248
248
:
Można sobie wyobrazić rozmiary wolności, jaką cieszą się Amerykanie, można stworzyć sobie obraz panującej u nich skrajnej równości, lecz aktywności politycznej, jaka ożywia tamtejsze społeczeństwo, nie można pojąć, nie zobaczywszy jej na własne oczy.
Ledwie zejdziemy na ziemię amerykańską, już znajdujemy się w samym centrum wielkiego podniecenia: ze wszystkich stron dochodzi wrzawa, dociera do nas jednocześnie tysiąc głosów, a każdy z nich wyraża jakieś społeczne potrzeby. Wszystko dokoła znajduje się w ciągłym ruchu: tutaj mieszkańcy jakiejś dzielnicy zebrali się, by radzić nad kwestią budowy kościoła, tam odbywają wybory jakiegoś delegata, dalej deputowani z całego hrabstwa zjeżdżają się pospiesznie do miasta, by rozważyć pewne lokalne ulepszeniu, ówdzie miejscowi rolnicy porzucają swe pola, by omówić projekt drogi lub szkoły. Jedni obywatele zbierają się tylko po to, by oświadczyć, że nie zgadzają się na jakieś posunięcia rządu, inni zaś po to, by ogłosić, że. ich zdaniem, ludzie stojący aktualnie u steru są ojcami narodu. A oto jeszcze inni, którzy uważając pijaństwo za źródło wszelkiego zła, uroczyście zobowiązują się do dawania przykładu wstrzemięźliwości.1
Cudzoziemcy zauważają tu jedynie wielką ruchliwość polityczną, która nieustannie ożywia amerykańskie ciała prawodawcze, tymczasem ona jest. tylko epizodem i jakby przedłużeniem tego powszechnego poruszenia, które rodzi się w najniższych warstwach narodu, by stopniowo objąć swym zasięgiem wszystkich obywateli. Trudno z większym oddaniem pracować dla własnego szczęścia.
Nie sposób wręcz powiedzieć, jakie miejsce zajmują polityczne czynności w życiu obywatela Stanów Zjednoczonych. Najważniejszą sprawą i, rzekłbyś, największą przyjemnością, jaką zna Amerykanin, jest mieszanie się do rządzenia oraz dyskutowanie na ten temat. Jest to widoczne w najmniejszych drobiazgach codziennego życia; nawet kobiety udają się nieraz na zgromadzenia publiczne, by podczas politycznych dysput odpocząć od domowych trosk. Kluby zastępują im do pewnego stopnia teatr. Amerykanin nie umie rozmawiać - on dyskutuje. Nie gawędzi, lecz rozprawia. Mówi zawsze w taki sposób, jakby przemawia!
Towarzystwu wstrzemięźliwości 10 stowarzyszeniu, których członkowie zobowiązują się powstrzymać od picia mocnych trunków. Podczas mego pobytu w Stanach Zjednoczonych towarzystwu wstrzemięźliwości liczyły już ponad 270000 członków, u skutkiem ich działalności hylo zmniejszenie się spożycia mocnych trunków w samym tylko stanie Pensylwania o 500000 gulonów rocznie.
do zgromadzenia, i jeżeli się zacietrzewi, to zwracając się do rozmówcy, gotów powiedzieć: Panowie!
W niektórych krajach ludzie z pewnym wstrętem przyjmują przyznane im prawa polityczne i są niezadowoleni, że zabiera im się czas, zawracając głowę interesami zbiorowości. Lubią zamykać się w ciasnym egoizmie obudowanym czterema ścianami własnego domu.
Amerykaninowi odebralibyśmy połowę życia, gdybyśmy go zmusili do zajmowania się wyłącznie własnymi sprawami. Czułby wtedy, że wypełnia go wielka pustka, i byłby niewiarygodnie nieszczęśliwy.-"
Jestem przekonany, że gdyby kiedykolwiek despotyzm zawładnął Ameryką, miałby więcej trudności ze zwalczeniem nawyków powstałych wskutek praktykowania wolności niż z przezwyciężeniem samego do niej przywiązania.
Owo stale odradzające się ożywienie, jakie demokracja wprowadziła do politycznej rzeczywistości, rzutuje z kolei na życie społeczeństwa. Zważywszy wszystko, sądzę, że to właśnie jest największym osiągnięciem demokracji, i znacznie bardziej pochwalam ją dla dobra, które pośrednio powoduje, niż dla wszystkiego, co daje bezpośrednio.
Nie da się zaprzeczyć, że lud często bardzo źle kieruje sprawami publicznymi. Ale mieszając się do spraw publicznych, lud poszerza swoje horyzonty umysłowe i wyzwala swoje myślenie z ciasnych ram codziennego doświadczenia. Człowiek z ludu, który zostaje powołany do rządzenia społeczeństwem, zaczyna szanować samego siebie. Ponieważ posiada władzę, ma na swoje usługi wysoce oświecone umysły. Ludzie światli zwracają się ze wszystkim do niego, a chcąc pozyskać w nim oparcie i starając się go zwieść na tysiąc sposobów - kształcą go. Bierze udział w politycznych przedsięwzięciach, których sam nie wymyślił, ale które pozwalają mu się przekonać, czym jest takie przedsięwzięcie. Codziennie zwracają mu uwagę na nowe ulepszenia, które można by wprowadzić do zarządzania wspólną własnością, on zaś zaczyna wówczas odczuwać pragnienie ulepszenia swych własnych interesów. Nie staje się może przez to cnotliwszy ani szczęśliwszy, lecz na pewno bardziej ośw-iecony i bardziej czynny od swoich przodków. Nie wątpię, iż demokratyczne instytucje, zważywszy dodatkowo na naturalne wa-
Podobny lak! zaobserwowano już w Rzymie za pierwszych cesarzy.
Momesquieu mówi w którymi miejscu, że nic nie mogło dorównuC rozpaczy mekiórych obywateli rzymskich, po burzliwym życiu politycznym wracających nagie w zacisze domowej egzystencji.