•yjaa i l»rutal»*, ja«t niezbędną p*budką działalności ludzkiej; jest także koniecżnyin warunkiem zwycięstwa tago, co żywotne, nad tem co martwe lub oparte wyłącznie na tradycji. Nikt rozumny nie będzie chciał burzyć w człowieku pragnienia, aby jego sprawa zwyciężyła, ani poczucia solidarności z większą grupą ludzką; złem jest to tylko, że uczucia te prowadzą dziś do łmierci, zniszczenia i nienawiści. Zagadnienie polega na tem, aby utrzymać same impulsy, ale. niejiozwolić im wyładowywać się w wojnie.
iWszystkie utopje, jakie były dotąd budowane, są nieznośnie nudne. Każdy człowiek, obdarzony pewną żywotnością, będzie wolał żyć w świecie dzisiejszym —< z wszystkiemi jego upiornemi okropnościami — niż w Republice Platona albo wśród „racjonalnych istot44 Swifta. Twórcy utopij posiadali zupełnie fałszywe poję-«ie tego, co stanowi o wartości życia: można sobie według nich wyobrazić pewien ustrój społeczny i pewien sposób życia, który powinien być uznany raz na zawsze za słuszny i który od tej chwili ma trwać po wieczne czasy. Pisarze ci nie; uświadamiali sobie, że szczęście łudzicie opiera się przedewszystkiem na działaniu, a tylko w bardzo nieznacznym stopniu polega na rozkoszowaniu się biernemi przyjemnościami. Nawet przyjemności, które mają ów bierny charakter, stanowią dla większości ludzi zadośćuczynienie tylko wtedy, gdy przychodzą w przerwach między okresami działalności. Reformatorzy społeczni skłonni są — podobnie jak twórcy utopij — zapominać o tej zupełnie oczywistej własności natury ludzkiej. Dążą oni raczej do tego,' by zapewnić ludziom więcej czasu wolnego od pracy i więcej okazyj do radowania się zeń, niż do tego, aby samą pracę uczynić but;-
łVJ •’ *
dzfcj zadowalającą, bardziej zgodną z twórczemi impulsami człowieka i bardziej odpowiadającą jego pragnieniu zastosowania własnych upodobań i zdolności. Prawic dla wszystkich, utrzymujących się z pracy, jest ona w dzisiejszym święcie tylko pracą — nie jest natomiast wyrazem pociągu do działania. Ten stan rzeczy jest prawdopodobnie w znacznym stopniu nieunikniony; jeśli jednak uda się zmienić go bodaj częściowo, uczynimy już coś w kierunku znalezienia pokojowego ujścia dla impulsów, prowadzących obecnie do wojny.
Utrzymanie pokoju byłoby oczywiście rzeczą łatwą, gdyby świat pozbawiony był żywotności. Imperjum Rzymskie było pokojowe i nie twórcze; natomiast Ateny Peryklesa były najbardziej twórczem i prawie najbardziej wojowniczem ze społeczeństw, znanych w historji. Jedyną formą twórczości, jaką odznacza się nasza epoka, jest nauka; w nauce zaś przodują Niemcy, najbar- | dziej wojownicze z wielkich mocarstw. Zbytccznem by- j loby mnożyć tu przykłady: jest rzeczą jasną, że zupełnie ta sama energja życiowa, która stwarza wszystko, co jest w życiu najlepsze, rodzi także wojnę i pociąg do wojny. To jest podstawą niechęci wobec pacyfizmu, odczuwanej przez wielu ludzi, których cele i działalność życiowa nie są bynajmniej brutalne. Zbyt często pacyfizm jest w praktyce tylko wyrazem braku siły — nie zaś odmowy użycia siły dla ujarzmienia innych. Aby być czynnikiem zwycięskim i dobroczynnym dla człowieka, pacyfizm musi znaleźć humanitarne ujście dla żywotności, która obecnie pcha narody do wojny i zniszczenia.
Zagadnienie to rozważał William james w pięknem przemówieniu „U moralnym odpowiedniku wojny", wy-
• -V