179
nawet dla Platona jedynie „dążenie od niedoskonałego do doskonałego poznania”, pokazuje określenie, że ani niewiedzacy ani dosko-nale wiedzący (nprbogowiej nie mogą kochać, lecz tylko nhilo-sophoi, to znaczy właśnie Kochankowie mądrnśr.i”_Miłn.śń Eros jest synem Dostatku i Biedy, wiedzy i niewiedzy. I dlatego jest . boskość tylko przedmiotem miłości - nie samym kochającym, jak w obszarze chrześcijańskim. Gdziekolwiek powraca w dziejach to podwójne określenie miłości, to, że dynamicznie nie poprzedza ona poznania, lecz następuje [po nim], i że byłaby teleologicznie tylko drogą, metodą mającą na celu rosnące poznanie, tam jest [ono] zawsze teologiczną konsekwencją pogańskiego, fałszywego obrazu jakiejś nieruchomej, tylko w siebie samą patrzącej boskości, która nie kocha wzajemnie, która jest tylko przedmiotem czci stworzeń, lecz nie współczynnym podmiotem jakiejś „zażyłej rozmowy duszy z Bogiem”, jak już Grzegorz z Nysy definiuje modlitwę. Także według Spinozy, który znów przyjmuje tę grecką zasadę, nie może nikt żądać, żeby Bóg na jego własną amor Del intelectualis także ze swej strony odpowiedział miłością - słowo, które Goethego Filinę porwało ku niesłusznie podziwianemu: „Jeśli ja cię kocham, co to ciebie obchodzi!”
Także szersze platońskie określenie miłości jako „dążenia?’** //W..*'' (ontycznie zatem jako tendencji ńieFytu do bytu) zawiera już *** w zarodku całą tę teorię. Faktycznie nie należy miłość i nienawiść, nie należą także akty zaangażowania (Interessenehmeri) - jak gdzie indziej wykazałem - do sfery dążenia i woli naszego ducha, choćby nawet były zdolne fundować wszelkiego rodzaju dążenia, popędy, tęsknoty, pragnienia, chcenia. Wszelkie „dążenie” niszczy się samo w osiągnięciu upragnionego, w zaspokojeniu, a równocześnie zmierza ono do realizacji czegoś nowego, innego, danego mu naprzeciw
jako rzeczywiste. Przeciwnie, miłość spoczywa całkowicie w byciu i istocie (Soseiń) swojego przedmiotu; nie chce ona niczego innego, niż [to, że] on jest, i wzrasta, kiedy głębiej w niego wnika. Ujęta jako „dążenie” - mianowicie do poznania - lub nawet jako „potrzeba”, musi też miłość zniknąć wraz z dokonanym poznaniem i nie może być ontycznie właściwa boskości jako doskonałemu i pozbawionemu potrzeb bytowi, który już właśnie jest tym, czym „chce” i „powinien”. Dlatego w swej krytyce chrześcijaństwa z grecko-neoplatońskiego punktu widzenia (który zawiera tę platońską koncepcję) próbował Celsus ze ścisłą logiczną konsekwencją zniszczyć chrześcijańską ideę „kochającego Boga” i wykazać jej