nologii musiałaby w ogóle wykazać, w jak małym stop-niu można jakikolwiek wynalazek XVIII stulecia przypisać w całości jednemu człowiekowi. Dotychczas nie ma takiego dzieła. Darwin zwrócił uwagę na historię technologii naturalnej, tzn. na kształtowanie się organów roślin i zwierząt jako narzędzi wytwórczych dla życia zwierzęcego i roślinnego. Czyż nie zasługuje na równie baczną uwagę historia organów wytwórczych człowieka społecznego, będących materialną podstawą każdej poszczególnej organizacji ,j społecznej? I czy historia ta nie byłaby łatwiejsza do napisania, skoro -jak twierdzi Vico — historia ludzkości tym się różni od historii przyrody, że pierwszą tworzyliśmy sami, a drugiej nie? Technologia odsłania czynną postawę człowieka wobec przyrody, bezpośredni proces wytwórczy jego życia, a wraz z tym również stosunków społem cznych jego życia i mających w nich źródło wyobrażeń duchowych. Nawet wszelka historia religii abstrahująca od tej materialnej bazy jest historią niekrytyczną. Doprawdy, o wiele łatwiej wykrywać za pomocą analizy ziemską treść mglistych wyobrażeń religii niż, odwrotnie, z każdorazowych rzeczywistych stosunków życia wyprowadzać ich formy religijne. Jedynie ta ostatnia metoda jest materialistyczna, a więc naukowa. Słabe strony abstrakcyjnego materializmu przyrodoznawstwa, który nie uwzględnia procesu historycznego, widoczne są choćby W abstrakcyjnych i ideologicznych' wyobrażeniach jego rzeczników, ilekroć zapędzą się poza obręb swej specjalnością
Gdyby czytelnik chciał wspomnieć o Malthusie, którego praca Essay on Population ukazała się w 1798 r., to przypominam, że praca ta w pierwszej swej postaci jest jedynie szkolarsko powierzchownym i pełnym kleszej napuszoności plagiatem z Defoe'a, sir Jamesa Steuarta, Townsenda, Franklina, 'Wallace,a i in. i nie zawiera ani jednego samodzielnie przemyślanego zdania. Wielką sensację wywołaną przez tę broszurę wytłumaczyć można jedynie interesami partyjnymi. Rewolucja
Francuska znalazła w królestwie brytyjskim namiętnych obrońców. „Zasada ludnościowa", wypracowana powoli w ciągu XVIII stulecia, a potem hałaśliwie otrąbiona w czasie wielkiego kryzysu społecznego jako niezawodna odtrutka przeciw naukom Condorceta i in., powitana została radośnie przez angielską oligarchię, która ujrzała w niej doskonałe narzędzie do wykorzenienia wszelkich dążeń do dalszego rozwoju ludzkości. Mal-thus, wysoce zdumiony swym powodzeniem, wziął się potem do wypychania starego schematu powierzchownie skomplikowanym materiałem, dokładając doń materiał świeży, zresztą odkryty nie przez niego, lecz ściągnięty od innych. - Zauważmy jeszcze nawiasem, że Malthus, acz był klechą Kościoła anglikańskiego, uczynił jednak mniszy ślub celibatu, jest to bowiem jeden z warunków of the fellowship [członkostwa] protestanckiego uniwersytetu w Cambridge. „Członkom kolegiów nie pozwalamy się żenić, a który by pojął żonę, przestaje być członkiem kolegium" (Reports ol Cambridge University Commission, s. 172). Ta okoliczność korzystnie wyróżnia Malthusa spośród innych klechów protestanckich, którzy odrzucili katolicką zasadę celibatu kapłańskiego i uznali przykazanie „płódźcie i rozmnażajcie się" za swe szczególne posłannictwo biblijne tak dalece, że wszędzie przyczyniają się do wzrostu ludności w stopniu zaiste nieprzystojnym, a jednocześnie prawią robotnikom kazania o „zasadzie ludnościowej". Rzecz to charakterystyczna, że ekonomicznie strawestowany grzech pierworodny, jabłko Adama, „the urgent appetite" [„natarczywe pożądanie"), „the checks which tent to blunt the shafts of Cupid" [„przeszkody, które przyczyniają się do przytępienia strzał Kupidyna"), jak z fantazją wyraża się klecha Townsend, że cały ten drażliwy punkt stał się i jest nadal monopolem panów przedstawicieli protestanckiej teologii lub raczej protestanckiego Kościoła. Z wyjątkiem weneckiego mnicha Ortesa, pisarza oryginalnego i inteligentnego, większość orędowników „zasady lud-
151