228
stwo między dyplomatami od znaczenia reprezentowanych władców. W obrębie tejLsarnti-klasy ~ b° przedstawiciel klasy wyższej zawsze góruje nad^przedstawicielem klasy niższej — o pierwszeństwie ma decydować ..data oficjalnego zawia-domienia^JEl^^^iii^iy tle tej prostej formuły spory o pierwszeństwo miały odtąd zniknąć bez śladu. Oparcie pierwszeństwa na łatwo sprawdzalnych faktach i datach odebrało całemu zagadnieniu ów posmak prestiżowo-polityczny, który poprzednio prowadził do tylu zadrażnień1 2.
Z precedencją wiąże się jeszcze postanowienie3, że regulamin nie wprowadza żadnej „innowacji’* w statusie reprezentantów papieża. Rozumiano pod tym zachowanie tradycji, że w krajach utrzymujących stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską nuncjusz będzie zawsze zajmował pierwsze miejsce.
Postanowienie, aby każde państwo jednolicie traktowało dyplomatów tej samej klasy4, oraz aby żadne związki rodzinne ani polityczne nie miały wpływu na prece-dencję5, określa tylko bliżej zasady wyszczególnione już w artykułach poprzednich.
Ostatnie postanowienie regulaminu6, przewidujące, że o porządku podpisywania traktatów lub innych aktów między państwami, które uznają zasadę „alter-natu”, będzie decydował los, wiąże się raczej z techniką pracy na konferencjach międzynarodowych niż z codziennym obrotem dyplomatycznym. Kieruje się i ono prestiżowymi reminiscencjami okresu poprzedniego. Słusznie bowiem zwrócono uwagę27, że w chwili, gdy zamieszczano je w regulaminie, nie było ono już potrzebne. Sam regulamin podpisano w porządku alfabetycznym francuskich nazw paóstw--sygnatariuszy, Protokół akwizgrański zaś pele-mele, nie kierując się ani porządkiem alfabetycznym, ani altcmatem. Stosowanie altematu utrzymało się natomiast w umowach dwustronnych, gdzie nie było i tak kwestionowane.
W tekście regulaminu, napisanym jasno i zwięźle, uderza pewna nonszalancja terminologiczna. Ta sama grupa ludzi określana jest aż w pięcioraki sposób: agents (arenga), employós (art. 1, 4 ust. 1, 5, 6), envoyós (art. 3), representants (art. 4 ust. 2), ministres (art. 7), jak gdyby autorom bardziej niż na prawniczej ścisłości zależało na literackiej racji różnicowania słownictwa.
JAK POWSTAŁ?
Piszący, czy to o dyplomacji lub o prawie dyplomatycznym jako całości, czy nawet o samym Regulaminie wiedeńskim bądź ograniczają się do analizy samego tekstu, bądź interpretują go w świetle praktyki albo przeszłej, albo przyszłej, która po nim dopiero się rozwinęła, bądź wreszcie snują własne domysły. Żadna z tych dróg nic wydaje się zadowalająca. Wyjątkowa rola, jaką Regulamin wiedeński odegrał w dziejach rozwoju nie tylko prawa dyplomatycznego, ale prawa narodów w ogóle, uzasadnia próbę prześledzenia przede wszystkim — w bezpośrednim oparciu o źródła — okoliczności, w jakich powstał ten doniosły akt. Wydaje się bowiem, że wtedy dopiero stanie się on w pełni zrozumiały.
Zadanie to nie jest tak beznadziejne, jak sugerują niektórzy z autorów28. Znaczna część protagonistów kongresu, wśród których zresztą niewielu było ludzi naprawdę wybitnych29, nie zdawała sobie najwidoczniej sprawy ze znaczenia tego właśnie aktu. Żadnej o nim wzmianki ani w dziesięciu tomach pamiętników i dokumentów pozostałych po Mettemichu30, który jako główny delegat państwa goszczącego kongres przewodniczył jego obradom, ani również w dziesięciu tomach dzienników i notatek Gentza, który kongresowi sekretarzował31. Pewne dość skąpe szczegóły podaje natomiast Talleyrand w prowadzonej z Wiednia korespondencji z zastępującym go w Paryżu na czas kongresu hrabią de Jaucourt oraz z samym Ludwikiem XVIII32. Najbogatsze informacje przekazał potomnym uczestniczący w kongresie radca dworu wielkiego księcia Badenii, Jan Ludwik Kliiber, zarówno w swoim słynnym wydaniu akt kongresu33, jak i w opisowym przeglądzie wiedeńskich rokowań34. Dane te uzupełniono przestudiowaniem protokołów kongresu w wiedeńskim Haus-, Hof- und Staatsarchiv.
Dopiero porównanie tych wszystkich materiałów pozwala odtworzyć proces powstania regulaminu.
39 Np. Hubert PNT, 224.
39 Gentz TB, 352, wyraża się z lekceważeniem o „njjakości i nieudolności prawie wszystkich aktorów” tego, co nazywa „widowiskiem”. Obcując najwięcej ze swoim wówczas szefem, Mettcr-nichem, i jego musiał mieć na myśli. Z wyrazów podziwu, jakich w innych miejscach nie szczędzi Talleyrandowi, można natomiast wnosić, że jego wyłącza z tej krytycznej oceny. Sam Talleyrand szczególnie chwalił bystrość Aleksandra I (Rohden, 89). Za to Metternicha, którego talenty wyolbrzymiła następnie reakcyjna historiografia (Rohden, 250 n., uważa go za „najwybitniejszego przedstawiciela klasycznej dyplomacji”), oceniał Talleyrand krytycznie, wytykając mu „tuzinkowość” (mćdiocriti), lubowanie się w „słowach mglistych i pozbawionych sensu”, poświęcanie na rozrywki „trzech czwartych dnia”, „szczególny talent tracenia czasu” (MPT, U, 420 i 488). Z nowszych historyków Tarle, 177, uważa za miernoty wszystkich uczestników kongresu poza Aleksandrem I, Talleyrandem i jednak Mettemichem. Do listy tej można by dorzucić lorda Castlcreagh, chcć na kongresie ten mizantrop i melancholik nie zyskał takiej popularności, jak jego bardziej wymowni i towarzyscy partnerzy.
Uczestnicy kongresu stanowili międzynarodową arystokratyczną kastę, wychowaną na racjonalistycznej kulturze francuskiej (por. Salis, 13 n.). Choć w tych warunkach narodowość poszczególnych delegatów nic grała na ogół zasadniczej roli, uderza, jak wielu było wśród nich Niemców nadreńskich: Metternich, Dalberg, Nessdrode..., a każdy reprezentował innego monarchę.
50 Metternich: MDE, I-VHI; DW, I-II.
31 Gentz: ADN, I-II; AS, I-V; MLI; TB; UD.
33 Talleyrand MPT, CIPTL, CCJ. ' 33 KlOber AWC, I-VHL
34 Kliiber 0DV, I-III. . . /
/
Art. 4 ust. !.
21 Inna rzecz, że nie do pomyślenia wtedy było, aby jakieś małe państwo mianowało ambasa
dora, nie zaś przedstawiciela niższej klasy. Ranga ambasadorska pozostała na szereg pokoleń zastrze
żona dla wielkich mocarstw albo dla państw szczególnie blisko powiązanych węzłami dynastycznymi lub politycznymi. A spory o precedencję rozgrywały się z reguły między państwami tej samej mniej więcej rangi.
Art. 4 ust. 2. 4 Art. 5.
29 Art. 6. 6 Art. 7. 27 Satow, 163.