28 l. Indukcja i wyjaśnianie
Bacon nie zdawał sobie sprawy z tych kłopotów przypuszczalnie dlatego, że nie brał pod uwagę możliwości stosowania matematyki do poznania przyrody. Wciąż znajdował się pod wpływem starożytnego rozróżnienia na szlachetną episteme, do której zaliczano matematykę i astronomię, traktujące o przedmiotach wiecznych i niezmiennych1, oraz pospolitą doksa, obejmującą dociekania o rzeczach kapryśnych i przemijających. Tradycję tę przełamał Galileusz, który aforyzmem „księga przyrody pisana jest językiem kół i trójkątów" podniósł fizykę do godności autentycznej nauki. Jednak nawet gdyby poznanie przyrody miało ograniczać się do ustalania praw jakościowych, czyli praw postaci „Każde A jest B", zasadę ograniczonej różnorodności świata należałoby uznać za złudzenie. Nic ma bowiem żadnej gwarancji, że w świecie nie istnieje jakość, na której określenie brakuje w naszym języku odpowiedniego wyrazu. Gdyby taki wyraz wynaleźć i dołączyć do słownika rozpatrywanego języka, można byłoby sformułować hipotezę, która nie występowała dotąd na żadnej liście hipotez. Ponieważ nigdy nie można wykluczyć odkrycia nowych jakości i idącego za nim rozszerzenia dotychczasowego języka, żadnej listy hipotez nie można uznać za wyczerpującą. Wspaniałym przykładem wynalazków językowych - nie do pomyślenia w czasach Bacona - na określenie nowo odkrytych jakości są „kolory" kwarków2.
Metoda indukcji eliminacyjnej nie daje gwarancji odkrycia prawdy, nawet gdyby zasada ograniczonej różnorodności świata obowiązywała. Przypuśćmy bowiem, że udało się wyeliminować wszystkie hipotezy prócz jednej z pewnej wyczerpującej listy hipotez. Czy stąd wynika, że ta ostatnia pozostała hipoteza jest prawdziwa? Aby można było taki wniosek wyciągnąć, trzeba jeszcze założyć, że w ogóle istnieje jakaś hipoteza prawdziwa. Gdy idzie o hipotezy na temat długości doby, trzeba założyć, że kolejne wschody słońca występują zgodnie z jakąś regułą. Gdyby Słońce zachowywało się całkowicie kapryśnie, czyli gdyby Ziemia obracała się raz szybciej, raz wolniej, według jakiegoś widzimisię, żadna hipoteza na temat długości doby nie byłaby prawdziwa. Kr ótko mówiąc, metoda może być wiarygodna jedynie przy założeniu, że w przyrodzie występują jakieś prawidłowości.
Esencjalizm
Ludwig Wittgenstein (1889-1951), filozof, urodzony w Wiedniu, w latach 1939-1947 wykładowca uniwersytetu w Cambridge. Autor Traktatu logiczno-filozoficznego i Dociekań filozoficznych, uważanych za jedne z najważniejszych filozoficznych publikacji XX wieku. Podejmował problematykę związku języka, myśli i rzeczywistości, w Dociekaniach filozoficznych przedstawił koncepcję znaczenia jako sposobu użycia.
Bacon przyjmował w to miejsce inne założenie, charakterystyczne dla tradycji, zwłaszcza scholastycznej, której wpływom nieświadomie i mimowolnie ulegał. Uznając „Każde A jest B” za wzorcową formę hipotezy naukowej, przyjął, że hipoteza przypisuje rzeczom pewnego rodzaju pewną istotną jakość, to jest jakość, która przysługuje im z istoty rzeczy. Odkrycie tej istoty miało być zadaniem metody naukowej. Bacon zakładał więc esencjalizm, to jest pogląd, wedle którego rzeczy mają swoją istotę, coś, bez czego nie byłyby tym, czym są. Przeciwko esencja-lizmowi można jednak wysunąć poważne argumenty. Wittgenstein3 dowodził, że nie ma nic takiego, co byłoby wspólne wszystkim grom.
Różne zajęcia określa się mianem gry nic dlatego, że mają wspólną istotę, że prawdą jest dla jakiegoś B, iż „Każda gra jest B", lecz dlatego, że gry łączy ze sobą „podobieństwo rodzinne”. Giy mają jedne cechy wspólne z jednymi grami, inne cechy wspólne z innymi grami. Nie można wykluczyć, że spostrzeżenie Wittgensteina na temat gier może mieć zastosowanie również do rodzajów rzeczy występujących w przyrodzie. Takie podejrzenie może powstać między innymi w obliczu trudności w zdefiniowaniu pojęcia gatunku biologicznego. Wedle popularnej definicji, dwa typy organizmów należy uznać za odmiany tego samego gatunku, jeżeli zdolne są do krzyżowania się i ich krzyżówki są płodne. Tymczasem istnieją pewne odmiany mew, zamieszkujące różne rejony geograficzne, o tej własności, że krzyżują się z odmianami zamieszkującymi sąsiednie rejony, a nie krzyżują się z odmianami z rejonów odległych. Istnieją więc odmiany, powiedzmy, A, B i C takie, że - na mocy przytoczonej definicji -A i B należą do tego samego gatunku, B i C należą do tego samego gatunku, natomiast A i C należą do różnych gatunków.
Prawa przyrody
Po Baconie dość szybko zainteresowania poznawcze z istoty rzeczy przesunęły się w stronę prawidłowości zjawisk, prawidłowości
Za takie uważano gwiazdy i planety, zanim uznano je za ciała fizyczne zasadniczo tej samej natury co ciała znajdujące się w „sferze podksiężycowej".
Nb. jakości odkrytych, a może tylko postulowanych, dzięki wyrafinowanemu aparatowi matematycznemu teorii.
Zob. L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 2000 (pierwodru oryginału 1953).