Rozdział I. Nowy rok szkolny
Tata upuścił gazetę na kolana i krzyknął:
- Aha! Mama tak powiedziała? No to się myliła! A teraz zostaw mnie w spokoju. Zrozumiano?
Więc znowu zacząłem płakać, powiedziałem, że nie potrafię rozwiązać zadania i że się zabiję, jeśli ktoś mi go nie rozwiąże. Wtedy przybiegła mama.
- Och nie, błagam was! Jestem zmęczona, mam migrenę, wpędzicie mnie w chorobę tymi krzykami! Co się znowu dzieje?
- Tata nie chce mi rozwiązać zadania — wyjaśniłem.
- Uważam, wyobraź sobie - powiedział tata do mamy - że rozwiązywanie zadań za małego to nie jest najlepsza metoda wychowawcza. W ten sposób do niczego w życiu nie dojdzie.
I byłbym ci wdzięczny, gdybyś nie robiła mu obietnic w moim imieniu!
- No tak! - powiedziała mama do taty. - Krytykuj mnie teraz w jego obecności! Świetnie! Brawo! To jest dopiero wspaniała metoda wychowawcza!
I mama powiedziała, że ma dość tego domu, że haruje całymi dniami i nikt jej nawet nie podziękuje, że woli wrócić do matki (mojej Buni, tej, która dała mi niebieski samochodzik) i że wszystko, czego pragnie, to trochę spokoju, jeśli to nie jest wygórowane żądanie.
Tata przejechał ręką po twarzy, od czoła aż do brody.
- Dobrze już, dobrze - powiedział. - Nie dramatyzujmy. Pokaż mi to nieszczęsne zadanie, Mikołaj, i więcej o tym nie mówmy.
P
iii
Podałem tacie zeszyt, tata przeczytał zadanie raz, potem drugi raz, zrobił wielkie oczy, rzucił zeszyt na dywan i krzyknął:
- O niel Nie, nie i jeszcze raz nie! Ja też jestem zmęczony! Ja też jestem chory! Ja też haruję całymi dniami! Ja też, kiedy wra-
62