70 //. Odw rót od Hegla
mieli taką konstrukcję, że wzgląd na własny interes byłby jedynym motywem ich działań: ale tak nie jest.
Zarówno we wspomnianym artykule, jak i w innych pismach dotyczących obowiązku moralnego Prichard kładł szczególny nacisk na oddzielenie słuszności czynu od tego. czy w jakimkokolwiek możliwym sensie jest on wewnętrznie dobry, a także od tego, czy ma dobre konsekwencje. Tak więc, choć Prichard zgadza się z Moore'em co do tego. że dobro jest niedefiniowalne, nie przyznaje mu podobnie rozumianego prymatu. Sądzi, że czyn może stać się -J wewnętrznie dobry tylko za sprawą motywu, który skłania do jego wykonania, niezależnie od tego. czy tym motywem jest poczucie obowiązku, czy zamanifestowanie jakiejś cnoty moralnej takiej jak wspaniałomyślność lub odwaga. Jednakże czyn nie może stać się słuszny dzięki temu. iż jest wykonywany z poczucia obowiązku: jeśli bowiem poczucie obowiązku jest zasadne, czyn musi być słuszny niezależnie od niego. Jeśli chodzi o inne prawe motywy działania, które podpadają pod szyld pragnień. Prichard twierdzi, po pierwsze, że obowiązek moralny jest zawsze obowiązkiem wykonania jakiejś czynności, czego nie da się powiedzieć o motywach wiążących się z pragnieniami, i, po wtóre, że nie znajdujemy się we władzy na- ■ szych pragnień.
Ten ostatni argument, oparty na znanej zasadzie, że „powinien” implikuje „możc’\ wydaje się wątpliwy. Przyjmuje się tu założenie, że rozporządzamy wolnością działania z motywów, w które zostajemy wyposażeni, ale nie rozporządzamy wolnością doboru owych motywów. Nie dostrzegam żadnych apriorycznych podstaw, by wprowadzać takie rozróżnienie; nie wydaje się również, by było ono uzasadnione empirycznie. Jeżeli odmawia się nam wolności nabywania motywów na tej podstawie, że istnieje przyczynowe wyjaśnienie tego. iż | takie motywy posiadamy, to równie dobrze mogą istnieć przyczynowe | wyjaśnienia naszych postanowień dotyczących tego, czy owe motywy urzeczywistnić. Sam Prichard skłonny jest odwoływać się do naszego potocznego sposobu myślenia; a przecież wydając rozmaite sądy moralne, jesteśmy w równej mierze gotowi chwalić i ganić ludzi za motywy ich czynów, jak za same czyny. Nic uważamy, na przykład, by dziwnie brzmiało powiedzenie, że ludzie powinni być szlachetni: nie
uważamy także, by nakaz ten stosował się tylko do ludzi, których łaskawy los obdarzył szlachetnymi uczuciami.
Zasadniczy argument Pricharda przeciw uzależnianiu słuszności czynu od tego, czy ma on dobre następstwa, głosi, iż uzależnianie takie zakłada nie dające się utrzymać twierdzenie, że to, co dobre, powinno istnieć. Podstawy, na których Prichard opiera przekonanie, iż jest to twierdzenie nie do utrzymania, są takie, iż łatwo mogłoby się zdarzyć, na przykład w sytuacji, gdy słuszne działanie nie zostało wykonane, że nie przewidywaliśmy wystąpienia dobrych następstw, i w konsekwencji, nie mogliśmy brać ich pod uw'agę. Mówiąc słowami Pricharda, „o czymś, o czym sądzimy, że nie istnieje, nie możemy ani myśleć, ani twierdzić, że powinno istnieć, tak samo jak nie możemy pomyśleć ani twierdzić o tym czymś niczego innego. O czymś, o czym sądzimy, że nie istnieje, w ogóle nie możemy niczego twierdzić ani pomyśle攳,t. Na mocy analogicznego rozumowania, o czynie, który, jak sądzimy, nie powinien zostać wykonany, nie możemy pomyśleć jako o czynie słusznym. Prichard przyznaje to pośrednio, gdy w innym kontekście argumentuje, że „nie istnieją takie cechy działania jak to, iż powinno ono być wykonane i to, iż nie powinno być wykonane1’31. Konsekwentnie przyjmuje, że własność „bycia moralnie zobowiązanym" ma charakter pierwotny i przypisuje ją realnym osobom.
Nie ulega wszakże wątpliwości, że Prichard odwołuje się tu do bardzo niedobrej argumentacji. To prawiła, że nie możemy w sposób spójny przypisywać faktycznego posiadania własności temu, czego istnienie kwestionujemy. Możemy jednak z pewnością mówić o nieistniejących rzeczach, że posiadałyby takie-to-a-takie własności, gdyby istniały. W przypadku, który nas teraz zajmuje, możemy jednak wyprowadzić oczywisty wniosek, iż nie musimy traktować „bycia czymś, co powinno istnieć" jako własności. Na pierwszy rzut oka widać, żc nie ma żadnego powodu, dla którego nie mielibyśmy powiedzieć o czysto hipotetycznych zdarzeniach, że byłyby one lepsze od jakichś zdarzeń, które miały faktycznie miejsce; lecz jeśli mamy coś do za-
•W Mora} Obli galion, Claremlon Press. Oxf<ird 1949, S. 9.3.
51 Tamże. s. 37.