Ci ostatni nic mogli bowiem wymienić jednej posiadłości na drugą i w ten sposób pozostawali związani z okolicą, która ich żywiła, choć więzy były słabe. Sytuacja ta w praktyce ograniczała możliwości wyzysku, teoretycznie nie ograniczone przez prawo, ponieważ z czasem dochody z posiadłości zmniejszyły się lub wręcz zmalały do zera. W rzeczywistości dopuszczalny stopień eksploatacji był o wiele niższy, niż wówczas sądzono, nic mówiąc już
0 praktyce, bardziej liberalnej od ocen. Sprawiało to, że w dobrach „nieobecnych dziedziców" wyjątkowo szybko
1 często dochodziło do trwałego zubożenia gleby i ogólnego spadku przydatności rolniczej terenu. Stwarzało to poważne zagrożenie dla stanu majątkowego, powodując spadek wartości posiadłości z pokolenia na pokolenie. Poza tym pewne granice przypominały o sobie z tym większą bezwzględnością, że zwykle ich nie dostrzegano i nie przestrzegano. Granica jest, według Alberto Meluc-ciego, „ograniczeniem, rozdzieleniem, separacją; znaczy zatem także uznanie tego, co inne, odmienne, nie dające się sprowadzić do znanych kategorii. Spotkanie z innością jest doświadczeniem, które wystawia nas na próbę, ponieważ rodzi pokusę, by na siłę inność ograniczyć, a równocześnie stanowiąc wyzwanie, by się porozumieć podczas usilnie ponawianych prób.”'
W przeciwieństwie do „nieobecnych dziedziców" z początków epoki nowoczesnej, kapitaliści i pośrednicy w handlu gruntami z okresu późnej nowoczesności dzięki swobodzie ruchu, jaką zyskały ich płynne teraz środki, nic stają wobec ograniczeń trwałych na tyle, by skłaniały do ustępstw. Jedyne odczuwalne ograniczenia, które się respektuje, to administracyjne regulacje dotyczące swobodnego przepływu kapitału i pieniędzy. Jednak tego rodzaju utrudnień jest niewiele, a garstka, która się ostała, pozostaje pod ciągłą presją utraty ważności lub likwidacji. Gdyby zabrakło utrudnień, niewiele byłoby okazji do „spotkania
z innością”, o którym pisał Melucci. Jeśli bowiem doszłoby do spotkania wymuszonego przez drugą stronę - kiedy ..inność” próbowałaby zademonstrować siłę swoich mus-kułów, zwinięcie namiotów nie sprawiłoby kapitałowi specjalnego kłopotu, podobnie jak znalezienie bardziej gości n-nei okolicy, która miękko i ustępliwie poddałaby się jego ingerencji. Byłoby zatem o wiele mniej okazji zarówno do podejmowania prób „zmniejszenia różnicy siłą'’, jak i do wyrażenia chęci stawienia czoła „wyzwaniu, by się porozumieć”.
Obie te sytuacje wymagałyby przyjęcia faktu, że „inności” nie da się sprowadzić do znanych kategorii; by jednak uznano nieredukowalność „inności”, musiałaby stać się ona spójną, nieelastyczną całością i stawić opór. Tymczasem jej s/anse na to kurczą się szybko. Aby opór stał się konstytuty-w ną siłą tworzącą spójną całość, potrzebny jest wytrwały i skuteczny napastnik. Natomiast skutki nowej mobilności polegają na tym, że kapitał i finanse generalnie wcale nie miis/ą zginać tego, co sztywne, spychać przeszkód z toru czy pokonywać, względnie zażegnywać oporu; jeśli pojawia się taka potrzeba, najczęściej ustępuje ona jakiejś łagodniejsze j opcji. Jeśli kontakt z „innością” wymaga kosztownego użycia siły lub nużących negocjacji, kapitał może zawsze przenieść się w spokojniejsze miejsce. Nie ma po-li/eby się angażować, jeżeli wystarczy zrobić unik.
NWOHODA RUCHU A KONSTYTUOWANIE SIĘ SPOŁECZEŃSTW'
I ilr/ąc wstecz na historię, można zadać sobie pytanie, do l-d iego stopnia czynniki geofizyczne, a także naturalne I H/luc/ne granice jednostek terytorialnych, różna tożsa-mos* sj>ołeczęństw należących do odmiennych kręgów kul-i nrow ych oraz rozróżnienie na „położone w obrębie” i „po-(rt granicami” - wszystko to, co tradycyjnie stanowi przed-
r
i Pv/ Nowym ;
I O- l •' /nOZ. C
17