176 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie I wczesny romantyzm
ma z nich od razu to, co od razu zostało dostrzeżone w naturze. Czy w cytowanym przykładzie dzieje się podobnie? Skoro zaś nie, to jak można było powiedzieć, że ,,najbardziej udany pod względem podobieństwa rysunek malarza byłby mdły i ciemny wobec tego poetyckiego snucia obrazów”? * Opis ten pozostaje nieskończenie daleko w tyle za tym, co można wyrazić na płaszczyźnie linią i kolorem, krytyk zaś, który udzielił mu tej prze-1 sądnej pochwały, patrzył nań z całkiem fałszywego punktu widzenia. Musiał raczej zwracać uwagę na obce całości ozdoby, które weń wplótł poeta, na wyniesienie się ponad życie wegetatywne, na rozwinięcie doskonałości wewnętrznej, której piękno zewnętrz^ ne służy jedynie jako powłoka, niż na samo owo piękno, na stopień żywości i podobieństwa obrazu, który dać nam może zarównój malarz, jak i poeta. Wszelako chodzi tu tylko o to ostatnie i kto by mówił, że same te wiersze:
„Jej kwiatów jasne złoto w promienie wygięte Spiętrza się nad łodygą jak nad szarą suknią,
Gładziutka liści biel przecięta zielenią świeci jak błyskawica mokrego diamentu —”
mogą pod względem wrażenia, jakie wywierają, współzawodni-, czyć z obrazami np. Huysuma, ten nie skontrolował swoich odczuć albo się ich świadomie wyparł. Wiersze takie deklamuje się pięknie, trzymając kwiat w dłoni, ale same przez się mówią one niewiele albo zgoła nic. W każdym słowie dostrzegam wysiłek poety, ale daleki jestem od ujrzenia samej rzeczy.
Powtarzam więc: nie odmawiam w ogóle mowie ludzkiej zdol-^ ności przedstawiania fizycznego przedmiotu poprzez opisanie kolejno składających się na niego części. Zdolność taką mowa ludzka | posiada, ponieważ znaki jej, aczkolwiek następują po sobie w czasie, są jednakże dowolne. Odmawiam tej zdolności mowie jako_ narzędziu poezji, gdyż tego rodzaju słowne opisy przedmiotów; nie wywołują nigdy ułudy, o co przede wszystkim chodzi w poezji* . Nie mogą wywołać tej ułudy, powtarzam, ponieważ zachodzi tu rozdfwięk między współistnieniem elementów przedmiotu a na-
Breitingers CritUchm Dichtkunst, cc. 3, s. 407.
stępowaniem po sobie elementów mowy. Poprzez przekształcenie jednego w drugie zostaje nam wprawdzie ułatwione rozłożenie całości na części, ale jednocześnie czyni się ostateczne połączenie tych części w całość niezwykle trudnym albo też wręcz niemożliwym.
Wszędzie zatem gdzie nie chodzi o wywołanie idody1 mamy do czynienia tylko z rozsądkiem czytelnika i gdzie zależy nam na wyraźnych i możliwie najbardziej kompletnych pojęciach, tam będą te wygnane z dziedziny poezji opisy przedmiotów na właściwym miejscu. Nie tylko też prozaik, ale i poeta dogmatyczny (bo tam gdzie dogmatyzuje, nie jest właściwie poetą) posługiwać się może tymi opisami z wielkim pożytkiem. Tak też opisuje na przykład Wergiliusz4 w poemacie o uprawie roli dorodną krowę:
„[...] Optima torvae
Forma bovis, cui turpe caput, cui plurima cervix,
Et crurum tenus a mento paleafia pendent.
Tum longo nullus lateri modus: omnia magna:
Pes etiam, et camurl? hirtae sub cornibus aures.
Nec mihi displiceat maculis insignis et albo,
Aut juga detractans interdumgue aspera cornu.
Et faciem tauro propior; quaeque ardua tota,
Et gradiens ima verrit vestigia cauda”.
Albo piękne źrebię:
„[...] Uli ardua cervix
Argutumque caput, brevis alvus, obesaque terga; Luxuriatque toris animosum pectus 1.,.]1.1' .0.7
Któż nie dostrzeże, że poecie zależało tu więcej na objaśnieniu poszczególnych części niż na całości? Wergiliusz chce nam wyliczyć znamiona pięknego źrebięcia, dorodnej krowy, tak abyśmy napotkawszy więcej lub mniej takich zwierząt umieli ocenić ich zalety; mogło mu być całkiem obojętne, czy wszystkie te cechy dadzą się ująć w żywy obraz, czy też nie.
Poza tego rodzaju przydatnością szczegółowe malowidła przed-
12 — Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce B
Georg., lib. UJ, v. Kt et || O;\ I § i