120 MAREK STANISZ
mamy bowiem do czynienia z jedną i tą samą osobą1'. Odmienność ról autora (jako podmiotu dzieła i autora przedmowy) realizuje się na kilku planach. Plan pierwszy: Autor (np. Stefan Witwicki, osoba realna, legitymująca się określonym imieniem i nazwiskiem) istnieje inaczej, gdy tworzy dzieło, a inaczej, gdy kreśli do niego tekst wstępny13. Jako autor dzieła jest on w nie „wpisany”. Jako autor przedmowy jest już „poza" swoim dziełem (które z punktu widzenia przedmówcy jawi się jako skończona, zamknięta całość)14. Plan drugi: Autor dzieła literackiego „istnieje” w swoim utworze, ale jego obecność jest „milcząca”. Ukrywa się on bowiem za światem przedstawionym i nigdy do końca nie wiadomo, czy daną kwestię wypowiada „od siebie", czy też przekazuje tylko opinię któregoś z bohaterów. Inaczej rzecz się przedstawia w przedmowie: tutaj autor przejmuje pełną odpowiedzialność za własne słowa, „mówi” o swoim dziele „bez skrępowania”, ale jest to wypowiedź kogoś obcego, kto obserwuje własny utwór z dystansu, gdyż jest od niego oddzielony. Plan trzeci: O ile dzieło literackie można uznać przede wszystkim za ekspresję autora, o tyle przedmowa stanowi głównie jego refleksję. W niej bowiem autor występuje w roli komentatora utworu i osądza siebie samego. W tym sensie dzieło jest „mową” autora (a raczej jego „mówieniem”), prefacja zaś -jego „przed-mową”.
Te trzy problemy: różnica między istnieniem „w” dziele i byciem „poza” dziełem; różnica między „milczącym” „wpisaniem się” autora w tekst a mówieniem o nim z dystansu w przedmowie; różnica między refleksją autora w wypowiedzi wstępnej i jego ekspresją w utworze, powodują, iż przedmowa autorska stanowi przestrzeń nadzwyczaj skomplikowanych zależności i interakcji. W jej ramach wytwarza się bowiem napięcie między hipotetycznym podmiotem czynności twórczych (istniejącym w dziele) a ujawnionym (jako funkcja), a jednocześnie konkretnym (jako osoba) podmiotem czynności twórczych w przedmowie. Krótko mówiąc, przedmówca i autor dzieła, wypełniając właściwe sobie funkcje, biorą 1 2 3 4 odpowiedzialność za inne sprawy. Toteż czynności pisania przedmowy oraz pisania dzieła są nierównoczesne nie tylko w sensie chronologicznym; nie są one również tożsame w jakimkolwiek innym znaczeniu5 6.
Z dwoistego statusu autora jako podmiotu utworu oraz wypowiedzi prefacjalnej
- innymi słowy: jako hipotetycznego i ujawnionego podmiotu czynności twórczych
- wyłania się podstawowy paradoks każdego przedmówcy. Ma on swoje źródło w autorskim pragnieniu dopowiedzenia czegoś („powrotu”) do dzieła, które - z punktu widzenia podmiotu utworu 6 - zostało już wypowiedziane, a tym samym - ostatecznie zamknięte. Dla autora ów dylemat polega na niedopasowaniu (a nawet sprzeczności) ról przedmówcy oraz autora - i pozwala się sprowadzić do następującej formuły: „Ja (autor) zabieram głos w wypowiedzi wstępnej, choć powinienem milczeć, bo już wyczerpująco wypowiedziałem się w dziele. Pisząc przedmowę, dokonuję zatem aktu wewnętrznie sprzecznego".
Wydaje się, że opisanej wyżej dwoistości nie da się zlikwidować i nie sposób jej ominąć. Pisarz może ją wprawdzie przemilczeć, udając, że dylemat przedmówcy nie istnieje. Może również z godnością odgrywać - wyznaczoną mu przez opatrzone przedmową dzieło — rolę autora napiętnowanego podwójnym, rozszczepionym istnieniem. W tej drugiej sytuacji jest on skazany na ciągłą grę, która polega na budowaniu lub niwelowaniu dystansu między nim jako przedmówcą a nim samym jako autorem dzieła literackiego (a jednocześnie przedmiotem wypowiedzi prefacjalnej). W zmaganiach z samym sobą, usankcjonowanych konwencją przedmowy, autor zawsze będzie się jawił równocześnie jako podmiot i przedmiot własnej wypowiedzi, zaś przedmowa - jako zwierciadło i narzędzie pisarskiej autokreacji.
Powróćmy jednak do historii literatury doby romantyzmu. Z poczynionych uwag wynika jasno, że ówczesny przedmówca miał przed sobą podwójnie trudne zadanie. Z jednej strony stanął oko w oko z problemami, które znajdowały się w centrum ówczesnej refleksji nad podmiotowością: pytaniami o tożsamość romantycznego , ja”, o jego stosunek do świata i własnego dzieła, z problemem dramatu świadomości. Z drugiej zaś strony musiał się zmierzyć z pisarskimi konsekwenejami zjawiska, które nazwaliśmy wyżej paradoksem przedmówcy. Jak zatem romantyczni pisarze wyzyskali możliwości tkwiące w formie przedmowy? Do czego było im
p Por. A. Okopicń-Sławińska, Relacje osobowe w literackiej komunikacji, w: Problemy teorii lite
ratury Seria 2: Prace z lat 1965-1974, wyboru prac dokonał H. Markiewicz, Wrocław 1987, s. 29.
Fakt podpisania przedmowy przez autora dzieła powoduje, że zawiązuje on z odbiorcą referencjalny pakt lektury. Oznacza to, że czytelnik takich wypowiedzi interpretuje je w kategoriach prawdy lub fałszu. W przypadku literatury wymieniona zasada nie obowiązuje; zastępuje ją natomiast umowa fikcji (por. Ph. Lejeune. Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, pod red. R. Lubas-Bartoszyńskiej, Kraków 2001. passim). Oczywiście, moc refcrencjalna konkretnej wypowiedzi wprowadzającej może zostać osłabiona lub zakwestionowana przez jej autora za pomocą różnych chwytów niistyfikacyjnych łmotywu rzekomego odnalezienia tajemniczego manuskryptu, przypisania autorstwa wypowiedzi innej osobie itp.). Nie zmienia to jednak faktu, że podobne zabiegi fikcjonalizacyjnc wtórnie modelują status wypowiedzi prefacjalnej (por. G. Genette, op. cif., s. 173-187).
Nic chodzi tu o następstwo czasowe, lecz o relację zupełnie innego rodzaju: przedmowa może powstać „przed” (w sensie chronologicznym) napisaniem dzieła, ale to nic zmienia faktu, że i wtedy musi ona odnieść się do dzieła jako do pewnej skończonej (przynajmniej w zamierzeniu) całości. Rola przedmówcy dodatkowo obciążona jest obowiązkiem wypełnienia horyzontu oczekiwań czytelniczych; odbiorca zidentyfikuje bowiem przedmowę jako przedmowę tylko wtedy, gdy będzie ona zawierać określony ładunek konwcncjo-nałności. Przy czym konwencjonalność ta dotyczy zarówno miejsca publikacji (przed dziełem), jak i treści oraz funkcji wypowiedzi wstępnej. Por. na ten temat Ph. Lejeune, op. cit.,passim.
To spostrzeżenie nie oznacza jednak, że przedmowa jest tekstem gorszym, ani też, że nie może stanowić jeszcze jednego tworu artystycznego, respektującego twórcze preferencje autora.
Uwaga na marginesie: z punktu widzenia autora przedmowa następuje „po” dziele i nie da się pomyśleć bez niego. Dzieło musi istnieć wcześniej: albo materialnie jako gotowy tekst, albo jako „gotowy" projekt w świadomości autora (oczywiście, ów „gotowy" projekt może ulec zmianie w trakcie realizacji utworu, co jednak nie przeczy powyższej argumentacji). Paradoksalnie, najlepiej o tym świadczą pomysły literackie J, L. Borgesa i S. Lema, piszących m.in. przedmowy do nieistniejących dzieł: w ich prcfacjach pojawiują się bowiem odwołania właśnie do tych nienapisanych utworów jako do „skończonych" projektów. Co ciekawe, z punktu widzenia czytelnika sytuacja ma się dokładnie na odwrót: otóż czytelnik styka się z przedmową „przed" dziełem, a nie „po" nim.