Listopadowy wiatr strącał z drzew ostatnie liście.
Na ogołoconych gałęziach ukazały się gniazda i gniazdeczka - tak wspaniale ukryte latem w gęstwinie liści.
Jędrek z młodszym bratem Leszkiem wędrowali rankiem do przedszkola. Droga prowadziła pod lasem.
- Popatrz, Jędrek gniazdo.
- Gdzie?
- O, tam, tam, na tej gałęzi!
- Co się tak gapicie maluchy, jeszcze gawrona połkniecie? - poklepał Leszka po plecach Tomek, duży chłopiec z siódmej klasy z teczką pełną książek.
- Tam gniazdo! - pokazał Leszek.
- A, prawda! Zaraz je dostaniemy! Rzucił teczkę w trawę - i w jednej chwili, jak wiewiórka, już był przy gnieździe...
- Ale gniazd nie wolno zabierać - Jęknął Jędrek.
- Kto ci powiedział mądralku?
- Pani mówiła!
- Pani mówiła, że wiosną i latem, kiedy lęgną się pisklęta, ale nie teraz, późną jesienią! - tłumaczył majstrując przy gnieździe.
- A dlaczego? Jak nie wolno - to nie wolno!
- A dlatego, że gniazda zajmują wygodne miejsca i na przyszłą wiosnę miejsc zabraknie! Kapujesz Jędrku - Mędrku?
- A ptaki do gniazd nie wrócą?
Tomek zsunął się z drzewa.
- Nie, globusiku, wraca tylko jeden jedyny strzyżyk, ale on jest wielkości korka od butelki, a to spore gniazdo - więc spokojna głowa. To jest gniazdo drozda śpiewaka!
- Skąd wiesz? - rzucili się chłopcy oglądać gniazdo.
- Bo wysłane tekturą! Tylko drozd śpiewak potrafi taką sztukę...
- Skąd ten drozd wziął tekturę w lesie, - wzruszył ramionami Jędrek.
- Sam sobie zrobił, kapujecie, maluchy?
- On nas buja! - trącił Leszek Jędrka.
- Ha, jeżeli bujam to sobie idę!
Podniósł swoją teczkę i ruszył drogą wielkimi krokami, ale chłopcy podreptali za nim.
- Nie... nie... no powiedz, Tomek, o tej tekturze!
- To co, on założył fabrykę tektury, ten drozd śpiewak, czy jak?
- E, tam! Nabierze do dzioba, kapujecie, próchna ze starej dziupli, wymiesza ze swoją śliną, wymiesza i gniazdo wykleja.
Podobno ludzie nie znali jeszcze papieru, tylko pisali na wołowych i oślich skórach, kiedy drozd śpiewak już tekturę umiał robić!
- E, to pewno bajka!
- Macie tu gniazdo, pokażcie waszej pani, to wam powie. A chcecie, to się założymy.
- O co?
- O lizaka!
- Cześć.
I Tomek popędził do szkoły, a chłopcy, co tchu do przedszkola.
- Proszę pani, czyje to gniazdo?
- Drozda śpiewaka - powiedziała pani. Wysłane tekturą!
Świetnie będzie ciekawy okaz do kącika przyrody!
A jednak Tomek nie bujał - trzeba szykować lizaka!