skiego. Moszczeński wydał ponownie Mownik (1779), zaopatrując go w nowe hasła. Wszystkie tomy wyszły w Lipsku w 1812 E'(„poprawiony i pomnożony przez grono ludzi uczonych z tych (strzech naqi”— mówi się w przedmowie po francusku).
W łatach 1743 i 1745 wyszło dość osobliwe dwutomowetdzieło z podwójnym tytułem, francuskim i polskim. Thk oto brzmi tytuł polski: Nowy wielki dykcyjonarz JMci X Daneta opata jrancuski/ła-ciński i polski [...] obfitujący w najlepsze sposoby mówienia z obser-wacyjami krytyki i gramatyki w każdym z tych trzech języków. Autorem był zapewne pijar Franciszek (Dymitr) Kola, który do słownika francusko-łacińskiego ks. Piotra Daneta dodał polskie odpowiednik/18. Oba tomy liczą 1167 stron i mieszczą w sobie około 50 tysięcy haseł głównych i pobocznych, gdy słownik Mączyńskiego tMezył stron 1030, Knapiusza — 1540, a Ttoca — 1582. Słownik miał zapewne służyć szkołom pijarskim, ale nie tylko — bo i wszystkim tym, którzy się chcieli nauczyć języka francuskiego i czytać modne książki francuskie.
W słowniku Daneta-Koli jest wiele ciekawych polskich słów i niemniej ciekawych opisów znaczenia słów francuskich: Gale-ffetier — Gałgati człowiek, powsinoga, hołyś, włóczęga-, Gobelets *—■ szalbierz, wyłżygrosz, co pod kubek gra dla oszukania, kubek kuglar-ski dla gry; se goberger—rad sobie, cieszy się, ochotki sobie czyni, zna nasz worek, Godelureau — gagatek, galant, fryerz, gach do kobietek nowy, co się z szczęścia do płci chlubi\ godenot — Osóbki różne, sa-moruszne na sprężynach chodzące, maryonetkami zowią; Guilłedou — giełda, burdel, dom nierządny, czerwona baszta, słowo komiczne w francuskim. Pominięto tu łacińskie i francuskie objaśnienia podobnego charakteru.
Dziwić musi, że Linde nie korzystał z tego słownika; tilldno uwierzyć, żeby o nim nie słyszał. Toteż nie ma on hasła wyłżykubek, marionetka, czerwona baszta, osobki samoruszne, ani zwrotij^grać pod kubek. Czytając słownik Daneta-Koli natrafia się często ma
francuskie wzory naszych zwrotów frazeologicznych, np. wzrok stracić od płaczu — perder les yeux a force de pleurer, mieć smak, upodobanie, ochotę do czego — avoir du gout pour les choses. Kola miał zamiar wydać część polsko-francuską, lecz go nie wypełnił.
Nową epokę otwarł dopiero Bogumił Samuel Linde, gdy z początkiem XIX w., w latach 1807—1814, wydał w 6 tomach Słownik języka polskiego19. Również miejsce wydania. Warszawa, jest symbolem przesunięć, jakie się w Polsce dokonały. Już nie Kraków, gdzie się drukował słownik Knapskiego, lecz Warszawa stała się głównym ogniskiem życia kulturalnego.
Dzieło Lindego spotkało się z gorącym przyjęciem, ukazało się bowiem wtedy, gdy w języku widziano najlepszego gwaranta zachowania bytu narodowego, zagrożonego przez rozbiory. Poeta Kazimierz Brodziński ukończenie słownika powitał odą, co prawda mocno napuszoną, ale dobrze oddającą nastrój patriotów, miłośników języka ojczystego:
Czeka cię zwycięstwa chwała! Linde! twa praca spełniona! Gdzie rąk trzeba Egeona,
Thm dłoń jedna dokonała.
Uniosłeś nam drogie szczątki Jedynej ojców puścizny,
Jedne niestarte pamiątki niszczonej zewsząd ojczyzny (...)
Niechaj Słowian pokolenie Wiecznie twoje dzieło chowa. Czci jak lary nieskończenie — praca to jest Alcydowa!
Lecz gdzie są Alcyda słupy? Gdzie dziś słupy Bolesława?
27