348 Z obserwacji
— Kryje się także sugestia, że formułijąc .odpowiednio" pytania, można uzyskiwać korzystne dla siebie odpowiedzi. Dlatego o tej zależności często mówią ci, którym wyniki jakiegoś sondażu — odpowiedzi badanych — nie .odpowiadają".
• Przekonanie, że jeden wynik to żaden wynik' i że wysoką pewność uzyskuje się dopiero wtedy, kiedy podobne wyniki przynoszą odpowiedzi na kilka pytań, a jeszcze lepiej — przynoszą je różne badania. .Jeden wynik — żaden wynik, dwa wyniki — coś w tym jest, trzy wyniki — o, to jest wynik" — powtarza za socjologami Ludwik Dorn, polityk, ale także socjolog z wykształcenia28.
W społecznych wyobrażeniach o metodzie i badaniach sondażowych mieszają się ze sobą przekonania
0 prawomocności tych badań i znaczna doza sceptycyzmu wobec ich wyników. Jeśli .zorganizowany sceptycyzm' uczonych jest dla Roberta Mertona kluczowym elementem etosu nauki, to sceptycyzm wobec wyników opinii jest jego swoistym odpowiednikiem na poziomie publiczności.
Terminy wprowadzone do języka publicznego przez badania opinii dotyczą nie tylko metodologii — dotyczą także wyborów. Przykładem „elektorat negatywny"
1 „chwiejność elektoratu" — zjawiska oznaczone tymi terminami można poznać tylko z sondaży. Jeśli w obiegu publicznym nie ma nowych terminów, które są dobrze rozpoznawalnymi etykietami nowych, nieznanych lub wyraźnie nieoznaczonych zjawisk, to i nie ma nowej wiedzy. Gdyby badacze opinii publicznej wprowadzili do języka publicznego jakieś terminy dotyczące innych sfer opinii niż tylko preferencje wyborcze, to tym samym wprowadziliby do umysłów nową wiedzę; kilka takich terminów znąjdgje się także w tym szkicu. Tymczasem badania opinii mają charakter wybitnie opisowy, ateoretyczny, a do mediów i masowej opinii przenikają zwykle tylko ich surowe wyniki. 1 2
Sedymenty sondażowe 349
Manipulacje i artefakty sondażowe
Krytycy badań opinii publiczną) co jakiś czas zarzu-cają organizacjom badawczym, że kierując się własnymi sympatiami lub chęcią zysku, manipulują doborem osób badanych, zadawanymi pytaniami lub uzyskanymi danymi, po to by uzyskać wyniki korzystne dla swoich ulubieńców, patronów lub klientów.
W 2004 roku taki zarzut sformułował Roman Giertych, prezes Ligi Polskich Rodzin, niezadowolony z wyników sondaży czołowych ośrodków badawczych i pomijania przez media wyników lepszych dla Ligi, lecz uzyskanych przez firmę uważaną przez środowisko badaczy za mało profesjonalną. Oznajmił, że istnieje .porozumienie tych ośrodków, które również jest porozumieniem z pewnymi decydentami mediów i tak niestety funkcjonuje, że próbuje się poprzez złe sondaże dla kogoś wpływać na obniżenie jego poparcia, a poprzez dobre sondaże dla kogoś powodować podwyższenie jego poparcia". Stąd pochodził jego pomysł ustawy o powołaniu przy Państwowej Komisji Wyborczej narodowego Ośrodka Badania Opinii Publicznej, który będzie prowadził badania „oparte o badania naukowe, a nie o manipulację polityczną". W następnym roku projekt takiej ustawy nawet trafił do Sejmu3. Z przekonania, że „sondaże stały się zbyt ważne, by zostawić je tylko socjologom", wziął się też publicystyczny pomysł urzędowej kontroli sondaży przez specjalną komórkę Państwowej Komisji Wyborczej, która miałaby sprawdzać, czy badania faktycznie się odbyły i czy uczciwie policzono ich wyniki4.
Autorom badań oskarżonym o tendencyjność i ich krytykom niełatwo uzgodnić oceny. W 2004 roku Ludwik
28 Jak politycy korzystąją z sondaży. .Oazeta Wyborcza",
czerwca 2005.
TVP1, „Wiadomości", 23 kwietnia 2004; LPR chce utworzenia narodowego Ośrodka Badania Opinii Społecznej. 22 listopada 2005, wyborczy.pl/index.php7akqja-artykuiarid-3614 (dostęp 15 maja 2010).
Piotr Skwieciński, Domniemanie winy badaczy. „Rzeczpospolita", 19 stycznia 2005; zob. też polemika A. Sułek, Badania to nie tytko rzemiosło. „Rzeczpospolita", 27 stycznia 2005.