Kiedy oglądasz jakiś piękny obraz, rozmawiasz z przypadkowo poznanym człowiekiem, snujesz plany i marzenia - znienacka może obudzić się w tobie chęć, żeby o tym napisać. Jeśli masz talent literacki, to zapragniesz urzeczywistnić swój pomysł w formie spójnej i udrama-tyzowanej, formie, która sprawi, że opowiadanie będzie nadawało się do druku. Jak osiągnąć ten cel założywszy, że wpadłeś na dobry pomysł?
Przeczytaj jeszcze raz tytuł i zwróć uwagę na słowa „oczy widzą". Zobaczyć coś naprawdę, oznacza, że się to zrozumiało, a wtedy, jak sądzę, konstrukcja opowiadania nie nastręczy wielu kłopotów. Pamiętaj jednak, że rozumienie jest czynnością intelektualną i trzeba je odróżniać od uczuć.
Rozważmy sprawę intelektualnego podejścia do pomysłu opowiadania na konkretnych przykładach. Oto przychodzi do mnie student i mówi, że chce napisać opowiadanie o swoim psie. Z rozmowy wynika, że bardzo kocha tego myśliwskiego psa. Właśnie miłość do dzielnego pointera każe mu chwycić za pióro. Pragnie zatem wyrazić uczucie... Gdyby nie zdobył się na nic więcej, siadłby pewnie i gapił się godzinami w kartkę papieru, niezdolny do napisania słowa. Zabrakłoby myśli o miłości do psa, myśli, która podpowie, co powinno być najpierw, a co potem itd.
Student pojął, na czym rzecz polega, kiedy mu wyjaśniłem, że czytelnika interesuje nie tyle pies, ile jego, studenta, miłość do psa. Nacisk zatem powinien być położony na osobie i cechach charakteru studenta - mamy wtedy do czynienia z opowiadaniem psychologicznym. Następnie przeszliśmy do obmyślania sceny, w której bohater opowiadania, powodowany miłością do psa, zaryzykuje dla niego życie. Taki dramatyczny przebieg akcji udowodni ponad wszelką wątpliwość, że człowiek kocha psa. Opowiadanie zostało napisane i przyjęte do druku w „Pictorial Review."
Inny przykład. Kilka lat temu pewien przyjaciel powiedział mi żartem, że kupił sobie słomkowy kapelusz. „Pierwszego dnia - śmiał się mój przyjaciel - kapelusz siedział mi na głowie doskonale, drugiego był za ciasny." Tajemnica polegała na tym, że drugiego dnia przyjaciel nabił sobie guza, zawadziwszy o jakiś mebel, i właśnie skutkiem guza głowa mu urosła!
Świetny materiał na opowiadanie - pomyślałem. Przygoda przyjaciela wprawiła mnie w dobry humor, obaj się z niej śmialiśmy. Ale od uczucia rozbawienia należało przejść do akcji, czyli zrozumieć, zanalizować zdarzenie. Musiałem spytać sam siebie, co jest jego istotą i co zaciekawiłoby czytelnika, gdybym je opisał.
Otóż w przeciwieństwie do opowiadania o psie, istotą nie jest tu na pewno osoba bohatera. Ważna jest najwyżej jego głowa, która spuchła po uderzeniu, co nie ma nic wspólnego z charakterem.
Istotą jest więc szczególne zdarzenie czy wypadek. Dlatego w opisie powinienem po prostu rozbudować zdarzenie, modyfikując postacie tak, aby efekt był mocniejszy, bardziej dramatyczny. Stąd wynikło następne pytanie: W jakich okolicznościach uderzenie w głowę może decydująco wpłynąć na życie człowieka?
Trwała akurat mobilizacja, toteż szybko doszedłem do wniosku, że guz na czubku głowy może stać się czymś, co przez dodanie człowiekowi wzrostu zdecyduje o jego przyjęciu do wojska i śmierci na froncie. Pomysł zrealizowałem, opowiadanie wydrukowano.
Przytoczone przykłady ilustrują dwa odmienne rodzaje opowiadań. Pora dać przykład trzeciego. Zanim Ameryka przystąpiła do I wojny światowej, wszyscy dyskutowaliśmy o warunkach zapewnienia pokoju na świecie. Skończyłem właśnie uniwersytet i pamiętałem jeszcze, co powiedział pewnego dnia profesor socjologii: że jedynym sposobem powstrzymania ludzi od zabijania się nawzajem byłoby utworzenie trzeciej siły, przeciw której dwie poprzednie wrogie strony musiałyby się zjednoczyć w celu ratowania własnej skóry. Wydało mi się, że jest to znakomity pomysł na opowiadanie. Aż zadrżałem z podniecenia. Gdybym jednak tylko drżał, niczego bym nie napisał.
Rozumowałem tak: Gdzie tkwi sedno problemu? Bo chyba nie w cechach osobowości bohatera. I nie w jakimś zdarzeniu czy wycinku akcji. Zrozumiałem wkrótce, że najbardziej podnieciła mnie perspektywa powiedzenia czegoś ogólniejszego o życiu, przedstawienie jakiegoś poglądu filozoficznego. Wynikałoby zeń, że ludzie przestaną się zabijać, kiedy zagrozi im niebezpieczeństwo większe niż to, jakie stanowią wzajemnie dla siebie.
Po sprecyzowaniu idei skonstruowanie akcji było już względnie łatwe. Musiałem wyobrazić sobie dwóch mężczyzn w śmiertelnym starciu, następnie zaś zesłać na nich jakieś potworne zagrożenie, które zdołają zwalczyć jedynie wspólnymi siłami. Za najgroźniejsze, wręcz mrożące krew w żyłach, uznałem pająki. Gdyby mężczyźni bih się w zamkniętym pokoju, gdzie opadłyby ich tarantule i skorpiony - o! Zatem akcja była gotowa. Pozostało wszystko opisać i oddać do druku w „Saturday Evening Post".
Przejdźmy teraz do czwartego typu opowiadania - opowiadania, w którym na plan pierwszy wysuwa się środowisko czy, jak czasem się mówi, „koloryt lokalny", a dokładniej „atmosfera" miejsca. Opowiadania tego typu są rzadko spotykane, konstruowanie akcji nastręcza sporo trudności, wspominam więc o tym tylko po to, byś wiedział, że i taki typ istnieje, i żebyś raczej nie próbował go uprawiać, dopóki nie nabierzesz doświadczenia.
Przytoczone przykłady mają dowieść, że napisanie opowiadania po tym, jak coś zobaczyłeś, wymaga od ciebie przede wszystkim upewnienia się, czyś rzeczy-