22 Zygmunt Kubiak
Hattest du nur ein Mai gesehn, wie Schicksal in die Verse eingeht und nicht zuruckkommt.
Powyższe rozważania, które nas oto przywiodły aż do cnót kamienia, były trzema metodycznymi „przybliżeniami” do owej olbrzymiej przemiany, jaka na progu między okresem twórczości głównie łacińskiej a okresem twórczości głównie polskiej dokonała się w sztuce Jana Kochanowskiego. Pierwsze „przybliżenie” wysnułem ze spotkania Kochanowskiego z Ronsardem. Dwa następne — z interpretacji roli owego horac-jańskiego Musu, który stał nad stołem czarnoleskiego mistrza w epoce dojrzałości jego sztuki. Ale przecież Poetica nescio quid blandum spirans też tam była nadal — naprzeciw Musu. Czy przetrwała ona tylko jako pokusa?
Czy w porze wielkiej przemiany naprawdę trzeba było porzucić wizję Złotowłosej, zostawić ją gdzieś po drodze, gdy się wędrowało ku dojrzałości? Czy tamta błoga piękność, nescio quid blandum spirans, mogła być już tylko pokusą?
Wtedy gdy pisał list do mądrego Fogelwedera, Jan Kochanowski pracował właśnie nad Psalmami. Piękność świata widzialnego Psalmy, jak i Pieśń nad Pieśniami, jak i inne księgi biblijne, opromieniły wieloma wersetami. Już bardzo dawno temu, w epoce hellenistycznej, greccy tłumacze Biblii, ci, którym zawdzięczamy Septuagintę, odczytali ową piękność również na samym początku Biblii, w hymnie o Stworzeniu otwierającym Księgę Rodzaju. Powtarza się tam jak refren stwierdzenie, iż Bóg widział, że to, co stworzył, jest... Właśnie —- jakie? Tekst hebrajski brzmi: ki tobh. Słowo tobh w hebrajszczyżnie oznacza „dobre” (ki tobh — „że to dobre”), lecz także „piękne”. Tłumacze Septuaginty wybrali greckie słowo kalón, „piękne”, w czym zresztą nie popełnili dużego nadużycia translatorskiego, gdyż już wówczas zaczęła się owa niezmiernie interesująca ewolucja semantyczna tego słowa, która sprawiła po wiekach, że w dzisiejszej greczyźnie jego regularne znaczenie jest: „dobre”; swoim wyborem też się do owej ewolucji niewątpliwie przyczynili.
Wspaniały hymn zaczęty od słów „Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary”, który stara tradycja wiąże właśnie z momentem owego wielkiego przełomu w życiu Jana Kochanowskiego — przeistoczenia się z poety głównie łacińskiego w poetę głównie polskiego — i który miałby powstać w Paryżu, a w Polsce skłonić Reja do wypowiedzenia słów:
Temu w nauce dank przed sobą dawam I pieśń bogini siowieńskiej oddawam
— jest modlitwą do Boga i pochwalą piękności wszechświata. Kiedy zaś nasz poeta będzie komponował zbiór łacińskich elegii, jako jego wielki finał umieści na końcu księgi czwartej hymn o piękności kosmicznej, właśnie przede wszystkim o piękności:
Jakież wyścigi szybkie czy teatr wspaniały,
Firleju, oczy nasze równie zachwycały,
Jak te boskie widoki mistrzyni przyrody I bezprzykładna nieba głąb w czasie pogody.
Jakież się malowidło równe kwiatom zdaje,
Co rosną z twórczej ziemi, gdy wiosna nastaje?
Mogłoby się wydawać, że te hymny o piękności kosmicznej harmonijnie współbrzmią z doktryną platońskich i neoplatońskich filozofów florenckiego renesansu, zwłaszcza następców Marsilia Ficina, z ich uwielbieniem piękna i upatrywaniem w nim esencjalnej cechy wszechświata, mającej odbicie również w rozpryśniętych, ale harmonijnych szczegółach, także w człowieku. Żarliwie i subtelnie głosił tę doktrynę w Polsce Łukasz Górnicki, przyjaciel czarnoleskiego mistrza, w swojej parafrazie II Cortegiano Baltazara Castiglione, w czwartej księdze Dworzanina polskiego, opublikowanego w roku 1566. Jednemu z dworzan skupionych w podkrakowskiej willi nad Prądnikiem, panu Kryskiemu, kazał głosić platońską filozofię miłości, zaczerpniętą od Castiglionego:
Naprzód tedy macie to W.M. wiedzieć, iż miłość nic innego nie jest, jedno pożądanie piękności, a piękność nie telko ta jest, która w rzeczach kstaltownie urodzonych abo złożonych, albo uczynionych ma swe siedlisko, ale i dusza nasza, cnotami ozdobiona, jest dziwnie piękna i zgodne głosy abo dźwięki swą cudność osobną mają (...) Owa sie każda rzecz pięknością zdobi i jest — jakom pirwej powiedział — nie oddzielona od dobroci, zwłaszcza w człowieczym ciele. Bo takowej cudności ina przyczyna nie jest, jedno piękność duszna — a taż jest istotną dobrocią (...) Przeto cudność jest znak zwycięstwa dusznego, jako owa chorągiew, co ją wytkną z wieże po wzięciu miasta ; bo przez takową cudność — jako przez chorągiew — już dusza