbawienia, którego nie ma nigdzie indziej, jak tylko w krzyżu i zmartwychwstaniu naszego Odkupiciela. Jest to przesłanie, które kieruję do wszystkich z tego mistycznego miejsca litewskiej historii. Zostawiam je wszystkim. Życzę wam, abyście je zawsze kontemplowali i przeżywali» (7.09.1993 r.).
Drodzy Bracia i Siostry Litwini, te słowa chciałem wam jeszcze raz przypomnieć po sześciu latach i tu powtórzyć. Polecam dzisiaj waszą ojczyznę Ostrobramskiej Pani i świętemu Kazimierzowi, Patronowi Litwy. Przy Jego grobie, w katedrze wileńskiej, modliłem się wówczas gorąco za cały wasz naród i dziękowałem za to, że mogłem do niego przybyć z pasterską posługą. Proszę również o wstawiennictwo świętą Jadwigę, Królową, której liturgiczne wspomnienie obchodzi dzisiaj Kościół, a także błogosławionego arcybiskupa Jurgisa Matulaitisa, niestrudzonego i nieustraszonego Pasterze Kościoła wileńskiego. Niech wiara będzie zawsze mocą dla waszego narodu, a świadectwo miłości do Chrystusa niech przynosi duchowe owoce. Na wierze budujcie przyszłość waszej ojczyzny, wasze życie, waszą tożsamość litewską i chrześcijańską dla dobra Kościoła, Europy i ludzkości.
3.«Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim» (Łk 19, 8). Pragnę por ócić do czytania z Ewangelii świętego Łukasza: Chrystus «światłość świata» (por. J 8, 12) wniósł w dom Zacheusza, a w sposób szczególny w jego serce swoje światło. Pod wpływem bliskości Jezusa, Jego słów i nauki zaczyna się dokonywać przemiana serca tego człowieka. Już na progu swego domu składa Zacheusz takie oświadczenie: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie» (Łk 19, 8). Na przykładzie Zacheusza widzimy, jak Chrystus rozjaśnia mroki ludzkiego sumienia. W Jego świetle poszerzają się horyzonty ludzkiej egzystencji, zaczyna się dostrzegać świat ludzi i ich potrzeby.
Rodzi się poczucie więzi z drugim człowiekiem, świadomość społecznego wymiaru człowieka i w konsekwencji poczucie sprawiedliwości. «Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda», poucza święty Paweł (Ef 5, 9). Zwrot ku drugiemu człowiekowi, ku bliźnim, stanowi jeden z głównych owoców szczerego nawrócenia. Człowiek wychodzi ze swojego egoistycznego «bycia dla siebie» i zwraca się ku innym, czuje potrzebę <>, bycia dla współbraci. Takie rozszerzenie serca w spotkaniu z Chrystusem daje rękojmię zbawienia, jak to ukazuje dalsza część rozmowy z Zacheuszem: «Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu (...). Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło» (Łk 19, 9-10).
Łukaszowy opis wydarzenia, jakie miało miejsce w Jerychu, nie traci swego znaczenia także dziś. Niesie ono z sobą wezwanie Chrystusa, «który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem i odkupieniem» (1 Kor 1, 30). I tak, jak niegdyś przed Zacheuszem, tak i w tej chwili staje Chrystus przed człowiekiem naszego wieku. Każdemu z osobna zdaje się przedkładać swoją propozycję: «dziś muszę się zatrzymać w twoim domu» (Łk 19, 5).
Drodzy Bracia i Siostry, ważne jest to «dziś». To «dziś» oznacza bowiem przynaglenie. Są sprawy w życiu tak doniosłe i tak pilne, że nie cierpią zwłoki i nie wolno ich odkładać na jutro. One muszą być podjęte już dziś. Woła Psalmista: «Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: „Nie zatwardzajcie serc waszych”» (Ps 95, 7-8). «Krzyk biednych» (Hi 34, 28) całego świata podnosi się nieustannie z tej ziemi i dociera do Boga. Jest to krzyk dzieci, kobiet, starców, uchodźców, skrzywdzonych, ofiar wojen, bezrobotnych. Biedni są także wśród nas: ludzie bezdomni, żebracy, ludzie głodni, wzgardzeni, zapomniani przez najbliższych i przez społeczeństwo, poniżeni i upokorzeni, ofiary różnych nałogów. Wielu z nich próbuje nawet ukryć swoją ludzką biedę, ale trzeba umieć ich dostrzec. Są także ludzie cierpiący w szpitalach, dzieci osierocone albo opuszczone przez rodziców, czy młodzież przeżywająca trudności i problemy swego wieku.
«Na świecie istnieją przejawy nędzy, które muszą wstrząsnąć sumieniami chrześcijan i przypomnieć im o pilnym obowiązku przeciwdziałania, zarówno indywidualnego, jak i społecznego. Także dzisiaj otwierają się przed nami rozległe dziedziny, w których miłość Boża powinna być obecna przez działanie chrześcijan» — jak napisałem w ostatnim Orędziu na Wielki Post (15.10.1998). Chrystusowe «dziś» winno więc zabrzmieć z całą mocą w każdym sercu i uwrażliwić je na dzieła miłosierdzia. «Krzyk i wołanie biednych» domaga się od nas konkretnej i wielkodusznej odpowiedzi. Domaga się gotowości służenia bliźniemu. Jesteśmy wezwani przez Chrystusa. Wciąż jesteśmy wzywani. Każdy na inny sposób. Na różnych miejscach bowiem cierpi człowiek i woła o człowieka. Potrzebuje jego obecności, jego pomocy. Jakże ważna jest ta obecność ludzkiego serca i ludzkiej solidarności.
Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy «krzyk biednych». Starajmy się usłyszeć to wołanie. Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki. Z tym apelem zwracam się do wszystkich moich rodaków. Wiem, jak wiele czyni się w Polsce, aby zapobiec szerzącej się biedzie i niedostatkowi. Pragnę w tym miejscu podkreślić aktywność placówek Caritas Kościoła — diecezjalnych i parafialnych. Podejmują one bowiem szereg akcji, między innymi w okresie Adwentu i Wielkiego Postu, udzielając w ten sposób pomocy osobom indywidualnym i całym grupom społecznym. Prowadzą również działalność formacyjną i wychowawczą. Ta pomoc niejednokrotnie przekracza granice Polski. Jakże wiele w ostatnim czasie powstało u nas domów opieki społecznej, hospicjów, jadłodajni, ośrodków charytatywnych, domów samotnej matki, ochronek dla dzieci, świetlic, stacji opieki czy centrów dla ludzi niepełnosprawnych. Są to tylko niektóre przykłady tego ogromnego samarytańskiego dzieła. Pragnę także podkreślić wysiłek państwa i instytucji prywatnych oraz pojedynczych osób, czy tak zwanych wolontariuszy angażujących się w to dzieło. Należy tu również wspomnieć o inicjatywach zmierzających do zaradzenia niepokojącemu zjawisku narastania biedy w różnych środowiskach i regionach. Jest to konkretny, rzeczywisty i widzialny wkład w rozwój cywilizacji miłości na ziemi polskiej.
Zawsze winniśmy pamiętać, że rozwój ekonomiczny kraju musi uwzględniać wielkość, godność i powołanie człowieka, który «został stworzony na obraz i podobieństwo Boże» (por. Rdz 1, 26). Rozwój i postęp gospodarczy nie może dokonywać się kosztem człowieka i uszczuplania jego podstawowych wymagań. Musi to być rozwój, w którym człowiek jest podmiotem, czyli najważniejszym punktem odniesienia. Rozwój i postęp nie może dokonywać się za wszelką cenę! Nie byłby wówczas godny człowieka. (por.Sollecitudo rei socialis, 27-34). Kościół współczesny głosi i stara się realizować opcję i miłość preferencyjną na rzecz ubogich. Nie chodzi tu tylko o przelotne uczucie, o jakąś doraźną akcję, ale o rzeczywistą i trwałą wolę działania na rzecz dobra ludzi będących w potrzebie i pozbawionych niejednokrotnie nadziei na lepszą przyszłość.
4.«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie» (Mt 5, 3). Już u początku swojej działalności mesjańskiej, przemawiając w synagodze w Nazarecie, Jezus powiedział: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę» (Łk 4, 18). Ubogich też uznał za uprzywilejowanych dziedziców królestwa. Oznacza to, że tylko «ubodzy duchem» są w stanie przyjąć królestwo Boże całym sercem. Spotkanie Zacheusza z Jezusem ukazuje, że również człowiek bogaty może stać się uczestnikiem Chrystusowego błogosławieństwa dla ubogich duchem.
Ten jest ubogi duchem, kto gotów ze swego bogactwa szczodrze świadczyć potrzebującym. Widać wówczas, że nie jest przywiązny do tych bogactw. Widać, że dobrze rozumie ich zasadniczą celowość. Dobra materialne są bowiem po to, ażeby służyć drugim, zwłaszcza będącym w potrzebie. Kościół godzi się na osobiste posiadanie tych dóbr, o ile są używane dla takiego celu.
Wspominamy dzisiaj świętą Jadwigę Królową. Znana jest hojność tej świętej świadczona ubogim. Chociaż była bogata, nie zapomniała o biednych. Jest dla nas wzorem i przykładem, jak trzeba żyć i realizować Chrystusową naukę o miłości [bliźniego] i miłosierdziu i upodabniać się do Tego, «który — jak mówi święty Paweł — będąc bogaty, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić» (por. 2 Kor 8, 9).
«Błogosławieni ubodzy w duchu». Jest to wołanie Chrystusa, które dzisiaj winien usłyszeć każdy chrześcijanin, każdy człowiek wierzący. Bardzo potrzeba ludzi ubogich duchem, czyli otwartych na przyjęcie prawdy i łaski, na wielkie sprawy Boże; ludzi o wielkim sercu, którzy nie zachwycili się blaskami bogactw tego świata i nie pozwalają, aby one zawładnęły ich sercami. Oni są prawdziwie mocni, bo napełnieni bogactwem łaski Bożej. Żyją w świadomości, że są obdarowywani przez Boga nieustannie i bez końca.
«Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!» (por. Dz 3, 6) — tymi słowy odpowiadają Apostołowie Piotr i Jan na prośbę człowieka chromego od urodzenia. Obdarzyli go największym dobrem, jakiego mógł pragnąć. Ubodzy przekazali ubogiemu największe bogactwo: w imię Chrystusa przywrócili mu zdrowie. Wyznali przez to prawdę, która poprzez pokolenia jest udziałem wyznawców Chrystusa.
Oto ludzie ubodzy w duchu, sami nie posiadając srebra ani złota, dzięki Chrystusowi mają moc większą niż ta, którą mogą dać wszystkie bogactwa świata.
Zaprawdę, szczęśliwi są ci ludzie i błogosławieni, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Amen.
Ełk, 8 czerwca 1999
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Raduje serce widok tego wielkiego zgromadzenia eucharystycznego, które trwa tutaj od dwóch godzin w promieniach czerwcowego słońca. Dziękuję za obecność wszystkim. Dziękuję księżom biskupom polskim i bardzo nam drogim gościom z Białorusi, Rosji, Niemiec. Pozdrawiam alumnów seminariów duchownych z Ełku, Łomży, Olsztyna, a także z zagranicy: z Grodna, Kowna, Wilna, Poniewieża, Sankt Petersburga. Starajcie się przez modlitwę i życie eucharystyczne przygotować dobrze do kapłaństwa. Zwłaszcza pielęgnujcie w sobie ducha prawdziwie Chrystusowego, którym musicie się głęboko napełnić, abyście mogli sprostać zadaniom, jakie na was czekają w przyszłości. Tylko dzięki Eucharystii możecie być autentycznymi głosicielami Dobrej Nowiny i dobrymi pasterzami Ludu Bożego.
Z radością pozdrawiam raz jeszcze obecnych tutaj Litwinów. Niech Matka Najświętsza towarzyszy narodowi litewskiemu w jego trudzie budowy przyszłości opartej na chrześcijańskiej Tradycji.
Pozdrawiam również Polaków przybyłych z Litwy.
Serdecznie pozdrawiam marszałka Sejmu, władze centralne, administracyjne i samorządowe, wojewodów i marszałków Sejmików: Warmińsko-Mazurskiego i Podlaskiego.
Szczególne wyrazy wdzięczności dla władz miasta Ełku za wspaniałą gościnę. [brawa, “Zostań z nami”, …] Jeszcze nie odjeżdżam.
Pozdrawiam wszystkich kombatantów, sybiraków, wojsko, harcerzy, także liczne grupy apostolskie działające w tutejszej diecezji. Pozdrawiam chorych i dotkniętych jakimkolwiek cierpieniem uczestniczących w tym zgromadzeniu eucharystycznym. Chorych tu obecnych, jako też tych, którzy przebywają w szpitalach, lub musieli pozostać w domach. Wszystkich proszę o cierpliwe i ofiarne dźwiganie Chrystusowego Krzyża.
Na koniec pozdrawiam wszystkich mieszkańców ziemi mazursko-augustowsko-suwalskiej. Niech sobie zapamiętają, że ja tej ziemi ogromnie wiele zawdzięczam. Przybyłem tutaj także, aby spłacić wielkie długi wdzięczności. Ta ziemia była dla mnie zawsze gościnna, kiedy tu przebywałem. Niech Bóg, który jest miłością błogosławi waszej ziemi i wszystkich jej mieszkańców. [brawa]
A ponieważ młodzież się dopomina, więc mówię do nich:
Po włosku mówi się: “Coraggio!”, po polsku: “Odwagi!”. Życzę wam odwagi. Bóg jest z wami. Przyszłość należy do was, zawsze z Chrystusem i Jego Matką. Idźcie ku tej przyszłości, idźcie ku tej przyszłości, świadomi swych sił jakie macie w sobie, w duszach i ciałach. Szczęść wam Boże. [“Dziękujemy, … Przyrzekamy, … Kochamy ciebie,...”]
Siedlce, 10 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
1.«Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?» (Rz 8, 35).
Przed chwilą słyszeliśmy słowa świętego Pawła, z jakimi zwrócił się do chrześcijan w Rzymie. Jest to wielki hymn wdzięczności Bogu za Jego miłość i dobroć. Ta miłość znalazła swój szczyt i najdoskonalszy wyraz w Jezusie Chrystusie. Bóg bowiem, nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał Go za nas, abyśmy mieli życie wieczne (por. Rz 8,32). Włączeni przez chrzest w Chrystusa, jesteśmy umiłowanymi i wybranymi dziećmi Boga. Pewność ta winna być dla nas zachętą do wiernego trwania przy Chrystusie. Tę wierność święty Paweł rozumie jako zjednoczenie z Chrystusem w miłości.
Drodzy Bracia i Siostry, jakże wymownie brzmią te słowa Apostoła Narodów na ziemi podlaskiej, która wydała nieustraszonych świadków Chrystusowej Ewangelii. Lud tej ziemi przez wieki dawał niezliczone dowody wiary w Chrystusa i przywiązania do Jego Kościoła, zwłaszcza w obliczu wielorakich doświadczeń i krwawych prześladowań oraz ciężkich prób dziejowych.
Pozdrawiam wszystkich zgromadzonych na tej Mszy świętej, cały Lud Boży Podlasia wraz z jego Pasterzem biskupem Janem Wiktorem, biskupami seniorami Janem i Wacławem oraz biskupem pomocniczym Henrykiem. Cieszę się z obecności [kardynałów i biskupów z Białorusi, Kazachstanu, Rosji i Ukrainy. Pozdrawiam serdecznie kardynała Kazimierza Świątka]. W szczególny sposób arcybiskupa metropolitę warszawsko-przemyskiego Jana Martyniaka, biskupa [nominata] wrocławsko-gdańskiego Włodzimierza Juszczaka i biskupa Lubomyra Huzara ze Lwowa [z biskupami Ukrainy] a także przybyłych z nimi pielgrzymów. Pozdrawiam kapłanów, osoby konsekrowane, alumnów siedleckiego seminarium duchownego, jak również przedstawicieli ruchów katolickich, stowarzyszeń modlitewnych i apostolskich. Pozdrawiam pielgrzymów z różnych stron Polski, a także pielgrzymów z pobliskiej Białorusi, Litwy, Ukrainy i Rosji.
Odżywają w tej chwili w moim sercu wspomnienia wcześniejszych spotkań z Kościołem siedleckim, zwłaszcza podczas obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski w 1966 roku oraz jubileuszu 150-lecia diecezji, kiedy dane mi było sprawować Eucharystię w sapieżyńskim Kodniu, u stóp Matki Bożej Królowej Podlasia. Z radością dzisiaj staję wśród was i składam dzięki Bożej Opatrzności, że mogę oddać cześć czcigodnym relikwiom Męczenników Podlaskich. Na nich w szczególny sposób spełniły się słowa świętego Pawła z dzisiejszej liturgii: «ani śmierć, ani życie (...), ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym» (Rz 8, 38-39).
2.«Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno» (J 17, 11).
Te słowa wypowiedział Chrystus w przededniu swojej męki i śmierci. Są one poniekąd Jego testamentem. Od dwóch tysięcy lat Kościół idzie przez dzieje z tym testamentem, z tą modlitwą o jedność. Są jednak pewne okresy dziejów, w których ta modlitwa staje się szczególnie aktualna. Żyjemy w takim właśnie okresie. O ile pierwsze tysiąclecie dziejów Kościoła zasadniczo naznaczone było jednością, to od początku drugiego tysiąclecia przyszły podziały - naprzód na Wschodzie, później na Zachodzie. Od prawie dziesięciu wieków chrześcijaństwo żyje podzielone.
Znalazło i znajduje to swój wyraz w Kościele, [który od milenium spełnia swe], posłannictwo na ziemiach polskich. W okresie pierwszej Rzeczypospolitej rozległe ziemie polsko-litewsko-ruskie były terenem, na którym obie tradycje - zachodnia i wschodnia - istniały wspólnie. Stopniowo ujawniały się na tych ziemiach skutki podziału, który jak wiadomo zaistniał między Rzymem a Bizancjum w połowie XI wieku. Stopniowo też dojrzewało zrozumienie potrzeby odbudowy jedności, zwłaszcza po Soborze Florenckim w XV wieku. Rok 1596 związany jest z historycznym wydarzeniem tak zwanej Unii Brzeskiej. Od tego czasu na ziemiach pierwszej Rzeczypospolitej, szczególnie na ziemiach wschodnich, powiększała się liczba diecezji i parafii Kościoła greckokatolickiego. Zachowując tradycję wschodnią w zakresie liturgii, dyscypliny i języka, równocześnie chrześcijanie ci pozostawali w jedności ze Stolicą Apostolską.
Diecezja siedlecka, w której dziś [się spotykamy] - a zwłaszcza miejscowość Pratulin - pozostaje miejscem szczególnego świadectwa tego historycznego procesu. Tutaj bowiem ponieśli śmierć męczeńską wyznawcy Chrystusa należący do Kościoła [wschodniego greckokatolickiego], błogosławiony Wincenty Lewoniuk i jego dwunastu Towarzyszy.
Przed trzema laty, podczas ich beatyfikacji na Placu Świętego Piotra w Rzymie powiedziałem, że «dali świadectwo niezłomnej wierności Panu winnicy. Nie sprawili Mu zawodu, ale zachowując jedność z Chrystusem, niczym latorośle z krzewem winnym, przynieśli oczekiwane owoce nawrócenia i świętości. Potrafili wytrwać nawet za cenę najwyższej ofiary. Jako wierni „słudzy” Pana, pełni ufności w moc Jego łaski, dali świadectwo swej przynależności do Kościoła katolickiego w wierności własnej tradycji wschodniej. Nie szczędząc siebie, męczennicy z Pratulina bronili nie tylko świątyni, przed którą ponieśli śmierć, ale także Kościoła, który Chrystus zawierzył apostołowi Piotrowi. Tego Kościoła, którego czuli się częścią jako żywe kamienie» (6.10 1996).
Męczennicy z Pratulina bronili Kościoła, który jest winnicą Pana. Oni tej winnicy pozostali wierni aż do końca i nie ulegli naciskom ówczesnego świata, który ich za to znienawidził. W ich życiu i śmierci wypełniła się prośba Chrystusa z modlitwy arcykapłańskiej: «Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził (...). Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. (...) Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie» (J 17, 14-15. 17-19). Dali świadectwo swej wierności Chrystusowi w Jego świętym Kościele. W świecie, w którym żyli, z odwagą starali się prawdą i dobrem zwyciężać szerzące się zło, a miłością chcieli pokonywać szalejącą nienawiść. Tak jak Chrystus, który za nich w ofierze [oddał samego siebie], by byli uświęceni w prawdzie - tak też oni za wierność prawdzie Chrystusowej i w obronie jedności Kościoła złożyli swoje życie. Ci prości ludzie, ojcowie rodzin, w krytycznym momencie woleli ponieść śmierć, aniżeli ulec naciskom niezgodnym z ich sumieniem. «Jak słodko jest umierać za wiarę» - były to ostatnie ich słowa.
[Dziękujemy, dziękujemy im za to niezwykłe świadectwo], które winno stać się dziedzictwem całego Kościoła w Polsce na zbliżające się trzecie tysiąclecie. Oni dali swój wielki wkład w budowę jedności. Chrystusowe wołanie do Boga Ojca «zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno» wypełnili do końca poprzez wielkoduszną ofiarę z własnego życia. Swoją śmiercią potwierdzili oddanie Chrystusowi w Kościele katolickim tradycji wschodniej. Taki sam duch ożywiał rzesze wiernych obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, biskupów, kapłanów i świeckich, którzy w ciągu 45-ciu lat prześladowań na swojej ojczystej ziemi dochowali wierności Chrystusowi, zachowując swoją kościelną tożsamość. W tym świadectwie wierność Chrystusowi splata się z wiernością Kościołowi i staje się służbą jedności.
3.«Jak Ty, Ojcze, Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem» (por. J 17, 18).
Męczennicy z Pratulina dają wobec świata świadectwo swej wiary, przypominając nam, że Chrystus wezwał i posłał wszystkich swoich uczniów, aby poprzez wieki, aż do końca dni byli głosicielami i zwiastunami nadejścia Jego królestwa. To powszechne wezwanie do świadczenia o Chrystusie przypomniał bardzo wyraźnie Sobór Watykański II w Dekrecie o apostolstwie świeckich: «Sam (..) Pan (...) zaprasza ponownie wszystkich świeckich, by z każdym dniem coraz ściślej się z Nim jednoczyli, a uważając Jego sprawę za swoją własną, zespalali się w Jego zbawczym posłannictwie» (n. 33). To soborowe zaproszenie jest szczególnie aktualne właśnie teraz w obliczu zbliżającego się trzeciego tysiąclecia. Przez usta Ojców Soboru kieruje je Chrystus nie tylko do biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic, ale także do wszystkich swoich uczniów przy końcu dwudziestego wieku. Dziś, wskazując na przykład trzynastu mężczyzn z Pratulina, w sposób szczególny kieruje je do was.
Dzisiaj może bardziej niż w innym czasie trzeba autentycznego świadectwa wiary ukazanego życiem świeckich uczniów Chrystusa - niewiast i mężczyzn, młodych i starszych. Potrzeba zdecydowanego świadectwa wierności Kościołowi i odpowiedzialności za Kościół, który przez dwadzieścia wieków niesie wszystkim ludom i narodom zbawienie i głosi niezmienną naukę Ewangelii. Ludzkość stoi w obliczu rozmaitych trudności, problemów i gwałtownych zmian, przeżywa niejednokrotnie dramatyczne wstrząsy i rozdarcia. W tym świecie wielu ludzi, zwłaszcza młodych, doświadcza zagubienia i zranienia, niektórzy padają ofiarą sekt i religijnych wypaczeń czy też manipulowania prawdą. Inni ulegają różnym formom zniewolenia. Upowszechniają się postawy egoizmu, niesprawiedliwości i braku wrażliwości na potrzeby innych ludzi.
Wobec tych i wielu innych wyzwań współczesności staje Kościół. Chce skutecznie nieść ludziom pomoc i dlatego potrzebuje zaangażowania wiernych świeckich, którzy pod kierunkiem swoich pasterzy będą czynnie uczestniczyć w Jego zbawczej misji.
Drodzy Bracia i Siostry, przez chrzest święty zostaliście włączeni w Chrystusa. Tworzycie Kościół - Jego Mistyczne Ciało. Przez was chce działać Chrystus mocą swego Ducha. On przez was pragnie «nieść ubogim dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, a niewidomym przejrzenie»,[tak czytamy u Proroka]. Przez was pragnie «uciśnionych odsyłać wolnymi i obwoływać rok łaski od Pana» (por. Łk 4, 18-19). Jako ludzie świeccy, wierni swojej tożsamości, żyjąc w świecie czynnie i skutecznie możecie przekształcać świat w duchu Ewangelii. Bądźcie solą, która daje chrześcijański smak życiu. Bądźcie światłem, które świeci w mrokach obojętności i egoizmu.
W Liście do Diogneta czytamy: «Czym dusza w ciele, tym w świecie chrześcijanie. Dusza przenika wszystkie członki ciała, chrześcijanie wszystkie miasta świata». Nowa ewangelizacja stawia przed wami wielkie wyzwania. Mój poprzednik Papież Paweł VI w Adhortacji apostolskiej „Evangelii nuntiandi” napisał: «polem właściwym dla ewangelizacyjnej aktywności (ludzi świeckich) jest szeroka i bardzo złożona dziedzina polityki, życia społecznego, gospodarki, dziedzina kultury, nauki i sztuki, stosunków międzynarodowych, środków przekazu społecznego; do tego dochodzą niektóre dziedziny szczególnie otwarte na ewangelizację, jak miłość, rodzina, wychowanie dzieci i młodzieży, praca zawodowa, cierpienia ludzkie» (por. n. 70).
Z wielką radością stwierdzam, że w Polsce rozwija się żywo Akcja Katolicka, różnego rodzaju organizacje, stowarzyszenia i ruchy katolickie, a wśród nich ruchy młodzieżowe, z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży i ruchem Światło-Życie na czele. Jest to nowy powiew Ducha Świętego w naszej Ojczyźnie, i za to Bogu niech będą dzięki. Bądźcie wierni waszemu chrześcijańskiemu powołaniu. Bądźcie wierni Bogu i Chrystusowi żyjącemu w Kościele.
4.Dzisiaj oddajemy cześć relikwiom męczenników podlaskich i [czcimy Krzyż Pratuliński], który był niemym świadkiem ich heroicznej wierności. Ten Krzyż, który trzymali w swoich rękach, nosili też głęboko w swoich sercach, jako znak miłości Ojca i jedności Chrystusowego Kościoła. Krzyż dał im siłę do zaświadczenia o Chrystusie i Jego Kościele. Sprawdziły się na nich Pawłowe słowa z dzisiejszej liturgii: «Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?» (Rz 8, 32). Przez swoją śmierć zostali włączeni w szczególny sposób w wielkie dziedzictwo wiary, począwszy od świętego Wojciecha, świętego Stanisława i świętego Jozafata, [Kuncewicza, patrona Rusi, aż po nasze czasy].
Niezliczona jest liczba tych, którzy na polskiej ziemi [a raczej na ziemiach I Rzeczypospolitej, rozległych ziemiach polsko-litewsko-ruskich], cierpieli dla Chrystusowego Krzyża i ponosili dla niego największe ofiary. Niejednokrotnie w swojej historii nasz naród musiał bronić swojej wiary i znosić ucisk i prześladowanie za wierność Kościołowi. Zwłaszcza długi okres powojenny zapisał się jako czas szczególnie dotkliwej walki z Kościołem prowadzonej przez totalitarny system. Zabraniano wówczas nauki religii i utrudniano publiczne wyznawanie wiary, a także budowę świątyń i kaplic. Jakże wiele ofiar trzeba było wówczas ponieść, jakże wiele odwagi kosztowało zachowanie tożsamości chrześcijańskiej. Nie zdołano jednak usunąć krzyża - tego znaku wiary i miłości - z życia osobistego i społecznego, bo głęboko wrósł on w glebę serc i sumień, stając się dla narodu i Kościoła źródłem siły i znakiem jedności między ludźmi.
Nowa ewangelizacja potrzebuje prawdziwych świadków wiary. Ludzi zakorzenionych w krzyżu Chrystusa i gotowych dla niego ponosić ofiary. Prawdziwe bowiem świadectwo o życiodajnej mocy krzyża daje ten, kto w jego imię pokonuje w sobie grzech, egoizm i wszelkie zło, i pragnie naśladować miłość Chrystusa do końca.
Trzeba, aby tak jak w przeszłości, krzyż był nadal obecny w naszym życiu jako wyraźny drogowskaz w działaniu i światło rozjaśniające całe nasze życie. Niech krzyż, który swoimi ramionami łączy niebo z ziemią i ludzi między sobą, rozrasta się na naszej ziemi w wielkie drzewo przynoszące owoce zbawienia. Niech rodzi nowych i odważnych głosicieli [i wyznawców kochających Kościół] i za niego odpowiedzialnych, prawdziwych heroldów wiary, nowych ludzi plemię, które rozpali pochodnię wiary i wniesie ją płonącą w progi trzeciego tysiąclecia.
Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony,
Na wieczne czasy, bądźże pozdrowiony,
Z Ciebie moc płynie i męstwo,
W Tobie jest nasze zwycięstwo!
Siedlce, 10 czerwca 1999
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Pragnę podziękować Bogu za tę Eucharystyczną Ofiarę, w której tak wielka rzesza uczestniczyła. Raduję się, że mogłem nawiedzić waszą piękną i gościnną ziemię. Jest to ziemia męczenników podlaskich, błogosławionego ojca Honorata Koźmińskiego. Jest to ziemia wielu pisarzy, poetów i artystów, choćby wymienić tylko Henryka Sienkiewicza, Józefa Ignacego Kraszewskiego czy Leona Wyczółkowskiego. Serdecznie pozdrawiam wszystkich uczestników liturgii na Błoniach Siedleckich. [brawa] Pozdrawiam przedstawicieli władz państwowych i samorządowych. Tym pozdrowieniem pragnę objąć wszystkich pracujących na roli. [brawa] Modlę się za was byście czyniąc sobie ziemię poddaną wielkodusznie potrafili się dzielić owocami swojego trudu z innymi. Należy się wam nasza wdzięczność i troska o lepsze jutro. Pozdrawiam również tych, którzy pracują w szkolnictwie i oświacie oraz w instytucjach wychowawczych. Nie ustawajcie w wysiłkach nad kształtowaniem umysłów i serc waszych wychowanków w oparciu o Chrystusową prawdę. Młodzieży siedleckiej Bóg zapłać za stałą obecność na Światowych Dniach Młodzieży. [brawa, Niech żyje Papież!] Zapraszam was również do Rzymu na Rok Jubileuszowy. Zwracam się ze szczególnym wzruszeniem do ludzi chorych, cierpiących i niepełnosprawnych obecnych tu wraz ze swoimi duszpasterzami i opiekunami. Przez wasze cierpienia jesteście blisko Chrystusa, który przez Krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył. Proszę was o modlitwę i dziękuję zarazem, bo wiem, że o mnie zawsze pamiętacie. Pozdrawiam także lekarzy, pielęgniarki i pracowników służby zdrowia. Pozdrawiam członków Caritas Polska. Pozdrawiam policjantów i ich rodziny w całej Ojczyźnie, zwłaszcza dzisiaj w Siedlcach. Sercem obejmuję wszystkich pielgrzymów tu obecnych zarówno z kraju jak też i z zagranicy. Dziękuję wraz z wami Bogu za to spotkanie błogosławiąc wam i waszym rodzinom. Modlę się aby polska rodzina była zawsze mocno z Bogiem związana stając się w ten sposób ogniskiem życia i miłości. Jeszcze słowo pozdrowienia do licznych leśników dziś tu obecnych… Wdzięczność za ochronę lasu i przyrody. Na tym męczeńskim Podlasiu nie mogę nie wspomnieć martyrologium narodu żydowskiego, które w Siedlcach wpisało swoją bolesną kartę w okresie II wojny światowej. Jeszcze pragnę pozdrowić uczestników Mszy Świętej z Białorusi.
[Z białoruskiego:]
Drodzy wierni, którzy przybyliście z Białorusi. Z wielką miłością was witam i zapewniam o mojej modlitwie za was, za wasze rodziny i waszą Ojczyznę. Niech Bóg zachowuje was i wasze wspólnoty za wstawiennictwem Najświętszej Panny Marii i świętych pośredników waszego umiłowanego narodu, do której kieruję swoją serdeczną myśl.
Do pochodzących z Rosji.
[Z rosyjskiego:]
Drodzy rosyjscy pielgrzymi. Serdecznie witam każdego z was. Niech serce Ojca świata kieruje waszą umiłowaną Ojczyzną, która głęboko pragnie sprawiedliwości i solidarności. Niech mieszkańcy Rosji czerpią ze swoich duchowych wartości światło i siłę konieczne dla przezwyciężenia wszelkich trudności i dla ustanowienia porządku społecznego godnego człowieka i zgodnego z zamysłem Najwyższego.
[Z ukraińskiego:]
Drodzy Ukraińcy. Do was, którzy przybyliście tutaj do Siedlec na spotkanie z namiestnikiem Chrystusa zwracam się ze szczególnym pozdrowieniem. Moje Ojcowskie słowo przywitania kieruję także do waszych biskupów, księży, mnichów i mniszek, do waszych rodzin, a także wszystkich Ukraińców. Niech za pośrednictwem Najświętszej Bogurodzicy, Bóg wam pomaga i zawsze was chroni.
Po polsku:
Na koniec pragnę jeszcze poświęcić wianki, które w pięknej tradycji polskiej przypominają zakończenie oktawy uroczystości Bożego Ciała. Niech Bóg wszystkim błogosławi. Bardzo wielu was się tu zgromadziło, jakby Siedlce liczyły milion. [brawa i okrzyki, Niech żyje Papież!] Bogu dzięki! Nie wiem co mówicie ale myślę, że mówicie dobrze. [Zostań z nami!]
Drohiczyn, 10 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas nabożeństwa ekumenicznego
1. «Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem» (J 13, 34).
Przed chwilą słyszeliśmy słowa Chrystusa, które przekazał nam święty Jan w swojej Ewangelii. Wypowiedział je do swoich uczniów w mowie pożegnalnej przed swoją męką i śmiercią na krzyżu, kiedy umywał nogi Apostołom. Jest to jakby Jego ostatnie wołanie do ludzkości, w którym wyraża gorące pragnienie: «abyście się wzajemnie miłowali».
W imię tych Chrystusowych słów pozdrawiam wszystkich obecnych na tym liturgicznym spotkaniu, które jest jednocześnie modlitwą ekumeniczną o jedność chrześcijan. Pozdrawiam serdecznie biskupa Antoniego - Pasterza diecezji drohiczyńskiej, biskupa Jana Szarka - Prezesa Polskiej Rady Ekumenicznej wraz z przedstawicielami Kościołów i Wspólnot kościelnych zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Słowa powitania kieruję do braci i sióstr Kościoła prawosławnego z Polski i z zagranicy, a w szczególny sposób pozdrawiam arcybiskupa Sawę - Metropolitę Warszawy i całej Polski [dziękując mu za słowa przed chwilą do mnie skierowane. Wraz z nim pozdrawiam wszystkich biskupów Kościoła prawosławnego w Polsce] a także biskupów tego Kościoła. Pragnę pozdrowić bardzo serdecznie księży kardynałów, arcybiskupów i biskupów z Polski i z zagranicy. Sercem obejmuję cały Lud Boży drogiej mi diecezji drohiczyńskiej. W szczególności braci kapłanów, osoby konsekrowane, alumnów wyższego Seminarium Duchownego w Drohiczynie. Słowa pozdrowienia kieruję do ludzi starszych, chorych, niepełnosprawnych. Witam obecną tu młodzież i dzieci. Pozdrawiam również pielgrzymów z Białorusi, Litwy i Ukrainy. Ich obecność napełnia mnie szczególną radością.
Witaj, ziemio podlaska. Ziemio ubogacona pięknem przyrody, a przede wszystkim uświęcona wiernością tego ludu, który w czasie swojej historii był niejednokrotnie boleśnie doświadczany i musiał zmagać się z ogromnymi i różnorodnymi przeciwnościami. Zawsze jednak trwał wiernie przy Kościele, i tak jest po dzień dzisiejszy. Cieszę się, że mogłem do was przybyć z pasterską posługą. Ze wzruszeniem wspominam moje wielokrotne odwiedziny Drohiczyna, zwłaszcza z okazji milenijnych uroczystości, kiedy to biskupi całej Polski, wraz z Prymasem Tysiąclecia dziękowali Bogu za dar chrztu świętego, za łaskę wiary, nadziei i miłości. Tutaj też uczestniczyłem w ostatniej drodze księdza infułata Krzywickiego, administratora apostolskiego diecezji pińskiej. Kilka lat później przybyłem do was, aby zakończyć peregrynację kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Dzisiaj te wspomnienia odżywają ponownie, gdy staję jako Papież pielgrzym wśród was.
2. «Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem». Wielka moc bije z tych słów Chrystusa. Gdy będzie umierał na krzyżu w straszliwej męce, w poniżeniu i opuszczeniu, wówczas ukaże światu całe ich znaczenie i głębię. Patrząc na konanie Chrystusa, uczniowie w pełni poznają, do czego wzywał ich, mówiąc: «miłujcie się, tak jak Ja was umiłowałem». Święty Jan, mając w pamięci to wydarzenie, napisze w swojej Ewangelii: «Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował» (13, 1). Chrystus umiłował nas jako pierwszy, wraz z naszą grzesznością, wraz z naszą ludzką słabością. To On sprawił, że staliśmy się godni Jego miłości, tej miłości, która nie zna żadnych granic i nigdy się nie kończy. Ma ona charakter definitywny i najdoskonalszy. Chrystus odkupił nas bowiem drogocenną krwią swoją.
Nauczył nas również tej miłości i nam ją powierzył: «Przykazanie nowe daję wam» (J 13, 34). Oznacza to, że ten nakaz jest ciągle aktualny. Jeżeli chcemy odpowiedzieć na miłość Chrystusa, to winniśmy podejmować go zawsze, niezależnie od czasu i miejsca. Ma to być nowa droga dla człowieka, nowy zasiew w relacjach ludzkich. Ta miłość czyni nas - uczniów Chrystusa - nowymi ludźmi, dziedzicami Bożych obietnic. Sprawia, że stajemy się dla siebie wszyscy braćmi i siostrami w Panu. Czyni z nas nowy Lud Boży, Kościół, w którym wszyscy winni miłować Chrystusa i w Nim miłować się nawzajem.
Oto prawdziwa miłość, która się objawiła w krzyżu Chrystusa. W stronę tego krzyża winniśmy patrzeć wszyscy, ku niemu mamy kierować nasze pragnienia i wysiłki. W nim mamy największy wzór do naśladowania.
3. «Panie, naucz nas dróg swoich, byśmy kroczyli Twoimi ścieżkami» (por. Iz 2, 3). Prorok Izajasz w pierwszym czytaniu dzisiejszej liturgii ukazuje nam w swoim widzeniu mnogość ludów i narodów zgromadzonych wokół góry Syjon. Symbolizuje ona obecność Boga. Proroctwo zaś przepowiada powszechne królestwo sprawiedliwości i pokoju. Można je odnieść do Kościoła, takiego, jakim go chciał mieć Chrystus, to znaczy Kościoła, w którym panuje niewzruszona zasada jedności.
Trzeba nam, chrześcijanom zgromadzonym dziś na tej wspólnej modlitwie wołać słowami Izajasza: «Panie, naucz nas dróg swoich, byśmy kroczyli Twoimi ścieżkami», abyśmy mogli wspólnie, jako wyznawcy Chrystusa, kroczyć tymi ścieżkami ku przyszłości. Bliskość Wielkiego Jubileuszu w sposób szczególny powinna nas mobilizować do podejmowania trudu szukania nowych dróg w życiu Kościoła, który jest przecież wspólną Matką wszystkich chrześcijan. W Liście apostolskim Tertio millennio adveniente wyraziłem gorące życzenie, które dziś ponawiam: «aby Jubileusz stał się okazją do owocnej współpracy w celu odkrycia tego, co łączy, a co z pewnością jest większe od tego, co nas jeszcze dzieli» (n. 16). Wiara mówi nam, że jedność Kościoła to nie tylko nadzieja na przyszłość: ta jedność w jakiejś mierze już istnieje! Nie osiągnęła ona jednak jeszcze swego w pełni widzialnego kształtu pośród chrześcijan. Jej budowanie stanowi więc «imperatyw chrześcijańskiego sumienia oświeconego wiarą i kierowanego miłością». Albowiem «wierzyć w Chrystusa znaczy pragnąć jedności; pragnąć jedności znaczy pragnąć Kościoła; pragnąć Kościoła znaczy pragnąć komunii łaski, która odpowiada zamysłowi Ojca, powziętemu przed wszystkimi wiekami» [Jest to cytat z Encykliki Ut unum sint”]
Jesteśmy zatem wezwani, aby budować jedność. Obecna u początków życia Kościoła jedność nie może nigdy stracić swojej istotnej wartości. Trzeba jednak ze smutkiem stwierdzić, że ta pierwotna jedność została na przestrzeni wieków, zwłaszcza w ostatnim tysiącleciu, poważnie osłabiona.
4. Droga Kościoła nie jest drogą łatwą. «Możemy przyrównać ją do krzyżowej drogi Chrystusa. Nie trwa ona jednak kilka godzin, trwa wieki» - napisał teolog prawosławny Paweł Evdokimov. Tam, gdzie wzmagają się podziały pośród uczniów Chrystusa, ranione jest Jego Mistyczne Ciało. Pojawiają się kolejne «stacje bolesne» na dziejowej drodze Kościoła. A przecież Chrystus założył jeden jedyny Kościół i pragnie, aby takim był zawsze. Musimy więc wszyscy, stojąc u bram nowego okresu dziejów, uczynić rachunek sumienia z odpowiedzialności za istniejące podziały. Musimy przyznać się do popełnionych win i wybaczyć je sobie nawzajem. Otrzymaliśmy wszakże nowe przykazanie, przykazanie miłości wzajemnej, które ma swe źródło w miłości Chrystusa. Święty Paweł przynagla nas do tej miłości w słowach: «Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze. Bądźcie więc naśladowcami Boga i postępujcie drogą miłości» (por. Ef 5, 1-2).
Miłość powinna nakłaniać nas do wspólnego przemyślenia przeszłości, by zdecydowanie i odważnie iść drogą ku jedności.
Miłość jest jedyną siłą, która otwiera serca na słowa Jezusa i na łaskę Odkupienia. Jest jedyną siłą zdolną do tego, by nas skłonić do dzielenia się po bratersku tym wszystkim, czym jesteśmy i co mamy z woli Chrystusa. Ona jest potężnym bodźcem do dialogu, w którym słuchamy siebie i poznajemy siebie wzajemnie.
Miłość otwiera na drugiego człowieka, stając się tym samym podstawą ludzkich relacji. Uzdalnia do przekraczania bariery własnych słabości i uprzedzeń. Oczyszcza pamięć, uczy nowych dróg, otwiera perspektywę prawdziwego pojednania, którego istotnym owocem jest wspólne dawanie świadectwa Ewangelii, tak bardzo potrzebnego współczesnemu światu.
W przeddzień trzeciego tysiąclecia trzeba nam przyspieszyć kroku ku doskonałemu i braterskiemu pojednaniu, abyśmy w przyszłym milenium mogli - ramię przy ramieniu - świadczyć o zbawieniu wobec świata, który czeka na ten znak jedności.
Dobrze, że o wielkiej sprawie ekumenizmu mówimy właśnie w Drohiczynie, w sercu Podlasia, gdzie od wieków spotykają się chrześcijańskie tradycje Wschodu i Zachodu. To miasto było zawsze otwarte na katolików, prawosławnych i protestantów. Jest jednak wiele momentów w historii tej ziemi, które bardziej niż gdziekolwiek indziej uwypuklają potrzebę dialogu w dążeniu do jedności chrześcijan. W Encyklice Un unum sint podkreśliłem, iż «dialog jest (...) naturalnym środkiem, który pozwala porównać różne punkty widzenia, a przede wszystkim przeanalizować te rozbieżności, jaki stanowią przeszkodę dla pełnej komunii między chrześcijanami» (n. 36). Ów dialog winien odznaczać się umiłowaniem prawdy, gdyż «umiłowanie prawdy jest najgłębszym wymiarem autentycznego dążenia do pełnej komunii między chrześcijanami. Bez tej miłości nie można by stawić czoła obiektywnym trudnościom teologicznym, kulturowym, psychologicznym i społecznym, jakie się napotyka przy omawianiu istniejących różnic. Z tym wymiarem wewnętrznym i osobowym musi się zawsze łączyć duch miłości i pokory. Miłości do rozmówcy i pokory wobec prawdy, którą się odkrywa i która może się domagać zmiany poglądów i postaw» (tamże).
Niech więc miłość buduje mosty między naszymi brzegami i zachęca nas do czynienia wszystkiego, co tylko jest możliwe. Niech miłość wzajemna i umiłowanie prawdy będą odpowiedzią na istniejące trudności i tworzące się niekiedy napięcia.
Zwracam się dziś do sióstr i braci wszystkich Kościołów - otwórzmy się na jednającą miłość Boga. Otwórzmy drzwi naszych umysłów i serc, Kościołów i Wspólnot. Bóg naszej wiary, Ten, którego przyzywamy jako naszego Ojca, to «Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba» (por. Mk 12, 26); to Bóg Mojżesza, a nade wszystko Bóg i Ojciec naszego wspólnego Pana - Jezusa Chrystusa, w którym stał się On «Bogiem z nami» (por.Mt 1, 23; por. Rz 15, 6).
Złóżmy naszemu Ojcu, Ojcu wszystkich chrześcijan nasz dar szczerej woli pojednania. Niech to będzie też dar konkretnych czynów. Odpowiedzmy Bogu, «który jest miłością», naszą ludzką miłością, która patrzy na drugich z życzliwością i okazuje szczere pragnienie współpracy wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, i pozwala docenić to, co jest dobre i co zasługuje na pochwałę i naśladowanie.
5. «Chodźcie, wstąpmy na Górę Pańską, do świątyni Boga Jakubowego!» (Iz 2, 3). Oto wołanie, jakie Prorok Izajasz wkłada w usta ludów i narodów spragnionych jedności i pokoju.
Siostry i Bracia, nic lepiej i skuteczniej nie wyrazi tej troski, jak wielka modlitwa o zjednoczenie, o braterstwo, [o wspólną rodzinną miłość wszystkich chrześcijan, do wspólnoty rodzinnej wszystkich chrześcijan]. Miłość Chrystusa przynagla nas do tej modlitwy. Sam Chrystus nakazuje nam modlić się do Ojca: «przyjdź królestwo Twoje» (por. Mt 6, 10). To królestwo Boże, które On w sobie przyniósł, kiedy na świat przychodził i kiedy stawał się człowiekiem, to królestwo trwa w Kościele jako rzeczywistość już istniejąca, i równocześnie jako zadanie do spełnienia.
Prawdziwej przemiany serca może dokonać tylko modlitwa. Ona bowiem ma moc łączenia wszystkich ochrzczonych w braterstwie dzieci Bożych. Modlitwa oczyszcza z tego wszystkiego, co oddziela od Boga i od ludzi. Chroni przed pokusą małoduszności i toruje drogę łasce Bożej do serca człowieka.
[Proszę więc wszystkich tu zgromadzonych o żarliwą modlitwę, o pełną współpracę naszych Kościołów]. Postęp na drodze do jedności wymaga naszego wysiłku, wzajemnej życzliwości, otwarcia i autentycznego przeżywania braterstwa w Chrystusie.
Błagajmy Pana o łaskę. Błagajmy Go, aby usunął przeszkody, które opóźniają dojście do pełnej jedności. Błagajmy Go, aby tym wszystkim, którzy współpracują w dziele zbliżenia, dał swojego Ducha, który poprowadzi ku pełnej prawdzie, obdarzy miłością i rozpali w nas pragnienie dążenia do jedności. Błagajmy Go, abyśmy wszyscy byli dobrymi wykonawcami Jego zamierzeń, aby jutrzenka tego nowego tysiąclecia wzeszła nad uczniami Chrystusa bardziej zjednoczonymi między sobą.
«Przykazanie nowe daję wam» (J 13, 34).
Przykazanie nowe.
«Abyśmy wszyscy stanowili jedno,
aby świat uwierzył» (por. (J 17, 21). Amen.
Na zakończenie Papież powiedział:“Kiedy słyszę te słowa, przypomina mi się spotkanie z Patriarchą Teoktystem w Bukareszcie. Na zakończenie spotkania całe wielkie zgromadzenie krzyczało: “Unita!, unita!, unita!” — chcemy jedności. Chcemy jedności. Modlimy się o jedność. Bóg zapłać.
Warszawa, 11 czerwca 1999
Przemówienie w Parlamencie
Panie Prezydencie,
Panie Marszałku Sejmu, Pani Marszałek Senatu,
Panie Premierze,
Przedstawiciele Władzy Sądowniczej,
Członkowie Korpusu Dyplomatycznego,
Przedstawiciele Kościołów i Wspólnot wyznaniowych w Polsce,
Panie i Panowie, Posłowie i Senatorowie,
1. Proszę przyjąć ode mnie słowa serdecznego pozdrowienia i zarazem podziękowania za zaproszenie. Pozdrawiam również cały Naród polski, wszystkich moich drogich Rodaków.
Dwadzieścia lat temu, podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, razem z rzeszami zgromadzonymi w modlitewnej wspólnocie na placu Zwycięstwa, przywoływałem Ducha Świętego błagając: «Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!» (2.06.1979). Prosząc ufnie o tę odnowę, nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, jaki kształt przyjmą polskie przemiany. Dzisiaj już wiemy, jak głęboko sięgnęło działanie Bożej mocy, która wyzwala, leczy i oczyszcza. Możemy być wdzięczni Opatrzności Bożej za to wszystko, co udało się nam osiągnąć dzięki szczeremu otwarciu serc na łaskę Ducha Pocieszyciela. Składam dzięki Panu historii za obecny kształt polskich przemian, za świadectwo godności i duchowej niezłomności tych wszystkich, których w tamtych trudnych dniach jednoczyła ta sama troska o prawa człowieka, ta sama świadomość, iż można życie w naszej Ojczyźnie uczynić lepszym, bardziej ludzkim. Jednoczyło ich głębokie przekonanie o godności każdej osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga i odkupionej przez Chrystusa. Dzisiaj zostało wam powierzone tamto dziedzictwo odważnych i ambitnych wysiłków podejmowanych w imię najwyższego dobra Rzeczypospolitej. Od was zależy, jaki konkretny kształt przybierać będzie w Polsce wolność i demokracja.
2. Spotkanie to posiada wieloraką wymowę symboliczną. Po raz pierwszy Papież przemawia do połączonych izb polskiego Parlamentu, [Papież Polak] w obecności władzy wykonawczej i władzy sądowniczej, przy udziale korpusu dyplomatycznego. Trudno w tej chwili nie wspomnieć o długiej, sięgającej XV wieku historii polskiego Sejmu czy o chlubnym świadectwie ustawodawczej mądrości naszych przodków, jakim była Konstytucja 3 Maja z 1791 roku. Dziś, w tym miejscu, w sposób szczególny uświadamiamy sobie zasadniczą rolę, jaką w demokratycznym państwie spełnia sprawiedliwy porządek prawny, którego fundamentem zawsze i wszędzie winien być człowiek i pełna prawda o człowieku, jego niezbywalne prawa i prawa całej wspólnoty, której na imię naród.
[Zdaję sobie z tego sprawę], że po długich latach braku pełnej suwerenności państwa i autentycznego życia publicznego, nie jest rzeczą łatwą tworzenie nowego, demokratycznego ładu i porządku instytucjonalnego. Dlatego na samym wstępie pragnę wyrazić radość ze spotkania właśnie tutaj, w miejscu, gdzie poprzez stanowienie prawa budowane są trwałe podwaliny funkcjonowania demokratycznego państwa i suwerennego w nim społeczeństwa. Chciałbym też życzyć Sejmowi i Senatowi, aby w centrum ich wysiłków ustawodawczych zawsze znajdował się człowiek i jego rzeczywiste dobro, zgodnie z klasyczną formułą: „Hominum causa omne ius constitutum est” [Jeszcze dobrze znają łacinę, jak w moim pokoleniu]. W tegorocznym «Orędziu na Światowy Dzień Pokoju» napisałem: «gdy troska o ochronę godności człowieka jest zasadą wiodącą, z której czerpiemy inspirację, i gdy wspólne dobro stanowi najważniejszy cel dążeń, zostają położone mocne i trwałe fundamenty pod budowę pokoju. Kiedy natomiast prawa człowieka są lekceważone lub deptane i gdy wbrew zasadom sprawiedliwości interesy partykularne stawia się wyżej niż dobro wspólne, wówczas zasiane zostaje ziarno nieuchronnej destabilizacji, buntu i przemocy» (n.1). Mówi o tym również bardzo wyraźnie Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską w preambule: «fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw».
Kościół w Polsce, który na przestrzeni całego powojennego okresu panowania totalitarnego systemu wielokrotnie stawał w obronie praw człowieka i praw narodu, także i teraz, w warunkach demokracji, pragnie sprzyjać budowaniu życia społecznego, w tym również regulującego je porządku prawnego, na mocnych podstawach etycznych. Temu celowi służy przede wszystkim wychowywanie do odpowiedzialnego korzystania z wolności zarówno w jej wymiarze indywidualnym, jak społecznym, a także — jeśli zachodzi taka potrzeba — przestrzeganie przed zagrożeniami, jakie mogą wynikać z redukcyjnych wizji istoty i powołania człowieka i jego godności. Należy to do ewangelicznej misji Kościoła, który w ten sposób wnosi swój specyficzny wkład w dzieło ochrony demokracji u samych jej źródeł.
3. Miejsce, w którym się znajdujemy, skłania do głębokiej refleksji nad odpowiedzialnym korzystaniem w życiu publicznym z daru odzyskanej wolności oraz nad potrzebą współpracy na rzecz dobra wspólnego.
Niech nam w tej refleksji pomoże przywołanie na pamięć jakże licznych w ciągu ostatnich dwu stuleci heroicznych świadectw polskiego dążenia ku własnemu suwerennemu państwu, które dla wielu pokoleń naszych Rodaków istniało jedynie w marzeniach, w przekazach rodzinnych, w modlitwie. Mam tu na myśli przede wszystkim czasy rozbiorów i związaną z nimi walkę o odzyskanie utraconej Polski, wykreślonej z mapy Europy. Brak tej podstawowej struktury politycznej kształtującej rzeczywistość społeczną był zwłaszcza podczas ostatniej wojny światowej tak dotkliwy, że w warunkach śmiertelnego zagrożenia samego biologicznego istnienia narodu, doprowadził do powstania Polskiego Państwa Podziemnego, które nie miało analogii w całej okupowanej Europie. [Zanim tu przyszedłem poświęciłem pomnik. Pomnik upamiętniający to Państwo Podziemne oraz Armię Krajową. Było to dla mnie okazją do głębokiego wzruszenia].
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że to dzisiejsze spotkanie w Parlamencie byłoby niemożliwe bez zdecydowanego sprzeciwu polskich robotników na Wybrzeżu w pamiętnym Sierpniu 1980 roku. Nie byłoby możliwe bez «Solidarności», która wybrała drogę pokojowej walki o prawa człowieka i całego narodu. Wybrała także zasadę, jakże powszechnie wtedy akceptowaną, że «nie ma wolności bez solidarności»: solidarności z drugim człowiekiem, solidarności przekraczającej różnego rodzaju bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego świadectwem była pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów.
Konsekwencją wyboru takich właśnie pokojowych metod walki o społeczeństwo wolnych obywateli i o demokratyczne państwo, były — mimo cierpień, ofiar i upokorzeń stanu wojennego i lat następnych — wydarzenia roku 1989, które zapoczątkowały wielkie zmiany polityczne i społeczne w Polsce i Europie. [Jeszcze niedawno wspominaliśmy to z Kanclerzem Helmutem Kohlem, podczas odwiedzin przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie.]
O tych wydarzeniach nie wolno nam zapomnieć. Przyniosły one nie tylko upragnioną wolność, ale w sposób decydujący przyczyniły się do upadku murów, które przez niemal półwiecze oddzielały od wolnego świata społeczeństwa i narody naszej części kontynentu. Te historyczne przemiany zapisały się w dziejach współczesnych jako przykład i nauka, że w dążeniu ku wielkim celom życia zbiorowego «człowiek krocząc swym historycznym szlakiem, może wybrać drogę najwyższych aspiracji ludzkiego ducha» (Przemówienie w siedzibie ONZ, 5.10.1995). Może i powinien przede wszystkim wybrać postawę miłości, braterstwa i solidarności, postawę szacunku dla godności człowieka, a więc te wartości, które wtedy zadecydowały o zwycięstwie [bez jakże groźnej konfrontacji atomowej].
4. Pamięć o moralnych przesłaniach «Solidarności», a także o naszych, jakże często tragicznych doświadczeniach historycznych, winna dziś oddziaływać w większym stopniu na jakość polskiego życia zbiorowego, na styl uprawiania polityki czy jakiejkolwiek działalności publicznej, zwłaszcza takiej, która jest sprawowana na mocy społecznego wyboru i zaufania.
Służba narodowi musi być zawsze ukierunkowana na dobro wspólne, które zabezpiecza dobro każdego obywatela. Sobór Watykański II wypowiada się na ten temat bardzo jasno: «Wspólnota polityczna istnieje (...) dla dobra wspólnego, w którym znajduje ona pełne uzasadnienie i sens i z którego bierze swoje pierwotne i sobie właściwe prawo. Dobro zaś wspólne obejmuje sumę tych warunków życia społecznego, dzięki którym jednostki, rodziny i zrzeszenia mogą pełniej i łatwiej osiągnąć swoją własną doskonałość. (...) Porządek zatem społeczny i jego rozwój winien być nastawiony nieustannie na dobro osób, ponieważ od ich porządku winien być uzależniony porządek rzeczy, a nie na odwrót. (...) Porządek ów stale trzeba rozwijać, opierać na prawdzie, budować w sprawiedliwości, ożywiać miłością; w wolności zaś powinno się odnajdywać coraz pełniej ludzką równowagę» (Gaudium et spes, 74. 26).
W polskiej tradycji nie brakuje wzorców życia poświęconego całkowicie dobru wspólnemu naszego narodu. Te przykłady odwagi i pokory, wierności ideałom i poświęcenia wyzwalały najpiękniejsze uczucia i postawy u wielu Rodaków, którzy bezinteresownie i z poświęceniem ratowali Ojczyznę, gdy była ona poddawana najcięższym próbom.
Jest oczywiste, że troska o dobro wspólne winna być realizowana przez wszystkich obywateli i winna przejawiać się we wszystkich sektorach życia społecznego. W szczególny jednak sposób ta troska o dobro wspólne jest wymagana w dziedzinie polityki. Mam tu na myśli tych, którzy oddają się całkowicie działalności politycznej, jak i poszczególnych obywateli. Wykonywanie władzy politycznej czy to we wspólnocie, czy to w instytucjach reprezentujących państwo powinno być ofiarną służbą człowiekowi i społeczeństwu, nie zaś szukaniem własnych, czy grupowych korzyści z pominięciem dobra wspólnego całego narodu. [Pragnę przypomnieć] w tym miejscu «Kazania Sejmowe» królewskiego kaznodziei, księdza Piotra Skargi i jego żarliwego wezwania skierowanego do senatorów i posłów I Rzeczypospolitej: «Miejcie wspaniałe i szerokie serce. (...) Nie cieśnijcie ani kurczcie miłości w swoich domach i pojedynkowych pożytkach, nie zamykajcie jej w komorach i skarbnicach swoich! Niech się na lud wszytek z was, gór wysokich, jako rzeka w równe pola wylewa! (...) Kto ojczyźnie swej służy, sam sobie służy; bo w niej jego wszystko się dobre (...) zamyka» (Kazanie drugie, O miłości ku Ojczyźnie).
Takiej postawy, przenikniętej duchem służby wspólnemu dobru, Kościół oczekuje przede wszystkim od katolików świeckich. «Nie mogą oni rezygnować z udziału „w polityce”, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra» (Christifideles laici, 42). Wraz ze wszystkimi ludźmi mają przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie, wnosząc w ten sposób swój specyficzny wkład w pomnażanie dobra wspólnego. Jest to ich obowiązek sumienia wynikający z chrześcijańskiego powołania.
5. Wyzwania stojące przed demokratycznym państwem domagają się solidarnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli — niezależnie od opcji politycznej czy światopoglądu [wszystkich], którzy pragną razem tworzyć wspólne dobro Ojczyzny. Szanując właściwą życiu wspólnoty politycznej autonomię, trzeba pamiętać jednocześnie o tym, że nie może być ona rozumiana jako niezależność od zasad etycznych. Także państwa pluralistyczne nie mogą rezygnować z norm etycznych w życiu publicznym. «Po upadku w wielu krajach ideologii, jak napisałem w Encyklice „Veritatis splendor”, które wiązały politykę z totalitarną wizją świata — przede wszystkim marksizmu — pojawia się dzisiaj nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność rozpoznawania prawdy. Jeśli bowiem „nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm'» (n. 101).
Dzieląc radość z pozytywnych przemian dokonujących się w Polsce na naszych oczach, winniśmy sobie również uświadomić, że w wolnym społeczeństwie muszą istnieć wartości zabezpieczające najwyższe dobro całego człowieka. Wszelkie przemiany ekonomiczne mają służyć kształtowaniu świata bardziej ludzkiego i sprawiedliwego. [Pragnąłbym] życzyć polskim politykom i wszystkim osobom zaangażowanym w życiu publicznym, by nie szczędzili sił w budowaniu takiego państwa, które otacza szczególną troską rodzinę, życie ludzkie, wychowanie młodego pokolenia, respektuje prawo do pracy, widzi istotne sprawy całego narodu i jest wrażliwe na potrzeby konkretnego człowieka, szczególnie ubogiego i słabego.
6. Wydarzenia w Polsce sprzed dziesięciu lat stworzyły historyczną szansę, by kontynent europejski, porzuciwszy ostatecznie ideologiczne bariery, odnalazł drogę ku jedności. Mówiłem o tym wielokrotnie, rozwijając metaforę «dwóch płuc», którymi winna oddychać Europa zespalając w sobie tradycje Wschodu i Zachodu. Zamiast jednak oczekiwanej wspólnoty ducha dostrzegamy nowe podziały i konflikty. Sytuacja ta niesie dla polityków, dla ludzi nauki i kultury i dla wszystkich chrześcijan pilną potrzebę nowych działań służących integracji Europy.
Pielgrzymując po ścieżkach czasu, Kościół właśnie z naszym kontynentem związał swą misję tak ściśle, jak z żadnym innym. Duchowe oblicze Europy kształtowało się dzięki wysiłkowi wielkich misjonarzy i dzięki świadectwu męczenników. Kształtowano je w świątyniach wznoszonych z wielkim poświęceniem i w ośrodkach życia kontemplacyjnego, [kształtowano je oczywiście] w humanistycznym przesłaniu uniwersytetów. Kościół powołany do troski o duchowy wzrost człowieka jako istoty społecznej, wnosił w europejską kulturę jednolity zbiór wartości. Zawsze trwał w przekonaniu, «że autentyczna polityka kulturalna powinna ujmować człowieka w jego całości, to znaczy we wszystkich jego wymiarach osobowych — bez pomijania wymiaru etycznego i religijnego» (Orędzie na Światową Konferencję UNESCO poświęconą polityce kulturalnej, 24.07.1982). Jakże uboga pozostałaby kultura europejska, gdyby zabrakło w niej chrześcijańskiej inspiracji!
Dlatego Kościół przestrzega przed redukowaniem wizji zjednoczonej Europy wyłącznie do jej aspektów ekonomicznych, politycznych i przed bezkrytycznym stosunkiem do konsumpcyjnego modelu życia. Nową jedność Europy, jeżeli chcemy, by była ona trwała, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś [ukształtowały], z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów. Ma to być bowiem wielka Europejska Wspólnota Ducha. Również w tym miejscu ponawiam mój apel, skierowany do Starego Kontynentu: «Europo, otwórz drzwi Chrystusowi!»
7. Przy okazji dzisiejszego spotkania pragnę jeszcze raz wyrazić moje uznanie dla podejmowanych konsekwentnie i solidarnie wysiłków, których celem, od chwili odzyskania suwerenności, jest poszukiwanie i utrwalanie należnego i bezpiecznego miejsca Polski w jednoczącej się Europie i świecie.
Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską. Doświadczenie dziejowe, jakie posiada Naród polski, jego bogactwo duchowe i kulturowe mogą skutecznie przyczynić się do ogólnego dobra całej rodziny ludzkiej, zwłaszcza do umocnienia pokoju i bezpieczeństwa w Europie.
8. Przypadająca w tym roku sześćdziesiąta rocznica wybuchu drugiej wojny światowej i dziesiąta rocznica wydarzeń, o których wspominaliśmy, winna stać się okazją dla wszystkich Polaków do refleksji nad darem wolności «danej» i jednocześnie «zadanej». Wolności wymagającej nieustannego wysiłku w jej umacnianiu i odpowiedzialnym przeżywaniu. Niech wspaniałe świadectwa miłości Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem do zbiorowego poświęcenia wielkim narodowym celom, gdyż «najwspanialszym wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie» (Redemptor hominis, 21).
Wszystkim tu obecnym i wszystkim moim Rodakom życzę, aby próg trzeciego tysiąclecia przekroczyli z nadzieją i ufnością, z wolą wspólnego budowania cywilizacji miłości, która opiera się na uniwersalnych wartościach pokoju, solidarności, sprawiedliwości i wolności.
Niech Duch Święty nieustannie wspiera wielki proces przemian, służący odnowie oblicza ziemi. Tej naszej wspólnej Ziemi!
Po owacji na stojąco i odśpiewaniu Hymnu Narodowego Papież powiedział: Nikt nie przypuszczał, że w takim umundurowaniu. Ale nam się wydarzyło. [Sto lat, …] Bardzo państwu dziękuję. [Pobłogosław, …] Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty. Wiwat Król, wiwat Naród, wiwat wszystkie stany.
Warszawa, 11 czerwca 1999
Przemówienie Jana Pawła II do zgromadzonych w kościele Ojców Bazylianów w Warszawie
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Zwracam się do wszystkich tu obecnych z serdecznym pozdrowieniem. W szczególny sposób pozdrawiam księdza arcybiskupa Jana, metropolitę przemysko-warszawskiego, a także Generalnego Przełożonego Bazyliańskiego Zakonu św. Jozafata, ojca protoarchymandrytę Dionizja oraz przełożonych prowincjalnych z Polski, Ukrainy, Słowacji, Rumunii i Węgier. Wyrażam również radość, że wasz prowincjał O. Włodzimierz został biskupem wrocławsko-gdańskim. Witam go z całego serca, jak również wszystkich drogich mi kapłanów, siostry, braci zakonnych oraz wiernych świeckich Kościoła greckokatolickiego.
Cieszę się, że mogę po raz drugi nawiedzić tę bazyliańską świątynię. Pierwszy raz, jako Papież, byłem tutaj w roku 1987, ale w innych czasach, i odwiedziny nie mogły być wcześniej zapowiedziane. Moją obecnością chciałem wówczas dać wyraz wielkiego uznania nie tylko dla Zakonu Ojców Bazylianów, ale dla całego, zmuszonego wówczas do milczenia Kościoła greckokatolickiego.
Ta dzisiejsza liczna obecność hierarchii, duchowieństwa, przedstawicieli wspólnot zakonnych oraz wiernych świeckich świadczy o tym, że możecie znowu w sposób wolny wyznawać swoją wiarę i oddawać cześć Bogu w Trójcy jedynemu. Wraz z wami dziękuję Opatrzności Bożej za to spotkanie i wołam z radością za Psalmistą: Panie, do Ciebie się uciekaliśmy, i nikt z nas nie doznał zawodu. Byłeś dla nas skałą i twierdzą i nie oddałeś nas w ręce nieprzyjaciela. Jakże jest wielka, o Panie, Twoja dobroć (por. Ps 31, 2-3.9.20).
2. Życie chrześcijańskie jest ciągłym zmaganiem się o realizację królestwa Bożego, które wkroczyło w dzieje świata i zostało definitywnie zapoczątkowane przez Chrystusa w tym świecie. Jednakże to królestwo nie jest z tego świata, ono jest od Ojca i tylko Ojciec może je urzeczywistniać w ludziach. Ludzie zaś mają być podatną glebą, na której będzie się ono rozwijać i wzrastać. Czasem trzeba dla tego królestwa ponosić wielkie ofiary i prześladowania. Takiej próbie wierności poddawany był niejednokrotnie na przestrzeni wieków wasz Kościół, zwłaszcza w okresie rządów carskich, jak i w czasie ateistycznego systemu komunistycznego.
Dzięki składam Bogu za wyniesienie do chwały ołtarzy tych waszych braci, którzy złożyli najwyższe świadectwo w Pratulinie. Przed ich relikwiami oraz ich ikoną stoimy dzisiaj wszyscy razem i wpatrujemy się w ich światły przykład wiary prostej, szczerej i bezgranicznej. Wspominam również z wielką czcią rzesze nam współczesnych męczenników i wyznawców wiary Kościoła na Ukrainie. Oni to poznali prawdę i prawda ich wyswobodziła. Chrześcijanie Europy i całego świata, klękając w modlitwie na progach obozów koncentracyjnych i więzień, powinni być im wdzięczni za światło, którym oni rozjaśnili ciemności, bo było to światło Chrystusa. Nie można się dziwić, że ciemności te przez wiele lat wydawały się nieprzeniknione, ale nawet mimo tego nie zdołały zakryć owego światła, gdyż było to światło Boże i zarazem światło ludzkości — skrzywdzonej, lecz nie ujarzmionej (List apostolski na 400-lecie Unii Brzeskiej, n.4).
Zachęceni przykładem tych niezłomnych świadków wiary możecie i powinniście odważnie podjąć się wielkich wyzwań, jakie stoją dzisiaj przed wami. Jak nigdy dotąd, narody potrzebują światła Ewangelii i mocy z niej płynących, aby urzeczywistniać królestwo Boże w świecie i w sercach ludzi. Zwłaszcza tego światła potrzebują ci nasi bracia, którzy byli go pozbawieni przez długie lata.
3. W kontekście tego, co zostało powiedziane, zwracam się w sposób szczególny do was, ojcowie i bracia Bazyliańskiego Zakonu św. Jozafata. W Liście apostolskim Orientale Lumen napisałem: Życie zakonne było zawsze duszą Kościołów Wschodnich (por. n. 9). Słowa te można odnieść również do Bazyliańskiej Wspólnoty, która w ciągu swojej długiej historii była zawsze żywą cząstką Kościoła greckokatolickiego. Święty Bazyli Wielki, jeden z najwybitniejszych Ojców Kościoła Wschodniego wskazał tym wszystkim, którzy chcieli oddać się Bogu w sposób całkowity, drogę życia monastycznego, gdzie przykazanie miłości konkretnie przeżywanej, staje się ideałem współżycia między ludźmi oraz gdzie człowiek bez trudności i przeszkód szuka swego Stwórcy (por. Orientale Lumen, 9). Święty Bazyli jest dla was przykładem doskonałej służby Bogu i Kościołowi. Całe jego życie było konsekwentną realizacją cnoty wiary i praktykowania czynnej miłości w duchu rad ewangelicznych. W przeciągu wieków nauka św. Bazylego przyniosła dojrzałe owoce życia zakonnego przede wszystkim na Wschodzie. Raduj się, Bazyli, święty hierarcho, Cezarei Patriarcho, bądź uszanowany dziś, tak mówi znana wam pieśń. Raduj się na widok rzesz uczniów, których na przestrzeni wieków pociągnął przykład twego świątobliwego życia oraz twoje nauki ascetyczne, pozostawione nam jako trwałe dziedzictwo całego chrześcijaństwa. Raduj się z tylu twoich duchowych synów, którzy przez świętość swego życia stali się świadkami przemieniającej łaski Boga, a głębokością i przenikliwością umysłu poznawali i nauczali innych o wspaniałych i ożywiających tajemnicach Ojca. Swą wierność Kościołowi na przestrzeni wieków potwierdzili mężnym znoszeniem prześladowań, cierpieniami, a nawet śmiercią. Byli wśród nich także biskupi, ojcowie i bracia waszego zakonu.
4. Drodzy Ojcowie i Bracia!
Na progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa Opatrzność Boża stawia przed wami ważne zadania do spełnienia. Jako osoby poświęcone Bogu, winniście być solą ziemi, szczególnym znakiem i przykładem wierności chrześcijańskiemu powołaniu na drodze rad ewangelicznych ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Ludzie, bardzo potrzebują dzisiaj takich wzorów do naśladowania, zwłaszcza w krajach, w których Kościół był poddawany ciężkim prześladowaniom i doświadczył bolesnych upokorzeń.
Jesteście powołani do modlitwy. Niechaj ona, wyznacza poszczególne etapy każdego dnia waszego życia. Mam tu na myśli przede wszystkim Liturgię Eucharystyczną, wspólny chór zakonny, modlitwę prywatną z lekturą Pisma Świętego, lekturę pism wschodnich Ojców Kościoła, zwłaszcza dzieł św. Bazylego Wielkiego. Modlitwa jest potrzebna wam, bo dzięki niej uświęcacie się i wewnętrznie doskonalicie; wasza modlitwa potrzebna jest światu, zwłaszcza tym, którzy szukają sensu życia czy wewnętrznego uzdrowienia. Na was spoczywa obowiązek wiernego zachowania wschodniej tradycji liturgicznej. Na Wschodzie głównie klasztory były miejscem celebrowania Liturgii z całym jej pięknem i dostojeństwem. Ta starożytna tradycja powinna być wiernie zachowywana przez was i przekazywana następnym pokoleniom zakonników. Stanowi ona bowiem integralną część dziedzictwa Kościoła Chrystusowego i dlatego pierwszym obowiązkiem katolików jest jej poznanie, by móc się nią karmić i przyczyniać się — każdy na miarę swoich sił — do budowania jedności (por. Orientale Lumen, 1).
Chciałbym również zwrócić uwagę na ważną sprawę jedności Kościoła. Zakon Bazyliański ma tu wielkie zasługi. Wasi poprzednicy czuli się w pełni odpowiedzialni za tę jedność, o którą tak żarliwie modlił się Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy: jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17, 21). Symbolem jest postać św. Jozafata Kuncewicza, biskupa i męczennika, który oddał swoje życie za wielką sprawę jedności Kościoła.
Posługa jedności potrzebuje modlitwy, która przemienia światłem i prawdą nasze życie, czyniąc z nas ikonę Chrystusa. Dlatego jednym z największych zadań wszystkich wspólnot zakonnych jest szczera i nieustanna modlitwa. Chrześcijanie, którzy dążą do jedności, muszą przede wszystkim skierować oczy ku niebu i błagać Boga, by wciąż na nowo rozbudzał wolę zjednoczenia za natchnieniem Ducha Świętego. Jedność można osiągnąć tylko z pomocą łaski Bożej.
W ciągu historii dawaliście świadectwo głębokiego zaangażowania w dzieła apostolatu, wykazując zawsze gotowość służenia Kościołowi. Dzisiaj, zwłaszcza na Wschodzie, również na Ukrainie, odczuwa się wielką potrzebę ewangelizacji. Kościół z nadzieją i ufnością patrzy na was i liczy na waszą współpracę. Aby ta pomoc przyniosła oczekiwane owoce, potrzebne jest wykształcenie teologiczne i odpowiednia formacja duchowa. Wówczas dopiero będziecie mogli dobrze służyć ludziom, ukazując zwłaszcza swoim życiem miłość Bożą, która objawiła się w Jezusie Chrystusie.
5. Drodzy Bracia i Siostry!
Zachowujcie gorliwie waszą tradycję jako szczególne dziedzictwo duchowe. Stanowi ona siłę waszego życia i postępowania. Pamiętajcie o wielkim świadectwie wierności Chrystusowi, Kościołowi i Następcy świętego Piotra, jakie złożyli wasi współbracia. Woleli oni raczej stracić swoje życie niż odłączyć się Stolicy Apostolskiej. Cierpienia i męczeństwo tych ludzi są dla waszego Kościoła niewyczerpanym źródłem łaski na czasy obecne i na te, które nadchodzą. Musicie tego wielkiego dziedzictwa wiary, modlitwy i świadectwa strzec w waszych sercach, aby przekazać je następnym pokoleniom.
Odpowiedzialność za Kościół jest nie tylko zadaniem Papieża, biskupów, kapłanów i zakonników. Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, za który jesteśmy odpowiedzialni wszyscy bez wyjątku.
W tej świątyni są obecni przedstawiciele waszego Kościoła: duchowieństwo, osoby konsekrowane, wierni świeccy z Polski i z innych krajów. Razem tworzymy wspólnotę zgromadzoną w Chrystusie.
Modlę się do Boga, aby Kościół greckokatolicki rozkwitał autentycznym życiem chrześcijańskim i niósł Dobrą Nowinę wszystkim braciom i siostrom na Ukrainie i w diasporze. By w duchu odpowiedzialności strzegł jedności całego Kościoła i aktywnie popierał tę jedność poprzez działalność na polu ekumenicznym. Zawierzam Was opiece Najświętszej Maryi, Matce Boga i Matce Kościoła. Bogarodzico, która jesteś czcigodniejszą od cherubinów i nieporównanie sławniejszą od serafinów.
Wejrzyj łaskawie na ten katolicki Kościół wschodni.
Wspomóż Twoje dzieci, spadkobierców chrztu św. Włodzimierza,
aby mogli odważnie wyznawać wiarę w Twego Syna
i napełnieni miłością, stali się świadkami
niewysłowionej miłości Trójjedynego Boga
wobec wszystkich tej miłości szukających.
Wzmocnij w nich nadzieję
na drodze wędrówki do domu Ojca.
Przyjmijcie moje Apostolskie Błogosławieństwo.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Warszawa, 11 czerwca 1999
Orędzie Jana Pawła II do Konferencji Episkopatu Polski
Drodzy Bracia w biskupim posługiwaniu,
1. W duchu wdzięczności za dar kolejnej pielgrzymki do Ojczyzny przekazuję wam, Pasterzom Kościoła w Polsce, moje serdeczne pozdrowienie. Zwracam się do całego Episkopatu, do księdza Kardynała Prymasa jako Przewodniczącego Konferencji, do kardynałów, arcybiskupów i biskupów. Przyjmijcie ode mnie specjalne słowo, jako wyraz braterskiej miłości, solidarności i nieustannej łączności z Kościołem w Polsce.
Obecna, najdłuższa z dotychczasowych pielgrzymek, ma miejsce w wigilię Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, w roku poświęconym Bogu Ojcu. Łaska wiary i światło Ducha Świętego żyjącego w Kościele, pozwalają nam dostrzec pełny, zbawczy wymiar wydarzeń i wielkich rocznic, z którymi wiąże się ta pielgrzymka. Jako dzieciom jednego «Ojca (...), który jest w niebie» (Mt 5, 45) dane nam jest jeszcze raz we wspólnym świętowaniu doświadczyć Jego miłości. Ta miłość objawiona w Chrystusie stanowi najgłębszą treść życia chrześcijańskiego: «A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa» (J 17, 3).
Wśród historycznych wydarzeń i rocznic odczytywanych w perspektywie zbawczego planu Boga, który obejmuje także nasze czasy, świętujemy wspólnie 1000-lecie kanonizacji świętego Wojciecha, jubileusz 1000-lecia powstania struktur kościelnych na ziemiach polskich z pierwszą metropolią i archidiecezją w Gnieźnie i z przynależnymi doń diecezjami w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu a także 200-lecie powstania Diecezji Warszawskiej. Dokonamy również zamknięcia II Synodu Plenarnego.
2. Składam dzięki Bogu za dwadzieścia lat mojej posługi Kościołowi świętemu na Stolicy Piotrowej, jak również za to, że w tym czasie mogłem także służyć w szczególny sposób Kościołowi w mojej Ojczyźnie. Przełomowy moment dziejów zaprasza także do spojrzenia z chrześcijańską nadzieją ku przyszłości, ku bliskiemu już trzeciemu tysiącleciu.
Obecne odwiedziny stanowią niejako ukoronowanie wszystkich dotychczasowych pielgrzymek do Polski. Świadczy o tym również hasło tej pielgrzymki: «Bóg jest miłością» (1 J 4, 8. 16). Miłość jest bowiem «doskonałym wypełnieniem Prawa» (Rz 13, 10). «Miłość w swym podwójnym wymiarze umiłowania Boga i braci jest syntezą życia moralnego człowieka wierzącego. Posiada w Bogu swoje źródło i cel» (Tertio millennio adveniente, 50).
3. Ewangelia ośmiu błogosławieństw zawarta w Kazaniu na Górze, towarzyszy w jakiś sposób tej pielgrzymce i kieruje naszą myśl ku Chrystusowi. Jego życie jest urzeczywistnieniem wszystkich błogosławieństw i ukazuje wizję chrześcijaństwa na wszystkie czasy. Uformowani w tym duchu uczniowie i wyznawcy Chrystusa będą dla każdego pokolenia żywymi świadkami Jego zbawczej obecności i poprowadzą innych ludzi do Boga, który jest miłością. Kościół jako «powszechny sakrament zbawienia» (LG, 48) powinien stawać się z dnia na dzień coraz bardziej czytelnym i przejrzystym znakiem Chrystusa żyjącego na wieki, który pragnie «by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy» (1 Tm 2, 4). Nieodzownym warunkiem takiego oddziaływania czyli realizacji zbawczego posłannictwa Kościoła jest miłość. Na niej buduje się Kościół i na niej on wzrasta i rozwija się: «Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował, tak jak Mnie umiłowałeś» (J 17, 23). Istotą apostolatu wszystkich członków Kościoła jest szerzenie prawdy o miłości Boga. Czyńcie wszystko, by ta prawda była głoszona, przyjmowana i realizowana w życiu pasterzy i wiernych świeckich.
Kazanie na Górze jest programem dla całego Kościoła. Wspólnota Nowego Przymierza urzeczywistnia się, gdy opiera się na prawie miłości wpisanym w każde ludzkie serce (por. Jr 31, 31-33; Hbr 10, 16-17). Ewangeliczne błogosławieństwa stanowią niejako konkretyzację tego prawa a zarazem dają gwarancję prawdziwego i trwałego szczęścia wynikającego z czystości i pokoju serca, które są owocami pojednania z Bogiem i ludźmi.
4. Jakże wymownym znakiem spełnienia obietnicy błogosławieństw są całe zastępy świętych i błogosławionych, w tym również ci, którzy zostaną wyniesieni do chwały ołtarzy podczas obecnej pielgrzymki. Są to błogosławiona Kinga, której kanonizacja będzie miała miejsce w Starym Sączu, błogosławiony Wincenty Frelichowski, beatyfikowany przed kilkoma dniami w Toruniu, następnie służebnica Boża Regina Protmann wraz ze sługą Bożym Edmundem Bojanowskim oraz 108 męczenników, heroicznych świadków wiary w nieludzkim czasie okupacji, których Kościół ogłosi błogosławionymi za kilka dni tu, w Warszawie. Są oni dla Kościoła w Polsce, wraz z rzeszą synów i córek tej ziemi, równocześnie znakiem i wezwaniem przypominającym, że łaska świętości może zakwitnąć w każdych warunkach i okolicznościach życia, także pośród prześladowań, ucisku i niesprawiedliwości. Są pośród tych bohaterów wiary również biskupi i kapłani, którzy naśladując Chrystusa, Dobrego Pasterza, nie zawahali się «oddać życia za swoje owce« (por. J 10, 11).
Drodzy Bracia, wpatrujcie się w świetlane przykłady ich życia, aby miłość do Boga i do człowieka rosła w waszych sercach i w sercach tych wszystkich, którym służycie jako Pasterze. Niezbędnym warunkiem owocnego pasterzowania jest osobista więź z Chrystusem, przejawiająca się przede wszystkim w modlitwie oraz ofiarna miłość do Kościoła — naszej Matki. «Bo gorliwość o dom Twój mnie pożera i spadły na mnie obelgi uwłaczających Tobie» (Ps 69, 10).
5. U źródeł wszelkiej odnowy jest słowo Boże, które ma moc «zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi» (Dz 20, 32). Wciąż pozostaje aktualne wezwanie Soboru Watykańskiego II: «aby całe nauczanie kościelne, tak jak sama religia chrześcijańska, żywiło się i kierowało Pismem św. Albowiem w księgach świętych Ojciec, który jest w niebie, spotyka się miłościwie ze swoimi dziećmi i prowadzi z nimi rozmowę» (Dei Verbum, 21). Na światło i moc słowa Bożego otworzyć się muszą przede wszystkim sami pasterze, aby — jak przestrzega święty Augustyn — ten, któremu zlecono świętą posługę słowa, sam nie będąc wewnętrznie jego słuchaczem, nie stał się jego próżnym głosicielem (por. Sermo 179, I: PL 38, 966). «Żywe i skuteczne słowo Boga» (por. Hbr 4, 12) niech zasila waszą duchowość i stanie się źródłem owocnego apostolstwa w myśl zasady świętego Tomasza: «contemplata aliis tradere». Słowo Boże jest niezastąpionym środkiem zbawienia dla ludzi wszystkich czasów, w nim tkwi tak wielka «moc i potęga, że jest ono dla Kościoła podporą i siłą żywotną, a dla synów Kościoła utwierdzeniem wiary, pokarmem duszy oraz źródłem czystym i stałym życia duchowego» (Dei Verbum, 21).
6. Największym obowiązkiem pasterskim każdego z was jest troska o niezmienne przekazywanie depozytu wiary. Za naszych dni Kościół powszechny otrzymał cenne narzędzie służące temu celowi w postaci Katechizmu Kościoła Katolickiego. Stanowi on wymowny znak jedności nauczania w Kościele. W Konstytucji Apostolskiej „Fidei depositum” napisałem: «Nowy Katechizm nie ma zastąpić katechizmów opracowanych w różnych miejscach, zatwierdzonych przez kompetentne władze kościelne, przez biskupów diecezjalnych i Konferencje Episkopatu, zwłaszcza jeżeli uzyskały one aprobatę Stolicy Apostolskiej. Powinien raczej stać się zachętą i pomocą do opracowania nowych katechizmów lokalnych, przystosowanych do różnorakich środowisk i kultur, a jednocześnie dbających o zachowanie jedności wiary oraz wierności nauce katolickiej». Wypełnienie tego postulatu przez Pasterzy Kościoła w Polsce jest jedną z najpilniejszych potrzeb obecnej chwili. Systematyczna i całościowa katecheza, w tym także katecheza dorosłych, jest nieodzowna dla pogłębienia i ugruntowania wiary w sercach ludzi, wiary świadomej, wpływającej na życie i postępowanie.
7. Wydarzeniem bardzo ważnym dla Kościoła w Polsce był II Synod Plenarny. Dokumenty Synodu obejmują swoim zasięgiem wszystkie ważniejsze dziedziny życia Kościoła, takie jak: powszechne powołanie do świętości, dzieło nowej ewangelizacji, liturgia i kult, miejsce i rola katolików świeckich w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym, obecność inspiracji ewangelicznej w kulturze, a także odnowa i umocnienie rodziny, wychowanie oraz formacja do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Najważniejsze i — bez wątpienia — najtrudniejsze zadanie stoi teraz przed wspólnotami Kościołów lokalnych, którym przewodzicie. Mam na myśli wypełnienie i urzeczywistnienie tego wszystkiego, co zostało zapisane w Synodzie jako program, i co przybrało postać dekretów dojrzałych do realizacji. Życzę i modlę się, aby Synod ten stał się źródłem inspiracji i odnowy życia chrześcijańskiego w duchu Ewangelii.
8. W perspektywie zjednoczenia z Unią Europejską sprawą bardzo ważną jest twórczy wkład ludzi wierzących we współczesną kulturę. Powtarzam raz jeszcze słowa wypowiedziane do biskupów polskich w czasie ostatniej wizyty „Ad limina” na początku 1998 r.: «Europa potrzebuje Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej, świadomej swojej roli wyznaczonej przez Opatrzność. To, czym Polska może i powinna usłużyć Europie, jest w zasadzie identyczne z zadaniem odbudowywania wspólnoty ducha, opartej na wierności Ewangelii, we własnym domu. Nasz naród (...) ma wiele do zaofiarowania Europie, przede wszystkim swoją chrześcijańską tradycję i bogate współczesne doświadczenie religijne» (14.02.1998).
U progu trzeciego tysiąclecia stają przed Kościołem w Polsce nowe historyczne wyzwania. W dwudziesty pierwszy wiek Polska wchodzi jako kraj wolny i suwerenny. Wolność ta, jeżeli nie ma zostać zmarnowana, wymaga ludzi świadomych nie tylko swoich praw, ale i obowiązków: ofiarnych, ożywionych miłością Ojczyzny i duchem służby, którzy solidarnie pragną budować dobro wspólne i zagospodarować wszystkie przestrzenie wolności w wymiarze osobistym, rodzinnym, i społecznym. Wolność wymaga też — jak to już nieraz podkreślałem — ustawicznego odniesienia do prawdy Ewangelii oraz do trwałych i wypróbowanych norm moralnych, które pozwalają odróżnić dobro od zła. Jest to szczególnie ważne właśnie dzisiaj, w dobie reform, jakie Polska przeżywa.
Cieszę się, że wierni świeccy coraz pełniej angażują się w życie Kościoła i społeczeństwa. Wyrazem tego są liczne stowarzyszenia i organizacje katolickie, szczególnie Akcja Katolicka, a także udział ludzi wierzących w życiu publicznym, gospodarczym i politycznym. Niech pasterze Kościoła wspierają wiernych świeckich, «aby w duchu jedności, przez uczciwą i bezinteresowną służbę we współpracy ze wszystkimi umieli zachować i rozwijać na płaszczyźnie społeczno-politycznej chrześcijańską tradycję i kulturę» (Ad limina, 16.01.1998). Wielką pomocą w tym zakresie powinno być społeczne nauczanie Kościoła, które trzeba upowszechniać, aby «treścią i wartościami Ewangelii przepojone zostały kategorie myślenia, kryteria ocen i normy działania człowieka» (Ad limina, 14.02.1998).
9. W myśl Adhortacji apostolskiej „Pastores dabo vobis” otoczcie szczególną troską braci kapłanów, jak i alumnów, aby ożywieni duchem gorliwości i miłości stawali się kapłanami według Serca Bożego. Chrystus, Najwyższy Kapłan w ich osobach chce być obecny pośród swego ludu «jako ten, kto służy» (Łk 22, 27) i «oddaje życie swoje za owce» (por. J 10, 15). Woła o to święty Wojciech, biskup i męczennik w tysiąclecie swej kanonizacji. Na jego pasterskiej posłudze i męczeńskiej krwi prawie tysiąc lat temu na ziemiach polskich wyrósł Kościół, ze swoją pierwszą stolicą i metropolią w piastowskim Gnieźnie.
Przy tej okazji pragnę zwrócić uwagę na wielką sprawę troski o powołania kapłańskie i zakonne. Trzeba rozwijać duszpasterstwo powołań, a przede wszystkim dużo się modlić i wzywać do modlitwy, aby nie brakło chętnych do pójścia za głosem Chrystusa.
Równie mocno o świętych pasterzy wołają świadkowie wiary, tacy jak arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski, biskup Leon Wetmański czy biskup Władysław Goral wraz z licznymi kapłanami, zakonnikami, zakonnicami i ludźmi świeckimi, którzy będą beatyfikowani w Warszawie oraz ogłoszony już błogosławionym Wincenty Frelichowski. Świadectwo ich heroicznej wierności jest dla tych, którzy po nich podejmują posługę pasterską, wielkim moralnym darem i zobowiązaniem.
Wielki Jubileusz Roku 2000 kieruje w sposób szczególny naszą myśl i serce ku młodzieży, która w nowym tysiącleciu będzie kształtować oblicze Kościoła i Ojczyzny. Zaufanie do młodych nie zawodzi, bo są oni szczególnie otwarci na autentyzm Ewangelii. Doświadczyłem tego wielokrotnie w czasie moich apostolskich podróży. Dziękuję z serca tym wszystkim, którzy poświęcają czas i zdolności, aby przekazać młodemu pokoleniu wielkie dziedzictwo kultury, tradycji i religijności polskiej, którzy troszczą się o przygotowanie młodzieży do pięknej miłości, małżeństwa i odpowiedzialnego rodzicielstwa. Aby młodzież mogła spełnić pokładane w niej nadzieje, trzeba uczyć ją czerpać siłę z bezpośredniego kontaktu z Bogiem w liturgii i w sakramentach świętych, w Piśmie świętym, w życiu i apostolstwie Kościoła. Młodzież też, zwłaszcza dzisiaj, potrzebuje nadziei. Trzeba wykorzystać wszystkie okazje do harmonijnego współdziałania rodziny, Kościoła, szkoły, samorządów i państwa, aby oddalić od młodych te zagrożenia, jakie niesie ze sobą współczesna cywilizacja konsumpcyjna.
Polecam również waszej szczególnej trosce najmniejszą, ale i zarazem podstawową «wspólnotę życia i miłości» (por. Gaudium et spes, 48), jaką jest rodzina. Bez zdrowych i silnych rodzin społeczeństwo i naród upada. Tymczasem trwałość i jedność rodziny są dziś poważnie zagrożone. Trzeba przeciwdziałać temu zagrożeniu, tworząc we współpracy ze wszystkimi ludźmi dobrej woli klimat przychylny umacnianiu rodziny. Cieszę się, że także w Polsce powstają ruchy prorodzinne, które upowszechniają nowy, chrześcijański styl postępowania, ukazując, że tam, gdzie jest prawdziwa miłość i klimat wiary, jest także miejsce na nowe życie.
Znacie dobrze moją troskę i wysiłki podejmowane dla obrony życia i rodziny. Gdziekolwiek jestem, nie przestaję dopominać się w imię Chrystusa o to najbardziej podstawowe prawo każdego człowieka, o prawo do życia. Róbcie nadal wszystko, co możliwe, dla ratowania godności i zdrowia moralnego rodziny, aby była Bogiem silna. Niech rodzina czuje bliskość i szacunek Kościoła, i jego poparcie w wysiłkach o zachowanie swojej tożsamości, stabilności i sakralności. O to was w szczególny sposób proszę jako Pasterzy.
10. Drodzy Bracia!
Wszystko, co wyżej powiedziałem, wymaga ogromnej mobilizacji i gotowości duchowej całej wspólnoty Kościoła, a zwłaszcza jego pasterzy. Zwracam się do was jeszcze raz z gorącym apelem: bądźcie na wzór samego Chrystusa «jako ci, co usługują», bądźcie «dobrymi pasterzami, znającymi swe owce i przez nie znanymi; prawdziwymi ojcami, wyróżniającymi się duchem miłości i troski względem wszystkich» (Christus Dominus, 16). Niech za sprawą waszej ofiarnej i pełnej poświęcenia posługi Kościół w Polsce troszczy się o «braci najmniejszych» (por. Mt 10, 42), o ubogich, chorych, pokrzywdzonych, cierpiących i pozbawionych nadziei. Niech służy wszystkim ogromem zbawczych darów, jakie od Chrystusa otrzymał dla dobra każdego człowieka. Biskup, jak głosi temat najbliższego Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów, ma służyć Ewangelii Chrystusa, aby nieść nadzieję światu.
Jezus Chrystus uczynił was Pasterzami Ludu Bożego w historycznym czasie przełomu tysiącleci. Tylko dzięki Jego pomocy i światłu wasza działalność apostolska może wydać owoce dla dobra dusz. «Bez Chrystusa nic bowiem nie możemy uczynić» (por. J 15, 5), bez Niego na niewiele się zdadzą ludzkie wysiłki. Jego proszę o obfite dary dla was i całego Kościoła w Polsce. Na wspólny ewangelizacyjny trud zawierzam was Błogosławionej Dziewicy Maryi, Matce Słowa Wcielonego, jedynego Zbawiciela świata i z serca błogosławię.
«Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków!» (Ap 7, 12).
Warszawa, 11 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas poświęcenia Biblioteki UW
Szanowni Państwo,
Pragnę serdecznie powitać wszystkich, którzy zgromadzili się w tym nowym — oczekiwanym od dawna — gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, aby uczestniczyć w uroczystości jego poświęcenia. Pozdrawiam serdecznie księdza Prymasa, Pana Rektora wraz z Senatem i Profesorami Uniwersytetu oraz Pana Rektora-elekta. Cieszę się obecnością Rektorów i Profesorów innych wyższych Uczelni Warszawy. Pozdrawiam Pana Ministra Szkolnictwa, przedstawicieli Polskiej Akademii Nauk oraz reprezentantów świata kultury.
Biblioteka jest instytucją, która samym swoim istnieniem świadczy o rozwoju kultury. Jest ona bowiem skarbnicą piśmiennictwa, przez które człowiek wyraża swój zamysł twórczy, inteligencję, znajomość świata i ludzi, a także umiejętność panowania nad sobą, osobistego poświęcenia, solidarności i pracy dla rozwoju dobra wspólnego (por. Centesimus annus, 51). W systematycznie prowadzonym księgozbiorze do starych rękopisów i inkunabułów dodawane są nowe książki i pisma. Wszystko to zaś razem jest wymownym znakiem jedności kolejnych pokoleń, które z różnorodności czasów i kwestii tworzą wspólne patrymonium kultury i nauki. Biblioteka jest więc szczególną świątynią twórczego ducha ludzkiego, który odzwierciedla owo Boże Tchnienie, jakie towarzyszyło dziełu stworzenia świata i człowieka. Jeśli szukamy uzasadnienia dla obecności Papieża w tym budynku i dla samej ceremonii poświęcenia, to trzeba, abyśmy wrócili właśnie do tej chwili, w której Bóg uczynił człowieka na obraz i podobieństwo swoje, i zaprosił go do współdziałania w dziele stwarzania dobra i piękna. Wszystko, co świadczy o tym, że człowiek odpowiada na to zaproszenie, niejako odsyła do Tego, który jest pierwszą Przyczyną istnienia. Jeżeli zatem stajemy dziś w tym miejscu, które gromadzi owoce twórczej pracy człowieka, to słuszne jest nasze pełne wdzięczności odniesienie do Boga. Słuszne jest nasze pragnienie, aby On uświęcił tę budowlę, by tchnienie Jego Ducha było tu obecne i stawało się źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń ludzi nauki i kultury.
Zaproszenie Papieża do poświęcenia tego wspaniałego gmachu jest wymownym znakiem, że środowisko naukowe stolicy Polski pozytywnie odnosi się do dziedzictwa, jakie do nauki i kultury ojczystej wnosiło przez wieki chrześcijaństwo; że docenia jego ponadczasową wartość; że nie tylko nadal pragnie z niego czerpać, lecz także pomnażać je, wnosząc do wspólnego skarbca kultury owoce współczesnych studiów i badań. Jest to szczególny znak rosnącej świadomości, że środowiska naukowe i Kościół są w naturalny sposób sprzymierzone w służbie człowiekowi.
Na koniec chcę wyrazić nadzieję, że ten budynek stanie się zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców stolicy zaczątkiem odmłodzonego, uniwersyteckiego Powiśla, zmieniającego oblicze Warszawy. Oby wspólny wysiłek władz państwowych, miejskich i uniwersyteckich przynosił dalsze owoce, nie mniej wspaniałe jak ten gmach, który dane mi jest poświęcić. Życzę, aby ta Biblioteka stała się miejscem, w którym wszyscy korzystający z jej bogatych zasobów znajdą ukierunkowanie i spełnienie szlachetnej pasji poszukiwania prawdy.
Niech Pan Bóg wszystkim błogosławi!
Na zakończenie przemówienia Papież powiedział:
„Proszę państwa ja jestem tutaj podrzucony z Uniwersytetu Jagiellońskiego przez Rzym. To mówię, żeby było wszystko jasne. Częściowo też z KUL-u. Widzę, że chętnie przyjmujecie taki prezent. Takiego podrzutka. No, dziękuję bardzo i szczęść Boże. Vivat Academia, vivant Professores”.
Warszawa, 11 czerwca 1999
Przemówienie na spotkaniu z uczestnikami Synodu Plenarnego
1. «Pozwól mi pójść na pole zbierać kłosy» (Rt 2, 2).
Dzisiejsza liturgia wywołuje w naszych oczach obraz żniwa. Zwłaszcza pierwsze czytanie ukazuje nam Rut Moabitkę, która wyszła na pole Booza, zamożnego człowieka, aby zbierać kłosy za żniwiarzami. Chociaż te żniwa izraelskie różniły się od naszych polskich żniw, to jednak z pewnością jest też i podobieństwo, i możemy odwołać się do naszego rodzimego doświadczenia. Mając też przed oczyma te polskie żniwa myślimy zarazem o Drugim Synodzie Plenarnym, który dzisiaj ma się zakończyć w tej warszawskiej katedrze. To także są jakieś żniwa. Staraliśmy się przez lata prac synodalnych zbierać to, czym zaowocowała gleba Kościoła na ziemi polskiej w ostatnich dziesięcioleciach obecnego wieku. Staraliście się to wszystko zgromadzić poprzez prace Synodu. Przede wszystkim dostrzec, nazwać po imieniu, osądzić, wyciągnąć wnioski. Dziś przynosicie i składacie to wszystko na ofiarę Bogu, tak jak po żniwach czynią kosiarze, niosąc snopy skoszonego zboża, pełni ufności, że to, co zebrali będzie służyło ku pożytkowi. Tak jak chleb, który wypieka się z dojrzałego ziarna w nadziei, że będą tym mogły karmić się idące pokolenia.
2. Kościół polski od początku dostrzegał w synodach wypróbowane narzędzie reformy i odnowy życia chrześcijańskiego. Nawiązywał w ten sposób do uświęconej, od czasów apostolskich, praktyki wspólnotowej refleksji nad doniosłymi i trudnymi zagadnieniami. Po starożytnym okresie rozkwitu życiu synodalnego w Kościele, Sobór Trydencki nadał tej praktyce nowego rozmachu. Potrydenckie synody ze swoimi dekretami stały się ważnym czynnikiem pogłębiania wiary i wskazywania ewangelicznej drogi całym pokoleniom Ludu Bożego w naszej Ojczyźnie. Wielkie zasługi mieli tu arcybiskupi gnieźnieńscy, którzy zwoływali kolejne synody prowincjalne, a więc: arcybiskup Karnkowski, Maciejowski, Gembicki, Wężyk i Łubieński. Byli to prawdziwi propagatorzy reformy soborowej, dostrzegający w instytucji synodu skuteczną drogę odnowy.
W naszym stuleciu aktywność synodalna została podjęta po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. I tak w 1936 odbył się Synod Plenarny dla wszystkich pięciu metropolii polskich, jak również miały miejsce liczne synody diecezjalne. Ich celem było ożywienie życia religijnego wiernych po długich latach utraty niepodległości, jak również dokonania unifikacji prawa kościelnego. Po drugiej wojnie światowej chwalebny zwyczaj zwoływania synodów był kontynuowany. Zwłaszcza po Soborze Watykańskim II zainicjowane zostały synody o charakterze duszpasterskim. Nawiązywały one w swoich uchwałach do nauki i wskazań Soboru, angażując całą wspólnotę kościelną. Ta krótka historia ukazuje nam, jak kolejne pokolenia poprzez synody szukały dla siebie nowych dróg życia chrześcijańskiego, dając cenny wkład w rozwój i działalność Kościoła.
Przed ośmiu laty było mi dane modlić się wraz z całym Episkopatem Polskim w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa na Pradze o błogosławieństwo dla Drugiego Synodu Plenarnego. Powiedziałem wówczas, że «Synod wasz rozpoczyna swe prace po II Soborze Watykańskim, który był Soborem naszego stulecia, a zarazem w obliczu początku trzeciego tysiąclecia po Chrystusie. Same te okoliczności przesądzają o charakterze Synodu Plenarnego oraz o jego zadaniach. Nie może bowiem nie odzwierciedlać się w nim całe novum soborowe związane z Vaticanum II. Nie może także nie uwydatnić tych wszystkich „znaków czasu”, które rysują się na horyzoncie naszego stulecia, gdy zbliża się ono do swego kresu» (8.06.1991).
3. Wiem, że najważniejsze tematy soborowe znalazły się na warsztacie waszych prac synodalnych, w których uczestniczyło ponad sześć tysięcy Zespołów Studyjnych. Uchwalone dokumenty są wyrazem wspólnej troski o odnowę życia chrześcijańskiego w Kościele polskim w duchu Soboru Watykańskiego II i wskazują również na kierunek pracy na przyszłość.
W Liście apostolskim Tertio millennio adveniente napisałem, że najlepszym przygotowaniem do Jubileuszu Roku dwutysięcznego jest możliwie wierne wcielanie nauki Vaticanum II w życie każdego człowieka i całego Kościoła. Wskazałem zarazem na potrzebę przeprowadzenia rozeznania duchowego na temat «przyjęcia nauki Soboru — tego wielkiego daru Ducha, ofiarowanego Kościołowi u schyłku drugiego tysiąclecia» (nn. 20 i 36). Cieszę się, że Drugi Synod Plenarny podjął to zadanie, starając się na nowo odczytać naukę Soboru i jeszcze wierniej przyswoić sobie jego wskazania, zgodnie z obranym hasłem: «Z orędziem Soboru w trzecie tysiąclecie».
Kościół, jako rzeczywistość Bosko-ludzka zanurzony w doczesności, potrzebuje ciągłej odnowy, aby mógł coraz bardziej upodabniać się do swojego Założyciela. Ta odnowa jest przede wszystkim dziełem Ducha Świętego, który «mieszka w Kościele i mocą Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, prowadząc go do doskonałego zjednoczenia z Chrystusem» (por. Lumen gentium, 4).
W tym procesie odnowy Kościoła, który wymaga także współpracy wszystkich jego członków, ogromną rolę odegrał Sobór Watykański II. Podczas jego obrad Kościół przeprowadził pogłębioną refleksję nad sobą samym i nad swoimi [odniesieniami do świata współczesnego]. Równocześnie wytyczył drogę, jaką winien kroczyć, aby mógł spełnić swoją misję i posłannictwo otrzymane od Chrystusa. Z wielką mocą Sobór położył nacisk na współodpowiedzialność za Kościół wszystkich jego członków: biskupów, kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich. Różnorodność charyzmatów i zadań, których Duch Święty udziela duchownym i świeckim, ma służyć budowaniu kościelnej wspólnoty na różnych poziomach życia parafialnego, diecezjalnego, krajowego czy międzynarodowego.
4. Kształtowanie nowego społeczeństwa opartego na poszanowaniu praw człowieka, prawdy i wolności, wymaga takiej świadomości eklezjalnej, która stanowiłaby punkt wyjścia do podjęcia szerszej odpowiedzialności za Kościół ze strony wszystkich jego córek i synów. Dobrze, że w tej sytuacji Synod Plenarny uznał za swoje podstawowe zadanie pracę nad odbudowaniem i pogłębieniem tej właśnie świadomości eklezjalnej i to zarówno wśród świeckich jak i duchownych. Długi okres zmagań z totalitarnym systemem komunistycznym osłabił u wielu ludzi zmysł religijny, sprzyjał tendencji zredukowania Kościoła do rzędu instytucji czysto ludzkich i spychania religii w sferę prywatności. Usiłowano doprowadzić do osłabienia Kościoła jako wspólnoty, zgromadzonej wokół Chrystusa i dającej publiczne świadectwo wyznawanej wierze.
Jeżeli dzięki pracom Synodu Kościół ma się umocnić jako wspólnota ludzi wierzących, to może się to [tylko] dokonać poprzez świadome uczestnictwo wszystkich w jego życiu, zgodnie z charyzmatem stanu i według zasady pomocniczości. O tyle więc Synod spełni swoje zadanie, o ile zdoła ożywić w sercach wszystkich — duchownych i wiernych świeckich — poczucie odpowiedzialności za Kościół i wolę aktywnego współdziałania w realizacji jego zbawczej misji.
Sobór Watykański II zostawił nam jednak o wiele szersze przesłanie. Dotyczy ono nie tylko Kościoła jako widzialnej wspólnoty wiary, nadziei i miłości, ale także jego stosunku do otaczającego nas świata. Współczesna ewangelizacja wymaga dynamizmu apostolskiego, który nie zamyka się na problemy, jakie niesie ten świat. Dziękuję Bogu wszechmogącemu za każde natchnienie, za każdą naukę, która poprzez Synod dotarła do umysłów i serc ludzi w nim uczestniczących i pozwoliła im stanąć wobec świata w charakterze świadków Ewangelii.
Polski Synod Plenarny włącza się w ogólne przygotowanie całego Ludu Bożego do spotkania z rokiem dwutysięcznym, a także w całą serię Synodów, które w tym czasie odbywają się w Kościele. Należą do nich Synody zwyczajne, jak i również nadzwyczajne, Synody kontynentalne, regionalne, krajowe czy diecezjalne. Drugi Synod Plenarny i jego realizacja wychodzi naprzeciw wielkiemu wyzwaniu, jakie stoi dzisiaj przed Kościołem w Polsce. Jest nim potrzeba nowej ewangelizacji, czyli urzeczywistniania zbawczego dzieła Boga poprzez przygotowanie nowych dróg dla Ewangelii Chrystusa.
5. Pragnę podziękować wszystkim, którzy dali swój wkład w przygotowanie tego Synodu i współpracowali przez cały czas jego trwania. Z tym podziękowaniem zwracam się do księdza Kardynała Prymasa — Przewodniczącego Synodu, do biskupów, kapłanów i świeckich, którzy pracowali w Komisji Głównej i w Sekretariacie Synodu. Dziękuję szczególnie tym wszystkim, którzy zaangażowani byli w Zespołach Synodalnych i przez modlitwę, religijną refleksję oraz konkretne działania apostolskie budowali ten Synod. Niech Bóg wynagrodzi wasz trud i gorliwość, poprzez które ukazaliście, jak bardzo kochacie Kościół i jak zależy wam na jego przyszłości.
6. «Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię» (Mk 4, 26). Ewangelia dzisiejsza mówi o wzroście królestwa Bożego. Jest ono podobne do nasienia. Czy człowiek «śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo» (Mk 4, 27-29). Kiedy kończymy Synod Plenarny Chrystus wskazuje nam na to, czemu ten Synod służył od początku i czemu dalej ma służyć. Służył rozrastaniu się królestwa Bożego. Słowa Ewangelii ukazują, jak to królestwo rośnie w dziejach człowieka, w dziejach narodów i społeczeństw. Rośnie organicznie. Z małego początku, jak ziarno gorczycy, stopniowo staje się wielkim drzewem. Oby tak było i z tym Drugim Synodem Plenarnym i wielu innymi poczynaniami Kościoła na naszej ziemi.
Opatrzność Boża sprawiła, że zakończenie tego Synodu wypadło w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, ustanowioną przez Stolicę Apostolską w osiemnastym wieku na usilne prośby biskupów polskich. Cały Kościół rozważa i czci dzisiaj w sposób szczególny niepojętą miłość Bożą, która znalazła swój ludzki wyraz w przebitym włócznią setnika Sercu Zbawiciela. Dzisiaj również wspominamy setną rocznicę poświęcenia całego rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusa, tego wielkiego wydarzenia w Kościele, które przyczyniło się do rozwoju kultu i przyniosło zbawienne owoce świętości i gorliwości apostolskiej.
«Bóg jest miłością» (1 J 4, 8) i chrześcijaństwo jest religią miłości. Podczas gdy inne systemy myślenia i postępowania chcą budować świat człowieka oparty na bogactwie, władzy, przemocy, wiedzy czy użyciu — Kościół głosi miłość. Najświętsze Serce Jezusa jest właśnie obrazem tej nieskończonej i miłosiernej miłości, którą Ojciec Niebieski rozlał w świecie przez swojego Syna Jezusa Chrystusa. Nowa ewangelizacja ma na celu doprowadzić ludzi do spotkania z tą miłością. Tylko miłość, którą objawia Serce Chrystusa, jest zdolna przemienić serce człowieka i otworzyć je na cały świat, by uczynić go bardziej ludzkim i Bożym.
W Sercu Jezusa — pisał przed stu laty papież Leon XIII — «należy złożyć wszelką nadzieję. W Nim trzeba szukać i od Niego oczekiwać zbawienia wszystkich ludzi» (Annum sacrum, 6). I ja zachęcam was do odnowy i rozwoju [czci] Najświętszego Serca Pana Jezusa. Przybliżajcie do tego «źródła życia i świętości» osoby, rodziny, wspólnoty parafialne, środowiska, aby mogły z Niego czerpać «niezgłębione bogactwo Chrystusa» (Ef 3, 8). Tylko ludzie «w miłości wkorzenieni i ugruntowani» (Ef 3, 17) potrafią przeciwstawiać się cywilizacji śmierci i tworzyć na gruzach nienawiści, pogardy i przemocy cywilizację, która ma swoje źródło w Sercu Zbawiciela.
Na zakończenie mojego spotkania z wami w uroczystość tak drogą całemu Kościołowi, zawierzam całe dzieło Drugiego Synodu Plenarnego, jego realizację i owocowanie na ziemi polskiej Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Jego Matki, która wypowiadając swoje fiat, przyłączyła się bez reszty do ofiary odkupieńczej swojego Syna.
Sandomierz, 12 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
1. «Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”» (Łk 2, 48).
Liturgia Kościoła wspomina dzisiaj Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny. Wzrok nasz kierujemy ku Maryi, która pełna troski i lęku szuka Jezusa zagubionego podczas pielgrzymki do Jerozolimy. Jako pobożni Izraelici, Maryja i Józef chodzili co roku do Jerozolimy na święta Paschy. Gdy Jezus miał lat dwanaście po raz pierwszy poszedł z nimi. I wtedy właśnie miało miejsce to wydarzenie, które rozważamy w piątej tajemnicy radosnej różańca świętego — tajemnicy znalezienia. Święty Łukasz bardzo wzruszająco opisuje je, w oparciu o wiadomości, które — jak można wnioskować — otrzymał od Matki Jezusa: «Synu, czemuś nam to uczynił? … z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Maryja, która nosiła pod swym sercem Jezusa i chroniła Go przed Herodem, uciekając do Egiptu, wyznaje w sposób ludzki swój wielki niepokój o Syna. Ona wie, że musi być na Jego drodze obecna. Wie, że przez miłość i ofiarę będzie współdziałała z Nim w dziele Odkupienia. I tak oto wchodzimy w tajemnicę wielkiej miłości Maryi do Jezusa, miłości ogarniającej swym Niepokalanym Sercem nieogarnioną Miłość — Słowo Ojca Przedwiecznego.
Kościół przypomina nam tę tajemnicę właśnie tu, w Sandomierzu, w tym prastarym Grodzie, w którym od przeszło tysiąca lat żyją dzieje Kościoła i Ojczyzny. Pozdrawiam cały Kościół Sandomierski wraz z jego Pasterzem — biskupem Wacławem, biskupami pomocniczymi, kapłanami i osobami konsekrowanymi. Pozdrawiam was wszystkich, umiłowani Bracia i Siostry, którzy uczestniczycie w tej Najświętszej Ofierze. Witam księdza biskupa polowego Wojska Polskiego, a wraz z nim żołnierzy, podoficerów, oficerów i generałów. Pozdrawiam obecnych tu przedstawicieli Episkopatu Polski [również i biskupów gości], Władz państwowych samorządowych.
Ze czcią pozdrawiam prastary Sandomierz tak bardzo mi bliski. Ogarniam sercem inne miasta i ośrodki przemysłowe, zwłaszcza Stalową Wolę — miasto symbol wielkiej wiary ludzi pracy, którzy z godną podziwu ofiarnością i odwagą wznosili swoją świątynię, pomimo trudności i gróźb ze strony ówczesnych władz komunistycznych. Miałem radość poświęcić ten kościół. Ileż to razy nawiedzałem ziemię sandomierską, jakże często dane mi było spotykać się z historią waszego miasta i uczyć się tu dziejów narodowej kultury. Utaiła się bowiem w tym mieście jakaś przedziwna siła, której źródło tkwi w chrześcijańskiej tradycji. Jest bowiem Sandomierz wielką księgą wiary naszych przodków. Zapisali w niej wiele stronic święci i błogosławieni. Wspominam przede wszystkim Patrona tego miasta — błogosławionego Wincentego Kadłubka, [mistrza Wincentego], który był prepozytem katedry sandomierskiej i biskupem krakowskim, a potem ubogim mnichem zakonu cystersów [w Jędrzejowie]. Jako pierwszy Polak opisał dzieje narodu w «Kronice Polskiej». Użyźniła tę ziemię w trzynastym wieku krew błogosławionych Męczenników Sandomierskich, duchownych i świeckich, którzy w wielkiej liczbie zginęli za wiarę z rąk Tatarów, a wraz z nimi błogosławiony Sadok i 48 dominikanów z klasztoru przy romańskim kościele świętego Jakuba. W świątyniach Sandomierza głosili Ewangelię: święty Jacek, błogosławiony Czesław, święty Andrzej Bobola. Dominikanie szerzyli tu gorliwie kult Matki Bożej; jezuici w swoim kolegium — Gostomianum kształcili i wychowywali młodzież; duchacy przy kościele Świętego Ducha prowadzili szpital dla chorych, przytułek dla biednych i ochronki dla dzieci. Miasto to pamięta Jana Długosza i świętą Królową Jadwigę, której sześćsetlecie śmierci w tym roku obchodzimy.
Owoce świętości ziemia ta wydaje także w czasach obecnych. Chlubą Kościoła Sandomierskiego są świeccy i duchowni, którzy swoim życiem dali świadectwo miłości Boga, Ojczyzny i człowieka. Pragnę w szczególny sposób wspomnieć Sługę Bożego biskupa Piotra Gołębiowskiego, który strzegł powierzonej mu owczarni z cichością i łagodnością [i wytrwałością]. Obecnie, jak wiemy, trwa proces beatyfikacyjny tego dobrego Pasterza diecezji sandomierskiej. Wspominam również Sługę Bożego księdza profesora Wincentego Granata, wybitnego teologa i rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, z którym niejednokrotnie spotykałem się przy różnych okazjach. Z wdzięcznością pragnę również wspomnieć biskupa Franciszka Jopa, biskupa pomocniczego [„Sandomierza, później także wikariusza kapitulnego w Krakowie i na końcu biskupa opolskiego]. Wiele zawdzięcza mu archidiecezja krakowska, której był administratorem, w trudnych latach pięćdziesiątych. Biskup Jop był także moim współkonsekratorem.
Dzisiaj w Sandomierzu wraz z wszystkimi tu zgromadzonymi wielbię Boga za to wielkie duchowe dziedzictwo, które w czasach zaborów, [w czasach niemieckiej okupacji i w czasach totalitarnego zniewolenia] przez komunistyczny system pozwoliło ludziom tej ziemi zachować narodową i chrześcijańską tożsamość. Trzeba się nam wsłuchiwać z ogromną wrażliwością w ten głos przeszłości, aby wiarę i miłość do Kościoła i Ojczyzny przenieść przez próg roku dwutysięcznego i przekazać następnym pokoleniom. Tu z łatwością możemy uświadomić sobie, jak bardzo czas człowieka, czas wspólnot i narodów nasycony jest obecnością Boga i Jego zbawczym działaniem.
2. Na szlaku mojej pielgrzymki po Polsce towarzyszy mi Ewangelia ośmiu błogosławieństw wypowiedzianych przez Chrystusa w Kazaniu na Górze. Tu, w Sandomierzu, Chrystus woła do nas:
«Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą» (Mt 5, 8). Słowa te wprowadzają nas w głębię ewangelicznej prawdy o człowieku. Znajdują Jezusa ci, którzy Go szukają, tak jak szukali Maryja i Józef. To wydarzenie rzuca światło na tę wielką sprawę w życiu każdego człowieka, jaką jest szukanie Boga. Tak, człowiek rzeczywiście szuka Boga; szuka Go swoim umysłem, swoim sercem i całą swoją istotą. Mówi święty Augustyn: «niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu» (por.. Wyznania I, 1, CSEL 33,1). Ten niepokój, to niepokój twórczy. Człowiek szuka Boga, ponieważ w Nim, tylko w Nim może znaleźć swoje spełnienie — spełnienie swoich dążeń do prawdy, dobra i piękna. «Nie szukałbyś mnie, gdybyś mnie [już wcześniej nie znalazł]» — tak mówi o Bogu Blaise Pascal (Myśli, rozdz. II, nr 737). Znaczy to, że Bóg sam uczestniczy w tym szukaniu, że chce, aby człowiek Go szukał i stwarza w człowieku potrzebne warunki, ażeby mógł Go znaleźć. Sam się zresztą do człowieka zbliża, sam mu o sobie mówi, pozwala mu poznać Siebie. Pismo Święte jest wielkim zapisem na temat tego szukania i znajdowania Boga. Ukazuje też wiele wspaniałych postaci szukających Boga i znajdujących Go. Uczy zarazem, jak człowiek winien zbliżać się do Boga, jakie warunki winien spełnić, ażeby tego Boga spotkać, poznać Go, i z Nim się zjednoczyć.
Jednym z tych warunków jest czystość serca. Czym ona jest? Dotykamy w tym miejscu samej istoty człowieka, który dzięki łasce odkupienia przez Chrystusa odzyskał harmonię serca utraconą w raju przez grzech. Mieć serce czyste to być nowym człowiekiem, przywróconym przez odkupieńczą miłość Chrystusa do życia w komunii z Bogiem i z całym stworzeniem — tej komunii, która jest jego pierwotnym przeznaczeniem.
Czystość [serca] jest przede wszystkim darem Boga. Chrystus dając się człowiekowi w sakramentach Kościoła zamieszkuje w sercu człowieka i rozjaśnia [to serce] «blaskiem Prawdy». Tylko ta Prawda, którą jest Jezus Chrystus zdolna jest oświecić rozum, oczyścić serce i ukształtować ludzką wolność. Bez zrozumienia i przyjęcia Prawdy gaśnie wiara. Człowiek traci widzenie sensu spraw i wydarzeń, a jego serce szuka nasycenia tam, gdzie go znaleźć nie może. Dlatego czystość serca to przede wszystkim czystość wiary.
Czystość serca bowiem przysposabia do widzenia Boga twarzą w twarz w wymiarach wiecznej szczęśliwości. Dzieje się tak dlatego, że już w życiu doczesnym ludzie czystego serca potrafią dostrzegać w całym stworzeniu to, co jest [Boże, co jest] od Boga. Potrafią niejako odsłaniać Boską wartość, Boski wymiar, Boskie piękno wszystkiego, co stworzone. Błogosławieństwo z Kazania na Górze wskazuje nam niejako na całe bogactwo i całe piękno stworzenia i wzywa nas, abyśmy umieli odkrywać we wszystkim to, co od Boga pochodzi i to, co do Boga prowadzi. W konsekwencji człowiek cielesny i zmysłowy musi ustępować, musi robić miejsce w nas samych dla człowieka duchowego, uduchowionego. Jest to proces głęboki. Łączy się z wewnętrznym wysiłkiem. Wysiłek ten jednak, wsparty łaską Bożą, przynosi wspaniałe owoce.
[W ten sposób] czystość serca jest [każdemu] człowiekowi zadana. Musi on stale podejmować trud opierania się siłom zła, tym działającym z zewnątrz i tym z wewnątrz — [siłom], które chcą go od Boga oderwać. I tak w sercu ludzkim rozgrywa się nieustanna walka o prawdę i szczęście. Aby zwyciężyć w tej walce człowiek musi się zwrócić ku Chrystusowi. Może zwyciężyć tylko umocniony Jego mocą, mocą Jego Krzyża i Jego zmartwychwstania. «Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste» (Ps 51, 12) — woła Psalmista, który świadomy jest swojej słabości i wie, że aby być sprawiedliwym wobec Boga, nie wystarczy sam ludzki wysiłek.
3. Drodzy Bracia i Siostry, to orędzie o czystości serca dziś staje się bardzo aktualne. Cywilizacja śmierci chce zniszczyć czystość serca. Jedną z metod tego działania jest celowe podważanie wartości tej postawy człowieka, którą określamy cnotą czystości. Jest to zjawisko szczególnie groźne, gdy celem ataku stają się wrażliwe sumienia dzieci i młodzieży. Cywilizacja, która w ten sposób rani lub nawet zabija prawidłową relację człowieka do człowieka, jest cywilizacją śmierci, bo człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości.
Mówię te słowa do wszystkich obecnych na tej Eucharystycznej Ofierze, ale w szczególny sposób kieruję je do licznie zgromadzonej tu młodzieży, do żołnierzy służby zasadniczej i do harcerzy. Głoście światu «dobrą nowinę» o czystości serca i przekazujcie mu swoim przykładem życia orędzie cywilizacji miłości. Wiem, jak bardzo jesteście wrażliwi na prawdę i piękno. Dziś cywilizacja śmierci proponuje wam między innymi tak zwaną «wolną miłość». Dochodzi w tym wypaczeniu miłości do profanacji jednej z najbardziej drogich i świętych wartości, bo rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością. «Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe» (Rz 12, 2) — napomina nas święty Paweł. Nie lękajcie się żyć wbrew obiegowym opiniom i sprzecznym z Bożym prawem propozycjom. Odwaga wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości! Nie dajcie się zniewolić! Nie dajcie się uwieść ułudom szczęścia, za które musielibyście zapłacić zbyt wielką cenę, cenę nieuleczalnych często zranień lub nawet złamanego życia [własnego i cudzego]! Pragnę wam powtórzyć to, co kiedyś już powiedziałem do młodzieży [na innym kontynencie]: «Tylko czyste serce może w pełni kochać Boga! Tylko czyste serce może w pełni dokonać wielkiego dzieła miłości, jakim jest małżeństwo! Tylko czyste serce może w pełni służyć drugiemu. Nie pozwólcie, aby zniszczono waszą przyszłość. Nie pozwólcie odebrać sobie bogactwa miłości. Brońcie waszą wierność; wierność waszych przyszłych rodzin, które założycie w miłości Chrystusa» (Asunción, 18.05.1988).
Zwracam się również do naszych polskich rodzin — do was, ojcowie i matki. Trzeba, aby rodzina stanęła zdecydowanie w obronie czystości swoich progów domowych, w obronie godności każdej osoby. Strzeżcie wasze rodziny przed pornografią, która dzisiaj pod różnymi postaciami wdziera się w świadomość człowieka, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Brońcie czystości obyczajów w waszych ogniskach domowych i społeczeństwie. Wychowanie do czystości jest jednym z wielkich zadań ewangelizacyjnych, jakie stoją obecnie przed nami. Im czystsza będzie rodzina, tym zdrowszy będzie naród. A chcemy pozostać narodem godnym swego imienia [i godnym] chrześcijańskiego powołania.
«Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą» (Mt 5, 8).
4. Wpatrujemy się w Niepokalaną Dziewicę z Nazaretu, Matkę Pięknej Miłości, która towarzyszy ludziom wszystkich czasów, [ludziom naszych czasów w ich «pielgrzymce wiary» do domu Ojca. Chodź z nami w każdy czas. Amen.] (W tym miejscu Papież zakończył wygłaszanie homilii). Przypomina nam o Niej nie tylko dzisiejsze wspomnienie liturgiczne, ale także wspaniała bazylika katedralna, która góruje nad tym miastem. Nosi ona Jej imię — wymowna to zbieżność miejsca i chwili. Nawet Matka Jezusowa, której najpełniej została objawiona tajemnica Boskiego synostwa Chrystusa, długo musiała się uczyć tajemnicy Krzyża: «”Synu, czemuś nam to uczynił? — przypomina nam dzisiejsza Ewangelia — Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział» (Łk 2, 48-50). Jezus mówił bowiem o swojej mesjańskiej misji.
«Z bólem serca» uczy się człowiek Ukrzyżowanej Miłości zanim ją zrozumie. Lecz jeśli — jak Maryja — «chowa wiernie w swym sercu» (por. Łk 2, 51) wszystko, co mówi Chrystus; jeśli jest wierny Bożemu wezwaniu, pojmie u stóp Krzyża to, co najważniejsze, że prawdziwa jest tylko miłość złączona z Bogiem, który jest Miłością.
Sandomierz, 12 czerwca 1999
Pozdrowienie wygłoszone na zakończenie Mszy św.
„Przed błogosławieństwem końcowym pragnę serdecznie podziękować wszystkim za ich obecność, za uczestniczenie w Najświętszej Ofierze, w tym olbrzymim upale. Pragnę skierować słowo pozdrowienia do uczelni i szkół. Pozdrawiam Katolicki Uniwersytet Lubelski oraz jego filię w Stalowej Woli. Pozdrawiam Sandomierskie Wyższe Seminarium Duchowne, Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie i włączony w nią Instytut Teologiczny w Sandomierzu, Studium Generale Sandomiriense, nauczycieli i uczniów wszystkich szkół. W sposób szczególny zwracam się do tych szkół, które noszą imię św. Jadwigi Królowej.
Sługa Boży, komandor Władysław Miegoń z Samborca i urodzony w Tuszowie Narodowym, generał Władysław Sikorski kierują moje myśli ku Wojsku Polskiemu.
Okrzyki: Niech żyje Papież! Śpiewy: Sto lat!
Pozdrawiam żołnierzy, podoficerów, oficerów, generałów wraz z biskupem polowym i kapelanami. Pozdrawiam także żołnierzy ze Słowacji. Czołem żołnierze!
Pozdrowieniom orkiestr, chórów, scholi, zespołów śpiewaczych niech towarzyszy wspomnienie Mikołaja Gomółki, kompozytora melodii do Psalmów w przekładzie Jana Kochanowskiego z Czarnolasu. Pozdrawiam kolejarzy, leśników, strażaków, pracowników Poczty Polskiej, policję, służby porządkowe, lekarzy, pielęgniarki, członków Polskiego Czerwonego Krzyża, przewodników po Sandomierzu i okolicach.
Wspomnienie uczestnika walk powstańczych na sandomierskiej ziemi, św. Brata Alberta Chmielowskiego kieruje moje serce do żołnierzy Armii Krajowej, do Sybiraków, do byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Zawsze jesteście obecni w moim sercu i modlitwie.
Osobne słowa pozdrowienia kieruję do sadowników, ogrodników, rolników, do przedstawicieli różnych organizacji i stowarzyszeń, a widzę ich tu bardzo wielu. Widzę wiele napisów. Między innymi napis z Dukli: „Dukla pamięta, Dukla dziękuje”.
Pozdrowienia młodzieży z dziećmi łączę z postacią szeroko znanej w całej okolicy Teresy Morsztynówny, która w swoim młodym życiu realizowała Jezusowe słowa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają”. Pozdrawiam harcerzy z ich starodawną tradycją służby Bogu i Ojczyźnie. Okrzyki: Niech żyje Papież. Witam pielgrzymów z Ukrainy i Białorusi, z archidiecezji wileńskiej i przemyskiej, diecezji kieleckiej, radomskiej, rzeszowskiej oraz wszystkich, którzy przybyli na dzisiejsze spotkanie. Raz jeszcze dziękuję Bożej Opatrzności za to, że mogę odwiedzić Sandomierz i diecezję sandomierską. Okrzyki: Dziękujemy! Łączy się z tą ziemią wiele wspomnień z czasów mego pasterzowania w Krakowie, przywołuję na pamięć zwłaszcza uroczystości milenijne i jubileusz 150-lecia istnienia diecezji sandomierskiej, która przez siedem stuleci stanowiła część Kościoła krakowskiego. Udzielając błogosławieństwa na zakończenie naszej eucharystycznej celebry pragnę podziękować za wszelkie dobro, jakiego od tej diecezji i od jej społeczności doznałem w ciągu całej mojej posługi pasterskiej, dawnej w Krakowie i obecnej na Stolicy Piotrowej. Bóg zapłać”. Okrzyki: Dziękujemy.
Zamość, 12 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas Liturgii Słowa
1. «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45). Na szlaku naszego pielgrzymowania po polskiej ziemi spotykamy się znów z Maryją. Jest to szczególny dar Bożej łaski, że właśnie w Zamościu, gdzie w katedralnym sanktuarium od pokoleń Maryja doznaje czci jako Matka Bożej Opieki, przychodzi nam obchodzić niejako drugą stację Uroczystości Jej Niepokalanego Serca. W dzisiejszej liturgii spotykamy się z Maryją nawiedzającą. Dobrze znana jest ta Jej droga po zwiastowaniu — z Nazaretu w górzyste okolice Judei, gdzie mieszkała Jej krewna Elżbieta. Maryja idzie, ażeby pomóc swojej krewnej w tych dniach przygotowania do macierzyństwa. Idzie drogami swojej ziemi, niosąc w sobie największą tajemnicę.
Czytamy w Ewangelii, że objawienie tej tajemnicy dokonało się w sposób niezwykły. «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona» (Łk 1, 42) — tymi słowami powita Maryję Elżbieta. «A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?» (Łk 1,43). A więc Elżbieta już wie o tym, co Bóg zamierzył, co w tej chwili jest tajemnicą jej własną i tajemnicą Maryi. Wie, że jej syn, Jan Chrzciciel, ma przygotować drogę Pańską. Ma się stać zwiastunem Mesjasza — Tego, którego poczęła za sprawą Ducha Świętego Dziewica z Nazaret. Spotkanie obu matek, Elżbiety i Maryi, uprzedza wydarzenia, które kiedyś mają się dokonać i niejako do nich przygotowuje. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła słowu Boga, zwiastującemu Ci narodzenie Odkupiciela świata — mówi Elżbieta. A Maryja odpowiada słowami „Magnificat”: «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» (Łk 1, 46-47). Zaprawdę wielkie dzieła Boże, wielkie Boże tajemnice dokonują się w ukryciu, w domu Zachariasza. Kościół cały będzie nieustannie do nich nawiązywał, będzie wraz z Elżbietą powtarzał: «Błogosławiona jesteś Ty, któraś uwierzyła» i będzie wraz z Maryją śpiewał „Magnificat”.
Wydarzenie bowiem, które niegdyś dokonało się na ziemi judzkiej zawiera w sobie treść niewypowiedzianą. Oto przyszedł na świat Bóg. Stał się Człowiekiem. Za sprawą Ducha Świętego począł się w łonie Dziewicy z Nazaret, ażeby po upływie stosownego czasu narodzić się w stajni betlejemskiej. Ale zanim to wszystko się stało, Maryja nosiła Jezusa, tak jak każda matka nosi w sobie dziecię swojego łona. Nosiła nie tylko Jego ludzkie istnienie, ale również całą Jego tajemnicę — tajemnicę Bożego Syna, Odkupiciela świata. Dlatego też nawiedzenie Maryi w domu Elżbiety to wydarzenie poniekąd zwyczajne, a równocześnie jedyne i niezwykłe, i niepowtarzalne.
Oto wraz z Maryją przychodzi Słowo przedwieczne, Syn Boży. Przychodzi, ażeby znaleźć się pośród nas. Tak, jak niegdyś okres przed urodzeniem związał Go z Nazaretem, a potem z okolicą Judei, gdzie mieszkała Elżbieta, ostatecznie zaś z miasteczkiem Betlejem, gdzie miał przyjść na świat, tak teraz każde Jego nawiedzenie wiąże Go z coraz to innym miejscem na ziemi, gdzie w sposób liturgiczny je celebrujemy.
2. Dziś Ewangelię o nawiedzeniu odczytujemy na ziemi zamojskiej. Tajemnica przyjścia Maryi i Syna, niejako staje się naszym udziałem. Jakże raduję się, że możemy przeżywać ją razem, we wspólnocie [waszej diecezji]. Jest to diecezja młoda, ale o jakże bogatej tradycji religijnej i kulturalnej, sięgającej XVI wieku. W tę tradycję od samych początków wpisują się żywe kontakty ze Stolicą Apostolską, których szczególnym owocem była sławna Akademia Zamojska — trzecia po Krakowie i Wilnie wyższa uczelnia w Rzeczypospolitej, założona przy poparciu papieża Klemensa VIII. Niemym, ale jakże wymownym świadkiem spuścizny wieków jest zamojska Kolegiata, którą dane mi było podnieść do godności Katedry. Kryje ona w sobie nie tylko wspaniałe zabytki architektury i sztuki religijnej, ale również prochy tych, którzy tę wielką tradycję tworzyli. Cieszę się, że dziś, nawiedzając to piękne miasto i ziemię zamojską, mogę powracać do tego wielowiekowego skarbca naszej wiary i kultury.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich wiernych tu zgromadzonych i tych, którzy jednoczą się z nami duchowo. Pozdrawiam pasterza tej wspólnoty, biskupa Jana, biskupa pomocniczego Mariusza, wszystkich kapłanów i osoby konsekrowane [zakonników i zakonnice]. Słowa pozdrowienia kieruję również do przedstawicieli władz państwowych i terytorialnych. Szczególną wdzięczność pragnę wyrazić tym, którzy towarzyszą mojemu pielgrzymowaniu poprzez modlitwę i ofiarę ze swego cierpienia. Proszę Boga, aby wszyscy mieli udział w łaskach tych odwiedzin.
3. Opatrznościowe umieszczenie sceny nawiedzenia Maryi w wyjątkowej oprawie piękna tego miasta i tej ziemi, przywodzi na myśl biblijny zapis stworzenia, który otrzymuje swoje wyjaśnienie i niejako dopełnienie w tajemnicy Wcielenia. Według tego biblijnego zapisu, Bóg w kolejnych dniach stworzenia, patrzył niejako na dzieło swojego zamysłu i widział, że wszystko, co uczynił było dobre. Nie mogło być inaczej. Harmonia stworzenia odzwierciedlała bowiem wewnętrzną doskonałość Stwórcy. Na końcu uczynił Bóg człowieka. Uczynił go na obraz i podobieństwo swoje. Jemu zawierzył całą wspaniałość świata, aby ciesząc się nim i korzystając z jego dóbr, w sposób wolny i rozumny twórczo współpracował w doskonaleniu Bożego dzieła. I mówi Pismo, że wtedy «Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre» (Rdz 1, 31). Jednakże po pierworodnym upadku człowieka, świat, jako jego szczególna własność, podzielił niejako jego los. Grzech nie tylko zerwał więź miłości pomiędzy człowiekiem i Bogiem, zburzył jedność pomiędzy ludźmi, ale również zakłócił harmonię całego stworzenia. Cień śmierci padł nie tylko na rodzaj ludzki, ale także na wszystko, co z woli Bożej miało istnieć niejako dla człowieka.
Jeżeli jednak mówimy o współudziale świata w skutkach ludzkiego grzechu, to zdajemy sobie sprawę, że świat ten nie mógł być również pozbawiony udziału w Bożej obietnicy odkupienia. Czas spełniania się tej obietnicy dla człowieka i całego stworzenia nadszedł, gdy Maryja za sprawą Ducha Świętego stała się Matką Bożego Syna. On jest pierworodnym całego stworzenia (por. Kol 1, 15). Wszystko, co stworzone, odwiecznie było w Nim. Jeżeli przychodzi na świat, to — jak mówi św. Jan — przychodzi do swojej własności (por. J 1, 11). Przychodzi, ażeby to wszystko, co stworzone na nowo ogarnąć, aby zapoczątkować dzieło odkupienia świata, ażeby przywrócić stworzeniu jego pierwotną świętość i godność. Przychodzi, ażeby samym swoim przyjściem ukazać nam tę szczególną godność natury stworzonej.
Kiedy wędruję po polskiej ziemi, od Bałtyku, przez Wielkopolskę, Mazowsze, Warmię i Mazury, kolejne ziemie wschodnie od Białostockiej aż do Zamojskiej, i kontempluję piękno tej ojczystej ziemi, uprzytamniam sobie ten szczególny wymiar zbawczej misji Syna Bożego. Tu z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać błękit nieba, zieleń lasów i pól, srebro jezior i rzek. Tu śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo, po polsku. A wszystko to świadczy o miłości Stwórcy, o ożywczej mocy Jego Ducha i o odkupieniu, którego Syn dokonał dla człowieka i dla świata. Wszystkie te istnienia mówią o swojej świętości i godności, które odzyskały wtedy, gdy «Pierworodny z całego stworzenia» przyjął ciało z Maryi Dziewicy.
Jeżeli dziś mówię o tej świętości i godności, to czynię to w duchu dziękczynienia Bogu, który tak wielkich dzieł dokonał dla nas, a równocześnie czynię to w duchu troski o zachowanie dobra i piękna, jakim Stwórca obdarował ten świat. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że to, co tak cieszy oczy i raduje ducha, może ulec zniszczeniu. Wiem, że biskupi polscy wyrażali taki niepokój już przed dziewięciu laty, zwracając się do wszystkich ludzi dobrej woli w liście pasterskim na temat ochrony środowiska. Słusznie pisali, że «każda działalność człowieka jako istoty odpowiedzialnej ma swój wymiar moralny. Degradacja środowiska godzi w dobro stworzenia ofiarowane człowiekowi przez Boga-Stwórcę jako nieodzowne dla jego życia i rozwoju. Istnieje powinność należytego korzystania z tego daru w duchu wdzięczności i szacunku [z każdego daru, również i z tego, którym jest dzisiejszy deszcz]. Z drugiej zaś strony świadomość, że dar ten przeznaczony jest dla wszystkich ludzi, stanowi dobro wspólne, rodzi również właściwe zobowiązanie względem drugiego człowieka. Dlatego też uznać trzeba, że wszelkie działania, które nie uwzględniają prawa Boga do swego dzieła, jak i prawa człowieka obdarowanego przez Stwórcę, sprzeciwiają się przykazaniu miłości. (...) Trzeba zatem uświadomić sobie, że istnieje ciężki grzech przeciwko środowisku naturalnemu obciążający nasze sumienia, rodzący poważną odpowiedzialność przed Bogiem-Stwórcą» (2.05.1989).
Jeżeli mówimy o odpowiedzialności przed Bogiem, to mamy świadomość, że tu już nie chodzi tylko o to, co we współczesnym języku zwykło się nazywać ekologią. Nie wystarczy upatrywać przyczyny niszczenia świata jedynie w nadmiernym uprzemysłowieniu, bezkrytycznym stosowaniu w przemyśle i rolnictwie zdobyczy naukowych i technologicznych, czy w pogoni za bogactwem bez liczenia się ze skutkami działań w przyszłości. Chociaż nie można zaprzeczyć, że takie działania przynoszą wielkie szkody, to jednak łatwo dostrzec, że ich źródło leży głębiej, w samej postawie człowieka. Wydaje się, że to, co najbardziej zagraża stworzeniu i człowiekowi, to brak poszanowania dla praw natury i zanik poczucia wartości życia.
Prawo, które zostało przez Boga wpisane w naturę i które można odczytać za pomocą rozumu, skłania do poszanowania zamysłu Stwórcy — zamysłu, który ma na celu dobro człowieka. To prawo wyznacza pewien wewnętrzny porządek, który człowiek zastaje i który powinien zachować. Wszelkie działanie, które sprzeciwia się temu porządkowi, nieuchronnie uderza w samego człowieka.
Tak też dzieje się, gdy zanika poczucie wartości życia jako takiego, a w szczególności życia ludzkiego. Jak można skutecznie stawać w obronie przyrody, jeśli usprawiedliwiane są działania bezpośrednio godzące w samo serce stworzenia, jakim jest istnienie człowieka? Czy można przeciwstawiać się niszczeniu świata, jeśli w imię dobrobytu i wygody dopuszcza się zagładę nie narodzonych, prowokowaną śmierć starych i chorych, a w imię postępu prowadzone są niedopuszczalne zabiegi i manipulacje już u początków życia ludzkiego? Gdy dobro nauki albo interesy ekonomiczne biorą górę nad dobrem osoby, a nawet całych społeczności, wówczas zniszczenia powodowane w środowisku są znakiem prawdziwej pogardy dla człowieka. Trzeba, aby wszyscy, którym leży na sercu dobro człowieka na tym świecie, stale dawali świadectwo, że «szacunek dla życia, a przede wszystkim dla ludzkiej godności, jest podstawową zasadą zdrowego postępu ekonomicznego, przemysłowego i naukowego» (Orędzie na XXIII Światowy Dzień Pokoju, n. 7).
4. «Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. (...) Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego — i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża» (Kol 1, 16-17. 19-20). Te słowa św. Pawła zdają się wytyczać chrześcijańską drogę obrony tego dobra, jakim jest cały stworzony świat. Jest to droga pojednania w Chrystusie. On przez krew krzyża i przez zmartwychwstanie przywrócił stworzeniu pierwotny porządek. Odtąd świat cały, a w jego centrum człowiek, został wyrwany z niewoli śmierci i zepsucia (por. Rz 8, 21), został niejako stworzony od nowa (por. Ap 21, 5) i nie istnieje już ku śmierci, ale ku życiu — ku nowemu życiu w Chrystusie. Dzięki zjednoczeniu z Chrystusem człowiek odkrywa na nowo swoje miejsce w świecie. W Nim doznaje na nowo tej pierwotnej harmonii, jaka istniała pomiędzy Stwórcą, stworzeniem i człowiekiem, zanim uległa skutkom grzechu. W Nim też odczytuje na nowo to pierwotne wezwanie do czynienia sobie ziemi poddaną, które jest kontynuacją Bożego dzieła stworzenia, nie zaś nieopanowanym wykorzystywaniem.
Piękno tej ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń. Jeśli kochacie tę ojczystą ziemię, niech to wołanie nie pozostanie bez odpowiedzi! Zwracam się w szczególny sposób do tych, którym powierzona została odpowiedzialność za ten kraj i za jego rozwój, aby nie zapominali o obowiązku chronienia go przed ekologicznym zniszczeniem! Niech tworzą programy ochrony środowiska i czuwają nad ich skutecznym wprowadzaniem w życie! Niech kształtują nade wszystko postawy poszanowania dobra wspólnego, praw natury i życia! Niech ich wspierają organizacje, które stawiają sobie za cel obronę dóbr naturalnych! W rodzinie i w szkole nie może zabraknąć wychowania do szacunku dla życia, dla dobra i piękna. Wszyscy ludzie dobrej woli winni współdziałać w tym wielkim dziele. Każdy z uczniów Chrystusa niech weryfikuje styl swego życia, aby słuszne dążenie do pomyślności nie zagłuszyło głosu sumienia, które waży to, co słuszne i prawdziwie dobre.
5. Jeżeli mówię o poszanowaniu ziemi, nie mogę zapomnieć o tych, którzy najbardziej są z nią związani, którzy znają jej wartość i godność. Myślę tu o rolnikach, którzy nie tylko na Zamojszczyźnie, ale w całej Polsce, bezpośrednio zmagają się z ziemią, czerpiąc z niej owoce niezbędne dla życia mieszkańców miast i wsi. Nikt tak jak pracujący na roli nie może zaświadczyć o tym, że wyjałowiona ziemia nie daje plonów, zaś pielęgnowana z miłością jest szczodrą karmicielką. Z wdzięcznością i szacunkiem chylę głowę przed tymi, którzy przez wieki użyźniali tę ziemię potem czoła, a gdy trzeba było stawać w jej obronie nie szczędzili również krwi. Z tą samą wdzięcznością i szacunkiem zwracam się do tych, którzy i dziś podejmują ciężki trud służby ziemi. Niech Bóg błogosławi pracy waszych rąk!
Wiem, że w dobie przemian społecznych i gospodarczych nie brak problemów, które często boleśnie nękają polską wieś. Trzeba, aby w procesie reform sprawy rolników były dostrzegane i rozwiązywane w duchu społecznej sprawiedliwości.
Mówię o tym na Zamojszczyźnie, gdzie od wieków podnoszona była sprawa chłopska. Dość wspomnieć utwory Szymona Szymonowica, współtwórcy Akademii Zamojskiej, czy działalność Towarzystwa Rolniczego założonego przed dwustu laty w Hrubieszowie. Również ksiądz kardynał Stefan Wyszyński, jako tutejszy biskup, a potem Prymas Polski często przypominał o znaczeniu rolnictwa dla bytu narodowego i państwowego, o potrzebie solidarności wszystkich grup społecznych z mieszkańcami wsi. Nie mogę dziś nie włączyć się w tę tradycję. Czynię to, powtarzając za prorokiem słowa pełne nadziei: «Jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość» (Iz 61, 11).
6. Zwracamy nasz wzrok ku [Bogarodzicy] Maryi i wołamy do Niej słowami Elżbiety: «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45). Błogosławiona jesteś Maryjo, Matko Odkupiciela. Tobie dziś zawierzamy losy tej zamojskiej i polskiej ziemi i wszystkich, którzy na niej żyją i pracują, wypełniając wezwanie Stwórcy do czynienia jej sobie poddaną. Prowadź nas Twoją wiarą w ten nowy czas, który się przed nami otwiera. I bądź z nami wraz z Twoim Synem, Jezusem Chrystusem, który sam chce być dla nas Drogą, Prawdą i Życiem.
Warszawa, 13 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy Świętej
1. «Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią» (Mt 5, 7).
Umiłowani Bracia i Siostry!
Ze słowami tego Chrystusowego błogosławieństwa zatrzymuję się na moim pielgrzymim szlaku pośród was — wiernego [Ludu Bożego] Warszawy. Serdecznie pozdrawiam wszystkich zgromadzonych tu wiernych, kapłanów, zakonników i siostry zakonne oraz wiernych świeckich. Słowa braterskiego pozdrowienia kieruję do księży biskupów, zwłaszcza do księdza Prymasa i [współpracujących z nim] biskupów pomocniczych archidiecezji warszawskiej. Pozdrawiam Pana Prezydenta [Rzeczpospolitej Polskiej], Pana Premiera, Panią Marszałek Senatu i Pana Marszałka Sejmu, przedstawicieli władz państwowych i samorządowych oraz [wszystkich] zaproszonych Gości.
Dziękuję Opatrzności Bożej, że dane mi jest ponownie stanąć na tym miejscu, na którym przed dwudziestu laty, w pamiętną wigilię Zesłania Ducha Świętego, w sposób szczególny przeżywaliśmy tajemnicę Wieczernika. Wraz z Prymasem Tysiąclecia, Kardynałem Stefanem Wyszyńskim, z biskupami i licznie zgromadzonym Ludem Bożym stolicy zanosiliśmy wtedy gorące wołanie o dar Ducha Świętego. W tamtych trudnych czasach przyzywaliśmy Jego mocy, aby rozlała się w sercach ludzi i obudziła w nich nadzieję. Było to wołanie płynące z wiary, że Bóg działa i mocą Ducha Świętego odnawia i uświęca wszystko. Było to błaganie o odnowę oblicza ziemi. Tej ziemi [Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi. Tej ziemi]. Jakże dziś nie dziękować Bogu w Trójcy Jedynemu za to wszystko, co na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat odczytujemy jako Jego odpowiedź na tamto [nasze] wołanie!
Czyż nie jest odpowiedzią Boga to, co w tym czasie dokonało się w Europie i w świecie, poczynając od naszej ojczyzny? Na naszych oczach następowały przemiany systemów politycznych, społecznych i gospodarczych, dzięki którym poszczególne osoby i narody na nowo ujrzały blask swojej godności. Prawda i sprawiedliwość odzyskują swoją wartość, stając się palącym wyzwaniem dla wszystkich, którzy doceniają dar swej wolności. Za to dziękujemy Bogu, patrząc z nadzieją w przyszłość.
Nade wszystko jednak oddajemy Mu chwałę, za wszystko, co to dwudziestolecie wniosło w życie Kościoła. Jednoczymy się zatem w dziękczynieniu z Kościołami tradycji zachodniej i wschodniej pośród ludów nam bliskich, które wyszły z katakumb i otwarcie pełnią swą misję.
Ich żywotność jest wspaniałym świadectwem mocy Chrystusowej łaski, która uzdalnia słabych ludzi do heroizmu posuniętego nierzadko aż do męczeństwa. Czy nie jest to owoc działania Bożego Ducha? Czy nie dzięki temu tchnieniu Ducha w najnowszej historii mamy dziś niepowtarzalną sposobność doświadczania powszechności Kościoła i naszej odpowiedzialności za świadectwo o Chrystusie i za głoszenie Jego Ewangelii «aż po krańce ziemi» (Dz 1, 8)?
W świetle Ducha Świętego Kościół w Polsce odczytuje na nowo znaki czasu i podejmuje swoje zadania, wolny od zewnętrznych ograniczeń i nacisków, jakich doznawał jeszcze nie tak dawno. Jak nie dziękować dziś Bogu za to, że w duchu wzajemnego szacunku i miłości Kościół może prowadzić twórczy dialog ze światem kultury i nauki! Jak nie dziękować za to, że ludzie wierzący bez przeszkód mogą przystępować do sakramentów i słuchać słowa Bożego, aby potem otwarcie dawać świadectwo swej [wiary]! Jak nie oddawać chwały Bogu za tę mnogość świątyń wybudowanych ostatnio w naszym Kraju! Jak nie dziękować za to, że dzieci i młodzież mogą ze spokojem poznawać Chrystusa w szkole, w której obecność kapłana, siostry zakonnej czy katechety [lub katechetki] jest postrzegana jako cenna pomoc w pracy nad wychowywaniem młodego pokolenia! Jak nie chwalić Boga, który swoim Duchem ożywia wspólnoty, stowarzyszenia i ruchy kościelne, i sprawia, że misja ewangelizacji jest podejmowana przez coraz szersze kręgi ludzi świeckich!
Gdy podczas mej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny stałem na tym miejscu, cisnęła się na myśl modlitwa Psalmisty:
«Pamiętaj o nas, Panie, gdyż masz upodobanie w swym ludzie.
Przyjdź nam z pomocą,
abyśmy ujrzeli szczęście Twych wybranych,
radowali się radością Twojego ludu,
chlubili się razem z Twoim dziedzictwem» (106[105], 4-5).
Dziś, gdy patrzymy [o dwadzieścia lat] wstecz, na to ostatnie dwudziestolecie naszego wieku, przypomina się wezwanie z tego samego Psalmu:
«Chwalcie Pana, bo dobry,
bo na wieki Jego łaskawość.
Któż opowie dzieła potęgi Pana,
ogłosi wszystkie Jego pochwały?
Błogosławiony Pan (…)
od wieków na wieki!» (1-2.48).
2. «Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią» (Mt 5, 7). Liturgia dzisiejszej niedzieli nadaje naszemu dziękczynieniu szczególny [charakter]. Pozwala bowiem zobaczyć wszystko, co dokonuje się w historii tego pokolenia, w perspektywie odwiecznego Bożego miłosierdzia, które najpełniej objawiło się w zbawczym dziele Chrystusa. «On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia» (Rz 4, 25). Paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania Bożego Syna nadało ludzkiej historii nowy bieg. Jeżeli obserwujemy w niej bolesne znaki działania zła, to mamy pewność, że ostatecznie nie może ono zapanować nad losami świata i człowieka. [Nie może ono zwyciężyć.] Ta pewność płynie z wiary w miłosierdzie Ojca, który «tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16). Dlatego dziś, kiedy św. Paweł wskazuje na wiarę Abrahama, «który nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze» (Rz 4, 20), pozwala nam dostrzec źródło tej siły, dzięki której nawet najcięższe doświadczenia nie były w stanie oderwać nas od miłości Boga.
Dzięki wierze w Boże miłosierdzie trwała w nas nadzieja. Nie odnosiła się ona jedynie do społecznego odrodzenia i przywrócenia godności człowiekowi w wymiarach [doczesności]. Nasza nadzieja sięga o wiele głębiej, kieruje się bowiem ku Bożym obietnicom, które wykraczają daleko poza doczesność. Jej ostatecznym przedmiotem jest udział w owocach zbawczego dzieła Chrystusa. Może nam być poczytana za sprawiedliwość, jeżeli «wierzymy w Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego» (Rz 4, 24). Tylko bowiem nadzieja płynąca z wiary w zmartwychwstanie może nas pobudzić do dawania w codziennym życiu godnej odpowiedzi na niezmierzoną miłość Boga. Jedynie z tą nadzieją możemy iść do tych, «którzy się źle mają» (Mt 9, 12) i być apostołami Bożej, uzdrawiającej miłości. Jeżeli przed dwudziestu laty mówiłem, że «Polska stała się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa» (Homilia na Placu Zwycięstwa, 2. 06. 1979), to dziś trzeba dodać, że musi to być świadectwo czynnego miłosierdzia, zbudowane na wierze w zmartwychwstanie. Tylko takie świadectwo jest znakiem nadziei dla współczesnego człowieka, zwłaszcza dla młodego pokolenia; a jeśli dla niektórych jest ono również «znakiem sprzeciwu», to niech ten sprzeciw nigdy nas nie odwiedzie od wierności Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu.
3. „Omnipotens aeterne Deus, qui per glorificationem Sanctorum novissima dilectionis tuae nobis argumenta largiris, concede propitius, ut, ad Unigenitum tuum fideliter imitandum, et ipsorum intercessione commendemur, et incitemur exemplo” — tak modli się Kościół wspominając w Eucharystii świętych i święte: «Wszechmogący, wieczny Boże, Ty dajesz nam nowe dowody swojej miłości, gdy pozwalasz Świętym uczestniczyć w Twojej chwale, spraw, aby ich modlitwa i przykłady pobudzały nas do wiernego naśladowania Twojego Syna» (Comune sanctorum et sanctarum, Collecta). Takie też wołanie zanosimy dziś, gdy podziwiamy przykład świadectwa, jakie dają nam wyniesieni przed chwilą do chwały ołtarzy błogosławieni. Żywa wiara, niezachwiana nadzieja i ofiarna miłość zostały im poczytane za sprawiedliwość, bo głęboko tkwili w paschalnym misterium Chrystusa. Słusznie zatem prosimy, abyśmy za ich przykładem wiernie podążali za Chrystusem.
Błogosławiona Regina Protmann, pochodząca z Braniewa założycielka Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny, oddała się całym sercem dziełu odnowy Kościoła na przełomie XVI i XVII [stulecia]. Jej działalność, płynąca z umiłowania Pana Jezusa ponad wszystko, przypadła na czasy po Soborze Trydenckim. Czynnie włączyła się w posoborową reformę Kościoła, wielkodusznie pełniąc pokorne dzieło miłosierdzia. Założyła zgromadzenie, które łączyło kontemplację Bożych tajemnic z opieką nad chorymi w ich domach oraz z nauczaniem dzieci i młodzieży żeńskiej. Szczególnie wiele uwagi poświęciła duszpasterstwu kobiet. Zapominając o sobie, błogosławiona Regina dalekowzrocznym spojrzeniem obejmowała potrzeby ludu i Kościoła. Hasłem jej życia stały się słowa: «Jak Bóg chce». Żarliwa miłość przynaglała ją do pełnienia woli Ojca Niebieskiego, na wzór Syna Bożego. Nie lękała się podejmować krzyż codziennej służby, dając świadectwo Chrystusowi zmartwychwstałemu.
Apostolstwo miłosierdzia wypełniło również życie błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Ten wielkopolski ziemianin, obdarowany przez Boga licznymi talentami i szczególną głębią życia [duchowego], mimo wątłego zdrowia, z wytrwałością, roztropnością i hojnością serca prowadził i inspirował szeroką działalność na rzecz ludu wiejskiego. Wiedziony pełnym wrażliwości rozeznaniem potrzeb, dał początek licznym dziełom wychowawczym, charytatywnym, kulturalnym i religijnym, które wspierały materialnie i moralnie rodzinę wiejską. Pozostając świeckim człowiekiem, założył dobrze w Polsce znane Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej. We wszelkich działaniach kierował się pragnieniem, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami odkupienia. Zapisał się w pamięci ludzkiej jako «serdecznie dobry człowiek», który z miłości do Boga i do człowieka umiał skutecznie jednoczyć różne środowiska wokół dobra. W swojej bogatej działalności daleko wyprzedzał to, co na temat apostolstwa świeckich powiedział Sobór Watykański II. Dał wyjątkowy przykład ofiarnej i mądrej pracy dla człowieka, ojczyzny i Kościoła. Dzieło błogosławionego Edmunda Bojanowskiego kontynuują Siostry Służebniczki, które z całego serca pozdrawiam i dziękuję im za cichą i ofiarną służbę dla człowieka i Kościoła. [Dochodzimy do naszych męczenników].
Dziś właśnie świętujemy [to] zwycięstwo, [świętujemy zwycięstwo] tych, którzy [w naszym stuleciu] oddali życie dla Chrystusa, [oddali życie doczesne], aaby posiąść je na wieki w Jego chwale. Jest to zwycięstwo szczególne, bo dzielą je duchowni i świeccy, młodzi i starzy, ludzie różnego pochodzenia i stanu. Pośród nich jest arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski, pasterz diecezji płockiej, zamęczony w Działdowie; jest biskup Władysław Goral z Lublina torturowany ze szczególną nienawiścią tylko dlatego, że był biskupem katolickim. Są kapłani diecezjalni i zakonni, którzy ginęli, gdyż nie chcieli odstąpić od swojej posługi i ci, którzy umierali, posługując współwięźniom chorym na tyfus; są umęczeni za obronę Żydów. Są w gronie błogosławionych bracia i siostry zakonne, którzy wytrwali w posłudze miłości i w ofiarowaniu udręk za bliźnich. Są wśród tych błogosławionych męczenników również ludzie świeccy. Jest pięciu młodych mężczyzn ukształtowanych w salezjańskim oratorium; jest gorliwy działacz członek Akcji Katolickiej, jest świecki katecheta zamęczony za swą posługę i bohaterska kobieta, która dobrowolnie oddała życie w zamian za swą brzemienną synową. Ci błogosławieni męczennicy i męczennice wpisują się w dzieje świętości Ludu Bożego pielgrzymującego od ponad tysiąca lat po polskiej ziemi.
Jeśli dzisiaj radujemy się z beatyfikacji stu ośmiu męczenników duchownych i świeckich, to przede wszystkim dlatego, że są oni świadectwem zwycięstwa Chrystusa — darem przywracającym nadzieję.
4. „Munire digneris me, Domine Jesu Christe (…), signo sanctissimae Crucis tuae: ac concedere digneris mihi (…) ut, sicut hanc Crucem, Sanctorum tuorum reliquiis refertam, ante pectus meum teneo, sic semper mente retineam et memoriam passionis, et sanctorum victorias Martyrum” — oto modlitwa, jaką odmawia biskup zakładając krzyż pektoralny: «Racz mnie umocnić, Panie, znakiem Twego krzyża, i spraw, abym tak, jak ten krzyż z relikwiami świętych noszę na swojej piersi, tak zawsze miał w myśli i pamięć męki Twojej i zwycięstwo, jakie odnieśli Twoi męczennicy». Dziś czynię to wezwanie modlitwą całego Kościoła w Polsce, który niosąc od tysiąca lat znak męki Chrystusa wciąż odradza się z posiewu krwi męczenników i żyje pamięcią zwycięstwa, jakie oni odnieśli na tej ziemi.
Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (por. Rz 8, 37). Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie!
Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych: Reginy Protmann, Edmunda Bojanowskiego i 108 Męczenników. Spodobało się Bogu «wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie dobroci» twoich synów i córek w Chrystusie Jezusie (por. Ef 2, 7). Oto «bogactwo Jego łaski», oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! Jemu niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.
Warszawa, 13 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas modlitwy „Anioł Pański”
«Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» (Łk 1, 46-47).
Wraz z Maryją, Matką Jezusa, wielbimy Boga i radujemy się w Nim, «bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej» (Łk 1, 48) i wybrał Ją do współpracy w dziele naszego zbawienia. Dzięki Niej, wielkie rzeczy uczynił Bóg Ojciec w Duchu Świętym przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Jej wielkoduszne „fiat”, [Niech mi się stanie] otwarło niejako nową drogę historii, na której od dwóch tysięcy lat Bóg Wcielony idzie wiernie z człowiekiem. Maryja, Matka Chrystusa i Matka Kościoła, nieustannie wskazuje na tę Jego obecność, pomaga wciąż na nowo przyjmować ją, rozważać w sercu i nią się radować.
Wraz z Maryją dziękujemy Bogu za tych świadków Jego obecności, którzy wyrośli z naszego pokolenia. Wielbimy Go, wierząc, że z niego pochodzi ta moc, która pozwala słabym ludziom wytrwać w miłości mimo ciężkich prób i doświadczeń. Niech przykład męczenników wyniesionych dzisiaj na ołtarze, umacnia nasze życie religijne, naszą nadzieję i ufność. Niech stanie się oparciem dla każdego, kogo trudna codzienność wystawia na pokusę zwątpienia i zniechęcenia. Obyśmy nie przestawali czerpać od Chrystusa, Syna Maryi, tej mocy, która napełnia serce człowieka odwagą wiary, ufnością w Bożą Opatrzność i miłością, mocniejszą od śmierci.
Wielbimy Boga również za wiarę, nadzieję i miłość tych dwojga wyznawców, którzy dziś dostąpili chwały ołtarzy: Reginy Protmann i Edmunda Bojanowskiego. Ich całkowite oddanie w służbie Chrystusowi, Kościołowi i człowiekowi, zwłaszcza potrzebującemu materialnego i duchowego wsparcia, stało się drogą świadectwa o miłości Ojca, który jest w niebie. Dla nich samych stało się drogą świętości. Niech ich świadectwo ożywia wrażliwość dzisiejszych uczniów Chrystusa na potrzeby innych. Niech pobudza do bezinteresownej służby w duchu miłości Boga i bliźniego. Niech stanie się drogowskazem dla wszystkich, którzy pragną świętości.
Matko Słowa Wcielonego, Pani Łaskawa, miej w opiece Warszawę, jej mieszkańców i całą naszą Ojczyznę! Strzeż obecności Twojego Syna w sercach wszystkich ochrzczonych, aby pamiętali zawsze o swej godności ludzi odkupionych krwią Chrystusa, wezwanych do ufności Bogu i do służenia z miłością człowiekowi. Wypraszaj, [Maryjo] Twojemu ludowi wytrwałość, której potrzebuje, aby mógł pełnić wolę Ojca niebieskiego i dostąpić spełnienia obietnicy zbawienia. Niech pod Twoją opieką ziarno świętości, tak bogato posiane na polskiej ziemi, stale się rozwija ożywiane łaską Ducha Świętego i wydaje obfite owoce w kolejnych pokoleniach.
Po wygłoszeniu przemówienia Papież powiedział:
Na zakończenie pragnę raz jeszcze pozdrowić całą Warszawę, stolicę Polski.
Oklaski.
Sercem obejmuję wspólnotę Kościoła w Waszym mieście. Jako archidiecezja istnieje dopiero 200 lat, ale przecież głęboko zakorzeniona jest w tysiącletniej tradycji Wojciechowej. Cieszę się, że dziś możemy razem dziękować Bogu za to milenium, za to dwieście lat Kościoła warszawskiego.
Pozdrawiam księży kardynałów, arcybiskupów i biskupów. Słowa wdzięczności kieruję do przedstawicieli episkopatów i duchowieństwa innych krajów i kontynentów.
W tej naszej liturgii uczestniczą także przedstawiciele innych chrześcijańskich Kościołów i wspólnot religijnych. Dziękuję im za to świadectwo dążenia do jedności.
Oklaski.
Raz jeszcze dziękuję za obecność Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej wraz z małżonką, marszałkom Sejmu i Senatu, Panu Premierowi oraz wszystkim przedstawicielom władz państwowych i samorządowych. Wspieramy w modlitwie wszelkie wysiłki sprawujących władzę, mające na celu dobro Ojczyzny i Narodu.
Słowa szczególnego pozdrowienia kieruję do pielgrzymów z diecezji płockiej. Przybyliście do Warszawy, aby uczestniczyć w beatyfikacji dwóch męczenników, arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego i biskupa Leona Wetmańskiego. Jest to niezwykły dar Opatrzności. W tragicznych latach wojny i okupacji Bóg dał Wam dwóch pasterzy, świadków bezgranicznej miłości Chrystusa.
Oklaski.
W tych dniach ma miejsce Zgromadzenie Generalne Caritas Internationalis. Ta szacowna instytucja już od pięćdziesięciu lat niesie pomoc potrzebującym na całym świecie. Do biorących udział w Zgromadzeniu Generalnym wystosowałem z tej okazji specjalne przesłanie. Wszystkim, którzy wspierają dzieła Caritas swoją ofiarą i pracą pragnę dziś przekazać wyrazy uznania i błogosławieństwa.
Oklaski.
Pozdrawiam członków ruchów i stowarzyszeń, skupionych w Ogólnopolskiej Radzie Ruchów Katolickich, którzy licznie przybyli dziś do Warszawy, aby włączyć się w to święto Kościoła w Polsce. Niech przykład życia nowych błogosławionych, w szczególności Edmunda Bojanowskiego i Reginy Protmann rozpala Wasze charyzmaty w służbie wspólnoty Kościoła.
Wiem także, że na Placu Teatralnym, przy gmachu teatru i opery zgromadziły się środowiska twórcze stolicy, które od niedawna mają swoją świątynię pod wezwaniem świętego Andrzeja Apostoła i świętego brata Alberta Chmielowskiego. Z serca pozdrawiam ludzi kultury, sztuki i środków masowego przekazu. Myślą obejmuję też wszystkie środowiska naukowe Warszawy. W tych dniach rozpoczyna się Warszawska Olimpiada Młodzieży Niepełnosprawnej. Serdecznie pozdrawiam młodych sportowców, którzy mimo naturalnych trudności, pragną dać wyraz mocy ciała i ducha. Niech Bóg im błogosławi.
Na polach wilanowskich pobłogosławiłem teren pod budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Za chwilę poświęcę tutaj kamień węgielny. Niech ta świątynia stanie się miejscem szczególnego dziękczynienia za wolność Ojczyzny. Modlę się, by żadne bolesne doświadczenie już nie zakłóciło tego dziękczynienia, z którym czekamy prawie dwieście lat.
Zanim dokonam koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej „Redemptoris Mater” z kościoła Najświętszego Zbawiciela, pragnę raz jeszcze zawierzyć Jej matczynej opiece cały lud wierny Warszawy. Niech matka Chrystusa wyprasza nam wszystkim łaskę Jego Błogosławieństwa. Odmawiamy Anioł Pański.
Po modlitwie «Anioł Pański» Papież dodał:
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. Dwadzieścia lat temu…
Oklaski.
Po dwudziestu latach, dzisiaj, na progu trzeciego milenium i w przyszłości niech zstąpi, niech zstępuje i stale odnawia oblicze ziemi, tej polskiej ziemi.
Oklaski. Okrzyki: „Zostań z nami”.
Do jutra. I szczęść Boże. Bóg zapłać. I szczęść Boże.
Oklaski.
Warszawa, 13 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone na spotkaniu z pracownikami LOT-u
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Tym chrześcijańskim pozdrowieniem pragnę powitać wszystkich tu zebranych. Księdzu Kardynałowi Prymasowi dziękuję za obecność i za troskę duszpasterską, jaką otacza lotnisko znajdujące się na terenie Archidiecezji Warszawskiej [oraz za słowa powitania]. Witam Pana Ministra Transportu [i wszystkich, którzy mnie powitali w imieniu zgromadzonych] i dziękuję za słowa powitania.
Cieszę się, że podczas tej pielgrzymki dane mi jest zatrzymać się wśród pracowników polskiego lotnictwa. To nasze zgromadzenie ma charakter wyjątkowy. Nie często bowiem zdarza mi się spotykać z ludźmi reprezentującymi jedną grupę zawodową. Jednak 70-lecie istnienia Polskich Linii Lotniczych LOT stwarza [właściwą] okazję ku temu, aby zatrzymać się pośród tych, którzy na różne sposoby służą podróżującym drogą powietrzną. Te odwiedziny są również poniekąd podyktowane chęcią przynajmniej częściowego spłacenia długu wdzięczności wobec LOT-u [a pośrednio] i wszystkich innych linii lotniczych na całym świecie, jaki wciąż zaciągam jako [jako Papież pielgrzymujący]. Bardzo wam dziękuję za tę szczególną pomoc w mojej posłudze Kościołowi.
Serdecznie pozdrawiam pilotów i personel latający. [Pozostaję ze szczerym uznaniem]. Żywię szczere uznanie dla waszego profesjonalizmu i poświęcenia. Przemierzając kontynenty dajecie świadectwo wszystkiemu, co dobre w naszej polskiej rzeczywistości, kulturze i duchowości. Dziękuję wam za to i proszę, abyście nadal dbali o dobre imię Polski w świecie. Z perspektywy przestworzy z niezwykłą wyrazistością jawi się piękno stworzenia, małość i równocześnie [jego] wielkość — to wszystko, co jest objawieniem nieskończonej mocy i mądrości Stwórcy. Niech to codzienne doświadczenie będzie dla was źródłem umocnienia i odnowienia wiary! Niech wciąż ożywia waszą ufność wobec miłości Boga.
[To do lotników. Jeszcze] słowa pozdrowienia i uznania kieruję również do personelu naziemnego. [Bo lotnicy wyruszają z ziemi i wracają na ziemię. Otóż] wasza praca wiąże się z pomocą człowiekowi, który staje wobec konieczności oderwania się od ziemi — oderwania nie tylko w sensie fizycznym. Często towarzyszy temu przeżycie utraty poczucia pewności i doświadczenie zagubienia. Dlatego tak bardzo ważna jest wasza posługa dobroci: przyjazny uśmiech, dobre słowo, wyrozumiałość i serdeczność [wobec nas pasażerów. Także] proszę was, spełniajcie swą służbę pamiętając o słowach Chrystusa: «Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25, 40).
W końcu szczególne podziękowanie kieruję do wszystkich służb utrzymania lotniska, służb technicznych, kontrolerów ruchu lotniczego. Na was w dużej mierze spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów. Wykonujecie swą pracę, która [może nie jest tak bardzo] dostrzegana przez ludzi. Może właśnie dlatego jest ona szczególnie cenna w oczach Boga, który także w ukryciu widzi trud człowieka (por. Mt 6, 6). Niech ta świadomość będzie dla was wsparciem i wezwaniem do gorliwego podejmowania codziennych zadań.
Cieszę się, że od kilku lat na czterech międzynarodowych lotniskach w Polsce znajdują się kaplice, w których pracownicy i podróżni mogą znaleźć chwile wyciszenia i modlitwy. Wszystkim, którzy przyczynili się do ich powstania, z serca dziękuję. Opieka duszpasterska nad lotnictwem cywilnym jest wyrazem odpowiedzialności i wierności Kościoła. [Istnieje taki Dokument Papieskiej Rady ds. Podróżujących Itineranti.] «Ponieważ nikt nie może być pozbawiony przesłania o zbawieniu, dlatego Kościół wyciąga (w ten sposób) rękę do wszystkich tych, którzy ze względu na okoliczności ich życia nie mogą wystarczająco korzystać ze zwykłej opieki duszpasterskiej lub są jej całkowicie pozbawieni». (Dokument Papieskiej Rady ds. Podróżujących, 1995, n. 4-5). [W związku właśnie z tymi kaplicami].
Po raz siódmy korzystam z życzliwości Polskich Linii Lotniczych LOT podczas pielgrzymki do Ojczyzny. Serdecznie za nią dziękuję. Jednocześnie życzę, aby LOT, Lotnisko Warszawa-Okęcie i inne lotniska w Polsce coraz bardziej się rozwijały, unowocześniały, stając się w ten sposób wizytówkami naszej Ojczyzny. Troszcząc się o rozwój [techniczny], nie zapominajcie o człowieku. Życzę wam, abyście w duchu wzajemnego zrozumienia i dobrego współdziałania służyli wielkiemu dziełu zbliżania ludzi do siebie.
Na waszą pracę przyjmijcie moje Apostolskie Błogosławieństwo.
Na zakończenie Papież dodał:
Cały czas się zastanawiam, kiedy miałem takie podobne spotkanie, z podobnym środowiskiem. I na końcu sobie przypomniałem. Było to spotkanie z Alitalia. Pod względem „przerzucania” Papieża po świecie Alitalia przewyższa was niestety. Ale może nie trzeba im zazdrościć. Nie trzeba im zazdrościć.
Następuje modlitwa i błogosławieństwo.
Bóg zapłać za spotkanie.
Radzymin, 13 czerwca 1999
Słowo wygłoszone na cmentarzu w Radzyminie
Okrzyki: „Prosimy o słowo! Prosimy o słowo!”.
Prosimy o słowo. Słusznie.
Oklaski.
Chociaż na tym miejscu najbardziej wymowne jest milczenie, to przecież czasem potrzebne jest także słowo. I to słowo chcę tu pozostawić. Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem. Tutaj, na tym cmentarzu, spoczywają ich doczesne szczątki. Przybywam tu z wielką wdzięcznością, jak gdyby spłacając dług za to, co od nich otrzymałem. Pragnę wszystkich uczestniczących w tym spotkaniu pobłogosławić w Imię Trójcy Przenajświętszej. Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Warszawa-Praga, 13 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas Liturgii Słowa
1. «Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach» (Dz 2, 42). Łukasz ewangelista i zarazem autor Dziejów Apostolskich wprowadza nas przez zwięzły opis, który przed chwilą słyszeliśmy, w życie pierwszej wspólnoty jerozolimskiej. Jest to już wspólnota umocniona przyjściem Ducha Świętego, czyli po Pięćdziesiątnicy. W innym miejscu napisze święty Łukasz, «jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących» (Dz 4, 32). Dzieje Apostolskie ukazują, jak w świętym mieście Jerozolimie, naznaczonym wydarzeniami niedawnej Paschy, rodzi się Kościół. Ten młody Kościół od samego początku «trwał we wspólnocie», czyli tworzył umocnioną łaską Ducha Świętego komunię. I tak jest po dzień dzisiejszy. Centrum tej wspólnoty stanowi Jezus Chrystus w swej paschalnej tajemnicy. On sprawia, że Kościół żyje, rozrasta się i urzeczywistnia jako ciało «zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary» (Ef 4, 16).
Drodzy Bracia i Siostry, w duchu tej jedności, w imię Jezusa Chrystusa, pozdrawiam was wszystkich serdecznie, zgromadzonych na tej Liturgii Słowa. (okrzyki: „Kochamy Ciebie”) [Kiedy tak krzyczycie, to ja sobie trochę odpocznę]. Pozdrawiam młodą diecezję warszawsko-praską wraz z jej Pasterzem biskupem Kazimierzem, witam biskupa seniora, biskupa pomocniczego, kapłanów, zakonników i zakonnice oraz cały Lud Boży tego Kościoła, a także wszystkich, którzy za pośrednictwem telewizji i radia uczestniczą z nami w tym modlitewnym spotkaniu. [U św. Floriana nie sposób zapomnieć o strażakach. Witam ich i dziękuję za ich poświęcenie.] W szczególny sposób pragnę przekazać moje pozdrowienie ludziom chorym, którzy przez swoje cierpienia wypraszają Kościołowi duchowe dobra.
Przed chwilą nawiedziłem [Radzymin] miejsce szczególnie ważne w naszej historii narodowej. Ciągle żywa jest w naszych sercach pamięć o Bitwie Warszawskiej, jaka miała miejsce w tej okolicy w miesiącu sierpniu 1920 roku. [Mogę spotkać jeszcze dzisiaj niektórych bohaterów tej historycznej bitwy o naszą i waszą wolność. Naszą i Europy.] Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego zostało nazwane «Cudem nad Wisłą». To zwycięstwo było poprzedzone żarliwą modlitwą narodową. Episkopat Polski zebrany na Jasnej Górze poświęcił cały naród Najświętszemu Sercu Jezusa i oddał go pod opiekę Maryi Królowej Polski. Myśl nasza kieruje się dzisiaj ku tym wszystkim, którzy pod Radzyminem i w wielu innych miejscach tej historycznej bitwy oddali swoje życie, broniąc Ojczyzny i jej zagrożonej wolności. [Myślimy o żołnierzach, oficerach. Myślimy o Wodzu, o wszystkich, którym zawdzięczamy to zwycięstwo po ludzku.] Wspominamy, między innymi, bohaterskiego kapłana Ignacego Skorupkę, który zginął niedaleko stąd, pod Ossowem. [Dusze wszystkich poległych polecamy Miłosierdziu Bożemu.] O wielkim «Cudzie nad Wisłą» przez całe lata [trwała zmowa milczenia, jak już powiedział ksiądz biskup]. Na nową diecezję warszawsko-praską Opatrzność Boża niejako nakłada dzisiaj obowiązek podtrzymywania pamięci tego wielkiego wydarzenia w dziejach naszego Narodu i całej Europy, jakie miało miejsce po wschodniej stronie Warszawy.
Mówiąc o tradycji tych ziem, chciałbym wspomnieć również Sługę Bożego Księdza Ignacego Kłopotowskiego, założyciela Zgromadzenia Sióstr Loretanek. Przez ostatnie lata swego życia był proboszczem przy kościele świętego Floriana, który obecnie jest katedrą diecezji warszawsko-praskiej. Z samarytańską miłością troszczył się o ludzi ubogich i bezdomnych. Dla opieki nad nimi sprowadził z Krakowa duchowych synów i córki świętego Brata Alberta. Tu oddał się również apostolstwu słowa Bożego przez pracę wydawniczą. [Trzeba tu dodać, że] na tej ziemi urodził się nasz wielki poeta epoki romantyzmu, Cyprian Norwid, [poeta i myśliciel], który często w swoich utworach wspomina ze wzruszeniem dzieciństwo i lata młodzieńcze spędzone w tych stronach.
Witaj, umiłowana ziemio mazowiecka, ze swoją bogatą tradycją religijną i ze swoją chwalebną historią. [Witając wszystkich, w sposób szczególny dziękuję za obecność metropolicie Warszawy i całej Polski, arcybiskupowi Sawie i innym drogim gościom z bratnich Kościołów.]
2. «Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował» (J 13, 1). Aby zrozumieć Boży zamiar wobec Kościoła, trzeba wrócić do tego, co się dokonało u progu męki i śmierci Chrystusa. Trzeba wrócić do Wieczernika jerozolimskiego. Czytanie z Ewangelii świętego Jana prowadzi nas właśnie do Wieczernika w Wielki Czwartek: «Przed świętem Paschy, Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował». Owo «do końca» zdaje się świadczyć tutaj o definitywnym charakterze tej miłości. W dalszym ciągu ewangelicznego opisu sam Jezus szczegółowo wyjaśnia, na czym polega ta miłość, a następnie [klęka, u stóp apostołów] i zaczyna umywać im nogi. Przez ten gest wskazuje, że nie przyszedł na świat, «aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu» (Mk 10, 45). Jezus samego siebie stawia za wzór tej miłości: «dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem» (J 13, 15). Uczy swych [apostołów czy] wyznawców miłości, której On sam jest wzorem i powierza im tę miłość pragnąc, aby rozrosła się jak wielkie drzewo na całej ziemi.
Jednak owo «do końca» nie wypełnia się w służebnym geście umycia nóg. Doskonale zrealizowało się dopiero wtedy, gdy «Jezus wziął chleb, połamał, rozdał uczniom swoim i rzekł: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, które za was będzie wydane. Podobnie po wieczerzy wziął kielich, pobłogosławił, podał uczniom swoim mówiąc: Bierzcie i pijcie, to jest kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego Przymierza, która za [was będzie wylana, za was i za] wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów» (por. Mt 26, 26-28).
Oto całkowite oddanie. Zanim Syn Boży złoży na krzyżu swoje życie za zbawienie człowieka, czyni to w sposób sakramentalny. Oddaje swoje Ciało i swoją Krew uczniom, aby spożywając je, mieli udział w owocach Jego zbawczej śmierci. «Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół» (J 15, 13). Ten sakramentalny znak miłości Chrystus pozostawił Apostołom. Powiedział im: «To czyńcie na moją pamiątkę» (por. 1 Kor 11, 24). Apostołowie tak czynili, a przekazując Ewangelię swoim uczniom, przekazywali ją wraz z Eucharystią. Od Ostatniej Wieczerzy Kościół buduje się i tworzy poprzez Eucharystię. Kościół sprawuje Eucharystię, a Eucharystia tworzy Kościół. Tak było wszędzie, gdzie coraz to nowe pokolenia uczniów Chrystusa stawały się Kościołem. Tak było też na ziemi polskiej i tak jest do dzisiaj, kiedy zbliżamy się do progu trzeciego tysiąclecia; tym, którzy przyjdą po nas, przekazujemy Ewangelię i Eucharystię.
3. «Trwali oni … w łamaniu chleba i w modlitwach» (Dz 2, 42). Pierwsza chrześcijańska wspólnota, którą Łukasz przedstawił w Dziejach Apostolskich jako przykład dla nas, umacniała się Eucharystią. Wielkie znaczenie dla Kościoła i jego poszczególnych członków ma sprawowanie Eucharystii. Jest ona [jak przypomina Sobór] «źródłem i szczytem całego życia chrześcijańskiego» (por. Lumen gentium, 11). Święty Augustyn nazywa ją «więzią miłości» (In Evangelium Johannis tractatus, 26, 6, 13). Jak czytamy w Dziejach Apostolskich, ta «więź miłości» była od początku źródłem jedności wspólnoty uczniów Chrystusa. Z niej wypływała troska o potrzebujących braci, tak że swoje dobra «rozdzielali każdemu według potrzeby» (por. Dz 2, 45). Ona była źródłem radości, prostoty serca i wzajemnej życzliwości. Dzięki tej eucharystycznej «więzi miłości» wspólnota [chrześcijańska] mogła trwać jednomyślnie w świątyni i jednym sercem szczerze wielbić Boga (por. Dz 2, 46-47), a wszystko to było czytelnym świadectwem dla świata: «Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia» (Dz 2, 47).
Miłość i jedność płynąca z Eucharystii nie jest tylko wyrazem ludzkiej solidarności, ale jest uczestnictwem w samej miłości Bożej. Na niej buduje się Kościół. Ona jest warunkiem skuteczności jego zbawczego posłannictwa.
«Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili» (J 13, 15). W tych słowach Chrystusa zawiera się wielkie wyzwanie dla Kościoła. Dla nas wszystkich, którzy ten Kościół stanowimy — dla biskupów, kapłanów, osób konsekrowanych i dla wiernych świeckich: dawać świadectwo tej miłości, czynić ją widzialną i urzeczywistniać ją na co dzień. Tego świadectwa miłości, jedności i trwania we wspólnocie potrzeba dzisiaj światu, aby, jak powiedział Chrystus, ludzie «widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie» (por. Mt 5, 16). Chodzi tu przede wszystkim o jedność wewnątrz Kościoła na wzór jedności Syna z Ojcem w darze Ducha Świętego. «Cały Kościół — mówi święty Cyprian — okazuje się jako lud zjednoczony jednością Ojca i Syna, i Ducha Świętego». Każdy wierzący wnosi w tę wspólnotę swój własny wkład, swoje talenty, zależnie od powołania i roli, jaką ma do spełnienia. Jedność i zarazem różnorodność to wielkie bogactwo Kościoła, które zapewnia mu ciągły i dynamiczny rozwój. W duchu wielkiej odpowiedzialności wobec Chrystusa nieustannie obecnego w Kościele, starajmy się tę jedność urzeczywistniać dla dobra całej wspólnoty.
Dlatego Kościół tak wielką wagę przywiązuje do uczestniczenia w Eucharystii, zwłaszcza w dzień Pański, to jest w niedzielę, w którym obchodzimy pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa. W Kościele w Polsce zawsze żywa była cześć dla Eucharystii i wielkie przywiązanie wiernych do niedzielnego uczestnictwa we Mszy świętej. Na progu trzeciego tysiąclecia proszę wszystkich moich Rodaków: zachowajcie tę dobrą tradycję. Szanujcie Boże przykazanie o świętowaniu dnia Pańskiego. Niech ten dzień będzie naprawdę pierwszym ze wszystkich dni i pierwszym ze wszystkich świąt. Dawajcie wyraz waszej miłości do Chrystusa i do braci, biorąc udział w niedzielnej Uczcie Nowego Przymierza — w Eucharystii.
Zwracam się tu w sposób szczególny do rodziców, aby podtrzymywali i pielęgnowali piękny chrześcijański zwyczaj uczestniczenia we Mszy świętej wspólnie ze swoimi dziećmi. Niech żywe będzie w sercach dzieci i młodzieży poczucie tego obowiązku. Niech łaska miłości, którą otrzymujemy przyjmując Chleb Eucharystyczny, umacnia więzi rodzinne. Niech stanie się źródłem apostolskiego dynamizmu rodziny chrześcijańskiej.
Zwracam się również do was, drodzy Bracia w kapłaństwie: rozpalajcie w sercach ludzkich cześć i miłość do Eucharystii. Ukazujcie, jak wielkim dobrem całego Kościoła jest ten Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej — sakrament miłości i jedności. Trwajcie jednomyślnie na modlitwie w waszych wspólnotach diecezjalnych i zakonnych. Trwajcie w łamaniu chleba, postępujcie w życiu eucharystycznym i rozwijajcie się duchowo w klimacie Eucharystii. «Eucharystia jest bowiem główną i centralną racją bytu Sakramentu Kapłaństwa. Dlatego kapłan jest w sposób szczególny i wyjątkowy związany z Eucharystią. Jest niejako „z niej” i „dla niej”. Jest też za nią w sposób szczególny odpowiedzialny. Wierni oczekują od kapłana szczególnych dowodów czci i miłości dla Eucharystii, ażeby przez nią mogli budować i ożywiać siebie samych» (por. O tajemnicy i kulcie Eucharystii, 2).
4. Zdumiewające jest, jak Kościół, rozwijając się w czasie i przestrzeni, dzięki Ewangelii i Eucharystii pozostaje sobą. Można to stwierdzić, patrząc nawet na dzieje Kościoła od zewnątrz, a nade wszystko doświadcza się tego od wewnątrz. Doświadczają tego ci, którzy Eucharystię sprawują, i ci, co w niej uczestniczą. Jest ona przypomnieniem i odnowieniem Ostatniej Wieczerzy. Ostatnia zaś Wieczerza była sakramentalnym uobecnieniem męki i śmierci Chrystusa na krzyżu — ofiary [naszego] Odkupienia.
Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i zjednoczeni w miłości, która od Ciebie pochodzi, oczekujemy Twego przyjścia w chwale. Amen.
Na zakończenie liturgii Papież powiedział:
Nie mógłbym stąd odjechać nie wspominając jeszcze jednego ważnego szczegółu. Wielu Polaków przybywa do Rzymu, niektórzy odwiedzają też Castel Gandolfo. Kiedy znajdą się w kaplicy domowej tej rezydencji Papieża, o dziwo spotkają się tam z freskami na ścianach bocznej kaplicy upamiętniającymi dwa wydarzenia z dziejów naszych, polskich. Pierwszy, to obrona Jasnej Góry, a drugi to „Cud nad Wisłą”.
Okrzyki: Zostań z nami.
Jak to się stało, jak do tego doszło? Otóż te malowidła kazał w kaplicy w Castel Gandolfo wymalować papież Pius XI, który podczas bitwy warszawskiej, w 1920 roku był nuncjuszem apostolskim w Warszawie. To jego decyzja, jego inicjatywa sprawiła, że Papież Polak zastał tam, w tej kaplicy, dzieje swojego narodu. A w szczególności wydarzenia tak bardzo mi bliskie, bo — jak już powiedziałem w Radzyminie — właśnie wtedy, w 1920 roku, gdy bolszewicy szli na Warszawę, wtedy się urodziłem i tym…
Oklaski. Śpiew: „Sto lat”.
Ze stuleciem lepiej dać spokój, ale osiemdziesiątka jest na karku, zbliża się. Łatwo policzyć: 1920-1999. W każdym razie wiem, że wobec tych, którzy polegli w bitwie o Warszawę, w „Cudzie na Wisłą”, zaciągnąłem szczególny dług wdzięczności.
Okrzyki: „Kochamy Ciebie”.
I to chciałem wam powiedzieć, a raczej wyznać tu właśnie, w waszej nowej diecezji, warszawsko-praskiej, gdzie znajduje się Radzymin i gdzie ślady tego olbrzymiego wysiłku żołnierzy, oficerów, generałów, Marszałka. Wszystko to razem jest tam wpisane, w te mogiły, które po nich pozostały.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Łowicz, 14 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św.
1. «Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i od Pana Jezusa Chrystusa» (Ga 1, 3). Słowami apostoła Pawła witam serdecznie wszystkich zgromadzonych [podczas tej Eucharystii. Dodaję też, że słowa te przekazuje nam ten prastary tum łęczycki, który był świadkiem życia Kościoła na tej piastowskiej ziemi, wielu synodów, wielu dokumentów ustawodawczych, które świadczyły o mądrości biskupów, pasterzy Ludu Bożego na tej piastowskiej ziemi]. Składam dzięki Opatrzności Bożej za łaskę tego spotkania. Stając pośrodku was, przy tym ołtarzu, pragnę zjednoczyć się ze wszystkimi, którzy tu przybyli, ale także z tymi, którzy każdego dnia gromadzą się w świątyniach wokół swoich kapłanów, dając świadectwo wierze, nadziei i miłości. W Eucharystii Chrystus objawił w sposób najdoskonalszy i nieskończony miłość Boga do człowieka: «Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 13).
[Na tle tego tumu pozdrawiam Kościół łowicki, który jest młody], wraz z jego Pasterzem biskupem Alojzym i biskupem pomocniczym Józefem. Pozdrawiam [wszystkich gości, kardynałów, arcybiskupów, biskupów, a równocześnie] duchowieństwo diecezjalne i zakonne, braci i siostry zakonne oraz wszystkich wiernych tej diecezji, a w sposób szczególny licznie tu zgromadzone dzieci i młodzież. Witam przybyłych na to spotkanie pielgrzymów z sąsiednich archidiecezji warszawskiej i łódzkiej, jak również z diecezji płockiej i włocławskiej, wraz z ich pasterzami, a także pielgrzymów z innych stron Polski i z zagranicy.
Witaj, ziemio łowicka, ze swoją bogatą historią. To przecież tu, w mieście Łowiczu rezydowali przez wieki arcybiskupi Gnieźnieńscy — Prymasi Polski. Wielu z nich znalazło miejsce wiecznego spoczynku w podziemiach dawnej kolegiaty łowickiej, a dzisiaj katedry.
Witaj, ziemio błogosławionej Marii Franciszki Siedliskiej, założycielki zgromadzenia sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu; ziemio błogosławionej Bolesławy Lament — fundatorki zgromadzenia sióstr Świętej Rodziny. Tu także, za sprawą księdza Stanisława Konarskiego, dokonała się reforma szkolnictwa pijarskiego. Wiemy z historii, jak duże znaczenie miała ona w okresie polskiego Oświecenia i jak wielkie owoce tej reformy zbierały pokolenia Polaków żyjące pod zaborami.
Bądź pozdrowiona, ziemio tak hojnie ubogacona tradycją chrześcijańską i wiarą twego ludu, który pomimo dziejowych burz zawsze niezmiennie trwał przy Chrystusie i Jego Kościele.
2. [Pisze święty Paweł do Efezjan:] «Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani». (Ef 4, 1). Tymi samymi słowami mógłby zwrócić się do nas, jako swoich rodaków, biskup Michał Kozal, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau. Dzisiaj przypada liturgiczne wspomnienie tego wiernego świadka Chrystusa. Łaska, która «została mu dana przez Boga, nie okazała się daremna» (por. 1 Kor 15, 10) i po dzień dzisiejszy przynosi owoce. Błogosławiony biskup Kozal wzywa nas, abyśmy postępowali w sposób zgodny z naszym powołaniem ludzkim i chrześcijańskim, jako synowie i córki tej ziemi, tej ojczyzny, której on był synem.
Święty Paweł wskazuje na wielkość tego powołania. Jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, to jest Kościoła, który On ustanowił i jest jego Głową. W tym Kościele Duch Święty rozdziela ustawicznie swoje dary służące do różnych posług i zadań. Stanowią one wielkie bogactwo Kościoła i służą dobru wszystkich.
Przypominając te słowa, myślę zwłaszcza o was, drodzy rodzice. Bóg obdarzył was szczególnym powołaniem. By zachować życie ludzkie na ziemi, powołał do istnienia społeczność rodzinną. To wy jesteście pierwszymi stróżami i opiekunami życia jeszcze nie narodzonego, ale już poczętego. Przyjmujcie dar życia jako największą łaskę Boga, jako Jego błogosławieństwo dla rodziny, dla narodu i Kościoła. Tu, z tego miejsca, wołam do wszystkich ojców i matek mojej Ojczyzny i całego świata, do wszystkich ludzi bez wyjątku: każdy człowiek poczęty w łonie matki ma prawo do życia! Jeszcze raz powtarzam to, co wielokrotnie już mówiłem: «życie ludzkie jest święte. Nikt w żadnej sytuacji, nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego zniszczenia niewinnej istoty ludzkiej. Bóg jest absolutnym Panem życia człowieka, ukształtowanego na Jego obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26-28). Życie ludzkie ma zatem charakter święty i nienaruszalny, w którym odzwierciedla się nienaruszalność samego Stwórcy» (por. Evangelium vitae, 53). Bóg chroni życie zdecydowanym zakazem wypowiedzianym na Synaju «Nie będziesz zabijał» (Wj 20, 13). Dochowajcie wierności temu przykazaniu. Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia powiedział: «Pragniemy być narodem żywych, a nie umarłych».
Rodzina jest powołana również do wychowania swoich dzieci. Pierwszym miejscem, gdzie rozpoczyna się proces wychowawczy młodego człowieka jest dom rodzinny. Każde dziecko ma naturalne i niezbywalne prawo do posiadania własnej rodziny: rodziców i rodzeństwa, wśród których rozpoznaje, że jest osobą potrzebującą uczucia miłości i że tym uczuciem może [obdarzyć sam innych]. Zawsze niech będzie dla was przykładem Święta Rodzina Nazaretańska, w której wzrastał Chrystus przy Matce Maryi i przy opiekunie Józefie. Ponieważ rodzice dają życie swoim dzieciom, dlatego przysługuje im prawo do tego, by byli uznani za pierwszych i głównych ich wychowawców. Oni też mają obowiązek stworzenia takiej atmosfery rodzinnej, przepojonej miłością i szacunkiem dla Boga i ludzi, która by sprzyjała osobistemu i społecznemu wychowaniu dzieci. Jakże wielką rolę ma tu do spełnienia matka. Dzięki szczególnie głębokiej więzi, jaka łączy ją z dzieckiem, może skutecznie zbliżać je do Chrystusa i do Kościoła. Zawsze jednak oczekuje na pomoc swego męża — ojca rodziny.
Drodzy rodzice, dobrze wiecie, że nie jest łatwo w dzisiejszych czasach stworzyć chrześcijańskie warunki potrzebne do wychowania dzieci. Musicie czynić wszystko, aby Bóg był obecny i czczony w waszych rodzinach. Nie zapominajcie o wspólnej codziennej modlitwie, zwłaszcza wieczornej; o świętowaniu niedzieli i uczestniczeniu we Mszy świętej niedzielnej. Jesteście dla swoich dzieci pierwszymi nauczycielami modlitwy i cnót chrześcijańskich i nikt was w tym nie może zastąpić. Zachowujcie religijne zwyczaje i pielęgnujcie tradycję chrześcijańską, uczcie [wasze] dzieci szacunku dla każdego człowieka. Niech waszym największym pragnieniem będzie wychowanie młodego pokolenia w łączności z Chrystusem i Kościołem. Tylko w ten sposób dochowacie [wzoru, dochowacie] wierności waszemu powołaniu rodzicielskiemu i potrzebom duchowym waszych dzieci.
3. Rodzina nie może pozostać sama w tym odpowiedzialnym obowiązku wychowania. Potrzebuje pomocy i oczekuje jej ze strony Kościoła i państwa. Chodzi tu nie o wyręczanie rodziny w jej obowiązkach, ale o harmonijne zjednoczenie wszystkich w tym wielkim zadaniu.
Zwracam się więc do was, Bracia kapłani i do wszystkich zaangażowanych w katechizację — otwierajcie na oścież drzwi Kościoła, aby z jego ogromnego duchowego skarbca mogli czerpać obficie i skorzystać wszyscy, a zwłaszcza młode pokolenie. Kościół dzisiaj w naszym kraju może bez przeszkód prowadzić nauczanie religii w szkołach. Minęły czasy zmagań o swobodę katechizacji. Wielu z was wie, ile to kosztowało ofiar i odwagi społeczeństwo katolickie w Polsce. Została naprawiona jedna z krzywd, która spotkała ludzi wierzących w czasach systemu totalitarnego.
To wielkie dobro, jakim jest nauczanie religii w szkole, domaga się szczerego i odpowiedzialnego zaangażowania. Winniśmy z tego dobra jak najlepiej skorzystać. Dzięki katechezie Kościół może prowadzić swoją działalność ewangelizacyjną z jeszcze większą skutecznością i w ten sposób poszerzać zasięg swojej misji.
Zwracam się również do was, drodzy nauczyciele i wychowawcy. Podjęliście się wielkiego zadania przekazywania wiedzy i wychowania powierzonych wam dzieci i młodzieży. Stoicie przed trudnym i poważnym wezwaniem. Młodzi was potrzebują. Oni poszukują wzorców, które byłyby dla nich punktem odniesienia. Oczekują odpowiedzi na wiele zasadniczych pytań, jakie nurtują ich umysły i serca, a nade wszystko domagają się od was przykładu życia. Trzeba, abyście byli dla nich przyjaciółmi, wiernymi towarzyszami i sprzymierzeńcami w młodzieńczej walce. Pomagajcie im budować fundamenty pod ich przyszłe życie.
Cieszy mnie fakt, że w Polsce powstaje coraz więcej szkół katolickich. Jest to znak, że Kościół jest obecny w sposób konkretny w dziedzinie szkolnictwa. Szkoły te należy popierać i stwarzać takie [wartości, aby we wspólnocie] z całym szkolnictwem w Polsce mogły przysłużyć się wspólnemu dobru społeczeństwa. [Przykład takiej działalności pozostawił nam z pewnością ksiądz Stanisław Konarski.]
Potrzeba szczególnej wrażliwości ze strony wszystkich, którzy pracują w szkole, aby stworzyć w niej klimat przyjaznego i otwartego dialogu. We wszystkich szkołach niech panuje duch koleżeństwa i wzajemnego szacunku, co było i jest charakterystyczne dla szkoły polskiej. Szkoła winna stać się kuźnią cnót społecznych tak bardzo potrzebnych naszemu narodowi. Trzeba, aby ten klimat przyczynił się do tego, by dzieci i młodzież mogły otwarcie przyznawać się do swoich przekonań religijnych i zgodnie z nimi postępować. Starajmy się rozwijać i pogłębiać w sercach dzieci i młodzieży uczucia patriotyczne i więź z Ojczyzną. Wyczulać na dobro wspólne narodu i uczyć ich odpowiedzialności za przyszłość. Wychowanie młodego pokolenia w duchu miłości Ojczyzny ma wielkie znaczenie dla przyszłości narodu. Nie można bowiem służyć dobrze narodowi, nie znając jego dziejów, bogatej tradycji i kultury. Polska potrzebuje ludzi otwartych na świat, ale kochających swój rodzinny kraj.
Drodzy nauczyciele i wychowawcy, z uznaniem pragnę podkreślić wasz trud, jaki wkładacie w wychowanie młodego pokolenia. Serdecznie wam dziękuję za tę szczególnie ważną i trudną pracę. Dziękuję za waszą służbę Ojczyźnie. Sam mam osobisty dług wdzięczności wobec [polskiej] szkoły, wobec nauczycieli i wychowawców, których pamiętam do dzisiaj i modlę się za nich codziennie. To, co otrzymałem w latach szkolnych, do dzisiaj owocuje w moim życiu.
Dobro młodego pokolenia niech będzie troską waszego życia i waszej pracy wychowawczej. «Zachęcam was — mówi święty Paweł — abyście postępowali w sposób godny powołania (…) celem budowania Ciała Chrystusowego» (Ef 4, 1. 12). Czyż może być większe powołanie od tego, którym Bóg was obdarzył?
4. «Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego» (Ef 4, 7) — poucza nas dzisiaj święty Paweł i uświadamia zarazem, że łaska jest darem, przez który Bóg obdarza nas swoim życiem, czyniąc swoimi dziećmi i uczestnikami Jego natury. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób mam żyć, aby jak najpełniej objawiła się we mnie ta moc Bożej łaski, tak jak objawia się tajemnicza moc ziarna przynoszącego plon stokrotny.
Drodzy chłopcy i dziewczęta, uczniowie szkół podstawowych i szkół średnich z diecezji łowickiej i z diecezji sąsiednich, a także z innych stron Polski. Dobrze, że jesteście dzisiaj tu obecni. Bardzo się cieszę z tego spotkania. To, co przed chwilą słyszeliście, dotyczy w szczególny sposób was i waszego wychowania. Chcę was zapewnić: Papież bardzo [miłuje młodych] i zależy mu bardzo na waszej przyszłości. [Wszystkim nam zależy na waszej przyszłości, abyście dobrze przygotowali się do zadań, które na was oczekują.]
Wiecie dobrze, że zbliżamy się do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Wielu z was może zadaje sobie w związku z tym wydarzeniem pytanie: jakie będzie nadchodzące nowe [trzecie] tysiąclecie? Czy lepsze od tego, które się kończy? Czy przyniesie jakieś ważne, pozytywne zmiany w świecie, czy też wszystko zostanie po staremu? Chcę wam powiedzieć, że w dużej mierze przyszłość świata, naszej Ojczyzny i Kościoła zależy od was. Wy będzie tę przyszłość kształtować, na was spoczywa wielkie zadanie budowy czasów, które nadchodzą. Rozumiecie teraz, dlaczego tak dużo powiedziałem wcześniej o wychowaniu młodych ludzi.
Nie lękajcie się wejść na drogę waszego powołania, nie lękajcie się szukać prawdy o sobie i otaczającym was świecie. Tak bardzo bym chciał, abyście wszyscy mieli w waszych domach atmosferę prawdziwej miłości. Bóg dał wam rodziców i za ten wielki dar winniście Panu Bogu często dziękować. Szanujcie i [miłujcie] waszych rodziców. Oni was zrodzili i wychowują. [Oni są dla was zastępcami Boga Stwórcy i Ojca. Są też, powinni być], dla was najbliższymi przyjaciółmi, u których winniście szukać pomocy i rady w waszych życiowych problemach. W tej chwili myślę z bólem i wielką troską o tych waszych rówieśnikach, którzy nie mają domu rodzinnego i pozbawieni są miłości i ciepła rodziców. Powiedzcie im, że Papież o nich pamięta w swoich modlitwach i bardzo ich kocha.
Wiek wasz jest porą życia najbardziej korzystną dla zasiewów i przygotowania gruntu pod przyszłe zbiory. Im żywsze będzie zaangażowanie, z jakim podejmiecie wasze obowiązki, tym lepiej i skuteczniej będziecie spełniać wasze posłannictwo w przyszłości. Przykładajcie się do nauki z wielkim zapałem. Uczcie się poznawać coraz to nowe przedmioty. Wiedza bowiem otwiera horyzonty i sprzyja duchowemu rozwojowi człowieka. Prawdziwie wielki jest ten człowiek, który chce się czegoś nauczyć.
Młodość poszukuje wzorów i przykładów. Z pomocą przychodzi wam sam Jezus Chrystus, który poświęcił całe swoje życie dla dobra innych. Ku Niemu kierujcie wzrok. Niech będzie obecny w waszych myślach, podczas waszych zabaw i w waszych rozmowach. Z Nim winniście zawsze żyć w [szczególnej] przyjaźni. Pan Jezus chce wam pomóc. Chce być dla was podporą i umacniać w młodzieńczej walce o zdobywanie takich cnót, jak: wiara, miłość, uczciwość, szlachetność, czystość i wielkoduszność. Gdy będzie wam trudno, gdy będziecie w życiu przeżywać jakieś niepowodzenie czy zawód, niech myśl wasza biegnie ku Chrystusowi, który was miłuje, [który jest wiernym towarzyszem] i który pomaga przetrwać każdą trudność. Wiedzcie, że nie jesteście samotni. Towarzyszy wam Ktoś, kto was nigdy nie zawiedzie. Chrystus rozumie najtajniejsze pragnienia waszego serca. On czeka na waszą miłość i na wasze świadectwo.
5. «Jeden jest wasz nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście» (Mt 23, 8). Drodzy Bracia i Siostry, kierujemy nasze serca ku Chrystusowi, «światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka» (por. J 1, 9). On jest Nauczycielem, Zmartwychwstałym, który ma życie w sobie i pozostaje zawsze obecny w Kościele i w świecie. To On objawia nam wolę Ojca i uczy jak trzeba spełniać powołanie otrzymane od Boga za sprawą Ducha Świętego. Zawierzmy wielkie dzieło wychowania Chrystusowi. Tylko On jedyny zna najlepiej człowieka i wie, co kryje się we wnętrzu jego serca. Chrystus dzisiaj mówi do nas: «beze Mnie nic nie możecie uczynić» (J 15, 5) — Ja, wasz Nauczyciel, chcę być dla was drogą i światłem, życiem i prawdą «przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28, 20). [Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.] Amen.
Łowicz, 14 czerwca 1999
Pozdrowienie wygłoszone na zakończenie Mszy św
Drodzy Bracia i Siostry. Pielgrzymi diecezji łowickiej i diecezji sąsiednich. Dziękuję wszystkim za tak bardzo liczny udział w dzisiejszej Eucharystii.
Opatrzności Bożej dziękujemy za sprzyjająca pogodę.
Okrzyki: „Panie Boże wielki zapłać!”
Młodzi się odzywają. Przyjemnie słuchać ich głosu.
W dniu dzisiejszym zwracam się do zakonów. Osobom konsekrowanym pragnę powiedzieć, iż w przeddzień Jubileuszu Roku 2000 Kościół patrzy ze szczególną uwagą w waszą stronę. Kościół i świat oczekują od was świadectwa miłości, potrzebują autentycznego świadectwa konsekracji zakonnej, jako nieustannego zaczynu zbawczej odnowy. Życzę wam, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej.
Pozdrawiam przedstawicieli rządu, pana wicepremiera, pana ministra edukacji narodowej, przedstawicieli władz wojewódzkich i samorządowych.
Wyrażam podziękowanie wychowawcom i nauczycielom, którzy trudzą się nad wychowaniem młodego pokolenia. Jeszcze raz dziękuję wam za wasz trud, za przekazane dary duchowe, za wasze modlitwy. Niech Pan ukaże wam wszystkim pogodne oblicze, niech was obdarzy swą łaską i pokojem.
Śpiew: „Jesteś darem, dla nas darem…”
Mówią wieki, mówią poprzez ten Tum łęczycki, który pamięta czasy piastowskie, mówią i kierują nasze kroki ku tej przeszłości, która objawiła się im przez misje Kościoła, przez posłannictwo świętych męczenników i apostołów. Mówią wymową ziemi, wymową, która sięga nieba. Bóg zapłać, za tę wymowę dzisiejszego, eucharystycznego spotkania.
Okrzyki: „Zdradź nam sekret niepojęty, jak być młodym, Ojcze Święty!”
Sosnowiec, 14 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
1. Umiłowani Bracia i Siostry! Dziękuję Bożej Opatrzności, że na szlaku mojego pielgrzymowania po ojczystej ziemi znalazła się młoda diecezja sosnowiecka. Pragnąłem nawiedzić tę ziemię. Tak bardzo chciałem spotkać się z Ludem Bożym Zagłębia, a dzisiaj spełnia się to pragnienie. Dziękuję biskupowi Adamowi i biskupowi pomocniczemu Piotrowi oraz całej tutejszej wspólnocie Kościoła za zaproszenie i gorące przyjęcie. Serdecznie pozdrawiam biskupów gości, kapłanów, osoby konsekrowane, przedstawicieli władz lokalnych oraz wszystkich wiernych tu zgromadzonych i tych, którzy duchowo nam towarzyszą.
Dzisiejsze spotkanie wywołuje w mej pamięci wspomnienie tych uroczystości, które przeżywaliśmy tu, w Sosnowcu, w maju 1967 roku. W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny — dzisiejszej katedrze — przy udziale Prymasa Tysiąclecia oraz innych biskupów polskich celebrowaliśmy wówczas obchody milenijne. To były trudne czasy. Były trudne szczególnie dla tych, którzy chcieli otwarcie wyznawać swoją wiarę i przynależność do Kościoła. Pamiętam, jak wielkie znaczenie miało wtedy nauczanie Soboru Watykańskiego II, który dopiero co się zakończył. Pamiętam, ile nadziei i ile mocy niosło zwłaszcza soborowe nauczanie o godności osoby ludzkiej i o jej niezbywalnych prawach. Wówczas zapadało ono głęboko w dusze przygotowane do milenium przez wielką nowennę. Dziś czasy się zmieniły. Jest to wielki dar Bożej Opatrzności. Bogu należy się nasza wdzięczność za to wszystko, co dokonało się w naszej Ojczyźnie. Niech nigdy jej nie zabraknie w sercach ludzi wierzących w Polsce!
2. «Boga naszego chwalcie wszystkie ziemie, daj Mu cześć winną całe ludzkie plemię, bo litość Jego nad nami stwierdzona, a prawda Pańska wiecznie uiszczona» (Ps 117[116], 1-2 — tł. J. Kochanowski).
Tymi słowami Psalmista wzywa wszystkie narody do chwalenia Boga. Szczególny powód do tego chwalenia miał Naród Wybrany. Mówi Mojżesz: «Pan, twój Bóg, który ci błogosławił w pracach twych rąk, opiekuje się twoją wędrówką po tej wielkiej pustyni. Oto czterdzieści lat (...) jest z tobą, i niczego ci nie brakowało» (Pwt 2, 7). Wszystkie ludy i narody ziemi uczestniczą niejako w tej wędrówce Izraela. Chociaż tylko niektóre okresy dziejów były nazywane «czasem wędrówki ludów» ze względu na szczególne przemieszczenia, jakie się wówczas dokonywały zwłaszcza na kontynencie europejskim, to przecież nawet w warunkach ustabilizowanej egzystencji człowiek nie przestaje być pielgrzymem i narody nie przestają pielgrzymować w przestrzeni i czasie.
Dziejowa pielgrzymka każdego narodu pozostawia po sobie owoce ludzkiej pracy. Na początku dziejów Bóg powierzył ludziom ziemię, aby uczynili ją sobie poddaną (por. Rdz 1, 28). Człowiek zastał ziemię jako teren do twórczego zagospodarowania. Stopniowo zmieniał jej oblicze. Zaczął ją uprawiać, zabudowywać, tworząc osiedla, wsie i miasta. W ten sposób człowiek potwierdzał siebie jako istotę Bogu podobną, obdarzoną nie tylko zdolnością poznawania prawdy, ale także zdolnością tworzenia piękna.
Kiedy zbliżamy się do roku dwutysięcznego, pragniemy spojrzeć wstecz na wszystkie szlaki tej wędrówki, którymi szli przez wieki nasi przodkowie. Pozostawili oni po sobie wielkie dziedzictwo twórczej pracy, które dzisiaj budzi w nas podziw i wdzięczność. Trud pracy i dzieła przeszłych pokoleń stanowią dla nas wyzwanie, aby w dalszym ciągu czynić sobie [ziemię] poddaną, tę ziemię, którą Stwórca nam dał w posiadanie, [dał] i zadał równocześnie.
Podejmując wezwanie wieków, nie możemy zapominać o tej Bożej perspektywie współstwarzania, która nadaje wszelkim ludzkim wysiłkom właściwy sens i [właściwą] godność. Bez niej praca łatwo może być pozbawiona swego wymiaru podmiotowego. Wówczas przestaje być ważny człowiek, który ją wykonuje, a liczy się jedynie jej wartość materialna. Człowiek nie jest już traktowany jako sprawca i twórca, ale jako narzędzie produkcji.
Wydaje się, że w okresie koniecznych przemian gospodarczych w naszym kraju, można dostrzec symptomy takiego zagrożenia. Mówiłem o nich przed dwoma laty w Legnicy. Pojawiają się one wszędzie tam, gdzie w imię praw rynku zapomina się o prawach człowieka. Jest tak na przykład, gdy rachunek ekonomiczny usprawiedliwia pozbawienie pracy kogoś, kto wraz z nią traci wszelkie perspektywy na utrzymanie siebie i rodziny. Dzieje się tak również, gdy dla zwiększenia produkcji odmawia się pracownikowi prawa do odpoczynku, do troski o rodzinę, do wolności w podejmowaniu decyzji o kształcie własnej codzienności. Jest tak zawsze, gdy wartość pracy jest określana nie poprzez wysiłek człowieka, ale poprzez cenę produktu — co powoduje, że wynagrodzenie nie odpowiada trudowi.
Trzeba jednak dodać, że nie dotyczy to tylko pracodawców, ale również pracowników. Także ten, kto podejmuje pracę, może ulegać pokusie traktowania jej w sposób przedmiotowy, jedynie jako źródło materialnego wzbogacenia. Praca może zdominować życie człowieka do tego stopnia, że przestanie on dostrzegać potrzebę troski o zdrowie, o rozwój własnej osobowości, o szczęście najbliższych czy w końcu o swe odniesienie do Boga.
Jeżeli o tym dziś mówię, to po to, by uwrażliwić sumienia. Jakkolwiek bowiem struktury państwowe czy ekonomiczne nie pozostają bez wpływu na podejście do pracy, to jednak jej godność zależy od ludzkiego sumienia. Tu ostatecznie dokonuje się jej wartościowanie. W sumieniu bowiem nieustannie odzywa się głos [samego] Stwórcy, który wskazuje na to, co jest rzeczywistym dobrem człowieka i dobrem powierzonego mu świata. Kto zatracił prawy osąd sumienia, może błogosławieństwo pracy uczynić przekleństwem.
Potrzeba mądrości, aby wciąż na nowo odkrywać ów nadprzyrodzony wymiar pracy, zadany człowiekowi przez Stwórcę. Potrzeba prawego sumienia, aby właściwie rozeznawać ostateczną wartość swego działania. Potrzeba [też] ducha ofiary, aby nie składać na ołtarzu dobrobytu własnego człowieczeństwa i szczęścia innych.
(Po okrzykach tłumu wiernych: „Kochamy Ciebie, …” Papież zapytał: „A jak to czynicie?”)
3. «Z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie» (Ps 128[127], 2). Z całego serca proszę Boga, aby te słowa Psalmu stały się dziś i na zawsze orędziem nadziei dla wszystkich, którzy w Zagłębiu, w Polsce i na całym okręgu ziemi podejmują codzienny trud czynienia ziemi poddaną. Jeszcze usilniej modlę się, aby te słowa zrodziły nadzieję w sercach tych, którzy gorąco pragną pracować, a zostali dotknięci nieszczęściem bezrobocia. Proszę Boga, aby rozwój ekonomiczny naszego kraju i innych państw na świecie szedł w tym kierunku, by wszyscy ludzie — jak mówi św. Paweł — «pracując ze spokojem, własny chleb jedli» (2 Tes 3, 12). Głośno o tym mówię, bo chcę, abyście poznali — aby wszyscy pracujący w tym kraju poznali — że wasze sprawy są bliskie Papieżowi i są bliskie Kościołowi.
4. «Pan, twój Bóg, który ci błogosławił w pracach twych rąk, opiekuje się twoją wędrówką po tej wielkiej pustyni» (Pwt 2, 7) — te słowa z Księgi Powtórzonego Prawa od wieków niesie Kościół, jako przesłanie nadziei. Gdy człowiek potrafi dostrzec w dziełach swoich rąk znak Bożego błogosławieństwa, wówczas nie zwątpi, iż ten sam Bóg jest — jest blisko — i wciąż opiekuje się ludzką wędrówką, zwłaszcza wtedy, gdy jest to wędrówka po wielkiej pustyni codziennych problemów i trosk. Nie może zabraknąć w dzisiejszych czasach posługi nadziei, jaką do tej pory Kościół w Polsce skutecznie pełnił. Człowiek potrzebuje świadectwa o Bożej obecności! Dziś człowiek, szczególnie człowiek pracy, potrzebuje Kościoła, który z nową mocą o tym zaświadczy. Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie i okoliczności, rodzą się nowe problemy. Kościół nie może tych zmian nie dostrzegać, nie może nie podejmować wyzwań, jakie pojawiają się wraz z nimi. Człowiek jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą jego codziennego życia i doświadczenia, posłannictwa i trudów. Dlatego Kościół naszej epoki musi być świadomy zagrożeń, świadomy wszystkiego, co wydaje się być przeciwne temu, aby «życie ludzkie stawało się coraz bardziej ludzkie, aby wszystko, co na to życie się składa, odpowiadało prawdziwej godności człowieka; po prostu musi być świadomy wszystkiego, co jest temu przeciwne» (por. Redemptor hominis, 14).
5. Drodzy Bracia i Siostry!
Uczmy się tej wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę patrona waszej diecezji, świętego Brata Alberta Chmielowskiego i Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, zwanej Matką Zagłębia. Oni z wrażliwością odkrywali cierpienie i gorycz tych, którzy nie potrafili odnaleźć swojego miejsca w ówczesnych strukturach społecznych i ekonomicznych i nieśli pomoc najbardziej potrzebującym. Program, jaki oni wytyczyli, jest zawsze aktualny. Również u końca dwudziestego wieku uczą nas, że nie można zamykać oczu na biedę i cierpienia tych, którzy nie potrafią lub nie mogą odnaleźć się w nowej, często skomplikowanej rzeczywistości. Niech każda parafia staje się wspólnotą ludzi wrażliwych na los tych, którzy znajdują się w trudnej sytuacji.
Poszukujcie coraz to nowych form dla tej pracy. Niech będą zachętą dla wszystkich słowa Pisma Świętego: «Chętnie dawaj ubogiemu, niech serce twe nie boleje, że dajesz. Za to będzie ci Pan, Bóg twój, błogosławił w każdej czynności i w każdej pracy twej ręki» (por. Pwt 15, 10).
Przesłanie o Bożej obecności w dziejach człowieka trzeba nieść zwłaszcza ludziom młodym. Oni takiej pewności potrzebują. Tylko dzięki niej będą mogli odkryć nowe perspektywy dla twórczej realizacji swego człowieczeństwa w dobie przemian. Cieszę się, że Kościół w Polsce w różnych wymiarach podejmuje działalność edukacyjną. Oby to stwarzanie młodym możliwości podnoszenia kwalifikacji wydało swoje owoce. Niech na tym fundamencie rozwija się przedsiębiorczość, niech powstają nowe, dobre inicjatywy w każdej dziedzinie życia.
Świadectwo Kościoła poprzez dzieła miłosierdzia i szkolnictwo nie może jednak zastępować działania ludzi i instytucji odpowiedzialnych za kształt świata pracy. Dlatego jednym z najważniejszych zadań Kościoła w tej dziedzinie jest pełne delikatności i dyskrecji kształtowanie ludzkich sumień, tak aby budzić wrażliwość wszystkich na te problemy. Tylko wtedy, gdy w sumieniu każdego żywa będzie ta podstawowa prawda, że człowiek jest podmiotem i twórcą, a praca ma służyć dobru osoby i społeczeństwa, można będzie uniknąć zagrożeń, jakie niesie praktyczny materializm. Świat pracy potrzebuje ludzi prawego sumienia. Świat pracy oczekuje od Kościoła posługi sumienia.
6. Za chwilę mamy dokonać koronacji łaskami słynącego obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy z Jaworzna, z Osiedla Stałego. Ten akt ma szczególną wymowę. Z jednej strony jest znakiem wiary robotniczego ludu Zagłębia. Dzięki oddaniu Maryi, dzięki nieustannemu zawierzaniu Jej teraźniejszości i przyszłości Kościoła, ta wiara zachowała się w sercach ludzi pracy mimo wielu prób, jakie przeszła zwłaszcza na przestrzeni ostatniego półwiecza. Z drugiej strony, ten akt koronacji, jest potwierdzeniem, że wspólnota [chrześcijan] w Jaworznie i na całym Zagłębiu prawdziwie doświadcza tej szczególnej obecności Maryi, dzięki której ludzkie pragnienia docierają do Boga, a Boże łaski spływają na ludzi.
Niech Matka Boża Nieustającej Pomocy będzie wam przewodniczką na drogach nowego tysiąclecia! Niech nieustannie pomaga wam w pielgrzymowaniu do domu Ojca w niebie.
A miłość Boga Ojca, Boga Stwórcy i Pana, niech przemienia serca i umysły wszystkich, którzy czynią sobie ziemię poddaną. Amen.
Na zakończenie Papież powiedział: „Bóg zapłać za wszystkie dary. Widać, że Zagłębie jest szczodre. Bóg zapłać za waszą szczodrość, Bóg zapłać za waszą gościnność. Szczególne słowo kieruję do kapłanów. Statystyka pokazuje, że jest was w tej gęsto zaludnionej diecezji stosunkowo mało. Wiem jednak, że nie brak wam ducha, i że z odwagą i ofiarnością podejmujecie często trudne wyzwania duszpasterskie. Niech Bóg wam błogosławi w tym dziele. Cieszę się, iż w Zagłębiu rozwija się życie zakonne. Proszę Boga o dar nowych powołań, aby wspólnoty zakonne rozwijały się i były zaczynem dobra pośród tego ludu. Pozdrawiam młodzież. (brawa, Młodzież kocha Papieża, … Niech żyje Papież, … Zostań z nami, ) Dziękuję za liczne zgromadzenie młodych i za to, że dajecie znać o sobie. (Sto lat, …) Pozdrawiam obecnych tu przedstawicieli władz Rzeczypospolitej, władz wojewódzkich i samorządowych z wojewodą śląskim, z przewodniczącym sejmiku śląskiego i prezydentem miasta Sosnowca. Szczególne pozdrowienie do ludzi chorych. Miłość tych, którzy was otaczają niech przynosi ukojenie wszelkiego cierpienia. Proszę też nie zapominajcie o mnie w waszych modlitwach. (Pamiętamy, …) Jaworzno specjalnie czekało, czekało ze swoim obrazem Matki Bożej, aż ich biskup zostanie papieżem, i wtedy go ukoronowali. (Dziękujemy, …) I ja też dziękuję, i wszystkim mówię: Szczęść Boże”.
Kraków, 15 czerwca 1999
Homilia Jana Pawła II wygłoszona przez kard. Macharskiego
1. „Te Deum laudamus: te Dominum confitemur.
Te aeternum Patrem, omnis terra veneratur”.
«Ciebie, Boga, wysławiamy, Tobie, Panu, wieczna chwała.
Ciebie, Ojca, niebios bramy, Ciebie wielbi ziemia cała».
Jakże to wielki dar Opatrzności Bożej, że dziś razem z Kościołem, który jest w Krakowie, mogę włączyć się w ten hymn, jaki niebo i ziemia wznoszą od wieków na chwałę swego Stwórcy, Pana i Ojca!
„Te per orbem terrarum sancta confitetur Ecclesia,
Patrem immensae maiestatis”;
«Ciebie poprzez okrąg ziemi, z głębi serca, ile zdoła,
Głosy ludów zgodzonymi wielbi święta pieśń Kościoła».
Wielki dar, że w tym samym czasie, gdy Kościół na całej ziemi dziękuje Bogu za dwa tysiące lat swego istnienia, Kościół krakowski dziękuje za własne tysiąclecie! Jak nie śpiewać uroczystego „Te Deum”, które dziś nabiera szczególnej treści — wyraża wdzięczność całych pokoleń zamieszkujących Ziemię Krakowską za wszystko to, co wspólnota wierzących wniosła w jej życie. Jak nie dziękować za ten powiew Chrystusowego Ducha, który z Wieczernika rozniósł się po całej ziemi i dotarł nad brzegi Wisły, i nieustannie przemienia oblicze ziemi -tej Krakowskiej Ziemi! Ciebie, Boga, wysławiamy!
Serdecznie pozdrawiam wszystkich jej mieszkańców. Pozdrawiam drogiego kardynała Franciszka, biskupów pomocniczych Jana i Kazimierza, jak również biskupów seniorów Stanisława i Albina. Sercem obejmuję wszystkich kapłanów, osoby konsekrowane, alumnów seminariów duchownych, świeckich katechetów i katechetki. Słowo pozdrowienia kieruję także do władz wojewódzkich i miejskich. Witam serdecznie was, siostry i bracia, którzy zgromadziliście się na krakowskich Błoniach, aby razem z Papieżem celebrować tę milenijną Eucharystię. Pozdrawiam wszystkich, którzy jednoczą się z nami poprzez radio i telewizję. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję do ludzi chorych. Ofiara waszego cierpienia, jaką w jedności z Chrystusem codziennie składacie za wszystkich ludzi, za Kościół i za Papieża, ma wielką wartość w oczach Bożych. Niech na progu nowego tysiąclecia będzie dopełnieniem naszego uwielbienia, przebłagania i prośby.
2. „Te gloriosus Apostolorum chorus,
te prophetarum laudabilis numerus,
te martyrum candidatus laudat exercitus”.
«Apostołów Tobie rzesza, chór Proroków pełen chwały,
Tobie hołdy nieść pośpiesza Męczenników orszak biały».
Apostołowie, prorocy i męczennicy oddają dziś chwałę Bogu. U schyłku pierwszego tysiąclecia przybyli nad brzegi Wisły i posiali ziarno Ewangelii. Po chrzcie Mieszka w 966 roku, przybywali na piastowską ziemię liczni świadkowie, pośród których największą sławą zasłynął Wojciech, biskup Pragi. Według tradycji, nim dotarł nad Bałtyk, aby tam ponieść męczeńską śmierć, zatrzymał się w Krakowie i tu głosił Dobrą Nowinę. Miał nauczać w tym miejscu, gdzie po jego śmierci zbudowano stojącą do dziś świątynię poświęconą jego imieniu. Apostolska działalność i męczeńska śmierć Wojciecha wiąże się z początkami krakowskiego Kościoła jeszcze w innym wymiarze. U jego bowiem grobu narodziła się Metropolia Gnieźnieńska, obejmująca biskupstwa w Kołobrzegu, Wrocławiu i Krakowie. Jeżeli w Gdańsku w sposób szczególny dziękowaliśmy Bogu za życie i dzieło tego wielkiego patrona Polski, to trzeba, abyśmy również w Krakowie mieli we wdzięcznej pamięci tysiącletnie promieniowanie jego świadectwa i męczeństwa.
Wreszcie, u zarania dziejów tutejszego Kościoła rozpala się płomień pasterskiej posługi i bohaterskiej śmierci świętego Stanisława. Kiedy słyszymy w dzisiejszej liturgii słowa Chrystusa: «Ja jestem dobrym pasterzem» (J 10, 11), to wiemy, że za sprawą świętego Stanisława związały się one bardzo ściśle z dziejami Kościoła krakowskiego. Jego heroiczna troska o owczarnię Pana, o owce zagubione szukające pomocy, stała się wzorem, który przez wieki Kościół w tym mieście wiernie podejmował. Kolejne pokolenia przekazywały sobie tradycję niewzruszonego trwania przy Bożym prawie i równocześnie wielkiej miłości do człowieka — tę tradycję, która zrodziła się u grobu Świętego Biskupa ze Szczepanowa.
Jeżeli wracamy dziś do początków i do tych postaci, to po to, by odnowić w sobie świadomość, że korzenie Kościoła na Ziemi Krakowskiej głęboko tkwią w apostolskiej tradycji, prorockiej misji i świadectwie męczeństwa. Do tej tradycji, misji i męczeństwa odwoływały się całe pokolenia i na nich budowały swoją wiarę w ciągu tysiąca lat. Dzięki takiemu odniesieniu Kościół krakowski zawsze pozostawał w ścisłej jedności z Kościołem powszechnym, a równocześnie tworzył swoją własną historyczną osobowość, pisał swoje własne dzieje jako jedyna i niepowtarzalna wspólnota ludzi, którzy uczestniczą w zbawczym posłannictwie Chrystusa.
3. Pozostając w nurcie Kościoła powszechnego, a równocześnie zachowując swą niepowtarzalność, ta wspólnota nadawała kształt historii i kulturze Krakowa, regionu i, można powiedzieć, całej Polski. Cóż może o tym świadczyć wymowniej niż wawelska Katedra? Dziś, gdy głos Zygmunta zdaje się nas zapraszać do nawiedzenia tej matki świątyń Krakowa, tego skarbca historii Kościoła i Narodu, pójdźmy tam w duchowej pielgrzymce. Stańmy pośród jej budowniczych i zapytajmy, jaki fundament kładli pod tę budowlę, że zdołała przetrwać czasy dobre i złe, dając schronienie świętym i bohaterom, pasterzom i władcom, mężom stanu, twórcom kultury i całym pokoleniom Krakowian. Czy tym kamieniem węgielnym nie jest Chrystus, który umarł i zmartwychwstał? Klęknijmy przed tabernakulum w kaplicy Batorego, przed czarnym Krzyżem Jadwigi, przy Konfesji świętego Stanisława, zejdźmy do Krypty świętego Leonarda i odkryjmy na nowo niepowtarzalne dzieje krakowskiego Kościoła, które zrosły się z dziejami miasta i tego kraju. A przecież każdy kościół, każda kaplica zakonna zdaje się mówić o tym samym — o tym, że dzięki tysiącletniej obecności Kościoła ziarno Ewangelii posiane na tej ziemi wydawało obfite owoce w historii podwawelskiego grodu.
Czy nie o tym samym mówi krakowska „Alma Mater”? Czy nie z miłości do Chrystusa i z posłuszeństwa Jego wezwaniu do głoszenia Ewangelii narodom zrodziło się w sercu Świętej Jadwigi Królowej pragnienie utworzenia Wydziału Teologicznego i podniesienia Akademii Krakowskiej do rangi uniwersytetu? Sława tej Wszechnicy w całej Europie przez wieki była powodem chluby krakowskiego Kościoła. Stąd wyszli uczeni tej miary co święty Jan Kanty, Piotr Wysz, Paweł Włodkowic i inni, którzy wywierali niemały wpływ na rozwój myśli teologicznej w Kościele powszechnym. Trudno nie wspomnieć Mikołaja Kopernika, Stanisława ze Skalbmierza, Jana Kochanowskiego i całych zastępów tych, którzy tu wzrastali w mądrości, a umiłowawszy prawdę, dobro i piękno, na różne sposoby dawali świadectwo, iż w Bogu znajdują one swe ostateczne spełnienie. Czym byłby Kraków bez tego owocu wiary i mądrości świętej Jadwigi?
Wrastanie Kościoła w dzieje tego miasta dokonywało się nie tylko w świątyniach, królewskich pałacach i salach wykładowych, ale wszędzie tam, gdzie wierność Ewangelii domagała się świadectwa służby potrzebującym. Dawne annały i współczesne kroniki wiele mówią o parafialnych i zakonnych szkołach, szpitalach i sierocińcach; wiele mówią o małych i wielkich dziełach miłosierdzia, jakie mieszkańcy Krakowa podejmowali, porwani kaznodziejskim zapałem księdza Piotra Skargi, pokornym przykładem świętego Brata Alberta, czy tylu innych świadków czynnej dobroci; wiele mówią o wielkiej trosce Kościoła o życie, o wolność, o godność każdego człowieka, jaką trzeba było okazywać nie szczędząc ofiar w odległej historii, ale także w bliskich naszemu pokoleniu czasach wojny, powojennej udręki i w dobie przemian.
Jeśli dziś wyliczamy owoce dziesięciu wieków istnienia Kościoła w Krakowie, to czynimy to, aby nasze serca zapłonęły wdzięcznością ku Bogu, który przez te dzieje wylewa na swój lud wielorakie łaski. Trzeba, abyśmy przypominali sobie to dobro i byśmy z tym większym zapałem wołali: «Nie nam Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoją łaskawość i wierność!» (Ps 115/113B/, 1), jaką okazałeś za przyczyną Kościoła na tej ziemi.
4. „Tu rex gloriae, Christe.
Tu Patris sempiternus es Filius”.
«Niezmierzonej Ojca chwały, Syna Słowo wiekuiste
Z Duchem wszechświat wielbi cały: Królem chwały Tyś, o Chryste!»
Chrystusowi oddajemy dziś chwałę. Jemu należy się nasza pieśń uwielbienia. Jaką bowiem wartość miałyby owoce istnienia Kościoła, gdyby nie były objawieniem zbawczego dzieła Bożego Syna. Kiedy słyszymy w dzisiejszej liturgii słowa: «Ja jestem dobrym pasterzem» (J 10,11), odkrywamy niejako najistotniejszy motyw naszego dziękczynienia.
«Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce» (J 10, 14-15). Chrystus mówi w tych słowach o sobie. To On właśnie jest tym Dobrym Pasterzem. Św. Paweł w Liście do Efezjan pomaga nam niejako zgłębić to, co zawiera się w tym określeniu. Apostoł pisze, że Bóg w swoim Synu «wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew — odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski» (1, 4-7).
Jeżeli Chrystus jest Dobrym Pasterzem i jako jedyny Dobry Pasterz staje się Królem wszystkich pasterzy w Kościele, to dzieje się tak dlatego, że w Nim mieszka miłość, która łączy Go z Ojcem. Przez tę miłość urzeczywistnia się owo Boże wybranie, które Ojciec powziął w stosunku do człowieka przed stworzeniem świata. Przedwieczny i Jednorodzony Syn Boży, stając się Człowiekiem w imię tej właśnie miłości, o to jedno się troszczy: ażeby pomnażać wśród ludzi przybranych synów, którzy odpowiedzieliby przedwiecznemu wybraniu Ojca. Właśnie dlatego jest Dobrym Pasterzem. Daje życie swoje, ażeby ludzi bronić od śmierci, ażeby w nich pomnażać życie. To życie jest w Nim. Przyniósł je z sobą na świat, stając się Człowiekiem, jako dar Ojca. Pragnieniem Chrystusa jako Dobrego Pasterza jest dzielić się tym życiem, obdarowywać nim człowieka, ponieważ tylko w ten sposób — uczestnicząc w Bożym życiu — człowiek, istota śmiertelna, może wyzwalać się od duchowej śmierci. Tak liturgia dzisiejszej uroczystości ukazuje nam niejako najgłębsze korzenie tego, czym jest Kościół krakowski od tysiąca lat na polskiej ziemi. Jest jedynym i niepowtarzalnym urzeczywistnieniem przedwiecznego zamierzenia Ojca, który przez Jezusa Chrystusa w mocy Ducha Świętego napełniał tę wspólnotę Ludu Bożego wielorakim błogosławieństwem duchowym.
Dlatego też, gdy słyszymy dziś Chrystusową przypowieść o dobrym pasterzu, zdajemy sobie sprawę, że te słowa stanowią jakąś miarę, którą należy przykładać do dziejów Kościoła. Chrystus jest Królem pasterzy, a w ciągu dziejów różni pasterze powoływani przez Niego urzeczywistniają Jego królestwo. Tak więc poprzez przypowieść o dobrym pasterzu odsłaniają się nam milenijne dzieje Kościoła krakowskiego. Widzimy wszystkich, którzy przez ten Kościół uczestniczyli w prorockim, kapłańskim i królewskim posłannictwie Chrystusa — cały Lud Boży, który w ciągu tego tysiąclecia stanowił Kościół krakowski.
Widzimy wpierw tych, którzy ze szczególnego mandatu Chrystusa byli pasterzami tego Ludu — biskupów, kapłanów. Stają przed nami święty Stanisław, błogoławiony Wincenty Kadłubek, Iwo Odrowąż, Piotr Wysz, Zbigniew Oleśnicki, Bernard Maciejowski i Adam Stefan Sapieha; stają pośród nas Jan Długosz, święty Jan Kanty i błogosławiony Piotr Dańkowski, i tylu innych biskupów i kapłanów, którzy pozostali nie tylko w pamięci Kościoła, ale również zapisali się w całej narodowej historii i kulturze. Jakże nie wspomnieć tu również zakonów. Już za czasów świętego Stanisława osiedli tu benedyktyni, nieco później cystersi, a po nich przyszły inne zakony i zgromadzenia, które wydawały apostołów i pasterzy na miarę Piotra Skargi, świętego Jacka Odrowąża, błogosławionego Stanisława Kazimierczyka, świętego Maksymiliana, czy świętego Rafała Kalinowskiego.
Jeżeli obejmujemy dziś myślą i sercem wszystkich, którzy jako pasterze urzeczywistniają w tym Kościele królestwo Chrystusa, to w dziejowej perspektywie widzimy nie tylko kapłanów, ale również niezliczone rzesze ludzi świeckich. Stają przed naszymi oczyma władcy i mężowie stanu, którym przewodzą święta Jadwiga i święty Kazimierz, a z nimi prosta służąca — błogosławiona Aniela Salawa i docent Politechniki — sługa Boży Jerzy Ciesielski, a także całe pokolenia rodziców i wychowawców, profesorów i studentów, lekarzy i pielęgniarek, kupców i urzędników, rzemieślników i rolników — ludzi różnych stanów i zawodów. Widzimy też mężczyzn i kobiety, którzy w zakonach oddawali życie Bogu i ludziom. Kiedy dziś patrzymy na wizerunki świętego Brata Alberta i błogosławionej Siostry Faustyny, wiemy, że niejako reprezentują one tych wszystkich, w których odzwierciedlała się w jakiś sposób przypowieść o dobrym pasterzu.
Wszyscy ci znani z imienia i bezimienni ludzie Kościoła swoim życiem, swoją świętością, zwyczajną pracą i cierpieniem nieśli tej ziemi świadectwo o tym, że Bóg jest miłością, że tą miłością ogarnia każdego i prowadzi go po drogach tego świata do nowego życia. Nie ma innej, większej racji do dziękczynienia za tysiącletnie dzieje Kościoła na Ziemi Krakowskiej. Nie ma bowiem większego dobra nad uświęcenie, jakiego z rąk Kościoła doznaje ta ziemia od dziesięciu wieków. «Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich -w Chrystusie» (Ef 1, 3).
Dziś czuję się szczególnie wezwany do tego, aby podziękować tej tysiącletniej wspólnocie pasterzy Chrystusa, duchownych i świeckich, że dzięki świadectwu ich świętości, dzięki temu środowisku wiary, jakie przez dziesięć wieków tworzyli i tworzą w Krakowie, stało się możliwe, by u końca tego tysiąclecia, właśnie nad brzegami Wisły, u stóp wawelskiej Katedry padło wezwanie zmartwychwstałego
Chrystusa: Piotrze, «paś baranki moje!» (J 21, 15). I stało się możliwe, że słabość człowieka wsparła się na mocy odwiecznej wiary, nadziei i miłości tej ziemi, i dała odpowiedź: «W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła — świadom wielkich trudności — przyjmuję».
5. „Salvum fac populum tuum, Domine, et benedic hereditati tuae.
Et rege eos, et extolle illos usque in aeternum”.
«Ze Świętymi, w blaskach mocy, wiecznej chwały zlej nam zdroje:
Zbaw, o Panie, lud sierocy, błogosław dziedzictwo swoje!
Rządź je, broń po wszystkie lata, prowadź w niebios błogie bramy,
My w dzień każdy, Władco świata, imię Twoje wysławiamy!».
Wiele burz dziejowych i wiele prób przetrwał Kościół krakowski w swojej historii. Jeśli zatrzymać się tylko na naszym stuleciu, wiemy, że wpierw oparł się niszczycielskiej sile wojny i okupacji, i mimo bolesnych ofiar zachował swoją godność, nade wszystko dzięki nieugiętej postawie księcia kardynała Adama Sapiehy. W powojennym półwieczu Kościół podjął nowe wyzwania, jakie niósł ze sobą totalitaryzm komunistyczny wraz z ateistyczną ideologią. Przetrwał okres prześladowań i nie zatracił siły świadectwa. Głęboka jedność parafii, duszpasterzy i wiernych, wielkie dzieło wychowania religijnego młodzieży i posługa miłosierdzia okazały się wtedy mocnymi filarami, wspartymi na fundamencie głębokiej wiary. Nie sposób nie wspomnieć tu mojego poprzednika na stolicy świętego Stanisława, arcybiskupa Eugeniusza Baziaka.
Szczególnym nurtem odnowy krakowskiego Kościoła były prace Synodu Duszpasterskiego Archidiecezji w latach 1972-1979. Mam w pamięci to niesłychane zaangażowanie wiernych w zespołach synodalnych, w pracach poszczególnych komisji i tę gruntowną refleksję całego Kościoła krakowskiego nad samym sobą. To była wielka ocena przeszłości i teraźniejszości, ale z równoczesnym patrzeniem w przyszłość.
W tym samym duchu teraz, gdy dziękujemy za minioną świetność tego Kościoła, winniśmy jednocześnie patrzeć na dziś i na jutro. Trzeba, abyśmy postawili sobie pytanie: Co nasze pokolenie zrobiło z tym wielkim dziedzictwem? Czy Lud Boży tego Kościoła nadal żyje tradycją apostołów, misją proroków i krwią męczenników?
Trzeba, abyśmy na te pytania dali odpowiedź. Trzeba według niej układać przyszłość, aby się nie okazało, że skarb wiary, nadziei i miłości, który nasi ojcowie ustrzegli w zmaganiach i nam przekazali, to pokolenie zatraci uśpione, już nie jak w «Weselu» Wyspiańskiego, snem wolności, ale wolnością samą. Spoczywa na nas wielka odpowiedzialność — za rozwój wiary, za zbawienie współczesnego człowieka i za losy Kościoła w nowym tysiącleciu.
Dlatego za świętym Pawłem proszę was, bracia i siostry: zdrowe zasady miejcie za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie. Dobrego depozytu strzeżcie z pomocą Ducha Świętego, który w was mieszka (por. 2 Tm 1, 13-14). Wnieście go w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa z dumą i pokorą świadków. [Zwracając wzrok ku sanktuarium w Łagiewnikach mówię wam]: przekażcie przyszłym pokoleniom orędzie Bożego miłosierdzia, które upodobało sobie to miasto, aby objawić się światu. U końca dwudziestego wieku świat zdaje się potrzebować tego orędzia bardziej niż kiedykolwiek. Nieście je w nowe czasy jako zaczyn nadziei i rękojmię zbawienia.
Miłosierny Boże, wspieraj swą łaską Twój lud na tej ziemi. Uczyń dzieci tego Kościoła pokoleniem świadków na przyszłe wieki. Spraw, aby w mocy Ducha Świętego Kościół w Krakowie i w całej Ojczyźnie kontynuował dzieło uświęcania, jakie mu zawierzyłeś przed tysiącem lat.
„Fiat misericordia tua, Domine, super nos,
quemadmodum speravimus in te.
In te, Domine, speravi: non confundar in aeternum”.
«W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki!»
Nie zawstydzę się! Amen.
Kraków, 15 czerwca 1999
Pozdrowienie Ojca Świętego na zakończenie Mszy św. na Błoniach
Okrzyki: „Pozdrawiamy Ojcze Święty”.
Kard. Macharski: A ja tutaj mam słowa Ojca Świętego i ja te słowa przedstawię. Na nich jest także napisane: „Pozdrowienie”, „Pozdrowienie końcowe”. Czytam słowa Ojca Świętego:
Kiedy stąd patrzę na wieże kościołów starego Krakowa, na Wawel i Kopiec Kościuszki myślę, że nie ma lepszego miejsca, w którym moglibyśmy dziękować za te dziesięć wieków historii Kościoła w tym mieście. A ta naturalna świątynia na Błoniach została przyozdobiona tym wszystkim, co ważne w tysiącletnich dziejach i co bliskie mojemu sercu.
Oklaski.
Matejkowskie sklepienie przypomina o kościele mariackim i o wszystkich świątyniach archidiecezji krakowskiej. I tych, w których bywałem jako arcybiskup i tych powstałych w ostatnich dwudziestu latach.
Ze szczególnym wzruszeniem wspominam kościół św. Stanisława na Dębnikach i kolegiatę świętego Floriana.
Obraz Matki Bożej przywieziony tu przez ojców bernardynów, stróżów kalwaryjskiego sanktuarium, wywołuje wspomnienie dróżek odpustu na Wniebowzięcie i misterium Wielkiego Tygodnia. Jakże często bywałem w tym sanktuarium. Proszę was, nawiedzajcie je wraz ze swoimi biskupami i kapłanami. Zanoście przed oblicze Matki Odkupiciela wszystkie intencje osobiste i sprawy Kościoła. Nie zapominajcie także o mojej posłudze.
Oklaski.
Odprawiałem tę Mszę świętą pod krzyżem mogilskim. Ileż on wywołuje wspomnień. Jak wiele zawdzięcza Kościół krakowski sanktuarium w Mogile, które przez wiele lat było jedynym miejscem duszpasterstwa dla powstającej Nowej Huty zagrożonej ateizacją.
Oklaski.
Dziś jest matką wielu parafii w obu nowohuckich dekanatach. Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Nowej Huty.
Relikwie świętego Stanisława, patrona archidiecezji przypominają o tej szczególnej więzi, jaka łączy biskupa z ludem powierzonym mu przez Chrystusa.
Moja więź z Kościołem krakowskim nigdy nie przestała być żywa. Z miłością pozdrawiam całą wspólnotę tego Kościoła i kardynała Franciszka, który jej przewodzi.
Z serca błogosławię kapłanom diecezjalnym i zakonnym, którzy nie szczędzą sił wypełniając swoją pasterską misję wśród tego ludu.
Tym błogosławieństwem obejmuję również zakonników i zakonnice ze wszystkich wspólnot zakonnych Krakowa.
Serdecznie dziękuję za udział w tej liturgii kardynałom, arcybiskupom, biskupom z Polski i z zagranicy.
Słowa pozdrowienia kieruję do obecnych tu przedstawicieli władz państwowych, parlamentu, władz nowego województwa małopolskiego, z wojewodą i marszałkiem, władz miasta Krakowa z prezydentem. Tym pozdrowieniem obejmuję także zgromadzonych na Błoniach przedstawicieli samorządów z całej Polski. Pozdrawiam reprezentantów Wojska Polskiego i licznie tu zgromadzonych na nabożeństwie funkcjonariuszy policji.
Sercem obejmuję chorych i wszystkich dotkniętych cierpieniem. Cieszę się, że tak wielu przemogło swoje dolegliwości i przybyło na to nasze milenijne spotkanie. Zawsze jesteście obecni w moich modlitwach. Proszę, przekażcie moje pozdrowienie i błogosławieństwo chorym w krakowskich szpitalach, a szczególnie w hospicjum w Nowej Hucie i innych miejscowościach na terenie archidiecezji.
Pozdrawiam wszystkich, którzy się opiekują niepełnosprawnymi, chorymi i samotnymi. Niech Bóg wynagrodzi waszą ofiarną służbę.
Serdecznie pozdrawiam obecnych tu przedstawicieli wszystkich krakowskich uczelni akademickich, a szczególnie obchodzącej jubileusz 80-lecia Akademii Górniczo-Hutniczą, jak również Akademii Ekonomicznej, która świętuje swoje 75-lecie.
Młodzież studencka swoją obecnością na Błoniach chce podobno uczcić 50-lecie moich początków w duszpasterstwie akademickim. Dziękuję wam za to.
Okrzyki: „Ojcze Święty pozdrawiamy!”
Kard. Macharski: Ojciec Święty nie napisał tego zdania, które powiem, ale chyba my dziś dobrze rozumiemy, co to znaczy, ile treści jest w jednym słowie „po-zdrawiam”. Ojca Świętego: „Po-zdrawiamy”. Słusznie.
Ponad sto tysięcy studentów na krakowskich uczelniach to wielkie zadanie. Bierzcie z doświadczenia dawnych duszpasterstw to, co dobre i zawsze aktualne. Ale też szukajcie nowych dróg wzbogacania wiedzy religijnej i wiary. Wiem, że młodzież archidiecezji…
Śpiew: „Kochamy Cię,
Dziękujemy Ci,
Zostań wśród nas,
Kraków dziękuje Ci,
Kraków wita Cię,
Kraków kocha Cię,
Kraków dziękuje Ci”.
Oklaski.
Kard. Macharski: A ja mam dla was wiadomość. Przyszła informacja: Ojciec Święty słucha nas w tej chwili.
Okrzyki: „Przyjedź do nas! My przyjedziemy! Nie odejdziemy!”
Kard. Macharski: A teraz dalszy ciąg słów Ojca Świętego:
Wiem, że młodzież archidiecezji krakowskiej bardzo gruntownie przygotowywała się do tego milenijnego spotkania podejmując liczne dzieła miłosierdzia, akcje ewangelizacyjne, a nade wszystko przez gorącą modlitwę. Dziękuję wam za to, że nie zapominacie o Papieżu.
Okrzyki: „Pamiętamy!”
Tej nocy wielu z was podjęło propozycję tygodnika młodzieży „Droga”, redakcji „Czas wzrastania” oraz duszpasterstwa służby liturgicznej i trwało w modlitewnym czuwaniu w kościele świętych Apostołów Piotra i Pawła. Niech ten czas spędzony w bliskości Boga zaowocuje w was łaską wewnętrznego pokoju w młodzieńczej wędrówce po drogach wiary.
Oklaski.
Pozdrawiam serdecznie członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z całej Polski jak również grup apostolskich z archidiecezji krakowskiej oraz diecezji przemyskiej, tarnowskiej i rzeszowskiej.
Niech Bóg wam błogosławi. Na koniec zwracając wzrok ku sanktuarium w Łagiewnikach dziękuję Bogu, że zechciał uczynić Kościół krakowski szczególnym świadkiem miłosierdzia. Proszę was bracia i siostry, nieście miłosierdzie każdemu, kto go potrzebuje. Bądźcie apostołami Bożego miłosierdzia. Bądźcie nimi teraz i w nowym tysiącleciu. Niech wam Bóg błogosławi.
Oklaski. Śpiew: „Sto lat”.
Gliwice, 15 czerwca 1999
Przemówienie Papieża wygłoszone przez nuncjusza apostolskiego
1. «Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy» (1 J 3, 1).
Dzisiejsze spotkanie wprowadza nas bezpośrednio w głębię tajemnicy miłości Boga. Uczestniczymy bowiem w Nieszporach ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, które pozwalają nam przeżyć i doświadczyć, czym jest miłość, jaką Bóg darzy człowieka. «Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16). Świat jest miłowany przez Boga i będzie miłowany do końca. Przebite na krzyżu i otwarte Serce Syna Bożego świadczy dogłębnie i w sposób definitywny o Bożej miłości. Święty Bonawentura napisze: «Pan Bóg dozwolił, iż jeden z żołnierzy, uderzając włócznią, otworzył najświętszy bok. Popłynęła zeń krew i woda, stając się zapłatą naszego zbawienia» (Liturgia Godzin, t. III, s. 519).
Stajemy z drżącym sercem i w pokorze przed wielką tajemnicą Boga, który jest miłością. Pragniemy dzisiaj tu, w Gliwicach, wyrazić Mu nasze uwielbienie i zarazem wielką wdzięczność.
Przybywam do was z radością, bo jesteście mi bliscy. Cały lud Śląska jest bliski memu sercu. Jako metropolita krakowski pielgrzymowałem każdego roku do Matki Bożej Piekarskiej i tam spotykaliśmy się na wspólnej modlitwie. Bardzo sobie ceniłem każde zaproszenie. Było to dla mnie zawsze głębokie przeżycie. Ale w diecezji gliwickiej jestem po raz pierwszy, bo jest to młoda diecezja, która powstała kilka lat temu. Dlatego przyjmijcie moje serdeczne pozdrowienie, które kieruję najpierw do waszego biskupa Jana i do biskupa pomocniczego Gerarda. Pozdrawiam również duchowieństwo, rodziny zakonne, wszystkie osoby konsekrowane i lud wierny tej diecezji. Cieszę się, że na szlaku mojej pielgrzymki do Ojczyzny znalazły się Gliwice, miasto, które niejednokrotnie odwiedzałem i z którym łączą mnie szczególne wspomnienia. Z wielką radością nawiedzam tę ziemię ludzi ciężkiej pracy, ziemię polskiego górnika, ziemię hut, kopalń i pieców fabrycznych, ale też ziemię posiadającą bogatą tradycję religijną. Myśli moje i serce otwierają się dzisiaj ku wam tu obecnym, ku wszystkim ludziom Górnego Śląska i całej ziemi śląskiej. Pozdrawiam was wszystkich w imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
2. «Bóg jest miłością» (1 J 4, 16). Te słowa Świętego Jana Ewangelisty stanowią temat przewodni papieskiej pielgrzymki do Polski. W przeddzień Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 trzeba, aby ta radosna i przejmująca zarazem nowina o miłującym Bogu została światu ponownie ukazana. Bóg jest rzeczywistością, która wymyka się naszej zdolności wyczerpującego zrozumienia. Dlatego, że jest Bogiem, nie zdołamy Jego nieskończoności objąć naszym rozumem, ani zamknąć w ciasnych ludzkich wymiarach. To On nas ocenia, rządzi nami, prowadzi nas i rozumie, choćbyśmy nie byli tego świadomi. Ale ten nieosiągalny w swojej istocie Bóg stał się bliski człowiekowi poprzez swoją ojcowską miłość. Prawda o Bogu, który jest miłością, stanowi jakby syntezę i równocześnie szczyt wszystkiego, co Bóg nam objawił o sobie, co nam powiedział przez Proroków i przez Chrystusa o tym, kim jest.
Tę miłość objawiał na różne sposoby. Najpierw w tajemnicy stworzenia. Stworzenie jest dziełem Bożej wszechmocy, kierowanej mądrością i miłością. «Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość» — powie Bóg do Izraela ustami Proroka Jeremiasza (31, 3). Bóg umiłował świat, który stworzył, a w nim umiłował ponad wszystko człowieka. A nawet wtedy, gdy człowiek sprzeniewierzył się tej pierwotnej miłości, Bóg nie przestał go kochać i podźwignął z upadku, bo jest Ojcem, bo jest Miłością. Bóg objawił swą miłość w sposób ostateczny i najdoskonalszy w Chrystusie — w Jego krzyżu i w Jego zmartwychwstaniu. Święty Paweł powie: «Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia» (Ef 2, 4-5). W tegorocznym Orędziu do młodych napisałem: «Ojciec was miłuje». Ta wspaniała wiadomość zostaje złożona w sercu człowieka wierzącego, który jak ukochany uczeń Jezusa, kładzie głowę na piersi Nauczyciela i słucha Jego zwierzeń: «Kto (...) Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie» (J 14, 21).
«Ojciec was miłuje» — te słowa Pana Jezusa stanowią samo centrum Ewangelii. Równocześnie nikt tak jak Chrystus nie uwydatnia tego, że ta miłość jest wymagająca: «stawszy się posłusznym aż do śmierci» (Flp 2, 8) najdoskonalej pouczył, że oczekuje ona ludzkiej odpowiedzi. Domaga się wierności przykazaniom i powołaniu, jakie człowiek otrzymał od Boga.
3. «Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam» (1 J 4,16). Człowiek przez łaskę jest powołany do przymierza ze swoim Stwórcą, do dania odpowiedzi wiary i miłości, jakiej nikt inny nie może za niego dać. Tej odpowiedzi nie brakło tu, na Śląsku. Dawaliście ją Bogu przez całe wieki swoim chrześcijańskim życiem. W ciągu dziejów byliście zawsze zjednoczeni z Kościołem i z jego Pasterzami, mocno przywiązani do tradycji religijnej waszych przodków. Zwłaszcza długi okres powojenny, aż do zmian, jakie nastąpiły w naszym kraju w 1989 roku, był czasem wielkiej próby wiary także i dla was. Trwaliście wiernie przy Bogu, opierając się ateizacji i laicyzacji narodu i walce z religią. Przypominam sobie, jak tysiące robotników Śląska powtarzało zdecydowanie w Piekarskim Sanktuarium hasło: «Niedziela Boża i nasza». Czuliście zawsze potrzebę modlitwy i miejsc, gdzie mogłaby się ona wznosić. Dlatego nie brakło wam woli ducha i ofiarności, aby troszczyć się o budowę nowych kościołów i miejsc kultu, których wiele powstało w tamtym czasie w miastach i wioskach Górnego Śląska. Drogie wam było również dobro rodziny. Dlatego domagaliście się dla niej należnych praw, zwłaszcza prawa do swobodnego wychowywania w wierze waszych dzieci i młodzieży. Gromadziliście się często w sanktuariach i na wielu innych miejscach bliskich waszemu sercu, aby wyrazić przywiązanie do Boga i dać temu świadectwo. Zapraszaliście i mnie na te wspólne śląskie uroczystości. Bardzo chętnie głosiłem wam słowo Boże, bo potrzebowaliście umocnienia w trudnym czasie zmagań o zachowanie chrześcijańskiej tożsamości, o zachowanie ludzkiej godności, o siłę, by słuchać «bardziej Boga niż ludzi» (por. Dz 5, 29).
Patrząc w przeszłość, dziękujemy dzisiaj Opatrzności za ten egzamin z wierności Bogu i Ewangelii, Kościołowi i jego Pasterzom. Był to również egzamin z odpowiedzialności za naród, za chrześcijańską ojczyznę i jej tysiącletnie dziedzictwo, które pomimo wielkich prób nie uległo zniszczeniu ani zapomnieniu. Stało się tak dlatego, żeście «poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam» i zapragnęliście miłością odpowiadać zawsze Bogu.
4. «Szczęśliwy człowiek, który nie idzie za radą występnych, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego prawem rozmyśla dniem i nocą» (por. Ps 1, 1-2). Słyszeliśmy te słowa Psalmisty w krótkim czytaniu podczas tych Nieszporów.
Pozostańcie wierni doświadczeniu pokoleń, które żyły na tej ziemi z Bogiem w sercu i z modlitwą na ustach. Niech zawsze na Śląsku zwycięża wiara i zdrowa moralność, prawdziwy duch chrześcijański i poszanowanie Bożych przykazań. Zachowujcie jak skarb największy to, co było źródłem duchowej siły waszych ojców. Oni umieli włączyć Boga w swoje życie i w Nim zwyciężać wszelkie przejawy zła, czego wymownym symbolem jest owo górnicze «Szczęść Boże!». Umiejcie zachować serce zawsze otwarte na wartości głoszone przez Ewangelię, strzeżcie tych wartości, które stanowią o waszej tożsamości.
Drodzy Bracia i Siostry, chciałem wam również powiedzieć, że wiem o waszych trudnościach, obawach i cierpieniach, jakie przeżywacie obecnie, jakie przeżywa świat pracy w tej diecezji i na całym Śląsku. Zdaję sobie sprawę z zagrożeń z tym związanych zwłaszcza dla wielu rodzin i dla całego życia społecznego. Wymagają uważnego rozpatrzenia zarówno przyczyny tych zagrożeń, jak i możliwe rozwiązania. Mówiłem o tym już podczas tej pielgrzymki w Sosnowcu. Dzisiaj zwracam się jeszcze raz do wszystkich moich rodaków w Ojczyźnie. Budujcie przyszłość narodu na miłości Boga i braci, na poszanowaniu przykazań Bożych i na życiu łaski. Szczęśliwy jest bowiem człowiek, szczęśliwy jest naród, który ma upodobanie w Prawie Pana.
Świadomość, że Bóg nas miłuje, winna przynaglać do miłości ludzi, wszystkich ludzi bez wyjątku i bez żadnego podziału na przyjaciół czy wrogów. Miłość do człowieka to pragnienie prawdziwego dobra dla każdego. To troska także o to, by zabezpieczyć to dobro i odsunąć wszelkie formy zła i niesprawiedliwości. Trzeba ciągle i wytrwale szukać dróg sprawiedliwego rozwoju dla wszystkich, ażeby — jak mówi Sobór — «życie ludzkie uczynić bardziej ludzkim» (por. Gaudium et spes, 38). Niech miłość i sprawiedliwość obfitują w naszym kraju, przynosząc każdego dnia owoce w życiu społeczeństwa. Tylko dzięki niej ta ziemia może stać się szczęśliwym domem. Bez wielkiej i prawdziwej Miłości nie ma domu dla człowieka. Choćby osiągnął wielkie sukcesy w dziedzinie rozwoju materialnego, bez niej byłby skazany na życie pozbawione prawdziwego sensu.
«Człowiek jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego» (por. Gaudium et spes, 24). Powołany został do uczestnictwa w życiu Bożym, powołany do pełni łaski i prawdy. Swoją wielkość, wartość i godność swego człowieczeństwa odnajduje w tym właśnie powołaniu.
Niech Bóg, który jest miłością, będzie światłem waszego życia na dzisiaj i na czasy, które nadchodzą. Niech będzie światłem dla całej naszej Ojczyzny. Budujcie przyszłość godną człowieka i jego powołania.
Was wszystkich, wasze rodziny i wasze sprawy składam u stóp Matki Najświętszej, która jest czczona w wielu sanktuariach tej diecezji i na całej ziemi śląskiej. Niech uczy miłości Boga i człowieka, tak jak to Ona czyniła w swoim życiu.
Szczęść Boże wszystkim!
Gliwice, 15 czerwca 1999
Pozdrowienie na zakończenie spotkania z wiernymi
Dziękuję Bogu za to spotkanie z wami, ludźmi Śląska, ludźmi ciężkiej pracy. Pragnę wam udzielić błogosławieństwa, wam wszystkim, i każdemu z osobna, waszym rodzinom, waszym dzieciom, a także tej waszej codziennej trudnej i często niebezpiecznej pracy, którą tu na Śląsku wykonujecie.
Potrzebna jest praca, która posiada różnoraki kształt, praca fizyczna i praca umysłowa, aby człowiek mógł wypełnić swoje posłannictwo otrzymane od Boga: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Potrzebna jest dla życia rodziny i dla dobra społeczeństwa. Dlatego moje serce otwiera się ku wam, z którymi związało mnie życie osobiste i pasterskie posługiwanie ku tej ziemi wielkiej pracy i wielkiej modlitwy. Słowo szczególnego pozdrowienia kieruję ku górnikom, hutnikom, rolnikom, pracownikom służby zdrowia, ku ludziom nauki, rektorom wyższych uczelni Śląska.
Pozdrawiam przedstawicieli Episkopatu Polski, i Episkopatów z Czech i z Niemiec. Przedstawicieli rządu i władz Rzeczypospolitej Polskiej z panem premierem na czele, który jest gliwiczaninem, a także przedstawicieli władz wojewódzkich i samorządowych na z wojewodą górnośląskim, prezydentami, burmistrzami i wójtami. Obecni są tu również pielgrzymi z innych diecezji, a wśród nich dzieci i młodzież. Wszystkich obejmuję moim pozdrowieniem. Proszę was zanieście je do waszych rodzin i domów, zwłaszcza do ludzi chorych i samotnych. Powiedzcie im, że Papież ich kocha, że jest wdzięczny za ich modlitwę, i że również za nich się modli. Mówię wszystkim tu obecnym jeszcze raz: Szczęść Boże.
Stary Sącz, 16 czerwca 1999
Homilia Jana Pawła II wygłoszona podczas Mszy św. kanonizacyjnej
1. «Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości». Umiłowani Bracia i Siostry! Prawie dokładnie trzydzieści trzy lata temu wypowiedziałem te słowa w Starym Sączu, podczas uroczystości milenijnych. Wypowiedziałem je nawiązując do szczególnej okoliczności. Oto, mimo niepogody, przybyli do tego miasta mieszkańcy Ziemi Sądeckiej i okolic, i całe to wielkie zgromadzenie Ludu Bożego pod przewodnictwem Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego i biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza prosiło Boga o kanonizację błogosławionej Kingi. Jakże więc nie powtórzyć tych słów w dniu, w którym z Bożej Opatrzności dane mi jest dopełnić tej kanonizacji, tak jak dane mi było przed dwoma laty ogłosić świętą Jadwigę Królową, Panią Wawelską. Jedna i druga przybyły do nas z Węgier, weszły w nasze dzieje i pozostały w pamięci narodu. Tak jak Jadwiga, tak i Kinga oparła się przemijaniu. Minęły stulecia, a blask jej świętości nie tylko nie przygasa, ale wciąż rozpala kolejne pokolenia. Nie uszła z ich pamięci ta Królewna węgierska, Księżna małopolska, Fundatorka i Mniszka sądeckiego klasztoru. A dzisiejszy dzień jej kanonizacji jest tego najwspanialszym dowodem. Niech będzie Bóg uwielbiony w swoich świętych!
2. Zanim wejdziemy w duchu na drogi świętości księżnej Kingi, aby dziękować Bogu za to dzieło Jego łaski, pragnę pozdrowić wszystkich tu zgromadzonych i cały Kościół na pięknej Ziemi Tarnowskiej, wraz z biskupem Wiktorem i biskupami pomocniczymi Józefem, Władysławem i Janem oraz drogim biskupem seniorem Piotrem. Witam biskupów węgierskich z Prymasem, kardynałem Laszlo Paskaiem, jak również Prezydenta Republiki Węgierskiej pana Arpada Göncza i towarzyszące mu osoby. Pozdrawiam wszystkich kapłanów, zakonników i siostry zakonne, a w szczególny sposób Siostry Klaryski. Słowo serdecznego pozdrowienia kieruję do naszych gospodarzy - mieszkańców Starego Sącza. Wiem, że Stary Sącz słynie ze swego przywiązania do świętej Kingi. Całe wasze miasto zdaje się być Jej sanktuarium. Pozdrawiam również Nowy Sącz - miasto, które zawsze urzekało mnie swoim pięknem i gospodarnością. Sercem obejmuję całą diecezjalną wspólnotę, każdą rodzinę i osoby samotne, wszystkich chorych, jak również tych, którzy uczestniczą w tej liturgii za pośrednictwem radia i telewizji. Wszelka łaska od Tego, który jest źródłem i celem naszej świętości, niech będzie z wami!
3. «Święci żyją świętymi». W pierwszym czytaniu słyszeliśmy proroczą zapowiedź: «Wspaniałe światło promieniować będzie na wszystkie krańce ziemi. Liczne narody przyjdą do ciebie z daleka i mieszkańcy wszystkich krańców ziemi do świętego twego imienia» (Tb 13, 13). Te słowa proroka odnoszą się w pierwszym rzędzie do Jerozolimy - miasta naznaczonego szczególną obecnością Boga w Jego świątyni. Wiemy jednak, ż
sáÇSádQsSáşł·s·áśmierć i zmartwychwstanie «Chrystus (...) wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga» (Hbr 9, 24), to proroctwo spełnia się na wszystkich tych, którzy postępują za Chrystusem tą samą drogą do Ojca. Odtąd już nie światło Jerozolimskiej świątyni, ale blask Chrystusa, który opromienia świadków Jego zmartwychwstania, przyciąga liczne narody i mieszkańców wszystkich krańców ziemi do świętego imienia Bożego.
W przedziwny sposób tego zbawiennego promieniowania świętości zaznała w swoim życiu święta Kinga począwszy od dnia narodzin. Przyszła bowiem na świat w węgierskiej, królewskiej rodzinie Beli IV z dynastii Arpadów. Królewski ten ród z wielką troską pielęgnował życie wiary i wydał wielkich świętych. Z niego pochodził święty Stefan, główny patron Węgier i jego syn, święty Emeryk. Szczególne zaś miejsce pośród świętych z rodziny Arpadów zajmują kobiety: święta Władysława, święta Elżbieta Turyńska, święta Jadwiga Śląska, święta Agnieszka z Pragi i wreszcie siostry Kingi - święta Małgorzata i błogosławiona Jolanta. Czyż nie jest oczywiste, że światło świętości tej rodziny prowadziło Kingę do świętego imienia Bożego? Czy przykład świętych rodziców, rodzeństwa i krewnych mógł pozostać bez śladu w jej duszy?
Ziarno świętości posiane w sercu Kingi w rodzinnym domu, znalazło w Polsce dobrą glebę do rozwoju. Gdy w 1239 roku przybyła wpierw do Wojnicza, a potem do Sandomierza, nawiązała serdeczną więź z matką swego przyszłego męża, Grzymisławą i jej córką Salomeą. Obydwie odznaczały się głęboką religijnością, ascetycznym życiem oraz zamiłowaniem do modlitwy, lektury Pisma Świętego i żywotów świętych. Ich serdeczne towarzyszenie, zwłaszcza w trudnych, pierwszych latach pobytu w Polsce, miało wielki wpływ na Kingę. Ideał świętości coraz bardziej dojrzewał w jej sercu. Szukając wzorców do naśladowania, które mogły odpowiadać jej stanowi, za szczególną patronkę obrała sobie swą świętą krewną - księżną Jadwigę Śląską. Chciała również wskazać całej Polsce świętego, który dla wszystkich stanów i wszystkich dzielnic stałby się nauczycielem umiłowania Ojczyzny i Kościoła. Dlatego wespół z biskupem krakowskim Prandotą z Białaczewa podjęła usilne starania o kanonizację krakowskiego męczennika, biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Z pewnością niemały wpływ na jej duchowość wywarli żyjący wówczas święty Jacek, błogosławiony Sadok, błogosławiona Bronisława, błogosławiona Salomea, błogosławiona Jolanta - siostra Kingi i wszyscy ci, którzy tworzyli w ówczesnym Krakowie szczególne środowisko wiary.
4. Jeżeli dziś mówimy o świętości, o jej pragnieniu i zdobywaniu, to trzeba pytać, w jaki sposób tworzyć właśnie takie środowiska, które sprzyjałyby dążeniu do niej. Co zrobić, aby dom rodzinny, szkoła, zakład pracy, biuro, wioski i miasta, w końcu cały kraj stawały się mieszkaniem ludzi świętych, którzy oddziaływują dobrocią, wiernością nauce Chrystusa, świadectwem codziennego życia, sprawiając duchowy wzrost każdego człowieka? Święta Kinga i wszyscy święci i błogosławieni XIII wieku dają odpowiedź: potrzeba świadectwa. Potrzeba odwagi, aby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności.
Napisałem w Liście do Rodzin, że «poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości. Rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby wyzwolić siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu człowieka, aby te siły uczynić własnością wszystkich rodzin, ażeby - jak to powiedziano w polskim milenium chrześcijaństwa - rodzina była “Bogiem silna”» (n. 23). Dziś, opierając się na ponadczasowym doświadczeniu świętej Kingi, powtarzam te słowa tu, pośród mieszkańców Sądeckiej Ziemi, którzy przez wieki, często za cenę wyrzeczeń i ofiar, dawali dowody troski o rodzinę i wielkiego umiłowania życia rodzinnego. Wraz z Patronką tej ziemi proszę wszystkich moich Rodaków: niech polska rodzina dochowa wiary Chrystusowi! Trwajcie mocno przy Chrystusie, aby On trwał w was! Nie pozwólcie, aby w waszych sercach, w sercach ojców i matek, synów i córek zagasło światło Jego świętości. Niech blask tego światła kształtuje przyszłe pokolenia świętych, na chwałę imienia Bożego! „Tertio millennio adveniente”.
Bracia i siostry, nie lękajcie się chcieć świętości! Nie lękajcie się być świętymi! Uczyńcie kończący się wiek i nowe tysiąclecie erą ludzi świętych!
5. «Święci pragną świętości». Takie pragnienie żywe było w sercu Kingi. Z tym pragnieniem rozważała słowa świętego Pawła, które słyszeliśmy dzisiaj: «Nie mam (...) nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia - godzien jest, aby mu wierzono. Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć» (1Kor 7, 25-26). Zainspirowana tym wskazaniem, pragnęła poświęcić się Bogu całym sercem przez ślub dziewictwa. Toteż, gdy ze względu na historyczne okoliczności miała zostać żoną księcia Bolesława, przekonała go do dziewiczego życia na chwałę Bożą i po dwuletniej próbie małżonkowie złożyli na ręce biskupa Prandoty ślub dozgonnej czystości.
Ten sposób życia, dziś może trudny do zrozumienia, a głęboko zakorzeniony w tradycji pierwotnego Kościoła, dał świętej Kindze tę wewnętrzną wolność, dzięki której z całym oddaniem mogła troszczyć się przede wszystkim o sprawy Pana, prowadząc głębokie życie religijne. Dziś na nowo odczytujemy to wielkie świadectwo. Święta Kinga uczy, że zarówno małżeństwo, jak i dziewictwo przeżywane w jedności z Chrystusem może stać się drogą świętości. Ona staje dziś na straży tych wartości. Przypomina, że w żadnych okolicznościach wartość małżeństwa, tego nierozerwalnego związku miłości dwojga osób, nie może być podawana w wątpliwość. Jakiekolwiek rodziłyby się trudności, nie można rezygnować z obrony tej pierwotnej miłości, która zjednoczyła dwoje ludzi i której Bóg nieustannie błogosławi. Małżeństwo jest drogą świętości, nawet wtedy, gdy staje się drogą krzyżową.
Mury starosądeckiego klasztoru, któremu początek dała święta Kinga i w którym w dokonała swego życia, zdają się dziś dawać świadectwo o tym, jak bardzo ceniła czystość i dziewictwo, słusznie upatrując w tym stanie niezwykły dar, dzięki któremu człowiek w sposób szczególny doświadcza własnej wolności. Tę zaś wewnętrzną wolność może uczynić miejscem spotkania z Chrystusem i z człowiekiem na drogach świętości. U stóp tego klasztoru, wraz ze świętą Kingą proszę szczególnie was, ludzie młodzi: brońcie tej swojej wewnętrznej wolności! Niech fałszywy wstyd nie odwodzi was od pielęgnowania czystości! A młodzieńcy i dziewczęta, których Chrystus wzywa do zachowania dziewictwa na całe życie, niech wiedzą, że jest to uprzywilejowany stan, przez który najwyraźniej przejawia się działanie mocy Ducha Świętego.
Jest jeszcze jeden rys ducha świętej Kingi, który wiąże się z jej pragnieniem świętości. Jako księżna umiała troszczyć się o sprawy Pana także na tym świecie. Przy boku męża współuczestniczyła w rządzeniu, wykazując stanowczość i odwagę, wielkoduszność i troskę o dobro kraju i poddanych. W czasie niepokojów wewnątrz państwa, walki o władzę w podzielonym na dzielnice królestwie, siejących spustoszenie najazdów tatarskich, święta Kinga potrafiła sprostać wyzwaniom chwili. Gorliwie zabiegała o jedność piastowskiego dziedzictwa, a dla podniesienia kraju z ruiny nie wahała się oddać tego wszystkiego, co otrzymała w posagu od swego ojca. Z jej imieniem związane są żupy solne w podkrakowskiej Wieliczce i w Bochni. Nade wszystko jednak miała na względzie potrzeby swych poddanych. Potwierdzają to jej dawne żywoty zaświadczając, że lud nazywał ją «pocieszycielką», «lekarką», «żywicielką», «świętą matką». Zrezygnowawszy z naturalnego macierzyństwa, stała się prawdziwą matką dla wielu.
Troszczyła się również o rozwój kulturalny narodu. Z jej osobą i tutejszym klasztorem wiąże się powstanie takich pomników literatury, jak pierwsza napisana po polsku książka: „Zołtarz Dawidów” - Psałterz Dawidowy.
Wszystko to wpisuje się w jej świętość. A gdy dziś pytamy, jak uczyć się świętości i jak ją realizować, święta Kinga zdaje się odpowiadać: trzeba troszczyć się o sprawy Pana na tym świecie. Ona daje świadectwo, że wypełnianie tego zadania polega na nieustannym staraniu o zachowanie harmonii pomiędzy wyznawaną wiarą a własnym życiem. Dzisiejszy świat potrzebuje świętości chrześcijan, którzy w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i zawodowego podejmują swoje codzienne obowiązki; którzy pragnąc spełniać wolę Stwórcy i na co dzień służyć ludziom, dają odpowiedź na Jego przedwieczną miłość. Dotyczy to również takich dziedzin życia, jak polityka, działalność gospodarcza, społeczna i prawodawcza (por. Christifideles laici, 42). Niech i tu nie braknie ducha służby, uczciwości, prawdy, troski o dobro wspólne nawet za cenę wielkodusznej rezygnacji ze swego, na wzór świętej Księżnej tych ziem! Niech i w tych dziedzinach nie zabraknie pragnienia świętości, którą zdobywa się przez kompetentne, służebne działanie w duchu miłości Boga i bliźniego.
6. «Święci nie przemijają». Kiedy wpatrujemy się w postać Kingi, budzi się to zasadnicze pytanie: Co uczyniło ją taką postacią poniekąd nieprzemijającą? Co pozwoliło jej przetrwać w pamięci Polaków, a w szczególności w pamięci Kościoła? Jakie jest imię tej siły, która opiera się przemijaniu? Imię tej siły jest miłość. Na to wskazuje dzisiejsza Ewangelia o dziesięciu pannach mądrych. Kinga z pewnością była jedną z nich. Tak jak one, wyszła na spotkanie Boskiego Oblubieńca. Tak jak one, czuwała z zapaloną lampą miłości, ażeby nie przeoczyć momentu, kiedy Oblubieniec przyjdzie. Tak jak one, spotkała Go nadchodzącego i została zaproszona, aby uczestniczyć w uczcie weselnej. Miłość Boskiego Oblubieńca, która w życiu księżnej Kingi wyraziła się tylu czynami miłości bliźniego - ta właśnie miłość sprawiła, że przemijanie, któremu poddany jest każdy człowiek na ziemi, nie zatarło jej pamięci. Po tylu wiekach Kościół na ziemi polskiej dzisiaj daje temu wyraz.
«Święci żyją świętymi i pragną świętości». Raz jeszcze powtarzam te słowa tu, na Ziemi Sądeckiej. Tę ziemię otrzymała Kinga w darze w zamian za posag, który przekazała na ratowanie kraju i ta ziemia nigdy nie przestała być jej szczególną własnością. Ona wciąż troszczy się o ten lud wierny, który tu żyje. Jakże jej nie dziękować za opiekę nad rodzinami, zwłaszcza nad tak licznymi tu rodzinami wielodzietnymi, na które patrzymy z podziwem i szacunkiem. Jakże nie dziękować jej za to, że wyprasza dla tutejszej wspólnoty Kościoła łaskę tak wielu powołań kapłańskich i zakonnych. Jak nie dziękować jej za to, że dziś zgromadziła nas, jednocząc we wspólnej modlitwie braci i siostry z Węgier, Czech, Słowacji, Ukrainy, na nowo budząc tę tradycję duchowej jedności, którą sama tworzyła z takim oddaniem.
Pełni wdzięczności wielbimy Boga za dar świętości Pani tej ziemi i prosimy, by blask tej świętości trwał w nas wszystkich; by w nowym tysiącleciu to wspaniałe światło promieniowało na wszystkie krańce ziemi i by ich mieszkańcy przyszli z daleka do świętego imienia Bożego (por. Tb 13, 13) i ujrzeli Jego chwałę.
«Święci nie przemijają».
Święci wołają o świętość.
Święta Kingo, Pani tej ziemi,
uproś nam łaskę świętości!
Stary Sącz, 16 czerwca 1999
Pozdrowienie na zakończenie Mszy św.
Wdzięczny jestem Bożej Opatrzności za to, że dane mi było dokonać kanonizacji świętej Kingi tu, na ziemi sądeckiej, z którą tak bardzo była związana, która przechowała jej pamięć przez siedem wieków.
Dziękuję wam Bracia i Siostry, mieszkańcy tej ziemi, że zachowaliście ją w swoich sercach, że modliliście się przez jej przyczynę i wyprosiliście u Boga ten dzień.
Istnieje jeszcze jeden motyw do dziękczynienia Bogu. Oto pośród 108 męczenników, którzy zostali wyniesieni do chwały ołtarzy znajduje się również, zamęczony w oświęcimskim obozie śmierci, rektor Seminarium Duchownego w Tarnowie, ks. Roman Sitko.
Wiem jak wielką czcią pośród was, a szczególnie pośród tutejszego duchowieństwa, cieszy się ten bohaterski kapłan, wychowawca duszpasterzy i wierny świadek Chrystusa. Jego beatyfikacja jest również owocem waszej modlitwy. Proszę was, trwajcie na modlitwie za przyczyną świętej Kingi, błogosławionego księdza Romana i otoczcie ją także moją papieską posługę na Stolicy świętego Piotra.
(Oklaski).
Trudno również nie wspomnieć sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego, który urodził się w niedalekim Podegrodziu. Tu zasłynął świętością, którą potwierdza toczący się proces beatyfikacyjny.
Cieszę się, że duch apostolski świętych i błogosławionych żywy jest stale w Kościele tarnowskim. Już od 25 lat wasza diecezja prowadzi swe dzieło misyjne w Kongo-Brazaville.
Wielu pochodzących z tej diecezji, duchownych i świeckich uczestniczy w działalności misyjnej Kościoła w różnych częściach świata. Spośród nich trzy osoby przypieczętowały misyjne powołanie ofiarą życia. Ojciec Zbigniew Strzałkowski, franciszkanin konwentualny, ksiądz Jan Czuba, kapłan diecezjalny i kleryk Robert Gucwa. Proszę Boga, aby ta misyjna służba i posiew krwi wydały obfite owoce.
(Oklaski).
Kończąc tę liturgię pragnę serdecznie podziękować całej diecezji tarnowskiej za dzisiejszą gościnę. Dziękuję zwłaszcza mieszkańcom ziemi sądeckiej.
(Oklaski).
Pozdrawiam władze samorządowe, zwłaszcza ziemi sądeckiej, które tak serdecznie i jednogłośnie mnie zapraszały.
(Oklaski).
To podziękowanie składam na ręce burmistrza miasta Nowy Sącz.
Ze szczególną wdzięcznością zwracam się do sióstr klarysek, dziękuję im za modlitwy i za wierne pielęgnowanie charyzmatu świętej matki Kingi.
(Oklaski).
Pozdrawiam wszystkie obecne tu osoby życia konsekrowanego.
Serdecznie witam i pozdrawiam pielgrzymów z kraju pochodzenia świętej Kingi, wraz z panem prezydentem Arpadem Gönczem i towarzyszącymi mu osobami, przedstawicielami władz tego kraju
Dla upamiętnienia, że święta Kinga wyszła spośród narodu węgierskiego, nasi bracia Węgrzy wznieśli przy murze klasztornym sióstr klarysek symboliczną bramę szeklerską. Przez podobną bramę przechodziła zapewne kiedyś Kunegunda. Dziękujemy za ten znak wspólnej czci dla świętej księżnej małopolskiej.
Pozdrawiam również pana premiera rządu Słowacji i pana premiera rządu Rzeczpospolitej Polskiej.
Jest wielu kardynałów z USA, Francji, Italii, Węgier i Polski. Dziękujemy im za obecność.
Cieszę się, że są pośród nas biskupi, duchowieństwo i wierni z Białorusi, Czech, Litwy, Mołdawii, Rosji, Słowacji, Ukrainy oraz innych krajów. Dziękujemy za obecność i wspólną modlitwę.
Pozdrawiam tych, którym w szczególny sposób patronuje św. Kinga, górników z kopalni soli w Bochni i Wieliczce.
Św. Kinga zgromadziła tu dziś wielu ludzi młodych. Kochani chłopcy i dziewczęta! Sercem ogarniam każdego i każdą z was. Wiem, że od kilku miesięcy pielgrzymowaliście w pielgrzymce zaczynu nowego świata na spotkanie z Papieżem. Modlę się, byście pozostali na tym duchowym szlaku ewangelicznej wędrówki i byście byli zaczynem cywilizacji miłości i świętości. Miejcie odwagę wzorem świętej Kingi iść za głosem Chrystusowego wezwania, aby służyć Bogu i człowiekowi.
Tu w Starym Sączu pragnę powtórzyć to, co powiedziałem do młodzieży na Filipinach: “Pójdźcie za mną w Trzecie Tysiąclecie, aby zbawiać świat”.
(Oklaski).
“I pójdź za mną zbawiać świat, XXI już wiek”.
Z wdzięcznością myślę też o waszych rodzicach i dziękuję im za wszelkie trudy związane z macierzyństwem i ojcostwem, szczególnie za trud waszego wychowania w wierze, nadziei i miłości.
Przeżywamy serdeczną więź z tymi, którzy w sposób wyjątkowy uczestniczą w krzyżu Pana Naszego Jezusa Chrystusa, a mianowicie z chorymi, niepełnosprawnymi i z ich opiekunami. Dostrzegam waszą obecność i polecam modlitwie całego Kościoła każdego z was.
Pragnę jeszcze pozdrowić licznie tu zgromadzonych funkcjonariuszy straży granicznej z rodzinami.
Są pośród nas również uchodźcy z Kosowa, którzy otrzymali schronienie w niedalekich Gołkowicach i innych miejscowościach w Polsce. Cieszę się, że w naszym kraju znalazło się dla nich miejsce i życzliwe przyjęcie.
Proszę Pana Boga, aby jak najszybciej mogli wrócić do swej ojczyzny i by mogli tam żyć w spokoju. Ufam też, że szybko zostanie położony kres tragedii wojny. Wszystkich odpowiedzialnych za losy mieszkańców Bałkanów wzywam do zaprzestania działań, które niosą zniszczenie i cierpienie ludzi.
Na koniec pragnę powtórzyć to, co powiedziałem przed dwunastu laty w Tarnowie: “Ta ziemia od lat była mi bardzo bliska”.
(Śpiew: “Niech żyje nam!”)
Jeszcze pragnę pozdrowić naszych sąsiadów: Węgrów, Słowaków i Czechów. Będzie to egzamin z języka:
[Tekst węgierski.]
[Tekst czeski.]
[Tekst słowacki.]
A teraz jeszcze powtórka z geografii. Jesteśmy tu, w Starym Sączu, skąd wyruszamy ku Dzwonkówce, Wielkiej Raczy, na Prehybę; Dzwonkówce, Wielkiej Radziejowej, na Prehybę, dochodzimy do Wielkiej Raczy. Wracamy na Prehybę i schodzimy albo zjeżdżamy na nartach, na nartach…
(Oklaski).
Z Prehyby do Szlachtowej i do Krościenka. W Krościenku, na Kopiej Górce jest Centrum Oazy. W Krościenku przekraczamy Dunajec, który płynie razem z Popradem w kierunku Sącza Nowego i Starego i jesteśmy w Sączu z powrotem. A kiedy na Dunajcu jest wysoka woda, to można w pięć, sześć godzin przepłynąć od Nowego Targu do Nowego Sącza. To tyle tej powtórki z geografii.
(Okrzyki:“Szóstka z plusem!”, “Zostań dłużej!”)
Wadowice, 16 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
Umiłowani Bracia i Siostry!
1. Po raz kolejny, w czasie mojej posługi Kościołowi powszechnemu na Stolicy św. Piotra, przybywam do [moich] rodzinnych Wadowic. Z wielkim wzruszeniem patrzę na to miasto lat dziecięcych, które było świadkiem mych pierwszych kroków, pierwszych słów i tych - jak mówi Norwid - «pierwszych ukłonów», co są «jak odwieczne Chrystusa wyznanie: „Bądź pochwalony!”» (por. Moja piosenka). Miasto mojego dzieciństwa, dom rodzinny, kościół mojego chrztu świętego... Pragnę wejść w te gościnne progi, na nowo ukłonić się rodzinnej ziemi i jej mieszkańcom, i wypowiedzieć słowa, którymi wita się domowników po powrocie z dalekiej drogi: «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!» [(okrzyki: Witaj w domu,) … A dom był tutaj za moimi plecami przy Kościelnej. (Jesteś u siebie, …) A kiedy patrzyłem przez okno widziałem na murze kościelnym zegar słoneczny i napis: «Czas ucieka, wieczność czeka».]
Tym pozdrowieniem witam wszystkich Wadowiczan, począwszy od najstarszych, z którymi łączą mnie więzy lat dziecięcych i młodzieńczych, aż po najmłodszych, którzy pierwszy raz widzą Papieża u siebie. Pozdrawiam drogiego Księdza Kardynała Franciszka i dziękuję, że jako pasterz archidiecezji stale roztacza opiekę nad moim rodzinnym miastem. Witam i pozdrawiam drogich księży biskupów pomocniczych i seniorów [biskupa Stanisława, biskupa Albina, Jana, Kazimierza. Wszystkich pamiętam. Kardynałom] i biskupom gościom dziękuję za wytrwałe towarzyszenie mi na pielgrzymim szlaku. Jak najserdeczniej pozdrawiam wszystkich kapłanów, [wszystkich, zwłaszcza wadowickich kapłanów, a pośród nich księdza proboszcza tutejszej parafii. W seminarium się mówiło Kubę. Kuba Gil. Urzędowo jest ksiądz prałat Jakub Gil]. Polecam Bogu śp. ks. Edwarda Zachera i wszystkich zmarłych kapłanów, którzy pełnili pasterską posługę [w waszym mieście, wszystkich. Świętej pamięci księdza prałata Prochownika i katechetów, księdza Rozponda, księdza Włodygę, księdza Pawelę. Wszystkich nosze w swoim sercu, aż do prałata Zająca. Jest też i taka kronika serdeczna, która się nie zaciera. Równocześnie serdecznie wspominam wszystkie rodziny zakonne, które pełnią swoją posługę na ziemi wadowickiej, a więc Ojców Karmelitów na Górce, Ojców Pallotynów, księży Pallotynów na Kopcu, Siostry Nazaretanki, Nazaretanki przy ulicy 3 Maja. Tam chodziłem jeszcze do ochronki.]
W sposób szczególny pragnę pozdrowić ojców Karmelitów Bosych z wadowickiej Górki. Spotykamy się bowiem w wyjątkowej okoliczności: w tym roku, 27 sierpnia, przypada setna rocznica konsekracji kościoła pod wezwaniem św. Józefa przy klasztorze ufundowanym przez św. Rafała Kalinowskiego. Jak za lat młodzieńczych, [chłopieńczych] wędruję w duchu do tego miejsca szczególnego kultu Matki Bożej Szkaplerznej, które wywierało tak wielki wpływ na duchowość Ziemi Wadowickiej. Sam wyniosłem z tego miejsca wiele łask, za które dziś Bogu dziękuję. [A szkaplerz do dzisiaj noszę, tak jak go przyjąłem u Karmelitów na Górce, mając kilkanaście lat]. Cieszę się, że dane mi było beatyfikować, wraz ze stu ośmiu męczennikami, również bł. O. Alfonsa Marię Mazurka, który był wychowankiem, a potem zasłużonym wychowawcą w przyklasztornym Niższym Seminarium. Z pewnością miałem sposobność zetknąć się osobiście z tym świadkiem Chrystusa, który w 1944 r., jako przeor klasztoru w Czernej, przypieczętował swoją wierność Bogu męczeńską śmiercią. Ze czcią klękam u jego relikwii, które spoczywają właśnie w kościele św. Józefa, i dziękuję Bogu za dar życia, męczeństwa i świętości tego wielkiego zakonnika.
2. Jeruzalem, «przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie» (Ps 122[121], 9). Te słowa Psalmisty czynię dziś swoimi i odnoszę je do tego miasta. Wadowice, miasto mego dzieciństwa, przez wzgląd na dom - na rodzinny dom i na dom Pana - będę się modlił o dobro dla ciebie! Jak nie wypowiedzieć tego zapewnienia, gdy Opatrzność pozwoliła mi dziś stanąć jakby na pomoście łączącym te dwa domy: dom rodzinny i dom Boży. Jest to niezwykłe, a zarazem najbardziej naturalne połączenie miejsc, które - jak żadne inne - pozostawiają głęboki ślad w sercu człowieka.
Z synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez [moich] Rodziców, za ciepło rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w [trudnych] czasach.
Z głęboką czcią całuję też próg domu Bożego - wadowickiej fary, a w niej chrzcielnicę, przy której zostałem wszczepiony w Chrystusa i przyjęty do wspólnoty Jego Kościoła. W tej świątyni przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i Komunii św. Tu byłem ministrantem. Tu dziękowałem Bogu za dar kapłaństwa i - już jako arcybiskup krakowski - tu przeżywałem swój srebrny jubileusz kapłański. Ile dobra, ile łask wyniosłem z tej świątyni i z tej parafialnej wspólnoty, wie jedynie Ten, który jest Dawcą wszelkich łask. Jemu, Bogu w Trójcy jedynemu, oddaję dziś chwałę na progu tego kościoła.
W końcu, [jak za dawnych lat] z dziecięcą ufnością kieruję swe kroki do Świętokrzyskiej kaplicy, aby na nowo spojrzeć w oblicze Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Jej wadowickim Obrazie. Czynię to z tym większą radością, że dane mi jest dzisiaj ozdobić ten wizerunek koronami, na znak naszej miłości ku Matce Zbawiciela. A jest to znak tym bardziej wymowny, że - jak wiem - korony te zostały wykonane z waszych darów, często bardzo cennych darów, niosących w sobie szczególną treść wspomnień, ludzkich losów, przeżyć czy też najszlachetniejszych [uczuć rodzinnych, małżeńskich] i narzeczeńskich. A do tych materialnych darów dołączyliście wielki dar ducha - modlitwę oddania Matce Chrystusa nawiedzającej wasze domy. Bądźcie pewni, że wasza gorąca miłość dla Maryi nigdy nie pozostaje bez odpowiedzi. Właśnie ta wzajemna więź miłości jest niejako nośnikiem łask i rękojmią nieustającej pomocy, jaką za sprawą Maryi otrzymujemy od Jej Boskiego Syna.
3. «Gdy (...) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty» (Ga 4, 4) - te słowa św. Pawła, które słyszeliśmy dzisiaj, wprowadzają niejako w samo serce tej tajemnicy. Czas się dopełnił, gdy dokonała się tajemnica Wcielenia przedwiecznego Słowa. Oto Syn Boży przyszedł na świat, aby wypełnić zbawczy plan Ojca, dokonać odkupienia człowieka i przywrócić mu utracone synostwo Boże. W tej tajemnicy szczególne miejsce zajmuje Maryja. Bóg wezwał Ją, aby stała się tą Niewiastą, za pośrednictwem której zostanie zmazana rajska wina pierwszej niewiasty. Bóg potrzebował tego pośrednictwa Maryi. Potrzebował Jej dobrowolnej zgody, Jej posłuszeństwa i Jej oddania, aby w pełni objawić swoją przedwieczną miłość do człowieka.
W dalszym ciągu Apostoł Narodów pisze: «Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!» (Ga 4, 6). Wiemy, że również to wydarzenie dokonało się w obecności Maryi. Tak, jak była u początków Chrystusowego dzieła odkupienia, tak też w dniu zesłania Ducha Świętego była u początków Kościoła. Ta, która w dniu zwiatowania została napełniona Duchem Świętym, w dzień Zielonych Świąt była szczególnym świadkiem Jego obecności. Ta, która tajemniczemu działaniu Ducha zawdzięczała swe macierzyństwo, bardziej niż ktokolwiek inny potrafiła docenić znaczenie zstąpienia Pocieszyciela. Maryja, jak nikt inny rozpoznała chwilę, w której rozpoczęło się życie Kościoła - tej wspólnoty ludzi, którzy włączeni w Chrystusa mogą zwracać się do Boga: [Abba, Ojcze!] Nie ma na świecie człowieka, który byłby wprowadzony w doświadczenie trynitarnej miłości Ojca i Syna i Ducha Świętego, w takim stopniu, jak stało się to udziałem Maryi, Matki Wcielonego Słowa.
Dlatego też w czasie, gdy przygotowujemy się do przeżywania Wielkiego Jubileuszu Odkupienia, w szczególny sposób zwracamy się do Tej, która jest niezastąpioną Przewodniczką na drogach zbawienia. Jeżeli Jubileusz ma nam niejako uprzytomnić to wszystko, co dokonało się dzięki wcieleniu Syna Bożego, to nie możemy nie oprzeć się na doświadczeniu wiary, nadziei i miłości Matki Chrystusa. Nie może braknąć tego odwołania. Od Maryi bowiem uczymy się tej uległości Duchowi Świętemu, dzięki której możemy pełniej korzystać z owoców śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Naszym przodkom zawsze bliskie było to przekonanie o niezastąpionej roli Matki Boga w życiu Kościoła i każdego chrześcijanina. W ciągu ostatnich stu lat mieszkańcy Wadowic dawali temu szczególny wyraz, gdy gromadzili się ze czcią przed wizerunkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy i czynili Ją [Orędowniczką] i Patronką życia osobistego, rodzinnego i społecznego. Tutejszy [Proboszcz i dziekan], ks. Leonard Prochownik tak pisał w 1935 roku: «Matka Boska Nieustającej Pomocy jest u nas we czci. Ma swoją kaplicę, gdzie mieści się Jej wizerunek cudowny i tam doświadczył i doświadcza na sobie niejeden jak w potrzebach doczesnych i duchowych okazuje swą dobroć i spieszy z pomocą». I tak było. Sam mogę o tym zaświadczyć. I wierzę, że tak jest po dziś dzień. Niech tak też będzie w przyszłości!
4. Podczas mego pierwszego pobytu w Wadowicach skierowałem do was prośbę, abyście przed wizerunkiem tej Matki otaczali mnie nieustanną modlitwą. Widzę, że została ona wykuta w kamieniu. Wierzę, że jest to znak, iż ta prośba jest głęboko wyryta również w waszych sercach. (okrzyki: Pamiętamy...) [Serdecznie dziękuję wam za modlitwę.] Stale odczuwam jej działanie i nadal gorąco o nią proszę. Bardzo potrzebuję waszej modlitwy. Bardzo potrzebuje jej Kościół. Potrzebuje jej cały świat.
Jest jeszcze jedna rzecz, za którą chcę podziękować. Wiem, że Kościół krakowski z jego Arcypasterzem postawił w Wadowicach szczególne wotum wdzięczności Matce Boga. Niedaleko stąd został wybudowany Dom Samotnej Matki. Znajdują w nim schronienie i pomoc kobiety, które mimo ofiar i przeciwności pragną strzec daru swego macierzyństwa. Jestem wdzięczny za ten wielki dar waszej miłości do człowieka i troski o życie. Moja wdzięczność jest tym większa, że Dom ten nosi imię mojej matki, Emilii. Wierzę, że ta, która wydała mnie na świat i otoczyła miłością moje dzieciństwo, będzie opiekowała się również tym dziełem. Was zaś proszę, abyście nadal wspierali ten Dom waszą dobrocią.
Przed rozpoczęciem modlitwy Sub tuum praesidium … Papież powiedział:
(Obiecujemy, …) Jeżeli dobrze pamiętam, to ten dom znajduje się przy ulicy Mickiewicza. (brawa) Ta ulica prowadzi w kierunku Choczni. Przy niej znajduje się gimnazjum. (brawa) Gimnazjum imieniem Marcina Wadowity, którego byłem uczniem przez osiem lat. Na tyle szkoły podstawowej powszechnej tu w tym budynku, w którym jest również Zarząd Miasta, Magistrat. Potem przeszedłem do gimnazjum, a z gimnazjum chodziło się do “Sokoła”, na gimnastykę. Chodziło się także do “Sokoła” na przedstawienia. Wspominam Mieczysława Kotlarczyka, wielkiego twórcę teatru słowa. Wspominam moich kolegów i koleżanki z Wadowic Halinę Królikiewiczówną-Kwiatkowską. Wspominam też Zbyszka Siłkowskiego, nieżyjącego, w tym domu. W domu, który należał do państwa Homme. Wiele wspomnień. W każdym razie tu w tym mieście Wadowicach wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło. (Sto lat, …) To jest łatwiej wyśpiewać niż wykonać. (Pomożemy, …) To już raz słyszałem w Gorzowie. To już raz słyszałem w Gorzowie. Daj Boże, żeby się spełniło. (brawa) A więc tam jest ulica Mickiewicza, tam jest Zatorska, tak, tu jest Krakowska. Tam jest dawny Zbożny Rynek, dawny. A tam jest Choczenka. A tam za nami jest Skawa. A tutaj była księgarnia “Foltyna”. Jest jeszcze? Nie. A w tamtym domu mieszkał Jurek Kluger. A tam była cukiernia. Po maturze chodziliśmy na kremówki. (Kochamy Ciebie, …) Że myśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze. A tam w dół, od gimnazjum w górę idzie ulica Słowackiego. A tu Karmelicka. Dalej jest park, park TUMWiO Towarzystwo Utrzymania …, TUMWiO, Miasta i Okolicy Wadowic, tak? (brawa) Nie zapomina się tak łatwo. A tu jest ulica Tatrzańska, dalej jest cmentarz, potem jest Parafia św. Piotra. (Przyjedź do nas, … Zostań z nami, …) Potem jest za Parafią św. Piotra, jest Gorzeń. Gorzeń, to i Dzwonek. Z Gorzenia schodzi się do Skawy. Po drugiej stronie jest Góra Jaroszowska. I tak dalej, aż pod Kalwarię. (Co jest za Kopcem? …) Za Kopcem jest Klecza Dolna. (brawa) Za Kleczą Dolną jest Klecza Górna. (brawa) Za Kleczą Górną jest Barwałd, Kalwaria Zebrzydowska, i już. No, dość tych wspominań. (Jeszcze, …) Ten dom należy do pani Marii Rodzińskiej. Przy ulicy 3 Maja były koszary 12 Pułku Piechoty. Na 11-ego Listopada, na 3-ego maja były tutaj uroczystości na Rynku. Msza św. Polowa, potem defilada przed koszarami. My też braliśmy w tym udział jako studenci należący do “Legii”, jeszcze nie akademickiej. I tak do wojny. No, kończmy powoli. (Nie, … Jeszcze, …) A ten dom był dla mnie szczególnie gościnny. Tu miałem prymicje, po święceniach kapłańskich, i biskupich, i kardynalskich. Wiele razy w domu u państwa Hommów, czyli Zbyszka Siłkowskiego. (Dziękujemy, …) Codziennie ich wspominam. A na scenie wadowickiej sięgaliśmy po największe utwory klasyków poczynając od “Antygony”. Nie wiem czy dzisiaj jeszcze tak jest. No, kończmy już.
5. Sub tuum praesidium...
Pod Twoją, Maryjo, obronę uciekamy się.
Twojej opiece zawierzamy dzieje tego miasta,
Kościoła krakowskiego i całej Ojczyzny.
Twojej matczynej miłości
oddajemy los każdego z nas z osobna,
naszych rodzin i całego społeczeństwa.
Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych,
ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać.
Wypraszaj nam, Maryjo,
łaskę wiary, nadziei i miłości,
abyśmy na Twój wzór i pod Twoim przewodnictwem
nieśli w nowe tysiąclecie świadectwo miłości Ojca,
odkupieńczej śmierci i zmartwychwstania Syna
oraz uświęcającego działania Ducha Świętego.
Bądź z nami nieustannie,
Panno chwalebna i błogosławiona.
O Pani nasza,
Orędowniczko nasza,
Pośredniczko nasza,
Pocieszycielko nasza.
Matko nasza! Amen.
Po zakończeniu modlitwy Sub tuum praesidium …Papież dodał:
(Jesteś wspaniały, …) Mówi się, że wszędzie dobrze a najlepiej w domu. (Zostań z nami, …) Tyle lat minęło od czasu, gdy wyszedłem z Wadowic. Zawsze jednak wracam do tego miasta z poczuciem, że jestem tu oczekiwany jak w rodzinnym domu. (Jesteś w domu, …) Ten dom, ten dom, gdzie mieszkałem należał do pana Chaima Bałamutha. Nie wiem, co się z nim stało. Myślę, że nie żyje. Wiem, że Żydzi wadowiccy przeszli przez ciężkie próby. Wielu zginęło w gettach i potem w obozach, w ramach akcji ekstreminacyjnych rządu hitlerowskiego. Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy dołożyli starań, aby to spotkanie mogło się odbyć. Wdzięczny jestem władzom powiatowym i miejskim Wadowic oraz okolicznych gmin, które z wielkim zaangażowaniem wspierały wysiłki mieszkańców. (brawa0 Dawniej były kościoły filialne w Jaroszowicach, i w Tomicach. Teraz tam są parafie. Pozdrawiam przedstawicieli władz wojewódzkich oraz parlamentarzystów, którzy wywodzą się z tych stron. (brawa) Serdeczne pozdrowienia kieruję do pielgrzymów z sąsiednich dekanatów, z Andrychowa, z Zatora i Kalwarii. Wszyscyśmy razem chodzili do gimnazjum. Z Andrychowa jedna grupa, z Zatora druga grupa, z Kalwarii trzecia grupa. Nazywali Kalwarianów — “Ogórcorzami”. A Wadowiczan — “Flacorzami”. A Żywczan — “Szczupakami”. Sam smak.
Mieszkańcy Kalwarii wielokrotnie zapraszali na “Dróżki” do Sanktuarium. Niestety mogłem tym razem zobaczyć tylko z góry, ale Kalwarię natychmiast rozpoznam. (Kalwaria czeka, …) Ojcowie Bernardyni przynieśli mi obraz przed którym pragnę się modlić w tych dniach. Ten obraz jest w kaplicy biskupów krakowskich. Wadowice wciąż jeszcze są w metropolii krakowskiej, ale niedaleko zaczyna się diecezja bielsko-żywiecka. (brawa) Jest tu ksiądz biskup Tadeusz Rakoczy, pierwszy biskup … oraz biskup pomocniczy Janusz. Wasza obecność przywodzi mi wspomnienie Skoczowa na Kaplicówce. Kanonizacja Jana Sarkandra, a potem spotkanie w Bielsku i Żywcu. Bóg zapłać.
Tak więc Bóg zapłać wszystkim za wszelkie dobro. Wszystkiego się nie da wymienić, spamiętać i tak dość dużo pamiętam. (brawa; Bardzo dużo, …)
Bo się porządnie uczyłem w szkole. Jeszcze się uczyłem łaciny, jeszcze się uczyłem greki. Wy wiecie co to jest? Coś wspaniałego. No, będziemy kończyć. (Nie, … Jeszcze, … Jeszcze chcemy, … Chcemy wysłuchać, …) Kiedy byliśmy w piątej gimnazjalnej graliśmy “Antygonę” Sofoklesa. Antygona — Halina, Ismena — Kazia, mój Boże. A ja grałem Hajmona. “O ukochana siostro ma Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza?” Pamiętam do dziś. A wy jeszcze gracie teraz, macie teatr amatorski w “Sokole”? Macie teatr amatorski w “Sokole”? Tam to było świetnie.
Kraków, 16 czerwca 1999
Pozdrowienie Ojca Świętego skierowane do młodzieży z okna pałacu arcybiskupów
(Okrzyki: “Witaj w domu!”)
Macie rację, macie rację.
(Okrzyki: “Niech żyje Papież!”)
Jeszcze żyje. A ta pielgrzymka…
(Okrzyki.)
Przestańcie wrzeszczeć. Ta pielgrzymka to jest niejako powrót do początku, dlatego byłem dzisiaj w Wadowicach. Tam się urodziłem i jestem tu na Franciszkańskiej. Tu otrzymałem sakrament kapłaństwa z rąk niezapomnianego księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy, pierwszego listopada 1946 roku. Tutaj stoi pomnik Kardynała, przed franciszkanami. Książe niezłomny… A ja mam jeszcze w pamięci jego twarz, jego rysy, jego słowa, jego powiedzenia: “Nie gadaj głupstw”, “Co wy tam robicie”, “Nie róbcie jakichś głupstw” — tak mówił… I różne podobne rzeczy. Ale jest niezapomniany. Był przez to wszystko wielki, był księciem niezłomnym w czasie okupacji. Lata płyną naprzód, już wielu nie pamięta księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Ci, którzy pamiętają tak jak ja mają obowiązek przypominać, aby ta wielkość trwała i tworzyła przyszłość narodu i Kościoła na tej polskiej ziemi. Bóg Ci zapłać Księże Kardynale za to, czym byłeś dla nas, dla mnie, dla wszystkich Polaków strasznego okresu okupacji. Bóg Ci zapłać. I niech wieczny odpoczynek Twojej duszy będzie wynagrodzeniem za wszystkie Twoje trudy i dzieła życia ziemskiego, szczególnie tu, w Krakowie. Bóg Ci zapłać. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
(Okrzyki).
Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. I trzymajcie się! Dobranoc.
(Okrzyki: “Zostań z nami!”)
Jeszcze do jutra.
(Okrzyki: “Dziękujemy!”)
Kraków, 17 czerwca 1999
Homilia wygłoszona podczas Mszy św. na Wawelu
«Zaprawdę powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25, 40). Te słowa Chrystusa, którymi liturgia wprowadza nas w tajemnicę dzisiejszego wspomnienia świętego Brata Alberta, nabierają szczególnej wymowy w wawelskiej Katedrze. Kryje ona bowiem, wraz z grobami świętych, władców i bohaterów narodowych, dzieje miłości — tej miłości, która życie dla braci czyni darem dla Chrystusa.
Dziękuję Opatrzności Bożej, że dane mi jest stanąć ponownie przy konfesji świętego Stanisława, aby tu złożyć dziękczynną ofiarę za tę kościelną wspólnotę, którą Biskup ze Szczepanowa umocnił na całe tysiąclecie swą pasterską posługą i męczeńską śmiercią. On niejako dał początek tej historii miłości do człowieka i do Chrystusa, która nieustannie dokonuje się pośród tego ludu. Z niej wyrasta również kalendarium naszego życia, naszych poszukiwań, naszej wędrówki — indywidualnej i wspólnej — ku spotkaniu z Chrystusem. Wielbię Boga za to, że w tej wielkiej, duchowej spuściźnie mogłem mieć udział szczególnie jako biskup krakowski i mogę z jej bogactwa czerpać siłę i natchnienie jako Biskup Rzymu.
[Pragnę pozdrowić serdecznie wszystkich uczestniczących w tej Eucharystii. Trudno byłoby wszystkich po kolei wymienić. Są to osoby mi bliskie jako członkowie rządu, jako członkowie różnych środowisk, z którymi byłem związany i które w życiu narodu spełniają doniosłe zadania kulturalne, naukowe i społeczne]
Pragnę w szczególny sposób pozdrowić alumnów Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. [Seminarium, z którego ja również wyszedłem, choć w sposób bardzo nietypowy, w okresie okupacji i bezpośrednio po okupacji, okres seminarium podziemnego, a potem już stopniowa normalizacja oraz działalność wychowawcza i naukowa związana z Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Raduję się powołaniami, raduję się, dziękując Bogu za dar powołania, jakim każdego z was obdarzył].
Cieszę się waszą obecnością i dziękuję Bogu za dar powołania, jakim was obdarzył. Podczas tej Mszy świętej chcę polecać Bogu każdego z was i prosić o wszelkie dary Ducha Świętego, jakich potrzebujecie, aby swego powołania strzec, w kapłaństwie mądrze i z miłością je wypełniać i uczynić je światłem dla świata w trzecim tysiącleciu. Proszę was, przekażcie moje serdeczne pozdrowienie i błogosławieństwo waszym braciom we wszystkich polskich seminariach diecezjalnych i zakonnych.
Witam i pozdrawiam wszystkich tu zebranych — tych, z którymi od lat łączą mnie serdeczne więzy przyjaźni i tych, których być może osobiście nie znam, a którzy darzą mnie życzliwością. [Dziękuję z całego serca za ich obecność, za tę wspólnotę jaką stanowimy wszyscy wokół sarkofagu, wokół konfesji świętego Stanisława, pierwszego patrona Polski. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus].
Wszystkim dziękuję za udział w tej Eucharystii.]
Gliwice, 17 czerwca 1999
Przemówienie wygłoszone podczas spotkania z wiernymi
Okrzyki: “Dziękujemy!”
Anioł Pański…
Następuje poświęcenie koron i przedmiotów kultu oraz błogosławieństwo.
Bóg zapłać! Bóg zapłać za waszą świętą cierpliwość dla Papieża!
Oklaski, okrzyki: “Dużo zdrowia!”
Widać, że Ślązak cierpliwy i twardy. Bo ja bym z takim Papieżem nie wytrzymał. Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać — przyjeżdżo.
Okrzyki: “Nic nie szkodzi!”
No to dobrze. Jak nic nie szkodzi, to jakoś ze spokojnym sumieniem odjadę do Rzymu.
Okrzyki: “Zostań z nami! Witaj doma!”
Jeszcze pojadę Matkę Boską Częstochowską przeprosić i ze spokojnym sumieniem odjadę, bo mi Ślązaki z Gliwic przebaczyły.
Okrzyki: “Zostań z nami!”
Bogu dzięki, że choć padać przestało.
Okrzyki: “Nie padało!”
Ale w Krakowie padało.
Okrzyki: “Zostań tutaj!”
Wyście zawsze lepsi.
Okrzyki: “Kochamy Ciebie!”
Bogu dzięki, że choć tyle. Na drugi raz zobaczymy.
Okrzyki: “Jeszcze więcej!”
Mówią: “możesz jechać”.
Ślązaki umieją śpiewać. Wystarczy przypomnieć te nieszpory na Górze Św. Anny. Umieją śpiewać. Bóg wam zapłać. Szczęść Boże!
Okrzyki: “Szczęść Boże! Do zobaczenia! Przyjedź znowu!”
Częstochowa, 17 czerwca 1999
Pozdrowienie Jana Pawła II skierowane do pielgrzymów
1.«Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!»
Nie mogło zabraknąć na szlaku mojej pielgrzymki do Ojczyzny Jasnogórskiego Sanktuarium. To miejsce jest tak bardzo drogie mojemu sercu i tak bardzo bliskie każdemu z was, drodzy Bracia i Siostry. [Przyzwyczaiłem się, jak wy wszyscy] przychodzić tutaj i przynosić Matce Syna Bożego i naszej Matce sprawy osobiste i rodzinne, jak również wielkie sprawy narodowe, tak jak to czynili nasi przodkowie przez całe stulecia.
Przyzwyczailiśmy się mówić o tym wszystkim Tej, która w szczególny sposób jest obecna w tajemnicy Chrystusa i Kościoła, w tajemnicy każdego człowieka. Maryja, jako Matka Zbawiciela jest także Matką całego Ludu Bożego i towarzyszy mu na drogach wiary i codziennego życia. Ona jest także Matką naszego Narodu, który od wieków Ją czci jako swoją Królową.
Raduję się dzisiaj, że dane mi jest stanąć raz jeszcze na tym świętym miejscu, [na tym] szczególnym miejscu modlitwy i spojrzeć z bliska w Jasnogórskie Oblicze naszej Matki. [Ja wam dziękuję, za to, żeście na mnie licznie oczekiwali.] Ona przez swoją «wiarę, miłość i doskonałe zjednoczenie z Chrystusem» (por. Lumen gentium, 63) stała się dla nas żywym wzorcem świętości i miłości Kościoła.
2. Serdecznie witam Ojców Paulinów — Stróżów tego Sanktuarium z Ojcem Generałem i Ojcem przeorem na czele. Pozdrawiam Księdza Arcybiskupa Stanisława [Nowaka] — Pasterza Kościoła częstochowskiego, Księdza Biskupa Pomocniczego Antoniego, [wszystkich] kapłanów diecezjalnych i zakonnych, siostry zakonne i wszystkie osoby konsekrowane. Pozdrawiam z całego serca mieszkańców Częstochowy i pielgrzymów przybyłych z różnych stron Polski.
3. Przybywam na Jasną Górę jako pielgrzym, aby złożyć pokłon Maryi, Matce Chrystusa, aby się do Niej modlić i z Nią się modlić.
Pragnę Jej podziękować za opiekę w tych dniach mojej pasterskiej posługi Kościołowi w Ojczyźnie. Na całej trasie tej pielgrzymki Maryja była obecna z nami, wypraszając nam u swego Syna duchowe dary, abyśmy «czynili to wszystko, co On nam powie» (por. J 2, 5).
Dziękuję Jej za każde dobro duchowe i materialne, które się dokonuje na polskiej ziemi.
Zawierzam macierzyńskiej opiece Pani Jasnogórskiej siebie [samego], Kościół, wszystkich moich Rodaków, nie wyłączając nikogo. Zawierzam Jej każde polskie serce, każdy dom i każdą rodzinę. Wszyscy jesteśmy Jej dziećmi. Niech Maryja będzie przykładem i przewodniczką w naszej codziennej i szarej pracy. Niech wszystkim pomaga wzrastać w miłości Boga i miłości ludzi, budować wspólne dobro Ojczyzny, wprowadzać i umacniać sprawiedliwy pokój w naszych sercach i środowiskach.
Proszę Cię, Matko Jasnogórska, Królowo Polski, abyś cały mój Naród ogarnęła Twoim macierzyńskim sercem. Dodawaj mu odwagi i siły ducha, aby mógł sprostać wielkiej odpowiedzialności, jaka przed nim stoi. Niech z wiarą, nadzieją i miłością przekroczy próg trzeciego tysiąclecia i jeszcze mocniej przylgnie do Twojego Syna Jezusa Chrystusa i do Jego Kościoła zbudowanego na fundamencie Apostołów.
Matko nasza Jasnogórska, módl się za nami i prowadź nas, abyśmy mogli dawać świadectwo Chrystusowi — Odkupicielowi każdego człowieka.
«Miej w opiece naród cały,
Który żyje dla Twej chwały.
Niech rozwija się wspaniały, Maryjo!»
(Okrzyki: “Bóg Ci zapłać!”)
Papież odmawia modlitwę: “Zdrowaś Maryjo” i błogosławi.
Papież intonuje: “Maryjo, Królowo Polski”.
Papież intonuje: “O, Maryjo, żegnam Cię”.
Zostańcie z Bogiem.
(Okrzyki: “Zostań z nami!”)
Widzicie, widzicie, że bym został, ale każą mi iść.
(Okrzyki: “Zostań z nami!”)
Potem nie dogonimy. Zostańcie z Bogiem.
Kraków-Balice, 17 czerwca 1999
Przemówienie pożegnalne wygłoszone na lotnisku w Balicach
1. Ojczyzno moja, ukochana ziemio, [ziemio umiłowana] bądź błogosławiona!
Kończąc [dzisiaj] pielgrzymkę do rodzinnego kraju, z głębi serca wypowiadam to życzenie Bożego błogosławieństwa i kieruję je do całej Polski i wyszystkich jej mieszkańców. Pragnę, w nim zawrzeć uczucia, myśli i modlitwy, jakie towarzyszyły mi w każdym dniu pielgrzymiego wędrowania. Jakże bowiem inaczej wyrazić miłość do tej ziemi i tego ludu, jeśli nie poprzez [modlitwę], gorące błaganie, by Bóg, który jest miłością, obficie wszystkim błogosławił? Ilekroć nawiedzam Polskę, utwierdzam się w przekonaniu, że nie brak tu ludzi czystego serca, którzy żyjąc na co dzień jako ubodzy duchem, cisi, miłosierni i pokój czyniący, wytrwale pozyskują łaskę Bożego błogosławieństwa dla swojej Ojczyzny. Tak też było w tym roku, począwszy od Gdańska, poprzez Pelplin, Elbląg, Bydgoszcz, Toruń, [Licheń], Ełk, Siedlce, Drohiczyn, Sandomierz, Zamość, Warszawę, Łowicz, Sosnowiec, Gliwice, Stary Sącz, aż do mych rodzinnych Wadowic i Krakowa. Wszędzie tam modliłem się, aby powszednie dzieło ludzi żyjących duchem błogosławieństw zaowocowało pomyślnością wszystkich w tym kraju. Dziękuję Bogu, że tę modlitwę mogłem również złożyć dziś u stóp Maryi Królowej Polski, na Jasnej Górze.
2. Podczas tej pielgrzymki, w przededniu Wielkiego Jubileuszu Roku Dwutysięcznego, dane nam było powrócić do miejsc, wydarzeń i osób, które w wymowny sposób świadczą o tym, że w ciągu tysiąca lat istnienia [w Polsce] Kościoła, tajemnica wcielenia Bożego Syna oraz Jego dzieło odkupienia głęboko wrosły w jej dzieje, przez wieki kształtowały jej duchowe oblicze i stanowią mocny fundament dla budowania jej szczęśliwej przyszłości. Świętowania milenium utworzenia organizacji kościelnej w Polsce nie można było rozpocząć inaczej, jak w obecności świętego Wojciecha. To bowiem jego kanonizacja dała początek Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Powróciliśmy więc do apostolskiego trudu i męczeńskiej śmierci Biskupa Pragi. Mając w pamięci cenę, jaką przyszło mu zapłacić za dar wiary, który nam przyniósł, prosiliśmy Boga o to, aby nasze pokolenie przekazało ten depozyt nienaruszony generacjom trzeciego tysiąclecia. A w modlitwie wspierali nas: Regina Protmann, Edmund Bojanowski, Wincenty Frelichowski, stu ośmiu Męczenników i księżna Kinga, których w imieniu Kościoła ogłosiłem błogosławionymi i świętymi. Na przełomie wieków, przykład ich życia i wstawiennictwo są szczególnym darem dla Kościoła w Polsce i na świecie. Za ten dar nie przestaję dziękować Opatrzności Bożej.
Wyrazem podejmowania odpowiedzialności za przyszłość Kościoła w naszym kraju był Drugi Synod Plenarny, który w ostatnich latach stał się okazją do wspólnej refleksji wszystkich wierzących, duchownych i świeckich, nad tym, jak skutecznie realizować zbawczą misję w rzeczywistości współczesnego świata. W Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa dokonaliśmy uroczystego zakończenia prac tego Synodu, zawierzając Bożej miłości jego owoce. Kościołowi w Polsce życzę, aby wprowadzając w życie jego postanowienia skutecznie kontynuował dzieło nowej ewangelizacji.
3. Cieszę się, że podczas tej pielgrzymki mogłem spotkać się z pełniącymi władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą w naszym kraju. Przy tej niezwykłej sposobności wszyscy mogliśmy się przekonać, że dobro wspólne jest tą wartością, wokół której ludzie mogą jednoczyć się w twórczej współpracy, mimo zwyczajnej w demokracji różnorodności przekonań i politycznych wizji. Panu Prezydentowi, obu Izbom Parlamentu, Rządowi Rzeczypospolitej oraz Trybunałom na wszystkich szczeblach życzę, aby — mając przed oczyma dobro Ojczyzny i narodu — wytrwale służyli swoim rodakom i mogli cieszyć się owocami tej służby.
Wędrując po różnych zakątkach kraju mogłem dostrzec, że rozwija się on pod każdym względem. Wiem, że jest to efekt wysiłku całej społeczności, okupionego nieraz wieloma wyrzeczeniami i ofiarami. Wszystkim, którzy z miłością budują pomyślną przyszłość Ojczyzny pragnę dziś wyrazić moje szczere uznanie i podziękowanie. Równocześnie zdajemy sobie sprawę, że na drodze tego rozwoju nie brak przeszkód, problemów i zagrożeń. Pragnę raz jeszcze dać wyraz mej nadziei, że z Bożą pomocą i przy zgodnej współpracy wszystkich wszelkie trudności zostaną pokonane. O to proszę [Pana] Boga, myśląc nade wszystko o wartościach duchowych, które minione pokolenia wiernie przechowały i których nie można zatracić pośród słusznych trosk o materialną pomyślność kraju. Jako Papież [a zarazem] syn tego Narodu zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli, a w sposób szczególny do moich braci w wierze, z gorącym wezwaniem, aby dokładali wszelkich starań, by Polska wchodziła w trzecie tysiąclecie nie tylko jako państwo stabilne politycznie i gospodarczo zasobne, ale również umocnione duchem miłości wzajemnej i społecznej.
4. Oddając chwałę Bogu za dar tej wizyty, pragnę również podziękować wszystkim, dzięki którym mogła ona dojść do skutku. Na ręce Pana Prezydenta Rzeczypospolitej składam podziękowanie Władzom państwowym za zaproszenie oraz za wszelki trud poniesiony w związku z przygotowaniem i pomyślną realizacją pielgrzymki. Dziękuję za wszelkie oznaki życzliwości. Słowa podziękowania należą się władzom regionalnym i samorządowym, które nie szczędziły wysiłków i środków, aby spotkania wiernych z Papieżem odbywały się w pięknym otoczeniu i w atmosferze pokoju i radości. Bóg zapłać za gościnę!
(“Dziękujemy! Zostań z nami!”)
Papież odpowiada: “Jeszcze 20 minut”.
(Okrzyki: “Zostań dłużej!”)
Może 30. No, może 40. Zobaczymy.
Serdecznie dziękuję Wojsku Polskiemu, Policji, Strażakom, innym służbom porządkowym i niezliczonej rzeszy wolontariuszy — wszystkim, którzy z wielkim oddaniem i szczerą życzliwością dbali o bezpieczny przebieg tej wizyty. Nie mogę też zapomnieć o tych, którzy z poświęceniem zapewniali stałą opiekę medyczną potrzebującym pomocy. Dziękuję dziennikarzom oraz tym wszystkim, którzy przez radio, telewizję, internet i za pomocą słowa pisanego rzetelnie współpracowali w przekazywaniu relacji o papieskiej podróży tym, którzy z różnych powodów nie mogli w niej osobiście uczestniczyć. Każdemu, kto w jakikolwiek sposób przyczynił się do tego, aby ta pielgrzymka przebiegała sprawnie i godnie, z całego serca mówię: «Bóg zapłać!».
5. Ze szczególną wdzięcznością zwracam się do Kościoła w Polsce. Odwiedziłem w tych dniach wiele diecezji — niektóre z nich po raz pierwszy — ale nie mogłem być wszędzie tam, gdzie mnie zapraszano. Dlatego raz jeszcze pragnę zapewnić, że duchem byłem w całej Polsce, w każdym dekanacie, w każdej parafii, w każdej wspólnocie zakonnej i każdym rodzinnym domu.
(“Przyjedź znowu!”). Papież odpowiada: “Ale mam jeszcze inny dom. Samiście mnie tam wysłali”.
Przybyłem do wszystkich i bez wyjątku, aby u schyłku tego tysiąclecia przypominać tę jedną zasadniczą prawdę, na której zbudowana jest nasza wiara — prawdę, że «Bóg jest miłością» (1 J 4, 8).
Księdzu Prymasowi, [Kardynałowi Franciszkowi za jego słowo. Wszystkim kardynałom polskim i gościom], Arcybiskupom i Biskupom serdecznie dziękuję za przygotowanie tej pielgrzymki. Sercem obejmuję wszystkich kapłanów. Pragnę również wyrazić wdzięczność [Episkopatowi] za wkład w tę pielgrzymkę, a także za codzienną, wierną służbę Ludowi Bożemu w Polsce. Codziennie modlę się do Chrystusa, Najwyższego Kapłana, aby pełniąc swą pasterską posługę mogli cieszyć się Jego łaską i wdzięcznością ludzi. Tą modlitwą obejmuję również osoby konsekrowane, które we wspólnotach zakonnych podejmują zadania, jakie wyznacza im charyzmat i potrzeby Kościoła. Dziękuję im również za trwanie na modlitwie, szczególnie podczas tej pielgrzymki, za pokorne dzieło miłosierdzia i apostolskie świadectwo życia według rad ewangelicznych. Polecam Bogu wszystkich alumnów seminariów duchownych. Dziękuję za ich czynne włączenie się w przebieg tej pielgrzymki, a zwłaszcza za pełnienie służby liturgicznej. Modlę się, aby coraz pełniej otwierali się na działanie Ducha Świętego, który przygotowuje ich do trudnych zadań w nowym tysiącleciu.
Słowa szczególnej wdzięczności kieruję do wszystkich wiernych Kościoła w Polsce. Wiem, ile wysiłku, ofiar materialnych i duchowych włożyli w przygotowanie tej wizyty. Dziękuję za wielką życzliwość, za gorące przyjęcie, a nade wszystko za świadectwo żywej wiary. Wdzięcznością obejmuję wszystkich ludzi dobrej woli w Polsce. Niech dobry Bóg obficie wynagrodzi wszelką hojność swoim błogosławieństwem! Z miłością pochylam się nad cierpieniem każdego, kto niesie krzyż choroby, starości, samotności i bólu. Wiem, jak wiele zawdzięczam ludziom chorym, którzy duchowo byli mi bliscy nie tylko podczas tych dni, ale towarzyszą mi w całej mojej posłudze na stolicy św. Piotra. Za to potężne wsparcie z całego serca im dziękuję [okrzyki: “My Tobie też!”. Papież odpowiada: “wzajemnie”]. Słowa pozdrowienia kieruję do ludzi młodych, którzy tak [bardzo] licznie przybywali na wszystkie nasze spotkania. Dziękuję za ich młodzieńczy entuzjazm wiary i głębokie modlitewne skupienie. [Proszę Boga], aby wchodząc w nowe tysiąclecie z zapałem nieśli miłość Boga przyszłym pokoleniom.
6. Tertio millennio adveniente. Tę kończącą się pielgrzymkę przeżywalimy w duchu przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Odkupienia i do przekroczenia progu nowego tysiąclecia. Był to czas wspólnej modlitwy i refleksji, czas dziękczynienia za przeszłość, zawierzania Bogu tego wszystkiego, czym Polska żyje dziś i tego, co przyniesie przyszłość. Wierzę, że były to dni owocne i że ich owoc będzie trwały. Ten uroczysty czas dobiega kresu. Ufam jednak, że duch pokoju, jedności, współdziałania w dobrym, który panował pośród nas, nadal będzie ożywiał wysiłki wszystkich, którym leży na sercu pomyślność Ojczyzny i szczęście jej mieszkańców.
Wracając do Watykanu nie opuszczam mego rodzinnego kraju. Zabieram w pamięci widok ojczystej ziemi, od Bałtyku do [gór], a w sercu zachowuję to wszystko, czego dane mi było doświadczyć pośród moich Rodaków. Raz jeszcze pragnę zapewnić: w moich myślach i modlitwach Polska i Polacy zajmują miejsce szczególne. Was, umiłowani Bracia i Siostry, proszę, abyście [w dalszym ciągu] wspierali mnie w moim Piotrowym posługiwaniu, jak długo Opatrzność Boża pozwoli mi je pełnić.( “Przyrzekamy!”)
Jasnogórskiej Królowej Polski oddaję w opiekę wszystkich i każdego z was. Jej matczynej miłości powierzam waszą codzienność, wasze pragnienia i działania.
«Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!» Niech Bóg błogosławi [Polskę], moją Ojczyznę i wszystkich Rodaków!