reakcja i moje biedactwo osunęło się na kolana pod brzemieniem upokorzenia. Ukrywszy twarz pod swymi pięknymi włosami, jak ongiś trędowaci pod opończą, zaszlochała:
- Nieczysta! Nieczysta! Nawet Wszechmocny brzydzi się mym zbrukanym dałem! Aż do Sądnego Dnia będę musiała nosić na czole to piętno hańby.
Wszyscy zastygli w bezruchu. Upadłem na kolana u boku Miny w przypływie bezsilnego żalu i objąwszy ją ramionami, zamknąłem w mocnym uśdsku. Nasze wezbrane smutkiem serca biły przez kilka minut jedno przy drugim, zaś stojący wokół przyjariele odwracali oczy, z których płynęły dche łzy. A potem, obróciw-szy się w naszą stronę, przemówił z namaszczeniem Van Helsing - tak podniośle, że nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż mówi w przypływie natchnienia, wyrażając przekonanie, które pochodziło spoza niego:
- Możliwe, że przyjdzie pani nosić to znamię, aż Bóg nie uzna za stosowne, co uczyni niechybnie, zmazać wszystko zło tej ziemi i wszystkie występki Jego dzieci, które na niej umieścił. Ach, pani Mino, moja droga, droga pani Mino, abyśmy my, którzy tak panią kochamy, ujrzeć mogli, jak ta czerwona blizna, znak Bożej wiedzy o tym, co tu zaszło, znika, pozostawiając pani czoło równie czystym, jak jest pani serce. Tak to bowiem oczywiste, jak to, że żyjemy, że ta blizna zniknie, gdy Bóg uzna za stosowne zdjąć gniotące nas dężary. Do tego czasu musimy dźwigać nasz krzyż, jak go dźwigał, zgodnie z Jego wolą, Syn Jego. Niewykluczone, że jesteśmy wybranymi narzędziami w ręku Jego dobrych zamiarów, i uwznio-ślamy się na Jego wezwanie, jak u wzniośli! się Jezus, biczowany i wyszydzany, poprzez łzy i krew, przez zwątpienie i bojaźń, i wszystko to, co odróżnia człowieka od Boga.
Jego słowa napawały nadzieją i otuchą, przyzywały do poddania się losowi. Odczuliśmy to oboje, Mina i ja, i ująwszy jednocześnie każde jedną z jego dłoni, pochyliliśmy się i złożyliśmy na niej pocałunek. Następnie wszyscy w milczeniu osunęliśmy się na kolana i wziąwszy się za ręce, złożyliśmy sobie wzajemnie przysięgę wierności. My, mężczyźni, przyrzekliśmy, że zdejmiemy ten welon boleści z głowy tej, którą wszyscy, każdy na swój sposób, kochamy, i modliliśmy się o wsparcie oraz opiekę w tym strasznym zadaniu, jakie nas czekało.
Nadeszła wreszcie pora, by wyruszyć. Pożegnałem się z Miną - a rozstania tego żadne z nas do śmierci nie zapomni - po czym ruszyliśmy w drogę.
Co do jednego podjąłem decyzję: gdybyśmy stwierdzili, że Mina nieodwołalnie musi zostać wampirem, nie dopuszczę, by wkroczyła sama na te przerażające obszary. Przypuszczam, że tu leży przyczyna, dlaczego w dawniejszych czasach każdego wampira otaczało wiele innych; tak jak ich wstrętne ciała spoczywać mogły