Kot na Rozdrożu, Kot Na Rozdrożu 12 - Epilog, Ohayo-o


„Kot na rozdrożu” by Miko-chan

 

Epilog

 

Witajcie, nazywam się Leyla i mam dokładnie dwa lata, trzy miesiące i pięć dni. Jednak nie sugerujcie się moim wiekiem, gdyż wyglądam na sporo więcej. Moja mam twierdzi, że przynajmniej na siedem lat. Mieszkam wraz z rodzicami i starszym bratem w niewielkim miasteczku, gdzie prowadzimy rodzinny interes, a dokładnie sklep z rupieciami… to znaczy starociami, chciałam powiedzieć. Jednak do normalnej rodziny, jest nam naprawdę bardzo daleko. Moja mama jest Złotym Smokiem i prócz ognistego temperamentu, nosi pod sukienką wielką maczugę, która jest postrachem całej okolicy. Mój kochany tatuś natomiast dla odmiany jest Mrocznym Lordem Mazoku, przez co wzbudza postrach wszystkich istot, niewidocznych dla zwykłego śmiertelnika. Jakby tego było mało mam jeszcze brata, który jest zarówno smokiem jak i demonem, a do tego ma trochę nie równo pod sufitem, gdyż pamięta swoje poprzednie wcielenie. Mimo tak dziwnego składu naszej familii, życie upływa nam dosyć normalnie, jeżeli pominąć oczywiście ciągłe kłótnie między moimi rodzicielami. Prawie bez przerwy drą ze sobą koty, ku uciesz mojej i Valgarva rzecz jasna. W ciągu mojego krótkiego życia mama już dziesiątki razy wyrzucała ojca z domu, przeklinając dzień w którym pozwoliła przekroczyć mu jego próg, ale ponieważ tata i tak jej nie słucha, więc ten teatr trwa bez końca. Zresztą już dawno ktokolwiek przestał brać to na poważnie, gdyż wszyscy wiedzą, że oni wyznają tylko jedną zasadę: razem źle, ale osobno jeszcze gorzej.

W tym całym przecudnym zamieszaniu siedzę ja, mała i bezbronna istotka zdana na łaskę i niełaskę innych. No może troszeczkę przesadzam. Jako, że w moim ciele następuje fuzja białej i czarnej magii, więc mój potencjał jest znaczny. Prawdę mówiąc jeszcze nie poznałam granic swoich możliwości i jak sądzę nie nastąpi to szybko. Tak czy inaczej moim żywiołem jest niejako równowaga, a ponieważ jestem pierwszym przedstawicielem nowego gatunku, wiec nie mam jeszcze nazwy rodzajowej. Jednie tata określa mnie czasem mianem Mrocznego Smoka i w sumie myślę, że to dobrze oddaje naturę sprawy. Zresztą nazwa nie ma większego znaczenia, dla mnie liczy się tylko to, że jestem bardzo szczęśliwa i mam wspaniałą, choć nieco nienormalną rodzinę.

Ostatnimi czasy, wśród wielu moich rozlicznych talentów, odkryłam zdolność do przewidywania przyszłości. Dzięki temu wiem co nieco, o tym co wydarzy się już niebawem, jakie nowe niespodzianki i przygody zgotuje nam przeznaczenie, ale…cóż, to tajemnica.

 

Somewhere in the world

Somewhere in the dark

I can hear the voice that calls my name

Might be a memory

Might be my future

Might be a love waiting for me

 

Rock me gently

Hug me tenderly

'Til the morning breaks, night fades away

I've spent my time in vain

Trapped inside pain

Don't let me down

Help me see the light

 

Feeling bitter,

twisted all along,

wading through an empty life too long.

 

I close my eyes

Listen to the wind

Longing to belong to a higher place

 

Let me hear your voice

Let me be with you

When the shadow falls down upon me

Like a bird singing

Like a breeze blowing

It's calling me

Somewhere in the world

 

KONIEC

 

I tym optymistycznym akcentem, ogłaszam zakończenie tegoż fanfika (tu powinny nastąpić odpowiednie fanfary^^). Mimo wszystkich zastrzeżeń jestem bardzo dumna, że udało mi się dociągnąć, aż do samego końca. Mam szczerą nadzieją, że czytanie tego „dzieła” sprawiło wam przyjemność, przynajmniej tak samo dużą, jak mnie pisanie. Na pocieszenie niektórych (i ku rozpaczy innych) mogę jeszcze dodać, że mam w planach pewnego speciala, ale czy coś z tego wyjdzie, czas pokaże. Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali, aż do tego miejsca i serdecznie pozdrawiam.

 

Miko-chan

<Miko-chan1@wp.pl>

lub

<Miko_chan1@op.pl>

 

 

10.09.2006r.

2

2



Wyszukiwarka