126 Rzym I wiek n.c.
[Czy naukf, należy pobierać od samego początku
U NAJLEPSZEGO NAUCZYCIELA?)
(Ks. II. rozdz. UJ. I-J2)
(1) Nic mogę leż pominąć lulaj milczeniem opinii tych ludzi, którzy nawet gdy zadecydują, że chłopcy nadają się już do szkoły retora, sądzą jednak, że nie należy posyłać icli zaraz do wybilnego nauczyciela. Przetrzymują ich zatem przez jakiś czas u mniej znakomitych mistrzów, uważając, że do nauczania początków tej sztuki odpowiedniejszy jest przeciętny jakiś nauczyciel, niby dlatego, że go łatwiej cłiłopcy mogą zrozumieć i łatwiej w ślad za nim nadążyć. Poza tym mają jeszcze to przekonanie, że taki nauczyciel podejmie się trudu nauczania początkowych wiadomości z mniejszą pretensjonalnością.
(2) Nie sądzę jednak, żeby przy lej kwestii potrzeba było długiego wysiłku do wykazania, o ile korzystniejszą jest rzeczą karmić się wiedzą od początku u najwybitniejszych mistrzów, a zarazem jak wielka powstaje trudność, gdy przyjdzie nam usuwać wady i błędy, które już raz się mocno zakorzenią. Wtedy bowiem następny nauczyciel podwójny musi wziąć na siebie ciężar i to większy ciężar oduczania złych nabytków, wyprzedzający możliwość prowadzenia dalszej nauki. [...]
Ale w tym, o co nam tutaj chodzi, tkwi błąd dwojaki. Jeden z nich to ten, że ci ludzie w ogóle sądzą, iż wystarcza do pewnego czasu nauka u owych podrzędniejszych nauczycieli i już - byleby żołądek był zdrów - o resztę się nie martwią. (4) Lecz tę ich beztroskość, jakkolwiek zasługującą na naganę, można by tu ostatecznie jeszcze jakoś tolerować, gdyby tego rodzaju nauczyciele uczyli chłopców tylko mniej, a nic gorzej! Drugim zaś błędem, i to częściej powtarzanym, jest tutaj owo ich przekonanie, że nauczyciele, którzy osiągnęli większe możliwości w sztuce wymowy, nic chcą się zniżać do nauczania pomniejszych wiadomości z retoryki już to dlatego, że im nic w smak zajmować się kursem niższym, już też z tego powodu, że w ogóle by tego robić nic umieli.
(5) Otóż ja takiego człowieka, który nic chce się podjąć tej pracy, wcale nic zaliczam do nauczycieli! Twierdzę natomiast niezbicie, że jeżeli tylko cłicc, to i umie to zrobić w pierwszym rzędzie każdy co najznakomitszy mistrz! A twierdzę to po pierwsze dlatego, że mam to przekonanie, iż człowiek, który przewyższa w wymowie innych, opanował w sposób najdokładniejszy również te wiadomości, przez które dochodzi się do tejże wymowy. (6) Po wtóre, twierdzę to dlatego, że w nauczaniu najważniejszą rolę odgrywa metoda, a tę w tym pełniejszym stopniu posiada nauczyciel, im doskonalsze ma wykształcenie. I wreszcie dlatego, że nikt nie wzbija się na wyższe poziomy tak wysoko, by tracił z oczu niziny. I3o nic myślimy chyba, że Jowisza olimpijskiego najlepiej potrafił wykonać Fidiasz,1 ale to wszystko, co poza tym służy ku ozdobie jego dzieła, lepiej zrobiłby inny mistrz, albo że ktoś, będąc mistrzem wymowy, nie będzie umiał mówić w zwykłej rozmowie z drugim, albo wreszcie, że ktoś nic będzie umiał leczyć lżejszych chorób dlatego, że jest wybitnym lekarzem!
(7) Jakżeż więc? Czy sztuka wymowy nie jest na pewnym stopniu czymś wyższym,
niż zdolny jest pojąć słaby rozum dziecka w chłopięcym wieku? - Owszem, zgadzam się, że jest ona rzeczywiście czymś wyższym, ale też len wymowny nauczyciel powinien się odznaczać roztropnością, powinien znać metody nauczania i umieć zniżyć się do poziomu ucznia, podobnie jak len najszybszy nawet biegacz, gdy ma odbyć drogę z małym chłopczykiem, podaje mu rękę, skraca swój krok i nie posuwa się w tej drodze naprzód dalej, niż zdoła ujść jego mały towarzysz. (8) Nie bez znaczenia jest też tutaj dla nas fakt, że w przeważnej ilości wypadków tym łatwiejsza do zrozumienia i o wiele przejrzystsza dla nas jest rzecz, im światlcjszy o niej mówi nauczyciel. Bo też pierwszą zaletą wymowy jest właśnie przejrzystość, a im mniej ktoś posiada zdolności i wykształcenia, tym bardziej usiłuje wynosić się i sztucznie nadymać, tak jak ci ludzie małego wzrostu, gdy stają na palcach, albo jak ci słabi, którzy się najwięcej odgrażają. (9) Jestem bowiem pewny, że wszyscy ci nadęci, zmanierowani frazeso-wiczc i inni, obojętna rzecz, jakim rodzajem niesmacznej nadętości grzeszący ludzie, chorują nic na nadmiar sił, lecz właśnie z powodu ich niedomagania, podobnie jak i ciało puchnie nie z sił i dobrego zdrowia, lecz z choroby; a jak ci, których męczy prosta droga, raz po raz schodzą z niej na boczne ścieżki, lak właśnie im lichszy jest nauczyciel, tym bardziej bywa zawiły i niezrozumiały.
(10) Oczywiście nie uchodzi tu mojej uwagi zdanie, które wypowiedziałem w księdze pierwszej, kiedy publiczną naukę w szkole uznałem za korzystniejszą niż prywatną w domu, mianowicie że chłopcy na początku nauki i nie bardzo jeszcze w niej zaawansowani chętniej dają się porwać do współzawodnictwa ze swymi wspólkolcgami ze względu na to, że jest ono dla nich bardziej przystępne. Bo mógłby to teraz ktoś tak rozumieć, że zdanie, którego tu bronię, nie zgadza się z tamtym. (11) Myśl taka jednak jest mi zupełnie obca; przyczyną bowiem, bodaj że najważniejszą, dla której chłopca należ)' oddawać na naukę do szkoły co najlepszego nauczyciela, jest właśnie to, że u takiego również sami uczniowie odbiorą lepsze wykształcenie i będą przemawiać tak, że bardzo wielką korzyść przyniesie drugim właśnie współzawodnictwo z nimi, a jeżeli w czym uchybią, błąd ten na pewno zaraz zostanie należycie poprawiony. Natomiast ów nauczyciel ze słabszym wykształceniem, być może, nawet z uznaniem będzie przyjmował błędy uczniów za dobią monetę i przez niewłaściwy sąd własny będzie zmuszał słuchaczy, by je za takie sanie uważali.
(12) A zatem zarówno pod względem charakteru, jak i wykształcenia w wymowie jak najwybitniejszy powinien być len człowiek, który' na wzór Homerowego Fojniksa2 ma uczyć słowa i czynu.
Fidiasz (V w. p.n.c.) - najwybitniejszy rzeźbiarz grecki; jego post\g Zeusa Olimpijskiego zaliczany
jest do siedmiu cudów świata (przyp. red.).
Fojniks - stary opiekun i nauczyciel Achillesa w wyprawie pod T niejszej książki - przyp. red.)