Skoczył szybko Bolko po ojca i posadził go naprzeciw otworu, sam zaś rąbał dalej. Po godzinie dojrzał smużkę światła.
- Ludzie!!! - zawołał co sił w płucach. - Ludzie, na pomoc!
- Słyszę was! - dobiegł z góry cieniutki dziecięcy głosik. -Już lecę po tarula.
- Udało się - szepnął Bolko i poczuł, że łzy gorącym strumieniem płyną mu po czarnej od węgla twarzy.
- To Skarbnik was ocalił - mówili z przekonaniem górnicy, którzy przybyli im na pomoc. - To on szczelinę w skale uczynił i zapędził Basine kozy na owo uroczysko.
- A mnie wskazał, gdzie mam rąbać, aby skarb odnaleźć—dorzucił Bolko.
-Jaki skarb? - zainteresowali się kamraci.
- Skarb największy - uśmiechnął się chłopak. - Życie...