/4f Posiać (kryiyt postaci)
/4f Posiać (kryiyt postaci)
| ■ U*
\ • f
I
J.:
i:
,0*
wobec tekstu i jego scenicznej realizacji. A kiedy przypisze się postaci niezależny byt, to wszelkie mechanizmy tekstowe i teatralne będą miały na celu przywrócenie jej do życia i nadanie na powrót dominującego statusu, Wówczas można ją będzie traktować jako osobę, która poszukuje swego „scenicznego sobowtóra".
Jak twierdzi Jean-Pierre Sarrazac, współczesna postać tak samo jest pozbawiona charakteru jak tytułowy bohater powieści Musilajest pozbawiony właściwości. Na długo przed absurdystami, Strindbcrg i Pirandello wydobyli na światło dzienne sprzeczności, niekohercncje oraz liczne i zmieniające się punkty widzenia w obrębie rzekomo wyjątkowej „duszy”. „Kiedy dzień po dniu obserwuje się stwarzane przez ludzi idee, wyrażane przez nich opinie i mrzonki, że kiedyś je zrealizują, dostrzega się prawdziwych nieszczęśników, którzy nie zasługują na miano charakterów" - pisał Strindberg. Natomiast Pirandello ironicznie wyrażał się o naszej chęci poślubienia jednej duszy", powątpiewał, abyśmy „zdolni byli zachować na zawsze możliwość połączenia i przejścia do wszystkich naszych innych dusz". Wyciągnął także najdalej idące konsekwencje z tego, że postać utraciła wewnętrzną substancję i została skazana na błądzenie w poszukiwaniu ucieleśnienia i wprzęgnięcia w kierat określonej fabuły. I choć opieszałość każe nam zwykle myśleć o postaciach jako bytach w pełni gotowych do scenicznej realizacji, opuszczających na życzenie stan zawieszenia, to zanik stałej tożsamości postaci należy rozpatrywać równolegle z kryzysem fabuły. Ten związek nie ulega wątpliwości - logika fabuły stanowi funkcję spójności postaci, podporządkowanych organicznej akcji.
Rozpad tożsamości postaci ma niezwykle istotne konsekwencje; skoro bowiem na scenie nie stoi już żadne ja”, to kim jest ten „inny”?
Choć zredukowana do podstawowych funkcji jako szczątkowych śladów ludzkiego charakteru, wspierająca się na podstawach tak wątłych i enigmatycznych, że w każdej chwili grożą zanikiem, postać nadal mówi. Dlatego należy tę „obecność nieobecnego” czy „uobecnioną nieobecność”, o której Jean-Pierre Sarrazac pisze, że stanowi synonim współczesnej postaci, rozpatrywać w relacji do języka. Zapewne pod tym względem postać uległa najbardziej gruntownej redefinicji i prawdopodobnie także rekonstrukcji. Określa ją dziś pęknięcie, które pojawia się między mówiącym głosem a wypowiadanym przezeń dyskursem; określa coraz bardziej złożona dialektyczna relacja między brakującą tożsamością a wypowiedziami z różnych źródeł w ramach teatru, który nie jest już narracyjny, lecz posil kuje się komentarzem, autobiografią, powtórzeniem, strumieniem głosów krzyżujących się w trakcie inscenizacji nagiego aktu mowy.
Oczywiście, postać teatralna zawsze stanowi jedynie wypadkową wszystkich replik zebranych pod jednym imieniem lub nazwiskiem, które konstytuują ją jako taką. Wypowiadająca kwestie postać przeszła jednak tak radykalną „kurację odchudzającą”, że jej sylwetka stała się niemal niewi doczna. Nie można więc oczekiwać, że będzie ona posługiwać się językiem wypływającym z jednego źródła. Pojawienie się jakiegokolwiek idiolektu prowadzi do impasu i pogłębia pęknięcie między tym, co się mówi, a tym, kto mówi. Pozbawione stabilnej i całościowej struktury, wyzwolone z dawnych zobowiązać do prowadzenia narracji współczesne postacie ujawniają ludzkie cechy tylko wtedy, gdy sprawdzają, czy potrafią jeszcze mówić, gdy stawiają sobie jakieś pewne wąsko zakrojone zadania lub spisują niekończące się inwentarze, by nie zatonąć w powodzi niepamięci.
Teatr języka powstaje niezależnie od teatru postaci i może go charakteryzować brak postaci, jak u Becketta, lub też ich nadmiar, jak u Novariny, efekty montażu u Vinavera lub pozorne i pozbawione głębszego znaczenia konwersacje u Nathalie Sarraute. Zdarza się też, że chętnie posługujący się efektem chóralności teatr języka radykalnie eliminuje ze względu na rozproszenie wypowiedzi lub ich niejasny sens nawet także pozorne postacie, nie sygnalizując wyraźnie, kto wypowiada kolejne kwestie. Inscenizacja języka dochodzi wówczas do skutku kosztem postaci, która w najlepszym razie odgrywa rolę figu rauta.
Jednak w nurcie dramaturgii języka obserwować można powrót postaci za każdym razem, kiedy tylko dochodzi do konfrontacji między wypowiadającym, którego tożsamość bywa jednoznaczna, a zamiary aż nazbyt wyraźne, oraz wypowiadanymi przez niego słowami, jakby mówiący próbował odeprzeć inwazję pożyczonego lub narzuconego mu języka. Problemem nie jest tu zanik postaci, ale jej przedwczesne zdeterminowanie, co zresztą bardzo szybko zostaje zweryfikowane przez sam język. Podczas gdy teatr codzienności lat siedemdziesiątych chciał dopuścić do głosu tych, którzy nie mieli dotąd do tego prawa, rozszerzając jednocześnie ograniczoną galerię popularnych typów, tu chodzi raczej o stematyzowame wywłaszczenia z języka i pokazanie sprzeczności, jakie rodzi narzucony odgórnie dyskurs. Postać z pewnością przestaje być źródłem wypowiadanych słów,