w
Kefctafy ShaJcespedr^n i teatr
371
Nie ma pełnego i zdrowego życia teatralnego bez sztok Shakespeare’a. Ale w jakich je grać przekładach?
Mamy tych przekładów sporo. Są o nich i studia krytye*
(Kraszewskiego, Stan. Tarnowskiego i in.). Jest nawet o»W o nich książka (Władysława Tarnawskiego, O polskich pm kładach dramatów Szekspira, Kraków 1914). Ale żaden z dĄ
itał się „klasycznym”, jak np. u Niemców przekład Scaj^^fnica” 1945, nr 13).
Nie wszyscy zapewne dzisiejsi czytelnicy „Teatru” wiedzą, że za. nim zaczęli liczyć numery i roczniki tego pisma, wyszedł tym samym tytułem (i częściowo pod tą samą redakcją) zeszyt, który także pretendował do wzięcia go w rachubę (świadczą o tja słowa napisu na pierwszej karcie: „...1945. Rok pierwszy, nr został jednak pominięty w myśl staropolskiej zasady: „Pierwsze koty...” itd. (Podobnie przed rokiem 1765, który się uważa za datą powstania sł.awnego „Monitora”, wyszło kilka numerów pod tym samym tytułem, o których dziś tylko historykom epoki wiadomo) Rzecz działa się w pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny; redakcja mieściła się w Warszawie, zeszyt drukowano w Krakówią korektę trudno było przesyłać; wynik nie odpowiedział niczyim nadziejom. Otóż w tym to rychło zapomnianym zeszycie ogłoszony1 został mój artykuł pt. W jakich przekładach grać Szekspira?, który dziś na życzenie obecnej redakcji „Teatru”. wydobywam z niepamięci i przedstawiam w postaci poprawionej i rozszerzonej, a z pominięciem ustępów ściślej związanych z odmiennymi warunkami życia teatralnego sprzed dwu lat ostatnich.
Artykuł ten wywołał pewne poruszenie opinii literackiej. Adam Ważyk wziął z niego asumpt do ogólnych, bardzo wartościowym rozważań o przekładach poetyckich (Klasycy nieznani w „Koinkn 1945, nr 13); Władysław Tarnawski wystąpił z artykułem polemicznym pod tym samym co mój tytułem (w „Tygodniku Warszawskim' 1945; nr 7), na który mu odpowiedziałem (O przekłady Szekspbl dla teatru) w tymże piśmie (1946, nr 4). Poniżej uwzględniam jot] uzupełnienia i sprostowania, które tej polemice zawdzięczam.
me si
Łja. Kilka pokoleń ponawiało próby. I tam zresztą, gdzie były | jjzcsiaay ,.Klasyczne , prób nowych nie brakło. Rzecz to nor-I rriica. Przekład przecież nie jest jakąś odbitką, która by wy-■ptgała tylko znajomości pewnego rzemiosła, ale dziełem sztu-I & 2 więc czymś indywidualnym, aczkolwiek skrępowanym Specyficznymi rygorami, bo i formą, i zawartością dzieła cu— Kiego. Stąd pisarze różnych epok na nowo odtwarzają umiło—
I ęane obce arcydzieła, stosując do nich wespół z coraz to no-Kymi talentami coraz to nowe zasoby językowe, stylistyczne
II wersyfikacyjne. Angielski poeta Bridges ogłosił w r. 1916 I póbki ni mniej, ni więcej, tylko 53 angielskich EneićL, żeby... | uzasadnić pięćdziesiątą czwartą, swoją własną.1 U nas nie ma Kini tak wielkiego bogactwa, ani tak częstych dyskusyj na te I tematy, ale zrozumienie potrzeby nowych przekładów jest WhZe. Wiadomo, że kilku młodych poetów w czasie wojny tłu-Kczyło komedie Shakespeare’a (S. Flukowski w obozie jeń-
St Dygat i Cz. Miłosz w kraju pod okupacją) i że nie-Kóre z tych tłumaczeń są już ukończone. Wiadomo, że p. Z. Si-Kcka przełożyła Otella, a Ksawery Pusłowski Hamleta. Wła-ftsław Tarnawski poinformował nas (w „Tygodniku War-I szewskim” 1945, nr 7) o dokonanym przez siebie w ciężkich Etach okupacyjnych całkowitym przekładzie Shakespeare’a. I Tegoroczny konkurs szekspirowski ujawnił przekład Burzy I dokonany przez Czesława Jastrzębiec-Kozłowskiego i przyniósł wiadomość o pracy nad przekładami różnych utworów przeważnie komedyj) prowadzonej przez pp. Witolda Mał-i kowskiego, Janusza Warneckiego i Tadeusza Białkowskiego.
F Oto najlepszy wyraz instynktu kulturalnego. Brawo! Jeśli te [przekłady okażą się dobre, to oczywiście trzeba je wziąć na scenę i w ten sposób przynajmniej pewne kłopotliwe sprawy twą rozstrzygnięte.
Ale nie znamy jeszcze tych przekładów. Nie wiemy, czy się gjoi zachwycimy. Daj Boże, abyśmy je mogli (przynajmniej Które) postawić obok Moliera Boya-Żeleńskiego. Abyśmy JJzed żadnym nie musieli stanąć w takim zakłopotaniu jak toed Odyseją Wittlina albo Don Kichotem Boy ego.2 W każ-gn razie pewno dość długo będziemy musieli czekać na ogło-pie ich drukiem (jedyne polskie shakespeariemum książko-{ŁBridges, Ibant obscuri, Oxford 1916.
T.wyraz.ił się p. Ważyk, kiedy to napi-Eiica” 1945 nr 13I podzieiam wiele upodobań prof. Borowego*