teligencji z niewątpliwymi halucynacjami. Byłem jednak tak zrozpaczony, że nie mając innego wyboru, zastosowałem się do poleceń listu.
Ukryłem się w ciemnej garderobie przylegającej do pokoju chorej, w którym paliła się świeca, i obserwowałem ją aż do momentu, gdy głęboko zasnęła. Stałem przy drzwiach, patrząc przez niewielką szparę. Obok na stole, w myśl zaleceń listu, położyłem szpadę. Tuż po godzinie pierwszej ujrzałem duże czarne stworzenie o niewyraźnych kształtach czające się, jak mi się zdawało, koło nóg łóżka. Nagle stworzenie to znalazło się u gardła biednej dziewczyny, gdzie w jednej chwili rozrosło się w ogromną, drgającą masę.
Przez kilka sekund stałem jak skamieniały. Zaraz jednak skoczyłem naprzód ze szpadą w dłoni. Czarny stwór momentalnie się skurczył, ześliznął na ziemię i nagle, o metr niespełna od łóżka, ujrzałem patrzącą we mnie wzrokiem, w którym czaiło się okrucieństwo i przerażenie... Millarcę. Nie namyślając się, natarłem na nią ze szpadą. W tej chwili jednak ujrzałem ją koło drzwi, nawet niedraśniętą. Przerażony, uderzyłem znów. Znikła! Moja szpada zaś, uderzając w drzwi, rozpadła się na kawałki. Nie zdołam tu opisać wszystkich zdarzeń owej straszliwej nocy. Cały dom zerwał się na nogi. Millarca, upiór, zniknęła, ofiara jej jednak gasła w oczach; nad ranem nie żyła już.
Stary generał był niezmiernie wzburzony. Zapadło milczenie, którego nikt nie przerywał. Ojciec oddalił się nieco, odczytując napisy na kamieniach nagrobnych, i zniknął w drzwiach prowadzących do bocznej kaplicy. Generał oparł się o ścianę, otarł łzy z oczu i ciężko westchnął. Poczułam ulgę, słysząc zbliżające się ku nam głosy Carmilli i madame. Naraz jednak głosy te ucichły.
Grozą przejmowało pustkowie, mrok rzucany przez gąszcz gałęzi oplatający grube mury, gdzie przed chwilą przebrzmiały słowa przedziwnej historii związanej ze znakomitego rodu zmarłymi, których pokryte pyłem i bluszczem groby leżały wokół nas, grozę też budziła historia, której każdy szczegół tak złowieszczo wiązał się z moją własną tajemniczą sprawą. Pomyślałam z lękiem o tym, że może towarzyszki moje nie nadejdą i nie przerwą tej smutnej i złowieszczej sceny.
Stary generał stał pochylony, ze wzrokiem utkwionym w ziemię, wspierając się dłońmi o cokół jednego z grobowców.
W pewnej chwili pod wąskim, ostrołukowo sklepionym portalem, zwieńczonym jedną z owych maszkar będących ulubionym motywem gotyckiej dekoracji rzeźbiarskiej, ujrzałam z radością piękną twarz i postać Carmilli, która ukazała się na progu ciemnej kaplicy.
Już miałam powstać i powitać ją, odpowiadając skinieniem głowy i uśmiechem na jej ujmujący uśmiech, gdy stary generał z krzykiem porwał topór drwala i skoczył