34 1. Bajki dla małych dzieci
- Więc... - powtórzył Tartaruga - bo chciał go ośmielić - mów dalej, Szary Kadłubie.
-Takie „więc” nie jest dobrym początkiem - powiedziała ukochana córeczka Tartarugi, Okrąglutka.
A ponieważ była ukochana, więc nie bała się tatusia i dlatego dodała jeszcze:
- Może zacznij od „a gdyby".
- A gdyby... - zaczął Szary Kadłub i znowu zatrzymał się, bo „a gdyby" wcale nie pasowało do tego, co chciał powiedzieć.
Po chwili zaczął jeszcze raz:
- Więc gdyby zacząć bez „więc”, to by... A gdyby... znowu przerwał.
Wszystkie żółwie i żółwice i małe żółwie z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwały się tej scenie, a najmłodsze żółwiątko, które nic nie rozumiało z tego co się dzieje, przysunęło się do mamusi i zapytało cichutko:
- Czy to jest naukowa dyskusja? Boja nic nic rozumiem.
-Tak - odpowiedziała mamusia - a teraz bądź cicho, bo zaczyna być ciekawie.
Żółwiątko zamilkło i też przysłuchiwało się, bardzo dumne, że jest obecne przy naukowej dyskusji.
Szary Kadłub zebrał myśli i po chwili przemówił:
-Tydzień temu były urodziny mojej ukochanej żonusi. Urządziliśmy więc...
Przerwał, ale ponieważ „więc” było w środku zdania, zatem spokojnie mówił dalej:
- Urządziliśmy więc naszą ulubioną zabawę. To znaczy - dodał dla wyjaśnienia - miarowo uderzaliśmy ogonami o ziemię i wybijaliśmy rytm.
- Po takiej zabawie powstaje wspaniałe błotko, w którym lubią się taplać nasze krokodylątka. Kiedy skończyliśmy wybijać rytm, z daleka usłyszeliśmy odgłos, jakby ktoś nas naśladował.
- Naśladował? - zdziwiło się jakieś żółwiątko.
- Co to znaczy?
- To, gdy ktoś robi to samo co ty - wyjaśniła mama, żółwica Czuła.
- Aha - pokiwało głową żółwiątko.
- Aha - pokiwało głową drugie żółwiątko.
-Nie naśladuj - powiedziało lo-pierwsze i spojrzało na swój ogonek, bo chciało go porównać z ogonem krokodyla.
Szary Kadłub opowiadał dalej:
-Gdy my wybijaliśmy rytm, to ci inni leż to robili. Popłynęliśmy na sąsiednią wyspę, ale okazało się, że tam nikogo nie ma. To kto nas naśladował? To bardzo dziwne. Wytłumacz Tartarugo, co to może być. Ty na pewno będziesz wiedział, bo przecież jesteś bardzo mądry.
Tartaruga myślał, myślał a potem powiedział:
- Muszę sam usłyszeć ten rytm. Przypłynę do was jutro. Zgadzasz się, Szary Kadłubie?
- Oczywiście - radośnie odpowiedział krokodyl.
I popłynął na swoją wyspę, żeby uspokoić inne krokodyle. A Tarta-ruga popłynął tam następnego dnia. Ale nie był sam. Okrąglutka, jego ukochana córeczka tak długo prosiła i prosiła, aż tatuś zabrał ją ze sobą. Oczywiście pod warunkiem, że Okrąglutka będzie bardzo grzeczna.
Gdy wdrapali się na brzeg i trochę odpoczęli, ujrzeli bardzo śmieszny widok. W dużej, błotnistej sadzawce siedziały krokodyle i uderzały ogonami. Błoto rozpryskiwało się wokoło. Wszyscy - duże krokodyle, a także małe krokodylątka - byli nim popryskani. Wyglądali jakby mieli duże szare piegi.
Okrąglutkiej bardzo się to spodobało. Wzięła do łapki patyczek i też zaczęła uderzać w błoto. Nie minęła chwila, a Okrąglutka cała była pokryta szarymi piegami.
- Jak ty wyglądasz - powiedział ze zgrozą Tartaruga.
- A obiecałaś, że będziesz grzeczna.
- Jestem grzeczna - odpowiedziała Okrąglutka.
- Cooo? - zdziwił się Tartaruga.
- Robię przecież to, co robią dorośli - wyjaśniła mała żółwiczka.
- A to znaczy, że jestem grzeczna - dodała - mamusia zawsze mi mówi, żebym zachowywała się jak dorosła.
- Aha - powiedział Tartaruga - może jednak teraz przestaniesz zachowywać się jak dorosła - zaproponował - bo staniesz się jednym wielkim piegiem.