Jechaliśmy przez niską, miękką trawę zarastającą z obu stron drogę wiodącą do zrujnowanej, od pól roku wymarłej wioski. Każde słowo starego, poczciwego generała dobiegało mnie wyraźnie.
Możecie sobie wyobrazić, jak dziwnie się czułam, rozpoznając moje własne symptomy w opisie przeżyć biednej dziewczyny, która, gdyby nie tragiczna katastrofa, byłaby właśnie teraz naszym gościem. Zrozumiecie też pewnie, jak czuć się musiałam, słysząc, że generał opisuje ze szczegółami osobliwe obyczaje nie kogo innego, tylko naszego pięknego gościa - Carmilli!
Las skończył się; niespodziewanie znaleźliśmy się wśród kominów i nagich krokwi opuszczonej wioski. Nad nami zdawały się zwisać blanki i wieże zrujnowanego zamczyska w otoczeniu ogromnych drzew.
Wysiadłam z powozu porażona strachem, niczym we śnie. W milczeniu - bowiem zbyt wiele myśli kłębiło się w duszy każdego z nas - wspięliśmy się na szczyt wzgórza, by znaleźć się wśród rozległych komnat, mrocznych korytarzy i krętych schodów starego zamczyska.
- A więc to była kiedyś dumna rezydencja Kamsteinów! - odezwał się w końcu generał, spoglądając z wielkiego okna na wioskę i sfalowane w oddali rozległe lasy. - Zły to był ród i tu właśnie pisane były jego krwawe dzieje - ciągnął dalej.
- I nawet po śmierci prześladują żywych swymi okrutnymi żądzami! A tam oto jest kaplica Kamsteinów.
Wskazał na szare mury gotyckiej budowli przeświecające poprzez listowie nieco poniżej szczytu wzniesienia.
- Słyszę siekierę drwala wśród otaczających ją drzew - dodał. - Może on będzie nam pomocny w poszukiwaniach i wskaże grób Mircalli, hrabianki Karastein. Ci wieśniacy długo przechowują legendy o wielkich rodach, których pamięć wśród bogatych i utytułowanych ginie z chwilą, gdy ród wymiera.
- W naszym domu zachował się portret Mircalli. Zapewne zechce go pan zobaczyć, generale? - zapytał ojciec.
- Przyjdzie i na to czas, drogi przyjacielu. Jak sądzę, miałem możność oglądać oryginał. Natomiast celem mego wcześniejszego, niż zamierzałem, do was przybycia było zbadanie kaplicy, ku której właśnie zdążamy.
- Jakże to, widział pan hrabiankę Mircallę? - wykrzyknął ojciec. - Wszak ona od stu lat przeszło spoczywa w grobie.
“ O ile mogę przypuszczać - odparł generał - nie tak znów zupełnie.
- Wyznać muszę, że mnie pan zadziwia - rzekł ojciec, spoglądając na starca z tą samą podejrzliwością, którą już raz dostrzegłam. Lecz choć z zachowania generała przebijał gniew i nienawiść, nic nie wskazywało, by umysł jego był zmącony.