$88
, Wobec nieuzgodnienia stanowisk było nadal sporo incydentów1. To anglika-nie wkraczali do ambasady w czasie nabożeństwa, a przynajmniej czekali w okolicy, aby sprawdzać tożsamość i ewentualnie aresztować angielskich katolików przy wyjściu. To znów świta ambasadora wdawała się w utarczkę w obronie swoich współwyznawców. Na interwencję ambasadora miejscowe władze dezawuowały czasem zbyt gorliwych przeciwników katolicyzmu, a nawet ich karały. Dopiero po erze crorawel-lowskiej namiętności na tym tle stopniowo przygasły.
Poza Anglią praktyka bywa bardzo rozmaita. Sir Henry Wotton, zostając w r. 1604 ambasadorem w Wenecji, oświadcza, że nabożeństwa w jego rezydencji będą dostępne dla wszystkich Anglików, ale dla nikogo więcej2. Za to w r. 1648 rezydent francuski w Szwecji Chanut wywodzi wobec samej królowej Krystyny, że prawo narodów zezwala mu dopuszczać na nabożeństwa wszystkich cudzoziemców, byle -uje^ Szwedów, i uzyskuje aprobatę tego stanowiska3.
Jednakże właśnie w krajach skandynawskich — wpierw w Danii4, potem i w Szwecji5 — pojawiły się pod koniec XVII i w XVIII w. przepisy kategorycznie zakasujące udziału w owych dyplomatycznych nabożeństwach komukolwiek poza posłem oraz jego rodziną i świtą.
-—Z kolei i w krajach katolickich nie brak było nadal odruchów niechęci wobec nabożeństw, odprawianych w rezydencjach posłów protestanckich. Gdy w r. 1708 śpiewy, towarzyszące nabożeństwu w siedzibie rezydenta pruskiego w Kolonii von Diesta, słychać było na ulicy, tłum zaatakował gmach poselstwa, obrzucając go kamieniami i tłukąc szyby. Fryderyk I dopiero po dotkliwych retorsjach uzyskał uznanie prawa swego posła do urządzania protestanckich nabożeństw, tylko jednak dla siebie i swoich domowników6.
Z prawem kaplicy wiązały się konflikty na tle narodowości kapelanów poselstw. Zwłaszcza władze angielskie miały zastrzeżenia przeciw zatiudnianiu w tym charakterze Anglików i Irlandczyków. Jeszcze w latach 1745-1746 zasadniczy spór na tym tle przeciwstawił rządowi angielskiemu wszystkich katolickich posłów akredytowanych w Londynie7.
Rozbieżności praktyki znajdowały odzwierciedlenie w piśmiennictwie. Autorzy katoliccy, jak Callićres, Rćal, a za nim Wyrwicz, są zdania, że poseł może zapraszać na nabożeństwa co najmniej wszystkich poddanych władcy wysyłającego208. Stanowisko autorów protestanckich jest bardziej restrykcyjne209. Wicąuefort wywodzi, że władca przyjmujący może zakazać udziału w dyplomatycznych nabożeństwach zarówno własnym obywatelom, jak cudzoziemcom. Według Vattela poseł korzysta z przywileju kaplicy tylko „w swej zamkniętej rezydencji, dokąd nikt nie ma prawa wstępu”, a władca przyjmujący może żądać, aby wiadomość o nabożeństwach nie dochodziła „do świadomości publicznej”. Martens uważa ponadto, że przywilej ten przysługuje tylko samemu posłowi i nie może być realizowany w jego nieobecności.
Tak więc, choć zasada prawa kaplicy nie budziła wątpliwości, pozostawało sprawą otwartą, kto może korzystać z wynikającej zeń swobody kultu. W logice prawa poselstw leżało przyznanie tej swobody rodzinie i świcie posła. Dopuszczenie innych jego ziomków można było uzasadniać piawem posła do sprawowania nad nimi opieki. Dyskusyjna była sprawa obywateli państw trzecich.)Natomiast rozciągnięcie następstw poselskiej swobody kultu na poddanych władcy przyjmującego mogło być uważane za pewne ograniczenie jego suwerenności, nadawało się więc do rozpatrywania w kategoriach podobnych, jak problem azylu.
OZNACZANIE REZYDENCJI
Skoro rezydencja posła ma być nietykalna, w jego interesie leży, aby była oznaczona w sposób pozwalający nieomylnie ją rozpoznać.
„Dlatego to — powiada Wicąuefort — j>rzy wielu dworach Europy ambasadorowie umieszczają nad drzwiami wejściowymi herby swoich władców . Jakoby po raz pierwszy oznaczyli tak swoje rezydencje uczestnicy rokowań westfalskich210. Zdaniem Mosera przywilej ten bezspornie przysługuje ambasadorom, a wątpliwe jest, czy mogą z niego korzystać posłowie niższych rang211. Nic wszędzie się zresztą widać przyjął, skoro jeszcze w r. 1749 funkcjonariusze francuscy, którzy przeprowadzili rewizję u odźwiernego posła holenderskiego w Paryżu, Larrcya, mogli się tłumaczyć, że nie wiedzieli, iż są w rezydencji posła212.
Wiedeński incydent z r. 1798 świadczy, że nie było też jeszcze wtedy praktykowane wywieszanie na rezydencji poselskiej flagi państwa wysyłającego. Wywiesił ją generał Bernadottc, ambasador Francji przy dworze cesarskim, po pokoju w Campo Formio. Dokoła gmachu zebrał się tłum, który flagę zerwał i spalił, następnie zaś wdarł się do gmachu i zdemolował jego urządzenie. Późna i mało energiczna interwencja policji austriackiej uraziła ambasadora. Gdy nadto rząd austriacki nie zgodził się na jego żądanie, aby nową flagę wciągnęli na maszt austriaccy urzędnicy, Berna-dotte demonstracyjnie wyjechał. Nic tylko jednak zdaniem rządu cesarskiego wywieszenie flagi na ambasadzie było faktem bez precedensu. Wspólna deklaracja wszystkich — poza Bernadottem — dyplomatów, akredytowanych w Wiedniu, przypisała winę zajść „nierozwadze ambasadora i innowacji, na jaką sobie pozwolił”213. Kto wie, co prawda, czy do oburzenia zarówno cesarskiego rządu, jak dyplomatów, re-
2,0 Wicąuefort, jw. 211 Moscr, XVII, § 12 n.
2,2 (Ch.) Martens CC, I, 368 n. 2,5 (Ch.) Martens NCC, II, 49 n.
\
Przykłady: Adair, 186 n.
Tamże, 183. 5 Tamże, 184 i 195.
204 Uges Danicae Christlani F(1683), ks. VI, r. I, § 5 — (G. F.) Martens AGV, I, 352.
205 Oświadczenie króla Fryderyka I z 22 III 1720 i 15 VI 1742 — tamże, 358 n.
BUder-Saal, VII, 60 n.
207 (Ch.) Martens CC, n, 22 n. Zob. też wyżej, s. 155-156.
202 Callióres i Rćal, jw.; Wyrwicz, 679, pkt 2.
Wicąuefort, I, XXVIII; Vattel, IV, VH, § 104; (G. F.) Martens PDG, VII, VI.