242 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm
i uczeniej o kolorach, świetle i kompozycji figur niż to, potrafił stary Durer; czy przemawia jednak przez niego własny duch czy też raczej uczoność i doświadczenie minionych czasów? Istotę sztuki pojmują od razu tylko pojedyncze, wybrane umysły, chociaż prowadzenie pędzla może mieć jeszcze u nich wiele braków; natomiast wszystkie zewnętrzne walory sztuki udoskonala się stopniowo przez inwencję, ćwiczenie i namysł. Ale nikczemna i pożałowania godna jest próżność, która zasługą epoki wieńczy własną, marną głowę i swą nicość chce ukryć pod wypożyczonym blaskiem. Precz, wy mądrzy chłopcy, od starego artysty z Norymbergii I niech się żaden nie waży sądzić go drwiąco, krzywiąc się jeszcze po dziecinnemu na to, że nie miał on za mistrzów Tycjana i Correggia, albo że nosiło się w jego czasach tak osobliwy, starofrankoński strój!
Bowiem dzisiejsi nauczyciele również dlatego nie chcą nazywać go, jak też niektórych innych malarzy jego stulecia, pięknymi i szlachetnymi, że ubierali oni dzieje wszystkich narodów, a nawet opowieści naszej religii w strój swojej epoki. Myślę jednak, że każdy artysta, przez którego serce przesuwają się istoty z minionych wieków, musi je ożywiać duchem i tchnieniem swojego czasu; słuszne jest przecież i naturalne-, że twórcza siła człowieka przybliża sobie z miłością wszystko, co obce i odległe, a więc nawet istoty niebiańskie, i przyobleka w dobrze znane i ulubione formy swojego świata i swojego kręgu widzenia.
Kiedy tworzył Albrecht Diirer, Niemiec był jeszcze na arenie narodów naszej części świata postacią szczególną i doskonałą, o stałym obliczu; i jego obrazy odbijają wiernie i wyraźnie, nie tylko w rysach twarzy i zewnętrznym wyglądzie postaci, lecz także w swym duchu, tę poważną, prostą i silną istotę niemieckiego charakteru. W naszych czasach ten wyraźnie określony niemiecki charakter, jak i niemiecka sztuka zagubiły się. Młody Niemiec uczy się języków wszystkich ludów Europy i ma, próbując i sądząc, czerpać pożywienie z ducha wszystkich narodów; — adepta sztuki poucza się, jak powinien naśladować wyraz Rafaela i barwy szkoły weneckiej, i prawdę Holendrów, i czarodziejskie światło Correggia. wszystko naraz, i tą drogą dojść do przewyższają-
cej wszystko doskonałości. — O smutna pseudomądrości! O ślepa wiaro epoki, która sądzisz, że można zestawić wszelki rodzaj piękna, wszystko, co doskonałe u wielkich artystów tego świata i, podpatrując wszystkich, jak żebrak wyłudzając ich rozmaite wielkie dary, połączyć w sobie ich ducha i wszystkich zwyciężyć! — Czas własnej siły minął; nędznym naśladownictwem i uczoną kompilacją chce się zastąpić zawodzący talent, a owocem są zimne, gładkie i bezduszne dzieła. — Sztuka niemiecka była pobożnym młodzieńcem, wychowanym po domowemu wśród krewnych, w murach małego miasta; teraz, gdy dorosła, stała się światow-cem, który wraz z drobnomieszczańskimi obyczajami wymiótł z serca uczucia i swój szczególny wyraz.
Za nic bym nie chciał, żeby czarowny Correggio albo wspaniały Paolo Veronese czy-potężny Buonarroti malowali tak jak Rafael. Nie zgadzam się również z tymi, którzy mówią: „Gdyby tylko Albrecht Durer pomieszkał jakiś czas w Rzymie i nauczył się prawdziwego piękna i idealności od Rafaela, stałby się wielkim malarzem; trzeba go żałować i dziwić się tylko, że w swoim położeniu zdziałał tak wiele”. Nie widzę tu żadnego powodu do żalu, ale cieszę się, że w postaci tego człowieka los zesłał niemieckiej ziemi prawdziwie ojczystego malarza. Nie byłby on pozostał sobą; jego krew nie była krwią włoską. Nie urodził się dla rafaelowskiej idealności i wzniosłości; znajdował przyjemność w ukazywaniu ludzi takimi, jakimi byli naprawdę wokół niego, i udało mu się to znakomicie.
A przecież jednak, kiedy w młodszych latach ujrzałem w pewnej wspaniałej galerii pierwsze obrazy Rafaela, jak też twoje, ukochany Dur erze, odczułem ze zdziwieniem, że spośród wszystkich znanych mi malarzy ci dwaj byli szczególnie bliscy memu sercu. U obydwu podobało mi się bardzo, że tak zwyczajnie i po prostu, bez wytwornych korowodów, jak u innych malarzy, jasno i wyraźnie ukazują nam ludzi w pełni ich duszy. Nie odważyłem się jednak wtedy wyjawić nikomu swego mniemania, sądząc, że mnie każdy wyśmieje, i wiedząc dobrze, że większość dostrzega w starym niemieckim malarzu tylko coś sztywnego i suchego. W dniu, w którym widziałem ową galerię byłem jed-
1S*