104 LUIG9 nUNDIUO
o sul^itwol Pan mota mnie przedstawiać. Jak się panu podoba: wszystko jednał Nawet ubrań*: tylko, żebym mia. la ramiona — tylko ramiona — nagle, bo wie pan. kiedy Zbliża elf do O/ce i opiorą głowę na Jogo pianiach tak stałam z głową opartą i z ramionami wokół Jego szyj; ujrzałam tu, na rące, żyłką, która pulsowała, i wówczas, jak gdyby tylko ta drgająca żyła sprawiała mi obrzydzenie. przymrużyłam oczy, tak, o tak, i ukryłam głowę na Jego piersiach!
Zwracając elf do Matki
Krzycz, krzycz, marnot
Ukrywa głowę no piersiach Ojca I podniósłszy ramiona, fok gdyby broniła się przód owym krzykiem, dodaje zdławionym, zbolałym głosom
Krzycz, tak jak wtedy krzyknęłaśl
MATKA
rzucając się, toby Ich rozłączyć Nie, dziecko, dziecko mojel
Rozłączywszy Ich
Potworze, to moja córka I Nie widzisz, że to moja córka? DYREKTOR
cola się do rampy, słysząc ton krzyk, wśród przerażenia aktorów
Bardzo dobrze, tak jest, doskonalel I kurtyna, teraz kurtyna I
OJCIEC
biegnąc do niego, cały drżący Tak. właśnie taki Bo tak było naprawdę!
DYREKTOR
zachwycony, z przekonaniem Alei tak. oczywiście I Kurtyna I Kurtyna I
Mauytltła, ttyttąe kilkakrotna wołani*, oputtena kurtynę, #«> itawhjąc pmd rampą Dy r akt ot a I Ofca. Dyraktot, » pod n to-tlonymi rękami, potny w górę
Do Ofca, unonąc kra/ kurtyny, toby wa iść na tconę Tak. tak, doskonale! Doskonale! Efekt pewnyt Trseba tak skończyć! Ręczę, ręczę za tan pierwszy akt!
Wchodu t Ojcem ta tatlonę