CCF20090704053

CCF20090704053



108 Część I

sposób, że więc należy mu się ode mnie moja miłość i moje współczucie?

Zwróćmy także uwagę na znaczenie wyrazu Inny lub drugi, tak jak nas poucza o nim język. Otóż są to pojęcia relatywne: inny, a więc odmienny, różniący się od czegoś lub kogoś, inny, drugi nie występują nigdy w języku samodzielnie, wskazują na stosunek, na różnicę. Różnica ma zaś tylko tam sens, gdzie jest i podobieństwo. Nie zrównujemy człowieka z rzeczą martwą, chyba że metaforycznie, antropomorfizując ową rzecz. Nie powiem, że leżący na stole ołówek jest dla mnie tym drugim. A więc Inny musi mieć coś ze mną wspólnego, musi mnie łączyć z nim coś, co jest Tym-Samym1. Gdyby nie było Tego-Samego, nie nastąpiłoby spotkanie. Wydaje się więc, że pierwszym jest sens, a nie spotkanie łub co najwyżej są równoczesne, wzajemnie się rozjaśniając. Jeżeli te moje uwagi są słuszne, to Levinas nie ma mocy zabić Parmenidesa. Idźmy dalej, nasuwa się bowiem uwaga trzecia. Czy słuszne jest stwierdzenie Levinasa, że wiedza musi być zawsze zawładnięciem, czy nie może być, przeciwnie, zrozumieniem i uznaniem w godności? Na jakiej podstawie wysnuwa się wniosek, że poznanie jest tożsame z panowaniem? Można się zgodzić, że wiedza o świecie pozwala świat opanować, podporządkować go sobie, uczynić z niego źródło użycia. Zapewne też w wielu wypadkach wiedza może służyć przemocy. Czy jednak zachodzi tu związek konieczny? Czyż nie jest raczej tak, że wiedza jest neutralna w stosunku do przemocy? Może ona być wykorzystana w różny sposób, dla dobra i dla zła, dla pożytku i dla zbrodni. Czyż nie jest tak, że właśnie pogłębienie wiedzy budzi coraz większy szacunek i podziw? W stosunku zaś do Innego, jeżeli go nie dostrzegam, nie chcę rozumieć, to czyż właśnie w takim momencie nie umieszczam go jak gdyby jeszcze jednej rzeczy pośród rzeczy? Natomiast gdy się do niego zwracam, gdy go słucham i pragnę zrozumieć, więcej -poznać (podkreślam to właśnie słowo), to czyż mój stosunek, troska, odpowiedzialność nie stają się głębsze? Czyż nie są one po prostu następstwem aktu poznawczego? Dopóki o innym nie wiem nic, nie pragnę go. Gdy zaczynam coś o nim wiedzieć, choćby wiedza moja była fałszywa, dopiero wówczas zaczynam go obdarzać uwagą i miłością. Jak to również słusznie powiedział Derrida, „myśl, a przynajmniej porozumienie bytu, warunkuje (w pewien sposób eliminujący wszelkie uwarunkowania ontyczne: zasady, przyczyny, przesłanki itp.) uznanie dla istoty bytującego (na przykład tego, kto jest jako inny). Ona warunkuje szacunek dla Innego jako dla tego, który jest Inny”. Bez tego rozpoznania, które nie jest jeszcze poznaniem, żadna etyka nie byłaby możliwa2.

Kwestia, co jest pierwsze, stosunek poznawczy czy etyczny, jest kwestią nierozstrzygalną. Można oczywiście budować metafizykę na moralności, jak to uczynił Kant. Trudno jest jednak wykazać, że poznanie jest z istoty swej amoralne i że w porządku ludzkiego doświadczenia moralność wyprzedza wszelkie poznanie. Aląuie był bardziej ostrożny w swych wnioskach. W gruncie rzeczy Levinas nie uzasadnił możliwości metafizyki, on ją zakłada jako coś, co należy do fundamentów ludzkiego doświadczenia. Można się z jego twierdzeniami zgodzić lub nie. Udowodnić ich niepodobna.

Po czwarte, niepokoi mnie pewna łatwo zauważalna niespójność filozofii Levinasa. Odrzuca się w niej w ogóle pojęcie prawa. Prawo bowiem to ogólność, to podporządkowanie życia czemuś abstrakcyjnemu. W konsekwencji filozof nie powinien mówić także o prawach moralności oraz postulować etycznej teorii. Derrida twierdzi, że Levinas konsekwencję zachował, że nie buduje on teorii etycznej, lecz wskazuje na to, co jest jakby istotą etycznego stosunku3. Idąc za Comte’em, Levinas nazywa ten etyczny stosunek religią. Religio - to powiązanie, wiążę się więc z drugim w uznaniu jego indywidualności, pozostawiając go jego woli (laissez-etre) nie przez obojętność, lecz przez szacunek dla jego inności4. Sprawa ta jednak wymagałaby dokładniejszej analizy. Wydaje się bowiem, że Derrida w tym miejscu nie ma racji. Oczywiście, Levinas by się bronił przed słowem „teoria”. To nie znaczy jednak, aby w swych pracach nie wysuwał

1

Takiego zdania jest także Derrida, por, L’ecriture..„ s. 186.

2

,s Tamże, s. 202.

3

59 Tamże, s. 164.

4

E. Levmas, Totalite et injini, s. 225.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20090704040 82 Część I rozdziału Od czego należy zacząć w nauce. Hegel podjął więc tę problematy
CCF20090214067 niem na ekranie filmowym, że więc przysługuje mu trwanie (Dauer) i świadomość, wiem
CCF20090704011 24 Część I dzić, że owa moc jest tożsama z tym, co zrodziła? Źródło nie jest tożsame
CCF20090704019 40 Część I podmiotowości. Kontynuuje więc tradycję kartezjanizmu. Dla Heideggera, pr
CCF20090704078 158 Część I wszelką tematyzacją, a więc i dyskursem, już od zawsze z tego czasu nie
8 JAN BŁOŃSKI zwlekanie i niedookreślenie dręczy go i sprawia, że nieraz śni mu się on sam, jakim by
CCF20090704069 140 Część I rycznych ideach. Prawda nie może się ujawnić w horyzoncie tożsamości, le
CCF20090704076 154 Część I Odrzucone zostają przez Levinasa takie czynniki identyfikacji mnie, jak
CCF20090704094 192 Część II którym to sobość przejawia się w uczuciu szacunku. Lecz na podstawie ró
CCF20090704122 248 Część II neguję. Odrzucając ją, mogę się znaleźć na drugim końcu osi, tam gdzie
CCF20090704131 266 Część II mojego nim zawładnięcia, samoistność, nieprzynależność do mnie. Łudziła

więcej podobnych podstron